Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Returning the favor (V. Sørensen & A. Mortensen, maj 2000)

    2 posters
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    First topic message reminder :

    Wiosna w pełnym rozkwicie, czyli jej ulubiona pora roku. Czas odrodzenia po zimie, w którym wszystko z powrotem się zazielenia, kwiaty kwitną, a słońce dostarcza niezbędnej witaminy D i wszystko wydaje się piękniejsze. Zwłaszcza kiedy jest sobota niepracująca i można się zrelaksować, odpocząć, udać na spacer dla zdrowia i nie przejmować się problemami, które i tak nigdzie się nie wybierały — jeszcze zdąży się nimi zamartwiać.
    Ten dzień nie wyróżniałby się niczym szczególnym, gdyby nie postanowiła pospacerować po mieście pod postacią kota. Najczęściej zmieniała się w zwierzę pod osłoną nocy, kiedy potencjalnie nie czuła się najbezpieczniej w skórze młodej dziewczyny. Tym razem chciała pooddychać rześkim, wiosennym powietrzem przez maleńkie nozdrza, do których doleci też bogactwo zapachów, jakiego człowiek nie doświadczy. Wyczulony węch zwierzęcia był miłą odmianą normalnych, ludzkich zmysłów; mogła poczuć świat, poznać go w zupełnie inny sposób.
    Starała się unikać ludzi, by nie prowokować kontaktu — najczęściej spotykała się z obojętnym nastawieniem, ignorowaniem jej egzystencji, ale w sporadycznych przypadkach była atakowana przez dzieci, które uważały ją za "słodką", czy to bardziej wrażliwe jednostki, które przejście czarnego kota utożsamiały ze wcieleniem zła, albo wręcz przeciwnie, szczęściem. Trzymała się więc na uboczu, pozostając niewidzialną dla większości przechodniów; jednocześnie zachowywała dystans, który pozwoli jej usłyszeć niektóre, co ciekawsze rozmowy. Szczęśliwie koci słuch również jest bardziej rozwinięty, niż ludzki, dlatego mogła swobodnie spacerować i nie zwracać niczyjej uwagi.
    Nie rozpoznawała nikogo wśród tłumu, żadna rozmowa nie wywarła też na niej wrażenia, więc postanowiła wracać do domu. Nie podejrzewała nawet, że w drodze powrotnej podsłucha niezwykle ciekawą rozmowę dwóch funkcjonariuszy kruczej straży; wyglądali na nowych rekrutów, wyraźnie podekscytowanych zadaniem, przy którym mieli się wykazać pod okiem bardziej doświadczonych kolegów. Z tego, co zrozumiała, cała akcja była ściśle zaplanowana, a celem był jakiś przemytnik. Nie podali o nim żadnych informacji, ale sposób, w jaki mówili o mechanizmie pułapki i sztabie oficerów, którzy czekają na niego w określonym miejscu, sprawił, że poczuła nagłą chęć przygody. Jej życie ostatnio pozostawiało wiele do życzenia i potrzebowała dystrakcji, dlatego bez większych przemyśleń podążyła za funkcjonariuszami w docelowe miejsce. Zdołała przyjrzeć się zabezpieczeniom, ale nie na tyle, żeby zrozumieć całą konstrukcję. Jedyne, co wiedziała to to, że przemytnik nie zdoła się wymknąć. Całość miała się odbyć w zamkniętym dziedzińcu, do którego prowadziła brama — na pewno nieprzypadkowa. Sama obserwowała wszystko z murów, z perspektywy wszystko wyglądało lepiej. Przeszła więc na przód, żeby mieć na widoku osobę, która wkrótce przejdzie przez bramę i zmierzy się ze swoim przeznaczeniem.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Jak głupi i głupszy, złośliwościom ich nie było końca, w pewnym momencie Mortensen zaczął podejrzewać, że kobieta wystawia się celowo – prowokując go do takich, a nie innych reakcji, gdyż mogła z tychże zahaczających o lekki masochizm, złośliwości i przytyków, czerpać przyjemność, to jednak było zbyt zawiłe i za skomplikowane działanie jak na nią. Wątpił, aby była na tyle wprawna w grze psychologicznej, by tak łatwo mogła zwodzić i udawać prawdziwe, jak mu się zdawało emocje. Nie było momentem minuty, bez niezrozumienia intencji i nieświadomego, lub wprost przeciwnie przytyku lub słowa, które mogło w jej oczach za takie uchodzić. Gdyby to była obca kobieta najpewniej wyrzuciłby ją teleportem, gdzieś na drugi skraj półwyspu Skandynawskiego, lecz jednak nić sympatii niegdyś nawiązana zmuszała nieco, do utemperowania się i chociażby próby nawiązania normalnej, przynajmniej pozornie rozmowy. Owszem przez umysł marynarza przewijały się pytania i wszelkie możliwości, od choćby takich, jakim było zakneblowanie słodkiej buźki i posadzenie kościstego tyłka na jednym z drewnianych krzeseł na werandzie, wówczas byłaby atrakcyjniejszym gościem. Jednakże to byłoby pewne pogwałcenie jej wolności i swobody, o które piekliłaby się dniami jeśli nie tygodniami i mogłaby zrobić w przypływie frustracji, coś szalenie głupiego. Tego nie mógł lekceważyć, więc najprościej olał ją, a przynajmniej do pewnego momentu, gdy przestała się zachowywać jak rozwydrzony bachor, który dawno nie dostał porządnego lania.
    Skinął głową na znak, że odpowiada mu zaproponowana opcja i naszykowali do stołu. Drewniane meble zrobione i zdobione przez starego, wyglądały na masywne i zadbane. Skromna zastawa traciła na znaczeniu, gdy nałożony posiłek jaśniał paletą kolorów warzyw i mamił zmysły aromatem ryby.
    Owszem – odparł, dość łagodnie i sięgnął do lodówki po biały rum. Powinien zaproponować wino, najlepiej wytrawne, lecz był to dość spontaniczny obiad, w luźnej otoczce bez nadmiernego napinania się, więc wyszedł z założenia, że ani drink, ani rum nie wchodzą w konflikt z mięsem ryby i warzywami. Tym bardziej że był to wstęp zaledwie. Mule powoli dochodziły, a czosnek i białe wino będące dodatkiem tak oczywistym do tej przekąski, uzupełniały smakowo potrawę, podbijając smak.
    Dziwił się, że pomimo niesnasek, był tak spokojny i bez zająknięcia przygotowywał posiłek dla dwojga. Jakby ignorując narzekania kobiety potrafił skupić się na swoim i dobrze mu to wychodziło. Patrząc na nią powątpiewał w podobną sztukę podzielności uwagi i niejeden garnek, mógł na tym ucierpieć.
    Trochę za dziecka, trochę później, przychodziło mi to z łatwością. Nie są to dania eleganckie i nowoczesne, ale smaczne i na tym się skupiam. – Pomijał nielegalne poniekąd dokształcanie się w najlepszej, a przynajmniej w jednej z najlepszych restauracji w Midgardzie. Wolał nie wspominać o przemytniczej naturze i tym ile ścieżek, ta potrafiła otworzyć zwykłemu galardowi. – Znasz marynarzy, czy ludzi nieprzepadających za rybami? Nie, nie znudziło, paradoksalnie jemy ich mało na morzu, więc może przez to – zwilżył usta rumem i powoli zaczął jeść obiad. Sporadycznie patrząc na blondynkę.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    Denerwował ją niemal pod każdym względem i miała ochotę przeorać mu buźkę kocimi pazurami, ale jej masochistycznej naturze w jakimś stopniu się to podobało. Inaczej nie zostałaby w tym domku, nie kontynuowałaby rozmowy i nie próbowała nawiązać jakkolwiek cienkiej nici porozumienia. Intrygował ją ten niecodzienny sposób konwersacji, jego nieprzychylne komentarze, które owszem, irytowały do granic możliwości, ale z drugiej strony wnosiły coś nowego, a złość napędzała niewielkie pokłady adrenaliny. Oczywiście momentami przesadzał, ale mężczyźni rzadko kiedy mają wyczucie, więc nie mogła go winić, a tolerować przestanie, gdy przekroczy magiczną granicę, po której przekroczeniu nie będzie odwrotu. I tak nie spodziewała się więcej go zobaczyć, a to spontaniczne spotkanie przyjemnie urozmaicało jej monotonne ostatnio życie.
    Nie brakowało jej temperamentu, choć niewielu mogło się o tym przekonać - najczęściej ci, którzy znają ją lepiej lub którzy zaleźli jej za skórę. Ku jej zadowoleniu odnotowała, że i ona działa mu na nerwy, co było jedynym pocieszeniem w tej sytuacji, która stopniowo zaczynała ulegać poprawie. Dzięki niej oczywiście. I maleńkim stopniu dzięki niemu, tylko dlatego, że przyjął jej propozycję i oboje postanowili iść po rozum do głowy oraz zakopać topór wojenny. Nawet uśmiechnęła się przyjaźnie podczas tych krótkich ustaleń.
    Przygotowanie stołu nie zajęło dużo czasu, więc wkrótce oboje mogli zaspokoić głód i wypić do obiadu po drinku. Zrobiło się cicho i spokojnie, zupełnie jakby jeszcze przed chwilą nie rzucali nożami, metaforycznie oczywiście.
    - To prawda, smaczne - przyznała z delikatnym, niemal zawstydzonym uśmiechem, jakby sądziła, że nawet komplement może go rozgniewać i wywołać przykry komentarz. A tego chciała uniknąć, więc nie skomentowała nawet skąpej odpowiedzi na pytanie, nie dopytywała szczegółów gdzie i u kogo uczył się gotować, skoro nie chciał się tym dzielić. Na każdym kroku spodziewała się ataku, a dopóki jedli i było miło, nie chciała prowokować.
    - Mnie uczyła kiedyś mama, potem sama eksperymentowałam i teraz brat musi się męczyć. Jeszcze go nie otrułam, więc chyba nie jest tak źle - zażartowała, chociaż nie pytał o jej umiejętności gotowania. Pewnie wcale w nie nie wierzył, skoro nawet nie dopuścił jej do kuchni, ale to już jego strata.
    - Znam kilku marynarzy, pobieżnie. Być może częściej jedli ryby i się zniechęcili - nie chciała nikomu zarzucać kłamstwa, a też nie dociekała nigdy szczegółów takiej niechęci. Teraz też nie było to istotne, skoro uzyskała odpowiedź.
    W połowie jedzenia zrobiła krótką przerwę i odchyliła się na krześle, patrząc na malujący się przed nią krajobraz.
    - Ładnie tu - szepnęła, rozglądając się z zainteresowaniem, przekonana, że byłoby to doskonałe miejsce dla malarza do wykonania pejzażu. Nie do końca wyobrażała sobie mieszkać w takim odosobnieniu, ale w odwiedzinach podobało jej się to miejsce.
    W zamyśleniu przesunęła wzrok na mężczyznę, zatrzymując go na dłużej, niż wypadało, zanim ostatecznie wróciła do jedzenia.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Niewytłumaczalny magnetyzm ciągnący ich, ku sobie działał na przekór słowom rzucanym w gniewie okraszonej mgiełką irytacji, pewnego niezrozumienia, które deptało im plany porozumienia. Chwila spokoju nastała przy posiłku. Ryba była znośna, nie należała do najtrudniejszych w przygotowaniu raczej prosta i szybka potrawa, jaką można nasycić się i zabić pierwszy głód. Towarzystwo blondynki ciągnącej zdawało się pechowy los na boskiej loterii, że akurat trafiła na kogoś takiego, jak on nie okazywało się ostatecznie złe, nie w takim katastroficznym wymiarze, jak podejrzewał, gdy w błękitnych oczach poczęły igrać iskierki rozdrażnienia, a falująca gwałtownie pierś ostrzegała przed konfrontacją. Obawa była płonna, nawet gdyby ta poczęła ciskać zaklęciami, czy talerzami, potrafiłby skutecznie ją spacyfikować i usadzić w miejscu, lecz nie w tym kryła się sztuka, jak sobie poradzić z zagrożeniem i nagłym wybuchem agresji, lecz jak nie dopuścić, aby coś co zapowiadało się przytulnie mogło sczeznąć w samym początku kształtowania się relacji. Podejrzenie o dwa odmienne fronty, dwa magnesy, jakie wzajemnie się odpychają padło bardzo szybko, zaledwie po wymianie kilku zdań w zaułku nieopodal targu, jednakże to w kuchni doszło do najtreściwszych wymian i niezrozumienia się wzajem. Czy też podejrzewał, iż kobieta celowo grała z nim w tę grę chcąc sprawdzić dokąd ich to zaprowadzi, nie wiedział.
    Dziękuje, w każdym daniu powinno się widzieć możliwość do rozwoju, do doskonalenia go i wyciągnięcia tego, co najlepsze. – Wiedział, że najlepsi w tej sztuce kucharze trenowali latami, doskonalili przepisy i szukali wszelkich inspiracji, aby coś prostego przeobrazić w istne dzieło. To była w jakimś sensie sztuka, niezbyt trwała, a jednak potrafiąca uderzyć do głowy, uzależnić i pochłonąć.
    Uśmiechnął się kącikiem ust na jej żart. Rum przyjemnie uderzał do głowy, tłumił wyrzuty. Był rozpuszczalnikiem wszelakiej toksyny, jaka zalęgła w ciele marynarza. Świadom tego skutecznego lekarstwa sięgał poń okazjonalnie w momentach takich jak ten, kiedy chcąc poskładać myśli miał ochotę napić się czegoś mocnego, a zarazem obdarzonego aromatem.
    Marynarze to ciężki kawałek chleba. Ciągnie ich wiecznie do morza, chociaż niektórych bardziej do pieniędzy i kobiet. Kiepski materiał na partnera. – Dopił rum i odstawił szkło. Puste talerze po posiłku świeciły bielą poskładał je na tacę, lecz nie zanosił jeszcze do kuchni. Instynktownie czuł, że jeśli teraz odejdzie zburzy czar chwili. Nie chciał tego robić.
    To prawda, bardzo ładnie. Idzie zapomnieć o wszelkich problemach i zmartwieniach. A towarzystwo wody i bliskość lasu działają kojąco. – Lubił kąpiele w wodach fiordu, przechadzki po sosnowym lesie, czy wspinaczkę po skalistych górach. To był jego żywioł. Natura.
    Jestem pozornie otwartym i towarzyskim człowiekiem, staram się postępować słusznie. Jednakże natłok dzisiejszego dnia i ten cały chaos, jaki się nam wkradł sprawił, że pozwoliłem sobie na zbyt wiele. – Zaczął, patrząc, gdzieś w bok, mówił cicho, ale głosem pewnym i przyjemnym. – Zaledwie garstka osób wie, gdzie mieszkam. Pod wieloma względami, jestem bardzo skryty, to wynika z wrodzonej ostrożności i wychowania, trudno to wytłumaczyć. Ale nigdy nie przyprowadziłem tu osoby, którą znam tak krótko. – Wyznał uczciwie. – Polubiłem cię. – czuł, że miała wiele do zaoferowania, wiele więcej, niż sama mogła podejrzewać. Nie pragnął jednak zagarniać tego wszystkiego dla siebie. Wystarczyła mu ta chwila. – Napijesz się rumu? – Skok na głębszą wodę, jeszcze moment, a zaproponuje kąpiel w lodowatej wodzie zatoki.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    Czyżby najgorsze już za nimi? Podczas jedzenia oboje mieli okazję wyciszyć się i przemyśleć swoje postępowanie podczas wcześniejszego wybuchu dziewczyny, które przecież było spowodowane jego słowami oraz zachowaniem. Gdyby teraz ktoś ich zobaczył na tym malowniczym obrazku, na którym w spokoju cieszą się smacznym posiłkiem i pięknym krajobrazem, na pewno nie domyśliłby się, że jeszcze pół godziny temu niemal doszło do rękoczynów. Podobała jej się ta odmiana, ta chwila harmonii, w której nie było miejsca na niezrozumienie lub agresję.
    - Tak samo jest w przypadku ludzi - nasunęła jej się oczywista analogia, bo w każdym starała się widzieć możliwość rozwoju, doskonalenia siebie, a najbardziej wymagająca była oczywiście względem siebie. Nie była może wybitną kucharką i nie nazwałaby się artystką w tym aspekcie, ale coś nie coś potrafi, a już na pewno potrafi docenić smaczne danie. - Kucharz, marynarz, przemytnik... masz wiele twarzy.
    Odrobinę go prowokowała, ale w takim żartobliwym tonie, uśmiechając się szerzej, jasno sygnalizując pokojowe zamiary. Nie chciała teraz rozpoczynać na nowo niesnasek, ale jednocześnie chciała się z nim trochę podrażnić, ot dla własnej przyjemności.
    Wyglądał dużo lepiej ze zrelaksowanym wyrazem twarzy, z delikatnym uśmiechem błąkającym się w kącikach ust, zdradzającym, że jej towarzystwo jednak aż tak mu nie przeszkadza.
    - Zdajesz sobie, że ta niepochlebna ocena tyczy się również ciebie? Zanotowałam. - zaśmiała się, szczerze rozbawiona; nigdy nie miała okazji poznać bliżej żadnego marynarza, ale nawet podczas pobieżnego kontaktu była w stanie zauważyć, że w słowach Arthura jest ziarno prawdy.
    - Mhm, wierzę. Z otoczenia bije taka aura spokoju i harmonii, jakiej rzadko można doświadczyć - prawdopodobnie dlatego, że w wielu publicznych miejscach spokój zakłócają inni, ale podobno w każdym mule znajdzie się jakaś perła, może trzeba tylko odpowiednio długo szukać.
    Nastrój zmienił się o 180 stopni, zrobiło się tak przyjemnie i nostalgicznie, że aż żal byłoby teraz wstawać od stołu. Szczególnie że zaskoczył ją po raz kolejny, kiedy zaczął tłumaczyć swoje zachowanie. Wbiła w niego intensywne spojrzenie, gdy okazało się, że wilk morski jednak wcale nie jest taki zły.
    - W porządku, ja też nie popisałam się manierami i dałam się ponieść emocjom - brzmiało to trochę, jakby wzajemnie się przepraszali, ale bez faktycznych przeprosin. - Mój niewyparzony język to zmora rodziny.
    Zachichotała przy tym jak nieznośny chochlik, któremu przyjemność sprawia drażnienie się z najbliższymi. Bo właściwie tak było, ale miało to swoje głębsze podłoże, o którym nie warto się rozwodzić.
    - To... dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? - zapytała z niezrozumieniem, bo sam fakt polubienia był chyba zbyt błahy, skoro w całym swoim życiu przyprowadził tu garstkę osób, prawda? Może nie powinna pytać, ale sam zaczął ten temat, więc teraz musi zebrać żniwo. Samo wyznanie było urocze i nie mogła powstrzymać uśmiechu i delikatnego rumieńca, który zdradził zawstydzenie. Propozycja kolejnego drinka była jak zbawienie od ciężejącej atmosfery, choć nie była pewna, czy powinna jeszcze pić. Dwa poprzednie drinki przyjemnie ją rozluźniły i pomogły wpasować się w nową sytuację, ale fakt, że rzadko miała okazję pić rum, przechylił szalę na jego stronę.
    - Tak, czemu nie - zgodziła się, jednocześnie mogąc w głowie wyliczać milion powodów, dlaczego nie powinna, począwszy od zawrotów głowy i zaburzenia percepcji, ale kto by się tym przejmował?
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Miał wiele twarzy, a niewielu poznało go takim, jakim był naprawdę czasem myślał, że to kwestia wychowania; otoczenie, pewne schematy, nieumiejętność radzenia sobie z trudnościami świata, brak ojca – zaowocowały w konsekwencji, tym że jest taki, a nie inny, często zadawał sobie pytanie ile tak naprawdę traumy wyniesione z dzieciństwa mają wpływu na podejmowane obecnie decyzje, ile w tym tkwi zakorzenionego lęku, strachu, zwątpienia i przyzwyczajenia, a ile jego samego? Miał świadomość, że większość znanych mu ludzi niezależnie od stanu majętności miała i borykała się ze swoimi demonami, to jednak czy potrafimy te wady zaakceptować, uświadomić sobie o ich istnieniu i widzieć, kiedy przejmują nad nami panowanie i w jakich momentach to robią, to jedno, a bezczynność i ignorowanie problemu, system wyparcia to drugie. Samoświadomy tego, co w nim najgorsze wiedział o swoich najlepszych cechach i tego nikt mu nie odbierze. Tak pewny siebie teraz, jak niepewny bywał, gdy był dzieckiem uczepionym matczynej dłoni.
    Notuj może ci się ta wiedza, w przyszłości przyda, chociaż wątpię. Byś akurat marynarza upatrzyła sobie na cel amorów. – Posłany uśmiech, był życzliwy i nie przejawiał szczypty złośliwości. Polany do szklanek biały rum zakołysał kostkami lodu, które niespiesznie wyczarował, brakowało im jedynie mięty, lecz po tą musiałby udać się do ogródka, a przy obecnym przejedzeniu się, nie miał na to już siły. Musieli zadowolić się tym, co mieli przed nosem.
    Słuchał jej i przytakiwał, czasem uśmiechnął się kącikiem ust. Słowa płynęły równie swobodnie, jak łososie w rzece, czas miło leciał.
    Spontaniczny gest. Nic więcej, tak sądzę. Skoro już zatopiłaś kły w moim obiedzie, to uznałem, że barbarzyństwem byłoby zabieranie ci posiłku sprzed nosa. – Odparł, po namyśle mocząc usta w alkoholu. Rum na lądzie smakował inaczej niż na pełnym morzu, nie gorzej, nie lepiej, ale inaczej. Co nie oznaczało, że nie zamierzał cieszyć się jego posmakiem i czarem chwili.
    Chwila przeciągała się, było tak sielsko i przyjemnie, że kończyć się nie chciało, lecz słońce powoli ciągnęło ku zachodowi, a chłodny powiew nocy wychylił zza ściany lasu oparem, niewinną mgiełką niosącą chłód. Jak zwykle popisując się kulturą zaproponował odprowadzenie do domu i podziękował za miły dzień. Nie oczekiwał wiele, być może spotkanie w przyszłości?

    Koniec.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.