Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Czarne myśli i białe chusteczki (I. Soelberg & T. Toppinen, sierpień 2000)

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Nogi powoli odmawiały jej posłuszeństwa. Gardło miała tak ściśnięte, że każdy oddech okupiony był bólem. Resztkami sił powstrzymywała łzy. Przemierzała uliczki na oślep, byle znaleźć się dalej od Oka. Byle dalej od drwiących spojrzeń kursantów, wśród których zdążyły już roznieść się pogłoski, o pewnym liście do pewnego wykładowcy.
    Rozmowa, którą Tyyne miała za sobą odbyła się za zamkniętymi drzwiami. Ale w tym miejscu nawet to nie pozwalało się ustrzec plotek. Przez cały dzień towarzyszyły jej urywki listu jej matki, który miał chyba zmusić ją do rezygnacji z kursu i powrotu do domu. Lub zmusić Komisję do rezygnacji z niej. Sama już nie wiedziała. … chwilowy kaprys nierozsądnej panny… jest skrajnie nieodpowiedzialna… dalsze kształcenie Tyyne to strata czasu i pieniędzy… wybryk jakiego się dopuściła świadczy o niej najgorzej… nieposłuszna, sprawiająca problemy wychowawcze od dziecka… Była upokorzona i błagała Bogów o koniec tego dnia. Gdy tylko mogła, opuściła Oko, ale postanowiła ochłonąć, nim wróci do mieszkania ciotki.
    Miała dość wędrówki na oślep. Zatrzymała się i usiadła na jednej z pustych ławek. Jak w ogóle znalazła się przed siedzibą Kruczej Straży? Wyciągnęła papierosa i zapalniczkę, zapominając że w Midgardzie nie musi się ukrywać i robić wszystkiego jak śniący. Jej dłonie drżały. Z trudem zdołała odpalić papierosa i zaciągnąć się mocno jego dymem. Ciepło i spokój wypełniły jej płuca, a po policzkach płynęły, tak długo wstrzymywane, słone krople. Tu nikt nie zwracał na nią uwagi. Dziecko biegnące wzdłuż ulicy, dwaj mężczyźni stojący przy wejściu i rozmawiający półgłosem, kobieta spoglądająca nerwowo na zegarek. Każde z nich pogrążone w swoich sprawach zdawało się całkowicie ignorować  obecność Tyyne w tym miejscu. Mogła płakać z bezsilności, ze wstydu, z wściekłości. Raz po raz zaciągała się dymem i starała się zapomnieć o całej tej sprawie, aż do chwili gdy żar dosięgnął filtra. Nadal nie była spokojna.
    Drgnęła, gdy przed jej oczyma pojawiła się nagle dłoń z wyciągniętą w jej stronę białą chusteczką. Zaskoczenie ustąpiło jednak szybko miejsca wyuczonej uprzejmości. – Dziękuję. – powiedziała głosem drążącym od targających nią emocji. Chwyciła podawaną jej chustkę i otarła łzy znaczące słone ścieżki na jej policzkach. Jednocześnie uniosła głowę, by spojrzeć na osobę, która tak niespodziewanie przyszła jej z pomocą. Okazał się nią być jeden z mężczyzn jeszcze chwilę temu rozmawiających przy wejściu do siedziby Kruczej Straży.
    - Jak długo mi się Pan przyglądał? – Jej głos brzmiał już nieco pewniej. Obserwowała mężczyznę, który dosiadł się do niej. Dlaczego to w ogóle zrobił? Sprawiał wrażenie szczerze zatroskanego o jej osobę. – To nic poważnego. W zasadzie już ochłonęłam. – Ostatnie zdanie okrasiła uśmiechem tak sztucznym, że nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby w to, co właśnie powiedziała.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Świat tonął w swoich myślach, zmartwieniach i troskach. Ostatnie tygodnie, były bez wątpienia jednym z najtrudniejszych okresów w pracy Soelberga intensywność w śledztwach, chęć wykazania się, ale i nowe nieznane, co coraz to głębiej sięga, swymi spowitymi w mroku dłońmi zabierając kolejne dusze w zaświaty. Irytacja i bezradność, sporadycznie malujące się na twarzy Wysłannika, były teraz częstym obrazem, gdy ten zamykał się w czterech ścianach sypialni, jedynego miejsca, w którym mógł zdjąć maskę powagi, zrzucić z barków ciężar odpowiedzialności i ulżyć sumieniu usypiając jego nieme wyrzuty częstokroć alkoholem.
    Ten dzień nie różnił się od innych, był niemal taki sam, chociaż na jego stanowisku monotonię powinno się powitać z ulgą, to takowej bynajmniej nie doświadczył, miast tego powaga, klasyczny „kij w czterech literach” malowały swymi szarymi farbkami po płótnie jego osoby. Zmęczenie charakterystyczne dla długiego przesiadywania nad biurkiem i przeglądania, czytania i uzupełniania dokumentów dawało znaki, zarówno w kruszącej się cierpliwości, bowiem wolał działać, niż w swojej skromnej opinii marnować czas na przeglądanie papierków, jak i bardziej namacalnie w postaci bólu pleców.
    Nie dziwi zatem, że ugiął się, pod pytaniem starszego z braci Toppenberg, czy wyskoczy na fajkę? Oczywista, oczywistość, a chociaż towarzysz w oczach Ivara, był raczej niezbyt ciekawą personą, raczej lizusem wiecznie skaczącym za sobie znanymi tylko starszymi rangą, to i widmo kilkuminutowej rozmowy o „pogodzie” w jego towarzystwie uśmiechało mu się zdecydowanie bardziej, niżeli powrót za biurko i spędzenie kolejnych kilkunastu godzin na szukaniu igły w stogu, a raczej oceanie siana, bo wiedzieli tyle, co nic. I to był główny powód kiełkującej irytacji w duszy oficera.
    Widok zgarbionej, pod ciężarem smutku kobiety siedzącej na schodach, był punktem zwrotnym w bezbarwnej rozmowie, tym pretekstem do odejścia, a jednocześnie pozostawienia po sobie dobrej opinii, chociaż bogowie tylko wiedzą, gdzie miał tak Toppenberga, jak i jego opinię, lecz w tej sytuacji jej towarzystwo było atrakcyjniejsza. Zwłaszcza że widmo biurka nie zachęcało do rychłego powrotu, być może to nowe narzędzie tortur, uśmiechnął się kwaśno do myśli i wyciągając z wewnętrznej kieszeni munduru elegancką i pachnącą lasem materiałową chusteczkę w barwie lodowej bieli i podał ją bez słowa kobiecie. Uśmiechnął się lekko, raczej samymi kącikami ust, na jej podziękowanie.
    Od paru minut – odparł, bez większej emocji i przysiadł się obok. Woń lekkich perfum otulała jego postać, a nienachalny i niedrażniący nozdrzy zapach wypełnił pustkę między nimi, a złączony z wonią wypalonego papierosa komponował się nie najgorzej. – Właśnie widzę, to „nic” – uśmiechnął się, o zgrozo sympatycznie, do ciemnowłosej. Ciemniejszy zarys zarostu kontrastował z bielą koszuli pod mundurem, a odznaka Wysłanników Forsetiego połyskiwała w promieniach dnia. – To jak opowiesz o tym nic, czy dalej będziesz płakać? – surowa nutka w głosie zadźwięczała lekko, acz wkomponowana w obraz, jaki prezentował mężczyzna, była raczej chęcią podtrzymania rozmowy, a może i pomocy.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Zaskoczył ją. Zgodnie ze wszelkimi powszechnie obowiązującymi regułami społecznymi mógł sobie pójść. To jedno uspokajające, choć nieprawdziwe zdanie, zwalniało go ze wszystkiego. A mimo to siedział tu nadal tak jakby faktycznie interesowały go jej problemy. Może bał się, że zrobi coś głupiego pod wpływem emocji wywołując u niego wyrzuty sumienia, a może po prostu szukał wymówki, by nie wracać do siedziby Kruczej Straży.
    - Nie ma tu zbyt wiele do opowiadania. Moja matka nie mogąc nakłonić mnie do rezygnacji z pracy w Komisji do Spraw Niemagicznych, postanowiła zacząć pisać do prowadzących, aby ci nie dopuścili mnie do ostatnich egzaminów na stanowisko obserwatora. – Z każdym wypowiadanym słowem uchodził z niej gniew. Oddech stawał się coraz spokojniejszy, a po łzach spływających po jej policzkach jeszcze kilka minut temu nie został nawet ślad. Chyba właśnie tego potrzebowała. Kogoś, kto po prostu pozwoli jej się wygadać. Bez oceniania czy szukania materiału do plotek. – Mogłam znosić listy wysyłane do mnie, a nawet awantury pod domem, ale nie mieszanie w to obcych ludzi. Zwłaszcza, że po Oku plotki rozchodzą się z niewiarygodną wręcz prędkości. – Mężczyzna cierpliwie słuchał o jej konfliktach rodzinnych.
    Ile w ogóle mógł mieć lat? Dwadzieścia kilka, trzydzieści, może więcej. Nie była w stanie oszacować wieku ze zmęczonej twarzy Wysłannika Forsetiego. Kilkudniowy zarost, cienie pod oczami i zmęczone spojrzenie nadawały jej wyraz smutku i powagi, pomimo uspokajającego uśmiechu, który towarzyszył mu od początku tej nietypowej rozmowy. Jeśli choć połowa tego o czym pisały gazety była prawdą, to oficerowie Kruczej Straży nie mieli teraz łatwego okresu. Nie dziwiły ją wiec typowe oznaki przemęczenia i stresu u jej rozmówcy. W porównaniu z tym, z czym prawdopodobnie borykał się on na co dzień, jej problemy były śmiesznie małe i nieistotne.
    - Nie powinnam Panu zabierać tyle czasu. Na pewno ma pan sporo pracy. – Obdarzył ją uśmiechem, w którym mieszało się zmęczenie, spokój i chyba sympatia. Zbył jej uwagę tak, jakby nie chciał wcale wracać do swoich obowiązków. Jakby potrzebował choć na chwilę oderwać się od spowszedniałej pracy, a jej pojawienie się akurat w tym czasie i w tym miejscu było wystarczającym złamaniem rutyny.
    Musieli wyglądać niecodziennie siedząc przed siedzibą Kruczej Straży, ale inni mijali ich niczym powietrze, lub będący w tym miejscu od zawsze element otoczenia. Choć tak naprawdę nie wiedziała jak wygląda codzienność w takim miejscu. Większość galdrów robiła wszystko, by się tutaj nie znaleźć, nawet w charakterze świadka jakiegoś nieprzyjemnego zdarzenia. Być może dla pracowników nie było w tym nic niezwykłego. Być może płaczące kobiety były swoistą normą. Mięła w palcach białą chusteczkę zastanawiając się ile takich dziewczyn jak ona pocieszała w swojej zawodowej karierze towarzyszący jej mężczyzna. Kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt?
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Ignorowane problemów i zamiatanie ich pod wycieraczkę tudzież dywan w przypadku Soelberga, było niedopuszczalne i śmieszne. Człowiek ten wychowany w wojskowym drylu przywykł do wypełniania misji niezależnie, czy tą było ścielenie łóżka, gdy miał siedem lat, czy ściganie po całym kraju niebezpiecznego elementu zagrażającemu społeczeństwu. Zasady i wyraźnie zarysowane ramy moralności cechowały go tak w pracy, jak i w życiu prywatnym, a chociaż z natury mrukliwy i raczej niezbyt towarzyski, to w przypadkach, gdy było to konieczne, potrafił przedłożyć dobro innych nad swoje. Tak też i było w tej sytuacji. Bo oczywistym, że rozmowa ze starszym Toppenbergiem, nie należała do najciekawszych, to widmo biurowej pracy budziło jednak większą niechęć, a kiełkująca trzecia możliwość wyjścia z tej sytuacji została momentalnie, bez większego namysłu zaakceptowana, jako mniejsze zło. Wszakże kobieta nie mogła być gorsza od zrzędzenia oficera, prawda?
    Słuchał jej i powątpiewał w swoją intuicję, czyżby go zawiodła, a towarzystwo wyżej wspomnianego mężczyzny nie było, aż takie złe? Zmiany na jej twarzy świadczyły, o wyraźnej poprawie, być może potrzebowała „ramienia do wypłakania się”? A może wystarczyło tylko wyrzucenie z siebie tych kilku zdań? Dostrzegał w kobiecie iskierki siły, uśpioną upartość i pewność siebie, lecz doskonale wiedział, że czasem, aby zbudzić, tę wewnętrzną siłę potrzebujemy impulsu, czegoś lub kogoś, kto dostrzeże w nas ten potencjał i skruszy tę nierzeczywistą barierę. Aż tak wysoko się Ivar nie cenił, ale kilka stonowanych uwag miał w zanadrzu. Słuchał, jednak dalej zastanawiając się, co też jeszcze w tej rodzinnej wojnie się wydarzyło. Taka partyzantka na tyłach wroga, była dobra dla okupowanego kraju i jego mieszkańców, jednakże w sytuacji matki i córki, niekoniecznie się sprawdzała i wystawiała jedynie na śmieszność. Nie trudno ukryć, że człowiek, który przez całe dzieciństwo wychowywał się, pod surową i staromodną ręką ojca, nie uświadczył podobnych rozterek i bolączek. A widmo wojny na pełną skalę, nie zamajaczyło na horyzoncie, zwłaszcza gdy dwa uparte i niezwykle zawzięte charaktery starły się ze sobą. Dodatkowym impulsem, była zawsze ochrona młodszego braciszka, za którego był w swojej opinii odpowiedzialny.
    Owszem mam – odparł i zlustrował ją spojrzeniem szarych przenikliwych oczu. Jednak, zamiast podnieść cztery litery ze schodków, on wciąż siedział obok niej i spoglądał na tę niewinną twarzyczkę. Po łzach niemal już śladu nie było, a i usta przestały drżeć, lekko rozmazany makijaż nie szpecił, a wręcz dodawał uroku. Mężczyzna nie wytrzymał i uśmiechnął się szelmowsko, odwracając wzrok od kobiety i przenosząc go na ulice.
    Ma pani, bardzo upartą matkę i raczej nie posądzałbym jej o nadmiar rozwagi. Naturalne dla mnie jest, że jeśli dziecko osiągnęło dorosłość, to decyduje o własnej przyszłości, a rodzic może go aprobować, albo i nie. Jasne bywają wyjątki, chociażby w rodzinach z klanów. Ale to, co mi panienka opowiada, raczej śmierdzi jakąś waszą wojenką, która teraz weszła na pole pani ambicji i życia zawodowego, a taka zagrywka, jest żenująca. – Wrócił wzrokiem do kobiety, lustrując jej odzienie i próbując wydedukować cokolwiek więcej, coś, co pomoże mu w zrozumieniu jej, a jak wiadomo garderoba, jest często pierwszym drogowskazem do poznania charakteru osoby, z którą mamy przyjemność. – Myślę również, że słowa pani matki, czy to kreślone w listach, czy nawet jeśli własną osobą pofatygowała się do komisji egzaminacyjnej, niewiele wskórają. Cóż profesję zapewne pani zdobędzie, ale plotki pozostaną, jednak, czy jest sens się nimi przejmować? Ludzie zawsze będą gadać. – Uśmiechnął się lekko, sympatycznie. I sięgnął do posrebrzanej papierośnicy, aby poczęstować kobietę elegancko zwiniętym białym papierosem.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Mężczyzna wypowiadał słowa powoli. Cyzelował każdy przecinek i kropkę. Jakby obawiał się, że zostanie opacznie zrozumiany lub urazi swoją rozmówczynię, która w jego oczach musiała uchodzić za osobę skrajnie labilną emocjonalnie. Konstruował zdania pełne wyrozumiałości i empatii, podszyte jednak w pewien sposób protekcjonalnością. W końcu to co do tej pory powiedziała jawiło się jako zwykłe rodzinne przepychanki, które nie powstrzymane w porę rozrosły się absurdalnie. Konflikt podsycany nadmiernymi ambicjami ze strony Tyyne i potrzebą kontroli ze strony jej matki.
    Widziała jak ocenia ją wzrokiem. Lustruje od stup odzianych w ciemne pantofle na niezbyt wysokim obcasie po czubek głowy na której loki, zwykle uporządkowane, poddawały się podmuchom wiatru zrzucającym je co chwilę na jej twarz. Co mógł wywnioskować z jej wyglądu? Z białej koszuli i czarnych spodni wizytowych będących uniformem każdego pracownika biurowego. Ze stroju stanowiącego swoisty kamuflaż w świecie śniących, pozwalającego przepaść w morzu pracowników coraz prężniej rozwijających się w świecie śniących korporacji. Zlać się z tłumem ludzi jedzących śniadania w sieciowych kawiarniach, plotkujących w porze lunchu o skandalach w świecie celebrytów i przysypiających w metrze wracając wieczorem do domu. Miała wyglądać nijako, nie przykuwać uwagi, rozpływać się w szarym tle Helsinek.
    Wyciągnął w jej stronę elegancką papierośnicę w której spoczywało kilka idealnie białych papierosów. –Dziękuję –powiedziała sięgając po jednego. Mężczyzna podążył w jej ślady i z gracją zapalił go jednym zaklęciem obserwując jednocześnie jak przyszła obserwatorka wyciąga z kieszeni spodni intensywnie zieloną zapalniczkę i odpala papierosa od jej wątłego płomienia. –Wiem, że mogłabym to zrobić przy pomocy zaklęcia, ale odwykłam trochę od afiszowania się z magią. Lepiej dziwnie wyglądać między galdrami, niż zapomnieć się kiedyś i wywołać sensację wśród śniących. –Nie powiedziała jednak na głos prawdziwego powodu. Chciała choć przez moment poczuć się jak jej siostra.
    -Przykro mi, że musiał Pan słuchać mojego narzekania. Ten dzień to kropla przelewająca czarę goryczy, a ja już chyba jestem tym wszystkim zmęczona. Czasem zastanawiam się, czy byłabym szczęśliwsza gdyby spotkało mnie to, co moją siostrę. –Zaciągnęła się papierosem. Nawet ktoś taki jak ona, zadowalający się na co dzień papierosami z kiosków śniących, potrafił docenić smak dobrego tytoniu. Pytanie, które padło nie zaskoczyło jej zbytnio. –Matka wyrzuciła ją z domu. Śniąca nie wpisywała się w jej idealny obrazek rodziny i jej zdaniem zamykała mi drzwi do odpowiednio postawionego męża. Ale przynajmniej od tamtej pory jest wolna. –Dłonie znów zaczęły jej drżeć. Nie sądziła, że po tylu latach mówienie o tym wciąż będzie tak bolało. –Nawet nie pozwoliła mi się z nią pożegnać. –Nie chciała ciągnąć tego tematu. Już wystarczająco wiele łez dziś wylała.
    Wpatrzyła się w okna budynku znajdującego się po drugiej stronie ulicy. Ostatnie promienie sierpniowego słońca igrały na szybach. Dym dwóch papierosów był jedyną skazą na tym obrazie, a jednocześnie nadawał mu brudnej prawdziwości. Czy jej siostra żyje? Czy jej życie jest lepsze od tego, które wiodła Tyyne? Czy też tęskni? Nie wiedziała i coraz bardziej wątpiła w to, czy kiedykolwiek się dowie.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Niewinne powiewy wiatru bawiły się ciemnymi lokami kobiety, te kontrastując z bladą twarzą, tworzyły malowniczy obrazek, ot godny zapamiętania, bowiem czasem te niepozorne kobiety, bywają tymi, które prześladują myśli podczas gdy te o klasycznie pięknych rysach ulatują w niepamięci. Ubrana idealnie pod wykonywany zawód wtapiała się w tłum znikając w nim jak kamień w mrocznej toni jeziora Golddajávri. Polubił ją, za te kilka drobnostek. Bo chociaż przytoczona historia nosiła znamiona rodzinnej potyczki, która ciągnęła się już długo, a przynajmniej tak wyczuwał, to nie wyrokowała ona o ocenie jej osoby w oczach oficera. Każdy miał prawo do słabości, a wrażliwość nigdy nie była w jego oczach powodem do wstydu. Zdecydowanie łatwiej rozmawiało się, a przez to można było pomóc komuś, kto jasno mówił o swoich uczuciach, niżeli osobie odgradzającej się od każdego murem nie do przeskoczenia i dziesiątkami zasieków. Czasem nasza dobra wola zwyczajnie przeradzała się w niechęć, a sympatia ulatywała, gdy kredyt zaufania i gest dobrej woli odbijał się od ściany jak piłeczka.
    Papieros był tym przecinkiem, którego oboje potrzebowali. Chwilą na zebranie myśli i przeanalizowanie całej sytuacji. Z lekkim uśmiechem, błądzącym od jakiegoś czasu, po obliczu mężczyzny, przyjął wyciągniętą dłoń kobiety i sięgnięcie po papierosa. Momentalnie poczuł, że wyczuła jego intencje i to było budujące w tej nieco przygnębiającej otoczce jej słów. Zaskoczyła go zapalniczką. Z miłą chęcią usłużyłby kobiecie ogniem, lecz ta była szybsza i co ciekawsze przejawiała nawet w samym centrum magicznej Skandynawii swój profesjonalizm, a to było coś.
    Nic nie mówię. – Odparł z czającą się w głosie wesołością na słowa ciemnowłosej. – Doceniam jednak twój profesjonalizm – stwierdził po chwili, a jego wzrok spoczął ponownie na jej bladym licu.
    Drobiazg, ot przyjemna ucieczka od rosnących problemów ostatnich tygodni, coś normalnego, że tak powiem – jednak zaciekawiła go wzmianka o siostrze i nie musiał czekać długo, aby podjęła wątek. Samemu niezbyt grzecznie byłoby wtykanie nosa w sprawy, być może natury delikatnej, zwłaszcza że konflikt z matką dawał kobiecie wystarczająco powodów do zmartwień.
    Ma pani bardzo specyficzną matkę, a jej troska i miłość jawi się wyjątkowo okrutnie. Bo cóż to za hańba mieć śniącego w rodzinie? Być może moje myślenie jest sprzeczne z tym co głoszą wielkie klany, ale mówiąc szczerze, są rzeczy istotniejsze w życiu. – Z ostatnimi słowami mężczyzny z ust jego uleciała szara chmura dymu, lecz po tej niewielkiej pauzie wrócił do przerwanego wątku. – Wolność to pojęcie względne, czy daje ona szczęście? Tak i nie. To w zależności od charakteru osoby i tego czego oczekujemy od życia. Mam nadzieję, że  znajdziesz w sobie siłę do tego, aby odciąć się od wpływów swej uroczej matki. – Zaakcentował swe słowa lekkim uśmiechem.
    Nie skomentował ostatnich słów, chociaż sądził, że kobieta ma wystarczająco determinacji i silnej woli, aby przy odrobinie szczęścia wyśledzić zaginioną siostrę i tego jej życzył. Gdyby poprosiła, zapewne spróbowałby jej pomóc w tych poszukiwaniach, lecz czy była gotowa na zetknięcie się z prawdą, która niekoniecznie musi być miła? Spoglądał na jej twarz, jak błądzi oczami po tylko jej znanych elementach zabudowy miejskiej. Próbując oszacować, czy jest wystarczająco silna, aby podjąć rękawice, a może już to uczyniła, wybierając taki, a nie inny fach? Czy wizja odnalezienia siostry stała się jej życiową misją?
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Po raz pierwszy opowiedziała komuś o tym do czego była zdolna jej rodzicielka. Wbrew obawom, jakie zawsze żywiła, nie odczuła wstydu lecz zwykłą ulgę. Może było to kwestią odpowiedniego rozmówcy, który z niezmierną cierpliwością słuchał jej narzekań, bez oceniania czy umniejszania jej problemów. A może po prostu tłamszenie w sobie tego wszystkiego przerosło ją do tego stopnia, że musiała powiedzieć to na głos, choćby przed nieznajomym. Oczyścić umysł. Zrozumieć, że to nie w niej tkwi największy problem.
    Kątem oka spojrzała na mężczyznę, który błądził wzrokiem po fasadzie budynków znajdujących się po przeciwnej stronie ulicy. Dokładnie tak jak ona jeszcze chwilę temu. Widziała zmęczenie wypisane na jego twarzy. Cienie pod oczyma, kilkudniowy zarost i nieobecne spojrzenie. – Pan również wygląda na zmęczonego. – Takie stwierdzenie było w tym przypadku eufemizmem. Wysłannik Forsetiego wyglądał, jakby od tygodni nie przespał w spokoju całej nocy. – Sądząc po ostatnich doniesieniach mediów, Krucza Straż ma teraz pełne ręce roboty. Tym bardziej mam wyrzuty sumienia, że na tak długo odciągnęłam Pana od obowiązków. – Jej słowa były wyłącznie dalszym ciągiem wyuczonych grzeczności. Doskonale wiedziała, że mężczyzna nie musiał z nią siedzieć tyle czasu. Miał wiele okazji, by odejść bez nadszarpnięcia wizerunku uprzejmego i dobrze wychowanego.
    Może on też potrzebował wytchnienia. Oderwania się od obowiązków, wypalenia papierosa z obcą kobietą i spojrzenia z pewnego dystansu na jego własne problemy. Jego słowa potwierdzały w pełni jej przypuszczenia. Tak jak sądziła rozmowa z nią była jedynie pretekstem do odłożenia na chwilę nawału pracy. –Ma Pan słuszność. Każdy czasem potrzebuje odłożyć wszystko na bok. – Zaciągnęła się po raz ostatni dogasającym już papierosem. –Mam nadzieję, że nie zanudziłam Pana opowiadaniem o swoich problemach na śmierć. Zawsze w ramach rewanżu może Pan ponarzekać na trudy pracy oficera. Wysłucham wszystkiego cierpliwie. – Zaśmiała się chyba po raz pierwszy tego dnia, a na pewno po raz pierwszy w trakcie tej rozmowy, co nie uszło uwadze mężczyzny. Odgarnęła włosy, które pod wpływem wiatru co chwilę przesłaniały jej oczy i spojrzała na rozmówcę. Przez moment na jego twarzy zagościł wyraz zaskoczenia ustępując po chwili miejsca rozbawieniu. Nie mogła ocenić, czy było to spowodowane bardziej jej słowami, czy śmiechem. A może po prostu bawiła go nierówna walka jaką toczyła tego popołudnia z własną fryzurą.
    Jej słowa nie były czczą gadaniną mającą jedynie przerwać niezręczną ciszę, a siedzący obok oficer zdawała się doskonale to rozumieć. Nie wiedziała czy postanowi skorzystać z okazji i zrzucić z siebie choć część stresu i problemów, ale postanowiła zaczekać w milczeniu i dać mu czas na podjęcie takiej lub innej decyzji. Ostatecznie rozwiązała problem niesfornych kosmyków upinając je sprawnie przy pomocy znalezionej w torebce gumki. Nie spodziewała się, że tego dnia spotka ją cokolwiek miłego, ale na szczęście los postanowił ją zaskoczyć. Promienie sierpniowego słońca przyjemnie muskały jej odsłonięte policzki i żadne problemy nie mogły jej zepsuć tego uczucia.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Rozmowa, chociaż początkowo spontaniczna, powoli przeradzała się w coś więcej, coś co mogło stanowić fundament przyszłej relacji. Ta wizja i to nagłe przemyślenie, jakie zakiełkowało w umyśle mężczyzny, zaskoczyło go swą obecnością. Bowiem z natury tak ostrożny i trzymający niemal zawsze gardę dawał się rozgryźć, tak prostym emocjom, jak współczucie. Mógł to zwalić na zmęczenie, na zwykłą troskę i brak obojętności, ale nie. Zdawał sobie sprawę, że od chwili, gdy ją dostrzegł na schodkach z myślami błądzącymi po torach przykrych doświadczeń, wiedział, iż podejdzie do niej. Teraz to rozumiał, a intuicja zgrabnie kierująca jego ruchami, czasem go zaskakiwała.
    Ujęła go, tym jakże niewinnym przejawem zainteresowania, a chociaż słowa zdradzały formułki grzecznościowe, jakie powinny padać z ust dobrze wychowanej damy, to jednak miał cichą nadzieję, tlącą się gdzieś w głębi duszy, że autentycznie troska ta jest podyktowana czymś więcej, niż zwykłą wymianą uprzejmości.
    Ależ proszę się tym, absolutnie nie martwić – zaapelował, zaraz po słowach kobiety, aby po chwili ponownie zabrać głos – Potrzebowałem chwili niezobowiązującej rozmowy, czegoś, co odwróci uwagę i pozwoli zbłąkanym myślom powrócić – odparł, szczerze podpierając wypowiedź lekkim uśmiechem.
    Rozmowa nawet, o tak smutnych i przygnębiających, ale jakże przyziemnych sprawach, była czymś, na czym mógł skupić uwagę i dzięki niej, odetchnąć trochę, od burzowych chmur i ponurej atmosfery, jaka wisiała nad Kruczą Strażą, a to było sporo.
    Nie skąd. Bardzo przyjemniej się z panią rozmawia – odparł zaskakująco szczerze, bowiem człowiek taki jak on spoglądał na świat przez inne okulary niż kobieta, a jego wady i zalety mierzył również inną miarą. Ponadto nigdy nie poczuwał się do roli osoby, która może komukolwiek doradzać w kwestiach tak wrażliwych i delikatnych jak konflikt rodzin, tym bardziej że kobieta była mu obca, a on sam zazwyczaj był nieco bardziej skryty i wycofany. Jednakże musiał obiektywnie przyznać, że budziła większą ciekawość, niżeli wspomniany wyżej znajomy z pracy.
    Och, tym razem, to ja bym panią zanudził, bo lista żalów, jest wyjątkowo długa i można niemal w nieskończoność ją cytować. Zaczynając, chociażby od kiepskiej kawy, czy niewygodnych foteli – lekki uśmiech rozjaśnił ponownie oblicze Soelberga, który wydawało się, że zrzucić maskę ponuraka, na rzecz tej nieco przyjaźniejszej i sympatyczniejszej wersji samego siebie. Dostrzegał, że nie tylko ona podjął taką decyzję, a śmiech, jakim uraczyła go przed momentem, był tego najlepszym dowodem. I musiał przyznać, że był to całkiem miły obrazek. Zwłaszcza po tym morzu łez, które wylała w drodze pod siedzibę kruczej.
    Wstał, nagle i wyciągnął pomocną dłoń w kierunku kobiety. – Tu w okolicy znajduje się całkiem niezła kawiarnia i sugeruję, abyśmy tam przenieśli naszą rozmowę – wzrok mężczyzny badał reakcję na gest, jak i słowa, był ciekaw odpowiedzi, chociaż podejrzewał, jaką usłyszy.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    W pewnym stopniu spodziewała się takiej odpowiedzi. W społeczeństwie taką samą normą jak wylewność kobiet, była skryta postawa mężczyzn. W ramach kultywowanych schematów jej rozmówca tylko tyle mógł zrobić. Obrócić całe pytanie w żart i udawać, że nie ma problemów z których chciałby się zwierzać komukolwiek. Nie była fanką takiego podejścia, a obserwując społeczność śniących, w której coraz mniejszą wagę przywiązywano do obyczajów i patriarchatu, dochodziła do wniosku, że konwenanse nie zawsze są dobrym wyborem. Pozwalały wprawdzie sprawnie funkcjonować wśród konserwatywnych galdrów, ale jednocześnie skazywały wiele osób na tłamszenie w sobie wszystkich negatywnych emocji, którym nie wypadało przecież dawać upustu. Nie chciała nawet zgadywać jak czują się mężczyźni, którym etos silnego, twardego i odpowiedzialnego za tak wiele oficera nie pozwala na zdjęcie maski i wyjście z roli choćby na sekundę. W tych nielicznych chwilach cieszyła się nawet, że jako kobieta może sobie pozwolić na okazanie słabości. Nie lubiła tego robić, ale w najcięższych momentach przynajmniej mogła.
    Powoli zbierała się do odejścia. Nie chciała przeciągać tej rozmowy w nieskończoność, zabierając rozmówcy cenny czas, choć jakaś jej część pragnęła zostać na tych schodach do zmroku. Nie mogła jednak chować się przed problemami i liczyć na to, że gdy wypali ostatniego papierosa, wszystkie czarne myśli ulotnią się jak dym. Miała się podnieść i uprzejmie podziękować za rozmowę, jednak ubiegł ją mężczyzna, który wstał, jakby chciał ją w ten sposób ponaglić do podjęcia tej decyzji. Przez sekundę myślała nawet, że odczytał jej myśli, jak z kartki papieru na której tuszem odciśnięto jej postanowienie. Wyciągnięta w jej kierunku dłoń i słowa oficera szybko zweryfikowały jej przypuszczenia. Nie namawiał jej do odejścia. Wręcz przeciwnie.
    Zawahała się. Ta propozycja diametralnie zmieniała sytuację. Tak długo, jak siedzieli na ulicy, była to niezobowiązująca rozmowa, po której każde z nich mogło bez problemu wrócić do swoich normalnych zajęć, w miarę szybko zapominając o całej sprawie. Ale przejście w bardziej przyjemne miejsce, aby kontynuować dyskusję otwierało furtkę do czegoś więcej. Być może nawet do zawarcia znajomości.
    - W zasadzie czemu nie. – Wstała i ruszyła za mężczyzną. Odruchowo schowała chusteczkę spoczywającą dotąd na jej kolanach do torebki wraz z zapalniczką, całkowicie zapominając, że nie jest ona jej własnością. – Jeśli kawa w Kruczej Straży jest tak zła, jak Pan mówi, to przestaje mnie dziwić taka niechęć do powrotu do obowiązków z Pana strony. – Uśmiechnęła się po raz kolejny tego dnia, co biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia zakrawało o cud. Podążała za oficerem pozwalając się prowadzić w nieznanym kierunku. W końcu komu mogłaby zaufać, jeśli nie Wysłannikowi Forsetiego.

    Tyyne i Ivar z tematu



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.