Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Somebody to lean on (I. de' Medici &. A. Fenrisdóttir, 1995)

    2 posters
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Poczucie niesprawiedliwości, tęsknota za domem i złamane serce nie pomagało przy przeprowadzce do nowego kraju i obcowaniu z nieznajomymi. Poza matką nie znała w Rzymie nikogo, bo przecież ciężko liczyć babkę, którą widziała wcześniej raz, a ich rozmowa nie należała do najprzyjemniejszych, bo dotyczyła postawionego przez nią ultimatum, które właśnie spełniała. Zgodnie z wolą babki porzuciła swoje dotychczasowe życie, opuściła Midgard i musiała zamieszkać w Rzymie, by wyjść za mąż. Narzeczony nie był jej znany i jakoś nie rwała się do poznania, biorąc pod uwagę ból w klatce piersiowej za każdym razem, gdy myślała o Eliasie, a krążył w jej głowie i wracał niczym bumerang, nawet jeśli chciała oderwać myśli.
    Przynajmniej nie musiała martwić się niestabilną psychicznie matką, która otrzymała odpowiedni rodzaj opieki. To jedyna kwestia, która zmusiła ją do uhonorowania pierwotnej ugody między nimi. Matka miała całodobową opiekę i najlepszych lekarzy na kiwnięcie palcem, więc nie musiała się już nieustannie martwić o jej stan zdrowia, ani o byt, bo narzeczony obiecał zapewnić jej wszelkie wygody. Sama dopiero skończyła studia i pewnie ledwo sama by się utrzymała, nie wspominając o mieszkaniu, opłatach, czy zapewnieniu odpowiedniej opieki medycznej i leków matce. Może powinna zastanowić się nad innymi opcjami, może mogła inaczej to rozwiązać, ale w danym momencie nie widziała innej możliwości, do czasu, aż było za późno na zmianę zdania. Nie chciała wychodzić za mąż z obowiązku, bez miłości, z pobudek czysto materialnych, ale mając do wyboru życie w nędzy i mieszkając na ulicy (czego już przecież doświadczyła), wybrała opcję, dzięki której przynajmniej będą z matką żyły komfortowo - tylko o to zabiegała, a była zbyt dumna, by prosić o pomoc Eliasa, który przecież miał swoje problemy i w żadnym stopniu nie był za nią odpowiedzialny, a tym bardziej za jej matkę. Zwalać mu się na głowę, obarczać bagażem, którego nie musiał dźwigać… to nie było w jej stylu. Tutaj wszystko zostało w rodzinie, choć nie przyszło jej to bez trudu - nienawidziła poczucia zależności od kogoś, a od dawna była zależna od babki, a za chwilę będzie zależna od męża.
    Uczucia do Eliasa były prawdziwe i ciężko było o nim zapomnieć po tylu latach, po wspólnym dorastaniu. Jedyną podporą, która jej pozostała, była Abigel, z którą nadal utrzymywała kontakt przez korespondencję listowną. Od jakiegoś czasu rzadziej się widywały, ale nadal mogły na siebie liczyć i tylko jej wsparcie pomogło jej przetrwać trudy związane z przeprowadzką i zerwaniem. Przeżyła w życiu cięższe momenty, niż miłosne rozstanie, ale czuła jak jej serce krwawi i wszystkie potencjalnie szczęśliwe momenty były przyćmione przez ból. Wiele tygodni po przeprowadzce zamykała się na całe dnie w pokoju i odzywała się tylko, jeśli musiała. W międzyczasie przygotowania do ślubu ruszyły pełną parą, bo jak się okazało, jej przyszły małżonek to arystokrata, człowiek poważany, który czekał na ten moment od wielu lat i wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Nie wtrącała się, było jej wszystko jedno.
    Odżyła dopiero, gdy dowiedziała się o nadchodzących odwiedzinach przyjaciółki. W końcu jakaś przyjazna twarz, z dawnego życia. W końcu jakaś dobra wiadomość. Zapewniła Abigel wszystko, czego potrzebowała do transportu, nocleg i wyżywienie na tyle, ile będzie chciała zostać. Gdyby mogła, pewnie zatrzymałaby ją na zawsze, by nie zostać znowu sama.
    Stała niedaleko portalu, z niecierpliwością wyczekując przyjaciółki, dokładnie o czasie i w miejscu, w którym się umawiały.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Wycieczki poza Skandynawię nigdy nie są celem Abigel. Nie marzy o odległych, ciepłych krajach, o wygrzewaniu się na piaszczystych plażach ani spacerach po oliwnych gajach. O rozległym świecie wie wiele, interesuje się ciekawostkami, zaczytuje się w historiach mających miejsce poza granicami Midgardu, jednak potrzeba wyjazdu nigdy nie jest na tyle silna, by musieć opuszczać domowe rejony.
    Od kilku lat pracuje już jako badacz na Instytucie. Eihwaz kończy z wyróżnieniem, doskonale wiedząc czego oczekuje od życia. Z dumą nadal przemierza korytarze kampusu, tym razem już nie jako studentka, a ambitna pani doktor z głową pełną pomysłów czekających zrealizowania. Nie składa ostatniej pracy dyplomowej, tytuł profesorski nie jest jej potrzebny do szczęścia, a przynajmniej tak wciąż powtarza, nie mogąc się już doczekać aktywnej pracy u boku swego największego mentora. Badania są dlań spełnieniem marzeń, zanurza się w nich bez pamięci o reszcie świata - o rodzinie, przyjaciołach, złamanym sercu. To ostatnie sprawia, że doktor Fenrisdóttir otrzymawszy kolejne już zaproszenie waha się, łamiąc na korzyść przyjaciółki. Od dnia rozstania z Viljamem minęło zdecydowanie za dużo czasu, by nadal zasłaniać się wymówkami. Mówi przecież stale o grubej skórze, o zwiększonej wytrzymałości i emocjonalnej obojętności - jak to się ma do prób ucieczki, ciągłego unikania tematu młodego, aspirującego sędziego Hallströma?
    Zaproszenie do Rzymu przyjmuje więc z pewnym ociąganiem, mając z tyłu głowy cichy głos nakazujący ucieczkę. W perspektywie jest jednak panna Arneberg, jedna z nielicznych przyjaciółek, przy jakich wyrocznia może czuć się swobodnie, bez tych wszystkich tłumaczeń i usprawiedliwiania swoich wyborów. Wspierają się wzajemnie już od dekady, zawsze mając pewność, że druga znajdzie się tuż obok nie tylko w chwili uśmiechu, ale i smutku. Teraz Isabella stała na kolejnym rozdrożu. Już wkrótce miała stać się panią de’Medici, wżenić się w rodzinę o słusznym rodowodzie, wbrew temu, za czym woła jej serce. Kimże byłaby Abigel, jak nie beznadziejną, niewdzięczną przyjaciółką, gdyby na prośbę o wsparcie odpowiedziała odmową?
    Przez portal przeciska się z pewnym niepokojem, po drugiej stronie rozglądając już za znaną sobie sylwetką. Mruży oczy od nacisku zawieszonego wysoko upalnego słońca, którego promienie natychmiast otulają bladą twarz kobiety. Mruga kilkakrotnie, zaciskając mocniej palce na pasku podróżnej torby i dopiero wtedy dostrzega zarys szczupłej Włoszki.
    - Buongiorno Isabella! - wita się z przyjaciółką, uśmiechając się przy tym szeroko, szczerze dumna z przyswojenia choć jednego słowa w języku włoskim. W edukacji galdrów mało zwraca się uwagi na znajomość języków śniących, no bo któremu widzącemu miałyby się one przydać, gdy nakazuje się żyć z dala od nich? - Ależ tu gorąco. Jak ty to wytrzymujesz? - stwierdza od razu, spoglądając nań ze zdumieniem, gdy czuje narastającą falę ciepła i rozpina sweter. Długie dżinsowe spodnie wsunięte w wysokie, wiązane do połowy łydki buty pasują na zimową, mroźną pogodę, nie zaś do Włoch, gdzie wystarczy pobyć kilka minut w grubszych warstwach, by poczuć zbierające się krople potu.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Była zmęczona; robieniem miny do złej gry; udawaniem, że nie cierpi przez nagłą przeprowadzkę i porzucenie dawnego życia; słuchaniem wywodów babki, która za punkt honoru wzięła sobie edukowanie wnuczki w zakresie etykiety, obyczajów i języka włoskiego. Z jednej strony nie mogła się dziwić, skoro rodzina babki miała odpowiedni status i renomę w tutejszym towarzystwie, to logiczne, że próbowała uniknąć skandalu przez brak obycia wnuczki. Historia z jej matką, Sofią dostatecznie odbiła się echem na rodzinie, a choć wszędzie zdarzają się tzw. "czarne owce", to taka skaza na reputacji nie zostaje łatwo zapomniana.
    Isabella była swojego rodzaju łatką, która miała przykryć występki matki, pokazać, że daleko pada jabłko od jabłoni i poza tym jednym przypadkiem, rodzina Russo posiada godnych przedstawicieli. Czuła na sobie wścibskie spojrzenia starych matron, które czyhały na każde jej potknięcie; każde pytanie miało w zamiarze urazić lub upokorzyć pół-Włoszkę. Zaciskała zęby i nie pozwalała sobie na okazywanie słabości, a paradoksalnie było jej łatwiej, gdy myślała o wszystkich stratach, które już w swoim krótkim życiu doświadczyła. Już dawno zdążyła się zorientować, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie, ale teraz uderzało ją to ze zdwojoną siłą, gdy patrzyła na bogate towarzystwo, wśród których problemy kobiet sprowadzały się do tego, jaką kreację wybrać do konkretnego wydarzenia, w jaki sposób jeść fikuśne potrawy, a przede wszystkim jak zadowolić męża, by nie szukał rozrywki poza domem (w większości przypadków i tak to robili).
    Sztuczne uśmiechy, wyuczone frazesy stały się jej najlepszymi przyjaciółmi, dzięki którym babka nie ciskała się o każdy szczegół, choć i tak zawsze miała jakieś złote rady i uwagi. Im więcej czasu spędzała z seniorką, tym lepiej rozumiała matkę, która uciekła do Skandynawii. Niestety jej wyjazd nie był możliwy, a podjętej decyzji nie zamierzała zmieniać przez wzgląd na matkę i brak innych perspektyw.
    Na szczęście najbliższe dni miały jej przyświecać zbawiennym wpływem towarzystwa przyjaciółki, na widok której prawie się popłakała ze szczęścia. Listy to zdecydowanie nie to samo, marna namiastka prawdziwego kontaktu.
    - Carissima Abigel - odparła niemal od razu, a przytulając ciepło przyjaciółkę, czuła jak tęsknota wylewa się z jej piersi, tworząc przyjemne odczucie ulgi.
    Czekając na przyjaciółkę, ubrana była w zwiewną sukienkę i kapelusz chroniący przed słońcem, którym teraz starała się nie dziabnąć Abi. Pogoda to jeden z czynników wpływający na jej pozytywne wrażenia tego miejsca, dlatego uśmiechnęła się szeroko na komentarz Fenrisdóttir, która na pewno nie była przyzwyczajona do takiej ilości słońca.
    - Bardzo szybko się przyzwyczaiłam. Ty też przywykniesz, jak odpowiednio się ubierzesz! - zaśmiała się wesoło, po raz pierwszy od dawna okazując szczere emocje dobrego humoru. Jej ubrania były zdecydowanie zbyt grube na tutejszą pogodę, ale łatwo było temu zaradzić.
    - Możemy na szybko wpaść do butiku, wybierzesz sobie jakąś lekką sukienkę i od razu poczujesz się lepiej, co ty na to? Czy może wolisz najpierw odpocząć w domu? - zapytała, bo nie chciała układać całego dnia według własnego planu, skoro to Abi była tutaj gościem i miała prawo pierwszego wyboru.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Szeroki uśmiech na twarzy Isabelli niemal natychmiast poprawia humor Abigel, która do ostatniego momentu jest sceptyczna wobec wyjazdu. Jeszcze przed tygodniem szuka wymówek, nowych zadań w pracy, w jakie może się zaangażować i włożyć weń cały swój czas oraz wysiłek - nie dlatego, że przywiązanie do Arneberg maleje. Stale ceni sobie jej towarzystwo i cieszy się na myśl o spędzeniu najbliższych dni w przychylną duszą. Brak w jej otoczeniu osób, przed którymi może się otworzyć bez obawy o pochopną ocenę oraz krytycyzm; brak tego, kto bez względu na okoliczności przyjmie ją w ramiona i podzieli się ciepłym słowem. Mimo to wyjazd budzi obawy, gromadzący się gdzieś we wnętrzu sprzeciw, to słynne trzecie oko, cichy głos, który szeptem podsuwa wątpliwości bez nadawania im konkretnego kształtu. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy charakterystyczny ścisk w żołądku zwiastuje nadchodzące kłopoty - przeznaczenie, z jakim przyjdzie jej się zmierzyć.
    - Zabrałam coś ze sobą, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak ciepło - kwituje, unosząc wzrok na jasny horyzont. Latem w Skandynawii można było pokusić się o bardziej zwiewne stroje, jednakże upalny skwar nigdy tam nie dokuczał. Próżno szukać w garderobie wyroczni krótkich, kolorowych sukienek, tak jak i kapeluszy z szerokim rondem. Przeklina w myślach własną niedomyślność i brak odpowiedniego przygotowania. Powinna była zrobić szersze rozeznanie w temacie, szczęśliwie obecna tu Belle nie pozwoli jej zginąć. - Jestem tu, by odpocząć, ale czas wolę spędzać aktywnie. Musisz mnie koniecznie oprowadzić po okolicy.
    Wyzwolona ze szczelnych objęć rusza za przyjaciółką, nie potrafiąc powstrzymać sięgającego oczu uśmiechu.
    - Opracowałaś już cały plan na wakacje? Szalone imprezy czy wylegiwanie się na plaży? - Kiedy spędzały ze sobą czas w Midgardzie, daleko im było do wielkich przygód. Isabella jawi się w oczach Abigel jako osoba spokojna, acz pogodna. Spodziewa się po niej spacerów i długich dyskusji na tematy ją drażniące. Czy nie po to przybyła do Rzymu, aby wesprzeć ją w trudnych chwilach? Z wymienianych listów, choć często mało lakonicznych, łatwo wnioskuje, że pobyt w rejonach przodków nie jest tym, czego pół-Włoszka oczekuje od życia. Niechętnie decyduje się przecież na porzucenie stolicy galdrów, gdzie zostawia swoją miłość. Od tamtej pory wyrocznia nie ma zbyt wielu okazji, by wypytać Belle o jej relację z Eliasem, o której ta wyraża się dość oszczędnie. Złamane serce potrafi nastręczyć wielu problemów, napsuć krwi, zaburzyć cały porządek życia. O tym Abigel zbyt dobrze wie, przed niemal dwoma laty przysięgając sobie, że odtąd życie dedykować będzie nauce, nie zaś drugiemu człowiekowi. Zdaje sobie oczywiście sprawę z tego, że każdy jest inny i nie należy wydawać zbiorczych wyroków, opierając się na doświadczeniach z jednym z przedstawicieli. Za bardzo ceni sobie jednak święty spokój i emocjonalną stabilność, nie uważając że przechodzenie w skrajność jej w tym przypadku zaszkodzi.
    - Mam tylko nadzieję, że się za bardzo nie opalę. Już słyszę te wszystkie niewybredne komentarze na kampusie - wywraca oczami, tym samym wyrażając swoje niezadowolenie. - Nie, żebym nie radziła sobie z plotkami, zwyczajnie nie chce mi się marnować na nie czasu. Spodziewam się, że żyjąc we Włoszech, nikt nie zwraca na to uwagi. - Spogląda na Arneberg z ukosa, próbując wybadać jakie ta ma nastawienie wobec swojego otoczenia.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Nie potrafiła powstrzymać entuzjazmu, biorąc pod uwagę, że przyjazd przyjaciółki przypominał światełko w tunelu — z jednej strony miała potencjał, by wyprowadzić ją ze stanu letargu i zrezygnowania, ale z drugiej strony tym bardziej uświadamiała, w jak dużym mroku się obecnie znajduje. Ciężko było przejść do porządku dziennego z całkowitą zmianą dotychczasowego życia, ale starała się nie zawieść oczekiwań wszystkich dokoła, przez co sama była wykończona psychicznie. Wsparcie mentalne Abigel bardzo jej się przyda i miała nadzieję, że zostanie jak najdłużej.
    - Przepraszam, powinnam cię ostrzec, żebyś nie zabierała swetrów - uśmiechnęła się ze skruchą. Sama z racji pochodzenia wiedziała trochę więcej o kraju, dlatego pogoda aż tak jej nie zdziwiła, co bardziej początkowo męczyła — teraz zdążyła się przyzwyczaić, a nawet polubić opalanie. Nie liczyła na podobny scenariusz w przypadku Abi, ale po paru dniach powinna przywyknąć do wyższych temperatur i innej wilgotności powietrza. - Zawsze możesz sobie wybrać coś z mojej szafy, większość ubrań nadal posiada metki. Babka zadbała, żebym ubierała się z klasą, jak przystało jej wnuczce - tu rzuciła porozumiewawcze spojrzenie, bo przyjaciółka doskonale znała opinię dziewczyny na temat babki, która próbowała kontrolować każdy aspekt jej życia. A że nie była w pozycji do negocjacji, tak godziła się na wszystko po kolei i z każdym kolejnym "tak" traciła jakąś cząstkę szacunku do siebie.
    - Zdecydowałaś już, na ile zostajesz? Moje plany są dość elastyczne, w zależności od tego, na co będziesz miała ochotę. Na pewno nie zabraknie zwiedzania, ale myślę, że miło będzie się trochę powylegiwać - nie miało to dla niej większego znaczenia, wszystko lepsze od siedzenia z babką albo przyszłym narzeczonym; oddając mu honor, z tego, co zdążyła zauważyć, był dobrym mężczyzną, cierpliwie czekał, aż Isabella przystosuje się do nowych okoliczności, ale naciski ze strony rodzin nie pozwoliły mu odłożyć ślubu. - Niedługo odbędzie się bal zaręczynowy. Zgromadzi się cała śmietanka tutejszego towarzystwa, by gratulować szczęśliwej młodej parze. Miałam nadzieję, że pomożesz mi to przetrwać?
    To miało być pierwsze tak duże wydarzenie, kolejnym będzie już sama uroczystość ślubna. Bała się, bo będzie na świeczniku przez cały wieczór, każde jej zachowanie, każde słowo będzie analizowane, więc miał to być swojego rodzaju egzamin, który pokaże, ile zdołała się nauczyć. Jeśli zachowa się niewłaściwie, przyniesie wstyd i dyshonor rodzinie Russo, a wtedy babka mogła unieważnić umowę i wysłać z powrotem do Midgardu, na bruk.
    Presja, jaką na siebie nałożyła, nie pomagała osiągnąć spokoju, ale szczerze przykładała się do nauki języka, kultury i obyczajów, nie próbowała sabotować planów babki. Podjęła decyzję i każde kolejne działanie tylko ją w niej umacniało.
    - Tutaj większość osób jest opalona - uśmiechnęła się lekko. Czasy, kiedy zwracano na to uwagę, kojarząc opaleniznę z klasą robotniczą minęły i teraz wiele kobiet opalało się, żeby lepiej wyglądać. Bella mając ciemniejszą karnację, już na starcie czuła się o tyle normalnie, że po prostu się nie wyróżniała. - Ale czekaj, słyszałam o takim specyfiku... nakładasz na skórę i możesz wychodzić na słońce, a i tak się nie opalisz. Chociaż chciałabym zobaczyć cię w brązowej wersji.
    Była przyzwyczajona do jasnej Abigel, razem tworzyły ładny kontrast, ale gdyby miała możliwość wybielenia się na jakiś czas, pewnie zrobiłaby to, by zaspokoić ciekawość.
    - Chodź, za rogiem czeka na nas auto - zaprowadziła kobietę do samochodu śniących, którego rodzina Russo używała, by nie rzucać się w oczy.
    Posiadłość babki znajdowała się na obrzeżach miasta, w bogatszej dzielnicy, co widać było po zadbanej okolicy i wystawnych domach. Ta rodzinna rezydencja zachwycała oko, dookoła otaczał ją zadbany ogród. Po wejściu do środka Isabella od razu zaprowadziła przyjaciółkę do pokoju gościnnego z przynależącą do niego łazienką.
    - Potrzebujesz chwili? Przebierz się i możemy zjeść lody i wypić kawę na ogrodzie? - nie proponowała szalonych atrakcji, bo jeszcze będą miały na to czas. Teraz wolała nadrobić zaległości.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Uśmiecha się promiennie na propozycję dzielenia szafy. Są z Isabellą podobnej postury, jak i tego samego wzrostu, więc dobranie odpowiedniego rozmiaru nie powinno stanowić żadnego problemu, różnią się natomiast karnacją. Czy gust nonny Rossi okaże się być dobry także dla Fenrisdóttir?
    - Jeśli “z klasą” oznacza wciskanie się w garsonki, to ja podziękuję - rzuca z pewnym powątpiewaniem. Z jakiego innego powodu Bella miałaby nie nosić ubrań wręczanych jej przez babkę? Abigel trudno jest uwierzyć, że przyjaciółka ma ich zwyczajnie za dużo, nawet by ubierać nowy strój każdego dnia. W własnej szafie ma wyłącznie kilka zestawów, a półki są w większości zapełnione koszulkami, jakie nosiła w studenckich latach, dziś już niekoniecznie pasującymi do pracującej na Instytucie doktorantki.
    - Bal zaręczynowy? - powtarza zaraz za nią, mrugając kilkakrotnie, jakby się przesłyszała. Wie o istnieniu kolacji w kameralnym, rodzinnym gronie, jakie odbywały się w dniu oficjalnego składania deklaracji, tudzież przedstawiania wybranka najbliższym. W przypadku Isabelli i jej narzeczonego wszystko to miało już pewnie miejsce, czym wobec tego miał być bal? - Wy Włosi nie przepuścicie żadnej okazji, by się zabawić, co? - uśmiecha się nieznacznie, nie chcąc zdradzić przed przyjaciółką wątpliwości. - Z pewnością wszystko pójdzie zgodnie z planem. Najważniejsze, to być sobą, prawda? - Naprawdę chce w to wierzyć, jak i jednocześnie podnieść ją na duchu. Wielkie bale są dlań wciąż zagadką, poza kilkoma przyjęciami studentów tudzież w gronie kadry Instytutu, nie bywa na podobnych zabawach i podchodzi doń z ostrożnością. - Kiedy ten bal? Trzeba coś jeszcze przed nim przygotować? - Chce zaoferować swoją pomoc i odciążyć pannę Arneberg. Kilkoma zaklęciami prędko można uzyskać oczekiwany efekt.
    - Oh wobec tego poproszę. Obawiam się, że moim przypadku opalenizna może wyglądać jak efekt nieudanego rytuału. - Także i w Skandynawii łatwo o mocno zaróżowione policzki, zwłaszcza w słoneczny dzień na śniegu, który wszak dodatkowo i bardzo skutecznie odbija słoneczne promienie. Wyrocznia wraca wspomnieniem do dnia, w którym odważywszy się na dłuższą wycieczkę, z wymalowaną na twarzy rozpaczą spoglądała w lustro na bolesne plamy.
    Poprowadzona w stronę auta zajmuje miejsce dla pasażera. Wydaje z siebie zdumiony okrzyk, kiedy wóz nie unosi się w powietrzu, tylko sunie ulicą wśród innych samochodów. W Midgardzie samochody stanowią najnowszą ciekawostkę technologiczną, która wywołuje wciąż zdecydowany sprzeciw wśród zagorzałych konserwatystów. Abigel ma dotąd kilka okazji, by zasiąść w magibusie - a raczej stać, kurczowo trzymając się drążka, co wspomina z pewnym przestrachem - lecz samochód osobowy nadal pozostaje zagadką. Ciasno, przemyka jej tylko przez myśl, ale zamiast narzekać, wygląda już za oko, chłonąc widoki zupełnie obcej dla siebie architektury.
    - Kawa brzmi jak błogosławieństwo - rzuca do Isabelli, kiedy ta zostawia ją samą w pokoju. Uzależniona już od przyjemnie smolistej goryczy nie może sobie odmówić, zwłaszcza w stolicy espresso. Otwiera torbę, wyjmując zeń kilka strojów i przerzucając je między stosami na łóżku, dochodzi do wniosku, że w nadchodzących dniach nie obejdzie się bez pomocy Arneberg. Nakłada na siebie długą, lnianą sukienkę w kolorze spłowiałej czerwieni i pospiesznie prostuje zagniecenia krótkim, niezwykle przydatnym w podróży zaklęciem. Zaglądając w odbicie lustra przeczesuje jeszcze włosy, pozostawiając niemal sięgające pasa kosmyki rozpuszczone, po czym opuszcza gościnną sypialnię, by w zdecydowanie lżejszym stroju dołączyć do Isabelli w ogrodzie.
    - Piękne otoczenie. Gdybym mogła, zostałabym tu na zawsze - stwierdza pogodnie, rozglądając się po zieleni, jakże różnej od skandynawskich krajobrazów. - Magia rytualna mogłaby tu przynieść ciekawe rezultaty. Może nawet znacznie milsze od depresyjnych wróżb. - Przynoszone przez Norny wizje dalekie były od sielankowej słodyczy, a po którą Abigel chętnie sięgnęłaby dla optymistycznego nastawienia. Czasem zastanawia się jak potoczyłoby się jej życie, gdyby nie ciągle zsyłane nań obrazy tragedii. - Czy ty znajdujesz tu inspirację dla pracy? A może seniorka Russo nie pozwala, by jej ukochana wnuczka zaprzątała sobie głowę karierą? - pyta bez cienia ironii, zbyt dobrze wiedząc, że istnieją w świecie rody galdrów kurczowo trzymających się konserwatywnych zasad.
    Widzący
    Isabella de' Medici
    Isabella de' Medici
    https://midgard.forumpolish.com/t1739-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1772-isabella-de-medicihttps://midgard.forumpolish.com/t1773-maliz#18688https://midgard.forumpolish.com/f162-isabella-de-medici


    Odkąd przybyła do Włoch, pławiła się w luksusach na koszt babki, a wkrótce męża, co całkowicie deptało jej godność, ale jednocześnie dawało możliwości, o których wcześniej mogła pomarzyć. Fakt, że gdyby nie matka, wolałaby prowadzić spokojne, biedne życie w Midgardzie, za to wypełnione miłością i jej samodzielnymi decyzjami, nie zmieniał tego, że w obecnej sytuacji nie widziała innego wyjścia; od podjętych ustaleń nie było już odwrotu, zostawiła wszystko za sobą.
    Jej pokój w rezydencji składał się z czterech pomieszczeń i był większy niż ich mieszkanie w Midgardzie, dlatego budził u niej zmieszanie, a z początku wcale nie potrafiła się odnaleźć. Dopiero teraz powoli otwierała się na możliwości i zaczęła korzystać z przysługujących jej wygód. Jedną z nich była obszerna garderoba, stanowiący osobny pokój, przynależący do części sypialnianej. Było w niej tyle ubrań, że spokojnie mogłaby obdarować całą dzielnicę, więc tym bardziej cieszyła się, że może podzielić się z Abigel.
    - Nie ubierasz przypadkiem garsonek do Instytutu? - zażartowała wesoło, ale była przekonana, że spędzą w tej garderobie ogrom czasu, odsiewając ziarna od plew. - Oprócz garsonek jest też mnóstwo sukienek, na pewno coś wybierzesz.
    Temat balu zaręczynowego był dość drażliwy, a przynajmniej do tej pory nie chciała wiele o nim myśleć, żeby się przedwcześnie nie denerwować. Nie lubiła takich wystąpień, być na świeczniku wścibskich oczu wszystkich zgromadzonych gości, gotowych wytknąć każde potknięcie.
    - Nie wiem, na ile to forma zabawy, a na ile zwiększanie swoich wpływów - westchnęła z lekkim wzruszeniem ramion, jakby sama gubiła się w tej polityce, bo najwyraźniej zbyt krótko przebywała wśród wron, by krakać jak one. Bal będzie poświęcony przyszłej młodej parze, by w znamienitym gronie mogli świętować to ważne dla nich wydarzenie. Dla niej to zwykła farsa.
    - Nie mogę być tutaj sobą, Abi - przyznała po chwili ciszy, jakby zdradzała wstydliwy sekret. Nie była to komfortowa sytuacja, ale ostatecznie sama się na to zgodziła, więc musiała tańczyć, jak jej zagrają, a przy tym nie narzekać specjalnie. - Muszę godnie reprezentować famiglię Russo. Będzie to taki sprawdzian, czy przyswoiłam wszystkie nauki babki.
    Doceniała próby pocieszenia przyjaciółki, ale nie potrafiła wykrzesać z siebie entuzjazmu. Obawiała się, że zwyczajnie sobie nie poradzi, ale dlatego chciała spędzić czas z Abigel i zapomnieć o problemach.
    - W najbliższy piątek. Nie biorę udziału w przygotowaniach, i tak nie mam nic do gadania. Nawet suknie mi wybrali. Ale możemy wybrać twoją! Kto wie, może znajdziesz na balu jakiegoś interesującego kawalera - posłała jej znaczące spojrzenie, żeby nawet nie próbowała się hamować. Oczywiście nie będzie jej nikogo wciskać ani na siłę swatać, ale wakacyjny romans jeszcze nikomu nie zaszkodził.
    Kolejne słowa przyjaciółki skwitowała uśmiechem i delikatnym kiwnięciem głowy; na pewno nie zapomni załatwić jej omawianego specyfiku. Będzie to zdecydowanie lepsze rozwiązanie, niż jakby biedna kobieta miała uciekać od wszechobecnego tu słońca.
    Czekając w ogrodzie, Isabella myślała o nadchodzących dniach i planie, który powoli zarysowywał się w jej głowie. Dzisiejszy dzień miał przebiec spokojnie, wypełniony rozmowami i odpoczynkiem, ale od jutra mogą pokusić się o przygodę.
    - Bellissima! - rzuca na widok Abigel z szerokim uśmiechem, bo wypłowiała czerwień idealnie komponuje się z jej urodą, co na pewno nie pozostanie bez echa wśród tutejszych dżentelmenów.
    - Ależ możesz, zapraszam serdecznie - unosi smutno kąciki ust ze świadomością, że pomimo zachwytu nie uda jej się zatrzymać przyjaciółki na dłużej. Na pewno nie czułaby się wtedy taka osamotniona, ale też nie mogła zrzucać odpowiedzialności na bliskich, więc nie wspominała o tym na poważnie.
    - Jak często się ostatnio pojawiają? - zapytała o wizje, z którymi Abigel się boryka i mogła mieć tylko nadzieję, że ta miała spokojniejszy okres. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak to jest, ale współczuła jej tego daru, przypominającego bardziej przekleństwo.
    W międzyczasie lokaj przyniósł dwie kawy, dwie szklanki z wodą, trzy rodzaje ciasta oraz lody. Stolik pod wielkim parasolem nie był narażony na bezpośrednie promienie słoneczne, choć przy panującej temperaturze słodkości zaczną się topić.
    - Jakbyś zgadła. Mam się skupić na ślubie i nie zawracać sobie głowy karierą. Ale rozmawiałam już z Lorenzo, obiecał mi, że po ślubie będę mogła podjąć dowolną pracę - uśmiechnęła się szerzej, ciesząc się z porozumienia, jakie zawarła. Oczywiście ścieżka kariery nie może uderzać w dobre imię rodu, ale kończyła edukację z planem zostania koronerem i do tego będzie dążyła.
    - On... stara się, żeby było mi komfortowo. Nie osacza mnie, nie próbuje nawet rozmawiać, gdy widzi, że nie mam ochoty. Wydaje się porządnym facetem - oczywiście pozory bywają złudne, nie ufała mu ani nie próbowała się zaprzyjaźnić, ale doceniała małe gesty, a brakiem nachalności zyskiwał jej przychylność.

    Isabella i Abigel z tematu



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.