:: Midgard :: Forsteder :: Mieszkania :: Felix Sommerfelt
Strona 2 z 2 • 1, 2
Salon
3 posters
Mistrz Gry
Salon Sob 16 Mar - 16:35
First topic message reminder :
Salon
Salon znajduje się na parterze, tuż obok holu wejściowego i jest pierwszym pomieszczeniem, które widząc goście. Urządzony jest przytulnie i ze smakiem, przez wysokie okna wpada dużo światła. Przy jednej ze ścian stoi wyraźnie wysłużonego, ale świetnie zakonserwowane pianino. Z salonu można przejść prosto do jadalni i znajdującej się tuż obok kuchni.
Nik Holt
Re: Salon Wto 4 Cze - 22:36
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Nik nigdy nie twierdził, że znał się na runach. Wiedział o nich tylko tyle, czego nauczył się w akademii, umiał odczytać ich znaczenie, ale nic poza tym. Oczywiście słyszał o klątwach, że można nimi obłożyć przedmiot, osobę, że są trudne do zdjęcia i takie tam. Że mogą być mordercze. Raz jeden widział, jak komuś założono chyba też bransoletę z wyrytym tym konkretnym układem run i widział, jak skończył tamten osobnik. Słyszał jego krzyki. Wyobrażał sobie jego ból i bezsilność. A teraz miał poczuć dokładnie to samo, siedząc na kanapie półnagi, bo przyklejający się do ran materiał bolałby jeszcze bardziej - to akurat było już prywatnym odczuciem Holta z dawnych lat.
Postaraj się nie wrzeszczeć.
Bardzo pomocne. I możliwe do wykonania jak cholera. A i tak się starał. Ale im bardziej ból narastał, im bardziej zaczynało piec całe ciało, tym było gorzej. W pewnym momencie z jego ust przestały wychodzić jakiekolwiek słowa, gdy zagryzał wargi do krwi, by nie krzyczeć, ale nie zawsze mu się udawało. Miał wrażenie, że jedna z run nakreślonych przez Sirkku pękła, posoką znacząc jego plecy, ale mógł się mylić. Ból był wszędzie, wdzierał się w każdą komórkę ciała, aż łzy płynęły z oczu, aż każdy jeden mięsień kurczył się i sztywniał w parodii skurczy.
Nie wiedział, co robił Felix, nie patrzył nawet na niego, resztkami sił, resztkami spójnych myśli błagał o koniec. Nie był pewny, czy swój czy bólu, czy może jedno łączyło się z drugim, czy być może to był jakiś koszmar, delirium ciała otępionego bólem. Nik niczego już nie wiedział, chciał tylko, żeby to wszystko się skończyło.
I nagle się skończyło.
Nagle ból ograniczył się do pieczenia na rozpalonych od run plecach, ale porównując go z tym, co czuł jeszcze chwilę temu, to było nic. To tak, jak piekły zadrapania paznokci bo jednej z szalonych nocy. Ciało Holta było całe pokryte kroplami potu, było wyczerpane, a mięśnie dopiero teraz wydostawały się ze skurczu, przez co fossegrim drżał niczym osika, łapiąc haustami powietrze, zanim w końcu otworzył oczy. Oczy, z których wbrew woli samego Nika popłynęły łzy, ale teraz, w tym momencie, nie potrafił ukryć drżenia i swojego stanu. Strachu. Pozostałości bólu. I nadziei wymieszanej z przerażeniem, czy ten ból nie wróci.
Pytanie Felixa dotarło do niego jak z oddali. Przez chwilę nie rozumiał. Był zagubiony i słaby niczym szczeniak, jak wtedy, gdy testował wytrzymałość z dala od wody.
- Już… - wychrypiał, zakrwawionymi wargami. - Już koniec? - patrzył, z tą cholerną nadzieją i brakiem jakiejkolwiek bezczelności, którą zaklinacz tak dobrze poznał. - To... nie wróci? - przesunął się na kanapie, tylko trochę, by nie urazić pleców, pulsujących tępym bólem, rozpalonych, ale całych. - Chyba... Chyba jestem. - dopiero teraz dotarło do niego pytanie, dopiero teraz załapał, o co pytał mężczyzna i jego zdziwienie sprawiło, że strasznie się zmieszał. - A nie powinienem...? - pytanie było zadane kompletnie niepewnym głosem, bo i Holt nie wiedział, co się dzieje. Co się stało. Co się właściwie nie stało, a przecież powinno.
- Plecy mnie pieką, to chyba tyle... - z każdą chwilą składał słowa trochę sprawniej, ale i tak był roztrzęsiony. A to, jak bardzo roztrzęsiony mówił fakt, że nawet tego nie krył. Nie ukrywał drżenia rąk, nie starał się zablokował drżenia głosu. Jakoś nie przejmował się tym, jak słabo brzmiał i jak cholernie źle się czuł, fizycznie przede wszystkim.
- To... Ta klątwa... To na pewno nie wróci...? - chyba nie dałby rady z kolejną porcją takiego bólu.
Postaraj się nie wrzeszczeć.
Bardzo pomocne. I możliwe do wykonania jak cholera. A i tak się starał. Ale im bardziej ból narastał, im bardziej zaczynało piec całe ciało, tym było gorzej. W pewnym momencie z jego ust przestały wychodzić jakiekolwiek słowa, gdy zagryzał wargi do krwi, by nie krzyczeć, ale nie zawsze mu się udawało. Miał wrażenie, że jedna z run nakreślonych przez Sirkku pękła, posoką znacząc jego plecy, ale mógł się mylić. Ból był wszędzie, wdzierał się w każdą komórkę ciała, aż łzy płynęły z oczu, aż każdy jeden mięsień kurczył się i sztywniał w parodii skurczy.
Nie wiedział, co robił Felix, nie patrzył nawet na niego, resztkami sił, resztkami spójnych myśli błagał o koniec. Nie był pewny, czy swój czy bólu, czy może jedno łączyło się z drugim, czy być może to był jakiś koszmar, delirium ciała otępionego bólem. Nik niczego już nie wiedział, chciał tylko, żeby to wszystko się skończyło.
I nagle się skończyło.
Nagle ból ograniczył się do pieczenia na rozpalonych od run plecach, ale porównując go z tym, co czuł jeszcze chwilę temu, to było nic. To tak, jak piekły zadrapania paznokci bo jednej z szalonych nocy. Ciało Holta było całe pokryte kroplami potu, było wyczerpane, a mięśnie dopiero teraz wydostawały się ze skurczu, przez co fossegrim drżał niczym osika, łapiąc haustami powietrze, zanim w końcu otworzył oczy. Oczy, z których wbrew woli samego Nika popłynęły łzy, ale teraz, w tym momencie, nie potrafił ukryć drżenia i swojego stanu. Strachu. Pozostałości bólu. I nadziei wymieszanej z przerażeniem, czy ten ból nie wróci.
Pytanie Felixa dotarło do niego jak z oddali. Przez chwilę nie rozumiał. Był zagubiony i słaby niczym szczeniak, jak wtedy, gdy testował wytrzymałość z dala od wody.
- Już… - wychrypiał, zakrwawionymi wargami. - Już koniec? - patrzył, z tą cholerną nadzieją i brakiem jakiejkolwiek bezczelności, którą zaklinacz tak dobrze poznał. - To... nie wróci? - przesunął się na kanapie, tylko trochę, by nie urazić pleców, pulsujących tępym bólem, rozpalonych, ale całych. - Chyba... Chyba jestem. - dopiero teraz dotarło do niego pytanie, dopiero teraz załapał, o co pytał mężczyzna i jego zdziwienie sprawiło, że strasznie się zmieszał. - A nie powinienem...? - pytanie było zadane kompletnie niepewnym głosem, bo i Holt nie wiedział, co się dzieje. Co się stało. Co się właściwie nie stało, a przecież powinno.
- Plecy mnie pieką, to chyba tyle... - z każdą chwilą składał słowa trochę sprawniej, ale i tak był roztrzęsiony. A to, jak bardzo roztrzęsiony mówił fakt, że nawet tego nie krył. Nie ukrywał drżenia rąk, nie starał się zablokował drżenia głosu. Jakoś nie przejmował się tym, jak słabo brzmiał i jak cholernie źle się czuł, fizycznie przede wszystkim.
- To... Ta klątwa... To na pewno nie wróci...? - chyba nie dałby rady z kolejną porcją takiego bólu.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Felix Sommerfelt
Re: Salon Nie 23 Cze - 21:47
Felix SommerfeltŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 40 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : złotnik, zaklinacz - właściciel salonu "Oddech Walkirii"
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sroka
Atuty : zaklęty (I), rzemieślnik (II), odporny (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 26 / sprawność: 5 / charyzma: 8 / wiedza ogólna: 5
Felix nigdy nie myślał o tym, by do arsenału swoich umiejętności oficjalnie dołożyć klątwołamactwo. Po pierwsze, nie życzył sobie zainteresowania, jakie nagle wzbudziłaby ta informacja – oficjalnie nie chciał być łączony z niczym, co nie było złotnictwem. Po drugie, ścieranie run wiązało się z o wiele większym ryzykiem, niż ich nakładanie, a najmniejszy błąd mógł doprowadzić do kalectwa – wycenianie podobnej pracy było cholernie trudne. Po trzecie... Stres. Nerwy związane z ograniczonym czasem, kiedy przedmiotem zadania byłby wyjątkowo paskudny układ run, a ofiara czekałaby tuż obok. Potrafił znosić wiele, ale z własnej woli skazywać swoje ciało na takie ekstrema? Nie. Absolutnie nie. Nie, kiedy żył w przekonaniu, że stres miał jakiś wpływ na jego chorobę. Nie był samobójcą.
Próba ściągnięcia klątwy z przedmiotu, którego przypadkiem dotknął Nik, nie było kwestią wyboru, a odruchem, czymś co po prostu należało zrobić. Próba – bo przecież mimo całej swojej wiedzy Felix nigdy nie mógł dać gwarancji, że da radę. Że zdąży, jeśli była to już sprawa życia i śmierci.
Później, gdy emocje już opadły i mógł z pewnym dystansem przyjrzeć się sytuacji, zdziwił się, że klątwa nie wypaliła mu w twarz, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności – pośpiech i osłabienie przez chorobę.
W pierwszej chwili, gdy z walącym boleśnie sercem spojrzał w kierunku kanapy, spodziewał się zobaczyć na niej zakrwawiony kształt człowieka i groteskowo zmarszczone pasma zdartej skóry. Spodziewał się ciężkiego, żelazistego zapachu kręcącego w nosie i chociaż niezaprzeczalnie tam był, nie zgęstniał jeszcze do tego stopnia, by wywoływać mdłości. Wyraźnie drżący ale cały, blondyn patrzył na niego tak samo szeroko otwartymi oczami – Felix dopiero po chwili zarejestrował, że jego policzki były mokre od łez. Zamrugał raz, drugi, a potem powoli wypuścił oddech spomiędzy ust, dociskając mostek, za którym bardzo opornie uspokajało się serce.
Kiwnął wyraźnie głową na pierwsze, niepewne pytanie, zagryzając lekko wnętrze policzka. Nic z tego nie rozumiał – ani z tego, że na ile mógł ocenić, Holt był cały, jakby klątwa nie zadziałała jak powinna, ani z jego mokrych oczu. Och, rozumem pojmował to drugie doskonale – bolało, słyszał przecież jęki – ale to w emocjach coś się blokowało, nie potrafiło połączyć obrazu bezczelnego, pewnego siebie chłopaka z tą roztrzęsioną osobą zajmującą miejsce na jego kanapie.
Nie rozumiał nic.
Na wspomnienie pleców, powoli podniósł się z fotela, w ostatniej chwili wspierając się na stoliku, gdy słaba jeszcze noga się pod nim ugięła, ale zaraz uparcie podpierając się laską, pokonał te dwa, trzy kroki dzielące go od kanapy i ciężko usiadł obok. Z bliska nie sposób było zignorować tego, że jasna skóra zroszona była potem, a twarz Nika pobladła jak papier.
- Pokażesz mi? – spytał zaskakująco miękko, zamiast próbować samemu przestawiać blondyna tak, by móc przyjrzeć się jego plecom. Z każdą mijającą chwilą, każdym drżącym oddechem który poruszał klatką piersiową blondyna, coś w głowie Felixa przeskakiwało, łącząc z nim część empatii zwykle zarezerwowanej wyłącznie dla Amandine. Powinien był się tym faktem zmartwić, ale nie było na to teraz miejsca.
- Nie wróci – przytaknął, czując jak kąt ust drga mu w próbie uspokajającego uśmiechu i zaraz opada z powrotem w dół. - Starłem magię. Nie ma już run, które ci to zrobiły – wyjaśnił, bo w przeciwieństwie do pocieszania, racjonalne wyjaśnienia wychodziły mu dobrze. Gdyby z jakiegoś dziwnego powodu Nik zapragnąłby dowiedzieć się, jak wyglądała struktura klątwy, która miała z niego zedrzeć skórę, Felix byłby w stanie spokojnie wyjaśnić mu cały schemat jej nakładania oraz działania, a potem punkt po punkcie powiedziałby, jak podobne znaki zetrzeć.
To cień w niebieskich oczach wyciągnął z ust Sommerfelta zapewnienie:
- Jesteś bezpieczny.
Próba ściągnięcia klątwy z przedmiotu, którego przypadkiem dotknął Nik, nie było kwestią wyboru, a odruchem, czymś co po prostu należało zrobić. Próba – bo przecież mimo całej swojej wiedzy Felix nigdy nie mógł dać gwarancji, że da radę. Że zdąży, jeśli była to już sprawa życia i śmierci.
Później, gdy emocje już opadły i mógł z pewnym dystansem przyjrzeć się sytuacji, zdziwił się, że klątwa nie wypaliła mu w twarz, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności – pośpiech i osłabienie przez chorobę.
W pierwszej chwili, gdy z walącym boleśnie sercem spojrzał w kierunku kanapy, spodziewał się zobaczyć na niej zakrwawiony kształt człowieka i groteskowo zmarszczone pasma zdartej skóry. Spodziewał się ciężkiego, żelazistego zapachu kręcącego w nosie i chociaż niezaprzeczalnie tam był, nie zgęstniał jeszcze do tego stopnia, by wywoływać mdłości. Wyraźnie drżący ale cały, blondyn patrzył na niego tak samo szeroko otwartymi oczami – Felix dopiero po chwili zarejestrował, że jego policzki były mokre od łez. Zamrugał raz, drugi, a potem powoli wypuścił oddech spomiędzy ust, dociskając mostek, za którym bardzo opornie uspokajało się serce.
Kiwnął wyraźnie głową na pierwsze, niepewne pytanie, zagryzając lekko wnętrze policzka. Nic z tego nie rozumiał – ani z tego, że na ile mógł ocenić, Holt był cały, jakby klątwa nie zadziałała jak powinna, ani z jego mokrych oczu. Och, rozumem pojmował to drugie doskonale – bolało, słyszał przecież jęki – ale to w emocjach coś się blokowało, nie potrafiło połączyć obrazu bezczelnego, pewnego siebie chłopaka z tą roztrzęsioną osobą zajmującą miejsce na jego kanapie.
Nie rozumiał nic.
Na wspomnienie pleców, powoli podniósł się z fotela, w ostatniej chwili wspierając się na stoliku, gdy słaba jeszcze noga się pod nim ugięła, ale zaraz uparcie podpierając się laską, pokonał te dwa, trzy kroki dzielące go od kanapy i ciężko usiadł obok. Z bliska nie sposób było zignorować tego, że jasna skóra zroszona była potem, a twarz Nika pobladła jak papier.
- Pokażesz mi? – spytał zaskakująco miękko, zamiast próbować samemu przestawiać blondyna tak, by móc przyjrzeć się jego plecom. Z każdą mijającą chwilą, każdym drżącym oddechem który poruszał klatką piersiową blondyna, coś w głowie Felixa przeskakiwało, łącząc z nim część empatii zwykle zarezerwowanej wyłącznie dla Amandine. Powinien był się tym faktem zmartwić, ale nie było na to teraz miejsca.
- Nie wróci – przytaknął, czując jak kąt ust drga mu w próbie uspokajającego uśmiechu i zaraz opada z powrotem w dół. - Starłem magię. Nie ma już run, które ci to zrobiły – wyjaśnił, bo w przeciwieństwie do pocieszania, racjonalne wyjaśnienia wychodziły mu dobrze. Gdyby z jakiegoś dziwnego powodu Nik zapragnąłby dowiedzieć się, jak wyglądała struktura klątwy, która miała z niego zedrzeć skórę, Felix byłby w stanie spokojnie wyjaśnić mu cały schemat jej nakładania oraz działania, a potem punkt po punkcie powiedziałby, jak podobne znaki zetrzeć.
To cień w niebieskich oczach wyciągnął z ust Sommerfelta zapewnienie:
- Jesteś bezpieczny.
Nik Holt
Re: Salon Nie 23 Cze - 23:05
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Jeśli Felix tak bardzo chciał ukryć swoje umiejętności, to właśnie spektakularnie się z nimi zdradził, zdejmując klątwę z bransoletki i tym samym z Nika. Czy była to dobra decyzja? I tak i nie, ale raczej było pewne, że Holt nie będzie klepać ozorem dookoła. Raz, że ta informacja była cenna dla niego samego, a dwa, że Felix uratował mu właśnie życie. Najwyraźniej blondyn miał dorobić się kolejnego strachu, ukrytego gdzieś w głębi siebie. W walce mógł się bronić, miał jakieś szanse. Z klątwą? Był całkowicie udupiony i nie miał żadnych szans. Dlatego ciągle drżał na całym ciele, dlatego wbijał wzrok w Felixa. I dlatego nie mógł powstrzymać nagłego napięcia mięśni, gdy mężczyzna wstał i usiadł koło niego. To było silniejsze od Nika i nie było wymierzone w samego Felixa, zresztą po krótkiej chwili Nik zaczął się rozluźniać. Wspomnienie niedawnego bólu nadal jednak kładło się cieniem na jego zachowanie i przede wszystkim na aurę, nad którą nawet nie panował. Nie próbował w żaden sposób wpływać na Felixa, po prostu nie potrafił teraz wziąć na smycz swojego jestestwa i nawet nie był tego faktu świadomy, co było dość mocno widoczne. Zachowywał się zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy naprawdę chciał wpłynąć na zaklinacza. Teraz był po prostu dzieciakiem, który prawie zginął w wielkim bólu i dopiero zaczynał przyjmować do wiadomości, że jednak przeżył.
Przygryzł wargę, ponownie i syknął cicho, bo wcześniej przecież zagryzał ją, by nie krzyczeć. Otarł z warg krew, na tle białej twarzy wyglądającej dosyć upiornie i powoli pokiwał głową na tak. Mógł mu pokazać plecy. Chyba mógł? Nie było to nic złego, Sirkku mówiła mu o tym przecież. Zresztą bez względu na to, co miał wyryte na plecach, zgodził się na to dobrowolnie, więc nikt nie mógł mieć problemów do dziewczyny.
- Okey. To... to dobrze. - wyszeptał w odpowiedzi i przymknął na chwilę oczy. Run już nie ma. Klątwa nie wróci. - Przepraszam. - szepnął, teraz zdając sobie sprawę, że jego aura w delikatny sposób krąży wokół niego, że Felix jest tak blisko, że mógł bez problemu ją czuć. Spróbował zebrać ją do kupy, ale kontrola Nika wisiała na włosku, więc nic z tego nie wyszło. Jednak równie dobrze mógł przepraszać za kłopot, który mężczyźnie sprawił. - I dziękuję. - dodał, niepewnym tonem, na zapewnienie bezpieczeństwa. Czuł się paskudnie. Roztrzęsiony, zły i sam nie potrafił określić, czego potrzebował. Miał jednak pokazać Sommerfeltowi plecy.
Przesunął się na kanapie i zamiast ustawić do niego tyłem, zwyczajnie przybliżył się do tego stopnia, by oprzeć się brodą o ramię zaklinacza. Nie oczekiwał, że mężczyzna go przytuli, a sam nie umiał o takie rzeczy prosić, nie umiał przyznawać się, że ich potrzebował, ale potrzebował się właśnie zakotwiczyć, potrzebował dotyku, żeby skupić się na tu i teraz. Najlepsza byłaby natomiast chłodna woda strumienia...
- Tak będziesz coś widział? - spytał cicho, w pełni świadomy, że chyba był teraz za słaby, żeby nie opierać się o Felka. Plecy go piekły bólem, każda z run była nabrzmiała, rozpalona i mocno pobiegała krwią. Durisaz natomiast pękła aż, strużką krwi zdobiąc plecy fossegrima, choć ten zdawał się na to zbytnio nie zwracać uwagi. To w końcu było nic w porównaniu z klątwą.
- Z tobą… Z tobą wszystko okey? - spytał po chwili. Teraz już nie chciał pytać, który z nich miał oberwać tym cholerstwem, chciał zwinąć się w kłębek i najlepiej nie wychodzić przez następne kilka dni. Problemem było jedynie miejsce, w którym miałby się zaszyć.
Przygryzł wargę, ponownie i syknął cicho, bo wcześniej przecież zagryzał ją, by nie krzyczeć. Otarł z warg krew, na tle białej twarzy wyglądającej dosyć upiornie i powoli pokiwał głową na tak. Mógł mu pokazać plecy. Chyba mógł? Nie było to nic złego, Sirkku mówiła mu o tym przecież. Zresztą bez względu na to, co miał wyryte na plecach, zgodził się na to dobrowolnie, więc nikt nie mógł mieć problemów do dziewczyny.
- Okey. To... to dobrze. - wyszeptał w odpowiedzi i przymknął na chwilę oczy. Run już nie ma. Klątwa nie wróci. - Przepraszam. - szepnął, teraz zdając sobie sprawę, że jego aura w delikatny sposób krąży wokół niego, że Felix jest tak blisko, że mógł bez problemu ją czuć. Spróbował zebrać ją do kupy, ale kontrola Nika wisiała na włosku, więc nic z tego nie wyszło. Jednak równie dobrze mógł przepraszać za kłopot, który mężczyźnie sprawił. - I dziękuję. - dodał, niepewnym tonem, na zapewnienie bezpieczeństwa. Czuł się paskudnie. Roztrzęsiony, zły i sam nie potrafił określić, czego potrzebował. Miał jednak pokazać Sommerfeltowi plecy.
Przesunął się na kanapie i zamiast ustawić do niego tyłem, zwyczajnie przybliżył się do tego stopnia, by oprzeć się brodą o ramię zaklinacza. Nie oczekiwał, że mężczyzna go przytuli, a sam nie umiał o takie rzeczy prosić, nie umiał przyznawać się, że ich potrzebował, ale potrzebował się właśnie zakotwiczyć, potrzebował dotyku, żeby skupić się na tu i teraz. Najlepsza byłaby natomiast chłodna woda strumienia...
- Tak będziesz coś widział? - spytał cicho, w pełni świadomy, że chyba był teraz za słaby, żeby nie opierać się o Felka. Plecy go piekły bólem, każda z run była nabrzmiała, rozpalona i mocno pobiegała krwią. Durisaz natomiast pękła aż, strużką krwi zdobiąc plecy fossegrima, choć ten zdawał się na to zbytnio nie zwracać uwagi. To w końcu było nic w porównaniu z klątwą.
- Z tobą… Z tobą wszystko okey? - spytał po chwili. Teraz już nie chciał pytać, który z nich miał oberwać tym cholerstwem, chciał zwinąć się w kłębek i najlepiej nie wychodzić przez następne kilka dni. Problemem było jedynie miejsce, w którym miałby się zaszyć.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Felix Sommerfelt
Re: Salon Pon 15 Lip - 14:25
Felix SommerfeltŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 40 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : złotnik, zaklinacz - właściciel salonu "Oddech Walkirii"
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sroka
Atuty : zaklęty (I), rzemieślnik (II), odporny (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 26 / sprawność: 5 / charyzma: 8 / wiedza ogólna: 5
Powinien spodziewać się, że kiedyś ktoś znów będzie próbował pokazywać mu, gdzie jego miejsce i próbować budowaną skrupulatnie bazę klientów – schemat ten powtarzał się przecież cyklicznie. Zawsze, gdy na scenie półświatka pojawiał się ktoś nowy, próbował podskakiwać starym wyjadaczom i mierzyć się z nimi na długość metaforycznego siusiaka. Felix to znał, rozumiał, poniekąd też akceptował, chociaż w ostatnich latach podobne zagrywki zaczęły go już zwyczajnie drażnić. Drażnić na tyle, na ile były to zwykle czcze pogróżki wysyłane na kawałku wymiętego papieru, zwykle ułożone z liter wyciętych z ostatnich numerów gazety codziennej. Dziecinada. Wkurwiać, gdy pretendentom do tronu marzyło się pominąć etap rozmów i negocjowania warunków współpracy i przejść prosto do rękoczynów. Pół biedy, jeśli było to tylko wymierzone w Felixa – po coś latami budował reputację osoby, której nie zależy na nikim i kto nie ma bliskich – ale wciągać w to przypadkowe ofiary?
Chamstwo, kurestwo i brak ogłady. Wyglądało na to, że musiał się bardziej zainteresować nowym, ambitnym narybkiem, ale wszystko po kolei.
Miał przed sobą parę problemów do opanowania – najbardziej palącym z nich był Nik, niedoszła ofiara klątwy Marsjasza, pechowy kurier, klient i partner dziwacznej wymiany dóbr. Łatwo było odpowiadać na jego pytania, które wymagały przede wszystkim chłodnej oceny sytuacji – Felix kiwnął też odruchowo głową, gdy blondyn stwierdził lakonicznie, że to dobrze, że mogąca posłać go do wczesnego grobu klątwa już nie wróci. Szok. To pewnie był szok i ciężko było za to Nika oceniać. Sam Sommerfelt dopiero napocił się z nerwów nad przeklętą bransoletą.
Zmarszczył brwi dopiero słysząc przeprosiny.
- Za co ty mnie chcesz przepraszać? – spytał z cichym zdumieniem. - Wątpię, żebyś się specjalnie podstawił. Nie wyglądasz na samobójcę – dodał, wzdychając bezgłośnie na lekkie swędzenie w skroniach. Ach, no tak. Aura. Dając sobie chwilę, pozbierał te rozbiegane myśli, które powodowały w głowie największy szum i powoli, metodycznie uciszał je, by zrobić miejsce na stanowcze postawienie ściany pomiędzy sobą a nieznanym jeszcze do końca rodzajem wpływu, jaki roztaczał blondyn.
Na prośbę, by pokazał mu plecy, Felix spodziewał się, że Nik po prostu obróci się powoli na kanapie – drgnął z lekkim zaskoczeniem, gdy ten przysunął się i wsparł brodę na jego ramieniu, jeszcze nie opierając się o niego całym ciężarem ciała. Odruch kazał myśleć, że to podstęp. Empatia mówiła, że to nerwy i potrzeba bezpieczeństwa. Wsparł laskę o brzeg kanapy, wolną dłoń zaciskając na przedramieniu Nika, utrzymując go pewniej w pionie.
- Nie wiem – przyznał, po cichu raczej wątpiąc, że da radę dokładnie obejrzeć plecy, na których spodziewał się zobaczyć rany wymagające medycznej interwencji. Jeśli byłoby to coś poważnego, mógłby wezwać ratownika, któremu płacił sutą pensję, by był na każde skinienie – sam przecież niewiele potrafił. Powoli przekręcając tułów, usadowił się tak, by móc chociaż pobieżnie zerknąć na plecy Nika. Z tego kąta linie na jego skórze były trudne do odczytania, ale skojarzenie z pewną zajmującą się klątwami kobietą przyszło niemal natychmiast.
- To runy? – spytał, chociaż spodziewał się już odpowiedzi. - Järvelä ci je wycięła? Zawsze miała niezdrową fascynację na punkcie rycia w ciele – stwierdził spokojnie, bo chociaż sam nie rozumiał, dlaczego kogoś miałoby cieszyć znaczenie się bliznami, dopóki nie zbliżała się z nożem do niego samego, niech robiła, co chciała. W większości przypadków. Gotowy był skupić się na wzorach, wypytywać Nika, z jaką intencją zostały na nim wyryte, ale pytanie o to, jak się czuł, wyraźnie zbiło go z pantałyku. Po prostu na chwilę zamarł, a potem parsknął słabym, pozbawionym wesołości śmiechem.
- Tak. Nie wypaliło mi w twarz, jeśli o to pytasz. Gdybym dotknął tej bransolety, pewnie byłoby po nas obu – odparł, urywając na moment, gdy dotarło do niego, że tak by się naprawdę stało. Uderzony bólem, Felix nie byłby w stanie choćby próbować ściągać klątwy z przedmiotu, a nie było nikogo, kogo zdążyłby powiadomić i sprowadzić na pomoc, zanim magia zmieniałby go w równe pasy mięsa. - Ja pierdolę, co za syf – mruknął pod nosem, biorąc głębszy wdech i wspierając policzek na czubku głowy Nika. - Zajebię ich wszystkich. Niech się tylko dowiem, kto to wysłał.
Chamstwo, kurestwo i brak ogłady. Wyglądało na to, że musiał się bardziej zainteresować nowym, ambitnym narybkiem, ale wszystko po kolei.
Miał przed sobą parę problemów do opanowania – najbardziej palącym z nich był Nik, niedoszła ofiara klątwy Marsjasza, pechowy kurier, klient i partner dziwacznej wymiany dóbr. Łatwo było odpowiadać na jego pytania, które wymagały przede wszystkim chłodnej oceny sytuacji – Felix kiwnął też odruchowo głową, gdy blondyn stwierdził lakonicznie, że to dobrze, że mogąca posłać go do wczesnego grobu klątwa już nie wróci. Szok. To pewnie był szok i ciężko było za to Nika oceniać. Sam Sommerfelt dopiero napocił się z nerwów nad przeklętą bransoletą.
Zmarszczył brwi dopiero słysząc przeprosiny.
- Za co ty mnie chcesz przepraszać? – spytał z cichym zdumieniem. - Wątpię, żebyś się specjalnie podstawił. Nie wyglądasz na samobójcę – dodał, wzdychając bezgłośnie na lekkie swędzenie w skroniach. Ach, no tak. Aura. Dając sobie chwilę, pozbierał te rozbiegane myśli, które powodowały w głowie największy szum i powoli, metodycznie uciszał je, by zrobić miejsce na stanowcze postawienie ściany pomiędzy sobą a nieznanym jeszcze do końca rodzajem wpływu, jaki roztaczał blondyn.
Na prośbę, by pokazał mu plecy, Felix spodziewał się, że Nik po prostu obróci się powoli na kanapie – drgnął z lekkim zaskoczeniem, gdy ten przysunął się i wsparł brodę na jego ramieniu, jeszcze nie opierając się o niego całym ciężarem ciała. Odruch kazał myśleć, że to podstęp. Empatia mówiła, że to nerwy i potrzeba bezpieczeństwa. Wsparł laskę o brzeg kanapy, wolną dłoń zaciskając na przedramieniu Nika, utrzymując go pewniej w pionie.
- Nie wiem – przyznał, po cichu raczej wątpiąc, że da radę dokładnie obejrzeć plecy, na których spodziewał się zobaczyć rany wymagające medycznej interwencji. Jeśli byłoby to coś poważnego, mógłby wezwać ratownika, któremu płacił sutą pensję, by był na każde skinienie – sam przecież niewiele potrafił. Powoli przekręcając tułów, usadowił się tak, by móc chociaż pobieżnie zerknąć na plecy Nika. Z tego kąta linie na jego skórze były trudne do odczytania, ale skojarzenie z pewną zajmującą się klątwami kobietą przyszło niemal natychmiast.
- To runy? – spytał, chociaż spodziewał się już odpowiedzi. - Järvelä ci je wycięła? Zawsze miała niezdrową fascynację na punkcie rycia w ciele – stwierdził spokojnie, bo chociaż sam nie rozumiał, dlaczego kogoś miałoby cieszyć znaczenie się bliznami, dopóki nie zbliżała się z nożem do niego samego, niech robiła, co chciała. W większości przypadków. Gotowy był skupić się na wzorach, wypytywać Nika, z jaką intencją zostały na nim wyryte, ale pytanie o to, jak się czuł, wyraźnie zbiło go z pantałyku. Po prostu na chwilę zamarł, a potem parsknął słabym, pozbawionym wesołości śmiechem.
- Tak. Nie wypaliło mi w twarz, jeśli o to pytasz. Gdybym dotknął tej bransolety, pewnie byłoby po nas obu – odparł, urywając na moment, gdy dotarło do niego, że tak by się naprawdę stało. Uderzony bólem, Felix nie byłby w stanie choćby próbować ściągać klątwy z przedmiotu, a nie było nikogo, kogo zdążyłby powiadomić i sprowadzić na pomoc, zanim magia zmieniałby go w równe pasy mięsa. - Ja pierdolę, co za syf – mruknął pod nosem, biorąc głębszy wdech i wspierając policzek na czubku głowy Nika. - Zajebię ich wszystkich. Niech się tylko dowiem, kto to wysłał.
Nik Holt
Re: Salon Wto 16 Lip - 18:34
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Nie dało się ukryć, że mimo najszczerszych chęci i prób Nik był w o wiele gorszym stanie, niż próbował to przyznać. Był w szoku, to fakt, a gdzieś w środku do tego był kompletnie przerażony. Przerażony przede wszystkim własną niemocą i tym, jak blisko było. Cudem przecież żył, musiał mieć ogromne szczęście, że Felix był w stanie zdjąć klątwę. Oparty o ramię mężczyzny pomyślał, że Sirkku chyba miała rację z tymi runami i szczęściem. Wprawdzie zgodził się na jej propozycję bardziej z rozbawienia i chęci zrobienia jej przyjemności - chyba był kompletnym masochistą - niż faktycznej wiary w „runy szczęścia”, ale nie dało się ukryć, że coś to dało. Wystarczyłoby, żeby papier rozerwał się wcześniej. By po prostu coś wydarzyło się na drodze i klątwa wybuchła trochę wcześniej. Nik wątpił, by ktokolwiek mu pomógł.
- Nie, wbrew pozorom samobójcą nie jestem, wręcz przeciwnie. Staram się zrobić wszystko, by przeżyć. - wydyszał, gdy powoli skurcz mięśni zaczął odpuszczać. Zawahał się wyraźnie, a potem tylko westchnął. - Aura. - powiedział ponurym tonem, wyraźnie głosem pełnym napięcia. Mówienie tego nie przychodziło mu łatwo. - Nie potrafię, teraz, nad nią panować. Nie próbuję na ciebie wpłynąć, po prostu nie umiem zebrać jej do kupy... - dodał, lekko niepewnym głosem. Wiedział, że Felix będzie potrafił się przed nim obronić, ale i tak nie był zadowolony z tego, że wymuszał na Sommerfelcie taką konieczność. Zresztą nienawidził nie mieć nad sobą kontroli, a teraz właśnie tak było.
Czuł, jak dłoń mężczyzny zaciska się na jego przedramieniu, pozwalając mu utrzymać się w pionie. Wewnętrznie Holt był wdzięczny za ten gest, nadal czuł się roztrzęsiony, ale był też świadom, że to za mało, by się opanował. Potrzebował… natury. Wody. Tyle, że ruszenie się z miejsca przekraczało jego możliwości. Słysząc kolejne słowa kiwnął tylko głową.
- Daj mi chwilę. Zaraz się odwrócę. - poprosił, usilnie starając się, by jego głos zabrzmiał mocno. Niespecjalnie mu wyszło, ale starał się. Próbował. - Mmmmm. Runy. I tak, to jej robota. Nie wiem, co konkretnie wyryła, ale mówiła że to na szczęście. - powtórzył słowa Järveli w wielkim skrócie. Jakby na to nie spojrzeć, ufał Sirkku i nie dopytywał nawet za mocno, zwyczajnie wystarczył mu ten ogólnik. Może też tamtego dnia troszkę chciał się zrehabilitować po swoim braku zaufania po tym, gdy poprosił ją o naukę. Nie wiadomo, dokąd wędrowała jego logika, ale niestety tak już wyszło.
Zawahał się na chwilę, gdy mężczyzna zaczął tłumaczyć, że nic mu nie jest. Wierzył mu, ale ta laska... Gdzieś w głębi ducha Nik czuł się zaniepokojony tym faktem. Chciał nawet coś na ten temat powiedzieć, zapytać, ale dokładnie w tym momencie Felix przytulił go. No, położył policzek na głowie Nika, ale nadal się liczyło. Holta przytkało konkretnie, więc po prostu ucichł, nie wiedząc, co zrobić dalej. Rzadko ktoś go przytulał. Przeważnie Sirkku. Zdarzało się, że Synne. Czasem Blanca albo Villemo. A tak? Nikt.
- Nie wyglądasz najlepiej. - odważył się w końcu powiedzieć. - I ta laska też nie. Masz coś nie tak z nogą? - w głosie Nika pobrzmiewała jakaś troska, gdy w końcu sam się odsunął, bardzo ostrożnie. - A paczkę nadał taki gość z Przesmyku. Nie wyglądał na znawcę klątw, ale kto wie. - odetchnął, a potem ostrożnie się przekręcił i pochylił, pokazując poranione plecy. W sumie nie były aż tak poranione, bo krwawiła jedynie jedna runa, reszta była po prostu napuchnięta i piekła.
- Da się tak? Wyryć komuś w ciele klątwę albo coś? Żeby działało? - pytał, bo o coś musiał. Bo to pozwalało nie myśleć, jak blisko śmierci był, jak bardzo był bezbronny, jak nie potrafił sam się obronić, tylko potrzebował pomocy.
- Nie, wbrew pozorom samobójcą nie jestem, wręcz przeciwnie. Staram się zrobić wszystko, by przeżyć. - wydyszał, gdy powoli skurcz mięśni zaczął odpuszczać. Zawahał się wyraźnie, a potem tylko westchnął. - Aura. - powiedział ponurym tonem, wyraźnie głosem pełnym napięcia. Mówienie tego nie przychodziło mu łatwo. - Nie potrafię, teraz, nad nią panować. Nie próbuję na ciebie wpłynąć, po prostu nie umiem zebrać jej do kupy... - dodał, lekko niepewnym głosem. Wiedział, że Felix będzie potrafił się przed nim obronić, ale i tak nie był zadowolony z tego, że wymuszał na Sommerfelcie taką konieczność. Zresztą nienawidził nie mieć nad sobą kontroli, a teraz właśnie tak było.
Czuł, jak dłoń mężczyzny zaciska się na jego przedramieniu, pozwalając mu utrzymać się w pionie. Wewnętrznie Holt był wdzięczny za ten gest, nadal czuł się roztrzęsiony, ale był też świadom, że to za mało, by się opanował. Potrzebował… natury. Wody. Tyle, że ruszenie się z miejsca przekraczało jego możliwości. Słysząc kolejne słowa kiwnął tylko głową.
- Daj mi chwilę. Zaraz się odwrócę. - poprosił, usilnie starając się, by jego głos zabrzmiał mocno. Niespecjalnie mu wyszło, ale starał się. Próbował. - Mmmmm. Runy. I tak, to jej robota. Nie wiem, co konkretnie wyryła, ale mówiła że to na szczęście. - powtórzył słowa Järveli w wielkim skrócie. Jakby na to nie spojrzeć, ufał Sirkku i nie dopytywał nawet za mocno, zwyczajnie wystarczył mu ten ogólnik. Może też tamtego dnia troszkę chciał się zrehabilitować po swoim braku zaufania po tym, gdy poprosił ją o naukę. Nie wiadomo, dokąd wędrowała jego logika, ale niestety tak już wyszło.
Zawahał się na chwilę, gdy mężczyzna zaczął tłumaczyć, że nic mu nie jest. Wierzył mu, ale ta laska... Gdzieś w głębi ducha Nik czuł się zaniepokojony tym faktem. Chciał nawet coś na ten temat powiedzieć, zapytać, ale dokładnie w tym momencie Felix przytulił go. No, położył policzek na głowie Nika, ale nadal się liczyło. Holta przytkało konkretnie, więc po prostu ucichł, nie wiedząc, co zrobić dalej. Rzadko ktoś go przytulał. Przeważnie Sirkku. Zdarzało się, że Synne. Czasem Blanca albo Villemo. A tak? Nikt.
- Nie wyglądasz najlepiej. - odważył się w końcu powiedzieć. - I ta laska też nie. Masz coś nie tak z nogą? - w głosie Nika pobrzmiewała jakaś troska, gdy w końcu sam się odsunął, bardzo ostrożnie. - A paczkę nadał taki gość z Przesmyku. Nie wyglądał na znawcę klątw, ale kto wie. - odetchnął, a potem ostrożnie się przekręcił i pochylił, pokazując poranione plecy. W sumie nie były aż tak poranione, bo krwawiła jedynie jedna runa, reszta była po prostu napuchnięta i piekła.
- Da się tak? Wyryć komuś w ciele klątwę albo coś? Żeby działało? - pytał, bo o coś musiał. Bo to pozwalało nie myśleć, jak blisko śmierci był, jak bardzo był bezbronny, jak nie potrafił sam się obronić, tylko potrzebował pomocy.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Strona 2 z 2 • 1, 2