:: Midgard :: Forsteder :: Mieszkania :: Felix Sommerfelt
Strona 2 z 2 • 1, 2
Biblioteka
3 posters
Mistrz Gry
Biblioteka Sob 16 Mar - 16:34
First topic message reminder :
Biblioteka
Biblioteka znajduje się na piętrze i mieści zbiory zbierane latami przez Sommerfelta. Znajdują się tu książki na przeróżne tematy, posegregowane na jasno oznaczone kategorie. Biblioteka to w istocie dwa połączone ze sobą pomieszczenia rozdzielone tylko łukiem. Przy regałach stoi kilka rozmieszczonych strategicznie foteli, by nie trzeba było iść z wybraną książką zbyt daleko. Panuje tu przyjemny zapach kleju introligatorskiego, skóry i starego papieru.
Mistrz Gry
Re: Biblioteka Pią 17 Maj - 12:45
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k100' : 80, 18
'k100' : 80, 18
Felix Sommerfelt
Re: Biblioteka Pią 17 Maj - 21:53
Felix SommerfeltŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 40 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : złotnik, zaklinacz - właściciel salonu "Oddech Walkirii"
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sroka
Atuty : zaklęty (I), rzemieślnik (II), odporny (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 26 / sprawność: 5 / charyzma: 8 / wiedza ogólna: 5
Felix nie miał złudzeń, że zabicie kobiety, którą przyprowadził Nik, nie rozwiąże problemu handlowania żywym towarem. Fakt, Evangeline Brandt znalazła dla siebie bardzo specyficzną działkę i na ile obiło mu się o uszy, każdy kto potrzebował kupić dziecko, odzywał się właśnie do niej, a ona jak każda profesjonalistka, znajdowała dokładnie taki towar, jakiego życzył sobie klient. Była najlepsza. Ponoć. Jej śmierć wprowadzi chwilowy chaos, ale biznes nie lubił próżni – po zniknięciu Evangeline pozostanie bezpańskie poletko, które na pewno chętnie zostanie przejęte przez następną osobę. Być może znacznie gorszą w swoich metodach niż pani Brandt. Może lepszą. Tego nie byli w stanie przewidzieć.
Dlatego właśnie Sommerfelt nie zwykł eliminować swoich konkurentów, a za punkt honoru stawiał sobie poznać ich jak najlepiej, zebrać wystarczająco informacji, by mieć przed sobą pełen obraz planszy, po której poruszał się jako jeden z pionów. Tak było stabilniej i bezpieczniej. Permanentne pozbywanie się pewnych osób miało sens tylko w przypadku, gdy byli albo zbyt nieprzewidywalni, albo gdy jako świeżaki zbyt bezczelnie usiłowali wyszarpywać mu część terytorium.
Radość i powrót dobrego humoru Nika były na swój sposób urocze, choć powiedzenie mu tego na głos z charakterystyczną, lekko złośliwą nutą z pewnością zaraz wygięłoby mu usta w podkówkę. Nieważne, że powodem jego uśmiechu było teraz torturowanie kogoś, kto nie mógł się bronić. Każdy ślepiec gdzieś zaczynał, każdy miał na sumieniu zadawanie bólu innym ludziom – oddawali część swojej godności po to, by w zamian uzyskać siłę. Krew i wrzaski dawno nie robiły już na Felixie aż takiego wrażenia – teraz, widząc jak karmazyn toczy się z otwartych ran na podłogę, myślał raczej o tym, że będzie musiał jutro przeprosić swoją gosposię za dodatkową i nieprzyjemną pracę.
Wywrócił oczami na wytykanie zrzędzenia – jakby faktycznie jego zgryźliwość stanowiła jakieś odkrycie – choć nie bez satysfakcji kąt ust drgnął mu lekko, gdy poczuł napór na ramię i zauważył szeroki, promienny uśmiech. Kto by pomyślał, że tak łatwo było odwrócić nastrój Holta, bezczelność, złość i chłód przekuć w coś, co rozpalało mu oczy jasną iskrą i...
Nie zareagował na beztroskie wsparcie dłoni na udzie, próbując powstrzymać ten sam elektryczny impuls, przez który wcześniej przyparł blondyna do ściany i na chwilę pozwolił sobie brać wszystko, co ten mu dawał. Jednego wieczora nie zamierzał popełniać tego samego błędu dwa razy.
- Lepiej niech nic więcej nie wypluwa. Moja gosposia i tak będzie miała pełne ręce roboty – odparł z lekkim rozbawieniem, bo chociaż naprawdę nie lubił dokładać starszej pani niepotrzebnych obowiązków, było w tym coś groteskowego. W tej rozmowie o handlarce, jakby była niedogodnym śmieciem do utylizacji – w oczach wielu zapewne tak dokładnie było. Kobieta nie była Evangeline Brandt, córką, siostrą, ciotką, a zwykłym potworem porywającym dzieci z łóżek oraz ulic.
Z wyraźnym, nieskrywanym zainteresowaniem zerknął na Holta, gdy ten mamrotał coś o ofiarach, dokładając kolejny element do układanki, którą stanowił – więc handlarka nie była przypadkowym wyborem, a on sam najwyraźniej wzdrygał się na dziecięcą krzywdę bardziej niż przeciętna osoba. A może sam kiedyś został porwany, sprzedany?
- Musiałbyś mieć dużo więcej czasu, żeby odpłacić jej za wszystko, co zrobiła – rzucił. - I więcej miejsca. Może jakąś szopę. Musiałbyś ją dokarmiać, przetrzymywać latami... Ona nigdy nie poczuje tego samego, co te wszystkie dzieciaki. Możesz tylko zdecydować, jak skończy.
Zdawał sobie sprawę, że Nikowi nie spodobają się jego słowa, ale jeśli chciał wymierzać szeroko rozumianą sprawiedliwość, musiał zdawać sobie sprawę, że nigdy nie będzie w stanie w równej mierze odpłacić się oprawcom. Im szybciej to zaakceptuje, tym lepiej dla niego.
Dlatego właśnie Sommerfelt nie zwykł eliminować swoich konkurentów, a za punkt honoru stawiał sobie poznać ich jak najlepiej, zebrać wystarczająco informacji, by mieć przed sobą pełen obraz planszy, po której poruszał się jako jeden z pionów. Tak było stabilniej i bezpieczniej. Permanentne pozbywanie się pewnych osób miało sens tylko w przypadku, gdy byli albo zbyt nieprzewidywalni, albo gdy jako świeżaki zbyt bezczelnie usiłowali wyszarpywać mu część terytorium.
Radość i powrót dobrego humoru Nika były na swój sposób urocze, choć powiedzenie mu tego na głos z charakterystyczną, lekko złośliwą nutą z pewnością zaraz wygięłoby mu usta w podkówkę. Nieważne, że powodem jego uśmiechu było teraz torturowanie kogoś, kto nie mógł się bronić. Każdy ślepiec gdzieś zaczynał, każdy miał na sumieniu zadawanie bólu innym ludziom – oddawali część swojej godności po to, by w zamian uzyskać siłę. Krew i wrzaski dawno nie robiły już na Felixie aż takiego wrażenia – teraz, widząc jak karmazyn toczy się z otwartych ran na podłogę, myślał raczej o tym, że będzie musiał jutro przeprosić swoją gosposię za dodatkową i nieprzyjemną pracę.
Wywrócił oczami na wytykanie zrzędzenia – jakby faktycznie jego zgryźliwość stanowiła jakieś odkrycie – choć nie bez satysfakcji kąt ust drgnął mu lekko, gdy poczuł napór na ramię i zauważył szeroki, promienny uśmiech. Kto by pomyślał, że tak łatwo było odwrócić nastrój Holta, bezczelność, złość i chłód przekuć w coś, co rozpalało mu oczy jasną iskrą i...
Nie zareagował na beztroskie wsparcie dłoni na udzie, próbując powstrzymać ten sam elektryczny impuls, przez który wcześniej przyparł blondyna do ściany i na chwilę pozwolił sobie brać wszystko, co ten mu dawał. Jednego wieczora nie zamierzał popełniać tego samego błędu dwa razy.
- Lepiej niech nic więcej nie wypluwa. Moja gosposia i tak będzie miała pełne ręce roboty – odparł z lekkim rozbawieniem, bo chociaż naprawdę nie lubił dokładać starszej pani niepotrzebnych obowiązków, było w tym coś groteskowego. W tej rozmowie o handlarce, jakby była niedogodnym śmieciem do utylizacji – w oczach wielu zapewne tak dokładnie było. Kobieta nie była Evangeline Brandt, córką, siostrą, ciotką, a zwykłym potworem porywającym dzieci z łóżek oraz ulic.
Z wyraźnym, nieskrywanym zainteresowaniem zerknął na Holta, gdy ten mamrotał coś o ofiarach, dokładając kolejny element do układanki, którą stanowił – więc handlarka nie była przypadkowym wyborem, a on sam najwyraźniej wzdrygał się na dziecięcą krzywdę bardziej niż przeciętna osoba. A może sam kiedyś został porwany, sprzedany?
- Musiałbyś mieć dużo więcej czasu, żeby odpłacić jej za wszystko, co zrobiła – rzucił. - I więcej miejsca. Może jakąś szopę. Musiałbyś ją dokarmiać, przetrzymywać latami... Ona nigdy nie poczuje tego samego, co te wszystkie dzieciaki. Możesz tylko zdecydować, jak skończy.
Zdawał sobie sprawę, że Nikowi nie spodobają się jego słowa, ale jeśli chciał wymierzać szeroko rozumianą sprawiedliwość, musiał zdawać sobie sprawę, że nigdy nie będzie w stanie w równej mierze odpłacić się oprawcom. Im szybciej to zaakceptuje, tym lepiej dla niego.
Nik Holt
Re: Biblioteka Sob 18 Maj - 11:19
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Wbrew temu, co Felix mógł o nim teraz sądzić, doskonale wiedział, że wyeliminowanie Brandt niczego nie zmieni. No, może na chwilę pozwoli odsapnąć „bezpańskim” dzieciakom, jak niektórzy zwykli je nazywać. Ale prędzej czy później ktoś zajmie jej miejsce, w ten czy inny sposób, Nik był tego świadomy. Tyle, że po pierwsze, ćwiczyć na kimś musiał – przecież nie na Felixie – a po drugie Evangeline Brandt mierziła go osobiście. Skoro już miał kogoś ubić, to z pożytkiem, nawet jeśli tymczasowym, prawda? O jakże długą drogę przeszedł od pewnej nocy w mieszkaniu pewnej selkie aż do tego momentu. Miała rację, tak samo jak Eggen – z czasem to faktycznie było łatwiejsze. Sny nie nawracały, nie w takiej wersji, jak kiedyś, a poza tym mimo wszystko Holt nadal stronił od niepotrzebnego zabijania. Brandt była zupełnie inną sprawą.
Nie zamierzał tłumaczyć się z tego wszystkiego, zbyt zachwycony faktem, że jego nauka postępowała, że wiedział coraz więcej i rozumiał coraz więcej. Kapryśny fossegrim nie był aż tak trudny do ogarnięcia, potrafił wprawdzie złość czy urazę trzymać latami – pamiętliwy gnojek – ale teraz priorytetem była nauka zakazanej magii. A skoro w taki czy inny sposób ten cel osiągnął, to i nic dziwnego, że naprawdę się cieszył. A że wiązało się to z przerobieniem szacownej pani Brandt w krwawy ochłap mięsa, to cóż. Wypadek przy pracy, można by rzec. Dokładnie tak traktował to Holt, nie wnikając już w kwestie własnej godności lub jej braku. Chyba nawet bardziej braku. No i nie dało się jednak ukryć, że możliwość odegrania się na tej suce, upuszczenia własnej złości, nakierowania w odpowiedni sposób kotłujących się emocji, też pomogły. Można było powiedzieć, że Felix nieco się zrehabilitował w oczach Nika.
Wyjątkowo też nie prowokował Sommerfelta. Dłoń na udzie była przypadkiem, kawałkiem wygodniejszego ułożenia własnego ciała, nawet nie poruszał palcami, zwyczajnie wspierając się o zaklinacza. Ot zwyczajnie w ten sposób było mu wygodnie, bez względu na to, co mógł sobie czuć i myśleć drugi mężczyzna. Holt był o wiele bardziej rozluźniony, po chłodzie nie zostało już nawet wspomnienie, a do tego żartował. Kompletnie inny człowiek. Kapryśny fossegrim.
- Auć. Tobie bym roboty dowalił, ale bogu ducha winnej gosposi to tak trochę niespecjalnie. – przewrócił oczami, chociaż ciężko było określić, czy faktycznie żal mu gosposi czy nie. Pewnie, umiał zmywać krew, umiał nawet jako tako opatrywać siebie, ale czy mu się chciało zrobić to w kontekście podłogi Felixa, było już kwestią całkowicie dyskusyjną.
- Uppköst. – rzucił krótko, bo los kobiety i tak był przesądzony. Nie mogli jej zostawić przy życiu, widziała ich, mogła nakablować gdzie nie trzeba, a Nik zdecydowanie nie chciał, by taka swołocz popsuła mu jakiekolwiek plany. Dopiero wtedy też przeniósł wzrok na Felixa, poprawił się na podłokietniku fotela, obracając bardziej w jego stronę i zabrał dłoń z jego uda.
- Nie jestem idiotą. – wytknął mu bardzo spokojnie, poważniejąc. Uśmiech zniknął z jego twarzy, ale nie zastąpił go wcześniejszy chłód. – Żeby przeżyła to samo, potrzeba by o wiele dłuższego i bardziej brutalnego procesu, niż treningu kilka zakazanych zaklęć. – przekrzywił lekko głowę, z czymś w rodzaju namysłu i jakimś dziwnym instynktem pociągnął temat dalej, chociaż przecież na tym mógłby go skończyć. Holt nie był na wskroś zły, nie zamierzał też bawić się w wymierzanie sprawiedliwości, chyba że osobom, które skrzywdziły dawno temu jego samego. Ale to już nie była sprawiedliwość, tylko zemsta i nie zamierzał się z tym kryć. – I większej ilości osób, które mogłyby się na niej odegrać. Ale jestem tylko ja. I tak potrzebowałem worka treningowego. A teraz w z zupełności wystarczy mi fakt, że zdaje się, że ta suka mnie rozpoznała i zdechnie z pełną świadomością, za co tu trafiła. Nie zamierzam zbawiać świata. Zresztą świat mało mnie obchodzi. Jest paskudny, brutalny i jedyne, co się w nim liczy, to siła. Którą, na marginesie, zamierzam zdobyć. Cieszysz się, że przydałeś mi się do tego zdobywania siły? – powaga magicznie wyparowała, w jednej sekundzie, zamieniając się w tak znajomą bezczelność okraszoną szerokim uśmiechem. Nik wyciągnął się, na pełną długość i zeskoczył z fotela, podchodząc do nieżywej już niestety pani Brandt.
- No i po niej. – oznajmił całkowicie beznamiętnie. Nie, Evangeline Brandt nie porwała ani nie sprzedała jego – nie miał żadnych cech, które mogłyby interesować jej klientów. A przynajmniej nikt nie był świadomy w tamtym czasie, że je posiadał. Ale miała czelność zabrać mu jedynego kumpla, którego kiedyś miał, któremu naprawdę mógł ufać. I tego jej nie wybaczył. – Myślałem, żeby spalić gdzieś na tyłach ciało, żeby nie wypłynęło potem nigdzie. Albo ewentualnie na pogorzelisku, tam jest tyle popiołów, że i tak nikt się nie zorientuje, jak przybędzie ich trochę. – a niech mu będzie, pomoże z ogarnięciem tego syfu.
Uppköst – ofiara przez II tury zaczyna pluć oraz wymiotować krwią (otrzymuje karę -15 do rzutu). Po dłuższym czasie może doprowadzić do śmierci z wykrwawienia. Próg: 45.
45 (rzut) + 8 (statystyka) > 45, udane
Nie zamierzał tłumaczyć się z tego wszystkiego, zbyt zachwycony faktem, że jego nauka postępowała, że wiedział coraz więcej i rozumiał coraz więcej. Kapryśny fossegrim nie był aż tak trudny do ogarnięcia, potrafił wprawdzie złość czy urazę trzymać latami – pamiętliwy gnojek – ale teraz priorytetem była nauka zakazanej magii. A skoro w taki czy inny sposób ten cel osiągnął, to i nic dziwnego, że naprawdę się cieszył. A że wiązało się to z przerobieniem szacownej pani Brandt w krwawy ochłap mięsa, to cóż. Wypadek przy pracy, można by rzec. Dokładnie tak traktował to Holt, nie wnikając już w kwestie własnej godności lub jej braku. Chyba nawet bardziej braku. No i nie dało się jednak ukryć, że możliwość odegrania się na tej suce, upuszczenia własnej złości, nakierowania w odpowiedni sposób kotłujących się emocji, też pomogły. Można było powiedzieć, że Felix nieco się zrehabilitował w oczach Nika.
Wyjątkowo też nie prowokował Sommerfelta. Dłoń na udzie była przypadkiem, kawałkiem wygodniejszego ułożenia własnego ciała, nawet nie poruszał palcami, zwyczajnie wspierając się o zaklinacza. Ot zwyczajnie w ten sposób było mu wygodnie, bez względu na to, co mógł sobie czuć i myśleć drugi mężczyzna. Holt był o wiele bardziej rozluźniony, po chłodzie nie zostało już nawet wspomnienie, a do tego żartował. Kompletnie inny człowiek. Kapryśny fossegrim.
- Auć. Tobie bym roboty dowalił, ale bogu ducha winnej gosposi to tak trochę niespecjalnie. – przewrócił oczami, chociaż ciężko było określić, czy faktycznie żal mu gosposi czy nie. Pewnie, umiał zmywać krew, umiał nawet jako tako opatrywać siebie, ale czy mu się chciało zrobić to w kontekście podłogi Felixa, było już kwestią całkowicie dyskusyjną.
- Uppköst. – rzucił krótko, bo los kobiety i tak był przesądzony. Nie mogli jej zostawić przy życiu, widziała ich, mogła nakablować gdzie nie trzeba, a Nik zdecydowanie nie chciał, by taka swołocz popsuła mu jakiekolwiek plany. Dopiero wtedy też przeniósł wzrok na Felixa, poprawił się na podłokietniku fotela, obracając bardziej w jego stronę i zabrał dłoń z jego uda.
- Nie jestem idiotą. – wytknął mu bardzo spokojnie, poważniejąc. Uśmiech zniknął z jego twarzy, ale nie zastąpił go wcześniejszy chłód. – Żeby przeżyła to samo, potrzeba by o wiele dłuższego i bardziej brutalnego procesu, niż treningu kilka zakazanych zaklęć. – przekrzywił lekko głowę, z czymś w rodzaju namysłu i jakimś dziwnym instynktem pociągnął temat dalej, chociaż przecież na tym mógłby go skończyć. Holt nie był na wskroś zły, nie zamierzał też bawić się w wymierzanie sprawiedliwości, chyba że osobom, które skrzywdziły dawno temu jego samego. Ale to już nie była sprawiedliwość, tylko zemsta i nie zamierzał się z tym kryć. – I większej ilości osób, które mogłyby się na niej odegrać. Ale jestem tylko ja. I tak potrzebowałem worka treningowego. A teraz w z zupełności wystarczy mi fakt, że zdaje się, że ta suka mnie rozpoznała i zdechnie z pełną świadomością, za co tu trafiła. Nie zamierzam zbawiać świata. Zresztą świat mało mnie obchodzi. Jest paskudny, brutalny i jedyne, co się w nim liczy, to siła. Którą, na marginesie, zamierzam zdobyć. Cieszysz się, że przydałeś mi się do tego zdobywania siły? – powaga magicznie wyparowała, w jednej sekundzie, zamieniając się w tak znajomą bezczelność okraszoną szerokim uśmiechem. Nik wyciągnął się, na pełną długość i zeskoczył z fotela, podchodząc do nieżywej już niestety pani Brandt.
- No i po niej. – oznajmił całkowicie beznamiętnie. Nie, Evangeline Brandt nie porwała ani nie sprzedała jego – nie miał żadnych cech, które mogłyby interesować jej klientów. A przynajmniej nikt nie był świadomy w tamtym czasie, że je posiadał. Ale miała czelność zabrać mu jedynego kumpla, którego kiedyś miał, któremu naprawdę mógł ufać. I tego jej nie wybaczył. – Myślałem, żeby spalić gdzieś na tyłach ciało, żeby nie wypłynęło potem nigdzie. Albo ewentualnie na pogorzelisku, tam jest tyle popiołów, że i tak nikt się nie zorientuje, jak przybędzie ich trochę. – a niech mu będzie, pomoże z ogarnięciem tego syfu.
Uppköst – ofiara przez II tury zaczyna pluć oraz wymiotować krwią (otrzymuje karę -15 do rzutu). Po dłuższym czasie może doprowadzić do śmierci z wykrwawienia. Próg: 45.
45 (rzut) + 8 (statystyka) > 45, udane
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Biblioteka Sob 18 Maj - 11:19
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k100' : 45
'k100' : 45
Felix Sommerfelt
Re: Biblioteka Wto 21 Maj - 18:02
Felix SommerfeltŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Vardø, Norwegia
Wiek : 40 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : bogaty
Zawód : złotnik, zaklinacz - właściciel salonu "Oddech Walkirii"
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : sroka
Atuty : zaklęty (I), rzemieślnik (II), odporny (I)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 26 / sprawność: 5 / charyzma: 8 / wiedza ogólna: 5
Cały ten wieczór, wszystkie jego aspekty potoczyły się zupełnie inaczej, niż Felix by zakładał, mając wcześniej świadomość, że ktoś włamie mu się do domu. Przede wszystkim uznałby, że każdego włamywacza, niezależnie od tego kim był, prędzej czy później posłałby do grobu – że nie dyskutowałby z nim, nie słuchał o tym, jak dziecinnie łatwo było wspiąć się do okna w jego sypialni. Nie sądził, że przyglądałby się demonstracji o tym jak bez magii dostać się w różne miejsca i tego samego wieczora pokłóciłby się z rzeczonym włamywaczem o sygnet zagubiony lata temu, całował go jak wyposzczony nastolatek, a finalnie uczył zakazanych zaklęć. To wszystko z jedną osobą, na przestrzeni godziny lub dwóch. Szaleństwo. Chyba zbyt długo odkładał odwiedziny w jednym z klubów dla dżentelmenów, nie rozładowywał frustracji w kontrolowany, bezpieczny sposób, bo najwyraźniej za dużo głupot kręciło mu się teraz po głowie.
Nie lubił nie mieć kontroli – nie tylko nad otoczeniem, ale przede wszystkim nad samym sobą.
Kapryśność Nika, to jak łatwo przeskakiwał między różnymi maskami, było jednocześnie zabawne i drażniące, a dłoń wsparta na udzie wywoływała teraz znów myśli, którym bardzo daleko było do niewinnych.
Cholera, naprawdę powinien się zrelaksować.
W efekcie nie odpowiedział na zaczepkę, przyglądając się tylko z umiarkowanym zainteresowaniem, jak zaklęcie Holta ugodziło kobietę w pierś, a ona sama zwinęła się w pół, zanim z okropnym gulgotem zaczęła pluć krwią. Przemoc rzadko robiła już na nim wrażenie, ale westchnął krótko, wiedząc już, że będzie musiał dorzucić coś ekstra do wypłaty Friedy. Starsza pani może była osobą zaufaną, a zaklęcia gospodarskie posiadała w jednym palcu, ale potrafiła być tak samo zrzędliwa jak jej pracodawca. Z pewnością nie ucieszy się widząc całą tą krew wsiąkniętą w deski – być może zaproponuje też ich całkowitą wymianę jako łatwiejszą i bezpieczniejszą alternatywę. W końcu tam gdzie nie było krwi, nie można było rzucać ujawniających ją zaklęć, a Frieda, wdowa po człowieku, który za swojej młodości trząsł Przesmykiem, doskonale wiedziała na co należało zwracać uwagę. Właśnie dzięki tej unikalnej wiedzy została zatrudniona przez Sommerfelta.
Nie jestem idiotą.
Przekrzywił nieco głowę, zwracając ciemne spojrzenie z powrotem ku Nikowi, wzrokiem wodząc po rysach, które z przyjemnością szkicował wtedy nad rzeką. Gdyby to jego mógł wybrać płacąc w talarach za niezobowiązującą przyjemność, nie wahałby się nawet chwili. Kąt ust drgnął mu na wspomnienie zbawiania świata i zaraz opadł z powrotem.
- Nie znoszę rycerzyków, którzy bez sensu próbują – rzucił, zaskakująco sprawnie powstrzymując cisnącą się na język gorycz. - A czy ktoś uczy się tego rodzaju magii z innych powodów niż siła? Koniec końców zawsze chodzi nam tylko o nią – pociągnął, udając, że nie usłyszał bezczelnego pytania, które przykleiło Holtowi na twarz olśniewający uśmiech. Chociaż finalnie zachował się rozsądnie, chyba trochę żałował, że nie popchnął go na kolana.
Westchnienie Felixa musiało wystarczyć jak epitafium Evangeline Brandt, która zamilkła nagle, przewracając się w kałużę swojej własnej krwi i śliny. Żelazisty zapach drażnił w nos.
- Nawet nie sugeruj palenia jej w moim ogrodzie, cała okolica będzie śmierdzieć mięsem – rzucił, podnosząc dłoń i pocierając lekko czoło, jakby na samą myśl zaczynała boleć go głowa. - Pogorzelisko to dobry pomysł. Wystarczy, że nabrudziła mi na podłogę, nie muszę jej jeszcze wąchać.
Niespecjalnie miał na to ochotę, ale finalnie, utrzymując przy tym zrzędzeniem do zaskakującego minimum, pomógł zabrać ciało i podpalić je magicznym, trudnym do ugaszenia ogniem. Nie został, by sprawdzić, jak szybko zostały z niej tylko kości, a potem popiół. Nie chciał mieć na sobie wirujących w powietrzu resztek Evangeline Brandt.
[z/t Felix i Nik]
Nie lubił nie mieć kontroli – nie tylko nad otoczeniem, ale przede wszystkim nad samym sobą.
Kapryśność Nika, to jak łatwo przeskakiwał między różnymi maskami, było jednocześnie zabawne i drażniące, a dłoń wsparta na udzie wywoływała teraz znów myśli, którym bardzo daleko było do niewinnych.
Cholera, naprawdę powinien się zrelaksować.
W efekcie nie odpowiedział na zaczepkę, przyglądając się tylko z umiarkowanym zainteresowaniem, jak zaklęcie Holta ugodziło kobietę w pierś, a ona sama zwinęła się w pół, zanim z okropnym gulgotem zaczęła pluć krwią. Przemoc rzadko robiła już na nim wrażenie, ale westchnął krótko, wiedząc już, że będzie musiał dorzucić coś ekstra do wypłaty Friedy. Starsza pani może była osobą zaufaną, a zaklęcia gospodarskie posiadała w jednym palcu, ale potrafiła być tak samo zrzędliwa jak jej pracodawca. Z pewnością nie ucieszy się widząc całą tą krew wsiąkniętą w deski – być może zaproponuje też ich całkowitą wymianę jako łatwiejszą i bezpieczniejszą alternatywę. W końcu tam gdzie nie było krwi, nie można było rzucać ujawniających ją zaklęć, a Frieda, wdowa po człowieku, który za swojej młodości trząsł Przesmykiem, doskonale wiedziała na co należało zwracać uwagę. Właśnie dzięki tej unikalnej wiedzy została zatrudniona przez Sommerfelta.
Nie jestem idiotą.
Przekrzywił nieco głowę, zwracając ciemne spojrzenie z powrotem ku Nikowi, wzrokiem wodząc po rysach, które z przyjemnością szkicował wtedy nad rzeką. Gdyby to jego mógł wybrać płacąc w talarach za niezobowiązującą przyjemność, nie wahałby się nawet chwili. Kąt ust drgnął mu na wspomnienie zbawiania świata i zaraz opadł z powrotem.
- Nie znoszę rycerzyków, którzy bez sensu próbują – rzucił, zaskakująco sprawnie powstrzymując cisnącą się na język gorycz. - A czy ktoś uczy się tego rodzaju magii z innych powodów niż siła? Koniec końców zawsze chodzi nam tylko o nią – pociągnął, udając, że nie usłyszał bezczelnego pytania, które przykleiło Holtowi na twarz olśniewający uśmiech. Chociaż finalnie zachował się rozsądnie, chyba trochę żałował, że nie popchnął go na kolana.
Westchnienie Felixa musiało wystarczyć jak epitafium Evangeline Brandt, która zamilkła nagle, przewracając się w kałużę swojej własnej krwi i śliny. Żelazisty zapach drażnił w nos.
- Nawet nie sugeruj palenia jej w moim ogrodzie, cała okolica będzie śmierdzieć mięsem – rzucił, podnosząc dłoń i pocierając lekko czoło, jakby na samą myśl zaczynała boleć go głowa. - Pogorzelisko to dobry pomysł. Wystarczy, że nabrudziła mi na podłogę, nie muszę jej jeszcze wąchać.
Niespecjalnie miał na to ochotę, ale finalnie, utrzymując przy tym zrzędzeniem do zaskakującego minimum, pomógł zabrać ciało i podpalić je magicznym, trudnym do ugaszenia ogniem. Nie został, by sprawdzić, jak szybko zostały z niej tylko kości, a potem popiół. Nie chciał mieć na sobie wirujących w powietrzu resztek Evangeline Brandt.
[z/t Felix i Nik]
Strona 2 z 2 • 1, 2