Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    22.09.2000 – Scena Nedergaarda – F. Ahlström & Bezimienny: S. Tordenskiold

    2 posters
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    22.09.2000

    Ilekroć wychodziła z gabinetu dyrektora teatru, zawsze musiała liczyć się z stopniowo narastającym bólem głowy. Miałkie zainteresowanie aktualnym repertuarem wpędzało go w coraz większe kłopoty, przez co niemal każde spotkanie zostało sprowadzane do słów przepełnionych rozczarowaniem, strachem i niepokojem. Sentyment żywionego do tego miejsca powoli przestawał wystarczać jako powód do utrzymania ciętego języka zębami. Korytarze przebrzmiewające agonalnym smutkiem samotności zaczynały wpędzać ją na skraj irytacji, kiedy to kilka tygodni temu była gotowa w pełni oddać się uratowaniu monumentalnej, wieczystej kolebki sztuki. Jednak im bardziej w to brnęła, tym większe zniechęcenie czuła. Na nieszczęście Normanna sumowała to jako stratę czasu, dlatego spodziewała się rychło zakończyć ten nieszczęsny rozdział. Może ktoś o niezwykle ubogich doznaniach artystycznych naprawdę obłożył teatr klątwą?
    W takim wypadku należało z niego jak najszybciej uciekać.
    Wyjątkowo powoli kierowała się ku wyjściu. Mrok wieczoru rozpraszany przez światło sączące się z lamp sprawiał, że szepty dawno zapomnianych sztuk docierały do niej wyraźniej i mocniej niż miało to miejsce wcześniej. Słodko wypowiadane kwestie, egzotyczny śpiew osiadający na powłoce duszy, patetyczne dźwięki orkiestry symfonicznej... Zapragnęła ujrzeć piękno. Teraz. Natychmiast. Nie mogła czekać ani ułamka chwili dłużej.
    Kątem oka ujrzała uchylone przez obsługę drzwi prowadzące na jeden z balkonów. Odczekała moment, aż z przeciwległego końca korytarza wyłoni się jedna z tych leniwych, rozkapryszonych niczym bicz dziewcząt, po czym pochwyciła swą ofiarę w bolesnym chwycie nadgarstka. Szeptem nieznoszącym sprzeciwu nakazała przynieść jedną z butelek wina stojących na kontuarze w gabinecie oraz drogocenne kieliszki schowane przed oczami ciekawskich w szufladzie biurka. Wszak dyrektor zmożony sennością udał się do domu, dlaczego więc miałaby mieć jakiekolwiek opory? Wypuściła ją dopiero po upewnieniu się o posłuszeństwie względem zleconego zadania. Upewniwszy się, że nikt niepowołany nie zdoła zakłócić chwili wybłaganego odpoczynku czmychnęła zająć miejsce na jednej z niezwykle wygodnych, obitych czerwonym aksamitem kanap. Z rozbawieniem tlącym się niemrawo w szafirowych tęczówkach zauważyła, że gdyby nie biel jedwabnej koszuli odcinającej się od soczystego karmazynu marynarki i spódnicy niemal zlewałaby się z otoczeniem. Nie śmiałaby zapomnieć o blond włosach spływających na plecy wartką kaskadą, które w przyćmionym świetle wydawały się żyć własnym życiem. Wkrótce dostała również to, co uznała za niezbędne - alkohol pyszniący się na dnie jednego z kieliszków.
    Gorzka przyjemność na dobre zagościła w umyśle kobiety. Bezwiednie przesunęła się tak, aby znajdować się bliżej bogato rzeźbionej balustrady. Zamiast z nabożną czcią przesuwać spojrzeniem po otoczeniu o wiele bardziej wolała przymknąć powieki, zwrócić twarz w stronę sceny i oprzeć podbródek o dłoń zwiniętą w pięść.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Cenił sztukę ponad miarę, tak jak i ceni się wszelkie aspekty związane z artyzmem, od którego nie stronił nawet przez ułamki sekund,
    gdy jako skarcony syn – stał przed sądem swego ojca. Zakpił jedynie z wyroku spokojnym uśmiechem, który wyginał leniwie wargi, nie ukazując prawdziwej burzy emocji, jaka skryta byłą za fasadą ciemniejącego spojrzenia. Nie przejmował się jednak zbyt dotychczasową niechęcią mężczyzny, bowiem to właśnie on stał się pośmiewiskiem w obliczu Bogów, którzy wymierzą mu najsurowszą z kar. Podciął skrzydła – j u ż – pierworodnemu, przymuszając do rzeczy, których zdawać się mogło, wcale nie chciał czynić, ależ jaki wybór ma porzucony młodzieniec, gdy przed obliczem rodziciela nie dostrzega cienia wzoru?
    Brnął więc dalej w swą fascynację ponadprzeciętnymi talentami, których dotykał, gdy te pieściły tordenskioldową duszę.
    Dzisiaj zapragnął jednak w spokoju porozmawiać z jedną z aktorek. Relacje dobiegały końca, tak jak i uczucia dogasające, niczym ogarki w palenisku, podczas chłodnej zimy. Nie czuł wyrzutów ani żałości, a ciekawość, która przenikała na wskroś męskie serce. Biło ono w rytm intensywnych melodii, zwalniając do najbardziej wzniosłych nut klasycznej muzyki. Był spragniony gwałtownych emocji, którymi karmiony, potrafił ugiąć kark przed każdym, ale doświadczał uczucia niewiarygodnej nudy, dla której stał się pionkiem;
    imitacją człowieka, który poszukuje rozrywki w meandrach nieokreślonych dni.
    Ciemny płaszcz kontrastował z jasną koszulą, która niedbale rozpięta była przy szyi. Daleki był od doskonałości, mimo iż czuł się spełniony. W towarzystwie uchodził za bezczelnego, ale i pełnego pociągającej aury, od której nie stroniły kobiety. Ten, z czystej kurtuazji, nie odtrącał ich, gorsząc jedynie wypowiadanymi frazesami, bo nie każda zdolna była mówić o grzechu, który ledwie tlił się na horyzoncie wyobrażeń.
    I wtedy dostrzegł ją; piękną, majestatyczną i pociągającą w ten nieprzyzwoity sposób, w jaki o kobiecie nie przystało myśleć. Każdy jednak karmił się obrzydliwością ludzkich potrzeb, ubierając te we wzniosłe sentencje, tracąc na uroku. On jedynie igrał, nie uwydatniając prawdziwych intencji, wiedząc że gra przestanie być dostatecznie zadowalające. Nie mógłby zatem odmówić sobie pokusy, w której dzisiejsze popołudnie przybierze zupełnie inny kształt.
    Dostrzegł drobną dziewczynę, która z butelką alkoholu i kieliszkiem podążała w kierunku loży. Zdołał ją jednak zatrzymać, nakazując oddanie zdobionego szkła i trunku, który posłusznie obiecał dostarczyć pani mecenas. Wierzył, że to nie takiej obsługi oczekiwała, lecz igranie z nią sprawiało mu niebywałą radość.
    - Zdaje się, że miałaś na nie ochotę… – powiedział, zachowując profesjonalny ton, siląc się przy tym na neutralny ton. Zdradzały go uniesione kąciki warg, wszak Sven posiadał niemalże wystudiowany urok osobisty i ujmujący sposób bycia. - Pozwól, że dotrzymam ci towarzystwa – dodał ze spokojem, wręczając kobiecie zdobione naczynie, w którym szumiały już procenty.
    Nie przyjmował odmowy, więc i jej nie zakładał.
    - To niestosowne, by upajać się w teatrze, czyż nie?
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    W przypływie czułości nad nędznym pędem żywota pozwalała sobie na zmęczenie. To niecodzienne, na wskroś dziwaczne uczucie przesuwało się wzdłuż ciała, atakowało każdy nerw i wsiąkało w skórę, aby ostatecznie znaleźć swe miejsce w przestrzeni lodowatego zimna koczującego między żebrami. Na wskroś przypominało echo dreszczy rozprawiających się z chwilowym przypływem pożądania ułomnej fizyczności. Wciąż nie potrafiła zrozumieć, dlaczego większość nie rozumie przyjemności płynącej z pożegnania. Z nędzną imitacją uśmiechu na wargach nigdy nie starała się powiedzieć, że rozumie ich sposób ujmowania świata, ponieważ musiałaby wyprzeć się własnych przekonań. Zawsze pragnęła czegoś więcej niż bezdenne pragnienia przykryte kiczowatą słodyczą uniesień potrafiących uczynić z ludzi głupców. Ograniczając spotkania z nimi do niezbędnego minimum wywyższała się, mogąc odetchnąć prawdziwym tchnieniem wolności. Nie bez powodu otaczała się artystami, prowadziła ich za rączkę do wielkiego świata, podziwiała piękno tworzone przez utalentowane umysły.
    Tylko i aż tyle mogła dla siebie zrobić. Z zapalczywością torowała drogę ku szczęściu, wiedziała bowiem, że niektórzy nie mogli sobie na nie pozwolić. Przez serce okute egoizmem nie widziała w tym nic złego. Uznała to wręcz za naturalne.
    Podupadający teatr nie był najlepszym miejscem na rozmyślania o przyszłości. O niepewnym jutrze wypełnionym spotkaniami z malarzami, pianistami, rzeźbiarzami... Nawet nie była w stanie spamiętać ich wszystkich. Cisza pałętająca się po lożach dotarła i do niej, do myśli krążących wokół kapryśnych wyroków bogów, jakby chciała na siłę usadzić ją dłużej niż powinna tu być. Jeszcze nie tak dawno marzyła o wyjściu z przepastnej czeluści dyrektora tego przybytku. Skazała tą wyświechtaną instytucję na porażkę, podobnie jak galdrów, którzy byli przekonani o wspaniałości swych umysłów. Uważali swe dary za prawdziwe cuda uczynione przez Odyna. Ona, Freja, nie wierzyła w baśnie.
    Wierzyła w siłę własnych rąk i czar słów przybranych magnetyczną osobowością.
    Nie spodziewała się ujrzeć pewne, męskie dłonie dzierżące wątłą nóżkę kryształowego kieliszka. Lekko przyćmione, na wpół ożywione spojrzenie spoczęło z spokojem na obliczu Svena, jakby jeszcze nie do końca zbudziła się z letargu i nie potrafiła dosadniej wyrazić swojego zdania względem jego obecności. Dawno go nie widziała. A może wcale nie? Nie zmieniało to faktu, że data ich ostatecznej styczności zatarła się w jej pamięci.
    Widzisz tu kogokolwiek innego, kto mógłby dotrzymać mi towarzystwa? — zapytała rzeczowo bez cienia przekąsu, bowiem nie omieszkała przyoblec głosu w nutę rozbawienia czy irytacji typowej dla ulubionej przez nich rozrywki. Pewnym ruchem chwyciła puchar wypełniony esencją zwycięstwa, przypadkiem muskając jego dłoń oziębłymi opuszkami palców - nie było w tym nic celowego, ot, zwykła zbieżność codziennej bliskości. Nie wahając się ani chwili upiła łyk.
    Poczuła się rozczarowana. Wino zapowiadało się lepiej.
    Może dla Ciebie, mój drogi — stwierdziła z ledwo słyszalnym przekąsem. — Nie widzę niczego zdrożnego w delektowaniu się alkoholem w takim miejscu. Nie zmuszam Cię, byś się do mnie przyłączył.
    Nie mogła, wręcz nie powinna odpowiedzieć inaczej.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Mógł zaklinać się na wszystkie świętości, gdy spoglądał na ludzi dążyć do samounicestwienia, łapczywie, wręcz egoistycznie próbując się wybawić z opresji słodkiego kłamstwa. Widział je po wielokroć, gdy trwał w cudacznym zawieszeniu blichtru i spędu, raz po raz zahaczając palcami o nieprzyzwoitość ludzi, którzy – o, ironio! – wstydzili się ów uczucia,
    lecz dzisiaj pragnął czegoś odmiennego.
    Prawdy, po którą mógłby sięgać, lecz jedynie w towarzystwie godnym, pełnym nieocenionej charyzmy, której brakowało mu w dniu codziennym. Obserwował kobiety, patrzył na nie co wieczór, ale żadna nie posiadała ikry, którą niegdyś dostrzegł w dojrzałej towarzyszce nietypowych spotkań. Początkowo unikał świdrującego spojrzenia, łamiąc się pod naporem świdrującego spojrzenia, jednocześnie pozostając odległym dla pospolitych osądów.
    Tym razem przyglądał się Freji z bliska, łaknąc jej uwagi i przekorności charakteru. Gnał nieustająco za potrzebą umysłu, zaspokajając przy tym ciało, które wołało o więcej i więcej, gdy raz po raz nawarstwiała się feeria nieokreślonych, dualnych emocji. Rozprzestrzeniały się jak pająki, które odnóżami zahaczały się o pajęczynę, tkając wytrzymałą nić aż do utraty tchu.
    Był łapczywy w swych fantazjach, dlatego uniósł nieznacznie głowę i obdarzył jasnowłosą spokojnym, acz nieokreślonym wygięciem warg, z którego niewiele dało się wyczytać.
    - Nie dostrzegam też jawnej chęci do mojego towarzystwa, więc czy stanowi różnicę, że poza mną nie ma kogoś innego? - spytał z nieznaczną dozą złośliwości, ale i przekorności w tonie, bowiem nie był słodkim stworzeniem o pluszowym wnętrzu. Wiek nie pozwalał traktować mu jej równie, ale umysł miał bystrzejszy od tych, którymi otaczała się w uniesieniu nagłej bliskości i tej długo wyczekiwanej. Chciał ją poznawać, poddając przy tym słodyczy zagadek, które bez trudu układałby w całości, dziękując Bogom, że okazali swą łaskę.
    Ironia.
    Nieśmieszny żart pełnej żałosnej melodii, który rozprzestrzeniał się obecnie dwutorowością działania. Pożądał i jednocześnie odpychał od siebie każdą z możliwych wizji, jakie układały się w ścianach czaszki, dewastując tunele podświadomości instynktem.
    Intrygowała go, co było niezaprzeczalne.
    - Gdybyś nalegała… Poczułby rozczarowanie, które ciągnęłoby się za tobą długim pasmem porażki, wszak nie przywykłaś do uległości… – zuchwałość wybrzmiała w spokojnie ułożonym frazesie. Uniósł spojrzenie, a serce zatrzepotało w piersi, wszakże nie chylił ku niej karku, choć szacunek wybrzmiewał w pokraczności szczerego stwierdzenia.
    - Zdrożność polega jednak na czymś innym – zaczął mówić ponownie, wsuwając dłonie w kieszeni spodni i przechadzając się po miękkości czerwonego dywanu, który ozdabiał panele. - Kobiecie nie wypada, co zdaje się być niebywałym nietaktem konserwatywnych zasad otaczającego społeczeństwa, bo… Czy może być coś piękniejszego od wyzwolenia? – i wiedział, że wspomni o braku ograniczeń, lecz Sven wcale nie chciał słuchać prozaicznych wyjaśnień.
    Nie dzisiaj.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Przyjemność płynąca z obserwacji ułomności istnień rozprzestrzeniała się po umyśle równie prędko co mróz ścinający taflę niespokojnego jeziora. Trwając w ruchu nie miała sposobności poczuć względem nich wyrzutów sumienia, stwierdziłaby wręcz, że jest to wytwór literatów pragnących usprawiedliwić swą wątpliwą twórczość. Serca dusz o podobnym usposobieniu nie miały odwagi pewnym ruchem skręcić karku tym, które beztrosko lekceważyły wpajane tradycje, choćby przez nadzieję o powstrzymaniu swego rodzaju przed tragicznym w konsekwencjach kłamstwem tnącym świetliste osnowy myśli.
    Boleśnie dopominała się o towarzystwo bliźniaczych umysłów. Chciała uciec od mulistej monotonii drenującej świat galdrów, zakosztować słodyczy promieni słońca przebijających się ku wierzącym - wszak nie ulegało wątpliwości, że nie zaprzestała pokładać w swą naturę wiary.
    Skwapliwie unikała jawnego przyjęcia różnorakich oznak zainteresowania. Obchodziła się z nimi bez znamiennej dla wielu kobiet delikatności, bowiem nie potrafiła odnaleźć powinności w uroczym uśmiechu skondensowanym z pokorną uległością wobec tego, co miał do powiedzenia męski towarzysz rozmowy. W odosobnieniu poszukiwała ścieżek spełnienia, w których muzyka wprawiała ciało w rozkoszne drżenie, a pozostałe zależności sztuki potęgowały doznania ułatwiając im przedostanie się do właściwej struktury nerwów. Bardzo rzadko ktokolwiek spełniał wymagania umożliwiające towarzyszenie jej w osobliwej wędrówce po ludzkiej jaźni. Nie chciała obok siebie osobników chorych, o ograniczonym polu rozumienia, o wąskim polu do pojmowania wyższych zjawisk kreujących się w podświadomości.
    Nie zamierzała odtrącać Svena. Zamiast tego pragnęła sięgnąć ku zawiłym meandrom myśli kryjących się za spokojem wyzierającym z błękitnych tęczówek, o czym świadczył głód spojrzenia umiejętnie ukryty pod ledwo poruszonym zainteresowaniem.
    Oczywiście, że nie — melodia głosu delikatnie ułożyła się wokół szyi mężczyzny, wszak nie miała w zwyczaju dusić nawet najbardziej nieobliczalnych istot bez powodu. — Dotrzymaj mi towarzystwa. Spraw, żebym przestała myśleć o tym miejscu jako grobie sztuki.
    Celowo zignorowała nutę plączącą się na skraju słów Tordenskiolda. Potrafiła być równie złośliwa i niepokorna, dlatego posłużenie się nimi nie zrobiło na niej zbyt efektownego wrażenia. Mimo to obserwowała go uważniej, ciesząc się z dania jej takiej możliwości. Lubiła studiować to, czego pozornie nie dało się pojąć - wystarczyło jedynie nieco się wysilić, wytężyć umysł w poszukiwaniu emocji rządzących zrozumieniem. Chciała wiedzieć. Na razie to musiało im wystarczyć.
    Cierpliwość otwierała wiele drzwi.
    Tak jak ty nie przywykłeś do pokory. I nie twierdzę, że jest to coś złego.
    Wodziła za nim spojrzeniem znad kielicha upojonego resztką wina. Nikłe światło igrało w burgundowej toni alkoholu, a przez moment przysłoniło jej widok przechadzającego się po galerii Svena. Upiła łyk i ponownie wyciągnęła ku niemu swe ciepłe na wskroś spojrzenie.
    Chciałam mieć władzę nad tym, czego odmawiano kobietom z przekonania o wątłości umysłu. Wielu z was, mężczyzn, bało się konsekwencji ujrzenia nas na szczycie łańcucha. Niektórzy wciąż uważają, że możecie nam tego zabronić - zwilżyła wargi koniuszkiem języka - i wmawiacie, że istnieją pewne zdrożności. Jest to wyłącznie głupie wytłumaczenie przestarzałych konwenansów.
    Westchnęła. Nie uważała, że dyskusja dotycząca zasad rządzących światem płci jest im aż tak potrzebna. W nader wymownym geście zaprosiła go na zajęcie wolnego miejsca na jednej z kanap - mógł wybrać tą stojącą naprzeciwko, lecz obok niej również mógł odnaleźć się w wygodzie.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Pasja do codzienności była przyobleczona w nuty pełne sekretów. Wydawać się mogło, że niemal zapadał się w sobie, by chwytać opuszkami palców cienkie nici wyzwolenia. Egzystencja mężczyzny oscylowała wokół wolności, za którą gnał; bez zastanowienia stawiając kroki, dzięki czemu zbliżał się do zamierzonego celu, o którym rozmyślał wcześniej.
    Częściej działał jednak spontanicznie, szczególnie wtedy, gdy ktokolwiek stawiał przed nim ograniczenia. Zniewolony niczym zwierzę, potrafił szczerzyć kły i podejmować się ataku, jak gdyby swobodę ukochał sobie najbardziej, współczując szczerze bluźniercom, którzy zamykali się w okowach przyzwoitości.
    Wzrok wędrował obecnie po licu kobiety, która raz po raz sprawiała wrażenie prowokatorki. Zadrżał nawet na myśl o tym, do czego doprowadzić miała ich swobodna wymiana zdań. Nie miał doświadczenia równego blondwłosej istocie, ale z pewnością posiadał ponadprzeciętny poziom tętniącego w żyłach hedonizmu. Rozkoszował się spoglądaniem na nią, jednocześnie próbując połączyć każdy element ze sobą, by ukształtować ją we własnym umyśle na podobieństwo kogoś niebywale doskonałego.
    Uśmiech leniwie rozciągnął męskie wargi, a zaraz potem w tęczówkach pojawił się niecodzienny błysk. Był otumaniony feerią doznawanych emocji, które raz po raz wypełniały szczelnie tunele żył.
    Potrzebował w i ę c e j.
    - Teatr grobowcem sztuki? – zdziwił się nieznacznie, po czym postanowił rozejrzeć się po niebotycznie zdobionym wnętrzu, które cieszyło oczy postronnych gości. Tordenskiold niemalże zapadał się w głębi duszy, by zakosztować jak najwięcej rozłożystego wachlarzu uczuć, którym gotów był obdarzać ów święty przybytek. - Powiedz… Cóż pchnęło cię w ramiona takich rozmyślań? – był ciekaw, bowiem kogo jak kogo – jej nie podejrzewałby o wysnuwanie tak śmiałych tez.
    Parsknął niezłośliwie śmiechem. Pokora. Czymże ona mogła być w obliczu wszelkiego pospólstwa i bogactwa w jakim tonęli ludzie? Nikt nie rozglądał się za głębią spojrzeń, wszakże to zdawało się być nader zajmujące, a niewielu pragnęło poświęcać własny czas, by doświadczać ogromu bodźców podatnych na niszowość.
    - Jestem pokorny dostatecznie – odparł spokojnie, chyląc przed nią kark.
    Pewne sprawy musiały pozostać owiane sekretami – bez względu na jakąkolwiek cenę, która mogłaby w nich uderzyć z impetem. Dla zeń była to ledwie zabawa, bo prawdziwe doświadczenie nabywał pod osłoną nocy, gdy każdy ściągał z twarzy maski obłudy i fałszu.
    - Och, nikt nie zabrania wam być na szczycie, ale faktem jest, że miałkie umysły nie dostrzegą głębi możliwości jednostek, których atutem jest smukła kibić i rozkoszne lico – głos miał poważny, a w oczach wciąż tliła się iskierka chłopięcej bezczelności, mimo iż był już dorosłym mężczyzną. - Niemniej… Uważam, że jeśli tylko kobieta posiada wewnętrzną ochotę na to, by znaleźć się na szczycie… Powinna próbować, choć czy którakolwiek zastanawiałaby się, ile należy poświęcić, by własny cel osiągnąć?
    Szczerze w to wątpił.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Stała ponad wieloma kwestiami, uznając choćby swój status za niebagatelnie wyższy. Dusza miała bogatsze wnętrze, kusiła egzotyką przeżyć, emocji, zapraszała do świata niebywale barwniejszego od mglistej przeciętności. Niestety, co przyjmowała z nieśmiałym zadowoleniem usadzającym się u nasady świadomości, ochroniła to przed wszystkimi wręcz niebywałym murem zbudowanym z nieprzeniknionego lodu. Za nic starania o naruszenie twardszego niż skała budulca. Gdyby nie to, że starannie pielęgnowała go przez ostatnią połowę życia, być może komuś udałoby się przedrzeć.
    Zamiast tego dobrowolnie skazywała się na samotność. Nie oznaczało to zaniechanie kontaktów, rozmowy, wszak nie uciekła przed rozmową z dyrektorem teatru czy mężczyzną krążącym wokół niej niczym wilczur przyglądający się swej potencjalnej ofierze. Wierzyła, że przez wzgląd na relację o szczególnie niejasnych fundamentach nie pozwoli sobie na ugryzienie, bowiem ani przez moment nie dała mu odczuć jakoby pragnęła odebrać mu ukochane przymioty jestestwa, jak mieli w zwyczaju robić to obcy.
    Nie uważała się za kobietę miłującą brutalne sposoby zwrócenia na siebie uwagi. Zachowywała się tak, jak uważała to za naturalne, więc mogła wodzić go za nas w sposób zupełnie nieświadomy. To nowe, nieznane doświadczenie dopełniło pulę gromadzoną przez lata stykania się z przeróżnymi osobowościami, choć jak dotąd żadna z nich nie dorównywała tej wziętej w posiadanie przez niego. Samo to decydowało o niebywale cennej uwadze poświęcanej dotarciu do prawdy skrywanej za szerokim woalem utkanym z misternych myśli.
    Kluczem powinna okazać się stonowanie dawkowana cierpliwość. Zamiast tego coraz chętniej wyciągała dłoń ku niepokornemu ciepłu kryjącemu się za uśmiechem, w jaki ułożyły się wargi Svena, za oczami, których spojrzenie wzbudzały kaskady prawdziwych emocji. Czuła się żywa, całun mrozu odsuwała w niepamięć, odrzucała pęta.
    Owszem — rzekła z goryczą, bowiem przyzwyczajenie nie pozwalało obdarzać tym podobnych instytucji tak wielkim rozczarowaniem jątrzącym się dzisiejszego popołudnia z jej wzroku przesuwającego się po wiekopomnej architekturze budynku. Teatr stać było na o wiele większą chwałę, lecz przy widmie ciążącej na nim klątwy nie dostał okazji w pełni rozwinąć skrzydeł. Tu uczucia sceny blokowały się, aktorzy nie przyciągali swą pasją tłumów, muzyka ledwo co poruszała zmurszałe stagnacją serca. — Lekkomyślność. Zamiast powziąć działania mogące przynieść temu miejscu chwałę w istocie zostawiono go samemu sobie — odparła z cieniem smutku otulającym tembr głosu. Jako przedstawicielka rodziny chwalącej się zamiłowaniem do różnorakiej sztuki czuła się odpowiedzialna za naprawę tej sytuacji, lecz z każdą chwilą przekonywała się o konieczności wykonania syzyfowej pracy.
    Rozbawienie folgujące z postawy mężczyzny nie sprawiło w niej wielkiej zmiany. Nie czuła się tym zaskoczona, miała szczęście widywać je już wcześniej przy różnych okazjach, czasami niekoniecznie pasującymi do zaistniałej sytuacji. Lubiła wtedy obserwować oburzenie malujące się na licach obserwujących ich osób - głupcy.
    Niewiara rozprzestrzeniała się z szaleńczą skutecznością.
    Zauważyłam — powiedziała z równie efektownym uśmiechem wykrzywiającym usta. Nie musiała mówić nic więcej, skoro gesty ciała znaczyły więcej niż szept wydobywający się z przepastnej czeluści.
    Wstała. Niedbale odstawiła kieliszek na przyprószony kurzem stolik. Boleśnie zrywając nawiązany z nim kontakt wzrokowy odwróciła się plecami, oparła dłonie o złoconą balustradę, po czym smagnęła zniecierpliwionym spojrzeniem łunę światła otulającą scenę, miejsce dla muzyków oraz widownię.
    Wiele z nas zapłaciło niebagatelne cenę, żeby znaleźć się tam, gdzie chciało — podkreśliła, na jeden wdech pozwalając sobie na przypomnienie pierwotnego bólu rozsadzającego żebra. Nic wcześniej ani nic później nie równało się tak wielkiemu cierpieniu. — Codziennie poświęcamy cząstkę siebie, bo ktoś uparcie rzuca nam kłody pod nogi. Owszem, część z nas woli zostać w domu, w towarzystwie rodziny, lecz swoboda naszego wyboru została zachwiana. Podeptana przez strach słabszych umysłów ogarniętych strachem.
    Znowu pochwyciła blask tęczówek mężczyzny. Tym razem delikatniejszym, ostrożniejszym ruchem przysunęła się ku niemu w cichej prośbie zrozumienia, odczuwając z jego duszą krystalicznie czystą nić porozumienia. Ukształtowani na okowach pierwotnych pragnień mieli odnaleźć porzucone emocje.

    Freja i Sven z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.