Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Salon

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Salon
    Salon znajduje się na parterze, tuż obok holu wejściowego i jest pierwszym pomieszczeniem, które widząc goście. Urządzony jest przytulnie i ze smakiem, przez wysokie okna wpada dużo światła. Przy jednej ze ścian stoi wyraźnie wysłużonego, ale świetnie zakonserwowane pianino. Z salonu można przejść prosto do jadalni i znajdującej się tuż obok kuchni.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    02.06.2001

    Jedną z najciekawszych prac, które zdarzało mu się wykonywać, był transport. Nik przenosił wiele dziwnych rzeczy, robiąc za kuriera. Czasem doskonale wiedział, co jest w paczce, czasem nie miał pojęcia. Zawsze jednak była podstawowa zasada, której przestrzegał - nigdy nie zdradzać ani zleceniodawcy ani adresata. Jak dotąd nigdy nie zdarzyło mu się wpaść, jakby miał jakiś radar na ewentualne kłopoty, ale zasady były jakie były. No i przesyłki dostarczał tylko i wyłącznie do rąk własnych, choćby się zaklinali i błagali, jedyną osobą trzecią, która miała paczkę w rękach, był on. Dlatego właśnie tak chętnie to on dostawał takie zlecenia, za solidność i brak pchania ryja do paczki.
    W tym konkretnym wypadku akurat nie wiedział, co będzie w środku. Podobno jednak coś, co mogło ewentualnie wybuchnąć, więc miał uważać. I podobnoż jeszcze pokazać adresatowi, że towar był dobry, ale o co chodziło, miał się dowiedzieć dopiero w środku. Dostarczono mu jak zawsze to samo - nazwisko i adres, pod który miał dostarczyć pakunek. Sommerfelt w Forsteder. Oczy Nika rozbłysły wewnętrznym blaskiem. Od jakiegoś czasu szukał dobrego zaklinacza, aż w końcu jeden z klientów, tych wyżej postawionych, po cichu sypnął nazwiskiem, zastrzegając sobie, że to nie od niego. Nik nie spierał się, dyskrecja była podstawą w jego fachu. Możliwość jednak zetknięcia się z zaklinaczem sprawiła, że tym chętniej przyjął zlecenie.
    Odnalezienie budynku nie było trudne. A Nik też i się nie spieszył, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. W końcu jednak dotarł na miejsce i jak kultura wymagała, zapukał do nich. Kompletnie jednak nie spodziewał się, że otworzy mu ten rysownik z łaski bogów, który ciskał się do jego harmonijki. Nie, żeby rysunek spoczywał aktualnie schowany ostrożnie w szufladzie, by się nie zniszczył…
    - No kogoż moje oczy widzą. - uśmiechnął się bezczelnie, patrząc na mężczyznę tak trochę z góry, korzystając z różnicy wzrostu. Wpuścił się do środka, oczywiście nie wbrew właścicielowi i rzucił krótkim spojrzeniem po holu. - Dobra, Felix. Wołaj swojego brata, wujka, kochanka, kuzyna czy kij wie kim tam jest. Mam paczkę dla pana Sommerfelta, tylko do rąk własnych. Czeka na nią. - wyjaśnił swobodnie, po czym skierował się do salonu.
    Jasne, że trochę się panoszył, ale był zbyt podekscytowany możliwością wypytania o artefakt. Odłożył kurtkę na oparcie kanapy, przesuwając palcem po jej odbiciu. Musiał przyznać, że wystrój całkiem mu się podobał. Przede wszystkim jednak interesowało go pianino.
    - To pianino? Gra? - zaciekawił się, podchodząc do instrumentu. W zasadzie nigdy na pianinie nie grał, dlatego panoszący się bezczel był na tyle wredny, by bez pytania nacisnąć klawisze.
    Zakazana magia po treningu z Asterin krążyła w jego żyłach i był pełen energii, mając serdecznie wywalone na to, co myśleli o nim inni. Już niedługo będzie silny. Nikt nie ośmieli się podnieść na niego ręki, nawet jeśli jego tajemnica wyjdzie na jaw, choć miał nadzieję, że to nigdy się nie stanie. Kierowany instynktem nacisnął kilka klawiszy, by rozeznać się w wygrywanych dźwiękach. Żaden nie był fałszywy, więc Nik z odruchu podwinął rękaw koszuli i nacisnął klawisze ponownie, tym razem jednak w sekwencji, wydobywając z pianina kilka dźwięków, zgranych w krótką, acz bardzo przyjemną muzyczkę.
    - Ej, fajne to. - ucieszył się, a potem przekrzywił głowę w oczekiwaniu, z lekko bezczelnym uśmieszkiem widocznym na twarzy.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Czekał na tę przesyłkę od paru miesięcy i już, już zaczynał tracić cierpliwość, grozić, że zabierze swoje pieniądze, pójdzie do kogoś bardziej kompetentnego z lepszymi kontaktami i oto jak na pstryknięcie dostał informację, że jego paczka dotrze do końca tygodnia. Że dostarczy ją zaufany kurier, bliżej godzin wieczornych – i że wykonawca zwraca się z uprzejmą prośbą, by w jego obecności sprawdzić stan oraz jakość dostarczanego towaru, a jeśli coś będzie nie tak, dołożą wszelkich starań, by naprawić sytuację.
    Kurwa, nie można tak było od razu? Wprawdzie sądząc po stylu, w jakim napisane były listy, które wymieniał wcześniej, a tym który przyszedł teraz, najprawdopodobniej zmienił się człowiek odpowiedzialny za całe przedsięwzięcie. Jeśli miał być bardziej słowny i lepiej dotrzymywać terminów... Cóż. Nie było na co narzekać.
    Normalnie wskazałby skrytkę, do której należało podrzucić paczkę, a potem odebrałby ją w stosownym dla siebie czasie, ale ta dostawa była zbyt ważna – od dwóch dni przed nastaniem zmierzchu odsyłał do domu swojego kucharza, w ciszy czekając. Pracując nad projektami w szkicowniku, żonglując w kalendarzu nieoficjalnymi zleceniami, które zapisywał kodem znanym tylko sobie i Amandine, albo po prostu czytając książkę.
    Wcale a wcale nie poderwał się z kanapy słysząc wreszcie pukanie do drzwi. Wcale. On? Nigdy w życiu. Podniecony, że wreszcie położy ręce na niemal niemożliwych do zdobycia kamieniach? Z pewnością mówimy o kimś innym.
    Widok Nika na progu wytrącił go na chwilę z równowagi, zaskoczył wystarczająco, by w pierwszej chwili po prostu przyjrzał mu się z uniesioną brwią. On miał być tym kurierem? Chłopak od fałszującej harmonijki? Zrobił krok w bok, wyraźnie zapraszając blondyna do środka. Odruchowo przesunął na palcu zaklęty pierścień, jakby upewniał się, że wciąż tam był.
    Chyba tylko podekscytowanie czy też wrodzona bezczelność pozwoliły Holtowi uniknąć patrzenia na Felixa, który z każdym kolejnym jego słowem otwierał oczy coraz szerzej, nie wierząc w to, co słyszał. Brat, wuj, kochanek? Do jasnej cholery, nie po to zmienił nazwisko i nie po to pracował ciężko nad swoją reputacją i renomą, żeby teraz nie być rozpoznawanym – i to jeszcze przez cholernego kuriera!
    Przecierając twarz dłonią ruszył za Nikiem do salonu, gotowy w kilku żołnierskich słowach wyjaśniać mu jego karygodną pomyłkę, kiedy ten jak gdyby nigdy nic podszedł prosto do pianina, jakby pierwszy raz widział ten rodzaj instrumentu i zaczął naciskać klawisze z dziecięcą wręcz fascynacją. Zabawne, jak nieświadomie rozbroił pierwsze liźnięcie irytacji.
    Felix stanął po drugiej stronie klawiszy, do dźwięków wydobywanych z instrumentu przez Holta, dodając na biegu własne, dodając coś więcej do prostej melodii.
    - Pewnie, że fajne – parsknął krótko, naciskając jeszcze parę klawiszy, jedną ręką grając urywek utworu, który ostatnio ćwiczył. - Nie takie poręczne jak harmonijka czy skrzypce, ale brzmi fantastycznie – dodał, odruchowo zerkając na dłoń, której Holt nie cofnął od klawiszy, muskając je tylko opuszkami palców. Miał tak stereotypowo idealne dłonie do pianina, że to powinno być zabronione – długie, szczupłe palce prosiły się, żeby coś obejmować, albo... Cholera, mógłby wszystkie ekspozytory na pierścionki w salonie zastąpić odlewami jego dłoni. To nie fair, że każda część jego sylwetki, na którą Felix zwrócił uwagę, tak bezproblemowo poruszała jego zmysł estetyki.
    - No dobra – rzucił nagle, odchrząkując. - To co z tą paczką?
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Czasem powinien ugryźć się w język, tak mu przynajmniej mówiono. Podobno mógłby wtedy uniknąć dziwnych sytuacji i nie wpakować się w następne kłopoty. Tyle, że Nik nie miał w zwyczaju słuchać takich komentarzy. Czasem kłopoty były zabawne. A niewyparzoną gębę podobno miał od dawien dawna, nie, żeby się tym jakoś specjalnie przejmował.
    Obecność Felixa w domu zaklinacza i artefaktnika miała całkiem sporo sensu, tak przynajmniej tłumaczył to sobie Holt, nie poświęcając zagadnieniu zbyt wiele uwagi. Był zbyt podekscytowany, by patrzyć na twarz swojego „znajomego”, zwłaszcza, że jego uwagę szybko przykuło pianino. Złotnik mógł robić odpowiednią biżuterię, a zaklinacz ładować w nią klątwy, prawda? Albo mogli być spokrewnieni. Tak naprawdę Nik miał to serdecznie w czterech literach, miał aktualnie dokładnie dwa cele: dostarczyć przesyłkę i wypytać o artefakt. Majowa rozmowa z Margrét narobiła mu tak zwanego smaka, a późniejsze wydarzenia tylko potwierdziły, że chciał mieć taki artefakt. Że chciał zobaczyć, jakby to było bez jego aury…
    Jednak odgrywana muzyka, w połączeniu z jego własną, natychmiast przykuła jego uwagę, zostawiając kwestię artefaktu na później. Nik zmarszczył nos, słuchając muzyki wygrywanej przez Felixa. No dobra, musiał przyznać, zestawienie tych dźwięków nie brzmiało źle. I harmonijkofob naprawdę znał się na muzyce. No dobra, łaskawie mógł mu wybaczyć czepianie się jego instrumentu – którego i tak nie wymienił. Za bardzo lubił swoją starą, wysłużoną harmonijkę. Nawet, jeśli smętnie piszczała przy niektórych dźwiękach.
    - Krótkie. Ale dobre. Tylko powinno mieć do towarzystwa coś takiego. – zmienił szybko wygrywaną własnymi palcami sekwencję muzyczną, nieświadom tego, jak Felix wgapiał się w jego palce. Nie zwracał zwykle dużej uwagi na swoje dłonie, póki były czyste i nie połamane. Całkiem prawdopodobne, że jeden z palców dłoni miał odrobinkę krzywy, gdy złamanie za dzieciaka źle się zrosło. Psuło to idealny wygląd, ale czy taka drobna skaza nie wyglądała jeszcze bardziej interesująco? Widać także było, że Holt palcami umiał się posługiwać, niekoniecznie w kontekście muzyki. – No poręczne nie jest na pewno. Ciężko byłoby wszędzie chodzić z pianinem. – zaśmiał się. – Ale do dźwięku muszę się zgodzić. I widzę, że umiesz na tym grać. – dodał, mrużąc zabawnie oczy.
    W zasadzie powinien zostawić instrument w spokoju i zając się paczką. Ale niestety Felix trafił na jeden z lepszych humorów fossegrima, który jeszcze wczoraj pławił się w spokoju i ciszy natury. Na drugi dzień zawsze miał trochę więcej energii, ale teraz do tego dochodziły jeszcze inne kwestie. Uznał więc, że pięć minut nikogo nie zbawi, dlatego też pozwolił sobie na pofolgowanie ciekawości dotyczącej pianina.
    - Zagraj coś jeszcze. Cokolwiek. Chciałem usłyszeć, jak pianino brzmi w pełni. – rzucił bezceremonialnie, za to jakby z delikatną prośbą w głosie. Niestety jego słowa zbiegły się z tymi Felixa i dopiero wtedy Nik poskładał kropeczki. No, idiotą w końcu nie był.
    - Ty jesteś adresatem przesyłki. – zidentyfikował, z delikatnym zaskoczeniem w głosie. Tego to się Nik zdecydowanie nie spodziewał. Łypnął na Sommerfelta, chyba Sommerfelta, i ewidentnie nie pasowało mu tu trochę rzeczy. No dobra, tego to się nie spodziewał w żadnym wypadku. – Czegoś nie podał nazwiska od razu? – prychnął na niego w bardzo zgryźliwy sposób, ekscytacja nieco mu oklapła. I to z nim miał rozmawiać o tak istotnym artefakcie?! Nie umiał sobie tego wyobrazić, jeszcze nie. Facet naprawdę nie wyglądał jak potężny zaklinacz, na młot Thora. Chociaż w sumie nie miał pojęcia, jak powinien wyglądać taki zaklinacz. Zdecydowanie zdeprymowany poszedł do swojej kurtki, z której ostrożnie wyciągnął przesyłkę, wręczając ją mężczyźnie.
    - Sprawdź, czy wszystko jest tak, jak powinno. – co ciekawe, przesyłka miała pieczęcie, do tego nienaruszone. Więc jeśli cokolwiek było z nią nie tak, Nik nie dałby się wrobić, że to jego wina.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Nie był pewien jak Niklas to robił – jego bezczelność i panoszenie się nie wywoływały gwałtownych czy długotrwale negatywnych reakcji Felixa, choć zwykle działo się to z innymi ludźmi, którzy pozwalali sobie na zbyt wiele. Nie znosił przecież, gdy ktoś wtrącał się w jego sprawy, próbował układać mu plan dnia czy obowiązków, dokonywać zamachu na niezależność. Takich delikwentów zwykł od siebie stanowczo odsuwać, najdelikatniej rzecz ujmując. A Holt? Był w tej jego bezczelności jakiś urok, gdy płynnie przechodził między uszczypliwymi komentarzami do tematów, które go wyraźnie fascynowały. Trudno było pomylić ten błysk w oku z czymś innym. Wiele osób na pewno wkurwiał, Felix był co do tego przekonany. I szybko zdecydował też, że nie miałby nic przeciwko, gdyby mieli okazję przysiąść razem do pianina, nie niepokojeni innymi obowiązkami. Nik wyglądał na kogoś, kto szybko złapałby podstawy, a potem ćwiczył niezmordowanie, aż dźwięki nie brzmiałyby tak, jak sobie tego życzył.
    Widzę, że umiesz na tym grać.
    Parsknął krótkim śmiechem, mimowolnie kręcąc głową.
    - Mówiłem przecież. Nie moja wina, jeśli nie uwierzyłeś – rzucił, pieszczotliwie przesuwając opuszkami palców po gładkich klawiszach, nie naciskając ich już jednak, nie wydobywając przypadkowych dźwięków. Niemal pożałował, że wspomniał o przesyłce, na którą czekał, gdy odezwali się niemal w tym samym momencie, a dwie kompletnie sprzeczne kwestie wymieszały się w powietrzu, pozostawiając ich przez moment w ciszy.
    Tak samo jak nad strumieniem kapryśność blondyna wyszła z niego w pełnej krasie, powodując u Felixa lekkie wywrócenie oczami i parodię przerysowanego, dworskiego ukłonu.
    - Kiedy? Wtedy czy teraz? – spytał bezczelnie na zarzut o niepodanie swojego nazwiska. - Zwykle ludzie mnie rozpoznają – wzruszył ramionami, nie mówiąc tego z zadęciem, a po prostu jak stwierdzenie faktu. - Gazet nie czytasz? – rzucił z uśmieszkiem, który rósł wprost proporcjonalnie do zgryźliwości Holta.
    Na chwilę zapomniał o pianinie, a w jego ciemnych oczach pojawił się wyraźny błysk, gdy blondyn wyciągnął z kurtki przesyłkę i podał mu ją z wyraźną ostrożnością. Pakunek nie był duży, może wielkości dłoni, na pierwszy rzut oka zdecydowanie nieimponujący, ale jego zawartość nie miała być duża.
    - Cholernie długo na nie czekałem – wymamrotał do siebie, oglądając najpierw pieczęcie na paczce i zadowolony, że żadna nie wyglądała na złamaną, dosunął sobie fotel do stolika i położył na nim pakunek.
    - Usiądź – rzucił do Nika, choć nie spojrzał w jego kierunku, całkowicie zafrapowany przesyłką. Z przyzwyczajenia przesunął nad nią dłonią, własną magią próbując wywołać pojawienie się run, gdyby jakiś dowcipniś próbował załatwić go klątwą. Od dawna nie zwracał już uwagi na czerń wypełniającą żyły, gdy sięgał do mocy, a skoro to Nik dotarł do niego w roli kuriera, musiał obracać się w towarzystwie, któremu nie przeszkadzali ślepcy. Dopiero usatysfakcjonowany magiczną czystością przesyłki jedna po drugiej złamał pieczęcie, ostrożnie otwierając pudełko gdzie w trzech wgłębieniach w aksamitnej wyściółce leżały ciemne, owalne kamienie, które w świetle zaczęły skrzyć się jak rozgwieżdżone niebo.
    - No popatrz tylko na te piękności – zaczął, a w jego głosie wyraźnie słychać było niezmąconą niczym radość. Dawno nie cieszył się niczym tak bardzo jak tą niepozorną paczką. Ostrożnie wyjął jeden z kamieni, ułożył go na środku otwartej dłoni i zaczął oglądać pod różnymi kątami. Niezależnie jak padało na niego światło, nie przestawał się skrzyć i hipnotyzować blaskiem. - Ja pierdolę, aż mi dłoń mrowi – rzucił do siebie, wyraźnie wyczuwając potencjał kamienia, słysząc jego głośny szept domagający się użycia go. - Wiesz co to jest? – spytał nagle, podnosząc wzrok na Nika. Nie czekał na jego odpowiedzi, w ogóle nie spodziewał się, że przeciętny galdr rozpoznałby skarb, który miał w ręku. - Noc Kairu. Ta prawdziwa, a nie chamska podróbka śniących. Te kamienie leżały tysiące lat w grobowcach obłożonych paskudnymi klątwami i same nabrały przez to potencjału do zaklinania. Mogę w nie wsadzić najobrzydliwszą klątwę, jaką tylko sobie wymyślę i będzie się trzymać sto razy lepiej niż w zwykłym minerale – wyjaśnił z wesołością, która nijak nie pasowała do tego, co właśnie tłumaczył Holtowi. Musiał potem pokazać te kamienie Amandine, na pewno będzie chciała je zobaczyć.
    - Albo po prostu zrobię z nimi cholernie drogie wisiory, są zajebiście piękne i bez zaklinania – dodał, odkładając kamień do pudełka. Aż nie chciał go zamykać, czekał na to tak długo, ale wreszcie nałożył wieczko z powrotem. Później, w zaciszu pracowni mógł w spokoju napawać się ich pięknem i potencjałem, planować, jak je wykorzysta.
    - Chciałeś posłuchać pianina? – rzucił nagle, siłą niemal nakierowując własne myśli w inną stronę.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Oczywiście, że wkurwiał ludzi. Uwielbiał ich wkurwiać, czerpiąc z tego nie dość, że radość, to jeszcze dziką satysfakcję. Że rozpanoszył się w domu Felixa? Że naruszał prawa gościnności, dobierając się do instrumentu? A co tam. Bezczelny uśmiech tylko złagodniał, gdy popłynęły pierwsze nuty. Do tego stopnia złagodniał, że fossegrim tylko się roześmiał, choć nie mógł odmówić sobie złośliwości wobec gospodarza.
    - Nie wyglądałeś na muzyka, tylko na zrzędę. - wytknął mu rozbawiony. - Dosyć przyjemnym jest fakt, że zrzędziłeś na temat czegoś, o czym masz jakieś pojęcie. - wytknął mu z niewinną bezczelnością widoczną w błękitnych oczach. Och tak, kochał wkurwiać ludzi i szło mu to doskonale. I nigdy nie ukrywał, że był istotą kapryśną, chociaż ostatnio nieco bardziej.
    - Wtedy oczywiście. - przewrócił teatralnie oczami. - Nie mam w zwyczaju sprawdzania brukowców. Wolę nawet nie widzieć, który ozdabiał swe karty twoją twarzą. - zlustrował wzrokiem jego sylwetkę, usatysfakcjonowany widokiem. Nieco zbyt długo spoglądał na palce, gładzące pianino, zastanawiając się, jakby to było czuć je we własnych włosach. Na karku. Sunące w dół od szyi poprzez pierś… Tak, był okropnie i niezaprzeczalnie niewyżyty. I bogowie, było mu z tym cudownie.
    Biznes miał zawsze pierwszeństwo nad rzeczami prywatnymi. Zawsze i wszędzie, bez względu na wszystko. Pianino musiało więc zaczekać, gdy pozwolił mężczyźnie zająć się przesyłką. Najwyraźniej było tam coś ważnego, jeśli patrzyć po jego reakcji. Felix musiał być pasjonatem i w takiej wersji patrzyło się na niego wręcz z przyjemnością. Polecenie zajęcia miejsca przyjął z właściwą sobie bezczelnością, rozwalając się na kanapie i obserwując Felixa. Kanapa była wygodna, nie miał żadnego problemu z zaczekaniem, aż ten upewni się w kwestii pieczęci i zawartości.
    Jeśli miał jakiekolwiek wątpliwości w kwestii Felixa-Zaklinacza, pozbył się ich natychmiast. Adrenalina i nieśmiałe oczekiwanie przepłynęły przez jego żyły w tej samej sekundzie, gdy dostrzegł czarne żyły rozlewające się po jego ciele podczas używania magii. Ślepiec. Kolejny ślepiec. Nik był tym faktem wręcz zachwycony. Zmienił pozycję, opierając łokcie na kolanach i pochylony w stronę Sommerfelta obserwował go. Słuchał pełnych pasji słów. Noc Kairu. Nie znał tego kamienia, jego konikiem były rośliny, ale musiał przyznać, że zawartość przesyłki przyciągała oczy. A jeśli dało się w nie zapchać klątwy... Na pewno były drogie, ale artefakt stworzony z tego kamienia byłby piękny. Kuszący. Może nawet chciał taki.
    - Ja byłbym bardziej zwolennikiem klątw. Ale ja jestem tylko skromnym zielarzem. - rzucił lekko rozbawiony, ale jego oczy też błyszczały. A kiedy tak siedział, spod koszuli wysunął się jego wisior z białym bursztynem, z którym od dawna się nie rozstawał. Bywał przydatny, nie mógł powiedzieć, że nie. - Ale masz rację, że jest piękny. I tak się mieni. Lśni, choć jak rozumiem nie ma w sobie żadnej magii? - przekrzywił lekko głowę.
    I - niech to diabli wezmą - kompletnie zignorował słowa o pianinie. Ono tam stało, mogło poczekać, a Nik był tu w zupełnie innych sprawach. Paczka dostarczona, więc miał teraz pełne prawo skierować rozmowę na swoje tory. Uśmiech na twarzy Holta stał się szerszy, nieco bardziej drapieżny, a do tego nieświadomie wypuścił cieniutkie pasma aury, gdy przez ekscytację nie umiał jej do porządku upilnować. A może nie chciał? Tylko po to, by nakłonić Felixa do swojego pomysłu.
    - Podjąłbyś się, zrobienia artefaktu? - spytał, tajemniczym tonem, wbijając wzrok w oczy Sommerfelta. - Jest cholernie trudny, jeszcze cięższy do zrobienia i jak dotąd nikt nie zdołał zrobić takiego trwałego. Rozwalają się pod naporem mocy, którą trzeba w nim umieścić. Gdyby się udało, pewnie byłbyś pierwszy. - przedstawiał od razu wszystkie wady pomysłu, choć naprawdę miał nadzieję, że Sommerfelt się zgodzi. Nawet jeśli był muzycznym zrzędą.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Ta krótka wymiana mniej lub bardziej złośliwych uwag nie denerwowała Felixa – ona go bawiła, dostarczała tego rodzaju swobodnej rozrywki, o jaki trudno było w kontaktach z ludźmi, którzy odzywali się do niego przede wszystkim w interesach. Nik też był tutaj z powodu umowy, którą Sommerfelt zawarł z jego pracodawcą, ale był tylko posłańcem. Nie znał szczegółów, nie interesowały go zapewne – i nie powinny – nie miał wpływu na całą transakcję. Przyniósł tylko paczkę, rozmawiając z nim jak z tym samym marudnym gościem, który krytykował jego harmonijkę nad strumieniem. Miał cichą nadzieję, że się to nie zmieni, gdy pozna jego nazwisko oraz możliwości.
    Z cichym zadowoleniem zauważył, że Nik go posłuchał i zajął miejsce na kanapie – nie skupiłby się aż tak dokładnie na przesyłce, gdyby kątem oka widział, jak krążył po pokoju zaglądając w różne zakamarki. Biorąc pod uwagę jego bezczelność, nie było to wcale takie nieprawdopodobne założenie – paradoksalnie słuchając polecenia miał w ten sposób miejsce w pierwszym rzędzie, by obejrzeć na własne oczy jedną z najrzadszych rzeczy, jakie można było znaleźć w magicznym świecie. Zasób prawdziwych Nocy Kairu był skończony – nikt już nie grzebał swoich zmarłych w sarkofagach i grobowcach pełnych klątw, nikt nie zostawiał zakonserwowanych trupów wraz z kosztownościami na tysiące lat. Któryś ze śniących musiał kiedyś zobaczyć te kamienie i znalazł sposób na wykonanie ich marnej imitacji – Felix widział podróbki. Szkło awenturynowe z dodatkiem paru pierwiastków nadających mu blasku. Nie były brzydkie, mogły zmylić niewprawne oko czy po prostu laika, ale nie mogły się równać z oryginałem. Kusiło go zostawić przynajmniej jeden dla siebie, skoro wydał już na nie małą fortunę. Dla odmiany wykonać osobisty projekt, móc cieszyć się pięknem kamienia, który wyglądał, jakby ktoś zamknął w nim fragment roziskrzonego nieba, kiedy tylko chciał.
    - Oczywiście, skromny zielarzu. Czysto hipotetycznie – rzucił z podobnym rozbawieniem, czując się na tyle usatysfakcjonowanym szczęśliwie dostarczoną przesyłką, że nie sądził, by miał w najbliższym czasie stracić cały ten dobry humor. Czekał miesiącami, nierzadko zastanawiając się, czy ktoś znowu będzie próbował mu wcisnąć podróbkę śniących, ale mógł już zamknąć ten rozdział. Przynajmniej dopóki nie zapragnie kolejnych kamieni – może tym razem dla odmiany różowych diamentów?
    Zadowolony, że Nik zadawał pytania, podniósł na niego wzrok, odruchowo przesuwając spojrzeniem po wisiorze, który wysunął mu się zza dekoltu koszuli. Musiałby zobaczyć go bliżej, by w pełni ocenić wykonanie, ale w łagodnym świetle lamp wyglądał, jakby osadzony w nim przedmiot był jasnym kawałkiem koralu albo... Bursztynem?
    - Tak i nie – zaczął, z uśmieszkiem wyraźnie unoszącym kąt ust. - Sam w sobie niczego nie zrobi, nie wywoła żadnego efektu. Możesz go bezpiecznie nosić i potraktować tylko jako ozdobę, ale ma magiczny potencjał podkręcić zaklęcie, które się w nim osadzi. Zaklęcie albo klątwę, skoro mówimy otwarcie. Są takim... Powiedzmy, że katalizatorem – wyjaśnił, z zadowoleniem poklepując dłonią wieczko pudełka. Z każdą mijającą chwilą był coraz bardziej przekonany, że jeden z tych kamieni zostanie z nim.
    Podjąłbyś się zrobienia artefaktu?
    - To tak jakby moja praca – rzucił, przekrzywiając nieco głowę, przyszpilony na moment w miejscu chłodnym spojrzeniem niebieskich oczu Nika, zanim odchylił się do tyłu i wsparł wygodnie w fotelu, słuchając bardzo ogólnego opisu, który w żaden sposób nie sugerował, o jaki artefakt mogło chodzić blondynowi. Dopiero, gdy skończył mówić, rzucił:
    - Z góry zastrzegam, że nie da się zrobić artefaktu, który ożywi zmarłego, zachowując jego świadomość i dokładną postać na stałe, ani takiego wywołującego prawdziwą miłość. Nie da się też skutecznie ochronić przed śmiercią – uśmiechnął się krzywo, o tym ostatnim wiedząc aż za dobrze. Nawiedzany świadomością własnej śmiertelności za każdym razem, gdy jego genetyczne schorzenie podnosiło swój obmierzły łeb, przeczytał chyba wszystko, co tylko dało się znaleźć na temat odwlekania śmierci jak najdłużej. Niewiele tego było, jeśli chciało się zachować własną świadomość i ducha w całości. Alma też wielokrotnie odradzał mu zagłębianie się w ten temat, zawsze twierdząc, że to królicza nora bez dna. Coś, czego nie przeskoczą.
    - Są też oczywiście inne ograniczenia, ale o tym trzeba rozmawiać na konkretnym przypadku. Chociaż wygląda na to, że już coś o tym wiesz – podniósł dłoń, odruchowo dociskając kciukiem każdy z palców, aż nie usłyszał chrupnięcia w stawie. - Ale lubię wyzwania. Co to by miało być?
    I oto był, temat interesów. Czuł się tylko odrobinę zawiedziony, że nie udało się go ominąć.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Bardziej spodziewałby się jakichś odzywek i burczenia, ich brak natomiast sprawił, że Nik spojrzał na zaklinacza w odrobinę inny sposób, bardziej zaintrygowany jego osobą. To było mu zdecydowanie na plus - wprawdzie nie zamierzał mu wybaczyć najazdu na harmonijkę, nie tak szybko, ale istniała realna szansa, że kiedyś to zrobi. Na pewno jednak pomysł jakiejś współpracy nad artefaktem nie brzmiał aż tak niemiło - prawdę mówiąc Nik solidnie się obawiał, że zaklinacz z taką renomą będzie zwykłym gburem z wybujałym ego. Nie mógł być w sumie pewny, jak wygląda ego Felixa, ale nie zmieniało to faktu, że przynajmniej na razie nie był gburem. I dało z nim porozmawiać.
    Dziwna była jednak jego prywatna satysfakcja z tego, gdy zauważył, z jaką pasją Sommerfelt mówił o kamieniach. Całkiem ładnych, gdyby pytać Nika o zdanie, przypominających rozgwieżdżone niebo w nocy, które czasem udawało mu się oglądać, gdy leżał w lesie przy wodospadzie, nie chcąc wracać do domu. Miał bardzo odpowiednią nazwę, chociaż mógł się domyślić, że Kair pewnie określał miejsce pochodzenia. Bez najmniejszego namysłu sięgnął ręką po kamień, by móc się mu przyjrzeć z należytą uwagą, nic sobie zresztą nie robiąc z ewentualnych protestów Felixa. Uśmiechnął się tylko kątem ust na przekąs w głosie mężczyzny, ale nie skomentował go, przyglądając się kryształkowi. Przesuwał po nim palcami, oglądał pod światło, zafascynowany niczym dziecko błyszczącym kamyczkiem. Dziecko tylko nie byłoby tak uważne i ostrożne, by go nie upuścić.
    - Kawałek nocnego nieba zamknięty w kamieniu... - wyszeptał, bardziej do siebie niż zaklinacza, czując, jak wewnątrz niego budzi się coraz większa chęć posiadania. Chciał go mieć. Artefakt z tego kamienia prócz wartości użytkowej byłby przy okazji bardzo artystyczną rzeczą. Lubił ładne rzeczy, nie dało się tego ukryć. Podobał mu się… Niechętnie odłożył kamień, który mimo wszystko nie był jego własnością. Ale zanim pozwolił mężczyźnie zamknąć pudełko, pogładził jeszcze kamienie palcami, czując ich przyjemny chłód. Ciekawe, czy ogrzałyby się od temperatury ciała?
    - Ozdobę mówisz. Zdecydowanie by pasował. A jeśli wliczyć magiczne możliwości przestaję się dziwić, że mój zleceniodawca aż tak kurwił, jak to prawie stłukli. - zaśmiał się lekko. Mimo poznania jego nazwiska zachowywał się cały czas tak samo, może tylko czuł trochę więcej ekscytacji. Nie traktował go w żaden sposób inaczej, może ewentualnie prócz zastanawiania się, jak namówić go do wykonania tak potrzebnego artefaktu.
    - Praca, praca. - przewrócił bezczelnie oczami. - Nie każdy ma ochotę podejmować zadań z marną szansą powodzenia, a wręcz prawie niemożliwych do wykonania. - zaśmiał się, bo w końcu praktycznie coś takiego usłyszał od Margrét. Wykonanie interesującego go artefaktu mogło być praktycznie niemożliwe. Wolał więc z góry sobie zastrzec, żeby potem nie było pretensji i nie tylko. A zaraz potem się sprychał, mocno i z nieukrywaną urazą.
    - Masz mnie za debila? - spytał z niesmakiem w głosie, prychając na Sommerfelta i ściągnął buty ze skarpetkami tylko po to, by w wyrazie urazy rozłożyć się wygodnie na kanapie z nogami opartymi o podłokietnik. Po prostu się położył, bo mógł, wpychając sobie poduszkę pod głowę. Biały bursztyn schował jednak pod koszulkę, dla bezpieczeństwa. Lepiej, by nikt nie zorientował się we właściwościach amuletu. - Trupom lepiej, by nimi pozostały. Jak będę miał zdechnąć to i tak zdechnę, bez względu na ilość osłon. A miłość? Po ciula to komu, same z tego problemy. - wyliczył, pod koniec nieco drwiącym tonem. Blanca z Estebanem byli chyba najbardziej jaskrawym przykładem, jak to wyglądało w praktyce. O ilości zdradzających partnerów czy partnerki już nawet nie wspominał, naoglądał się ich wystarczająco wiele w różnych pubach i klubach. Zachowanie Blanki jednak nadal bolało i na chwilę radość z natury i zakazanej magii trochę opadła. Zaraz jednak ją odzyskał, bo chociaż nie zamierzał szukać żadnych uczuć - nie potrzebował ich przecież - to jakby tak znowu miał iść do Villemo do teatru, to artefakt blokujący aurę by się przydał. Nie czułby się tak paskudnie walcząc sam ze sobą.
    - Artefakt mający za zadanie zablokować aurę. - odpowiedział na pytanie, odwracając głowę w jego stronę z roziskrzonymi oczami. - Niks. Huldr. Fossegrimów. Huldrekalli. Selkie. - no, jemu samemu zależało tylko i wyłącznie na fossegrimach, ale nie zamierzał mówić tego na głos. Z ekscytacji nie do końca panował nad swoją aurą, pozwalając jej krążyć wokół siebie, choć jeszcze nie próbował nią wpływać na Felixa.
    - Rozeznawałem się w temacie, te istniejące są całkowicie nieprzydatne, najczęściej nie działają wcale i są guzik warte.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Nie był zachwycony, kiedy Niklas wyciągnął ręce do jego kamieni, mimo całej sympatii jaką zdążył poczuć do tego krnąbrnego i niepokornego młodego mężczyzny. Syknął tylko ostrzegawczo, jak jastrząb przyglądając się dłoni, na której położył go ostrożnie, oglądając pod różnymi kątami. Kamień nie stłukłby się upadając z takiej wysokości na dywan pokrywający podłogę, ale biorąc pod uwagę jego wartość, niepokój zaklinacza był w pełni uzasadniony. Nie chodziło już nawet o pieniądze - choć nie pozwalałby lekką ręką wyrzucać ich byle komu – a fakt, że tego konkretnego kamienia nie dałoby się odtworzyć, czy łatwo wydobyć w którejś z dostępnych na świecie kopalni. Ze względu na proces nabywania magicznego potencjału, była ich ograniczona ilość. Nikt nie był w stanie powiedzieć jaka dokładnie i czy pod piaskami Egiptu znajdowały się jeszcze jakieś nieodnalezione grobowce mogące skrywać ich więcej między swoimi skarbami.
    - Twój zleceniodawca prawdopodobnie poszedłby z torbami, gdyby uległy zniszczeniu – rzucił z lekkim przekąsem. - Dziwię się, że sam nie przyniósł mi ich w zębach dla pewności.
    - Ja nie jestem każdy – wzruszył ramionami na wspomnienie o tym jak wiele osób nawet nie próbowało podejmować się trudniejszych zadań w swojej dziedzinie. - Moja reputacja nie wzięła się z przysłowiowej dupy – dodał, wykładając mu jednak zaraz te ogólne, nieprzekraczalne ograniczenia. Nawet on nie był w stanie przeskoczyć pewnych podstawowych prawideł zaklinania.
    Wspierając policzek na zwiniętej w pięść dłoni, przyglądał się swego rodzaju beztrosce Nika, tym ufnym wyłożeniu się na kanapie, choć on zapewne uważał to przede wszystkim za bezczelność mającą wzbudzić jego rozdrażnienie. Był blisko, choć nie na tyle, by jednym nieostrożnym słowem ją przekroczyć. Jeszcze.
    - Musiałem założyć, że możesz chcieć niemożliwego. Zdziwiłbyś się, ile osób pyta, czy jestem w stanie to zrobić, a potem klną, że ta dziedzina magii ma jakieś zasady jak każda inna – skrzywił się mimowolnie, zakładając nogę na nogę i podrzucając luźno założonym na stopę kapciem. Żeby mogli w ogóle dyskutować, musiał wiedzieć, co chciał uzyskać Holt, jaka magia go interesowała i czy podpadała pod dziedzinę klątw, czy zaklinania mającego na celu wspomagać noszącego dany przedmiot. W ciemnych oczach błysnęło zainteresowanie, gdy przyznał się, czego potrzebował do szczęścia.
    - Częściowej odporności na aury można się nauczyć przy odpowiednio silnej woli i nie potrzeba do tego żadnego artefaktu – zaczął, przyglądając się blondynowi, jego profilowi odcinającemu się na tle kanapy. - Więc zakładam, że nie o to ci chodzi. Chcesz zablokować aurę kogoś, kto ją posiada. Czyli można to podciągnąć pod klątwę, przekleństwo, jak zwał tak zwał – zamyślił się na moment, pocierając palcami brodę i ciągnąc kępkę równo przyciętego zarostu. - Masz rację, to wcale nie będzie proste. Większość tego typu artefaktów tworzy się na zasadzie blokowania całego potencjału magicznego, a nie konkretnej umiejętności. Przeładowują się i przepalają, bo klątwa próbuje zablokować sama siebie. Trzeba by znaleźć sposób, żeby wpłynąć tylko na aurę, ale nie zrobię tego nie mając... Powiedzmy, że obiektu do eksperymentów. Najlepiej byłoby sprawdzać na osobie, która ma go potem nosić – skrzywił się lekko pociągając za mocno i zaraz rozmasował palcami pulsujące bólem miejsce. - Ale pewnie nie będzie chciała się ujawnić, co? – spytał z lekkim przekąsem, przekonany, że odpowiedź będzie twierdząca. - Oczywiście, że nie. Po co pytam. Ja tu jestem cudotwórcą – wymamrotał, odruchowo wodząc spojrzeniem wzdłuż rozłożonej na jego kanapie sylwetki, na dłużej zatrzymując się na odsłoniętym fragmencie jasnej skóry pomiędzy spodniami a koszulką, która podjechała Nikowi nieco do góry, gdy się kładł. Popukał palcami w podłokietnik fotela, zanim rzucił:
    - Za takie zlecenia nie przyjmuję pieniędzy, tylko przysługi. Z gatunku tych niewygodnych i trudnych, z którymi się nie dyskutuje – urwał na moment, zanim zapytał – Piszesz się na to?
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Syczenie rozbawiło go bardziej niż powinno, zdecydowanie bardziej. Felix wyglądał niczym matka kwoka, której ktoś próbował zmacać kurczęta, tyle, że zamiast puszystych żółtych kulek Nik miał w rękach gwiaździsty kamień. Felix nadal był jednak matką kwoką, ale akurat w tym wypadku, mimo swojej całej bezczelności i złośliwości, Nik nie był na tyle głupi, by chociażby próbować użyć żartu polegającego na udawanym upuszczeniu kamienia. Chyba przede wszystkim dlatego, że pomijając wszystko inne, kamień mógłby się stłuc, a Holtowi za bardzo się podobał, by aż tak ryzykować. Może kiedyś, z czymś zupełnie innym. Uśmiechnął się za to szeroko, słysząc o przynoszeniu w zębach i zrobił najdoskonalej poważną minę.
    - Klient nasz pan! – a potem całkowicie zepsuł efekt, szczerząc się jak głupi. – Znając życie nie chciał się pokazać na oczy. Coś mi się obiło o uszy, że miał spore obsuwy z realizacją. – skwitował beztrosko, ale i z delikatnymi nutkami pogardy. Nik nie rozumiał takiego podejścia, sam potrafił stanąć na głowie, by dotrzymać terminu. Zdecydowanie rzadko zdarzało mu się mieć obsuwy. Ale co go obchodził biznes jakiegoś kamieniarza. On swoje zrobił, odebrał, zaniósł, nie zniszczył. Płatne i tak było z góry, reszta go nie interesowała.
    - A kij cię tam wie. – powiedział całkiem uczciwie. – Nie współpracowałem jeszcze z tobą, więc możesz sobie twierdzisz, co chcesz. Dowiem się w trakcie. – owszem, Sommerfelt miał renomę. Całkiem dobrą renomę, dlatego właśnie uderzył z tym fantem do niego. Natomiast czy faktycznie nie był każdym i uda mu się to wykonać, to się dopiero okaże. Na razie Nik sprawdzał, czy Felix zdecyduje się tego podjąć.
    - Nie musiałeś, tylko chciałeś. A ludzie to przeważnie idioci. – wzruszył beztrosko ramionami, jako że od dawien dawna nie miał jakiejś specjalnie dobrej opinii na temat rodzaju ludzkiego. Na swój własny temat też nie, ale tego przecież nie musiał mówić na głos. – Podstawą to wiedzieć, kiedy pewne zasady można złamać, a kiedy to niemożliwe. – rozciągnął się jeszcze bardziej na kanapie, wyciągając i resztę, przez co koszulka podsunęła mu się jeszcze wyżej. Trzeba było przyznać, że kanapa zaklinacza była naprawdę bardzo wygodna. Nik westchnął wygodnie, stwierdzając w duchu, że może powylegiwać się jeszcze chwilę, zanim będzie trzeba ruszyć zad i iść robić swoje.
    - Ja nie potrzebuję częściowej. Ja potrzebuję P E Ł N E J. – powiedział z naciskiem, przewracając lekko oczami. Poza tym bądź co bądź artefakt miał blokować jego prywatną aurę, a nie bronić Nika przed wpływem innych. Zresztą nieodporny był tylko na selkie, a Synne akurat lubił. – Jah. Idziesz do lasu, spotykasz taką huldrę, zarzucasz jej artefakt na łeb i masz święty spokój. Coś na kształt. – wyjaśnił bardziej obrazowo, acz z kamiennym wyrazem twarzy. Robił to tylko po to, by wyjaśnić dokładniej, co ma robić przedmiot, a czy to będzie klątwa czy cokolwiek innego, to go średnio obchodziło. Czuł za to, jak serce mocno rozbija mu się w piersi, z powolutku powstającą nadzieją. Ciekawe, czy ktokolwiek z jego przyjaciół byłby zainteresowany takim blokerem, gdyby już został stworzony? Posłał za to Felixowi krzywy uśmieszek.
    - No już widzę, jak ci się ujawnia taka niksa albo huldrekall i pozwala na sobie eksperymentować. Szok totalny. Ale jak zniesiesz mnie jako pośrednika, to mogę zapisywać wszystkie informacje i takie tam. Obiecuję być rzetelnym źródłem. – wyszczerzył się, bardzo zadowolony z tego, że Felix zdecydował się podjąć wyzwanie. – Mogę też ewentualnie pomóc w jakichś badaniach albo pozyskiwaniu informacji czy składników. Ma się swoje kontakty. – no dobra, zależało mu trochę za bardzo, że oferował się z taką pomocą. Chciał tego, chciał takiej możliwości nie bycia ograniczonym własną aurą. Bujanie się tylko z przedstawicielami własnego gatunku i pokrewnych nie wchodziło w grę na dłuższą metę. Zaraz jednak podniósł się do siadu, krzyżując nogi. Zmrużył oczy i wbił spojrzenie lodowato błękitnych ślepi w Felixa.
    - Nic, co mogłoby narazić ewentualne bliskie mi osoby, doprowadzić do uszczerbku na ich życiu, zdrowiu, reputacji lub zagrozić im w jakikolwiek sposób wyrządzający im krzywdę lub też stojący w kompletnej sprzeczności z moim prywatnym kodeksem moralnym, opierającym się głównie na stwierdzeniu, że swoim się szeroko pojętego kuku nie robi. – powiedział krótko, ale to nie podlegało żadnej negocjacji. Nik był zdolny do wszystkiego, ale „swoich” miał tak mało, że ani myślał wykonywać przysług, które miałyby im w jakikolwiek sposób zagrozić. - Z takimi ograniczeniami się piszę.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Drażniło go, że Nik powątpiewał w jego umiejętności. Teoretycznie tłumaczenie o braku wcześniejszej współpracy i niemożność sprawdzenia, czy słowa Felixa nie były tylko buńczuczną próbą sprawiania wrażenia, że był bardziej kompetentny niż w rzeczywistości, stanowiły bardzo racjonalny argument. Logiczny, konkretny. Felix takie lubił – w większości, bo w przypadku własnej reputacji, na którą zapracował ciężką pracą i sprytem, przejawiał zaskakującą hipokryzję. Był dumny ze swoich osiągnięć. Tak cholernie dumny, że próba choć delikatnego podważania jego umiejętności brała zaklinacza pod włos.
    Z której strony na to nie spojrzeć, był też od dawna przyzwyczajony do tego, że potencjalni klienci choć wymagali, podchodzili do niego z respektem, a w Niklasie Holcie respektu i pokory nie było za grosz.
    - Bezpieczniej jest pewne rzeczy zakładać z góry. Mniejsza szansa, że cię zaskoczą i zapłacisz za to głową – rzucił sentencjonalnie, wcale nie uważając, że zakładanie nieznajomości podstawowych zasad zaklinania u jego klientów było tak karygodnym posunięciem. On nie znał prawideł rządzących przemianą czy magią stricte związaną z naturą i jakoś mu to w życiu nie przeszkadzało. Klienta natomiast będąc ekspertem należało uświadomić, by zrównać jego oczekiwania ze sferą rzeczy możliwych do zrobienia. Niestety nie posiadł daru Odyna, by ledwie spojrzeniem być w stanie określić, czego pożądał człowiek pojawiający się na jego progu – wciąż nie rozumiał, czemu Wszechojciec odmówił mu tego, dwukrotnie wywołując przy okazji jego prób paskudne ataki drzewozrostu. Do dziś w większości pamiętał niezbędne formuły, ale bał się, co mogłoby się stać przy trzeciej próbie. Czy Odyn ukarałby jego brak pokory atakiem, który tym razem okazałby się śmiertelny?
    Felix wywrócił lekko oczami, gdy Nik z naciskiem podkreślił, że ochrona jaką potencjalnie dawałby artefakt musiałaby być całkowita – musiał mieć kiepskie przejścia z osobami obdarzonymi specjalnymi genami, skoro aż tak go to bodło. Między ciemnymi brwiami Sommerfelta pojawiła się delikatna zmarszczka, gdy zdał sobie sprawę, że coś mu się w zeznaniach blondyna nie składało do kupy. Mówił, że potrzebował ochrony i to było całkiem zrozumiałe, ale dlaczego nie czegoś, co chroniłoby go bezpośrednio i nie wymagało nakładania przedmiotu na szyję osoby trzeciej? Która w dodatku mogłaby zdążyć otumanić go aurą, zanim zdążyłby założyć jej wisior lub pierścień? A te przecież łatwo było zerwać lub zdjąć. Coś tu nie grało, ale Felix daleki był od wytykania klientom dziur w logice lub zwyczajnego kłamstwa. Dopóki nie próbowali zrobić go w konia, nie interesowały go ich pobudki. I jeszcze ta oferta, że pomoże w pozyskiwaniu informacji lub zdobywaniu składników. Coś za bardzo mu zależało na tak specyficznym artefakcie. Z dużą dozą prawdopodobieństwa miał w tym osobisty interes i nie było nim bezpieczeństwo.
    - Mogłoby być łatwiej i szybciej – przytaknął, choć uważał, że pomoc Nika dużo bardziej przydałaby się w kontekście pozyskiwania specyficznych składników, jeśli takowe byłyby potrzebne. W kontekście wyszukiwania informacji Sommerfelt zwykle polegał tylko na sobie – i okazjonalnie na Amandine, którą przyuczał do swojego fachu.
    Przedstawił Holtowi swoją standardową cenę za zaklęty artefakt, nie mając jeszcze na myśli żadnej konkretnej przysługi, jakiej mógłby od niego zażądać – nie wiedział dokładnie, jakie miał możliwości i zasięg, ale dobrze było mieć ludzi z długiem do spłacenia. Mogli się okazać nieoczekiwanym kołem ratunkowym lub pomocą w interesach.
    Podążył wzrokiem za podnoszącą się do siadu sylwetką Nika, z lekkim żalem zauważając, że jego koszulka opadła z powrotem w dół i osłoniła pasek jasnej skóry, choć żal zaraz zastąpiło rozdrażnienie im więcej słów padało z jego ust. Jakieś ograniczenia, zasłanianie się kodeksem moralnym. Żarty sobie z niego stroił.
    - W takim razie nie mamy o czym rozmawiać – stwierdził bez większych emocji. - Nie zbieram przysług z jakimś ale. Nie interesuje mnie, kim są twoi bliscy, ani jaki masz kodeks moralny. Najwyraźniej nie zależy ci wystarczająco.
    Tylko tyle, żadnych prób negocjacji, żadnych kompromisów. Odbicie piłeczki i cisza, w której Holt sam musiał zdecydować, czy podejmuje ryzyko czy nie.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    To nie było do końca tak, że powątpiewał w umiejętności Sommerfelta. Zwyczajnie… miał solidne obawy, że mężczyźnie zwyczajnie nie będzie chciało się bawić w coś takiego. Artefakt był zbyt specyficzny, zbyt nieprzydatny komukolwiek więcej, by zrobienie go nie było aż tak opłacalne, by każdy chciał się tego podjąć. Do tego wiele rzeczy mogło nie wyjść, nawet zbyt wiele. Taki artefakt był można rzec personalny, bardzo personalny, dlatego też Holt był ostrożny, mimo entuzjazmu. Inna rzecz, że pokory czy jakichś tam bzdurnych respektów nie miał nigdy. Prawdę mówiąc nie było do kogo. Nigdy nie spotkał jeszcze galdra, który mógłby być dla niego idolem. Przynajmniej był pewny, czego chciał.
    - Touche. Tu masz rację. Lepiej się przyjemnie rozczarować, że nie gadasz z klientem idiotą niż nieprzyjemnie, że jest głupszy, niż ustawa przewiduje. – zgodził się z nim po krótkim namyśle. W końcu już wcześniej powiedział Felixowi, że ma własny sklep. Użeranie się z durnymi klientami było chyba naturalną kwestią tej branży. Dlatego też niespecjalnie oburzył się na Sommerfelta, po jego uwagach tym bardziej zresztą przyznając mu rację. To nie to, że przyznawał się do jakiegokolwiek błędu, bo przecież takiegoż nie popełnił, zwyczajnie uznawał logikę argumentów.
    Możliwe, że nie do końca natomiast przemyślał swoją „historyjkę” w kwestii potrzeby takiego a nie innego artefaktu w takiej lub innej formie. Kompletnie nie ufał Felixowi, by zdradzić się ze swoim prawdziwym jestestwem, lepiej było być jedynie bezczelnym gnojkiem, który w dodatku postanowił zostać ślepcem, ale tego tez nie zamierzał mu mówić. Na razie. Bo już miał plan, by może za jakiś czas, jeśli współpraca z artefaktem będzie owocna, zakręcić się tu czy tam i poduczyć zakazanych zaklęć. Nie był na tyle głupi, by polegać tylko i wyłącznie na Magnusie czy Asterin, to za mocno przywiązałoby go do nich, mogłoby stworzyć dług, którego Nik nie chciał mieć, nie w takiej wysokości. Ale to było na potem, teraz bardziej zależało mu na tym, by otrzymać artefakt. W razie jednak podejrzliwości mógł stwierdzić, że to dla „znajomego”. Albo znajomej. Cokolwiek, ale póki Felix nie zadawał głupich pytań, Nik nie musiał się równie głupio tłumaczyć, czyż nie?
    - Polecam się. – rzucił tylko krótko, ale z pewnego rodzaju zadowoleniem i ekscytacją, skrywaną nie aż tak dobrze, jakby tego chciał. Patrząc na to, jak mocno Holtowi zależało na artefakcie, w kwestii informacji też można było na nim aktualnie polegać – nie zrobiłby niczego, by zbojkotować pomysł, skoro sam był jego autorem. Niestety w chwilę później wszystko poszło w diabły, bo Sommerfelt stanął okoniem. Nik poczuł się rozdrażniony, naprawdę nastawił się na posiadanie takiego blokera aury, a tu… nic. Czy to aż tak źle, że wolał zaznaczyć, że były rzeczy, których nie wykona?
    Uśmiechnął się delikatnie, podnosząc się powoli z kanapy i rozciągając zastałe mięśnie. Widział, jak Felix patrzył wcześniej na jego ciało rozłożone na kanapie, jak obserwował pasek nagiej skóry, odsłoniętej przez podwinięty materiał koszuli. Często wykorzystywał swoją aurę w interesach, ale chyba pierwszy raz wykorzystywał ją dla samego siebie, nie po to, by uwieść swoją ofiarę. Chociaż… przelecenie zaklinacza byłoby tylko dodatkowym bonusem, o którym wcześniej nawet nie myślał. Spuścił swoją naturę fossegrima ze smyczy, pozwolił swojej aurze wyjść poza sztywne ramy i owinąć się wokół Felixa, gdy przypadkiem pozwolił koszuli rozpiąć się u dołu, odsłaniając kawałek brzucha, gdy prawie tanecznym krokiem podchodził do mężczyzny, by oprzeć się o stół tuż przed nim, wpatrując się w niego na poły niewinnym, na poły uwodzicielskim spojrzeniem.
    - Ależ dlaczego tak ostro. – zaprotestował łagodnie. – Nie chciałbyś wykonać takiego artefaktu? Byłbyś pierwszym, któremu by to wyszło. Nikt przed tobą tego nie dokonał. Takie wyzwanie, a jaka satysfakcja… - zaczął go kusić, odchylając się lekko do tyłu, by bez wahania pokazać pasma skóry, prześwitujące przez materiał i ukazujące się w rozchylonych połach koszuli. – A przysługa z mojej strony? To tylko mały, nic nieznaczący dla ciebie warunek. Przecież się nie znamy. – z pełną świadomością bagatelizował teraz swoje obostrzenia, szepcząc mrukliwym tonem, otulając mężczyznę pasmami aury, choć powstrzymywał się przed delikatnym wzmocnieniem jej dotykiem. Jeszcze się powstrzymywał, czekał na efekty.

    wynik: 97 + 10 charyzma + 10 atut: 117


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k100' : 97
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Kiedyś, gdy pobierał jeszcze nauki u swojego mistrza złotnictwa, Felix postanowił przyjąć propozycję Almy odnośnie zaklinania głównie dlatego, że wiedza dawała jednostce specyficzny rodzaj mocy. Pozwalała żądać za swoje usługi niemałych sum, sprawiała, że stawało się dla innych  niezbędnym do tego stopnia, że chcąc nie chcąc, w pewien sposób musieli naginać się do woli i zachcianek. Kiedyś, zaklinanie było tylko kolejną ścieżką, jaką mógł podążać, by wyrwać się z zaklętego koła biedy prześladującego jego rodzinę. Dopiero z czasem pozwolił sobie patrzeć na nie jak na przyjemność, cieszyć się planami zamawianych artefaktów, czuć podniecenie na myśl o  czekających go rytuałach.
    Artefakt, którego pragnął Nik, brzmiał jak jedno z tych wyznań, które zapowiadało się jednocześnie na cholernie frustrujący, ale też finalnie satysfakcjonujący proces, jeśli udałoby się osiągnąć zamierzone efekty. Felix nie był głupi, miał też zbyt wiele doświadczenia, by zakładać, że coś co nie udało się innym zaklinaczom, na pewno uda się jemu – nawet jeśli ego podszeptywało, że pozostali mieli zwyczajnie za mało samozaparcia. Może też środków i czasu. Prawdę powiedziawszy powinien zażądać za niego o wiele wyższą cenę niż normalnie, nawet jeśli chciał wykonać go bardziej niż inne, standardowe już zamówienia, ale... Swoje zasady należało mieć. Po prostu.
    Dlatego słysząc całą litanię obostrzeń – nawet jeśli finalnie sprowadzały się do niedziałania na szkodę jakiejś konkretnej grupy osób – postawił granicę. Nie kłamał, mówiąc, że nie akceptuje przysług, przy których znaleźć można było drobny druk. Za wiele było potem z nimi problemów, negocjowania, szukania jakichś absurdalnych kompromisów tylko po to, by mógł odzyskać zapłatę za już wykonaną pracę. Nigdy więcej. Zwykle nie bywał na tyle złośliwy, żeby żądać od ludzi rzeczy naprawdę okrutnych, ale Holt nie musiał o tym wiedzieć. W świecie osób zaślepionych przez zakazaną magię łatka kogoś z dobrym sercem nie należała do tych, jakie budziły respekt – co najwyżej politowanie.
    Przyglądał się Nikowi, gdy ten uśmiechnął się, jakby odpowiedź ucinająca dyskusję o warunkach nie stanowiła dla niego żadnego problemu. Bez szczególnego zaskoczenia patrzył, jak niby przypadkiem pozwolił guzikowi wysunąć się z dziurki w koszuli, jak niemal tanecznie – drapieżnie – pokonał ten drobny dystans i wsparł się o stolik. Było już parę takich osób, które sądziły, że kwestię przysługi będą mogły rozwiązać seksem, że wyplączą się z potencjalnych przyszłych niedogodności od razu i jeszcze zyskają coś miłego dla siebie. Ewentualnie że ich urok osobisty pozwoli wynegocjować lepsze warunki. Niedoczekanie.
    Dopiero po kilku pierwszych słowach, po sposobie w jakim zdawały się gładko pieścić uszy, a świat zawęził się wyraźnie do jego osoby, Felix zrozumiał, że coś było nie tak, a sam właśnie znalazł się na pozycji ofiary manipulacji. Jakiej? Tego nie wiedział. Nie miało to większego znaczenia.
    Słowa Nika brzmiały miło, słodko jak miód, a odsłaniana jasna skóra gładko przyciągała wzrok – jeśli wcześniej chociaż próbował nie przyglądać się aż tak otwarcie, teraz w ogóle się tym nie przejmował, sunąc spojrzeniem wzdłuż miękkich linii.
    … mały, nic nieznaczący dla ciebie warunek.
    - Masz mnie za idiotę? – spytał ostro, krzywiąc się na dyskomfort, jaki wywołał w nim własny sprzeciw. - Moje umiejętności i czas nie są za darmo. Znajdź innego zaklinacza, jeśli nie odpowiadają ci moje warunki.

    Rzut na odpieranie aury fossegrima:
    65 (kość) + 5 (charyzma) = 70
    Różnica w wynikach: 117 – 70 = 47 (interpretacja o stopień niższa dzięki atutowi Odporny)
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Felix Sommerfelt' has done the following action : kości


    'k100' : 65
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Czy brał pod uwagę, że artefakt może całkowicie nie wyjść? Oczywiście, że tak. Istniało zbyt wiele obostrzeń, zbyt wiele problemów i opcji, które mogły wszystko bez wyjątku zepsuć. Ale czy wyjdzie czy wręcz przeciwnie nie dowie się, jeśli w ogóle nie spróbuje… Znaczy jeśli Felix nie spróbuje, oczywiście, bo Nik mimo wszystko o zaklinaniu za wiele nie wiedział. Ogólną teorię znał, ale nic poza tym. Stąd poszukiwał dobrego zaklinacza, a Sommerfelt mimo wszystko miał renomę, jeśli słuchać półświatka. I wydawał się być sensowny, przynajmniej na pierwszy rzut oka. I choć to było zaskakujące, naprawdę chciał przydać się podczas tworzenia, nawet gdyby zmuszało go to do zarwania nocy czy rozciągnięcia na siłę doby. Byle tylko znajdował czas na spokojny relaks nad wodą, więcej do szczęścia nie potrzebował, przynajmniej teraz.
    Nie zmieniało to jednak faktu, że negocjacje odrobinę zmieniły kierunek. Ależ drażliwy był pan zaklinacz, Nik najchętniej przewróciłby oczami na ten fakt. Niestety nie miał zbytnio innej opcji, Felixa dorwał przypadkiem, do innych specjalistów od artefaktów nie miał dostępu, poza tym to właśnie o Sommerfelcie mówiono dobrze. Nie chciał i nie zamierzał polegać na Jäderholm w kwestii zdobycia tego artefaktu, co nie przeszkadzało mu w wykorzystaniu jej do rozeznania się na rynku. Przysługa za artefakt wcale nie brzmiała też źle, ale już prawie wkopał się w taki deal, który miał polegać na kompletnym usunięciu ze świata Villa. Za wiele zawdzięczał ślepcowi, żeby pójść na coś takiego, więc teraz zwyczajnie wolał się zabezpieczyć. A Felix stanął okoniem.
    Gdyby znał go lepiej, wiedział o „zasadach” Somemrfelta, pewnie nie reagowałby aż tak. Ale przysługi bywały różne, a jak siebie mógł narażać zawsze i wszędzie, tak to nieliczne grono bliskich sobie osób nie. Dlatego teraz musiał kombinować, używając aury, kusząc i starając się namówić do tego drobnego druczku w umowie na artefakt. Wbrew pozorom ani myślał traktować seksu jako tej przysługi, seks był jedynie bonusem, miłą okolicznością, ale nie zapłatą. Bądź co bądź takie umowy były zbyt nietrwałe i potem budziły wątpliwości, dodatkowe warunki… Nie, biznes iz biznes, a seks to tylko dodatek. Przyjemny, nie da się ukryć.
    Za to zaskoczyło go jak cholera, że jego aura nie zadziałała. A przynajmniej nie tak, jak powinna. Na chwilę stracił rezon, na chwilę go zatkało, bo jak dotąd to zdarzyło mu się może raz. Felix nie miał jednej z genetyk, wiedziałby, wyczułby go od razu, jeszcze tam w górach. Ale jakimś cudem oparł mu się, jakimś cudem sprzeciwił się aurze fossegrima, budząc natychmiastową ciekawość w Niku. Holt był zaintrygowany jeszcze bardziej i tym mocniej chciał tej współpracy, z całkowicie egoistycznych pobudek chcąc przy tym sprawdzić, jak daleko będzie mógł spuścić swoją naturę ze smyczy, by zaklinacz nadal się opierał. W którym momencie go złamie, bo prędzej czy później to się stanie. A może nie? Błękitne oczy iskrzyły z fascynacji, a uśmiech na jego twarzy jedynie się powiększył.
    Zdradź mi swój sekret, zaklinaczu.
    Chciał wiedzieć, chciał zrozumieć i chciał artefaktu. Najwyraźniej pan rysownik ukrywał w sobie o wiele więcej, niż było to widać na pierwszy rzut oka.
    - Gdzieżbym śmiał. I przecież odpowiadają. – zaprotestował niewinnie, w całkowicie bezczelny sposób ładując mu się okrakiem na kolana i lekko nachylił się nad nim. – To tylko drobny minusik, bez drobnych druczków i szukania głupot. – nadal otaczał go swoją aurą, bez najmniejszego wahania pozwalał jej działać, nie powstrzymując się ani na uncję. – Po prostu chcę mieć pewność, że nie wpadnie ci do głowy posłać mnie do piachu, tak? Chyba mnie rozumiesz. Nie zamierzam w żaden sposób ci narzucać, jaka to miałaby być przysługa z mojej strony. – kusił. Zwodził. Mamił. Niczym huldrekall, którym przecież w żadnym wypadku nie był. – Nie zamierzam też się wyplątywać z zapłaty. Taki przedmiot będzie cholernie cenny, przynajmniej dla mnie. Chociaż pewnie niestety niemożliwy do wykonania. – westchnął i lekko się odchylił do tyłu z udawanym żalem. – Ale zawsze można spróbować. Nawet jak się nie uda i tak zapłacę. – przejechał palcem po piersi Felixa, dopiero wtedy krzyżując ręce na własnym torsie. Wygodnych kolan chwilowo opuszczać nie zamierzał, chociaż sam doskonale wiedział, jak bardzo kusił los. I mężczyznę przy okazji. Podobało mu się, jak Felix się w niego wgapiał. Lubił tę uwagę, lubił spojrzenia, a zwłaszcza teraz, gdy to on kierował całą sytuacją. Tak właśnie powinno być.

    Aura: 55 + 10 charyzma + 10 atut = 75


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k100' : 55
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Gdy raz już zorientował się, że Nik próbował wpłynąć na jego wolę, łatwiej dostrzegać było wszystkie tego przejawy – nienaturalnie aksamitny ton głosu, płynność ruchów, która przykuwała spojrzenie. Domagał się uwagi. Był jak magnes przyciągający wzrok, nie chcący pozwolić, by odwrócił go w bok i sprawiał, że wszystko inne zdawało się rozpływać w nic nieznaczące tło. Bardzo przydatna, bardzo podstępna umiejętność, dzięki której życie blondyna na pewno bywało czasem łatwiejsze – i pewnie stąd brała się jego bezczelność. Felix bez problemu potrafił sobie wyobrazić momenty, w jakich dyskusja nie szła na korzyść Holta – paradoksalnie tak jak teraz – i jak kilkoma odpowiednio wysyconymi magią słowami obracał ją na swoją korzyść, przekupywał rozmówcę, nie dając mu od siebie nic więcej. Było to w pewien sposób straszne, ale też cholernie przydatne.
    Właśnie przed takimi ludźmi przestrzegał go Alma, gdy obok zaklinania udzielał mu lekcji w jaki sposób chronić umysł przed zgubnym wpływem z zewnątrz i choć nie osiągnął jeszcze mistrzostwa, na tyle rozwinął umiejętność, by nie zostać łatwą, nieświadomą ofiarą.
    Wyraźnie zauważył moment, w którym zaskoczenie przewinęło się w wyrazie twarzy Nika, gdy odpowiedział mu ostro i bez zawahania, nie ulegając sugestii, by w ogóle odpuścił zapłacie, by zadowolił się satysfakcją z dokonania niemożliwego. Najwyraźniej nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś mu odmawiał. Nie zbiło go to jednak z tropu na długo, trwało tylko o jeden oddech zbyt wiele, by można to uznać za naturalne. Felix był cholernie wyczulony na podobne szczegóły – na drgnienie dłoni, minimalne skrzywienie, ciszę zbyt długą, by rozmówca nie kalkulował najbardziej korzystnego posunięcia. Musiał sobie z tych rzeczy zdawać sprawę, jeśli chciał przetrwać, robiąc interesy z osobami, które tak jak on przeszły przez granicę tego, co zwykło się uważać za moralne i dobre.
    Szczerze mówiąc spodziewał się złości – to ona pojawiała się najczęściej przy odmowie. Złość albo groźby, obietnice powolnego obdzierania ze skóry, wyrywania paznokci, obcinania palców. Zawsze to samo. Musiał przyznać Holtowi, że zaskoczył go, brnąc dalej w swoją farsę i jak gdyby nigdy nic siadając mu okrakiem na kolana oraz nachylając się w sposób, który domagał się atencji, nawet gdyby nie próbował magicznie wpłynąć na Felixa. Z tak bliska mógł z łatwością przyglądać się jego lodowato niebieskim oczom – tak podobnym do oczu Almy, które od początku sprawiały, że supeł wiązał mu się na żołądku. Jego wspomnienie, chociaż tylko przelotne, musnęło wnętrzności zaklinacza rozdrażnieniem, rozwiało mgłę próbującą przesłonić mu zdrowy rozsądek. Wciąż czuł, jak drobne włoski na ciele unosiły mu się pod wpływem muśnięć mocy, ale pozostawał sobą.
    Jak na złość cieniowi mężczyzny, który przedłożył swoje durne ideały nad niego, wyciągnął rękę, bez wahania układając ją na udzie blondyna i pewnie zaciskając palce. Nie peszyła go ta narzucona bliskość.
    - A jaki miałbym z ciebie użytek, jeśli dam ci samobójcze zadanie? – rzucił ni to z rozbawieniem, ni rozdrażnieniem, słuchając protestów i argumentów Nika. Słuchał, jak się plątał, krążył, zwodził, wracał do obietnic sławy, zaraz przeplatając je z powątpiewaniem.
    Uśmiechnął się leniwie, samym kątem ust, próbując ukryć napięcie, że dłoń kogoś, komu nie ufał, znalazła się zbyt blisko serca i reszty wrażliwych punktów.
    - Ależ ty mącisz, Niklas – rzucił wreszcie, nie powstrzymując głębokiego westchnienia. Nie odrywając od niego spojrzenia, wsparł policzek na pięści, w którą zwinął wolną dłoń, powoli gładząc obejmowane udo. Jego ciężar na kolanach był zaskakująco przyjemny teraz, kiedy ręce trzymał splecione przy sobie.
    - Zdecyduj się, godzisz się na moje warunki czy nie – zmrużył oczy, milknąc na moment, zanim dodał: - I przestań mamić. Mózg mnie swędzi od tej twojej magii.

    Rzut na odpieranie aury fossegrima:
    91 (kość) + 5 (charyzma) = 96
    75 < 96
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Felix Sommerfelt' has done the following action : kości


    'k100' : 91
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    To były jedne z tych momentów, gdy naprawdę lubił to, czym był. Swoją zdolność przyciągania spojrzeń, mamienia umysłów, czasem delikatnego prowokowania. Do czego to wykorzystywał było tylko i wyłącznie jego sprawą, ale nie zmieniało to faktu, że dar mamienia umysłów był bardzo, bardzo przydatny. I jeszcze bardziej chujowy, bo wszystkie uczucia od innych były ułudą, wywołaną jego aurą. Nic nigdy nie było prawdziwe, bo nawet jeśli trzymał aurę na smyczy, to prędzej czy później wymykała się, wpływając mniej lub bardziej, przyciągając i wabiąc. Żadne uczucia nie były prawdziwe, może poza tymi negatywnymi, bo przecież takich nie wywoływał.
    Dlatego tak zaskakująco było spotkać kogoś, kto był najwyraźniej odporny. W jakiś dziwny sposób galdr był zupełnie niewrażliwy na jego moc, na jego aurę i Nik nie był w stanie pozbyć się chęci testowania go, co i rusz. Może już nie w tej chwili, bo Felix chyba byłby na to przygotowany – ciekawe, czy to była umiejętność, coś wrodzonego czy jeszcze inna rzecz? – ale na pewno potem, z czasem, na pewno wtedy, gdy nie będzie się tego spodziewał. Holt był pewny w każdą jedną stronę, że będzie tu wpadał częściej. Pretekst znajdzie zawsze, o to się nie martwił. Przede wszystkim jednak musiał w jakikolwiek sposób namówić Sommerfelta, by się tego zadania podjął. Naprawdę, z każdej jednej strony, nie chciał bujać się z tą sprawą u Margrét. Może i nie zadawała pytań, ale go irytowała. Felix trochę też, ale w inny sposób. Aktualnie bardziej intrygował.
    Mruknął, na poły zaskoczony, a na poły bardzo zadowolony, gdy na jego udzie spoczęła dłoń zaklinacza. Macanie było dobre, lubił je, zwłaszcza, że ostatnio nie do końca miał na nie czas. Więc czemu miałby skorzystać z sytuacji, chociaż jego celem nadal było zmanipulowanie Felixa, by zgodził się na klauzulę w przysłudze. Nie chodziło mu o nic więcej, ale też i na różne osoby w życiu trafiał. Jego aura miewała też zależności od humoru. Dlatego nie reagował złością, złość wszystko psuła i przecież miał nadal szansę, wystarczyło dostosować jej poziom do zaklinacza. Dlatego próbował, uparcie i twardo, bo chciał dowiedzieć się, który z nich jest silniejszy. Taka tam bitwa charakterów można by powiedzieć.
    Jakaś część jego, głęboko w środku, w podświadomości, chciała, by Felix wygrał tę potyczkę.
    - Bo ja wiem. Mięso armatnie też jest czasem potrzebne. Zależy. – przyznał z pełną rozbawienia szczerością, choć nie był to jakiś wyrzut w stronę Felixa. Ot zwykła rozmowa, która zaczynała coraz mocniej skręcać na takie tory, na które nie powinna. Nawet nie myślał o tym, by w jakikolwiek skrzywdzić mężczyznę, chociaż jego napięcie zauważył od razu. Zapewne tylko dlatego, że cały czas uważnie go obserwował, badając reakcje na swoją aurę. – Wiesz, że o wiele bardziej potrzebuję cię całego, zdrowego i żywego? Nie zamierzam ci robić krzywdy. – wytknął mu, unosząc w górę kącik ust, ale nie próbował już macać jego torsu. Nawet jeśli ten dotyk jemu personalnie się podobał, ograniczył się tylko do muśnięcia palcem policzka zaklinacza.
    Oczywiście, że mącił, dlatego przewrócił lekko oczami, ale nie przestał się do niego uśmiechać, nie przestał delikatnie muskać go aurą, choć przez chwilę w bardziej leniwy sposób.
    Mózg mnie swędzi od tej twojej magii.
    Zamarł na ułamek sekundy, próbując zrozumieć, o czym Sommerfelt mówił. Czuł jego aurę? Wiedział? Jak? Kiedy? W jaki sposób? W tym momencie Nik zdał sobie sprawę, że to już przestała być próba namówienia go na swoje własne warunki, to stało się testem. Potrzebą upewnienia się, że naprawdę na niego nie działa. Że nie musiał przejmować się tym, że czasem jego aura fossegrima wylezie na wierzch i spieprzy to, czego spieprzyć nie powinna.
    - Nie mam pojęcia, o czym mówisz. – zamruczał niskim tonem, nachylając się i tym razem uderzając pełnią mocy, owijając ją szczelnie wokół siebie i Felixa. – Ja tylko grzecznie proszę o tę niewielką możliwość protestu, gdyby twoja zapłata miała wpierdolić mnie w totalne szambo z bliskimi osobami. Nic więcej nic mniej. A tak poza tym jestem w stanie zrobić wszystko. – powiedział łagodnie, ale w jego głosie cały czas przebijała się cholerna ekscytacja. Testował, przeciągał strunę, zbyt zachwycony tym, że ktoś mu się opierał. Teraz już nawet nie obchodziło go, czy Felix faktycznie przyjmie jego warunki, był w stanie nawet z tego zrezygnować, byle tylko mieć pewność, że mężczyzna zwyczajnie z nim wygrał. Oparł mu się. Dlatego pozwolił mu poczuć pełnię swojej mocy siedząc mu na kolanach. Lodowate oczy teraz jarzyły się niczym dwie gwiazdy, które mogły spalić nieostrożnego wędrowca.

    Aura: 98 + 10 charyzma + 10 atut: 118


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k100' : 98
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Cała ta sytuacja poszła w kierunku, którego Felix nie do końca się spodziewał – owszem, był przygotowany na to, że Nik może chcieć negocjować warunki. Wielu próbowało w jakiś sposób załagodzić ostateczność, jaką sugerowały słowa zaklinacza, dać sobie furtkę na ucieczkę w razie gdyby zadanie, jakiego od nich wymagał, okazałoby się zbyt trudne czy niewygodne. Mało kto był zdesperowany na tyle, by od razu przytakiwać – o takich osobach Felix zawsze robił mentalną notkę, by uważać, przyjrzeć im się dokładniej, dowiedzieć się dlaczego nie próbowały. Co było dla nich aż tak ważne, że z ochotą kładły własne życie czy zdrowie na szali.
    Próba negocjacji sama w sobie nie była dziwna – niecodzienny był sposób, jakiego użył Holt. Owszem, odwoływał się do jego ambicji, ale nie obiecywał niczego od siebie, nie zapewniał, zamiast na prostych argumentach wybierając poleganie na umiejętnościach, z którymi Sommerfelt nie miał często do czynienia. Próbował omotać, nakierować myśli w pożądanym przez siebie kierunku, ale nie wziął pod uwagę, że zauważy tę próbę manipulacji.
    Przy wszystkich swoich wadach Alma miał rację, równolegle z magią zakazaną ucząc Felixa ochrony umysłu przed postronnymi.
    Paradoksalnie usadzony na jego kolanach jak na tronie Nik był z tą swoją umiejętnością o wiele bardziej niebezpieczny niż ktoś, kto otwarcie groził najpaskudniejszymi nawet zaklęciami. Ciało było tylko ciałem – kruchym, mogącym łatwo zmienić się w niekształtną bryłę znającą tylko ból, ale dopóki zachowywało się jasność myśli, pozostawało się sobą. Rozum stanowił ostatni bastion tego, co składało się na człowieka, a jeśli mógł go dotknąć ktoś, kto nie powinien... Jak blisko było się wtedy zatracenia własnej tożsamości i przemiany w coś niewiele lepszego od kukiełki szarpanej na splątanych sznurkach?
    Nie zamierzam ci robić krzywdy.
    Mimo całego napięcia i świadomości niebezpieczeństwa, Felix parsknął śmiechem, buńczucznie stawiając się swoim niedawnym przemyśleniom.
    - Co za zaszczyt – odparł, nawet nie próbując łagodzić sarkastycznej nuty. Holt był albo aż tak odważny, że nie obawiał się magii, którą łatwo mógł ugodzić go zaklinacz, albo był tak głupi, by nie brać pod uwagę, że czegokolwiek używał do naginania woli innych, jest w stanie go zawieść. Może nigdy się tak nie stało, a Nik wzrastał w przekonaniu, że mógł wszystko i stąd cała jego niepokorność oraz buńczuczność? Tak czy inaczej, nie zamierzał wyprowadzać go z błędu, czy demonstrować jak łatwo jednym zaklęciem odwrócić dynamikę niepożądanej dyskusji – prawdziwa siła nie wymagała gróźb czy udowadniania, a dopóki po prostu siedział i cofnął dłonie...
    Poczuł subtelną zmianę, drgnięcie na granicy świadomości, gdy to coś, czym posługiwał się blondyn zgęstniało, otulając mu ramiona i głowę jak miękki, ciepły koc, znów zawężając pole widzenia do szczupłego, przyjemnie ciężkiego na kolanach ciała. Mógłby ulegnąć, zrobić wszystko, o co poprosił – byłoby to bajecznie wręcz proste, Nik już wskazywał mu ścieżkę.  
    Chwytając się poczucia rozdrażnienia z wcześniej, instynktu by nie opuszczać gardy w obliczu niebezpieczeństwa, Felix potrząsnął nieco głową z grymasem wykrzywiającym usta, jakby opędzał się od jakiejś wyjątkowo natrętnej muchy. Dopiero wtedy mrugając krótko, zacisnął drugą dłoń na udzie blondyna, przytrzymując go pewnie w miejscu i wychylił się do przodu, bliżej niego, aż prawie zetknęli się czołami.
    - Nie – chociaż krótkie, słowo protestu przeszło mu przez gardło z pewną trudnością. - Robimy to po mojemu albo wcale. Zgadzasz się albo wypierdalaj – chociaż temu co mówił nie brakowało jakiejś ostateczności, wciąż mocno zaciskał palce na udach Holta, jakby wcale nie brał pod uwagę, że mógłby go puścić, nawet gdyby dyskusja skończyłaby się w tym miejscu.

    Rzut na odpieranie aury fossegrima:
    63 (kość) + 5 (charyzma) = 68
    Różnica w wynikach: 118 – 68 = 50 (interpretacja o stopień niższa dzięki atutowi Odporny)
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Felix Sommerfelt' has done the following action : kości


    'k100' : 63
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Może gdyby to na Felixa trafił te 5 lat temu, a nie na Ulrika. W momencie, gdy był zbyt dobity, przerażony ojcem i życiem na ulicy – może wtedy nie negocjowałby niczym. A może gdyby to było w momencie, gdy wszystko było mu obojętne – kto wie, czy wtedy stawiałby jakiekolwiek warunki. Ale teraz był zupełnie innym mężczyzną, który twardo stąpał po ziemi. A choć pozornie wyglądał na kogoś, komu na niczym nie zależy, na pewno nie zamierzał robić krzywdy swoim, zwłaszcza, że to na nich mógł polegać mimo wszystko. Co i tak nie zmieniało faktu, że sobą mógł ryzykować, bo lubił to robić. W narzucaniu warunków ani razy nie padło stwierdzenie, by to jego oszczędził.
    Kolana Sommerfelta wydawały się być za to bardzo wygodne, gdy siedział na nim nic sobie nie robiąc z posyłanych mu spojrzeń. Bądź co bądź nie próbował go uwieść – jeszcze lub już nie – zbyt zaintrygowany osobą zaklinacza, by próbować czegoś takiego. I to nawet nie dlatego, że mężczyzna nie przykuwał wzroku, bo było wręcz przeciwnie, ale dlatego, że pierwszy raz spotykał kogoś, kto nie był mu podobny, a nie miał na niego wpływu.
    No, może jednak trochę miał.
    Ale to i tak przecież nie cofało faktu, że cały czas się mu sprzeciwiał. Nie miał tego charakterystycznego spojrzenia osób, które nie były w stanie oderwać od niego wzroku, poddane czarowi jego aury. Jakaś część Nika chciała wyciągnąć teraz harmonijkę, wzmocnić czar muzyką, ale skutecznie odwodził go od tego fakt, że Sommerfelt znowu zacząłby się ciskać o uszkodzone blaszki.
    - Ty mi najprawdopodobniej też nie, bo już dawno byś to zrobił. – stwierdził z humorem, bo jakby na to nie spojrzeć, Nik nie miał ani jednego powodu, by faktycznie próbować atakować Felixa. Zmanipulować, tak. W pewien sposób wymusić na nim zgodę na własne warunki – owszem. Ale nie krzywdzić. Paradoksalnie cały, zdrowy i w pełni władz umysłowych zaklinacz był mu o wiele bardziej potrzebny, przynajmniej tak właśnie rozumował wcześniej. Teraz zdecydowanie przewartościował priorytety. Nadal chciał artefaktu. Nadal chciał móc zablokować własną aurę na stałe. Ale jeszcze bardziej chciał zrozumieć, w jaki sposób mężczyzna oparł się jego zdolnościom, w jaki sposób używając pełni własnej aury nie zrobił mu sieczki z mózgu, choć patrząc po dotyku na własnych udach jakiś wpływ na niego miał. Ale nie taki, którego Nik się spodziewał.
    - No niech ci będzie. – rzucił z lekkim rozbawieniem, ale to wcale nie znaczyło, że powiedział jeszcze ostatnie słowo. Jeszcze nie. Może później. Czuł za to, jak mężczyzna zaciska palce na jego ciele, co trochę uspokoiło jego niepokój, że jego aura przestała działać całkowicie. Ale to nie zmieniało jednak faktu, że był… szczęśliwy. – Trochę nie mam jak wypierdalać, nie sądzisz? – zakpił sobie, obniżając poziom własnej aury do poziomu, w którym niczego nie mogła Felixowi zrobić. Nie blokował jej całkiem, ale nie próbował w żaden sposób na niego wpływać, ot po prostu nie hamował się aż tak. Wypierał się w żywe oczy, że cokolwiek chciał mu zrobić, ale zaklinacz wiedział. Skądś udało mu się przejrzeć manipulację Nika i fossegrim czuł się prawie pijany z ekscytacji.
    - Ale dobrze przemyśl tę przysługę. – zamruczał, stykając bezczelnie ich czoła i rozplótł własne dłonie, tylko po to, by zacząć palcami błądzić po skórze rąk mężczyzny. Ot tak, bo mógł. Bo jednak był złośliwą i zafascynowaną bestią. – Pomóc z jakimiś poszukiwaniami? Musisz dać mi znać, czego będziesz potrzebował. – dorzucił całkiem swobodnie, jakby jeszcze chwilę temu nie próbował przerobić jego woli na kotlety. Nie dawało się jednak ukryć, że zamiast oczywistej złości Nik był zadowolony. Podekscytowany. Powinien zabrać się stąd w pizdu, ale siedział tu grzecznie i ewidentnie się z tego cieszył. No i było mu wygodnie, tak przy okazji.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Dawno nie spotkał kogoś tak upierdliwego w negocjacjach i gdyby nie fakt, że artefakt którego pragnął Nik był pozornie tak nieosiągalny dla przeciętnego zaklinacza, Felix zapewne kazałby mu się wynosić o wiele szybciej. Stwierdziłby, że jego kalendarz pełen jest już innych zamówień i w najbliższym czasie nie znajdzie się miejsce, by upchnął jeszcze jedno – robił tak już przecież nie raz, gdy klient okazywał się nie być wart wysiłku. Przedstawiciele prawa złapaliby się za głowę, gdyby kiedykolwiek dorwali się do notesu Sommerfelta i złamali szyfr, którym się posługiwał – nagle okazałoby się, ilu pozornie przykładnych obywateli próbowało podstępnie pozbywać się rywali, zyskiwać władzę czy sławę. Chętnych na odrobinę pomocy w kształtowaniu własnego losu nie brakowało.
    Choćby z tego względu zamówienie Holta było ciekawe – nie dość, że technicznie trudne, to zdawało się też też kompletnie niepraktyczne, jeśli chciał używać go jako środków obronnych przed kimś konkretnym. Logika podsuwałaby, że podobny artefakt powinno się nosić do blokowania własnych umiejętności, ale kto świadomie rezygnowałby z tak wyraźnej przewagi nad resztą populacji? Felix tego nie rozumiał, ale on zawsze czuł się przytłoczony okolicznościami swojego urodzenia – w biedzie, w rodzinie której geny od początku rzucały mu kłody pod nogi nieuleczalną chorobą. Robił może właśnie kolosalnie durne założenie, ale biorąc pod uwagę wpływ, jaki niezaprzeczalnie próbował na niego wywrzeć, Sommerfelt zamierzał go od teraz traktować jako kogoś o odmiennych genach lub hipnotyzera. Jeszcze się dowie na pewno – powinien, żeby potem maksymalnie wykorzystać przysługę, na którą Nik wreszcie się zgodził. Bez żadnych klauzul ani drobnego druku. Musiał wypełnić jedną przysługę w ramach zapłaty za wykonanie artefaktu – tylko, lub aż tyle.
    - Sam się usadziłeś, to sam musisz zejść – rzucił, wzruszając lekko ramionami, ale ani myślał zabierać rąk, skoro Holt sam, z własnej nieprzymuszonej woli usiadł mu na kolanach. Łączenie interesów z przyjemnością stanowiło zwykle złą praktykę, za bardzo zaburzało jasno ustanowione granice, ale Felix dawno nie miał kogoś, kto wpasowywałby się w jego gust zarówno wyglądem jak i charakterem. Nie zamierzał Nika uwodzić, bo też niezbyt leżało to w jego stylu – przynajmniej na pewno nie do momentu, dopóki nie zapłacił za pracę, a ich interesy można było uznać za zakończone – ale skoro zostało ustalone, że groźby czy atak nie wchodziły aktualnie w grę, co mu szkodziło nacieszyć się ciężarem i widokiem jego ciała. Zwrócił na nie uwagę już wcześniej, ale cholernie podobały mu się jego niebieskie oczy.
    Dobrze przemyśl tę przysługę.
    Oczywiście, że zamierzał. Później, zupełnie na trzeźwo zastanowi się wobec kogo mógłby użyć umiejętności omotywania umysłu, co można by dzięki temu zyskać. Musiał tylko wybadać do jakiego stopnia Nik potrafił wpływać na innych.
    Skóra mrowiła go przyjemnie w miejscach, których dotykał, przypominając coraz natrętniej, że dawno, naprawdę dawno nie miał nikogo w łóżku i powinien ten fakt zmienić. Najlepiej w najbliższym czasie, żeby nie przyglądać się nadmiernie Holtowi, gdyby spotkali się wcześniej niż przed wypełnieniem zlecenia.
    - Zwykle robię wszystko sam. Zobaczymy – rzucił na ofertę pomocy, choć prawdę powiedziawszy nie zamierzał z niej korzystać. Nie kłamał, mówiąc, że artefakty od początku do końca tworzył sam – tak było łatwiej, a inni ludzie zwykle bardziej przeszkadzali niż pomagali. W tym konkretnym przypadku sądził, że mógłby potrzebować jedynie sprowadzenia osoby obdarzonej umiejętnościami, które chcieli zablokować.
    Z pewnym wewnętrznym niezadowoleniem na swoją własną rozsądność, odsunął się po dłuższej chwili, wsparł znów plecami o fotel, luźno przesuwając dłonie w dół ud Nika.
    - Skontaktuję się, jeśli czegoś będę potrzebował. Adres już znasz.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Upierdliwość Nika była chyba też cechą wrodzoną, zresztą gdyby nie ona, pewnie nigdy nie spotkałby się z Felixem, ani nad strumieniem ani tutaj. Bo gdyby nie ta jego upierdliwość, to pewnie byłoby już po nim – kilka razy próbowano go już zabić, a on nadal swoje, upierdliwie trzymał się życia i pokazywał środkowy palec każdemu, komu ten fakt się kompletnie nie podobał. Nie, żeby Nika to jakoś specjalnie ruszało. Wyleczył się z przejmowania tym, co myślą o nim inni. No, może opinie niektórych odrobinkę mu ciążyły, ale to tylko odrobinkę i zdecydowanie niedługo. Dawno i nieprawda, ot co.
    Tyle, że w parze z jego upierdliwością czasami szła głupota. Chcąc takiego a nie innego artefaktu nie przemyślał bajeczki, którą wcisnął zaklinaczowi, a poza tym bardzo „inteligentnie” spróbował go zmanipulować własną aurą, choć w ostatecznym rozrachunku i tak wyszło na Sommerfelta. Ale, w normalnym trybie, nie wyszłoby i tego Nik był pewny. W normalnej sytuacji to on by wygrał, to on by dyktował warunki i nie potrafił zrozumieć, dlaczego właściwie to nie wyszło. Ale przede wszystkim jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo się wkopał, chociaż nie chciał. Jedna teoretycznie błędna decyzja i jego ukrywana latami tajemnica poszła w drzazgi, choć nie padło przecież słowo, że był czymś więcej, niż jedynie zwykłym galdrem. Ale pewnie się tego dowie, kiedy Felix przyjdzie odebrać swoją przysługę. Miał tylko nadzieję, że wtedy nie skończy się jakimś bagnem.
    - Ale mi tu wygodnie. – odbił piłeczkę, wracając do zwykłego trybu przekomarzania się i bycia małym złośliwcem. Nie dało się ukryć, że zarówno pozycja jak i wbite w jego uda dłonie zwyczajnie mu się podobały. Pierwszy raz od naprawdę dawna nie próbował poszczuć kogoś swoją aurą tylko po to, by go uwieść, choć najwyraźniej fascynacja, mocno stłumiona, i tak działała. Eh, może gdyby był huldrekallem byłoby łatwiej. Albo wcale nie. Następnym razem poszczuje go muzyką, o ile znajdzie odpowiedni instrument. Harmonijka akurat w tym wypadku w ogóle nie pasowała, nie na tę „ofiarę”. Sommerfelt był jednak trudnym stworzeniem, a przy tym cholernie intrygującym. Musiał odkryć, co sprawiło, że mu się oparł. Jak to było możliwe, że aura fossegrima na niego nie działała, bo w końcu przecież nigdy nie miał problemu, by oczarowywać również mężczyzn.
    Oczywiście nie był na tyle sprytny, by zwyczajnie o to zapytać.
    Zapytanie byłoby jednoznaczne z przyznaniem się, że faktycznie potrafił coś więcej. Przewrócił wewnętrznie oczami, kiedy Felix znowu mu odmówił, tłumacząc się, że sam wszystko robił. No, Nik już to widział, jak sam będzie wypróbowywał artefakt na którejś z pełną aurą istot. Naprawdę chciał to widzieć i był pewny, że ta kpina odbiła się w jego oczach, ale jedynie się skłonił.
    - Jak sobie życzysz. – głos miał niższy, bardziej gardłowy, bardziej mruczący – ale jego oczy i tak się śmiały, tak samo zresztą jak wargi, ułożone w perfidnie bezczelnym uśmieszku. Ani myślał mu się narzucać, co to, to nie. Adres faktycznie znał, to akurat była prawda.
    - Doooobrze. W takim razie drogi panie, na mnie już pora. Czas zarabiać na utrzymanie roślinek. – skwitował z humorem, złażąc z kolan Felixa i skrupulatnie ukrywając niechęć do tej czynności. Dawno nie miał okazji ot tak sobie posiedzieć. A odkąd ta menda parszywa, Einar, zepsuł mu wieczorną podrywkę, nie miał okazji wyrwać sobie kogokolwiek na noc. Niedobrze, bardzo niedobrze. Nik zaczynał mieć solidne potrzeby. A wykorzystywanie do nich Sommerfelta jakoś mu nie pasowało, przynajmniej teraz. Nawet i był w jego typie, ale na razie Nik chciał artefaktu, a nie jego tyłka. Na razie. No i za mocno zrzędził. Na jedną noc by się nadał, ale na pewno nie na więcej. W tym temacie zdecydowanie wolałby już Barrosa.
    Pożegnał się, w swoim stylu rzecz jasna, zgarnął kurtkę i wrócił do siebie, zająć się własnym sklepem. Miał trochę roślin do rozprowadzenia i spreparowania.

    Felix i Nik z/t


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    23.06.2001

    Midsommar było, Midsommar minęło. Nik niespecjalnie narzekał, choć trzeba było przyznać, że naprawdę dobrze się bawił. Nawet wliczając tego serdecznego idiotę, który okradł fossegrima. Nie no, to już była całkowita porażka. No ale felixowa cizia okazała się być wystarczająco sensowna, by nie żałował całej sytuacji i ogólnie by nie żałował wczorajszego dnia. Możliwość napełnienia żołądka też była dobrą motywacją. No ale święto się skończyło, Nik nie wnikał w to, co się tam działo i przyszedł czas na klasyczny powrót do pracy. Przez cały ten czas Nik zdążył sobie poukładać pewne rzeczy i jedynie utwierdzić się w przekonaniu, że szedł dobrą drogą i nie zamierzał z niej rezygnować. A że po drodze miał kilka potknięć, to przecież naturalne. W wielu momentach działał po omacku i jedyne, co teraz go nurtowało, to kwestia miejsca, gdzie uda mu się tej nieszczęsnej przemiany dokonać.
    Oczywiście pierwszym zleceniem był Sommerfelt. Nik prawie parsknął śmiechem, ale udało mu się poczekać z tym, gdy odebrał przesyłkę od zleceniodawcy i oddalił się na stosowną odległość. Oczywiście kusiło go, żeby otworzyć bezczelnie przesyłkę po drodze - Felix byłby na pewno przeszczęśliwy z tego tytułu - ale w końcu był profesjonalistą. Bezczelnym, wrednym i złośliwym, ale nadal profesjonalistą. A profesjonaliści nie pchają nosa w cudze przesyłki, choćby nie wiadomo jak bardzo byli ciekawi. Zresztą istniało spore prawdopodobieństwo, że uda mu się wepchnąć Sommerfeltowi na chatę i i tak zobaczy, co mu przyniósł. Miał w planach pomęczyć go jeszcze trochę o zakazane zaklęcia, chociaż prawdę mówiąc teraz obiektu treningowej nie posiadał. Eh, zobaczy się, w sumie wypadało w końcu pójść w las i pogrzebać za kolejnymi roślinami do sprzedaży. Z miasta do Forsteder miał spory kawałek trasy, jednak nikt nigdy nie twierdził, że nie lubił spacerów, choć zdecydowanie preferował je na szeroko pojętym łonie natury.
    W końcu jednak dotarł do swojego celu i z radosnym uśmiechem zapukał do drzwi, czekając na przyjście gospodarcza. Jakoś myśl, że znowu będzie miał możliwość podrażnienia się z zaklinaczem sprawiała, że jego nastrój był coraz lepszy.
    - Linie kurierskie Nika Holta polecają się na przyszłość. Vo tym razem? Znowu jakieś kamyczki? Ładne? - kompletnie bezczelnie zaczął pytać o przesyłkę, zanim jeszcze zdecydował się oddać ją Felixowi. Nie przeciągał jednak struny, wyciągnął dłoń z paczką do zaklinacza, szczerząc się lekko, a potem nagle całe plany Nika zostały wywrócone do góry nogami.
    Przesyłka zwyczajnie wybuchła mu w rękach, przynajmniej takie miał wrażenie, a świat na chwilę się zatrzymał. Przez ciało Nika przeszedł najpierw dreszcz a potem dziwny ból i był święcie przekonany, że to wcale a wcale nie miało tak być. Na ziemię upadła kartka, wraz z przesyłką, która wypadła mu z ręki, gdy zachwiał się, czując, jakby się dusił. Kolejne near death experience, chyba powinien się kurwa przyzwyczaić.
    - Ja z tym nic nie zrobiłem. - wychrypiał, łapiąc powietrze i opierając się o ścianę domu, czekając, aż wszystkie objawy miną. - To tak samo... - zaczął się tłumaczyć, żeby Sommerfelt czasem nie uznał, że to on coś spierdolił albo co gorsza chciał mu zrobić krzywdę. Mógł być zły za jego zachowanie - nadal trochę był za przerwany pocałunek - ale no bez przesady!


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Godzinę po powrocie z celebracji Midsommar miał atak drzewozrostu. Tak po prostu, bez żadnych objawów, po prostu siedząc w fotelu w bibliotece poczuł nagle ból i sztywnienie nogi, a zaraz po nich te okropne, nienaturalne napieranie, jakby coś próbowało wyrwać się z jego ciała na wolność. Nils zdążył dotrzeć, zanim kostne wyrostki przebiły skórę i materiał ubrania, zdążył usunąć zaklęciem kość nim ból stał się nie do zniesienia, ale nawet później usadzony z jego pomocą na łóżku i sącząc eliksiry, Felix nie potrafił nie złorzeczyć siłom wyższym. Powinien się cieszyć, że atak choroby objął nogę, a nie czaszkę, któryś z kręgów lub inną położoną zbyt blisko tętnic czy organów kość, ale... Nie. Nieważne, co było na jakiś czas wyłączone z użytku i delikatne, Felix zawsze się denerwował – głównie na własną słabość i potrzebę opieki.
    Pewnie dlatego nie powiedział o niczym Amandine, nawet biorąc pod uwagę ich ostatnią, szczerą rozmowę. Widziała jego łzy i chyba nie zniósłby jej obecności w kolejnym, gorszym momencie tak blisko poprzedniego. Jeszcze... Jeszcze nie. Potrzebował chwili, by naprawdę przyzwyczaić się, że postrzegała go jak ojca i że on sam miał prawo czuć więcej, pokazywać więcej, niż dotąd sobie pozwalał.
    Został więc w domu te kolejne dwa, trzy dni, radząc sobie z pomocą gosposi i zaklęć, szybko sięgając po laskę, która pozwoliła przemieszczać się po domu na świeżo odrośniętej kości łydki. W salonie i tak bywał sporadycznie, woląc pracę w zaciszu własnej pracowni, więc nikomu nie wydało się to dziwne. Wszystko było jak należy – przynajmniej na tyle na ile mogło.
    Aż do popołudnia, gdy ktoś ni z tego ni z owego zapukał do jego drzwi. Dotarcie do nich z fotela w salonie zajęło Felixowi chwilę dłużej niż zwykle z powodu laski, ale jak zawsze wyjrzał przez judasz, zanim otworzył. Chyba wolałby spędzić jeszcze dzień lub dwa samemu, dotrwać do momentu, gdy znowu będzie mógł spokojnie chodzić bez wsparcia, ale nieduża paczka w rękach Nika nie pozwoliła mu go zignorować.
    - Na nic nie czekam – westchnął w ramach powitania, ramieniem wspierając się o framugę i wyciągając rękę, ale zanim jego palce zdążyły choć musnąć przesyłkę, ta wybuchła Holtowi w rękach z dziwnym, jakby metalicznym dźwiękiem. Zaklinacz gwałtownie cofnął dłoń, patrząc przez moment z zaskoczeniem jak blondyn najpierw chwieje się, a potem łapie z trudem powietrze. Otrzeźwienie przyszło nagle, jak pstryknięcie włącznika światła w ciemnym pokoju. Szturchnął końcem laski kartkę, która wypadła z przesyłki, rozkładając ją na linii zgięcia wystarczająco, by odczytać napisane krzywo Będziesz następny. Zaraz przysunął sobie bliżej błyszczącą niewinnie w słońcu bransoletkę, wyciągnął nad nią dłoń sięgając po magię i... Runy, które rozbłysły na jej powierzchni wyrwały mu z gardła szpetne przekleństwo.
    - Do środka, już! – rzucił ostro do Nika, chwytając go za ramię i wciągając do wnętrza domu. Przeklętą bransoletkę wraz z wiadomością wciągnął za próg laską i ostrożnie, nie dotykając jej dłońmi, rzucił ją zaklęciem na blat kawowego stolika.
    - Będzie bolało. Zedrze ci skórę – nie owijał w bawełnę, szybko informując blondyna, co miało się zaraz zacząć dziać, zanim popchnął go na tę samą kanapę, którą poprzednim razem zajął bez pytania go o zdanie. Sam ciężko padł na fotel, szarpnięciem przysuwając sobie bliżej stolik z felernym artefaktem. Bransoletka zagrzechotała niewinnie sunąc po blacie, zanim wyciągnął nad nią dłoń, muśnięciem magii znów rozjarzając układ run.
    - Postaraj się nie wrzeszczeć.
    Wiedział, że musiał działać szybko, jeśli nie chciał oglądać, jak Nik zmienia się w krwawy strzęp, ale nigdy nie był tak dobry w zdejmowaniu klątw jak w ich nakładaniu, a ta konkretna... Chyba jeszcze nigdy nie musiał ściągać Marsjasza. Serce przyspieszyło mu nieproszone z obawą, że nie da rady.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Ku zaskoczeniu Nika Felix wcale nie wyglądał, jak zawsze. Wręcz przeciwnie. Wyglądał na zmarnowanego, może chorego, na pewno mógłby go nazwać zmęczonym. I jak to nie czekał na przesyłkę? To co do wszystkich diabłów Nik miał w rękach? Chciał wytknąć mu jego stan (w końcu był bezczelnym gnojkiem), chciał skomentować jego laskę (hej, nawet była gustowna i całkiem mu pasowała) i chciał obruszyć się o tę nieszczęsną paczkę (jak mógł na nic nie czekać, skoro Holta znowu wrobiono w kurierkę?), ale nie zdążył. Paczka się rozwaliła, a Nik poczuł dzikie mrowienie na plecach w pierwszej kolejności. A potem Felix cisnął takimi przekleństwami, że aż uniósł brwi. Duszności mijały, więc zbagatelizował je.
    - Co...? - wydusił tylko z siebie, gdy mężczyzna wciągnął go do środka i jeszcze nie rozumiejąc, popatrzył na niego pytająco. Co będzie bolało? Jak to kurwa zedrze mu skórę? Co tu się odpierdalało na mordę Ymira?!
    Chciał zerwać się z kanapy, coś zrobić, ogólnie zareagować, po swojemu, ale mrowienie w plecach zamieniło się w dziwne pieczenie i go dokładnie w tych miejscach, w których jeszcze nie tak dawno Sirka ryła ostrzem. Nie wierzył (chyba), że ból był spowodowany przez nią, ale... Wpatrzył się w bransoletkę, gdy rozjarzyła się runami. Runy równa się klątwy, Nik to wiedział. Dobrze wiedział. Tyle, że... Niech to jasna cholera, ZNAŁ te runy. W sensie ten konkretny układ. Widział go, raz. Na kimś. I widział, co robiły. Stwierdzenie, że zedrze mu skórę i że ma nie wrzeszczeć zaczęło nabierać więcej sensu niż chwilę wcześniej. Holt pobladł niczym ściana, ochota na jakiekolwiek żarty czy wybuchy dokumentnie mu przeszła. Bez wahania ściągnął koszulkę i kurtkę, bo pieczenie zaczynało promieniować, ale przynajmniej nie było krwi. Jeszcze. Może klątwa była za słaba i potrzebowała czasu, by zadziałać, albo Felix coś robił… Zaraz, robił? Nik posłał mu spojrzenie, ale milczał, bo chyba nie chciał pytać. Sommerfelt nie miał żadnego powodu, żeby próbować to z niego zdjąć.
    - To miało jebnąć w ciebie czy we mnie? - spytał wprost, zaciskając zęby, żeby nie wrzasnąć. Czuł się, jakby ktoś kroił mu rękę nożem, ale nie było krwi, skóra była na swoim miejscu, tylko do tego potwornie bolały go plecy. Możliwe, że nawet udało mu się wydać z siebie kilka dźwięków bólu, ale od wrzasku dzielnie się powstrzymał.
    - Co to za klątwa? Kiedyś widziałem podobny układ run. Chyba. Tamten ktoś skończył tragicznie. Było w cholerę krwi. - Holt oddychał płytko i zamknął oczy, zaciskając dłonie w pieści. Tak naprawdę nie oczekiwał odpowiedzi, bardziej próbował zająć czymś myśli, odwrócił uwagę od bólu. Gadanie było chyba jedyną sensowną opcją.
    - Sukinsyny pierdolone. Dorwę i ujebię, ahhhhh! - wypowiedź zamknęła się w głośnym jęku bólu, takim, który prawie wyciskał łzy z oczu. Nadal jednak dzielnie starał się nie drzeć, wedle prośby. Raczej próbował skupić się na problemie - gdyby klątwa była wymierzona w zaklinacza, oberwałby sam Nik. Na niego padłyby podejrzenia. On byłby winny, bo to on przyniósł przedmiot. No chyba, że chcieli pozbyć się jego, ale to nie miało sensu. Przecież żeby zgrać to z czasem... Z ust uciekł mu cichy krzyk bólu, którego już nie potrafił powstrzymać.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Ślepcy
    Felix Sommerfelt
    Felix Sommerfelt
    https://midgard.forumpolish.com/t3597-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3702-felix-sommerfelthttps://midgard.forumpolish.com/t3701-perlahttps://midgard.forumpolish.com/f133-felix-sommerfelt


    Wbrew temu, co mogło wydawać się większości nieobeznanych z runami galdrów, nakładanie klątw a ich zdejmowanie to były kompletnie dwie różne rzeczy. Dwie odmienne sztuki, choć obie dotyczyły pozornie tego samego. Z naznaczaniem klątwami było prościej – zawsze istniało ryzyko, że magia z samej swojej natury wypali niewprawnemu użytkownikowi w twarz, ale powoli i ostrożnie wpisując znaki w przedmiot, rzadko odnosiło się jakąkolwiek szkodę. Przy ściąganiu klątw... Cóż. Istniało przynajmniej kilka powodów, dla których klątwołamaczy było w społeczeństwie mniej niż zaklinaczy – pierwszym i najważniejszym był brak miejsca na błędy. Wszystko czego nie nazwano by perfekcją w kontekście skupienia, pewnej ręki czy wiedzy na temat run, mogło doprowadzić do poważnych okaleczeń. Wybuchów, odwracania działania klątwy... Gdy poprosił Almę, by pokazał mu, jak należało ściągać klątwy, prawie się wycofał po pierwszej demonstracji, która złamała mu rękę. Klątwołamactwo to nie było coś, w co można się okazjonalnie bawić.
    Felix z zasady nie czuł rozpaczy – odmawiał jej z determinacją płonącą jak tysiąc słońc, podobnie traktując też bezradność. W ich miejsce hodował złość, zacietrzewienie i to im pozwalał przejmować stery w sytuacjach kryzysowych. Tak jak teraz.
    Wciągnięcie Nika do środka było odruchem mózgu, który widząc przed sobą problem, natychmiast ułożył plan rozwiązania go, odcinając się od emocji mogących mu tylko zaszkodzić do momentu całkowitego opanowania sytuacji. Odruch, akcja, reakcja. Adrenalina gwałtownie rozprowadzana po organizmie zniekształciła ćmiący ból nogi, odsuwając go na dalszy plan.
    Rzucając Holtowi lakoniczne instrukcje, by nie krzyczał – bardzo pomocne, niezwykle wręcz – skupił się na bransoletce, próbując nie patrzeć na blondyna, ani nie słuchać słów padających z jego ust. Słów wyraźnie zabarwionych strachem, po których lada chwila mógł nastąpić okropny, mokry trzask zdzieranej z ciała skóry. Felix widział parę razy, co klątwa Marsjasza robiła z ludźmi i choć przemoc zwykle nie robiła na nim większego wrażenia, wrzaski torturowanych nią osób na długo pozostawały w pamięci. Pierwszy jęk bólu padający z ust Nika pokrył jego ramiona gęsią skórką.
    - Ćśś – syknął przez zęby, zaciskając na chwilę powieki. Nie mógł zabrać się do ściągania run takiego kalibru byle jak. Musiał… Musiał złapać choć moment równowagi w chaosie uderzającego mocno serca i całkiem realnej wizji tego że ktoś kogo zna, za parę chwil będzie wył aż zedrze gardło. Cholera by to wszystko wzięła.
    Kiedy na powrót otworzył oczy, świadomie nie patrzył na nic poza przeklętą bransoletką leżącą na blacie stolika. Pierwsze muśnięcie magii o jaśniejącą runę sparzyło mu wnętrze dłoni, jakby znak ostrzegał, że nigdzie nie zamierza się ruszać. Zaklinacz mocno go zakotwiczył. Odetchnął raz i drugi, ostrożnie naruszył brzeg runy, jęki bólu Nika rejestrując gdzieś podświadomie. Nie był pewien, jak długo pochylał się nad artefaktem, z chirurgiczną precyzją ścierając z niego wysycone cudzą mocą znaki – kiedy skończył, dłoń drżała mu jak w febrze, a po skroniach leniwie spływały krople potu. Wykrzywiając nieco usta, cofnął rękę do mostka, rozcierając bolące od mocniejszych uderzeń serca miejsce i dopiero po chwili odważył się zerknąć w bok, na kanapę gdzie posadził Holta.
    Otworzył szeroko oczy nie zauważając ani kropli krwi.
    - Nie... Jesteś cały? - spytał ze zdumieniem, którego nawet nie próbował maskować.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.