Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Stare magazyny

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Stare magazyny
    Stare magazyny, położone w bezpośrednim sąsiedztwie Portu Północnego, kiedyś stanowiły integralną część jego infrastruktury. Służyły jako ważne zaplecze dla portowych operacji, a ich rozległe hale gromadziły różnorodne towary, czyniąc z nich serce handlu i logistyki tego regionu. Jednakże z biegiem czasu zaczęły powstawać nowoczesne budowle portowe, zastępując te starsze, które popadły w zapomnienie. Co więcej, stały się ono przestrzenią, która aktualnie nie należy do szczególnie bezpiecznych, w związku z czym opuszczone magazyny, które kiedyś były wypełnione towarami i aktywnością, teraz ukrywają mroczne sekrety w swoich zakamarkach.

    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    15.05.2001

    Port Midgardu… chyba jedno z nielicznych miejsc, w których nie bywał, a przynajmniej nigdy nie sam z siebie. No, może kiedyś bywał, ale od listopada… od listopada jakoś nie miał na to ochoty. Podobna sytuacja miała się z Krakenem, w którym teraz bywał raz na jakiś czas, wpadając na chwilę tylko po to, by sprawdzić, czy nie czeka na niego jakieś zlecenie albo zagubiony klient, szukający Odyn wie czego. Takich obsługiwało się chyba najlepiej, najszybciej i całkiem nieźle płacili.
    W zasadzie miał nie przychodzić do portu w ogóle. Pływać nie umiał, z czego niektórzy po dziś dzień po cichu się śmiali, na statku też by sobie nie poradził, dokąd płynąć też nie miał, a jego „morski kontakt” delikatnie mówiąc szlag trafił w listopadzie. Nie przywiązywał się do ludzi, to fakt. Ale mimo wszystko… to był głupi sposób. Wyrzuty sumienia? Niee, gdzieżby. Z której strony. Ale jakimś cudem nogi same zaprowadziły go do Krakena, co miało się skończyć tylko na piwie, skończyło na trzech i informacji, że ktoś go szuka i czeka w portowych magazynach. I to tych starych, co jasno mówiło o kolejnym trefnym zleceniu. Nie pierwszym ani nie ostatnim, znając życie. Oczywiście, że zanotował sobie miejsce i godzinę.
    Z nożem się nie rozstawał, czujnym wzrokiem obserwując okolicę. Podobno kiedyś to miejsce tętniło życiem. Teraz było tak samo opuszczone jak wszystko, co stare, zastąpione nowym, lepszym… Wszystko zależało jednak od spojrzenia. Cisza wyparła niepotrzebne hałasy, pustka tłumy, z których zawsze ktoś mógł zauważyć coś, co nijak nie było potrzebne. W opuszczonym miejscu łatwiej było przyjść, załatwić swoje i zniknąć, rozpłynąć się w ciemnościach, niż oddalić się w rozproszonym świetle zaklęć.
    Nie zapalał światła, wystarczyło mu światło srebrzystego ciała niebieskiego, oświetlającego drogę na tyle, by nie potknął się na prostej drodze. Port, Kraken, magazyny… te nieodmiennie kojarzyły mu się z Kompanią Guildensternów i Arthurem, z którym kiedyś pracował. Chociaż to może za wiele powiedziane? Ostatnio coś za często wracały wspomnienia, które starał się odsuwać od siebie. Nawet jeśli bywał nad wodą częściej niż zwykle, coś nie dawało mu spokoju. Może dlatego zamiast iść w ciszy, nucił pod nosem jedną z szant zasłyszanych gdzieś tam. Hej Odynie, prowadź nas, śmierci w oczy spojrzeć czas. Bo drakkary są gotowe i rwą się do drogi, niecierpliwe wielkich czynów i przelanej krwi. Uśmiechnął się pod nosem, poprawiając na głowie kaptur ciepłej bluzy, ciesząc się, że tutaj przynajmniej nie zawiewało zimnem, jak w samym porcie.
    Wzrokiem omiatał dostępną przestrzeń, w ciemnościach próbując spojrzeniem przebić jej zasłonę. Nasłuchiwał, szukając swojego „klienta”, czy kim był ten ktoś, kto po ciemku wyciągał go do starych, pustych magazynów. Pozostawiona karteczka jasno mówiła, w którą alejkę miał skręcić, ale Nik wolał rozglądać się już wcześniej. Nikt nie powiedział, że nie uczył się na błędach, a na kolejną kosę pod żebro nie miał ochoty. Na razie wychodziło jednak na to, że nie czekało na niego pięciu następnych, nie znaczyło to jednak, że mógł się rozluźnić w pełni. Nie miał pojęcia, kim był osobnik czający się w mroku, ani tym bardziej czego chciał, choć z dużą dozą prawdopodobieństwa była to jakaś nielegalna operacja.
    - Jestem. – powiedział tylko, kiedy dotarł już na wskazane miejsce. Dłonie obu rąk miał ukryte w kieszeniach, ale jedną z nich zaciskał cały czas na nożu. Nie przedstawiał się, ani też nie zadawał durnych pytań, z cyklu „coś za jeden”. – O co chodzi? – pytanie tak naprawdę nie wchodziło w szczegóły. Powiedz mi, co mam zrobić, a ja to wykonam. Uprzednio odpowiednio wyceniając.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Podupadające w zapomnienie stare magazyny, niosły w swych zakamarkach echo minionych lat, gdy stanowiły integralną część portu i tętniły życiem, niestety obecnie w znacznej większości stały puste, a nieustępliwy i bezlitosny ząb czasu odcisnął na nich swe piętno. Odstraszały swym urokiem niejednego zwłaszcza wieczorną porą, były omijane szerokim łukiem, przez poczciwych galardów i takich, którym życie i portfel były miłymi i nie zamierzali ich wystawiać na szwank. Okolica obrosła nie tylko pajęczą siecią i chwastami, lecz także niepokojącymi historiami. Dlatego wybrał akurat to miejsce, było ono niejako powrotem do korzeni oraz smutnym zwierciadłem tej znajomości, która została wydana na szwank. Marynarz w swym, nieco butnym przekonaniu uważał się za człowieka w gruncie rzeczy dobrego, a przynajmniej starał się, takim być. Gdy w ostatnim czasie liczył ludzi, którym nadepnął na odcisk, nie naliczył się specjalnie, wręcz można śmiało powiedzieć, że pod tym względem, był skromny w liczbach, natomiast w przeciwną stronę, ten wynik wyglądał znacznie gorzej. I owszem, mógł obwiniać swą naturę, ale nawet przed głosem rozsądku boleśnie musiał przyznać, iż popełniał błędy, ufając ludziom, którzy nie byli tego warci. Z tym hasłem na ustach i pomysłem rodzącym się w umyśle prawdopodobnie z braku innych rozrywek postanowił odegrać akt zemsty, co w jego umyśle prezentował się, wystarczająco dobitnie, ale i niósł ze sobą wiatr pewnej odnowy. Chciał w jakimś sensie uprzedzić „karmę” – z buddyzmu, dość ciekawa kwestia, którą zasłyszał w jednym z portów na dalekim południu, i o ile ta magiczna siła istniała, tak zapragnął wyjść jej naprzeciw i samemu wymierzyć coś, co zdawać by się mogło, stanowiło nieodłączną zasadę w tym „fachu”.
    Wiatr wzmagał się, szeleścił i upiornie zawodził w szparach starych budowli, te wydawały się, tak liche, tak nietrwałe, że aż strach było przy niektórych z nich stać w oczywistej obawie przed zawaleniem się i choć Mortensen zwykle mijał za dnia to miejsce, tak w nocy skrywała je aura tajemniczości. Cienie rzucane przez ledwo działające latarnie oświetlały, niektóre z wąskich alejek, acz w większości jedynym źródłem światła w ciemności, było to na niebie: księżyc i gwiazdy.
    Zastawione sidła podziałały zaskakująco łatwo, jakby od niechcenia, a cała ta machlojka od początku do końca spełniła się, bo oto niczego nieświadomy miłośnik roślin zmierzał w jego kierunku. Myślał długo o sposobie, w jaki go powita i uznał, że najlepiej wymierzyć sprawiedliwość w sposób, być może staromodny, ale najbardziej satysfakcjonujący, przy czym używanie czarów w tej okolicy, te błyski i hałas, mogły przynieść więcej szumu i przyciągnąć niechcianych obserwatorów, zwłaszcza że w mieście ostatnio roiło się od dziwnych osobników.
    Sapiesz jak stary dzik, nawet w zupełnych ciemnościach usłyszałbym, jak człapiesz – wyszedł z cienia, pozwalając by mężczyzna, dokładnie to jest: na ile warunki panujące pozwalały – mógł się mu przyjrzeć, i nim ten cokolwiek powiedział; pchnął go, wkładając w to złość, co kiełkowała podskórnie.


    Atak: 30+7=37
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Arthur Mortensen' has done the following action : kości


    'k100' : 7
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Krótkie spojrzenie po okolicy mówiło, że samo przebywanie w pobliżu sterty desek będących dawniej magazynami może skutkować całkiem solidnymi obrażeniami, jeśli wiatr zawiałby zbyt mocno. Dlatego ustawił się tak, żeby w razie czego ten wiatr nie poszedł prosto na niego. Chociaż jakby na to nie spojrzeć, budynki nadal stały, mimo wiatru, mimo sztormów i nawałnic. Więc może jednak nie było aż takiego ryzyka? Kontemplacja budynków była jednak chwilową dygresją, bardziej interesowało go jednak, czego chce jego aktualny klient. Bo kim ów tajemnicza persona jest było sprawą całkowicie drugorzędną i nieistotną, w myśl bardzo prostej zasady im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. A Holt rzadko miewał problemy ze snem…
    Sapiesz jak stary dzik…
    Ten głos był znajomy. Nawet bardzo znajomy, jednak samym sobą niósł jeden konkretny problem. A problem polegał na tym, że trupy nie mówią. Nie mówią, nie wyłażą z cienia i nie atakują kurwa znienacka. Nie zdążył zareagować w żaden konkretny sposób, gdy Mortensen – który nie żył od pierdolonego listopada – postanowił się na niego rzucić. Nie zdołał wymyślić żadnej odpowiedzi na te jakże złośliwe słowa, kiedy był atakowany, pozostało mu się tylko bronić, zgodnie z wszelkim instynktem, który jeszcze jakoś posiadał. Chociaż niektórzy wypominali mu, że jednak go nie posiadał.
    Zaparł się w miejscu, nie pozwalając, by popchnięcie w jakikolwiek sposób wybiło go z równowagi i czując, jak spokój powoli zamienia się w kiełkującą złość. Pół roku sądził, że Arthur nie żyje. Że skoro nie wrócił i nie dał jakiegokolwiek znaku, to znaczy, że było po prostu po nim, bo w końcu do tamtego momentu żaden z nich nie miał specjalnego problemu z dogadywaniem się i dzieleniem zysków. Podobno jednak w każdej współpracy następuje jakiś zgrzyt i tak naprawdę Nik miał pełne prawo zacząć sądzić, że tak było i w tym wypadku.
    - Ty gnoju. – wycedził, zaczynając rozumieć, że chyba trochę źle zinterpretował wydarzenia z listopada i grudnia. Nie myślał teraz za wiele, jego własna złość zaczęła kiełkować, gdy rozum podpowiadał, że został zrobiony w chuja, a kosa pod żebra miała być po to, żeby nie domagał się swojej działki za interes. W końcu nie widział napastnika, który postanowił go wykończyć w Przesmyku Lokiego, a żeglarz magicznie mu wyparował. Stąd zresztą sądził, że nie żyje. Cała sytuacja zaczynała układać się w bardzo paskudną całość - brak odzewu, brak kasy, a teraz to. Bo gdyby nie miał nic na sumieniu, to czemu tyle czasu udawał trupa? Nie widział innego wyjaśnienia.
    Rozmowy mogły poczekać, powiedzmy. Tak samo jak Mortensen chciał obić jego, tak samo Holt chciał strzelić go w pysk. I dopiero potem zadawać jakiekolwiek pytania.
    - To kolejna pułapka? – spytał z drwiną i zaraz potem wyprowadził prawy sierpowy, z czystym zamiarem wybycia mu kilku zębów.


    Obrona: 77 + 5 = 82
    Atak: 14 + 5 = 19
    Celność: 4 (przeciwnik zostaje poprawnie trafiony ciosem)


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k100' : 77


    #1 'k100' : 14

    --------------------------------

    #2 'k6' : 4
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Zdrada bolała tym bardziej, iż kierowana mocą zysku skreślała dorobek wielu tygodni współpracy, tym samym całkowicie odrzucając relację i jej ewentualny dalszy rozwój. To jak Nik postąpił, jak marynarz myślał, że postąpił, brało się z oczywistych dowodów: jego wykręty, wystawienie i późniejsze perypetie, jakie spadły na głowę przemytnika sprawiły, iż blondas stanowił pierwsze i zarazem ostatnie fałszywe ogniwo w tej układance. Owszem zwlekał miesiącami, przed wymierzeniem sprawiedliwości z początku, było to działanie przemyślane, a później, zbyt wiele rzeczy się w jego życiu działo, aby i po to sięgał, rozdrapując. Jednakże zemsta w swym wydaniu doczekała się chwili spełnienia, a oto oni; pośrodku tego drewnianego, upiornego cmentarzyska dotkniętych zębem czasu magazynów, w szczelinach, których wiatr wygrywał ponure nuty i zawodził złowieszczo, ku przestrodze. Na nic się ona zdała, bowiem Holt wpadł w jego sieć.
    Dziwił się, jak próżny i nieostrożny w swej arogancji potrafił być botanik, wykazując się doszczętnym brakiem rozsądku, zjawiając się w tym miejscu samotnie. Przypuszczał, że tak zrobi i owszem, lecz w dalszym ciągu wywoływało to uśmiech politowania na twarzy Mortensena, który zamierzał wykorzystać sprzyjające okoliczności i wydusić z dawnego wspólnika wszystko.
    Kolejna pułapka? – powtórzył kpiąco, a sugestywnie kąśliwy uśmiech wypłynął na usta przemytnika, ten niemal zaśmiał się w głos słysząc, to piskliwe zawodzenie Estończyka. – Dziwne uczucie, co? Gdy zostajesz wystawiony i zaatakowany. Ale nie martw się, będę delikatniejszy, niż cap, którego nająłeś – z lekkością blokuje wystosowany w jego kierunku cios, jakby od niechcenia go parując. Lekko poruszając się na nogach; zachodzi przeciwnika od boku i uderza lewym prostym, wprost w to paskudne oblicze człowieka, jakiego niegdyś nazywał druhem, lecz w chwili obecnej rezerwuje dla niego wyłącznie pogardę.
    Wiatr szumiał nad ich głowami, a przenikliwy chłód ciągnął od fiordu, mimo połowy maja w powietrzu czuć było zimno, co ciągnęło z gór i północy. Obraz ten był naturalny dla tych stron, a jednak wywoływał dreszcze, co wstrząsały rozpalonym od gniewu ciałem. Błękit spojrzenia mierzył przeciwnika wymownym spojrzeniem, te wszystkie emocje, jakie odczuwał przed miesiącami, teraz powróciły, jak bumerang.
    Coraz częściej zastanawiał się w głębi ducha o zupełnym porzuceniu kariery przemytniczej i pełnym skupieniu na tej zasadniczej – legalnej, lecz wciąż się wahał, mimo to sytuacje, takie jak ta udowadniały mu, że podłość ludzka nie zna granic, a kumpel, kumpla wystawi, dla większego zysku. To było przykre, jednak zgłębił tę lekcję już dawno temu, teraz pozostawało jedynie wymierzyć sprawiedliwość.

    Obrona: udana
    Atak: 74+30=104
    Celność: 4 (przeciwnik zostaje poprawnie trafiony ciosem)
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Arthur Mortensen' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 32

    --------------------------------

    #2 'k100' : 74

    --------------------------------

    #3 'k6' : 4
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Od listopada żałował, że nie popłynął tam wtedy z Mortensenem. Inna kwestia, że nie mógł popłynąć, choć nie chciał zdradzać prawdziwych powodów, ale jakby na to nie spojrzeć, nie życzył mu śmierci. Mało było osób, którym jej życzył, ale nawet jeśli, to współpracowników zazwyczaj to nie dotyczyło. Niby lał na ludzi, ale na swój sposób przywiązywał się do tych, z którymi dobrze mu się pracowało. A z Arthurem nie miał zgrzytów. Do czasu.
    Wszystko układało się w całość, tak perfekcyjną, tak idealnie wyreżyserowaną, że aż szlag go trafiał, że pozwolił zapchać się na taką… rzeź. Aż dziwnym było, że żeglarz był tu sam, ale pewnie uznał, że skoro tamci sobie nie poradzili, to teraz musiał zająć się sprawą osobiście. Przypomniał sobie ból wbijanego noża i zaklął w duchu. Niewiele mu brakowało, by wtedy zdechł w tym zaułku, żył cudownym zrządzeniem losu, bo jednak cholerne trupy uwielbiały powstawać z grobu. Chyba zacznie się do tego przyzwyczajać, nie ma co.
    - No kolejna, kolejna. Mało ci było poprzedniej, co? – wykrzywił w pogardzie wargi, zastanawiając się jednak, w co do kurwy ten gnój zaczynał grać. Bo inaczej nie zamierzał go nazywać, już nie. Nie brał pod uwagę, że wszystko zbyt idealnie się dopasowywało, po prostu stał przed nim gość, który powinien nie żyć, a do tego próbował go załatwić. Świetnie.
    - Dziwne? Skądże znowu. Dziwi mnie tylko, że czekałeś tyle czasu, zdrajco. – przez chwilę zastanowił się, kogo na mordę Ymira miał nająć, ale nie zdążył, bo cholerny sierpowy strzelił na tyle mocno, że zachwiał się, jednak przynajmniej nie poleciał. Musiał jednak przetrzeć szczękę, bo to zabolało.
    - Tylko na tyle Cię stać, Nisse? – oj nie starał się, jeśli chciał go zabić ponownie, musiał użyć czegoś więcej, niż gołych pięści. – Powiedz mi tylko… - krok, jeden, drugi, trzeci.
    Obserwował, uczył się. Czekał na dogodny moment, chociaż krew burzyła się pod skórą. Chciał ugodzić go jakimś zaklęciem, ale honor nie pozwalał. Nie on złamie te niepisane zasady pojedynku, nie on zachowa się jak gnojek bez honoru i użyje magii. Zresztą po prawdzie to tego spodziewał się właśnie po Arthurze.
    - Z tym nożem to byłeś Ty czy wynająłeś jakiegoś gnoja? – dobra, nie dało się ukryć, że to bolało. Zdrada dawnego druha. Po ludziach nie można spodziewać się niczego dobrego, znowu miał nauczkę, żeby nawet wspólnikom nie ufać. A Mortensen wydawał się taki uczciwy… A tu nic. Zwykły, sprzedawczyk, jakich wielu. I z tą właśnie myślą doskoczył do niego, wymierzając cios pięścią prosto w brzuch tamtego. Niech poczuje chociaż namiastkę tamtego bólu.


    Obrona: nieudana; różnica 65 - obrażenia średnie
    Atak: 58 + 5 = 63
    Celność: 3 (przeciwnik zostaje poprawnie trafiony ciosem)


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 34

    --------------------------------

    #2 'k100' : 58

    --------------------------------

    #3 'k6' : 3
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Grymas niezrozumienia przemknął przez twarz marynarza, ten zdawał się nieco zdezorientowany słowami Holta, jakby coś ciężkiego spadło mu na ten pusty łeb, niechybnie mogła to być cegłówka. Bredził. Czym doprowadzał Arthura do widocznej irytacji. Błękit spojrzenia płonął zimnym ogniem, jego dłonie mimowolnie zaciskały się w pięści, a oddech stawał się głęboki, jakby wciąż walczył z pragnieniem zażegnania tej sytuacji w sposób mniej krwawy, lecz wiedział, co musiał zrobić. Wymierzenie sprawiedliwości za zdradę to jedno. Drugim był honor przemytnika coś, czego Nik nie posiadał, ba nawet obok tego nie stał. Dlatego nie poprzestanie na pojedynczej wymianie uderzeń. Zaatakuje ponownie i ponownie, aż nie wytłucze z niego prawdy oraz przeprosin.
    Pierdolisz… nie wiem, co ćpasz, ale jebią ci się fakty – wyrzucił plugawe słowa z odraza, a w powietrzu zapanowała martwa cisza. Jedynym dźwiękiem w tle dobiegającym ich uszu, było zawodzenie wiatru w szkieletach drewnianych magazynów. Gdzieś w oddali dwa kocury walczyły o dominację nad terytorium, lecz ich syki pozostawały stłumione, wręcz zagłuszone, były zbyt daleko, by mogli je usłyszeć, mimo to opuszczone miejsce, ta biała plama na mapie miasta stanowiła arenę pojedynków, które rozgrywały się w cieniu latarni.
    Zjadliwy, pełen irytacji wyraz twarzy Mortensena przeszywał na wskroś – uderzał z siłą szczerego; pełnego wrogości spojrzenia. Był postawiony w sytuacji, bez wyjścia, czy raczej jedynym wyjaśnieniem tego, co tu się odbywało, stanowił, wyłącznie brutalny pokaz siły. Mężczyźni nie wyglądali, jakby chcieli usiąść do stołu i porozmawiać, by uzgodnić swoje wersje wydarzeń, wręcz przeciwnie. Królował prawo silniejszego i ten, kto wygra, będzie dyktował warunki. Wiedzieli o tym.
    Wystawiłeś mnie. Uknułeś ten szwindel, by wykorzystać moje zaufanie, wobec ciebie. Po cholerę miałem wracać do osoby, która posłała pod topór? Unikałem cię do czasu, aż uznałem, że najwyższa pora załatwić niedokończone sprawy, dlatego cię tu ściągnąłem. – Wyrzucił swoje stanowisko w zaistniałej sytuacji, bo wszystko to cuchnęło zgniłym śledziem i to z oddali. Nie rozumiał agresji blondyna, który widocznie, miał jakiś uraz (nie na umyśle), wobec jego osoby, dlatego postawił na kartę otwierającą rozmowę. By przynajmniej, mógł go lać z czystym sumieniem, bez niedomówień. Arthur mimo wszystko starał się, być honorowy, nawet w obliczu dwulicowych zdrajców.
    Przyjął jego cios na korpus i uśmiechnął się z przewagą człowieka, na którym takie uderzenie nie robi wrażenia. Sam w odwecie posłał na spotkanie z twarzą Estończyka pięść, która zmierzała po łuku w policzek i nos przeciwnika. Złość napędzała marynarza i nosiła ciężkie ciosy, pod którymi ten już raz padł. Teraz to zakończy, a przynajmniej taką miał nadzieję.        

    Obrona: 54, nieudana
    Atak: 90+30=120
    Celności:  3 (przeciwnik zostaje poprawnie trafiony ciosem)
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Arthur Mortensen' has done the following action : kości


    #1 'k100' : 24

    --------------------------------

    #2 'k100' : 90

    --------------------------------

    #3 'k6' : 3
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Mortensen się irytował, Nik w zasadzie też. Zjeb zarzucał mu, że to on go zdradził? Doprawdy? Nie miał żadnego powodu, żeby to robić, w przeciwieństwie najwyraźniej Arthura. I kto tu nie miał honoru, co? Najwyraźniej ten honor przemytnika, o którym tyle razy mężczyzna mu tłukł, okazał się tylko picem na wodę.
    - Prędzej tobie coś się jebie. W mózgu. Czegoś dolał do wódki? – odciął się pogardliwie, nie spuszczając wzroku z Arthura. Jeszcze czego, ten gnój bez honoru jeszcze byłby w stanie uderzyć od tyłu, bo już niczego lepszego się po nim nie spodziewał. Nie zwracał uwagi na otoczenie, chociaż może powinien. Wydawało mu się, że nikogo nie ma wokół, ale kto mu zagwarantuje, że jego tak zwany były już wspólnik nie postanowił przytargać ze sobą kumpli?
    Irytacja przemytnika napędzała jego własną, nie rozumiał jego cholernych oskarżeń, nie rozumiał słów puszczanych w swoją stronę. Wrogość była jeszcze zrozumiała, w końcu skoro postanowił go usunąć z tego świata, no to logiczne, że był do niego źle nastawiony. Zwłaszcza, że to usunięcie się kompletnie nie powiodło, zresztą kompletnym przypadkiem. W końcu prawie się tam wykrwawił, tylko miał niebotyczne szczęście. I to wszystko po co? Dlaczego?
    Rozmowa nie była czymś, na co miał w tej chwili ochotę. Nie, kiedy Arthur pociskał mu takie kity, próbując zwalić winę na niego. Jedyne, co go kiedyś zastanowiło to fakt, że zleceniodawca nigdy więcej się nie odezwał, ale wtedy zrzucił to na fakt, że zlecenie nie zostało wykonane z powodu zniknięcia vel śmierci przemytnika. Teraz za to uznał, że to przez to, że Arthur dogadał się z gościem za plecami.
    Wątpliwości zaczął mieć jednak dopiero po następnych słowach mężczyzny. Do tego stopnia, że złość zaczęła trochę zanikać, choć po prawdzie dalej chciał mu wpierdolić za te pół roku. Ale w sumie może faktycznie wypadało najpierw go wysłuchać, zanim zrobi mu z tyłka jesień średniowiecza?
    - Nisse, co ty człowieku pierdolisz? Po jaką cholerę miałbym cię wystawiać, pojebało cię już doszczętnie? Mi ta współpraca była bardziej na rękę niż tobie! – oburzył się oskarżeniami, ale cios i tak zadał. Za to przez wszystkie swoje wątpliwości zadał go dość lekko, w zasadzie po prostu siłą rozpędu. No dobra, obić ryja mógł mu zawsze za chwilę. Teraz chciał się po prostu dowiedzieć, o czym ten idiota pieprzył, bo cała sytuacja zaczęła mu śmierdzieć zgniłym bagnem.
    Nie zdążył. Najwyraźniej jednak Mortensen chciał go kompletnie wykończyć, ale było już za późno. Nie zdążył zasłonić się przed jego ciosem i po prostu runął jak długi na ziemię, tracąc przytomność. Ciężką łapę miał przemytnik, nie ma co. Ale wątpliwości i tak zasiał.

    Obrona: 120 - 36 = 84; krytyczna porażka = nokaut


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k100' : 31
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Zamotani w sprzecznych wersjach wydarzeń trwali w pojedynku na dobre i złe, gdyż kapitulacja teraz równała się porażce, a tego żadne z nich nie chciało. Zaślepieni męską dumą pragnęli wymierzyć, jak im się wydawało należną karę. W plątaninie słów i niedopowiedzianych myśli obydwoje kipieli jadem, wobec siebie, tak niezrozumiałym, że dopiero, kiedy padł ostateczny cios definitywnie kończący, tę walkę w umyśle Mortensena pojawiło się pytanie, co autor miał na myśli – skąd ta wrogość i wszelkie oszczerstwa, to przecież ON był poszkodowany, a Nik, to ten zły… Czyżby wpadli w sidła własnej głupoty?
    Z wyrazem dezaprobaty spoglądał na nieprzytomnego mężczyznę. W tej chwili mógł go spętać i z ciężarem u stóp posłać na dno fiordu, ot mokra robota, ale przynajmniej miałby święty spokój z nim już definitywnie. Niestety Arthur był z natury ufnym człowiekiem; szukającym dobra w ludziach, a gdy w niewielkim stopniu jego powód zemsty, został poruszony, nie potrafił przestać myśleć o pomyłce, którą wolał rozwikłać w cztery oczy, niż posyłać „towarzysza” na dno. Nie ufał wprawdzie bezgranicznie nikomu, zwłaszcza podobnym sobie elementom, dlatego podjął środki zapobiegawcze. Ujął nieprzytomnego delikwenta pod pachy i przeciągnął go w stronę pobliskiego magazynu. Oparł go niedbale o drewnianą ścianę, z której odchodziła czerwona farba i cofnął się o krok.
    Reip – z ust galarda wydobyło się proste zaklęcie, które niewidzialnym sznurem spętało botanika. Pod żadnym pozorem mu nie ufał. Jego wrogość, była nieobliczalna, a wolał na spokojnie wyciągnąć z niego informacje, bez konieczności wdawania się w kolejną przepychankę, ta zdawała się, być zbędna w tym momencie. Aby pomóc blondynowi wyjść z krainy marzeń sennych postanowił go rozbudzić, a doprawdy trudno o coś lepszego, niż wiadro z deszczówką. Jednym sprawnym ruchem wylał z lekka zielonkawą wodę na twarz byłego wspólnika.
    Na twarzy marynarza tańczył lekki uśmiech, ale w momencie, kiedy jego „więzień” przebudzał się z drzemki, ten wyraz zanikał. – Skrępowałem cię dla twojego i swojego bezpieczeństwa – wyjaśnił, nim ten zaczął się ciskać i złorzeczyć. – Musimy doprecyzować nasze zeznania, bo mam wrażenie, że rozminęliśmy się w nich solidnie. – Odwrócił wiadro do góry dnem i bez ceregieli usiadł na nim, aby zniżyć się do poziomu Nika. – Słuchaj, jakby ci to powiedzieć to nie ja wpakowałem cię w tarapaty, a z twoich słów wywnioskowałem, że z takim przeświadczeniem żyłeś przez ostatnie tygodnie – zamyślił się, lecz zaraz potem dodał: – z drugiej strony u mnie było dokładnie tak samo i z początku uważałem, że chciałeś się mnie pozbyć, ale teraz gdy o tym myślę, to byłoby to dość głupie, bo byłem ci potrzebny i nijak to wszystko się ma do siebie – westchnął. Szukał w twarzy mężczyzny słów podparcia dla jego tezy. Jednocześnie próbował, acz z marnym skutkiem zachować ostrożność, by nie dać się zmanipulować.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Wątpliwości zostały zasiane, jedne na drugich mnożyły się, jednak nie zdołał przemyśleć ani jednej z opcji, bo skuteczny cios wyeliminował go z tej jakże pięknej walki. Nik nigdy nie cierpiał niczego do walk, niektóre były całkiem w porządku, ale najbardziej nienawidził oskarżeń, które nie miały żadnego pokrycia w rzeczywistości. I to irytowało...
    Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych. Zimna woda przez chwilę kojarzyła się z próbą utopienia, dlatego gwałtownie złapał haust powietrza, gwałtownie rozglądając się wokół. Noo, plus był taki, że nie tonął, tylko ktoś oblał go paskudną, starą wodą. Minus? Nie mógł się ruszyć. Zmrużył oczy, przypominając sobie wszystko i stwierdzając, że jeśli ten marynarski gnojek zostawił go jakimś swoim kumplom, to go dorwie i nie będzie się bawił w walkę fair play.
    Zaskoczeniem było to, że nie zostawił. Potrząsnął głową, wytrzepując krople wody i po prostu mordował go wzrokiem, bo słowa nie były mu jakoś specjalnie potrzebne. Całym sobą pokazywał, co myśli o byciu skrępowanym, a w głowie zastanawiał się, czy zdoła sięgnąć po nóż ukryty w ubraniu. Nie przeszkadzał mu to jednak w uważnym wysłuchaniu Arthura i wymownym prychnięciu w kwestii bezpieczeństwa samego Nika. Ta, bezpieczeństwa, mhm.
    - To Ty zaatakowałeś mnie, więc miej pretensje do samego siebie. - wytknął mu, poprawiając niewygodną pozycję przy ścianie. Zresztą w ogóle było mu niewygodnie, bo nie był w stanie się ruszać za bardzo.
    Nik mówił całkiem szczerze, on przyszedł tu całkowicie uczciwie i bez złych intencji. Nie czaił się w mroku, nie udawał trupa od pół roku, nie atakował z przyczajki. Czego nie mógł powiedzieć o marynarzu, który wszystko to zrobił teraz, pomijając ostatnie tygodnie rzecz jasna. Zaraz jednak pokręcił głową, słysząc jego słowa.
    - Nie, Arthur. Przez ostarnie pół roku żyłem w przeświadczeniu, że coś na morzu poszło nie tak i poszedłeś na dno. Przed lub po wykonaniu zlecenia, ale nie żyjesz i tyle. - sprostował oschle, znowu potrząśnięciem głowy pozbywając się niechcianych kropli deszczówki. Szczęka pulsowała mu paskudnym bólem, ale nie zamierzał o tym mówić i jęczeć. - Bo przecież jaki miałbyś cel ukrywać się przede mną, no nie? W końcu nawet gdyby zlecenie nie wypaliło na miejscu to i tak ja bym za nie oberwał, prawda? Plus jak sam mówisz, Tobie łatwiej byłoby znaleźć kogoś do interesów niż mnie następnego przemytnika, cholernie ciężko się z wami gada. - burknął dosyć zjadliwym tonem, po czym westchnął ciężko, kręcąc głową. - A teraz dostałem w Krakenie kartkę z informacją, że ktoś mnie szuka. Chce interesy prowadzić. No to czemu miałem odmówić. Przyszedłem. A ty mnie zaatakowałeś z zaskoczenia, bez ostrzeżenia i jeszcze z jakimiś ciulowymi oskarżeniami, że ja ciebie niby chciałem sprzątnąć. - wytknął mu, mrużąc oczy i obserwując mężczyznę spode łba. Był zdecydowanie spokojniejszy, ziarna wątpliwości były zasiane, ale to nie znaczyło, że zamierzał Mortensenowi okazywać jakiekolwiek zaufanie. Aż tak naiwny nie był. Zresztą zawsze najpierw szukał negatywnych intencji u innych.
    - Niedługo po twojej śmie... twoim zniknięciu - poprawił się - ktoś próbował mnie sprzątnąć ściągając w paskudną pułapkę, ale tak głupią, że się tego nawet nie spodziewałem. Uznałem to za kompletny przypadek, przeżyłem też z przypadku, a teraz nagle pojawiasz się jako zmartwychwstały trup i gadasz bzdury. Co miałem sobie pomyśleć? Zwłaszcza, że ani razu nie dałeś znaku życia. Jak coś miałeś do interesu, trzeba było przyjść od razu. - a nie nasyłać na mnie tamtych, ale kierowany wątpliwościami na głos tego nie powiedział. Niech się tłumaczy, bo cała ta sytuacja zaczynała być idiotyczna.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Z chwilą, gdy Nik ponownie otwarł usta marynarz, zrozumiał, że ten nie zamknie ich tak prędko, a wszelki rozsądek, który kierował jego ruchami do tego momentu, zdał się zupełnie niezrozumiały. Typ o blond czuprynie z obitą twarzą mruczał swoje teorie spiskowe, a Arthur miał to nieszczęście, że sam zapragnął ich wysłuchać, cóż za zrządzenie los i okrutna kara. Po pierwszych dwóch zdaniach miał tego dość. Niewidzialne magiczne sznury krępowały postać zielarza, a siła zaklęcia osłabnie zapewne za kilka godzin, podczas których on już dawno siedziałby w domu przed kominkiem w towarzystwie psa.
    Nie rozumiał, jak miał mieć pretensje sam względem siebie? To oczywiste, że traktował go z początku, jak wroga dlatego go zaatakował, bo nie zamierzał nadstawiać drugiego policzka, czy dawać drugiej szansy na zrobienie, tego co mu nie wyszło – przecież to było oczywiste. Arthur był lekko zdegustowany, pretensjonalnością kryjącą się w słowach rozmówcy dlatego nie udzielał mu odpowiedzi. Wszystko, co wiedział, wyjawił mu podczas walki i przed momentem, a ten dalej, trwał przy swoich teoriach spiskowych i rozważaniach, jakie nie miały za grosz logiki.
    Streszczaj się, nie mam całej nocy – wszedł mu obcesowo w słowo i machnął otwartą ręką w powietrzu. – Może zapominasz o specyfice mojej pracy, ale przypomnę ci, że nie jestem cały rok w jednym miejscu i czasem mnie nie ma długie tygodnie. To po pierwsze – liczył, że pod tą obitą mózgownicą zacznie coś pracować, jakkolwiek nadzieje te płonne, tak szczere były intencje przemytnika.
    Po drugie. Skoro taki z ciebie lis, to dlaczego nie spróbowałeś skontaktować się ze mną? Lub sprawdzić, czy żyje? Wiesz, że sprawa poszła źle. A ty umyłeś od odpowiedzialności ręce, jakby nic się nie stało. – Rozumiał realia, jakie rządzą światem, ale liczył na coś więcej na odrobinę człowieczeństwa, a osoba siedząca przed nim zdawała się być go zupełnie pozbawiona.
    Wstał momentalnie i kopnął wiadro, te poszybowało po łuku, a lądując potoczyło się głucho, grzechocząc. Cisza nocy była w tym miejscu dojmująca, a taki drobny hałas jedynie potęgował to wrażenie. Gdyby skryli się na pustkowiach daleko, poza granicami cywilizacji w takich warunkach nie zaufałby mu i zapewne pozostawił samemu sobie: zbyt niebezpieczny, aby ryzykować uwolnieniem, gdyż mógł pójść śladem i dopaść w najmniej spodziewanym momencie. Na całe szczęście znajdowali się blisko cywilizacji i Arthur nie musiał tracić głowy, ani narażać sumienia na zbędną rysę.
    Nie chce mi się z tobą już dłużej gadać – rzadko, bywał w takim nastroju, lecz dziś szczególnie irytujące zdawały się słowa, jakie wychodziły z ust tego człowieka. Zabawne, bo miewał cierpliwość do typów znacznie gorszych, niż Nik, do ludzi, którzy bez mrugnięcia okiem potrafili: okraść i zabić. Niejasne przeczucie zupełnego niezrozumienia i orbitowania na odmiennych płaszczyznach, jednak sprawiało, że nie przejawiał dalszej ochoty do rozmowy z tym osobnikiem.

    Koniec


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.