:: Midgard :: Okolice :: Lasy Północne
Pola månhjortów
3 posters
Mistrz Gry
Pola månhjortów Czw 30 Cze - 22:03
Pola månhjortów
Niełatwo jest trafić na pola månhjortów – to miejsce, które znane jest zazwyczaj badaczom magicznej fauny i flory i tym, którzy przez zrządzenie losu zabłądzili w te okolice. Znajduje się w bliskim sąsiedztwie Sennego Lasu i jest terenem, gdzie można spotkać stada månhjortów, stworzenia wręcz do złudzenia podobne do jeleni szlachetnych. Z powodu kłusowników ich populacja w ostatnich latach znacząco się zmniejszyła, lecz plotki głoszą, że w dalszym ciągu nie udało im się odkryć tego wyjątkowo pięknego zakątka. Pola månhjortów to nie tylko polana, która znajduje się na samym środku – określają bowiem one cały teren, gdzie na co dzień żyją månhjorty.
W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.
● Ingrediencje zwierzęce: månhjort (II) – wydzielina błon śluzowych, krew.
Ingrediencje
W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.
● Ingrediencje zwierzęce: månhjort (II) – wydzielina błon śluzowych, krew.
Eira Bergdahl
Re: Pola månhjortów Czw 18 Lip - 11:08
Eira BergdahlWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 41 lat
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Genetyka : zwierzęcoustny
Zawód : hodowca trolli, herpetolog
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : zawodnik: łucznictwo (I), wprawny łowca (I), miłośnik zwierząt (II), mowa istot
Statystyki :
alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 35 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 35 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
[19 VII]
Wkrótce miało świtać, a szarość między koronami drzew smużyłą się pierwszymi odcieniami rubinu. Wkrótce miało świtać, a ona wciąż tkwiła na miejscu, spędziwszy tu noc. Ostatnimi czasy czyniła tak coraz częściej - zupełnie jakby chciała zapamiętać każdy szczegół oświetlony w rozmaity sposób, o różnych porach dnia i nocy. Sięgnęła po roboczy notes, w którym spisywała notatki z obserwacji oraz szkice poglądowe zwierząt. Papier był wilgotny, a skórzana oprawa pod dotykiem mieniła się drobinami skroplonej wody.
Wkrótce i kobiece cielsko pozwoliło poczuć, że musiała przysnąć - pomimo okrycia się wcześniej grubym kocem, tkankami wstrząsał dygot. Wszędzie wokół unosiła się gęsta, mleczna mgła, przez którą przedzierały się nieśmiało pierwsze rdzawe promienie. Wężoustna nie zwracała uwagi na zimno - lubiła je. Już dawno wżarło się w kości i zastąpiło szpik szronem, a następnie wtórnie sięgnąć mięśni i ścięgien, tym samym pochłaniając serce, a echem odbijając się w oczach jakoby ciosanych z lodowca.
Pakowała się powoli i w niemal całkowitej ciszy. Nie chciała płoszyć zwierząt, a zarazem miała nawyk nasłuchiwania wszystkiego, co działo się w jej otoczeniu. Praca ze zwierzętami nauczyła ją, jak nieprzewidywalna i zaskakująca potrafiła być natura. Całej sytuacji powagi dodawał fakt, że månhjorty były taksonem wysokiej troski. Ich liczebność sukcesywnie się zmniejszała, mimo iż kłusownictwo na tym obszarze także nie rosło w siłę. Wciąż stanowiło jednakże znaczącą zadrę i zagrożenie, toteż sama Bergdahl niejednokrotnie sprawdzała pobliskie tereny w poszukiwaniu pozostawionych pułapek i wnyków. Tym razem nie było inaczej, dlatego - gdy już zebrała swoje rzeczy i była gotowa do drogi. Łuk jednakże - który zawsze zabierała na podobne wyprawy - nie spoczął w sajdaku, a tkwił w dłoni. Na wszelki wypadek. I o ile początkowo spacer okazał się zupełnie bezowocny, tak po ponad kwadransie, gdy niespiesznie obłaziła polanę, gdzieś w głębi zarośli coś się poruszyło. Zamarła, oczekując ptaszyska wzbijającego się do lotu bądź spłoszonego jelenia. Gdy jednak nic podobnego nie ujrzała, wyciągnęła z kołczana strzałę i osadziła ją wyuczonym gestem na cięciwie. Ustawiła się w odpowiedniej pozycji, by zaraz unieść łuk. Jeszcze tylko wdech, podczas którego naciągnęła cięciwę i… Czekała.
Viggo Räikkönen
Re: Pola månhjortów Sro 21 Sie - 16:59
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Alkohol odbierał wspomnienia – zamazywał sprawnie wybryki i emocjonalne uniesienia, tak aby nieodkryta plama zadręczała złośliwie umysł po przebudzeniu. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz pozwolił sobie na taką swobodę, ba! Na głupotę, bo w jego przypadku, była to skrajna nieodpowiedzialność, tak balansować na granicy społecznej akceptacji. Nie szukał jej przecież nigdy wcześniej, ani nie będzie robił niczego, aby poprawić swoją sytuację, jednakże picie w jednej z najgorszych mordowni w Midgardzie, a następnie wyjście w gronie nowych „kompanów” mogło skończyć się tragedią, jeśli dodamy do tego impulsywność najemnika i jego drugą pierwotnie dziką naturę zwierzęcia, które jeno wypatruje okazji, aby zerwać się z łańcucha. Świadom tego starał się zazwyczaj kontrolować, lecz jak można wnioskować po dzisiejszym poranku – nieszczególnie mu to wyszło tym razem.
Szarość poranka zwodziła zmysły, przed oczami widniały korony drzew otulone mglistym oparem, co sennie przedzierał się przez las. Światło wschodzącego słońca niedostatecznie oświetlało jeszcze okolicę, aby można było się odnaleźć w terenie, jednak nie spieszył się z wykonywaniem śmielszych ruchów. Raczej delektując się tym przenikliwym zimnem, co biło od ziemi, na której spoczywał, wśród paproci i wysokich traw. Czuł się dziwnie, miewał kace, te moralne również, a jego organizm bywał pod działaniem wielu środków, jednakże dawno nie odczuwał takiego wewnętrznego spokoju, jak w tej chwili, i owszem obok niego, mogło leżeć z tuzin rozszarpanych ludzkich ciał, a on w tej chwili wpatrywał się w promienie słońca tańczące wśród gałęzi, co przedzierały się przez mgłę i nic sobie z tego nie robił. Niechętnie, bo niechętnie, ale jednak podniósł się do siadu, aby uspokoić wewnętrzny głos rozsądku o sielance tego poranka, być może tym samym chciał również przekonać te resztki sumienia, które pozostały, że nie każda pijacka impreza musiała kończyć się krwawo…
Zimno powoli dawało o sobie znać i kuło w tyłek, a wszechobecna wilgoć, co zebrała się podczas nocy nieznacznie, doskwierała. Wstawał powoli z ziemi i dokładnie zlustrował swoje odzienie, było przemoczone, ale ani flanelowa koszula nie zdradzała oznak bójki, czy innych nieprzyjemności, ani jeansowe spodnie poza śladami błota, tuż przy nogawkach, niczego nie podpowiadały. Dłonie miał czyste, a w gardle czuł palące pragnienie i nic poza tym… Aż dziwne, bo wyglądało na, to, że tak jak wyszedł z domu, tak stoi i niczego złego nie zrobił poza spacerkiem w nieznane, ale z drugiej strony mieszkał tyle lat już na skraju lasu, że okolicę znał, więc zakładał, że za moment rozezna się w sytuacji. Otrzepał się z trawy i wykonał kilka kroków, aż zamarł.
– Wiem, że tu jesteś – miał wrażenie, że czuje na sobie czyjś wzrok. Nie był jednak pewien, czy to wynik nocnego picia i zmysły mu płatają figla, czy faktycznie wyczuł podświadomie, coś lub kogoś. Wbrew temu, co pragnął usłyszeć nie zarejestrował spłoszonej sarny, ani jelenia, które ciekawe, mogły tak blisko zakraść się do leżącego człowieka. Oczekiwał w napięciu poruszenia, jakiegokolwiek ruchu, czy nawet ataku.
Szarość poranka zwodziła zmysły, przed oczami widniały korony drzew otulone mglistym oparem, co sennie przedzierał się przez las. Światło wschodzącego słońca niedostatecznie oświetlało jeszcze okolicę, aby można było się odnaleźć w terenie, jednak nie spieszył się z wykonywaniem śmielszych ruchów. Raczej delektując się tym przenikliwym zimnem, co biło od ziemi, na której spoczywał, wśród paproci i wysokich traw. Czuł się dziwnie, miewał kace, te moralne również, a jego organizm bywał pod działaniem wielu środków, jednakże dawno nie odczuwał takiego wewnętrznego spokoju, jak w tej chwili, i owszem obok niego, mogło leżeć z tuzin rozszarpanych ludzkich ciał, a on w tej chwili wpatrywał się w promienie słońca tańczące wśród gałęzi, co przedzierały się przez mgłę i nic sobie z tego nie robił. Niechętnie, bo niechętnie, ale jednak podniósł się do siadu, aby uspokoić wewnętrzny głos rozsądku o sielance tego poranka, być może tym samym chciał również przekonać te resztki sumienia, które pozostały, że nie każda pijacka impreza musiała kończyć się krwawo…
Zimno powoli dawało o sobie znać i kuło w tyłek, a wszechobecna wilgoć, co zebrała się podczas nocy nieznacznie, doskwierała. Wstawał powoli z ziemi i dokładnie zlustrował swoje odzienie, było przemoczone, ale ani flanelowa koszula nie zdradzała oznak bójki, czy innych nieprzyjemności, ani jeansowe spodnie poza śladami błota, tuż przy nogawkach, niczego nie podpowiadały. Dłonie miał czyste, a w gardle czuł palące pragnienie i nic poza tym… Aż dziwne, bo wyglądało na, to, że tak jak wyszedł z domu, tak stoi i niczego złego nie zrobił poza spacerkiem w nieznane, ale z drugiej strony mieszkał tyle lat już na skraju lasu, że okolicę znał, więc zakładał, że za moment rozezna się w sytuacji. Otrzepał się z trawy i wykonał kilka kroków, aż zamarł.
– Wiem, że tu jesteś – miał wrażenie, że czuje na sobie czyjś wzrok. Nie był jednak pewien, czy to wynik nocnego picia i zmysły mu płatają figla, czy faktycznie wyczuł podświadomie, coś lub kogoś. Wbrew temu, co pragnął usłyszeć nie zarejestrował spłoszonej sarny, ani jelenia, które ciekawe, mogły tak blisko zakraść się do leżącego człowieka. Oczekiwał w napięciu poruszenia, jakiegokolwiek ruchu, czy nawet ataku.