Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    18.09.2000 – Gabinet z kominkiem – U. Sorsa & Bezimienny: V. Hallström

    2 posters
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    18.09.2000

    Ostatnimi czasy Krucza Straż miała ręce pełne roboty – grad niewyjaśnionych jeszcze zabójstw, idąca za nimi papirologia, zamieszanie czy nawet mówiąc odważniej – chaos, bo w końcu poza tym dziwnym przypadkiem czy też ciągiem przypadków – zło nie spało, a jego pazury wciąż pozostawały naostrzone i gotowe do zdzierania szat zadowolenia i pomyślności ze swoich ofiar. A skoro wymiar sprawiedliwości poniekąd skupiał się teraz głównie na gonieniu (jeszcze) nieuchwytnego – zło mogło wyczuć w tym swój moment. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta, jak to mówią.
    Na biurku Starszego Inspektora Sorsy zawitały wesoło kolejne papierki, podrzucone przez kogoś z administracji, zajmującego się kontaktami z Kolegium Sprawiedliwości i odbieraniem od nich dokumentacji. I chociaż w przeciwieństwie do niektórych dam z raczej ludzkich urzędów, on nim je przejrzał, wcale nie potrzebował pomalować sobie paznokci i poplotkować z koleżanką nad ekspresem do kawy – wcale nie dorwał się do nich tak szybko, a przynajmniej nie analizując je tak skrupulatnie jak powinien. Początkowo jedynie przejrzał je pobieżnie, gdy tylko zostały dostarczone, głównie upewniając się jaka będzie jego rola w całym tym przepływie informacji, wkrótce dochodząc do wniosku, że jest dopiero pierwszym poważnym ogniwem w Straży, które miałoby dotknąć się sprawy niejakiego Viljama Hallströma. W tym wszystkim pomyślał więc, że przyda mu się pomoc.
    Untamo nie jednego takiego znał, z niejednym takim musiał się już zetrzeć - ludzie tacy jak Viljam w końcu nigdy nie przyznają się do kradzieży, nawet gdyby zastać ich z ręką w czyjejś kieszeni, a posądzani - lubią zwyczajnie kąsać. Papiery związane z podejrzeniem sędziowskim które mu podsunięto, jasno wskazywały na to, że to nie był pierwszy wybryk na którym przyłapano pana Hallströma. I chociaż wierzył w swoje umiejętności i wierzył w to, że kiedy wyjątkowo mocno się skoncentruje, potrafi ułożyć zdanie nawet tak podstępnie, że niewinny przyzna się do winy – czasami lepiej jest mieć kogoś kogo ciało przysłoni cię przed możliwym aktem agresji.
    Albo tak Untamo tłumaczył się przed sobą samym chęć po prostu posiadania przy sobie kogoś, do kogo będzie mógł otworzyć swoje wąskie usta, kiedy to będą przemierzać ulice Starego Miasta w poszukiwaniu oskarżonego, a raczej zamieszkiwanej przez niego kamienicy. Dane te wpisane były w odpowiednią rubrykę, zaraz pod nazwiskiem sędziego... Edvarda Skooga. Nazwisko jakby nieznane, jednak mniejsza o to - w końcu gdyby miał znać każdego sprawiedliwego w tym świecie, podejrzewałoby się go o dość dziwne hobby.
    Ale wracając do sedna - o co właściwie oskarżano pana Viljama? Dość pasująco do kogoś mieszkającego w tak pięknym i dobrze usytułowanym budynku (pod samym nosem wymiaru sprawiedliwości, niesamowite, jak ciemno jest pod latarnią) – Hallström zajmował się podobno paserstwem. A jako, że paserem się nie bywa, tylko się jest – zapewne jakaś część przestępczego światka Midgardu znała już jego pseudonim. Podobno nie mieszkał tu od dawna, podobno dopiero od jakichś czterech miesięcy. Podobno wcześniej zajmował się swoim zawodem bardziej „obiegowo”, podróżując, nigdzie nie zostając na dłużej. Podobno ponad to podejrzewano go o lichwę, jednak ze względu na nieuchwytność w tamtym czasie jego, jak i średnią ochotę do przyznawania się do problemów finansowych zapożyczających się – naturalnie za mało było na to dowodów.
    W kartotece nie było jednak danych na temat oskarżenia o kopanie piesków, zatem można byłoby stwierdzić, że Viljam jest bardziej obrotnym człowiekiem o niecnych zamiarach, niż zwykłym sukinkotem. I chociaż nie zmywało to z niego bierzma grzechu – Untamo chciał bardziej pocieszyć się w głowie i wmówić sobie, że może tym razem przestępca okaże się rozsądniejszy niż reszta...
    Zapukanie do drzwi mieszkania o odpowiednim numerze, w odpowiednim budynku – to już pierwszy krok do sukcesu, a jako, że zarówno Untamo, jak i jego póki co milczący towarzysz, byli osobami tak znakomicie wychowanymi, że nie mieli zamiaru dobijać się do mieszkania przestępcy, tylko odsunęli się na wszelki wypadek od „judasza” w drzwiach. Gdyby właściciel jeszcze nie domyślił się, że po otrzymaniu oskarżenia należy ukrywać się w piwnicy i nie otwierać nikomu, woleli w końcu nie wystawiać się na wizje pościgu za tym, który dopiero po zauważeniu ich sylwetek przypomni sobie o swoich grzeszkach.
    Spojrzenie na zegarek na nadgarstku, potem na drzwi, a potem na partnera – to wszystko poprzedziło myśl, która pojawiła się w głowie przezornego starszego inspektora, nim do drzwi doczłapał poszukiwany przez nich delikwent.
    - Menskr – rzucił w przestrzeń Sorsa, a gdy działanie zaklęcia wreszcie dało o sobie znać, mógł poczuć zarówno obecność ludzi z innych mieszkań, jak i z tego konkretnego pod którym zakończyli swoją wędrówkę. Untamo teraz wiedział już doskonale, że Viljam (a przynajmniej tak odważnie sobie pomyślał, w końcu mógł być to każdy inny mieszkaniec należących do niego czterech ścian) nie dość że jest w środku – to właśnie zbliża się do drzwi. – Idzie. Jeżeli nie wyjdzie, a tylko spojrzy przez wizjer, sami się rozgościmy. – A skoro ciche ostrzeżenie towarzysza miał już za sobą, pozostawało im tylko czekać.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Wieczór chodzi po linach lenistwa, jak wprawny akrobata. Przesuwa się wolno, ale z gracją wzdłuż jednego pasywnego pasa, rzucając niechybny cień nudy na teraźniejszość. To forma na tyle statyczna, że gdyby dało się ją ująć w dłoniach, wystarczyłaby do tego jedna tylko pięść. W zamknięciu palców chowałaby się prosta eurydyczna aktywność – czytanie książki o prawie – i jedna tylko kąpiel.
    Nic więcej od godziny popołudniowej się nie działo. Nic więcej do zmierzchu nie planuje.
    Tymczasem słońce z księżycem wyznaczają cienką, naturalną granicę przejścia od dnia do nocy. Gdy gorąca kula pokracznie schodzi w dół i ściąga za sobą światło dzienne, ustępując miejsca księżycowej łunie, on akurat wychodzi z wanny. Woda uwalnia go spod swoich ciężkich objęć i ściągnięta grawitacją w dół, skrapla się pod zbitą tkanką mięśni. Ostatecznie ląduje z powrotem choć częściowo tylko w zagłębieniu wanny, a częściowo poza jej obrębem, mocząc posadzkę.
    Mokra stopa dotyka w tym czasie rozgrzanych zaklęciem kafli, a on rozstrząsa mokre włosy, strzepując z nich nadmiar wody. Jeszcze nie ma świadomości tego, jak późno się zrobiło. Sam też czasu nie liczy, pogrążony w półbierności. Z jednej strony wyłączony z myślenia za sprawą kojącego rytuału zdaje się wyrażać niską aktywność ciała, z drugiej niesiony automatyzmami staje przed zaparowanym lustrem, sięgając po ręcznik. Błogie odprężenie daje o sobie znać w postaci narastającego lenistwa, przez co każdy z jego ruchów jest niespieszny, ciut flegmatyczny. Dopiero gdy przeciera dłonią gładką taflę szyby i zaciąga się powietrzem, nieco trzeźwieje. Wyprostowany w solidnej pozie gentelmena dostrzega w odbiciu kawałek obojczyka i szyi. Przesuwa więc dłonią nieco ku górze, póki spod mglistej powłoki nie wyłania się twarz.
    Golić się, czy nie? Oto jest pytanie. Wolną dłonią przesunąwszy opuszkami palców wzdłuż lekko zarośniętej linii szczęki stwierdza jednak, że w zasadzie na to będzie jeszcze czas. Nie dziś. Nie teraz. Na razie oplata jedynie ręcznik wokół bioder, sięgając po szczoteczkę do zębów.
    Ciało jeszcze wilgotne i gorące – nasączone naturalnymi olejkami, wydziela przyjemną woń cytrusów. Nagle jednak zaczyna toczyć spór z mocną wonią mięty i gdy wreszcie po  kilku minutach i całym tym łaźniowym rytuale wychodzi z pomieszczenia – już z wysuszonym ciałem i ubrany w ciemne jedwabne spodnie oraz bawełnianą koszulkę – ciągnie się za nim zapach odświeżenia.
    To wtedy rozlega się pukanie.
    - Kogo niesie o tej porze? – mruczy tylko do siebie, zerknąwszy na zegarek w gabinecie. Nie daje jednak czekać przybyszowi. Rusza do drzwi niemal od razu, choć spokojnie – poruszając się jednostajnym krokiem.
    Nawet nie zerka w judasz. Pociąga za klamkę rozchyliwszy wejście.
    Po ciele rozchodzi się nieprzyjemny dreszcz, gdy gołą stopą dotyka kamiennych płyt przy progu.
    - Słucham? – pyta krótko, przeciągając spojrzeniem po obcej mu twarzy.
    Jeszcze nie przypuszcza, że to początek czegoś większego.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    Gdy drzwi otwiera im wysoki, może nawet przystojny i pachnący niczym wiosenna łąka mężczyzna, po twarzy partnera Untamo można rozpoznać, że nie do końca tego się właśnie spodziewał.  Sam starszy inspektor również wydawał się nieco skonfundowany, w głowie właściwie ustalając sobie wcześniej (wbrew nawet dacie urodzenia wpisanej w kwit, jaka sugerowała niezbyt poczciwy wiek) obraz pana z brzuszkiem, karkiem obwieszonym złotem, a nadgarstkami zabezpieczonymi drogimi zegarkami. W końcu właśnie tak wyobrażał sobie opiewanego sukcesami pasera, a nie byle łebka z szemranej dzielnicy – skoro kogoś takiego stać było na mieszkanie w najbardziej prestiżowej dzielnicy Midgardu, nie mógł być płotką.
    I nie zrozumcie mnie źle – Viljam nie wyglądał na płotkę, wyglądał może nawet na kogoś, kto faktycznie byłby zdolny do wykonywania działań niecnych, jednak zwyczajnie nie pokrywał się ze stereotypową wizją złoczyńcy. Skoro jednak był tym kim był, w końcu papiery nie mogły się pomylić, nie pozostawało nic innego, jak obudzić się z tego trwającego chyba kilka sekund zastanowienia, w którym to inspektor widocznie dobierał odpowiednie powitanie na taką wbrew pozorom – typową okazję, w której to wyciąga człowieka z mieszkania na bruk w samych skarpetkach, lub jak się miał okazać – nawet bez nich.
    - Dobry wieczór panu, przepraszam, że przerywamy tę sielankę, ale niestety, mamy dla pana nieprzyjemną wiadomość… - zerknął w kartkę w notesie, który trzymał wcześniej w kieszeni płaszcza. - Viljam Hallström, czyż nie? – a mówiąc to, już zaplatał ramiona na piersi, tylko kątem oka obserwując poczynania młodszego oficera, który w tym momencie oczekuje jedynie rozkazów. – Przedstawię się, ja jestem starszy inspektor Sorsa z wydziału kryminalnego Kruczej Straży, a to jest mój partner, i w związku z postawionymi panu oskarżeniami o paserstwie, o których pan już na pewno dobrze wie, zobowiązani jesteśmy zaprowadzić pana do naszej siedziby, gdzie będzie przejdzie pan przez proces pierwszego przesłuchania. W związku z tym jakie informacje podano nam na temat pana – chciano zatroszczyć się o to, by na pewno nie opuścił pan granic miasta i na pewno stawił się na przesłuchaniu, podobno te ostatnie nie bardzo jest w pana stylu. Stąd też nasza obecność.
    Wyjaśnił, chociaż właściwie spodziewał się, że przestępca tak wprawiony jak Viljam na pewno zna doskonale swoje prawa i obowiązki. Że nie od dziś mierzyć się musi z ostrożnym spojrzeniem Straży, z ich oddechem pozostawianym na jego karku, z ciągłym wymyślaniem sposobów na pozostanie nieuchwytnym i nieponoszącym konsekwencji… Tak widział to w głowie Sorsa, który pewnie w tym wieku również mógłby zostać skutecznym kryminalistą. Znając prawie wszystkie sztuczki Kruczych, ich słabości i mocne strony, byłby pewnie w stanie dłuższy czas ukrywać się przed ich okiem.
    - Proszę nie uciekać, tylko to panu zaszkodzi – poinformował, wskazując młodszemu koledze na drzwi, byle ten miał na nie oko i nie pozwolił im się zamknąć. Dodatkowo sam Untamo zerkał na usta i dłonie oskarżonego, patologicznie wręcz obawiając się ataku. – Damy panu szansę założyć buty i płaszcz, a potem zabierzemy pana na posterunek…
    Wyjaśnił równie spokojnie co wcześniej i oczywiście – gdyby ten stawiał opór, próbował tłumaczyć to wszystko pomyłką lub nieporozumieniem (typowe dla ludzi takich jak on), nie pozostawałoby im nic innego, jak zwyczajnie zabrać się do działań nieco odważniejszych niż tylko uprzejme proszenie. To, że pozwolili oskarżonemu ubrać skarpetki było i tak wyjątkowym wyrazem szacunku, który do podejrzanych niby z zasady należy mieć, jednak w rzeczywistości… Cóż, rzeczywistość często weryfikowała regulaminy.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Chwila ciągnie się pasem milczenia i zastyga między nimi jak w obrazku. Obydwoje patrzą na siebie przez moment w konsternacji – Untamo, bo spodziewał się kogoś innego; Viljam, bo nikogo się nie spodziewał. Gdy więc przed oczami staje mu zroszony zarostem mężczyzna i jego pachołek, Hallström zdaje się szukać w tym większego sensu.
    Nie znajduje go.
    Opiera się luźno ramieniem o drzwi kamienicy, krzyżując ramiona. Jego postawa wskazuje na pewnego rodzaju zdystansowanie, co nie jest jednak niczym dziwnym – w końcu wieczorne najście przez obcych nie należy do wydarzeń, które z łatwością się akceptuje. Mimo to Viljam przyjmuje ów scenariusz z godnością – nie nastręcza nieznajomych pytaniami. Cierpliwie czeka na wyjaśnienia.
    „Mam dla pana nieprzyjemną wiadomość…” nie brzmi jak obiecujący początek wieczoru. Z drugiej strony nie jest też najgorszym zakończeniem tygodnia wobec jego początku, który obfitował w rozstania i pogrzeby. Czy może być bowiem coś gorszego niż publiczne oddanie pierścionka? Chyba nie. Stąd też spokój Viljama, który nie spodziewa się większego zaskoczenia (i zawodu), niż tego, którego już doświadczył. Spytany o tożsamość, kiwa więc pokornie głową na znak potwierdzenia.
    A jednak. Są rzeczy mniej przewidywalne niż zakończenie narzeczeństwa.
    Słucham? – powtarza ponownie, nieco żywiej niż dotychczas, nie wierząc własnym uszom. Prostuje przy tym sylwetkę, opuszczając ręce do dołu. Wzbierają w nim emocje od niezrozumienia, przez zaskoczenie, kończąc na pobłażliwości i rozbawieniu. Nigdy nie sądził, że przyjdzie mu mierzyć się z prawem od strony oskarżonego. Nigdy nie zakładał też, że ktoś zarzuci mu chęć ucieczki. Bądź co bądź, jako sędzia dokładnie wiedział i rozumiał wagę konsekwencji działań – nie miał w naturze przed nimi uchodzić. Pod warunkiem, że były to JEGO konsekwencje, a nie branie ciężaru cudzych.
    Oddech absurdu, jaki czuje na sobie, jest jak drażliwe łaskotanie, którego nie sposób się pozbyć. Wprawia go w niewyjaśniony stan krępacji.
    Jedna z jego dłoni drga przy tym lekko, niesiona zbyt mocną dawką emocji, by następnie wznieść się do karku, w napięciu rozmasowując kręgi za linią jeszcze wilgotnych włosów. Rozluźnienie daje jednak dopiero ciche prychnięcie.
    Na Odyna, co za farsa.
    Gdyby nie był sobą, od razu zacząłby od zaprzeczenia. Impuls złości po niesprawiedliwym osądzie niesie się bowiem energetyczną wiązką po organizmie wbrew jego woli, przemyka po ciele w postaci dreszczyku, by wreszcie uświadomić mu, że on taki nie jest. Nie będzie gonił za bzdurną emocją.
    To tylko małe nieporozumienie, podpowiadają mu myśli. Nie zmienia to jednak faktu, że ma dwie opcje – albo pójdzie po dobroci, albo będzie próbował się wykręcić, co zdecydowanie postawi go w roli podejrzanego typa. W końcu więc, niesiony na skrzydłach rozsądku, decyduje:
    W porządku – rzuca wreszcie, zerkając na bose stopy. W głowie niechętnie przyjmuje wizję wyszarpnięcia go z mieszkania w takim stanie – bez skarpetek, butów i płaszcza. Zakłada więc, że bezpieczniej dla niego jest pociągnąć ten teatrzyk dalej tylko po to, by potem, jak As w rękawie, wyciągnąć swoją najlepszą kartę – stanowisko sędziego.  
    Chcecie wejść? Bo wiecie.… mam jeszcze parę okien w jadalni – nie powstrzymuje się przed odrobiną złośliwości, sugerując, jakoby mógł zrobić z nich użytek.
    Nie ma jednak na celu miażdżyć ich ambicji. Tłumaczy go jednak intensywny tydzień pełen niespodziewanych zwrotów akcji. Norny wystawiają go na poważną próbę i nawet on, oaza spokoju, powoli ma dość zrządzenia losu, które mu szykują.
    Bez względu jednak na decyzję Kruczej Straży odnośnie zaproszenia, wolno, by nie wzbudzać podejrzeń, wycofuje się do środka mieszkania, zgarniając parę skarpetek z sypialni. Z chęcią zmieniłby też spodnie, ale na to nikt już raczej nie poczeka. Dlatego też, z odrobiną żalu i ukrytej irytacji, wraca do korytarza, nakładając w milczeniu buty i płaszcz.
    Idziemy? – Pospiesza towarzystwo. Chce mieć tę całą farsę za sobą.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    Już samo to, że w rozmowie nie pojawiło się żadne zdanie mające na celu odpędzenie od siebie oskarżeń, że w powietrzu nie zawisło nic na podobę „to jakieś cholerne nieporozumienie” lub „pewnie mnie państwo z kimś pomylili”, było już niepokojące. Świadczyło chyba o tym, że pan Hallström miał trochę większe wpływy niż mogło im się wydawać. Owszem – jego nazwisko mogło być w jakiś sposób słynne, w końcu nie należało do byle jakiego rodu, jednak patrząc prawdzie w oczy – w sprawach karnych mało kiedy nazwisko miało znaczenie, a wielkie rody z łatwością wypierały się swoich członków, gdy ich obecność była niewygodna.
    A przynamniej tak to działało zwykle. Niestandardowa reakcja Viljama mogła stanowić o czymś innym. Ale tego przekonać mieli się dopiero później…
    - Pod oknami stoją moi ludzie, proszę się nie martwić – skłamał gładko Sorsa. A zrobił to tak sprawnie, że nawet powieka mu nie zadrżała. W końcu przeprowadzając tyle przesłuchań w życiu, już doskonale nauczył się jak kłamać. W końcu każdy traktował go wiecznie tym samym – wyssanymi z palca u stopy wyjaśnieniami, które nawet nie stały obok prawdy. – Ruszymy kiedy będzie pan gotowy.
    I chociaż sędzia pewnie z łatwością mógłby podważyć powagę słów Sorsy, zwyczajnie zerkając przez okno i weryfikując obecność funkcjonariuszy przed budynkiem – mrok wieczora chował odbiegające od głównej arterii uliczki. Może właśnie tam Starszy Inspektor pochował swoich kruczych przyjaciół?
    Tego nie mieli się dowiedzieć, w końcu Viljam przystał na wyjście ramię w ramię z przedstawicielami Straży. Może to i dobrze – Sorsa nie miał ochoty urządzać sobie pościgów, w końcu spędzając większość czasu za biurkiem, mógł już nieco się zasiedzieć.
    Kajdanki na nadgarstkach Hallstorma zostały zapięte, a zatem oni wszyscy mogli już ruszać.
    Starczy Inspektor nie rzucał póki co żadnego kolejnego zaklęcia,  chociaż rozsądek sugerował użycie tego blokującego inne czary, byle nie dopuścić do niechcianej teleportacji delikwenta. To jak żwawo ten przystał na wędrówkę do siedziby Kruczych budziło ostrożność, jednak widocznie nie tak ogromną, by pokusić się o ograniczenie sobie pola manewru i poleganie dalej tylko i wyłącznie na własnej sprawności fizycznej.
    - Podejdziemy bliżej do posterunku i dokonamy teleportacji. No chyba, że to źle działa na pana żołądek, jestem gotowy się dostosować - wyraził się uprzejmie.
    I zgodnie z wolą Viljama - właśnie w wybrany przez niego sposób dotarliby do miejsca, w którym przekonać się mieli o istotności bubli w dokumentacji. Ale już mniejsza o to - w tym wszystkim najważniejsze było to, że ktoś w tym wszystkim otrzyma naganę.
    I na pewno nie będzie to ani Viljam, ani Untamo.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Proszę się nie martwić dla Viljama brzmi tak odlegle, że gdyby ująć słowa w materialną bryłę i usadowić ją w rzeczywistości, nie sięgnąłby jej wzrokiem. Głowa oscyluje wokół ostatnich dni i choć wolałby powiedzieć, że wolny jest od wszelkich zawirowań, to nie byłaby zupełnie prawda. Emocje, osiadłe jak gruba warstwa kurzu (niechciana choć magazynowana notorycznie poza czyjąś wolą) wciąż mogą wzbić się wzwyż przy nieodpowiednim ruchu.
    Bez uprzątnięcia ich, lubią się nawarstwiać. Jednak nie dziś, przynajmniej nie w stosunku do aresztowania. Poza irytacją wynikającą z natężenia wydarzeń, nad którymi nie ma kontroli, nie chowa w sobie żadnych innych emocji, które miałyby być skutkiem zakajdankowania go.
    –  Nie tak łatwo wpadam w stany paniczne, Inspektorze. – Słowa „Inspektor” używa z należnego Kruczej Straży szacunku, ale kryje się za tym również druga kwestia – nie zapamiętuje imienia mężczyzny.
    Nie lubię martwić się na zapas –  dodaje zapewniająco, co jest absolutną prawdą.
    Nie wydaje się ani przestraszony, ani zmatwiony czy nawet specjalnie zaskoczony. Lekiem na troski staje się problem większego kalibru – zerwane zaręczyny. To one jako jedyne tkwią w świadomości jak nierozwinięty pisklak, który mimo że czasem nawet chce wyfrunąć z gniazda, zamiast tego obija się o gałązki i trzepocze bezradnie skrzydłami, nie mogąc znaleźć sposobu na wyjście. Zupełnie podobnie jest z Mimosą. Choć kobieta chce odlecieć od narzeczonego jak najdalej i robi to ze sporą determinacją, wciąż błąka się na terytorium umysłu Viljama nieproszona.
    Wolałby odpuścić ten temat, zastanowić się nad nim na spokojnie. Gdzieś tam w głębi, podświadomie, wciąż analizuje jednak kwestię i to ona zdaje mu się kłopotliwa, w wyniku czego nie potrafi wziąć na poważnie sytuacji z aresztowaniem. Nawet, gdy na rękach lądują kajdanki, zachowuje się z nieodpowiednią na ten moment ignorancją. W zetknięciu z chłodem metalu przypomina sobie o czymś jeszcze znaczącym.
    –  Vad fan –  klnie po szwedzku –  jeśli o dostosowywaniu się mowa, zostawiłem zapalone świece w łazience. O ile nie macie w planach podpalenia mieszkania, powinniśmy się cofnąć.
    Oczywiście Inspektor nie musi ufać mu w tym, że to prawda – na jego miejscu wręcz pomyślałby, że to jakaś wymówka świadcząca o rodzącym się planie ucieczki, ale byłby głupcem, gdyby o tym nie wspomniał. Doświadczenie życiowe i rozsądek podpowiadają mu, że świece pozostawione bez opieki lubią nabroić.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    Kiwnął głową na jego przyrzeczenia, bo chłodno rzecz biorąc, wcale nie spodziewał się czegoś innego po kimś, kto z tak poważnym wyrazem twarzy odnosił się do konieczności stawienia się na posterunku. W końcu stres i panika ograniczały logiczne myślenie, ba – ograniczały myślenie ogółem. Gdy bowiem nagłe emocje dochodziły do władzy, człowiek miotał się często jak zwierzę. Myślał jedynie o przetrwaniu, a co za tym szło – często się mylił, plątał we własnych słowach, we własnych działaniach… I o ile plotki i rzetelne informacje o panu Hallstromie się nie myliły – właśnie takie zachowania miały mu nie przestawać.
    Miał być myślącym przestępcą, nie szaleńcem bez planu na siebie.
    - Chciałabym powiedzieć, że mam tak samo, ale niestety… Martwienie się o byle co to jak najbardziej mój konik. W końcu skąd mam wiedzieć, że... No na przykład... Nie rzuci pan na mnie zaraz fali ognia, o! – zasugerował czy może nawet… sprowokował? Nie, to raczej nie, w końcu jaki miałby w tym cel? Nawet ton jakim wypowiedział te problematyczne zdanie nie sugerował żadnych zbożnych zamiarów, ot – albo nazwanie swoich obaw po imieniu, albo próba wyśledzenia reakcji Viljama na takie a inne słowa. Jako jednak, że nie dano mu wiele czasu na obserwację, bo po krótkiej chwili marszu, musieli przystanąć na moment i posłuchać przykrych słów, które to tonem dość roztargnionym wydał z siebie sędzia… Znaczy oskarżony!
    Pierwszą reakcją na jego słowa było tylko mruganie. Intensywne mrugniecie trzy razy pod rząd w tym dziwnym zawieszeniu, które poprzedziło jakiekolwiek myślenie. W końcu tak prozaiczny powód to powrotu do domu wydawał się Sorsie na raz bezczelny, głupi i śmieszny. Aż ciężko było mu powstrzymać grymas rozbawienia, który po chwili wykrzywił jego poznaczoną drobnymi zmarszczkami twarz.
    - Spróbuję podejść do tego ostrzeżenia poważnie… Albo nie, nie potrafię. Dawno nie słyszałem głupszej wymówki, panie Hallström. Czemu nie zgasił pan ich wtedy, kiedy cofnęliśmy pana po buty? Wygląda pan na rozsądnego, młodego człowieka… – mruknął, patrząc przy okazji kątem oka na swojego tymczasowego, małomównego partnera. Ten nie miał nawet odwagi powiedzieć nic w obliczu Starszego Inspektora i nietypowej prośby. – Dobrze – zgoda, proszę pana. Ale rzucam jedno zaklęcie, gaszę pana świece i zmykamy. Nie odkuję panu dłoni, jasne?
    Sam nie wiedział czemu godził się na tę komedyjkę, jednak cóż – najwyżej pożałuje tego sromotnie…



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Fala ognia? Zabawne, że inspektor właśnie o niej wspomina, bo gdyby nie łańcuch moralności, budowany na grubych spoiwach powściągliwości, być może dawno już wypuściłby z siebie piekielne macki emocji, które spalają go od środka nieustannie od lat. Szczególnie dziś, szczególnie po pogrzebie, gdy doznając odrzucenia od najbliższej jego sercu duszy, zawiódł się nie tylko na skuteczności swojego dotychczasowego postępowania, ale i na latami budowanej przyjaźni. W efekcie czuje wyraźnie jak nieprzewidywalny i nasilony przez ostatnie wydarzenia ogień dotyka go wewnętrznie i pulsuje niebezpiecznie w nim, spopielając wszelkie nadzieje na spokój.
    Mógłby ulec, pozwolić emocjom wybuchnąć. Tylko po co?
    Czy to nie oznaczałoby ostatecznej porażki?
    Gdy przez większość życia uczysz się tłumić pierwotne popędy i chowasz za płaszczem spokoju temperament, wyniesienie tych dwóch elementarnych na prym w chwili słabości to jedynie akt straconej wiary w prawidłowość własnych poczynań - przyznanie się do sromotnego błędu i bezzasadności działań.
    To akt bezsilności.
    Nie może sobie na to pozwolić.
    - Mógłbym - przyznaje przekornie - ale kto mnie wtedy rozkuje?
    Wznosi na moment skrępowane nadgarstki przed siebie, słowami oraz prostym gestem wywijając Fenrira ogonem, ale i przy okazji również obracając absurd sytuacji w żart.
    Poczucie humoru czy też poczucie chwili i roztropność to jedyne co mu zostało.
    - Też lubię tak o sobie myśleć… A powód swojego braku skupienia pozwoli Inspektor, że zostawię dla siebie. Nie jest to absolutnie nic, co mogłoby Was obchodzić. Za to zdecydowanie coś, co podchodzi pod zbędną prywatę.
    Rozpad wieloletniego związku, zwątpienie w siebie, poczucie porzucenia, problemy z eks kochankiem... Żadna z tych kwestii nie brzmi jak dobry temat do rozmowy z Kruczą Strażą.
    - Dziękuję - dodaje, kiwnąwszy głową w aprobacie.
    Na młodszego oficera, przez wzgląd na jego milczenie rozciągnięte w długim ciągu, nawet nie zwraca uwagi. Uznaje, że być może młody strażnik pełni jedynie funkcję zabezpieczającą  Jest niczym Cień dla ważniejszej sylwetki Inspektora, który jaśnieje w ów spotkaniu najmocniej.
    -  Pod oknami stoją moi ludzie - cytuje go nagle, przypominając sobie o tej jednej z pozoru istotnej kwestii. Dla niego jednak nie ma większego znaczenia, w końcu poza ucieczką od emocji, nie szykuje żadnej innej.
    - Imponujące, Inspektorze, jak łatwo Ci skłamać - kontekst wykorzystuje do wyrafinowanego pochlebstwa.
    Niewymuszony komplement przechodzi przez usta sędziego z wyjątkową swobodą, a twarz Viljama przecina na ten czas krótki uśmiech. Robi to, nim wszyscy ruszają w drogę powrotną do kamienicy.
    Wiedza i doświadczenie to jego słabości. Podobnie jak wiedza i doświadczenie, które da się przekuć w charyzmę. Umiejętność wykorzystania środków, jakimi się dysponuje to cecha przez niego pożądana, doceniana.
    Nie ukrywa tego.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    To jaką logiką kierował się Viljam było wręcz urzekające. Odważał się żartować w momencie aresztowania, dzielił się w jakiś pokrętny sposób swoimi emocjami, odczuciami... Zagadywał ich.
    Było to podejrzane, ale to Sorsa już nie raz przyznał w swoich wewnętrznych rozważaniach. Po raz kolejny przyznać się musiał przed samym sobą, że większość z ludzi których posądza się o większe wykroczenia to wcale nie ludzie, których nienawidzi się na starcie. Innym gatunkiem byli ślepcy, do których Untamo pozostawał osobiście uprzedzony, jednak znaczną część przestępców... Można było traktować jak równych sobie ludzi. Z niektórymi może szłoby nawet wejść w bardziej serdeczne relacje. Polubić się.
    Zwykle kobiety próbowały go kiedyś przekonywać swoim urokiem. Młode, zgrywające naiwne, niewinne, postawione w niesłusznie złym świetle. Powoływały się do jego poczucia sprawiedliwości, pytały czy wyglądają na kryminalistki, wypytywały czy ma żonę i jak się ona nazywa, ile lat mają dzieci… W ten sposób zamieniały się rolą z przesłuchującym je Inspektorem, który w początkowych latach swoje służby na tym wydziale, może i czasami ulegał ich wdziękom. Teraz już był za stary by dać się złapać na takie stare i oklepane sztuczki.
    Chociaż nie ukrywał, że czasami miło było porozmawiać w trochę mniej oskarżycielskim tonie, tak gdy słyszy z ust Viljama te słowa pełne rozgoryczenia, które to stawia między nimi mur nie do przeskoczenia, dodatkowo pokryty u góry drutem kolczastym, jedyne co może z siebie wydobyć to:
    - Ocenimy już na przesłuchaniu jak wiele ma pan powodów to dekoncentracji. Jednak wiadomo – to dopiero później, najsmaczniejsze informacje zostawiamy sobie na deser… – nie miał zamiaru przepraszać go za wypowiedziane wcześniej słowa. Zapewne obydwoje w tym życiu nauczyli się już, że wahanie może ich jedynie zgubić. Stracenie w końcu swojego wizerunku pewnego siebie mężczyzny było słabością, na którą nie należy pozwalać sobie w warunkach zawodowych.
    Niemniej nim dotarli do mieszkania, do którego to Starszy Inspektor pozwolił im łaskawie powrócić – miał napotkać na swojej drodze jeszcze jeden, drobny komplement. Wypuszczony z ust Hallströma i okraszony drobnym uśmiechem wydał mu się przez moment jakby nieszczery, jednak odczytywanie intencji w momencie otrzymywania pochlebstw nie należało do rzeczy prostych.
    - Czasami należy uciekać się do podstępu… – skwitował tylko ani nie dziękując, ani nie potępiając jego słów. Ot, po prostu odwzajemnił drobny uśmiech, by po chwili odwrócić się przodem do schodów po których musieli wspiąć się, by dotrzeć do drzwi mieszkania.
    Te otworzyły się, a Sorsa pozwolił, by Viljam udał się tam pierwszy. Jeżeli bowiem w ten krótki moment zdążył zastawić na nich jakieś pułapki, z prawie pewnością pokieruje ich drogą, która od tych nieszczęść ich uchroni. A jako, że Untamo średnio chciał wybierać się na tamten świat tylko z powodu złapania się na sztuczkę z niewygaszonymi świeczkami – musiał, jak to mawiają, dmuchać na zimne.
    Rozglądał się po przytulnym lokum Hallströma, podziwiając właściwie to, jak szykowanie i z jakim bogactwem jest urządzone. Zwykle podobni jemu udawali biedaków, byle nie rzucać się w oczy Straży. Ten tutaj wydawał się być wręcz brawurowo nieostrożny… Ale cóż, wreszcie miał stanąć przed obliczem sprawiedliwości.
    Przynajmniej tak sądził Kruk, do momentu w którym nie przystanął nad biurkiem, by zgasić zapaloną na nim świeczkę. Tylko ukradkiem zerknął na to wszystko, co było na nim poukładane i wbrew nawet woli, zmarszczył brwi, a potem wzrokiem oszukanego dziecka zerknął w kierunku Viljama.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Prawda chodzi w kątach pomieszczenia i przechodzi z boku na bok, niecierpliwie oczekując aż ją zauważą. Do tej pory nieśmiało tylko błąkając się na viljamowskim „ogonie”, nie wychylała się szczególnie poza szereg. Teraz, gdy zarówno inspektor, jak i sędzia, znajdują się w miejscu zamieszkania Hallströma, nie ma szans, by prawda nie wyszła na jaw.
    W poszczególnych partiach domu – twardo na deskach – stoją bowiem dowody jego pochodzenia. Najwięcej mieści się ich oczywiście w salonie, dlatego też, kiedy Viljam wraca z łazienki, zażegnując problem z zapalonymi świeczkami, nie dziwi go żywe zainteresowanie przedmiotami, jakie wykazuje Untamo, bacznie przyglądając się przestrzeni.
    Na półkach widoczne są nie tylko zdjęcia rodzinne (choć jest ich niewiele), ale również eleganckie posążki, czy bogato zaopatrzona biblioteczka z kilkoma wyjątkowo cennymi egzemplarzami.  W komplecie z pięknie obitą skórą kanapą i solidnie wykonanymi meblami z dobrego kruśca, widać, że ktokolwiek projektował to mieszkanie, nie szczędził pieniędzy.
    W salonie nie brakuje również fantazji, czego najlepszym przykładem jest asymetryczny, niebanalny żyrandol – obleczony złotą ramą, w głównej jednak mierze będący wyrazem prostoty i ekspresji jednocześnie. To, co mówi jednak o Viljamie najpełniej, to biurko.
    Na nim pozostają rozrzucone karty poprzednich spraw, księga praw czy stara zarysowana tabliczka z tytułem sędziowskim, którą Vil niegdyś zabrał z pracy do odnowienia i do dziś nie znalazł na to czasu. A choć Viljam niczego mu nie tłumaczy, ani o niczym nie mówi wprost, Untamo ze swoimi zdolnościami percepcyjnymi pewnie już wie o dwóch kluczowych kwestiach.
    Po pierwsze – jako wzorowy przedstawiciel klasy pracującej, tonący w sprawach naglących, zapewne rozumie, jak trudno czasem znaleźć chwilę na coś, co nie dotyczy bezpośrednio wykonywanych w ramach urzędu obowiązków.
    Po drugie – jako doświadczony członek Kruczej Straży powinien zauważyć, z kim ma do czynienia (z sędzią). A przede wszystkim, z kim nie ma (z przestępcą).
    Żywa reakcja Sorsy i nagłe oskarżycielskie spojrzenie w kierunku Viljama potwierdzają zresztą, że Untamo sprawnie łączy fakty... i że do aresztowania jednak nie dojdzie.
    A uwierzyłbyś mi, gdybym powiedział o tym na początku? – kwituje krótko Viljam, a choć nie operuje konkretami, oboje wiedzą o czym mowa.

    Viljam i Untamo z tematu.


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.