:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
02.01.2001 – Tłoczne kuluary – V. Holmsen & Bezimienny: E. Christophersen
2 posters
Bezimienny
02.01.2001 – Tłoczne kuluary – V. Holmsen & Bezimienny: E. Christophersen Pon 26 Sie - 21:07
02.01.2001
Sylwester to synonim pracowitego dziennikarsko (a szczególnie plotkarsko) wieczora.
Nie wszyscy sławni i bogaci bawili się bowiem grzecznie – niektórzy w towarzystwie cudzych żon, inni upici do nieprzytomności, zaś inni poukrywani w salach bankietowych, do których w teorii nikt poza zaproszonymi nie miał przecież wstępu. Myśleli, że pod osłoną nocy nie zostaną przecież nakryci, ale każda z nas, zachłannych dziennikarek, wiedziała przecież, że to tylko płonne marzenia. Ja sama nakryć miałam przecież jedną z aktorek na obłapianiu się z inną aktorką i chyba tylko ze względu na naturalną, kobiecą solidarność i jakby poczucie solidarności z uciskanymi przez konserwatywne grono dziewczętami, nie postanowiłam obsmarować ich w świetle czytelniczej uwagi. Ktoś powiedziałby, że jestem niemoralna i bez honoru – może i miałby rację w większości przypadków, w końcu na co był mi honor, skoro na moją rodzinę spadło już ostatecznie wszelkie niepoważanie. Skoro moja prawdziwa twarz Niksy pozostawała odkryta przed ludem – nie musiałam nawet podchodzić z ostrożnością do wykorzystywania aury do swoich celów, a jako, że ta działać miała tylko na mężczyzn – to zwykle oni padali ofiarami moich prześmiewczych artykułów.
Od kiedy jednak nastał nowy rok, a ja sama nie byłam w stanie spędzić go z kimś mi bliskim, poczułam się przygniatająco wręcz samotna. Moje myśli błądziły wokół znajomej mi malarki, wokół możliwości zaproponowania jej, by ten rok był naszym rokiem. I bez względu na to czy spodziewałam się już jej odpowiedzi, jej reakcji i pewnie chęci uciekania przed uwiązaniem, tak szkodliwym chyba dla dziewcząt w jej wieku – pojawiłam się w nowym miejscu jej pracy. Bez zapowiedzi, licząc być może, że faktycznie jest mi przeznaczona przez Norny i te nawet bez pomocy mojej i jej splotą nasze ścieżki. I chociaż stałam tu już dobre dwadzieścia minut, wpatrując się w obrazy które już przecież znałam, nie zauważyłam wśród osób zwiedzających twarzy mojej ulubionej galdrki. Obserwowałam młodą parę oglądającą klasyczny obraz, przyglądałam się starszemu mężczyźnie, który błądząc spojrzeniem po krzywiznach nowoczesnej w stylu rzeźby, uciekał co jakiś czas wzrokiem mu młodej, blond kobiecie. Jako wnikliwa obserwatorka zauważyłam tendencję tę i sama, krzyżując ramiona na piersi, obejrzałam się za siebie ku pracownicy tego miejsca, pięknej kustoszce, która zatopiona w czytaniu pewnej ulotki, wydawała się tak ulotną pięknością. Delikatną, zwiewną… Niksą.
Od razu rozpoznałam ten charakter. Od razu rozpoznałam też twarz. Logo umieszczone na ulotce pasowało do tego umieszczanego na wszystkich materiałach Nationaltheatret, też je rozpoznałam, w końcu nie byłam tam raz. Jednostki kultury często ze sobą współpracowały, obecność materiałów tych nie powinna mnie dziwić. Pamiętam czasy (dość zresztą niedawne) kiedy umawiać mi się przyszło z jedną ze znanych, midgardzkich reżyserek teatralnych. Puszczalska dziwka skończyła się już w moich oczach, ale niegdyś nie raz przebywałam za kulisami jej sztuk. Musiała mieć słabość do demonicznego nasienia, skoro w tamtym czasie pozwalała Villemo wychodzić na scenę.
Skierowałam swoje kroki ku kustoszce. Miałam lekki krok, nawet twardymi flekami uderzałam o podłożę na tyle cicho, by dźwięk ten ginął w szumiącym gwarze kuluarów. Wyraźnie wyższa stanęłam pierw przy obrazie znajdującym się za Villemo, byle potem sięgnąć spojrzeniem ku jej blond włosom. Sama miałam niegdyś takie same – przygasiłam je jednak odpowiednimi zaklęciami i farbą, kreując się na kobietę mniej delikatną.
Ścięłam loki, wyprostowałam je i potraktowałam czernią. Odcięcie od przeszłości.
Widocznie jednak Villemo, nawet jeżeli pracować miała tutaj, wciąż spoglądała z chęcią w aktorską przeszłość.
- Grasz jeszcze w czymś czy pracujesz tutaj? – pytam bez cienia zawahania, nawet bez powitania. Ja pamiętam ją, ona też musiała pamiętać mnie. Byłam w końcu „rozpoznawalna”. Młodzi aktorzy próbowali czasami specjalnie pokazać się przede mną, bylebym napisała o nich tylko, niekoniecznie nawet pochlebnie.
Villemo Holmsen
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Sylwester zawsze był pracowity w galerii. Goście świętujący w towarzystwie słynnego Olafa wznosili do góry swoje kieliszki życząc sobie i innym wspaniałych kolejnych dni. Uśmiechnięci, poważni i nieskazitelni w opinii publicznej płacili pieniądze za tajemniczy obraz, który w podziemiach stawał się rzeczywistością, a oni zatracali się w ramionach pięknych dziewcząt i chłopców spijając z ich ciał swoje pożądanie. Pierwszy raz nie musiała schodzić na dół by stać się senną marą w iluzji pomieszczenia. Kurtyzana na wyłączność miała przywilej spełniania marzeń tylko jednego klienta, który jak na ironię był Kruczym Strażnikiem. Klientem, do którego miała słabość. Ulegała mu chociaż to on powinien jeść z jej ręki i łaknąć każdego dotyku i spotkania. Wiedziała, że poniesie tego konsekwencje, że Norny pokażą niksie gdzie jest jej miejsce, ale miała zamiar rzucić im wyzwanie. Choć się bała, lękała i czuła jak strach zaciska się pętlą wokół krtani i odbiera oddech. Czy powinna? Mężczyzna spętany jej czarem zawsze będzie wokół niej tańczył, podążał śladem jej stóp byle wciąż być blisko. Obawa, że ktoś w Kruczej Straży zorientuje się iż oficer chodzi na smyczy niksy paraliżowała z każdym dniem coraz bardziej.
Unikała go, chcąc przemyśleć co powinna zrobić dalej, więc poszła do pracy, by jako kustosz czuwać nad galerią, doradzać w zakupie obrazów, podjąć rozmowę z niezdecydowanym klientem, a tym którzy szukali doznań w podziemiach wskazać nowe prace. Te, które porwą ich na nowe ścieżki doznań. Pokoje były gotowe, wystarczyło wybrać obraz.
Ulotka z repertuarem teatru sama znalazła się w dłoni niksy kiedy przechadzała się po salach, przemykała ulotna i delikatna niczym duch, ale wciąż obecna roztaczając swoją aurę nienachalnie, wpływając łagodząco na mężczyzn, bo przecież tylko oni mogli ulegać jej czarowi. Nie chciała odebrać im zdrowego rozsądku, a jedynie zwiększyć zachwyt sztuką. Skupiona teraz na ulotce nie pilnowała czaru, który otulił tylko jej postać, sprawiając, że przebywający w przybytku zerkali na nią co jakiś czas, kuszeni niewyczuwalnym zapachem. Patrzyła z tęsknotą w oczach na rysunki aktorów w ich strojach. Teatr był kiedyś jej żywiołem i domem, miejscem, w którym stawała się sobą i mogła bez pamięci oddać się sztuce. Wszystko spłonęło w ogniu trawiącym wszelkie marzenia. Pozbawiona środków i możliwości tułała się po knajpach aż Olaf podarował jej możliwość podniesienia się z ziemi. Przyjęła ofertę nie wiedząc czy inna się nadarzy, głodować nie chciała w imię wyższych idei. Stała się ulubienicą, damą do towarzystwa, kobietą pożądaną w ciemnościach zacisznych pokoi hotelowych lub tych, tuż pod jej stopami gdzie teraz inna z pracownic zabawiała gości. Pochłonięta własnymi myślami nie wyczuła drugiej niksy, tej która swoje istnienie chowała za ciemną farbą i ostrym cięciem, tak jak odcina się niechcianą przeszłość. Drgnęła na dźwięk głosu i odwróciła się by spojrzeć w twarz drugiej niksie. Teraz wiedziała, że była nieostrożna, zamknęła ulotkę. Poznała ją. Widywała w teatrze.
Ostatnio przeszłość teatralna często ją odwiedzała. Czy powinna więc uznać to za znak?
-Pracuję tutaj. - I gram. -Od roku już. Szukasz materiału na artykuł?
Unikała go, chcąc przemyśleć co powinna zrobić dalej, więc poszła do pracy, by jako kustosz czuwać nad galerią, doradzać w zakupie obrazów, podjąć rozmowę z niezdecydowanym klientem, a tym którzy szukali doznań w podziemiach wskazać nowe prace. Te, które porwą ich na nowe ścieżki doznań. Pokoje były gotowe, wystarczyło wybrać obraz.
Ulotka z repertuarem teatru sama znalazła się w dłoni niksy kiedy przechadzała się po salach, przemykała ulotna i delikatna niczym duch, ale wciąż obecna roztaczając swoją aurę nienachalnie, wpływając łagodząco na mężczyzn, bo przecież tylko oni mogli ulegać jej czarowi. Nie chciała odebrać im zdrowego rozsądku, a jedynie zwiększyć zachwyt sztuką. Skupiona teraz na ulotce nie pilnowała czaru, który otulił tylko jej postać, sprawiając, że przebywający w przybytku zerkali na nią co jakiś czas, kuszeni niewyczuwalnym zapachem. Patrzyła z tęsknotą w oczach na rysunki aktorów w ich strojach. Teatr był kiedyś jej żywiołem i domem, miejscem, w którym stawała się sobą i mogła bez pamięci oddać się sztuce. Wszystko spłonęło w ogniu trawiącym wszelkie marzenia. Pozbawiona środków i możliwości tułała się po knajpach aż Olaf podarował jej możliwość podniesienia się z ziemi. Przyjęła ofertę nie wiedząc czy inna się nadarzy, głodować nie chciała w imię wyższych idei. Stała się ulubienicą, damą do towarzystwa, kobietą pożądaną w ciemnościach zacisznych pokoi hotelowych lub tych, tuż pod jej stopami gdzie teraz inna z pracownic zabawiała gości. Pochłonięta własnymi myślami nie wyczuła drugiej niksy, tej która swoje istnienie chowała za ciemną farbą i ostrym cięciem, tak jak odcina się niechcianą przeszłość. Drgnęła na dźwięk głosu i odwróciła się by spojrzeć w twarz drugiej niksie. Teraz wiedziała, że była nieostrożna, zamknęła ulotkę. Poznała ją. Widywała w teatrze.
Ostatnio przeszłość teatralna często ją odwiedzała. Czy powinna więc uznać to za znak?
-Pracuję tutaj. - I gram. -Od roku już. Szukasz materiału na artykuł?
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Kiedy obrzuca mnie niewybrednym wręcz pytaniem, tylko się uśmiecham. Przecież nie przyszłam tu po to by napsuć jej nerwów, wbrew temu co niektórzy o mnie mawiali. Na palcach dwóch rąk mogłaby zapewne policzyć wątki dziennikarskie, w których to największą szkodę poniosły kobiety. Nie chcę mówić tego głośno, w końcu nie w tym rzecz, jednak wchodziłam z założenia, że tym bardziej nie powinnam plątać się pod nogami innej niksie. W moim życiu był już jeden taki, który zrujnował nasze wieloletnie tradycje, budowane na wadliwym genie – nie będę kolejną podłą istotą, przez którą kolejna młoda blondyna dorobi się nerwicy.
Porozumiewam się szeptem. Nie chcę by ktoś nas słyszał, bo widzieć, cóż… Każdy widzi dwie operujące aurą kobiety. Tego chyba nie unikniemy.
- Zawsze trochę szukam, ale po przedwczorajszym wieczorze rynek plotek jest… Przesycony – przyznaję bez bicia. I chociaż nie przyszłam tutaj z zamiarem obsmarowania kogokolwiek, dochodząc przed laty do cichego porozumienia z właścicielem tego przybytku, nie mogłam przecież powstrzymać spojrzenia mimowolnie uciekającego po kątach. Czy to z przezorności, czy też faktycznej pasji do wykonywanego zawodu naczelnej plotkary. – Poza tym, jest coś czego można spodziewać się w galerii sztuki, a co zainteresowałoby panie domu czytające Ratatoskr? - pozornie naplułam we własne gniazdo, inaczej jednak nie dało się budować nawet pozoru zaufania. Dobrze wiem, że w tej rozmowie Villemo nie zaufa mi wcale, ba – byłam nawet przekonana, że po tym wszystkim zaufa mi w jeszcze mniejszym stopniu. Poza demoniczną naturą, którą to miałyśmy obie, ja miałam jeszcze kilka kolumn w jednej z głośniejszych i najszkodliwszych lokalnie gazet. Nie byłam kimś wartym zaufania.
- Myślałam, że robiłaś to z pasji – mówię, najpierw spuszczając ciężkie spojrzenie na ulotkę, a potem podnosząc je nieznacznie na urzekające oczy Villemo. W głowie przyznaję, że Holmsen nie potrzebuje uroku Niksy, by przyciągać spojrzenia. Gdyby była zainteresowana, mogłabym pójść z nią na kolację, ale przecież nie dla niej tu przyszłam. Wątpiłam też, by ta była zainteresowana. – Ale może to też robisz. Tylko z nowej – stwierdziłam. Rozmowa się nie kleiła, ale czego miałam się spodziewać? Że zostanę tu przyjęta niczym gwiazda? – Dobrze wam tu płacą? – próbuję wybadać grunt. Nie dla zaspokojenia ciekawości, a z chęci uspokojenia nerwów wiszących nad sytuacją, w jakiej mogła znaleźć się Margot. Chciałabym, by wiodła dobre życie. By niczego jej nie brakowało.
Zakładam głupio, że będzie taka jak Villemo – stała, tłumaczyła, zabawiała. W tym czasie nie wiem jeszcze nic o prawdziwym charakterze ich zawodu – długo jeszcze też nie będę go świadoma.
- Szukam kogoś.
Porozumiewam się szeptem. Nie chcę by ktoś nas słyszał, bo widzieć, cóż… Każdy widzi dwie operujące aurą kobiety. Tego chyba nie unikniemy.
- Zawsze trochę szukam, ale po przedwczorajszym wieczorze rynek plotek jest… Przesycony – przyznaję bez bicia. I chociaż nie przyszłam tutaj z zamiarem obsmarowania kogokolwiek, dochodząc przed laty do cichego porozumienia z właścicielem tego przybytku, nie mogłam przecież powstrzymać spojrzenia mimowolnie uciekającego po kątach. Czy to z przezorności, czy też faktycznej pasji do wykonywanego zawodu naczelnej plotkary. – Poza tym, jest coś czego można spodziewać się w galerii sztuki, a co zainteresowałoby panie domu czytające Ratatoskr? - pozornie naplułam we własne gniazdo, inaczej jednak nie dało się budować nawet pozoru zaufania. Dobrze wiem, że w tej rozmowie Villemo nie zaufa mi wcale, ba – byłam nawet przekonana, że po tym wszystkim zaufa mi w jeszcze mniejszym stopniu. Poza demoniczną naturą, którą to miałyśmy obie, ja miałam jeszcze kilka kolumn w jednej z głośniejszych i najszkodliwszych lokalnie gazet. Nie byłam kimś wartym zaufania.
- Myślałam, że robiłaś to z pasji – mówię, najpierw spuszczając ciężkie spojrzenie na ulotkę, a potem podnosząc je nieznacznie na urzekające oczy Villemo. W głowie przyznaję, że Holmsen nie potrzebuje uroku Niksy, by przyciągać spojrzenia. Gdyby była zainteresowana, mogłabym pójść z nią na kolację, ale przecież nie dla niej tu przyszłam. Wątpiłam też, by ta była zainteresowana. – Ale może to też robisz. Tylko z nowej – stwierdziłam. Rozmowa się nie kleiła, ale czego miałam się spodziewać? Że zostanę tu przyjęta niczym gwiazda? – Dobrze wam tu płacą? – próbuję wybadać grunt. Nie dla zaspokojenia ciekawości, a z chęci uspokojenia nerwów wiszących nad sytuacją, w jakiej mogła znaleźć się Margot. Chciałabym, by wiodła dobre życie. By niczego jej nie brakowało.
Zakładam głupio, że będzie taka jak Villemo – stała, tłumaczyła, zabawiała. W tym czasie nie wiem jeszcze nic o prawdziwym charakterze ich zawodu – długo jeszcze też nie będę go świadoma.
- Szukam kogoś.
Villemo Holmsen
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Czujna i uważna, obserwowała rozmówczynię. Drganie mięśni, rzut okiem w kąt galerii, przechylenie głowy, kwaśny uśmiech zdobiący piękną twarz. Skrytą teraz za bezczelnością i pewnością siebie, za czernią farby, za ironicznym tonem głosu, ale nadal piękną. Emanującą aurą, zbyt silną by móc przejść obojętnie.
Nie chciała narażać gości, nie chciała narażać Olafa i jego imperium. Choć ten, gdyby tylko dała mu powód, szybko by się jej pozbył. Nic nie znaczyła w walce o dobre imię rodu.
-Rynek plotek może być kiedykolwiek przesycony? - Zapytała bez cienia złośliwości w melodyjnym głosie. Plotki napędzały ten świat, sprawiały, że się kręcił, że ludzie mieli o czym rozmawiać, co wspominać, o co być zazdrośni, o czym marzyć. -Sądzę, że bez problemu znajdzie się ckliwa historia o artyście, zakochanym w swojej muzie, o muzie odrzucającej jego zaloty i o nim, który się mści malując ją na swych obrazach w niepochlebny sposób. - Ileż takich opowieści słyszała, ileż to dramatów ludzkich odbywało się przy sztalugach, przy tworzeniu dzieł sztuki. Wszystkie były okupione emocjami, które nie jednego by spaliły do cna. Obśmiała własne czasopismo, ale gdyby tak bardzo nim gardziła nigdy nie pozyskała by łatki tej, która wygrzebie sensacje spod kamienia. -Teatr był moim życiem. -Przyznała otwarcie, uznając, że fakt, który nie mógł jej zaszkodzić, który może poznać każdy, nie stanowi dla niej zagrożenia. -Spłonął. A z czegoś trzeba żyć. - Lubiła swoją pracę jako kustosz, obcowanie ze sztuką, nauka z nią związana sprawiła, że choć nie ukończyła odpowiednich studiów to szybko nadrobiła braki w edukacji. Teraz mogła swobodnie rozmawiać, o każdym stylu malarskim, znała przedstawicieli każdego nurtu i potrafiła rozprawiać o grze świateł i technice kładzenia impastów. Nagłe pytanie o zarobki sprawiło, że zmarszczyła brwi nieznacznie. -Na tyle dobrze aby godnie żyć. - Odparła, choć pytanie wprowadziło ją na wody lekkiego poirytowania. Czego szukała? Plotki, że właściciel galerii płaci im głodowe pensje? Dawał zarobić i obdarzał prezentami, które mogły spieniężyć. Każda suknia, każda biżuteria była warta niemałe sumy. Ona ich jednak nie sprzedawała, zbyt lubiła posiadać, napawać się widokiem, a jak na razie na brak środków do życia nie musiała narzekać. Prezenty od Olafa były kapitałem.
-Jednego z naszych pracowników? - Doskonale wiedziała kto ma świadomość o podziemiach. Kto je odwiedza. Ta kobieta nie miała pojęcia co się dzieje pod nimi. Jak w ekstazach i pasjach spalając się klienci w ramionach chłopców i dziewcząt. Jak o każdej porze spełniają swoje, głęboko skrywane marzenia.
Nie chciała narażać gości, nie chciała narażać Olafa i jego imperium. Choć ten, gdyby tylko dała mu powód, szybko by się jej pozbył. Nic nie znaczyła w walce o dobre imię rodu.
-Rynek plotek może być kiedykolwiek przesycony? - Zapytała bez cienia złośliwości w melodyjnym głosie. Plotki napędzały ten świat, sprawiały, że się kręcił, że ludzie mieli o czym rozmawiać, co wspominać, o co być zazdrośni, o czym marzyć. -Sądzę, że bez problemu znajdzie się ckliwa historia o artyście, zakochanym w swojej muzie, o muzie odrzucającej jego zaloty i o nim, który się mści malując ją na swych obrazach w niepochlebny sposób. - Ileż takich opowieści słyszała, ileż to dramatów ludzkich odbywało się przy sztalugach, przy tworzeniu dzieł sztuki. Wszystkie były okupione emocjami, które nie jednego by spaliły do cna. Obśmiała własne czasopismo, ale gdyby tak bardzo nim gardziła nigdy nie pozyskała by łatki tej, która wygrzebie sensacje spod kamienia. -Teatr był moim życiem. -Przyznała otwarcie, uznając, że fakt, który nie mógł jej zaszkodzić, który może poznać każdy, nie stanowi dla niej zagrożenia. -Spłonął. A z czegoś trzeba żyć. - Lubiła swoją pracę jako kustosz, obcowanie ze sztuką, nauka z nią związana sprawiła, że choć nie ukończyła odpowiednich studiów to szybko nadrobiła braki w edukacji. Teraz mogła swobodnie rozmawiać, o każdym stylu malarskim, znała przedstawicieli każdego nurtu i potrafiła rozprawiać o grze świateł i technice kładzenia impastów. Nagłe pytanie o zarobki sprawiło, że zmarszczyła brwi nieznacznie. -Na tyle dobrze aby godnie żyć. - Odparła, choć pytanie wprowadziło ją na wody lekkiego poirytowania. Czego szukała? Plotki, że właściciel galerii płaci im głodowe pensje? Dawał zarobić i obdarzał prezentami, które mogły spieniężyć. Każda suknia, każda biżuteria była warta niemałe sumy. Ona ich jednak nie sprzedawała, zbyt lubiła posiadać, napawać się widokiem, a jak na razie na brak środków do życia nie musiała narzekać. Prezenty od Olafa były kapitałem.
-Jednego z naszych pracowników? - Doskonale wiedziała kto ma świadomość o podziemiach. Kto je odwiedza. Ta kobieta nie miała pojęcia co się dzieje pod nimi. Jak w ekstazach i pasjach spalając się klienci w ramionach chłopców i dziewcząt. Jak o każdej porze spełniają swoje, głęboko skrywane marzenia.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Widzę, że podchodzi do mnie podejrzliwie, wciąż próbując wydusić ze mnie informację na temat pobudek mojego pobytu tutaj. Męczę się pytaniami tymi, chociaż sama z wielką lubością zadawałabym je innym, zmuszana do tego charakterystyką mojego zawodu. Najchętniej krzyknęłabym, by zmusić ją do udzielenia zwyczajnej odpowiedzi, ale wiem, że reakcja taka byłaby… Nieadekwatna. Praca nad samą sobą pozwoliła mi panować nad nieracjonalnymi żądzami. Nie byłam już przecież tak porywcza, a wręcz przeraźliwie przygaszona. Z czasem coraz bardziej nie zależało mi na niczym – chciałam stateczności, pewnej miłości i unikania konfliktów. Ku mojej frustracji jednak, wciąż tkwiłam w plotkarskim bagnie (bo miłość do niego była miłością trudną, ale wciąż niewygaszoną), a każdy – łącznie z Villemo – łączył mnie z nim – zupełnie zresztą słusznie, w końcu po co ufać komuś, kto na łamach durnego magazynu uczernić cię mógł jedynie dla idei?
- W świecie wiele jest teatrów, jeżeli nie tutaj, to przecież świat nie kończy się na Midgardzie – mówię brutalnie szczerze, ale jestem w stanie zrozumieć przywiązanie do jednego, konkretnego miejsca. Nigdy nie opuszczę rodzinnego domu i mama nadzieję przekazać go komuś, na kim będzie mi zależeć. Obecnie mam w głowie kilka młodych kobiet, którym chciałabym dać dom, jednak żadna z nich nie wydaje mi się na tyle odpowiedzialną, by przejąć go już dziś. Czemu zwykłam mieć słabość do niedojrzałych larw? Czemu spodziewam się po nich czegoś, co posiadać mogła przecież tylko osoba co najmniej dziesięć lat starsza? – Nie oburzaj się i nie wyobrażaj, że chodzi tu tylko o ciebie – próbuję przygasić niezadowolenie, jakie wydaje się budzić w blondynce po niegrzecznym pytaniu. – Uspokoję cię – nie chodzi ani o ciebie, ani tym bardziej o twojego szefa, ten ma już na głowie zbyt wiele zainteresowania innych mi podobnych… – prychnęłam wręcz, mając po dziurki w nosie oklepanego tematu lokalnego celebryty wręcz. Świadoma byłam grzeszków Wahlberga, jednak nasz przyjęty przed laty układ, do tej pory trzymał mnie z dala i pozwalał na przymknięcie oka na potknięcia, o których mogłam się dowiedzieć. Powiedzmy sobie szczerze – nie śledzenie działań Wahlberga, oszczędzało plotkarom sporo czasu. – Chodzi mi o Margot Auclair – młoda malarka. Chcę być pewna, że będzie pracować tu za godne pieniądze – stwierdzam bez wahania, być może zbyt dobitnie dając znać o moim zainteresowaniu osobą francuski. Plotki o mnie były jasne, zresztą – od kiedy moja reputacja zaczęła zajmować się zwiedzaniem społecznych nizin, nie udawałam już nawet. Każdy kto znał mnie i mówił o mnie, często pewnie nazywał mnie „tą lesbijką”. Obyłam się z tym i miałam szczerze gdzieś.
- Chciałam przyłapać ją na pracy, ale nie wiem… Ma jeszcze jakieś wdrożenia? Szkolenia? – dopytuję. – Gdzie teraz jest?
- W świecie wiele jest teatrów, jeżeli nie tutaj, to przecież świat nie kończy się na Midgardzie – mówię brutalnie szczerze, ale jestem w stanie zrozumieć przywiązanie do jednego, konkretnego miejsca. Nigdy nie opuszczę rodzinnego domu i mama nadzieję przekazać go komuś, na kim będzie mi zależeć. Obecnie mam w głowie kilka młodych kobiet, którym chciałabym dać dom, jednak żadna z nich nie wydaje mi się na tyle odpowiedzialną, by przejąć go już dziś. Czemu zwykłam mieć słabość do niedojrzałych larw? Czemu spodziewam się po nich czegoś, co posiadać mogła przecież tylko osoba co najmniej dziesięć lat starsza? – Nie oburzaj się i nie wyobrażaj, że chodzi tu tylko o ciebie – próbuję przygasić niezadowolenie, jakie wydaje się budzić w blondynce po niegrzecznym pytaniu. – Uspokoję cię – nie chodzi ani o ciebie, ani tym bardziej o twojego szefa, ten ma już na głowie zbyt wiele zainteresowania innych mi podobnych… – prychnęłam wręcz, mając po dziurki w nosie oklepanego tematu lokalnego celebryty wręcz. Świadoma byłam grzeszków Wahlberga, jednak nasz przyjęty przed laty układ, do tej pory trzymał mnie z dala i pozwalał na przymknięcie oka na potknięcia, o których mogłam się dowiedzieć. Powiedzmy sobie szczerze – nie śledzenie działań Wahlberga, oszczędzało plotkarom sporo czasu. – Chodzi mi o Margot Auclair – młoda malarka. Chcę być pewna, że będzie pracować tu za godne pieniądze – stwierdzam bez wahania, być może zbyt dobitnie dając znać o moim zainteresowaniu osobą francuski. Plotki o mnie były jasne, zresztą – od kiedy moja reputacja zaczęła zajmować się zwiedzaniem społecznych nizin, nie udawałam już nawet. Każdy kto znał mnie i mówił o mnie, często pewnie nazywał mnie „tą lesbijką”. Obyłam się z tym i miałam szczerze gdzieś.
- Chciałam przyłapać ją na pracy, ale nie wiem… Ma jeszcze jakieś wdrożenia? Szkolenia? – dopytuję. – Gdzie teraz jest?
Villemo Holmsen
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Uśmiech błąkał się po malinowych ustach Villemo, ale nie należał do tych miłych i ciepłych, jakimi obdarzyła klientów galerii. Był chłodny, zimny wręcz i wyostrzył rysy. Nadawał im ostrych krawędzi malujących się na tle złotych włosów. Okrutne piękno, które w każdej chwili mogło zamienić się w przerażającą brzydotę. Przymknęła szare oczy nieznacznie, chcąc odzyskać utraconą równowagę wzięła głębszy oddech.
-Każdy teatr jest inny… - Teraz galeria była jej sceną. To tutaj, w podziemiach wcielała się w różne postaci. Była aktorką, grającą na podstawowych, ludzkich żądzach. -Bardzo dobrze. Należę raczej do nudnych postaci. - Odparła rozbawiona faktem, że dziennikarka mogła uznać, że niksa spodziewa się, że to właśnie o nią chodzi. Im mniej rzucała się w oczy, tym lepiej. Przy obecnych ruchach społecznych wolała nie być na świeczniku. Nie ma nic gorszego jak wścibscy ludzie szukający sensacji. Olaf był do tego przygotowany, wiedział jak poruszać się w świecie plotek i przyciągania uwagi brukowców. Imię świeżej zdobyczy właściciela galerii sprawiło, że spojrzała zaskoczona na swoja rozmówczynie.
-Margot aktualnie przebywa na wdrożeniu do pracy. - A wdrożenie to wcale nie mówiło o obrazach. Margot poznawała inne pracownice przybytku Olafa. Chociaż była malarką to już po jej zobaczeniu wiedziała, że mężczyzna będzie chciał ją umieścić na półce swoich lalek. Taka uroda i ciało, nie mogło się zmarnować za sztalugą. Dziewczyna zaś zdawała się być naiwna i zapatrzona w Olafa. -Znajduje się na tyłach galerii. Mogę sprawdzić za ile będzie mieć przerwę. - Villemo nie interesowały plotki o innych, ich preferencjach, z kim spędzają czas. Prywatność i dyskrecja były wymagane w pracy jaką się parała. Smaczki z życia innych stanowiły walutę, której łatwo nie wypuszczało się z rąk. -Pan Wahlberg należy do pracodawców, którzy hojnie wynagradzają pracowników. - Tylko zapłata była darowana w różnej walucie, ale tego dziennikarka nie musiała wiedzieć. Nikt nie musiał. -Zresztą, czym jest stwierdzenie “godziwe pieniądze”? Dla każdego znaczy to coś zupełnie innego.
-Każdy teatr jest inny… - Teraz galeria była jej sceną. To tutaj, w podziemiach wcielała się w różne postaci. Była aktorką, grającą na podstawowych, ludzkich żądzach. -Bardzo dobrze. Należę raczej do nudnych postaci. - Odparła rozbawiona faktem, że dziennikarka mogła uznać, że niksa spodziewa się, że to właśnie o nią chodzi. Im mniej rzucała się w oczy, tym lepiej. Przy obecnych ruchach społecznych wolała nie być na świeczniku. Nie ma nic gorszego jak wścibscy ludzie szukający sensacji. Olaf był do tego przygotowany, wiedział jak poruszać się w świecie plotek i przyciągania uwagi brukowców. Imię świeżej zdobyczy właściciela galerii sprawiło, że spojrzała zaskoczona na swoja rozmówczynie.
-Margot aktualnie przebywa na wdrożeniu do pracy. - A wdrożenie to wcale nie mówiło o obrazach. Margot poznawała inne pracownice przybytku Olafa. Chociaż była malarką to już po jej zobaczeniu wiedziała, że mężczyzna będzie chciał ją umieścić na półce swoich lalek. Taka uroda i ciało, nie mogło się zmarnować za sztalugą. Dziewczyna zaś zdawała się być naiwna i zapatrzona w Olafa. -Znajduje się na tyłach galerii. Mogę sprawdzić za ile będzie mieć przerwę. - Villemo nie interesowały plotki o innych, ich preferencjach, z kim spędzają czas. Prywatność i dyskrecja były wymagane w pracy jaką się parała. Smaczki z życia innych stanowiły walutę, której łatwo nie wypuszczało się z rąk. -Pan Wahlberg należy do pracodawców, którzy hojnie wynagradzają pracowników. - Tylko zapłata była darowana w różnej walucie, ale tego dziennikarka nie musiała wiedzieć. Nikt nie musiał. -Zresztą, czym jest stwierdzenie “godziwe pieniądze”? Dla każdego znaczy to coś zupełnie innego.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Rozmowa zaczynała mnie faktycznie męczyć. Czy tylko wobec mnie Villemo taka była? Czy dałam jej aż tak wiele powodów po to, by była aż tak opryskliwa? Właściwie… Zapewne tak, nie byłam wybredna w doborze słów, byłam zbyt bezpośrednia, jednak moje intencje również były jasne – nie chciałam zwiedzać galerii czy ucinać sobie miłe pogawędki z innymi kustoszkami – chciałam zająć się Margot i spędzić z nią czas, być może poznając jej miejsce pracy oczami bardziej przekonanej do mnie pracownicy.
Być może źle podchodziłam do Holmsen, próbując traktować ją wyraźnie z góry. Nietaktownie podjęłam z nią rozmowę o warunkach pracy, nie posiadając z nią żadnej, prywatnej relacji. Co za niewychowanie z mojej strony, za które to musiałam obecnie płacić wysoką cenę jej milczenia w tematach, które interesowały mnie prawdziwie. Być może nie było za późno by ratować swoją twarz, ale przecież nie miałam na to żadnej ochoty.
- Nie chcę wyjść na napastliwą, może lepiej żebym nie kradła jej czasu w tym momencie – powiedziałam tylko, a na twarzy wymalował mi się przewrotny uśmiech. Cieszyłam się przynajmniej, że młoda Auclair mnie nie oszukała, jak niekiedy potrafiło się zdarzyć przy młodszych obiektach zainteresowania. Czasami faktycznie myślałam, że mogę z nią jeszcze coś zbudować – nawet jeżeli funkcjonowania z dojrzałym związku musiałabym ją wpierw nauczyć. – Godziwie. Po prostu. Nie czepiaj się moich pojedynczych słówek. Uprzedzam cię, potrzeba więcej żeby skutecznie uprzykrzyć mi życie, a chociaż wiem, że mogę nie być tu mile widziana, przecież nie szukam kłopotów – uprzedziłam ją oschle. Być może nie bez powodu tak mnie traktowała. Nawet teraz, słysząc sama siebie, poczułam, że być może wyrażam się nieodpowiednio wobec zwyczajnej, szarej pracownicy, która miała pecha na mnie trafić.
- W tym świecie cierpimy na to samo, a głowa każdej z nas nabita na pal cieszyłaby tak samo wszystkich tych wykolejeńców żywiących się nieporządkiem. Nieważne co o mnie sądzisz, możesz być pewna, że możesz na mnie polegać – chciałam tylko zaznaczyć. Wyzwoleni siedzieli na karku Niks, Wargów, Huldr – a w momencie, gdy spotykałam sobie podobną, chociaż dużo młodszą, nie mogłam przecież pominąć tej kwestii. – Wiedzą o tym kim jesteś? Czy jeszcze udało ci się skutecznie udawać? – mruknęłam, nachylając się ku niej.
Być może źle podchodziłam do Holmsen, próbując traktować ją wyraźnie z góry. Nietaktownie podjęłam z nią rozmowę o warunkach pracy, nie posiadając z nią żadnej, prywatnej relacji. Co za niewychowanie z mojej strony, za które to musiałam obecnie płacić wysoką cenę jej milczenia w tematach, które interesowały mnie prawdziwie. Być może nie było za późno by ratować swoją twarz, ale przecież nie miałam na to żadnej ochoty.
- Nie chcę wyjść na napastliwą, może lepiej żebym nie kradła jej czasu w tym momencie – powiedziałam tylko, a na twarzy wymalował mi się przewrotny uśmiech. Cieszyłam się przynajmniej, że młoda Auclair mnie nie oszukała, jak niekiedy potrafiło się zdarzyć przy młodszych obiektach zainteresowania. Czasami faktycznie myślałam, że mogę z nią jeszcze coś zbudować – nawet jeżeli funkcjonowania z dojrzałym związku musiałabym ją wpierw nauczyć. – Godziwie. Po prostu. Nie czepiaj się moich pojedynczych słówek. Uprzedzam cię, potrzeba więcej żeby skutecznie uprzykrzyć mi życie, a chociaż wiem, że mogę nie być tu mile widziana, przecież nie szukam kłopotów – uprzedziłam ją oschle. Być może nie bez powodu tak mnie traktowała. Nawet teraz, słysząc sama siebie, poczułam, że być może wyrażam się nieodpowiednio wobec zwyczajnej, szarej pracownicy, która miała pecha na mnie trafić.
- W tym świecie cierpimy na to samo, a głowa każdej z nas nabita na pal cieszyłaby tak samo wszystkich tych wykolejeńców żywiących się nieporządkiem. Nieważne co o mnie sądzisz, możesz być pewna, że możesz na mnie polegać – chciałam tylko zaznaczyć. Wyzwoleni siedzieli na karku Niks, Wargów, Huldr – a w momencie, gdy spotykałam sobie podobną, chociaż dużo młodszą, nie mogłam przecież pominąć tej kwestii. – Wiedzą o tym kim jesteś? Czy jeszcze udało ci się skutecznie udawać? – mruknęłam, nachylając się ku niej.
Villemo Holmsen
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Nie była osobą na miejscu, aby udzielać takich informacji. Zwłaszcza, że dziennikarka wyraźnie przyszła po konkretne informacje, których Villemo nie mogła jej udzielić i starała się dać do zrozumienia, ale druga niksa zdawała się nie rozumieć albo nie chciała widzieć tego. Było to iście męczące i odbierało cały dobry humor z jakim złotowłosa dzisiaj się obudziła.
-Przekażę jej, że byłaś i pytałaś o nią. - Odparła i zaraz dodała. -Jeśli chcesz… -Nie miała w zwyczaju wtrącać się w życie innych dziewczyn. Nigdy tego nie robiły, a im lepsze się stawały tym wyraźniej dało się wyczuć rywalizację. W Margot nie chciała mieć wroga, a raczej sprzymierzeńca. Dzięki aurze, każdy mężczyzna był jej, miała łatwiej i prościej więc się nie zdradzała kim jest, a Olaf skrzętnie ukrywał jej pochodzenie. -To przestań pytać o coś, na co nie mogę ci udzielić odpowiedzi. - Odpowiedziała od razu patrząc wymownie szarymi oczami na kobietę. Przecież musiała wiedzieć, że pewnych informacji nigdy nie uzyska. Taka była cena lojalności wobec właściciela galerii. -Jesteś dziennikarką, powinnaś wiedzieć jakie pytania zadawać. I jak je zadawać. - W trakcie rozmowy co jakiś czas zerkała na obecnych gości galerii. Była w pracy, nie mogła całkowicie oddać się wymianie zdań i nie obserwować otoczenia. Westchnęła cicho, wspomnienie o grupie żądnych krwi galdrów powodowało u niej dreszcze. Nie chciała ich nigdy więcej spotkać, ale miała tą nieprzyjemność. Demoniczna krew musiała trzymać się razem, doskonale o tym wiedziała, jeżeli chciała przetrwać w tym świecie. Zerknęła na nią uważnie. Chwilę milczała nim ostatecznie udzieliła odpowiedzi.
-Wiedzą ci co muszą, czyli pan Wahlberg. - Przyjmując niksę wiedział z jakim ryzykiem jest to związane. Przynajmniej tak sądziła, że wie iż igra z żywiołem, który mógł chcieć okiełznać, ale nigdy nie zdobędzie. Tylko cztery osoby znały jej prawdziwą naturę i wolała, aby tak pozostało jak najdłużej.
-Przekażę jej, że byłaś i pytałaś o nią. - Odparła i zaraz dodała. -Jeśli chcesz… -Nie miała w zwyczaju wtrącać się w życie innych dziewczyn. Nigdy tego nie robiły, a im lepsze się stawały tym wyraźniej dało się wyczuć rywalizację. W Margot nie chciała mieć wroga, a raczej sprzymierzeńca. Dzięki aurze, każdy mężczyzna był jej, miała łatwiej i prościej więc się nie zdradzała kim jest, a Olaf skrzętnie ukrywał jej pochodzenie. -To przestań pytać o coś, na co nie mogę ci udzielić odpowiedzi. - Odpowiedziała od razu patrząc wymownie szarymi oczami na kobietę. Przecież musiała wiedzieć, że pewnych informacji nigdy nie uzyska. Taka była cena lojalności wobec właściciela galerii. -Jesteś dziennikarką, powinnaś wiedzieć jakie pytania zadawać. I jak je zadawać. - W trakcie rozmowy co jakiś czas zerkała na obecnych gości galerii. Była w pracy, nie mogła całkowicie oddać się wymianie zdań i nie obserwować otoczenia. Westchnęła cicho, wspomnienie o grupie żądnych krwi galdrów powodowało u niej dreszcze. Nie chciała ich nigdy więcej spotkać, ale miała tą nieprzyjemność. Demoniczna krew musiała trzymać się razem, doskonale o tym wiedziała, jeżeli chciała przetrwać w tym świecie. Zerknęła na nią uważnie. Chwilę milczała nim ostatecznie udzieliła odpowiedzi.
-Wiedzą ci co muszą, czyli pan Wahlberg. - Przyjmując niksę wiedział z jakim ryzykiem jest to związane. Przynajmniej tak sądziła, że wie iż igra z żywiołem, który mógł chcieć okiełznać, ale nigdy nie zdobędzie. Tylko cztery osoby znały jej prawdziwą naturę i wolała, aby tak pozostało jak najdłużej.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Spojrzeniem odszukałam jeden z bardziej wyeksponowanych obrazów w sali tej, ten widoczny gdzieś nad ramieniem Villemo, wciąż kontemplując zresztą jej słowa. Obserwowałam zarysowaną na malunku sylwetę kobiety, porównując ją do rozmówczyni. Wlepiałam wzrok w jej spojrzenie, w jej gładkie od pędzla artysty policzki i zdziwione w wyrazie usta. Tak długo spoglądać musiałam pomiędzy wargi jej, by po chwili mieć wrażenie, że oburzone, pełne pożałowania dla mnie słowa młodszej Niksy, wychodzą właśnie z obrazu. Musiałam rzeczywiście niegrzecznie spoglądać ku temu, co nad jej ramieniem, skoro zareagowała w ten sposób. Może faktycznie nie umiałam zadawać pytań komuś, na kogo nie mogłam wpłynąć aurą. Może faktycznie w działaniu moim dopatrzeć można było się schematów - plotki o mężczyznach, wywiady z mężczyznami na łamach Ratatoskr... A może Villemo po prostu chciała mi dopierdolić?
Nie wdałam się w dyskusję na ten temat, naturalnie najwygodniej było mi przerzucić oczami i zapomnieć o tym, że być może mam sobie coś do zarzucenia. Dopiero gdy temat zszedł na temat nieprzyjemny, jednak w przypadku naszej natury - jakby nieunikniony i przeze mnie sprowokowany, pokiwałam głową ze zrozumieniem. Nie wiedziałam czy faktycznie dobrze, że Wahlberg wiedział. Pamiętam grunt do naszego porozumienia, długie miesiące temu - wydawało mi się wtedy, że broniąc siebie, miał też na względzie dobro swojej kochanki, jednak jak bardzo wtedy na względzie miał własny interes, a jak bardzo interes ten pokrywał się wtedy z brakiem chęci zaszkodzenia Gretchen? Kobieta z którą obecnie pojawiał się Wahlberg była volvą, musiał więc nie być obojętnym wobec genetycznych. Czy jednak tak samo traktowałby tą, która mogłaby niekorzystnie wpłynąć na jego reputację?
Już i tak za długo myślałam o tym interesownym mężczyźnie. W głowie zganiłam się, a nachylając ku Villemo odpowiedziałam jej tylko krótko:
- Jeżeli doniesienia wielu plociuchów są prawdziwe, powiązanie członków Rady i ich środków finansowych z Wyzwolonymi jest możliwe. Gdyby ktokolwiek odnalazł jeden niezbity dowód, jeden powód do zwątpienia, afera zatrzęsłaby całą magiczną Skandynawią… - przekazałam z cieniem ekscytacji. Sama nie byłam dziennikarzem, który pisać lubił o polityce. Byłam jednak zawodową prawniczką i jedną z głównych nienawistnic Hallströmów, których decyzje sprowadziły mnie na drogę którą obecnie podążałam. Wierzyłam, że ich wpływ na Radę był tak samo istotny jak na Kolegium w tamtym niechlubnym dla mnie czasie. W końcu Ludvik nie siedział na czele bez powodu... Chciałabym dożyć jego śmierci. I pewnie tak się stanie, jeżeli nikt nie postanowi odstrzelić mi łba. - Różni ludzie przewijają się nawet w miejscu takim jak to... Miej oczy dookoła głowy. I czujne uszy. Może niektóre informacje dałoby się wykorzystać - powiedziałam zaczepnym tonem, wcale nie sugerując, że powinna zacząć donosić komuś (niekoniecznie mi, prędzej Orakelowi), na temat tego wszystkiego co sądzić mogą o sytuacji użytkownicy przestrzeni galerii. Nie mogłam wiedzieć jak bardzo lojalna jest Wahlbergowi i jak bardzo trzyma w sekrecie słowa którymi nasiąkały te mury.
Gdybym wiedziała ile brudów trzyma w piwnicy, nie miałabym tyle zrozumienia.
Uśmiechnęłam się do Villemo na pożegnanie, skłoniłam lekko głowę i właśnie szykowałam się do odejścia. Popatrzę jeszcze chwilę z bliska na obraz który wcześniej majaczył nad jej ramieniem, a potem odejdę. W końcu wątpię, by warto było w tym momencie czekać tu na Margot.
Ta prędzej czy później się odezwie... Prawda?
Eva z tematu
Nie wdałam się w dyskusję na ten temat, naturalnie najwygodniej było mi przerzucić oczami i zapomnieć o tym, że być może mam sobie coś do zarzucenia. Dopiero gdy temat zszedł na temat nieprzyjemny, jednak w przypadku naszej natury - jakby nieunikniony i przeze mnie sprowokowany, pokiwałam głową ze zrozumieniem. Nie wiedziałam czy faktycznie dobrze, że Wahlberg wiedział. Pamiętam grunt do naszego porozumienia, długie miesiące temu - wydawało mi się wtedy, że broniąc siebie, miał też na względzie dobro swojej kochanki, jednak jak bardzo wtedy na względzie miał własny interes, a jak bardzo interes ten pokrywał się wtedy z brakiem chęci zaszkodzenia Gretchen? Kobieta z którą obecnie pojawiał się Wahlberg była volvą, musiał więc nie być obojętnym wobec genetycznych. Czy jednak tak samo traktowałby tą, która mogłaby niekorzystnie wpłynąć na jego reputację?
Już i tak za długo myślałam o tym interesownym mężczyźnie. W głowie zganiłam się, a nachylając ku Villemo odpowiedziałam jej tylko krótko:
- Jeżeli doniesienia wielu plociuchów są prawdziwe, powiązanie członków Rady i ich środków finansowych z Wyzwolonymi jest możliwe. Gdyby ktokolwiek odnalazł jeden niezbity dowód, jeden powód do zwątpienia, afera zatrzęsłaby całą magiczną Skandynawią… - przekazałam z cieniem ekscytacji. Sama nie byłam dziennikarzem, który pisać lubił o polityce. Byłam jednak zawodową prawniczką i jedną z głównych nienawistnic Hallströmów, których decyzje sprowadziły mnie na drogę którą obecnie podążałam. Wierzyłam, że ich wpływ na Radę był tak samo istotny jak na Kolegium w tamtym niechlubnym dla mnie czasie. W końcu Ludvik nie siedział na czele bez powodu... Chciałabym dożyć jego śmierci. I pewnie tak się stanie, jeżeli nikt nie postanowi odstrzelić mi łba. - Różni ludzie przewijają się nawet w miejscu takim jak to... Miej oczy dookoła głowy. I czujne uszy. Może niektóre informacje dałoby się wykorzystać - powiedziałam zaczepnym tonem, wcale nie sugerując, że powinna zacząć donosić komuś (niekoniecznie mi, prędzej Orakelowi), na temat tego wszystkiego co sądzić mogą o sytuacji użytkownicy przestrzeni galerii. Nie mogłam wiedzieć jak bardzo lojalna jest Wahlbergowi i jak bardzo trzyma w sekrecie słowa którymi nasiąkały te mury.
Gdybym wiedziała ile brudów trzyma w piwnicy, nie miałabym tyle zrozumienia.
Uśmiechnęłam się do Villemo na pożegnanie, skłoniłam lekko głowę i właśnie szykowałam się do odejścia. Popatrzę jeszcze chwilę z bliska na obraz który wcześniej majaczył nad jej ramieniem, a potem odejdę. W końcu wątpię, by warto było w tym momencie czekać tu na Margot.
Ta prędzej czy później się odezwie... Prawda?
Eva z tematu
Villemo Holmsen
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Przedziwne spotkanie trochę zaburzyło spokojem Villemo, ale nie chciała aby rzutowało na cały dzień lub kolejne następujące po nim. Plotki były czymś normalnym i oczywistym w świecie w jakim obracał się Olaf. Ona sama była na nie narażona, ale jak na razie udawało się jej nie wychylać. Wspomnienie o Wyzwolonych mających konotacje z wysoko postawionymi członkami Rady sprawiło, że zimny dreszcz przebiegł po plecach niksy. Właściciel galerii obiecał jej ochronę, ale jakie miała one granice? Te, które nie narażały cennego imperium Olafa i doskonale o tym wiedziała. Igrała z ogniem, greckim ogniem, którego woda nie gasiła a jedynie podsycała. Przekorna natura nie pozwalała schować się w cieniu, zanurzyć w cichych wodach życia w podziemiu, kierował spojrzenie i umysł Villemo w stronę niebezpieczeństwa i naginania zasad. Nie wiedziała jeszcze jaką przyjdzie jej zapłacić cenę.
Zerknęła szarością tęczówek na drugą niksę. Nie wiedziała ile rzeczy słuchała każdego wieczora, jakich wyznań i sekretów, które skrupulatnie zbierała, notowała, aby móc wykorzystać, choć ten kij miał dwa końce. Nawet jeżeli nie dosięgnie on Olafa to ją na pewno. Szantaż nigdy nie był dobrą opcją, ale przysługi już tak. czy kiedyś się jej to przyda, miała nadzieję, że nie. Aczkolwiek nie była volvą, nie mogła stwierdzić jakie sytuacje ją spotkają. Miała swoje plany, ale wiele z nich zależało od paru czynników. Jeden zwał się Olaf.
Pożegnała dziennikarkę krótkim skinieniem głowy i odprowadziła ją wzrokiem do wyjścia. Dopiero gdy ta zniknęła za drzwiami odetchnęła z ulgą i skupiła się na innych gościach galerii, którzy od jakiegoś czasu bacznie się jej przyglądali. Przywołując swój najlepszy uśmiech od razu się zwróciła ku nim.
Nie mogli czekać, a każda skarga i niezadowolenie było dokładnie weryfikowane przez Olafa.
Villemo z tematu
Zerknęła szarością tęczówek na drugą niksę. Nie wiedziała ile rzeczy słuchała każdego wieczora, jakich wyznań i sekretów, które skrupulatnie zbierała, notowała, aby móc wykorzystać, choć ten kij miał dwa końce. Nawet jeżeli nie dosięgnie on Olafa to ją na pewno. Szantaż nigdy nie był dobrą opcją, ale przysługi już tak. czy kiedyś się jej to przyda, miała nadzieję, że nie. Aczkolwiek nie była volvą, nie mogła stwierdzić jakie sytuacje ją spotkają. Miała swoje plany, ale wiele z nich zależało od paru czynników. Jeden zwał się Olaf.
Pożegnała dziennikarkę krótkim skinieniem głowy i odprowadziła ją wzrokiem do wyjścia. Dopiero gdy ta zniknęła za drzwiami odetchnęła z ulgą i skupiła się na innych gościach galerii, którzy od jakiegoś czasu bacznie się jej przyglądali. Przywołując swój najlepszy uśmiech od razu się zwróciła ku nim.
Nie mogli czekać, a każda skarga i niezadowolenie było dokładnie weryfikowane przez Olafa.
Villemo z tematu
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach