Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Łazienka

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Łazienka
    Utrzymana w pospolitym, klasycznym wystroju łazienka nie wyróżnia się żadnym, szczególnym wachlarzem cech. Umywalka i lustro, niezbędne do podstawowej pielęgnacji, znajdują się bliżej drzwi. Nie ulega wątpliwości, że najważniejsza w całym tym pomieszczeniu jest wanna, pozwalająca na zaznawanie wygody długich kąpieli – niestety niezbyt dużej wielkości, zdolna pomieścić jedną osobę. Na rozstawionych po pomieszczeniu półkach znajdują się różne środki, takie jak pianka do golenia, szczoteczka do zębów i inne, których obecności należy się w takim miejscu spodziewać.
    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    16-17.06.2001

    Nie chciała w żadnym stopniu odrzucać Einara, nie po to prosiła go o pomoc, by teraz odrzucić. Ale kot też dobrze rozumie odrzucenie, odtrącany tyle razy, aż z obawy przed kolejnym razem został wytłumiony tak mocno, że oboje znaleźli się tu i teraz. Vaia wie, jakie to jest uczucie i pod żadnym pozorem nie chce fundować go komukolwiek. A już na pewno nie Einarowi, który przyszedł, choć nie musiał. Strażniczka nie myśli - nie chce myśleć - o tym, co by się stało, gdyby faktycznie odpłynęła, tutaj lub w lesie. Gdyby znalazł ją ktoś, kto znajdować w żadnym wypadku nie powinien. Dreszcz przepływa przez jej ciało, gdy sobie uświadamia te niuanse, a także to, że to ona tu zawiniła, nie Halvorsen. Fala niezrozumienia, jej własnej dumy...
    Widzi zaciskające się zęby mężczyzny, widzi, jak spina się, gdy splata ich palce ze sobą, nie pozwalając mu użyć magii. Rozumie to, ma w pełni rację, bo ona tu zawiniła. Posyła mu przepraszające spojrzenie lekko złocistych oczu, trochę mniej dzikich i kocich niż wcześniej. Ale sam uścisk dłoni był delikatny, ostrożny, jakby w żadnym wypadku nie chciała zrobić mu krzywdy. Bo i nie chciała przecież, chciała jedynie go zatrzymać. Jakoś uprosić, żeby mimo wszystko nie zostawiał jej tu samej. Ciche, pełne ulgi westchnięcie ucieka z ust Brazylijki, gdy Einar mimo wszystko odwzajemnia jej uścisk, obejmuje ją ramieniem, dając potrzebne ciepło i chwilową ulgę bliskości.
    - Mój kot. - mruczy w odpowiedzi, jakby było to coś oczywistego, najbardziej logicznego pod słońcem. Parska cichutkim śmiechem, bo może jednak nie jest to aż tak oczywiste. - Ta drrrruga część mnie. Wewnętrzne zwierzę totemowe. Zwykle u sterrrrów jest ludzka część, ale nie zawsze. - tłumaczy mu chętnie, bo pytania znaczą, że chociaż na chwilę przestał być na nią zły.
    - Dziękuję. - szepcze z wdzięcznością, kiedy decyduje się zabrać ją do siebie. Tak, to jest o wiele lepsze, niż samotna wędrówka. Czuje moment, gdy zmieniają miejsce, gdy Einar zabiera ją do siebie. Uśmiecha się delikatnie, zanim w końcu odsuwa się, tylko o pół kroku, zaczesując pozlepiane włosy za ucho.
    - Powiedziałabym, że niezbędnie potrzebuję kąpieli, ale rrrraczej nie będę w stanie tyle wytrzymać… Corrrraz mocniej zasypiam. Ale też nie chciałabym ci niczego pobrrrrudzić, bo pewnie jestem cała w krrrrwi i kurzu z jaskini... Zrrrresztą już cię pobrrrudziłam... Przeprrraszam. - westchnęła miękko, z lekkim zawstydzeniem i odsunęła się, znowu z zaciekawieniem rozglądając się po jego przedpokoju. Lubi swoje mieszkanko w dzielnicy Trzech Skaldów, ale musi przyznać, że Forsteder ma coś w sobie. Ale nie zamieniłaby się ze swoim, nigdy w życiu.
    Ściąga z siebie kurtkę, rozcierając zaraz potem ramiona. W domu Einara nie jest aż tak zimno, jak w jaskini, ale to nie jest jeszcze poziom temperatury, której teraz potrzebuje. Zaraz za kurtką ściąga buty, nagle zawstydzona swoim stanem psychicznym, fizycznym i całym brudem, który do niej przylgnął.
    - Masz może trochę wody? - pyta bardzo nieśmiało, przygryzając niepewnie dolną wargę. Nie wie, co ma ze sobą zrobić, nie wie, co powinna dalej zrobić.


    You die before me and I'll kill you.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Nie może tego rozwikłać. Jej słowa tworzą zagadkę, zgrzytają, ścierając się między sobą niczym źle zestawione fragmenty układanki. Szarpnięcie teleportacji daje mu kilka chwil, by odetchnąć, ułożyć wszystko na nowo (ponosi ponowną klęskę). Nie może tego rozwikłać. Nie obejmuje umysłem mozaiki motywów które kierowały Vaią. Wszystko pozostające w połączeniu z sytuacją wydaje się nielogiczne. Pomimo obszernego listu nadal nie potrafi przyswoić, dlaczego postanowiła podjąć się tak dużego ryzyka.
    - Dziwne - ocenił wcześniej. - To brzmi jak niemalże opętanie - dziwne, niecodzienne, nieznane. Nie wiedział, w jaki sposób uzdolnione magicznie osoby spoglądały na fylgie, rozumiał, że mogły grać tutaj rolę oczywiste różnice w ich kulturze. Sam nie przywiązywał szczególnej wagi do swojego opiekuńczego ducha. Większość jego snów była pusta, pozbawiona jego obecności i wybarwiona atramentem koszmarów. W chwilach, gdy zamykał powieki, powracał do niego strach oraz obrzydzenie nakierowane do samego siebie, wymierzone jak sztylet celujący w klatkę piersiową. Był przede wszystkim samotny jak porzucony kundel wałęsający się po krwiobiegu ruchliwych, szumiących ulic.
    - Brud jest najmniejszym problemem, jaki obecnie mamy - oznajmia i wzrusza sucho ramionami. Nie przejmują go plamy, nie przejmuje go brud naniesiony na powierzchnię koszuli (o wiele więcej brudu nosi pod swoją skórą). Zna zapach i konsystencję krwi, w szczególności własnej. Jest już zmęczony, chce tylko, aby Vaia poczuła się wkrótce lepiej, chce skończyć nadgryziony swoją opieką rozdział. Nie miał zamiaru dopuścić do tego, aby stała się jej krzywda. W jednej chwili był skłonny ją rzeczywiście porzucić, chociaż wiedział, że w tym wypadku nie zdołałby zmrużyć oczu.
    - Jesteś głodna? - dopytał, wręczając jej szklankę z wodą. Usiadł na krześle, wpatrując się początkowo w nieokreślony punkt, rozmytym, zamyślonym spojrzeniem. Miał w sobie wiele wątpliwości, choć na początku nie umiał ich jeszcze nazwać. Pozwolił, aby milczenie zasznurowało się ściśle na jego ustach, dopiero po kilku chwilach formując konstrukcję słów.
    - Opowiesz mi - zaczął, nie spiesząc się z dobieraniem zdania - co właściwie się tam wydarzyło? - List był enigmatyczny. Wspominał stosunkowo dużo na temat Zacisza Fylgii oraz momentu, w którym dotarła do niego po raz pierwszy. Pokazał jej tę świątynię, pokazał jedyne miejsce, w którym mógł się odnaleźć, nie łaknąc silnie ucieczki. Dzisiaj od tamtej chwili minęło już kilka lat, a ich wcześniejsza relacja, chociaż przykryta kurzem gęstej rozłąki, odżywała na nowo, zyskując właściwe kształty. Patrzył się teraz na nią, nie błądząc dłużej po elementach nieistotnej scenerii. Próbował teraz zrozumieć, próbował przyjąć jej historię, jej decyzję, jaką podjęła pomimo znamion olbrzymiej nieostrożności.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    Opętanie brzmi... źle. Vaia już nie komentuje tego, nie chce komentować, w pełni świadoma tego, że takich rzeczy nie da się wyjaśnić, tak samo jak nie da się wyjaśnić momentu, gdy zmienia postać i wszystkich odczuć, które temu towarzyszą. Że zabranie tej możliwości byłoby wewnętrzną tragedią, porównywalną do utraty kończyny. Na pewno to nie jest opętanie, prędzej mogłaby to nazwać rozdwojeniem jaźni, gdy nie zgadza się z własnym totemem, ale tego też nie potrafi Einarowi wyjaśnić. Ale przede wszystkim jednak nie jeży się na te słowa, po prostu je notuje i zostawia w pamięci, by kiedyś znów poruszyć ten temat i być może wtedy lepiej wyjaśnić to dziwne dla mężczyzny zagadnienie.
    Kiedy człowiek jest u sterów, jest jej łatwiej interpretować jego słowa. To nie zarzut, nie pretensja czy cokolwiek innego o negatywnym wydźwięku. To po prostu niewiedza. Może i ciekawość wymieszana ze zdziwieniem. To nie są złe rzeczy, więc nie traktuje ich w taki sposób. Kot stulił nieco uszy, jakby w przeprosinach za problemy, których narobił, ale Vaia za specjalnie nie narzeka. Znowu czuje się kompletna i jest jej łatwiej, nawet jeśli nie umie wyjaśnić pewnych rzeczy.
    - Problemem? - marszczy delikatnie nosek. Teraz to ona nie rozumie, więc potrzebuje wyjaśnienia. Nie jest napastliwa czy rozdrażniona, bardziej zmieszana niewiedzą i plączącymi się ze zmęczenia słowami, ale kieruje się za Einarem do kuchni, by się napić. Wyschnięte usta potrzebują nawilżenia, a ona sama potrzebuje uzupełnić płyny. Z wdzięcznością przyjmuje szklankę, opróżniając ją w kilku łykach i sadowi się na krześle, opierając brodę na łokciach.
    - Pewnie tak, ale nie sądzę, żebym coś utrzymała w żołądku. Nie teraz. - przyznaje uczciwie i też milknie, pozwalając powiekom na chwilę opaść. Tak tylko, na chwilę, by nadwerężone światłem tęczówki odpoczęły przez moment i nawet nie wie, jak szybko odpływa w drzemkę, czujną jak na żołnierza przystało i wybudza się z tego stanu natychmiast, gdy Einar zaczyna mówić. Pytać. Potrząsa głową, próbując oprzytomnieć, a po tym wszystkim, co zrobiła, nie ma nawet odwagi poprosić o jakiś koc, żeby w niego zawinąć.
    - Mhmr... - mruczy potakująco i jeszcze raz potrząsa głową, tłumiąc ziewnięcie. - W dużym skrócie poszłam porozmawiać z moim wewnętrznym zwierzęciem. Totemem, jak to mówicie. Od jakiegoś czasu tłumiłam go zbyt mocno, aż w końcu zaczęła się swoistego rodzaju walka, które będzie u steru. Efektem są… błędy. Ranienie bliskich osób. Wybuchy złości... Czułam się, jakby część mnie się zagubiła. Zniknęła. Chciałam ją odzyskać. - wyjaśniła, sennym tonem, na chwilę milknąc, by zebrać dalej myśli i słowa. - To nie jest takie łatwe, by porozmawiać z nim. Dogadać się. U nas to się nazywa wędrówką duszy do wnętrza siebie. Można to też nazwać medytacją, transem... Chodzi o to, że taka podróż pozwala odnaleźć siebie. Czasem poskładać, gdy coś popęka. A czasem po prostu pozwala uleczyć siebie na poziomie duszy. Ale tam w środku, jest inaczej, niż na zewnątrz. Przyjemniej. Spokojniej. To też taka ucieczka od złej rzeczywistości. Powrót nie jest łatwy. Dusza po prostu nie zawsze chce stamtąd wyjść i wtedy potrzeba pomocy kogoś z zewnątrz, by ją wyciągnęła. Trochę na siłę. - tym razem stłumienie ziewnięcia jest kompletnie niemożliwe, więc po prostu zasłania usta, by poddać się długiej sesji ziewania.
    - I właśnie z tego powodu poprosiłam cię o pomoc. Bo mimo wszystko zdawałam sobie sprawę, że czas w transie i w rzeczywistości płynie inaczej, rozjeżdża się i mogę tam w środku nie wyłapać momentu. Albo po prostu nie chcieć wrócić, bo tam jest przyjemnie. Chociaż przyznam, że liczyłam, że nie będziesz musiał tego oglądać. - parsknęła cicho.


    You die before me and I'll kill you.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Zapomniał obecnie o tym, jak bardzo miał jej za złe obarczenie go podobnym obowiązkiem. Zapomniał; głównie dlatego, że w danej chwili straciło to na głębi znaczenia. Nawet on nie był przecież na tyle obojętny, by pomiąć po przeczytaniu list o podobnej treści. Był wściekły, ponieważ sądził, że mogła wybrać kogoś innego, mogła go nie obarczać, mogła powiedzieć komuś z o wiele bliższych jej osób. Teraz, gdy pierwsze z odczuć ostygły, mieli szansę swobodnie porozmawiać. Wyjaśnić tę sytuację, w której sieć został nieuchronnie uwikłany, której czy tego chciał albo niekoniecznie, był nieodłączną częścią.
    - Nie mam na myśli nic złego. Musimy skupić się na tym, abyś na ten moment wypoczęła - oznajmił gładko. - Nad resztą pochylimy się później - mówił najzupełniej spokojnie. Domyślał się, że jego słowa mogły być niewłaściwe odebrane. Przestał uważać Vaię za zbędny balast, postawiony przed dokonanym faktem chciał zwyczajnie jej pomóc, dokończyć to, co rozpoczął. Brud i przyschnięta krew nie stanowiły najmniejszego wyzwania w obliczu korzystania z magii. Wystarczyła zaledwie jedna inkantacja, aby powstałe plamy zniknęły z jego koszuli. Sytuacja prezentowała się zupełnie inaczej, gdy chodziło o zdrowie i samopoczucie kobiety. Nadal lękał się, że mogła istnieć konieczność zawołania medyków, że mogła niespodziewanie poczuć się znacznie gorzej, dyssymulując swoje rzeczywiste objawy.
    Wysłuchał ją z odpowiednim skupieniem, nie przerywając w najmniejszy sposób prowadzonej przez nią wypowiedzi. Wiele szczegółów wymykało się jego rozumowaniu, głównie ze względu na to, że miał w zwyczaju oceniać świat w zupełnie odmiennych kategoriach. Był do bólu skupiony na swej naturze i konieczności przetrwania w społeczeństwie, a duchowe aspekty wymykały mu się z uścisku złączonych kurczliwie rąk. Do części rzeczy zwyczajnie nie przykładał wagi.
    - Nigdy nie patrzyłem na fylgie w taki sposób. Wiem, że niektórzy potrafią przybrać ich postać, ale… - spuścił przez moment wzrok, poszukując w gąszczu myśli właściwej formy stwierdzenia. Fylgie były przychylne nawet potomkom huldr, zupełnie, jakby miały stanowić ochłap pocieszenia dla wyklętych odmieńców, pogardzanych zarówno przez bogów jak i przez innych ludzi. Wiedział, jaką postać przyjmował jego duch, czasami po przebudzeniu odnosił nawet wrażenie, że usiłował mu cokolwiek przekazać, nie był w stanie spamiętać pomimo tego mówionych przez niego zdań.
    - Nie sądziłem, że to będzie aż tak skomplikowane. Ja swoją widuję rzadko, podczas niektórych snów - przyznał cicho. Pierwszą, dostrzegalną barierę stanowiły różnice kulturowe, drugą była absolutna niewiedza na temat podobnych rytuałów. Podczas nauki w Akademii opanował jedynie grunty niezbędnych podstaw umożliwiających mu prześlizgnięcie się z pierwszego stopnia na drugi. Nie miał wielu ambicji poza samym malarstwem i nie wstydził się do tego przyznawać.
    - Mimo to cieszę się, skoro zdołałaś sobie wiele poukładać - zakończył szczerze. - Byłem zaskoczony twoim listem. Obawiałem się, że nie będę w stanie ci pomóc, jeśli będziesz tego potrzebować.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    Jakimś cudem emocje się uspokoiły, były trochę inne, delikatniejsze. Może nie całkiem swobodne, bo jednak wydarzenia z Zacisza Fylgii stały między nimi niczym ściana, ale i tak było lepiej. I Vaia miała nadzieję, że będzie już tylko lepiej, dlatego też i bez wahania odpowiadała na jego pytania, zwłaszcza, że przecież i tak i tak obiecała mu wyjaśnienia. Jej nie robiło za dużo, czy udzieli ich teraz czy później, ale Einar najwyraźniej preferował usłyszeć teraz. Utrzymywanie przytomności nie było aż takie proste, ale możliwe do wykonania. Zależało jej, żeby się chociaż trochę rozchmurzył.
    - Wiem, Einar, wiem. Po prostu czasem bariera językowa przeszkadza bardziej niż zazwyczaj. - wyjaśniła mu z delikatnym uśmiechem. - Wypoczynek to też nie będzie z mojej strony duży problem, jestem kotem, zasnę na wszystkim. Nie pogardziłabym tylko jakimś kocem i kawałkiem podłogi. - dodała uspokajająco, nie chcąc mu robić problemów swoją osobą. Vaia zawsze starała się nie być problematyczna, a im dłużej analizowała sytuację, tym bardziej zdawała sobie sprawę, jak duży problem zrobiła Einarowi swoją prośbą. Powinna najpierw spytać, czy w ogóle chciałby jej z tym pomóc, zamiast po prostu informować. No tak, kolejna rzecz, którą spaprała po drodze. Westchnęła bezgłośnie, układając brodę na rękach na stole i z tej perspektywy patrząc na malarza. Gdyby była kotem, uszy miałaby spuszczone po sobie i przyklejone do czaszki, wyglądając jak smutna owca.
    - Wiem, że każdy widzi to inaczej. Traktuje inaczej. Może też tutaj odbiór fylgii jest inny, niż w mojej ojczyźnie. Trudno mi to określić, pokazuję ci tylko moją perspektywę. No ale z tego, co wiem na swój temat, moi przodkowie raczyli napytać sobie biedy głupimi decyzjami, także wiesz. Leci po pokoleniach do przodu. - zaśmiała się lekko, pijąc do monety, o której Einar nie wiedział. Vaia niechętnie mówiła, co to jest i po co jej ona, ale jednocześnie zawsze miała ją przy sobie. Masochistyczna pamiątka, jak bardzo różniła się od ojca, który był w jej życiu cholernie ważną osobą.
    - Ja chciałam nauczyć się zmiany w chwili, kiedy u partnera w Warcie zauważyłam tę zdolność. Wydawała mi się jedyną opcją, która odpędzi moje koszmary, pozwoli stać się silniejszą. I faktycznie pozwoliła, nie powiem, że nie, ale w tamtym okresie bardzo panikowałam na myśl, że mogłabym zostać jakimkolwiek kotowatym. Wtedy pierwszy raz odbyłam taki rytuał, ale pod okiem właśnie abueli Esmeraldy. Było... inaczej. Pozwoliło mi pogodzić się z drugą naturą, długa, stara historia, mniejsza o to. - machnęła ręką, nie chcąc mówić konkretnie, skąd się wziął jej strach, bo to prowadziło do porwania, o którym nawet nie chciała myśleć. Pamiętać. Nie uważała też, żeby czymś złym było to, że Einar lub ktokolwiek inny nie chciał zagłębiać się w kwestie totemu lub zmiany. Każdy miał to, co kochał, różnorodność była bardzo ważna.
    - Wbrew pozorom to nie tak, że te najgorsze rzeczy zdarzają się często. - westchnęła cichutko. - Przepraszam, że cię wystraszyłam sobą i listem. Nie chciałam. W ogóle nie przypuszczałam, że będziesz musiał mnie wybudzać. Ten rytuał wcale nie jest niebezpieczny, tylko właśnie lepiej się zabezpieczyć. Nie byłam świadoma, w jak bardzo złym stanie psychicznym byłam, wchodząc w ten rytuał. Ale na pewno nie było opcji, żeby ta druga mieszanka mnie nie wybudziła. I fizycznie to potem wywołuje tylko zmęczenie. Zesztywniałe ciało. Ja tylko reaguję zimnem, ale no to ja. Zawsze tak reaguję na zmęczenie. - posłała mu bardzo przepraszające spojrzenie.


    You die before me and I'll kill you.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Martwił się - i było to jedno z odczuć, których doświadczał rzadko. Mógłby je porównywać do drzazgi wbitej w podatną, cienką taflę naskórka, palącą doznaniem bólu. Najczęściej nie przejmował się losem innych, spotkanych przez siebie ludzi - kłamał, obiecując oddanie i rozgniatając ich serca tłukące się niczym szkło. Nie poruszały go szczególnie tragedie, kiedy wystarczający tragizm tkwił w jego esencji życia. W przypadku między innymi Vai było całkiem inaczej - emocje były gęste i szczere, wrzące w postronkach jego naczyń. Nie chciał, aby stała się jej krzywda i czuł, że jedynie o włos wyminęła się z dowolnym nieszczęściem, ryzykiem przypisanym do odprawionego przez nią rytuału. Nie wystarczały jej szczodre zapewnienia o jego bezpieczeństwie, nieufność okazała się pełnić nadrzędną rolę, a w wyobraźni nadal tańczyły mu mgliste widma nieprzychylnych sytuacji. Szczęście w nieszczęściu, całość zdołała skończyć się całkiem dobrze. Szczęście w nieszczęściu.
    - Nawet nie myśl, że pozwolę ci zasnąć na podłodze - odpowiedział spokojnie, choć wystosował ton nieznoszący sprzeciwu. Skoro zaoferował jej już swoją gościnność, musiała mieć ona odpowiedni poziom. Nie miał zamiaru się ośmieszać, porzucając ją samą sobie na niewygodnej kanapie lub co gorsza podłodze.
    Dalszą część opowieści wysłuchał tak jak poprzednią, nie przerywając, skupiając się na kolejnych strofach jej wypowiedzi. Mimo, że nie rozumiał zupełnie rytuału ani nie opanował zdolności przemiany w zwierzę, wędrówka w głąb siebie mogła mieć jego zdaniem rzeczywiście lecznicze właściwości. Lecznicze dla samej duszy, o ile tylko ta mogła mieć szansę na naprawę. W swoim przypadku wychodził z założenia, że nie ma już dla niego ratunku. Był doszczętnie popsuty - wybrakowany jeszcze w momencie narodzenia przez piętno swojej genetyki.
    - Byłem co najmniej zaniepokojony, widząc cię w takim stanie. Nie mam zbyt dużej wiedzy na temat rytuałów, dlatego bałem się, że przyrządzę źle opisany wywar - spuścił przez moment wzrok. Nie nadawał się do powierzonego mu zadania i nie bał się tego przyznać. Nie chodziło tutaj o sam fakt dodatkowego obowiązku, co o poczucie zupełnego braku kompetencji. Budziło to w nim frustrację, napędzało przekleństwa, których nie skąpił w miejscu uznawanym za święte, gdzie nie powinien dopuszczać się podobnego, mało wybrednego słownictwa.
    - Darzysz mnie bardzo dużym zaufaniem - podsumował. Zbyt dużym, mógłby powiedzieć, ale nie miał zamiaru już tego kontynuować. Nie znała go dosyć dobrze, gdyby znała go dobrze, przenigdy nie powierzyłaby mu podobnej misji. Gdyby znała go dobrze, mogłaby się zupełnie już od niego odwrócić. Znał dobrze swoje wady i wiedział, że nie był dobrą osobą. Brakowało mu bardzo dużo do zasłużenia na miano osoby, na której można polegać.
    - Najwyższa pora, abyś nareszcie wypoczęła - powiedział, nie chcąc przedłużać, gdy widział obejmujące ją coraz silniej zmęczenie. - Chodź. Przygotuję ci łóżko.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    Einar wydawał się wiedzieć o Vai więcej, niż była skłonna zdradzić. Tylko ci, którzy naprawdę dobrze ją znali, wiedzieli, że jej wersja „nic mi nie jest/nic mi nie będzie” znacząco potrafiła się różnić od tej ogólnie przyjętej przez większe społeczeństwa. I nie było to spowodowane faktem, że Vaia próbowała kogoś okłamać. Vaia po prostu troszeczkę inaczej podchodziła do swojego zdrowia lub bezpieczeństwa. Coś, co dla innych było niebezpieczne, dla niej potrafiło być koniecznością lub wyzwaniem. I tak, rytuał mógł się schrzanić, a pobudka mogła nie zadziałać. Oczywiście nie brała pod uwagę niepowodzenia, na wszelki wypadek się zabezpieczyła listem do Einara - może naprawdę nie powinna robić mu problemów? - z tym, że to miało w ogóle nie być potrzebne. Halvorsen mógł mieć sporo racji twierdząc, że mogło potoczyć się wszystko w złym kierunku - zaczynając przecież od tego, że mogło go nawet nie być w Midgardzie. Ale jak to mówią, głupi ma zawsze szczęście, a Vaia czasem bywała jak rudy kot. Nawet jeśli była czarna.
    Roześmiała się mimowolnie na jego słowa, gdy kategorycznie stwierdził, że nie da jej spać na podłodze. Powędrowała myślami w stronę swojego łóżka, które z dużą dozą uporu można by zaklasyfikować pod kategorię „spania na podłodze”. W końcu był to po prostu materac leżący na podłodze, udekorowany pościelą, poduszkami i puchatymi kocami. I Vaia kochała swoje „legowisko”. Coś jej jednak mówiło, że Einar nie potraktowałby tego w taki sposób, więc grzecznie się z nim zgodziła. No i naprawdę chciała spać, jakikolwiek spór tylko odsunąłby tę możliwość w czasie.
    Przekrzywiła lekko głowę, zastanawiając się nad słowami mężczyzny. Nie miał wiedzy o rytuałach... Paradoksalnie Vaia też nie miała. Znała ich tylko kilka, przynajmniej z tych magicznych, reszta była bardziej obrzędami, jeśli już miałaby szukać odpowiednich słów. Jednak według niej przyrządzenie tej drugiej mieszanki było o wiele łatwiejsze, bo przecież polegało tylko na utarciu w odpowiedniej kolejności i spaleniu. Einar jednak mógł na to patrzyć w zupełnie inny sposób. Westchnęła cichutko, patrząc na niego.
    - Pewnych rzeczy nie sposób jest uniknąć. Acz mogłam cię uprzedzić, że będę w transie i jak to mniej więcej może wyglądać. A co do mieszanki jako takiej... Dla mnie to było coś prostego. Utrzeć w odpowiedniej formie kolejności i potem spalić. Ale to dla mnie. - powtórzyła westchnięcie, przymykając znowu oczy. - Przepraszam, że cię w to wciągnęłam. - powiedziała cicho, opierając brodę na rękach. Nagle czuła się tak cholernie zagubiona i bezbronna. Rytuał miał pomóc jej się poskładać, a było prawdę mówiąc jeszcze gorzej. Przynajmniej teraz. Zarzuty Einara wbijały się pod skórę niczym igiełki kaktusów, małe, niewidoczne, niemożliwe do wyjęcia, a bolące przy każdym jednym dotknięciu i ruchu. Posłała Einarowi zranione spojrzenie, bo naprawę czuła się zraniona. I kompletnie nie potrafiła pojąć, co zrobiła źle.
    - To źle? Ufać komuś? Ufać tobie? - spytała cicho, naprawdę nie pojmując. Nie była stąd, nie rozumiała wielu niuansów, a teraz to już w ogóle nie rozumiała nic. Nieświadoma rozterek moralnych Einara chciała teraz już tylko zwinąć się w kuleczkę i pójść spać. Bez protestów wstała z krzesełka i ruszyła za Einarem, patrząc na jego plecy.
    - Nie chciałabym ci niczego ubrudzić krwią… - powiedziała cicho, tłumiąc już kolejne ziewnięcie. Wsunęła ręce w kieszenie spodni i trochę nieprzytomnie obserwowała Einara, gdy przygotowywał jej miejsce do spania.


    You die before me and I'll kill you.
    Widzący
    Einar Halvorsen
    Einar Halvorsen
    https://midgard.forumpolish.com/t544-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t564-einar-halvorsenhttps://midgard.forumpolish.com/t568-iskrahttps://midgard.forumpolish.com/f72-einar-halvorsen


    Czasami, gdy nawiązywał nowe znajomości, zastanawiał się, w jaki sposób je straci. Ludzie pojawiali się i równie szybko też opuszczali jego życie, okryci ponurym cieniem rozczarowania. Nie winił ich o zryw gniewu, o nagłe szarpnięcia oburzenia i podniesiony dosadnie ton frustracji - wiedział, że bardzo często ponosił zupełną winę. Tym gorzej, mógłby dodać, tym gorzej, skoro pozostawał świadomy wszystkich wykroczeń i popełnianych błędów - i nie uczynił do tej pory nic więcej, aby im zapobiegać. Nie zmienił się na przestrzeni lat, a już na pewno nie zmienił się pod podobnym względem, lawirując beztrosko i unikając przejawów cięższej odpowiedzialności. Spoglądając na Vaię, czuł obawę, że zdoła ją wkrótce zawieść, że przejrzy go i zobaczy, jak wiele brudu nosi pod pozornie urokliwymi powłokami, zobaczy jego brzydotę.
    - Nie wiem, czy zasłużyłem na takie zaufanie - wyszeptał jakby nieśmiało. Nie zasługiwał. Nie znał jej dosyć dobrze, tak samo jak ona nie znała jego. Nie powinna powierzać swojego bezpieczeństwa osobie takiej jak on. Wystarczyłby jedynie niekorzystny zbieg okoliczności, mógł nie odczytać listu, koperta mogła się zawieruszyć pomiędzy innymi, szczodrymi deklaracjami zaślepionych poświatą aury osób. Czuł, że spośród wielu występków, tego nie umiałby sobie wybaczyć, nie umiałby się wybielić. W jego odczuciu Vaia zasługiwała na kogoś znacznie lepszego. Kogoś, na kogo rzeczywiście mogła liczyć, nie tylko w takich sytuacjach, kto nie był wypaczonym odmieńcem obdarzonym przewrotną, daleką od moralności naturą. Bez względu na to, znajdowała się aktualnie u niego. Nie musiała przepraszać - to on powinien przeprosić, że nie był wystarczający, że nie mógł stawać się lepszym, nie potrafił. Podjęli swoje decyzje i musieli się starać, aby całe zdarzenie skończyło się w dobry sposób. Nie miał w planach jej dużo bardziej przemęczać kolejnymi dysputami na temat tego, co mogło wtedy mieć miejsce, jak mogła się przygotować.  Nie miał praw jej oceniać, miał tylko prawo podsumować, że nie czuł się odpowiednim kandydatem do pomocy w newralgicznych, naglących sytuacjach.
    - Twoje obawy byłyby chociaż trochę uzasadnione, gdybym należał do śniących - powstrzymał się od westchnięcia - ale i nawet wtedy byłyby niedorzeczne - rzucił w jej kierunku spojrzenie, gdy kończył przygotowanie posłania. Magia czyniła większość powszednich problemów najzupełniej łatwymi. Plamy i inne zabrudzenia, jakie mogły powstać na powierzchni materiału, były niezmiernie łatwe do usunięcia pojedynczą inkantacją. Nie rozumiał, dlaczego przejmowała się czymś  równie błahym, równocześnie nie bojąc się ryzyka przedłużonego pozostawania w transie podczas jej rodzimego obrządku.
    - Połóż się - powiedział - i o nic więcej się nie martw - zwracał się do niej ze spokojem i skromnie naniesioną troską. Sam zajął miejsce na krześle znajdującym się we wnętrzu sypialni. Czuł, że będzie musiał regularnie doglądać Vai, obawiając się, że mógł pożałować decyzji o niezabraniu kobiety do szpitala. Jej zapewnienia nie były wystarczające, niepokój, choć odrobinę mniej natężony niż wcześniej, nie zdołał go całkowicie opuścić.


    there's a price to be paid
    You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?

    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    Vaia podchodziła do ludzi bardzo prosto. Pewne znajomości zanikały samoistnie, inne zostawały na lata, a jeszcze inne potrafiły przekształcić się w zupełnie inne relacje między ludźmi. Nie zastanawiała się jednak, co z nich wyjdzie, pozwalając po prostu rozwijać się wszystkiemu w swoim własnym tempie. Ktoś mógłby powiedzieć, że zdawała się na Norny, inny mógłby mówić o przeznaczeniu, Barros natomiast nauczyła się, że na pewne rzeczy miała wpływ, a na inne nie. W kwestii relacji międzyludzkich zostawało jedynie mieć nadzieję, że tej drugiej osobie zależało dokładnie tak samo mocno, co jej. Nie rozumiała kompletnie podejścia Einara, czemu denerwował się, że mu zaufała, czemu uważał, że nie powinna. To było dla niej niespotykane, zwykle ludzie cieszyli się z tego, że inni im ufają. Norweg natomiast prezentował sobą szereg emocji, których w tej chwili nie była w stanie zinterpretować.
    - Hmmmm. - mruknęła z lekkim zdziwieniem, patrząc na niego jak na dziwne zjawisko magiczne, jak kot potrafił patrzeć na nową rzecz w pokoju. Z zaciekawieniem i jednocześnie zdziwieniem. - A czemu miałbyś nie zasłużyć? Nie zrobiłeś niczego, co mogłoby przekreślić zaufanie. - powiedziała lekko, wzruszając ramionami. Naprawdę go nie rozumiała i nie miała siły, by chociażby próbować. Jutro spróbuje. Kiedy odpocznie, wyśpi się i wymyje. Jakiś szósty zmysł, kobieca intuicja, podpowiadały jej że w jego słowach i zachowaniu było coś więcej. Jakaś mała zadra z tym związana, tak jak ona miewała swoje zadry, irracjonalne dla innych osób. Może kiedyś jej opowie, teraz nie było na to ani miejsce ani czas. Wzruszyła ramionami, kiedy wytknął jej obawy. Może i miał rację, w jakiś sposób, ale Vaia i tak nie czuła się z tym dobrze. Fuknęła więc tylko, jak kot, aż w końcu opieranie się magnetycznemu przyciąganiu łóżka było wręcz nierealne.
    Bez większego już oporu wpakowała się pod kołdrę, mrucząc cichutko pod wpływem ciepła okrycia. Zwinęła się wygodnie na krańcu łóżka, zajmując stosunkowo niewielką powierzchnię - bycie drobnym chociaż raz się do czegoś przydawało. Zmrużyła za to oczy widząc, że gospodarz postanowił spać na krześle. No chyba sobie żartował.
    - Obiecuję nie zabierać całej kołdry. Zwłaszcza, jakbyś poratował dodatkowym kocem...? - niewinne spojrzenie zamieniło się w zachęcające poklepanie pustej części łóżka, dosyć sporej, żeby mężczyzna zdołał się przy niej wyspać. - Nie będziesz przecież spać na krześle. A ja się nie rozpycham tylko zwijam w kłębek dla oszczędności ciepła. - zgarnęła jedną poduszkę, układając na niej częściowo głowę i częściowo tuląc przedmiot do siebie. Uparcie trzymała oczy otwarte, chociaż kleiły się już same z siebie i coraz mocniej. Mrugnięcia, żeby nawilżyć oczy, kończyły się coraz dłuższymi chwilami, gdy miała powieki całkiem opuszczone. Aż po którymś takim „mrugnięciu” już się nie otworzyły, a zawinięta w burrito Vaia po prostu głęboko zasnęła, na szczęście z równym oddechem. Nic nie wskazywało na to, by cokolwiek miało się jej dalej stać, poza oczywiście kilkunastogodzinnym snem do dnia następnego.


    You die before me and I'll kill you.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.