:: Midgard :: Okolice :: Domy :: Sirkku Järvelä
Pokój dzienny
3 posters
Mistrz Gry
Pokój dzienny Pią 5 Kwi - 18:49
Pokój dzienny
Przestronny salon bardziej niż inne pomieszczenia pachnie ziołami i pobliskim lasem. Duże, sięgające sufitu okna wychodząc na zdziczały ogród, tu i ówdzie suszą się pęki ziół, a w rozstawionych pod ścianami regałach i na półkach zalega cała masa mniej lub bardziej standardowych dekoracji – od kupionych na bazarze drewnianych figurek zwierząt, przez przywiezione jeszcze z Rovaniemi ozdobne misy wykonane przez matkę Sirkku, aż po fragmenty zwierzęcych kości, rzeźbione w fantazyjne formy lub odczyszczone tylko i pozostawione w naturalnym kształcie. Salon sąsiaduje z otwartym aneksem kuchenym, a tamtejsze zielone szafki i blaty barwy naturalnego kamienia noszą wyraźne ślady używania.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Pią 3 Maj - 20:19
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
7 VI 2001 r.
Zabrała ich do siebie ledwie Nik przyznał, że właśnie tego chce. Nie wstawała nawet – wymamrotała zaklęcie tak, jak siedzieli. Nie wahała się ani chwili. Skoro Holt był pewien, że chce się uczyć, ona była pewna, że chce uczyć jego. W ten sposób przynajmniej będzie miała pewność, że nikt go nie skrzywdzi – i że on sam siebie nie skrzywdzi.
Sirkku przejmowała się ludźmi bardziej, niż potrafiła to okazać.
Przeniosła ich do pokoju dziennego. W jednej chwili siedzieli jeszcze na zakurzonej podłodze w starej kamienicy, w drugiej – na miękkich poduchach kanapy. Zatęchły zapach strychu ustąpił miejsca ostrej, miłej jednak woni suszących się pod sufitem ziół, a wilgoć i zaduch kamienicy gładko przeszły w domowe ciepło.
Siri odetchnęła cicho, uśmiechnęła się przelotnie i bez słowa podniosła się, z gracją idąc do kuchni.
- Siedź – rzuciła krótko do Nika, nawet się do niego nie oglądając. – Zaraz wrócę.
I rzeczywiście, wróciła – z dzbankiem gorzkiej, ziołowej herbaty i pudełkiem maślanych ciastek kupionych wczoraj czy dwa dni temu w jednej z midgardzkich cukierni.
Może i miała uczyć Nika zakazanych zaklęć, nie widziała jednak powodu, dla którego miałaby to robić w obskurnej piwnicy, tylko o chlebie i wodzie.
Rozlała herbatę do dwóch filiżanek – całkiem uroczych, w delikatny wzór w stokrotki – i milcząc jeszcze przez chwilę, jak gdyby nigdy nic schrupała ciastko. Dopiero potem, otrzepawszy ręce z okruchów, podciągnęła jedną nogę pod siebie, wspierając kolano o udo Nika – i spojrzała na blondyna uważnie.
- Będziesz ćwiczył na mnie – stwierdziła miękko i, nie dając mu czasu na protesty, lekko przekrzywiła głowę. – Nie będziesz zadawał mi bólu. To znaczy, nie... – sapnęła cicho. – Ta magia to coś znacznie więcej niż rozrywanie ciał, zadawanie śmierci. Chcę, żebyś zrozumiał. Chcę, żebyś poczuł – podkreśliła.
Sama wciąż doskonale pamiętała swoje lekcje u Eetu. Zaczęli od małych zwierzątek, odbierała im życie tak, jak Nik odebrał je futrzakowi w kamienicy. Proste ćwiczenie, mała cena jak za szlifowanie tak potężnych finalnie umiejętności. Niezależnie jednak, jak dobrze sobie radziło, Tauno nie był z Sirkku zadowolony. Nie rozumiesz, powtarzał, i Siri rzeczywiście nie rozumiała. Szaman chciał, by poczuła tę magię, znalazła jej źrodła – a ona nie potrafiła tego zrobić. Eetu oczekiwał, że Järvelä odkryje podstawowe zasady tej konkretnej magii, że używając prostych zaklęć, dojdzie do tych reguł jak po sznurku – ale Sirkku nie umiała.
Wtedy więc Tauno pokazał jej to, czego bała się najbardziej, i Siri w końcu zrozumiała.
- Będziesz ćwiczył na mnie – powtórzyła łagodnie. – Najpierw jednak pokażę ci, co... – zawahała się. – Wiem, że ktoś cię kiedyś skrzywdził – zaczęła inaczej, od początku. – Ja cię nie skrzywdzę. Nigdy – stwierdziła z pełnym przekonaniem i zacisnęła usta w wąską linię. W dużych, sarnich oczach Jarveli płonęła determinacja. – Ufasz mi, Nik? Musisz mi ufać, żebym mogła... – Potrząsnęła głową lekko. – Musisz mi ufać – stwierdziła po prostu.
Jeśli by się zawahał, nie zrobiłaby zupełnie niczego. Jeśli głos zadrżałby mu choć odrobinę, nie pokazałaby mu zupełnie niczego – wbrew temu, co mówiła w kamienicy. Musiała mieć pewność. Absolutną pewność, że Nik rozumie, że nigdy nie dałaby go skrzywdzić. Że sama nigdy by go nie skrzywdziła.
Dopiero wtedy, pewna, że Holt jej ufa – dopiero wtedy musnęłaby opuszkami palców jego szyję i wyszeptała miękko dwa, krótkie słowa, ciche wezwanie wszystkich lęków, jakie kryły się w sercu Nika.
Musiał zrozumieć. Musiał. Nie można było używać tej magii, nie rozumiejąc.
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Sob 4 Maj - 15:08
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Większości własnych decyzji Nik był pewien. Dodatkową kwestią był też w pewien sposób upór Holta, bo skoro sobie raz coś postanowił, to potem się tego trzymał. Tak właśnie było z zakazaną magią, chciał i potrzebował się jej nauczyć, reszta kwestii nie miała więc aż takiego znaczenia. Problemem było tylko to, co miałby dalej ze sobą zrobić. Na razie jednak nie wybiegał w przyszłość aż tak, na razie wystarczyło mu to, że Sirkku się zgodziła, a to oznaczało, że w końcu nie musiał się niczego obawiać i odchodziły mu kwestie związane z okazaniem zaufania.
Zaśmiał się krótko, gdy pod tyłkiem poczuł znajomą miękkość kanapy zamiast twardej podłogi strychu i skinął głową, nie spierając się z kobietą. Jedynie zrzucił kurtkę, odkładając ją gdzieś na bok i usiadł wygodnie, czekając, aż Sirkku wróci. Bądź co bądź nie byli w jego mieszkaniu tylko w jej, a Nik choć był jaki był, nie zawsze robił za bezczelnego gnoja. Nie zawsze czuł po prostu taką potrzebę. Sięgnął po herbatę i upił jej łyk, lekko uśmiechając się na widok stokrotek na filiżance. Niech będą i stokrotki, w jakiś dziwny sposób ten komplet bardzo pasował do kobiety. A i sama herbata w środku była dobra. Rozluźnił się o wiele bardziej, niż zrobiłby to na strychu kamienicy i wpatrzył się w nią, sięgając po ciastko. Jednak kiedy się odezwała, ręka Nika zamarła w połowie ruchu, a niebieskie oczy pociemniały gwałtownie.
Nie było nawet takiej opcji, by zgodził się na coś takiego. Sirkku chyba zwariowała, jeśli naprawdę sądziła, że pójdzie na taki układ i dał jej odczuć całym sobą, jak uważał ten pomysł za mocno chybiony.
Zaśmiał się krótko, gdy pod tyłkiem poczuł znajomą miękkość kanapy zamiast twardej podłogi strychu i skinął głową, nie spierając się z kobietą. Jedynie zrzucił kurtkę, odkładając ją gdzieś na bok i usiadł wygodnie, czekając, aż Sirkku wróci. Bądź co bądź nie byli w jego mieszkaniu tylko w jej, a Nik choć był jaki był, nie zawsze robił za bezczelnego gnoja. Nie zawsze czuł po prostu taką potrzebę. Sięgnął po herbatę i upił jej łyk, lekko uśmiechając się na widok stokrotek na filiżance. Niech będą i stokrotki, w jakiś dziwny sposób ten komplet bardzo pasował do kobiety. A i sama herbata w środku była dobra. Rozluźnił się o wiele bardziej, niż zrobiłby to na strychu kamienicy i wpatrzył się w nią, sięgając po ciastko. Jednak kiedy się odezwała, ręka Nika zamarła w połowie ruchu, a niebieskie oczy pociemniały gwałtownie.
Nie było nawet takiej opcji, by zgodził się na coś takiego. Sirkku chyba zwariowała, jeśli naprawdę sądziła, że pójdzie na taki układ i dał jej odczuć całym sobą, jak uważał ten pomysł za mocno chybiony.
- Nie ma nawet takiej opcji. – rzucił kategorycznie, gdy w końcu dopuściła go do głosu. – Ja wszystko rozumiem, ale nigdy nie zgodzę się trenować na tobie. Z tobą – zawsze, wszędzie i jak tylko chcesz. Ale absolutnie nie na tobie. – zdegustował się ewidentnie i była to jedna z nielicznych rzeczy, przeciwko którym zamierzał solidnie protestować i ani myślał się ugiąć.
Może i nie miał tak dobrego pojęcia o zakazanej magii, jak Sirkku, ale to nie zmieniało faktu, że pomysł uważał za totalnie chybiony, idiotyczny i na pewno nie do użycia czy wykorzystania. Järvelä musiała być solidnie szalona, jeżeli uważała, że będzie ją krzywdził, nawet w celach naukowych. Chciał nauczyć się magii zakazanej, ale na pewno nie kosztem kobiety. Skrzyżował ręce na torsie, łypiąc na nią i zaraz potem zjeżył się lekko. Nie powiedział jednak ani słowa, ani nie potwierdził jej słów, ani nie zaprzeczył, choć na upartego można było uznać, że jego milczenie mówiło wszystko. Nie lubił mówić o tamtym czasie. Nie lubił mówić o wielu rzeczach, zwłaszcza, że teoretycznie słowo „krzywda” miało cholernie wiele znaczeń. Holt doskonale o tym wiedział, tak samo jak wiedział, że różni ludzie różnie kategoryzowali to słowo, różnie nazywali to, co dla nich było krzywdą.
- Sirka, mówiłem, że nie. Nie na tobie. To nie jest kwestia zaufania, bo wiesz dobrze, że ci ufam, inaczej by mnie tu nie było, inaczej bym z tobą o tym nie rozmawiał. Ale to nie jest… Szlag. – burknął ze zdenerwowaniem. – Zdecydowanie nie uważam się za dobrego człowieka. Ale chociaż większość osób toleruję, bo muszę, nie znaczy od razu, że zamierzam w jakikolwiek sposób krzywdzić tych, z którymi się zaprzyjaźniłem. Lubię i ciebie i twoje towarzystwo. Rzucanie na ciebie zakazanych zaklęć jest… na jakimś konkretnym poziomie złe i po prostu nie chcę tego robić. Nie na ciebie, okey? Nie, żebym miał problem w waleniem magią w kogokolwiek innego. Po prostu nie ty. – nie umiał jej tego wyjaśnić bardziej logicznie czy zwięźle. Po prostu w całym nim coś się buntowało przeciwko skrzywdzeniu jej.
- Tak, ufam ci, Sirka. – przewrócił oczami, ale w jego głosie nie było ani zawahania ani drżenia. – Do tego stopnia, że faktycznie zostałbym u ciebie podczas tej całej przemiany, gdybym nie wiedział, co mogę ci wtedy zrobić. – dodał, bo przecież kobieta zdążyła już go poznać na tyle, by wiedzieć, jak nie lubił pokazywać słabości. Jak nienawidził być słabym przy kimś. Taka deklaracja z jego ust naprawdę coś znaczyła.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Nie 5 Maj - 16:59
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Powinna spodziewać się oporu, a jednak, gdy Nik zaprotestował tak stanowczo, była zdziwiona. Być może nie brała pod uwagę, że mógłby traktować ją za aż tak ważną, by wzbraniać się przed używaniem na niej magii; a może po prostu w rozumieniu samej Sirkku zwyczajnie nie było lepszej osoby, na której mógłby ćwiczyć. Wbrew temu, co można było o niej powiedzieć, Järvelä nie czerpała przecież satysfakcji z krzywdzenia innych. Nie sprawiało jej radości, że raptem paroma słowami mogła odrzeć kogoś ze skóry czy zamknąć kogoś w klatce jego własnych lęków. Biorąc to pod uwagę, zupełnie nie dopuszczała możliwości, by mogli tu kogoś przyprowadzić specjalnie po to, by Holt miał na kim ćwiczyć. Inną kwestią było, że Siri naprawdę sądziła, że nie byłoby nic złego w podłożeniu się zaklęciom Nika. Nie wszystkim, to jasne, ale tym, które chciała mu pokazać. Widziała swoje lęki już nie raz. Daleka była od twierdzenia, że nie robią na niej wrażenia – jej ciało reagowało instynktownie, dokładnie tak, jak każdego innego – ale bez fałszywej skromności gotowa była stwierdzić, że sobie z nimi poradzi. Radziła sobie raz za razem pod opieką Eetu. Nik nie mógł jej skrzywdzić, nie w ten sposób.
Nie ignorowała jednak jego słów, nie bagatelizowała jego oporu. Jeśli nie chciał – jeśli naprawdę nie chciałby ćwiczyć na niej – nie zmusiłaby go do tego. Mogłaby, ale to przecież zupełnie nie o to chodziło. Jeśli sądził, że rzucanie na nią zaklęć nie było w porządku, jeśli zwyczajnie tego nie chciał – zaakceptowałaby to. Znalazła inny sposób.
Już wcześniej nauczyła się, że ich postrzeganie pewnych rzeczy jest inne. Że ona postrzega bardzo wiele spraw zupełnie inaczej, niż pozostali.
- W porządku – zgodziła się więc teraz, gdy Holt po raz kolejny podkreślił, że nie chce używać magii na niej. Uśmiechnęła się miękko. – W porządku, Nik – powtórzyła, odruchowo zgarnęła parę kosmyków za ucho. – Sądziłam, że... Tak byłoby szybciej. To byłoby tak, jak uczyłam się ja. Ale rozumiem, że nie... – Nie, inaczej. Bo przecież nie rozumiała, chyba nie do końca tak samo, jak rozumiał to Nik. – W porządku – powtórzyła więc po prostu reszcie raz, miękko musnęła opuszkami palców jego ramię. – Zrobimy to inaczej – zapewniła.
To, co się nie zmieniło, to jej plany pokazania Holtowi, o czym mówili – pokazania tak, jak Tauno pokazał to jej. Nie znała lepszego sposobu, nawet, jeśli taki był. Nie potrafiłaby wyjaśnić tego, co można było zrozumieć samemu, jeśli tylko... Odetchnęła powoli. Czy powinna Nika uprzedzić, co zrobi? Mogłaby. Być może tak byłoby lepiej.
Tylko, że wtedy pewnie zacząłby się bronić – instynktownie – a to sprawiłoby, że nie zobaczyłby. Nie zrozumiał.
Musiał zrozumieć.
Przygryzła wargę lekko, gdy potwierdził, że jej ufa i – przez jedną, krótką chwilę wahając się, jakby obawiając się, że zaufanie to zawiedzie – musnęła łagodnie, czule jego szyję. Pochyliła się, pocałowała go miękko i prosto w jego usta wyszeptała krótką formułę:
- Draumr mein.
Nie cofnęła dłoni, zsunęła ją tylko na pierś mężczyzny, jakby w ten sposób, poprzez śledzenie zmiany rytmu jego serca, mogła widzieć to samo, co on. Gdy dotykanie go przez materiał przestało jej wystarczać, wsunęła dłoń pod jego koszulkę – jakby przez narastające ciepło jego skóry i roszący ją pot mogła poznać Nika lepiej.
Kiedyś, lata temu, ujrzenie swoich własnych lęków pomogło jej pojąć, co Eetu chciał ją nauczyć. Zmagając się z własnym strachem, lepiej niż kiedykolwiek wcześniej zrozumiała, jaką dokładnie mocą są zakazane zaklęcia. Że nie chodzi o fizyczny ból. Nie chodzi nawet dokładnie o lęk.
Chodzi o dotykanie drugiego człowieka tam, gdzie ten zupełnie tego nie chciał.
Krew, ból, rozdarte ciało, łzy, lęk – to były tylko skutki uboczne. Tym, co naprawdę robiło się tą konkretną magią, było wdzieranie się w najgłębsze warstwy drugiego człowieka, odzieranie go z człowieczeństwa, szarpanie pazurami wszystkiego tego, co stanowiło o tym, kim była druga osoba. Nie można było – zdaniem Sirkku – używać tych zaklęć nie rozumiejąc, co dokladnie się nimi robiło. Bo jeśli uznać, że zakazane zaklęcia były tylko prostym, prostackim sposobem na zadanie bólu – zbyt łatwo było ich nadużywać. Jeśli uznać, że chodziło tylko o cierpienie, o nic więcej – zbyt łatwo było zachłysnąć się tą mocą.
A ta magia była przecież przerażająca i odbijała się nie tylko na tych, wobec których ją skierowano, lecz także – może przede wszystkim – na tych, którzy jej używali.
Teraz, siedząc tak blisko, spoglądała na Nika uważnie, wypatrując chwili, w której powinna przerwać zaklęcie. Lęk Holta był potrzebny, blondyn musiał się z nim zmieżyć, ale Siri nie zamierzała robić mu krzywdy. Nie zamierzała zmuszać go, by...
Wciągnęła powietrze głęboko.
- Poczuj, Nik – wyszeptała Holtowi do ucha. – Poczuj, gdzie czujesz moją magię. Jak daleko sięga, w co się wczepia. Musisz to zobaczyć, Nik. Musisz zrozumieć, inaczej nigdy nie użyjesz tych zaklęć prawidłowo.
Draumr mein (Somnum Exterre) – wywołuje omamy, ukazujące ofierze jej lęki.
Próg: 30.
54 (rzut) + 20 (magia zakazana) + 3 (atut: zaślepiony) = 77 >30, udane
Nie ignorowała jednak jego słów, nie bagatelizowała jego oporu. Jeśli nie chciał – jeśli naprawdę nie chciałby ćwiczyć na niej – nie zmusiłaby go do tego. Mogłaby, ale to przecież zupełnie nie o to chodziło. Jeśli sądził, że rzucanie na nią zaklęć nie było w porządku, jeśli zwyczajnie tego nie chciał – zaakceptowałaby to. Znalazła inny sposób.
Już wcześniej nauczyła się, że ich postrzeganie pewnych rzeczy jest inne. Że ona postrzega bardzo wiele spraw zupełnie inaczej, niż pozostali.
- W porządku – zgodziła się więc teraz, gdy Holt po raz kolejny podkreślił, że nie chce używać magii na niej. Uśmiechnęła się miękko. – W porządku, Nik – powtórzyła, odruchowo zgarnęła parę kosmyków za ucho. – Sądziłam, że... Tak byłoby szybciej. To byłoby tak, jak uczyłam się ja. Ale rozumiem, że nie... – Nie, inaczej. Bo przecież nie rozumiała, chyba nie do końca tak samo, jak rozumiał to Nik. – W porządku – powtórzyła więc po prostu reszcie raz, miękko musnęła opuszkami palców jego ramię. – Zrobimy to inaczej – zapewniła.
To, co się nie zmieniło, to jej plany pokazania Holtowi, o czym mówili – pokazania tak, jak Tauno pokazał to jej. Nie znała lepszego sposobu, nawet, jeśli taki był. Nie potrafiłaby wyjaśnić tego, co można było zrozumieć samemu, jeśli tylko... Odetchnęła powoli. Czy powinna Nika uprzedzić, co zrobi? Mogłaby. Być może tak byłoby lepiej.
Tylko, że wtedy pewnie zacząłby się bronić – instynktownie – a to sprawiłoby, że nie zobaczyłby. Nie zrozumiał.
Musiał zrozumieć.
Przygryzła wargę lekko, gdy potwierdził, że jej ufa i – przez jedną, krótką chwilę wahając się, jakby obawiając się, że zaufanie to zawiedzie – musnęła łagodnie, czule jego szyję. Pochyliła się, pocałowała go miękko i prosto w jego usta wyszeptała krótką formułę:
- Draumr mein.
Nie cofnęła dłoni, zsunęła ją tylko na pierś mężczyzny, jakby w ten sposób, poprzez śledzenie zmiany rytmu jego serca, mogła widzieć to samo, co on. Gdy dotykanie go przez materiał przestało jej wystarczać, wsunęła dłoń pod jego koszulkę – jakby przez narastające ciepło jego skóry i roszący ją pot mogła poznać Nika lepiej.
Kiedyś, lata temu, ujrzenie swoich własnych lęków pomogło jej pojąć, co Eetu chciał ją nauczyć. Zmagając się z własnym strachem, lepiej niż kiedykolwiek wcześniej zrozumiała, jaką dokładnie mocą są zakazane zaklęcia. Że nie chodzi o fizyczny ból. Nie chodzi nawet dokładnie o lęk.
Chodzi o dotykanie drugiego człowieka tam, gdzie ten zupełnie tego nie chciał.
Krew, ból, rozdarte ciało, łzy, lęk – to były tylko skutki uboczne. Tym, co naprawdę robiło się tą konkretną magią, było wdzieranie się w najgłębsze warstwy drugiego człowieka, odzieranie go z człowieczeństwa, szarpanie pazurami wszystkiego tego, co stanowiło o tym, kim była druga osoba. Nie można było – zdaniem Sirkku – używać tych zaklęć nie rozumiejąc, co dokladnie się nimi robiło. Bo jeśli uznać, że zakazane zaklęcia były tylko prostym, prostackim sposobem na zadanie bólu – zbyt łatwo było ich nadużywać. Jeśli uznać, że chodziło tylko o cierpienie, o nic więcej – zbyt łatwo było zachłysnąć się tą mocą.
A ta magia była przecież przerażająca i odbijała się nie tylko na tych, wobec których ją skierowano, lecz także – może przede wszystkim – na tych, którzy jej używali.
Teraz, siedząc tak blisko, spoglądała na Nika uważnie, wypatrując chwili, w której powinna przerwać zaklęcie. Lęk Holta był potrzebny, blondyn musiał się z nim zmieżyć, ale Siri nie zamierzała robić mu krzywdy. Nie zamierzała zmuszać go, by...
Wciągnęła powietrze głęboko.
- Poczuj, Nik – wyszeptała Holtowi do ucha. – Poczuj, gdzie czujesz moją magię. Jak daleko sięga, w co się wczepia. Musisz to zobaczyć, Nik. Musisz zrozumieć, inaczej nigdy nie użyjesz tych zaklęć prawidłowo.
Draumr mein (Somnum Exterre) – wywołuje omamy, ukazujące ofierze jej lęki.
Próg: 30.
54 (rzut) + 20 (magia zakazana) + 3 (atut: zaślepiony) = 77 >30, udane
Mistrz Gry
Re: Pokój dzienny Nie 5 Maj - 16:59
The member 'Sirkku Järvelä' has done the following action : kości
'k100' : 54
'k100' : 54
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Nie 5 Maj - 19:03
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Logika w wykonaniu Nika zazwyczaj chodziła własnymi ścieżkami. Podobnie było z jego moralnością, która zwykła wymykać się większości prawideł właściwych tej cesze. Moralność Holta nie miała nic przeciwko, by obcego potraktować zakazanym zaklęciem, a nawet by znaleźć ku temu odpowiednią ofiarę - znalazłoby się kilka osób w Przesmyku, które z różnych powodów z wielką chęcią usunąłby z tego świata. Nik miał jednak bardzo duży problem, by traktować tą magią to bardzo nieliczne grono, które uważał za swoich bliskich. Widział, że Sirkku tego nie rozumie i w sumie on sam nie potrafiłby tego wytłumaczyć. Po prostu tak było i odetchnął z nieukrywaną ulgą, gdy kobieta odpuściła sobie namawianie go na to.
- To byłoby szaleństwo. - podsumował, z delikatnym rozbawieniem, przeczesując palcami jej włosy z troską nadal widoczną w oczach. - To dobrze, że rozumiesz, bo ja nie rozumiem nic. - roześmiał się lekko, ale nadal przeczesywał jej włosy. Wiedział, oczywiście, że wiedział, że Järvelä inaczej pojmowała świat i inaczej patrzyła na pewne kwestie. Nik już dawno to zaakceptował, przyswoił i zrozumieć nawet nie próbował, w innym wypadku nie zdołałby przebywać z nią tyle czasu. Miał także wrażenie, że kobieta w ten sam sposób akceptowała jego i jego reakcje, których nierzadko nie potrafił wyjaśnić a czasem i zrozumieć. No i przede wszystkim na swój dziki sposób akceptowała jego drugą naturę, której nigdy nie nazwał wprost.
Z zaskoczeniem spojrzał na nią, kiedy musnęła wargami jego szyję. Nie, naprawdę czasami nie potrafił pojąć, w którą stronę krążyły jej myśli. Była urocza, była szalona i zaskakująca. Odwzajemnił z jeszcze większym zaskoczeniem pocałunek, ale zanim zdołał zapytać o cokolwiek, Sirkku coś wyszeptała. Coś, czego Nik nie zrozumiał, ale zanim zdążył zareagować… W jego serce wkradł się najpierw chłód, a potem strach. Z jego ust uciekł z duszony krzyk, gdy szarpnął się spod dłoni kobiety, jednak to nie ją widział.
Widział wykrzywioną nienawiścią twarz ojczyma, który mówił mu, że w końcu go znalazł i tym razem zadba o to, by taki bękart jak Eirik nie kalał świata swym istnieniem. Zamierzył się na niego wielkim nożem rzeźnickim, a Nik czuł się tak samo bezbronny, jak wtedy. I tak samo przerażony, jak wtedy. Wbił ręce w boki Sirkku, całkiem nieświadomy, a ojczym wbił widmowe ostrze w jego gardło... Wtedy scena zmieniła się. Trzymali go, tak samo jak wtedy. Szamotał się w ich uścisku, a jego serce tłukło się w klatce piersiowej, gdy walczył o oddech, jakikolwiek. Nie potrafił się ruszyć, nie potrafił bronić ani siebie ani nikogo innego, niczego nie kontrolował, był zdany na czyjąś łaskę. To było gorsze niż jakakolwiek tortura, cokolwiek zrobiła nu Sirkku, uderzyło w te najwrażliwsze pokłady jego duszy, które z uporem maniaka zasypywał ziemią i popiołem, by nigdy nie ujrzały światła dziennego. Słyszał jej słowa, przebiły się przez magię, ale zostały całkowicie wypaczone. Mówiły o zupełnie czym innym, tylko napędzając spiralę strachu, wyolbrzymiającą wspomnienia. Nik nie bał się śmierci. Ale bał się bycia słabym i bezbronnym. Bał się bycia na czyjejś łasce, nie mogąc niczego zrobić. Ale najbardziej, najmocniej i najszczerzej bał się cholernej samotności, wyrwanej dziury w sercu, gdyby wszyscy go zostawili. I to była ostatnia wizja, po której krzyknął, pierwszy raz w życiu krzyknął ze strachu, trzęsąc się jak osika. Nie wiedział już, co było snem, a co jawą ale wszystko było tak cholernie prawdziwe. Nik się bał, jak jeszcze nigdy wcześniej.
- To byłoby szaleństwo. - podsumował, z delikatnym rozbawieniem, przeczesując palcami jej włosy z troską nadal widoczną w oczach. - To dobrze, że rozumiesz, bo ja nie rozumiem nic. - roześmiał się lekko, ale nadal przeczesywał jej włosy. Wiedział, oczywiście, że wiedział, że Järvelä inaczej pojmowała świat i inaczej patrzyła na pewne kwestie. Nik już dawno to zaakceptował, przyswoił i zrozumieć nawet nie próbował, w innym wypadku nie zdołałby przebywać z nią tyle czasu. Miał także wrażenie, że kobieta w ten sam sposób akceptowała jego i jego reakcje, których nierzadko nie potrafił wyjaśnić a czasem i zrozumieć. No i przede wszystkim na swój dziki sposób akceptowała jego drugą naturę, której nigdy nie nazwał wprost.
Z zaskoczeniem spojrzał na nią, kiedy musnęła wargami jego szyję. Nie, naprawdę czasami nie potrafił pojąć, w którą stronę krążyły jej myśli. Była urocza, była szalona i zaskakująca. Odwzajemnił z jeszcze większym zaskoczeniem pocałunek, ale zanim zdołał zapytać o cokolwiek, Sirkku coś wyszeptała. Coś, czego Nik nie zrozumiał, ale zanim zdążył zareagować… W jego serce wkradł się najpierw chłód, a potem strach. Z jego ust uciekł z duszony krzyk, gdy szarpnął się spod dłoni kobiety, jednak to nie ją widział.
Widział wykrzywioną nienawiścią twarz ojczyma, który mówił mu, że w końcu go znalazł i tym razem zadba o to, by taki bękart jak Eirik nie kalał świata swym istnieniem. Zamierzył się na niego wielkim nożem rzeźnickim, a Nik czuł się tak samo bezbronny, jak wtedy. I tak samo przerażony, jak wtedy. Wbił ręce w boki Sirkku, całkiem nieświadomy, a ojczym wbił widmowe ostrze w jego gardło... Wtedy scena zmieniła się. Trzymali go, tak samo jak wtedy. Szamotał się w ich uścisku, a jego serce tłukło się w klatce piersiowej, gdy walczył o oddech, jakikolwiek. Nie potrafił się ruszyć, nie potrafił bronić ani siebie ani nikogo innego, niczego nie kontrolował, był zdany na czyjąś łaskę. To było gorsze niż jakakolwiek tortura, cokolwiek zrobiła nu Sirkku, uderzyło w te najwrażliwsze pokłady jego duszy, które z uporem maniaka zasypywał ziemią i popiołem, by nigdy nie ujrzały światła dziennego. Słyszał jej słowa, przebiły się przez magię, ale zostały całkowicie wypaczone. Mówiły o zupełnie czym innym, tylko napędzając spiralę strachu, wyolbrzymiającą wspomnienia. Nik nie bał się śmierci. Ale bał się bycia słabym i bezbronnym. Bał się bycia na czyjejś łasce, nie mogąc niczego zrobić. Ale najbardziej, najmocniej i najszczerzej bał się cholernej samotności, wyrwanej dziury w sercu, gdyby wszyscy go zostawili. I to była ostatnia wizja, po której krzyknął, pierwszy raz w życiu krzyknął ze strachu, trzęsąc się jak osika. Nie wiedział już, co było snem, a co jawą ale wszystko było tak cholernie prawdziwe. Nik się bał, jak jeszcze nigdy wcześniej.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Czw 9 Maj - 17:11
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Gdyby znała inny sposób, skorzystałaby z niego. Gdyby jej własna nauka przebiegała inaczej, poprowadziłaby Nika tak samo – może łagodniej, może z większym wyczuciem, może... Może. To były jednak puste, nieprowadzące do niczego rozważania biorąc pod uwagę, że Eetu uczył ją tak a nie inaczej, że ukształtował ją tak a nie inaczej, i że Sirkku, choćby chciała, nie wiedziała, co innego miałaby zrobić. Jak inaczej wytłumaczyć, pokazać. Dla niej metody Tauno były jedynymi, jakie miała. Były skuteczne. Bolesne, ale przecież sama ta magia taka właśnie była. Bolesna nie tylko dla tego, kto stał się celem zaklęcia. Wiedząc to, Siri wcale nie była pewna, czy istniały lepsze metody, by uczyć. Nie była naiwna, nie ufała Eetu bezgranicznie, ale widziała...
Była prawie pewna, że widziała troskę w jego oczach za każdym razem, gdy z jej własnych spływały gorące łzy.
Nie chciała, by Nik przechodził przez to samo, ale, jednocześnie, wierzyła, że musi. Że skoro podjął już decyzję, musiał ją udźwignąć. Wątpiła, by Holt wiedział, z czym tak naprawdę wiązały się zakazane zaklęcia. Skoro nie wiedział o tym, jak wygląda przemiana – co sam przyznał, dopytując ją o szczegóły – Järvelä szczerze wątpiła, by wiedział dużo o samej magii, której chciał się nauczyć. Tyle, co inni – raczej nie więcej.
Sirkku gotowa była pokazać mu wszystko.
Jego lęk wciąż jednak ją bolał. Mogła wierzyć, że jest konieczny, nijak jednak nie zmieniało to faktu, że Järvelä się o Nika troszczyła – a to sprawiało, że zadawanie mu takiego czy innego bólu wcale nie było tak proste, jak mogło się wydawać. Nie była tak niewzruszona, jak można było wnioskować po jej gładkiej buźce i uważnym – nie przerażonym, nie pełnym bólu, a tylko uważnym – spojrzeniu. Nie była tak obojętna, jak można by sądzić, patrząc na nią z boku.
- Nik – powtórzyła ostrzej. Była pewna, że słyszał ją wcześniej, wątpiła jednak, by jej słowa miały dla niego to samo znaczenie, co dla niej. Magia tak działała, mogła wypaczyć wszystko i szczere intencje zamienić na zwykłe kłamstwa. Było tak niejednokrotnie, gdy Eetu mówił do niej, zdziwiłaby się więc, gdyby teraz było inaczej.
Tylko, że musiało. Niekoniecznie dziś, niekoniecznie teraz, ale w którymś momencie musiało być inaczej. Holt musiał ją usłyszeć. Musiał zrozumieć. Tylko raz. Tylko jeden raz. Gdy zobaczy raz, zrozumie. Będzie wiedział. Nigdy już nie zapomni.
- Nik, zobacz gdzie sięgnęła moja magia – powtórzyła z naciskiem.
Nie bacząc na dłonie Holta, zaciśnięte mocno na jej bokach, drgnęła na jego krzyk. Bez wahania ułożyła mu dłonie na policzkach, przesunęła kciukiem po dolnej wardze, zmusiła, by spojrzał jej w oczy.
- Jesteś silny, Nik – szeptała, gdy mężczyzna drżał jej w rękach. – Wiem, że się boisz, ale to nie... – Odetchnęła głęboko, mocniej przytrzymała jego policzki. – Magia, Nik. Zobacz. Gdzie. Sięga – powtórzyła powoli, z naciskiem.
Gdy wreszcie przerwała zaklęcie, wcale nie była pewna, czy Holt zobaczył to, co powinien. Nie mogła jednak trzymać go tak dłużej – nie chciała trzymać go tak dłużej. Bała się tego, co widziała w jego oczach – tej skali lęku, bólu, którego nie próbowała sobie nawet wyobrażać.
Jeszcze nim otrząsnął się w pełni, nim uzmysłowił sobie, że zaklęcie ustało, Sirkku bez słowa objęła go mocno, przytrzymała przy sobie, przytuliła jakby chcąc zapewnić, że – wbrew tym ostatnim paru chwilom – nie jest dla niego zagrożeniem. Że go kocha – w taki czy inny sposób.
Nie zatrzymywałaby go, gdyby chciał się odsunąć, uciec – zrozumiałaby, gdyby tak było – dopóki jednak był, ostrożnie wsunęła mu palce we włosy, przeczesała miękkie, jasne kosmyki.
- Przepraszam – wyszeptała w którejś chwili pod wpływem impulsu.
Nie żałowała tego, co zrobiła – nie mogła żałować – ale, jednocześnie, wiedziała, że przeprosiny się Nikowi należą.
Bo może mimo wszystko mogła rozegrać to inaczej. Bo może – tylko może – właśnie zrobiła mu coś, czego Nik jej nie wybaczy, i jego decyzja o nauce zakazanej nie będzie miała w tej chwili żadnego znaczenia.
Była prawie pewna, że widziała troskę w jego oczach za każdym razem, gdy z jej własnych spływały gorące łzy.
Nie chciała, by Nik przechodził przez to samo, ale, jednocześnie, wierzyła, że musi. Że skoro podjął już decyzję, musiał ją udźwignąć. Wątpiła, by Holt wiedział, z czym tak naprawdę wiązały się zakazane zaklęcia. Skoro nie wiedział o tym, jak wygląda przemiana – co sam przyznał, dopytując ją o szczegóły – Järvelä szczerze wątpiła, by wiedział dużo o samej magii, której chciał się nauczyć. Tyle, co inni – raczej nie więcej.
Sirkku gotowa była pokazać mu wszystko.
Jego lęk wciąż jednak ją bolał. Mogła wierzyć, że jest konieczny, nijak jednak nie zmieniało to faktu, że Järvelä się o Nika troszczyła – a to sprawiało, że zadawanie mu takiego czy innego bólu wcale nie było tak proste, jak mogło się wydawać. Nie była tak niewzruszona, jak można było wnioskować po jej gładkiej buźce i uważnym – nie przerażonym, nie pełnym bólu, a tylko uważnym – spojrzeniu. Nie była tak obojętna, jak można by sądzić, patrząc na nią z boku.
- Nik – powtórzyła ostrzej. Była pewna, że słyszał ją wcześniej, wątpiła jednak, by jej słowa miały dla niego to samo znaczenie, co dla niej. Magia tak działała, mogła wypaczyć wszystko i szczere intencje zamienić na zwykłe kłamstwa. Było tak niejednokrotnie, gdy Eetu mówił do niej, zdziwiłaby się więc, gdyby teraz było inaczej.
Tylko, że musiało. Niekoniecznie dziś, niekoniecznie teraz, ale w którymś momencie musiało być inaczej. Holt musiał ją usłyszeć. Musiał zrozumieć. Tylko raz. Tylko jeden raz. Gdy zobaczy raz, zrozumie. Będzie wiedział. Nigdy już nie zapomni.
- Nik, zobacz gdzie sięgnęła moja magia – powtórzyła z naciskiem.
Nie bacząc na dłonie Holta, zaciśnięte mocno na jej bokach, drgnęła na jego krzyk. Bez wahania ułożyła mu dłonie na policzkach, przesunęła kciukiem po dolnej wardze, zmusiła, by spojrzał jej w oczy.
- Jesteś silny, Nik – szeptała, gdy mężczyzna drżał jej w rękach. – Wiem, że się boisz, ale to nie... – Odetchnęła głęboko, mocniej przytrzymała jego policzki. – Magia, Nik. Zobacz. Gdzie. Sięga – powtórzyła powoli, z naciskiem.
Gdy wreszcie przerwała zaklęcie, wcale nie była pewna, czy Holt zobaczył to, co powinien. Nie mogła jednak trzymać go tak dłużej – nie chciała trzymać go tak dłużej. Bała się tego, co widziała w jego oczach – tej skali lęku, bólu, którego nie próbowała sobie nawet wyobrażać.
Jeszcze nim otrząsnął się w pełni, nim uzmysłowił sobie, że zaklęcie ustało, Sirkku bez słowa objęła go mocno, przytrzymała przy sobie, przytuliła jakby chcąc zapewnić, że – wbrew tym ostatnim paru chwilom – nie jest dla niego zagrożeniem. Że go kocha – w taki czy inny sposób.
Nie zatrzymywałaby go, gdyby chciał się odsunąć, uciec – zrozumiałaby, gdyby tak było – dopóki jednak był, ostrożnie wsunęła mu palce we włosy, przeczesała miękkie, jasne kosmyki.
- Przepraszam – wyszeptała w którejś chwili pod wpływem impulsu.
Nie żałowała tego, co zrobiła – nie mogła żałować – ale, jednocześnie, wiedziała, że przeprosiny się Nikowi należą.
Bo może mimo wszystko mogła rozegrać to inaczej. Bo może – tylko może – właśnie zrobiła mu coś, czego Nik jej nie wybaczy, i jego decyzja o nauce zakazanej nie będzie miała w tej chwili żadnego znaczenia.
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Nie 12 Maj - 13:09
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Gdyby mógł spojrzeć na to wszystko trzeźwo, powiedziałby, że widoki wcale nie były takie złe. Widywał gorsze i lepsze, kierowane w swoją stronę i kierowane w cudzą. Zresztą przy widokach oczy można było zamknąć i one znikały - choć tutaj, teraz, pod wpływem magii Sirkku, miał je cały czas pod powiekami, nawet kiedy faktycznie, na chwilę, próbował zasłonić źrenice i nie widzieć. Ale nawet jeśli cały czas widział, to po stokroć gorsze były odczucia. To przerażenie, ta bezsilność. Ten ból, gdy dziewczyna wyciągała z niego wszystko, na co nie miał żadnego wpływu, kiedy uzewnętrzniła wszystko to, czego tak panicznie się bał. Nie wszystkich lęków był świadomy, ale mimo wszystko wiedzieć o nich a odczuć ponownie, w takim natężeniu, do tego przez kogoś, po kim nie spodziewał się tego...
Nik nienawidził się bać. Nie chciał się bać. A po pierwszej fali strachu, gdy zaczął sobie uświadamiać, że to jedynie magia, a nie prawda, że to coś w rodzaju powtórki z Gali Teatralnej, zaczął czuć złość - na magię, na jej możliwości, na jej wizje... Na strach, którego nie potrafił się pozbyć. Na słabość i bezbronność, do ujawnienia których zmusiła go Järvelä. Bo tak, teraz, w tej chwili, pod wpływem jej zaklęcia, Holt był całkowicie bezbronny, całkowicie zdany na jej łaskę i choć był gotów pokazać jej się takim podczas przemiany, tak wtedy byłby to jego wybór i jego świadomość. Teraz nie dano mu tego wyboru, teraz zabrano mu kontrolę nad czymkolwiek, a to wywoływało złość fossegrima. Ból fizyczny i próba uduszenia go przez Asterin były niczym w porównaniu z tym, co zrobiła mu Sirkku. Do bólu fizycznego był przyzwyczajony. Do strachu w takim natężeniu? Nigdy.
Pod wpływem złości zaczął trochę lepiej rozumieć, co mówi do niego kobieta. Miał zobaczyć, gdzie sięgała jej magia? Głęboko. Zbyt głęboko. W miejsca, w które nie powinna sięgnąć, bo pokręcona logika Nika dopuszczała, że ktoś, kiedyś, jakiś wróg, mógłby tego na nim użyć. Ale Järvelä nie była wrogiem, więc poniekąd czuł się zdradzony. W końcu jednak dziewczyna przerwała zaklęcie, a Nik nie był w stanie się ruszyć. Zaciskał dłonie, siedząc sztywno i bezwiednie drżał pod jej dotykiem. I choć przecież lubił, jak ktoś przecież przeczesywał mu włosy i ogólnie go dotykał, teraz nie potrafił tego znieść. Nie potrafił znieść jej objęć, nie po tym, co mu zrobiła. Nadal roztrzęsiony odepchnął dziewczynę, stanowczo, ale podświadomie nadal na tyle delikatnie, by nie zrobić jej krzywdy.
Bez żadnego komentarza wstał z kanapy i podszedł do okna, opierając dłonie o parapet. Pochylił lekko głowę, sztywny niczym struna, zaciskając palce na brzegu parapetu, wpatrując się w widoki za oknem, których nadal nie dostrzegał. Nie potrafił pozbyć się z głowy strachu, tego lepkiego zimnego uczucia, które przylgnęło do niego jak pajęczyna. Usłyszał oczywiście przeprosiny Sirkku, ale nie zareagował na nie w żaden sposób. Nik nie bywał emocjonalny. Nie lubił uzewnętrzniać uczuć. Teraz jednak nie był w stanie wtłoczyć wszystkiego do środka i zachowywać się jak zwykle.
Wbijał palce w parapet z taką siłą, że złamał paznokieć i dopiero ból go otrzeźwił. Ból. Gniew. Te uczucia znał. Nimi się karmił. One pozwoliły mu przetrwać. Ulice Kohtla-Järve i Przesmyk Lokiego udzieliły mu tej cennej nauki, by wykorzystywać pewne emocje w celu pozbycia się innych. Dlatego dopiero, gdy się otrząsnął - a raczej dopiero, gdy stłumił wszystkie uczucia - odwrócił się do kobiety, patrząc na nią zimnym spojrzeniem lodowatych oczu i skrzyżował ręce na piersi, po części w pozycji obronnej, dystansującej, a po części żeby się rozgrzać, bo uczucia lepkiego chłodu nie potrafił stłumić.
- Co to kurwa miało być? - spytał oschle, bez tych delikatnych nut ciepła, które miał w zwyczaju kierować do Järveli. Teraz złość mieszała się z poczuciem pewnego rodzaju zdrady, zwłaszcza przez to, że chwilę wcześniej stanowczo sprzeciwił się krzywdzeniu jej. Najwyraźniej deklaracje Sirkku były nic nie warte, a obdarzenie jej zaufaniem jego skrajną głupotą. To też bolało. Wychodziło na to, że nikomu nie można było wierzyć, nikomu ufać. Holt szybko przyswajał lekcje, szybko uczył się tego, że choćby niewiadomo jak chciał to zmienić, zawsze będzie sam, odwracając się w tył, by czasem ktoś nie wbił mu noża w plecy. Bo prędzej czy później każdy to zrobi. Nawet Järvelä.
Nik nienawidził się bać. Nie chciał się bać. A po pierwszej fali strachu, gdy zaczął sobie uświadamiać, że to jedynie magia, a nie prawda, że to coś w rodzaju powtórki z Gali Teatralnej, zaczął czuć złość - na magię, na jej możliwości, na jej wizje... Na strach, którego nie potrafił się pozbyć. Na słabość i bezbronność, do ujawnienia których zmusiła go Järvelä. Bo tak, teraz, w tej chwili, pod wpływem jej zaklęcia, Holt był całkowicie bezbronny, całkowicie zdany na jej łaskę i choć był gotów pokazać jej się takim podczas przemiany, tak wtedy byłby to jego wybór i jego świadomość. Teraz nie dano mu tego wyboru, teraz zabrano mu kontrolę nad czymkolwiek, a to wywoływało złość fossegrima. Ból fizyczny i próba uduszenia go przez Asterin były niczym w porównaniu z tym, co zrobiła mu Sirkku. Do bólu fizycznego był przyzwyczajony. Do strachu w takim natężeniu? Nigdy.
Pod wpływem złości zaczął trochę lepiej rozumieć, co mówi do niego kobieta. Miał zobaczyć, gdzie sięgała jej magia? Głęboko. Zbyt głęboko. W miejsca, w które nie powinna sięgnąć, bo pokręcona logika Nika dopuszczała, że ktoś, kiedyś, jakiś wróg, mógłby tego na nim użyć. Ale Järvelä nie była wrogiem, więc poniekąd czuł się zdradzony. W końcu jednak dziewczyna przerwała zaklęcie, a Nik nie był w stanie się ruszyć. Zaciskał dłonie, siedząc sztywno i bezwiednie drżał pod jej dotykiem. I choć przecież lubił, jak ktoś przecież przeczesywał mu włosy i ogólnie go dotykał, teraz nie potrafił tego znieść. Nie potrafił znieść jej objęć, nie po tym, co mu zrobiła. Nadal roztrzęsiony odepchnął dziewczynę, stanowczo, ale podświadomie nadal na tyle delikatnie, by nie zrobić jej krzywdy.
Bez żadnego komentarza wstał z kanapy i podszedł do okna, opierając dłonie o parapet. Pochylił lekko głowę, sztywny niczym struna, zaciskając palce na brzegu parapetu, wpatrując się w widoki za oknem, których nadal nie dostrzegał. Nie potrafił pozbyć się z głowy strachu, tego lepkiego zimnego uczucia, które przylgnęło do niego jak pajęczyna. Usłyszał oczywiście przeprosiny Sirkku, ale nie zareagował na nie w żaden sposób. Nik nie bywał emocjonalny. Nie lubił uzewnętrzniać uczuć. Teraz jednak nie był w stanie wtłoczyć wszystkiego do środka i zachowywać się jak zwykle.
Wbijał palce w parapet z taką siłą, że złamał paznokieć i dopiero ból go otrzeźwił. Ból. Gniew. Te uczucia znał. Nimi się karmił. One pozwoliły mu przetrwać. Ulice Kohtla-Järve i Przesmyk Lokiego udzieliły mu tej cennej nauki, by wykorzystywać pewne emocje w celu pozbycia się innych. Dlatego dopiero, gdy się otrząsnął - a raczej dopiero, gdy stłumił wszystkie uczucia - odwrócił się do kobiety, patrząc na nią zimnym spojrzeniem lodowatych oczu i skrzyżował ręce na piersi, po części w pozycji obronnej, dystansującej, a po części żeby się rozgrzać, bo uczucia lepkiego chłodu nie potrafił stłumić.
- Co to kurwa miało być? - spytał oschle, bez tych delikatnych nut ciepła, które miał w zwyczaju kierować do Järveli. Teraz złość mieszała się z poczuciem pewnego rodzaju zdrady, zwłaszcza przez to, że chwilę wcześniej stanowczo sprzeciwił się krzywdzeniu jej. Najwyraźniej deklaracje Sirkku były nic nie warte, a obdarzenie jej zaufaniem jego skrajną głupotą. To też bolało. Wychodziło na to, że nikomu nie można było wierzyć, nikomu ufać. Holt szybko przyswajał lekcje, szybko uczył się tego, że choćby niewiadomo jak chciał to zmienić, zawsze będzie sam, odwracając się w tył, by czasem ktoś nie wbił mu noża w plecy. Bo prędzej czy później każdy to zrobi. Nawet Järvelä.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Pon 20 Maj - 12:54
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Spodziewała się złości, żalu, poczucia zdrady, lęku – a jednak, gdy dostała właśnie to, wciąż bolało. Uczucia wylewały się z Nika gwaltowną falą, a ta wdzierała się w Sirkku z siłą tsunami, bez trudu trafiając tam, gdzie boli. Zawsze tak było. Używanie własnej mocy nigdy nie przychodziło Siri łatwo. Do przewidzenia było, że po użyciu jej na Niku będzie tylko gorzej.
Dała mu tyle czasu, ile potrzebował – i cofnęła się bez słowa, gdy odepchnął ją, chcąc się uwolnić. Nie odzywała się, patrząc, jak ucieka pod okno, byle dalej od niej, jak tam próbuje okiełznać to, co w nim obudziła. Järvelä mimowolnie splotła ręce ciasno na piersi, chwytając nieco zbyt płytkie, zbyt szczęste oddechy.
Zimne spojrzenie Nika, gdy wreszcie na nią spojrzał, smagnęło ją niczym starannie wycelowany bicz. Gdyby wzrok mógł ranić, na ciele Sirkku wykwitałyby teraz jedna za drugą równe, czerwone pręgi.
Spodziewała się złości, żalu, poczucia zdrady, lęku. Spodziewała się tej oschłości i dystansu. A jednak wciąż nie potrafiła przejść nad nimi do porządku dziennego. Wciąż nie potrafiła stanowczo stwierdzić, że tak było trzeba, że zrobiła to, co konieczne.
Wciąż nie potrafiła stłumić własnej złości – najpierw pojedynczej iskry, z czasem coraz żywiej gorejącego ognia – rodzącej się instynktownie w odpowiedzi na silne emocje Nika.
- To, co zamierzasz robić innym. Taką magią chcesz władać – rzuciła krótko, ostro, zmuszając się, by własny ból schować głębiej, dość głęboko, by nie przeszkadzał – dokładnie tak, jak robiła to przy każdej nakładanej klątwie, przy każdym rzucanym zaklęciu. Wbrew temu, co o niej czasem mówiono, Sirkku nie była bez serca. Sięganie po zakazaną magię wcale nie przychodziło jej łatwo – i wcale nie spływało po niej jak po kaczce.
- Ból fizyczyny jest niczym, Nik – mówiła cicho, spokojnie, ostro. – Niczym. A tylko o nim mówi się w kontekście tej magii. O zdzieraniu skóry, łamaniu kości, wykrwawianiu. O duszeniu, dławieniu, wbijaniu cierni. Przedstawia się tę magię jako narzędzie rzeźnika, a to... – Odetchnęła głęboko. – To nie jest przecież najważniejsze. Nigdy nie było.
Objęła się ciaśniej i przekrzywiła głowę lekko.
- Będziesz w stanie znieść ból, który zadasz. Wspomnienia krwi, kości, mięsa – nie dadzą ci na początku spać, w końcu jednak się rozmyją. Stracą na sile prawdopodobnie szybciej, niż mógłbyś sądzić. Ale to... To, Nik, z tobą zostanie. Czyjś lęk. Czyjaś bezradność. Czyjaś paniczna chęć ucieszki, czyjeś obrzydzenie, gdy na ciebie patrzył. To, jak szybko biło twoje własne serce, gdy trafiały cię echa czyjegoś przerażenia i gorycz żółci osiadającej ci na języku za każdym razem, gdy rozerwiesz człowieka nie po to, by zniszczyć mu ciało, ale po to, by rozerwać mu duszę. To z tobą zostanie. I wcale nie będzie łatwiej. Nigdy nie zrobi się łatwiej.
Partrzyła na Holta jeszcze przez chwilę, wreszcie uśmiechnęła się krzywo, potrząsnęła głową, odwróciła się do niego plecami. W przeciwieństwie do niego, nie bała się, że zrobi jej krzywdę. Nie bała się, że wbije jej przysłowiowy nóż w plecy – choć może powinna.
- Zrób to, Holt – rzuciła krótko. Jej ton, podobnie jak słowa Nika, stracił na zwyczajowej czułości. Pozostał chłód, proste, zdawkowe komendy. Chciał się uczyć? Świetnie. Niech więc to robi.
Niech wykorzysta tę swoją złość i urażoną dumę do czegoś produktywnego.
- Draumr mein – powtórzyła formułę, tym razem zatrzymując własną moc na krótkiej smyczy.
Odwróciła się z powrotem do Nika, pokazała mu, jak ułożyć palce – Holt tego nie potrzebował, ale poznając zaklęcie, i tak warto było znać i słowa, i symbol.
- Zrób to – powtórzyła z naciskiem i zmrużyła oczy. – Zrób to i zobacz, o co tak naprawdę prosisz.
Wyzwanie? Może. Może tak.
Dała mu tyle czasu, ile potrzebował – i cofnęła się bez słowa, gdy odepchnął ją, chcąc się uwolnić. Nie odzywała się, patrząc, jak ucieka pod okno, byle dalej od niej, jak tam próbuje okiełznać to, co w nim obudziła. Järvelä mimowolnie splotła ręce ciasno na piersi, chwytając nieco zbyt płytkie, zbyt szczęste oddechy.
Zimne spojrzenie Nika, gdy wreszcie na nią spojrzał, smagnęło ją niczym starannie wycelowany bicz. Gdyby wzrok mógł ranić, na ciele Sirkku wykwitałyby teraz jedna za drugą równe, czerwone pręgi.
Spodziewała się złości, żalu, poczucia zdrady, lęku. Spodziewała się tej oschłości i dystansu. A jednak wciąż nie potrafiła przejść nad nimi do porządku dziennego. Wciąż nie potrafiła stanowczo stwierdzić, że tak było trzeba, że zrobiła to, co konieczne.
Wciąż nie potrafiła stłumić własnej złości – najpierw pojedynczej iskry, z czasem coraz żywiej gorejącego ognia – rodzącej się instynktownie w odpowiedzi na silne emocje Nika.
- To, co zamierzasz robić innym. Taką magią chcesz władać – rzuciła krótko, ostro, zmuszając się, by własny ból schować głębiej, dość głęboko, by nie przeszkadzał – dokładnie tak, jak robiła to przy każdej nakładanej klątwie, przy każdym rzucanym zaklęciu. Wbrew temu, co o niej czasem mówiono, Sirkku nie była bez serca. Sięganie po zakazaną magię wcale nie przychodziło jej łatwo – i wcale nie spływało po niej jak po kaczce.
- Ból fizyczyny jest niczym, Nik – mówiła cicho, spokojnie, ostro. – Niczym. A tylko o nim mówi się w kontekście tej magii. O zdzieraniu skóry, łamaniu kości, wykrwawianiu. O duszeniu, dławieniu, wbijaniu cierni. Przedstawia się tę magię jako narzędzie rzeźnika, a to... – Odetchnęła głęboko. – To nie jest przecież najważniejsze. Nigdy nie było.
Objęła się ciaśniej i przekrzywiła głowę lekko.
- Będziesz w stanie znieść ból, który zadasz. Wspomnienia krwi, kości, mięsa – nie dadzą ci na początku spać, w końcu jednak się rozmyją. Stracą na sile prawdopodobnie szybciej, niż mógłbyś sądzić. Ale to... To, Nik, z tobą zostanie. Czyjś lęk. Czyjaś bezradność. Czyjaś paniczna chęć ucieszki, czyjeś obrzydzenie, gdy na ciebie patrzył. To, jak szybko biło twoje własne serce, gdy trafiały cię echa czyjegoś przerażenia i gorycz żółci osiadającej ci na języku za każdym razem, gdy rozerwiesz człowieka nie po to, by zniszczyć mu ciało, ale po to, by rozerwać mu duszę. To z tobą zostanie. I wcale nie będzie łatwiej. Nigdy nie zrobi się łatwiej.
Partrzyła na Holta jeszcze przez chwilę, wreszcie uśmiechnęła się krzywo, potrząsnęła głową, odwróciła się do niego plecami. W przeciwieństwie do niego, nie bała się, że zrobi jej krzywdę. Nie bała się, że wbije jej przysłowiowy nóż w plecy – choć może powinna.
- Zrób to, Holt – rzuciła krótko. Jej ton, podobnie jak słowa Nika, stracił na zwyczajowej czułości. Pozostał chłód, proste, zdawkowe komendy. Chciał się uczyć? Świetnie. Niech więc to robi.
Niech wykorzysta tę swoją złość i urażoną dumę do czegoś produktywnego.
- Draumr mein – powtórzyła formułę, tym razem zatrzymując własną moc na krótkiej smyczy.
Odwróciła się z powrotem do Nika, pokazała mu, jak ułożyć palce – Holt tego nie potrzebował, ale poznając zaklęcie, i tak warto było znać i słowa, i symbol.
- Zrób to – powtórzyła z naciskiem i zmrużyła oczy. – Zrób to i zobacz, o co tak naprawdę prosisz.
Wyzwanie? Może. Może tak.
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Czw 23 Maj - 7:40
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Echa bólu zaczynały cichnąć, odchodziły wraz z lękiem i bezradnością, gdy znów miał nad wszystkim kontrolę, gdy znowu był zakotwiczony w rzeczywistości, mniej zwracając uwagę na bolesne fale delikatnego urazu. Paradoksalnie pomagały mu utrzymać się na powierzchni, bo choć wewnętrzny ból cichnął, tak echa strachu zostały, wizje zostały i wątpił, by odeszły kiedykolwiek. Tak samo jak to, że zupełnie inaczej patrzył teraz na Sirkku, już bez wcześniejszego zaufania, w każdej chwili spodziewając się po niej nowego ataku.
Ja cię nie skrzywdzę. Nigdy.
Stłumił cisnący się na wargi pełen goryczy uśmiech. Nigdy Sirkku trwało ile, 3 minuty? Rekord świata. Holt był rozgoryczony, czuł się zraniony, chciał się odegrać, chciał, by poczuła taką samą zdradę jak poczuł on sam. Chciał, by zaufała komuś, kto w ułamku sekund rozpieprzy to zaufanie w drzazgi, jak zrobiła to jemu. W milczeniu słuchał jej odpowiedzi, jej wyjaśnień, z każdym jej słowem zdając sobie sprawę, że ta magia naprawdę dawała siłę. Bo jeśli ktoś będzie bał się ciebie, nie odważy się podnieść ręki. O to mu przecież chodziło. By nigdy więcej nie czuć takiej bezradności, jak czuł wtedy. I chwilę temu. I to niczego nie zmieniało w jego pragnieniach, nawet jeśli widział kotłujące się emocje Järveli, jej rosnącą złość. W sumie nie pojmował, na co się wściekała teraz i choć normalnie próbowałby to odkryć, to teraz nie był do tego zdolny. Może któregoś dnia będzie w stanie spojrzeć na nią inaczej, a nie przez pryzmat tego, co mu zrobiła.
Wiem, że ktoś cię skrzywdził.
Chuja wielkiego wiedziała. Te słowa były tak samo miarodajne tak jak jej następne. Zażądała jego zaufania, by obrócić je w nicość. Zupełnie inaczej patrzył teraz na jej dotyk, zupełnie inaczej traktował teraz jej objęcia i czułość. Nie mógł się nie zastanawiać, od jak dawna chciała wbić mu nóż w plecy.
- Skąd wiesz, Järvelä? Że zostanie? Że w kontekście kogokolwiek innego w jakikolwiek sposób będzie mnie to prześladować? - spytał cicho, zimno, z drwiną ukrywającą wszelkie uczucia, gdy znów ukrył się za jedną ze swoich wielu masek. - Robisz błędne założenia, że mnie cokolwiek obchodzi. Ktokolwiek obchodzi. Nic o mnie nie wiesz. - przeciągnął słowa, bezpiecznie ukryty za swoim własnym murem, którego najwyraźniej przy niej nie powinien nigdy opuszczać. Myśli kłębiły mu się w głowie, gdy analizował zaklęcie pod innymi kątami, gdy z przymusu odepchnął własne odczucia, bo tak musiał zrobić, by jej nie pokazać, jak bardzo go trafiła. Na ułamek chwili na twarzy odbił się jego prawdziwy wiek, skrzętnie ukrywany odkąd trafił do Midgardu.
- Draumr mein. - powtórzył zaklęcie, nie wkładając w nie ani grama mocy. Nie dlatego, że nie mógł. Magia chciała, by jej użył, prosiła się, by cisnął nią w Sirkku, oczekiwała, że to zrobi. Tak samo zresztą jak Järvelä. W jednej chwili Nik uświadomił sobie, że byłby w stanie to zrobić. Że byłby w stanie cisnąć w kogoś tym konkretnym zaklęciem i patrzył, jak tamten się boi. Że znał przynajmniej kilka osób, które zasługiwały na to, by czuć tę bezsilność i przerażenie. Ale gdyby użył tej magii teraz, to ona przejęłaby kontrolę. Na zawsze byłby narzędziem w rękach magii, ona byłaby panią, a nie on. Magia władałaby Nikiem, a nie Nik magią.
Nie ma. Takiej. Opcji.
- Pieprz się. - powiedział krótko. Zarówno pod adresem magii jak i Sirkku, na chwilę zamykając oczy. Nie odwrócił się jednak do niej plecami, zaraz potem też otworzył oczy. Nie odważył się już, teraz oczekując po niej już tylko kolejnych ciosów.
Ja cię nie skrzywdzę. Nigdy.
Stłumił cisnący się na wargi pełen goryczy uśmiech. Nigdy Sirkku trwało ile, 3 minuty? Rekord świata. Holt był rozgoryczony, czuł się zraniony, chciał się odegrać, chciał, by poczuła taką samą zdradę jak poczuł on sam. Chciał, by zaufała komuś, kto w ułamku sekund rozpieprzy to zaufanie w drzazgi, jak zrobiła to jemu. W milczeniu słuchał jej odpowiedzi, jej wyjaśnień, z każdym jej słowem zdając sobie sprawę, że ta magia naprawdę dawała siłę. Bo jeśli ktoś będzie bał się ciebie, nie odważy się podnieść ręki. O to mu przecież chodziło. By nigdy więcej nie czuć takiej bezradności, jak czuł wtedy. I chwilę temu. I to niczego nie zmieniało w jego pragnieniach, nawet jeśli widział kotłujące się emocje Järveli, jej rosnącą złość. W sumie nie pojmował, na co się wściekała teraz i choć normalnie próbowałby to odkryć, to teraz nie był do tego zdolny. Może któregoś dnia będzie w stanie spojrzeć na nią inaczej, a nie przez pryzmat tego, co mu zrobiła.
Wiem, że ktoś cię skrzywdził.
Chuja wielkiego wiedziała. Te słowa były tak samo miarodajne tak jak jej następne. Zażądała jego zaufania, by obrócić je w nicość. Zupełnie inaczej patrzył teraz na jej dotyk, zupełnie inaczej traktował teraz jej objęcia i czułość. Nie mógł się nie zastanawiać, od jak dawna chciała wbić mu nóż w plecy.
- Skąd wiesz, Järvelä? Że zostanie? Że w kontekście kogokolwiek innego w jakikolwiek sposób będzie mnie to prześladować? - spytał cicho, zimno, z drwiną ukrywającą wszelkie uczucia, gdy znów ukrył się za jedną ze swoich wielu masek. - Robisz błędne założenia, że mnie cokolwiek obchodzi. Ktokolwiek obchodzi. Nic o mnie nie wiesz. - przeciągnął słowa, bezpiecznie ukryty za swoim własnym murem, którego najwyraźniej przy niej nie powinien nigdy opuszczać. Myśli kłębiły mu się w głowie, gdy analizował zaklęcie pod innymi kątami, gdy z przymusu odepchnął własne odczucia, bo tak musiał zrobić, by jej nie pokazać, jak bardzo go trafiła. Na ułamek chwili na twarzy odbił się jego prawdziwy wiek, skrzętnie ukrywany odkąd trafił do Midgardu.
- Draumr mein. - powtórzył zaklęcie, nie wkładając w nie ani grama mocy. Nie dlatego, że nie mógł. Magia chciała, by jej użył, prosiła się, by cisnął nią w Sirkku, oczekiwała, że to zrobi. Tak samo zresztą jak Järvelä. W jednej chwili Nik uświadomił sobie, że byłby w stanie to zrobić. Że byłby w stanie cisnąć w kogoś tym konkretnym zaklęciem i patrzył, jak tamten się boi. Że znał przynajmniej kilka osób, które zasługiwały na to, by czuć tę bezsilność i przerażenie. Ale gdyby użył tej magii teraz, to ona przejęłaby kontrolę. Na zawsze byłby narzędziem w rękach magii, ona byłaby panią, a nie on. Magia władałaby Nikiem, a nie Nik magią.
Nie ma. Takiej. Opcji.
- Pieprz się. - powiedział krótko. Zarówno pod adresem magii jak i Sirkku, na chwilę zamykając oczy. Nie odwrócił się jednak do niej plecami, zaraz potem też otworzył oczy. Nie odważył się już, teraz oczekując po niej już tylko kolejnych ciosów.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Sob 25 Maj - 9:35
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Złość Sirkku potrzebowała czasu, by się pojawić, gdy już jednak rodziła się, pierwsze iskry irytacji bardzo szybko rozrastały się do rozmiarów wymykających się spod kontroli. Prędko też dla samej Jarveli przestawało być tak do końca jasne, na co w zasadzie się złości. Jej emocje, tłumione na co dzień, nabierały kolorów, których nie rozumiała i których – czasami – obawiała się.
Teraz, patrząc na Nika, mierząc się z jego własnymi uczuciami, to znów się działo. Sirkku przyjmowała jego żal, ból, urazę, bezradność i lęk – i na ich podstawie hodowała coś swojego. Coś, co jeżyło się na drwinę brzmiącą w głosie Holta; coś, co szczerzyło zęby na pierwszy sygnał, że Nik znów to robi, znów chowa się za jedną ze swoich masek, znów ucieka.
Niczego nie rozumiał.
Na pytania mężczyzny roześmiała się, krótko, gorzko, z niedowierzaniem.
- Bo nie jesteś pierwszy, który sięga po tę magię i nie jesteś tak specjalny, Holt, żebyś radził sobie z tym lepiej niż wszyscy inni – odparowała bez wahania, ostro, z agresją, na którą Nik nie zasługiwał.
Siri od dawna już wiedziała, że Holt był uparty. Że miał tendencję sądzić, że jest lepszy, że potrafi więcej, że poradzi sobie tam, gdzie inni zawiedli. Co więcej, to w dużej mierze była prawda. Upór Nika w wielu przypadkach był dobry. Holt był silny, zdeterminowany i naprawdę wielokrotnie potrafił udźwignąć coś, co innych przytłaczało.
Tylko, że teraz to nie było tak. Ani jego upór, ani siła nie będą wystarczające, by używanie tej konkretnej magii spłynęło po nim bez śladu. Sirkku nie potrafiła sobie wyobrazić, by mogło tak być.
Nic o mnie nie wiesz.
Prychnęła cicho, potrząsnęła głową. Pod skórą swędziało ją przekonanie, że słyszała to już wielokrotnie – nie tylko od Nika, ale też od innych. Że nie wiedziała. Że za każdym razem, gdy próbowała coś wytłumaczyć, gdy mówiła coś zupełnie innego, niż oczekiwała druga osoba – że nagle okazywało się, że nie wiedziala.
Być może to ona, Sirkku, była problemem. Mogło tak być. Bardzo ludzkim było jednak upierać się, że to nie tak. Że nawet, jeśli było się winnym – to nie w całości. Że wina, jeśli jakaś była, rozkładała się przynajmniej po równo.
Zmrużyła oczy, gdy wypowiedział zaklęcie, zaraz jednak znów zaśmiała się krótko. Nie sięgnął po magię. Oczywiście, że nie. Nik miał swój honor, zupełnie inny, niż Siri. Swoje zasady, których Järvelä nie potrafiła do końca zrozumieć. Zawsze odstawała od społeczeństwa – ale Holt też odstawał, na swój sposób.
Sirkku była absolutnie pewna, że w tej konkretnej chwili opór Nika przed użyciem magii nie wynika bynajmniej z troski.
Wciągnęła powietrze z sykiem. Patrząc na siebie w lustrze, dostrzegłaby, jak jej twarz wykrzywia grymas złości i rozczarowania, jak jej błękitne oczy stają się niemal tak samo zimne, jak spojrzenie Nika. I jak pojawia się w nich głód, głód tak bardzo wielu rzeczy, po które nie zamierzała – nie powinna – sięgać.
- Niczego się nie nauczysz – rzuciła wreszcie krótko. Rozplotła ręce na piersi, nerwowo potarła nadgarstek, zmusiła się, by choć trochę rozluźnić mięśnie. – Nie ode mnie – dodała ciszej, bardziej miękko, choć z wciąż słyszalnym echem ostrzeżenia.
Jeszcze chwilę temu naprawdę sądziła, że Nik zrozumie. Że pojmie to tak, jak Verner. Że zajmie mu to chwilę, dwie, trzy; że może będzie potrzebował więcej czasu, może trochę samotności, by uporać się z tym, co próbowała mu pokazać – ale że zrozumie. Żyła w przekonaniu, że przez te ostatnie lata poznała Holta dość by wiedzieć, ile jest w stanie znieść i jak wiele zrozumieć.
Najwyraźniej się myliła – a Nik wcale nie był jak Verner. Może, tak naprawdę, nikt nie był taki jak Forsberg, i nikt nie potrafił zrozumieć jej tak, jak on. Ta myśl bolała – ale, z drugiej strony, dawała jej też jakiś komfort. Poczucie bezpieczeństwa związane z przekonaniem, że przynajmniej ma kogoś, kto jej nie odtrąci. Nigdy. Niezależnie, kim była i kim jeszcze mogła być.
Skrzywiła się przelotnie na wyraźną czujność Nika. Potrafiła ją zrozumieć, miał do niej prawo. A jednak widzieć, jak nagle się pilnuje – to bolało. Bo przecież wciąż było prawdą stwierdzenie, że nigdy nie zrobiłaby mu krzywdy. Że jego własne lęki były tylko... Że to...
Sapnęła cicho i zacisnęła zęby. Mechanicznie sięgnęła po filiżankę z herbatą – wciąż gorącą, nie minęło dość czasu, by ostygła – i upiła dwa łyki, parząc sobie przy tym język. Odstawiła naczynie z powrotem na stolik, przyglądała się Nikowi przez chwilę, zrobiła parę kroków w jedną, parę w drugą, wreszcie – krzywiąc się – wsparła plecami o ścianę, zachowując od Holta stosowny dystans. Nic nie mówiła. Bo i co miałaby? Nik i tak już spodziewał się po niej najgorszego, a Sirkku nie znajdowała w sobie nic, co mogłaby mu dać, by to zmienić.
Teraz, patrząc na Nika, mierząc się z jego własnymi uczuciami, to znów się działo. Sirkku przyjmowała jego żal, ból, urazę, bezradność i lęk – i na ich podstawie hodowała coś swojego. Coś, co jeżyło się na drwinę brzmiącą w głosie Holta; coś, co szczerzyło zęby na pierwszy sygnał, że Nik znów to robi, znów chowa się za jedną ze swoich masek, znów ucieka.
Niczego nie rozumiał.
Na pytania mężczyzny roześmiała się, krótko, gorzko, z niedowierzaniem.
- Bo nie jesteś pierwszy, który sięga po tę magię i nie jesteś tak specjalny, Holt, żebyś radził sobie z tym lepiej niż wszyscy inni – odparowała bez wahania, ostro, z agresją, na którą Nik nie zasługiwał.
Siri od dawna już wiedziała, że Holt był uparty. Że miał tendencję sądzić, że jest lepszy, że potrafi więcej, że poradzi sobie tam, gdzie inni zawiedli. Co więcej, to w dużej mierze była prawda. Upór Nika w wielu przypadkach był dobry. Holt był silny, zdeterminowany i naprawdę wielokrotnie potrafił udźwignąć coś, co innych przytłaczało.
Tylko, że teraz to nie było tak. Ani jego upór, ani siła nie będą wystarczające, by używanie tej konkretnej magii spłynęło po nim bez śladu. Sirkku nie potrafiła sobie wyobrazić, by mogło tak być.
Nic o mnie nie wiesz.
Prychnęła cicho, potrząsnęła głową. Pod skórą swędziało ją przekonanie, że słyszała to już wielokrotnie – nie tylko od Nika, ale też od innych. Że nie wiedziała. Że za każdym razem, gdy próbowała coś wytłumaczyć, gdy mówiła coś zupełnie innego, niż oczekiwała druga osoba – że nagle okazywało się, że nie wiedziala.
Być może to ona, Sirkku, była problemem. Mogło tak być. Bardzo ludzkim było jednak upierać się, że to nie tak. Że nawet, jeśli było się winnym – to nie w całości. Że wina, jeśli jakaś była, rozkładała się przynajmniej po równo.
Zmrużyła oczy, gdy wypowiedział zaklęcie, zaraz jednak znów zaśmiała się krótko. Nie sięgnął po magię. Oczywiście, że nie. Nik miał swój honor, zupełnie inny, niż Siri. Swoje zasady, których Järvelä nie potrafiła do końca zrozumieć. Zawsze odstawała od społeczeństwa – ale Holt też odstawał, na swój sposób.
Sirkku była absolutnie pewna, że w tej konkretnej chwili opór Nika przed użyciem magii nie wynika bynajmniej z troski.
Wciągnęła powietrze z sykiem. Patrząc na siebie w lustrze, dostrzegłaby, jak jej twarz wykrzywia grymas złości i rozczarowania, jak jej błękitne oczy stają się niemal tak samo zimne, jak spojrzenie Nika. I jak pojawia się w nich głód, głód tak bardzo wielu rzeczy, po które nie zamierzała – nie powinna – sięgać.
- Niczego się nie nauczysz – rzuciła wreszcie krótko. Rozplotła ręce na piersi, nerwowo potarła nadgarstek, zmusiła się, by choć trochę rozluźnić mięśnie. – Nie ode mnie – dodała ciszej, bardziej miękko, choć z wciąż słyszalnym echem ostrzeżenia.
Jeszcze chwilę temu naprawdę sądziła, że Nik zrozumie. Że pojmie to tak, jak Verner. Że zajmie mu to chwilę, dwie, trzy; że może będzie potrzebował więcej czasu, może trochę samotności, by uporać się z tym, co próbowała mu pokazać – ale że zrozumie. Żyła w przekonaniu, że przez te ostatnie lata poznała Holta dość by wiedzieć, ile jest w stanie znieść i jak wiele zrozumieć.
Najwyraźniej się myliła – a Nik wcale nie był jak Verner. Może, tak naprawdę, nikt nie był taki jak Forsberg, i nikt nie potrafił zrozumieć jej tak, jak on. Ta myśl bolała – ale, z drugiej strony, dawała jej też jakiś komfort. Poczucie bezpieczeństwa związane z przekonaniem, że przynajmniej ma kogoś, kto jej nie odtrąci. Nigdy. Niezależnie, kim była i kim jeszcze mogła być.
Skrzywiła się przelotnie na wyraźną czujność Nika. Potrafiła ją zrozumieć, miał do niej prawo. A jednak widzieć, jak nagle się pilnuje – to bolało. Bo przecież wciąż było prawdą stwierdzenie, że nigdy nie zrobiłaby mu krzywdy. Że jego własne lęki były tylko... Że to...
Sapnęła cicho i zacisnęła zęby. Mechanicznie sięgnęła po filiżankę z herbatą – wciąż gorącą, nie minęło dość czasu, by ostygła – i upiła dwa łyki, parząc sobie przy tym język. Odstawiła naczynie z powrotem na stolik, przyglądała się Nikowi przez chwilę, zrobiła parę kroków w jedną, parę w drugą, wreszcie – krzywiąc się – wsparła plecami o ścianę, zachowując od Holta stosowny dystans. Nic nie mówiła. Bo i co miałaby? Nik i tak już spodziewał się po niej najgorszego, a Sirkku nie znajdowała w sobie nic, co mogłaby mu dać, by to zmienić.
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Sob 25 Maj - 13:04
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Złość budowała się, nadbudowywała irytacją, napędzana zachowaniem Sirkku, jej złością i tym, że w mniemaniu Nika kompletnie go zdradziła. Napędzana niezrozumieniem, bo Holt nie potrafił pojąć, na co alchemiczka się wściekała, bo nie miała ku temu żadnych podstaw, bo przecież nic jej nie zrobił ani tym bardziej nie skrzywdził. Chociaż mógł. Chciał. Przez jedną krótką chwilę chciał zrobić jej krzywdę i prawdę mówiąc trochę go to przeraziło gdzieś w głębi duszy, bo jakoś, mimo wszystko, nie uważał, by Järvelä na to zasługiwała. Przekreślenie czterech lat znajomości nie było proste nawet dla niego, choć oczywiście wszem i wobec twierdził inaczej. Bo przywiązywanie się do innych było słabością, zbyt łatwą do wykorzystania w świecie pełnym brutalności. A w jakiś dziwny sposób przywiązał się do obecności Sirkku, to jej dziwactw, zachowań i całej tej otoczki. Chyba właśnie dlatego to tak bolało, dlatego był tak wściekły, dlatego to wszystko.
Jednak po jej kolejnych słowach bańka złości pękła.
Zwyczajnie pękła, w szczerym, głośnym śmiechu, gdy kobieta nazwała go specjalnym. Po czymś takim nie był w stanie się już wściekać, zbyt rozbawiony sytuacją. Bo Järvelä nie rozumiała. Kompletnie nie rozumiała nic i niczego nie wiedziała. Ale w sumie… skąd miała wiedzieć, skoro on miał w zwyczaju milczeć? Omijać to, co mogłoby pokazać, że ma jakieś resztki wrażliwości, że ma jakieś inne uczucia poza dumą, arogancją i bezczelnością. Westchnął głęboko i wrócił na kanapę, sięgając po filiżankę z herbatą, po czym potrząsnął głową.
- Nie uważam się za specjalnego. – wytknął jej, trochę nadal rozbawiony, trochę zirytowany, ale już nie tak wściekły jak wcześniej, nawet jeśli wciąż był czujny, wpatrzony w wykrzywioną złością twarz Sirkku. – I doskonale wiem, że nie jestem ani pierwszym, ani ostatnim, do tego moja motywacja jest stara jak świat, w żadnym wypadku wyjątkowa, tylko taka jak u wszystkich. – machnął lekko ręką. – Ale nadal jest moja i tego zamierzam się trzymać. A ty o co się wściekasz? To ja mogę być wkurwiony. Jeszcze 3 minuty temu twierdziłaś, że TY mnie nie skrzywdzisz, by w ułamku sekundy wyciągnąć całe piekło, które sprowadziło nas do tego, że tu jestem. Myślałaś, że po chuja mi właściwie ta magia? – zmusił się, by mówić spokojnie, choć krew znowu zaczynała się w nim burzyć. – Dla samej radości poznania czegoś, co dla innych jest zakazane? Dla grania na nosie Kruczym? Jestem złodziejem, dilerem i kilka innych określeń też by się znalazło. Jak widać nie potrzebuję magii zakazanej, żeby tkwić w tak zwanym półświatku i grać na nosie Kruczym. – a mimo wszystko nadal jej ufał. Podświadomie rzecz jasna, bo w tym, co kontrolował, nadal się obawiał, nadal oczekiwał cholernego ataku, bo otrzymał ich już zbyt wiele. Gdyby całkowicie zniszczyła te nici zaufania, nie mówiłby jej takich rzeczy.
- Potrzebuję tej magii dla zupełnie innych powodów. W zasadzie bardziej chcę. – poprawił się po króciutkim namyśle. – I nie nauczę się bo? Bo nie chcesz mnie nauczyć, czy nie spodobało ci się to, że kiepsko przyjmuję złamane deklaracje? – no był szują, oczywiście, że był, ale teraz był w dodatku ciekawską szują, nawet jeśli troszeczkę zirytowaną. – Mówisz, że sobie nie poradzę z tym, co ta magia niesie. Zwłaszcza takie zaklęcia. Coś ci powiem, Sirrku. – odchylił się wygodnie, na chwilę zamykając oczy. – Ból mija. Ten fizyczny. I w końcu o nim zapominasz. Prosty przykład, ogień świecy. Sparzysz się o niego. Zaboli. Będziesz pamiętać, że boli, więc więcej nie zbliżysz się do płomienia. Ale po jakimś czasie zapomnisz, jakie to uczucie. Zapomnisz, jak boli. Będziesz pamiętać tylko fakt, że zabolało, że było ci źle i żeby tego nie powtarzać więcej. Z psychiką jest inaczej. Ból psychiczny zostaje na zawsze. Zawsze boli. I zawsze pamiętasz, jakie to uczucie. I zrobisz wszystko, by się nie powtórzyło. – wytknął jej swobodnie, stwierdzając, że wyjątkowo nie pogardziłby mgłą do zapalenia, nawet jeśli nie palił. Ale teraz, w tej chwili, czuł taką potrzebę, bo czuł się cholernie źle balansując na linii pomiędzy teoretyzowaniem a przyznaniem się, że sam to wszystko kiedyś odczuł. Do przyznania się do swoich motywów.
- Co widziałaś w moich oczach, kiedy potraktowałaś mnie zaklęciem? – spytał miękko, ale zaraz potem pokręcił głową, że nie oczekiwał od niej odpowiedzi, bo nie o to mu chodziło. – Przerażenie. Panikę. Pustkę. Patrząc po tym, co przywołałaś, pewnie też i pewnego rodzaju bezradność. Zdaje się, że o to w tym zaklęciu chodzi, ale mogę się mylić. Gdybyś dźgnęła mnie nożem, szybko zapomniałbym o tym – zresztą nie byłabyś ani pierwsza ani ostatnia, obrywałem nie raz. Ba, nawet własnymi roślinkami w sklepie zrobiłem sobie krzywdę i to nie raz. Ale tego nie zapomnę i oboje o tym wiemy. Strach zostaje na zawsze, zwłaszcza brutalnie przywołany gdy sądzisz, że udało ci się z nim uporać. – znowu roztarł ramiona, bo zimne, lepkie uczucie nadal pełzło po jego kręgosłupie i nie potrafił się go pozbyć. – Rozdarcie duszy jest o wiele gorsze niż rozdarcie ciała, bo ciało można naprawić. Duszę nie. I podobno cierpi wtedy i ofiara zaklęcia i ten, który je rzuca. To chciałaś mi pokazać? Tego nauczyć? Nie sądziłem, że magia zakazana potrafi zniszczyć człowieka i w taki sposób, ale to i nawet lepiej. Bo są osoby, które jak nikt inny zasługują na to, by się bać tak, jak przez całe życie inni bali się ich. – przeciągnął powoli słowa, zastanawiając się nad każdym jednym z nich. – A jeśli ciskasz tą magią w takich, jest łatwiej znieść ten wyraz przerażenia i strachu. Może nie usunie to wszystkich demonów, ale nakarmi chociaż część z nich. – podniósł się, ale nie podszedł do niej. Nie umiał, jeszcze nie.
- Czasem lepiej najpierw spróbować coś wyjaśnić słowami, zanim postanowisz pokazać to na jego własnym przykładzie.
Jednak po jej kolejnych słowach bańka złości pękła.
Zwyczajnie pękła, w szczerym, głośnym śmiechu, gdy kobieta nazwała go specjalnym. Po czymś takim nie był w stanie się już wściekać, zbyt rozbawiony sytuacją. Bo Järvelä nie rozumiała. Kompletnie nie rozumiała nic i niczego nie wiedziała. Ale w sumie… skąd miała wiedzieć, skoro on miał w zwyczaju milczeć? Omijać to, co mogłoby pokazać, że ma jakieś resztki wrażliwości, że ma jakieś inne uczucia poza dumą, arogancją i bezczelnością. Westchnął głęboko i wrócił na kanapę, sięgając po filiżankę z herbatą, po czym potrząsnął głową.
- Nie uważam się za specjalnego. – wytknął jej, trochę nadal rozbawiony, trochę zirytowany, ale już nie tak wściekły jak wcześniej, nawet jeśli wciąż był czujny, wpatrzony w wykrzywioną złością twarz Sirkku. – I doskonale wiem, że nie jestem ani pierwszym, ani ostatnim, do tego moja motywacja jest stara jak świat, w żadnym wypadku wyjątkowa, tylko taka jak u wszystkich. – machnął lekko ręką. – Ale nadal jest moja i tego zamierzam się trzymać. A ty o co się wściekasz? To ja mogę być wkurwiony. Jeszcze 3 minuty temu twierdziłaś, że TY mnie nie skrzywdzisz, by w ułamku sekundy wyciągnąć całe piekło, które sprowadziło nas do tego, że tu jestem. Myślałaś, że po chuja mi właściwie ta magia? – zmusił się, by mówić spokojnie, choć krew znowu zaczynała się w nim burzyć. – Dla samej radości poznania czegoś, co dla innych jest zakazane? Dla grania na nosie Kruczym? Jestem złodziejem, dilerem i kilka innych określeń też by się znalazło. Jak widać nie potrzebuję magii zakazanej, żeby tkwić w tak zwanym półświatku i grać na nosie Kruczym. – a mimo wszystko nadal jej ufał. Podświadomie rzecz jasna, bo w tym, co kontrolował, nadal się obawiał, nadal oczekiwał cholernego ataku, bo otrzymał ich już zbyt wiele. Gdyby całkowicie zniszczyła te nici zaufania, nie mówiłby jej takich rzeczy.
- Potrzebuję tej magii dla zupełnie innych powodów. W zasadzie bardziej chcę. – poprawił się po króciutkim namyśle. – I nie nauczę się bo? Bo nie chcesz mnie nauczyć, czy nie spodobało ci się to, że kiepsko przyjmuję złamane deklaracje? – no był szują, oczywiście, że był, ale teraz był w dodatku ciekawską szują, nawet jeśli troszeczkę zirytowaną. – Mówisz, że sobie nie poradzę z tym, co ta magia niesie. Zwłaszcza takie zaklęcia. Coś ci powiem, Sirrku. – odchylił się wygodnie, na chwilę zamykając oczy. – Ból mija. Ten fizyczny. I w końcu o nim zapominasz. Prosty przykład, ogień świecy. Sparzysz się o niego. Zaboli. Będziesz pamiętać, że boli, więc więcej nie zbliżysz się do płomienia. Ale po jakimś czasie zapomnisz, jakie to uczucie. Zapomnisz, jak boli. Będziesz pamiętać tylko fakt, że zabolało, że było ci źle i żeby tego nie powtarzać więcej. Z psychiką jest inaczej. Ból psychiczny zostaje na zawsze. Zawsze boli. I zawsze pamiętasz, jakie to uczucie. I zrobisz wszystko, by się nie powtórzyło. – wytknął jej swobodnie, stwierdzając, że wyjątkowo nie pogardziłby mgłą do zapalenia, nawet jeśli nie palił. Ale teraz, w tej chwili, czuł taką potrzebę, bo czuł się cholernie źle balansując na linii pomiędzy teoretyzowaniem a przyznaniem się, że sam to wszystko kiedyś odczuł. Do przyznania się do swoich motywów.
- Co widziałaś w moich oczach, kiedy potraktowałaś mnie zaklęciem? – spytał miękko, ale zaraz potem pokręcił głową, że nie oczekiwał od niej odpowiedzi, bo nie o to mu chodziło. – Przerażenie. Panikę. Pustkę. Patrząc po tym, co przywołałaś, pewnie też i pewnego rodzaju bezradność. Zdaje się, że o to w tym zaklęciu chodzi, ale mogę się mylić. Gdybyś dźgnęła mnie nożem, szybko zapomniałbym o tym – zresztą nie byłabyś ani pierwsza ani ostatnia, obrywałem nie raz. Ba, nawet własnymi roślinkami w sklepie zrobiłem sobie krzywdę i to nie raz. Ale tego nie zapomnę i oboje o tym wiemy. Strach zostaje na zawsze, zwłaszcza brutalnie przywołany gdy sądzisz, że udało ci się z nim uporać. – znowu roztarł ramiona, bo zimne, lepkie uczucie nadal pełzło po jego kręgosłupie i nie potrafił się go pozbyć. – Rozdarcie duszy jest o wiele gorsze niż rozdarcie ciała, bo ciało można naprawić. Duszę nie. I podobno cierpi wtedy i ofiara zaklęcia i ten, który je rzuca. To chciałaś mi pokazać? Tego nauczyć? Nie sądziłem, że magia zakazana potrafi zniszczyć człowieka i w taki sposób, ale to i nawet lepiej. Bo są osoby, które jak nikt inny zasługują na to, by się bać tak, jak przez całe życie inni bali się ich. – przeciągnął powoli słowa, zastanawiając się nad każdym jednym z nich. – A jeśli ciskasz tą magią w takich, jest łatwiej znieść ten wyraz przerażenia i strachu. Może nie usunie to wszystkich demonów, ale nakarmi chociaż część z nich. – podniósł się, ale nie podszedł do niej. Nie umiał, jeszcze nie.
- Czasem lepiej najpierw spróbować coś wyjaśnić słowami, zanim postanowisz pokazać to na jego własnym przykładzie.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Czw 30 Maj - 21:54
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Stwierdzenie, że złość Nika ją cieszyła, że jego śmiech ją cieszył byłoby nieprawdą – niezupełną jednak. Bo, w jakimś sensie, rzeczywiście była nimi usatysfakcjonowana. Uczucia Holta – jakie by one nie były – faktycznie w jakimś stopniu ją radowały, bo były czymś zupełnie innym niż to, co blondyn pokazywał na co dzień. Czymś zupełnie innym, niż to co dawał jej na co dzień. Mogli znać się te cztery lata, mogli nawet ze sobą sypiać, a i tak Sirkku była doskonale świadoma, że pod arogancją i bezczelnością Nika kryje się coś więcej – coś, czego nie pozwalał dostrzec nawet jej. Akceptowała to. Nie probówała niczego z niego wyciągać na siłę. Ich układ był dobry właśnie dlatego, że szanowali swoją prywatność, nie próbowali wdzierać się na siłę w nieswoje sprawy. Tylko, że... Po trwającej tyle czasu znajomości miała prawo oczekiwać… Czegoś. Może trochę więcej, niż dawał jej Nik. Może odrobinę więcej szczerości, może odrobinę więcej otwartości.
Tak czy inaczej, nie po to było to zaklęcie. I, w efekcie, jej radość z nagłego wybuchu Nika nie miała żadnego większego znaczenia.
Nie odzywała się, gdy mówił. Tkwiąc wciąż w tym samym miejscu, wciąż tak samo ciasno obejmując się ramionami, słuchała. Nie cofała się przed jego słowami, choć bogowie jej świadkami, że czasem chciała. Järvelä jednak dawno już nie ustępowała pola nigdy, nikomu. Nie dla zasady, ale dlatego, że gdyby to zrobiła – gdyby raz wycofała się, umknęła przed ostrzejszym słowem czy jakimkolwiek zagrożeniem – potem powtarzałaby to raz za razem. Za fasadą pewności siebie kryła się niepewność i lęki, o których nie opowiadała nikomu – pod tym względem nie była lepsza od Holta. I wszystko to, co zachowywała tylko dla siebie, wszystkie jej demony ochoczo zerwałyby się ze smyczy na najlżejszy choćby sygnał, że mogą. Że Sirkku nie jest dość silna, by nad nimi panować.
Siri nie zamierzała im na to pozwolić. Nigdy.
Słuchała więc tylko, nie odzywając się słowem. Nie wytknęła mu, że parafrazuje jej własne słowa, te same, których używała jeszcze przed chwilą. Nie odpowiedziała na postawione pytanie bo, tak naprawdę, Nik chyba wcale tej odpowiedzi nie oczekiwał. Zresztą, nawet gdyby – i tak nie miała przecież co mu powiedzieć. Nie widziała jego lęków. Nie wiedziała, co dokładnie widział. Nie mylił się jednak, że dostrzegała panikę, pustkę i bezradność. Tak było. Rzeczywiście to widziała, gdy patrzyła w jego jasne oczy.
Słuchała.
Nie odezwała się nawet wtedy, gdy skończył. Nie od razu. Nie dlatego, że nie potrafiła znaleźć słów – miała ich całkiem sporo, połowa z nich z pewnością by się nadawała – co raczej nie była pewna, które cokolwiek by dla Nika znaczyły. Czy jakiekolwiek. W efekcie cisza przedłużała się, a Järvelä przez dłuższą chwilę nie robiła nic, by temu zapobiec.
- Słowa nie wystarczają, Nik – stwierdziła wreszcie cicho, miękko, coraz bardziej przekonana, że w tej jednej kwestii nie znajdą nici porozumienia. Ona patrzyła na świat zupełnie inaczej, niż Holt. On podchodził do otaczającej go rzeczywistości inaczej, niż ona kiedykolwiek potrafiła. Trochę rzeczy ich łączyło, ale jeszcze więcej – dzieliło. I wielu z tych różnic zwyczajnie nie dało się wyjaśnić, nie mówiąc już o zakopywaniu ich.
Sirkku od dzieciaka była bardzo silnie warunkowana, by iść przez życie w taki, a nie inny sposób. By podążać ścieżkami, na których słowa nigdy nie miały wystarczającej mocy, nigdy nie były dość potężne, by wyjaśnić to, co najważniejsze.
Mogła się mylić. Problem polegał jednak na tym, że nigdy nie będzie tego wiedziała. Pewne przekonania miała zakorzenione zbyt silnie, by mogła się ich pozbyć, nie niszcząc przy tym samej siebie.
Ostatecznie westchnęła cicho, odepchnęła się od ściany, sama pokonała dystans dzielący ją od Nika. Nie podeszła tak blisko, jakby chciała, dość blisko jednak, by zatrzeć wrażenie dzielącej ich przepaści. Coś ich dzieliło. Sirkku nie życzyła sobie jednak, by było to aż tak wielkie. Nie sądziła, by było to aż tak wielkie.
- Mogę nie być dla ciebie najlepszą nauczycielką – stwierdziła wreszcie powoli, starannie dobierając słowa. Nie było w tym niczyjej winy. Nik mógł po prostu potrzebować od nauczyciela czegoś zupełnie innego, czegoś, czego ona nie mogła mu dać.
Co z kolei nasunęło jej pewną myśl.
- Ale może Felix mógłby – przyznała powoli. Z Sommerfeltem nigdy nie dogadywali się w kwestii magii zakazanej, nie potrafili się porozumieć tak samo, jak nie potrafiła tego zrobić teraz z Nikiem. Felix miał swoje przekonania, które nijak nie trafiały do Siri – i odwrotnie, to, co Eetu wpajał jej od dziecka, nie miało większego sensu dla Sommerfelta. Järvelä miała mieszane uczucia, polecając Felixa. Tylko, że...
Coś mówiło jej, że tak może będzie lepiej. Dla Nika. Dla niej. Może po prostu będzie lepiej.
Tak czy inaczej, nie po to było to zaklęcie. I, w efekcie, jej radość z nagłego wybuchu Nika nie miała żadnego większego znaczenia.
Nie odzywała się, gdy mówił. Tkwiąc wciąż w tym samym miejscu, wciąż tak samo ciasno obejmując się ramionami, słuchała. Nie cofała się przed jego słowami, choć bogowie jej świadkami, że czasem chciała. Järvelä jednak dawno już nie ustępowała pola nigdy, nikomu. Nie dla zasady, ale dlatego, że gdyby to zrobiła – gdyby raz wycofała się, umknęła przed ostrzejszym słowem czy jakimkolwiek zagrożeniem – potem powtarzałaby to raz za razem. Za fasadą pewności siebie kryła się niepewność i lęki, o których nie opowiadała nikomu – pod tym względem nie była lepsza od Holta. I wszystko to, co zachowywała tylko dla siebie, wszystkie jej demony ochoczo zerwałyby się ze smyczy na najlżejszy choćby sygnał, że mogą. Że Sirkku nie jest dość silna, by nad nimi panować.
Siri nie zamierzała im na to pozwolić. Nigdy.
Słuchała więc tylko, nie odzywając się słowem. Nie wytknęła mu, że parafrazuje jej własne słowa, te same, których używała jeszcze przed chwilą. Nie odpowiedziała na postawione pytanie bo, tak naprawdę, Nik chyba wcale tej odpowiedzi nie oczekiwał. Zresztą, nawet gdyby – i tak nie miała przecież co mu powiedzieć. Nie widziała jego lęków. Nie wiedziała, co dokładnie widział. Nie mylił się jednak, że dostrzegała panikę, pustkę i bezradność. Tak było. Rzeczywiście to widziała, gdy patrzyła w jego jasne oczy.
Słuchała.
Nie odezwała się nawet wtedy, gdy skończył. Nie od razu. Nie dlatego, że nie potrafiła znaleźć słów – miała ich całkiem sporo, połowa z nich z pewnością by się nadawała – co raczej nie była pewna, które cokolwiek by dla Nika znaczyły. Czy jakiekolwiek. W efekcie cisza przedłużała się, a Järvelä przez dłuższą chwilę nie robiła nic, by temu zapobiec.
- Słowa nie wystarczają, Nik – stwierdziła wreszcie cicho, miękko, coraz bardziej przekonana, że w tej jednej kwestii nie znajdą nici porozumienia. Ona patrzyła na świat zupełnie inaczej, niż Holt. On podchodził do otaczającej go rzeczywistości inaczej, niż ona kiedykolwiek potrafiła. Trochę rzeczy ich łączyło, ale jeszcze więcej – dzieliło. I wielu z tych różnic zwyczajnie nie dało się wyjaśnić, nie mówiąc już o zakopywaniu ich.
Sirkku od dzieciaka była bardzo silnie warunkowana, by iść przez życie w taki, a nie inny sposób. By podążać ścieżkami, na których słowa nigdy nie miały wystarczającej mocy, nigdy nie były dość potężne, by wyjaśnić to, co najważniejsze.
Mogła się mylić. Problem polegał jednak na tym, że nigdy nie będzie tego wiedziała. Pewne przekonania miała zakorzenione zbyt silnie, by mogła się ich pozbyć, nie niszcząc przy tym samej siebie.
Ostatecznie westchnęła cicho, odepchnęła się od ściany, sama pokonała dystans dzielący ją od Nika. Nie podeszła tak blisko, jakby chciała, dość blisko jednak, by zatrzeć wrażenie dzielącej ich przepaści. Coś ich dzieliło. Sirkku nie życzyła sobie jednak, by było to aż tak wielkie. Nie sądziła, by było to aż tak wielkie.
- Mogę nie być dla ciebie najlepszą nauczycielką – stwierdziła wreszcie powoli, starannie dobierając słowa. Nie było w tym niczyjej winy. Nik mógł po prostu potrzebować od nauczyciela czegoś zupełnie innego, czegoś, czego ona nie mogła mu dać.
Co z kolei nasunęło jej pewną myśl.
- Ale może Felix mógłby – przyznała powoli. Z Sommerfeltem nigdy nie dogadywali się w kwestii magii zakazanej, nie potrafili się porozumieć tak samo, jak nie potrafiła tego zrobić teraz z Nikiem. Felix miał swoje przekonania, które nijak nie trafiały do Siri – i odwrotnie, to, co Eetu wpajał jej od dziecka, nie miało większego sensu dla Sommerfelta. Järvelä miała mieszane uczucia, polecając Felixa. Tylko, że...
Coś mówiło jej, że tak może będzie lepiej. Dla Nika. Dla niej. Może po prostu będzie lepiej.
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Pią 31 Maj - 17:02
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Ukrywanie swoich odczuć, krycie się za maskami było dla Nika tak naturalne jak oddychanie. Wprawdzie technicznie nie robił tego od jakiegoś bardzo długiego czasu, jeśli porównać to z jego faktycznym wiekiem, ale przez te kilka lat to stało się jego drugą naturą. A moment, w którym zdejmował maski, w którym pokazywał swoje prawdziwe „ja”, był czymś dziwnym, nienaturalnym, budzącym czasem nawet strach. Nie umiał zdradzić się całkiem, wycofując się przeważnie wtedy, gdy zbliżał się do swojej „granicy”, ale i tak nie zmieniało to faktu, że przy Järveli i tak pokazywał więcej niż przy innych. Spuszczał z tonu. Przyznawał się do niewiedzy. Czasami także i do własnych błędów. Jasne, nie dyskutował o swoim życiu, ale spoza tego mikroskopijnego grona istot mu podobnych – wyjąwszy warga Ulrika – Sirkku była jedyną, która była tak blisko odkrycia tajemnicy tego, czym był naprawdę. A choć był tego faktu świadomy, nie uciekł. Pozwolił jej zbliżyć się tak bardzo. I przecież nieczęsto bywał bezczelny w stosunku do niej, chyba że się przekomarzali, jak zwykł to robić z Villemo, która przecież doskonale wiedziała, czym właściwie był.
Obserwował ją, nadal, z taką samą uwagą, ale już mniej było w nim ostrożności, gdy powoli i sukcesywnie dochodził do siebie. Łatał roztrzaskane strachem kawałki, bo jakby na to nie spojrzeć, Nik wiedział, że to nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy ten strach czuł. Gdy czuł tę pustkę i dojmującą samotność, choć to ostatnie było jedyną rzeczą, którą po dziś dzień trzymał dla siebie. Pewnie gdyby od razu wyszedł z mieszkania Järveli nie doszedłby do pewnych wniosków, nie zacząłby się zastanawiać, pewnie zastanawiałby się nawet nad jej zachowaniem i słowami. Ale został, z jakichś powodów. Został, nie uciekał, zbierał się do kupy i coraz mocniej docierało do niego, czemu poczuł się tak mocno zły i zraniony. Był głupi, to fakt. Pytanie brzmiało tylko, czy byłby skłonny przyznać się do tej części własnej głupoty.
- Dlaczego? – spytał natychmiast, wbijając w nią spojrzenie. Tym razem jednak nie było tam już złości czy ran, Nik chciał zrozumieć, chciał pojąc jej tok myślenia, bez względu na to, co mogła sobie myśleć. Zanim odrzuci ją, jej podejście do świata – przecież zawsze wiedział, że było inne niż pozostałych galdrów – chciał je po prostu zrozumieć. Nie można używać magii nie znając jej zasad ani nie próbując chociażby jej zrozumieć. Zaklęcie bolało, tępym, zimnym ostrzem wbijając się w duszę i serce, ale to nie był czas, by się nad tym głowić i to roztrząsać. A kto wie, może ten jeden ból minie i nie zakorzeni się wewnątrz Holta, jak zazwyczaj się to działo? – To nie jest atak w twoją stronę. Chcę po prostu zrozumieć, w jakiś sposób. – wahanie w tonie Holta, namysł, czy zdradzić się aż tak, czy powiedzieć, co zrozumiał chwilę wcześniej. – Nawet jeśli bywam tępy i nie wszystko potrafię zrozumieć.
Stała obok niego, przepaść istniała i doskonale wiedział, że istnieć będzie nadal, przez jakiś czas. To nie było możliwe, by ją zasypać już teraz i natychmiast, ale… jak nad każdą przepaść można było rzucić most, który tak naprawdę leżał obok niego. Wystarczył jeden rzut nad przepaścią. Sirkku zmniejszyła ten podział, on sam nie był pewien, bo strach i obawy, jego własne demony, walczyły o kontrolę z rozsądkiem i wspólną przeszłością. Czuł się trochę jak kretyn, co nie zdarzało mu się często i drażniło jak strup po jakiejś ranie. Dlatego w końcu prychnął, gniewnie, na samego siebie, zgarnął herbatę i rozlał resztkę do filiżanek, a potem zwyczajnie złapał tę wariatkę, swoją wariatkę i razem z nią zwalił się na kanapę, przytulając dziewczynę do siebie. Bo mógł. Bo chciał. Bo może czasem należało się przyznać, że tak było po prostu cieplej i zimny strach w towarzystwie odpełznął gdzieś dalej.
- Możesz. A możesz być. Uczciwie mówiąc – nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy. O ile chcesz. – rzucił, może trochę brutalnie, ale za to szczerze. – Poprosiłem o to jak dotąd kilka osób. Jedna próbowała mnie udusić. Druga walnęła jakimś cholernym bólem. Trzecia nie zostawiła jednoznacznej odpowiedzi, wiem dlaczego, plus minus. Czwartą jesteś ty. Moje zaufanie do innych praktycznie nie istnieje, ale jednocześnie jesteś najbliżej ogarnięcia tego, czym jestem. To raczej sporo mówi pod tym kątem, że nie skończyłaś z jakimś świństwem na skasowanie pamięci. Ale nie o to chodzi, nie w tej chwili. – bezwiednie potarł ręką jej bok, sięgając po filiżankę i zwilżając herbatą nagle zeschnięte gardło. Czuł się nieswój, obnażając kawałek duszy, ale nie chciał wychodzić stąd nie wyjaśniając do końca tej sprawy. Był kapryśnym fossegrimem, był mendą, szują i podobno też i zdrajcą. Ale jakieś swoje uczucia też posiadał. – Jeśli chcesz namacalnie, na mnie, pokazywać zasady tej magii, okey. Jestem w stanie jakoś to ogarnąć. – zaczął staranniej dobierać słowa, bo teraz było zbyt łatwo o nieporozumienie, kolejne już. – Ale… Nie rób tego bez ostrzeżenia. Teraz nawet nie podejrzewałem, co chcesz zrobić. Nie sądziłem, że chciałabyś. To zabolało, Sirka. Mocno. Zachwiało zaufaniem, które mam do ciebie. – robił z siebie głąba? Pewnie tak. Faceci podobno nie rozmawiają o uczuciach. Przynajmniej nie swoich. Tak słyszał od ojczyma, ale on nie był dobrym wzorem do czegokolwiek.
- Sommerfelt? No nie wiem, czy to dobry pomysł. Od niego potrzebuję artefaktu, wrzucanie dwóch rzeczy w jedno zwykle źle się kończy. – przyznał z lekkim westchnięciem, krzywiąc się. – Poza tym jest denerwujący. – nadal pamiętał negocjacje w kwestii artefaktu i aż prychnął wewnętrznie. O tym, że Felix był odporny na jego urok wolał nie mówić, a przynajmniej dopóki nie dowie się, skąd ta odporność się brała, jak działała i w jakim zakresie.
Obserwował ją, nadal, z taką samą uwagą, ale już mniej było w nim ostrożności, gdy powoli i sukcesywnie dochodził do siebie. Łatał roztrzaskane strachem kawałki, bo jakby na to nie spojrzeć, Nik wiedział, że to nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy ten strach czuł. Gdy czuł tę pustkę i dojmującą samotność, choć to ostatnie było jedyną rzeczą, którą po dziś dzień trzymał dla siebie. Pewnie gdyby od razu wyszedł z mieszkania Järveli nie doszedłby do pewnych wniosków, nie zacząłby się zastanawiać, pewnie zastanawiałby się nawet nad jej zachowaniem i słowami. Ale został, z jakichś powodów. Został, nie uciekał, zbierał się do kupy i coraz mocniej docierało do niego, czemu poczuł się tak mocno zły i zraniony. Był głupi, to fakt. Pytanie brzmiało tylko, czy byłby skłonny przyznać się do tej części własnej głupoty.
- Dlaczego? – spytał natychmiast, wbijając w nią spojrzenie. Tym razem jednak nie było tam już złości czy ran, Nik chciał zrozumieć, chciał pojąc jej tok myślenia, bez względu na to, co mogła sobie myśleć. Zanim odrzuci ją, jej podejście do świata – przecież zawsze wiedział, że było inne niż pozostałych galdrów – chciał je po prostu zrozumieć. Nie można używać magii nie znając jej zasad ani nie próbując chociażby jej zrozumieć. Zaklęcie bolało, tępym, zimnym ostrzem wbijając się w duszę i serce, ale to nie był czas, by się nad tym głowić i to roztrząsać. A kto wie, może ten jeden ból minie i nie zakorzeni się wewnątrz Holta, jak zazwyczaj się to działo? – To nie jest atak w twoją stronę. Chcę po prostu zrozumieć, w jakiś sposób. – wahanie w tonie Holta, namysł, czy zdradzić się aż tak, czy powiedzieć, co zrozumiał chwilę wcześniej. – Nawet jeśli bywam tępy i nie wszystko potrafię zrozumieć.
Stała obok niego, przepaść istniała i doskonale wiedział, że istnieć będzie nadal, przez jakiś czas. To nie było możliwe, by ją zasypać już teraz i natychmiast, ale… jak nad każdą przepaść można było rzucić most, który tak naprawdę leżał obok niego. Wystarczył jeden rzut nad przepaścią. Sirkku zmniejszyła ten podział, on sam nie był pewien, bo strach i obawy, jego własne demony, walczyły o kontrolę z rozsądkiem i wspólną przeszłością. Czuł się trochę jak kretyn, co nie zdarzało mu się często i drażniło jak strup po jakiejś ranie. Dlatego w końcu prychnął, gniewnie, na samego siebie, zgarnął herbatę i rozlał resztkę do filiżanek, a potem zwyczajnie złapał tę wariatkę, swoją wariatkę i razem z nią zwalił się na kanapę, przytulając dziewczynę do siebie. Bo mógł. Bo chciał. Bo może czasem należało się przyznać, że tak było po prostu cieplej i zimny strach w towarzystwie odpełznął gdzieś dalej.
- Możesz. A możesz być. Uczciwie mówiąc – nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy. O ile chcesz. – rzucił, może trochę brutalnie, ale za to szczerze. – Poprosiłem o to jak dotąd kilka osób. Jedna próbowała mnie udusić. Druga walnęła jakimś cholernym bólem. Trzecia nie zostawiła jednoznacznej odpowiedzi, wiem dlaczego, plus minus. Czwartą jesteś ty. Moje zaufanie do innych praktycznie nie istnieje, ale jednocześnie jesteś najbliżej ogarnięcia tego, czym jestem. To raczej sporo mówi pod tym kątem, że nie skończyłaś z jakimś świństwem na skasowanie pamięci. Ale nie o to chodzi, nie w tej chwili. – bezwiednie potarł ręką jej bok, sięgając po filiżankę i zwilżając herbatą nagle zeschnięte gardło. Czuł się nieswój, obnażając kawałek duszy, ale nie chciał wychodzić stąd nie wyjaśniając do końca tej sprawy. Był kapryśnym fossegrimem, był mendą, szują i podobno też i zdrajcą. Ale jakieś swoje uczucia też posiadał. – Jeśli chcesz namacalnie, na mnie, pokazywać zasady tej magii, okey. Jestem w stanie jakoś to ogarnąć. – zaczął staranniej dobierać słowa, bo teraz było zbyt łatwo o nieporozumienie, kolejne już. – Ale… Nie rób tego bez ostrzeżenia. Teraz nawet nie podejrzewałem, co chcesz zrobić. Nie sądziłem, że chciałabyś. To zabolało, Sirka. Mocno. Zachwiało zaufaniem, które mam do ciebie. – robił z siebie głąba? Pewnie tak. Faceci podobno nie rozmawiają o uczuciach. Przynajmniej nie swoich. Tak słyszał od ojczyma, ale on nie był dobrym wzorem do czegokolwiek.
- Sommerfelt? No nie wiem, czy to dobry pomysł. Od niego potrzebuję artefaktu, wrzucanie dwóch rzeczy w jedno zwykle źle się kończy. – przyznał z lekkim westchnięciem, krzywiąc się. – Poza tym jest denerwujący. – nadal pamiętał negocjacje w kwestii artefaktu i aż prychnął wewnętrznie. O tym, że Felix był odporny na jego urok wolał nie mówić, a przynajmniej dopóki nie dowie się, skąd ta odporność się brała, jak działała i w jakim zakresie.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Sob 1 Cze - 19:31
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Jeśli była zdziwiona, że Nik nie zabrał się i nie wyszedł, nijak tego po sobie nie pokazała – podobnie jak dla siebie zachowała ulgę, że tego nie zrobił. Nie tylko Holt potrafił ubierać się w maski – Sirkku opanowała tę zdolność niegorzej od niego, choć faktem było, że korzystała z niej rzadziej.
A może wcale nie. Może całe jej życie, wszystkie te lata odkąd opuściła Rovaniemi – może przez cały ten czas tak naprawdę chowała się za maską, nie pokazując światu niemal nic, co należało do prawdziwej jej. Może faktycznie sobą była ostatni raz jeszcze jako nastolatka, potem będąc już tylko postacią skrojoną na potrzeby nowej, midgardzkiej rzeczywistości.
Nie była pewna. Chyba sama do końca nie wiedziała, jak było na prawdę.
Tak czy inaczej, teraz, patrząc, jak Nik stopniowo doprowadza się do porządku, wyraz jej twarzy niemal się nie zmienił. Po pierwszej złości wszelkie emocje, jakie się w Siri kotłowały zostały starannie upchnięte pod przykrywką spokoju – tego samego, który potrafił tak bardzo drażnić Vernera; tego samego, który sprawiał, że wielu patrzyło na Sirkku jak na cudaka; tego samego wreszcie, który nierzadko zaoszczędzał jej bardzo wielu pytań.
Przed tym jednak nie mógł jej ochronić. Dlaczego?
Odetchnęła powoli, nie kuląc się pod świdrującym spojrzeniem Holta chyba tylko dlatego, że wielokrotnie dostała po łapach, gdy wycofywała się pod podobnie uważnym – ostrym – spojrzeniem Eetu. Miała być silna – i świadoma własnej siły. Miała być dumna – i z dumą znosić wszelkie próby zastraszenia jej, zdominowania.
Nie nauczyła się tego. Takie lekcje zostałe wyryte w jej ciele niemal tak samo, jak ona ryła teraz runy klątw.
Mimo wszystko gryzła jednak wnętrze policzka przez chwilę, tak długo, jak długo Holt tłumaczył, uprzedzał ewentualne zjeżenie się Siri. To nie atak. Jeszcze raz odetchnęła głęboko.
- Bo słowami możesz powiedzieć absolutnie wszystko, nawet to, czego tak naprawdę nie czujesz – wyjaśniła powoli. Nie było wcale łatwo ubrać w zdania coś, co jej zostało wpojone lata temu. Eetu Tauno sam nie tłumaczył jej tych rzeczy słowami, podobne wnioski były jej własnymi – i mogła tylko wierzyć, że są słuszne. Rodzinny szaman nigdy nie wyjaśniał, dlaczego mówi tak mało. Dlaczego dużo więcej przekazywał gestami, pomrukami, albo po prostu – pokazywał samą magią. Sirkku zapytała go o to kiedyś, ale nie odpowiedział. Zapytała więc swoją matkę, ale jej wyjaśnienia nie miały dla młodej Jarveli najmniejszego sensu. Po latach zrozumiała, że jej rodzicielka próbowała wypowiadać się na tematy, o których nie miała najmniejszego pojęcia.
Siri wyciągnęła więc własne wnioski, sformułowała własne oceny – i tylko nimi mogła podzielić się z Nikiem. Nie miała wiele więcej.
- Słowa kłamią – kontynuowała ostrożnie. – Ale ciało – nie. Uczucia, magia, one są zawsze takie same. Proste. Jednoznaczne. Możesz powiedzieć cokolwiek, ale twoja mimika, wyraz twoich oczu, kolor, charakter twoich zaklęć, to... – Wypuściła powietrze powoli. – One zawsze są prawdziwe. Nawet, jeśli mówią zupełnie coś innego, niż byś chciał.
Nie ukrywała zaskoczenia, gdy przyciągnął ją do siebie i zabrał ze sobą na kanapę. Nie opierała się i przez jedną, krótką chwilę, pozwoliła sobie na tę ulgę – nagłą, gwałtowną, ciężar spadający z hukiem z jej serca. Wtuliła się w Holta tak, jak robiła to już wielokrotnie i wcisnęła nos w zagłębienie jego szyi tak, jak czyniła to za każdym razem, gdy potrzebowała poczuć się lepiej.
Przygryzła wargę, gdy mówił o innych, których prosił o pomoc – i gdy mówił o niej.
- To nie... – zawahała się. – Chyba nie. To znaczy, chcę cię uczyć, ale może nie będę musiała pokazywać ci więcej. Może wystarczy, że... – potykała się o własne słowa. Nie potrafiłaby zmienić sposobu, w jaki rozumiała magię i w efekcie, w jaki ją używała, w jaki mogła jej uczyć – zbyt długo wpajano jej konkretne reguły, by mogła od tak zmienić swoje postrzeganie. Nie mogłaby więc, na przykład, uczyć zakazanych zaklęć każąc je rzucać na innych, znalezionych nie wiadomo gdzie ludzi – nie mogłaby wybrać im ofiary tylko po to, by Holt mógł na niej ćwiczyć.
Mogła dać mu siebie, ale nie chciał. Mogła coś pokazać mu na nim, ale, na dłuższą metę, też wcale tego nie chciała.
Sapnęła cicho i na dłuższą chwilę przycisnęła czoło do ramienia Nika, walcząc z własnymi demonami.
- Przepraszam – powtórzyła ciszej, nagle nie czując się dość pewnie, by patrzeć na Holta. – Ja... Przepraszam, Nik. Naprawdę. To po prostu... Nie znam innej drogi. Nigdy nie znałam. Miałam jednego nauczyciela, byłam przez niego prowadzona w zasadzie od dziecka i teraz... Ja... Jeśli nawet mylił się w swoich sposobach, nie będę umiała tego udowodnić – i nie będę potrafiła zrozumieć. Jeśli nawet jego przekonania były błędne, nie mam żadnych innych.
Milczała przez chwilę.
- Pomyślę, jak zrobić to inaczej. Zastanowię się, jak... – Potrząsnęła głową lekko. – Pomyślę – powtórzyła po prostu, ucinając temat.
Nie była pewna, czy uda jej się pogodzić własne przekonania z potrzebami Holta, ale to jedno mogła mu obiecać – że spróbuje.
Myśl, że mogłaby porozmawiać z Vernerem, zapytać go, jak on poradził sobie z jej naukami, co mu to dało i czy widział jakiś sposób, który mógłby jej teraz pomóc – ta myśl pojawiła się nagle i choć równie nagle znikła, pozostała w niej niczym zasiane ziarno, gotowe wykiełkować gdy tylko da mu się odpowiednio dużo czasu.
Na komentarz o Felixie uśmiechnęła się tylko przelotnie.
- Rzeczywiście jest, ale jest też bardzo zdolny – zauważyła, bo choć nie zawsze się z Sommerfeltem dogadywali, umiała docenić talent rzemieślnika – i czarnoksiężnika.
Nie odzywała się potem już, przytulając tylko do boku Nika i, w którymś momencie, obejmując go bardziej, układając mu dłoń na piersi, nieświadomie bawiąc się materiałem jego koszulki. Nie sięgnęła po swoją herbatę – nie miała ochoty odsuwać się od Holta, a musiałaby to zrobić, gdyby chciała sięgnąć po filiżankę.
- Zostaniesz? – zapytała nagle, zerkając na Nika niepewnie. – Ze mną. Dzisiaj – doprecyzowała, jakby to było potrzebne.
Nie zdziwiłaby się, gdyby nie chciał. W zasadzie, w duchu chyba spodziewała się, że zaprzeczy – że nie będzie chciał spędzać z nią dzisiaj więcej czasu, że nie będzie ufał jej na tyle, by zostać na noc. Musiała jednak zapytać. Musiała, bo chyba ostatnio za nim tęskniła i, chyba, zwyczajnie nie potrafiła mu tego nie zaproponować.
A może wcale nie. Może całe jej życie, wszystkie te lata odkąd opuściła Rovaniemi – może przez cały ten czas tak naprawdę chowała się za maską, nie pokazując światu niemal nic, co należało do prawdziwej jej. Może faktycznie sobą była ostatni raz jeszcze jako nastolatka, potem będąc już tylko postacią skrojoną na potrzeby nowej, midgardzkiej rzeczywistości.
Nie była pewna. Chyba sama do końca nie wiedziała, jak było na prawdę.
Tak czy inaczej, teraz, patrząc, jak Nik stopniowo doprowadza się do porządku, wyraz jej twarzy niemal się nie zmienił. Po pierwszej złości wszelkie emocje, jakie się w Siri kotłowały zostały starannie upchnięte pod przykrywką spokoju – tego samego, który potrafił tak bardzo drażnić Vernera; tego samego, który sprawiał, że wielu patrzyło na Sirkku jak na cudaka; tego samego wreszcie, który nierzadko zaoszczędzał jej bardzo wielu pytań.
Przed tym jednak nie mógł jej ochronić. Dlaczego?
Odetchnęła powoli, nie kuląc się pod świdrującym spojrzeniem Holta chyba tylko dlatego, że wielokrotnie dostała po łapach, gdy wycofywała się pod podobnie uważnym – ostrym – spojrzeniem Eetu. Miała być silna – i świadoma własnej siły. Miała być dumna – i z dumą znosić wszelkie próby zastraszenia jej, zdominowania.
Nie nauczyła się tego. Takie lekcje zostałe wyryte w jej ciele niemal tak samo, jak ona ryła teraz runy klątw.
Mimo wszystko gryzła jednak wnętrze policzka przez chwilę, tak długo, jak długo Holt tłumaczył, uprzedzał ewentualne zjeżenie się Siri. To nie atak. Jeszcze raz odetchnęła głęboko.
- Bo słowami możesz powiedzieć absolutnie wszystko, nawet to, czego tak naprawdę nie czujesz – wyjaśniła powoli. Nie było wcale łatwo ubrać w zdania coś, co jej zostało wpojone lata temu. Eetu Tauno sam nie tłumaczył jej tych rzeczy słowami, podobne wnioski były jej własnymi – i mogła tylko wierzyć, że są słuszne. Rodzinny szaman nigdy nie wyjaśniał, dlaczego mówi tak mało. Dlaczego dużo więcej przekazywał gestami, pomrukami, albo po prostu – pokazywał samą magią. Sirkku zapytała go o to kiedyś, ale nie odpowiedział. Zapytała więc swoją matkę, ale jej wyjaśnienia nie miały dla młodej Jarveli najmniejszego sensu. Po latach zrozumiała, że jej rodzicielka próbowała wypowiadać się na tematy, o których nie miała najmniejszego pojęcia.
Siri wyciągnęła więc własne wnioski, sformułowała własne oceny – i tylko nimi mogła podzielić się z Nikiem. Nie miała wiele więcej.
- Słowa kłamią – kontynuowała ostrożnie. – Ale ciało – nie. Uczucia, magia, one są zawsze takie same. Proste. Jednoznaczne. Możesz powiedzieć cokolwiek, ale twoja mimika, wyraz twoich oczu, kolor, charakter twoich zaklęć, to... – Wypuściła powietrze powoli. – One zawsze są prawdziwe. Nawet, jeśli mówią zupełnie coś innego, niż byś chciał.
Nie ukrywała zaskoczenia, gdy przyciągnął ją do siebie i zabrał ze sobą na kanapę. Nie opierała się i przez jedną, krótką chwilę, pozwoliła sobie na tę ulgę – nagłą, gwałtowną, ciężar spadający z hukiem z jej serca. Wtuliła się w Holta tak, jak robiła to już wielokrotnie i wcisnęła nos w zagłębienie jego szyi tak, jak czyniła to za każdym razem, gdy potrzebowała poczuć się lepiej.
Przygryzła wargę, gdy mówił o innych, których prosił o pomoc – i gdy mówił o niej.
- To nie... – zawahała się. – Chyba nie. To znaczy, chcę cię uczyć, ale może nie będę musiała pokazywać ci więcej. Może wystarczy, że... – potykała się o własne słowa. Nie potrafiłaby zmienić sposobu, w jaki rozumiała magię i w efekcie, w jaki ją używała, w jaki mogła jej uczyć – zbyt długo wpajano jej konkretne reguły, by mogła od tak zmienić swoje postrzeganie. Nie mogłaby więc, na przykład, uczyć zakazanych zaklęć każąc je rzucać na innych, znalezionych nie wiadomo gdzie ludzi – nie mogłaby wybrać im ofiary tylko po to, by Holt mógł na niej ćwiczyć.
Mogła dać mu siebie, ale nie chciał. Mogła coś pokazać mu na nim, ale, na dłuższą metę, też wcale tego nie chciała.
Sapnęła cicho i na dłuższą chwilę przycisnęła czoło do ramienia Nika, walcząc z własnymi demonami.
- Przepraszam – powtórzyła ciszej, nagle nie czując się dość pewnie, by patrzeć na Holta. – Ja... Przepraszam, Nik. Naprawdę. To po prostu... Nie znam innej drogi. Nigdy nie znałam. Miałam jednego nauczyciela, byłam przez niego prowadzona w zasadzie od dziecka i teraz... Ja... Jeśli nawet mylił się w swoich sposobach, nie będę umiała tego udowodnić – i nie będę potrafiła zrozumieć. Jeśli nawet jego przekonania były błędne, nie mam żadnych innych.
Milczała przez chwilę.
- Pomyślę, jak zrobić to inaczej. Zastanowię się, jak... – Potrząsnęła głową lekko. – Pomyślę – powtórzyła po prostu, ucinając temat.
Nie była pewna, czy uda jej się pogodzić własne przekonania z potrzebami Holta, ale to jedno mogła mu obiecać – że spróbuje.
Myśl, że mogłaby porozmawiać z Vernerem, zapytać go, jak on poradził sobie z jej naukami, co mu to dało i czy widział jakiś sposób, który mógłby jej teraz pomóc – ta myśl pojawiła się nagle i choć równie nagle znikła, pozostała w niej niczym zasiane ziarno, gotowe wykiełkować gdy tylko da mu się odpowiednio dużo czasu.
Na komentarz o Felixie uśmiechnęła się tylko przelotnie.
- Rzeczywiście jest, ale jest też bardzo zdolny – zauważyła, bo choć nie zawsze się z Sommerfeltem dogadywali, umiała docenić talent rzemieślnika – i czarnoksiężnika.
Nie odzywała się potem już, przytulając tylko do boku Nika i, w którymś momencie, obejmując go bardziej, układając mu dłoń na piersi, nieświadomie bawiąc się materiałem jego koszulki. Nie sięgnęła po swoją herbatę – nie miała ochoty odsuwać się od Holta, a musiałaby to zrobić, gdyby chciała sięgnąć po filiżankę.
- Zostaniesz? – zapytała nagle, zerkając na Nika niepewnie. – Ze mną. Dzisiaj – doprecyzowała, jakby to było potrzebne.
Nie zdziwiłaby się, gdyby nie chciał. W zasadzie, w duchu chyba spodziewała się, że zaprzeczy – że nie będzie chciał spędzać z nią dzisiaj więcej czasu, że nie będzie ufał jej na tyle, by zostać na noc. Musiała jednak zapytać. Musiała, bo chyba ostatnio za nim tęskniła i, chyba, zwyczajnie nie potrafiła mu tego nie zaproponować.
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Nie 2 Cze - 16:36
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Sam siebie nie rozumiał w pewnym sensie, pewnie gdyby w ogóle chciał rozmawiać na ten temat, to mógłby uznać, że wiele z tej sytuacji było spowodowane mimo wszystko zaklęciem Sirkku. Tym przerażającym odczuciem samotności, które przecież tylko pogłębiłoby się, gdyby tak zwyczajnie wyszedł. Ale zdecydowanie nie chciał o tym rozmawiać, z nikim i zdecydowanie nie chciał się przyznawać do tego, że w pewnym sensie wcale nie chciał być sam, choć ludziom nie ufał kompletnie. Czasem nie ufał nawet sam sobie. Widział, jak dziewczyna chowa się za spokojem, ale nie był kimś, kto mógłby zwracać jej na to uwagę. Przecież robił to samo, dokładnie to samo. Pewnie dlatego, mimo wszystko, lubił jej towarzystwo, bo tak jak on szukał swojej własnej równowagi i tłumił zbędne uczucia pod maską bezczelności, tak Sirkku chowała się za spokojem. I pewnie w innej sytuacji próbowałby sprawdzić, ile czasu zajmie mu wybicie jej z tej równowagi, ale nie dzisiaj i nie teraz. Będą pewnie jeszcze okazje.
Nie wbijał w niej wzroku po to, by ją zastraszyć. Nie chodziło mu o dominację nad kimkolwiek, choć była cienka granica między kontrolą a dominacją. Holt wpatrywał się w nią po to, by nie przeoczyć żadnej reakcji, by wiedzieć, na czym sam stoi po tym wszystkim, co się wydarzyło. Może i jego oczy były trochę puste, wyzute z emocji, ale to dlatego, że sam musiał poradzić sobie z własnymi reakcjami. Naprawdę nie chciał jej atakować, ulżyło mu też w pewien sposób, gdy przyjęła jego słowa. I zaraz potem lekko zmarszczył brwi, gdy zaczęła odpowiadać na jego pytanie. Nie miał gniewnego wyrazu twarzy, raczej zamyślony, jak ktoś, kto dowiedział się nowej rzeczy i analizował ją, wkładając w swój światopogląd. Jakby sprawdzał, na ile miejsca w jego życiu było na wyjaśnienia Järveli. Stety lub niestety, całkiem dużo.
Słowa kłamią.
Jak cholera kłamią, tu miała rację. Jakby na to nie spojrzeć, całe jego życie było kłamstwem. Najpierw pochodzenie, ojciec, potem „praca”, a teraz wiek, tożsamość, bycie „huldrekallem”. Przymknął na chwilę oczy, trochę bardziej zaczynając rozumieć kobietę. To nie umniejszało jego odczuć, ale przynajmniej rozumiał, dlaczego to zrobiła. Nadal bolało, ale w pewien sposób trochę mniej. Mniej godziło w jego zaufanie. Skinął głową, powoli, rozluźnił mięśnie nie siedząc już aż tak sztywno.
- Tak, słowa kłamią. Nie zgodzę się tylko z ciałem - ciało, mimika też potrafią kłamać, choć tu najłatwiej popełnić błąd. Najtrudniej jest za to z oczami. One najłatwiej zdradzają prawdę i trzeba dobrze się natrudzić, by i one potrafiły skłamać. Ale tak, to jak z intencjami. Nie możesz udać, że chcesz kogoś skrzywdzić magią, gdy wcale nie chcesz. Tu masz rację. - przyznał cicho, bez protestów owijając ją obydwoma ramionami. Chyba na tę chwilę oboje tego potrzebowali, poczuć się lepiej, poczuć kogoś obok. Trochę wzmocnił uścisk, dbając, by nie zrobić jej krzywdę i oparł brodę o czubek jej głowy. Most był, trzymał się mocno, przepaść za to robiła się coraz płytsza, z każdym słowem wyjaśnień i początków porozumienia. Przede wszystkim jednak zrozumienia, bo Holt mimo swojej otoczki głupi nie był. A argument o kłamstwach, cóż, trafiał dobrze. W końcu sam był kłamcą, ale tylko przez ułamek sekundy poczuł impuls, żeby jej powiedzieć. Szybko go zdusił. Ulrik wiedział, wiedział Villiam. Nikt więcej nie musiał. Nie potrzebował.
- Hmmmmm. - mruknął przeciągle, z cieniem uśmiechu na wargach. - Wiesz. Pierwszy raz, gdy trochę zagłębiałem się w tę magię, zrobiłem to dla samoobrony. Byłem gówniarzem, który świeżo przybył tutaj i musiał umieć się bronić. Nie znaliśmy się jeszcze wtedy. Ale to były moje początki, chciałem umieć się bronić. - wyszczerzył się lekko, nadal wygodnie opierając głowę o jej. - Wtedy to wszystko było cholernie proste. Albo ja albo tamci - pewnie dlatego nie mam większego problemu, by rzucać zaklęcia na innych. Zakodowałem to sobie wtedy, albo ja rzucę zaklęcie pierwszy albo oni rzucą je na mnie. Druga opcja z przyczyn oczywistych niezbyt mi się podobała. - przymknął oczy, wciągając ją odrobinę bardziej na kolana. Nie mówił o sobie wszystkiego, wiele z tego można się było domyślić po jego zachowaniu, ale mówił. Uchylał rąbka tej kurtyny, którą zasłaniał prawdziwego siebie. - A potem wszystko się spieprzyło, bo nagle się okazało, że to nie jest aż tak proste i nie każdego umiem pieprznąć magią. Albo nożem. Nie przepraszaj, zrozumiałem. W sensie twoje motywy. Są dość… ciekawe, przyznaję. W ogóle bardzo ciekawie podchodzisz do świata. Intrygująco. Dlatego z góry uprzedzam, że będę pytał. Dostaniesz ode mnie w cholerę pytań z cyklu „dlaczego?” właśnie z tego zaintrygowania. Nie żeby atakować, nie z fochem, tylko właśnie dlatego, że chociaż być może najpierw się wkurwię, to potem będę chciał się dowiedzieć, czy warto się wkurwiać dalej. Przykro mi, kapryśny jestem. - mruknął beztrosko, z nutami coraz większego to zbawienia w głosie. Musnął wargami czubek jej głowy, zgadzając się na jej myślenie. Oczywiście sam mógłby wyszukiwać ofiary, ale najwyraźniej taka opcja Sirkku nie pasowała. Okey, jasne, pojmował to. Zaczął się zastanawiać nad wyczarowanymi w zaułku wężami, zaklęciem, które pokazał mu Magnus, czy one nadałyby się do nauki. Nie zmieniało to faktu, że w żadnym wypadku jej nie odrzucił, choć być może w pewnym momencie było ku temu dosyć blisko.
- W to nie wątpię. I umie się gnojek targować. Ale mnie wkurza, więc nadal nie wiem, na ile byłbym skłonny. Pewnie byłbym, bo prócz tego jest cholernie ciekawą osobistością. - roześmiał się krótko, całkiem już swobodny. Był kapryśny, jego nastroje umiały zmienić się błyskiem, ale zrozumienie bardzo pomagało w pokonaniu wcześniejszej złości. Uniósł lekko brew, patrząc na dziewczynę, ewidentnie zaskoczony pytaniem. Propozycją. Mógł odejść. Mógł odmówić, wyjść, pójść nad wodę. Powinien pójść nad wodę, bo znerwicowana dusza fossegrima tego potrzebowała.
Ale przecież mógł to zrobić jutro. Ewentualnie na chwilę mógłby... Z wahaniem puścił ją i wyciągnął rozklekotaną harmonijkę, na którą Sommerfelt tak klął. Chyba jeszcze grał przy Sirkku? Chyba nie. Może kiedyś. Nie pamiętał prawdę mówiąc.
- Zostanę. Mogę? - machnął ręką dłonią z instrumentem. Nie musiał jej puszczać, żeby grać. Ale chyba wolał grać niż ruszać się z tej kanapy i iść nad wodę.
Nie wbijał w niej wzroku po to, by ją zastraszyć. Nie chodziło mu o dominację nad kimkolwiek, choć była cienka granica między kontrolą a dominacją. Holt wpatrywał się w nią po to, by nie przeoczyć żadnej reakcji, by wiedzieć, na czym sam stoi po tym wszystkim, co się wydarzyło. Może i jego oczy były trochę puste, wyzute z emocji, ale to dlatego, że sam musiał poradzić sobie z własnymi reakcjami. Naprawdę nie chciał jej atakować, ulżyło mu też w pewien sposób, gdy przyjęła jego słowa. I zaraz potem lekko zmarszczył brwi, gdy zaczęła odpowiadać na jego pytanie. Nie miał gniewnego wyrazu twarzy, raczej zamyślony, jak ktoś, kto dowiedział się nowej rzeczy i analizował ją, wkładając w swój światopogląd. Jakby sprawdzał, na ile miejsca w jego życiu było na wyjaśnienia Järveli. Stety lub niestety, całkiem dużo.
Słowa kłamią.
Jak cholera kłamią, tu miała rację. Jakby na to nie spojrzeć, całe jego życie było kłamstwem. Najpierw pochodzenie, ojciec, potem „praca”, a teraz wiek, tożsamość, bycie „huldrekallem”. Przymknął na chwilę oczy, trochę bardziej zaczynając rozumieć kobietę. To nie umniejszało jego odczuć, ale przynajmniej rozumiał, dlaczego to zrobiła. Nadal bolało, ale w pewien sposób trochę mniej. Mniej godziło w jego zaufanie. Skinął głową, powoli, rozluźnił mięśnie nie siedząc już aż tak sztywno.
- Tak, słowa kłamią. Nie zgodzę się tylko z ciałem - ciało, mimika też potrafią kłamać, choć tu najłatwiej popełnić błąd. Najtrudniej jest za to z oczami. One najłatwiej zdradzają prawdę i trzeba dobrze się natrudzić, by i one potrafiły skłamać. Ale tak, to jak z intencjami. Nie możesz udać, że chcesz kogoś skrzywdzić magią, gdy wcale nie chcesz. Tu masz rację. - przyznał cicho, bez protestów owijając ją obydwoma ramionami. Chyba na tę chwilę oboje tego potrzebowali, poczuć się lepiej, poczuć kogoś obok. Trochę wzmocnił uścisk, dbając, by nie zrobić jej krzywdę i oparł brodę o czubek jej głowy. Most był, trzymał się mocno, przepaść za to robiła się coraz płytsza, z każdym słowem wyjaśnień i początków porozumienia. Przede wszystkim jednak zrozumienia, bo Holt mimo swojej otoczki głupi nie był. A argument o kłamstwach, cóż, trafiał dobrze. W końcu sam był kłamcą, ale tylko przez ułamek sekundy poczuł impuls, żeby jej powiedzieć. Szybko go zdusił. Ulrik wiedział, wiedział Villiam. Nikt więcej nie musiał. Nie potrzebował.
- Hmmmmm. - mruknął przeciągle, z cieniem uśmiechu na wargach. - Wiesz. Pierwszy raz, gdy trochę zagłębiałem się w tę magię, zrobiłem to dla samoobrony. Byłem gówniarzem, który świeżo przybył tutaj i musiał umieć się bronić. Nie znaliśmy się jeszcze wtedy. Ale to były moje początki, chciałem umieć się bronić. - wyszczerzył się lekko, nadal wygodnie opierając głowę o jej. - Wtedy to wszystko było cholernie proste. Albo ja albo tamci - pewnie dlatego nie mam większego problemu, by rzucać zaklęcia na innych. Zakodowałem to sobie wtedy, albo ja rzucę zaklęcie pierwszy albo oni rzucą je na mnie. Druga opcja z przyczyn oczywistych niezbyt mi się podobała. - przymknął oczy, wciągając ją odrobinę bardziej na kolana. Nie mówił o sobie wszystkiego, wiele z tego można się było domyślić po jego zachowaniu, ale mówił. Uchylał rąbka tej kurtyny, którą zasłaniał prawdziwego siebie. - A potem wszystko się spieprzyło, bo nagle się okazało, że to nie jest aż tak proste i nie każdego umiem pieprznąć magią. Albo nożem. Nie przepraszaj, zrozumiałem. W sensie twoje motywy. Są dość… ciekawe, przyznaję. W ogóle bardzo ciekawie podchodzisz do świata. Intrygująco. Dlatego z góry uprzedzam, że będę pytał. Dostaniesz ode mnie w cholerę pytań z cyklu „dlaczego?” właśnie z tego zaintrygowania. Nie żeby atakować, nie z fochem, tylko właśnie dlatego, że chociaż być może najpierw się wkurwię, to potem będę chciał się dowiedzieć, czy warto się wkurwiać dalej. Przykro mi, kapryśny jestem. - mruknął beztrosko, z nutami coraz większego to zbawienia w głosie. Musnął wargami czubek jej głowy, zgadzając się na jej myślenie. Oczywiście sam mógłby wyszukiwać ofiary, ale najwyraźniej taka opcja Sirkku nie pasowała. Okey, jasne, pojmował to. Zaczął się zastanawiać nad wyczarowanymi w zaułku wężami, zaklęciem, które pokazał mu Magnus, czy one nadałyby się do nauki. Nie zmieniało to faktu, że w żadnym wypadku jej nie odrzucił, choć być może w pewnym momencie było ku temu dosyć blisko.
- W to nie wątpię. I umie się gnojek targować. Ale mnie wkurza, więc nadal nie wiem, na ile byłbym skłonny. Pewnie byłbym, bo prócz tego jest cholernie ciekawą osobistością. - roześmiał się krótko, całkiem już swobodny. Był kapryśny, jego nastroje umiały zmienić się błyskiem, ale zrozumienie bardzo pomagało w pokonaniu wcześniejszej złości. Uniósł lekko brew, patrząc na dziewczynę, ewidentnie zaskoczony pytaniem. Propozycją. Mógł odejść. Mógł odmówić, wyjść, pójść nad wodę. Powinien pójść nad wodę, bo znerwicowana dusza fossegrima tego potrzebowała.
Ale przecież mógł to zrobić jutro. Ewentualnie na chwilę mógłby... Z wahaniem puścił ją i wyciągnął rozklekotaną harmonijkę, na którą Sommerfelt tak klął. Chyba jeszcze grał przy Sirkku? Chyba nie. Może kiedyś. Nie pamiętał prawdę mówiąc.
- Zostanę. Mogę? - machnął ręką dłonią z instrumentem. Nie musiał jej puszczać, żeby grać. Ale chyba wolał grać niż ruszać się z tej kanapy i iść nad wodę.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Sro 5 Cze - 19:18
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Nie miała złudzeń – wyrwa, jaka pojawiła się dzisiaj między nimi, nie miała zniknąć od tak. Mimo tego wydawało się, że będzie... Dobrze. Po prostu dobrze. Nik pytał. Ona mu odpowiadała. Pokazywała mu swoją perspektywę, on kontrował to własną. Wymieniali się poglądami. Wydawało się, że zaklęcie... Coś zepsuło. Nie dość jednak, by zupełnie przekreślić wypracowaną przez lata relację.
Uśmiechnęła się przelotnie, gdy przyciągnął ją bliżej. Wsparła się na nim wygodniej, odruchowo pogładziła skrytą pod koszulką pierś mężczyzny i odetchnęła głębiej znajomym zapachem blondyna. Tego – tego by jej brakowało. Tej bliskości, czułości nieskrępowanej w zasadzie... W zasadzie niczym. Nie byli parą, od początku więc nie wpasowywali się w społeczne konwenanse. A skoro tak, to niewiele było zasad, których musieliby przestrzegać.
Dla Sirkku liczyło się tylko kilka bardzo podstawowych prawideł. Chciała być szczęśliwa i chciała, żeby Nik był szczęśliwy. Chciała być przy nim bezpieczna i chciała, żeby on też tak się przy niej czuł. Żeby przychodził do niej, jeśli będzie mu źle – i żeby ona mogła przyjść do niego, jeśli to jej nie będzie się układać. Żeby sięgał po nią tak, jak tylko miał na to ochotę – i żeby ona mogła wyciągnąć po niego ręce za każdym razem, gdy codzienna samotność stanie się już zbyt trudna do udźwignięcia.
Garść prostych, bardzo podstawowych zasad, nie potrzebowała niczego więcej.
Uśmiechnęła się teraz przelotnie na ostrzeżenie przed pytaniami i otarła się lekko policzkiem o ramię mężczyzny – trochę jak małe kocię, albo gryzoń upewniający się, że jego stado wciąż rzeczywiście nim jest.
- Pytania są dobre – zauważyła miękko. – Złość też, jeśli... – zawahała się, przez moment szukając odpowiednich słów. – Złość też potrafi być dobra – zakończyła wreszcie krótko, decydując się nie wchodzić w szczegóły. Nie teraz.
Westchnęła cicho, z przyjemnością, na drobne czułości Nika i po raptem chwili wahania wsunęła dłoń pod jego koszulkę by – podobnie jak jeszcze w kamienicy – dotykać jego nagiej skóry, nie materiału koszulki. Pogładziła lekko brzuch mężczyzny, sięgnęła wyżej, na jego pierś.
Roześmiała się lekko na podsumowanie Felixa.
- Pod pewnymi względami jesteście tacy sami – skwitowała bez wahania. – A przynajmniej – bardzo podobni – uściśliła z rozbawieniem i przekrzywiła głowę lekko.
Cofnęła ręce i przesunęła się lekko dopiero, gdy Holt zdecydował się zostać – i wyciągnął harmonijkę. Bez zastanowienia skinęła głową. Nie kryła zdziwienia – blondyn nigdy przy niej nie grał. Wiedziała, że potrafi – wspominał jej to kiedyś, widziała już też zresztą jego harmonijkę – nigdy jednak nie słyszała niczego w jego wykonaniu.
Sięgnęła po filiżankę, upiła dwa łyki przestudzonej już herbaty i znów opadła wygodniej na kanapę, znów wtuliła się w mężczyznę, tym razem uważając jednak, by zrobić to tak, by mu nie przeszkadzać. Nie chciała się odsuwać, wręcz przeciwnie – podwinęła nogi pod siebie, jeszcze bardziej skuliła się na miękkich poduchach przy boku Nika – ale jeśli pragnął grać, nie chciała mu tego utrudniać.
Zresztą, sama chciała przecież usłyszeć. Holt mógł nie mówić jej, kim tak naprawdę był i ona też mogła wcale tego nie nazywać, ale przecież wiedziała – domyślała się. I zupełnie niczego to dla niej nie zmieniało – poza tym, że tym bardziej pragnęła posłuchać muzyki fossegrima.
Wsparła na chwilę rękę na jego udzie, zaraz potem znów wsuwając ją jednak pod jego koszulkę – niżej, niż poprzednio, tylko na tyle, by opuszkami palców oprzeć się o nagą skórę. Nie była pewna, czego spodziewać się po muzyce Nika, ale jeśli rzeczywiście był tym, kim sądziła, że był, i jeśli przynajmniej połowa historii o jego gatunku była prawdą, mogło być… Miło. Miło w sposób, którego mogła nie umieć jeszcze nazwać.
Przymknęła oczy jeszcze zanim zaczął grać, rozkoszując się po prostu jego bliskością i ciepłem.
Uśmiechnęła się przelotnie, gdy przyciągnął ją bliżej. Wsparła się na nim wygodniej, odruchowo pogładziła skrytą pod koszulką pierś mężczyzny i odetchnęła głębiej znajomym zapachem blondyna. Tego – tego by jej brakowało. Tej bliskości, czułości nieskrępowanej w zasadzie... W zasadzie niczym. Nie byli parą, od początku więc nie wpasowywali się w społeczne konwenanse. A skoro tak, to niewiele było zasad, których musieliby przestrzegać.
Dla Sirkku liczyło się tylko kilka bardzo podstawowych prawideł. Chciała być szczęśliwa i chciała, żeby Nik był szczęśliwy. Chciała być przy nim bezpieczna i chciała, żeby on też tak się przy niej czuł. Żeby przychodził do niej, jeśli będzie mu źle – i żeby ona mogła przyjść do niego, jeśli to jej nie będzie się układać. Żeby sięgał po nią tak, jak tylko miał na to ochotę – i żeby ona mogła wyciągnąć po niego ręce za każdym razem, gdy codzienna samotność stanie się już zbyt trudna do udźwignięcia.
Garść prostych, bardzo podstawowych zasad, nie potrzebowała niczego więcej.
Uśmiechnęła się teraz przelotnie na ostrzeżenie przed pytaniami i otarła się lekko policzkiem o ramię mężczyzny – trochę jak małe kocię, albo gryzoń upewniający się, że jego stado wciąż rzeczywiście nim jest.
- Pytania są dobre – zauważyła miękko. – Złość też, jeśli... – zawahała się, przez moment szukając odpowiednich słów. – Złość też potrafi być dobra – zakończyła wreszcie krótko, decydując się nie wchodzić w szczegóły. Nie teraz.
Westchnęła cicho, z przyjemnością, na drobne czułości Nika i po raptem chwili wahania wsunęła dłoń pod jego koszulkę by – podobnie jak jeszcze w kamienicy – dotykać jego nagiej skóry, nie materiału koszulki. Pogładziła lekko brzuch mężczyzny, sięgnęła wyżej, na jego pierś.
Roześmiała się lekko na podsumowanie Felixa.
- Pod pewnymi względami jesteście tacy sami – skwitowała bez wahania. – A przynajmniej – bardzo podobni – uściśliła z rozbawieniem i przekrzywiła głowę lekko.
Cofnęła ręce i przesunęła się lekko dopiero, gdy Holt zdecydował się zostać – i wyciągnął harmonijkę. Bez zastanowienia skinęła głową. Nie kryła zdziwienia – blondyn nigdy przy niej nie grał. Wiedziała, że potrafi – wspominał jej to kiedyś, widziała już też zresztą jego harmonijkę – nigdy jednak nie słyszała niczego w jego wykonaniu.
Sięgnęła po filiżankę, upiła dwa łyki przestudzonej już herbaty i znów opadła wygodniej na kanapę, znów wtuliła się w mężczyznę, tym razem uważając jednak, by zrobić to tak, by mu nie przeszkadzać. Nie chciała się odsuwać, wręcz przeciwnie – podwinęła nogi pod siebie, jeszcze bardziej skuliła się na miękkich poduchach przy boku Nika – ale jeśli pragnął grać, nie chciała mu tego utrudniać.
Zresztą, sama chciała przecież usłyszeć. Holt mógł nie mówić jej, kim tak naprawdę był i ona też mogła wcale tego nie nazywać, ale przecież wiedziała – domyślała się. I zupełnie niczego to dla niej nie zmieniało – poza tym, że tym bardziej pragnęła posłuchać muzyki fossegrima.
Wsparła na chwilę rękę na jego udzie, zaraz potem znów wsuwając ją jednak pod jego koszulkę – niżej, niż poprzednio, tylko na tyle, by opuszkami palców oprzeć się o nagą skórę. Nie była pewna, czego spodziewać się po muzyce Nika, ale jeśli rzeczywiście był tym, kim sądziła, że był, i jeśli przynajmniej połowa historii o jego gatunku była prawdą, mogło być… Miło. Miło w sposób, którego mogła nie umieć jeszcze nazwać.
Przymknęła oczy jeszcze zanim zaczął grać, rozkoszując się po prostu jego bliskością i ciepłem.
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Sro 5 Cze - 20:39
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
W jakimś sensie lubił takie chwile. Spokojne, kiedy ot tak, luźno wtulała się w niego. Mógł wtedy udawać nawet przed sobą, że po prostu idzie jej na rękę, że to Sirkku potrzebuje się przytulić, a nie on sam. Bo przecież chyba by go coś ugryzło, gdyby na głos powiedział, że czasem też potrzebuje kogoś blisko siebie i że mimo wszystko te maski, które na siebie nałożył, dość mocno przeszkadzają. Ale tak było dobrze. Sirkku nie pytała, on nie mówił, po prostu obejmował ją i pozwalał jej się wtulać.
Czego więcej mógł chcieć?
To był jeden z nielicznych momentów, gdy nie był sam i chyba nawet nie bał się, że zostanie sam. To było inne uczucie, trochę dziwne, zaskakujące, ale jednocześnie przyjemne. Z każdą chwilą, coraz bardziej, nie chciał stąd wychodzić, wolał tu ot tak siedzieć. Przymknął nawet oczy, czując dłoń wsuwającą się pod jego koszulkę. Tak, przyzwyczaił się do tego, że czasami Järvelä nie lubiła barier. Ubrania były barierą, przydatną i potrzebną, ale czasem… Czasem sam lubił, gdy ciepłe ręce błądziły po jego skórze. Nie szukał w tym podtekstów, przynajmniej teraz, nie miał na nie ochoty, potrzebował tego spokoju, delikatnych głasków, trochę jak kot, któremu wywrócili życie do góry nogami i potrzebował odnaleźć swoje legowisko, bo ktoś przeniósł je w inne miejsce.
- Mmm. Czasem tak. – zgodził się, cicho śmiejąc się na jej wahanie. Nie drążył tematu, nie zagłębiał się w niego, na to przyjdzie czas, pewnie za kilka godzin. Może dni. Nie spieszyło mu się jakoś specjalnie. – No to obiecuję, że cię nimi zasypię. – uśmiechnął się szeroko, wplatając palce w jej włosy i delikatnie przeczesując miękkie kosmyki wolną ręką. Niby jedynie poddawał się dotykowi, ale tak naprawdę sam go szukał, sam dotykał dziewczyny gdzie tylko mógł, chcąc poczuć ją jak najbliżej siebie, odegnać zimno zaklęcia, które mimo wszystko nadal nie chciało ustąpić, nie w pełni. Nie wracał jednak do tego, nie chciał psuć czegokolwiek. Teraz chciał zagrać.
- Wypraszam sobie. To zrzęda. Paskuda. I do tego dziad. – obruszył się natychmiast, słysząc że podobno był taki sam jak Felix. Nawet jeśli tylko pod pewnymi względami. Fuknął na Sirkę, jednak nie był to taki foch, jaki mógłby być. Jasne, porównanie go oburzyło, ale bardziej na zasadzie „przeproś” niż faktycznego gniewu. – Nie masz pojęcia, o czym mówisz, kobieto. – rzucił z wyższością w głosie, jednak kącik ust mu drgał. Może w jakimś sensie jednak Sommerfelta polubił. No i znał się na artefaktach, tak? I całkiem fajnie się go wkurzało. Nik aż uśmiechnął się do tej myśli, zdaje się, że przygarnie pomysł Sirkku już tak na amen i potelepie się do zaklinacza po nauki. Czemu nie.
Zmienił odrobinę pozycję, w pełni świadom, że nie będzie w stanie grać i jednocześnie przytulać dziewczyny. Dlatego na wpół położył się na kanapie, opierając plecy o podłokietnik i wciągnął Järvelę na kolana, układając ją i siebie tak, by nie przeszkadzała mu w wydobywaniu dźwięków z instrumentu. Z przekory nie ostrzegł jej, że kilka blaszek jest wygiętych i zaczął grać. Tak zwyczajnie, spokojnie zamknął oczy i zaczął wygrywać melodię, poluzowując trochę smycz, na której zawsze trzymał swoje jestestwo i pozwalał magii muzyki otoczyć ich oboje. Jemu też było tak dobrze, a nawet lepiej niż wcześniej. Nie zawsze potrzebował wody, ale muzyki potrzebował zawsze. Tego nie mógł się wyprzeć i nawet nie próbował. Kto wie, gdyby teraz zadała mu pytanie, może nawet by odpowiedział.
Czego więcej mógł chcieć?
To był jeden z nielicznych momentów, gdy nie był sam i chyba nawet nie bał się, że zostanie sam. To było inne uczucie, trochę dziwne, zaskakujące, ale jednocześnie przyjemne. Z każdą chwilą, coraz bardziej, nie chciał stąd wychodzić, wolał tu ot tak siedzieć. Przymknął nawet oczy, czując dłoń wsuwającą się pod jego koszulkę. Tak, przyzwyczaił się do tego, że czasami Järvelä nie lubiła barier. Ubrania były barierą, przydatną i potrzebną, ale czasem… Czasem sam lubił, gdy ciepłe ręce błądziły po jego skórze. Nie szukał w tym podtekstów, przynajmniej teraz, nie miał na nie ochoty, potrzebował tego spokoju, delikatnych głasków, trochę jak kot, któremu wywrócili życie do góry nogami i potrzebował odnaleźć swoje legowisko, bo ktoś przeniósł je w inne miejsce.
- Mmm. Czasem tak. – zgodził się, cicho śmiejąc się na jej wahanie. Nie drążył tematu, nie zagłębiał się w niego, na to przyjdzie czas, pewnie za kilka godzin. Może dni. Nie spieszyło mu się jakoś specjalnie. – No to obiecuję, że cię nimi zasypię. – uśmiechnął się szeroko, wplatając palce w jej włosy i delikatnie przeczesując miękkie kosmyki wolną ręką. Niby jedynie poddawał się dotykowi, ale tak naprawdę sam go szukał, sam dotykał dziewczyny gdzie tylko mógł, chcąc poczuć ją jak najbliżej siebie, odegnać zimno zaklęcia, które mimo wszystko nadal nie chciało ustąpić, nie w pełni. Nie wracał jednak do tego, nie chciał psuć czegokolwiek. Teraz chciał zagrać.
- Wypraszam sobie. To zrzęda. Paskuda. I do tego dziad. – obruszył się natychmiast, słysząc że podobno był taki sam jak Felix. Nawet jeśli tylko pod pewnymi względami. Fuknął na Sirkę, jednak nie był to taki foch, jaki mógłby być. Jasne, porównanie go oburzyło, ale bardziej na zasadzie „przeproś” niż faktycznego gniewu. – Nie masz pojęcia, o czym mówisz, kobieto. – rzucił z wyższością w głosie, jednak kącik ust mu drgał. Może w jakimś sensie jednak Sommerfelta polubił. No i znał się na artefaktach, tak? I całkiem fajnie się go wkurzało. Nik aż uśmiechnął się do tej myśli, zdaje się, że przygarnie pomysł Sirkku już tak na amen i potelepie się do zaklinacza po nauki. Czemu nie.
Zmienił odrobinę pozycję, w pełni świadom, że nie będzie w stanie grać i jednocześnie przytulać dziewczyny. Dlatego na wpół położył się na kanapie, opierając plecy o podłokietnik i wciągnął Järvelę na kolana, układając ją i siebie tak, by nie przeszkadzała mu w wydobywaniu dźwięków z instrumentu. Z przekory nie ostrzegł jej, że kilka blaszek jest wygiętych i zaczął grać. Tak zwyczajnie, spokojnie zamknął oczy i zaczął wygrywać melodię, poluzowując trochę smycz, na której zawsze trzymał swoje jestestwo i pozwalał magii muzyki otoczyć ich oboje. Jemu też było tak dobrze, a nawet lepiej niż wcześniej. Nie zawsze potrzebował wody, ale muzyki potrzebował zawsze. Tego nie mógł się wyprzeć i nawet nie próbował. Kto wie, gdyby teraz zadała mu pytanie, może nawet by odpowiedział.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Czw 6 Cze - 21:08
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Pozwoliła się ukołysać – nie do snu jeszcze, ale gdzieś na jego granice. Najpierw miękki dotyk, potem muzyka – Sirkku poddała się kolejno wszystkiemu, co Nik mógł jej dać, przymykając oczy i wtulając się w mężczyznę jak spragnione czułości zwierzątko. Nie skomentowała już teatralnych grymasów Holta na Felixa i, oczywiście, nie przeprosiła – roześmiała się tylko i pokręciła głową, utwierdzając się jedynie w tym, co powiedziała – zamiast tego moszcząc się na kolanach i piersi Nika, jakby było to najnaturalniejsze, co mogła zrobić.
Bo może tak było? Przez minione cztery lata Holt stał się przecież w jakimś sensie jej. Nie w taki sposób, by zapragnęła go ograniczać i nie tak, by stała się o niego zazdrosna – ale tak, by czuła się przy nim lepiej niż przy wielu innych. Nie pokusiłaby się o stwierdzenie, że go kocha – nie w tym prostym, najbardziej sztampowym kontekście romantycznym – ale, z drugiej strony, nie bardzo wiedziała, jak miałaby w takim razie nazwać swoje uczucia.
Czy jednak musiała je nazywać? Może nie. Może wcale nie.
Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, wsłuchując się najpierw w oddech Nika, w bicie jego serca, a potem, gdy uniósł harmonijkę, w pierwsze tony, jakie z niej wydobył. Zmarszczyła brwi lekko – coś w brzmieniu muzyki było jakby nie tak, ale... Nie przeszkadzało. Nie było złe. Po prostu inne.
Co, w gruncie rzeczy, w jakimś sensie pasowało do Holta. Pasowało, by jego muzyka miała jakąś rysę, jakiś charakterystyczny wydźwięk.
Przygryzła wargę lekko i westchnęła cicho. Potrafiła niemal wskazać momenty, w których jej mięśnie zaczęły się rozluźniać, w której jej myśli zaczęły pogrążać się w miękkiej mgle, słodkiej i puchatej jak wata cukrowa. Siri mogła nie wiedzieć, mogła nie nazywać tego, kim był Nik, ale nie potrafiła udawać, że nie widzi, nie czuje co z nią robił. Muzyką – ale też nierzadko po prostu samą swoją obecnością.
Aurą, powiedziałaby, gdyby chcieli o tym rozmawiać. A przecież nie chcieli. Jeszcze nie.
Niezależnie jednak, jak to nazywać, Järvelä nie tylko nie wzbraniała się przed wpływem Nika, ale wręcz nierozsądnie go łaknęła. Bo to, co robił – czymkolwiek to było – pomagało jej uspokoić własne myśli, wziąć własne demony na smycz, wyciszyć to, co na co dzień wyło głośno, szarpiąc się na uwięzi. Dotyk Nika sprawiał, że rozluźniała się. Jego muzyka – jak się okazywało – koiła jej zmysły, łagodziła przebodźcowanie, wprawiała w swego rodzaju trans.
W którejś chwili uniosła się lekko, spoglądała przez moment na Holta, wreszcie uśmiechnęła się miękko i ześlizgnęła mu z kolan.
- Nie przestawaj – poprosiła cicho, niemal szeptem. – Nie przestawaj, Nik.
Pozwoliła ponieść się muzyce – zawirowała na środku pokoju najpierw nieśmiało, potem, w kolejnej chwili, bardziej swobodnie. Wreszcie przymknęła oczy i pozwoliła, by wygrywane przez Holta tony niosły ją same, same podpowiadały kolejne piruety i kroki.
Wybierając się do kamienicy, nie sądziła, że raptem godzinę później sięgnie po bolesną magią, i że jeszcze potem ukoi swoje emocje w niespiesznym, niespecjalnie skoordynowatym, za to bardzo wyzwalającym tańcu na środku własnego salonu.
- Czy gdybyś mógł – zapytała nagle, nie otwierając oczu, wciąż wirując z odchyloną głową, włosami rozwianymi przy każdym piruecie. – Czy gdybyś mógł, zmieniłbyś cokolwiek w tym, kim jesteś?
Rozpostarła ręce szeroko, zakręciła się żwawiej, w którejś chwili potknęła się, zachwiała – i roześmiała lekko, beztrosko. Dopiero wtedy uniosła powieki, zgarnęła z zarumienionych policzków kilka kosmyków, które zaraz założyła za uszy. Dopiero wtedy spojrzała na Nika, a cień w jej spojrzeniu, tak teraz wyraźny, nie miał nic wspólnego z wcześniejszą złością, żalem, ze wszystkim tym, co zapłonęło nagle między nimi i równie prędko zgasło.
- Czy gdybyś mógł coś zmienić – powtórzyła cicho, świdrując Nika uważnym spojrzeniem. – Czy wciąż chciałbyś być wtedy sobą?
Bo może tak było? Przez minione cztery lata Holt stał się przecież w jakimś sensie jej. Nie w taki sposób, by zapragnęła go ograniczać i nie tak, by stała się o niego zazdrosna – ale tak, by czuła się przy nim lepiej niż przy wielu innych. Nie pokusiłaby się o stwierdzenie, że go kocha – nie w tym prostym, najbardziej sztampowym kontekście romantycznym – ale, z drugiej strony, nie bardzo wiedziała, jak miałaby w takim razie nazwać swoje uczucia.
Czy jednak musiała je nazywać? Może nie. Może wcale nie.
Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, wsłuchując się najpierw w oddech Nika, w bicie jego serca, a potem, gdy uniósł harmonijkę, w pierwsze tony, jakie z niej wydobył. Zmarszczyła brwi lekko – coś w brzmieniu muzyki było jakby nie tak, ale... Nie przeszkadzało. Nie było złe. Po prostu inne.
Co, w gruncie rzeczy, w jakimś sensie pasowało do Holta. Pasowało, by jego muzyka miała jakąś rysę, jakiś charakterystyczny wydźwięk.
Przygryzła wargę lekko i westchnęła cicho. Potrafiła niemal wskazać momenty, w których jej mięśnie zaczęły się rozluźniać, w której jej myśli zaczęły pogrążać się w miękkiej mgle, słodkiej i puchatej jak wata cukrowa. Siri mogła nie wiedzieć, mogła nie nazywać tego, kim był Nik, ale nie potrafiła udawać, że nie widzi, nie czuje co z nią robił. Muzyką – ale też nierzadko po prostu samą swoją obecnością.
Aurą, powiedziałaby, gdyby chcieli o tym rozmawiać. A przecież nie chcieli. Jeszcze nie.
Niezależnie jednak, jak to nazywać, Järvelä nie tylko nie wzbraniała się przed wpływem Nika, ale wręcz nierozsądnie go łaknęła. Bo to, co robił – czymkolwiek to było – pomagało jej uspokoić własne myśli, wziąć własne demony na smycz, wyciszyć to, co na co dzień wyło głośno, szarpiąc się na uwięzi. Dotyk Nika sprawiał, że rozluźniała się. Jego muzyka – jak się okazywało – koiła jej zmysły, łagodziła przebodźcowanie, wprawiała w swego rodzaju trans.
W którejś chwili uniosła się lekko, spoglądała przez moment na Holta, wreszcie uśmiechnęła się miękko i ześlizgnęła mu z kolan.
- Nie przestawaj – poprosiła cicho, niemal szeptem. – Nie przestawaj, Nik.
Pozwoliła ponieść się muzyce – zawirowała na środku pokoju najpierw nieśmiało, potem, w kolejnej chwili, bardziej swobodnie. Wreszcie przymknęła oczy i pozwoliła, by wygrywane przez Holta tony niosły ją same, same podpowiadały kolejne piruety i kroki.
Wybierając się do kamienicy, nie sądziła, że raptem godzinę później sięgnie po bolesną magią, i że jeszcze potem ukoi swoje emocje w niespiesznym, niespecjalnie skoordynowatym, za to bardzo wyzwalającym tańcu na środku własnego salonu.
- Czy gdybyś mógł – zapytała nagle, nie otwierając oczu, wciąż wirując z odchyloną głową, włosami rozwianymi przy każdym piruecie. – Czy gdybyś mógł, zmieniłbyś cokolwiek w tym, kim jesteś?
Rozpostarła ręce szeroko, zakręciła się żwawiej, w którejś chwili potknęła się, zachwiała – i roześmiała lekko, beztrosko. Dopiero wtedy uniosła powieki, zgarnęła z zarumienionych policzków kilka kosmyków, które zaraz założyła za uszy. Dopiero wtedy spojrzała na Nika, a cień w jej spojrzeniu, tak teraz wyraźny, nie miał nic wspólnego z wcześniejszą złością, żalem, ze wszystkim tym, co zapłonęło nagle między nimi i równie prędko zgasło.
- Czy gdybyś mógł coś zmienić – powtórzyła cicho, świdrując Nika uważnym spojrzeniem. – Czy wciąż chciałbyś być wtedy sobą?
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Pon 17 Cze - 15:41
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Czasem tak bardzo niewiele potrzeba było do szczęścia. Ciężar na kolanach, nieobcy, w pewien sposób bliski, do tego ciepły dotyk, ulotne bo ulotne, ale wciąż obecne poczucie bezpieczeństwa i coś na kształt spokoju. Od dawna w taki właśnie sposób brzmiała definicja „szczęścia” Nika Holta, doprawiona czasem wodą i zawsze szczyptą muzyki. Nawet taką, która grała tylkow jego głowie. Uśmiechnął się delikatnie i całkiem szczerze, bez maski sztywności obecnej jeszcze kilka minut wcześniej. Chyba naprawdę lubił takie chwile. Nawet nie chyba, zwyczajnie lubił towarzystwo Järveli. Przez ostatnie lata zżył się z nią na swój sposób, a w końcu nie miał wielu osób, u których tak chętnie bywał. Nawet żeby przyjść i posiedzieć obok niej.
Z każdą wygrywaną nutą czuł, jak Sirkku rozluźniała się przy nim, a choć domyślał się, że to też była nieco „zasługa” jego natury, to nie próbował jej wstrzymywać. Nie używał ciasnej smyczy, pozwalając jej i sobie na poczucie tego, bo im mniej trzymał się w ryzach, tym bardziej sam był rozluźniony. Tym lepiej mu było. Przez ułamek chwili przeraził się, co by to było, gdyby zniknęła. Nie był o nią zazdrosny, wcale nie byłby zły, gdyby sobie znalazła kogoś na stałe, ale na pewno byłby bardzo nieszczęśliwym fossegrimem, gdyby zerwała z nim kontakt. Gdyby on to zrobił. Życie było jednak zbyt skomplikowane.
Melodia całkowicie odzwierciedlała jego emocje, czego nawet nie do końca był świadomy. Gdy pomyślał o stracie, stała się szorstka, zaniepokojona, jednak gdy się rozluźnił, gdy zostawił w spokoju negatywne myśli, rozpogodziła się i uspokoiła razem z Nikiem. I zaraz urwała, gdy Sirka podniosła się z jego kolan, a sam blondyn otworzył jedno oko i uniósł brew, patrząc na dziewczynę całkiem pytającym wzrokiem.
- Mmmmm. - zgodził się, wracając do gry, ale teraz nie zamknął już oczu. Teraz obserwował ją, z cieniem rozbawienia czającym się w błękicie oczu, gdy przygrywał komuś do tańca. Podniósł się do siadu, przypominając sobie, że ostatni raz grał komuś wtedy w maju, na Wyspie Łabędzi, gdy rozmawiał z Villemo. Sirkku tańczyła inaczej, ale nie mógł odmówić jej gracji i przede wszystkim pasji, która sprawiała, że sam pozwolił sobie zanurzyć się w muzyce, pozwolił sobie na sięgnięcie do podstaw siebie samego, wydobywając nuty pełne pasji, której nie okazywał zbyt często. Praktycznie wcale prawdę mówiąc. Nie przeszkadzało mu, że taniec może i nie był zbyt skoordynowany, chodziło o emocje, które w nim były. Emocje współgrające z melodią.
Gdyby chciał, mógłby hipnotyzować muzyką.
Nie chciał.
Odrzucał całkiem teraźniejsze okoliczności, po prostu grał a ona tańczyła i to było wystarczające. Nauczył się nie oczekiwać od życia wiele i cieszyć się takimi drobiazgami, jak chwila ulotnej bliskości, choć doskonale wiedział, że wpływa na Sirkku swoją aurą. Ale ona też o tym wiedziała, a że nie oponowała, to wszystko było dobrze, aż zadała pytanie i musiał urwać melodię, wracając do obecnej chwili. Zmarszczył nos, milcząc, bo rozważał jej słowa i tak samo rozważał odpowiedź. Gdyby mógł coś zmienić… Czy nadal chciałby być sobą? Spojrzał na harmonijkę, a potem na rumieńce i rozwiane kosmyki włosów Järveli. Następnie przeniósł wzrok na okno jej salonu i westchnął.
- Nie. Chciałbym być normalny. - chciał skłamać. Powiedzieć, że tak, że chciałby. Ale aura, muzyka i wcześniejsza magia wymogły na nim szczerość. - Gdybym mógł coś zmienić, na pewno zmieniłbym to, czym jestem. Resztę wybrałem sobie sam, więc jest w porządku. - skwitował, trochę mętnie i niekoniecznie z jakąkolwiek logiką. To nie było tak, że swoją naturę fossegrima oskarżał o wszystkie swoje niepowodzenia i spapraną sporą część życia. Ona przydawała się, jego aura i wszystko. Ale mimo to nie potrafił się nie zastanawiać, w jakim miejscu byłby, gdyby nie wypłynął pamiętnik matki. Gdyby nie zdradziła swojego męża. Kim on byłby teraz. W którą stronę by poszedł, gdyby uciekając przed śmiercią nie wylądował na ulicy.
Istniał jeszcze jeden problem w pytaniu Siri. Po tylu latach, tylu maskach, czy Nik w ogóle pamiętał, co to znaczyło być sobą? Przecież przybrał inne imię. Stał się kimś innym, bo musiał nim być, a potem wszystko przeniknęło się tak mocno, że nie potrafił już odróżnić, co było kłamstwem a co prawdziwym Nikiem. Eirikiem w sumie. Zagryzł wnętrze policzka, ale nie powiedział tego na głos, bo to wymagałoby wyjaśnień. Przyznania się. Przez jedną, krótką chwilę pomyślał, że po czterech latach kłamstw, poznając prawdę, Järvelä mogłaby chcieć się go pozbyć. I choć wcale by się temu nie dziwił, na jakąkolwiek prawdę było już zbyt późno, a on nie był w stanie się przyznać.
- Ale z tego co wiem, to tak się nie da, co? - uniósł kąciki ust w górę. - A Ty? Jak bardzo nie chciałabyś być sobą?
Z każdą wygrywaną nutą czuł, jak Sirkku rozluźniała się przy nim, a choć domyślał się, że to też była nieco „zasługa” jego natury, to nie próbował jej wstrzymywać. Nie używał ciasnej smyczy, pozwalając jej i sobie na poczucie tego, bo im mniej trzymał się w ryzach, tym bardziej sam był rozluźniony. Tym lepiej mu było. Przez ułamek chwili przeraził się, co by to było, gdyby zniknęła. Nie był o nią zazdrosny, wcale nie byłby zły, gdyby sobie znalazła kogoś na stałe, ale na pewno byłby bardzo nieszczęśliwym fossegrimem, gdyby zerwała z nim kontakt. Gdyby on to zrobił. Życie było jednak zbyt skomplikowane.
Melodia całkowicie odzwierciedlała jego emocje, czego nawet nie do końca był świadomy. Gdy pomyślał o stracie, stała się szorstka, zaniepokojona, jednak gdy się rozluźnił, gdy zostawił w spokoju negatywne myśli, rozpogodziła się i uspokoiła razem z Nikiem. I zaraz urwała, gdy Sirka podniosła się z jego kolan, a sam blondyn otworzył jedno oko i uniósł brew, patrząc na dziewczynę całkiem pytającym wzrokiem.
- Mmmmm. - zgodził się, wracając do gry, ale teraz nie zamknął już oczu. Teraz obserwował ją, z cieniem rozbawienia czającym się w błękicie oczu, gdy przygrywał komuś do tańca. Podniósł się do siadu, przypominając sobie, że ostatni raz grał komuś wtedy w maju, na Wyspie Łabędzi, gdy rozmawiał z Villemo. Sirkku tańczyła inaczej, ale nie mógł odmówić jej gracji i przede wszystkim pasji, która sprawiała, że sam pozwolił sobie zanurzyć się w muzyce, pozwolił sobie na sięgnięcie do podstaw siebie samego, wydobywając nuty pełne pasji, której nie okazywał zbyt często. Praktycznie wcale prawdę mówiąc. Nie przeszkadzało mu, że taniec może i nie był zbyt skoordynowany, chodziło o emocje, które w nim były. Emocje współgrające z melodią.
Gdyby chciał, mógłby hipnotyzować muzyką.
Nie chciał.
Odrzucał całkiem teraźniejsze okoliczności, po prostu grał a ona tańczyła i to było wystarczające. Nauczył się nie oczekiwać od życia wiele i cieszyć się takimi drobiazgami, jak chwila ulotnej bliskości, choć doskonale wiedział, że wpływa na Sirkku swoją aurą. Ale ona też o tym wiedziała, a że nie oponowała, to wszystko było dobrze, aż zadała pytanie i musiał urwać melodię, wracając do obecnej chwili. Zmarszczył nos, milcząc, bo rozważał jej słowa i tak samo rozważał odpowiedź. Gdyby mógł coś zmienić… Czy nadal chciałby być sobą? Spojrzał na harmonijkę, a potem na rumieńce i rozwiane kosmyki włosów Järveli. Następnie przeniósł wzrok na okno jej salonu i westchnął.
- Nie. Chciałbym być normalny. - chciał skłamać. Powiedzieć, że tak, że chciałby. Ale aura, muzyka i wcześniejsza magia wymogły na nim szczerość. - Gdybym mógł coś zmienić, na pewno zmieniłbym to, czym jestem. Resztę wybrałem sobie sam, więc jest w porządku. - skwitował, trochę mętnie i niekoniecznie z jakąkolwiek logiką. To nie było tak, że swoją naturę fossegrima oskarżał o wszystkie swoje niepowodzenia i spapraną sporą część życia. Ona przydawała się, jego aura i wszystko. Ale mimo to nie potrafił się nie zastanawiać, w jakim miejscu byłby, gdyby nie wypłynął pamiętnik matki. Gdyby nie zdradziła swojego męża. Kim on byłby teraz. W którą stronę by poszedł, gdyby uciekając przed śmiercią nie wylądował na ulicy.
Istniał jeszcze jeden problem w pytaniu Siri. Po tylu latach, tylu maskach, czy Nik w ogóle pamiętał, co to znaczyło być sobą? Przecież przybrał inne imię. Stał się kimś innym, bo musiał nim być, a potem wszystko przeniknęło się tak mocno, że nie potrafił już odróżnić, co było kłamstwem a co prawdziwym Nikiem. Eirikiem w sumie. Zagryzł wnętrze policzka, ale nie powiedział tego na głos, bo to wymagałoby wyjaśnień. Przyznania się. Przez jedną, krótką chwilę pomyślał, że po czterech latach kłamstw, poznając prawdę, Järvelä mogłaby chcieć się go pozbyć. I choć wcale by się temu nie dziwił, na jakąkolwiek prawdę było już zbyt późno, a on nie był w stanie się przyznać.
- Ale z tego co wiem, to tak się nie da, co? - uniósł kąciki ust w górę. - A Ty? Jak bardzo nie chciałabyś być sobą?
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Pon 17 Cze - 18:58
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Nie była pewna, jakiej odpowiedzi oczekiwała. Chyba żadnej – nie dlatego, że nie chciała jej dostać, co raczej dlatego, że muzyka Nika pozbawiała ją myśli. Lęków. Pytań. Niepewności. Wszystkiego tego, co zajmowało jej głowę na co dzień. Nawet, gdy przestał grać, Sirkku wciąż czuła się dobrze. Beztrosko. Miękko.
Potrzebowała trochę czasu, by zrozumieć, że jej rozprężenie w towarzystwie Holta może nie być przypadkiem. Gdy jednak to pojęła, gdy zaczęła domyślać się i pojmować więcej, wszystko stało się nagle dużo prostsze. Nie musiała nazywać tego, kim był Nik, by zapewnić go, że może – że powinien być przy niej całym sobą, ze wszystkim, co się z tym wiąże. Nie musiała przyklejać mu żadnej metki by wiedzieć, że chce go przy sobie dokładnie takim, żadnym innym.
Rumieńce grzały ją przyjemnie w policzki, gdy spoglądała na Nika z ciekawością, chłonąc jego słowa. W ciemnych oczach Jarveli wciąż nietrudno było dostrzec odbicia wszystkich tych emocji, które Holt wlał w nią swoją muzyką.
- Chyba nie – przyznała potem z miękkim, przepraszającym w jakimś sensie uśmiechem. – Chyba rzeczywiście tak się nie da.
Odetchnęła powoli, jeszcze raz zakręciła się lekko. Zaraz potem w paru krokach wróciła do Nika, nie usiadła już jednak obok, zamiast tego zatrzymując się tuż przed mężczyzną i delikatnie przeczesując mu palcami jasne włosy.
Jak bardzo nie chciałabyś być sobą?
Roześmiała się lekko, zaraz jednak przygryzając wargę z zakłopotaniem.
- Nie jestem pewna – przyznała, jednocześnie sunąc dłonią wzdłuż policzka, szyi, ramienia Nika. – Chyba... – zawahała się.
Bo właśnie – jak bardzo odpowiadało jej to, kim była, a jak wiele chciałaby zmienić? Łatwo było postawić takie pytanie, ale odpowiedzieć? Sirkku nigdy nawet nie próbowała. Jak dotąd nie przyszło jej nawet do głowy, by zastanawiać się nad tym, kim tak naprawdę była, a kim chciałaby być. Teraz jednak sama niejako wpędziła się we własną pułapkę – i nie zamierzała wymigiwać się od tematu tylko dlatego, że nie był łatwy.
- Chyba wciąż chciałabym być sobą, tylko po prostu... Bardziej – zaczęla wreszcie powoli. Wsunęła dłonie pod koszulkę mężczyzny, musnęła jego nagie plecy w zamyśleniu. – Chciałabym mieć dzieciństwo takie, jak inni – przyznała ostrożnie. – Pamiętać zabawy z rówieśnikami zamiast dziesiątek, setek martwych gryzoni w moich dłoniach. Spędzać wakacje u koleżanek i kolegów, a nie w zatęchłym namiocie szamana. Chciałabym wiedzieć, jak to jest, kiedy mama widzi w ciebie dziecko, a nie... Eksponat. Katalizator jakiejś mocy, której jej zawsze brakowało. – Uśmiechnęła się krzywo i uciekła wzrokiem.
Wychodziło na to, że chyba rzeczywiście bardzo chciałaby być kimś innym, wbrew temu, co powiedziała na początku.
Westchnęła cicho i pochyliła się, przytulając policzek do miękkich włosów Nika. Przymknęła oczy, przez chwilę rozkoszując się tylko jego bliskością. Teraz, gdy zapewnił już, że z nią dzisiaj zostanie, tym bardziej nie starała się zachowywać dystansu.
- Bardzo się cieszę, że jesteś, Nik – stwierdziła nagle, cicho, niemal szeptem. – Nie wiem, co miałabym zrobić, gdybyś nagle... Gdyby... – Wciągnęła powietrze głęboko i nie do kończyła.
Na palcach jednej ręki mogła policzyć osoby, które były jej tak bliskie – i utrata których bolałaby tak bardzo. Nik był jedną z nich, Verner drugą. Kalle, jej brat, za którym tęskniła znacznie bardziej, niż gotowa była przyznać.
Inge, gdyby jego nie straciła już wcześniej.
Przygryzając wargę, pociągnęła koszulkę Nika lekko, pytająco. Rozbierała go znacznie częściej niż tylko wtedy, gdy chciała pójść z nim do łóżka – czasem po to, by po prostu popatrzeć; innym razem dlatego, by skulić się przy jego odsłoniętej piersi i całą sobą chłonąć jego ciepło.
Nie była pewna, czego pragnęła dzisiaj.
Potrzebowała trochę czasu, by zrozumieć, że jej rozprężenie w towarzystwie Holta może nie być przypadkiem. Gdy jednak to pojęła, gdy zaczęła domyślać się i pojmować więcej, wszystko stało się nagle dużo prostsze. Nie musiała nazywać tego, kim był Nik, by zapewnić go, że może – że powinien być przy niej całym sobą, ze wszystkim, co się z tym wiąże. Nie musiała przyklejać mu żadnej metki by wiedzieć, że chce go przy sobie dokładnie takim, żadnym innym.
Rumieńce grzały ją przyjemnie w policzki, gdy spoglądała na Nika z ciekawością, chłonąc jego słowa. W ciemnych oczach Jarveli wciąż nietrudno było dostrzec odbicia wszystkich tych emocji, które Holt wlał w nią swoją muzyką.
- Chyba nie – przyznała potem z miękkim, przepraszającym w jakimś sensie uśmiechem. – Chyba rzeczywiście tak się nie da.
Odetchnęła powoli, jeszcze raz zakręciła się lekko. Zaraz potem w paru krokach wróciła do Nika, nie usiadła już jednak obok, zamiast tego zatrzymując się tuż przed mężczyzną i delikatnie przeczesując mu palcami jasne włosy.
Jak bardzo nie chciałabyś być sobą?
Roześmiała się lekko, zaraz jednak przygryzając wargę z zakłopotaniem.
- Nie jestem pewna – przyznała, jednocześnie sunąc dłonią wzdłuż policzka, szyi, ramienia Nika. – Chyba... – zawahała się.
Bo właśnie – jak bardzo odpowiadało jej to, kim była, a jak wiele chciałaby zmienić? Łatwo było postawić takie pytanie, ale odpowiedzieć? Sirkku nigdy nawet nie próbowała. Jak dotąd nie przyszło jej nawet do głowy, by zastanawiać się nad tym, kim tak naprawdę była, a kim chciałaby być. Teraz jednak sama niejako wpędziła się we własną pułapkę – i nie zamierzała wymigiwać się od tematu tylko dlatego, że nie był łatwy.
- Chyba wciąż chciałabym być sobą, tylko po prostu... Bardziej – zaczęla wreszcie powoli. Wsunęła dłonie pod koszulkę mężczyzny, musnęła jego nagie plecy w zamyśleniu. – Chciałabym mieć dzieciństwo takie, jak inni – przyznała ostrożnie. – Pamiętać zabawy z rówieśnikami zamiast dziesiątek, setek martwych gryzoni w moich dłoniach. Spędzać wakacje u koleżanek i kolegów, a nie w zatęchłym namiocie szamana. Chciałabym wiedzieć, jak to jest, kiedy mama widzi w ciebie dziecko, a nie... Eksponat. Katalizator jakiejś mocy, której jej zawsze brakowało. – Uśmiechnęła się krzywo i uciekła wzrokiem.
Wychodziło na to, że chyba rzeczywiście bardzo chciałaby być kimś innym, wbrew temu, co powiedziała na początku.
Westchnęła cicho i pochyliła się, przytulając policzek do miękkich włosów Nika. Przymknęła oczy, przez chwilę rozkoszując się tylko jego bliskością. Teraz, gdy zapewnił już, że z nią dzisiaj zostanie, tym bardziej nie starała się zachowywać dystansu.
- Bardzo się cieszę, że jesteś, Nik – stwierdziła nagle, cicho, niemal szeptem. – Nie wiem, co miałabym zrobić, gdybyś nagle... Gdyby... – Wciągnęła powietrze głęboko i nie do kończyła.
Na palcach jednej ręki mogła policzyć osoby, które były jej tak bliskie – i utrata których bolałaby tak bardzo. Nik był jedną z nich, Verner drugą. Kalle, jej brat, za którym tęskniła znacznie bardziej, niż gotowa była przyznać.
Inge, gdyby jego nie straciła już wcześniej.
Przygryzając wargę, pociągnęła koszulkę Nika lekko, pytająco. Rozbierała go znacznie częściej niż tylko wtedy, gdy chciała pójść z nim do łóżka – czasem po to, by po prostu popatrzeć; innym razem dlatego, by skulić się przy jego odsłoniętej piersi i całą sobą chłonąć jego ciepło.
Nie była pewna, czego pragnęła dzisiaj.
Nik Holt
Re: Pokój dzienny Pon 17 Cze - 19:56
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
To było prawdą, że muzyka rozprężała, w pewien sposób. Że dzięki niej można było się zapomnieć, rozluźnić. A co dopiero, gdy tę muzykę wspomagała magia fossegrima, który nie próbował na siłę jej używać, a zwyczajnie był. Oczywiście, nie posunął się aż tak daleko, by wszystko spuścić ze smyczy, to byłoby niebezpieczne, ale wystarczająco, by samemu czuć się luźnym. By samemu być swobodnym, ale w tej swobodzie nadal była malutka ryska. Maleńka zadra, która ujawniła się, gdy bezwiednie lekko napiął mięśnie, bo w pełni zdawał sobie sprawę, że Sirkku wiedziała. Wiedziała, była świadoma i teraz też domyślała się, że nie grał tak po prostu, że sycił muzykę własną magią. A odrzucony raz przez swoje pochodzenie obawiał się kolejnych odrzuceń, więc i teraz w głębi siebie obawiał się, że i alchemiczka go odrzuci. Znali się niby tak krótko, a jednocześnie tak bardzo długo w porównaniu z innymi. I nadal się obawiał, że wyznanie prawdy, potwierdzenie domysłów przekreśliłoby wszystko.
Widział każdą jedną emocję w jej oczach, widział jej ciekawość i nie mógł się nie zastanawiać, czy nie powiedział zbyt wiele. Tak, to też chętnie by zmienił, tę kompletną nieufność, to doszukiwanie się wszystkiego. Rozluźnił się i odetchnął dopiero, gdy dziewczyna przesunęła palcami przez jego włosy i z cichym mruknięciem przymknął oczy. Pewnie gdyby był huldrekallem, mającym ogon, to poruszałby jego końcówką w wyrazie zadowolenie. To chyba nie ten dzień. Nie dzień, w którym wszystko się zawali jak pieczołowicie budowany domek z kart, jednak bez użycia czegokolwiek, co mogłoby skleić karty razem ze sobą.
- Szkoda, co? - spytał luźno, bardziej beztrosko. - Jak przyjemniej i jak prościej byłoby móc cofnąć się w tył i z pełną wiedzą przyszłości zmieniać rzeczy, które w jakiś sposób krzywdzą nas od środka. - dawno jej takiej nie widział. Może nie zakłopotanej, ale po prostu takiej. Trochę ulotnej, trochę eterycznej, ale tak bardzo... ludzkiej? Nie potrafił tego inaczej określić. Sirka była odrobinę oderwana od rzeczywistości, to była ta jej część, którą bardzo lubił, ta która pojmowała świat w zupełnie inny sposób. Ale w tej chwili, kiedy zrewanżował się pytaniem, poczuł zwyczajnie porozumienia, więź, której się spodziewał. Wychodziło na to, że może nie różnili się aż tak mocno, jak uparcie twierdzili.
Czekał na jej odpowiedź, nie pospieszał jej, jedynie delikatnie objął ją w pasie, nieprzejęty faktem, że nad nim górowała. W każdej chwili przecież mógł wstać, miał wszystko pod kontrolą i to wystarczyło, by czuł się spokojnie i swobodnie. Do tego stopnia, że kciukiem zaczął gładzić jej biodro, bez większych podtekstów, a zwyczajnie dla bliskości.
Skinął jej głową, gdy w końcu odpowiedziała, tonem, jakby była zawstydzona swoimi słowami. W porównaniu do niej Nik nie powiedział tak naprawdę prawie nic. Ona otwierała się, a on jak zawsze milczał, bo nie potrafił inaczej, bo ogólniki były wszystkim, na co było go stać w kwestii mówienia o sobie. Teraz to on wsunął dłonie pod jej koszulkę, oferując milczące pocieszenie, gładząc delikatną skórę w wyrazie nikowej troski, którą tak dobrze ukrywał. Jej dzieciństwo brzmiało kijowo. W sumie chyba gorzej niż jego własne, bo pomijając ojca pijaka i hazardzistę matka naprawdę go kochała. I brat kiedyś też, zanim stanęli na dwóch osobnych drogach, które już nigdy nie miały się połączyć.
- Generalnie nigdzie się nie wybieram. - oznajmił jej łagodnie, choć całkiem dyplomatycznie pominął fakt, że przecież stawał już na przeciwko Śmierci. To, że żył, spowodowane było chyba tylko tym, że jeszcze nikt nie chciał go po drugiej stronie. Nie mówił Sirkku, skąd wziął się w Midgardzie, przed kim uciekał. - Ale nie mogę ci obiecać, że któregoś dnia ktoś po mnie nie przyjdzie. - powiedział, całkiem wbrew sobie, ale przecież bliznę na żebrach Järvelä widziała. Musiała też wiedzieć, jak cholernie blisko był wtedy śmierci. I nie był to ani pierwszy ani ostatni raz.
Na krótko zawahał się. Nie był pewny, czego chciała zaklinaczka, nie był też pewny, czego pragnął on sam. Inna kwestia, że często chodził u niej półnagi i nigdy nie robiło mu to różnicy. Dzisiaj jednak, przy tej rozmowie, przy powrotach i odejściach... Niech to diabli. Nie chciał jej ranić. Pomógł jej ściągnąć koszulkę i potarł palcami bliznę, która zamrowiła na samo wspomnienie.
- Któregoś dnia, Siri... - zaczął z wahaniem. Jednak wiedział, że musiał. Że 4 lata to było wystarczająco długo, by naciągać swoje szczęście, że żadna z jego tajemnic nigdy nie wyszła na jaw. - Któregoś dnia może się okazać, że gość, na którego patrzysz, nie istnieje. I nie wiem, czy spodoba ci się to, co jest pod spodem. - dodał, zaciskając lekko szczękę. - Nie wiem, co zrobię tego dnia. Cholernie by mi ciebie brakowało.
Widział każdą jedną emocję w jej oczach, widział jej ciekawość i nie mógł się nie zastanawiać, czy nie powiedział zbyt wiele. Tak, to też chętnie by zmienił, tę kompletną nieufność, to doszukiwanie się wszystkiego. Rozluźnił się i odetchnął dopiero, gdy dziewczyna przesunęła palcami przez jego włosy i z cichym mruknięciem przymknął oczy. Pewnie gdyby był huldrekallem, mającym ogon, to poruszałby jego końcówką w wyrazie zadowolenie. To chyba nie ten dzień. Nie dzień, w którym wszystko się zawali jak pieczołowicie budowany domek z kart, jednak bez użycia czegokolwiek, co mogłoby skleić karty razem ze sobą.
- Szkoda, co? - spytał luźno, bardziej beztrosko. - Jak przyjemniej i jak prościej byłoby móc cofnąć się w tył i z pełną wiedzą przyszłości zmieniać rzeczy, które w jakiś sposób krzywdzą nas od środka. - dawno jej takiej nie widział. Może nie zakłopotanej, ale po prostu takiej. Trochę ulotnej, trochę eterycznej, ale tak bardzo... ludzkiej? Nie potrafił tego inaczej określić. Sirka była odrobinę oderwana od rzeczywistości, to była ta jej część, którą bardzo lubił, ta która pojmowała świat w zupełnie inny sposób. Ale w tej chwili, kiedy zrewanżował się pytaniem, poczuł zwyczajnie porozumienia, więź, której się spodziewał. Wychodziło na to, że może nie różnili się aż tak mocno, jak uparcie twierdzili.
Czekał na jej odpowiedź, nie pospieszał jej, jedynie delikatnie objął ją w pasie, nieprzejęty faktem, że nad nim górowała. W każdej chwili przecież mógł wstać, miał wszystko pod kontrolą i to wystarczyło, by czuł się spokojnie i swobodnie. Do tego stopnia, że kciukiem zaczął gładzić jej biodro, bez większych podtekstów, a zwyczajnie dla bliskości.
Skinął jej głową, gdy w końcu odpowiedziała, tonem, jakby była zawstydzona swoimi słowami. W porównaniu do niej Nik nie powiedział tak naprawdę prawie nic. Ona otwierała się, a on jak zawsze milczał, bo nie potrafił inaczej, bo ogólniki były wszystkim, na co było go stać w kwestii mówienia o sobie. Teraz to on wsunął dłonie pod jej koszulkę, oferując milczące pocieszenie, gładząc delikatną skórę w wyrazie nikowej troski, którą tak dobrze ukrywał. Jej dzieciństwo brzmiało kijowo. W sumie chyba gorzej niż jego własne, bo pomijając ojca pijaka i hazardzistę matka naprawdę go kochała. I brat kiedyś też, zanim stanęli na dwóch osobnych drogach, które już nigdy nie miały się połączyć.
- Generalnie nigdzie się nie wybieram. - oznajmił jej łagodnie, choć całkiem dyplomatycznie pominął fakt, że przecież stawał już na przeciwko Śmierci. To, że żył, spowodowane było chyba tylko tym, że jeszcze nikt nie chciał go po drugiej stronie. Nie mówił Sirkku, skąd wziął się w Midgardzie, przed kim uciekał. - Ale nie mogę ci obiecać, że któregoś dnia ktoś po mnie nie przyjdzie. - powiedział, całkiem wbrew sobie, ale przecież bliznę na żebrach Järvelä widziała. Musiała też wiedzieć, jak cholernie blisko był wtedy śmierci. I nie był to ani pierwszy ani ostatni raz.
Na krótko zawahał się. Nie był pewny, czego chciała zaklinaczka, nie był też pewny, czego pragnął on sam. Inna kwestia, że często chodził u niej półnagi i nigdy nie robiło mu to różnicy. Dzisiaj jednak, przy tej rozmowie, przy powrotach i odejściach... Niech to diabli. Nie chciał jej ranić. Pomógł jej ściągnąć koszulkę i potarł palcami bliznę, która zamrowiła na samo wspomnienie.
- Któregoś dnia, Siri... - zaczął z wahaniem. Jednak wiedział, że musiał. Że 4 lata to było wystarczająco długo, by naciągać swoje szczęście, że żadna z jego tajemnic nigdy nie wyszła na jaw. - Któregoś dnia może się okazać, że gość, na którego patrzysz, nie istnieje. I nie wiem, czy spodoba ci się to, co jest pod spodem. - dodał, zaciskając lekko szczękę. - Nie wiem, co zrobię tego dnia. Cholernie by mi ciebie brakowało.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Pokój dzienny Pią 21 Cze - 17:35
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Nie widziała tego tak, jak Nik. Nie porównywała, kto powiedział więcej i, szczerze mówiąc, nawet niespecjalnie zdawała sobie sprawę, że powiedziała aż tyle. To nie była do końca świadoma decyzje – przy Holcie po prostu zawsze łatwiej było jej mówić, trochę się otworzyć. Może dlatego, że znali się już wystarczająco długo; może przez jegu aurę, mniej lub bardziej trzymaną przez niego na smyczy; a może, bo Nik był jej tak bardzo bliski. Niezależnie od powodów, potrafiła przy nim mówić dużo, znacznie więcej niż przy innych – i, co ważniejsze, zupełnie szczerze. Nie zawsze jej się to podobało, nie zawsze chciała odsłaniać się aż tak, wspominać dzieciństwo czy mówić o tym, jak bardzo odległa od reszty ludzi się zwykle czuła. Zazwyczaj jednak... Zazwyczaj to pomagało. Porządkowało jej myśli w głowie, w jakiś sposób uspokajało.
Szczególnie, jeśli mogła potem zasnąć w ramionach mężczyzny, przytulona, ostatnie co pamiętając przed zaśnięciem to dłoń gładząca czule jej włosy, miękki pocałunek złożony na ramieniu.
Chyba wiedziała już, czego chciała dzisiaj.
Słowa Nika o tym, że nigdzie się nie wybierał, zbyła łagodnym uśmiechem i potrząsnęła głową lekko. Oboje wiedzieli, jak było. Życie żadnego z nich nie było kolorowe, żadne z nich nie miało luksusu, by się oszukiwać, udawać, że nigdy nie wydarzy się nic złego. Żadne nie mogło obiecać, że rzeczywiście zostanie. Że nigdy – nigdy – nie zniknie z życia drugiego. Sirkku nie oczekiwała od Nika takich deklaracji – te, które jej dawał, wystarczały.
Nigdzie się nie wybierał.
Skinęła głowę na kolejne zastrzeżenie, nic nie mówiąc. Nigdy nie pytała, skąd miał tę bliznę – w ogóle prawie o nic go nie pytała, nie o przeszłość. Wiedziała, że miał bliznę, niejednokrotnie przecież wodziła wzdłuż niej palcami – i wiedziała też, o jakiej randze obrażeń mówili. Zapytana, nie udawałaby, że myśl o tym, w jakim niebezpieczeństwie wtedy był – że to jej nie bolało.
Bolało. Było jednak jak było, nauczyła się z tym żyć.
Widziała wahanie Nika, tym bardziej więc doceniała, że finalnie pozwolił się rozebrać. Znów wcisnęła mu się wtedy na kolana i przytuliła po prostu do odsłoniętej piersi, skaładając miękki całus na nagim ramieniu mężczyzny.
Zmarszczyła lekko brwi na słowa Holta, odsunęła się lekko, odgarnęła mu łagodnie kilka dłuższych kosmyków z czoła.
- Może – zgodziła się miękko, przyglądając się mu uważnie. – Może tak będzie – przyznała, w jej głosie trudno było jednak dopatrywać się podejrzliwości, ostrzeżenia czy niechęci. W jej tonie nie było niczego złego. Niczego, czego należałoby się bać, przed czym uciekać, przed czym zachować ostrożność.
- Nie wszystko musi mi się podobać, żebym nadal chciała mieć cię obok, Nik – stwierdziła i uśmiechnęła się łagodnie, opuszkami palców muskając zaciśniętą szczękę Holta. – Wszyscy mamy swoje sekrety, mniej lub bardziej brzydkie. Ale znam cię cztery lata, Nik. Może zbyt krótko, bym wiedziała o tobie wszystko, jednak dość długo, bym była absolutnie pewna, że cię chcę. Obok siebie. W swoim domu. W swoim łóżku. Jako partnera w pracy, jako kochanka, jako przyjaciela. – Przekrzywiła głowę lekko.
- Cztery lata to bardzo długo jak na udawanie. Nawet, jeśli rzeczywiście któregoś dnia okaże się, że coś z tego, co znam, nie istnieje – to nie będzie wszystko. I na pewno nie będzie to to, co najważniejsze. To, co istotne... – Zsunęła dłoń niżej, symbolicznie układając ją na piersi Nika, na wysokości jego serca. – Już znam. I nie ma takiej rzeczy, która by to przekreśliła.
Przyglądała mu się jeszcze przez moment nim wreszcie uśmiechnęła się łagodnie.
- Nigdzie się nie wybieram – powtórzyła cicho jego słowa. Zaraz potem zamknęła mu usta pocałunkiem i przez parę chwil zupełnie nie spieszyła się, by się odsunąć. Gdy zaś w końcu to zrobiła, westchnęła cicho, wsparła głowę na ramieniu Nika i przymknęła oczy, sycąc się po prostu jego ciepłem.
- Zjesz naleśniki z łososiem? – spytała potem w którejś chwili i uśmiechnęła się miękko. Wiedziała, że zje. Miała cztery lata, by nauczyć się, co lubił i teraz, skoro zapewnił już, że dzisiaj zostanie, zamierzała z tej wiedzy swobodnie korzystać tak długo, jak jej tylko pozwoli.
[Nik i Sirkku zt]
Szczególnie, jeśli mogła potem zasnąć w ramionach mężczyzny, przytulona, ostatnie co pamiętając przed zaśnięciem to dłoń gładząca czule jej włosy, miękki pocałunek złożony na ramieniu.
Chyba wiedziała już, czego chciała dzisiaj.
Słowa Nika o tym, że nigdzie się nie wybierał, zbyła łagodnym uśmiechem i potrząsnęła głową lekko. Oboje wiedzieli, jak było. Życie żadnego z nich nie było kolorowe, żadne z nich nie miało luksusu, by się oszukiwać, udawać, że nigdy nie wydarzy się nic złego. Żadne nie mogło obiecać, że rzeczywiście zostanie. Że nigdy – nigdy – nie zniknie z życia drugiego. Sirkku nie oczekiwała od Nika takich deklaracji – te, które jej dawał, wystarczały.
Nigdzie się nie wybierał.
Skinęła głowę na kolejne zastrzeżenie, nic nie mówiąc. Nigdy nie pytała, skąd miał tę bliznę – w ogóle prawie o nic go nie pytała, nie o przeszłość. Wiedziała, że miał bliznę, niejednokrotnie przecież wodziła wzdłuż niej palcami – i wiedziała też, o jakiej randze obrażeń mówili. Zapytana, nie udawałaby, że myśl o tym, w jakim niebezpieczeństwie wtedy był – że to jej nie bolało.
Bolało. Było jednak jak było, nauczyła się z tym żyć.
Widziała wahanie Nika, tym bardziej więc doceniała, że finalnie pozwolił się rozebrać. Znów wcisnęła mu się wtedy na kolana i przytuliła po prostu do odsłoniętej piersi, skaładając miękki całus na nagim ramieniu mężczyzny.
Zmarszczyła lekko brwi na słowa Holta, odsunęła się lekko, odgarnęła mu łagodnie kilka dłuższych kosmyków z czoła.
- Może – zgodziła się miękko, przyglądając się mu uważnie. – Może tak będzie – przyznała, w jej głosie trudno było jednak dopatrywać się podejrzliwości, ostrzeżenia czy niechęci. W jej tonie nie było niczego złego. Niczego, czego należałoby się bać, przed czym uciekać, przed czym zachować ostrożność.
- Nie wszystko musi mi się podobać, żebym nadal chciała mieć cię obok, Nik – stwierdziła i uśmiechnęła się łagodnie, opuszkami palców muskając zaciśniętą szczękę Holta. – Wszyscy mamy swoje sekrety, mniej lub bardziej brzydkie. Ale znam cię cztery lata, Nik. Może zbyt krótko, bym wiedziała o tobie wszystko, jednak dość długo, bym była absolutnie pewna, że cię chcę. Obok siebie. W swoim domu. W swoim łóżku. Jako partnera w pracy, jako kochanka, jako przyjaciela. – Przekrzywiła głowę lekko.
- Cztery lata to bardzo długo jak na udawanie. Nawet, jeśli rzeczywiście któregoś dnia okaże się, że coś z tego, co znam, nie istnieje – to nie będzie wszystko. I na pewno nie będzie to to, co najważniejsze. To, co istotne... – Zsunęła dłoń niżej, symbolicznie układając ją na piersi Nika, na wysokości jego serca. – Już znam. I nie ma takiej rzeczy, która by to przekreśliła.
Przyglądała mu się jeszcze przez moment nim wreszcie uśmiechnęła się łagodnie.
- Nigdzie się nie wybieram – powtórzyła cicho jego słowa. Zaraz potem zamknęła mu usta pocałunkiem i przez parę chwil zupełnie nie spieszyła się, by się odsunąć. Gdy zaś w końcu to zrobiła, westchnęła cicho, wsparła głowę na ramieniu Nika i przymknęła oczy, sycąc się po prostu jego ciepłem.
- Zjesz naleśniki z łososiem? – spytała potem w którejś chwili i uśmiechnęła się miękko. Wiedziała, że zje. Miała cztery lata, by nauczyć się, co lubił i teraz, skoro zapewnił już, że dzisiaj zostanie, zamierzała z tej wiedzy swobodnie korzystać tak długo, jak jej tylko pozwoli.
[Nik i Sirkku zt]