Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    05.09.2000 – Aleja Róż – A. Stjernen & B. Guildenstern

    2 posters
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    05.09.2000

    Amalia lubiła to miejsce. Zawsze spacerowała tutaj, nie czując presji czasu. Kiedy tylko miała chwilę, udawała się tam, by podumać w samotności. Tak było i tym razem. Kroczyła niespiesznie, napawając się atmosferą ogrodu. Tu zawsze było pięknie.
    Panna Stjernen potrafiła dostrzegać urok we wszystkim, co ją otaczało. Była wrażliwa na sztukę, więc wspaniałe rzeźby przykuwały jej spojrzenie. Tak działo się za każdym razem. To zamyślenie nie miało jednak wpływu na jej koncentrację. Była skupiona na drodze, chociaż błądziła tak naprawdę bez celu. Ale czy to ważne, co robiła? Potrzebowała chwili nic nie robienia. Zakończyła już pracę na ten dzień i teraz chciała odpocząć.
    Jako prowadząca program poranny, miała ten komfort, iż mogła popołudnie spędzić jak chciała. Wszystko za cenę wczesnego wstawania. Pomoc w wybudzeniu się innym i nastawienie ich pozytywnie do działania, było czymś, co wprawiało ją w dobry nastrój. Mało kto widząc ją na ulicy powiedziałoby, że prowadząca audycję w radiu, ta o wesołym głosie i niezmordowanej energii jest tą samą osobą, którą właśnie widzą. Amalia lubiła rozmawiać i była towarzyską osobą, ale czasami wolała milczeć. Nie chodziło wyłącznie o to, że chciała pozostać anonimowa. Radiowców się kojarzy ze słyszenia, nie z widzenia. No chyba, że ktoś szybciutko poskłada fakty i potrafi połączyć to wszystko w całość. Ona po prostu zamykała się w sobie, jakby chroniąc własny świat przed innymi.
    Otuliła się ramionami, spuściła lekko głowę w dół i kroczyła dalej. Myślała nad tym, co przyniósł jej ten dzień i co jeszcze może przynieść. Czy napisać do przyjaciół o spotkanie? A może resztę dnia spędzić w samotności? Mówiono jej, że nie powinna się zamykać w czterech ścianach. Możliwe, że mieli rację. Wszystko wydałoby jej się lepsze od siedzenia w mieszkaniu. Ale czy ktoś naprawdę mógł jej pomóc i sprawi, że z chęcią porzuci swoje nawyki dla nowych działań?
    Przecież wychodzę – mówiła do siebie, starając się jakoś sobie wytłumaczyć wszystko.
    To prawda, wychodziła, ale nie tak często jak powinna. Rozmawiała, ale często starała się ukryć, że coś jest nie w porządku. Zawsze było i chyba będzie, bo nie potrafiła sobie do końca poukładać pewnych spraw. Mimo to nie poddawała się, nie mogła tego zrobić.
    Westchnęła głęboko. Nie mając planów na ten dzień musiała improwizować. Może zajdzie gdzieś na kawę? Albo zje coś na mieście? Opcji było kilka. Tymczasem skręciła w kolejną alejkę, zaczynając zataczać kółko. Powoli wracała do miejsca, w którym zaczynała swój spacer. Nie znała celu, do którego zmierzała. Dla niektórych ogród był miejscem ucieczki, dla niej chyba tak było w istocie. Dzień nie był zły, w pracy złe i dobre wieści równoważyły się, więc nie mogła narzekać na nastrój. Ona znowu się kryła, uciekała.
    Ledwie kilka osób spotkała w tym miejscu i każdy zdawał się być zajęty sobą. Prześlizgiwała się wzrokiem po twarzach, szukając znajomych. Nie tym razem – pomyślała ze smutkiem.
    Myślała o tym, co miała jeszcze do załatwienia, ale lista była wyjątkowo krótka. Drobne zakupy, wizyta w bibliotece - nic nadzwyczajnego. Mogła więc spacerować jeszcze jakiś czas.
    Jej myśli wracały do wiadomości, które podawano w radio. Nie napawały optymizmem, ale Amalia wierzyła w szczęśliwe zakończenie spraw. Ona zawsze potrafiła dostrzec nadzieję, nawet jeśli inni nie mieli jej zbyt wiele dla siebie.
    Nagle zdawało jej się, że w oddali widzi znajomą twarz. Tak, rozmawiała z tym człowiekiem kiedyś jako dziennikarka. Krucza Straż zawsze miała co robić. Może i tym razem spieszył się dokądś? Czy stało się coś złego? Wyglądał na zamyślonego i przejętego. A może wybrał ten ogród, by się z kimś spotkać i coś go zaintrygowało? Och ta zawodowa ciekawość. Amalia nie wchodziła innym z butami w życie, nie była jedną z tych namolnych bab, które nie odpuszczają. Może i miała taką pracę, ale przede wszystkim prowadziła poranny program i sprawiała, że innym łatwiej się wstawało do pracy i zajęć. Jej wywiady były nieco rzadsze niż kiedyś, ale nadal je przeprowadzała.
    Czasami zastanawiała się nad tym, co strażnicy bezpieczeństwa kryją przed mieszkańcami. Była pewna, że nie wszystko wychodziło na jaw. Nie będzie jednak pytać. Nie była taka.
    Obserwowała inspektora aż do miejsca, w którym jej zniknął z oczu. Jeszcze wyglądała za nim, czy aby nie wróci i wtedy poczuła, że z kimś się zderza.
    - Oj! – zawołała i zaczęła przepraszać za swoją nieuwagę. – Gapa ze mnie. Proszę o wybaczenie – dopiero po chwili zauważyła, że zna tę osobę.
    - Björn! – poznali się jakiś czas temu i miło im się rozmawiało. Panna Stjernen miała doskonałą pamięć do imion i twarzy.
    - Dawno cię nie widziałam – zauważyła. Czyżby krył się w tym miejscu jak ona? Albo traktował to jak skrót z jednej części do innej? Każdy miał swój własny powód.
    - Co słychać? – zapytała ze szczerym uśmiechem na ustach. Amalia zawsze miała dla innych dobre słowo czy właśnie radosny wyraz twarzy. – Jestem taką niezdarą – wróciła do tematu, od którego zaczęła tę rozmowę.
    - Zobaczyłam znajomego, który wyglądał dość poważnie i rozmyślałam o tym, czy aby coś się nie stało złego – wyjaśniła powód zamieszania. Ogólnie miała ochotę powiedzieć więcej, ale powstrzymała się od tego. Po dziennikarzach nie można się było spodziewać niczego innego. Amalia jednak była obecnie po pracy i teraz wolała być sobą. Lekko nieśmiałą, acz ciepłą i przyjazną osobą.
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Początek września w tej części świata zwykle potrafił być stosunkowo mroźny – Midgard był jednak częściowo osłonięty przez ośnieżone szczyty gór Bardal, przez co zawsze było tu znacznie cieplej niż choćby w Burzowym Przylądku, który był w rzeczywistości jedynie samotną wyspą otoczoną przez bezbrzeżne morze. Mimo że przyzwyczaił się do zimowych temperatur sięgających zera, młody Guildenstern tęsknił za słońcem, które w Norwegii pojawiało się na niebie jedynie okazjonalnie – nawet jeśli już niespodziewanie wyjrzało zza kłębiastych chmur, najczęściej i tak panował nieprzyjemny chłód. Dzisiejszy dzień był z kolei wyjątkowo pogodny, przez co tuż po tym, jak bez większych trudności załatwił wszystkie najważniejsze sprawy na Starym Mieście, spontanicznie postanowił udać się na samotny spacer. Nie bywał w tych okolicach zbyt często – na co dzień głównie przemieszczał się między dzielnicą Ragnhildy Potężnej a Ostatniej Walkirii, stosunkowo rzadko zaglądając do najstarszej i najbardziej zabytkowej części Midgardu. Nie zmieniało to faktu, że Björn uwielbiał, podobnie jak większość mieszkańców miasta, ogrody Baldura, które zostały uznane za jeden z najbardziej malowniczych zakątków w okolicy. Dlatego wolnym krokiem, ciesząc się z ostatnich chwil odpoczynku przed powrotem do codziennych obowiązków w swojej pracowni, przechadzał się się wzdłuż wytyczonych alejek. W ręku niedbale trzymał najnowszy, poranny numer gazety Orakel – z niemałym zainteresowaniem w oczach wczytywał się w pierwszą stronę z najważniejszymi informacjami w świecie galdrów. Kolejne morderstwo. Nie zauważył więc, gdy w pewnym momencie na horyzoncie pojawiła się Stjernen, a gwałtowne zderzenie tylko wyprowadziło go z równowagi. Zdezorientowany spojrzał na osobę, na którą wpadł, po czym odetchnął z ulgą w głosie.
    Amalia! – wypowiedział entuzjastycznie Guildenstern, gdy tylko dostrzegł jej uśmiechniętą twarz. Mimo że w rzeczywistości nie znali się zbyt dobrze, gdyż z reguły wpadali na siebie w przypadkowych momentach swojego życia, niezwykle szybko i w naturalny sposób zaskarbiła sobie sympatię Björna. W końcu poznali się już jakiś czas temu, gdy podczas jednej z piątkowych wizyt w jego ulubionym lokalu, zaczęli pod wpływem chwili ze sobą rozmawiać. Nie mógł wówczas oprzeć się dziwnemu wrażeniu, że skądś kojarzył ten charakterystyczny głos; dopiero później rozpoznał w nim jedną z jego ulubionych prezenterek radiowych. – To ja cię przepraszam. Zaczytałem się. – Na swoje usprawiedliwienie pokazał na ułamek sekundy dziewczynie najnowszy numer gazety, który wyraźnie wskazywał na kolejne tajemnicze morderstwo z rąk ślepców na terenie Midgardu. Mimo że od pewnego czasu był jednym z nich, nie czuł się współodpowiedzialny za to, z czym dziś mierzyło się społeczeństwo widzących; doskonale zdawał sobie jednak sprawę tego, że gdyby tylko ktoś się o nim dowiedział, zostałby już na zawsze zaszufladkowany, skazany na publiczny ostracyzm i naznaczony pieczęcią Lokiego. A to przecież nie byłby koniec wszystkich konsekwencji, lecz zaledwie początek całej katastrofy.
    U mnie w porządku. – W ostatnim czasie to szalenie proste pytanie sprawiało, że gotowała się w nim krew. Nie mógł w końcu nikomu powiedzieć o wydarzeniach dni minionych, przez co nie pozostało mu nic innego, jak kłamać. Powrót do Midgardu był trudniejszy niż przypuszczał, dlatego przybrał swój charakterystyczny półuśmiech, nim zdecydował się udzielić odpowiedź Stjernen, która przynajmniej częściowo pokrywałaby się z prawdą: – Dużo pracuję, mam coraz więcej zleceń. W zasadzie to byłem w okolicy załatwić kilka ważnych spraw i postanowiłem się przejść przed powrotem do pracowni. A co u ciebie słychać? – Nim zdążyła odpowiedzieć mu na jego pytanie, Guildenstern cierpliwie wysłuchał jej wyjaśnień. – Wiesz, wszyscy ostatnio mają dużo na głowie. Może powinnaś do niego napisać i upewnić się, że nic się nie stało? – zasugerował spokojnie Björn, wkładając zmiętą gazetę do głębokiej kieszeni płaszcza, po czym wyciągnął paczkę papierosów, którą w koleżeńskim geście zaproponował Amalii.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Amalia spojrzała na gazetę.
    - Ach – no tak, nie powinno ją to dziwić. Sama zaczytywała się tego dnia w najnowsze doniesienia. Niestety były tam kolejne złe wieści, co martwiło. Nikt nie był bezpieczny i ona należała do tych osób, które zdawały sobie z tego sprawę dość mocno. Nie tylko chodziło o to, że pracowała w mediach i nie potrzebowała tylu dowodów, co niektórzy, także jej znajomi. Wierzyła od samego początku, że dzieje się coś strasznego. Przerażenie w oczach wielu osób mówiło więcej niż słowa.
    - Szkoda, że musimy przerabiać kolejne przykre wieści – zagadnęła. - Niestety mówienie i pisanie o tym czasem nie wystarcza. Jak przekonać innych, że jest się czego bać? - nie musiał odpowiadać na to pytanie. Po prostu padło, bo teraz wielu zastanawiało się, co z tym wszystkim zrobić.
    - Ilu jeszcze tragedii trzeba doświadczyć? - nie chciała myśleć o tym, że gdy zginie ktoś bliski, może wtedy wielu niedowiarków się podda i przyznają rację, że nie jest najlepiej i każdy może paść ofiarą tych niecnych działań.
    Amalia wysłuchała odpowiedzi mężczyzny, po czym pokiwała głową.
    - Dobrze, że się trzymasz – powiedziała szczerze.
    Miała ochotę mu rzec, że dostrzega jakiś smutek w jego oczach, ale nie odważyła się tego wyznać. Amalia była pilnym obserwatorem, bo wolała zdecydowanie bardziej zajmować się problemami innych, niż własnymi. Nie z ciekawości, a z sympatii. Chciała pomagać innym, no i robiła to na ile potrafiła, nawet rzucając zwyczajne dobre słowo czy pełne ciepła spojrzenie.
    - I cieszę się, że nie narzekasz na brak zajęć. Kiedy ma się w co ręce włożyć, zawsze czas płynie inaczej. Nie myśli się o tych ponurych sprawach, które czasami nas przytłaczają – ona miała właśnie tak ze sobą. Gdy tylko mogła zanurzyć się w wir pracy, łatwiej jej było ogarnąć życie i po prostu się trzymać. Kiedy zostawała sama, mając wiele czasu na przemyślenia, tylko bardziej pogrążała się w odmętach beznadziei, która czasami otaczała ją z każdej strony.
    - Ja też pomyślałam, że się przejdę i zbiorę myśli. Prawdę mówiąc robię już kolejne kółko, ale niewiele mnie trzyma w mieszkaniu o tej porze. Nie chcę jeszcze wracać do siebie, wejdę to tu, to tam. Może kogoś spotkam po drodze – powiedziała nieco weselszym tonem.
    Co do znajomego, sprawa była nieco bardziej skomplikowana.
    - Tak właściwie znamy się z pracy. Czasem mam ochotę zagadnąć, ale nie wiem, jakoś się krępuję. Nie chcę być odebrana jako wścibska dziennikarka – tak naprawdę było jej do niej daleko, bo Amalia nie była taka. To była tylko praca, a ona i tak  głównie skupiała się na przyjemniejszej formie zajęcia. Jej program był z tych lżejszych akurat. Ale gdy zaczynała, musiała biegać za wieściami to tu, to tam.
    - Co nie znaczy, że martwię się mniej niż o dobrego przyjaciela. Ja się zawsze martwię – wzruszyła bezradnie ramionami. - O wszystko i wszystkich – zakończyła.
    - Jakoś ostatnio na siebie nie wpadliśmy. Miło, że tym razem tak się stało. No może nie chodziło mi o dowolne wpadanie na siebie, ale wiesz… - uśmiechnęła się.
    - Niespokojne to czasy, człowiek stara się żyć normalnie, a jednak ciągle coś się zdarza. Chyba trzeba się cieszyć z tych chwil, kiedy możemy po prostu powiedzieć sobie „cześć” i porozmawiać o wszystkim i niczym. Jeśli nadal sytuacja będzie się pogarszać, dobrych momentów będzie coraz mniej – może i należało zapytać o to, jak się sprawy mają. Krucza Straż miała pełne ręce roboty. Może kiedyś nie będzie czasu na to, by zagadnąć, a nie tylko wymienić spojrzenia.
    - Właściwie… - podjęła nową myśl. - Idziesz tam, prawda? - wskazała głową w odpowiednim kierunku. - Może przejdziemy się kawałek razem? - zaproponowała.
    - Prawdę mówiąc towarzystwo dobrze by mi zrobiło – ostatnio rzadko spotykała się z innymi osobami. Miała ostatnio gorszy czas, ale nie wspominała o tym nikomu. Będąc w potrzebie nie prosiła o pomoc. Musiała jakoś wytrwać. Przypadkowe spotkania mogły na nią dobrze wpłynąć. Zaskakujące, że tak pozytywna i uśmiechnięta osoba, która zawsze widzi we wszystkim coś dobrego, jest tak naprawdę bardzo samotną i przybitą kobietą.
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    – Masz rację. – Björn nie czuł się podwójnie bezpiecznie. Nie dość, że wypadało uważać na działania Kruczej Straży, to jeszcze musiał chorobliwie dbać o to, by prawda nie ujrzała światła dziennego. W ostatnich tygodniach nieustannie prześladowała go myśl, że ktoś go wciąż nieustannie ukradkiem obserwował. Nie był sam. Nie mógł pozbyć się wręcz obsesyjnego przeczucia, że ktoś na każdym kroku wodził za nim wzrokiem, jakby z anielską cierpliwością czekając na odpowiedni moment, w którym będzie mógł go celowo ujawnić. Björn jednak  nie wiedział , czy był to przeklęty Werner; szczerze powątpiewał, by powrócił do Midgardu po tym, co mu zrobił, ale był świadomy tego, że z premedytacją mógł rozpowiadać plotki o jego nieoczekiwanej przemianie wśród ślepców. Mimo to, triumf wrogów był tylko połowiczny, gdyż młody Guildenstern nie zapłacił jeszcze za swoją naiwność całej ceny – najgorsze było dopiero przed nim. – Mam nadzieję, że ludzie pójdą wreszcie po rozum do głowy. W końcu cała sprawa robi się coraz poważniejsza. Sam boję się nie tyle o swoje życie, co o moich bliskich. – Przerażało go to, że przypadkowo mogłoby stać się coś jego rodzinie. Guildensternowie wraz z Przymierzem Pierwszych oficjalnie wypowiedzieli krwawą wojnę przeciwko ślepcom, a teraz on, przyszły dziedzic i spadkobierca rodzinnej spuścizny, był jednym z nich, co niechcący doprowadziło do konfliktu interesów, o którym jeszcze nie wiedzieli. Björn nie miał żadnych wątpliwości, że to wszystko zostało ukartowane – musiał tylko to usłyszeć od Wernera.
     Gdyby nie moja praca, pewnie już dawno bym zwariował – zdobył się na szczerze wyznanie, niezwykle szybko ukrywając swoją prawdziwą twarz za szerokim, radosnym uśmiechem. Nie był z Amalią na tyle blisko, by na poczekaniu zwierzać się jej ze swoich codziennych wątpliwości; nikomu nie był w stanie wyjawić choć rąbka tego, co się z nim w rzeczywistości działo przez ostatnie miesiące. Zmienił się. Nieodwracalnie. Już nie był tym samym Björnem Guildensternem. Przekroczył świadomie pewne granice i nie mógł wrócić do tego, co było. – A jak twoja praca? Nie było mnie ostatnio w Midgardzie, więc nic mi nie wiadomo o żadnych nowych audycjach – zapytał z niemałą ciekawością w lekko zachrypniętym głosie, zapalając papierosa, a paczkę niedbale wsuwając do głębokiej kieszeni palca. Nie należało do tajemnic, że wyjechał na kilka miesięcy w poszukiwaniu nowych ingrediencji i receptur do swojego sklepu. Przynajmniej w oficjalnej wersji, którą Björn bez większego wahania serwował całemu światu. – To, że się martwisz nie jest niczym złym. Przynajmniej zależy ci na ludziach – uściślił na wszelki wypadek, wydychając opary dymu nikotynowego. Sam Björn bardzo często dusił w sobie wszystkie emocje. Mimo że uchodził za radosnego i sympatycznego chłopaka, niekiedy ciężko było o nim powiedzieć coś więcej. W końcu od zawsze krył się ze swoim życiem prywatnym, zadowalając ludzi ogólnikowymi frazesami.
    Tak, tak. To prawda. – Jakkolwiek nie był blisko na co dzień z Amalią, ucieszył się z jej towarzystwa. W końcu ostatnimi czasy o wiele lepsze relacje miał z przypadkowymi osobami, których na stałe nie było w jego życiu, niż ze swoją najbliższą rodziną czy najdroższymi przyjaciółmi. – Dlatego wierzę, że w najbliższym czasie wszystko się uspokoi, choć po raz pierwszy od dawna przestaję czuć się w Midgardzie bezpieczny – powiedział z wyraźnym niezadowoleniem w głosie Guildenstern, wzdychając ostentacyjnie pod nosem. Nawet jeśli teoretycznie był ślepcem, nie pochwalał tego, co się działo. Nie potrafił zrozumieć sensu kolejnych morderstw, nie wspominając już o tym, że w każdej chwili niespodziewanie mogło paść na kogoś z jego bliskich. – Oczywiście, możemy się razem przejść – przystał bez wahania na jej niezobowiązującą propozycję, uważnie rozglądając się po rozległych ogrodach Baldura, które nawet o tej porze roku zachwycały swoim nieopisanym pięknem. – Wszystko w porządku, Amalia? – upewnił się, gdy tylko wypowiedziała swoje ostatnie zdanie. Coś podpowiadało mu, że w rzeczywistości było inaczej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, ale nie wiedział, czy powinien wnikać w jej prywatne życie. W końcu nie znali się zbyt dobrze.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Amalia musiała przyznać rację mężczyźnie. Ona także nie bała się o siebie, no dobrze, trochę tak, ale gdyby miał ucierpieć ktoś z jej najbliższych, byłoby o wiele gorzej. Taki miała charakter, drugi człowiek obchodził ją o wiele bardziej niż ona sama. Zawsze chciała pomagać innym, nawet narażając własne życie i zdrowie. Nie udało się spełnić marzeń, ale przynajmniej mogła ostrzegać przed zagrożeniem. Tak była rola mediów.
    - Praca pozwala na oderwanie się od codzienności – przynajmniej tak było w jej przypadku. Mogła przez kilka godzin skupiać się na czymś innym, niż własne problemy. Nie mówiła głośno o tym, co ją dręczyło. Mało kto znał ja od strony prywatnej, gdy zanurzała się w otchłań beznadziei. Zajęcie zawsze motywowało ją do dalszego działania, do uśmiechu, do ciepłych słów. Bo ona była właśnie taka jak na antenie – serdeczna i otwarta. Naprawdę.
    - W radiu bez zmian. Oprócz tego, że coraz więcej złych informacji do nas napływa i jakoś trzeba je przekazywać. U mnie w audycji jest nieco spokojniej, by nie psuć humoru słuchaczom od samego rana staramy się o delikatność i rozwagę. Emitujemy krótkie programy specjalne, ale to już po południu, by alarmować o zagrożeniach i przestrzegać o niebezpieczeństwie. Rozrywka rozrywką. Na szczęście nie narzekamy na brak pracy. Nadal są chętni artyści na wywiady, jest dużo nowinek ze świata muzyki czy sztuki szeroko pojętej. Staramy się działać jak zawsze, dając innym to, co najlepsze – mówiła. Lubiła rozmawiać o pracy, bo dzięki temu była radosna.
    - Chcemy dodać ludziom otuchy, jak zawsze, ale każdy ma na uwadze to, co się dzieje – nie mogło być inaczej. Dziennikarze zawsze podążali za nowościami. Amalia naprawdę się cieszyła, że udało jej się znaleźć dla siebie miejsce w porannym programie. Przynajmniej miała do przekazania wiele pozytywnej energii na cały dzień.
    - Tak, chyba tak jest – pokiwała głową na słowa odnośnie jej emocji wobec innych. Bardzo jej zależało na innych ludziach. Nawet tych, których znała przelotnie. Dla Amalii zawsze znaczyli więcej, niż się wydawało. Niektórzy poznawali kogoś, a potem zapominali, ale nie ona. Z wielu takich sytuacji wyszła na duży plus i nawiązała ciekawe znajomości i relacje. Czasami zaczynało się od pracy, bo wpadł jakiś wywiad czy zbieranie materiału do audycji. Od słowa do słowa nawiązała się nić porozumienia. Czasami jednak było to jedynie zatroskane spojrzenie, jak w przypadku tego znajomego, którego obserwowała kilka chwil wcześniej. Może odważy się zagadnąć kiedyś, ale czy nie wyjdzie na to, że jest tylko ciekawą wszystkiego dziennikarką? Trzeba było potrafić oddzielić takie sprawy. Dziennikarką była wyłącznie w radiu, poza nim była po prostu sobą – prostą kobietą, która starała się jakoś żyć.
    - Tak, masz rację. Ja też odczuwam niepokój, a żyje się teraz inaczej niż wcześniej. Cień grozy jakby zapadł nad nami wszystkimi i nie pozwala żyć jak dawniej. Niby pracujemy, zajmujemy się tym, co zawsze, żyjemy z dnia na dzień, ale każdy chyba odczuwa zmiany – Amalia choćby nie chciała, zawsze odczuwała napięcie. W jej pracy to było normalne. Poza anteną każdy mówił o tym, co się działo, dzielił się nowinami i chociaż prowadzili swoje programy jak zawsze, nic nie było jak dawniej.
    Kobieta uśmiechnęła się słysząc zgodę na wspólny spacer. Lepsze to niż samotne szwendanie się bez celu. Przynajmniej jakiś czas nie będzie sama.
    Usłyszawszy pytanie, zaczęła się czuć niepewnie. Czy to było aż tak widoczne?
    - Nie wiem – odpowiedziała w końcu. - Naprawdę – dodała, by nadać mocy swoim słowom.
    - Wszystko jest dobrze, rodzina zdrowa, ja też nie narzekam, ale… - zawsze było jakieś „ale”.
    - Chyba brakuje mi towarzystwa. To już nie te czasy, kiedy można było wyjść wieczorem i nie obawiać się o siebie. Tęsknię za wieczornymi spacerami, za przyjaciółmi, których widuję coraz rzadziej – nie miała żyjącego rodzeństwa, więc i to sprawiało jej smutek.
    - Ale to nic, przejdzie mi – może tak, a może nie.
    Potrafiła doskonale sobie radzić z każdym dniem. Po prostu zbyt długo była sama, a nie była stworzona do tego, by żyć w pojedynkę. Co z tego, skoro nikt się nią nie zainteresował na poważnie? Wielu nie potrafiło zobaczyć w niej skromnej dziewczyny, która miała wielkie, kochające serce, tylko patrzyło na nią przez pryzmat pracy.
    - Miło, że zapytałeś – uśmiechnęła się. Doceniała to.
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Absolutnie – przyznał Amalii rację z łagodnym uśmiechem, który nie schodził z jego zmęczonej twarzy. Praca była dla niego wszystkim. Gdyby nie ona, prawdopodobnie już dawno postradałby zmysły. Wśród Guildensternów nie było zbyt wielu alchemików, lecz Björn, ze względu na swoją chorobę genetyczną, ostatecznie postanowił pójść w ślady swojej matki, która niespodziewanie rozpaliła w nim miłość do warzenia mikstur i poszukiwania rozmaitych ingrediencji po całym świecie. Początkowo ojciec nie był z tego zadowolony i starał się zrobić wszystko, by odwieść go od tego pomysłu, lecz z biegiem lat wreszcie zrozumiał, że było to najlepsze rozwiązanie z powodu jego pogłębiających się problemów zdrowotnych, które uniemożliwiały mu pracę w Kompanii Morskiej. Karsten liczył jednak, że w przyszłości będzie inaczej, choć nie wiedział jeszcze o tym, że Björn prawdopodobnie nigdy nie zostanie jarlem Guildensternów, a prawda dopiero miała wyjść na światło dzienne. – Myślę, że mamy to szczęście, że w rzeczywistości oboje robimy to, co lubimy i nie musimy się do niczego zmuszać. – Choć Björn nie znał zbyt dobrze swojej towarzyszki, z którą postanowił przejść się wzdłuż ogrodów Baldura, nie licząc kilku podstawowych faktów na jej temat, nie miał najmniejszych wątpliwości, iż to, czym się na co dzień zajmowała, sprawiało Stjernen niebywałą satysfakcję. Na samą myśl westchnął pod nosem, spoglądając kątem oka na stojącą obok Amalię.
    Domyślam się, że nie należy to do najprzyjemniejszych czynności, ale cieszę się, że przynajmniej u ciebie w pracy jest spokojnie – ucieszył się w niewymuszony sposób Guildenstern, wydychając dym nikotynowy, po czym po raz ostatni zaciągnął się papierosem. – To teraz powiedz mi, szykujecie jakąś nową audycję z kimś znanym w najbliższym czasie? – zapytał z naturalnym zainteresowaniem w charczącym głosie, mimo że nie miał najmniejszego pojęcia, czy Amalia w ogóle będzie mogła uchylić mu rąbka tajemnicy. Choć oficjalnie wrócił do Midgardu ponad kilka tygodni temu, wciąż nie nadrobił wszystkich zaległości, które nawarstwiły się podczas jego nieobecności. Powrót był trudniejszy niż początkowo mógłby przypuszczać. – Niestety… Z jednej strony wszystko pozornie wygląda tak samo i życie toczy się dalej, a z drugiej – z każdym kolejnym dniem wzrasta społeczny niepokój. – Björn jako ślepiec znalazł się teraz w szczególnie niekorzystnym położeniu, a nieustannie narastający konflikt między nimi a widzącymi sprawiał, że dziedzic Guildensternów był w rzeczywistości w coraz większym niebezpieczeństwie, które z biegiem czasu tylko pogłębiało jego paranoję. Nie było mu łatwo przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości. Niby nic się jeszcze w jego życiu nie zmieniło, lecz już dobrze znał swój scenariusz. Dlaczego? To pytanie, które dręczyło go bez końca, nie pozwalając mu wciąż ruszyć dalej.
    Takie są właśnie uroki dorosłego życia – skwitował krótko słowa Stjernan, przez które niespodziewanie zebrało mu się na wspominki. Niekiedy zdarzało mu się tęsknić za czasami szkolnymi czy studenckimi, mimo że publicznie zazwyczaj nie przyznawał się do swojej sentymentalności. – Ale doskonale cię rozumiem, Amalia. – W niedbały sposób zgasił papierosa masywnym butem, po czym momentalnie włożył nieco zmarznięte już ręce do głębokich kieszeni czarnego płaszcza. W ostatnich miesiącach Guildenstern czuł się wyjątkowo osamotniony, przez co nie wiedział, jak sobie poradzić z tym, co się spotkało, nie będąc jednocześnie w stanie otworzyć się przed nikim ze swoich bliskich, mimo że wielokrotnie próbował. Nie mógł jednak odkładać tego w nieskończoność. – Znam to uczucie, choć powiem ci, że zdążyłem częściowo do niego przywyknąć. Poza tym, za mój stan obwiniam nadchodzącą jesień. – Początkowo nie sądził, że uda mu się zdobyć na szczerość, lecz ostatecznie postanowił podzielić się swoimi obawami, nawet jeśli było to zwyczajnie nie na miejscu. Uśmiechnął się lekko do Stjernen, wreszcie przystając przy słynnym pomniku samego Baldura.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    Amalia się uśmiechnęła.
    - Będzie trochę nowości, nie mogę zbyt wiele zdradzić. Oczywiście jeśli wszystko będzie w miarę dobrze – powiedziała z namysłem. - Jak zawsze będą wywiady, koncerty akustyczne i trochę więcej spotkań z szeroko pojętą kulturą. Wszystko, by oderwać słuchaczy od ponurych wieści. Trzeba dać im trochę nadziei. Sprawdzone programy zostają. U mnie o poranku nie zabraknie najlepszych piosenek na pobudkę i kącika porad. Co ciekawe, jeden ze znanych kucharzy zgodził się podawać sprawdzone przepisy na szybkie, proste i pożywne śniadania. Być może też dojdzie jakiś konkurs – o tym już niewiele mogła powiedzieć, ale ich rozgłośnia cieszyła się dużym powodzeniem. Nie narzekała nawet Amalia, która prowadziła poranną audycję. Kiedy zaczynała pracę, było ciężko, ale jej ambicja wygrała i otrzymała stanowisko, o które zabiegała. Przestawiła się na inny tryb pracy i od wczesnych godzin, przy dużej dawce kawy siedziała w studio. Lubiła swoją pracę, a najbardziej przepadała za spełnianiem marzeń słuchaczy. Oczywiście chodziło o muzyczne dedykacje. Wybierała najciekawsze prośby i czytała pozdrowienia czy inne wiadomości. Jej audycja była typowo rozrywkowa, pomagała zadbać o dobry nastrój, chociaż zawsze przeplatano to z wiadomościami, które nie zawsze były miłe.
    - Wszyscy chcielibyśmy wiedzieć, co tak naprawdę się dzieje. Media podają to, co uda się znaleźć, ale wielu ludzi nabiera wody w usta i nic nie mówią. Dziennikarze z Orakel robią wszystko, dosłownie, by wiedzieć jak najwięcej, ale nasi korespondenci też nie próżnują. Ile mamy, tyle podajemy – nie wszystko dało się sprawdzić, ale wiele wydarzeń się pokrywało z faktami. - Każdy węszy jak może, ale ja bym chyba zwariowała gdybym musiała biegać za nowościami – jako praktykantka czy stażystka musiała być wszędzie, no i nie podobało jej się to za bardzo. Nie była wścibską dziennikarką jak wiele innych. Wolała podawać to, co jej przygotowano, a nie samej drążyć. Nie było w niej duszy detektywa, która powinna być pomocna w pracy. Kiedy starała się o posadę robiła o wiele więcej, teraz dostarczała głównie rozrywki.
    - Niestety – potaknęła. - Brakuje mi tego, co było kilka lat temu, ale nie jest tak źle obecnie. Wiadomo, przyjaciele z czasów nauki mają własne życia i zawody, ale i tak… - czasem jest smutno, gdy nie ma jak się z kimś spotkać.
    Amalia była towarzyską osobą i kiedy zamykała się w mieszkaniu, była nieszczęśliwa. Brakowało jej rozmów, śmiechu, wszystkiego, co mogło sprawić, by się uśmiechała. Przeżywała wtedy ciężkie chwile i było trudno uwierzyć, że jest to ta sama pogodna osoba, którą rano słychać było w radiu. Naprawdę powinna przygarnąć sobie zwierzaka albo znaleźć chłopaka, chociaż to drugie mogło być trudne, bo wątpiła, by wielu mężczyzn zaakceptowało jej ponurą, drugą stronę natury. Pozornie była promyczkiem szczęścia, a w środku czuła się jakby spadała w przepaść.
    - Tak, może i ja mam podobnie – jej problem leżał głębiej niż zmieniające się pory roku. Owszem, reagowała na zmianę pogody, ale to nie wszystko. W jej sercu zawsze panowała zima. Czasem łagodna, czasem mroźna i dokuczliwa. Umysł za to starał się być delikatny jak letni wietrzyk, który miał wpływać na innych w dobry sposób, przynosząc ukojenie.
    Gdy zatrzymali się przy pomniku, spojrzała nań po raz któryś.
    - Lubię to miejsce – powiedziała po chwili milczenia. - Jest przesiąknięte magią – czuło się ją, a przynajmniej tak jej się zdawało. - Symbol dobra, piękna i mądrości – dodała.
    - Oby to wszystko zwyciężyło – martwiła się jak każdy, ale była optymistką. Zawsze wierzyła.
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Wspaniale – dodał z niemałym entuzjazmem w zachrypniętym głosie, gdy tylko usłyszał odpowiedź Amalii. Choć sam zapewne nigdy nie mógłby pracować w magicznych mediach, gdyż brakowało mu wybitnych umiejętności literackich czy radiowego, wyjątkowo przyjemnego w odbiorze głosu, nie miał żadnych wątpliwości, że jej praca oferowała bardzo wiele możliwości rozwoju. Sam Guildenstern doskonale rozumiał tę potrzebę, regularnie starając się pogłębiać swoją wiedzę w dziedzinie alchemii, w związku z czym niezwykle często wyjeżdżał w poszukiwaniu nowych ingrediencji czy rzadko spotykanych receptur mikstur, o których na terenach magicznej Skandynawii zwykle nikt wcześniej nie słyszał. Tymczasem konkurencja w Midgardzie z dnia na dzień rosła, o czym szybko się przekonał, gdy tylko wrócił do miasta po długich miesiącach swojej nieobecności. To wtedy po raz pierwszy uświadomił sobie w dobitny sposób, że ostatecznie nie powinien był zamykać swojego biznesu na tak długi okres, gdyż aktualnie nie pozostało mu nic innego, jak błyskawicznie nadrobić stracony czas, a także czym prędzej zatrudnić nowego pracownika, który pomógłby mu w codziennych obowiązkach za sklepową ladą. – W takim razie cieszę się, że powoli wszystko zmierza we właściwym kierunku. To, co mówisz, brzmi naprawdę obiecująco, dlatego trzymam kciuki za twój sukces. – Mimo że Stjernen niespodziewanie rozbudziła w nim nutkę ciekawości, pozwalając mu tymczasowo zapomnieć o trapiących go problemach, z powodu tajemnicy zawodowej musiał zadowolić się pojedynczymi informacjami. Westchnął tylko cicho, przyglądając się rzeźbie Baldura.
    Nic na to nie poradzimy – odpowiedział lakonicznie na jej słowa odnośnie magicznych mediów. Guildenstern nie wiedział zbytnio, jak powinien był się zachować, tym bardziej że sam znalazł się w potrzasku – od pewnego czasu zawieszony między widzącymi a ślepcami, nie identyfikował się ze żadną z powyższych grup. Mimowolnie zdążył się też częściowo przyzwyczaić, że w dzisiejszych czasach wielu ludzi z niezrozumiałych mu przyczyn nabierało wody w usta, zupełnie jak jego dziadek czy ojciec, którzy skrywali przed nim coraz więcej tajemnic. Mimo że Björn był dziedzicem i przyszłym jarlem swojego klanu, w dalszym ciągu był wykluczony z wielkiej polityki klanów magicznych. Jeszcze przyjdzie twoja pora – uparcie powtarzali za każdym razem, gdy zamykali przed nim drzwi, za którymi poruszali niezwykle istotne tematy. Nigdy nie ubolewał jednak z tego powodu; nie zależało mu na tym, by grać pierwsze skrzypce w rodzinie, choć niekiedy irytował go fakt, że niezmiennie traktowali go jak dziecko. – A w tym przypadku nie pozostało nam nic innego, jak cieszyć się z małych rzeczy. – Dorosłe życie rządziło się własnymi prawami. Guildenstern, choć nigdy nie należał do przesadnie sentymentalnych osób, niekiedy tęsknił za czasami szkolnymi czy studenckimi, gdy świat wydawał się o wiele prostszy. Teraz z kolei każda jego decyzja przysparzała mu kolejnych problemów, które musiał sam rozwiązać i ponieść konsekwencje. Próbował je opóźnić i zahamować, lecz był świadomy tego, że prawda o jego przemianie wreszcie ujrzy światło dzienne.
    Ja też bardzo lubię to miejsce – przyznał zgodnie z prawdą, mimo że w okolicach Starego Miasta bywał jedynie okazjonalnie, znacznie bardziej odnajdując się w portowej dzielnicy Midgardu. Był w końcu Guildensternem. Wybrakowanym Guildensternem. – Postać Baldura zawsze wydawała mi się interesująca – podchwycił jego temat, który w pewnym momencie rozpoczęła Stjernen. Przyjrzał się uważnie kunsztownie rzeźbionej sylwetce jednego z najpiękniejszych bogów, po czym zwrócił się ze spokojem do Amalii: – Zwycięży. Nie zapominajmy o Gimle, którym Baldur będzie rządził. – Uśmiechnął się lekko, jakby na potwierdzenie swoich słów, choć coraz bardziej powątpiewał w to, co widzący mówili o tym miejscu. Nic dziwnego, skoro to on zatruł jego umysł magią zakazaną i niektórymi przekonaniami ślepców.
    Widzący
    Amalia Stjernen
    Amalia Stjernen
    https://midgard.forumpolish.com/t550-amalia-stjernen#1442https://midgard.forumpolish.com/t572-amalia-stjernen#1561https://midgard.forumpolish.com/t581-ina#1584https://midgard.forumpolish.com/f106-amalia-stjernen


    - Każdego dopada to, co zwą życiem. Ale tak to już jest. Masz rację, trzeba się cieszyć wszystkim. Wiesz, ja uważam, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Czasami to, co nas spotyka pokazuje nam wszystko w innym świetle. I także to, na kim możemy polegać – Amalia nie miała problemu z bliskimi, wiedziała bowiem, że cokolwiek by się nie stało, zawsze ma na kogo liczyć. Dlatego teraz uśmiechnęła się do znajomego. Tak szczerze i z troską.
    - Grunt to się nie poddawać – panna Stjernen nie zawsze tak robiła. Często się załamywała, ale nic już na to nie poradzi, taki miała charakter. Przeszłość niestety mocno się na niej odbijała, chociaż pozornie wszystko było dobrze. Najgorsze były samotne wieczory i noce. Za dnia jakoś funkcjonowała i miała się czym zająć, ale gdy zostawała sama, smutek gościł na jej twarzy zbyt często. Powtarzała sobie, że będzie dobrze, wszystko kiedyś minie, ale jakoś się nie udawało póki co. A minęło tak wiele lat…
    Przy posągu poczuła się nieco silniejsza. Jakby widok Baldura dodawał jej otuchy. Był w końcu tym, który dawał nadzieję na to, że dobro zwycięży.
    - Nie wierzę, by to, co złe miało wygrać. Zawsze jest nadzieja, chociaż nie dostrzegamy jej za każdym razem – jakby mówiła o sobie. Ona, uchodząca za pogodną i pełną optymizmu osobę, zmieniała się czasem w smutną samotniczkę. Tak łatwo było wtedy zwątpić. Ale wierzyła, naprawdę ufała całym sercem w dobro i jego ostateczną wygraną. Póki byli ci, którzy walczą o to, by świat był dobry i piękny, nadzieja nigdy nie umrze.
    - Cieszę się, że na siebie wpadliśmy – popatrzyła znów na Björna. - Nie tylko dlatego, że miło jest pogawędzić. Po prostu… - zaczęła, ale na chwilę zrobiła przerwę, by dobrze dobrać słowa do tego, co właśnie pomyślała.
    - ...dobrze jest wiedzieć, że ma się wsparcie. Trzeba pielęgnować to, co jest dobre w sobie, bo to daje ostatecznie wiele plonów. Nie znasz dnia, ani godziny gdy ta druga osoba może zrobić dla ciebie coś dobrego. Wiesz, nasza rozmowa poprawia mi nastrój – była szczera, jak zawsze. Mimo, iż mieli swoje troski, było czuć, że płyną z tego prawdziwe intencje.
    - I pewnie to też zasługa miejsca. Tutaj czuć przypływ sił – dodała. Tak, kiedy się myślało o tym, że to, co dobre wygra, było jakoś lżej na sercu. Człowiek czuł w sobie o wiele więcej siły. Jakby dodało mu to mocy do walki, jaka było codzienne przeciwstawianie się siłom własnych słabości i zła, jakie płynęło ze świata.
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Słowa Amalii dały mu do zrozumienia, że nic nie działo się bez przyczyny; że może tak miało być. Niezwykle ciężko było mu poradzić sobie ze swoją przemianą w ślepca po tym, jak on zniknął z jego życie, ale tam daleko, na innym kontynencie, sytuacja prezentowała się zgoła inaczej. Czuł się wyjątkowo bezpiecznie, gdyż nie musiał nikomu się tłumaczyć ze swoich nielegalnych czynów; nikt raczej nie zwracał na niego dłużej przesadnej uwagi – w końcu tak naprawdę młody Guildenstern był kolejnym, nic nieznaczącym cudzoziemcem, który przyjechał zwiedzać egzotykę. W niektórych meksykańskich miastach, zwłaszcza tych pozostających poza formalną kontrolą widzących, ślepcy niekiedy byli wręcz poważani, rządząc niepodzielnie zakątkami świata magicznego. To właśnie poza granicami Półwyspu Skandynawskiego po raz pierwszy poczuł zew wolności, nie musząc bać się prawdziwego oblicza; w mgnieniu oka całkowicie zniknął paraliżujący strach przed społecznym wykluczeniem, który niespodziewanie zmusił go do wyjazdu. Nic dziwnego, że powrót do Midgardu okazał się dla niego o wiele trudniejszy, niż początkowo zakładał – teraz był zmuszony kontrolować się niemal na każdym kroku. Nie mógł używać ani magii, ani zbyt wielu pochopnych słów, które zdradziłīby jego sytuację.
    Absolutnie. – Björn skinął lekko głową na potwierdzenie swoich słów, w dalszym ciągu jak zaczarowany wpatrując się w zapierającą dech w piersiach postać Baldura. Chwilę później ocknął się wreszcie i przeniósł spojrzenie na Amalię, uśmiechając się do niej w przyjacielski, niewymuszony sposób. – Miejmy nadzieję, że to wszystko jest tylko tymczasowe – podsumował krótko ich dzisiejszą rozmowę na temat ostatnich, nieszczęsnych wydarzeń mających miejsce w świecie galdrów, po czym westchnął cicho pod nosem. Niespodziewane spotkanie w ogrodach Baldura przerodziło się w wyjątkowo przyjemną konwersację, która na moment oderwała go od rzeczywistości, w związku z czym Björn stosunkowo późno zdał sobie sprawę z upływającego czasu. Pośpiesznie zerknął na zegarek na lewej ręce, co uświadomiło mu, że powinien już wracać do pracowni. – Ja też się cieszę. Dobrze było cię zobaczyć, Amalia – przyznał zgodnie z prawdą, po czym porozumiewawczo spojrzał w stronę wyjścia z parku. – Czas mnie powoli goni, a obowiązki wzywają. Liczę, że zobaczymy się kiedyś gdzieś na mieście. Trzymaj się! – Kiedy pożegnał się ze Stjernen, odpalił na odchodne jeszcze jednego papierosa, a następnie sprężystym krokiem ruszył w kierunku dzielnicy Ragnhildy Potężnej.

    Björn i Amalia z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.