I never thought that I would say this (F. Ahlström & I. Soelberg, maj 1995)
2 posters
Ivar Soelberg
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Midgard tętnił życiem, mimo wieczornej pory ludzie tłoczyli się w restauracjach i pubach, wszak nadeszła długo wyczekiwana wiosna, oddech od zimy, która stanowczo za długo więziła świat w swych lodowatych szponach. Dla mieszkańców miasta był to wystarczający pretekst, aby wyjść z domu i spotkać się w gronie przyjaciół. Pogoda jak na maj sprzyjała w dolinach i na południu kraju drzewa obsypane, były pierwszymi listkami, a łąki i pagórki tonęły w kwieciu, lecz tu na dalekiej północy wszystko przychodziło z opóźnieniem. Nocami czuć jeszcze westchnięcie zimy, która walczyła o ten skrawek ziemi, lecz z każdym dniem przegrywała, tę batalię coraz dobitniej.
Dzisiejszego wieczoru, chłodne powietrze ciągnęło brukowanymi ulicami od jeziora Golddajávri, niosąc ze sobą wilgoć, która skraplała się na szybach mijanych lokali. Ich światła i dobiegające z wewnątrz rozweselone i podchmielone głosy przyciągały i kusili, co słabszych i mniej zdeterminowanych, lecz mężczyzna nie zwolnił, nie obejrzał się, nawet gdy ktoś krzyknął za nim. Czerń płaszcza powiewała w rytm kroków, niby krucze skrzydła, a malująca się na twarzy powaga, nie zdradzała niczego, albo i wszystko.
Spotkanie, które zainicjował, miało być wyrazem wdzięczności za trud oraz zaangażowanie, bowiem prawda była taka, że bez fachowej i profesjonalnej opinii śledztwo stanęłoby w martwym punkcie i to właśnie subtelny i pewny kobiecy głos wyprowadził kruczych braci ze ślepej uliczki, w której tkwili i niemal zaprowadził pod adres poszukiwanego. Oczywistym było, że przełożeni Soelberga umniejszą, a może i nawet zignorują pomoc, jaka została im ofiarowana, jednakże młodzieniec, był z innej gliny stworzony, niż tamci przestarzali i zatwardziali w swoich przekonaniach oficerowie, których wiedział to, aż za dobrze dosłownie skręcało, na myśl, że kobieta może wiedzieć zdecydowanie więcej w jakiejś dziedzinie, niż oni i dodatkowo ma czelność zarzucać im brak zaangażowania i profesjonalizmu w pracy. Pod ostatnimi uwagami i sam Ivar mógłby się podpisać, chociaż zapewne taka manifestacja skończyłaby się zawieszeniem i reprymendą od przełożonego. Jednakże młody umysł dostrzegał braki w niejednej sprawie i niejednym postępowaniu, a brak pasji i determinacji do tego, aby rozwiązać i przykładać się do wykonywanej pracy, był niewybaczalny w jego oczach. Bowiem Krucza Straż miała dbać o magiczną społeczność, pilnować balansu, między dobrem a złem. Niestety wychodziło na to, że częściej niż chęć chronienia społeczeństwa i pomoc słabszym, to wypady do baru i na ryby, kruczy bracia cenili wyżej i bardziej. To niestety irytowało, jednakże on sam zamierzał podążać swoją ścieżką, spoglądając na przykład, jaki dał mu dziadek, a nie ojciec. I dlatego pragnął podziękować kobiecie, bez której sprawa zaginionych obrazów stałaby dalej w martwym punkcie, by po czasie trafić na półkę jako, ta nigdy nierozwiązana.
Pub: niewielki, czysty i klimatyczny, budził na wejściu miłe skojarzenia z przytulnym i swobodnym lokalem, w którym można wypić i porozmawiać, bez obawy, że ktoś podsłucha lub, że wyniknie awantura, która zburzy atmosferę miejsca. Właściciela znał, pomógł mu kiedyś w pewnej drobnej sprawie, stąd też miejsce uznał za bezpieczne i przyjazne. A o to mu wszakże chodziło, gdyż wolał uniknąć ciekawskich oczu i plotek. Sam lokal mieścił się niemal w sercu miasta, lecz aby się do niego dostać, należało zboczyć z głównej alteri w pozornie jeno ślepą uliczkę i zagłębić się w mroku. Szyld niewidoczny i dotknięty zębem czasu poruszał się delikatnie pod subtelnymi powiewami wiatru, acz nie skrzypiał.
Wszedł do środka z lekkim uśmiechem malującym się na twarzy, a półmrok powitał go na wstępie, oczy jednak szybko przywykły, a on zajął miejsce przy barze w oczekiwaniu na wyjątkową kobietę.
Dzisiejszego wieczoru, chłodne powietrze ciągnęło brukowanymi ulicami od jeziora Golddajávri, niosąc ze sobą wilgoć, która skraplała się na szybach mijanych lokali. Ich światła i dobiegające z wewnątrz rozweselone i podchmielone głosy przyciągały i kusili, co słabszych i mniej zdeterminowanych, lecz mężczyzna nie zwolnił, nie obejrzał się, nawet gdy ktoś krzyknął za nim. Czerń płaszcza powiewała w rytm kroków, niby krucze skrzydła, a malująca się na twarzy powaga, nie zdradzała niczego, albo i wszystko.
Spotkanie, które zainicjował, miało być wyrazem wdzięczności za trud oraz zaangażowanie, bowiem prawda była taka, że bez fachowej i profesjonalnej opinii śledztwo stanęłoby w martwym punkcie i to właśnie subtelny i pewny kobiecy głos wyprowadził kruczych braci ze ślepej uliczki, w której tkwili i niemal zaprowadził pod adres poszukiwanego. Oczywistym było, że przełożeni Soelberga umniejszą, a może i nawet zignorują pomoc, jaka została im ofiarowana, jednakże młodzieniec, był z innej gliny stworzony, niż tamci przestarzali i zatwardziali w swoich przekonaniach oficerowie, których wiedział to, aż za dobrze dosłownie skręcało, na myśl, że kobieta może wiedzieć zdecydowanie więcej w jakiejś dziedzinie, niż oni i dodatkowo ma czelność zarzucać im brak zaangażowania i profesjonalizmu w pracy. Pod ostatnimi uwagami i sam Ivar mógłby się podpisać, chociaż zapewne taka manifestacja skończyłaby się zawieszeniem i reprymendą od przełożonego. Jednakże młody umysł dostrzegał braki w niejednej sprawie i niejednym postępowaniu, a brak pasji i determinacji do tego, aby rozwiązać i przykładać się do wykonywanej pracy, był niewybaczalny w jego oczach. Bowiem Krucza Straż miała dbać o magiczną społeczność, pilnować balansu, między dobrem a złem. Niestety wychodziło na to, że częściej niż chęć chronienia społeczeństwa i pomoc słabszym, to wypady do baru i na ryby, kruczy bracia cenili wyżej i bardziej. To niestety irytowało, jednakże on sam zamierzał podążać swoją ścieżką, spoglądając na przykład, jaki dał mu dziadek, a nie ojciec. I dlatego pragnął podziękować kobiecie, bez której sprawa zaginionych obrazów stałaby dalej w martwym punkcie, by po czasie trafić na półkę jako, ta nigdy nierozwiązana.
Pub: niewielki, czysty i klimatyczny, budził na wejściu miłe skojarzenia z przytulnym i swobodnym lokalem, w którym można wypić i porozmawiać, bez obawy, że ktoś podsłucha lub, że wyniknie awantura, która zburzy atmosferę miejsca. Właściciela znał, pomógł mu kiedyś w pewnej drobnej sprawie, stąd też miejsce uznał za bezpieczne i przyjazne. A o to mu wszakże chodziło, gdyż wolał uniknąć ciekawskich oczu i plotek. Sam lokal mieścił się niemal w sercu miasta, lecz aby się do niego dostać, należało zboczyć z głównej alteri w pozornie jeno ślepą uliczkę i zagłębić się w mroku. Szyld niewidoczny i dotknięty zębem czasu poruszał się delikatnie pod subtelnymi powiewami wiatru, acz nie skrzypiał.
Wszedł do środka z lekkim uśmiechem malującym się na twarzy, a półmrok powitał go na wstępie, oczy jednak szybko przywykły, a on zajął miejsce przy barze w oczekiwaniu na wyjątkową kobietę.
Freja Ahlström
Freja AhlströmWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Malmö, Szwecja
Wiek : 44 lata
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Zawód : mecenas
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (II), artysta: malarstwo (I), agresor (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 15
Wiosenny wietrzyk niosący ze sobą obietnicę ciepła pieszczotliwie muskał delikatnie zaróżowione policzki. Słońce coraz śmielej wychylało się zza gęstych chmur i raczyło przechodniów miasta swym darem, lecz wieczorem znów ustępowało miejsca chłodu zimy. Odwaga bijąca z serc roześmianych istnień była jednocześnie czymś pięknym i wstrętnym, jakby swym nastawieniem zbyt dobrze zlewali się z otoczeniem, a tacy jak ona nie mogli tego zrozumieć. Mimowolnie, w najbardziej z zwierzęcych odruchów, odetchnęła świeżym powietrzem wtłaczającym w Midgard nadzieję lepszego jutra. Nie istniało bardziej przyziemne, bezsensowne i puste marzenie niż leniwe oczekiwanie na odwrócenie karty. Twarde stąpanie po ziemi wiązało się z odrzuceniem tych płytkich myśli.
Z braku lepszego zajęcia zdecydowała się przyjąć zaproszenie mężczyzny o umyśle przyprószonym kruczymi piórami. Na samo wspomnienie współpracy z Kruczą Strażą odczuwała bliżej nieokreślone uczucie powstałe z połączenia niepokoju oraz irytacji. Wprawdzie początkowo śledztwo opierało się na godnym i pełnym podziwu profesjonalizmie, lecz z upływem czasu mimo dynamicznych postępów nie potrafiła znaleźć nici porozumienia z wyżej postawionymi. Zdawali się podchodzić lekceważąco do jej pracy, w tym zwłaszcza krytycznych uwag i zwracaniu ich tępych spojrzeń ku oczywistościom - wdzięczność zastąpiono potępieniem, co zważywszy na postęp w dochodzeniu zakrawało o absurd. Unosząc oczy ku niebo dziękowała Odynowi za sposobność pożegnania się z nimi już po kilku tygodniach od dnia rozpoczęcia działań z kruczymi braćmi. Zapytana o motywy zgody nie potrafiła udzielić konkretnej odpowiedzi, bowiem oprócz nadziei na przypływ adrenaliny nie wskazałaby konkretnego powodu.
Po wejściu w jedną z uliczek odgłos obcasów stukających o brukowany chodnik odbijał się echem od ścian okolicznych budynków. W poszukiwaniu oznak uprawniających do odczuwania niepokoju rozejrzała się wokół, nie mając najmniejszych chęci do spędzenia wieczora w niegodnym temu towarzystwie lub niegodnej lokalizacji. Bardzo rzadko zagłębiała się w tę część miasta, ba, bardzo rzadko decydowała się rozpatrzeć pozytywnie propozycję wspólnego wyjścia.
Oby tego nie żałowała.
Fasada budynku nie zachęcała do wejścia. Gdyby nie brak zwyczaju łamania danych obietnic zapewne obróciłaby się na pięcie w przeciwnym kierunku i odeszłaby, nie racząc czekającego mężczyzny choćby zdawkowym wytłumaczeniem. Z pewnym oporem przekroczyła próg lokalu i z miłym zaskoczeniem zauważyła, że wewnątrz prezentuje się o wiele lepiej. Schludne, czyste wnętrze uzupełnione otoczką muzyki granej na żywo. Mimowolnie odetchnęła z ulgą. Zanim jeszcze rozejrzała się w poszukiwaniu towarzysza wieczoru zsunęła z ramion beżowy płaszcz i w pełni okazałości pokazała się ubrana w czerwoną sukienkę, a jedyną ozdobą był cienki, złoty łańcuszek swobodnie ułożony na szyi. Słodki zapach alkoholu dochodzący z baru pokusił ją zwrócenie wzroku w stronę baru, przy którym dostrzegła swojego towarzysza wieczoru. Pewnym siebie krokiem zniwelowała dzielący ich dystans i zajęła wolne miejsce obok niego.
— Witaj, Ivarze. Mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo.
Z braku lepszego zajęcia zdecydowała się przyjąć zaproszenie mężczyzny o umyśle przyprószonym kruczymi piórami. Na samo wspomnienie współpracy z Kruczą Strażą odczuwała bliżej nieokreślone uczucie powstałe z połączenia niepokoju oraz irytacji. Wprawdzie początkowo śledztwo opierało się na godnym i pełnym podziwu profesjonalizmie, lecz z upływem czasu mimo dynamicznych postępów nie potrafiła znaleźć nici porozumienia z wyżej postawionymi. Zdawali się podchodzić lekceważąco do jej pracy, w tym zwłaszcza krytycznych uwag i zwracaniu ich tępych spojrzeń ku oczywistościom - wdzięczność zastąpiono potępieniem, co zważywszy na postęp w dochodzeniu zakrawało o absurd. Unosząc oczy ku niebo dziękowała Odynowi za sposobność pożegnania się z nimi już po kilku tygodniach od dnia rozpoczęcia działań z kruczymi braćmi. Zapytana o motywy zgody nie potrafiła udzielić konkretnej odpowiedzi, bowiem oprócz nadziei na przypływ adrenaliny nie wskazałaby konkretnego powodu.
Po wejściu w jedną z uliczek odgłos obcasów stukających o brukowany chodnik odbijał się echem od ścian okolicznych budynków. W poszukiwaniu oznak uprawniających do odczuwania niepokoju rozejrzała się wokół, nie mając najmniejszych chęci do spędzenia wieczora w niegodnym temu towarzystwie lub niegodnej lokalizacji. Bardzo rzadko zagłębiała się w tę część miasta, ba, bardzo rzadko decydowała się rozpatrzeć pozytywnie propozycję wspólnego wyjścia.
Oby tego nie żałowała.
Fasada budynku nie zachęcała do wejścia. Gdyby nie brak zwyczaju łamania danych obietnic zapewne obróciłaby się na pięcie w przeciwnym kierunku i odeszłaby, nie racząc czekającego mężczyzny choćby zdawkowym wytłumaczeniem. Z pewnym oporem przekroczyła próg lokalu i z miłym zaskoczeniem zauważyła, że wewnątrz prezentuje się o wiele lepiej. Schludne, czyste wnętrze uzupełnione otoczką muzyki granej na żywo. Mimowolnie odetchnęła z ulgą. Zanim jeszcze rozejrzała się w poszukiwaniu towarzysza wieczoru zsunęła z ramion beżowy płaszcz i w pełni okazałości pokazała się ubrana w czerwoną sukienkę, a jedyną ozdobą był cienki, złoty łańcuszek swobodnie ułożony na szyi. Słodki zapach alkoholu dochodzący z baru pokusił ją zwrócenie wzroku w stronę baru, przy którym dostrzegła swojego towarzysza wieczoru. Pewnym siebie krokiem zniwelowała dzielący ich dystans i zajęła wolne miejsce obok niego.
— Witaj, Ivarze. Mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo.
Ivar Soelberg
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Z kryształem wypełnionym bursztynowym trunkiem w jednej dłoni, a papierosem w drugiej, czekał na kobietę. W chwili takiej, jak ta zdawał sobie sprawę z faktu, jak mało odpoczywał, a życie prywatne niemal ulatywało mu przez palce. Był młody, a większość czasu poświęcał pracy, ta była dla niego niezwykle istotna, lecz spoglądając na pary w pubie, dopadały go wyrzuty, że jednak ten aspekt życia jest pusty i dość mierny w ogólnym rozrachunku. Nawet oglądając się na młodszego brata, miał przeczucie, że lepiej korzysta z uroków młodości niż on. To przeświadczenie, było wiedział to, niedorzeczne i głupie, a ktoś, kto zazwyczaj kieruje się logiką i chłodnym osądem nie powinien pozwalać sobie na takie wybiegi. Zwłaszcza że musiał zaprezentować się z jak najlepszej strony przed kobietą, z którą był umówiony. Stąd też dokładność w doborze garderoby i dbałość o każdy jej element. Jasno-błękitna koszula gustownie kontrastowała z karnacją mężczyzny, a grafitowa kamizelka dodawała swoje trzy grosze w tej kreacji, tego samego koloru spodnie łączyły się kolorystycznie i naturalnie zwieńczeniem, były eleganckie czarne buty, dość wygodne musiał to przyznać, co prawda nie nadawały się do przebiegnięcia maratonu, ale na krótkich dystansach, dawały radę. Odznakę zazwyczaj zdobiącą pierś schował, był tu prywatnie po części, z tej też przyczyny starał się wypaść dobrze i nie dać po sobie poznać, że jest przesadnie spięty. Burbon i papieros miały mu w tym pomóc.
Cień zdenerwowania, był spowodowany faktem, że spotykał się z wyjątkową kobietą, która wykraczała poza skalę w kategorii; uroku osobistego i wdzięku. Był tym faktem zauroczony, od samego początku ich współpracy, a to jak stare uparte karki w kruczej straży uginały się pod jej słowami, budziło szacunek. Chociaż pożegnali się w mniemaniu Ivara niezbyt przyjemnie, to domyślał się, że winy w tym można upatrywać właśnie u jego przełożonych, którzy stanowczo za długo siedzieli za biurkiem i nie dostrzegli, jak świat się zmienił. Chociaż nie wykluczał naturalnego i całkiem zwyczajnego zidiocenia, nerwicy i przestarzałego postrzegania rzeczywistości, która dotykała ludzi w ich wieku, a którzy specjalnymi zasługami się nie wyróżnili przez dwie dekady pracy, jak nie i więcej, teraz nadrabiali arogancją i upartością w stosunku do innych. Czym zapewne niejednego rozmówcę musieli drażnić.
Soelberg uznał, że należy w odpowiedni sposób podziękować za trud i czas poświęcony sprawie, a że spotkanie miało w jego mniemaniu, charakter bardziej oficjalny uznał, że pub będzie spełniał się w tej roli. Chociaż dopiero po czasie zreflektował się, iż mógł wybrać bardziej pasującą do pozycji kobiety restaurację lub teatr. Niestety, nie pomyślał, bo zjadła go trema. Dziwne uczucie. I wyjątkowo rzadko spotykane, a już na pewno nie w kontaktach damsko-męskich, to jednak była nowość, stąd też brała się ta dbałość o wygląd i plan na dzisiejszy wieczór.
Akurat skończył palić, a szary dym unosił się jeszcze w powietrzu, gdy zaalarmowany niemym zachwytem barmana skonstatował, że przyszła. Reakcja, bynajmniej nie była przesadna, bo samemu Ivarowi, było blisko do przysłowiowego „oniemienia”, jednak w porę poskromił te niedorzeczne myśli i wstał od baru, aby się przywitać.
– Dobry wieczór, pani Ahlström. Nie, oczywiście, że nie – skłonił się nieznacznie i ujął dłoń kobiety, by złożyć na niej lekki pocałunek. W oczach mężczyzny czaił się niemy wyraz podziwu zmieszany z lekkim niedowierzaniem, że kobieta, chociaż miała swoje lata, prezentowała się wybitnie dobrze, przyćmiewając, tym samym wiele młodych kobiet.
– Zapraszam – poprowadził do stolika, który wcześniej, był zarezerwowany na prośbę Soelberga. W ślad za nimi podążał barman, którego wyraz twarzy nie zmienił się, niestety. Przez co wyglądał nieco idiotycznie, ale cóż nie mógł mu się specjalnie dziwić, prawda? – Czego się pani napije? – Zapytał, gdy już usiedli. Czekał, aby złożyć zamówienie i móc zostać sami. Stolik był w głębi pubu, a kanapy ze skóry i drewna zaskakiwały wygodą. Dyskrecja spotkania uleciał na rzecz wrażenia, jakie zrobiła blondynka, wchodząc do środka.
Cień zdenerwowania, był spowodowany faktem, że spotykał się z wyjątkową kobietą, która wykraczała poza skalę w kategorii; uroku osobistego i wdzięku. Był tym faktem zauroczony, od samego początku ich współpracy, a to jak stare uparte karki w kruczej straży uginały się pod jej słowami, budziło szacunek. Chociaż pożegnali się w mniemaniu Ivara niezbyt przyjemnie, to domyślał się, że winy w tym można upatrywać właśnie u jego przełożonych, którzy stanowczo za długo siedzieli za biurkiem i nie dostrzegli, jak świat się zmienił. Chociaż nie wykluczał naturalnego i całkiem zwyczajnego zidiocenia, nerwicy i przestarzałego postrzegania rzeczywistości, która dotykała ludzi w ich wieku, a którzy specjalnymi zasługami się nie wyróżnili przez dwie dekady pracy, jak nie i więcej, teraz nadrabiali arogancją i upartością w stosunku do innych. Czym zapewne niejednego rozmówcę musieli drażnić.
Soelberg uznał, że należy w odpowiedni sposób podziękować za trud i czas poświęcony sprawie, a że spotkanie miało w jego mniemaniu, charakter bardziej oficjalny uznał, że pub będzie spełniał się w tej roli. Chociaż dopiero po czasie zreflektował się, iż mógł wybrać bardziej pasującą do pozycji kobiety restaurację lub teatr. Niestety, nie pomyślał, bo zjadła go trema. Dziwne uczucie. I wyjątkowo rzadko spotykane, a już na pewno nie w kontaktach damsko-męskich, to jednak była nowość, stąd też brała się ta dbałość o wygląd i plan na dzisiejszy wieczór.
Akurat skończył palić, a szary dym unosił się jeszcze w powietrzu, gdy zaalarmowany niemym zachwytem barmana skonstatował, że przyszła. Reakcja, bynajmniej nie była przesadna, bo samemu Ivarowi, było blisko do przysłowiowego „oniemienia”, jednak w porę poskromił te niedorzeczne myśli i wstał od baru, aby się przywitać.
– Dobry wieczór, pani Ahlström. Nie, oczywiście, że nie – skłonił się nieznacznie i ujął dłoń kobiety, by złożyć na niej lekki pocałunek. W oczach mężczyzny czaił się niemy wyraz podziwu zmieszany z lekkim niedowierzaniem, że kobieta, chociaż miała swoje lata, prezentowała się wybitnie dobrze, przyćmiewając, tym samym wiele młodych kobiet.
– Zapraszam – poprowadził do stolika, który wcześniej, był zarezerwowany na prośbę Soelberga. W ślad za nimi podążał barman, którego wyraz twarzy nie zmienił się, niestety. Przez co wyglądał nieco idiotycznie, ale cóż nie mógł mu się specjalnie dziwić, prawda? – Czego się pani napije? – Zapytał, gdy już usiedli. Czekał, aby złożyć zamówienie i móc zostać sami. Stolik był w głębi pubu, a kanapy ze skóry i drewna zaskakiwały wygodą. Dyskrecja spotkania uleciał na rzecz wrażenia, jakie zrobiła blondynka, wchodząc do środka.
Freja Ahlström
Freja AhlströmWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Malmö, Szwecja
Wiek : 44 lata
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Zawód : mecenas
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (II), artysta: malarstwo (I), agresor (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 15
Po burzliwym pożegnaniu z Kruczą Strażą nie oczekiwała podziękowań. Oczekiwała niczego, w dosłownym tego słowa znaczeniu, bowiem nie miała najmniejszej ochoty na jakikolwiek kontakt z wątpliwie efektywnymi przedstawicielami mającymi pilnować bezpieczeństwa na ulicach Midgardu. Zmierzając na spotkanie z jednym z nich w zasadzie nie wiedziała, czego powinna się spodziewać. W przeciwieństwie do przełożonych Ivar nie cechował się upośledzeniem w przyznawaniu racji. Jako jeden z niewielu zdawał sobie sprawę, że śledztwo bez jej udziału najpewniej nadal stałoby w martwym punkcie. Nie chciała gloryfikować swojej pomocy, wszak była od tego daleka niezależnie od charakteru sytuacji, przy czym nie pozwalała sobie na umniejszanie zasług.
Być może zostanie mile zaskoczona.
Czując papierosy dym wdzierający się do nozdrzy delikatnie zmarszczyła czoło. Duszący, ogólnie nieprzyjemny zapach zapewne nie tylko wgryzie się w umysł, lecz pozostawi znaki swej obecności również na ubraniu czy włosach. Cóż, nie zamierzała zwracać uwagi na to dłużej niż powinna, skoro miewała do czynienia z gorszymi dolegliwościami. Kompletnie zignorowała reakcję barmana, bowiem nawet na niego nie spojrzała - z oczywistych przyczyn oddała całe zainteresowania Ivarowi, który zdecydował się na niezwykle eleganckie powitanie.
— Cieszę się. Staram stawiać się punktualnie, ale w ferworze przygotowań do wyjścia zdarza mi się stracić poczucie czasu.
Pod tym względem nie różniła się od innych kobiet. Wolała wyjść później i być przygotowaną, niż zdecydować się na stawienie się wcześniej nie będąc w pełni zadowoloną z wyglądu. Z zadowoleniem iskrzącym się nieśmiało w błękitnych tęczówkach zauważyła, że wybór czerwonej sukienki i rozpuszczonych włosów był trafny. Nigdy nie ukrywała sposobu postrzegania swojej osoby jako atrakcyjnej i dlatego nie widziała powodu, dla którego miałaby się z tym ukrywać mimo wieku. Z nikłym rozbawieniem zauważyła, że w lokalu oprócz niej nie znalazłaby nikogo o tym samym roczniku.
Podążyła za nim do stolika. Ucieszyła się z wyboru takiego wgłębi pubu, ponieważ ryzyko potrącenia ich łokciami przez wchodzących klientów zmalała niemal do zera.
— Manhattan, jeśli można — zerknęła z powątpiewaniem na barmana oczekującego na zamówienie. Nie zdziwiłaby się, gdyby brak odpowiednich alkoholi sprawił, że nie mógłby zrealizować jej bądź co bądź dość wymagającej prośby. Kiedy zostali sami mogła rozsiąść się z większą swobodą.
— Mów mi po imieniu. Nie ma sensu bawić się w grzecznościowe formułki, nie jesteśmy u Ciebie w pracy — odparła rzeczowo. — Przyznam się, że po dostaniu od Ciebie adresu tego miejsca nie czułam się zbyt... zachęcona. Zazwyczaj staram się unikać tej części miasta, ale pierwsze wrażenie okazało się mylne. Jest tu całkiem przyjemnie.
Nie miała pretensji, że zabrał ją akurat tutaj, o nie! Przez jej usta w głównej mierze przemawiało zaskoczenie zaistniałym otoczeniem.
Być może zostanie mile zaskoczona.
Czując papierosy dym wdzierający się do nozdrzy delikatnie zmarszczyła czoło. Duszący, ogólnie nieprzyjemny zapach zapewne nie tylko wgryzie się w umysł, lecz pozostawi znaki swej obecności również na ubraniu czy włosach. Cóż, nie zamierzała zwracać uwagi na to dłużej niż powinna, skoro miewała do czynienia z gorszymi dolegliwościami. Kompletnie zignorowała reakcję barmana, bowiem nawet na niego nie spojrzała - z oczywistych przyczyn oddała całe zainteresowania Ivarowi, który zdecydował się na niezwykle eleganckie powitanie.
— Cieszę się. Staram stawiać się punktualnie, ale w ferworze przygotowań do wyjścia zdarza mi się stracić poczucie czasu.
Pod tym względem nie różniła się od innych kobiet. Wolała wyjść później i być przygotowaną, niż zdecydować się na stawienie się wcześniej nie będąc w pełni zadowoloną z wyglądu. Z zadowoleniem iskrzącym się nieśmiało w błękitnych tęczówkach zauważyła, że wybór czerwonej sukienki i rozpuszczonych włosów był trafny. Nigdy nie ukrywała sposobu postrzegania swojej osoby jako atrakcyjnej i dlatego nie widziała powodu, dla którego miałaby się z tym ukrywać mimo wieku. Z nikłym rozbawieniem zauważyła, że w lokalu oprócz niej nie znalazłaby nikogo o tym samym roczniku.
Podążyła za nim do stolika. Ucieszyła się z wyboru takiego wgłębi pubu, ponieważ ryzyko potrącenia ich łokciami przez wchodzących klientów zmalała niemal do zera.
— Manhattan, jeśli można — zerknęła z powątpiewaniem na barmana oczekującego na zamówienie. Nie zdziwiłaby się, gdyby brak odpowiednich alkoholi sprawił, że nie mógłby zrealizować jej bądź co bądź dość wymagającej prośby. Kiedy zostali sami mogła rozsiąść się z większą swobodą.
— Mów mi po imieniu. Nie ma sensu bawić się w grzecznościowe formułki, nie jesteśmy u Ciebie w pracy — odparła rzeczowo. — Przyznam się, że po dostaniu od Ciebie adresu tego miejsca nie czułam się zbyt... zachęcona. Zazwyczaj staram się unikać tej części miasta, ale pierwsze wrażenie okazało się mylne. Jest tu całkiem przyjemnie.
Nie miała pretensji, że zabrał ją akurat tutaj, o nie! Przez jej usta w głównej mierze przemawiało zaskoczenie zaistniałym otoczeniem.
Ivar Soelberg
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Szare tęczówki ostrożnie badały kobietę, a wnioski z tej obserwacji pojawiły się momentalnie, były one odrobinę inne od tych, do których przywykł przy współpracy, lecz ich obraz zdecydowanie bardziej mu się podobał, cóż mógł poradzić na to? Sam fakt urokliwego lokalu, w jakim się znajdowali oraz euforia towarzysząca doprowadzeniu sprawy do końca zrzucały ciężar odpowiedzialności z pleców kruka, a elegancka i przyciągająca spojrzenia kreacja blondynki stanowiła swego rodzaju potwierdzenie, tak klarowne i oczywiste, że trudno o lepsze. Praca zostawała za drzwiami, tu mogli poczuć się wyzwoleni od kajdan obowiązków szarej codzienności.
– Doceniam i tym bardziej szanuję za szczerość. I jeśli mogę pozwolić sobie na ten komentarz, to przyznam, że oczekiwanie na panią, nawet jeśli skutkuje wypiciem dwóch lub trzech kolejek, jest warte odrobiny cierpliwości. – Uśmiechnął się lekko samymi kącikami ust. W oczach iskierki wesołości zatańczyły, niemal zgrywając się z muzyką graną na żywo.
Miejsce, jakie mieli w głębi pubu, było nie tylko strategicznie wybrane ze względu na dyskrecję, ale także dawało wgląd na całe pomieszczenie i na to kto wchodzi, a kto wychodzi. Widać nawyki szybko wchłaniają się do młodego umysłu i ten stosuje je machinalnie, jakby nie potrafił przełączyć się między trybem pracy a prywatnym. Takie uroki zawodu, ale jednak miały swe plusy, a przynajmniej, jak na chwilę obecną, było ich więcej niżeli mniej.
Zamówiony przez kobietę drink raczej nie powinien stanowić wyzwania dla barmana, chociaż wątpił, aby ten sprostał najlepszym, które kosztowała. Domyślał się, że blondynka należy do kobiet wymagających, tak od siebie jak i od innych, być może czasem miało to swe gorsze strony i było źródłem rozczarowań, lecz wiedział, że taka postawa w ogólnym bilansie jest raczej zaletą, niżeli wadą. Tym bardziej martwił się o odczucia, jakie może dać przygotowywany drink i czy przypadkiem nie przyciągnie burzowych chmur nad oblicze pani mecenas.
– Jak sobie życzysz – cień uśmiechu tańczył na pełnych wargach mężczyzny, a dalsze słowa jedynie uwydatniły delikatny uśmiech. Podobała mu się postawa prezentowana przez Freję.
– Lokal jest sprawdzony i całkiem przyjemny, a także oferuje pewną dyskrecję, co uznałem, że docenisz, bowiem charakter spotkania, jest bardziej prywatny niż służbowy, stąd też wolałem uniknąć miejsc, w jakich ludzie mogliby później szeptać i rozpowiadać nieprzyzwoite plotki. Chociaż przyznam uczciwie, że jeśli chodzi o przyciąganie spojrzeń, to jesteś tu diamentem pośród miedziaków. – Odparł szczerze, bo jeśli mógł otwarcie przyznać jej, że wygląda pięknie, to zostawi sobie tę sposobność na dogodniejszą okazję, chociaż mocno powątpiewał, aby Freja nie czytała między wierszami, a nawet jeśli, to samo spojrzenie, jakim ją uraczył na wstępie, było adekwatne do takich słów.
Drinki zawitały na ich stoliku, całkiem szybko widać nie było specjalnego ruchu lub większość klienteli zamawiała piwo, bądź whisky sam Soelberg poszedł śladem prostoty i jedynie trzewia zamierzał raczyć bursztynowym mocnym alkoholem.
– Cieszę się jednak, że nie należysz do lękliwych kobiet i przyszłaś. Obiecuję, że nic złego cię nie spotka – lekki ton wypowiedzi w parze z uśmiechem świadczył, że powaga, jaką cechuje się zazwyczaj, poszły w odstawkę.
– Doceniam i tym bardziej szanuję za szczerość. I jeśli mogę pozwolić sobie na ten komentarz, to przyznam, że oczekiwanie na panią, nawet jeśli skutkuje wypiciem dwóch lub trzech kolejek, jest warte odrobiny cierpliwości. – Uśmiechnął się lekko samymi kącikami ust. W oczach iskierki wesołości zatańczyły, niemal zgrywając się z muzyką graną na żywo.
Miejsce, jakie mieli w głębi pubu, było nie tylko strategicznie wybrane ze względu na dyskrecję, ale także dawało wgląd na całe pomieszczenie i na to kto wchodzi, a kto wychodzi. Widać nawyki szybko wchłaniają się do młodego umysłu i ten stosuje je machinalnie, jakby nie potrafił przełączyć się między trybem pracy a prywatnym. Takie uroki zawodu, ale jednak miały swe plusy, a przynajmniej, jak na chwilę obecną, było ich więcej niżeli mniej.
Zamówiony przez kobietę drink raczej nie powinien stanowić wyzwania dla barmana, chociaż wątpił, aby ten sprostał najlepszym, które kosztowała. Domyślał się, że blondynka należy do kobiet wymagających, tak od siebie jak i od innych, być może czasem miało to swe gorsze strony i było źródłem rozczarowań, lecz wiedział, że taka postawa w ogólnym bilansie jest raczej zaletą, niżeli wadą. Tym bardziej martwił się o odczucia, jakie może dać przygotowywany drink i czy przypadkiem nie przyciągnie burzowych chmur nad oblicze pani mecenas.
– Jak sobie życzysz – cień uśmiechu tańczył na pełnych wargach mężczyzny, a dalsze słowa jedynie uwydatniły delikatny uśmiech. Podobała mu się postawa prezentowana przez Freję.
– Lokal jest sprawdzony i całkiem przyjemny, a także oferuje pewną dyskrecję, co uznałem, że docenisz, bowiem charakter spotkania, jest bardziej prywatny niż służbowy, stąd też wolałem uniknąć miejsc, w jakich ludzie mogliby później szeptać i rozpowiadać nieprzyzwoite plotki. Chociaż przyznam uczciwie, że jeśli chodzi o przyciąganie spojrzeń, to jesteś tu diamentem pośród miedziaków. – Odparł szczerze, bo jeśli mógł otwarcie przyznać jej, że wygląda pięknie, to zostawi sobie tę sposobność na dogodniejszą okazję, chociaż mocno powątpiewał, aby Freja nie czytała między wierszami, a nawet jeśli, to samo spojrzenie, jakim ją uraczył na wstępie, było adekwatne do takich słów.
Drinki zawitały na ich stoliku, całkiem szybko widać nie było specjalnego ruchu lub większość klienteli zamawiała piwo, bądź whisky sam Soelberg poszedł śladem prostoty i jedynie trzewia zamierzał raczyć bursztynowym mocnym alkoholem.
– Cieszę się jednak, że nie należysz do lękliwych kobiet i przyszłaś. Obiecuję, że nic złego cię nie spotka – lekki ton wypowiedzi w parze z uśmiechem świadczył, że powaga, jaką cechuje się zazwyczaj, poszły w odstawkę.
Freja Ahlström
Freja AhlströmWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Malmö, Szwecja
Wiek : 44 lata
Stan cywilny : wdowa
Status majątkowy : bogaty
Zawód : mecenas
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : złotousty (II), artysta: malarstwo (I), agresor (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 20 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 25 / wiedza ogólna: 15
Przytaknęła. Wydawało jej się, że czasami lepiej było oszczędzić się od wypowiadaniu tych kilku, kilkunastu zbędnych słów wątłej postury, dlatego tym razem oszczędziła sobie słownej odpowiedzi. Zwykły ruch głową oddawał to, co miała do przekazania, równie dobrze. Ponad to nie widziała sensu wytykania mężczyźnie spożyciu jednej czy dwóch kolejek w oczekiwaniu na pojawienie się gościa. Sama nie miałaby nic przeciwko temu, dlatego wykazując się takim zachowaniem zdobyłaby się na hipokryzję, którą niezwykle mocno gardziła.
Zdecydowanie nie zamierzała zwracać uwagi na każdą personą opuszczającą i odwiedzającą lokal. Co prawda ktoś, kto pracuje w Kruczej Straży zapewne nie traktował tego z podobną pobłażliwością, lecz w końcu nie bez powodu spotkali się już po oficjalnym zakończeniu współpracy. Mogła mieć tylko nadzieję, że wraz z upływem wieczoru Ivar przestanie trzymać się tej niezdrowej maniery.
Bardziej martwiła się o odpowiednią zawartość półek uginających się pod ciężarem butelek. Bar taki jak ten, choć niezaprzeczalnie posiadał wyjątkowy czar i urok, tak mógł borykać się z problemami dostaw dobrej jakości trunków. Barman musiał wykazać się wobec jej powątpiewającego tonu jak i spojrzenia wyrozumiałością większą niż zdobywał się w przypadku zwyczajnej klienteli. Przez wiele względów miała o sobie nieco wyższe mniemanie, dlatego czasami wręcz nie potrafiła powstrzymać się przed tak naturalnymi gestami czy odruchami. Na szczęście tuż po ponownym zwróceniu się spojrzeniem ku twarzy towarzysza dzisiejszego wieczoru postarała się powściągnąć pewne przywary, choć zrobiła to z oczywistą trudnością. Rozumiała jednak, że nie może być w stosunku do niego tak powściągliwa i kapryśna jak w stosunku do innych, wszak nie zachował się jak przełożeni decydując się na miły gest.
— Powinien dać sobie radę — niedbałym ruchem dłoni wskazała na odchodzącego na ich stolika mężczyznę. Choć wprawdzie nie była całkowicie pewna jego umiejętności, tak ostatecznie nie mogła zrobić nic więcej prócz żywienia nadziei w profesjonalizm mieszania alkoholu.
Zachowanie powagi stawało się coraz trudniejsze. Wargi zadrgały w powstrzymywanym uśmiechu, choć i tego nie udało się jej zbyt długo utrzymać w miejscu.
— Nie mam w zwyczaju przejmować się... plotkami, Ivarze. O wiele bardziej cenię je sobie, gdy mogę wyłuskać z nich pożądane informacje, żeby później móc trzymać w zanadrzu dobre karty — mrugnęła łobuzersko, jakby obracanie tajemnicami kłębiącymi się wzdłuż linijek zdań rzuconych w przestrzeń było - ponownie - czymś w zupełności naturalnym. I, nie kłamiąc, właśnie tak stawiała warunki. Nazbyt wyraźny komplement odnalazł miejsce w jej oczach, tęczówki których zalśniły odruchowo krystalicznie czystym błękitem. — Niezależnie do tego, gdzie i z kim się udam, galdrowie zawsze znajdą powód do rozmów. Odnoszę wrażenie, że za bardzo się nudzą i muszą nasycić czymś spragnione języki. W zasadzie nie odnosi się to wyłącznie do mnie, lecz każdego mieszkańca miasta. Midgard spłonąłby, gdyby zaprzestano szeptać za czyimiś plecami — rzekła rozbawiona, niesamowicie dobrze bawiąc się przy wypowiadaniu swych myśli na głos. Doprawdy nie dbała o to, że ktoś mógłby powtórzyć jej słowa i podać je wyżej.
Nie omieszkała nie spróbować drinka przygotowanego przez barmana. Nie połechtał jej podniebienia czystą wdzięcznością, ale i tak był całkiem przyzwoity - na tyle, żeby kolejny łyk był bardziej okazały.
— Czyżbyś wcześniej sądził, że należę do tych lękliwych? — zapytała z czystą przyjemnością. Nie ulegało wątpliwości, że pociągnęła go za słówko, jednak nie mogła się powstrzymać.
Zdecydowanie nie zamierzała zwracać uwagi na każdą personą opuszczającą i odwiedzającą lokal. Co prawda ktoś, kto pracuje w Kruczej Straży zapewne nie traktował tego z podobną pobłażliwością, lecz w końcu nie bez powodu spotkali się już po oficjalnym zakończeniu współpracy. Mogła mieć tylko nadzieję, że wraz z upływem wieczoru Ivar przestanie trzymać się tej niezdrowej maniery.
Bardziej martwiła się o odpowiednią zawartość półek uginających się pod ciężarem butelek. Bar taki jak ten, choć niezaprzeczalnie posiadał wyjątkowy czar i urok, tak mógł borykać się z problemami dostaw dobrej jakości trunków. Barman musiał wykazać się wobec jej powątpiewającego tonu jak i spojrzenia wyrozumiałością większą niż zdobywał się w przypadku zwyczajnej klienteli. Przez wiele względów miała o sobie nieco wyższe mniemanie, dlatego czasami wręcz nie potrafiła powstrzymać się przed tak naturalnymi gestami czy odruchami. Na szczęście tuż po ponownym zwróceniu się spojrzeniem ku twarzy towarzysza dzisiejszego wieczoru postarała się powściągnąć pewne przywary, choć zrobiła to z oczywistą trudnością. Rozumiała jednak, że nie może być w stosunku do niego tak powściągliwa i kapryśna jak w stosunku do innych, wszak nie zachował się jak przełożeni decydując się na miły gest.
— Powinien dać sobie radę — niedbałym ruchem dłoni wskazała na odchodzącego na ich stolika mężczyznę. Choć wprawdzie nie była całkowicie pewna jego umiejętności, tak ostatecznie nie mogła zrobić nic więcej prócz żywienia nadziei w profesjonalizm mieszania alkoholu.
Zachowanie powagi stawało się coraz trudniejsze. Wargi zadrgały w powstrzymywanym uśmiechu, choć i tego nie udało się jej zbyt długo utrzymać w miejscu.
— Nie mam w zwyczaju przejmować się... plotkami, Ivarze. O wiele bardziej cenię je sobie, gdy mogę wyłuskać z nich pożądane informacje, żeby później móc trzymać w zanadrzu dobre karty — mrugnęła łobuzersko, jakby obracanie tajemnicami kłębiącymi się wzdłuż linijek zdań rzuconych w przestrzeń było - ponownie - czymś w zupełności naturalnym. I, nie kłamiąc, właśnie tak stawiała warunki. Nazbyt wyraźny komplement odnalazł miejsce w jej oczach, tęczówki których zalśniły odruchowo krystalicznie czystym błękitem. — Niezależnie do tego, gdzie i z kim się udam, galdrowie zawsze znajdą powód do rozmów. Odnoszę wrażenie, że za bardzo się nudzą i muszą nasycić czymś spragnione języki. W zasadzie nie odnosi się to wyłącznie do mnie, lecz każdego mieszkańca miasta. Midgard spłonąłby, gdyby zaprzestano szeptać za czyimiś plecami — rzekła rozbawiona, niesamowicie dobrze bawiąc się przy wypowiadaniu swych myśli na głos. Doprawdy nie dbała o to, że ktoś mógłby powtórzyć jej słowa i podać je wyżej.
Nie omieszkała nie spróbować drinka przygotowanego przez barmana. Nie połechtał jej podniebienia czystą wdzięcznością, ale i tak był całkiem przyzwoity - na tyle, żeby kolejny łyk był bardziej okazały.
— Czyżbyś wcześniej sądził, że należę do tych lękliwych? — zapytała z czystą przyjemnością. Nie ulegało wątpliwości, że pociągnęła go za słówko, jednak nie mogła się powstrzymać.
Ivar Soelberg
Ivar SoelbergWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Göteborg, Szwecja
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Zawód : starszy oficer Kruczej Straży (Wysłannicy Forsetiego)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : miłośnik pojedynków (I), odporny (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 36 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 27 / charyzma: 12 / wiedza ogólna: 10
Struna zaciekawienia drgnęła nagle po wypowiedzianych przez kobietę słowach tyczących plotek i wyłuskiwania zeń korzystnych informacji. Przez myśl przemknęło, że idealnie sprawdziłaby się w roli informatora, tajnego współpracownika, który korzystając ze swych koneksji i pozycji społecznej bywa na bankietach i balach, a przy tym inteligencją i sprytem potrafiwszy się posłużyć, bez mrugnięcia okiem zdołałaby wyciągnąć wiele ciekawych informacji. Myśl ta, chociaż kusząca została odrzucona na dalszy plan. Nie znał jej, nie miał wglądu w jej życie i nie mógł oceniać, czy z pobudek moralnych, czy finansowych gotowa byłaby do takowej przysługi. Jednakże śmiał wątpić, że nawet najhojniejsza kwota zaproponowana przez kruczą straż zadowoliłaby kobietę, taką jak ona. Takich osób się nie kupuje, ani nawet nie przekupuje.
Jej postawa momentami, chociażby takimi, jak ten przed sekundą, gdy posłała mu oczko sprawiała, że gubił najzwyczajniej w świecie myśli. Nie wiedział, dlaczego tak się działo, ale podejrzewał, że to wynik braku doświadczenia w igraszkach słownych, a ona, jak słusznie podejrzewał, była w nich prawdziwą królową. Swoją postawą i pewnością siebie sprawiała, że prości ludzie bali się wchodzić z nią w dyskusje. Lubił taki pokaz siły charakteru zwłaszcza u kobiet.
– To niepokojąca myśl, zwłaszcza że ucierpiałby perły architektury starego miasta. Nie pozwólmy zatem językom milczeć, a plotki, niech rodzą się w glebie żyznej od intryg i ciekawości. – Uśmiechnął się kącikami ust rad, że i ona była wesoła. Chyba pierwszy raz zarejestrował jej śmiech. Doprawdy bogowie byli łaskawi, gdy ustawiała się w kolejce po dary, gdyż zarówno mądrością, jak i urodą została obdarowana, a podejrzewał, że w tej mnogości zalet i talentów, mógłby się jeszcze mocno zaskoczyć.
Usta posmakowały goryczy szlachetnego alkoholu, w którym czuć było nikłą nutkę dębiny i cynamonu, lecz nie określiłby tej whisky mianem dobrej. Widać opinię o lokalu należało zmienić miał jednak nadzieję, że towarzyszka wieczoru nie narzeka na swojego drinka. Próba wyczytania z jej twarzy jakichkolwiek wskazówek oczywiście skończyła się niepowodzeniem. Tutaj nawet nie przeją się tym specjalnie świadom klasy osoby, z którą przebywał.
Jej słowa wywołały w nim pewną konsternację własnej wypowiedzi i jej szybką analizę. Zastanawiał się jak odbić piłeczkę, aby nie urazić, była wszakże kobietą i to stąd przykładał do niej taką, a nie inną miarkę, jednakże różniła się od innych przedstawicielek płci pięknej i już po pierwszym spotkaniu powinien to zrozumieć, była wyjątkową kobietą.
– Nie, lecz troszczę się o ludzi, których dobro jest mi bliskie. – Gdyby stali niewątpliwie skłoniłby się lekko, lecz w obecnej sytuacji miał dla niej jedynie uśmiech – szczery i życzliwy.
– Twoja wiedza zaimponowała mi, to oczywiste zwłaszcza biorąc pod uwagę, czym się zajmujesz, lecz czy to pasja do sztuki, do wszelkiego piękna, czy tylko sposób na życie? – Chciał ją poznać i zrozumieć, być może wówczas w jego głowie przestanie być zagadką, acz to raczej wątpliwe.
Miła rozmowa i przyjemny wieczór zostały, nagle i nieoczekiwanie przerwane, gdy drzwi do pubu otworzyły się, a przez jego próg przeszedł, a raczej w pośpiechu i zdenerwowaniu przebiegł młodszy stażem chłopak, o rumianych i pucołowatych policzkach, ot posłużyli się nim jako klasycznym przykładem gońca, co prawda bez konia, a obserwując po pocie, co gęsto zrosił czoło i skroń, oraz ciężkim oddechu, chłopak nie posłużył się teleportacją, a gnał jak szalony. Szare spojrzenie Soelberga skarciło „kolegę”, który podchodząc do ich stolika, nie pomyślał, o ogładzie i doprowadzeniu się do jako, takiego porządku, wręcz, wlazł metaforycznie, oczywiście w słowo, niby świnia do chlewu i zawiadomił Ivara o pilnych, a ważnych sprawach, które wzywają go do siedziby kruczej, przydługi jęzor, co zaczął mielić o pierdołach i brak taktu, zignorował, a postawa względem przybysza stała się wybitnie nieprzychylna, wręcz wroga.
– Wybacz, pani te niedogodności i sposób, w jaki zostaliśmy pozbawieni miłej rozmowy. Niestety, moim obowiązkiem, jest stawienie się na wezwanie, o każdej porze dnia i nocy. Dobranoc i raz jeszcze proszę wybaczyć. – Uśmiechnął się lekko i skłonił, przed postacią kobiety. Po uregulowaniu rachunku przy barze wyszedł w mrok.
Ivar i Freja z tematu
Jej postawa momentami, chociażby takimi, jak ten przed sekundą, gdy posłała mu oczko sprawiała, że gubił najzwyczajniej w świecie myśli. Nie wiedział, dlaczego tak się działo, ale podejrzewał, że to wynik braku doświadczenia w igraszkach słownych, a ona, jak słusznie podejrzewał, była w nich prawdziwą królową. Swoją postawą i pewnością siebie sprawiała, że prości ludzie bali się wchodzić z nią w dyskusje. Lubił taki pokaz siły charakteru zwłaszcza u kobiet.
– To niepokojąca myśl, zwłaszcza że ucierpiałby perły architektury starego miasta. Nie pozwólmy zatem językom milczeć, a plotki, niech rodzą się w glebie żyznej od intryg i ciekawości. – Uśmiechnął się kącikami ust rad, że i ona była wesoła. Chyba pierwszy raz zarejestrował jej śmiech. Doprawdy bogowie byli łaskawi, gdy ustawiała się w kolejce po dary, gdyż zarówno mądrością, jak i urodą została obdarowana, a podejrzewał, że w tej mnogości zalet i talentów, mógłby się jeszcze mocno zaskoczyć.
Usta posmakowały goryczy szlachetnego alkoholu, w którym czuć było nikłą nutkę dębiny i cynamonu, lecz nie określiłby tej whisky mianem dobrej. Widać opinię o lokalu należało zmienić miał jednak nadzieję, że towarzyszka wieczoru nie narzeka na swojego drinka. Próba wyczytania z jej twarzy jakichkolwiek wskazówek oczywiście skończyła się niepowodzeniem. Tutaj nawet nie przeją się tym specjalnie świadom klasy osoby, z którą przebywał.
Jej słowa wywołały w nim pewną konsternację własnej wypowiedzi i jej szybką analizę. Zastanawiał się jak odbić piłeczkę, aby nie urazić, była wszakże kobietą i to stąd przykładał do niej taką, a nie inną miarkę, jednakże różniła się od innych przedstawicielek płci pięknej i już po pierwszym spotkaniu powinien to zrozumieć, była wyjątkową kobietą.
– Nie, lecz troszczę się o ludzi, których dobro jest mi bliskie. – Gdyby stali niewątpliwie skłoniłby się lekko, lecz w obecnej sytuacji miał dla niej jedynie uśmiech – szczery i życzliwy.
– Twoja wiedza zaimponowała mi, to oczywiste zwłaszcza biorąc pod uwagę, czym się zajmujesz, lecz czy to pasja do sztuki, do wszelkiego piękna, czy tylko sposób na życie? – Chciał ją poznać i zrozumieć, być może wówczas w jego głowie przestanie być zagadką, acz to raczej wątpliwe.
Miła rozmowa i przyjemny wieczór zostały, nagle i nieoczekiwanie przerwane, gdy drzwi do pubu otworzyły się, a przez jego próg przeszedł, a raczej w pośpiechu i zdenerwowaniu przebiegł młodszy stażem chłopak, o rumianych i pucołowatych policzkach, ot posłużyli się nim jako klasycznym przykładem gońca, co prawda bez konia, a obserwując po pocie, co gęsto zrosił czoło i skroń, oraz ciężkim oddechu, chłopak nie posłużył się teleportacją, a gnał jak szalony. Szare spojrzenie Soelberga skarciło „kolegę”, który podchodząc do ich stolika, nie pomyślał, o ogładzie i doprowadzeniu się do jako, takiego porządku, wręcz, wlazł metaforycznie, oczywiście w słowo, niby świnia do chlewu i zawiadomił Ivara o pilnych, a ważnych sprawach, które wzywają go do siedziby kruczej, przydługi jęzor, co zaczął mielić o pierdołach i brak taktu, zignorował, a postawa względem przybysza stała się wybitnie nieprzychylna, wręcz wroga.
– Wybacz, pani te niedogodności i sposób, w jaki zostaliśmy pozbawieni miłej rozmowy. Niestety, moim obowiązkiem, jest stawienie się na wezwanie, o każdej porze dnia i nocy. Dobranoc i raz jeszcze proszę wybaczyć. – Uśmiechnął się lekko i skłonił, przed postacią kobiety. Po uregulowaniu rachunku przy barze wyszedł w mrok.
Ivar i Freja z tematu