Pogorzelisko
3 posters
Mistrz Gry
Pogorzelisko Czw 30 Cze - 21:37
Pogorzelisko
Miejsce to, niegdyś zielone i zgęstniałe bujną tajgą, zatrzymało obecnie niewiele z dawnej świetności – przepalone pożarem drzewa zwęgliły się i połamały, pozostawiając po sobie jedynie wyschnięte pnie, ziemia stała się tymczasem bura i wyschnięta, prześwitując gładzizną szarych kamieni jak szkliwem odsłoniętych przez pożar kości. Ogień niewątpliwie wyrugował stąd nie tylko roślinność, po której gdzieniegdzie pozostały jedynie karłowate, rachityczne krzewy, lecz przepłoszył także wszystkie zwierzęta, pomimo upływu lat trzymające się z daleka od pogorzeliska. W miejscu tym zawsze panuje cisza, gęsta i ociężała, nie przepuszczająca nawet świstu wiatru ani odległych melodii ptasiego śpiewu, co więcej nad obszarem zniszczonego zagajnika nieustannie unosi się siwa mgła, jakby dym z pożaru nigdy nie opadł, zawieszony ponurym wspomnieniem ponad jałowym, skalistym gruntem.
Nik Holt
Re: Pogorzelisko Sro 28 Lut - 18:14
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
26.05.2001
List od Magnusa był pewnego rodzaju zaskoczeniem. Ale niczym jedna z niewielu rzeczy naprawdę wiadomość go ucieszyła. Spotkanie na pogorzelisku brzmiało natomiast naprawdę dobrze i Nik poczuł ten dreszcz adrenaliny, dreszcz zadowolenia. Nie klasyfikował tego w kategorii marzeń czy czegoś podobnego, nie mógł tego też nazwać zachcianką. To było coś innego, to była potrzeba, z jednej strony na wyciągnięcie ręki, a z drugiej tak daleko... Westchnął wewnątrz, mając nadzieję, że naprawdę jest coraz bliżej swojego celu.
Zostanie ślepcem było niską ceną za moc, którą ten fakt za sobą niósł. To już było ambicją, było potrzebą, chciał jej, chciał być jeszcze silniejszy, chciał nigdy więcej nie odwracać się za siebie z obawą, nie musieć się bać, że znowu znajdzie się ktoś chętny sprzątnąć go za samo to, że miał czelność się urodzić. I tak był zepsuty do szpiku kości, z moralnością wymykającą się jakiejkolwiek logice i lojalnością tylko do tych, którzy wykazywali się nią w stosunku do niego. Nie miał żadnego problemu, by zepsuć się jeszcze bardziej, ciesząc się z tego i mając nadzieję, że jego brat nigdy nie będzie musiał. Nawet, jeśli już dawno nie chodziło o niego, nawet, jeśli od dawna robił to tylko i wyłącznie dla siebie.
Zamknął sklep wcześniej, by dotrzeć na pogorzelisko w odpowiednim czasie. Mroczne, ponure miejsce, a jednak nie czuł obaw. Nawet jeśli się ubezpieczył, gotowy do obrony przed wszystkim i wszystkimi, jak zawsze, nie obawiał się tego, co tu zastanie. Dwukrotnie nici jego życia wyślizgnęły się spod ostrzy Norn i nie czuł już strachu, nawet gdyby Magnus chciał się go pozbyć. Lub ktokolwiek, kogo galdr wysłał. To, że nie czuł obaw, nie oznaczało, że miał zaufanie. Na to było zapracować trudno, domyślał się też, że ta zasada działała w obie strony.
W miejscu spotkania pojawił się nieco wcześniej, w zasadzie tylko dlatego, że chciał obejrzeć sobie pogorzelisko. W sumie chyba nigdy wcześniej nie był tutaj, jakoś się nie złożyło. Nie było tu nic ciekawego dla łowcy roślin, ale musiał przyznać, że odludzie było idealne, zwłaszcza, by trenować. Cokolwiek. Albo nawet w samotności posiedzieć gdziekolwiek, bo z tego, co zauważył, nawet nad strumieniem górskim nie mógł być pewny osiągnięcia świętego spokoju od idiotów zarzucających mu fałszerstwo na muzyce. Nadal był oburzony za wydarzenia z wczorajszego dnia. Co nie zmieniało faktu, że był już całkowicie i wyłącznie sobą.
Oględziny pogorzeliska przywiodły na myśl kilka wniosków, przede wszystkim o tym, że cokolwiek wywołało pożar, było potężne. Tak jak zresztą sam żywioł ognia. Potęga ognia mogła zniszczyć wszystko. Uśmiechnął się sam do siebie, dotykając palcem jednego z konarów, pozostałości po wspaniałym drzewie. Dusza fossegrima ubolewała nad stanem drzew i natury, wypalonej do gołej ziemi, ale w końcu nie przyszedł tu czerpać z natury.
Może zauważył ruch. Może po prostu wyczuł wbite w siebie spojrzenie. A może trzasnęła gałązka. Tak czy tak wiedział, że nie jest już sam, więc podniósł się i odwrócił w stronę przybysza, a raczej przybyszki i przyjrzał jej się uważnie. Nie miał wątpliwości, że była niejako "od Magnusa", bo kto inny miałby się tu szlajać o tej porze.
- Bry wieczór. - odezwał się spokojnie i czekał. Na to, co kobieta zrobi.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Asterin Eggen
Re: Pogorzelisko Nie 3 Mar - 18:01
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Czuła na języku fantomowy smak popiołu - starej, zachłannej mocy, która wżarła się w niegdyś zielone pejzaże niczym choroba, a upiory powykręcanych, nagich drzew strzegły dowodów jej siły jak milczące gargulce, przeszywające wędrowczynię tysiącem par oczu, kiedy, niewrażliwa na ich ciche upomnienia, parła naprzód. Na tle pokrytej pyłem i zniszczeniami ruiny dym jej papierosa wydawał się miałką parodią, solą w oku tutejszych duchów. Asterin wyobrażała sobie, że zapach tytoniu to tylko ułamek swądu, który musiał spowijać płonącą pogorzelinę - i zastanawiała się teraz, brodząc między wyschniętą na wiór glebą, odsłoniętymi kamieniami i sczerniałymi pniami, jak szybko tamten ogień przetopiłby jej płuca na miazgę. Ile sekund potrwałaby ostateczna kaźń? Jak czarny byłby dym wznoszący się ku kobiercowi gwiazd?
Chrzęst cherlawych gałązek pod jej butami korodował sacrum ciszy, a gdyby nie perspektywa spotkania, z wręcz dziecięcą, podłą premedytacją zaczęłaby stąpać jeszcze głośniej. Nie miała poszanowania do ponurej, elegijnej atmosfery, chłonęła jednak wspomnienie potęgi, która zamknęła szmaragdową tajgę w zapieczętowanym śmiercią grobowcu.
Nika dostrzegła bez trudu, wysokiego, smukłego i jasnowłosego, wręcz szargającego nerwy pogorzeliska swoją urodą. Zdawał się niedopasowanym do tego miejsca elementem, jedynym śladem kolorowego życia, czymś, co mogłoby tchnąć w spopielone rumowisko nieco nadziei - w porównaniu do Asterin: ubranej w czerń, niższej, z włosami rozwianymi przez wiatr i do połowy skończonym papierosem wetkniętym pomiędzy pełne wargi. Jej spojrzenie nie miało w sobie ani uprzejmości, ani nawet ciepła, wykute z kruszca podobnego tutejszym popiołom i surowym drzewom. Zatrzymała się w pewnej odległości i niespiesznie przesunęła oceniającym spojrzeniem wzdłuż jego sylwetki, od spodów stóp po sam czubek głowy, zwieńczony koroną złotych kosmyków. Przyjemny dla oka widok, nieco zbyt delikatny i świeży jak na jej gust, ale mający w sobie coś niezdefiniowanego, jakiś powab, którego nie umiałaby nazwać. Bry wieczór skutecznie jednak odwróciło jej uwagę od jego twarzy, brew drgnęła ku górze, ostro zakrzywiona, zdradzająca pełne powątpiewania politowanie. Tak nie witał się ktoś, w kogo żyłach miała popłynąć skażona czerń, ktoś zdolny wytrzymać jej toksyczny napór, stać się dla niej naczyniem; miała jednak nadzieję, że to tylko jego nerwy.
- Magnus pisał, że mam się nie krępować, a ciebie nie oszczędzać - wymruczała chropawo i zbliżyła się, kreśląc wokół niego okrężny łuk niespiesznych kroków. - Powiedz mi, dlaczego tego chcesz. Czego w tym szukasz, czemu jesteś tego ciekawy? Zakładam, że zdajesz sobie sprawę, że to droga bez powrotu. Nie dla galdrów, którzy nie są jej pewni; to droga, która boli i niszczy tych, którzy są na nią zbyt słabi; która nie ma w sobie litości, ale siłę nagradza po tysiąckroć - ciągnęła spokojnie, dość miękkim tonem, choć na dnie owej melodii kryła się stanowczość, a przy tym - ciekawość. W rysach jego twarzy tańczyła bowiem łagodność i Asterin mimowolnie zastanawiała się, czy potrafił przekuwać to w swój atut, stawać się niepozornym i niedocenionym, by w ostatniej chwili skoczyć komuś do gardła i przegryźć tętnicę. - Ile zdążyłeś się o niej dowiedzieć? Rzucałeś pierwsze inkantacje? Skutecznie? - zapytała konkretnie, zaintrygowana jego doświadczeniem, póki co zawartym w formie deklaracji, zanim przejdą do popisu osiągniętych przez niego umiejętności.
Chrzęst cherlawych gałązek pod jej butami korodował sacrum ciszy, a gdyby nie perspektywa spotkania, z wręcz dziecięcą, podłą premedytacją zaczęłaby stąpać jeszcze głośniej. Nie miała poszanowania do ponurej, elegijnej atmosfery, chłonęła jednak wspomnienie potęgi, która zamknęła szmaragdową tajgę w zapieczętowanym śmiercią grobowcu.
Nika dostrzegła bez trudu, wysokiego, smukłego i jasnowłosego, wręcz szargającego nerwy pogorzeliska swoją urodą. Zdawał się niedopasowanym do tego miejsca elementem, jedynym śladem kolorowego życia, czymś, co mogłoby tchnąć w spopielone rumowisko nieco nadziei - w porównaniu do Asterin: ubranej w czerń, niższej, z włosami rozwianymi przez wiatr i do połowy skończonym papierosem wetkniętym pomiędzy pełne wargi. Jej spojrzenie nie miało w sobie ani uprzejmości, ani nawet ciepła, wykute z kruszca podobnego tutejszym popiołom i surowym drzewom. Zatrzymała się w pewnej odległości i niespiesznie przesunęła oceniającym spojrzeniem wzdłuż jego sylwetki, od spodów stóp po sam czubek głowy, zwieńczony koroną złotych kosmyków. Przyjemny dla oka widok, nieco zbyt delikatny i świeży jak na jej gust, ale mający w sobie coś niezdefiniowanego, jakiś powab, którego nie umiałaby nazwać. Bry wieczór skutecznie jednak odwróciło jej uwagę od jego twarzy, brew drgnęła ku górze, ostro zakrzywiona, zdradzająca pełne powątpiewania politowanie. Tak nie witał się ktoś, w kogo żyłach miała popłynąć skażona czerń, ktoś zdolny wytrzymać jej toksyczny napór, stać się dla niej naczyniem; miała jednak nadzieję, że to tylko jego nerwy.
- Magnus pisał, że mam się nie krępować, a ciebie nie oszczędzać - wymruczała chropawo i zbliżyła się, kreśląc wokół niego okrężny łuk niespiesznych kroków. - Powiedz mi, dlaczego tego chcesz. Czego w tym szukasz, czemu jesteś tego ciekawy? Zakładam, że zdajesz sobie sprawę, że to droga bez powrotu. Nie dla galdrów, którzy nie są jej pewni; to droga, która boli i niszczy tych, którzy są na nią zbyt słabi; która nie ma w sobie litości, ale siłę nagradza po tysiąckroć - ciągnęła spokojnie, dość miękkim tonem, choć na dnie owej melodii kryła się stanowczość, a przy tym - ciekawość. W rysach jego twarzy tańczyła bowiem łagodność i Asterin mimowolnie zastanawiała się, czy potrafił przekuwać to w swój atut, stawać się niepozornym i niedocenionym, by w ostatniej chwili skoczyć komuś do gardła i przegryźć tętnicę. - Ile zdążyłeś się o niej dowiedzieć? Rzucałeś pierwsze inkantacje? Skutecznie? - zapytała konkretnie, zaintrygowana jego doświadczeniem, póki co zawartym w formie deklaracji, zanim przejdą do popisu osiągniętych przez niego umiejętności.
Nik Holt
Re: Pogorzelisko Czw 7 Mar - 17:12
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Nie miał w zwyczaju ubierać się w pstrokaciznę, ale i rzadko ubierał czystą, nieprzejrzystą czerń. Zwykłe, stonowane kolory, tak jak teraz – dżinsy, zielona koszulka, kurtka w ciemniejszych odcieniach. A jednak mimo to te kolory wystarczyły, by wyróżniał się w tym miejscu, by na pogorzelisku wyglądał tak, jakby do niego nie pasował, bez mroku spowijającego jego sylwetkę. Z jasnymi włosami i oczami koloru letniego nieba, nie pasował do mroku pogorzeliska, a jednak czuł się na nim zwyczajnie dobrze. Nawet jeśli żałował tego miejsca, żałował, że nie widział go, zanim płomienie spotkały na swej drodze wszystko, co tu żyło, zanim spopieliły to, co ośmieliło się stanąć przed nimi.
Nawet jeśli wolał wodę i jej szum, szanował ogień i jego siłę. Szanował wszystkie żywioły i to, co potrafiły osiągnąć we wprawnych rękach galdra, zdolnego pochwycić ich potęgę. Kobieta, w przeciwieństwie do niego, wydawała się za to całkowicie wpasowywać w otoczenie, spowita czernią, jakby wyrastała z niej niczym feniks z popiołów. Pozwolił się zmierzyć wzrokiem, pozwolił się ocenić, samemu robiąc dokładnie to samo, przesuwając wzrokiem po jej sylwetce, szukając nawet sam nie wiedział czego. Dostrzegał jej mrok, dostrzegał lód, którego próżno było szukać w nim samym, jeszcze nie. Jej życie, jej istnienie było mu obojętne, nie była mu ani bliska ani daleka, ani jej nie lubił ani nie nienawidził. Nie pasował do szlachetnych fossegrimów, nie był też pogardzanym huldrekallem. Nie pasował nigdzie, w każdym miejscu było coś, co odrzucało go od siebie. A jednak kroczył po świecie, żył, kroczkami sięgając po to, czego chciał, nierzadko na przekór samemu losowi.
- Zgadza się. – skinął jej głową, luźny, swobodny, nie przejmując się, że i w jej oczach nie pasował. Nie musiał. Tak długo, jak pomagała mu osiągnąć cel, jej zdanie na jego własny temat nie obchodziło Nika wcale. Zaśmiał się krótko, ze szczerym rozbawieniem słysząc te pytania. Odpowiedzi są oczywiste, przynajmniej dla niego, z jego perspektywy, ale może kobieta chce się upewnić? Może. Nik wzruszył jedynie ramionami, ważąc słowa, pozwalając się obchodzić i śledził ją wzrokiem, tak na wszelki wypadek, gdy znalazła się za jego plecami. – Bo chcę mocy, która idzie za tym. Siły. Możliwości wyboru dnia, w którym zdechnę. Nie mam żadnych górnolotnych idei, zwyczajnie nie podoba mi się bycie poniżej pewnego poziomu w łańcuchu pokarmowym. – podsumował krótko, nie zamierzając się bawić w żadne gierki i głupie wymówki. Nie musi przecież mówić kobiecie wszystkiego, nie musi opowiadać wszystkich motywów swojego postępowania, te muszą wystarczyć, przynajmniej dopóki któregoś dnia nie pojawią się, być może, jakieś cienkie nici zaufania.
- Gdybym nie był pewny, nie byłoby mnie tu, to raz. A dwa… nie możesz zniszczyć tego, co już jest zniszczone. – może wyglądał łagodnie, może i wyglądał niewinnie, ale ani łagodności ani niewinności nie było w nim nigdy i powodowany krótkim impulsem pozwolił to dostrzec kobiecie, mrok czający się na dnie spojrzenia, mrok kogoś, kto w życiu widział za wiele gówna i z jakichś powodów nie miał najmniejszej ochoty w nim utonąć. I był w stanie zrobić wszystko, by się tak nie stało, nawet jeśli oznaczało to żyły wypełnione czernią i oczy ślepca.
- Uczyłem się trochę, jakiś czas temu. Na tyle, by umieć użyć z powodzeniem kilku zaklęć. Nie jest tego wiele. – przyznał uczciwie. – Wiem, że wiele mi jeszcze brakuje. Ale tak, to, co już rzucałem, udawało mi się. – skinął głową, pamiętny wcześniejszych nauk i późniejszych zaklęć rzucanych z Magnusem. Uczucia, które wtedy przez niego przepływało. Tak, zdecydowanie to lubił.
Nawet jeśli wolał wodę i jej szum, szanował ogień i jego siłę. Szanował wszystkie żywioły i to, co potrafiły osiągnąć we wprawnych rękach galdra, zdolnego pochwycić ich potęgę. Kobieta, w przeciwieństwie do niego, wydawała się za to całkowicie wpasowywać w otoczenie, spowita czernią, jakby wyrastała z niej niczym feniks z popiołów. Pozwolił się zmierzyć wzrokiem, pozwolił się ocenić, samemu robiąc dokładnie to samo, przesuwając wzrokiem po jej sylwetce, szukając nawet sam nie wiedział czego. Dostrzegał jej mrok, dostrzegał lód, którego próżno było szukać w nim samym, jeszcze nie. Jej życie, jej istnienie było mu obojętne, nie była mu ani bliska ani daleka, ani jej nie lubił ani nie nienawidził. Nie pasował do szlachetnych fossegrimów, nie był też pogardzanym huldrekallem. Nie pasował nigdzie, w każdym miejscu było coś, co odrzucało go od siebie. A jednak kroczył po świecie, żył, kroczkami sięgając po to, czego chciał, nierzadko na przekór samemu losowi.
- Zgadza się. – skinął jej głową, luźny, swobodny, nie przejmując się, że i w jej oczach nie pasował. Nie musiał. Tak długo, jak pomagała mu osiągnąć cel, jej zdanie na jego własny temat nie obchodziło Nika wcale. Zaśmiał się krótko, ze szczerym rozbawieniem słysząc te pytania. Odpowiedzi są oczywiste, przynajmniej dla niego, z jego perspektywy, ale może kobieta chce się upewnić? Może. Nik wzruszył jedynie ramionami, ważąc słowa, pozwalając się obchodzić i śledził ją wzrokiem, tak na wszelki wypadek, gdy znalazła się za jego plecami. – Bo chcę mocy, która idzie za tym. Siły. Możliwości wyboru dnia, w którym zdechnę. Nie mam żadnych górnolotnych idei, zwyczajnie nie podoba mi się bycie poniżej pewnego poziomu w łańcuchu pokarmowym. – podsumował krótko, nie zamierzając się bawić w żadne gierki i głupie wymówki. Nie musi przecież mówić kobiecie wszystkiego, nie musi opowiadać wszystkich motywów swojego postępowania, te muszą wystarczyć, przynajmniej dopóki któregoś dnia nie pojawią się, być może, jakieś cienkie nici zaufania.
- Gdybym nie był pewny, nie byłoby mnie tu, to raz. A dwa… nie możesz zniszczyć tego, co już jest zniszczone. – może wyglądał łagodnie, może i wyglądał niewinnie, ale ani łagodności ani niewinności nie było w nim nigdy i powodowany krótkim impulsem pozwolił to dostrzec kobiecie, mrok czający się na dnie spojrzenia, mrok kogoś, kto w życiu widział za wiele gówna i z jakichś powodów nie miał najmniejszej ochoty w nim utonąć. I był w stanie zrobić wszystko, by się tak nie stało, nawet jeśli oznaczało to żyły wypełnione czernią i oczy ślepca.
- Uczyłem się trochę, jakiś czas temu. Na tyle, by umieć użyć z powodzeniem kilku zaklęć. Nie jest tego wiele. – przyznał uczciwie. – Wiem, że wiele mi jeszcze brakuje. Ale tak, to, co już rzucałem, udawało mi się. – skinął głową, pamiętny wcześniejszych nauk i późniejszych zaklęć rzucanych z Magnusem. Uczucia, które wtedy przez niego przepływało. Tak, zdecydowanie to lubił.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Asterin Eggen
Re: Pogorzelisko Nie 10 Mar - 16:51
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Słuchała go uważnie, raz po raz zaciągając się gryzącym gardło tytoniem, a kłęby dymu wypuszczane przez wargi zasnuwały przed nią jego sylwetkę szarością odpowiednią gardzieli pogorzeliska. Ktoś mógłby uznać jego motywacje za błahe, niepoważne, impulsywne, może wręcz zniecierpliwione, ale nie ona. Doskonale znała bowiem gorycz nizin łańcucha pokarmowego, o którym mówił, znała szargającą nerwy słabość w świecie zepsucia i brutalności, znała ból, za który można było obwiniać wyłącznie własną niemoc. Wspięła się na kolana Wujka i pozwoliła mu przelać w swoją głowę zawiesinę czerni tylko dlatego, by raz na zawsze uciec od bezsilności i niszczyć tych, którzy chętnie zniszczyliby ją samą. Nic w jej postawie nie uchyliło jednakże rąbka tajemnicy; Asterin przyglądała mu się beznamiętnie i spokojnie, z głową lekko przechyloną do ramienia, zaintrygowana przebłyskiem cieni odzwierciedlonych w jego mięśniach mimicznych - jakby maska pogodnego, jasnowłosego cherubinka na moment ukazała przed nią zgrzytające wyszczerbienie. Prawdę.
- Dobra - mruknęła po ciszy tak długiej, że można było odnieść wrażenie, że już się nie odezwie. Zamiast tego dopaliła papierosa i bez emocji upuściła go na usianą popiołami ziemię, dogaszając żarzący się płomyczek niedopałka pod obcasem buta. - Chodź ze mną - odwróciła się ku ścieżce, którą nadeszła, i ruszyła przodem, wiodąc go przez perystazę nagich drzew. Mimo że pomiędzy ich gałęziami tańczył wiatr, zmysły nie rejestrowały ni nuty z tej melodii, zupełnie jakby wszystko wokół nich zamarło w bezgłosie, a chociaż każdy element krajobrazu wyglądał podobnie do poprzedniego, nawigowała ich zakamarki bez trudu.
Czarny, osmolony pień o rozłożystych gałęziach, pochylony ku ziemi jakby pod naporem niewidzialnej siły, był punktem, którego poszukiwała. Powietrze przecinał ostry zapach uryny zmieszany z wonią zakrzepłej już krwi, a kiedy skręcili za zakrzywione drzewo, ich oczom ukazała się sylwetka skrępowanego mężczyzny, przywiązanego do więzienia z kory o satysfakcjonująco wytrzymałej stabilności. Jego oczy zasłaniała pręga czarnego materiału, policzek miał obdrapany, knebel wciśnięty głęboko, a więzy wpiły się w skórę nadgarstków tak mocno, że rozorały skórę. Ubranie miał brudne i miejscami poszarpane, włosy potargane, na spodniach kwitła ciemna plama. Asterin zatrzymała się nieopodal i swobodnie odwróciła do Nika, z nierównym uśmiechem rozciągającym tylko jeden kącik ust.
- Poznaj mojego kolegę. Nie ma dobrego dnia - stwierdziła, oprószona cieniem rozbawienia, zapleciwszy ramiona na piersi. Spośród wszystkich szumowin, narkomanów, szubrawców i oprychów, Wujek najmniej tolerował oszustów - nie tyle narażających cudze sakiewki na szwank, co przede wszystkim jego własną. Anders, którego Asterin przywlokła ze sobą, wciąż usiłował mataczyć w księgach, pomimo ostrzeżenia, którego dostawać nie musiał, a które było jedynym i ostatnim przejawem dobroci Wujka. Było warto?, zapytała go zaraz po tym, jak wywarczane zaklęcie wyłamało palce ze stawów jego dłoni, lecz Anders już nie odpowiedział, przez jego krzyki nie przebiło się echo ani jednej przebiegłej mądrości, jakimi szafował, kiedy sądził jeszcze, że jest królem świata. - Słowa to jedno, efekty to drugie. Wybierz inkantację, która wychodziła ci najlepiej, i powtórz ją na naszym uprzejmym wolontariuszu - nakazała, samej oparłszy się o najbliższe drzewo, punkt, z którego mogła dokładnie obserwować jego poczynania, ciekawa jak daleko w istocie zabrnął, jak bardzo zanurzył się w drodze bez powrotu, w wiecznej, nieprzejednanej czerni, jak bardzo sięgnął już po siłę, której tak pożądał. Zdławiony dźwięk przestrzaszonego, niezrozumiałego błagania dobiegł zza knebla, gdy Anders poruszył się niespokojnie, ale oboje, ona i on, wiedzieli, że nie miał jak uciec. Jego kostki były połamane, ręce wciąż przytroczone do drzewa; mógł wić się i skomleć, mógł też rozpamiętywać bez końca sekwencję popełnionych w Przesmyku błędów i obwiniać za nie samego siebie, własną chciwość. Nie miała dla niego innego przeznaczenia: Wujek wyraził się jasno, co powinno się z nim stać, lecz zanim umrze, Asterin uznała, że mógłby przynajmniej posłużyć za rekwizyt w sprawdzianie dla adepta podesłanego ku niej przez Magnusa. Lubiła nowych akolitów, chyba przede wszystkim dlatego zgodziła się tu pojawić; perspektywa otwarcia przed kimś potencjału, tak jak lata temu ten został otwarty przed nią, nasycała ją poczuciem pewnej magicznej dojrzałości, własnej mocy, a przy tym - matczynego zadowolenia, kiedy ślepcy pod jej skrzydłem zaczynali bez trudu miotać śmiercionośną czernią.
- Dobra - mruknęła po ciszy tak długiej, że można było odnieść wrażenie, że już się nie odezwie. Zamiast tego dopaliła papierosa i bez emocji upuściła go na usianą popiołami ziemię, dogaszając żarzący się płomyczek niedopałka pod obcasem buta. - Chodź ze mną - odwróciła się ku ścieżce, którą nadeszła, i ruszyła przodem, wiodąc go przez perystazę nagich drzew. Mimo że pomiędzy ich gałęziami tańczył wiatr, zmysły nie rejestrowały ni nuty z tej melodii, zupełnie jakby wszystko wokół nich zamarło w bezgłosie, a chociaż każdy element krajobrazu wyglądał podobnie do poprzedniego, nawigowała ich zakamarki bez trudu.
Czarny, osmolony pień o rozłożystych gałęziach, pochylony ku ziemi jakby pod naporem niewidzialnej siły, był punktem, którego poszukiwała. Powietrze przecinał ostry zapach uryny zmieszany z wonią zakrzepłej już krwi, a kiedy skręcili za zakrzywione drzewo, ich oczom ukazała się sylwetka skrępowanego mężczyzny, przywiązanego do więzienia z kory o satysfakcjonująco wytrzymałej stabilności. Jego oczy zasłaniała pręga czarnego materiału, policzek miał obdrapany, knebel wciśnięty głęboko, a więzy wpiły się w skórę nadgarstków tak mocno, że rozorały skórę. Ubranie miał brudne i miejscami poszarpane, włosy potargane, na spodniach kwitła ciemna plama. Asterin zatrzymała się nieopodal i swobodnie odwróciła do Nika, z nierównym uśmiechem rozciągającym tylko jeden kącik ust.
- Poznaj mojego kolegę. Nie ma dobrego dnia - stwierdziła, oprószona cieniem rozbawienia, zapleciwszy ramiona na piersi. Spośród wszystkich szumowin, narkomanów, szubrawców i oprychów, Wujek najmniej tolerował oszustów - nie tyle narażających cudze sakiewki na szwank, co przede wszystkim jego własną. Anders, którego Asterin przywlokła ze sobą, wciąż usiłował mataczyć w księgach, pomimo ostrzeżenia, którego dostawać nie musiał, a które było jedynym i ostatnim przejawem dobroci Wujka. Było warto?, zapytała go zaraz po tym, jak wywarczane zaklęcie wyłamało palce ze stawów jego dłoni, lecz Anders już nie odpowiedział, przez jego krzyki nie przebiło się echo ani jednej przebiegłej mądrości, jakimi szafował, kiedy sądził jeszcze, że jest królem świata. - Słowa to jedno, efekty to drugie. Wybierz inkantację, która wychodziła ci najlepiej, i powtórz ją na naszym uprzejmym wolontariuszu - nakazała, samej oparłszy się o najbliższe drzewo, punkt, z którego mogła dokładnie obserwować jego poczynania, ciekawa jak daleko w istocie zabrnął, jak bardzo zanurzył się w drodze bez powrotu, w wiecznej, nieprzejednanej czerni, jak bardzo sięgnął już po siłę, której tak pożądał. Zdławiony dźwięk przestrzaszonego, niezrozumiałego błagania dobiegł zza knebla, gdy Anders poruszył się niespokojnie, ale oboje, ona i on, wiedzieli, że nie miał jak uciec. Jego kostki były połamane, ręce wciąż przytroczone do drzewa; mógł wić się i skomleć, mógł też rozpamiętywać bez końca sekwencję popełnionych w Przesmyku błędów i obwiniać za nie samego siebie, własną chciwość. Nie miała dla niego innego przeznaczenia: Wujek wyraził się jasno, co powinno się z nim stać, lecz zanim umrze, Asterin uznała, że mógłby przynajmniej posłużyć za rekwizyt w sprawdzianie dla adepta podesłanego ku niej przez Magnusa. Lubiła nowych akolitów, chyba przede wszystkim dlatego zgodziła się tu pojawić; perspektywa otwarcia przed kimś potencjału, tak jak lata temu ten został otwarty przed nią, nasycała ją poczuciem pewnej magicznej dojrzałości, własnej mocy, a przy tym - matczynego zadowolenia, kiedy ślepcy pod jej skrzydłem zaczynali bez trudu miotać śmiercionośną czernią.
Nik Holt
Re: Pogorzelisko Czw 14 Mar - 10:09
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Nieznajoma nie wyglądała na kogoś, kto lubił toczyć długie dyskusje, ale jakoś mu to nie przeszkadzało. Nie przyszedł tu w końcu rozmawiać, a nawet gdyby, to w jego głowie i tak za mocno utkwiła maksyma, że wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie. Dlatego Nik nie lubił mówić za bardzo o sobie, preferując udzielanie tylko konkretnych i niezbędnych do współpracy informacji. Miał też dziwne wrażenie, że w przypadku kobiety jest bardzo podobnie, stała przed nim niczym enigma, nie zdradzając o sobie zupełnie niczego. Oboje jednak byli tu w konkretnym celu, a patrząc po blondynce, nie była przeciwna tej nauce.
Milczała może nieco zbyt długo, ale Nik był cierpliwy. Wiedział od początku, że to nie przyjdzie od razu, od pstryknięcia palcem. Że sama nauka potrwa... Ruszył za nią, gdy w końcu się odezwała. Rozglądał się z zaintrygowaniem po pogorzelisku, domyślając się, że któregoś dnia pozna tutejsze ścieżki, nauczy się ich, jak powoli uczył się Przesmyku i zakazanej magii. Nie mógł ukryć tego, że był dumny z faktu, że pierwsze testowe zaklęcia mu wychodziły, choć jego wiedza nie była jakoś specjalnie duża. Jeszcze nie. Któregoś dnia będzie jak każdy inny mieszkaniec Przesmyku, nieodłączna część folkloru tego miejsca, ślepiec, jak każdy inny. Oczy mu błyszczały zadowoleniem na samą myśl o tym.
Widok związanego człowieka nie zdziwił go tak bardzo, jak powinien. I tym bardziej nie przejął się tym, pamiętając uczucie, które przepłynęło przez jego ciało, gdy w zaułku uczył się nowego zaklęcia, gdy magia płynęła przez jego żyły... Teraz serce pompowało adrenalinę przez jego układ krwionośny - adrenalinę, zadowolenie, ekscytację.
- Jak sądzę, sam jest sobie winien. - skwitował, lekko rozbawiony jej doborem słów. Zmierzył wzrokiem ich ofiarę, domyślając się od razu, że będzie to jego ofiara do nauki zaklęć. Nik uśmiechnął się do siebie, nie czując żadnych wyrzutów sumienia, że sprawi mu ból. Nie znał go. Nie obchodził go. Nie miał najmniejszego znaczenia w planach Holta. Od tego była zakazana magia, od pokazywania innym, jak nisko w łańcuchu leżą. Tak jak tamten, zabity zaklęciem Magnusa.
Ulubione zaklęcie...
Nie miał ich jeszcze za wiele, ale było takie jedno. Jak to fossegrim lubił naturę i lubił magię z nią związaną. Nic więc dziwnego, że na twarzy Nika pojawił się uśmiech. Mógłby go upodobnić do uroczego ducha rzeki, ale był zbyt paskudny, zbyt mroczny, zbyt... czarny.
- Sníkjudýr. - powiedział łagodnie, czując przepływ magii przez swoje żyły, napędzany adrenaliną i satysfakcją. Widział, że zaklęcie się udało, widział jego efekt, jak nogę ofiary obłażą larwy. Niby takie niepozorne, niby takie nic, ale wrzask, stłumiony kneblem, jasno wskazywał, że zadziałało, tak jak powinno. Uśmiechnął się, z satysfakcją.
- Wedle życzenia. - poinformował kobietę z szerokim uśmiechem, usatysfakcjonowany efektem. Oczywiście, że nie było to jedyne zaklęcie, które znał, ale faktycznie jego ulubione. Idealne, by pokazać, jak bardzo należało się liczyć z naturą. Cóż, był w końcu zielarzem, przywiązanym do natury. Zbiorników wodnych. To było jasne, że zaklęcia tego typu będą wychodzić mu najlepiej, nawet jeśli były z zakresu zakazanej magii. Zaczął się też zastanawiać, czy więzów nie lepiej zamienić na kolczaste pnącza, ale to może za chwilę. I tak i tak im nie ucieknie. Całkiem zabawnie było obserwować mężczyznę zjadanego przez larwy. Natura upominała się o swoje.
Sníkjudýr (Putrendine) – zasiedla nogę ofiary larwami, które wgryzając się, tworzą bolesne rany. Próg: 30.
35 + 5 > 30; zaklęcie udane
Milczała może nieco zbyt długo, ale Nik był cierpliwy. Wiedział od początku, że to nie przyjdzie od razu, od pstryknięcia palcem. Że sama nauka potrwa... Ruszył za nią, gdy w końcu się odezwała. Rozglądał się z zaintrygowaniem po pogorzelisku, domyślając się, że któregoś dnia pozna tutejsze ścieżki, nauczy się ich, jak powoli uczył się Przesmyku i zakazanej magii. Nie mógł ukryć tego, że był dumny z faktu, że pierwsze testowe zaklęcia mu wychodziły, choć jego wiedza nie była jakoś specjalnie duża. Jeszcze nie. Któregoś dnia będzie jak każdy inny mieszkaniec Przesmyku, nieodłączna część folkloru tego miejsca, ślepiec, jak każdy inny. Oczy mu błyszczały zadowoleniem na samą myśl o tym.
Widok związanego człowieka nie zdziwił go tak bardzo, jak powinien. I tym bardziej nie przejął się tym, pamiętając uczucie, które przepłynęło przez jego ciało, gdy w zaułku uczył się nowego zaklęcia, gdy magia płynęła przez jego żyły... Teraz serce pompowało adrenalinę przez jego układ krwionośny - adrenalinę, zadowolenie, ekscytację.
- Jak sądzę, sam jest sobie winien. - skwitował, lekko rozbawiony jej doborem słów. Zmierzył wzrokiem ich ofiarę, domyślając się od razu, że będzie to jego ofiara do nauki zaklęć. Nik uśmiechnął się do siebie, nie czując żadnych wyrzutów sumienia, że sprawi mu ból. Nie znał go. Nie obchodził go. Nie miał najmniejszego znaczenia w planach Holta. Od tego była zakazana magia, od pokazywania innym, jak nisko w łańcuchu leżą. Tak jak tamten, zabity zaklęciem Magnusa.
Ulubione zaklęcie...
Nie miał ich jeszcze za wiele, ale było takie jedno. Jak to fossegrim lubił naturę i lubił magię z nią związaną. Nic więc dziwnego, że na twarzy Nika pojawił się uśmiech. Mógłby go upodobnić do uroczego ducha rzeki, ale był zbyt paskudny, zbyt mroczny, zbyt... czarny.
- Sníkjudýr. - powiedział łagodnie, czując przepływ magii przez swoje żyły, napędzany adrenaliną i satysfakcją. Widział, że zaklęcie się udało, widział jego efekt, jak nogę ofiary obłażą larwy. Niby takie niepozorne, niby takie nic, ale wrzask, stłumiony kneblem, jasno wskazywał, że zadziałało, tak jak powinno. Uśmiechnął się, z satysfakcją.
- Wedle życzenia. - poinformował kobietę z szerokim uśmiechem, usatysfakcjonowany efektem. Oczywiście, że nie było to jedyne zaklęcie, które znał, ale faktycznie jego ulubione. Idealne, by pokazać, jak bardzo należało się liczyć z naturą. Cóż, był w końcu zielarzem, przywiązanym do natury. Zbiorników wodnych. To było jasne, że zaklęcia tego typu będą wychodzić mu najlepiej, nawet jeśli były z zakresu zakazanej magii. Zaczął się też zastanawiać, czy więzów nie lepiej zamienić na kolczaste pnącza, ale to może za chwilę. I tak i tak im nie ucieknie. Całkiem zabawnie było obserwować mężczyznę zjadanego przez larwy. Natura upominała się o swoje.
Sníkjudýr (Putrendine) – zasiedla nogę ofiary larwami, które wgryzając się, tworzą bolesne rany. Próg: 30.
35 + 5 > 30; zaklęcie udane
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Pogorzelisko Czw 14 Mar - 10:09
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k100' : 35
'k100' : 35
Asterin Eggen
Re: Pogorzelisko Wto 19 Mar - 19:37
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
- Twierdził, że to Norny - stwierdziła swobodnie, wzruszając przy tym ramionami, odzwierciedliwszy rozbawienie galdra. Im bardziej krew gęstniała w żyłach Andersa, przeistaczana do lepkiej brei strachu, tym bardziej niedorzeczne stawały się jego tłumaczenia, zupełnie jakby na oślep ciskał wszystkim, co ślina przyniosła na jego język, w nadziei, że któryś z frazesów złagodzi ostrość iksa postawionego przy jego imieniu. - Ale skoro na Nornach nie możemy popróbować, to kolega musi nam wystarczyć - dodała łobuzersko; Hel jednak świadkiem, że gdyby mogła, przywlokłaby tu trzy prządki, gotowa samodzielnie wymierzyć im sprawiedliwość za każdy podły wyrok w repertuarze rzekomego przeznaczenia.
Pozwól mu na własnym ciele odczuć prawdziwą siłę tego, czym władamy, niech się zachłyśnie, nasyci, nabierze apetytu na więcej. Słowa nakreślone przez Magnusa wciąż krążyły po zakrętach myśli, broczące papier wiadomości czarnym tuszem, znaczące go prośbą i zachętą. A także groźbą, na wypadek gdyby jasnowłosy cherubin nie docenił lekcji, jaką miała mu zaserwować, i zdecydowałby się obrócić życzliwość Eggenów przeciwko nim samym; jeśli czegokolwiek spróbuje, nie wahaj się, zabij. Nie, nie wahałaby się. Przesmyk wydusił z nich bowiem ostatni posmak skrupułów, nauczka za nauczką pokazał, jak rzadką walutą było zaufanie wobec drugiego człowieka, tym bardziej nieznajomego, kogoś nawet, komu zależało bardziej niż tobie. Holt był zagadką, jeszcze nieoszlifowanym kruszcem, który mogliby ociosać do postaci połyskującego onyksu, dyskretnym, pełnym niedopowiedzeń młodym mężczyzną, który zapragnął sięgnąć po własną siłę, a ona obserwowała ten proces z zainteresowaniem, usatysfakcjonowana, kiedy wiązka zaklęcia świsnęła przez powietrze, a larwy zaczęły przeżerać się przez materiał spodni i tkankę skóry. Gardło Andersa rozdarł krzyk, bezradnie wierzgnął nogami, lecz nie mógł uciec od tortury zesłanej na niego przez Nika, opatrzonej zadowolonym uśmiechem złotowłosego.
Niebawem jego żyły zatlą się zwęgloną czernią. Niebawem jego powieki zajdą zwodniczą bielą chmur, a ekstaza rozleje się w jego ciele, jakby wpuścił w siebie dawkę najsłodszego narkotyku. Widziała zapowiedź tych dni w rysach jego przystojnej twarzy, ale przede wszystkim słyszała ją we wrzaskach Andersa, w przypływie desperacji próbującego odsunąć się od robactwa tak intensywnie, że więzy wokół jego nadgarstków jeszcze głębiej rozcięły skórę, a świeża posoka pociekła z ran.
- Podle niepozorne zaklęcie. Chyba mu zaimponowałeś - odsłoniła zęby w dzikim uśmiechu, wskazując głową na nieszczęśnika, jego ofiarę, obiekt jego pierwszego treningu pod jej okiem. - Następnym razem postawisz wyraźny, mocny akcent na ostatnią sylabę, efekt dostrzeżesz jeszcze szybciej - nie prosiła ani nie zachęcała, za to w formie komunikatu ukazując mu drogę do skuteczności, jaka w przyszłości może okazać się dla niego nawet kwestią życia i śmierci. Każda inkantacja musiała być wypolerowana, każda zgłoska napełniona odpowiednią intencją, każdy ruch dłonią wyćwiczony i doprowadzony do perfekcji, wpisany w ciało jak instynkt. - A to tylko zalążek. Pierwszy przedsmak tego, do czego będziesz mógł zmusić magię, jeśli oddasz jej część siebie. Do czego będziesz zdolny. Jak będziesz mógł odpłacać ludziom własną krzywdę, zanim zdążą choćby pomyśleć o tym, by ci ją wyrządzić. Fangaklirar - nakierowała własne dłonie nie na Andersa, a na niego; pozwoliła, by siateczki naczyń krwionośnych pokryły się czarną patyną i wyrysowały pod skórą, a biel gałek ocznych rozszerzyła się na tęczówki i źrenice, by zobaczył ją taką, jaką była naprawdę. - Nie broń się. Nie przede mną - zaznaczyła cichym pomrukiem, nie wahaj się, zabij, pisał Magnus, bo wiedział, że była do tego zdolna, że nie miała skrupułów, że nie straciłaby przez to ni godziny z późniejszego wypoczynku. - Pozwól tym pnączom cię osaczyć - na chwilę. Poczuj drzemiącą w nich magię, to, jak zaciskają się na gardle, stworzone po to, by zadawać ból; usłysz szum twojej krwi, która im odpowie. Poczuj oddech śmierci, którą mogą zadać, jeśli spróbujesz walczyć. Ciesz się nimi, bo pewnego dnia sam będziesz w stanie je przyzwać - mówiła płomiennie, zaintrygowana jego reakcją, tym, czy okaże się rozczarowaniem względem nadziei Magnusa, czy może sprosta zadaniu i dostrzeże w tym cenną naukę. Sama Asterin, zanim na dobre stała się ślepcem, doświadczyła miriadów zaklęć na własnej skórze i nauczyła się doceniać ich potęgę, szanować, bo gdyby tego nie zrobiła, zbyt łatwo byłoby jej je zlekceważyć.
próg 90
96 + 31 = 127
Pozwól mu na własnym ciele odczuć prawdziwą siłę tego, czym władamy, niech się zachłyśnie, nasyci, nabierze apetytu na więcej. Słowa nakreślone przez Magnusa wciąż krążyły po zakrętach myśli, broczące papier wiadomości czarnym tuszem, znaczące go prośbą i zachętą. A także groźbą, na wypadek gdyby jasnowłosy cherubin nie docenił lekcji, jaką miała mu zaserwować, i zdecydowałby się obrócić życzliwość Eggenów przeciwko nim samym; jeśli czegokolwiek spróbuje, nie wahaj się, zabij. Nie, nie wahałaby się. Przesmyk wydusił z nich bowiem ostatni posmak skrupułów, nauczka za nauczką pokazał, jak rzadką walutą było zaufanie wobec drugiego człowieka, tym bardziej nieznajomego, kogoś nawet, komu zależało bardziej niż tobie. Holt był zagadką, jeszcze nieoszlifowanym kruszcem, który mogliby ociosać do postaci połyskującego onyksu, dyskretnym, pełnym niedopowiedzeń młodym mężczyzną, który zapragnął sięgnąć po własną siłę, a ona obserwowała ten proces z zainteresowaniem, usatysfakcjonowana, kiedy wiązka zaklęcia świsnęła przez powietrze, a larwy zaczęły przeżerać się przez materiał spodni i tkankę skóry. Gardło Andersa rozdarł krzyk, bezradnie wierzgnął nogami, lecz nie mógł uciec od tortury zesłanej na niego przez Nika, opatrzonej zadowolonym uśmiechem złotowłosego.
Niebawem jego żyły zatlą się zwęgloną czernią. Niebawem jego powieki zajdą zwodniczą bielą chmur, a ekstaza rozleje się w jego ciele, jakby wpuścił w siebie dawkę najsłodszego narkotyku. Widziała zapowiedź tych dni w rysach jego przystojnej twarzy, ale przede wszystkim słyszała ją we wrzaskach Andersa, w przypływie desperacji próbującego odsunąć się od robactwa tak intensywnie, że więzy wokół jego nadgarstków jeszcze głębiej rozcięły skórę, a świeża posoka pociekła z ran.
- Podle niepozorne zaklęcie. Chyba mu zaimponowałeś - odsłoniła zęby w dzikim uśmiechu, wskazując głową na nieszczęśnika, jego ofiarę, obiekt jego pierwszego treningu pod jej okiem. - Następnym razem postawisz wyraźny, mocny akcent na ostatnią sylabę, efekt dostrzeżesz jeszcze szybciej - nie prosiła ani nie zachęcała, za to w formie komunikatu ukazując mu drogę do skuteczności, jaka w przyszłości może okazać się dla niego nawet kwestią życia i śmierci. Każda inkantacja musiała być wypolerowana, każda zgłoska napełniona odpowiednią intencją, każdy ruch dłonią wyćwiczony i doprowadzony do perfekcji, wpisany w ciało jak instynkt. - A to tylko zalążek. Pierwszy przedsmak tego, do czego będziesz mógł zmusić magię, jeśli oddasz jej część siebie. Do czego będziesz zdolny. Jak będziesz mógł odpłacać ludziom własną krzywdę, zanim zdążą choćby pomyśleć o tym, by ci ją wyrządzić. Fangaklirar - nakierowała własne dłonie nie na Andersa, a na niego; pozwoliła, by siateczki naczyń krwionośnych pokryły się czarną patyną i wyrysowały pod skórą, a biel gałek ocznych rozszerzyła się na tęczówki i źrenice, by zobaczył ją taką, jaką była naprawdę. - Nie broń się. Nie przede mną - zaznaczyła cichym pomrukiem, nie wahaj się, zabij, pisał Magnus, bo wiedział, że była do tego zdolna, że nie miała skrupułów, że nie straciłaby przez to ni godziny z późniejszego wypoczynku. - Pozwól tym pnączom cię osaczyć - na chwilę. Poczuj drzemiącą w nich magię, to, jak zaciskają się na gardle, stworzone po to, by zadawać ból; usłysz szum twojej krwi, która im odpowie. Poczuj oddech śmierci, którą mogą zadać, jeśli spróbujesz walczyć. Ciesz się nimi, bo pewnego dnia sam będziesz w stanie je przyzwać - mówiła płomiennie, zaintrygowana jego reakcją, tym, czy okaże się rozczarowaniem względem nadziei Magnusa, czy może sprosta zadaniu i dostrzeże w tym cenną naukę. Sama Asterin, zanim na dobre stała się ślepcem, doświadczyła miriadów zaklęć na własnej skórze i nauczyła się doceniać ich potęgę, szanować, bo gdyby tego nie zrobiła, zbyt łatwo byłoby jej je zlekceważyć.
próg 90
96 + 31 = 127
Mistrz Gry
Re: Pogorzelisko Wto 19 Mar - 19:37
The member 'Asterin Eggen' has done the following action : kości
'k100' : 96
'k100' : 96
Nik Holt
Re: Pogorzelisko Sro 27 Mar - 16:20
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Reakcją Nika w pierwszej kolejności było uniesienie brwi, a w następnej łagodne prychnięcie, gdy pokręcił głową.
- Norny powiadasz… - zawiesił głos, by westchnąć z nieukrywanym politowaniem. – Ja rozumiem wiarę w przeznaczenie. Ale zrzucanie na Norny własnej niekompetencji i głupoty jest już nawet nie bezczelne. To skrajny idiotyzm. – wpuszczał słowa ich – jego – ofiary jednym uchem, a drugim po prostu je wypuszczał, bardziej skupiając się na osobie towarzyszącej mu blondynki. Facet, kimkolwiek by nie był, nie był w stanie mu w jakikolwiek sposób zagrozić, czego nie mógł powiedzieć o towarzyszce. Niby spotkali się tu w konkretnym celu, ale Nik nie miał ani do niej ani do Magnusa jakiegoś większego zaufania. Po prawdzie to nie miał w zwyczaju ufać nikomu, bo każdy prędzej czy później zwracał się przeciwko niemu.
- Sądzę, że Prządki byłyby niezbyt zachwycone faktem, że to na nich testowalibyśmy zaklęcia… Ale najwyraźniej tego tutaj też za specjalnie nie lubią. – podsumował lekko i o dziwo wcale nie złośliwie. Aczkolwiek nie zmieniało to faktu, że gdyby nie naraził się w jakiś sposób Eggenowi, to pewnie nie byłoby go tutaj. Było to całkowicie winą przyszłego trupa, bo Nik był pewny, że mężczyzna tego nie przeżyje. I było mu to prawdę mówiąc kompletnie obojętne. Nie umiał określić, od którego momentu życie obcych mu ludzi przestało go całkowicie obchodzić, od kiedy martwił się o dwie konkretne osoby, u reszty uznając, że najwyżej by tęsknił, ale wcale nie do tego stopnia, by ryzykować własnym łbem dla nich.
Patrzył z lekkim zainteresowaniem, jak tamten wierzgał, próbując uciec od larw, które tak chętnie przeżerały się przez skórę. Jak przecierał nadgarstki, rosząc posoką trzymające go w miejscu liny. Niedługo to będzie dla niego norma, pomyślał. Niedługo ta magia będzie tak samo bliska jak wypuszczanie aury fossegrima, gdy czerń pokryje jego własne żyły. Uniósł w górę kącik ust, czekając na ten moment. Wiedział, że zajmie to wiele pracy, że to nie będzie proste, że potrwa nieco czasu. Ale i tak… czekał. Chciał. Potrzebował tego całym swoim sercem. Dziwnym trafem władza nad czyimś życiem była w pewien sposób upajająca. Czy to czyniło go przyszłym mordercą? W pewien sposób pewnie tak. Nik nie miał co do tego wątpliwości, zrozumiał to tamtego dnia, gdy z czystą premedytacją zabijał własnym nożem tamtego mężczyznę. Magnus miał rację, każde kolejne morderstwo było łatwiejsze, choć brzydził się bezcelowym pozbawianiem życia. Zapewne teraz. Nie mógł ręczyć, co będzie, gdy jego żyły pokryje czerń.
- Natura jest niepozorna. – rzucił swobodnie, uśmiechając się delikatnie. – Podstawą jest umieć to wykorzystać. – czuł się… usatysfakcjonowany. Dumny z siebie. Z udanego zaklęcia. Przymrużył oczy, a potem skinął głową. Mocniejszy akcent… da się zrobić. Zapamięta to. Był bezczelnym gnojem, który nie słuchał niczego i nikogo, chyba, że miał w tym jakiś cel. Teraz tym celem była nauka, by poznać potęgę, za którą stała zakazana magia. Czy obawiał się tego, co z nim to zrobi? Nie. Wcale a wcale nie obawiał się tego faktu. I tak nie było nikogo, kto mógłby spróbować chociażby zawrócić go z tej ścieżki.
- O to chodzi. Po to tu w końcu jestem. By poznać jej więcej. – odparł jedynie, wpatrując się jeszcze chwilę w ich ofiarę. Fangaklirar. Usłyszał kolejne zaklęcie, przyswajając sobie jego dźwięk, zerknął na blondynkę, w zaintrygowaniem patrząc na czerń jej żył i biel oczu. Wyglądała jak upiór i doskonale pasowała do pogorzeliska, na którym stali. Też będzie kiedyś tak wyglądał…? Gdy oczy koloru lodowego jeziora pokryją się bielmem, a czerwoną krew zastąpi węglowa czerń magii?
- Gargan. – chciał wychrypieć, w naturalnym odruchu obronnym, kierując się instynktem, a nie logiką, gdy pnącza zaczęły owijać się wokół niego, ale brak oddechu i zaciskająca się magia uniemożliwiła mu to. W oczach Nika nie było jednak strachu, patrzył na kobietę z zimnym mrokiem pociemniałego spojrzenia, patrzył na nią wzrokiem kogoś, kto nie raz stał naprzeciwko śmierci, gdy wyciągała po niego ręce. Patrzył wzrokiem galdra, który umierał, ale nadal żył. Może wyniósł coś z tej lekcji, może dała mu cenną informację, ale na pewno nie taką, której mogła się spodziewać. Holt stał w bezruchu, czekał. Czy cofnie zaklęcie, czy zmusi go do obrony, na którą teraz był bardziej przygotowany. Teraz już wiedział, co powinien zrobić, ale dawał jej szansę.
- Norny powiadasz… - zawiesił głos, by westchnąć z nieukrywanym politowaniem. – Ja rozumiem wiarę w przeznaczenie. Ale zrzucanie na Norny własnej niekompetencji i głupoty jest już nawet nie bezczelne. To skrajny idiotyzm. – wpuszczał słowa ich – jego – ofiary jednym uchem, a drugim po prostu je wypuszczał, bardziej skupiając się na osobie towarzyszącej mu blondynki. Facet, kimkolwiek by nie był, nie był w stanie mu w jakikolwiek sposób zagrozić, czego nie mógł powiedzieć o towarzyszce. Niby spotkali się tu w konkretnym celu, ale Nik nie miał ani do niej ani do Magnusa jakiegoś większego zaufania. Po prawdzie to nie miał w zwyczaju ufać nikomu, bo każdy prędzej czy później zwracał się przeciwko niemu.
- Sądzę, że Prządki byłyby niezbyt zachwycone faktem, że to na nich testowalibyśmy zaklęcia… Ale najwyraźniej tego tutaj też za specjalnie nie lubią. – podsumował lekko i o dziwo wcale nie złośliwie. Aczkolwiek nie zmieniało to faktu, że gdyby nie naraził się w jakiś sposób Eggenowi, to pewnie nie byłoby go tutaj. Było to całkowicie winą przyszłego trupa, bo Nik był pewny, że mężczyzna tego nie przeżyje. I było mu to prawdę mówiąc kompletnie obojętne. Nie umiał określić, od którego momentu życie obcych mu ludzi przestało go całkowicie obchodzić, od kiedy martwił się o dwie konkretne osoby, u reszty uznając, że najwyżej by tęsknił, ale wcale nie do tego stopnia, by ryzykować własnym łbem dla nich.
Patrzył z lekkim zainteresowaniem, jak tamten wierzgał, próbując uciec od larw, które tak chętnie przeżerały się przez skórę. Jak przecierał nadgarstki, rosząc posoką trzymające go w miejscu liny. Niedługo to będzie dla niego norma, pomyślał. Niedługo ta magia będzie tak samo bliska jak wypuszczanie aury fossegrima, gdy czerń pokryje jego własne żyły. Uniósł w górę kącik ust, czekając na ten moment. Wiedział, że zajmie to wiele pracy, że to nie będzie proste, że potrwa nieco czasu. Ale i tak… czekał. Chciał. Potrzebował tego całym swoim sercem. Dziwnym trafem władza nad czyimś życiem była w pewien sposób upajająca. Czy to czyniło go przyszłym mordercą? W pewien sposób pewnie tak. Nik nie miał co do tego wątpliwości, zrozumiał to tamtego dnia, gdy z czystą premedytacją zabijał własnym nożem tamtego mężczyznę. Magnus miał rację, każde kolejne morderstwo było łatwiejsze, choć brzydził się bezcelowym pozbawianiem życia. Zapewne teraz. Nie mógł ręczyć, co będzie, gdy jego żyły pokryje czerń.
- Natura jest niepozorna. – rzucił swobodnie, uśmiechając się delikatnie. – Podstawą jest umieć to wykorzystać. – czuł się… usatysfakcjonowany. Dumny z siebie. Z udanego zaklęcia. Przymrużył oczy, a potem skinął głową. Mocniejszy akcent… da się zrobić. Zapamięta to. Był bezczelnym gnojem, który nie słuchał niczego i nikogo, chyba, że miał w tym jakiś cel. Teraz tym celem była nauka, by poznać potęgę, za którą stała zakazana magia. Czy obawiał się tego, co z nim to zrobi? Nie. Wcale a wcale nie obawiał się tego faktu. I tak nie było nikogo, kto mógłby spróbować chociażby zawrócić go z tej ścieżki.
- O to chodzi. Po to tu w końcu jestem. By poznać jej więcej. – odparł jedynie, wpatrując się jeszcze chwilę w ich ofiarę. Fangaklirar. Usłyszał kolejne zaklęcie, przyswajając sobie jego dźwięk, zerknął na blondynkę, w zaintrygowaniem patrząc na czerń jej żył i biel oczu. Wyglądała jak upiór i doskonale pasowała do pogorzeliska, na którym stali. Też będzie kiedyś tak wyglądał…? Gdy oczy koloru lodowego jeziora pokryją się bielmem, a czerwoną krew zastąpi węglowa czerń magii?
- Gargan. – chciał wychrypieć, w naturalnym odruchu obronnym, kierując się instynktem, a nie logiką, gdy pnącza zaczęły owijać się wokół niego, ale brak oddechu i zaciskająca się magia uniemożliwiła mu to. W oczach Nika nie było jednak strachu, patrzył na kobietę z zimnym mrokiem pociemniałego spojrzenia, patrzył na nią wzrokiem kogoś, kto nie raz stał naprzeciwko śmierci, gdy wyciągała po niego ręce. Patrzył wzrokiem galdra, który umierał, ale nadal żył. Może wyniósł coś z tej lekcji, może dała mu cenną informację, ale na pewno nie taką, której mogła się spodziewać. Holt stał w bezruchu, czekał. Czy cofnie zaklęcie, czy zmusi go do obrony, na którą teraz był bardziej przygotowany. Teraz już wiedział, co powinien zrobić, ale dawał jej szansę.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Pogorzelisko Sro 27 Mar - 16:20
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k100' : 1
'k100' : 1
Asterin Eggen
Re: Pogorzelisko Pon 1 Kwi - 0:59
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
- A ja byłabym zachwycona ich brakiem zachwytu - dopowiedziała, ustami kreśląc łuk żmijowatego uśmiechu, zdradzającego jadowitą niechęć wobec trzech rzekomo nieomylnych tkaczek losu, podłych, bezwzględnych, sprawdzających wewnętrzną siłę i pion ludzkiego kręgosłupa. Wiecznie poddających próbie w zapętlonym turnieju bez końca, w którym znudziła się rolą gladiatora ku uciesze boskiego motłochu. Anders wylosował parszywą kartę, ale dokonał tego na własne życzenie i takie też musiał ponieść konsekwencje, a ona nie wierzyła, aby stały za tym Norny i ich spisane czarnym atramentem scenariusze. Przynajmniej mógł się czemuś przysłużyć - stał się sposobem na podkreślenie cudzych umiejętności, workiem, który można było odkształcać pod naporem magicznych ciosów, jakimi póki co była usatysfakcjonowana. Pierwszy krok ku sile, pierwszy stopień ku wielkości. Nie wiedziała, czy Magnus pokładał w nim nadzieje. List nakreślał rolę Nika jako obiecującego narzędzia w ich rękach, kogoś, kto rewanżowałby się za naukę w sposób, który uznaliby za stosowny, prędzej czy później włączając go do swoich szeregów. I nie miała ku temu nic przeciwko, przynajmniej na razie: był przyjemny dla oka i zdeterminowany, ukrywał za porcelanową fasadą cień, którego była dość ciekawa, ale nie zawahałaby się rozbić tej pięknej białej powłoczki, jeśli okazałby się zagrożeniem. To samo zresztą zrobiłby Magnus; kontakty z nimi były ryzykowne w przypadku kłębiącej się pod kopułą czaszki idei zdrady, zbyt wiele jej doświadczyli, by znów sobie na nią pozwalać.
Patrzyła, jak pnącza opinające się wokół gardła Holta zacieśniają swoje sploty, scalając go z krajobrazem jak jego nieodłączny element, wpisany w naturę, którą zdawał się tak szanować. Nie bez powodu: Asterin bywała szczerze przerażona bezkresem zieleni, otwartego nieba i tysiąca dróg, a także boskiego spojrzenia, które przedzierało się przez atłas nieboskłonu i śledziło każdy jej krok. Czy teraz też na nich patrzyli? Obserwowali czerwieniącą się twarz blondyna, popłoch i gniew zakradające się do jego spojrzenia? Były uzasadnione, nie spodziewał się ciosu, ale uważała, że musiał go odczuć.
- Kiedy byłam na twoim miejscu, mój nauczyciel powiedział, że nie nauczyłabym się malować, nigdy nie trzymając pędzla w dłoni, a jedynie obserwując proces nakładania farby na płótno. Nie wiedziałabym, jak to odtworzyć, bez dotyku drewna w mojej dłoni i operowania zabarwionym włosiem na tkaninie. Poetyckie gówno, ale zapadło mi w pamięć - mówiła spokojnie, prawie beznamiętnie, przyglądając mu się jak sokół. Musiał pojąć, dlaczego w tym momencie sięgnęła po czar, który obróciła przeciw niemu - nie zrobiła tego przecież ze złośliwości czy bezpodstawnej brutalności. Może Magnus oczekiwał, że tylko go sprawdzi, a potem w dzienniczku ocen wystawi notę, ale Asterin nigdy nie postępowała w tak okrojony sposób. Miała w sobie wiedzę, która aż rwała się do tego, by zostać przekazaną dalej - tym, których uznawała za jakkolwiek wartościowych, dobrze się zapowiadających. - Dlatego ta magia łamała mi kości. Opinała łańcuchami. Wywoływała żrące wymioty. Obdzierała skórę z moich rąk i nóg. Dusiła. Zmuszała, abym sama siebie wyniszczała. Topiła, paraliżowała. Poznałam moc tych zaklęć na własnym ciele i zrozumiałam, naprawdę zrozumiałam, do czego są zdolne. Jakie wywołują odczucia. Nabrałam do nich nieodwracalnego szacunku i oswoiłam je - w niespiesznym tańcu słów zamigotał cofający się czar. Pnącza wokół jego szyi poluźniły swój ucisk i ześlizgnęły się z niego, cofając się w szarość otaczających ich popiołów, aż doszczętnie zniknęły, jakby nigdy ich tu nie było. Anders drżał w tym czasie przy drzewie, niepewny, co go czeka. - I mogę cię tego nauczyć - jej głos zabrzmiał chropawo, głęboko, a przy tym dziwnie aksamitnie, jakby dwie melodie nie mogły się zdecydować, która z nich powinna przodować w orkiestrze dźwięków wypełzających przez gardło. - Odpowiadania bólem na twój ból. Uśmiercania w ciągu kilku sekund. Obezwładniania tych, którzy chętnie obezwładniliby ciebie - ciągnęła, nieustannie mu się przypatrując. Dostrzegła wcześniej jego oburzenie, poczucie zdrady, czy wciąż czuł to samo? Skrzyżowała nogi, przenosząc ciężar ciała na jedną stronę, z biodrem lekko wypchniętym do boku, dłonie natomiast oparła na łukach kieszeni. Byłby gotów na empiryczną naukę? Na pokłonienie się przed magią zakazaną, by ta zaczęła odpowiadać na jego wezwanie nasycone większym zrozumieniem i pewniejszą praktyką? - Blœða. Znasz? Sprawia, że otwarta rana intensywniej zapluje krwią. Jego nadgarstki są rozpieprzone - ruchem głowy wskazała na Andersa, po czym znów uniosła rękę wyżej i poruszyła nadgarstkiem, kreśląc w powietrzu wyraźną, ostrą ścieżkę, przypominającą smagnięcie ostrzem biegnące po zaokrąglonym torze, zachęcający do powtórzenia. - Znów - akcent na drugą sylabę, stanowczy.
Patrzyła, jak pnącza opinające się wokół gardła Holta zacieśniają swoje sploty, scalając go z krajobrazem jak jego nieodłączny element, wpisany w naturę, którą zdawał się tak szanować. Nie bez powodu: Asterin bywała szczerze przerażona bezkresem zieleni, otwartego nieba i tysiąca dróg, a także boskiego spojrzenia, które przedzierało się przez atłas nieboskłonu i śledziło każdy jej krok. Czy teraz też na nich patrzyli? Obserwowali czerwieniącą się twarz blondyna, popłoch i gniew zakradające się do jego spojrzenia? Były uzasadnione, nie spodziewał się ciosu, ale uważała, że musiał go odczuć.
- Kiedy byłam na twoim miejscu, mój nauczyciel powiedział, że nie nauczyłabym się malować, nigdy nie trzymając pędzla w dłoni, a jedynie obserwując proces nakładania farby na płótno. Nie wiedziałabym, jak to odtworzyć, bez dotyku drewna w mojej dłoni i operowania zabarwionym włosiem na tkaninie. Poetyckie gówno, ale zapadło mi w pamięć - mówiła spokojnie, prawie beznamiętnie, przyglądając mu się jak sokół. Musiał pojąć, dlaczego w tym momencie sięgnęła po czar, który obróciła przeciw niemu - nie zrobiła tego przecież ze złośliwości czy bezpodstawnej brutalności. Może Magnus oczekiwał, że tylko go sprawdzi, a potem w dzienniczku ocen wystawi notę, ale Asterin nigdy nie postępowała w tak okrojony sposób. Miała w sobie wiedzę, która aż rwała się do tego, by zostać przekazaną dalej - tym, których uznawała za jakkolwiek wartościowych, dobrze się zapowiadających. - Dlatego ta magia łamała mi kości. Opinała łańcuchami. Wywoływała żrące wymioty. Obdzierała skórę z moich rąk i nóg. Dusiła. Zmuszała, abym sama siebie wyniszczała. Topiła, paraliżowała. Poznałam moc tych zaklęć na własnym ciele i zrozumiałam, naprawdę zrozumiałam, do czego są zdolne. Jakie wywołują odczucia. Nabrałam do nich nieodwracalnego szacunku i oswoiłam je - w niespiesznym tańcu słów zamigotał cofający się czar. Pnącza wokół jego szyi poluźniły swój ucisk i ześlizgnęły się z niego, cofając się w szarość otaczających ich popiołów, aż doszczętnie zniknęły, jakby nigdy ich tu nie było. Anders drżał w tym czasie przy drzewie, niepewny, co go czeka. - I mogę cię tego nauczyć - jej głos zabrzmiał chropawo, głęboko, a przy tym dziwnie aksamitnie, jakby dwie melodie nie mogły się zdecydować, która z nich powinna przodować w orkiestrze dźwięków wypełzających przez gardło. - Odpowiadania bólem na twój ból. Uśmiercania w ciągu kilku sekund. Obezwładniania tych, którzy chętnie obezwładniliby ciebie - ciągnęła, nieustannie mu się przypatrując. Dostrzegła wcześniej jego oburzenie, poczucie zdrady, czy wciąż czuł to samo? Skrzyżowała nogi, przenosząc ciężar ciała na jedną stronę, z biodrem lekko wypchniętym do boku, dłonie natomiast oparła na łukach kieszeni. Byłby gotów na empiryczną naukę? Na pokłonienie się przed magią zakazaną, by ta zaczęła odpowiadać na jego wezwanie nasycone większym zrozumieniem i pewniejszą praktyką? - Blœða. Znasz? Sprawia, że otwarta rana intensywniej zapluje krwią. Jego nadgarstki są rozpieprzone - ruchem głowy wskazała na Andersa, po czym znów uniosła rękę wyżej i poruszyła nadgarstkiem, kreśląc w powietrzu wyraźną, ostrą ścieżkę, przypominającą smagnięcie ostrzem biegnące po zaokrąglonym torze, zachęcający do powtórzenia. - Znów - akcent na drugą sylabę, stanowczy.
Nik Holt
Re: Pogorzelisko Pon 1 Kwi - 14:12
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Nik nie był istotą specjalnie religijną, nie wierzył w przeznaczenie, dopuszczał istnienie Prządek, Odyna oraz innych bogów. Nie zmieniało to jednak faktu, że patrząc na to, jak wyglądało do tej pory jego życie, miał tak naprawdę dwie drogi. Mógł uznać, że Norny go z jakichś powodów nienawidzą i tym samym zwrócić się przeciwko nim albo uznać, że mają go w czterech literach, a to znaczy, że sam decyduje o sobie i wszystkim, co się z tym wiązało. Holtowi nie chciało się iść na wojnę z bogami. Wiele można było mówić na jego temat, ale aż takim idiotą nie był. Dlatego wyszedł z założenia, że sam decyduje i że bardzo lubi psuć Prządkom plany tam, gdzie chciały go uśmiercić.
Przywiązany facet najwyraźniej albo nie umiał się przeciwstawić albo był za głupi, żeby to zrobić. Jaka nie byłaby odpowiedź, zeszła bardzo szybko na drugi plan, gdy blondynka postanowiła usunąć Nika z tego padołu, a przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Holt stał sztywno, w bezruchu, obserwując ją czujnie, z pociemniałymi oczami. Spodziewał się po niej wszystkiego, a wszelkie emocje, które czuł - złość, zdrada, popłoch, wściekłość na samego siebie - zastąpiła tafla lodowatego chłodu wyzierająca zza błękitnych oczu, które teraz mogły przypominać pociemniałe niebo tuż przed burzą. Jeśli wcześniej posiadał choćby gram zaufania do swojej nauczycielki, tak teraz nie było go już nawet tyle.
Jednak słuchał. Stał w miejscu, słuchał, obserwował blondynkę. Sprawdzał ją na swój sposób. Mogła mówić, co chciała. Nie potrzebował udowodnienia, że ze szczątkową znajomością zakazanej magii nie był dla niej żadnym przeciwnikiem. Nie potrzebował przypomnienia, że był słaby - jeszcze był. Sam wiedział o tym wszystkim, sam zdawał sobie z tego sprawę i dlatego tu był. Gdzieś wewnątrz mu ulżyło, gdy pnącza opuściły jego szyję, wycofując się do ziemi. Ale nadal nie drgnął. Nie odpowiedział jej, stojąc z kamiennym wyrazem twarzy. Przekładał sobie pewne rzeczy w głowie, analizował jej słowa. Lekcja, by poczuł potęgę magii na sobie... Niech to nazywa, jak chce. Próbowała go udusić, chociaż z jakichś powodów cofnęła zaklęcie. Chciał te powody poznać, ale to nie teraz. Dlatego zmilczał jej słowa, nie powiedział ani wyrazu, choć chmurne niebo oczu może odrobinę się rozjaśniło. Jednak wydawało mu się, że nie do końca się rozumieją. Że blondynka, kimkolwiek była, niespecjalnie potrafiła zrozumieć, dlaczego potrzebował tej magii.
- Blœða. - wychrypiał prawie bezgłośnie i aż sam się skrzywił, jak podrażnione magią miał gardło. Nie zdziwił się, że magia tylko go załaskotała, nie przynosząc efektu. Odkaszlnął i splunął, zbierając złość do kupy. Przez jedną szaloną chwilę chciał cisnąć zaklęciem w blondynkę, bo tak kazał instynkt. Kazał zlikwidować silniejszą, pozbyć się zagrożenia. Paradoksalnie Magnus też nim był. Ale Magnus nie próbował atakować jego, może dlatego do niego miał to minimum zaufania. Jego zaufany człowiek natomiast nie był nikim bliskim dla samego Holta, by mógł docenić ten typ lekcji.
- Blœða. - powtórzył, twardym, nieustępliwym tonem, nakłaniając magię, by mu uległa, jeszcze tkany falami gniewu i tym razem zaklęcie posłuchało sprawiając, że krew z ran mężczyzny trysnęła mocniej. Jednak w tym samym momencie Nik się teleportował, pojawiając się tuż za Asterin i delikatnie położył opuszki palców na jej karku.
- Błędnie zakładasz, że nie znam potęgi magii. - powiedział szeptem, nachylając się nad jej uchem. - Że nigdy nie odczułem jej na sobie. Że jak każdy inny boję się śmierci. Mylisz się. Znam to na wylot. Poczułem ją nie raz. A śmierci wypatruję w każdym jednym miejscu i z każdej jednej strony. Od każdego. - ciągnął, powoli, z namysłem w głosie. - Potrafię się przyznać, że nie z każdym potrafię sobie poradzić. Inaczej by mnie tu nie było. - głos mu złagodniał, gdy odsunął się delikatnie od kobiety, jednak nadal był na wyciągnięcie ręki, na cios nożem. Zaraz potem jednak jego wzrok się ochłodził, tak jak ton głosu. - Nie rób tego więcej. Kolejną demonstrację wezmę za atak i planowane działanie. Jeśli ty i Eggen chcecie mnie zabić, powiedzcie to od razu. Załatwimy tę sprawę szybko i zwycięzca odejdzie w spokoju. - nie zakładał, kto wygra. Uczciwie stawiał sprawę, że chodź przyszedł się uczyć, to na ewentualną bitwę było zdecydowanie dla niego za wcześnie. Za mało umiał, by się z nimi mierzyć. Więc albo chcieli go uczyć albo go zabić. Nik wolał z góry wiedzieć, na czym stoi.
Próg: 55.
13 + 5 < 55; nieudane
51 + 5 > 55; udane
Przywiązany facet najwyraźniej albo nie umiał się przeciwstawić albo był za głupi, żeby to zrobić. Jaka nie byłaby odpowiedź, zeszła bardzo szybko na drugi plan, gdy blondynka postanowiła usunąć Nika z tego padołu, a przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Holt stał sztywno, w bezruchu, obserwując ją czujnie, z pociemniałymi oczami. Spodziewał się po niej wszystkiego, a wszelkie emocje, które czuł - złość, zdrada, popłoch, wściekłość na samego siebie - zastąpiła tafla lodowatego chłodu wyzierająca zza błękitnych oczu, które teraz mogły przypominać pociemniałe niebo tuż przed burzą. Jeśli wcześniej posiadał choćby gram zaufania do swojej nauczycielki, tak teraz nie było go już nawet tyle.
Jednak słuchał. Stał w miejscu, słuchał, obserwował blondynkę. Sprawdzał ją na swój sposób. Mogła mówić, co chciała. Nie potrzebował udowodnienia, że ze szczątkową znajomością zakazanej magii nie był dla niej żadnym przeciwnikiem. Nie potrzebował przypomnienia, że był słaby - jeszcze był. Sam wiedział o tym wszystkim, sam zdawał sobie z tego sprawę i dlatego tu był. Gdzieś wewnątrz mu ulżyło, gdy pnącza opuściły jego szyję, wycofując się do ziemi. Ale nadal nie drgnął. Nie odpowiedział jej, stojąc z kamiennym wyrazem twarzy. Przekładał sobie pewne rzeczy w głowie, analizował jej słowa. Lekcja, by poczuł potęgę magii na sobie... Niech to nazywa, jak chce. Próbowała go udusić, chociaż z jakichś powodów cofnęła zaklęcie. Chciał te powody poznać, ale to nie teraz. Dlatego zmilczał jej słowa, nie powiedział ani wyrazu, choć chmurne niebo oczu może odrobinę się rozjaśniło. Jednak wydawało mu się, że nie do końca się rozumieją. Że blondynka, kimkolwiek była, niespecjalnie potrafiła zrozumieć, dlaczego potrzebował tej magii.
- Blœða. - wychrypiał prawie bezgłośnie i aż sam się skrzywił, jak podrażnione magią miał gardło. Nie zdziwił się, że magia tylko go załaskotała, nie przynosząc efektu. Odkaszlnął i splunął, zbierając złość do kupy. Przez jedną szaloną chwilę chciał cisnąć zaklęciem w blondynkę, bo tak kazał instynkt. Kazał zlikwidować silniejszą, pozbyć się zagrożenia. Paradoksalnie Magnus też nim był. Ale Magnus nie próbował atakować jego, może dlatego do niego miał to minimum zaufania. Jego zaufany człowiek natomiast nie był nikim bliskim dla samego Holta, by mógł docenić ten typ lekcji.
- Blœða. - powtórzył, twardym, nieustępliwym tonem, nakłaniając magię, by mu uległa, jeszcze tkany falami gniewu i tym razem zaklęcie posłuchało sprawiając, że krew z ran mężczyzny trysnęła mocniej. Jednak w tym samym momencie Nik się teleportował, pojawiając się tuż za Asterin i delikatnie położył opuszki palców na jej karku.
- Błędnie zakładasz, że nie znam potęgi magii. - powiedział szeptem, nachylając się nad jej uchem. - Że nigdy nie odczułem jej na sobie. Że jak każdy inny boję się śmierci. Mylisz się. Znam to na wylot. Poczułem ją nie raz. A śmierci wypatruję w każdym jednym miejscu i z każdej jednej strony. Od każdego. - ciągnął, powoli, z namysłem w głosie. - Potrafię się przyznać, że nie z każdym potrafię sobie poradzić. Inaczej by mnie tu nie było. - głos mu złagodniał, gdy odsunął się delikatnie od kobiety, jednak nadal był na wyciągnięcie ręki, na cios nożem. Zaraz potem jednak jego wzrok się ochłodził, tak jak ton głosu. - Nie rób tego więcej. Kolejną demonstrację wezmę za atak i planowane działanie. Jeśli ty i Eggen chcecie mnie zabić, powiedzcie to od razu. Załatwimy tę sprawę szybko i zwycięzca odejdzie w spokoju. - nie zakładał, kto wygra. Uczciwie stawiał sprawę, że chodź przyszedł się uczyć, to na ewentualną bitwę było zdecydowanie dla niego za wcześnie. Za mało umiał, by się z nimi mierzyć. Więc albo chcieli go uczyć albo go zabić. Nik wolał z góry wiedzieć, na czym stoi.
Próg: 55.
13 + 5 < 55; nieudane
51 + 5 > 55; udane
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Pogorzelisko Pon 1 Kwi - 14:12
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k100' : 13
'k100' : 51
'k100' : 13
'k100' : 51
Asterin Eggen
Re: Pogorzelisko Pią 5 Kwi - 19:32
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Pierwsze zaklęcie zawiodło, lecz drugie okazało się silne. Podrażnione siłowaniem się ze sznurem nadgarstki natychmiast splunęły krwią, a im rzewniej nią płakały, tym cichszy stawał się głos Andersa, wciąż próbującego walczyć z zimnym oddechem śmierci łaskoczącym jego kark. To, co wcześniej było mu przyrzeczone, teraz zaczynało się urzeczywistniać: siły wypływały z niego wraz z gorącą posoką, wnikając w materiał rękawów brudnej, przepoconej koszuli, mięśnie wiotczały. Gdyby miała czas, sięgnęłaby ku Nikowi zadowolonym spojrzeniem, oznaczało to bowiem, że pomimo pierwotnej porażki był zdolny poprawić błędy wynikające z braku doświadczenia i przekuć je w coś namacalnego, makabrycznie pięknego. Podstawowego, tak, ale przyjemnie rokującego i powołującego w jej myślach do życia słowa, którymi zamierzała odpisać Magnusowi na list dotyczący jasnowłosego akolity.
Nie było jej jednakże dane odszukać go wzrokiem ani zaakcentować, że poradził sobie satysfakcjonująco - bo raptem cichy trzask przeciął powietrze i miejsce, w którym dotychczas się znajdował, okazało się puste, jego głos rozbrzmiał natomiast za jej plecami, a opuszki lekko oparły się na karku. Bezwolny odruch rozbudził w niej fantazję o wydarciu mu tchawicy, o amputowaniu kończyny po kończynie, palca po palcu, aby obca skóra, którą poczuła na swojej szyi, stała się skostniała, szara, gnijąca, lecz szybko powstrzymała w sobie ten instynkt. Nie wahaj się, zabij, napisał Magnus i może powinna to zrobić. Dobitnie pokazać Holtowi, że zakradanie się za cudze plecy, plecy człowieka wychowanego w toksycznych trzewiach Przesmyku, nie było najlepszym pomysłem, ale doszła do wniosku, że jeszcze nie. Miał w sobie intrygującą obietnicę, perspektywę przeistoczenia się w pilnego ucznia, nawet jeśli nie pod jej skrzydłem, a pod pieczą jej brata czy kogokolwiek innego.
Wręcz kapryśnie przechyliła głowę w stronę jego ciepłego oddechu, pozwoliła mu otulić jej ucho miękkością słów ciemnych i cichych jak powłoka nocy. Jeśli próbował ją wystraszyć, aby odpłacić się pięknym za nadobne, musiał obejść się smakiem, kąciki jej ust uniosły się za to w krnąbrnym uśmiechu, złośliwym, ale i w pewien sposób ukontentowanym. Zaskoczyło ją wyłącznie to, czego dopatrzył się w jej nauce; czego spodziewał się od Eggenów, w jej mniemaniu skądinąd bezpodstawnie, chociaż nie wiedziała, w jakich kanwach potoczył się scenariusz jego spotkania z Magnusem. Nieufny jak zwierzę, które kopnięto o raz za dużo; któremu wyrwano o kępkę sierści za dużo; które smagnięto batem o raz za dużo.
- Sądzisz, że gdybyśmy zamierzali cię zabić, to tracilibyśmy czas na rozmowy i spotkania? Że Magnus pisałby do mnie, zamiast zniszczyć cię na miejscu? Wiązka zaklęcia, może dwie, i byłoby po sprawie - westchnęła. Brat przyswajał ich wspólne już arkana krócej niż ona, lecz biegłość osiągnął znacznie szybciej, jak gdyby magia zakazana od lat czekała tylko na gram jego atencji, prawdziwe poświęcenie; jak gdyby od zawsze była mu pisana. - Wartościowa nauka nigdy nie przychodzi bez odrobiny bólu - Asterin wzruszyła ramionami. Proces jej oswajania tych inkantacji oscylował co prawda wokół bólu większego niż odrobina, miażdżył ją, ciął, doprowadzał do obłędu i trawił jak kwas, i dzięki temu stała się silna. Pełna nabożnej fascynacji. On również mógł do tego dążyć, lecz nie wyobrażała sobie, że zdobyłby prawdziwą wprawę bez doświadczenia przy tym cierpienia, nie zapłacił pewnej ceny. Inaczej nie sposób nabrać szacunku, nie do tego. - Brjóta rifbein, na miłe zakończenie połamie mu żebra. Rozłóż szeroko palce, połóż nacisk na pierwszy człon, a tuż przed ostatnią sylabą zaciśnij pięść - poinstruowała, ciekawa, czy nakłoni kolejny czar do współpracy. Znajomy, czy znów - zupełnie nowy, jeszcze niezgłębiony? Bez znaczenia, podarowała mu sposób, który zawsze przynosił jej soczyste rezultaty, poznany z jednego z pierwszych grymuarów, jakie Wujek pozwolił jej przeczytać - zaraz po tym, jak sam złamał jej kość, a warkliwy krzyk wydarł się z jej gardła wbrew jej woli. Zwróciła wzrok na Andersa, żeby obserwować efekty Nika, po czym kiwnęła krótko i zamruczała z aprobatą.
- Dobrze się spisałeś. Niedociągnięcia w technice wynagradza entuzjazm, a magia zakazana lubi sycić się naszą determinacją. Wiem wszystko, co chciałam wiedzieć, więc możesz się rozluźnić - obróciła głowę, by posłać mu uśmiech, noszący w sobie znamiona szykującej się do syku żmii. W głębi ducha rozumiała jednak jego ostrożność, to, że obnażał zęby, gotów do ataku w obronie własnego bezpieczeństwa przed nieznajomym ślepcem, że w jego przeszłości tkwiły głęboko wbite ciernie, które sprawiły, że spodziewał się najgorszego. Wielu ludzi tego będzie mu życzyć - śmierci, katuszy, potknięć, chorób, przepadnięcia w niedopowiedzeniu i ciszy -, ale Asterin póki co nie miała ku temu powodu. - A ty, Anders, streszczaj się już. Nie mamy całego dnia na twoje dogorywanie - mruknęła do mężczyzny przywiązanego do drzew, i kiedy tym razem uniosła przed siebie ręce, te były nakierowane właśnie na niego. - Meiða-kviðir - wypowiedziała niemal napastliwie, ponaglająco. Czar uderzył w jego podbrzusze, rozerwawszy materiał ubrania i skórę, utorował sobie drogę do wnętrzności, rozbryzgując dokoła krew jak rozrzucone niedbale płatki maków. Lub raczej - jak rozlaną gęsto farbę, ciemną, głęboką i definitywną, opatrzoną żałosnym dźwiękiem dobiegającym spomiędzy spierzchniętych warg: ani jękiem, ani szeptem pogodzenia się ze śmiercią. Tyle wystarczyło, by jedna z lekko dygoczących nóg, pokryta spulchnionymi od obżarstwa larwami, przestała podrygiwać. Tyle wystarczyło, by wreszcie oderwać od niego plaster życia. Spojrzała na torturowanego z długim wydechem; był dobrym księgowym, dopóki nie przestał nim być i zapragnął egzystencji na cudzy rachunek. Powinien był wiedzieć, że Wujek nie wybaczał. - Jak chcesz iść na piwo, to poczekaj, aż go ogarnę. A jak nie, to buziaki od Magnusa i na razie - uśmiechnęła się szeroko, nieporuszona tym, z jaką łatwością doprowadziła do ostatniego tchnienia wydanego przez galdra, śmierć była wszak elementem jej zadań jako wujkowej przybocznej, czymś, z czym na przestrzeni życia zdążyła się oswoić. Nie zamierzała zostawać tu również do końca spalenia ciała, jakże stosownego do miejsca, w którym się znaleźli. Anders nie miał przy sobie niczego, co pozwoliłoby na jego prostą identyfikację: portfel z dokumentami, klucze do mieszkania, wszystko to znalazło się w posiadaniu Wujka, więc zależało jej jedynie na tym, by płomienie zaczęły pożerać truchło, zanim je tu zostawi. Zostawi we władaniu natury, którą Nik zdawał się podziwiać.
45 + 31 + 5 (atut) = 81, próg 75
Rozcina powłoki brzuszne, tworzy poważną ranę, zagraża wypadnięciem narządów.
Nie było jej jednakże dane odszukać go wzrokiem ani zaakcentować, że poradził sobie satysfakcjonująco - bo raptem cichy trzask przeciął powietrze i miejsce, w którym dotychczas się znajdował, okazało się puste, jego głos rozbrzmiał natomiast za jej plecami, a opuszki lekko oparły się na karku. Bezwolny odruch rozbudził w niej fantazję o wydarciu mu tchawicy, o amputowaniu kończyny po kończynie, palca po palcu, aby obca skóra, którą poczuła na swojej szyi, stała się skostniała, szara, gnijąca, lecz szybko powstrzymała w sobie ten instynkt. Nie wahaj się, zabij, napisał Magnus i może powinna to zrobić. Dobitnie pokazać Holtowi, że zakradanie się za cudze plecy, plecy człowieka wychowanego w toksycznych trzewiach Przesmyku, nie było najlepszym pomysłem, ale doszła do wniosku, że jeszcze nie. Miał w sobie intrygującą obietnicę, perspektywę przeistoczenia się w pilnego ucznia, nawet jeśli nie pod jej skrzydłem, a pod pieczą jej brata czy kogokolwiek innego.
Wręcz kapryśnie przechyliła głowę w stronę jego ciepłego oddechu, pozwoliła mu otulić jej ucho miękkością słów ciemnych i cichych jak powłoka nocy. Jeśli próbował ją wystraszyć, aby odpłacić się pięknym za nadobne, musiał obejść się smakiem, kąciki jej ust uniosły się za to w krnąbrnym uśmiechu, złośliwym, ale i w pewien sposób ukontentowanym. Zaskoczyło ją wyłącznie to, czego dopatrzył się w jej nauce; czego spodziewał się od Eggenów, w jej mniemaniu skądinąd bezpodstawnie, chociaż nie wiedziała, w jakich kanwach potoczył się scenariusz jego spotkania z Magnusem. Nieufny jak zwierzę, które kopnięto o raz za dużo; któremu wyrwano o kępkę sierści za dużo; które smagnięto batem o raz za dużo.
- Sądzisz, że gdybyśmy zamierzali cię zabić, to tracilibyśmy czas na rozmowy i spotkania? Że Magnus pisałby do mnie, zamiast zniszczyć cię na miejscu? Wiązka zaklęcia, może dwie, i byłoby po sprawie - westchnęła. Brat przyswajał ich wspólne już arkana krócej niż ona, lecz biegłość osiągnął znacznie szybciej, jak gdyby magia zakazana od lat czekała tylko na gram jego atencji, prawdziwe poświęcenie; jak gdyby od zawsze była mu pisana. - Wartościowa nauka nigdy nie przychodzi bez odrobiny bólu - Asterin wzruszyła ramionami. Proces jej oswajania tych inkantacji oscylował co prawda wokół bólu większego niż odrobina, miażdżył ją, ciął, doprowadzał do obłędu i trawił jak kwas, i dzięki temu stała się silna. Pełna nabożnej fascynacji. On również mógł do tego dążyć, lecz nie wyobrażała sobie, że zdobyłby prawdziwą wprawę bez doświadczenia przy tym cierpienia, nie zapłacił pewnej ceny. Inaczej nie sposób nabrać szacunku, nie do tego. - Brjóta rifbein, na miłe zakończenie połamie mu żebra. Rozłóż szeroko palce, połóż nacisk na pierwszy człon, a tuż przed ostatnią sylabą zaciśnij pięść - poinstruowała, ciekawa, czy nakłoni kolejny czar do współpracy. Znajomy, czy znów - zupełnie nowy, jeszcze niezgłębiony? Bez znaczenia, podarowała mu sposób, który zawsze przynosił jej soczyste rezultaty, poznany z jednego z pierwszych grymuarów, jakie Wujek pozwolił jej przeczytać - zaraz po tym, jak sam złamał jej kość, a warkliwy krzyk wydarł się z jej gardła wbrew jej woli. Zwróciła wzrok na Andersa, żeby obserwować efekty Nika, po czym kiwnęła krótko i zamruczała z aprobatą.
- Dobrze się spisałeś. Niedociągnięcia w technice wynagradza entuzjazm, a magia zakazana lubi sycić się naszą determinacją. Wiem wszystko, co chciałam wiedzieć, więc możesz się rozluźnić - obróciła głowę, by posłać mu uśmiech, noszący w sobie znamiona szykującej się do syku żmii. W głębi ducha rozumiała jednak jego ostrożność, to, że obnażał zęby, gotów do ataku w obronie własnego bezpieczeństwa przed nieznajomym ślepcem, że w jego przeszłości tkwiły głęboko wbite ciernie, które sprawiły, że spodziewał się najgorszego. Wielu ludzi tego będzie mu życzyć - śmierci, katuszy, potknięć, chorób, przepadnięcia w niedopowiedzeniu i ciszy -, ale Asterin póki co nie miała ku temu powodu. - A ty, Anders, streszczaj się już. Nie mamy całego dnia na twoje dogorywanie - mruknęła do mężczyzny przywiązanego do drzew, i kiedy tym razem uniosła przed siebie ręce, te były nakierowane właśnie na niego. - Meiða-kviðir - wypowiedziała niemal napastliwie, ponaglająco. Czar uderzył w jego podbrzusze, rozerwawszy materiał ubrania i skórę, utorował sobie drogę do wnętrzności, rozbryzgując dokoła krew jak rozrzucone niedbale płatki maków. Lub raczej - jak rozlaną gęsto farbę, ciemną, głęboką i definitywną, opatrzoną żałosnym dźwiękiem dobiegającym spomiędzy spierzchniętych warg: ani jękiem, ani szeptem pogodzenia się ze śmiercią. Tyle wystarczyło, by jedna z lekko dygoczących nóg, pokryta spulchnionymi od obżarstwa larwami, przestała podrygiwać. Tyle wystarczyło, by wreszcie oderwać od niego plaster życia. Spojrzała na torturowanego z długim wydechem; był dobrym księgowym, dopóki nie przestał nim być i zapragnął egzystencji na cudzy rachunek. Powinien był wiedzieć, że Wujek nie wybaczał. - Jak chcesz iść na piwo, to poczekaj, aż go ogarnę. A jak nie, to buziaki od Magnusa i na razie - uśmiechnęła się szeroko, nieporuszona tym, z jaką łatwością doprowadziła do ostatniego tchnienia wydanego przez galdra, śmierć była wszak elementem jej zadań jako wujkowej przybocznej, czymś, z czym na przestrzeni życia zdążyła się oswoić. Nie zamierzała zostawać tu również do końca spalenia ciała, jakże stosownego do miejsca, w którym się znaleźli. Anders nie miał przy sobie niczego, co pozwoliłoby na jego prostą identyfikację: portfel z dokumentami, klucze do mieszkania, wszystko to znalazło się w posiadaniu Wujka, więc zależało jej jedynie na tym, by płomienie zaczęły pożerać truchło, zanim je tu zostawi. Zostawi we władaniu natury, którą Nik zdawał się podziwiać.
45 + 31 + 5 (atut) = 81, próg 75
Rozcina powłoki brzuszne, tworzy poważną ranę, zagraża wypadnięciem narządów.
Mistrz Gry
Re: Pogorzelisko Pią 5 Kwi - 19:32
The member 'Asterin Eggen' has done the following action : kości
'k100' : 45
'k100' : 45
Nik Holt
Re: Pogorzelisko Pią 19 Kwi - 17:20
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
To nie tak, że Nik nie miał krwi na rękach. To nie tak, że pierwszy raz widział umierającego człowieka. Ale chyba pierwszy raz z rozmysłem go torturował, a śmierć nie przychodziła, choć był dziwnie pewny, że mężczyzna w duchu modlił się do Norn, by w końcu przecięły nić jego życia. Jednak to nie następowało. Coś fascynującego było jednak w wypluwanej z żył krwi, cieknącej w dół, wsiąkającej w glebę… Czyżby zamieniał się w psychopatę? Być może. Nie był tego pewien, ale na pewno nie czuł ani strachu ani obrzydzenia. Prędzej zaciekawienie. Przekrzywił zamyślony głowę, jakby zastanawiał się, ile jeszcze face pociągnie. Nie wieszczył mu długiego życia mimo wszystko.
Nie próbował nikogo straszyć, choć mogło to tak wyglądać. On jasno wskazywał fakty, przedstawiał swoje stanowisko. A że w taki sposób? Cóż, nie można było odmówić mu miana bardzo bezczelnego gnojka, na które w pełni zresztą zasługiwał. I jak na bezczelnego gnojka oczywiście przystało, nie powstrzymał się przed delikatnym muśnięciem ramienia blondynki. Co poradzić, to była część jego charakteru, tak samo jak aura fossegrima, którą skutecznie dzisiaj tłumił i bezczelne zagrywki. Ale nauka magii zakazanej była ponad to. Bardzo mocno ponad, ale to nie znaczyło, że nie chciał dostać od niej odpowiedzi. Zresztą już dawno nauczył się nie zadawać pytania o rzeczy, których wiedzieć nie chciał.
- Nie znam was. – odparł bez wahania na jej pytanie. – A wy nie znacie mnie. Acz jeśli bardzo chcesz, znalazłyby się dwa, albo i trzy wyjaśnienia, czemu lepiej byłoby załatwić mnie tutaj, a nie wtedy w zaułku. Żeby kogoś poznać, należy go obserwować. Na to nie mamy raczej czasu. Ale można też zadawać pytania i wypowiadać wątpliwości. Sposób odpowiedzi też wiele mówi o człowieku. – uśmiechnął się kątem ust, ale ani się przy tym nie spiął ani nie rozluźnił. Ot przedstawił swoje stanowisko, Asterin pokazała swoje. Mniej więcej mógł więc uznać, że przynajmniej aktualnie nie zamierzają go załatwić, bo inwestują w jego szkolenie. Nik najlepiej rozumiał biznes. Był najłatwiejszy do sklasyfikowania, chociaż i wtedy zdarzały się czarne owce i zdrady. Ale po co miał o tym myśleć teraz?
- Ból to pojęcie względne i bardzo szerokie. Ale zapamiętam. – tak samo, jak zapamięta to, czego mógł się po kobiecie spodziewać. Nie był do niej negatywnie nastawiony, nawet wręcz przeciwnie. W jakimś sensie poczuł do niej niewielką nić sympatii, ale ze zdradzaniem takich rzeczy też wolał być ostrożny. - Brjóta rifbein. – najpierw wypowiedział słowa, dostosował ich brzmienie na własnym języku, a potem dopiero użył magii, która po jednym niewielkim failu teraz dostosowywała się do jego życzeń, jakby pytała i czekała, co właściwie jeszcze zamierzał z nią zrobić. Dokąd się posunąć. Zaklęcie trafiło w ofiarę, a Nik uśmiechnął się lekko. Ładna magia. Ciekawa. Zaczynał coraz bardziej ją lubić. Niby jedno czy dwa słowa, krótki gest, a ileż ciekawych dźwięków można było wydobyć z człowieka… Niczym muzykę, którą słyszał tylko on.
- Rozluźnię się w grobie. Nie znasz powiedzenia? – puścił jej oczko, unosząc w górę kąciki ust. Znów miał na sobie maskę bezczelnego gnojka, ale w oczach czaił się mrok satysfakcji z udanych zaklęć. Widmo śmierci podążające za mężczyzną, chętne przyciągnąć w objęcia jeszcze więcej dusz. – Niedociągnięcia w technice są do wyćwiczenia. Dopiero teraz zacząłem się uczyć porządnie i praktycznie. – nie tłumaczył się, wyjaśniał po prostu. Dawał też znać w ten sposób, jak dużo będzie potrzebował się nauczyć, zanim będzie przydatny jako kolejny adept magii zakazanej. Bo przydatny mógł być już teraz, jeśli chcieliby od niego czegoś związanego z jego zawodem. Legalnym lub nie.
- Ou. Ładne zaklęcie. – skomentował zafascynowany efekt magii Asterin i wsunął ręce do kieszeni, kiedy spektakl dobiegł końca. Może trochę szkoda, że tak szybko, ale nie widział potrzeby narzekania. I tak całkiem sporo dzisiaj przyswoił, a palce nadal mrowiły mu od magii. Nadal czuł jej posmak w ustach, nadal krążyła w jego krwi wraz z adrenaliną.
- Znam jedną dobrą knajpkę. – oznajmił na jej słowa i po prostu zaczekał. Nik nie był kimś, kto odmawiał alkoholu i wspólnego picia, Asterin natomiast go ciekawiła. Jaka była poza polem bitwy, poza pogorzeliskiem, gdzie ciało ich ofiary skończyło jako popiół? A kiedy już zdecydowała się zbierać, bez większych ceregieli złapał ją za ramię i przeniósł w pobliże knajpki. Nie chciało mu się spacerować, przynajmniej nie w towarzystwie, ale pogadać przy piwie mógł zawsze. I bardzo chętnie.
Próg zaklęcia: 35
66 + 5 > 35, udane
Nik i Asterin z tematu
Nie próbował nikogo straszyć, choć mogło to tak wyglądać. On jasno wskazywał fakty, przedstawiał swoje stanowisko. A że w taki sposób? Cóż, nie można było odmówić mu miana bardzo bezczelnego gnojka, na które w pełni zresztą zasługiwał. I jak na bezczelnego gnojka oczywiście przystało, nie powstrzymał się przed delikatnym muśnięciem ramienia blondynki. Co poradzić, to była część jego charakteru, tak samo jak aura fossegrima, którą skutecznie dzisiaj tłumił i bezczelne zagrywki. Ale nauka magii zakazanej była ponad to. Bardzo mocno ponad, ale to nie znaczyło, że nie chciał dostać od niej odpowiedzi. Zresztą już dawno nauczył się nie zadawać pytania o rzeczy, których wiedzieć nie chciał.
- Nie znam was. – odparł bez wahania na jej pytanie. – A wy nie znacie mnie. Acz jeśli bardzo chcesz, znalazłyby się dwa, albo i trzy wyjaśnienia, czemu lepiej byłoby załatwić mnie tutaj, a nie wtedy w zaułku. Żeby kogoś poznać, należy go obserwować. Na to nie mamy raczej czasu. Ale można też zadawać pytania i wypowiadać wątpliwości. Sposób odpowiedzi też wiele mówi o człowieku. – uśmiechnął się kątem ust, ale ani się przy tym nie spiął ani nie rozluźnił. Ot przedstawił swoje stanowisko, Asterin pokazała swoje. Mniej więcej mógł więc uznać, że przynajmniej aktualnie nie zamierzają go załatwić, bo inwestują w jego szkolenie. Nik najlepiej rozumiał biznes. Był najłatwiejszy do sklasyfikowania, chociaż i wtedy zdarzały się czarne owce i zdrady. Ale po co miał o tym myśleć teraz?
- Ból to pojęcie względne i bardzo szerokie. Ale zapamiętam. – tak samo, jak zapamięta to, czego mógł się po kobiecie spodziewać. Nie był do niej negatywnie nastawiony, nawet wręcz przeciwnie. W jakimś sensie poczuł do niej niewielką nić sympatii, ale ze zdradzaniem takich rzeczy też wolał być ostrożny. - Brjóta rifbein. – najpierw wypowiedział słowa, dostosował ich brzmienie na własnym języku, a potem dopiero użył magii, która po jednym niewielkim failu teraz dostosowywała się do jego życzeń, jakby pytała i czekała, co właściwie jeszcze zamierzał z nią zrobić. Dokąd się posunąć. Zaklęcie trafiło w ofiarę, a Nik uśmiechnął się lekko. Ładna magia. Ciekawa. Zaczynał coraz bardziej ją lubić. Niby jedno czy dwa słowa, krótki gest, a ileż ciekawych dźwięków można było wydobyć z człowieka… Niczym muzykę, którą słyszał tylko on.
- Rozluźnię się w grobie. Nie znasz powiedzenia? – puścił jej oczko, unosząc w górę kąciki ust. Znów miał na sobie maskę bezczelnego gnojka, ale w oczach czaił się mrok satysfakcji z udanych zaklęć. Widmo śmierci podążające za mężczyzną, chętne przyciągnąć w objęcia jeszcze więcej dusz. – Niedociągnięcia w technice są do wyćwiczenia. Dopiero teraz zacząłem się uczyć porządnie i praktycznie. – nie tłumaczył się, wyjaśniał po prostu. Dawał też znać w ten sposób, jak dużo będzie potrzebował się nauczyć, zanim będzie przydatny jako kolejny adept magii zakazanej. Bo przydatny mógł być już teraz, jeśli chcieliby od niego czegoś związanego z jego zawodem. Legalnym lub nie.
- Ou. Ładne zaklęcie. – skomentował zafascynowany efekt magii Asterin i wsunął ręce do kieszeni, kiedy spektakl dobiegł końca. Może trochę szkoda, że tak szybko, ale nie widział potrzeby narzekania. I tak całkiem sporo dzisiaj przyswoił, a palce nadal mrowiły mu od magii. Nadal czuł jej posmak w ustach, nadal krążyła w jego krwi wraz z adrenaliną.
- Znam jedną dobrą knajpkę. – oznajmił na jej słowa i po prostu zaczekał. Nik nie był kimś, kto odmawiał alkoholu i wspólnego picia, Asterin natomiast go ciekawiła. Jaka była poza polem bitwy, poza pogorzeliskiem, gdzie ciało ich ofiary skończyło jako popiół? A kiedy już zdecydowała się zbierać, bez większych ceregieli złapał ją za ramię i przeniósł w pobliże knajpki. Nie chciało mu się spacerować, przynajmniej nie w towarzystwie, ale pogadać przy piwie mógł zawsze. I bardzo chętnie.
Próg zaklęcia: 35
66 + 5 > 35, udane
Nik i Asterin z tematu
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Pogorzelisko Pią 19 Kwi - 17:20
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k100' : 66
'k100' : 66