Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    21.01.2001 – Grobowiec Hellgsted – E. Soelberg & Prorok

    3 posters
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    21.01.2001

    Lennart Öberg nie należał do ludzi, którzy dla własnego kaprysu i widzimisię lubili innym podcinać skrzydła — tym bardziej w jego zamiarze nie było nigdy wiązanie rąk swoim podwładnym. W młodości nieraz sam odbił się od ściany niezrozumienia ze strony przełożonych, dla których ważniejsze było zamiatanie niewygodnych spraw pod dywan, rozumiał więc, jak istotne jest dawanie przestrzeni na rozwijanie się i wychodzenie z własną inicjatywą. Nigdy jednak nie podejrzewał, że sam znajdzie się na miejscu cieni z przeszłości, musząc wybierać między dobrem i rozwojem swoich pracowników, a interesami Kruczej Straży oraz własnymi przekonaniami. Potrzeba budowania właściwego wizerunku wśród oficerów coraz bardziej poirytowanych aktualną sytuacją w mieście ostatecznie wzięła górę nad wszelkimi innymi wątpliwościami — sprawa, z jaką zgłosił się do niego Eitri Soelberg, mimo że dotykała bezpośrednio interesów klanów, została przyjęta przez komendanta z umiarkowanym entuzjazmem i zastrzeżeniem, że młody inspektor może podjąć się jej rozwikłania wyłącznie w zakresie dotyczącym osoby Kaspra Boye, nie zaś: Lauge Nørgaarda.
    Kwestia ta była o tyle kłopotliwa, że bez dokładnego zbadania miejsca pochówku profesora, ciężko było stwierdzić, czyje szczątki złożono w urnie opatrzonej nazwiskiem Nørgaarda, natomiast nawet nieoficjalne zwrócenie się do klanu z prośbą o umożliwienie ekshumacji przyciągnęłoby niepotrzebną uwagę na sprawę, która powinna od początku do końca pozostać względnie poza zasięgiem czyjegokolwiek zainteresowania.
    Ściany siedziby Krucze Straży były jednak wyczulone na podobne rewelacje — trudno odgadnąć w jaki sposób informacja o dochodzeniu, jakie miał zacząć prowadzić Soelberg, dotarła uszu jednego z medyków sądowych, lecz w niedługi czas po decyzji komendanta pomoc Eitriemu zaoferował Bertel Werfel, trzydziestoośmioletni medyk od przeszło dekady ściśle współpracujący z wydziałem kryminalno-śledczym. Ekscentryczny Werfel zdawał się zawsze pojawiać wtedy, kiedy istniało prawdopodobieństwo, że dziać się będzie coś istotnego, zupełnie jakby samą swoją osobą przyciągał zdarzenia wielkiej wagi. W swoim okazywaniu zainteresowania i wyrażaniu chęci pomocy był jednak nienatarczywy i tak bardzo taktowny, że nim człowiek się nie obejrzał, zamiast Bertela zbyć, zaznajamiało się go z sednem sprawy.
    Nie inaczej było w tym przypadku. Niespecjalnie ciągnąc Eitriego za język, udało się medykowi pozyskać najistotniejsze szczegóły dotyczące prowadzonego przez młodego inspektora dochodzenia, nie dociekał jednak, skąd wątpliwości dotyczące tożsamości złożonej w grobie Lauge Nørgaarda osoby, za pewnik biorąc, że Soelberg, gdyby nie musiał, w ogóle nie interesowałby się kwestią czyjejkolwiek śmierci.
    Nie wyglądasz na kogoś, kto hobbystycznie bezcześci cudze groby. — Uwaga rzucona przez Werfela z założenia miała przybrać żartobliwy wydźwięk. Mężczyzna nie zreflektował się nawet, że słowa te mogłyby budzić czyjekolwiek wątpliwości, swobodnym krokiem wkraczając do grobowca, po którego kamiennych ścianach poczęły prześlizgiwać się długie cienie obu mężczyzn wywołane rzuconym w międzyczasie przez medyka zaklęciem.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Podjęcie decyzji o rozpoczęciu śledztwa okazało się paradoksalnie niezwykle prostym zadaniem, choć sama materia prowadzonych dochodzeń krzyczała, że nic dobrego nie przyniesie, jeśli młody oficer nie będzie wystarczająco ostrożny. Sama rozmowa z komendantem napawała go niepokojem co do jego ostatecznej decyzji, bowiem bez zielonego światła mógł ugrzęznąć w martwym punkcie. Na szczęście, jakkolwiek przerażające były jego oczekiwania względem Öberga, ten nad wyraz ostrożnie, jednak pozwolił mu na sprawdzenie sytuacji w Helligsted. Naznaczył wyraźne granice, poza które ciekawość Eitriego nie powinna wybiegać. Musiał więc przystać, choć intuicja podpowiadała mu, że nie we wszystkich kwestiach może zagwarantować swojemu przełożonemu postępowanie względem jego oczekiwań. Owszem, teoretycznie chodziło o Kaspra i tak też pozostawił sprawę na biurku komendanta. Nie dzielił się jednak z nim swoimi wątpliwościami i począł od wstępnych oględzin, w których towarzyszyć miał mu jeden z sądowych medyków. Działanie organizmu Kruczej Straży było dla niego w wielu wypadkach jedną wielką niewiadomą, zwłaszcza, gdy brać pod uwagę kanały informacyjne, którymi różne plotki szerzyły się wśród funkcjonariuszy. Bertel nigdy nie był mu wyjątkowo dobrze znany, kojarzył go raczej z widzenia, lecz nigdy nie mieli większych okazji do rozmowy. Jakimś cudem Eitriemu wydawało się jednak, że mężczyzna niezwykle entuzjastycznie podchodzi do podobnych przedsięwzięć łowiąc je dla własnej korzyści, a może przyjemności? Tego pewien nie był. Nie potrafił określić, jak skończy się ich wyprawa do grobowca i czy kontakt z Kasprem oraz Pliszką będą gwarantem, że dotrze do informacji przełomowych po uchyleniu wieka profesorskiej urny. Niemniej czuł ekscytację narastającą z każdym momentem przybliżania się do nekropolii. Może czuł nieco obaw, lecz nie pokazywał po sobie zawahania, zwłaszcza w obecności dość niecodziennego medyka – musieli stanowić iście ekscentryczny duet, jednak nie opinia, a skuteczność Werfela była dla niego najważniejsza.
    Ostatnim razem, kiedy stał w przedsionku Helligsted wraz z Astą, głównie bał się niewiadomej aktywności duchów, po tamtym czasie podobne sygnały ucichły, lecz będąc człowiekiem obdarzonym zdolnościami medium zupełnie naturalnym wydawało mu się, by ponownie skorzystać z możliwości nawiązania kontaktu, by sprawdzić, jak sprawy mają się rzeczywiście. Nim jednak przekroczył próg, spojrzał na swojego towarzysza i zmarszczył brwi, słysząc jego komentarz. Kąciki ust drgnęły mu wyraźnie, choć ciężko było rozszyfrować, czy bardziej z nerwów, czy może jednak faktycznie mężczyzna go lekko rozbawił swoim bezpośrednim stwierdzeniem.
    Proszę mi wierzyć, gdybym nie musiał, nie zbliżałbym się do Helligsted — stwierdził spokojnie i nasunął głębiej płaszcz. — Moje relacje z duchami są, cóż… dość skomplikowane — wyznał, trochę przekornie, może nawet złośliwie, rzucając Bertelowi harde spojrzenie. Nie przyszedł tu w celach rekreacyjnych, a z całą pewnością nie mieszałby się w sprawy, które narażają na nieprzychylność klanów, gdyby nie widział w tym uzasadnienia. — Ostatnio — zaczął, robiąc dwa kroki przed siebie. — Ostatnio sytuacja była tu bardzo mocno napięta — zwrócił uwagę. Chciał sprawdzić, czy obecnie duchy wykazywały jakąkolwiek obecność, może udałoby mu się wyczuć tę znajomą nić świadczącą o obecności Kaspra. Pewniej niż dotychczas zaczerpnął ze swych zdolności, wytężając zmysły.


    Ekwipunek:
    - sztylet z rogu skvadera (+2 do odprawiania rytuałów)
    - pierścień opieki,
    - mapa okolic Midgardu (+2 do spostrzegawczości w przypadku rozgrywek prowadzonych na terenach okolic Midgardu)
    - eliksir pierwszej pomocy (3 użycia; hamuje krwawienie i przez III tury łagodzi inne, doznane uszkodzenia czy objawy chorób)
    - broszka z Hajmdalem (+2 do spostrzegawczości)

    sprawdzam, jak się mają duchy - chcę wychwycić Kaspra 55 + 26 + 3 (atut) + 2 (ofiara) = 86


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    'k100' : 55
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Parsknięcie, pełne serdecznego rozbawienia, poniosło się echem po gardzieli korytarza, w który wkroczyli mężczyźni, sprawiając że pełna podniosłego napięcia atmosfera wyczuwalna od samego początku, gdy tylko przekraczało się próg grobowca, nagle straciła na wyrazistości, jakby śmiech Bertela nadkruszył niedostrzegalną taflę grobowego nastroju, jakim wyłożone było wnętrze katakumb wydrążonych w zboczu góry.
    O posługiwanie się eufemizmami też cię nie posądzałem, Soelberg — przyznał z rozbrajającą szczerością, składając razem dłonie i szybkimi ruchami rozcierając zmarznięte kłykcie. We wnętrzu Helligsted zdawało się być jeszcze chłodniej niż na zewnątrz, jak gdyby złożeni w urnach zmarli z zastałego w górzystym sercu powietrza natychmiast wyciągali wszelkie ciepło. Medyk nie wyglądał jednak na poruszonego takim stanem rzeczy. Swoboda w jego ruchach mogłaby raczej sugerować, że z podobnymi sytuacjami miał styczność na co dzień. W Kruczej Straży mało kto jednak wiedział o tym, jak dokładnie wyglądała praca Werfela, mężczyzna nie kwapił się bowiem do dzielenia się z oficerami szczegółami dotyczącymi swojego fachu, zazwyczaj w bardzo naturalny, niewymuszony sposób zmieniając temat rozmowy, o ile w ogóle do wymiany uprzejmości dochodziło. — Słyszałem od znajomego, że przed twoją interwencją mieli tu burdel na kółkach. Podobno jeden z godarów doglądających wówczas nowych grobów został opętany. Wiesz coś o tym? Czy to bujdy wyssane z palca? — Swobodna pogawędka, jaką rozpoczął medyk, nieprzerywana była jakimikolwiek niespodziewanymi zjawiskami. Głos Bertela rezonował przyjemnie na ścianach grobowca, a oświetlająca mężczyznom kula światła, chociaż wytwarzała chłodny blask sprawiający, że niektóre z cieni, rzucane przez wyłaniające się niespodziewanie w trakcie drogi stalagmity i stalaktyty, przywodziły na myśl pokraczne istoty, które na przestrzeni lat ukrywania się w ciemnościach zdeformowane zostały przez brak dostępu do promieni słońca, jednocześnie powodowała, że tunel wydawał się być nadzwyczaj przejrzysty — i nawet, jeśli cokolwiek stanęłoby pracownikom Kruczej Straży na drodze, zawczasu przygotowani byliby na potencjalne zagrożenie.
    Nic jednak nie wskazywało na to, aby ktokolwiek lub cokolwiek chciało zakłócić wewnętrzny spokój Helligsted. Nawet Eitriemu, starającemu się wyczuć w otoczeniu obecność nadprzyrodzonych bytów, z początku wydawało się, że poza nim i Bertelem nie ma żadnej — żywej czy martwej — duszy. Dopiero w miarę systematycznego zagłębiania się w czeluści grobowca do inspektora zaczęły docierać subtelne oznaki bytności duchów. W kilku miejscach, które minął, było zdecydowanie chłodniej, a gęsia skórka pokrywała jedynie niektóre części ciała — te, które jak gdyby muśnięte zostały przez przepływającą w powietrzu zjawę. Koncentrując się jednak na odnalezieniu Kaspra, Soelberg po dłuższej chwili oczekiwania mógł wreszcie wyczuć znajomą obecność. Duch, który poprzednim razem tak bardzo nadwyrężył możliwości oficera, przemykał na skraju jego percepcji, najwyraźniej obawiając się ujawnienia: przed Eitrim, czy przed Bertelem?

    W tej turze, jeśli zdecydujesz się na próbę nawiązania bezpośredniego kontaktu z duchem Kaspra, masz możliwość wykorzystania genetyki medium, rzucając w tym celu kością k100 zgodnie z mechaniką. Próg powodzenia wynosi 55.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Helligsted było inne. Zdecydowanie. Atmosfera, którą zapamiętał z owego dnia zupełnie wyparowała, a grobowiec dudnił pustką. Pustką pozorną, bowiem gdzieś na krańcu świadomości zaczynały przewijać mu się znaki bytności duchów, jednak na tyle słabe, by nie czuł się z miejsca nieswojo. Podróż przypominała raczej stopniowe zanurzanie się w wodach rzeki – wpierw obmywającej jedynie kostki. Cieszył się, że nie został ponownie zalany falą nachalnej obecności, choć wcale nie mógł być pewien, że ów stan będzie mu towarzyszył przez całą wizytę. Dostał jednak czas, by się oswoić i nie niepokoił Werfela dziwnym zachowaniem. Choć szczerze wątpił, że cokolwiek zszokuje medyka. O ile niewiele wiedział o jego osobie, o tyle same już pokątnie słyszane wzmianki świadczyły, że mężczyzna miał doświadczenie i nie był pierwszym lepszym wypłoszonym medykiem. Gdyby jednak mówił ciut mniej i śmiał się w sposób bardziej stonowany… Niestety, nie mógł mieć wszystkiego. Nie komentował więc, ograniczając się jedynie do krótkiego parsknięcia w odpowiedzi na słowa towarzysza. W gruncie rzeczy, nie był taki zły i liczył na jego pomoc w pozyskaniu pierwszych, istotnych poszlak w śledztwie. Nie mógł też wybrzydzać, bowiem sądził, iż niewielu jego kolegów zgodziłoby się na uczestnictwo w iście szalonym przedsięwzięciu.
    Był na swój sposób podekscytowany, bowiem zadanie wniosło powiew świeżości w jego codzienność, dzięki niemu jego rozwój w Kruczej mógł obrać zupełnie nowy kierunek. O sprawach kariery nie myślał jednak wyjątkowo mocno, stawiając ponad to potrzebę wyjaśnienia przedziwnej sprawy śmierci profesora oraz wszelakich niepokojących plotek krążących wokół jego osoby. Szczerze? Bardzo chciał, aby działania uspokoiły jedynie rozdygotane umysły – miał nadzieję, że w grobowcu znajdą prochy mężczyzny z klanu Nørgaardów. Rzadko wierzył duchom, nie chciał im ufać, zwłaszcza po wypadku, tyle że próba nawiązania kontaktu przez Kaspra poruszyła go dogłębnie pozostawiając wiele wątpliwości. Owszem, nadal istniał margines błędu, tylko że wrodzona potrzeba przekonania się na własnej skórze już dłużej nie pozwalała mu spać spokojnie. Niewiele wspominał o swych zamiarach bratu – na tym etapie nie zamierzał go niepokoić, bowiem wiedział jak Ivar zareaguje. Czasami sądził, że boi się jeszcze bardziej niż on sam powtórki z przeszłości. Nie chciał dokładać mu zmartwień.
    Spojrzał na medyka, uniósł brew i westchnął. Nie przepadał za sianiem plotek. Nie lubił pobudzać ludzkiej wyobraźni niestworzonymi historiami, zwłaszcza w materii tak ważkiej.  
    No, wesoło tu nie mieli — ograniczył się jedynie do krótkiego komentarza, nie próbując wnikać w szczegóły czy ów godar faktycznie był opętany. Na samą myśl przeszły go ciarki i powrócił wspomnieniami do własnego, nieprzyjemnego incydentu z duchem w roli głównej. Czasami wydawało mu się, że w jego głowie nadal obecne są drobne plamy bieli, jakby nie odzyskał w pełni siebie. — Kto takie ciekawostki opowiadał? — zagadnął, jednak odrobinę poruszony. Wolał przybrać rolę biernego słuchacza. Nastąpiło to niemal w tym samym momencie, w którym kolejny duch musnął go swoją obecnością, wywołując dreszcz na przedramieniu. Zacisnął nieznacznie dłoń schowaną w kieszeni i wcisnął szyję głębiej w kołnierz płaszcza. Rozglądał się bacznie, choć poza tańczącymi cieniami niewiele więcej mógł zaobserwować. Nabrał czujności, kiedy coś znajomego zaświtało w jego jaźni. Był niemal pewien, że to Kasper – tyle, że wyjątkowo anemiczną obecność ciężko było mu pochwycić tak wprawnie, jak za pierwszym razem. Mimo wszystko, starał się spojrzeć za zasłonę, milknąc i wstrzymując oddech.

    14 + 26 + 2 + 3 = 45 Kasper się kitra


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    'k100' : 14
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Cichość grobowca, mącona wyłącznie ludzkimi oddechami i raz za razem rozwijaną nicią wątłej rozmowy, prowadzonej jakby z potrzeby systematycznego przecierania tafli bezgłosu, z jakim spotykali się co kilka kolejnych kroków pracownicy Kruczej Straży, nie zaś dla celów typowo towarzyskich, złudnie tylko wydawała się być pewnikiem aury, jaka tego dnia snuła się pociemniałymi korytarzami wydrążonymi w sercu góry. Tak samo spokój, z jakim ze strony nadprzyrodzonych bytów zetknął się teraz Soelberg, niósł ze sobą niepokój towarzyszący tym wszystkim chwilom tuż przed rozpętaniem się burzy — w niektórych momentach podczas dość irytującej konwersacji rozpoczętej przez medyka, Eitri mógł pochwycić wrażenie zatapiania się w pustce części wypowiadanych czy to przez towarzyszącego mu mężczyznę, czy przez samego siebie słów: jakby trafiały do studni bez dna, bowiem nie niosły ze sobą pogłosu odbijającego się od kamiennych ścian, ale wtapiały się w nie; w powietrzu unosił się trudno uchwytny zapach iskier: tych, które czasami powstają, gdy dłonią przeciągnie się po materiale pościeli; czas zdawał się niebotycznie wydłużać, bo przecież niemożliwe było, aby w jakikolwiek sposób od ostatniego razu zmieniła się droga prowadząca do miejsca, w którym złożono szczątki profesora.
    Ponowna igła śmiechu wbiła się w aksamit wszechobecnej martwoty, ale i ona przepadła w niej tak samo, jak niektóre wypowiedzi mężczyzn. To sprawiło, że do Bertela wreszcie chyba zaczęło docierać, iż w Helligsted wcale nie jest tak samo zwyczajnie, jak powinno być w podobnych nekropoliach; że od incydentu z niesforną pogodą, na obszarze Midgardu i otaczających go lasów zaszło dużo więcej zmian w strukturze rzeczywistości, niż dotychczas mogło się wydawać. Odchrząknął, poklepując się po udach.
    Altti Hyvönen, nie znasz pewnie. — W głosie medyka pobrzmiewała nuta zwątpienia, nie sposób było jednak określić, czy dotyczyła tego, że Eitri rzeczywiście może nie kojarzyć wspomnianego nazwiska, czy powątpiewanie po prostu zaczęło ogarniać medyka. — To jeden ze szkolących się kapłanów. A wiesz, jacy oni są: dopiero co liznęli życia bez nieustannej protekcji rodziny i dziwią się wszystkiemu, z czym się zetkną, uznając to za boską karę — zaczął szczegółowo wyjaśniać, dając oficerowi do zrozumienia, że źródło posłyszanych plotek uważa za co najmniej dyskusyjne. Nie ulegało jednak wątpliwościom, że środowisko godarów mogło okazać się przydatną kopalnią informacji, choćby tych, które należałoby definitywnie uznać za wyssane z palca. — Jeśli potrzebujesz coś załatwić, nie krępuj się. Nikomu nie powiem — rzucił nieoczekiwanie tak konfidencjonalnym tonem, jakby miał na myśli co najmniej zbezczeszczenie miejsca pochówku jednych z najznamienitszych galdrów w absolutnie prymitywny sposób, nie zaś prawdziwą troskę o sprawy natury czysto służbowej, dostrzegłszy chwilę zawahania u inspektora. Trudno było zresztą określić, jakie faktycznie intencje miał Bertel, kierując ku oficerowi swoją wypowiedź. Czymkolwiek jednak się kierował, decydując się na narzucenie nieco szybszego tempa i wyprzedzenie Eitriego, by ten mógł bez zakłopotania i świadomości patrzenia mu na ręce pobyć choć chwilę sam ze sobą — lub z tą częścią grobowca, która niewiele interesowała Werfela — zadziałało w sposób korzystny dla Soelberga, który pozostał w tyle, faktycznie mogąc bardziej skoncentrować się na obecności duchów w ciągu grobowych tuneli.
    Wróciłeś mi pomóc… Wyciągnij mnie. Wypuść mnie stąd! — Znajomy głos rozległ się w umyśle Kruczego Strażnika najpierw nieśmiałym pomrukiem, by z kolejnymi zdaniami przybierać na sile. Mogło się wydawać, że Kasper Boye znajduje się tuż obok, sącząc swoją mantrę wprost w świadomość Eitriego.

    Kasper się nie poddaje, więc jeśli chcesz uzyskać od niego więcej informacji, ponownie masz możliwość wykorzystania genetyki medium, rzucając w tym celu kością k100 zgodnie z mechaniką. Próg powodzenia, jak poprzednim razem, wynosi 55.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    W istocie – nie miał pojęcia, o kim mówił jego towarzysz. Spojrzał na niego poruszając ramionami; tu nie chodziło o intencjonalną ignorancję, zwyczajnie miał na głowie zbyt wiele spraw, aby wychwytywać każdą z pojawiających się plotek. Nie był pewien, czy powinien zmienić swoje podejście na rzecz bardziej dokładnego przyglądania się podobnym pogłoskom. Owszem, praca mogła przypominać mozolne wypłukiwanie złota, jednak istniała szansa, że pośród grudek mułu i żwiru zalśniłyby opiłki drogocennego kruszcu prawdy. Czy było warto? Zwłaszcza, kiedy sam Werfel sprawnie wytłumaczył swoje wątpliwości, używając w tym celu dość dokładnego opisu zjawiska. Cieszył się jednak, że towarzysz z taką zawziętością kruszył ciszę nekropolii i ostatecznie nie pozwalał na to, by w młodszym Soelbergu wybujała roślina niepewności i lęku przed kolejną sytuacją, w której musiał powierzyć swój los umiejętnościom porozumiewania się z duchami.
    Pokiwał jeszcze tylko głową dając pozór, że zupełnie go rozumie – bardziej wyuczonym odruchem, by podtrzymać jeszcze na pewien czas ich kontakt. Intuicyjnie zapewne nie ciągnąłby tematu dalej milcząc już przy pierwszej uwadze medyka, jednak z upływem lat nabierał większej ogłady i zachowywał się nieco bardziej naturalnie prowadząc konwersacje. Może nie kryła się za tym faktyczna ciekawość, lecz był na tyle uprzejmym, by nie dawać po sobie poznać zupełnej obojętności.
    Im dalej brnęli znanym mu korytarzem, tym mniej skupiał się jednak na obecności Bertela. Zapewne dlatego zupełnie nie zwrócił uwagi na wydźwięk jego słów. Nie czuł dyskomfortu dość niejednoznacznie postawionej propozycji, bo jego umysł zaprzątały już sprawy tyczące się bezpośrednio osoby Kaspra. Gdzieś jednak, jeszcze ostatkiem pełni świadomości, wiódł spojrzeniem za plecami partnera dzisiejszych poszukiwań, by nie zniknął mu sprzed oczu za kolejnym zakrętem. W pewnym stopniu był odpowiedzialny również za jego bezpieczeństwo, dlatego nie potrafił samolubnie przystanąć, by lepiej skupić się na duchach kroczących po Helligsted.
    Pierwsza z prób podjęcia kontaktu nie była zbyt udana, jedynie mgliste strzępy słów przenikały do jego świadomości i musiał naprawdę wytężyć zmysły, by tym razem nie wypuścić nici obecności poszukiwanego mężczyzny. Znów jego jestestwo wybrzmiewało jednym pragnieniem – wypuść mnie! Gładką powierzchnię czoła przeorały dwie poprzeczne zmarszczki. duch
    Jestem tu po to, by ci pomóc — zapewnił, choć jeszcze nie był zupełnie przekonany, czy tym razem nikła więź nie pęknie przedwcześnie. — Pliszka… Pliszka wciąż o tobie pamięta — sięgnął po wspomnienie starej kobiety i jej opowieść o Kasprze. Wiedział, że musi dowiedzieć się więcej, by lepiej zrozumieć. — Pomóż mi zrozumieć, co tak naprawdę się stało. Tylko tak będę mógł zrobić coś więcej — dodał jeszcze. Jedynie jego oddech mógł zdradzić, że coś się dzieje. Nie mówił nic, poruszając niemo wargami i wodząc wzrokiem po kamiennych ścianach. Wciąż brnął dość niepewnie ścieżką, którą zapisano mu w genach.

    70 + 26 + 2 + 3 = 101


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    'k100' : 70
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Medyk nie zraził się brakiem odpowiedzi. Nie czekał również na jakąkolwiek reakcję ze strony Eitriego — czy na Eitriego w ogóle — raźnym krokiem podążając w głąb pieczary i zabierając ze sobą unoszącą się wysoko ponad jego głową kulę światła, której resztki promieni płochliwie uczepiały się jeszcze miejsca, w jakim pozostał inspektor. Droga obrana przez Bertela była jednak prosta, z nieznacznymi, łagodnymi załomami, kruczy strażnik nie musiał się więc obawiać, że na dobre straci z oczu swojego kompana, o ile ten nie zdecyduje się zgasić źródła światła — sam Soelberg, im dalej szerokim korytarzem przemieszczał się medyk, pozostawał jednak poza zasięgiem jego wzroku, mogąc obawiać się włącznie bycia podejrzanym przez znajdujące się w grobowcu duchy. A te, gdy tylko Eitri został pozbawiony niechcianego przez nadnaturalne byty towarzystwa, zaczęły anonsować medium swoją obecność niemal natarczywie. W ich zachowaniu nie można było, mimo to, doszukać się choćby cienia zawoalowanych złych intencji — zamiast tego dość łatwo przyszło oficerowi wyczuć ich zaciekawienie.
    Lecz to desperacja bijąca od niematerialnej istoty Kaspra Boye wyraźnie dominowała pośród palety wrażeń towarzyszącej duchom gromadzącym się wokół Eitriego. Można byłoby się pokusić o stwierdzenie, że zjawy doskonale były świadome tego, jak istotne jest dla Kaspra, aby został naprawdę wysłuchany — by sprawa, z jaką pogrzebano go wśród pozostałych spoczywających w grobowcu szczątek, nie została zamieciona pod dywan; by pamięć o niej nie została na zawsze pogrzebana razem z nim w miejscu, w którym, jak się zarzekał, nie powinno go być.
    Pliszka… — Eitri mógł poczuć gwałtowne ukłucie bólu w klatce piersiowej bez wątpienia całkiem nieświadomie wywołane przez Kaspra na wspomnienie swojej protektorki. Efemeryczny zarys postaci młodego mężczyzny zamajaczył kilka metrów przed inspektorem, zjawa nie łamała jednak z góry narzuconego dystansu, jak gdyby wyczuwając, że nie musi już zabiegać o jego uwagę i naprzykrzać się swoją obecnością. — Ona nie może… Nie może dowiedzieć się, co się stało. Nie możesz jej powiedzieć. — Stanowczość Kaspra była niespotykana. Nawet wcześniejsze prośby o pomoc nie niosły ze sobą takiego ładunku zdecydowania. — Zostałem związany z jego nazwiskiem. Zostałem jego nowym ciałem. Zostałem wykorzystany. Zostałem porzucony. Zostałem… — Postać Kaspra zamajaczyła nieznacznie, a słowa urwały się w połowie. Niematerialna istota poszybowała w kierunku, w którym udał się medyk, jakby dając Eitriemu do zrozumienia, że w tym konkretnym miejscu więcej wyjaśnień nie uzyska, co nie było tak dalekie od prawdy — odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie krążyły po głowie oficera znajdowały się w urnie ze szczątkami profesora. Lub gdzieś w jej pobliżu.

    W tej turze masz możliwość podjęcia się dowolnej akcji.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Słuchał go, pozbywając się resztek oporów przed kontaktem z duchem. Być może dlatego, że w pewnym sensie znał już Kaspra i choć mgliście mógł ocenić, czego się po nim spodziewać. Robił niewielkie postępy w lepszym rozumieniu swojego daru i roli, jaką miał odgrywać za jego sprawą. Sięganie za woal rozciągnięty pomiędzy dwoma światami, miał możliwość otrzymywania informacji niedostępnych przeciętnym funkcjonariuszom. Wprawdzie nigdy nie zamierzał opierać swej kariery w zawodzie na posiadanych zdolnościach, jednak przekonywał się, że pomimo licznych niedogodności, mógł wyłuskać z nich wiele dobrego. Nie oczekiwał, że będą wierzyć w każde jedno słowo, że tylko dzięki kontaktom i rozmowom z duszami rozwiąże czyhające zagadki – był to jedynie jeden z elementów większej układanki. Oprócz informacji od Kaspra, musiał zebrać więcej materiału dowodowego.
    Zdecydowana reakcja ducha przeszyła go na wskroś; nieprzyjemny element kontaktu rezonował w czaszce i powodował ból osadzony głęboko za oczami. Mózg ściskany niczym w imadle, drżenie palców, pieczenie w klatce piersiowej, jakby ktoś przebił ją rozgrzanym prętem – cieszył się, że towarzysz wyszedł do przodu i zostawił mu nieco przestrzeni. Nie lubił, gdy ludzie oglądali go w tym stanie. Stłamsił jęk  i otworzył oczy, które ściskał do tej pory kurczowo. Musiał mu obiecać, że nie powie Pliszce, cokolwiek później zadecyduje. Oczywiście, na ten moment mało zasadnym zdawało mu się niepokojenie staruszki, zwłaszcza, że otrzymał od niej bardzo dużo informacji. Nie chciał jej narażać dodatkowo, podobnie, jak nie chciał narażać Asty, biorąc póki co prawy we własne ręce. Pokiwał głową, choć było to zupełnie zbędne. Kasper powinien pochwycić przyrzeczenie w lot. Następne stwierdzenie wywołało w nim atak niepewności – czy jego działanie faktycznie przyniesie jakikolwiek rezultat? Ze słów ducha wynikało coś bardzo niepokojącego.
    Jak to? — musiał wiedzieć, dlatego próbował przyszpilić go naglącym pytaniem. Powoli zaczynał tracić wątek. Co jeśli? Co jeśli nie znajdzie w grobowcu nic nadzwyczajnego? Co jeśli faktycznie jedynie duch będzie świadkiem zbrodni, a ciała nie odnajdzie? — Kasprze? — chciał pochwycić nici oddalającej się obecności. Na marne. Uleciał w kierunku, w którym podążył medyk.
    Bertel? — słowa brzmiały nienaturalnie w gęstej ciszy grobowca, wciąż połykane, wciąż bez krztyny echa. Przyspieszył kroku, roztrząsając informacje uzyskane od Boye. Tak, musiał znaleźć miejsce pochówku profesora i bez ociągania pobrać próbki do analizy dla Werfela. Rozglądał się przy tym uważnie, próbując trafić na jakikolwiek, dodatkowy trop, którego mógł nie dostrzec podczas ostatniej wizyty w Helligsted. A może wydarzyło się tu jeszcze coś nowego?

    spostrzegawczość: 58 + 2 (ofiara) + 2 (broszka) + 2 (mapa) = 64


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    'k100' : 58
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Wymowność milczenia, które nastało po zadanych przez oficera pytaniach, była aż nazbyt oczywista. Eitriego, z każdym kolejnym uderzeniem serca mijającym od skierowanych w stronę Kaspra ponagleń, zaczynała przepełniać coraz trudniejsza do udźwignięcia cisza — dopiero kiedy ruszył w kierunku bladej, ledwie trzymającej się kamiennych ścian grobowca poświaty magicznie utrzymywanego światła, mógł poczuć, jak zaciskający mu się wokół piersi uścisk cichości słabnie, na powrót pozwalając pochwycić obecność tego konkretnego ducha i szemrzące niestrudzenie błagania o pomoc.
    Gardziel wydrążonego w skale korytarza zaskakująco odbijała jednak tylko głos Soelberga, który mieszał się z rytmicznymi dźwiękami jego kroków. Nawet Bertel, mimo że wydawało się, iż medyk nie znajduje się specjalnie daleko — grobowiec wszak nie był na tyle rozległy, by w jego mrokach można było się zgubić lub na dłużej stracić z oczu, zaś łuna czaru systematycznie nabierała ostrości wraz ze zmniejszaniem dystansu — nie odpowiedział od razu na oficerskie wezwanie. Czujny, wyostrzony wzrok Eitriego, który zdążył w ciągu kilku ostatnich minut przywyknąć do ciemności, nie wychwycił żadnych godnych przyuważenia zmian; na kamiennej strukturze inspektor nie był w stanie dostrzec choćby zarysu tajemniczych inskrypcji, które podczas poprzedniej wizyty przykuły jego uwagę.
    No, wreszcie! Przyznam, że przemknęła mi myśl, że speniałeś. — Mocny głos Werfela wbił się ostro w grobową atmosferę Helligsted, sprawiając że przebywanie w katakumbach nagle zrobiło się trochę bardziej znośne. Mężczyzna, stojąc w lekkim rozkroku, z rękoma ułożonymi na biodrach, rozglądał się uważnie po symetrycznie, równo rozmieszczonych nieckach, w których ulokowane zostały urny ze szczątkami wybitnych osobistości galdryjskiego społeczeństwa. Część grobowca, w której złożono Lauge Nørgaarda przeznaczona była dla najznamienitszych, zasłużonych przedstawicieli nauki, a w przeciągu ostatnich sześciu miesięcy do grona tego dołączyły dwie kolejne osoby. To jednak nie nowe urny przykuwały spojrzenie, choć nietrudno było przenosić wzrok w ich miejsce — i ciąg kolejnych, czekających na zapełnienie — ale znajdując się kilka metrów ponad ziemią wnęka oznaczona nazwiskiem profesora. Z miejsca, w którym akurat stał Eitri dostrzec można było, że w skale nad urną wyryto ciąg runicznych znaków: ᛞ ᛉ ᛁ ᛇ ᛒ ᛜ ᛗ. Każdy z osobna nie wzbudzałby czyichkolwiek podejrzeń — szczególnie w takim miejscu, szczególnie względem osoby Nørgaarda, specjalisty z zakresu magii rytualnej — wszystkie razem wywoływały jednak niepokój. — Ale skoro już jesteś, możemy brać się do roboty. Musimy ostrożnie ściągnąć ją na dół. — Mimo użycia liczby mnogiej, Bertel wyraźnie liczył, że zadanie to wykona Soelberg, by nie musieli pogrążyć się w ciemnościach, gdy kolejne zaklęcie rzucone przez medyka zakończyłoby działanie czaru utrzymującego w ryzach kulę światła.
    Widzący
    Eitri Soelberg
    Eitri Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t534-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t547-eitri-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t579-angerboda#1582https://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Nagle, gdy stanął w obliczu wykonania dzisiejszego zadania, poczuł niepewność. Pamiętał jeszcze rozmowę z Obergiem i jego przestrogi. Wiedział, że angażuje się w coś niezwykle ryzykownego, mogącego przynieść mu więcej problemów niż pożytku. Napędzała go jednak siła potrzeby odkrycia prawdy. Niestety, spotkanie z Kasprem dołożyło swoje, wzbudzając w głowie mętlik, który zburzył względnie ułożoną teorię. Był jednak przecież funkcjonariuszem, któremu nigdy pewność nie powinna przysłaniać pozostałych możliwości. Zamykanie sobie drogi sztywnym trzymaniem się jednego planu zwykle bywało zgubne, dlatego musiał pogodzić się z ułomnością wysuwanych osądów. Podobnie przyszło mu przełknąć, że więcej od Boye nie wyciągnie, bowiem bliskość urn znów zdawała się rozmywać obecność napotkanego ducha. Musiał się spieszyć. Choć byli tu sami, każda kolejna minuta stanowiła ryzyko pojawienia się niewygodnych pytań, jeśli któryś z opiekunów Helligsted zapragnie podążyć za gośćmi.
    Słysząc słowa kompana, skwasił się. Werfel jednak zapewne niewiele dostrzegł, bowiem Eitri zaraz odwrócił się w kierunku wgłębień, w których spoczywały szczątki znamienitych galdrów. Jego uwadze nie umknął napis wyryty w skale. Przyglądał się mu ze skupieniem, każdą z run traktując z należytą uwagą. Miał nadzieję, że i tym razem lata nauki pomogą mu zrozumieć, co wywołuje w nim taki niepokój, gdy patrzy na ciosane linie znaków.
    Zrozumiał jasny komunikat medyka, zrozumiał, że musi zatroszczyć się sam o bezpieczeństwo prochów spoczywających w urnie, bowiem jego kolega stoi w odległości i wykazuje się dystansem charakterystycznym dla osoby, której niespieszno do podjęcia zadania. Z drugiej jednak strony, pomimo znużenia ową postawą, musiał przyznać, że chyba faktycznie woli sam użyć zaklęcia, by sprowadzić bezpiecznie doczesne szczątki profesora na poziom ziemi. Uniósł oczy i skupił się na naczyniu okrytym lekką warstwą kurzu.
    Bifask — ciche zaklęcie przesunęło się po wyłomach skalnych spływając w nieckę. Urna zadrżała, unosząc się nieznacznie, jednak pęta magii były jedynie na pozór delikatne. Uchwyciły ją w pewne objęcia, powoli sprowadzając ku funkcjonariuszowi i medykowi. Przynajmniej kolejny etap przeszedł dość gładko. — Mam nadzieję, że nie każesz mi w niej grzebać i ogarniesz swoją część roboty — bąknął jakby wciąż urażony przytykiem tyczącym się jego odwagi. Bertel mógł doświadczyć teraz czujności wzbierającej w Soelbergu, skraplającej się na okręgach błękitnych tęczówek wlepionych w jego fizjonomię.

    Bifask: 70 + 2 + 2 + 27 = 101


    Deep into that darkness peering — long I stood there, wondering, fearing, doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Eitri Soelberg' has done the following action : kości


    'k100' : 76
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Nie tylko Soelberg z uwagą obserwował reakcję medyka — pozostający na skraju pola widzenia medium Kasper miał na oku zarówno oficera, jak też Bertela, doglądając z niebywałą czujnością działań, jakie zdecydowali się podjąć mężczyźni lub jakich by zaniechali. Zjawa pozostawała jednak w bezpiecznej odległości od przedstawicieli Kruczej Straży, stając się ledwie nadzorcą ich ostrożnych, fachowych poczynań, gotowa zainterweniować wówczas, gdyby uznała, że jakikolwiek istotny szczegół z miejsca pochówku został przez nich pominięty. Do tej pory wszystko zdawało się jednak względnie ducha zadowalać, w przeciwieństwie do towarzyszącego Eitriemu mężczyźnie. Bertel odchrząknął znacząco, unosząc w niemym zaskoczeniu brwi. Uwaga młodego galdra wyraźnie go ubodła — sam, mimo to, najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego własne przytyki pod adresem młodszego kolegi były na przestrzeni podróży, jaką odbyli, jeszcze bardziej niestosowne.
    Lubię wyzwania i ryzyko, ale nawet ja mam swoje granice, Soelberg. — W spojrzeniu Werfela coś się zmieniło, pojawiła się w nim dziwna ostrość i determinacja, której wcześniej próżno było się doszukiwać, zwłaszcza w obliczu czynionych raz po raz niewybrednych żartów. — Gdybym chciał, żebyś koncertowo schrzanił tę sprawę, nie oferowałbym ci swojej pomocy, tylko siedząc wygodnie we własnym gabinecie przysłuchiwał się, jak dostajesz zjebę po kolei od Öberga, Nørgaardów i całej reszty wielmożnej Rady. — Opuszczonego na urnę wzroku nie podnosi już na Eitriego. Z uwagą, wciąż jednak wyrzucając z siebie kolejne słowa, przystąpił do swoistego rytuału. Na dłonie naciągnął cienkie, kontrastujące z szarością grobowca zielonkawe rękawiczki; po prawej stronie urny umieścił z pietyzmem trzy jednakowe fiolki; nim otworzył wieko cinerarium, zza pazuchy wyciągnął szczelnie zapakowane narzędzia: niewielką, mosiężną łopatkę o podłużnym kształcie oraz coś na kształt pęsety z szerokimi łopatkami, najprawdopodobniej służącymi do lepszego chwytania. — Możesz pilnować duchów — dodaje jeszcze tuż przed otworzeniem urny. Stężała w napięciu twarz medyka rozjaśnia się pod wpływem pełnego ulgi uśmiechu i na krótko unosi nawet pociemniałe spojrzenie na swojego towarzysza. — Masz szczęście, że ogień nie strawił wszystkiego, dzięki temu szybciej poznasz tożsamość denata — wyjaśnił z poprzednią werwą, jednocześnie mieszając ostrożnie łopatką w naczyniu, by wydobyć na wierzch, spod prochów, nadpalone fragmenty kości, które następnie umieścił we fiolkach.
    Po całej, trwającej nie więcej niż piętnaście minut, operacji, w każdej ampułce znalazły się po dwa lub trzy kawałki szczątków oraz niewielka ilość spopielonych kości, które następnie Werfel umieścił w specjalnym, płóciennym woreczku, w środku którego znajdowały się wydzielone przegrody.
    Resztę swojej części roboty będę mógł wykonać, kiedy będę miał materiał genetyczny możliwy do porównania z tym. — Jednoznacznie poklepał się po piersi, gdzie w kieszeni spoczywały fiolki. — Im szybciej będę wszystko miał, tym prędzej dowiesz się, czy duszek ci nie ściemnia. Ale tak czy inaczej, na wyniki będziesz musiał czekać co najmniej trzy tygodnie — wyjaśnił już w trakcie drogi powrotnej ku wyjściu z grobowca. Choćby bardzo się starał, Bertel nie był w stanie zagwarantować oficerowi szybszego terminu analizy próbek bez wzbudzania badaniami niepotrzebnego zainteresowania osób, które o wszystkim wiedzieć nie powinny.

    Kolejnym etapem, po zdobyciu materiałów z grobowca, będzie pozyskanie materiału genetycznego od klanu Nørgaardów, w celu zweryfikowania, czy w Helligsted rzeczywiście spoczęła właściwa osoba. Niezbędne będzie porozmawianie z jednym z członków tego klanu oraz poproszenie o pomoc w tej kwestii — wedle uznania, wątek do rozegrania z Prorokiem, Bezimiennym lub członkiem klanu. Jednocześnie w etapie tym, w pierwszym poście należy wykonać rzut kością k100 na magię runiczną, aby przedstawić Nørgaardowi względnie dokładny opis runów znalezionych przy miejscu pochówku profesora.

    Eitri z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.