Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    homecoming (B. Guildenstern & B. Guildenstern, wrzesień 2000)

    2 posters
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Wrócił. Końcem sierpnia wrócił do domu. Björn Guildenstern, ulubieniec Njorda, złote dziecko, choć dziś raczej łatwiej byłoby go określić innym mianem: syn marnotrawny. Midgard zdawał się być wciąż tym samym miastem — wyglądał przecież zupełnie tak samo, jak wtedy, gdy opuścił je niemal rok temu. Zostawił tylko krótki, lakoniczny list na pożegnanie, nie potrafiąc zebrać się na odwagę, by powiedzieć rodzinie o swoich planach odpowiednio wcześniej — nie chciał jednak, by jego najbliżsi się o niego martwili. Pogoń za marzeniami i mityczną wolnością, o której do tej pory tylko słyszał, była silniejsza, niż mu się początkowo wydawało, zbiegając się w czasie z jego fascynacją magią zakazaną. Wypłynął z Midgardu pod osłoną nocy, ukrywając się na pokładzie jednego ze statków handlowych zaprzyjaźnionego kapitana, aż wreszcie udało mu się dotrzeć na Zachód, skąd później wybrał się do Ameryki. Nowy Świat. Mimo że wymiana naukowa między uniwersytetami magicznymi na drugim końcu świata była prawdziwym powodem jego wyjazdu, to domyślał się, że nie nie wszyscy w to dowierzali. Zbierał w sobie jednak odwagę, by stanąć przed przed kolejnymi wyzwaniami, które czekały na niego na nieznanym dotąd mu lądzie. Odczuwał w sobie pulsującą energię odkrywania, poznawania, tworzenia nowych ścieżek. Tam, gdzie niebo spotykało ziemię, tam, gdzie sięgała jego wyobraźnia, tam właśnie znajdowała się jego przyszłość.
    Choć był też w Nowym Jorku, który był jego pierwszym przystankiem na trasie, to w Ameryce Południowej Björn spędził najwięcej czasu, przemieszczając się przez kilka miesięcy po Meksyku, Kolumbii, Peru, Argentynie i Chile. Świat, którego posmakował, był zupełnie inny od tego, co do tej pory znał; był gorący, temperamentny, namiętny i pełen różnorodności w przeciwieństwie do magicznej Skandynawii, która kojarzyła mu się tylko z chłodem i wieczną zimą. Mógł tam zostać już na zawsze i znaleźć wymówkę, by to zrobić, odcinając się od tego, kim był i odstępując należyte miejsce Brage, lecz młody Guildenstern tęsknił za dawno niewidzianą rodziną i najbliższymi przyjaciółmi. Jego podróż minęła jednak stanowczo zbyt szybko — miał to być w końcu tylko rok, po którym Björn musiał zgodnie z umową musiał wrócić do domu, by kontynuować ostatni rok doktoratu. Długo i zaciekle walczył sam ze sobą, nie będąc do końca pewnym, czy podjął właściwą decyzję, aż w końcu kupił bilet w jedną stronę i wrócił do Europy. Bał się tego, co się wydarzyło; nie śledził zbytnio żadnych wiadomości, nie miał dostępu do prasy, dlatego nie chciał wiedzieć, jakie teorie snuto na jego temat.
    Najpierw wrócił do Midgardu, gdzie spędził kilka dni na odpoczynku i refleksji. Przemierzał znane mu ulice, zatapiając się w dźwiękach miasta, które nadal tętniło życiem, jakby nic się nie zmieniło w jego nieobecności. Jednak w sercu Björna było coś nowego, coś, co wyniosło z podróży przez ocean, coś, co nie pozwalało mu już tak łatwo znaleźć spokoju. Dopiero później wybrał się do rodzimego Bergen, gdzie chciał przywitać rodziców. Tych jednak nie było jeszcze w Kamiennej Fortecy. Zamek był prawie pusty. Przechadzał się po nim wolnym krokiem, oglądając to, co dobrze mu znane i witając się ze służbą krzątającą się po korytarzach, która zadziwiona była jego powrotem — dziedzic Guildensternów zrobił w końcu wszystko wcześniej, by nikt się o tym nie dowiedział. Ale teraz stał przed pustymi komnatami i martwymi salami pełnymi wspomnień z dzieciństwa, zastanawiając się, co przyniesie mu powrót w rodzinne strony.
    Widzący
    Brage Guildenstern
    Brage Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t3681-brage-guildenstern#37401https://midgard.forumpolish.com/t3709-brage-guildenstern#37902https://midgard.forumpolish.com/t3706-bosman#37857https://midgard.forumpolish.com/


    Mógłby być jego najbardziej oddanym sojusznikiem. Mógłby być najtrudniejszym do zdarcia żołnierzem, najwierniejszym gońcem, najbłyskotliwszym doradcą i najbliższym przyjacielem. Mógłby pod jego komendą pilnować tego, co Guildensternom bliskie i – sam Njord musiał o tym wiedzieć – rzuciłby się w paszczę dowolnego potwora morskiego, gdyby tylko zaistniała taka konieczność. Mogliby razem umocnić pozycję klanu, wybrać najlepsze sojusze i zaistnieć na międzynarodowej scenie, uświetnić zasoby skarbca.
    Mogliby, mogliby, mogliby. Mogliby zrobić wszystko, gdyby tylko jego brat nie okazał się egoistycznym trutniem w gnieździe pełnym pszczół.
    Nie lubił o nim myśleć – zwłaszcza na przestrzeni ostatniego roku imię Björna było jak kamień w bucie; nie dość ostre by dotkliwie zranić, ale na tyle upierdliwe i irytujące, by bezustannie rozważać coraz to nowsze sposoby pozbycia się szkodnika. W głębi ducha, w odmętach własnej duszy, liczył na to, że ten jeden raz brat przyjdzie mu z pomocą, rozwiąże problem sam i najzwyczajniej w świecie nie wróci. Albo jeszcze lepiej – sfinguje własną śmierć, by ukrócić całe dochodzenie i poszukiwania. Wtedy mieliby to, czego pragnęli od życia: Björn swoją ukochaną wolność i śmierdzące wywary, a on dziedzictwo klanu i niespokojne morze.
    Wiele razy wyobrażał sobie ten scenariusz: wystawny pogrzeb, pustą trumnę, smutek Bylgii i swój milczący triumf, który musiałby ukryć przed wszystkimi dla dobra sprawy i własnej przyszłości. Wiele razy stawiał się na jego miejscu: wcielał się w złote dziecko, dziedzica klanu, pierwszego syna. Wiele razy rozważał istotę alchemii i równie wiele razy szukał w niej sensu, szukał w niej tego, co jemu dawało morze i kołysanie fal. Mógłby wziąć cały gród Asów za świadków – próbował zrozumieć Björna. Próbował podążyć ścieżką jego myśli i w ten sposób wytłumaczyć sobie dlaczego jego brat obrał inną drogę.
    Rozwiązanie – jak zawsze – okazywało się niezadowalające. Nigdy nie zrozumiał. A w późniejszych latach dotarło do niego, że już o to nie dba. Nie dba o zrozumienie, o motywy, o marzenia i o wolność. Liczyło się tylko to, że Björn Guildenstern, złote dziecko,  ulubieniec Njorda, był synem marnotrawnym. Synem, który powoli zwiedzał surowe pomieszczenia Kamiennej Twierdzy po rocznej nieobecności. Synem, który miał szansę na swoją wolność i z której – najwidoczniej – zrezygnował.
    O jego obecności dowiedział się od jednej z dziewczyn służebnych i natychmiast ruszył na poszukiwania, nerwowo zaciskając i rozluźniając pięści. Chciał mu przypierdolić. Chciał nim potrząsnąć. Chciał na niego nawrzeszczeć i rozpętać awanturę tysiąclecia. Chciał go objąć i poklepać po łopatce. Chciał powiedzieć, że dobrze go widzieć. Chciał wybić mu zęby.
    Dopadł go w jednym z korytarzy; widok znajomej sylwetki zatrzymał go w miejscu jak celnie rzucone zaklęcie. Przyglądał się Björnowi przez chwilę, uważnie mierzył wzrokiem, doszukiwał się różnic, wskazówek. Miał plan na to spotkanie. Nie miał planu.
    Mogłeś nie wracać – oświadczył gorzko, na wydechu. Zbliżył się o dwa kroki; ostrożne, jakby stąpał po niepewnym gruncie. –  Ale jednak, mimo wszystko, znów cię tu przywiało. Sentyment? Czy po prostu sam nie wiesz, czego chcesz od życia, Björn?


    finders keepers, losers weepers

    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Mogliby. Mogliby. Mogliby.
    Björn czasem myślał o jego relacji z Brage, dlaczego stało się tak a nie inaczej, dlaczego zamiast być przyjaciółmi — byli największymi wrogami. Ich braterska historia zaczęła się od obiecującej przyjaźni, pełnej wspólnych zainteresowań i wzajemnego szacunku, gdy byli jeszcze małymi dziećmi i bawili się w zakamarkach Kamiennej Twierdzy. Jednak z biegiem czasu coś zaczęło się psuć. W miarę jak upływały lata, ich relacja stała się coraz bardziej napięta, aż wreszcie przerodziła się w głęboką niechęć. Nic więc dziwnego, że Björn zastanawiał się, czy można było coś zmienić, czy istniała możliwość naprawy tego, co się zepsuło — myślał o tym nawet wtedy, gdy wyjechał, nie potrafiąc zapomnieć o rodzinnych animozjach. Starszy Guildenstern wiedział, że to Brage powinien był znajdować się na jego miejscu; że to on powinien być dziedzicem ich rodu — pasował do tej roli bardziej, podobnie jak zasługiwał na uwagę ojca, który zdawał się go ignorować i nie doceniać w odpowiedni sposób. Choć Björn starał się jakoś temu zaradzić, czuł się nierzadko bezsilny wobec tej sytuacji.
    Nie spodziewał się więc, że pierwszą osobą, którą spotka po powrocie do domu będzie akurat Brage. Miał nadzieję, że zastanie rodziców, mimo iż podejrzewał, że rozmowa z nimi nie będzie należała do najłatwiejszych — nie byli zachwyceni tym, co zrobił, a raczej: w jaki sposób postanowił ich poinformować o swoim wyjeździe do Ameryki. Chciał jednak ich zobaczyć — zjeść z nimi uroczysty obiad i nadrobić stracony czas, nawet jeśli zbyt wiele zdążyło się w międzyczasie zmienić i nie był tym samym Björnem Guildensternem, co kiedyś. Wiedział jednak, że prędzej czy później mu wybaczą — zawsze to robili, byli bowiem świadomi tego, na czyich barkach spoczywała przyszłość tej rodziny. Zastanawiał się też, co słychać u jego ukochanej Bylgji i jej męża oraz jak bardzo urósł ich syn. Z kolei Brage był na samym końcu listy jego bliskich, lecz w tej mieszanej atmosferze emocji i niepewności związanej z powrotem do domu i ciekawości co do losów rodziny, starszy Guildenstern paradoksalnie zobaczył się z nim jako pierwszy. Nie był gotów na rozmowę z młodszym bratem. Jeszcze nie teraz.
    Brage — wypowiedział jego imię spokojnym głosem. Nie było w nim jednak tęsknoty, lecz obojętność. Guildenstern zdawał sobie sprawę, że ich relacja uległa już dawno nieodwracalnym zmianom, a jego wyjazd jedynie pogłębił między nimi dystans. — Ciebie również dobrze widzieć — skomentował gorzko, gdy ujrzał jego twarz w jednym z wielu zamkowych korytarzy. — Przecież powiedziałem, że wyjeżdżam na rok. Byłem na stypendium — dodał zgodnie z prawdą Björn, nie chcąc się przyznać do tego, że w międzyczasie myślał o tym, by porzucić swoje dawne życie i nie wracać do Skandynawii. — Gdzie reszta? Chciałem zobaczyć się najpierw z rodzicami. Nie z tobą, braciszku, przeszło mu przez myśl, lecz w ostatniej chwili ugryzł się w język, by nie wypowiedzieć tego na głos.
    Widzący
    Brage Guildenstern
    Brage Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t3681-brage-guildenstern#37401https://midgard.forumpolish.com/t3709-brage-guildenstern#37902https://midgard.forumpolish.com/t3706-bosman#37857https://midgard.forumpolish.com/


    Nie-myślenie o bracie na przestrzeni ostatniego roku wychodziło mu całkiem sprawnie. Po mistrzowsku wynajdywał sobie coraz to nowsze zajęcia, poświęcał uwagę sprawom ważnym i nieważnym, a jeśli było trzeba, to równie elegancko potrafił zalać się w trupa i odpłynąć na łodzi zbudowanej z poczucia niesprawiedliwości. Żagiel utkany z pasm nostalgii chętnie łapał wiatr, wyprowadzając go na wody samotności. Raz na jakiś czas lubił się na nich zaszyć, spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy. I wtedy prawie mu odpuszczał.
    Parsknął gorzko, w tym krótkim geście zamykając komentarz powitalny. “Ciebie również dobrze widzieć”, dobre sobie.
    “Powiedziałem” to chyba za duże słowo – sprostował mrukliwie – słyszałem, że pożegnałeś się ledwie listem i zniknąłeś.
    Własna niewiedza w tej kwestii wydała mu się nagle jakaś dziwna, niepasująca. Nie zainteresował się faktycznym stanem rzeczy przez cały rok, bazując jedynie na ochłapach usłyszanych od ojca czy matki i teraz brakowało mu kolejnych argumentów do rozmowy. Spojrzał na brata z nową uwagą, zlustrował wzrokiem dość uważnie, jakby doszukiwał się… sam nie wiedział czego. Zmiany? Znaku, że ten Björn jest inny niż ten sprzed roku?
    Nie wydaje ci się to zabawne? – zagadnął, unosząc krótko brwi. – To, że znikasz, kiedy ci się podoba, a ojciec pewnie i tak puści ci to płazem? – Przechylił głowę, uśmiechnął się nieprzyjemnie. – Ciekawe co by zrobił Bylgii albo mi za taki wyskok.
    Gdy brat spytał o rodziców, Brage rozejrzał się ostentacyjnie, jakby spodziewał się ich zobaczyć gdzieś w korytarzu. I choć zachowanie nosiło w sobie ślady zwykłej szczenięcości, tak sprawiło mu przewrotną przyjemność.
    Nie wiem, braciszku. Na pewno nie tutaj, jak sam widzisz. – Oderwał bark od ściany, wsunął dłonie w kieszenie spodni. Brak wspólnego tematu niemalże wygasił tę rozmowę już na wstępie, ale – w pewien irracjonalny sposób – im dłużej to trwało, tym miał większą ochotę zapytać go o Amerykę. O inny kraj, innych ludzi, inne zwyczaje. O samą podróż, o to, czego był świadkiem. Zazdrościł mu tak wielu rzeczy, ale z nich wszystkich to właśnie możliwość zniknięcia i pozornie niekończącej się podróży była najmilsza jego sercu, bliżej nawet niż ciche pożądanie ojcowskiej uwagi i aprobaty.
    Brage wysunął dłoń z kieszeni, potarł kark. Początkowa irytacja widokiem brata rozmyła się w zakątkach pamięci, zastąpiło ją kiełkujące ziarno ciekawości.
    Jesteśmy na siebie skazani przez jakiś czas – oznajmił w końcu, wzruszył ramionami. Najwyżej się rozejdą, każdy w swoją stronę. Jak zawsze. – Chcesz na chwilę zakopać topór? Odkopię go pewnie wtedy, gdy nie będziesz się spodziewał i spróbuję wbić ci w plecy, nie oszukujmy się, ale na chwilę możemy udawać całkiem normalne rodzeństwo. Prawie jak z okładki Orakel.


    finders keepers, losers weepers

    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Niełatwo było mu oderwać myśli od tego, co zostawił w Midgardzie. Czasami wydawało się, że byłoby łatwiej nie wracać, zacząć od nowa na końcu świata, przyjmując nową tożsamość i uśmiercając starego siebie. Może zapomnienie byłoby mniej bolesne niż rozterki przeszłości, które nieustannie dręczyły go, podgrzewając w nim niepokój i nawołując do powrotu. Jednak nawet w obliczu nieuchronnych zmian, jego serce wciąż tęskniło za tym, co pozostawił za sobą, nawet jeśli zrobił to świadomie — w poszukiwaniu nigdy niezaznanej wolności. Mimo że powrót do Midgardu miał już wyznaczoną datę, jego wymiana naukowa miała bowiem termin ważności, wahał się nad ostateczną decyzją. Stał na krawędzi między wolnością a powinnością, między sercem a rozumem, zastanawiając się bez ustanku, czy nie pozostać w Ameryce po tym, co się wydarzyło i kim się stał. Czy mógłby tak po prostu porzucić to wszystko? Czy mógłby zapomnieć o swojej przeszłości dziedzica Guildensternów i zacząć wszystko od nowa? Te pytania tkwiły głęboko w jego umyśle aż do samego końca; podjął decyzję dopiero wtedy, gdy postawił nogę na lądzie i zobaczył przed sobą miasto, za którym tęsknił.
    Tak wyszło. Nie zgodziliby się na mój wyjazd. Nie bez powodu. Björn Guildenstern, który opuścił Midgard rok temu, nie był już tym samym człowiekiem. Coś w nim się zmieniło, nawet jeśli starał się to ukryć i zachować złudne pozory normalności — zwłaszcza przed tymi, których kochał. Nie był gotowy na to, by go wyklęli jak Lokiego; by odwrócili się od niego za to, kim się stał z powodu swojej nieposkromionej ciekawości. Nie wiedział, czy ktokolwiek z rodziny by go zrozumiał, ale na pewno nie byłby to Brage. Brage by nie zrozumiał. Brage przecież nigdy go nie rozumiał. Potrafił go oceniać i bezwzględnie krytykować na każdym kroku, ale nigdy nie postawić się na jego miejscu. Czuł się samotny w obliczu niewerbalnej dezaprobaty, która go otaczała — kilka dni w Midgardzie dobitnie mu to uświadomiło, że nie miał się do kogo zwrócić. — Świat nie kończy się akurat na magicznej Skandynawii. Wyjechałem przecież na stypendium — powtórzył mu po raz kolejny młody Guildenstern na wypadek, gdyby nie był w stanie tego pojąć, nawet jeśli po części Björn wiedział, dlaczego jego młodszy brat tak uważał — nieważne, co by zrobił, Ragnar niemal zawsze mu wszystko wybaczał.
    Domyśliłem się, że nie tutaj. — Pozwolił sobie na ciche westchnięcie, po czym utkwił wzrok w sylwetkę Brage opierającego się nonszalancko o ścianę. — Coś chyba zmizerniałeś, braciszku. Nie ćwiczysz? Nie boisz się, że wiatr cię porwie na statku i rzuci na pożarcie nieznanego oceanu? — Nie mogło w tym przypadku obyć się bez drobnych złośliwości na powitanie. — Jakoś to zniosę — podjął to wyzwanie, kierując się w stronę salonu, gdzie wiedział, że znajdzie barek z alkoholem. Jeśli miał przetrwać tę niespodziewaną konfrontację — potrzebował się napić czegoś mocniejszego. — Opowiadaj zatem, co u ciebie, skoro chcesz zakopać topór wojenny. Niech zgadnę, dalej łajdaczysz się i zataczasz w Porcie Północnym?



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.