:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Podróże :: Archiwum: podróże
Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty)
2 posters
Ivar Soelberg
Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Wto 14 Mar - 22:38
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Wśród niezliczonych twarzy jej uśmiech lśnił najpiękniejszym blaskiem – pociągał go i przywodził o dreszcz, co ciałem wstrząsa, lecz bynajmniej nie z choroby, czy wstrętu, a od skrytego pragnienia, jakie w duszy skromnie pląsa. Tak płynnym krokiem, bez choćby cienia niepewności sunęli przez tłum innych gości w zabawie oddani całkowicie, ot roztańczeni, wszak karnawałowa fiesta, trwała w najlepsze. W złotych pałacach, gdzie echo przeszłości czule szepcze do ucha o potędze dawnej Wenecji muzyka ożywia spragnione dusze, chcące wyzbyć się dawki moralności uciekając od sztywnych ram konwenansów zatapiając się w morzu nieodgadnionym w setkach, jeśli nie tysiącach twarzach roześmianych, o podobnie błyszczących oczach wyzierających arogancko i butnie zza zasłony maski, co zdobi, bądź jedynie osłania tożsamość noszącego. Tak i oni w jednym z cudnych pałaców ulokowanych przy kanale Grande, będącym trzonem miasta, od którego rozpościerają się gałęzie i gałązki, nitki i żyłki pomniejszych kanałów i kanalików przecinających miasto wzniesione „na palach”. Tak niesamowite to uczucie czuć oddech historii na swym rozgrzanym w zabawie karku, a jednocześnie okiem realisty spoglądając spoza mgiełki alkoholu i euforii na kruszejący od wewnątrz owoc minionych czasów, jak ten gnije i rozpada się na kawałeczki pozwalając, by co wydarte morzu, wnet powróciło doń, jakby zachwyt piękna, które wzbudza Wenecja, był nierozłączną częścią melancholii, jaka spływa w momencie, gdy przez umysł przemknie myśl o nieuchronnym końcu.
Tak Oni, jednak cieszący się chwilą pozwalali, by złoty blask kandelabrów oświetlał ich, by księżyca srebrzysty sierp zaglądał przez bogato zdobione wielkie okiennice. A wirujące w tańcu pary przyprawiały o zawrót głowy, aby muzyka tak momentami wzniosła zmieniała się, jakby złączona niewidzialną dla ludzkiego oka nicią z gośćmi dostosowywała się do ich pragnień i zachcianek, to zwalniając, to z kolei miarowo, a bywało i szaleńczo przyspieszając. W powietrzu dominował zapach kwiecia, lecz przebijała się również woń alkoholu i ciężkich perfum osiadających na nocnych kreacjach, jak niechciany pasażer na gapę. Wpatrzony w swą partnerkę świata poza nią nie widział, tak obiecując sobie przed wyjazdem, że ofiaruje jej całego siebie, bez choćby zawahania się dotrzymywał z przyjemnością złożonej w cichości ducha przysięgi. Te dni, były tylko dla niej, to co potem i przed się nie liczyło, tak chociaż z trudnościami wypływającymi z podejścia do życia zawodowego i kultury pracy przemógł się tocząc z sobą wewnętrzny konflikt, jaki jednak nie trwał długo, gdyż przeczuwał, że jeśli teraz zwątpi, jeśli odpuści i pozwoli sobie na zaniedbanie, to nigdy nie przełamie tego błędnego koła, musiał i pragnął pokazać jej siebie od tej lepszej; dużo wrażliwszej strony, tym samym udowadniają, że myśl o niej w jego życiu nie jest zaledwie krótkim epizodem, ot wyłącznie kartką z pamiętnika, ale czymś znacznie większym, stąd walka o jej uwagę, by nie straciła wiary; dając szansę, jakiej nie zmarnuje, oddała mu ten magiczny czas w jej życiu – obdarzając jego osobę zaufaniem.
Pierwsze kroki, ku wieczornej zabawie stawiając niepewnie, tak jakby próbowali nowości w karcie menu ulubionej restauracji, tak z każdym krokiem nabierali pewności i przemierzali szerokie wpierw, a później, nieco węższe jedynie gardło kanału na smukłej i błyszczącej, chociaż czarnej gondoli, to ona była ich karocą, tak jednak, gdy zabawy rytm opadł znacznie, a towarzystwo poczuło uderzenie wypitego wieczorną porą alkoholu i odrobinę się przerzedziło w tym gasnącym płomieniu i oni, niby jedna z iskierek odłączyli się od całości zataczając drogę powrotną, lecz tym razem, bez użycia łodzi, a znacznie prościej w sposobie magicznym wymagającym dawki skupienia, by przenieść złączone ciała wprost do tonących w półmroku ścian apartamentu, co przygarnęły ich czule w tej miękkiej i tajemniczej ciemności. Blask rubinowej poświaty z kominka rzucał cień na dalsze kąty sypialnianego gniazdka. Oddech mężczyzny przeciął zapadłą ciszę, a jego kroki miarowo sunęły, ku drzwiom balkonowym leciutka i zwiewna, jak pajęczyna prześwitująca biel otoczyła sylwetkę oficera, pod nagłym podmuchem wiatru, a pomimo zimowej pory bryza przyniosła ulgę. Nie trwał jednak zbyt długo na progu czując, nawet w tym zdradliwym powiewie nutkę lodowatego zimna na ciele rozgrzanym po godzinach spędzonych na parkiecie, nazbyt odpowiedzialny przymknął okna balkonowe, lecz nie cofnął się od nich, delektując się widokiem, jakiego doświadczał patrząc w głąb pokoju.
– Mam wrażenie, że z godziny na godzinę stajesz się piękniejsza, a wszak wina ledwie musnąłem. – Uśmiech odsłonił rząd perłowo-białych zębów kontrastujących na tle ciemnego garnituru otoczony nikłą poświatą księżyca gubił naturalną ostrość w rysach twarzy, te zlewały się w półmroku, jedynie oczy i zęby lśniły. Nie ruszał się z miejsca, jakby prowokował, by do niego podeszła, aby ta magiczna gra świateł wyłoniła z niej wszystko to, czego jeszcze nie dostrzegał.
Tak Oni, jednak cieszący się chwilą pozwalali, by złoty blask kandelabrów oświetlał ich, by księżyca srebrzysty sierp zaglądał przez bogato zdobione wielkie okiennice. A wirujące w tańcu pary przyprawiały o zawrót głowy, aby muzyka tak momentami wzniosła zmieniała się, jakby złączona niewidzialną dla ludzkiego oka nicią z gośćmi dostosowywała się do ich pragnień i zachcianek, to zwalniając, to z kolei miarowo, a bywało i szaleńczo przyspieszając. W powietrzu dominował zapach kwiecia, lecz przebijała się również woń alkoholu i ciężkich perfum osiadających na nocnych kreacjach, jak niechciany pasażer na gapę. Wpatrzony w swą partnerkę świata poza nią nie widział, tak obiecując sobie przed wyjazdem, że ofiaruje jej całego siebie, bez choćby zawahania się dotrzymywał z przyjemnością złożonej w cichości ducha przysięgi. Te dni, były tylko dla niej, to co potem i przed się nie liczyło, tak chociaż z trudnościami wypływającymi z podejścia do życia zawodowego i kultury pracy przemógł się tocząc z sobą wewnętrzny konflikt, jaki jednak nie trwał długo, gdyż przeczuwał, że jeśli teraz zwątpi, jeśli odpuści i pozwoli sobie na zaniedbanie, to nigdy nie przełamie tego błędnego koła, musiał i pragnął pokazać jej siebie od tej lepszej; dużo wrażliwszej strony, tym samym udowadniają, że myśl o niej w jego życiu nie jest zaledwie krótkim epizodem, ot wyłącznie kartką z pamiętnika, ale czymś znacznie większym, stąd walka o jej uwagę, by nie straciła wiary; dając szansę, jakiej nie zmarnuje, oddała mu ten magiczny czas w jej życiu – obdarzając jego osobę zaufaniem.
Pierwsze kroki, ku wieczornej zabawie stawiając niepewnie, tak jakby próbowali nowości w karcie menu ulubionej restauracji, tak z każdym krokiem nabierali pewności i przemierzali szerokie wpierw, a później, nieco węższe jedynie gardło kanału na smukłej i błyszczącej, chociaż czarnej gondoli, to ona była ich karocą, tak jednak, gdy zabawy rytm opadł znacznie, a towarzystwo poczuło uderzenie wypitego wieczorną porą alkoholu i odrobinę się przerzedziło w tym gasnącym płomieniu i oni, niby jedna z iskierek odłączyli się od całości zataczając drogę powrotną, lecz tym razem, bez użycia łodzi, a znacznie prościej w sposobie magicznym wymagającym dawki skupienia, by przenieść złączone ciała wprost do tonących w półmroku ścian apartamentu, co przygarnęły ich czule w tej miękkiej i tajemniczej ciemności. Blask rubinowej poświaty z kominka rzucał cień na dalsze kąty sypialnianego gniazdka. Oddech mężczyzny przeciął zapadłą ciszę, a jego kroki miarowo sunęły, ku drzwiom balkonowym leciutka i zwiewna, jak pajęczyna prześwitująca biel otoczyła sylwetkę oficera, pod nagłym podmuchem wiatru, a pomimo zimowej pory bryza przyniosła ulgę. Nie trwał jednak zbyt długo na progu czując, nawet w tym zdradliwym powiewie nutkę lodowatego zimna na ciele rozgrzanym po godzinach spędzonych na parkiecie, nazbyt odpowiedzialny przymknął okna balkonowe, lecz nie cofnął się od nich, delektując się widokiem, jakiego doświadczał patrząc w głąb pokoju.
– Mam wrażenie, że z godziny na godzinę stajesz się piękniejsza, a wszak wina ledwie musnąłem. – Uśmiech odsłonił rząd perłowo-białych zębów kontrastujących na tle ciemnego garnituru otoczony nikłą poświatą księżyca gubił naturalną ostrość w rysach twarzy, te zlewały się w półmroku, jedynie oczy i zęby lśniły. Nie ruszał się z miejsca, jakby prowokował, by do niego podeszła, aby ta magiczna gra świateł wyłoniła z niej wszystko to, czego jeszcze nie dostrzegał.
Isabella de' Medici
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Wto 9 Maj - 1:53
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Nieczęsto pozwalała sobie na takie ekscesy, by z poważnymi zamiarami kontynuować kilkutygodniową relację (co by nie użyć określenia "romans"), a co dopiero w szaleńczym tempie ją rozwijać o kolejne doznania, tym razem związane z przyjemnościami w czystej formie — podróż do Włoch była jej tym przyjemniejsza, że udała się w nią z własnej woli. Wpływy babki sięgały daleko i z pewnością dowie się o jej wizycie, ale potrzebowała wytchnienia od trudu codzienności. Pomijając opiekę nad matką, którą obecnie w pełni przejęła opiekunka, to wciąż jej myśli zajmowała przepowiednia dotycząca sprawcy morderstw i zaginięć w Midgardzie. Natłok pracy również nie pozwalał złapać oddechu, a jej urodziny były idealnym pretekstem do odskoczni, choć sama by się nie odważyła, gdyby nie skrupulatne przygotowania Soelberga. Zadbał o każdy szczegół, aż momentami było jej niezręcznie, że nie zadała sobie trudu, by zorganizować choć jedną z atrakcji, nawet jeśli w jego napiętym terminarzu znalazłaby się wolna godzina.
Ostatnie tygodnie były na tyle intensywne, że zdążyli poznać się z wielu stron, które zwykle zostawiane są na późniejszy etap znajomości. Widziała wiele cech, które nie do końca jej odpowiadały, ale zdawała sobie sprawę, że w odwrotną stronę może wyglądać to podobnie. Oboje uparci nie zawsze potrafili znaleźć nić porozumienia, plącząc się i gubiąc. Jak na razie z każdej opresji wychodzili cało i żaden konflikt nie był w stanie na długo ich poróżnić, choć jego ostry język w połączeniu z włoskim temperamentem tworzył mieszankę wybuchową.
Teraz znowu mogła dostrzec inną stronę mężczyzny, jakby na każdą okazję miał inną twarz. Niektóre z nich były urzekające, inne mniej, ale do tej pory nie zdołał skutecznie jej zniechęcić. Szczególnie kiedy starał się, by każdy moment ich małych wakacji był idealny. Wenecja sama w sobie przyprawiała ją o zawrót głowy, magia tego miejsca przyciągała ją i biła jednym rytmem z tętniącym nocnym życiem karnawału. W tłumie par byli prawdziwie anonimowi i przez moment mogli się poczuć jak niedorzecznie zakochani nastolatkowie, przemykając korytarzami pałacu, przytulając się na jednym z balkonów i rozkoszując widokiem nocnego krajobrazu rozświetlonego latarniami i lampami przepływających po głównych kanałach gondoli. Niczego jej dziś nie brakowało, bo mogła się skupić na swoich potrzebach i pragnieniach, od lat zaniedbywanych nawet przez nią. Począwszy od wykwintnego jedzenia, po ekskluzywny alkohol, kończąc na szampańskiej zabawie i tańcach w towarzystwie swojego mężczyzny — czego chcieć więcej? Nigdy nie była zachłanna, bo życie nauczyło ją, że dobrobyt może tak szybko przyjść, jak i odejść. Budowała relacje w strachu, że każdy prędzej czy później ją opuści, ale teraz w jego ramionach czuła się nad wyraz pewnie. Wszelkie wątpliwości uleciały pod wpływem emocji, alkoholu lub dobrej zabawy, a może to właśnie Ivar wzmagał w niej to poczucie bezpieczeństwa, przy którym chciała trwać?
Zmęczenie powoli dawało się we znaki, co Wysłannik prawidłowo odczytał i w porę zareagował, dzięki czemu dyskretnie oddalili się od grupy świętujących. Z ulgą i zadowoleniem wróciła do apartamentu, w pierwszym odruchu zrzucając ze stóp szpilki, które po kilku godzinach na parkiecie stały się wyjątkowo uciążliwe.
- Naprawdę? Może czegoś ci dosypali? Takie omamy zwykle źle się kończą - rzuciła współczującym tonem, jakby szczerze martwiła się o jego zdrowie. Sama wypiła odrobinę więcej wina niźli naparstek, więc humor jej dopisywał, a zadziorność w żadnym stopniu nie osłabła. Przyjrzała mu się uważniej, a potem powoli, ostrożnie stawiając kroki, podeszła do niego i przyłożyła wierzch dłoni do jego czoła, by zbadać, czy przypadkiem nie miał gorączki.
- Masz szczęście, że wróciłeś ze mną… ktoś jeszcze gotów był cię wykorzystać - troskliwe spojrzenie zwieńczyła subtelnym pogłaskaniem męskiego policzka, sunąc od czoła w kontynuacji od poprzedniego zabiegu. Ta "anielska" aura i cały charakter ich wypadu, w połączeniu z eleganckim ubiorem, działały na nią ze zdwojoną siłą, choć nie chciała tego tak bezpośrednio okazywać.
Ostatnie tygodnie były na tyle intensywne, że zdążyli poznać się z wielu stron, które zwykle zostawiane są na późniejszy etap znajomości. Widziała wiele cech, które nie do końca jej odpowiadały, ale zdawała sobie sprawę, że w odwrotną stronę może wyglądać to podobnie. Oboje uparci nie zawsze potrafili znaleźć nić porozumienia, plącząc się i gubiąc. Jak na razie z każdej opresji wychodzili cało i żaden konflikt nie był w stanie na długo ich poróżnić, choć jego ostry język w połączeniu z włoskim temperamentem tworzył mieszankę wybuchową.
Teraz znowu mogła dostrzec inną stronę mężczyzny, jakby na każdą okazję miał inną twarz. Niektóre z nich były urzekające, inne mniej, ale do tej pory nie zdołał skutecznie jej zniechęcić. Szczególnie kiedy starał się, by każdy moment ich małych wakacji był idealny. Wenecja sama w sobie przyprawiała ją o zawrót głowy, magia tego miejsca przyciągała ją i biła jednym rytmem z tętniącym nocnym życiem karnawału. W tłumie par byli prawdziwie anonimowi i przez moment mogli się poczuć jak niedorzecznie zakochani nastolatkowie, przemykając korytarzami pałacu, przytulając się na jednym z balkonów i rozkoszując widokiem nocnego krajobrazu rozświetlonego latarniami i lampami przepływających po głównych kanałach gondoli. Niczego jej dziś nie brakowało, bo mogła się skupić na swoich potrzebach i pragnieniach, od lat zaniedbywanych nawet przez nią. Począwszy od wykwintnego jedzenia, po ekskluzywny alkohol, kończąc na szampańskiej zabawie i tańcach w towarzystwie swojego mężczyzny — czego chcieć więcej? Nigdy nie była zachłanna, bo życie nauczyło ją, że dobrobyt może tak szybko przyjść, jak i odejść. Budowała relacje w strachu, że każdy prędzej czy później ją opuści, ale teraz w jego ramionach czuła się nad wyraz pewnie. Wszelkie wątpliwości uleciały pod wpływem emocji, alkoholu lub dobrej zabawy, a może to właśnie Ivar wzmagał w niej to poczucie bezpieczeństwa, przy którym chciała trwać?
Zmęczenie powoli dawało się we znaki, co Wysłannik prawidłowo odczytał i w porę zareagował, dzięki czemu dyskretnie oddalili się od grupy świętujących. Z ulgą i zadowoleniem wróciła do apartamentu, w pierwszym odruchu zrzucając ze stóp szpilki, które po kilku godzinach na parkiecie stały się wyjątkowo uciążliwe.
- Naprawdę? Może czegoś ci dosypali? Takie omamy zwykle źle się kończą - rzuciła współczującym tonem, jakby szczerze martwiła się o jego zdrowie. Sama wypiła odrobinę więcej wina niźli naparstek, więc humor jej dopisywał, a zadziorność w żadnym stopniu nie osłabła. Przyjrzała mu się uważniej, a potem powoli, ostrożnie stawiając kroki, podeszła do niego i przyłożyła wierzch dłoni do jego czoła, by zbadać, czy przypadkiem nie miał gorączki.
- Masz szczęście, że wróciłeś ze mną… ktoś jeszcze gotów był cię wykorzystać - troskliwe spojrzenie zwieńczyła subtelnym pogłaskaniem męskiego policzka, sunąc od czoła w kontynuacji od poprzedniego zabiegu. Ta "anielska" aura i cały charakter ich wypadu, w połączeniu z eleganckim ubiorem, działały na nią ze zdwojoną siłą, choć nie chciała tego tak bezpośrednio okazywać.
Ivar Soelberg
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Nie 14 Maj - 20:54
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Iście szelmowski uśmiech odcisnął swe piętno na licu mężczyzny, który to spod przymkniętych oczu spoglądał zalotnie na swą wybrankę. Podziwiał ją pod wieloma względami; delektował się jej pięknem, gdy tylko mógł zachwycając się, niejednokrotnie w najróżniejszych momentach, wówczas to kurtyna milczenia spowijała jego z natury skromną erudycję, a żelazne spojrzenie wpatrywało się w kobietę przed nim, jakby na zapas próbując zapamiętać, każdy szczegół chwili. To zaprawdę mało powiedziane, iż był nią oczarowany, ale tak w istocie było i chociaż zdradzała szereg wad, a jej temperament wołał o pomstę do Helheimu, to jej towarzystwo było mu nad wyraz miłe, tym samym czuł przy niej swobodę, jakiej nie odczuwał od lat tak wielu, przy nikim obcym zaskakiwało go to, gdyż z natury był człowiekiem czujnym, a także skrytym, co wewnętrzne odczucia zachowa wyłącznie dla siebie, miast się nimi przed kimkolwiek dzielić. Ona – Isabella sprawiała, że czuł całą gamę emocji: od złości, po radości, przez szczęście, po zazdrość, tak niewiele nut pozostawało nietkniętych, a jednak przeczuwał, że i te z biegiem czasu dosięgnie umiejętnie. Paradoksem tym jak się zachowywał wobec niej i przy niej – zaskoczony wielce był. Ale przyrzekł sobie miesiące temu otwartość na ludzi i starań dotrzyma, by nie stracić tego, co z nią osiągnął, bo wiedział, ot czuł to w kościach, że drugiej takiej jak ona nie spotka. Lubił pracować pod presją, jednakże na froncie miłosnych zmagań, nieraz gubił się i tracił kontrolę, a emocje biorąc nad rozsądkiem górę prowadziły go w kabały, z jakich później ciężko wychodził, trudząc się w tym labiryncie wyborów właściwą drogę do wyjścia tracił z oczu nieraz. To go nie zniechęcało, wciąż uparcie parł przed siebie popychany siłą, przy której jego ambicja w pracy, mogła się schować.
Uśmiech wyryty na twarzy złagodniał w swym wyrazie, gdy chłodna dłoń dotknęła rozgrzanego czoła. Jej zapach tak dobitnie zaznaczył się dzisiejszego wieczoru w jego nozdrzach, że teraz, kiedy stali tak blisko siebie, niemal z błogą radością go ponownie powitał.
– Zdecydowanie to nie omamy… – zapewnił, a ruchem dłoni sięgnął jej policzka muskając skóry opuszkami palców, czyn ów był wykonany zapobiegliwie, aby upewnić się, że Isabella faktycznie stoi tu przed nim, a on nie zwariował wystawiany na fantazje swego umysłu.
– Jesteś zniewalająco piękna – i chociaż się powtarzał, to ta monotematyczność nie przeszkadzała mu. Zrobił krok do tyłu, by srebrna poświata oświetliła wybrankę, a szare oczy oficera rozbłysły triumfalnie. Gestem dłoni poprosił, aby ta podeszła jeszcze bliżej, a kiedy to uczyniła, nachylił się nad nią. – Chciałbym zedrzeć tę suknię i oglądać twe nagie ciało, lecz obawiam się, że gdybym choćby naruszył materiał tej sukni, to marny koniec, by mnie spotkał – w głosie grzmiała zawadiacka nuta prowokacji, a także prawdziwie teatralna tonacja głosu, gdy jednak stopniowo cofał się, musnął rozchylonymi z lekka ustami policzek partnerki. I zatopił bezwiednie w niej swe spojrzenie. Miał ochotę poruszyć tak wiele tematów, tyle rzeczy istotnych przemykało przez umysł, a jednak zapatrzony w jej oblicze stracił wątek, oczarowany widocznie jej urokiem.
Czy tak oto stracił głowę: zimnokrwisty, zuchwały i arogancki oficer?
Uśmiech wyryty na twarzy złagodniał w swym wyrazie, gdy chłodna dłoń dotknęła rozgrzanego czoła. Jej zapach tak dobitnie zaznaczył się dzisiejszego wieczoru w jego nozdrzach, że teraz, kiedy stali tak blisko siebie, niemal z błogą radością go ponownie powitał.
– Zdecydowanie to nie omamy… – zapewnił, a ruchem dłoni sięgnął jej policzka muskając skóry opuszkami palców, czyn ów był wykonany zapobiegliwie, aby upewnić się, że Isabella faktycznie stoi tu przed nim, a on nie zwariował wystawiany na fantazje swego umysłu.
– Jesteś zniewalająco piękna – i chociaż się powtarzał, to ta monotematyczność nie przeszkadzała mu. Zrobił krok do tyłu, by srebrna poświata oświetliła wybrankę, a szare oczy oficera rozbłysły triumfalnie. Gestem dłoni poprosił, aby ta podeszła jeszcze bliżej, a kiedy to uczyniła, nachylił się nad nią. – Chciałbym zedrzeć tę suknię i oglądać twe nagie ciało, lecz obawiam się, że gdybym choćby naruszył materiał tej sukni, to marny koniec, by mnie spotkał – w głosie grzmiała zawadiacka nuta prowokacji, a także prawdziwie teatralna tonacja głosu, gdy jednak stopniowo cofał się, musnął rozchylonymi z lekka ustami policzek partnerki. I zatopił bezwiednie w niej swe spojrzenie. Miał ochotę poruszyć tak wiele tematów, tyle rzeczy istotnych przemykało przez umysł, a jednak zapatrzony w jej oblicze stracił wątek, oczarowany widocznie jej urokiem.
Czy tak oto stracił głowę: zimnokrwisty, zuchwały i arogancki oficer?
Isabella de' Medici
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Czw 8 Cze - 22:19
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Uśmiechała się delikatnie, widząc jego spojrzenie. Miało w sobie coś magnetycznego, a zarazem pociągającego. Na szczęście nie próbował zgrywać twardziela, co otwiera skorupkę dopiero w zaciszu czterech ścian prywantego pokoju, ale odkąd wyjechali obdarowywał ją tym intensywnym wzrokiem, nawet kiedy wokół było wiele pięknych kobiet i na nich również mógłby zawiesić oko. Zachowywał się jakby nikt inny nie istniał, a ona odwzajemniała tę afekcję i podążała za nim, trzymała się blisko niego i nazbyt często szukała jego spojrzenia, żeby posłać mu radosny uśmiech.
W pokoju odzyskali prywatność i choć do tej pory doskonale się bawiła, to czekała, aż w końcu zostaną sami.
- A co, jeśli to ja zachcę cię wykorzystać? - pytanie, choć retoryczne, opuściło jej usta z towarzyszącym przekręceniem w bok głowy, jakby sama się tym zmartwiła. Nawiązywała do swojej poprzedniej wypowiedzi, bo nie wątpiła, że wśród tutejszych kobiet, a pewnie i części mężczyzn, jego uroda przyciągała i wabiła do śmielszych posunięć. Nie tak łatwo było uśpić czujność oficera, ale miała wrażenie, że przy jej boku jest inny, bardziej rozkojarzony. Może ona zaburzała jego postrzeganie świata, a może był inny powód, którego nie znała? Mężczyzna nie należał do najbardziej otwartych i rzadko się zwierzał, chociaż akurat ona była osobą godną zaufania i nigdy nie zdradziłaby powierzonego sekretu. Z drugiej strony potrafiła go zrozumieć, bo sama też należała do skrytych. Wbrew pozorom pod wieloma względami byli podobni, dlatego czasami ciężko im było się dogadać. Potrzebowali czasu, żeby się dotrzeć, żeby przyzwyczaić się do nowej rutyny, bo przecież oboje byli już dorosłymi ludźmi ze swoimi przyzwyczajeniami, które niechętnie zmieniali. Dostosowanie się do kogoś wymaga chęci i dozy poświęcenia, a czasami nawet wtedy niełatwo się na to zdobyć. Ivar potrafił wyprowadzić ją z równowagi jednym zdaniem, a jego zachowanie wielokrotnie dało jej do myślenia, że w gruncie rzeczy nie potrafi postępować z kobietami, wypowiadając niefortunne, obraźliwe stwierdzenia. Ona znowu, jako kobieta dumna bardzo trudno przełykała zniewagę, dlatego niejednokrotnie dawała mu do zrozumienia, co jej się nie podoba. Na razie uczył się na błędach, co dobrze wróży relacji, ale z natury pozostawała sceptyczna, dopóki faktycznie się nie przekona.
- Jesteś pewien? Czasami omamy wydają się nad wyraz prawdziwe - przechyliła głowę, poddając się subtelnemu dotykowi na policzku. Uwielbiała go, kiedy był szarmancki, a swoją szorstkość chował do kieszeni. Chciała, żeby zawsze w stosunku do niej był taki miękki, bez filtrów i zbędnych nieporozumień, bo dość ich się wkradało przez ostatnie tygodnie. Oboje coraz bardziej pogrążali się w tej relacji, mając nadzieję, że znaleźli to, czego wszyscy szukają przez całe życie.
- A ty przystojny. Widziałam, jak inne kobiety na ciebie patrzyły - mruknęła z przekąsem - nutą zazdrości, która szybko ulatniała się pod wpływem jego ciepłego spojrzenia. Wiedziała, że nie patrzy na nikogo poza nią, ufała mu.
Uśmiechnęła się, kiedy rozpoczął ten mały spektakl z cofaniem, a kiedy znów stanęła blisko, przełożyła włosy na jedną stronę, z drugiej odsłaniając szyję.
- Po co rwać, kiedy można zsunąć? - wymruczała mu tuż przy uchu, muskając ustami jego płatek. Faktycznie nie byłaby zadowolona, gdyby skończyła jako szmata, byłoby to zwykłe marnotrawstwo, a tego nie znosiła.
Stał wpatrzony w jej twarz, aż naprawdę zaczęła przypuszczać, że może mieć omamy albo ktoś naprawdę mu czegoś dosypał, przez co jego reakcje są teraz spowolnione. Żeby to sprawdzić, przysunęła się bliżej i wyciągnęła głowę, by odszukać jego usta. Delikatny pocałunek miał zbadać jego reakcje i jeśli nie stał nieruchomo, tylko odpowiedział na niego, to pozwoliła sobie pogłębić go, wprawiając w ruch język.
W pokoju odzyskali prywatność i choć do tej pory doskonale się bawiła, to czekała, aż w końcu zostaną sami.
- A co, jeśli to ja zachcę cię wykorzystać? - pytanie, choć retoryczne, opuściło jej usta z towarzyszącym przekręceniem w bok głowy, jakby sama się tym zmartwiła. Nawiązywała do swojej poprzedniej wypowiedzi, bo nie wątpiła, że wśród tutejszych kobiet, a pewnie i części mężczyzn, jego uroda przyciągała i wabiła do śmielszych posunięć. Nie tak łatwo było uśpić czujność oficera, ale miała wrażenie, że przy jej boku jest inny, bardziej rozkojarzony. Może ona zaburzała jego postrzeganie świata, a może był inny powód, którego nie znała? Mężczyzna nie należał do najbardziej otwartych i rzadko się zwierzał, chociaż akurat ona była osobą godną zaufania i nigdy nie zdradziłaby powierzonego sekretu. Z drugiej strony potrafiła go zrozumieć, bo sama też należała do skrytych. Wbrew pozorom pod wieloma względami byli podobni, dlatego czasami ciężko im było się dogadać. Potrzebowali czasu, żeby się dotrzeć, żeby przyzwyczaić się do nowej rutyny, bo przecież oboje byli już dorosłymi ludźmi ze swoimi przyzwyczajeniami, które niechętnie zmieniali. Dostosowanie się do kogoś wymaga chęci i dozy poświęcenia, a czasami nawet wtedy niełatwo się na to zdobyć. Ivar potrafił wyprowadzić ją z równowagi jednym zdaniem, a jego zachowanie wielokrotnie dało jej do myślenia, że w gruncie rzeczy nie potrafi postępować z kobietami, wypowiadając niefortunne, obraźliwe stwierdzenia. Ona znowu, jako kobieta dumna bardzo trudno przełykała zniewagę, dlatego niejednokrotnie dawała mu do zrozumienia, co jej się nie podoba. Na razie uczył się na błędach, co dobrze wróży relacji, ale z natury pozostawała sceptyczna, dopóki faktycznie się nie przekona.
- Jesteś pewien? Czasami omamy wydają się nad wyraz prawdziwe - przechyliła głowę, poddając się subtelnemu dotykowi na policzku. Uwielbiała go, kiedy był szarmancki, a swoją szorstkość chował do kieszeni. Chciała, żeby zawsze w stosunku do niej był taki miękki, bez filtrów i zbędnych nieporozumień, bo dość ich się wkradało przez ostatnie tygodnie. Oboje coraz bardziej pogrążali się w tej relacji, mając nadzieję, że znaleźli to, czego wszyscy szukają przez całe życie.
- A ty przystojny. Widziałam, jak inne kobiety na ciebie patrzyły - mruknęła z przekąsem - nutą zazdrości, która szybko ulatniała się pod wpływem jego ciepłego spojrzenia. Wiedziała, że nie patrzy na nikogo poza nią, ufała mu.
Uśmiechnęła się, kiedy rozpoczął ten mały spektakl z cofaniem, a kiedy znów stanęła blisko, przełożyła włosy na jedną stronę, z drugiej odsłaniając szyję.
- Po co rwać, kiedy można zsunąć? - wymruczała mu tuż przy uchu, muskając ustami jego płatek. Faktycznie nie byłaby zadowolona, gdyby skończyła jako szmata, byłoby to zwykłe marnotrawstwo, a tego nie znosiła.
Stał wpatrzony w jej twarz, aż naprawdę zaczęła przypuszczać, że może mieć omamy albo ktoś naprawdę mu czegoś dosypał, przez co jego reakcje są teraz spowolnione. Żeby to sprawdzić, przysunęła się bliżej i wyciągnęła głowę, by odszukać jego usta. Delikatny pocałunek miał zbadać jego reakcje i jeśli nie stał nieruchomo, tylko odpowiedział na niego, to pozwoliła sobie pogłębić go, wprawiając w ruch język.
Ivar Soelberg
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Nie 11 Cze - 0:27
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Doświadczając jej radości tak krystalicznie czystej w swym wyrazie, jego serce wpadało w kleszcze wzruszenia, które mimowolnie wypływało na twarz Wysłannika w postaci delikatnego uśmiechu, uwielbiał oglądać ją w takim stanie trudno to opisać, lecz w tych momentach górowała na piedestale ważności, gdzie problemy szarej codzienności, zagadki kryminalne i wszelkie wyzwania związane z pracą nawet nie dosięgały jej osoby swymi mackami. Ten uśmiech, był wart każdej sekundy skrupulatnego planowania wyjazdu urodzinowego, nigdy też w żadnej minionej relacji nie zrobił tak wiele, jak dla niej. To jasno pokazywało, jak cenna dla niego była.
– Obawiam się, że wówczas nie będę stawiał oporów. – Zapatrzony w grę ust wymawiających łechtające ego słowa, dryfujące na tafli zadziornego uśmiechu jego wzrok, uwiązany był z jej osobą. To prawda, że od samego początku wyjazdu nie odrywał praktycznie od niej spojrzenia, jakby podziwiał Wenecję, przez pryzmat jej zachwytów malujących się na twarzy. Był to widok zdecydowanie satysfakcjonujący.
– Mhm... – westchnął z lekkością, mrużąc nieznacznie oczy, tak jakby chciał na chwilę zatrzymać, ów moment, by móc go odtworzyć w przyszłości. Jej lekka woń niezwykle przyjemnych perfum drażniła nozdrza zakradając się wraz z ruchami ciała i muśnięciami podsycającego żar nocnego wietrzyku znad wody, co okala romantyczne miasto. Przeszył go dreszcz, kiedy muskając ustami płatek ucha zdradzała swe myśli. Pragnął tego, pragnął jej. Tak bardzo, jak żadnej innej kobiety do tej pory w swym życiu. Rozbudzali ten apetyt od tak dawna, a gdy iskierka uczucia wkradła się na dobre między ich rozżarzone do czerwoności serca, tak tym trudniej oficerowi było przechodzić obojętnie obok jej sugestywnej mowy ciała, tej naturalnej, a niesamowicie podniecającej otoczki, którą była spowita. Jakby w każdej chwili, w każdym momencie potrafiła wzbudzić w nim to pragnienie bycia ubóstwianą. Wcale nie musiała stroić się w piękne suknie i spędzać przy lustrze godzin, aby swym wdziękiem go zniewolić. Była w jego oczach równie piękna o każdej porze dnia i nocy; w chorobie i szczęściu, złości i gniewie – w każdej z tych sytuacji, miała w sobie to „coś”.
Odwzajemnił pocałunek, z początku lekko zaszokowany, jakby nie dając wiary, aby w kolejnych sekundach dawać jej coraz więcej siebie stając się namiętny i wygłodniały. Był spragniony jej ciała, przez co łapał każde westchnięcie, które wydobyło się spomiędzy jej ust.
– Obawiam się, że wówczas nie będę stawiał oporów. – Zapatrzony w grę ust wymawiających łechtające ego słowa, dryfujące na tafli zadziornego uśmiechu jego wzrok, uwiązany był z jej osobą. To prawda, że od samego początku wyjazdu nie odrywał praktycznie od niej spojrzenia, jakby podziwiał Wenecję, przez pryzmat jej zachwytów malujących się na twarzy. Był to widok zdecydowanie satysfakcjonujący.
– Mhm... – westchnął z lekkością, mrużąc nieznacznie oczy, tak jakby chciał na chwilę zatrzymać, ów moment, by móc go odtworzyć w przyszłości. Jej lekka woń niezwykle przyjemnych perfum drażniła nozdrza zakradając się wraz z ruchami ciała i muśnięciami podsycającego żar nocnego wietrzyku znad wody, co okala romantyczne miasto. Przeszył go dreszcz, kiedy muskając ustami płatek ucha zdradzała swe myśli. Pragnął tego, pragnął jej. Tak bardzo, jak żadnej innej kobiety do tej pory w swym życiu. Rozbudzali ten apetyt od tak dawna, a gdy iskierka uczucia wkradła się na dobre między ich rozżarzone do czerwoności serca, tak tym trudniej oficerowi było przechodzić obojętnie obok jej sugestywnej mowy ciała, tej naturalnej, a niesamowicie podniecającej otoczki, którą była spowita. Jakby w każdej chwili, w każdym momencie potrafiła wzbudzić w nim to pragnienie bycia ubóstwianą. Wcale nie musiała stroić się w piękne suknie i spędzać przy lustrze godzin, aby swym wdziękiem go zniewolić. Była w jego oczach równie piękna o każdej porze dnia i nocy; w chorobie i szczęściu, złości i gniewie – w każdej z tych sytuacji, miała w sobie to „coś”.
Odwzajemnił pocałunek, z początku lekko zaszokowany, jakby nie dając wiary, aby w kolejnych sekundach dawać jej coraz więcej siebie stając się namiętny i wygłodniały. Był spragniony jej ciała, przez co łapał każde westchnięcie, które wydobyło się spomiędzy jej ust.
Isabella de' Medici
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Czw 15 Cze - 0:52
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Nie mogła wyjść z podziwu dla jego zapału i zaangażowania, tym bardziej że wcale nie oczekiwała od niego wielkich gestów albo niespodzianek na każdym kroku. Owszem, było jej miło i cieszyła się, doświadczając atrakcji, którą skrupulatnie zaplanował. Nie miała pojęcia, czy poprzednie partnerki traktował tak samo, ale z początku miała o nim niezbyt dobre mniemanie, szczególnie biorąc pod uwagę okoliczności poznania i fakt, że przez kilka miesięcy udawali, że prywatnie się nie znają. Miała o nim opinię sztywniaka poświęconego pracy, aroganckiego dupka, który bardziej dba o własny wygląd niż zwyczajną ludzką uprzejmość. Nie miała pojęcia, kiedy nadeszła przemiana, musiała zajść szybciej niż odbyta przez nich rozmowa na balkonie, a gdyby nie odpuścił ze swoim uporem, to znając jej zawziętość, nie byliby w stanie spotkać się w połowie drogi. A jednak Norny splotły ich ścieżki i okazało się, że mężczyzna ma znacznie więcej głębi, niż przypuszczała.
Już pierwsza randka i wspaniała restauracja, do której ją zabrał, pokazała, że potrafi zaskoczyć poczuciem estetyki i dbałością o szczegóły, a choć po drodze było kilka potknięć i nieporozumień, tak teraz była całkiem pewna kierunku, w którym zmierzali. Przestała się obawiać i pozwalać, żeby wątpliwości kierowały jej życiem. Jasne, może się nie udać — ona po raz pierwszy od dawna może się przed kimś otworzyć tylko po to, żeby zostać zranioną albo po raz kolejny kogoś stracić w ten czy inny sposób. Nie była w stanie tego przewidzieć, ale nie chciała do końca życia chować się w bezpiecznej bańce, która faktycznie chroniła przed cierpieniem, ale jednocześnie zapobiegała prawdziwemu szczęściu i rozwojowi. A bez tego byłaby tylko wydmuszką — kiedy sobie to uświadomiła, chciała za wszelką cenę przerwać swoje błędne myślenie. I tak się tu znaleźli.
- Ostrzegam, że potrafię być bezlitosna... i nieustępliwa - wymruczała, uśmiechając się zadziornie. Powinien mieć świadomość, na co się pisze. Zdążył posmakować jej temperamentu, ognia gotowego wybuchnąć po rozpaleniu choćby iskry — w dobrym, ale też złym znaczeniu. Przy innych osobach potrafiła doskonale panować nad swoimi emocjami, ale nie w jego przypadku. Potrafił pociągnąć za struny, które rozstrajały jej nerwy, więc miejmy nadzieję, że w milszych okolicznościach jego działania również będą miały bardziej intensywny efekt.
Już pierwsza randka i wspaniała restauracja, do której ją zabrał, pokazała, że potrafi zaskoczyć poczuciem estetyki i dbałością o szczegóły, a choć po drodze było kilka potknięć i nieporozumień, tak teraz była całkiem pewna kierunku, w którym zmierzali. Przestała się obawiać i pozwalać, żeby wątpliwości kierowały jej życiem. Jasne, może się nie udać — ona po raz pierwszy od dawna może się przed kimś otworzyć tylko po to, żeby zostać zranioną albo po raz kolejny kogoś stracić w ten czy inny sposób. Nie była w stanie tego przewidzieć, ale nie chciała do końca życia chować się w bezpiecznej bańce, która faktycznie chroniła przed cierpieniem, ale jednocześnie zapobiegała prawdziwemu szczęściu i rozwojowi. A bez tego byłaby tylko wydmuszką — kiedy sobie to uświadomiła, chciała za wszelką cenę przerwać swoje błędne myślenie. I tak się tu znaleźli.
- Ostrzegam, że potrafię być bezlitosna... i nieustępliwa - wymruczała, uśmiechając się zadziornie. Powinien mieć świadomość, na co się pisze. Zdążył posmakować jej temperamentu, ognia gotowego wybuchnąć po rozpaleniu choćby iskry — w dobrym, ale też złym znaczeniu. Przy innych osobach potrafiła doskonale panować nad swoimi emocjami, ale nie w jego przypadku. Potrafił pociągnąć za struny, które rozstrajały jej nerwy, więc miejmy nadzieję, że w milszych okolicznościach jego działania również będą miały bardziej intensywny efekt.
Ivar Soelberg
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Czw 15 Cze - 22:35
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Isabella de' Medici
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Sro 21 Cze - 0:54
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Ivar Soelberg
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Sro 28 Cze - 20:06
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Isabella de' Medici
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Pon 10 Lip - 0:38
Isabella de' MediciWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : zamożny
Zawód : koroner w Kruczej Straży
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : szczur
Atuty : odporny (II), awanturnik (I)
Statystyki : alchemia: 15 / magia użytkowa: 23 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 20
Ivar Soelberg
Re: Se non è amore, dimmelo tu, cos'è? (Isabella de' Medici & Ivar Soelberg, Wenecja, Włochy, 17-21 Luty) Wto 11 Lip - 21:57
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Z tematu Isabella i Ivar