Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    07.10.2000 – F. Ahlström & Bezimienny: L. Oldenburg

    2 posters
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    07.10.2000

    Złociste promienie jesiennego słońca mimo pory roku znamiennej w deszczowy humor wykazywały się wyjątkową intensywnością. Ulice Midgardu stały otworem przed spacerowiczami chcącymi zażyć świeżego powietrza przed widmem pochmurnej, mroźnej zimy pozbawionej wewnętrznego ciepła, które jesień dodatkowo ubierała w przyjemny dla oka brąz, pomarańcz i żółć. W tłumie zachwycającym się idealną pogodą była też ona, kobieta o powściągliwym wyrazie twarzy, dawkująca emocje kryjące się za głębią stalowego spojrzenia, nie zwracająca uwagi na rozchodzącą się wokół atmosferę zadowolenia. Zdeterminowana zmierzała ku miejscu spotkania z jedną z nielicznych osób potrafiących rozruszać marmurową opokę serca. Wypełnione ciepłem młodzieńcze spojrzenie Lumikki zawsze bezbłędnie rozszyfrowywało marsową minę oblekającą pozornie obojętnie oblicze. Na szczęście tydzień poprzedzający ich spotkanie nie był na tyle ciężki, żeby na ramiona zdolnej dziewczyny zrzucać ciężar niepotrzebnych jej zmartwień. I tak starała się nie robić tego zbyt często, wszak obie miały własne życia i zamierzały tolerować przestrzeń osobistą, lecz w odwrotnym przypadku nie cierpiała niedomówień, często ostatkiem sił wypraszając powiedzenie całej prawdy. Nie zniosłaby świadomości, że odpuściła i puściła Lumi samopas z problemem trapiącym myśli.
    Tuż po przekroczeniu progu galerii pozwoliła sobie na ułamek chwili wygiąć usta w grymasie niezadowolenia. Nie będąc zwolenniczką nowoczesnej architektury nie mogła w pełni nacieszyć się tak odrestaurowanym otoczeniem. Oczywiście nie zmieniało to faktu, że przychodziła tu stosunkowo często w nadziei na znalezienie towarzystwa gotowego podtrzymać ducha wymęczonego codziennymi zmaganiami z nijaką masą tworów wychodzących spod rąk podopiecznych mecenatu. Powód, dla którego sobotnie popołudnie zdecydowała się spędzić inaczej niż przy akompaniamencie zadowolonych pomruków swojej kotki był prozaiczny, bowiem załatwiając wczesnym rankiem sprawy na mieście okazało się, że nie potrafi przejść wobec piękna pyszniącego się za szklaną powłoką gabloty.
    Niewątpliwie największą zaletą całej galerii oprócz pracowni był taras. Wyjątkowo miękkie, pokryte aksamitnym materiałem miejsca do siedzenia sprawiały, że nie sposób było im się oprzeć. Za koronę tego wyjątkowego miejsca uważała widok rozciągający się na najstarszą część Midgardu. Nie mogąc oprzeć się tej osobliwej perspektywie ostrożnie odłożyła torebkę na jeden z foteli, aby w pełni swobody zacisnąć dłonie na balustradzie dla zapewnienia sobie lepszego podparcia i skierować spragnione spojrzenie na miasto okryte pomarańczową łuną nadchodzącego wieczoru.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Kolejny z wielu dni, które spędzała w Galerii mijał leniwie, łaskocząc twarz coraz skąpiej ofiarowanymi promieniami słońca. Chociaż pogoda wciąż wydawała się być w miarę stabilna, widmo zimy powoli gościło nawet tutaj. Lumikki zastanawiała się, czy okres pluchy obfitował będzie w liczniej ściągających do jej małego świata gości. Pierwsza zima zdawała się być jedną wielką niewiadomą. Póki jednak dni były przyjemne, spędzała czas w pracy nawet, gdy zamykała dla zwiedzających duże, ciężkie drzwi wejściowe. Wciąż miała wiele zajęć w swej pracowni, więc oddawała się studiowaniu ksiąg i nie spieszyła do domu.
    Dzisiaj pozostawiła drzwi otwarte jeszcze długo po tym jak wybiła ostatnia godzina dla zwiedzających. Podświadomie oczekiwała jeszcze kogoś, kto być może złoży jej mniej oficjalną wizytę. Sobota ta nie należała do wyjątkowo pracowitych, więc raczej z ekscytacją oczekiwała nagłego załamania w nudzie popołudnia. Młodzieńcza twarz przyozdobiona została szczerym, łagodnym uśmiechem, gdy jej oczom ukazała się dobrze znana sylwetka. Początkowo udawała, że wcale jej nie widzi, zajmując się swymi ostatnimi zadaniami; pozwoliła, aby Freja przeszła do tej części galerii, która stanowiła ulubione miejsce dla prowadzenia niezobowiązujących rozmów i spędzania czasu z przyjaciółmi. Wcześniej dała jej wystarczająca ilość czasu, aby mogła obejrzeć poszczególne eksponaty we własnym tempie.
    Młoda Oldenburg w końcu postanowiła, że zaniecha swych obowiązków i przejdzie na taras, aby resztę dnia spędzić w towarzystwie krewniaczki. Zadbała o to, aby nikt nie przeszkadzał im w dalszej części popołudnia, przymykając drzwi wejściowe. Nim dotarła do Freji, szybko przemknęła przez swoją pracownię, w której tuż za usłanym dokumentami i księgami biurkiem stał niewielki regał z kilkoma butelkami wina – obecnymi tutaj od dnia, w którym organizowano uroczyste otwarcie wystawy. Dwa kieliszki na smukłych nóżkach pojawiły się zaledwie ułamek sekundy później w drugiej dłoni Lumikki. Stukot butów na niewielkim obcasie urozmaicił szelest wiatru w koronach pobliskich drzew. Odstawiła swoje zdobycze na pobliski stolik nieopodal wygodnych siedzisk i uśmiechnęła się do swojej towarzyszki.
    Cieszę się, że postanowiłaś zostać jeszcze trochę – Nie kryła zadowolenia, które wyraźnie odbijało się na noszącej ślady zmęczenia twarzy. Chociaż uwielbiała swoją pracę, trudy całego tygodnia dotykały ją tak samo jak innych Midgardczyków – nie była wyjątkiem. Chwilowo zapomniała o przyniesionej przez siebie butelce i oparła się o balustradę, przechylając ciężar ciała niebezpiecznie poza jedyną barierę, która dzieliła ją od ewentualnego upadku. Zrobiła to po to, aby chwycić dłonią jeden z żółknących liści. Pochwyciwszy go pomiędzy palce, przyglądała się żyłkom, które układały się w misterną siatkę swoistych naczyń krwionośnych drzewa. Po drodze pochwyciła spojrzenie swojej towarzyszki, również stojącej na granicy galerii i rozpościerającego się przed nimi widoku miasta.
    To chyba ten widok przeważył i po nim poznałam, że nie znajdę lepszego miejsca na moją galerię – przyznała z ekscytacją nieśmiało pojawiającą się w jej głosie.  Odpowiadała zgodnie z prawdą – nie tylko historia tej kamienicy przyciągała, ale i widok, który pozwalał ogarnąć jednym spojrzeniem to, co było istotą Midgardu – całe dekady na wyciągnięcie ręki. Blask gasnącego słońca nadawał scenerii dodatkowy rys magii i niezwykłości, chociaż chłód jesiennego wieczoru niebezpiecznie wdzierał się w każdy fragment ciała. Czekała na reakcję, nie pospieszała i nie wywierała przymusu natychmiastowej odpowiedzi. Miały czas, a przynajmniej chciała mieć takie poczucie.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Nieświadomie lgnęła ku pełnym spokoju chwilom spędzonym w cieple rodzinnego gniazda. Zbyt dawno nie miała przyjemności spotkać się z najmłodszym, najbardziej błyskotliwym znamieniem oldenburskiej krwi, którą miała szczęście dzielić miano rodziny dzięki wpływom matki. I choć mogły nie widzieć się zaledwie tydzień, tak dni spędzone przelewały się przez palce, lądowały w marmurowych formach zastygając w kresie wieczności. Musiała ćwiczyć swą cierpliwość, bowiem każda miała swoje życie, błahostki smagnięte problemami dorosłości, pracę wymagającą nieustannej uwagi nad każdą drobnostką, przez co nie mogły spotykać się tak często jak skrycie pragnęło serce. Miała tak wiele powodów do spędzenia sobotniego popołudnia w pod czujnym spojrzeniem wzroku osadzonego w błękitnych tęczówkach, że nie potrafiła wybrać najważniejszego, wszak każdy z nich był równie dobry. Mimo to cierpliwie oczekiwała pojawienia się Lumikki na tarasie. To, że galeria została zamknięta, nie oznaczało wymazania związanych z nią obowiązków.
    Szlak promieni słońca przesuwał się po naznaczonych pąsowym rumieńcem policzkach. Ciepło wdzierające się przez pory skóry do wnętrza ciała nadawało czekaniu przyjemności. Na szczęście okazało się, że chwila samotności minęła o wiele szybciej niż mogła się spodziewać. Pełen serdeczności uśmiech przyozdobił lico na widok zbliżającej się postaci.
    Oczywiście, że zostałam — jedwab głosu oplótł szczelnie je obie, zbliżył, pozwolił zrozumieć myśli krążące w głowach. — Nie znam lepszego sposobu na odreagowanie całego tygodnia niż chwila rozmowy z tobą — posłane mrugnięcie mogłaby określić pełnym kokieterii, lecz w ich przypadku zaliczał się do kanonu dozwolonych gestów. Radość związana z bliskością spotkania została stłumiona przez nadto widoczne smugi zmęczenia kryjące się w wyrazie twarzy czy ogólnej postawy ciała młodej Oldenburg. Zaraz - ku boleści serca tkliwie obijającego się o kościaną klatkę żeber - dołączył do tego również strach, bowiem na widok mało bezpiecznego przechylania się przez barierkę omal nie wyskoczyła z siebie gotowa ratować ją w każdej chwili. Na szczęście niebezpieczeństwo zostało szybko zażegnane, dlatego sylwetka usztywniona przez spięte mięśnie rozluźniła się, a oddech stał się swobodny. Z niepokojem tlącym się w kącikach oczu zręcznie pochwyciła spojrzenie Lumikki.
    Zamiast pokusić się o odpowiedź pozwoliła ciszy na dobre rozgościć się wokół. Miasto szumiące własne historie pozwoliło im odetchnąć, skupić się na czymś ważniejszym niż wątłe słowa wypełzające z gorzkiej czary ust. Między nimi wyglądało to inaczej - mogła godzinami wsłuchiwać się w aksamitny tembr głosu swojej duńskiej księżniczki, jak zwykła nazywać ją wyłącznie w wyjątkowych chwilach.
    Jest przepiękny. O każdej porze roku ma swój urok, prawda? — zauważyła, bo choćby zimą, pośród szalejących śnieżyć i mroźnych poranków, mogłaby spędzać tu czas. Poza tym oznaczałoby to możliwość zetknięcia się z Lumi. — Odnoszę wrażenie, że ten tydzień dostarczył Ci wielu zajęć.
    Nie mogła odpuścić kwestii związanej z wcześniej zauważonym zmęczeniem. Troska żywiona zwłaszcza wobec niej sprawiła, że nie wybaczyłaby sobie nie poznać prawdy, choćby ta miałaby mówić wyłącznie o natłoku pracy w galerii. Odruchowo zmniejszyła dzielący je dystans, po czym chwyciła wolną dłoń krewniaczki zamykając ją w delikatnym uścisku własnej.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Rodzina zajmowała w jej życiu wyjątkową pozycję. Nie jedynie sztucznie ustawioną na piedestale, a w sposób rzeczywisty i budowany wzajemnym zaufaniem. Chociaż potrafiła nakreślić sporo sytuacji, w których ją zawodzili; gdy rodzic nie stawał na wysokości zadania, a odległe echo obecności najstarszego z braci jeżyło włos na skórze. Nawet te smutne i ciemne elementy nie potrafiły odwieść jej od oddania jakie miała w sobie dla nazwiska, które nosiła dumnie i starała się o to, aby doskonale kształtować jego potęgę. Nic dziwnego, że zawsze oczekiwała z niezwykłą radością chwil spędzanych w towarzystwie krewniaczki. Freja była jej niezwykle bliska i chociaż zdawało się, że dzieli je spora różnica wieku i być może jeszcze wiele innych czynników, to pomimo tego nie potrafiła wyłuskać z szeregów Oldenburgów kobiecej postaci, która byłaby dla niej tak niezwykle ważna, zwłaszcza gdy chodziło o zasięganie głosu rozsądku. Nie chciała jej pytać, czy musiała wiele poświęcić, aby wygospodarować ten czas tylko i wyłącznie dla niej, nie było to zupełnie ważne. Liczyło się to, że sobotnie popołudnie miało upłynąć im na beztrosce tego drobnego spotkania. Zaśmiała się cicho, gdy tylko do jej uszu dotarły słowa kobiety. Zakręciła liściem w powietrzu, przykładając go do oka. Promienie słońca przebiły się ledwo przez jego strukturę, wywołując złudzenie płomieni. Napawała się tym widokiem jeszcze kilka chwil, nim zwiesiła dłoń swobodnie przez barierkę. Wciąż będąc przy na granicy tarasu, próbowała śledzić ruch poniżej, niewielkie postaci przechodniów szybkim krokiem przemykały po ulicach Midgardu. Tymczasem one skąpane były w spokoju galerii, jak gdyby cały zgiełk miasta zupełnie ich nie dotyczył.
    Tak, zdecydowanie... – oczami wyobraźni widziała już ośnieżone gałęzie i drobne ptaki przemykające pomiędzy nimi w poszukiwaniu zawieszonych przez dzieci smakołyków. Czuła wiosnę i zieleń rodzącą się w nabrzmiałych pąkach na gołych gałęziach. Rześkość przechodzącą w duchotę lata i zapach owoców. Chciała tu być już zawsze. Westchnęła z zadowoleniem, utwierdzając się jedynie w tym, że faktycznie wybrała najlepsze z możliwych miejsc. Oby udało się jej trwać tutaj przez kolejne lata. Otworzyła zmrużone oczy, gdy poczuła ciepło dłoni na swoich palcach. Przyjęła ten czuły gest bez skrępowania – z nutą wdzięczności, gdyż czuła troskę wypływającą z ruchów krewniaczki.  Zawahała się nim odpowiedziała na pytanie. Była zmęczona, jednak nie chciała w żaden sposób narzekać.
    Chyba odrobinę – stwierdziła w końcu ostrożnie. Nie chciała nikogo martwić tym, co działo się w jej życiu, bo tak właściwie – wszystko było w porządku. Wciąż potrzebowała jedynie czasu, aby okrzepnąć w nowych obowiązkach. To miało przyjść jednak z czasem. – Zupełnie się tym nie przejmuj. – Wypowiadając te słowa, przycisnęła mocniej palce swej towarzyszki. – Po prostu, muszę nauczyć się jeszcze wielu rzeczy, które potrzebne są przy prowadzeniu galerii – stwierdziła zupełnie szczerze, po czym podniosła rękę, którą trzymała Freja i zachęciła ją, aby usiadły przy stoliku. – Przyniosłam coś specjalnego. Skusisz się? – Promienie słońca odbijały się jeszcze w idealnie wypolerowanym szkle kieliszków. Ciemna butelka wina zachęcała, aby ją napocząć i rozkoszować się w jej towarzystwie ostatnim powiewem ciepła, który oferował gasnący dzień. – Opowiedz mi lepiej, czy u ciebie wszystko w porządku. – Próbowała wybadać nastrój swojej towarzyszki. Owszem, chodziło także o to, co czuła w tym momencie, jednak Lumikki pragnęła sięgnąć także o krok dalej, do trosk życia codziennego. Być może nieco podświadomie odciągając Freję od zatroskania zmęczeniem wpisanym w ostatnie tygodnie życia młodej Oldenburg. – Spotkałaś się ostatnio z kimś ciekawym? – Lumikki była zawsze głodna poznawania nowych ludzi, nawet jeśli miała słyszeć o nich jedynie z opowieści. Freja natomiast była osobą, która z uwagi na piastowany zawód spotykała wielu nieprzeciętnych galdrów. Dziewczyna ruszyła powoli ku miękkim siedziskom, oczekując wciąż na przyzwolenie Freji, aby sięgnąć po butelkę.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Rodzinne więzi lubiły mącić w życiach ich członków. Nie raz umacniały, ale i luzowały poczucie bezpieczeństwa, ugniatały się pod ciężarem absurdalnych tradycji. O ile była nad wyraz wdzięczna rodzicom za okazywane wsparcie, tak nigdy nie zapomniała o ich propozycji przywdziania białej sukni i wypowiedzenia przysięgi nieznanemu wówczas mężczyźnie, przez co nie potrafiła czuć się w ich towarzystwie równie swobodnie jak niegdyś. Siłą rzeczy zbliżyła się więc ku rodzinie matki, ku krwi duńskich królów magicznego świata, odnajdując w nich ostoję, punkt zaczepienia świadomości umęczonej trudami mglistej codzienności. Z dziwną przyjemnością osadzającą się słodkim nalotem na języku przyglądała się wyważonym ruchom Lumikki.
    Z takim miejscem nie będziesz narzekać na brak zainteresowania. Miejsce samo w sobie skłania do odwiedzin — bogate wnętrze to jedno, lecz otoczenie budujące właściwą atmosferę jest równie ważne, przecież nikt nie chciałby wejść do przesadnie sterylnie urządzonych pomieszczeń bądź takich, którym sufit miał zwalić się na głowę. Raz jeszcze przesunęła spojrzeniem po rozpościerającej się panoramie najstarszej części miasta - ostrożnie, z spokojem chłonęła jesienną aurę oblaną złocistymi promieniami słońca, napawając się ostatnimi śladami ciepła w tym roku. W głębi duszy wiedziała, że młoda Oldenburg da sobie radę z prowadzeniem galerii, jeśli tylko sięgnie po drzemiące wewnątrz niej dodatkowe pokłady uporu i cierpliwości. Poza tym nie ulegało wątpliwości, że w razie jakichkolwiek - nawet najdrobniejszych - problemów nie zostanie z tym sama, co starała się przekazać przez choćby tak delikatny gest jak uściśnięcie dłoni.
    Szczęśliwie obdarzona przez bogów czujnym wzrokiem mogła śledzić wszelkie zmiany malujące się w błękitnych oczach, napięciu policzków czy ułożeniu kącików ust. Ostatecznie westchnęła głośno, bowiem uzyskane odpowiedzi nie były tym, czego oczekiwała usłyszeć.
    Nie jestem osobą, od której możesz wymagać nie przejmowania się twoim samopoczuciem — powiedziała z kwaśnym uśmiechem rozciągającym usta. Lumi mogła mówić swoje, przy czym niestety nie zawsze będzie to trafiało tam, gdzie zapragnie. — Właśnie od tego masz mnie! Co prawda nigdy nie prowadziłam galerii, ale nie stronię od kontaktu ze sztuką — wyjaśniła dobitnie, za nic nie chcąc zostawiać jej w potrzebie. Niezależnie od okoliczności była gotowa pojawić się w każdej chwili służąc zgromadzonym doświadczeniem. Pokierowana na jedną z kanap nie kazała plecom poszukującym wytchnienia czekać dłużej niż powinny. Z westchnieniem ulgi zajęła miejsce naprzeciw tego wybranego przez towarzyszkę rozmowy, skinięciem głowy wyrażając chęć skosztowania przyniesionego trunku. Oczekując na otrzymanie kieliszka starała się zebrać myśli, próbowała wyłuskać interesujące słówka padające pośród ciężkich, monotonnych monologów galdrów parających się różnorakim rzemiosłem.
    Śmiem stwierdzić, że choć moi podopieczni wielbią doprowadzać mnie do białej gorączki, tak nie mogę odmówić im talentu. W tym tygodniu udostępniłam im nadzwyczaj wielkie pokłady czasu, a oni wykorzystali je do cna niemal zabijając się przed moim gabinetem — rzekła rozbawiona, w dużej mierze nie potrafiąc nie uśmiechnąć się na widok wizji krwi spływającej po ścianach korytarza. Delikatnymi ruchami smukłych palców wprawiła trunek w ruch dla wydobycia jego bogatego bukietu smaku, pilnując, żeby ani kropla nie spadła na ziemię. — Muszę przyznać, że jeden z nich sprowokował zaproponowanie Ci spotkania. Dlatego teraz muszę Cię prosić, żebyś na moment zamknęła oczy — wyjaśniła z zagadkowym uśmiechem igrającym na wargach, mając nadzieję, że Lumikki nie uzna tego za absurd i kategorycznie odmówi wykonania rzeczonej prośby. Po zakosztowaniu wina odłożyła kieliszek z powrotem na stolik, bowiem teraz potrzebowała obu wolnych rąk.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Doceniała, że Freja aprobuje miejsce, które wybrała. Zwykle nie przejmowała się opinią innych ludzi, jednak te wygłaszane przez rodzinę stanowiły dla niej drogowskaz i potrafiły uporządkować chaos panujący w dziewczęcej głowie. Uśmiechnęła się z satysfakcją – słowa kobiety utwierdzały ją w przekonaniu, iż dokonuje słusznych wyborów.
    Przez chwilę przyglądała się etykietce wina, powoli oswajając się z kolejnymi słowami. Balansowała na cienkiej linii akceptacji, zbyt śmiało starając się zatrzeć to, o czym wolała mówić niewiele. Zmęczenie było niczym, podobnie jak frustracja, która pojawiała się w momentach, gdy nie potrafiła odnaleźć się w nowej roli. Zawsze uważała, że to jedynie przejściowe, więc nie chciała wylewać z siebie żali, zwłaszcza gdy miała okazję spędzić trochę czasu z Freją. Mimo tego schyliła lekko głowę, słysząc determinację w głosie krewniaczki; jakby lekko speszona tym, że w ogóle próbowała ją odwieść od troski.  Czasami nie potrafiła przyjmować takich wyrazów dbałości o najbliższych, gdyż o ile sama ofiarowywała je chętnie, w drugą stronę cały ten proces potrafił ją niezwykle kłopotać. Ciemna zieleń butelki przykuła jej spojrzenie, gdyż nie chciała konfrontować błękitu tęczówek z przedziwnie podobnym odcieniem oczu Freji.
    Dziękuję – wyrzekła w końcu, a na jej twarz utarł sobie drogę uśmiech. – To wiele dla mnie znaczy – dodała, a jej policzki zaróżowiły się delikatnie zdradzając chwilowe speszenie i dziecięce zamotanie. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie mogła liczyć na schronienie pod opiekuńczymi  skrzydłami Freji – co w pewien sposób niezwykle jej schlebiało i motywowało do jeszcze bardziej wytężonego wysiłku, byle pokazać jak najlepszą wersję siebie. Miała niezwykłe szczęście nie musząc zabijać się o jej uwagę i czas.
    Odczytując znak dany przez kobietę, przystąpiła do sprawnego napoczęcia butelki z trunkiem i przelania jej zawartości do kieliszków na smukłych nóżkach. W końcu sama usiadła na miękkim siedzisku i pozwoliła sobie na zatopienie spojrzenia w sylwetce Freji. Chłonęła każde z jej słów, spragniona wszelakich doniesień ze świata artystów. Chcąc chociaż tak zakosztować jej życia codziennego. Zaśmiała się widząc rozbawienie pojawiające się na twarzy kobiety, choć to, co opowiadała świadczyło raczej o ogromie obowiązków jakie posiadała na swoich barkach, a to faktycznie musiało wysysać z niej całą energię. Ujęła w dłoń lampkę z winem i przycisnęła ją do ust, sącząc powoli doskonale znany smak. Pozwoliła, aby do tej pory spięte mięśnie ramion rozluźniły się nieco. Chłód nadchodzącego wieczoru osiadał na policzkach i czubkach palców, nie zamierzała jednak narzekać.
    Zwiedzione obietnicą niespodzianki oczy otworzyły się nagle o wiele szerzej niż do tej pory, a kieliszek z winem opadł na stolik. Ekscytacja pojawiła się nagle i może nieco zbyt wyraźnie. Nie tak, jak powinna reagować dziewczyna w jej wieku. Nie potrafiła jednak zamaskować rodzących się w niej emocji. Uwielbiała to, co skrywało się za woalem tajemnicy.
    Och… – ściszone westchnienie dobyło się z ust Lumikki, gdy Freja nakazała jej zamknąć oczy. – Mam chyba dzisiaj wyjątkowe szczęście! Znowu mnie zaskakujesz – wyjaśniła zupełnie szczerze, prostując się nagle i  podrygując z radości. Nie uznała całej tej sytuacji za niedorzeczność, była poruszona pomysłem i zupełnie chętnie zamknęła oczy, nakrywając je dodatkowo szczupłymi palcami. Zupełnie tak, jakby bała się, że niczym małe dziecko nie wytrzyma i zacznie sprytnie podglądać to, co dzieje się przed nią. – Nie podglądam – zachichotała i przygryzła dolną wargę czekając na to, co stanie się dalej. Nie miała ani cienia domysłów w sprawie tego, jaką niespodziankę mogła przygotować dla niej Freja.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Nie potrafiła przejść obojętnie obok cierpienia Lumikki. Nie potrafiła zignorować problemu wybrzmiewającego w tembrze głosu. Musiała zareagować, inaczej bezczynność zabiłaby je obie na tyle skutecznie, że nie podniosłyby się bez szwanku. Poznawszy ten specyficzny rodzaj cierpienia nie życzyła go nikomu. Nikomu nie pozwalała ujrzeć prawdy idącej ramię w ramię z troską o latorośle Oldenburgów, bowiem oznaczało to nadanie miana ciemności kryjącej się po kątach umysłu z lat młodości. Na szczęście nie rozmyślała o tym zbyt długo, dlatego też mogła w pełni skupić się na teraźniejszości, tym, co działo się obok niej.
    Czas poświęcony na pieczołowite przypatrywanie się losom tak bliskich sercu osobom traktowała niemal jak obowiązek, przy czym zawsze wypełniała go z przyjemnością oraz lekkością na duszy. Podziękowania padające z ust młódki tylko utwierdziły ją w przekonaniu o słuszności przyjętej przed wieloma laty postawy. Zamierzała dbać o każdego z nich do ostatniego tchu. Nie sądziła, że będzie w stanie żywić wobec kogokolwiek tak ciepłe uczucia zdobywając się na przekładanie czyichś spraw nad własne, choć im dłużej nad tym myślała, tym bardziej absurdalny stawał się fakt narodzenia się takich założeń. Wolała poświęcić im cząstkę prawdziwej siebie niż komukolwiek innemu.
    Siedząc na obitej aksamitnym materiałem kanapie czuła spokój wplatający się w rytmiczny szum krwi. Była tam, gdzie powinna być, w towarzystwie bliskiej sercu osoby, mogąc odpocząć po trudach wyjątkowo dłużącego się tygodnia obładowanego zawodowymi obowiązkami. Smak wytrawnego wina rozchodzący się po gardle nadawał wszystkiemu żywszych barw, a widok z balkonu na urokliwe uliczki Midgardu nagle stał się piękniejszy.
    Wiedziała, że niespodzianka - przynajmniej na początku - odniesie pożądaną reakcję. Wszystko to, co nieznane, niosło ze sobą ekscytację chęci zakosztowania odkrycia. Gdyby nie pieczołowita praca jednego z podopiecznych przyszłaby na spotkanie z pustymi rękoma. Efekt końcowy przeszedł najśmielsze oczekiwania stając się namacalnym dowodem istnienia piękna, dlatego nie wyobrażała sobie nie podarować go Lumikki.
    Zapomniałaś, że mam do tego talent? — perlisty śmiech swobodnie rozdarł przestrzeń oblaną złocistą łuną słońca wychylającego się zza chmur. Spoglądanie na uciechę malującą się na licu młodej Oldenburg było wystarczającą nagrodą za wszelkie trudy związanie z godnym przetrwaniem. Po upewnieniu się, że nie widzi absolutnie nic i tym samym nie będzie w stanie niczego podejrzeć, sięgnęła do dotychczas odłożonej na bok torebki wyjmując z niej niepozorne, drewniane pudełeczko. Otwierając ozdobny zatrzask rozległo się charakterystyczne kliknięcie. — Teraz możesz otworzyć oczy — duma rozpierająca pierś przesączała się przez słowa. Nie pozostało nic innego jak mieć nadzieję, że naszyjnik wylegujący się na aksamitnej poduszeczce przypadnie Lumi do gustu. I choć to diamenty jako pierwsze zalśniły w promieniach słońca, tak za te bardziej osobliwe należało uznać ciemne szafiry kryjące w swym wnętrzu prawdziwą gratkę. O ile przyszła właścicielka zdecydowała się przyjrzeć im bliżej, mogła dostrzec w ich wnętrzu wzburzone odbicie morskich fal. Nie wiedziała jak młodemu, utalentowanemu jubilerowi udało się osiągnąć taki efekt, lecz te kamienie szlachetne zdawały się posiadać w sobie część morza.
    Z nerwowym wyczekiwaniem spoglądała na twarz towarzyszki. Chłonęła każdą, nawet najmniejszą zmianę w jej mimice.
    Nie myśl, że przyjmę jakąkolwiek odmowę — zapowiedziała buntowniczo, z upartością godną kilkuletniego dziecka broniącego swego wyboru. — Ujrzałam go i od razu pomyślałam o tobie — przyjęta obrona miała za zadanie odwieść od ewentualnego odrzucenia dość niecodziennego prezentu. Niemal odruchowo przesunęła go po stoliku jeszcze bliżej młódki, chcąc, żeby przyjrzała się naszyjnikowi jeszcze lepiej.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Ekscytacja.
    Chwila ta zupełnie kojarzyła się jej z momentem, w którym przestąpiła granicę ruin podczas swej pierwszej wyprawy badawczej. Niepewność oraz świadomość tego, że za stertą gruzu i warstwą kurzu lub też pod zwałami wilgotnej ziemi, czekają na nią tajemnice i skarby o niewyobrażalnej wartości. Zdenerwowanie nowicjusza powodowało podrygi ciała i trudności w utrzymaniu sprzętów, które jej powierzono. Pot spływał po czole, gdy mozolnie, kwatera za kwaterą przeszukiwała wyznaczone połacie gruntu, byle nie naruszyć artefaktów, byle nie przekreślić raz na zawsze swej pracy. Wreszcie pojawiał się oczekiwany zachwyt, gdy kolejna przerzucana grudka nie była tylko strzępkiem gliny, a amuletem posiadającym wyraźny kształt i ciężar cennego kruszcu. Nawet, gdyby ktoś chciał wyrwać z niej te wspomnienia siłą, była gotowa przysiąc, że zostałby po nich chociaż niewyraźny ślad i pustka. Pustka świadcząca o prawdzie i istocie jej osoby. O przeznaczeniu, którego była świadoma od lat nastoletnich i do którego wypełnienia dążyła każdego kolejnego dnia – nauczywszy się składać zawarte w księgach słowa i potrafiąc nadać im sens.
    Powróciła w końcu myślami do tu i teraz. Westchnęła; jednak na tyle cicho, aby nie wygłupić się w swej dziecięcej, narwanej naturze. W głowie malowała setkę możliwości, tysiące podarków, które postanowiła ofiarować jej Freja, choć niepewność zdawała się być niezwykle przyjemna. Krewniaczka miała rację – potrafiła zaskakiwać na każdym kroku i Lumikki z pewnością mogła rzec, że nikt nie mógłby jej w tym przegonić. Zaśmiała się i pokręciła głową, wciąż przyciskając palce do powiek. Była cierpliwa, jak nigdy dotąd – chociaż z ciała wypływały inne oznaki. Nie chciała zepsuć tej chwili głupim pragnieniem dobrania się do sekretu wcześniej, niż chciałaby tego Freja. Słuch wyostrzył się nieco – docierały do niej dźwięki wydobywania prezentu, następnie wyraźnie wybijający się odgłos otwierania pudełeczka.
    Była o krok od poznania prawdy.  
    Nie otworzyła oczu natychmiast po tym, gdy Freja dała przyzwolenie. Przeciągnęła chwilę jeszcze odrobinę, nadając jej pozór idealnego wyważenia. Opuszki palców powoli powędrowały na delikatny materiał sukienki, w którą była ubrana. Następnie rozwarła powieki, jednak pierwszym, co zobaczyła, były plamy różnej wielkości. Zbyt mocno dociskając dłonie do oczu skazała się na kilka sekund niepewności i zdezorientowania. Zamrugała mocno jeden raz, drugi… widząc coraz pełniej prezent przyszykowany przez jej towarzyszkę. Trzeci… Za trzecim razem do mrugnięcia dołączyło zdziwienie malujące się na twarzy i poderwanie dłoni z kolan.
    Naszyjnik.
    Widziała w życiu wiele rzeczy, wiele artefaktów i elementów biżuterii, jednak to, co spoczywało tuż przed nią na aksamitnej poduszeczce, odbierało mowę. Skierowała ku niemu dłoń, jednak ta zawisła nagle tuż ponad puzderkiem, jakby obawiała się go dotknąć. Pytające spojrzenie powędrowało w stronę Freji – chciała dodatkowego potwierdzenia i ponownego przyzwolenia na to, aby móc sięgnąć do prezentu.
    Piękny… – westchnęła jedynie, nie potrafiąc wydusić ni pół słowa więcej. Iskierki grały w jej oczach zdradzając faktyczną fascynację podarunkiem. – Jesteś pewna? – Wciąż nie wiedziała, czy jest ofiarą dziwnego złudzenia. – Powiem szczerze, że nigdy nie widziałam równie cudownego. – Oczy dziewczyny wodziły po każdym z elementów naszyjnika, ucząc się struktury kamieni, ich ułożenia względem siebie i wyjątkowych kolorów. – Dziękuję! – nie zamierzała odmawiać, nawet pozornie. Oczekiwała na dalsze słowa Freji gotowa, by w każdej chwili zmniejszyć dystans i jeśli ta zechce, objąć ją serdecznie.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Starała się wykorzystywać każdą, nawet najbardziej prozaiczną okazję do obdarowania swoich ulubionych krewniaków prezentami. Gdy dostrzegała na wystawie cokolwiek - broszkę, spinki do mankietów, bransoletę, zegarek - co przypominałoby o domieszce oldenburskiej krwi tętniącej w żyłach, tak nie potrafiła się powstrzymać i natychmiast prosiła sprzedawcę o zapakowanie rzeczonego przedmiotu. Od tej chwili z pyszniącym się wieńcem laurowym na głowie niecierpliwie, wręcz ze strachem, oczekiwała ostatecznego werdyktu głównego zainteresowanego. Lubiła sprawiać im radość w trudach życia owiniętego w szary całun bezsilności. Dorosłość nie szczędziła nikogo, w tym ją, lecz nauczona pieczołowicie zbieranym doświadczeniem nawet tak drobnymi gestami chciała nieco załagodzić rzeczywistość spowijającą realia Midgardu. Czujnym spojrzeniem lgnącym ku Lumikki próbowała wybadać, czy samo czuwanie nad tajemniczą aurą niespodzianki wprawia ją w dobry nastrój, który mógłby chociaż na moment odsunąłby w niepamięć zmęczenie.
    Oczekiwanie na reakcję wypełniły kąśliwe nerwy trzaskające jak burzowe wyładowania. Nie miałaby nic przeciwko, jeśli w krystalicznie czystym, dziecięcym zachwycie pochyliłaby się ku pudełku. Mimo powagi przesączającej się przez zachowanie czy sposób mówienia wierzyła, że Lumi nie wyrządziłaby tym sobie krzywdy.
    Napięcie kumulujące się od chwili przymknięcia powiek przez krewniaczkę skumulowało się wraz z ich ponownym otworzeniem. Odsuwając dłonie z dala od pudełka ułożyła je na kolanach, delikatnie ściskając je z powodu wciąż kotłujących się nerwów. Zazwyczaj nie przejmowała się czyimś gustem, jako mecenas musiała być wręcz bezlitośnie szczera, lecz teraz nie mogłaby wykazać się choćby względną obojętnością. Jak zapewne zdążyła już wielokrotnie podkreślić - zarówno w myślach i na głos - wszystko, co miało dobry wpływ na młodą Oldenburg znajdowało miejsce w kręgu zainteresowania.
    Złociste promienie światła przebijające się przez kłęby śnieżnobiałych chmur oblewały diamenty swym blaskiem. Niebieskie kamienie z drzemiącą wewnątrz energią burzliwego morza uporczywie stawiały się słońcu, zgodnie z intencją wytwórcy nosząc w sobie esencję innego żywiołu. Żywiołu, który miał nadać i tak pięknej twarzy Lumikki kolorytu, przyozdobić szyję ku zazdrości przebijającej się spojrzenia kobiet. Zauważając padające spojrzenie bez namysłu kiwnęła głową, wszak naszyjnik należał do niej i miało prawo zobaczyć, jak będzie prezentował się po założeniu.
    Cieszę się, że przypadł Ci do gustu — ulga rozlewająca się po ciele była aż nadto widoczna, bowiem przyjęta postawa stała się swobodniejsza, uśmiech pewniej rozgościł się na licu, a oczy z powrotem zalśniły blaskiem zadowolenia. — Oczywiście, że jestem pewna. Na nikim innym nie będzie wyglądał równie zniewalająco co na tobie — rzekła stanowczo, chcąc w pełni upewnić krewniaczkę o słuszności przyjęcia prezentu. Przez następne słowa tylko jeszcze bardziej umocniła się w swym przekonaniu - nie mogła się doczekać, aż zobaczy ją na jakimś przyjęciu w balowej sukni oraz biżuterii, która na razie pyszniła się wyłącznie na tle aksamitnego materiału. Nie spodziewała się jednak wyrażenia chęci uścisku, ale mimo zaskoczenia przyjęła go z wyraźną chęcią i zadowoleniem. Odtrącenie niemal równałoby się zbrodni! Obejmując Lumi ramionami ani myślała kończyć uścisku zbyt wcześnie, ponieważ miały ku temu wyjątkowo mało okazji.
    Nie byłam w stanie poczekać do twoich urodzin i musiałam dać Ci go już teraz — powiedziała ze śmiechem na ustach tuż po tym, kiedy odkleiły się od siebie. Jednakże nie chcąc, żeby tak szybko uciekała z powrotem na swoje miejsce, sięgnęła po pudełko z podarunkiem i postawiła je na kolanach młodej Oldenburg. — Wedle słów mojego podopiecznego w szafirach została zaklęta cząstka morza. Uznałam, że skoro czasami przypominasz mi swoim charakterem nieujarzmione fale, będą w sam raz. Do kompletu mogę polecić mu wykonanie bransolety i kolczyków, jeśli tylko zechcesz — zaproponowała, tym samym pokazując, że nie ma żadnych oporów przed kolejnymi prezentami. W pieszczotliwym geście sięgnęła po niesforny kosmyk włosów zabłąkany na czole Lumi i założyła go za ucho, przy okazji opuszkami palców muskając skórę na skroni.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Endorfiny rozlewały się szczodrze, karmiąc ekscytację wywołaną wpierw obwieszczeniem niespodzianki, następnie samym ukazaniem prezentu, którego nie mogła przewidzieć. Lumikki posiadała w sobie umiłowanie piękna – być może nie podchodziła do niego tak fachowo jak Freja, jednak uwielbiała widok rzeczy, które swym kunsztem zapierały dech w piersiach. Choć głównie miała styczność z tworami liczącymi sobie setki lat, to przedmioty wykonywane przez współczesnych jej artystów ceniła równie wysoko – nie potrafiła odmówić im wartości i zachwycającego blasku. Była zupełnie pewna, że krewniaczka znajdując dla niej właśnie ten prezent, dokonała wyboru, który nie mógł być lepszy. Wzruszenie wyraźnie zagościło na jej twarzy i wciąż zaróżowionych policzkach – tym bardziej, że Freja przyjęła spontaniczny gest uścisku. Odległość pomiędzy nimi zupełnie zniknęła, a dziewczyna wtuliła się w opiekuńcze ramiona; bezpieczna i pewna, że ma w niej na zawsze sojusznika i najbliższą osobę.
    Naszyjnik był jedynie pretekstem, wcale nie stanowił o istocie tego spotkania. Lumikki czuła, że i bez prezentu uważałaby ten dzień za wyjątkowy, gdyż spędzony w towarzystwie osoby niezwykłej, a za taką uważała Freję. Choć matka dziewczyny zawsze stanowiła dla niej niezwykle ważną personę, od której uzyskiwała moc uczuć, speszona musiała przyznać, że Freja wciąż wytrwale wywalczała sobie miejsce specjalne w sercu młodej Oldenburg.
    Będę się o niego troszczyć i używać przy wyjątkowych okazjach. – Stwierdziła po kilku chwilach, odrywając policzek od miękkiego ubrania kobiety. Aby odnaleźć właściwą okazję do ubrania szyi w przepyszną kolię, Lumikki nie musiała wyjątkowo się silić – Oldenburgowie uwielbiali wystawiać liczne bankiety, organizować spotkania i zapraszać na nie szczególnie ważnych gości. Prestiż i znajomości, krzewienie dobrego imienia klanu – wszystko to stanowiło chleb powszedni. Zabiegi miały dawać w przyszłości niezwykłe plony, umacniające nazwisko na tle innych, zgnuśniałych rodów, pogrążonych w starych przyzwyczajeniach i niemrawych mechanizmach stosowanych przez przodków od wieków. Lumi zaśmiała się serdecznie, gdy usłyszała komplement wystosowany w jej kierunku. Dziewczyna była zawsze pewna swych umiejętności i atutów, jednak z rzadka rozwodziła się nad tym, czy wygląda lepiej od innych kobiet w swoim wieku. Czy w ogóle może mówić o sobie jako o kimś potencjalnie obdarzonym przyjemną dla oka aparycją? Pozwoliła jednak zaistnieć tezie wysnutej przez Freję, przyjmując ją jako przejaw szczerości, nie wyłącznie woli wyrzeczenia pustych słów dla poprawy nastroju.
    Myślałam, że tylko i wyłącznie ja jestem tak niecierpliwa. Jeśli o naszą rodzinę chodzi… – Zadziornie spojrzała na towarzyszkę i zamrugała energicznie, gdy w końcu oddaliła się od niej nieco, kończąc tym serdeczny uścisk. Nim zdążyła pomyśleć o powrocie na swoje miejsce, na jej kolanach spoczęło pudełko z naszyjnikiem. Znowu nie potrafiła nadziwić się głębi kolorów, wbijając w kamienie swe oczy i robiąc zafascynowaną minę. – Niezwykłe… – Wysłuchała objaśnień. – Masz bardzo utalentowanych podopiecznych… – Uznanie płynące ze stwierdzenia jedynie dokładało do oczywistości zmysłu, który posiadała Freja; potrafiąc wychwycić prawdziwe skarby, osoby nieprzeciętne, tworzące rzeczy niezrównane i niespotykanie nigdzie indziej na świecie. – Nie wiem, czy powinnam być taka zachłanna – westchnęła rozmarzona, unosząc brodę i rzucając towarzyszce spojrzenie spod ciemnych rzęs. Dotyk jej dłoni spoczął delikatnie na skroni, zaraz po odgarnięciu ciemnego kosmyka spoczywającego na czole Lumikki. Oferta, którą złożyła jej krewniaczka zdawała się być niezwykle kusząca, jednak dziewczyna nie mogła pozbyć się wrażenia, że przystając na propozycję zrobi coś nieprzyzwoitego i raczej nie przemawiającego za dobrym tonem, jaki wpajano jej przez lata wychowania. – Nie chcę nadużywać twojej dobroci… Naszyjnik… to już o wiele więcej, niż mogłabym kiedykolwiek sobie wymarzyć. – Po chwili namysłu doszła do wniosku, że jej słowa nie ucieszą kobiety, jednak nie potrafiła wyzbyć się łańcuchów dawno przybranej przyzwoitości, które nawet postępowa rodzina chętnie nakładała na swe dzieci. Wskazującym palcem prawej ręki powiodła po chłodnych klejnotach; miała nieodpartą chęć założenia naszyjnika na bladą szyję, by w towarzystwie krewniaczki obejrzeć jeszcze raz jego wspaniałość. Wymownym gestem zwróciła się do niej.
    Czy mogłabyś? – zagadnęła, prosząc o pomoc w założeniu prezentu. Niepewnym ruchem odgarnęła włosy i obróciła się nieco. Zamarła w oczekiwaniu, jednak na jej twarzy malował się wciąż ten sam uśmiech, zupełnie zacierający wspomnienie o trudach całego tygodnia i zmęczeniu, które czuła jeszcze kilka godzin temu.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Z uśmiechem błądzącym na ustach przyjęła wieść, że podarunek będzie przystrajał łabędzią szyję wyłącznie przy specjalnych okazjach. Na szczęście jako osoba nosząca nazwisko Oldenburg zapewne dość prędko otrzyma taką możliwość, wszak liczba bankietów, bali i tym podobnych organizowanych w ich rodowej posiadłości nie miała sobie równych. Wpadłaby tam choćby wyłącznie po to, żeby ujrzeć ją w glorii piękna. Nie posiadałaby się z radości, gdyby dojrzała zazdrosne spojrzenia innych kobiet prześlizgujące się po pyszniącym się naszyjniku, który dodawał posiadanej przez nią urodzie powabu. Kwiat młodości rozchylał swoje płatki ku łapczywym promieniom słońca - Lummiki niewątpliwie nie należała do wyjątków, ba, pod wieloma względami wywyższała się ponad rówieśniczki.
    Obawiam się, że wszyscy mamy to we krwi. Nie jesteśmy skorzy do wykazywania się cierpliwością, a chcąc wykazać się jako mecenas musiałam się tego nauczyć. Niestety czasami przegrywam w szrankach z własną naturą — zaśmiała się serdecznie dla zamaskowania chichotu wijącego się w gardle, bowiem wypowiedziane słowa wyłącznie w połowie były prawdą. Podarowując naszyjnik działa w pełni świadomie, nie musiała walczyć z tym, co działo się pomiędzy galopadą myśli. Jak już zdołała zapewne wielokrotnie podkreślić nie tylko teraz, ale i przy innych okazjach, nie miała wyrzutów sumienia względem zasypywania najbliższych prezentami. A zwłaszcza, jeśli potrafiły odgonić - choćby chwilowo - widmo zmęczenia po pracowitym tygodniu. — To prawda, ale ten jest wyjątkowo pracowity. Otrzymał od Odyna wyjątkowy dar i ku mojemu zadowoleniu ciągle ćwiczy jego możliwości — na samo wspomnienie ilości wymuszonych przez podopieczności zaczynała boleć głowa, lecz w ostateczności chodziło wyłącznie o udokumentowanie postępów i potwierdzenie ich w oficjalnym tonie. — Zastanawiam się, czy nie zainwestować więcej i pomóc mu otworzyć salon jubilerski. Biorąc pod uwagę kunszt jego rzemiosła zyski mogłyby zwrócić się wielokrotnie — dodała z uśmiechem, choć tym razem w kącikach oczu zasadził się drapieżny błysk godny obserwatora wprawnego w wypatrywaniu dobrych okazji. Jednak zamiast zwracać się ku analizie przyszłych zysków wolała zwrócić czujne spojrzenie ku twarzy młodej Oldenburg, aby po chwili roześmiać się głośno w pierwszej, odruchowej odpowiedzi na słowa rzucone w eter.
    Od czasu do czasu warto być zachłannym, Lumikki. Życie nie będzie na Ciebie czekało z rozłożonymi ramionami — powiedziała nader poważnym tonem dla podkreślenia powagi omawianej kwestii. Tak jak nie potrafiła powstrzymać się przed wygłoszeniem tych pozornie górnolotnych słów, tak nie mogła dać kosmykowi włosów niszczyć harmonię idealnie ułożonych włosów. Podszepty lgnące ku bolesnej miłości wyparły ze świadomości dawno zapomniane gesty z powrotem w światło dnia, dlatego pragnienie poczucia pod opuszkami palców ciepłoty drugiego ciała wręcz wżarło się w osnowę istnienia. Całą swoją troskę z pełną odpowiedzialnością przerzucała na poczet zmagań jej i Nikolaia. — W takim razie już wiem, co między innymi powinnaś dostać na urodziny. Przy takiej okazji na pewno mi nie odmówisz — dumna ze znalezionego rozwiązania aż klasnęła w dłonie. Wtedy podarowanie kolczyków i bransolety będzie w stosownym guście, a Lumi nie będzie musiała kryć się za zasadami narzuconymi przez grzeczność wpajaną przez rodziców.
    Zgodziła się bez cienia wątpliwości. Ostrożnie sięgnęła po naszyjnik i przez moment ważyła w dłoniach, jakby nadal nie mogła nadziwić się pięknu idealnie dobranych kamieni szlachetnych. Dopiero po tym spokojnie ułożyła go na szyi młodej Oldenburg, chwilę później sprawnie zapinając delikatny zamek.
    Żałuję, że nie mam przy sobie lusterka i nie mogę pokazać, jak dobrze na tobie leży — szepnęła czule, kiedy to mogła podziwiać ją w pełnej krasie. Serce obarczone matczynym poczuciem zależności stało się dziwnie ciężkie, ociężale uderzało o klatkę żeber, a lekko przygaszone myśli zasnuły się mgłą. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek pozna te emocje równie żywo co teraz.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Niecierpliwość wpisana w krew faktycznie objawiała się w każdym z członków rodziny, choć na swój specyficzny sposób. Nawet w najbardziej wyważonych figurach rodu, dziewczyna potrafiła odkryć coś, co pchało je do przodu i nakazywało z niecierpliwością wypatrywać choćby odrobiny zmiany, czegoś ekscytującego i nieporównywalnego do wcześniejszych doświadczeń. Z zadowoleniem pokiwała głową, aby zgodzić się z Freją – nie widziała w niecierpliwości niczego, co miałoby być niewygodną przywarą; oczywiście w nadmiernych ilościach cecha ta potrafiła wprowadzać w życie zamęt, jednak zwykle zdawała się być dobrym motywatorem do pędu ku przyszłości. Lumikki odwróciła twarz w stronę krewniaczki i westchnęła.
    Jesteś doskonała w swojej roli! – Pospiesznie wyrzuciła z siebie zapewnienie o tym, że podziwia sposób, w jaki Freja nauczyła się panować nad rzeczoną cierpliwością. – Chciałabym się tego również nauczyć… – trzymanie emocji na wodzy bywało przydatne, zwłaszcza gdy sprawy nie szły tak, jakby tego chciała. Często przyłapywała się na nadmiernym entuzjazmie, wylewności i gadulstwu, które nie zawsze było mile widziane. Zwłaszcza, gdy najwłaściwsza taktyką okazywało się trzymanie języka za zębami. – Myślisz, że to możliwe? – zaśmiała się tak, jakby zupełnie nie wierzyła, że w ogóle zadaje to absurdalne pytanie. Opanowanie i cierpliwość nie było czymś, co łączyło się z imieniem Lumikki zbyt dobrze, a dziewczyna raczej rzadko decydowała się, by walczyć ze swoją naturą. Przebywanie w towarzystwie Frei budziło w niej jednak pewne zawstydzenie własnymi niedociągnięciami i pociągało potrzebę, by postarać się bardziej, choć kobieta nigdy nie wymagała od niej jakiejkolwiek zmiany, jednak Oldenburg podskórnie czuła, że czasami właśnie o to chodzi. Być wśród ludzi, którzy ciągną ku wyżynach i ubogacają życie, a zdecydowanie do takich osób należała towarzyszka zasiadająca tuż obok młodej archeolog.
    Wspomnienie podopiecznego, który wykonał naszyjnik sprawiło, że ciemnowłosa ogarnęła spojrzeniem wyłaniające się zza szyb pomieszczenie galerii. Każdy talent potrzebował czasami pewnej dawki wsparcia, nitki pasa startowego, pozwalającego na nabranie właściwego pędu i oderwanie się od powierzchni ziemi, by następnie wzlecieć ku temu, co na pierwszy rzut oka zdaje się niemożliwe. Sama miała szczęście, że o niewiele rzeczy w swoim krótkim życiu musiała walczyć, zwykle starczała jedynie odrobina wysiłku, aby otrzymać to, czego się potrzebowało. Niestety rzeczywistość czasami bywała dalece rozczarowująca.
    Sądzę, że byłby to coś wspaniałego. Sama chętnie bym go wtedy odwiedziła i pogratulowała talentu. I… dorzucę własne wsparcie. – Wciąż nie potrafiła otrząsnąć się z zachwytu, w jaki wprawił ją naszyjnik. – Nie chciałabym, aby taki talent się zmarnował. Tym bardziej, że rozumiem, iż początki działania na własny rachunek bywają trudne. - Ułożyła dłoń na linii dekoltu sukienki, doszukując się przyspieszonego rytmu serca, dopiero teraz powoli powracającego do normalnego, miarowego stukotu. Pierwsza fala emocji ulatywała w miejsce błogości ogarniającej całe ciało. Stres całego tygodnia puszczał po kolei każdy z mięśni, choć w zamian za to, rościł sobie prawo do wtłoczenia w ręce i nogi uczucia ciężkości. Zagryzła dolną wargę przywołując na twarz poważną minę, gdy tylko usłyszała znaczące, jak się jej wydawało, słowa.
    Gdyby tylko ojciec tak uważał. – Powiedziała to niespecjalnie z wyrzutem, jednak wiedziała, że z jego strony raczej może spodziewać się stopowania zapędów i niezliczonych potrzeb rodzących się w umyśle najmłodszej z pociech. Zdawało się, że wystarczająco dużo poświęcił, aby umożliwić Lumikki otworzenie galerii. Fredrik nie mógł jednak teraz jej widzieć, ani słyszeć słów wypowiadanych przez Freję, więc w oczach dziewczyny zatańczyły niebezpieczne ogniki, a na ustach pojawił się szelmowski uśmieszek. Zdusiła śmiech, gdy usłyszała echo klaśnięcia w dłonie. Nie zaprotestowała, dała towarzyszce cieszyć się z pomysłu, który samej Oldenburg niebywale przypadł do gustu. Nie sprzeczała się więcej.
    Wyprostowała wygięte w łuk plecy, by pozwolić naszyjnikowi zaprezentować się w pełni na bladej szyi. Poczuła ciepło dłoni, które muskając jej skórę zapięły misterne dzieło jubilera, zupełnie sidłając dziewczynę w pułapkę kunsztu i niezwykłości głębokich niczym morska toń kamieni. Instynktownie podążyła po ich gładko oszlifowanych ściankach, badając je ostrożnie, dopiero po chwili karcąc się, że pozostawiając na nich odciski palców, przyćmi ich blask.
    To nic – zapewniła Freję i odwróciła się do niej, by pokazać się w pełnej krasie. – Wierzę ci na słowo. – Bez cienia wątpliwości ujęła dłonie kobiety i zacisnęła na nich palce. – To wyjątkowy prezent, powtórzę jeszcze raz, ale wiesz… i bez niego, dzisiejszy wieczór byłby dla mnie wyjątkowy. Dziękuję, że przy mnie jesteś. – Nie miała siły, aby ukrywać te wszystkie emocje, które kłębiły się w jej głowie na myśl o kobiecie.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Powieki zatrzepotały niczym niecierpliwe skrzydła motyla podrywające się do lotu. Królewska krew burząca się w żyłach Oldenburgów nie ułatwiała im życia, a sprawiała wręcz, że przeżycie stawało się niezwykle trudne. Gnani poczuciem żywota przeciekającego przez palce jak piasek, zawsze starali się być o krok przed innymi. Wcale nie miała im tego za złe, wcale, czasami nawet była to zaleta. Młodość kryjąca się w gładkim licu Lumikki musiała znaleźć ujście i nie istniało ku temu lepsza okazja niż szaleńczy bieg po zwycięstwo. Na nic studzenie zapędów, wszak ze względu na matkę została obdarowana tym błogosławieństwem.
    Może i możliwe, ale nie powinnaś się do tego przykładać. Będziesz miała na to wystarczająco dużo czasu w przyszłości — podsumowała z uśmiechem rozciągającym wargi, doskonale zdając sobie sprawę z piękna charakteru drzemiącego w umyśle krewniaczki. Nauka cierpliwości nie szła w parze z młodzieńczą werwą i krnąbrnością. Nie widziała żadnego, nawet najmniejszego powodu, dla którego miałaby zdusić to niezwykłe piękno.
    Chłopiec odpowiedzialny za stworzenie naszyjnika padłby na serce po ujrzeniu reakcji jego nowej właścicielki. Im dłużej spoglądała to na biżuterię, to na Lumi, tym bardziej utwierdzała się w słuszności decyzji i w niedalekiej przyszłości zamierzała dalej zawierzać swoim przypuszczeniom względem wybieranych podarunków. Podobnie nie żałowała pomocy przy galerii, tej mniej i bardziej oczywistej, choć o tym nikt oprócz niej samej nie musiał wiedzieć. Zrobiłaby wszystko, byle siedząca obok niej ambitna, ciekawa świata archeolog dostała wyłącznie to, co najlepsze. Zasługiwała na to. Oddałaby wszystko, aby móc codziennie widzieć blask w tęczówkach nasyconych krystalicznie czystym błękitem.
    Nie zapomnę o tych słowach. Na razie jednak wolałabym, żebyś całą swoją energię i wsparcie skierowała ku własnemu podopiecznemu — krótkie skinięcie głową na budynek miało jednoznacznie wskazać to, czemu powinna poświęcać najwięcej uwagi. — Zanim opowiem mu o tym pomyśle będę chciała, żeby wykonał jeszcze parę rzeczy. Nie chciałabym trzymać przy swoim boku chłystka opitego triumfem — wyjaśniła pokrótce. Widziała zbyt wiele talentów zmarnowanych przez pychę, dlatego teraz wolała dmuchać na zimne. Szybko jednak otrząsnęła się z tych myśli i znowu pozwoliła im odpłynąć ku spokojniejszym, cieplejszym rejonom znajdujących się w rodzinnych więzach. Przesuwając czujnym wzrokiem po pogodnym licu Lumikki z łatwością wychwyciła zmianę spowodowaną nieco poważniejszym tonem wymienionych zdań. Już miała strofować się w myślach, wszak nie przyszła tu w celu przywołania nieprzyjemnych emocji, lecz w ostatniej chwili odpuściła. Znalazła ukojenie w ostrożności niczym woda wygładzająca spienione fale tuż po gwałtownym sztormie.
    I choć nie wyczuła w jej głosie żalu wobec ojca, tak nie mogła przejść obojętnie wobec wspomnienia najstarszego przedstawiciela rodziny Oldenburg. Delikatnie przymknęła powieki.
    Nie ma go tu. Nie patrzy Ci na ręce, a tym bardziej mnie — stwierdziła z pewnego rodzaju gorzkim rozbawieniem, bowiem granie na nerwach ojca Lumikki opanowała niemal do perfekcji. Zdawałoby się, że pokrewieństwo powinno złagodzić wyrwy kształtujące się niepostrzeżenie przez wyszeptane niedopowiedzenia, lecz w ich przypadku stało się zupełnie odwrotnie. Nigdy nie potrafiła zrozumieć w nim tego, jak traktuje własne dzieci. Może... Może nie stracił tak wiele, żeby należycie je docenić. Choć byli rodziną miewała wątpliwości odnośnie dzielących ich więzów krwi. Wyglądali jak przeciwieństwa, jak ogień i woda próbujący udowodnić swą wyższość.
    Kolejne uderzania serca o kościaną klatkę żeber były równie bolesne co na początku. Troska przesuwała się niecierpliwe pod skórą, jakby tylko czekała na chwilę słabości i tym samym okazję do zaprezentowania się przygasającemu światłu dnia. Poniekąd właśnie tak było, bowiem widok naszyjnika pyszniącego się na szyi dziewczyny godnej miana duńskiej księżniczki sprawił, że równocześnie z cierpieniem i radością przyjmowała ten dar. Czując ciepło jej palców na swoich uśmiechnęła się nerwowo.
    To ja powinnam Ci dziękować, że przy mnie jesteś — szept wyrwał się na wolność. — Twoje pojawienie się na świecie dało mi coś, czego nie jestem w stanie opisać słowami. Żadne z nich nie jest w stanie oddać tego, jak bardzo jestem Ci za wszystko wdzięczna — mimo smutku kołaczącego się wzdłuż tembru głosu nie ulegało wątpliwości, że czuje się o wiele bardziej spełniona.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Zmieszanie wykwitło na twarzy młodej Oldenburg niezwykle szybko. Nie do końca rozumiała słowa Frei, która wyraźnie odcinała się swoimi przekonaniami od otaczających ją krewniaków. Oczywiście, każdy z ojcem na czele przećwiczyłby swoją pociechę w sztuce wytrwałego oczekiwania na efekty. Byle ugładzić każdy z zapędów młodego umysłu, zarywającego się zbyt spiesznie do odkrywania nieznanych zakamarków świata. Być może sama zatraciła się nieco w tej wizji, zupełnie nie przystającej do jej sposobu bycia i z czasem zwyczajnie zaczęła uważać ją za własną. Brwi uniosły się lekko wyrażając jeszcze wyraźniej niezrozumienie, jednak uznała, że Freja wie doskonale o czym mówi i zdała się na ten osąd. Skąpany w mądrości i doświadczeniu pani mecenas.
    Pewnie masz rację – przyznała w końcu, nie znajdując więcej przestrzeni na szczegółowe roztrząsanie tematu. Prawdopodobnie zapomni o swym zawstydzeniu i niedociągnięciach w ciągu kilku kolejnych chwil, tak właśnie działała jej młodzieńcza natura. Odpoczywając w wygodnym fotelu, na skąpanym ostatnimi promieniami słońca tarasie, czuła się jak w innym świecie. Wypowiadanie obaw zawoalowanych w wieczorne światła, w towarzystwie osoby, której bezgranicznie ufała, było niezwykle oczyszczające. Nie pamiętała, kiedy w ostatnim czasie mogła pozwolić sobie na taką dozę swobody. Z rodzicami rozmawiała z rzadka, a dystans pomiędzy nią i ojcem, powiększał się z każdym rokiem, choć nikt nie panikował zbytnio i nie próbował naprawiać i tak słabych relacji. Mieściło się to raczej w granicach tolerancji i uznawano je raczej za coś naturalnego i związanego z poszukiwaniem własnej drogi. Cóż jednak czuła Lumikki? Czasami bywało jej ciężej, niż mogłaby się do tego dobrowolnie przyznać. Mimo tego, bogowie byli niezwykle łaskawi względem niej – zsyłając opiekunkę i opokę. Spojrzała na Freję z niezwykłą czułością.
    Wsłuchała się w jej zapewnienia o tym, że zapamięta jej gotowość do pomocy, jednak na ten moment powinna zostać nieco bardziej ostrożna. Świat twórców rządził się swoimi regułami, chociaż podobnie działo się wśród naukowców; ci zbyt prędko upojeni potęgą – osiadali na laurach i gnuśnieli, pewni swych zdolności i znaczenia. Nigdy nie chciałaby, aby przez jej decyzje kogoś spotkał podobny los. Jeżyła się na samą myśl, że i ona mogłaby opaść na samo dno, przestając zwracać uwagę na elementy, które wciąż wymagają doskonalenia.  
    Mam trochę planów, galeria ma się całkiem dobrze, ale chciałabym powrócić do pracy czysto naukowej. Mam na to przestrzeń i sądzę, że najwyższy czas, by przestać się obijać – uchyliła rąbka tajemnicy na przyszłość. Galeria konsumowała wiele czasu, jednak, by działała prężnie, dziewczyna nie tylko musiała dbać o zwiedzających, ale i o napływ eksponatów, a te po przybyciu wymagały bardzo często dogłębnych analiz, by poznać ich naturę. Momentalnie zaświtało jej kilkadziesiąt wątków, które bardzo chętnie omówiłaby z Freją, jeśli nie dzisiaj, to przy kolejnym spotkaniu. Zawsze czuła ekscytację, gdy miała okazję dzielić się swą pasją.
    Czujnie przyglądała się krewniaczce, gdy zaczęła mówić o najstarszym synu jarla. Miała rację – tutaj jego macki nie sięgały, więc dziewczyna czuła prawdziwą ulgę. Freja dawała jej tak wiele – osadzała w pewności co do słuszności podejmowanych decyzji, wyrażała uznanie i dostrzegała to, czego nie widział ojciec. Lumikki pragnęła tej uwagi niezwykle, potrzebowała jej, by czuć napęd do dalszego działania. Uśmiechnęła się, kiwając lekko głową, a zapewnienie padające z ust Frei przyprawiło ją o kolejny zalew pąsu na bladej skórze twarzy. Szept drogocennych słów, wsączał się powoli do chłonnego umysłu, rysując niebywały pejzaż uczuć kobiety. Smutek, zalegający gdzieś na dnie jej oczu, skłonił Lumikki do ponownego objęcia szczupłych ramion i przygarnięcia  ich do siebie. Ciemne włosy opadły kaskadą na idealnie skrojone ubranie pani mecenas. Zawsze widziała w niej istotę niemalże doskonałą, doświadczoną jednak wieloma niesprawiedliwościami. Chciała dać jej od siebie tyle, ile była w stanie, zalewając słodyczą jątrzące się rany, pielęgnując je balsamem szczerych zapewnień i oddania. Oczy mimowolnie zaszkliły się ze wzruszenia, jednak szybko skryła je  w serdecznym uścisku, przyciskając twarz do Frei.
    Posiedźmy tu jeszcze… – westchnęła, nie potrafiąc znaleźć dodatkowych słów, które określiłyby w pełni to, co chciała jej powiedzieć. Mowa zdawała się w tym momencie narzędziem niedoskonałym, kaleczącym istotę emocji. Po kilku chwilach oderwała się od krewniaczki i wyprostowała. Oczy Lumikki błyszczały radośnie, sięgnęła po kieliszek i przysunęła także ten, który należał do jej towarzyszki. Należało wznieść toast, za ten wieczór, za spotkanie, za wszystko to, co zostało wypowiedziane oraz oddane w gestach. Nie mogła wymarzyć sobie lepiej spędzonych chwil.

    Lumikki i Freja z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.