:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Wrzesień-październik 2000
03.10.2000 – Fiskerestaurant – A. Stjernen & Bezimienny: L. Oldenburg
2 posters
Bezimienny
03.10.2000 – Fiskerestaurant – A. Stjernen & Bezimienny: L. Oldenburg Nie 3 Gru - 12:30
03.10.2000
Na studiach poświęcała o wiele więcej czasu spotkaniom z przyjaciółmi. Niegdyś nie potrafiła wyobrazić sobie dnia bez ludzi, którzy ją otaczali. Zawsze tam, gdzie coś się działo, zupełnie pewnym było, że pojawi się panna Oldenburg. Nie tylko zaangażowana w życie naukowe uczelni ale i w spędy typowo towarzyskie, gdzie brylowała ze szczerą radością. Obecnie, sytuacja zmieniła się nieco i pomimo wszystko – na pierwszym miejscu stawiała naukę i możliwość prowadzenia badań archeologicznych. Co jakiś czas miała jednak potrzebę, aby udać się gdzieś z bliską sobie osobą – tych ze studiów nie zostało jej zbyt wiele. Przetrwały głównie relacje stworzone wcześniej bądź przy okazji innych wydarzeń, niekoniecznie związanych z uczelnią.
Podobnie rzecz miała się z Amalią – zupełnie nie potrafiła wychwycić momentu, w którym poznała początkującą dziennikarkę radiową, jednak więź jaka pomiędzy nimi zaistniała zdawała się być nieoczekiwanie silna. Chociaż bywały czasy, w których widywały się jedynie raz na pół roku, to i tak relacja przetrwała. Sama Lumikki mogła być pewna, że ilekroć zwróci się do Amalii o pomoc, otrzyma wyciągniętą dłoń i obietnicę, że wszystko się ułoży. List do przyjaciółki wysłała pod wpływem chwili – gdy zrozumiała, że zdecydowanie zbyt długo czeka na słowa od niej. Potrzebowała momentu, aby usiąść i przedyskutować to, co działo się ostatnio w jej życiu. Chociaż tutaj nie mogła poszczycić się niczym wyjątkowym. Każdy dzień układał się w sposób podobny i zupełnie nie odbiegający od reszty.
Oczekując na list zwrotny, wybrała Fiskerestaurant nim jeszcze Amalia zdołała sama zdecydować – ale właśnie taka była Lumi. Zawsze niecierpliwa i zwykle biorąca wszystkie sprawy we własne ręce. Na umówione miejsce przybyła niezwykle szybko, ubrana w krótką, kremową kurtkę i zwiewną sukienkę pomimo aury, która przestawała rozpieszczać promieniami słońca. Splecione w warkocz włosy, przerzuciła przez ramię i wzięła parasol – tak na wszelki wypadek oraz w razie chęci podjęcia dalszej wycieczki nawet w niesprzyjającej aurze.
Restauracja była niemalże pełna, jednak dziewczyna złożyła wcześniej rezerwację na stolik, aby być pewną, że nikt nie zakłóci im idealnie zaplanowanego popołudnia. Ten jeden jedyny raz zdawała się stanąć na wysokości zadania – powstrzymując się przed pójściem na zupełny żywioł.
Opadła na miękkie krzesło, przewracając w dłoniach menu, które pojawiło się tuż obok kilka chwil później. Czekała na Amalię również z zamówieniem, poprosiła jedynie o dzbanek wody i sącząc powoli odlaną do wysokiej szklanki porcję, wpatrywała się w stronę drzwi gdzie miała nadzieję zobaczyć twarz przyjaciółki. W pomieszczeniu panowała przyjemna atmosfera, a powietrze przesycone było zapachem najwspanialszego jedzenia na świecie. Panna Oldenburg czuła, że jej żołądek, pomimo usilnej kontroli, domaga się aby w końcu sięgnęła po jedno z dań zapisanych w karcie.
Amalia Stjernen
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Dla Amalii wiadomość od przyjaciółki była zbawienna. Nie widziały się już jakiś czas, a Amalia w tym czasie zdecydowanie podupadła na zdrowiu i humorze. Trzymała się fizycznie, ale psychicznie było ciężko. Może dlatego, że znów zbliżała się kolejna rocznica śmierci brata. To zawsze ją rozpraszało i nawet w pracy brała wtedy tydzień urlopu. Nikt nie robił jej problemu, na szczęście. Zwykle wybierano przyjemniejsze miesiące do wolnego, ale nie w jej wypadku. Mniejsza o to, wróćmy do spotkania przyjaciółek.
Amalia była wdzięczna za to, że Lumi się odezwała. Nigdy nie narzucała się sama, bowiem wiedziała, że tamta ma sporo pracy i swoje życie. Ams taka była – nie potrafiła czasami odezwać się pierwsza dlatego, że bała się odrzucenia. Przecież każdy miał zajęcia i życie prywatne. Wiedziała, że Lumi nigdy tak tego nie postrzegała i akceptowała wszystko. Tak wyglądała przyjaźń. Co ciekawe, panna Stjernen w pracy była pewna siebie, ale poza tym, czasem przypominała cień człowieka.
Było miło się spotkać, nawet miejsce, jakie wybrała przyjaciółka jej pasowało. Lumikki była spontaniczna, wesoła i serdeczna. To bardzo jej pomagało. A sama Amalia była tak niezdecydowaną osobą, że sama zastanawiałaby się długo nad wszystkim. A tak, po prostu odpisała, że jej pasuje wszystko i pogadają na miejscu.
Norweżka miała okazję ładnie się ubrać, co też zrobiła. Wybrała optymistyczne kolory, które miały jej przypominać o tym, że jest przecież z natury pogodną osobą, a to, że ciągle miewała doła to inna sprawa. To miało być miłe spotkanie.
Gdy weszła do lokalu, wypatrzyła przyjaciółkę i podeszła z uśmiechem do niej.
- Lumi, kochana! - rzekła wesoło, stojąc już obok. Przywitały się serdecznie, po czym Amalia usiadła na krześle naprzeciwko.
- Bardzo się cieszę, że się odezwałaś – powiedziała szczerze. - Mam nadzieję, że nadrobimy część zaległości i przy okazji dobrze zjemy – uśmiech nie schodził jej z twarzy. Bardzo była wdzięczna za to, że dziewczyna znalazła dla niej czas.
- Stęskniłam się za twoim towarzystwem – Amalia traktowała ją jak siostrę, której nigdy nie miała. Bardzo ceniła sobie tę przyjaźń i wiedziała, że może ufać pannie Oldenburg we wszystkim.
Amalia była wdzięczna za to, że Lumi się odezwała. Nigdy nie narzucała się sama, bowiem wiedziała, że tamta ma sporo pracy i swoje życie. Ams taka była – nie potrafiła czasami odezwać się pierwsza dlatego, że bała się odrzucenia. Przecież każdy miał zajęcia i życie prywatne. Wiedziała, że Lumi nigdy tak tego nie postrzegała i akceptowała wszystko. Tak wyglądała przyjaźń. Co ciekawe, panna Stjernen w pracy była pewna siebie, ale poza tym, czasem przypominała cień człowieka.
Było miło się spotkać, nawet miejsce, jakie wybrała przyjaciółka jej pasowało. Lumikki była spontaniczna, wesoła i serdeczna. To bardzo jej pomagało. A sama Amalia była tak niezdecydowaną osobą, że sama zastanawiałaby się długo nad wszystkim. A tak, po prostu odpisała, że jej pasuje wszystko i pogadają na miejscu.
Norweżka miała okazję ładnie się ubrać, co też zrobiła. Wybrała optymistyczne kolory, które miały jej przypominać o tym, że jest przecież z natury pogodną osobą, a to, że ciągle miewała doła to inna sprawa. To miało być miłe spotkanie.
Gdy weszła do lokalu, wypatrzyła przyjaciółkę i podeszła z uśmiechem do niej.
- Lumi, kochana! - rzekła wesoło, stojąc już obok. Przywitały się serdecznie, po czym Amalia usiadła na krześle naprzeciwko.
- Bardzo się cieszę, że się odezwałaś – powiedziała szczerze. - Mam nadzieję, że nadrobimy część zaległości i przy okazji dobrze zjemy – uśmiech nie schodził jej z twarzy. Bardzo była wdzięczna za to, że dziewczyna znalazła dla niej czas.
- Stęskniłam się za twoim towarzystwem – Amalia traktowała ją jak siostrę, której nigdy nie miała. Bardzo ceniła sobie tę przyjaźń i wiedziała, że może ufać pannie Oldenburg we wszystkim.
Bezimienny
Oczekiwanie, choć nie takie długie, ciągnęło się Lumi niemiłosiernie. Wiedziała, że przyjaciółka dotrze na czas, a jednak nieco nerwowo wychylała się ponad innymi gośćmi. Była podekscytowana i w głowie układała kolejne sprawy, o których koniecznie musi porozmawiać z Amalią. Zawsze uważała, ze rozumieją się bardzo dobrze. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, czy nie powinna o pewnych sprawach milczeć w jej obecności. To, co rodziło się w jej głowie, zawsze uzewnętrzniało się w obecności panny Stjernen – być może Oldenburg była zbytnio ufna, wręcz naiwna, jednak nie potrafiła sobie odmówić komfortu takiej swobody. Gdy przed jej oczami pojawił się znajomy kształt przyjaciółki, poruszyła się niecierpliwie na krześle. Wyciągając wysoko rękę i zaczęła machać, co w lokalu pełnym gości niekoniecznie było odpowiednim zachowaniem. Niewiele jednak robiąc sobie z tego, co wypada, a co nie – oczekiwała podrygując na swoim miejscu. W przywitanie z Amalią włożyła całe pokłady radości i życzliwości jakie tylko potrafiła z siebie wyciągnąć.
– Ams! – Uraczyła ją nieco głośniejszym zawołaniem i pozwoliła, aby przyjaciółka usiadła na wolnym miejscu. Wysyłając do niej list nie liczyła na tak szybki odzew – uznała więc, że ma niezwykłą zdolność do przekonywania ludzi, co wywołało niekontrolowany chichot. Energiczne kiwanie głową oznajmiało, że zamierza siedzieć tutaj dopóki nie opowiedzą sobie wszystkiego ze szczegółami – determinacja wymalowana na jej twarzy zaprzeczała temu, jakby miała w tej kwestii jedynie żartować. Oparła łokcie na blacie stłu i splotła palce pod brodą, opierając na nich ciężar głowy. Przyglądała się Amalii niezwykle uważnie, próbując odgadnąć jej obecny nastrój. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdy ta nie odzywała się zbyt długo, wcale nie znaczyło to, że u niej wszystko w porządku. Lumikki znała ją zbyt dobrze i rozumiała, jakie problemy kryją się za uśmiechem wymalowanym na twarzy dziewczyny. Nigdy nie miała zbyt łatwo – przeszłość podążała za nią, wciąż niechętnie ustępując. Oldenburg rozumiała to uczucie doskonale – sama straciła brata, chociaż ta kwestia była raczej mocno unikana i spowita woalem milczenia. Holger nie był dla niej dobry, podobnie jak dla rodziny – widziała w nim figurę raczej okrutną i taką, której nigdy nie chciałaby już na swej drodze spotkać. Amalia natomiast prawdziwie cierpiała po stracie brata. Co do tego nie miała wątpliwości.
– Ja za twoim też – przyznała. Chociaż obydwie miały sporo obowiązków, to wciąż pozostawał głód spotkań z innymi. Lumikki była bardzo towarzyską osobą, a gdy ktoś próbował odcinać ją od ludzi, zdawało się że zaczyna odczuwać ogromny dyskomfort. Nie wahała się nigdy, aby każdą wolną chwile wykorzystywać do pielęgnowania relacji. Wprawdzie nie zawsze było to zadanie łatwe, jednak starała się na tyle na ile było to możliwe. Wciąż wpatrując się w przyjaciółkę westchnęła. – Bardzo się cieszę, że tak szybko zareagowałaś na moje zaproszenie. W ogóle się do mnie nie odzywałaś przez ten czas – tu naburmuszyła się wyraźnie i próbowała w ton wypowiedzi wpleść coś na kształt rozczarowania. Oczywiście, nie potrafiła się w tym momencie gniewać na Amalie, jednak wrodzone pragnienie podkolorowywania każdej wypowiedzi wypłynęło z młodej Oldenburg bardzo wyraźnie. – Mam nadzieję, że masz dobrą wymówkę – dodała. Nachyliła się w stronę przyjaciółki łypiąc na nią spode łba. Nim ta zdążyła jednak jakkolwiek odpowiedzieć, Lumikki zaśmiała się i pomachała ręką. – Och, na spokojnie. Żartuję tylko. Lepiej zajrzyjmy najpierw do karty, bo nie ukrywam, że jestem okropnie głodna. Na co masz ochotę? – Wzięła do ręki menu i przekartkowała je szybko, potem wróciła na sam początek i zaczęła dokładnie odczytywać nazwy poszczególnych dań. – Ja dzisiaj stawiam. – Decyzja przyszła bardzo szybko i jasne było, że nie da się przekonać, aby było inaczej.
– Ams! – Uraczyła ją nieco głośniejszym zawołaniem i pozwoliła, aby przyjaciółka usiadła na wolnym miejscu. Wysyłając do niej list nie liczyła na tak szybki odzew – uznała więc, że ma niezwykłą zdolność do przekonywania ludzi, co wywołało niekontrolowany chichot. Energiczne kiwanie głową oznajmiało, że zamierza siedzieć tutaj dopóki nie opowiedzą sobie wszystkiego ze szczegółami – determinacja wymalowana na jej twarzy zaprzeczała temu, jakby miała w tej kwestii jedynie żartować. Oparła łokcie na blacie stłu i splotła palce pod brodą, opierając na nich ciężar głowy. Przyglądała się Amalii niezwykle uważnie, próbując odgadnąć jej obecny nastrój. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdy ta nie odzywała się zbyt długo, wcale nie znaczyło to, że u niej wszystko w porządku. Lumikki znała ją zbyt dobrze i rozumiała, jakie problemy kryją się za uśmiechem wymalowanym na twarzy dziewczyny. Nigdy nie miała zbyt łatwo – przeszłość podążała za nią, wciąż niechętnie ustępując. Oldenburg rozumiała to uczucie doskonale – sama straciła brata, chociaż ta kwestia była raczej mocno unikana i spowita woalem milczenia. Holger nie był dla niej dobry, podobnie jak dla rodziny – widziała w nim figurę raczej okrutną i taką, której nigdy nie chciałaby już na swej drodze spotkać. Amalia natomiast prawdziwie cierpiała po stracie brata. Co do tego nie miała wątpliwości.
– Ja za twoim też – przyznała. Chociaż obydwie miały sporo obowiązków, to wciąż pozostawał głód spotkań z innymi. Lumikki była bardzo towarzyską osobą, a gdy ktoś próbował odcinać ją od ludzi, zdawało się że zaczyna odczuwać ogromny dyskomfort. Nie wahała się nigdy, aby każdą wolną chwile wykorzystywać do pielęgnowania relacji. Wprawdzie nie zawsze było to zadanie łatwe, jednak starała się na tyle na ile było to możliwe. Wciąż wpatrując się w przyjaciółkę westchnęła. – Bardzo się cieszę, że tak szybko zareagowałaś na moje zaproszenie. W ogóle się do mnie nie odzywałaś przez ten czas – tu naburmuszyła się wyraźnie i próbowała w ton wypowiedzi wpleść coś na kształt rozczarowania. Oczywiście, nie potrafiła się w tym momencie gniewać na Amalie, jednak wrodzone pragnienie podkolorowywania każdej wypowiedzi wypłynęło z młodej Oldenburg bardzo wyraźnie. – Mam nadzieję, że masz dobrą wymówkę – dodała. Nachyliła się w stronę przyjaciółki łypiąc na nią spode łba. Nim ta zdążyła jednak jakkolwiek odpowiedzieć, Lumikki zaśmiała się i pomachała ręką. – Och, na spokojnie. Żartuję tylko. Lepiej zajrzyjmy najpierw do karty, bo nie ukrywam, że jestem okropnie głodna. Na co masz ochotę? – Wzięła do ręki menu i przekartkowała je szybko, potem wróciła na sam początek i zaczęła dokładnie odczytywać nazwy poszczególnych dań. – Ja dzisiaj stawiam. – Decyzja przyszła bardzo szybko i jasne było, że nie da się przekonać, aby było inaczej.
Amalia Stjernen
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Amalia wcale nie miała zamiaru wymyślać jakiejś dobrej historyjki. Po prostu…
- Znasz mnie przecież – jakby to jedno zdanie miało powiedzieć o wszystkim, co ją dręczyło. Lumikki naprawdę ją znała i dlatego mogła wywnioskować z tego wszystko, co gryzło przyjaciółkę. Amalia wiecznie miała depresyjne nastroje, do tego w pracy nie było lekko i sam fakt, że nie potrafiła narzucać się innym było jakby najlepszym wyjaśnieniem.
- Wiesz, że to, że się nie odzywam nie znaczy, że nie myślę o tej osobie – jasne, zrozumiała, że Lumi sobie żartuje, ale mimo wszystko brała sobie do siebie wszystko. Amalia kochała swoich przyjaciół jak najbliższą rodzinę.
- Prawdę mówiąc, ja też jestem głodna – odparła, kiedy dziewczyna zagadnęła o jedzeniu. Dlatego nie zwlekając zajrzała do menu i zaczęła przeglądać spis dań. Jako, że uwielbiała ryby, wybór dań ją satysfakcjonował. Kiedy już się zdecydowała, a Lumi także wpadło coś w oko, mogły zamawiać i czekać, aż ich zamówienia zostaną zrealizowane.
- Tak dobrze cię widzieć, kochana – Amalia naprawdę była bardzo wdzięczna za wiadomość i chęć spotkania. - Już zapomniałam, kiedy miałam czas się gdzieś wybrać i z kimś zobaczyć, by po prostu sobie pogawędzić – powiedziała.
- Czasy są, jakie są i tak jakoś… brakuje mi swobodniejszego czasu. Jeszcze niedawno łatwiej było się spotkać, wybrać gdzieś wieczorem, nie myśleć o troskach, a teraz… - nie musiała kończyć, przecież każdy zdawał sobie sprawę z tego, jak było.
- I wydaje mi się, że szybko nie będzie lepiej. Ale cóż, co ma być, to będzie. Nie przyszłam się smucić, chociaż wiele tematów będzie mi sprawiało ból. Wierzę jednak, że pomożesz mi sobie z tym jakoś poradzić. Zawsze potrafiłaś – Lumikki była pełną życia osobą, która zarażała swoim optymizmem i radością. Amalia niezwykle przepadała za jej towarzystwem, bo była dobra do wszystkiego: zabawy i poważnych rozmów.
- Mam nadzieję, że będziemy się widywać częściej. Wydaje mi się, że znów nie jest ze mną najlepiej. No dobrze, nigdy nie było dobrze w pełni, ale… są momenty, gdy wszystko powraca do mnie mocniej i tak jest teraz. Nie umiem sobie poradzić. Wszyscy mówią, że nie powinnam być sama, ale… - kto by ją chciał? Kto zrozumiałby jej przygnębienie? No właśnie...
- Znasz mnie przecież – jakby to jedno zdanie miało powiedzieć o wszystkim, co ją dręczyło. Lumikki naprawdę ją znała i dlatego mogła wywnioskować z tego wszystko, co gryzło przyjaciółkę. Amalia wiecznie miała depresyjne nastroje, do tego w pracy nie było lekko i sam fakt, że nie potrafiła narzucać się innym było jakby najlepszym wyjaśnieniem.
- Wiesz, że to, że się nie odzywam nie znaczy, że nie myślę o tej osobie – jasne, zrozumiała, że Lumi sobie żartuje, ale mimo wszystko brała sobie do siebie wszystko. Amalia kochała swoich przyjaciół jak najbliższą rodzinę.
- Prawdę mówiąc, ja też jestem głodna – odparła, kiedy dziewczyna zagadnęła o jedzeniu. Dlatego nie zwlekając zajrzała do menu i zaczęła przeglądać spis dań. Jako, że uwielbiała ryby, wybór dań ją satysfakcjonował. Kiedy już się zdecydowała, a Lumi także wpadło coś w oko, mogły zamawiać i czekać, aż ich zamówienia zostaną zrealizowane.
- Tak dobrze cię widzieć, kochana – Amalia naprawdę była bardzo wdzięczna za wiadomość i chęć spotkania. - Już zapomniałam, kiedy miałam czas się gdzieś wybrać i z kimś zobaczyć, by po prostu sobie pogawędzić – powiedziała.
- Czasy są, jakie są i tak jakoś… brakuje mi swobodniejszego czasu. Jeszcze niedawno łatwiej było się spotkać, wybrać gdzieś wieczorem, nie myśleć o troskach, a teraz… - nie musiała kończyć, przecież każdy zdawał sobie sprawę z tego, jak było.
- I wydaje mi się, że szybko nie będzie lepiej. Ale cóż, co ma być, to będzie. Nie przyszłam się smucić, chociaż wiele tematów będzie mi sprawiało ból. Wierzę jednak, że pomożesz mi sobie z tym jakoś poradzić. Zawsze potrafiłaś – Lumikki była pełną życia osobą, która zarażała swoim optymizmem i radością. Amalia niezwykle przepadała za jej towarzystwem, bo była dobra do wszystkiego: zabawy i poważnych rozmów.
- Mam nadzieję, że będziemy się widywać częściej. Wydaje mi się, że znów nie jest ze mną najlepiej. No dobrze, nigdy nie było dobrze w pełni, ale… są momenty, gdy wszystko powraca do mnie mocniej i tak jest teraz. Nie umiem sobie poradzić. Wszyscy mówią, że nie powinnam być sama, ale… - kto by ją chciał? Kto zrozumiałby jej przygnębienie? No właśnie...
Bezimienny
To prawda, znała ją na wylot. Nie potrzebowała żadnego usprawiedliwiania się i wykrętów ze strony przyjaciółki, aby zrozumieć, dlaczego się nie odzywała. Musiało dziać się coś nie do końca dobrego. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Jedyne, o co mogła być zła, to o to, że nie miała na tyle czasu, by zareagować nieco wcześniej i umówić spotkanie zanim Amalia odczuła wyraźnie pogorszenie kondycji. Lumikki zafrasowała się wyraźnie. Tym razem nie udawała wzburzenia i nie zamierzała więcej igrać z emocjami przyjaciółki. Zamiast tego, odłożyła na chwilę kartę menu i ułożyła dłoń, zaciskając palce dookoła nadgarstka panny Stjernen. Postarała się o to, aby ta nie uciekła od niej spojrzeniem i uśmiechnęła się nieznacznie. Była wyraźnie zatroskana.
– Przepraszam cię, że nie udało mu się wcześniej z tobą spotkać i odezwać. Cokolwiek… – Była pełna obaw. Wiedziała, że nie powinna teraz się usprawiedliwiać, gdyż świadczyłoby to tylko o tym, że usilnie nie chce przyznać się do błędu. A ten odczuwała bardzo mocno, gdy przyciskał jej barki swym ciężarem. – Teraz mam nadzieję, że się to zmieni. Jeśli będziesz chciała kiedykolwiek przyjść do mnie do galerii, to rób to bez zapowiedzi. Zawsze znajdę czas… aaaa i mam wolną pracownię oraz taras, gdzie znajdziesz trochę spokoju, a będziemy mogły porozmawiać, gdy nie będzie w pobliżu gości – rzekła zupełnie spontanicznie. Czuła, że Amalia zapewne odmówi, nie chcąc się narzucać, jednak wciąż tliła się w niej nadzieja, że przyjaciółka zrozumie, iż nigdy nie jest przeszkodą i nie zajmuje nadaremno czasu. Oldenburg była w stanie wygospodarować dla niej tyle czasu, ile ta potrzebowała. Byle dawała jakiś znak – nawet najdrobniejszy. Niewyraźna mina na twarzy dziewczyny zawisła na zdecydowanie zbyt długi czas, musiała szybko zareagować. – Toooo… – zaczęła przeciągle, ponownie zerkając w kartę dań. – Moją pomoc zacznę od polecenia ci dania dnia i soku truskawkowego, następnie przejdziemy do uporania się ze wszystkimi twoimi wątpliwościami i trudami. Co Ty na to? – Chciała jakkolwiek naprawić atmosferę i odbić myśli Amalii od tego, co ją trapiło, wciąż jednak dając jej do zrozumienia, że również porozmawiają na te trudne, wymagające tematy.
Pozwoliła przyjaciółce, by spokojnie przejrzała kartę, pomimo wcześniejszego polecenia. Nie chciała jej nic narzucać i na siłę uszczęśliwiać, chociaż zdążyła dać znać kelnerowi i zamówić rzeczony truskawkowy sok. Jej twarz zawisła nad wysoką szklanką z czerwonym napojem udekorowanym dorodnym, błyszczącym owocem. Wprawdzie nie był to sezon na truskawkę, jednak zdawało się, że w tym miejscu mają wszystkie cuda, których tylko dziewczęta mogły zapragnąć, by uraczyć swe kubki smakowe konkretnym smakiem. Za zamówienie podziękowała promiennym uśmiechem i poprosiła, aby dać im jeszcze chwilę w celu wybrania głównego dania.
Lumikki cały czas przyglądała się twarzy Amialii. Widziała w niej cień zmęczenia – nie pracą, nie obowiązkami, a tym, co działo się w jej życiu. Kobieta potrzebowała kogoś, kto byłby w stanie pomóc jej przezwyciężyć to, z czym nie potrafiła sobie poradzić. Lumikki rozumiała doskonale, że samotność rzadko bywała dobrym rozwiązaniem – sama prawdopodobnie nie wytrzymałby tak dłużej niż tydzień. Już po kilku dniach bez widoku innych osób, dostawała bólu przypominającego wykręcanie na lewą stronę żołądka, a później było tylko gorzej i gorzej.
– Jesteś świetną dziewczyną. Nie powinnaś jednak czuć presji. Znaczy, rozumiem, że czasami przychodzi to z trudem, jednak wydaje mi się, że twoja sytuacja się zmieni. Ams… Teraz masz mnie i pamiętaj o tym. Wszystko układa się z czasem – chciała dodać jej otuchy, chociaż zwykle słabo szło jej wygłaszanie psychologicznych prawd. Były przyjaciółkami i nie mogła obiektywnie patrzeć na to, co się działo, a sytuacja Amalii bardzo mocno ją poruszała.
– Przepraszam cię, że nie udało mu się wcześniej z tobą spotkać i odezwać. Cokolwiek… – Była pełna obaw. Wiedziała, że nie powinna teraz się usprawiedliwiać, gdyż świadczyłoby to tylko o tym, że usilnie nie chce przyznać się do błędu. A ten odczuwała bardzo mocno, gdy przyciskał jej barki swym ciężarem. – Teraz mam nadzieję, że się to zmieni. Jeśli będziesz chciała kiedykolwiek przyjść do mnie do galerii, to rób to bez zapowiedzi. Zawsze znajdę czas… aaaa i mam wolną pracownię oraz taras, gdzie znajdziesz trochę spokoju, a będziemy mogły porozmawiać, gdy nie będzie w pobliżu gości – rzekła zupełnie spontanicznie. Czuła, że Amalia zapewne odmówi, nie chcąc się narzucać, jednak wciąż tliła się w niej nadzieja, że przyjaciółka zrozumie, iż nigdy nie jest przeszkodą i nie zajmuje nadaremno czasu. Oldenburg była w stanie wygospodarować dla niej tyle czasu, ile ta potrzebowała. Byle dawała jakiś znak – nawet najdrobniejszy. Niewyraźna mina na twarzy dziewczyny zawisła na zdecydowanie zbyt długi czas, musiała szybko zareagować. – Toooo… – zaczęła przeciągle, ponownie zerkając w kartę dań. – Moją pomoc zacznę od polecenia ci dania dnia i soku truskawkowego, następnie przejdziemy do uporania się ze wszystkimi twoimi wątpliwościami i trudami. Co Ty na to? – Chciała jakkolwiek naprawić atmosferę i odbić myśli Amalii od tego, co ją trapiło, wciąż jednak dając jej do zrozumienia, że również porozmawiają na te trudne, wymagające tematy.
Pozwoliła przyjaciółce, by spokojnie przejrzała kartę, pomimo wcześniejszego polecenia. Nie chciała jej nic narzucać i na siłę uszczęśliwiać, chociaż zdążyła dać znać kelnerowi i zamówić rzeczony truskawkowy sok. Jej twarz zawisła nad wysoką szklanką z czerwonym napojem udekorowanym dorodnym, błyszczącym owocem. Wprawdzie nie był to sezon na truskawkę, jednak zdawało się, że w tym miejscu mają wszystkie cuda, których tylko dziewczęta mogły zapragnąć, by uraczyć swe kubki smakowe konkretnym smakiem. Za zamówienie podziękowała promiennym uśmiechem i poprosiła, aby dać im jeszcze chwilę w celu wybrania głównego dania.
Lumikki cały czas przyglądała się twarzy Amialii. Widziała w niej cień zmęczenia – nie pracą, nie obowiązkami, a tym, co działo się w jej życiu. Kobieta potrzebowała kogoś, kto byłby w stanie pomóc jej przezwyciężyć to, z czym nie potrafiła sobie poradzić. Lumikki rozumiała doskonale, że samotność rzadko bywała dobrym rozwiązaniem – sama prawdopodobnie nie wytrzymałby tak dłużej niż tydzień. Już po kilku dniach bez widoku innych osób, dostawała bólu przypominającego wykręcanie na lewą stronę żołądka, a później było tylko gorzej i gorzej.
– Jesteś świetną dziewczyną. Nie powinnaś jednak czuć presji. Znaczy, rozumiem, że czasami przychodzi to z trudem, jednak wydaje mi się, że twoja sytuacja się zmieni. Ams… Teraz masz mnie i pamiętaj o tym. Wszystko układa się z czasem – chciała dodać jej otuchy, chociaż zwykle słabo szło jej wygłaszanie psychologicznych prawd. Były przyjaciółkami i nie mogła obiektywnie patrzeć na to, co się działo, a sytuacja Amalii bardzo mocno ją poruszała.
Amalia Stjernen
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Amalia wysłuchała słów przyjaciółki, po czym pokręciła głową.
- Nie musisz nic mówić, moja droga. Równie dobrze to ja mogłam się odezwać. A poza tym najważniejsze jest to, że w końcu się widzimy i możemy wspólnie posiedzieć i spędzić czas. Jesteśmy tutaj, z czego bardzo się cieszę – istotnie, dla niej liczyło się to, że udało im się zobaczyć. To jakiś przełom po czasie milczenia. Norweżka nigdy nie miała za złe Lumikki, że ta się nie odzywała. Nie potrafiła się na nią gniewać, a poza tym miała o wiele większe grono rodzinne i znajomych. Amalia była tylko jedną osobą z wielu. Doceniała to, że w ogóle mogła się cieszyć z bycia przyjaciółką tej przekochanej dziewczyny.
- Myślę, że skorzystam z propozycji wcześniej, niż ci się wydaje – uśmiechnęła się nieco zakłopotana. Zadziwiające, jak zwykle wesoła i pewna siebie osoba była tak cicha poza anteną. Ale tak już było z Amalią. Może była nieco dziwną osobą, ale jedno było pewne: zawsze była szczera.
- Mnie naprawdę jest wszystko jedno, bo na co bym nie spojrzała, wygląda dobrze – to prawda. Nigdy nie mogła się skarżyć na dania w tym lokalu, chociaż nie odwiedzała go często.
Ostatecznie zamówienia zostały przedstawione kelnerowi i zaopatrzone po chwili w napoje, mogły czekać na jedzenie.
Amalia czuła na sobie spojrzenie Lumi, ale nie przeszkadzało jej to. Wiedziała, że dziewczyna analizuje wszystko, co wpadło jej w oczy. I dobrze – pomyślała. Będzie łatwiej i nie będzie musiała kręcić, że jest lepiej niż się wydaje.
- Gdyby nie praca to bym chyba oszalała – powiedziała na uwagę Lumikki. - Jestem jakby w dwóch różnych światach, wiesz? - zagadnęła przyjaciółkę. - W jednym wszystko jest dobrze i ten stan trwa do czasu, aż wychodzę z rozgłośni, a kiedy nagle zostaję sama… wzięła głęboki oddech.
- Wtedy wszystko do mnie wraca. Najgorsze są wieczory. Teraz, gdy rzadko się gdzieś wychodzi, zostaję sama z problemami. Nieczęsto mam z kim porozmawiać. Myślę o wielu osobach, ale jakoś nie potrafię się zebrać, by napisać i poprosić o spotkanie. Ja wiem, że potrzebuję pomocy, ale… - wzruszyła ramionami.
- Ktoś powinien się mną zająć, ale chyba nie ma człowieka, który chciałby ze mną dzielić każdy dzień – samotność bardzo jej dokuczała. Nie miała nawet z kim pomilczeć, po prostu kładąc głowę na ramieniu tej osoby. Siedziała za to skulona na kanapie i po prostu płakała. Nie potrafiła sobie poradzić z tym, co powracało do niej każdego wieczora. Żal, poczucie straty, obwinianie się i ta paskudna przypadłość zwana samotnością. W pewnej chwili człowiek dochodzi do wniosku, że nie może tak dłużej. Ona chyba powoli to czuła.
- Obyś miała rację i jakoś wszystko się ułożyło. Teraz zdaję się na ciebie.
- Nie musisz nic mówić, moja droga. Równie dobrze to ja mogłam się odezwać. A poza tym najważniejsze jest to, że w końcu się widzimy i możemy wspólnie posiedzieć i spędzić czas. Jesteśmy tutaj, z czego bardzo się cieszę – istotnie, dla niej liczyło się to, że udało im się zobaczyć. To jakiś przełom po czasie milczenia. Norweżka nigdy nie miała za złe Lumikki, że ta się nie odzywała. Nie potrafiła się na nią gniewać, a poza tym miała o wiele większe grono rodzinne i znajomych. Amalia była tylko jedną osobą z wielu. Doceniała to, że w ogóle mogła się cieszyć z bycia przyjaciółką tej przekochanej dziewczyny.
- Myślę, że skorzystam z propozycji wcześniej, niż ci się wydaje – uśmiechnęła się nieco zakłopotana. Zadziwiające, jak zwykle wesoła i pewna siebie osoba była tak cicha poza anteną. Ale tak już było z Amalią. Może była nieco dziwną osobą, ale jedno było pewne: zawsze była szczera.
- Mnie naprawdę jest wszystko jedno, bo na co bym nie spojrzała, wygląda dobrze – to prawda. Nigdy nie mogła się skarżyć na dania w tym lokalu, chociaż nie odwiedzała go często.
Ostatecznie zamówienia zostały przedstawione kelnerowi i zaopatrzone po chwili w napoje, mogły czekać na jedzenie.
Amalia czuła na sobie spojrzenie Lumi, ale nie przeszkadzało jej to. Wiedziała, że dziewczyna analizuje wszystko, co wpadło jej w oczy. I dobrze – pomyślała. Będzie łatwiej i nie będzie musiała kręcić, że jest lepiej niż się wydaje.
- Gdyby nie praca to bym chyba oszalała – powiedziała na uwagę Lumikki. - Jestem jakby w dwóch różnych światach, wiesz? - zagadnęła przyjaciółkę. - W jednym wszystko jest dobrze i ten stan trwa do czasu, aż wychodzę z rozgłośni, a kiedy nagle zostaję sama… wzięła głęboki oddech.
- Wtedy wszystko do mnie wraca. Najgorsze są wieczory. Teraz, gdy rzadko się gdzieś wychodzi, zostaję sama z problemami. Nieczęsto mam z kim porozmawiać. Myślę o wielu osobach, ale jakoś nie potrafię się zebrać, by napisać i poprosić o spotkanie. Ja wiem, że potrzebuję pomocy, ale… - wzruszyła ramionami.
- Ktoś powinien się mną zająć, ale chyba nie ma człowieka, który chciałby ze mną dzielić każdy dzień – samotność bardzo jej dokuczała. Nie miała nawet z kim pomilczeć, po prostu kładąc głowę na ramieniu tej osoby. Siedziała za to skulona na kanapie i po prostu płakała. Nie potrafiła sobie poradzić z tym, co powracało do niej każdego wieczora. Żal, poczucie straty, obwinianie się i ta paskudna przypadłość zwana samotnością. W pewnej chwili człowiek dochodzi do wniosku, że nie może tak dłużej. Ona chyba powoli to czuła.
- Obyś miała rację i jakoś wszystko się ułożyło. Teraz zdaję się na ciebie.
Bezimienny
Nie potrafiła patrzeć z obojętnością na smutek, który nosiła w sobie Amalia. Chciała dla niej jak najlepiej, jednak była świadoma, że jeśli przyjaciółka nie zacznie małymi krokami zmierzać ku zmianie, z czasem będzie to coraz cięższe. Lumikki chciała być jej wsparciem, jednak nie była w stanie zrobić wszystkiego za nią. Wierzyła jednak, że stopniowe uświadamianie Amalii, iż jest osobą wartą tego, co najlepsze, a przede wszystkim jest osobą zdolną, by walczyć o swoje, w końcu skruszy mur, który ta zbudowała przed laty dookoła siebie. Poczuła ulgę, gdy panna Stjernen zgodziła się na odwiedziny w Galerii. To już coś. Pierwszy niewielki zwrot ku dobremu. Oldenburg postanowiła, że na tyle, na ile będzie mogła, zorganizuje czas Amalii, by ułatwić jej powrót do równowagi – jeśli będzie trzeba, to wciągnie ją w pomoc przy pracach porządkowych. Skoro ta nie mogła wysiadywać w samotności w domu, a Lumikki również nie przepadała za echem, które obijało się w salach z eksponatami, mogły wspólnie się dogadać i tym samym spędzić więcej czasu w dwójkę. Lumi klasnęła w dłonie.
– Świetnie! Będę czekać, naprawdę! – Wzięła jej obietnicę na poważnie. Chwyciła szklankę z sokiem i upiła nieco, wciąż nie spuszczając oka z przyjaciółki. Zamówienie dań nie zajęło im wiele czasu, zdecydowane, mogły poświęcić więcej przestrzeni na rozmowę. Zastanawiała się przez chwilę nad rodzajem samotności, o którym mówiła Amalia. Początkowo nie do końca zdawała sobie sprawę z całego sensu jej słów, że być może nie chodzi o zwykłą przyjaźń, a właśnie o człowieka, z którym ta spędzać będzie mogła każdy dzień – człowieka, który wypełni pustkę wyraźnie pojawiającą się w życiu i sercu panny Stjernen. Dla Lumikki był to temat w pewnym stopniu abstrakcyjny – zupełnie pochłonięta pracą badawczą i ekspedycjami oraz wydarzeniami rodzinnymi, nie miała czasu na sprawy sercowe. Szczerze powiedziawszy, do tej pory niewiele ją ten temat zajmował. Owszem, gdy była mała, wzdychała do zdjęć sławnych badaczy, jednak była to typowo dziecięca fascynacja.
– Hm… Wiesz, poproszenie o spotkanie to serio nic złego. Może potraktuj to jak umawianie się na wywiad? – Lumikki poczęła uzewnętrzniać swoje pokrętne rozumowanie. – Skoro praca przychodzi ci łatwo, to może myśl o tych spotkaniach w ten sam sposób? Jak prawdziwa prezenterka. Zrób plan, konkretną datę, gdy do kogoś napiszesz i trzymaj się tego. Jak nie potrafisz, to wyślij do mnie plan, już ja się postaram, abyś się nie wymigała. – Zupełnie nie wiedziała, czy to w jakikolwiek sposób pomoże Amalii, starała się jednak zrobić cokolwiek. – Przecież w swoim życiu rozmawiałaś z tyloma osobami! Sławnymi! Nawet ja nie wiem, czy nie zgubiłabym przy nich języka, a tobie się to udało – rzekła zupełnie szczerze i z pełnią podziwu. Amalia miała duże umiejętności, potrafiła prowadzić rozmowę, nawet gdy gość zdawał się trudny. Być może w ostatnich czasach od tego odchodziła, jednak nigdy nie powinna zapominać o tym, czego już dokonała. – Przede wszystkim, musisz uwierzyć w swoje możliwości… – zapewniła ją, gdy Stjernen wspomniała o potrzebie posiadania osoby, która się nią zajmie.
Widmo wieczorów, podczas których Amalia wracała myślami do najtrudniejszych chwil ze swojego życia, sprawiło, iż Lumi zamarła na drobną chwilę. Próbowała zamaskować to pod gestem rozglądania się w poszukiwaniu kelnera, jednak w końcu skapitulowała. Musiała zadać pytanie, które ją dręczyło od dłuższego czasu.
– Jak rodzina? Rozmawiałaś z nimi ostatnio? – Rozumiała, że nie należy to do przyjemnych tematów, jednak nie sądziła, aby Amalia miała jej za złe to pytanie. Aby dodać jej otuchy, przesunęła w jej kierunku dłoń i ponownie ją ścisnęła. Wiedziała, że Ams potrzebuje bliskości i po to tu była – aby przyjaciółka mogła poczuć się bezpiecznie i swobodnie. – Wiesz, jeśli nie chce mówić, to… – dodała po chwili pewien bufor bezpieczeństwa, nie chciała wywierać presji i budować w niej poczucia obowiązku, by odpowiadać na te pytania.
– Świetnie! Będę czekać, naprawdę! – Wzięła jej obietnicę na poważnie. Chwyciła szklankę z sokiem i upiła nieco, wciąż nie spuszczając oka z przyjaciółki. Zamówienie dań nie zajęło im wiele czasu, zdecydowane, mogły poświęcić więcej przestrzeni na rozmowę. Zastanawiała się przez chwilę nad rodzajem samotności, o którym mówiła Amalia. Początkowo nie do końca zdawała sobie sprawę z całego sensu jej słów, że być może nie chodzi o zwykłą przyjaźń, a właśnie o człowieka, z którym ta spędzać będzie mogła każdy dzień – człowieka, który wypełni pustkę wyraźnie pojawiającą się w życiu i sercu panny Stjernen. Dla Lumikki był to temat w pewnym stopniu abstrakcyjny – zupełnie pochłonięta pracą badawczą i ekspedycjami oraz wydarzeniami rodzinnymi, nie miała czasu na sprawy sercowe. Szczerze powiedziawszy, do tej pory niewiele ją ten temat zajmował. Owszem, gdy była mała, wzdychała do zdjęć sławnych badaczy, jednak była to typowo dziecięca fascynacja.
– Hm… Wiesz, poproszenie o spotkanie to serio nic złego. Może potraktuj to jak umawianie się na wywiad? – Lumikki poczęła uzewnętrzniać swoje pokrętne rozumowanie. – Skoro praca przychodzi ci łatwo, to może myśl o tych spotkaniach w ten sam sposób? Jak prawdziwa prezenterka. Zrób plan, konkretną datę, gdy do kogoś napiszesz i trzymaj się tego. Jak nie potrafisz, to wyślij do mnie plan, już ja się postaram, abyś się nie wymigała. – Zupełnie nie wiedziała, czy to w jakikolwiek sposób pomoże Amalii, starała się jednak zrobić cokolwiek. – Przecież w swoim życiu rozmawiałaś z tyloma osobami! Sławnymi! Nawet ja nie wiem, czy nie zgubiłabym przy nich języka, a tobie się to udało – rzekła zupełnie szczerze i z pełnią podziwu. Amalia miała duże umiejętności, potrafiła prowadzić rozmowę, nawet gdy gość zdawał się trudny. Być może w ostatnich czasach od tego odchodziła, jednak nigdy nie powinna zapominać o tym, czego już dokonała. – Przede wszystkim, musisz uwierzyć w swoje możliwości… – zapewniła ją, gdy Stjernen wspomniała o potrzebie posiadania osoby, która się nią zajmie.
Widmo wieczorów, podczas których Amalia wracała myślami do najtrudniejszych chwil ze swojego życia, sprawiło, iż Lumi zamarła na drobną chwilę. Próbowała zamaskować to pod gestem rozglądania się w poszukiwaniu kelnera, jednak w końcu skapitulowała. Musiała zadać pytanie, które ją dręczyło od dłuższego czasu.
– Jak rodzina? Rozmawiałaś z nimi ostatnio? – Rozumiała, że nie należy to do przyjemnych tematów, jednak nie sądziła, aby Amalia miała jej za złe to pytanie. Aby dodać jej otuchy, przesunęła w jej kierunku dłoń i ponownie ją ścisnęła. Wiedziała, że Ams potrzebuje bliskości i po to tu była – aby przyjaciółka mogła poczuć się bezpiecznie i swobodnie. – Wiesz, jeśli nie chce mówić, to… – dodała po chwili pewien bufor bezpieczeństwa, nie chciała wywierać presji i budować w niej poczucia obowiązku, by odpowiadać na te pytania.
Amalia Stjernen
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Amalia skubała serwetkę, jakby to było najciekawsze zajęcie pod słońcem. Chyba czuła się nieco zagubiona, chociaż przecież cieszyła się z obecności w tym miejscu i towarzystwie przyjaciółki.
Lumi była czasami zbyt przenikliwa i może dlatego Amalia nieco się denerwowała.
- No wiem, masz rację – przyznała, słuchając jej wywodu. - Ale jakoś nie potrafię się w sobie zebrać. Praca to praca, sama nie wiem. Niby to jest to samo, po prostu musisz się z kimś skontaktować i działać, ale… ja nie wiem. Wydaje mi się, że ludzie, którzy mnie znają, po prostu wiedzą, że jest ze mną coś nie tak. Ja potrafię udawać gdy muszę, ale nie zawsze to jest takie dobre – aż dziw brał, że potrafiła być taką optymistką na antenie, z uśmiechem pytać o różne sprawy swoich gości i jakoś zapanować nad wszystkim. Jakby były dwie Amalie. Ale chyba tak właśnie było. Mając jakiś cel w życiu o wiele łatwiej było jej się skoncentrować i po prostu dopiąć swego.
- Może to naprawdę jakieś wyjście – odparła po chwili namysłu.
- Może takie planowanie nie jest złym pomysłem – zdobyła się na nieśmiały uśmiech.
- Ale chyba głupio będzie do kogoś napisać co słychać, gdy trzyma moją książkę. Może mu się wydawać, że to nie z troski, a z pośpiechu by ją odzyskać – Eitri się nie odzywał i trochę się martwiła. Nie o swoją książkę, tylko o niego. Dawno na siebie nie wpadli, co było dziwne.
- Czasami czuję, że kiedy wychodzę z rozgłośni, po prostu uchodzi ze mnie cała siła. Jakbym miała ją wyłącznie w pracy. Zbyt często siedzę sama i to się na mnie odbija, ja wiem – uprzedziła Lumi przed kolejną uwagą.
- Chyba wyjście z domu dobrze by mi zrobiło. Uznam, że to jest właśnie kolejna próba do tego, bym coś w tym kierunku zdziałała. Postaram się, by było lepiej, naprawdę – przyłożyła dłoń do serca, dając znać, że będzie się starać z całych sił.
Pytanie o rodzinę nie było najłatwiejsze, ale jakoś odpowiedziała.
- Tak, odwiedziłam ich niedawno. Mają się całkiem dobrze – Lumi wiedziała, że Ams lepszy kontakt miała z ojcem, niż z matką. Niby kobiety się dogadywały, rozmawiały od serca, ale jakoś tak… no istniał pewien dystans.
- I znowu ich odwiedzę niedługo – wiadomo dlaczego. - Gdybym miała więcej czasu zostałabym tam na kilka dni, ale nie mam możliwości – była zasmucona tym faktem, ale z drugiej strony wizyty często były dość sztywne. Jakby zabrakło im zrozumienia. A może to poczucie winy było prawdziwe? Może nie tylko ona to odczuwała?
- Mam nadzieję, że oni odwiedzą mnie również jakoś w niedługiej przyszłości. Ale może kiedy zrobi się trochę spokojniej w Midgardzie – dodała.
Spotkanie miało być miłe, a tymczasem wiele złego czaiło się na ulicach i nie chciała ich narażać na jakieś niebezpieczeństwo. Bywało różnie, ale w rodzinnym mieście było inaczej. Lepiej, gdy to Amalia miała się udać do domu.
Byłoby też lepiej, gdyby panna Stjernen miała rodzeństwo, ale była sama. Amalia tylko przypominała bliskim o tragedii, jaka się kiedyś wydarzyła. Ale Am nie cierpiała wcale mniej, bo straciła bliźniaka, osobę, z którą dzieliła wszystko od samego początku. Czuła się bez niego niekompletna – zawsze tak było.
- Może powiesz mi coś wesołego, co ci się przytrafiło? Z pewnością miałaś jakąś ciekawą przygodę - zmieniła temat.
Lumi była czasami zbyt przenikliwa i może dlatego Amalia nieco się denerwowała.
- No wiem, masz rację – przyznała, słuchając jej wywodu. - Ale jakoś nie potrafię się w sobie zebrać. Praca to praca, sama nie wiem. Niby to jest to samo, po prostu musisz się z kimś skontaktować i działać, ale… ja nie wiem. Wydaje mi się, że ludzie, którzy mnie znają, po prostu wiedzą, że jest ze mną coś nie tak. Ja potrafię udawać gdy muszę, ale nie zawsze to jest takie dobre – aż dziw brał, że potrafiła być taką optymistką na antenie, z uśmiechem pytać o różne sprawy swoich gości i jakoś zapanować nad wszystkim. Jakby były dwie Amalie. Ale chyba tak właśnie było. Mając jakiś cel w życiu o wiele łatwiej było jej się skoncentrować i po prostu dopiąć swego.
- Może to naprawdę jakieś wyjście – odparła po chwili namysłu.
- Może takie planowanie nie jest złym pomysłem – zdobyła się na nieśmiały uśmiech.
- Ale chyba głupio będzie do kogoś napisać co słychać, gdy trzyma moją książkę. Może mu się wydawać, że to nie z troski, a z pośpiechu by ją odzyskać – Eitri się nie odzywał i trochę się martwiła. Nie o swoją książkę, tylko o niego. Dawno na siebie nie wpadli, co było dziwne.
- Czasami czuję, że kiedy wychodzę z rozgłośni, po prostu uchodzi ze mnie cała siła. Jakbym miała ją wyłącznie w pracy. Zbyt często siedzę sama i to się na mnie odbija, ja wiem – uprzedziła Lumi przed kolejną uwagą.
- Chyba wyjście z domu dobrze by mi zrobiło. Uznam, że to jest właśnie kolejna próba do tego, bym coś w tym kierunku zdziałała. Postaram się, by było lepiej, naprawdę – przyłożyła dłoń do serca, dając znać, że będzie się starać z całych sił.
Pytanie o rodzinę nie było najłatwiejsze, ale jakoś odpowiedziała.
- Tak, odwiedziłam ich niedawno. Mają się całkiem dobrze – Lumi wiedziała, że Ams lepszy kontakt miała z ojcem, niż z matką. Niby kobiety się dogadywały, rozmawiały od serca, ale jakoś tak… no istniał pewien dystans.
- I znowu ich odwiedzę niedługo – wiadomo dlaczego. - Gdybym miała więcej czasu zostałabym tam na kilka dni, ale nie mam możliwości – była zasmucona tym faktem, ale z drugiej strony wizyty często były dość sztywne. Jakby zabrakło im zrozumienia. A może to poczucie winy było prawdziwe? Może nie tylko ona to odczuwała?
- Mam nadzieję, że oni odwiedzą mnie również jakoś w niedługiej przyszłości. Ale może kiedy zrobi się trochę spokojniej w Midgardzie – dodała.
Spotkanie miało być miłe, a tymczasem wiele złego czaiło się na ulicach i nie chciała ich narażać na jakieś niebezpieczeństwo. Bywało różnie, ale w rodzinnym mieście było inaczej. Lepiej, gdy to Amalia miała się udać do domu.
Byłoby też lepiej, gdyby panna Stjernen miała rodzeństwo, ale była sama. Amalia tylko przypominała bliskim o tragedii, jaka się kiedyś wydarzyła. Ale Am nie cierpiała wcale mniej, bo straciła bliźniaka, osobę, z którą dzieliła wszystko od samego początku. Czuła się bez niego niekompletna – zawsze tak było.
- Może powiesz mi coś wesołego, co ci się przytrafiło? Z pewnością miałaś jakąś ciekawą przygodę - zmieniła temat.
Bezimienny
Dla Lumi sprawa była niezwykle prosta – czujesz potrzebę, odzywasz się do tej osoby i przejmujesz się ewentualnymi konsekwencjami później, lub w ogóle… Nie chciała jednak zmuszać Amalii do czynienia jakichkolwiek kroków, które byłyby wbrew jej woli. Sama nie widziałaby mile pomocy, która głównie opierałaby się na wciskaniu jej rzeczy, na które nie miała ani odrobiny ochoty. Akceptacja zadawała się obecnie najlepszym wyjściem, choć Lumi operowała jeszcze jedną możliwością – mogła pomóc pannie Stjernen w adekwatnej ocenie scenariuszy, które ta układała w głowie, ilekroć chciała wykonać jakikolwiek krok do przodu. Oldenburg zafrasowała się na moment, nim wypowiedziała kolejne zdanie. Czasami roztrząsanie najprostszych decyzji nie przynosiło nic pozytywnego. Dziewczyna podrapała się po czubku głowy w geście zamyślenia; jeśli osoba, o której wspominała Amalia obraziłaby się o taki przejaw zainteresowania – w ocenie Lumi nie zasługiwała na jakiekolwiek zamartwianie się.
– Hm… Wiesz co? Zawsze możesz zapytać, jak idzie tej osobie czytanie i czy na ten mement książka się podoba. Taki przejaw zainteresowania nie powinien być źle odebrany. A jak tak to zinterpretuje, to olej. Nie warto. Jesteś super i jakiekolwiek oburzanie się zainteresowaniem jest jedynie przejawem bycia gburem. Chętnie spotkam się z tą osobą, gdy będzie chciała oddać ci książkę i rzeknę jej kilka słów – determinacja kolejny raz odcięła się wyraźną linią ściągniętych ust na twarzy Lumi. Nie chciała, aby przyjaciółka zaprzątała swe myśl osobami, które na to nie zasługiwały. Po kilku minutach złagodniała, prawie w tym samym momencie, w którym podszedł do nich kelner – zaserwowała mu szeroki uśmiech i zaszczebiotała wesoło, w podziękowaniu za przyniesiony posiłek, następnie zwróciła się ponownie do Amalii.
– Och, sądzę jednak, że to nie będzie konieczne. Nie kolegowałabyś się przecież z takimi osobami, zwykle masz nosa do ludzi. – Zupełnie szczerze wierzyła w umiejętności panny Stjernen do osądu ludzi. Wyprostowała się na krześle, wciąż ściskając w dłoniach chłodne palce kobiety. Pogładziła wierzch jej dłoni z niezwykłą ostrożnością i czułością, dając oparcie w momencie, który był dla niej wyraźnie trudny. Ceniła, że pomimo doświadczeń, zdecydowała się na udzielenie odpowiedzi. Każdy taki krok Lumi odnotowywała jako wielki postęp i chęć zmiany – chociaż Amalia zapewne nie odbierała tego w taki sposób, Oldenburg osobiście przekonywała się o tym, że towarzyszka ma w sobie naprawdę dużo siły i chęci do zmiany, choć wydawało się jej, że potrzebuje ciągle wsparcia. Powstrzymała się przed zbędnym komentarzem – zamiast tego, pokiwała jedynie głową i pokrzepiająco ścisnęła mocniej palce przyjaciółki.
– Mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy – odrzekła jedynie i odsunęła ręce, układając je na chwilę pod stołem, dokładnie na kolanach. Przyglądała się daniu, które parowało przed nią przyjemnie i miłą wonią okalało ich postacie. Zanim sięgnęła po sztućce, zdecydowała się na jeszcze jeden łyk soku truskawkowego. Z wyraźną błogością na twarzy westchnęła cichutko i pozwoliła mięśniom barków na rozluźnienie się. Kolejne z pytań Amalii wprawiło ją w niezwykle dobry humor.
– Och, błąd! – Wyrzekła, wymachując widelcem tuż przed własnym nosem. – Amalio, tyle się znamy, a ty wciąż się nie nauczyłaś, że zadając mi takie pytanie, zaraz wywołasz nieznośny słowotok z mojej strony. – W żaden sposób nie chciała przytłoczyć spotkania jedynie swoją osobą i niezliczoną ilością opowieści, które mogłaby snuć całymi dniami. Począwszy od spraw ważnych, a kończąc na zwykłych głupotach, które niewarte były niczyjej uwagi. – Byłam niedawno z moją krewniaczką w gospodzie Yggdrasil. Swoją drogą, musimy się tam kiedyś wybrać wspólnie. Niestety, do mikrofonu dobrał się specjalista od pijackich szant. Gdybyś widziała miny połowy gości i oburzenie na twarzach kobiet. – Z ust Lumikki wydarła się nieprzewidziana salwa śmiechu, szybko zduszona grzbietem dłoni. – Zabawa była świetna, a piwo… och… pysznie. Następnym razem tam pójdziemy. Może zabierzesz „tego” od książki? – zagadnęła z szelmowskim uśmiechem malującym się na twarzy.
– Hm… Wiesz co? Zawsze możesz zapytać, jak idzie tej osobie czytanie i czy na ten mement książka się podoba. Taki przejaw zainteresowania nie powinien być źle odebrany. A jak tak to zinterpretuje, to olej. Nie warto. Jesteś super i jakiekolwiek oburzanie się zainteresowaniem jest jedynie przejawem bycia gburem. Chętnie spotkam się z tą osobą, gdy będzie chciała oddać ci książkę i rzeknę jej kilka słów – determinacja kolejny raz odcięła się wyraźną linią ściągniętych ust na twarzy Lumi. Nie chciała, aby przyjaciółka zaprzątała swe myśl osobami, które na to nie zasługiwały. Po kilku minutach złagodniała, prawie w tym samym momencie, w którym podszedł do nich kelner – zaserwowała mu szeroki uśmiech i zaszczebiotała wesoło, w podziękowaniu za przyniesiony posiłek, następnie zwróciła się ponownie do Amalii.
– Och, sądzę jednak, że to nie będzie konieczne. Nie kolegowałabyś się przecież z takimi osobami, zwykle masz nosa do ludzi. – Zupełnie szczerze wierzyła w umiejętności panny Stjernen do osądu ludzi. Wyprostowała się na krześle, wciąż ściskając w dłoniach chłodne palce kobiety. Pogładziła wierzch jej dłoni z niezwykłą ostrożnością i czułością, dając oparcie w momencie, który był dla niej wyraźnie trudny. Ceniła, że pomimo doświadczeń, zdecydowała się na udzielenie odpowiedzi. Każdy taki krok Lumi odnotowywała jako wielki postęp i chęć zmiany – chociaż Amalia zapewne nie odbierała tego w taki sposób, Oldenburg osobiście przekonywała się o tym, że towarzyszka ma w sobie naprawdę dużo siły i chęci do zmiany, choć wydawało się jej, że potrzebuje ciągle wsparcia. Powstrzymała się przed zbędnym komentarzem – zamiast tego, pokiwała jedynie głową i pokrzepiająco ścisnęła mocniej palce przyjaciółki.
– Mam nadzieję, że wkrótce wszystko wróci do normy – odrzekła jedynie i odsunęła ręce, układając je na chwilę pod stołem, dokładnie na kolanach. Przyglądała się daniu, które parowało przed nią przyjemnie i miłą wonią okalało ich postacie. Zanim sięgnęła po sztućce, zdecydowała się na jeszcze jeden łyk soku truskawkowego. Z wyraźną błogością na twarzy westchnęła cichutko i pozwoliła mięśniom barków na rozluźnienie się. Kolejne z pytań Amalii wprawiło ją w niezwykle dobry humor.
– Och, błąd! – Wyrzekła, wymachując widelcem tuż przed własnym nosem. – Amalio, tyle się znamy, a ty wciąż się nie nauczyłaś, że zadając mi takie pytanie, zaraz wywołasz nieznośny słowotok z mojej strony. – W żaden sposób nie chciała przytłoczyć spotkania jedynie swoją osobą i niezliczoną ilością opowieści, które mogłaby snuć całymi dniami. Począwszy od spraw ważnych, a kończąc na zwykłych głupotach, które niewarte były niczyjej uwagi. – Byłam niedawno z moją krewniaczką w gospodzie Yggdrasil. Swoją drogą, musimy się tam kiedyś wybrać wspólnie. Niestety, do mikrofonu dobrał się specjalista od pijackich szant. Gdybyś widziała miny połowy gości i oburzenie na twarzach kobiet. – Z ust Lumikki wydarła się nieprzewidziana salwa śmiechu, szybko zduszona grzbietem dłoni. – Zabawa była świetna, a piwo… och… pysznie. Następnym razem tam pójdziemy. Może zabierzesz „tego” od książki? – zagadnęła z szelmowskim uśmiechem malującym się na twarzy.
Amalia Stjernen
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
- Wiem, jestem trochę dziwna, ale co poradzić. Każdy ma swoje problemy, moim jest chyba pewna nieśmiałość, co może być dziwne patrząc na to, co robię zawodowo. Ale jakoś łatwiej mi zapytać o coś obcego człowieka, czy nawijać o czymś na antenie. Tylko przed najbliższymi jest mi łatwiej. Wiesz, zauważyłam, że coraz mi trudniej złapać kontakt z ludźmi, po prostu zamykam się w sobie, a tylko w pewnym stopniu radzę sobie w pracy. Jakbym chciała się trzymać czegoś i nie zamykać w swoim świecie. Moje życie jest niezbyt ciekawe prywatnie. Popadam chyba w jakiś obłęd - Amalia nie była już pewna niczego, a najbardziej siebie. Czasami czuła się jakby tonęła i znikąd nie widziała ratunku. Po prostu opadała na dno i nie dostrzegała wyciągniętej ku niej ręki, którą mogłaby pochwycić. Zamykała się we własnym świecie i było coraz gorzej. Chociaż jej uśmiech nadal był widoczny, w jej oczach nie było dawnego blasku. Iskierki radości stopniowo zanikały. Momenty, w których czuła się dobrze były do policzenia na palcach jednej ręki.
Słysząc uwagę Lumi o tym, co powinna uczynić wobec wspomnianej osoby, uśmiechnęła się, tak szczerze i serdecznie.
- Nie wiem czy ma czas na czytanie. To zajęty człowiek. Nie chcę by pomyślał, że go popędzam. Ja i tak mogę z powodzeniem cytować ulubione fragmenty z pamięci. Hmmm, poczekam jeszcze kilka dni, może się odezwie. Jak źle zareaguje, naślę ciebie na niego – zaśmiała się. Nie chciała, by do tego doszło, nie należała do mściwych i pamiętliwych osób.
- No coś w tym jest – zgodziła się, co do tego przeczucia na temat ludzi. Wybierała sobie starannie ludzi, którym postanowiła zaufać i dotąd nie przejechała się jeszcze na nikim. Miała nadzieję, że tym razem znajomość też będzie owocna, a nie ograniczona do zwykłego „cześć, co słychać?”
Amalia domyślała się, że problemy nie tylko jej niszczyły plany. Wiedziała, co się dzieje i była świadoma tego, że nie każdy ma teraz czas dla siebie i chwilę wytchnienia.
- Oby, oby – także miała nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży i będzie lepiej. Ale co im zostało? Ufność w to, że jakoś minie to, co złe i znów będzie bezpieczniej.
Kiedy usłyszała, że źle zrobiła, zadając pytanie, pokręciła głową.
- Wiesz, że lubię twoje opowieści, kochana – tak było w istocie. Przepadała za tym, bo przyjaciółka zawsze miała coś do powiedzenia i najczęściej były to pełne humoru historyjki. Lumikki zawsze potrafiła jej tym poprawić humor.
- No to nieźle – podsumowała. - Szkoda, że tego nie słyszałam, musiało być wesoło – z pewnością wielu kręciło nosami, ale co tam.
- I bardzo chętnie bym się wybrała. A ten od książki chyba nie odwiedza takich miejsc. Jest… znaczy nie wiem jaki jest, ale wydaje się być dość poważny – może nie pasuje do niego powiedzenie, że ma kij w tyłku, ale dał znać, że lubi samotność, więc… - Nie wiem sama, ale chyba się nie nadaje do takich miejsc. Poza tym nie znam go, znamy się głównie z widzenia. Pewnie ma więcej znajomych niż ja i na pewno ciekawszych – znów zabrała się do skubania serwetki. Na jej policzkach wykwitły delikatne rumieńce, ale się tym nie przejmowała.
- No i tak… - mruknęła cicho. - Ostatnio tylko siedzę i rozmyślam. Brakuje mi w życiu nowości, no i rozrywki. Przydałaby się jakaś odmiana w życiu, może bym mogła sobie coś poukładać w głowie. Albo szukać jeszcze jakiegoś zajęcia. Nie wyszłoby mi to na gorsze, gdybym miała więcej obowiązków.
Słysząc uwagę Lumi o tym, co powinna uczynić wobec wspomnianej osoby, uśmiechnęła się, tak szczerze i serdecznie.
- Nie wiem czy ma czas na czytanie. To zajęty człowiek. Nie chcę by pomyślał, że go popędzam. Ja i tak mogę z powodzeniem cytować ulubione fragmenty z pamięci. Hmmm, poczekam jeszcze kilka dni, może się odezwie. Jak źle zareaguje, naślę ciebie na niego – zaśmiała się. Nie chciała, by do tego doszło, nie należała do mściwych i pamiętliwych osób.
- No coś w tym jest – zgodziła się, co do tego przeczucia na temat ludzi. Wybierała sobie starannie ludzi, którym postanowiła zaufać i dotąd nie przejechała się jeszcze na nikim. Miała nadzieję, że tym razem znajomość też będzie owocna, a nie ograniczona do zwykłego „cześć, co słychać?”
Amalia domyślała się, że problemy nie tylko jej niszczyły plany. Wiedziała, co się dzieje i była świadoma tego, że nie każdy ma teraz czas dla siebie i chwilę wytchnienia.
- Oby, oby – także miała nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży i będzie lepiej. Ale co im zostało? Ufność w to, że jakoś minie to, co złe i znów będzie bezpieczniej.
Kiedy usłyszała, że źle zrobiła, zadając pytanie, pokręciła głową.
- Wiesz, że lubię twoje opowieści, kochana – tak było w istocie. Przepadała za tym, bo przyjaciółka zawsze miała coś do powiedzenia i najczęściej były to pełne humoru historyjki. Lumikki zawsze potrafiła jej tym poprawić humor.
- No to nieźle – podsumowała. - Szkoda, że tego nie słyszałam, musiało być wesoło – z pewnością wielu kręciło nosami, ale co tam.
- I bardzo chętnie bym się wybrała. A ten od książki chyba nie odwiedza takich miejsc. Jest… znaczy nie wiem jaki jest, ale wydaje się być dość poważny – może nie pasuje do niego powiedzenie, że ma kij w tyłku, ale dał znać, że lubi samotność, więc… - Nie wiem sama, ale chyba się nie nadaje do takich miejsc. Poza tym nie znam go, znamy się głównie z widzenia. Pewnie ma więcej znajomych niż ja i na pewno ciekawszych – znów zabrała się do skubania serwetki. Na jej policzkach wykwitły delikatne rumieńce, ale się tym nie przejmowała.
- No i tak… - mruknęła cicho. - Ostatnio tylko siedzę i rozmyślam. Brakuje mi w życiu nowości, no i rozrywki. Przydałaby się jakaś odmiana w życiu, może bym mogła sobie coś poukładać w głowie. Albo szukać jeszcze jakiegoś zajęcia. Nie wyszłoby mi to na gorsze, gdybym miała więcej obowiązków.
Bezimienny
Obserwowała dokładnie wszystkie reakcje przyjaciółki. Zdając sobie sprawę z ciężaru słów, które musiała wypowiedzieć, aby udzielić odpowiedzi na pytanie tak łatwo wyrzucone przez pannę Oldenburg. Lumikki rozumiała, że pomimo szczerych chęci często relacje rodzinne dalekie były od tego, czego się pragnęło. Mimo tego wierzyła, że prędzej czy później wszystko ułoży się choć nieco lepiej i będzie dla Amalii przynajmniej znośne.
– Wcale nie jesteś dziwna. Z resztą, skoro tak uważasz, to ja całkiem wypadam z jakichkolwiek ram. – Dla zademonstrowania zrobiła najbardziej wymyślną z min jakie posiadała w repertuarze. Miała nadzieję, że choć trochę rozweseli przyjaciółkę i zepchnie resztki smutku w kąt, z którego nie będą mogły się wydostać. Rozumiała jednak, że jest to jedynie zabieg chwilowy, a Amalia realnie potrzebuje nieco głębszego wsparcia, którym Lumikki pragnęła ją otoczyć.
Słysząc kolejne słowa tłumaczenia, dziewczyna poczęła jeszcze bardziej kręcić głową, wątpiąc w to, by owy znajomy równie chętnie dzielił włos na czworo. A może w rzeczywistości tak było?
– Amalio, Amalio… Sama napiszę zaraz za ciebie ten list i wyślę wiewiórkę. Wyciągaj kartkę – zarządziła i zanim przyjaciółka zdołała cokolwiek powiedzieć, poczęła szperać w torebce w poszukiwaniu pióra. – Czy mam to zrobić? – zaczęła z powagą, jednak zakończyła ze śmiechem, który powoli wzbierał i wzbierał, aż w końcu utorował sobie drogę, by wybrzmieć w gwarze restauracji. – Zwalisz na mnie, jak coś pójdzie nie tak, a jak to nie pomoże, to faktycznie, naślij mnie na niego. Ja poradzę sobie z każdym. – W końcu udało się jej wyciągnąć z ogromnej torby błękitne pióro zwieńczone runicznym napisem wybijającym się złotem grawerunku. Położyła je tuż przy talerzu Amalii i poruszyła głową, by zachęcić ją do wykonania kolejnego kroku. Sama jakby nigdy nic, zabrała się za posiłek, który czekał przed jej nosem i pachniał tak wybornie, że nie mogła dłużej się powstrzymywać. Pochwyciła widelec i nóż, powoli rozdrabniając miękką strukturę puree z selera, okraszonego sosem z brusznicy.
– Wiesz… jak go nie zapytasz i nie zaprosisz, to się nie przekonasz. Mówię ci, czasami najcichsza osoba okazuje się mieć Lokiego za skórą… więc nie ulegałabym pozorom. Jeszcze się okaże, że bywa tam częściej, niż mogłabyś przypuszczać. A znajomi… Skoro jest tak przyjacielski, to nie odmówi nawiązania kolejnej znajomości. – Sama znała wiele takich osób. Pozory lubiły mylić, a Lumikki wytrwale przecinała się przez nie w poszukiwaniu prawdziwej istoty danej osoby. – No obiecaj mi, że spróbujesz. Proooszę… – Przybrała minę dziecka, które nie zniosłoby jakiegokolwiek sprzeciwu, zrobiła to pomiędzy kolejnymi kęsami pysznego dania. Nie zamierzała zapomnieć o wydobytym piórze, więc zerkała w jego stronę co jakiś czas. Chciała popchnąć Amalię ku decyzjom, których być może sama nie potrafiła podjąć. Robiła to wszystko w dobrej wierze, nigdy nie chciała działać na szkodę tak bliskiej osoby. Być może robiła to zbyt nachalnie i niecierpliwie, jednak natura Lumikki z rzadka była spokojna i skora do oczekiwania, co Amalia doświadczyła niejednokrotnie. Różniły się – nie tylko temperamentem, ale i spojrzeniem na świat. Nie było to jednak barierą w tworzeniu wyjątkowo silnej relacji.
– Miło mi słyszeć, że jeszcze nie zdążyłam cię odpędzić moim trajkotaniem. Nie każdy to potrafi znieść. Dobrze o tym wiem. – Oldenburg dobrze znała swoje przywary, choć zwykle zdawała się je zupełnie ignorować i nie brała pod uwagę, że ktoś może patrzeć przez nie na nią nieprzychylnie. Z rzadka przejmowała się opinią obcych. Westchnęła więc i wzruszyła ramionami nieco bezsilnie.
– Wcale nie jesteś dziwna. Z resztą, skoro tak uważasz, to ja całkiem wypadam z jakichkolwiek ram. – Dla zademonstrowania zrobiła najbardziej wymyślną z min jakie posiadała w repertuarze. Miała nadzieję, że choć trochę rozweseli przyjaciółkę i zepchnie resztki smutku w kąt, z którego nie będą mogły się wydostać. Rozumiała jednak, że jest to jedynie zabieg chwilowy, a Amalia realnie potrzebuje nieco głębszego wsparcia, którym Lumikki pragnęła ją otoczyć.
Słysząc kolejne słowa tłumaczenia, dziewczyna poczęła jeszcze bardziej kręcić głową, wątpiąc w to, by owy znajomy równie chętnie dzielił włos na czworo. A może w rzeczywistości tak było?
– Amalio, Amalio… Sama napiszę zaraz za ciebie ten list i wyślę wiewiórkę. Wyciągaj kartkę – zarządziła i zanim przyjaciółka zdołała cokolwiek powiedzieć, poczęła szperać w torebce w poszukiwaniu pióra. – Czy mam to zrobić? – zaczęła z powagą, jednak zakończyła ze śmiechem, który powoli wzbierał i wzbierał, aż w końcu utorował sobie drogę, by wybrzmieć w gwarze restauracji. – Zwalisz na mnie, jak coś pójdzie nie tak, a jak to nie pomoże, to faktycznie, naślij mnie na niego. Ja poradzę sobie z każdym. – W końcu udało się jej wyciągnąć z ogromnej torby błękitne pióro zwieńczone runicznym napisem wybijającym się złotem grawerunku. Położyła je tuż przy talerzu Amalii i poruszyła głową, by zachęcić ją do wykonania kolejnego kroku. Sama jakby nigdy nic, zabrała się za posiłek, który czekał przed jej nosem i pachniał tak wybornie, że nie mogła dłużej się powstrzymywać. Pochwyciła widelec i nóż, powoli rozdrabniając miękką strukturę puree z selera, okraszonego sosem z brusznicy.
– Wiesz… jak go nie zapytasz i nie zaprosisz, to się nie przekonasz. Mówię ci, czasami najcichsza osoba okazuje się mieć Lokiego za skórą… więc nie ulegałabym pozorom. Jeszcze się okaże, że bywa tam częściej, niż mogłabyś przypuszczać. A znajomi… Skoro jest tak przyjacielski, to nie odmówi nawiązania kolejnej znajomości. – Sama znała wiele takich osób. Pozory lubiły mylić, a Lumikki wytrwale przecinała się przez nie w poszukiwaniu prawdziwej istoty danej osoby. – No obiecaj mi, że spróbujesz. Proooszę… – Przybrała minę dziecka, które nie zniosłoby jakiegokolwiek sprzeciwu, zrobiła to pomiędzy kolejnymi kęsami pysznego dania. Nie zamierzała zapomnieć o wydobytym piórze, więc zerkała w jego stronę co jakiś czas. Chciała popchnąć Amalię ku decyzjom, których być może sama nie potrafiła podjąć. Robiła to wszystko w dobrej wierze, nigdy nie chciała działać na szkodę tak bliskiej osoby. Być może robiła to zbyt nachalnie i niecierpliwie, jednak natura Lumikki z rzadka była spokojna i skora do oczekiwania, co Amalia doświadczyła niejednokrotnie. Różniły się – nie tylko temperamentem, ale i spojrzeniem na świat. Nie było to jednak barierą w tworzeniu wyjątkowo silnej relacji.
– Miło mi słyszeć, że jeszcze nie zdążyłam cię odpędzić moim trajkotaniem. Nie każdy to potrafi znieść. Dobrze o tym wiem. – Oldenburg dobrze znała swoje przywary, choć zwykle zdawała się je zupełnie ignorować i nie brała pod uwagę, że ktoś może patrzeć przez nie na nią nieprzychylnie. Z rzadka przejmowała się opinią obcych. Westchnęła więc i wzruszyła ramionami nieco bezsilnie.
Amalia Stjernen
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Ams zaczęła się śmiać, widząc minę jaką zrobiła przyjaciółka. Lumikki naprawdę miała dobry wpływ na pannę Stjernen, która kochała ją jak siostrę, której nie miała. Była jej wdzięczna za wszystko, co ta robiła.
- Że też potrafisz mnie znosić, podziwiam – powiedziała pół żartem, pół serio. Ostatnio miała trudny czas w życiu i jakoś tak się z nią działo niezbyt dobrze. Miała nadzieję, że spotkanie z Lumi naprawdę da jej wytchnienie, chociaż przez jakiś czas.
- O nie, lepiej nie! - nigdy nie wiedziała, kiedy dziewczyna mówi poważnie, a kiedy żartuje, ale naprawdę, była zdolna do wszystkiego, dlatego Amalia naprawdę się przestraszyła, że tamta podejmie się tego zadania i faktycznie coś napisze. Była z tych szalonych osób, które często realizują swoje plany.
- Nie wątpię w to, że dasz sobie radę – to też była prawda. Dla Lumikki nie było rzeczy niemożliwych. Amalia była prywatnie o wiele bardziej spokojna i nieśmiała, niż się wydawało. Jakby żyła w dwóch światach, a w każdym była inna. Mimo to nie chciałaby, żeby ktoś zrobił to za nią. Zbierze się w końcu na odwagę i coś napisze.
Ama wysłuchała uwagi przyjaciółki i wzruszyła ramionami.
- A jak pomyśli, że jestem kolejną desperatką? Bo wiesz, on jest… - rumieńce były jeszcze bardziej widoczne niż wcześniej. - No jest przystojny – wyznała szczerze.
- Wydaje się być ciekawym człowiekiem, a jakoś często swego czasu na siebie wpadaliśmy i tak jakoś pomyślałam, że może… No może nie przypadkowo. I musiałam go poznać. Zdarza mi się tak czasami i po prostu nawiązuję znajomość, bo tak mi mówi wewnętrzny głos. Wiele razy wpadam na ludzi, a oni mają jakieś znaczenie w moim życiu – w jej istnieniu nie było przypadków i dosłownie każdy, tak jak i jakieś zdarzenie, miało swój cel. Chyba, że tym razem się myliła.
W końcu westchnęła i podniosła lekko ręce w górę.
- Poddaję się. Spróbuję – powiedziała. Najwyżej…
Sama zabrała się po chwili za danie, które znalazło się przed nią. Okazało się, że była bardziej głodna, niż jej się wydawało, ale oczywiście nie rzuciła się na jedzenie, tylko delektowała się każdym kęsem ze spokojem.
- Lumi – rzekła po chwili. - Jesteś wyjątkowa taka, jaka jesteś. Nie każdy jest w stanie to zaakceptować, prawda, mnie też nie, bo nigdy się nie trafi na takie osoby, które będą lubić wszystkich, ale dla mnie jesteś naprawdę wspaniałą osobą. I uwielbiam cię także za to, że jesteś sobą i nikogo nie udajesz. Będę ci o tym przypominać za każdym razem, gdy się spotkamy – uśmiechnęła się do niej promiennie.
- I kurczę, naprawdę dobrze tu dają zjeść – dodała, znów biorąc się za pałaszowanie potrawy.
Amalia musiała też powiadomić przyjaciółkę o tym, że zdaje się całkowicie na jej gust co do miejsc spotkania i ewentualnej wycieczki w jakieś miejsce. Lumi miała zdecydowanie dobre pomysły.
Kiedy Norweżka poczuła, że chwilowo się zapchała – mimo iż zjadła póki co niewiele – musiała zrobić sobie przerwę. Otarła serwetką usta i złożyła ją starannie.
- Możesz już zacząć myśleć nad następnym spotkaniem w jakimś fajnym miejscu. Masz dobry gust i najlepsze pomysły- skinęła jej głową w geście uznania.
- Że też potrafisz mnie znosić, podziwiam – powiedziała pół żartem, pół serio. Ostatnio miała trudny czas w życiu i jakoś tak się z nią działo niezbyt dobrze. Miała nadzieję, że spotkanie z Lumi naprawdę da jej wytchnienie, chociaż przez jakiś czas.
- O nie, lepiej nie! - nigdy nie wiedziała, kiedy dziewczyna mówi poważnie, a kiedy żartuje, ale naprawdę, była zdolna do wszystkiego, dlatego Amalia naprawdę się przestraszyła, że tamta podejmie się tego zadania i faktycznie coś napisze. Była z tych szalonych osób, które często realizują swoje plany.
- Nie wątpię w to, że dasz sobie radę – to też była prawda. Dla Lumikki nie było rzeczy niemożliwych. Amalia była prywatnie o wiele bardziej spokojna i nieśmiała, niż się wydawało. Jakby żyła w dwóch światach, a w każdym była inna. Mimo to nie chciałaby, żeby ktoś zrobił to za nią. Zbierze się w końcu na odwagę i coś napisze.
Ama wysłuchała uwagi przyjaciółki i wzruszyła ramionami.
- A jak pomyśli, że jestem kolejną desperatką? Bo wiesz, on jest… - rumieńce były jeszcze bardziej widoczne niż wcześniej. - No jest przystojny – wyznała szczerze.
- Wydaje się być ciekawym człowiekiem, a jakoś często swego czasu na siebie wpadaliśmy i tak jakoś pomyślałam, że może… No może nie przypadkowo. I musiałam go poznać. Zdarza mi się tak czasami i po prostu nawiązuję znajomość, bo tak mi mówi wewnętrzny głos. Wiele razy wpadam na ludzi, a oni mają jakieś znaczenie w moim życiu – w jej istnieniu nie było przypadków i dosłownie każdy, tak jak i jakieś zdarzenie, miało swój cel. Chyba, że tym razem się myliła.
W końcu westchnęła i podniosła lekko ręce w górę.
- Poddaję się. Spróbuję – powiedziała. Najwyżej…
Sama zabrała się po chwili za danie, które znalazło się przed nią. Okazało się, że była bardziej głodna, niż jej się wydawało, ale oczywiście nie rzuciła się na jedzenie, tylko delektowała się każdym kęsem ze spokojem.
- Lumi – rzekła po chwili. - Jesteś wyjątkowa taka, jaka jesteś. Nie każdy jest w stanie to zaakceptować, prawda, mnie też nie, bo nigdy się nie trafi na takie osoby, które będą lubić wszystkich, ale dla mnie jesteś naprawdę wspaniałą osobą. I uwielbiam cię także za to, że jesteś sobą i nikogo nie udajesz. Będę ci o tym przypominać za każdym razem, gdy się spotkamy – uśmiechnęła się do niej promiennie.
- I kurczę, naprawdę dobrze tu dają zjeść – dodała, znów biorąc się za pałaszowanie potrawy.
Amalia musiała też powiadomić przyjaciółkę o tym, że zdaje się całkowicie na jej gust co do miejsc spotkania i ewentualnej wycieczki w jakieś miejsce. Lumi miała zdecydowanie dobre pomysły.
Kiedy Norweżka poczuła, że chwilowo się zapchała – mimo iż zjadła póki co niewiele – musiała zrobić sobie przerwę. Otarła serwetką usta i złożyła ją starannie.
- Możesz już zacząć myśleć nad następnym spotkaniem w jakimś fajnym miejscu. Masz dobry gust i najlepsze pomysły- skinęła jej głową w geście uznania.
Bezimienny
Wydawało się, że ostatecznie osiągnęła swój cel i poprawiła przyjaciółce nastrój – nawet jeśli odbyło się to kosztem zwrócenia uwagi połowy gości w restauracji. Zamrugała ponownie oczami i zrobiła niewinną minę. Kiedy Amalia uchyliła nieco więcej tajemnicy, powoli wszystkie elementy układanki poczęły do siebie pasować, co tylko wywołało jeszcze bardziej uporczywe wbijanie wzroku w pióro. Teraz panna Stjernen nie miała wyjścia i musiała choć spróbować rozpocząć pisanie listu. Takiej okazji Lumikki nie przepuściłaby nigdy.
– Och… Dobrze, to teraz już wiem, o co chodzi i skąd to twoje opieszalstwo… – zaśmiała się pod nosem, wciąż nie mogąc oderwać się od posiłku. – Ja rozumiem, Ams, twoje wątpliwości, ale raz dwa, zacznij chociaż pisać pierwsze zdanie. Wtedy już będziesz musiała dokończyć – zachęciła ją pewnym tonem. – Wyślesz, kiedy będziesz chciała, ale zrób teraz chociaż tyle… – Nacisk, który kładła na słowa zelżał i na jej oblicze ponownie wystąpiła troska. Martwiła się o to, czy Amalia weźmie sobie choć część jej słów do serca. Była tu dla niej i chciała, aby spotkanie okazało się jednak owocne – chociażby w tak niewielki krok uczyniony przez przyjaciółkę. Odłożyła widelec i przysunęła pióro jeszcze bliżej, aby Amalia go nie zignorowała. – Z tym, że ja napiszę, to oczywiście, że żartowałam. Nie mam do tego głowy tak szczerze, zwłaszcza jeśli chodzi o TAKIE relacje – przyznała zupełnie szczerze. Prawdopodobnie, gdyby sama napisała coś do mężczyzny, ten przeraziłby się i uciekł, a Amalia nie miałaby w sumie już nigdy możliwości, by przekonać się, czy książka, którą czytał, w jakikolwiek sposób się mu spodobała. – Ty będziesz wiedzieć, co powinnaś napisać – dodała. Kolejne słowa przyjaciółki przyjęła z wielkim uśmiechem i wzruszeniem. To, jak odbierali ją najbliżsi było dla niej niezwykle ważne, dlatego cieszyła się, że panna Stjernen czuje się w jej towarzystwie tak dobrze i swobodnie.
– Dziękuję, kochana. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą. – Posłała przyjaciółce uśmiech, po czym machnęła nożem w powietrzu.
– Aha! Mówiłam ci! To jedna z najlepszych miejscówek! – Musiała oddać gospodarzom tego lokalu, że jak żadni inni, potrafili sprostać gustom nawet największych smakoszy Midgardu. Przychodziła tu dawniej o wiele częściej, jednak zamieszanie wywołane nową pracą, nie pozwalało na taki komfort w ostatnich czasach, dlatego tym bardziej cieszyła się z otrzymanej okazji.
– Hm… Coś wymyślę, ale w między czasie, tak jak ci mówiłam, przyjdź do mojej galerii. Zawsze możemy tam sobie urządzić małą imprezę po zamknięciu – zachichotała. – Mam jeszcze gdzieś zagrzebanych kilka butelek wina. – Opróżnienie jednej z nich w towarzystwie Amalii zdawało się być najlepszym rozwiązaniem i uczyniłaby to z największą przyjemnością.
– Cóż, wydaje mi się, że jesteśmy umówione! – wyrzekłszy ostatnie słowa zauważyła z niemałym zdziwieniem, że prawie skończyła swój posiłek. Czas w dobrym towarzystwie płynął niezwykle szybko. – Jeśli chcesz, możemy po obiedzie przejść się jeszcze po parku – szybko rzuciła propozycję. Dzień był jeszcze długi, a ona nie miała ochoty wracać do domu.
– Och… Dobrze, to teraz już wiem, o co chodzi i skąd to twoje opieszalstwo… – zaśmiała się pod nosem, wciąż nie mogąc oderwać się od posiłku. – Ja rozumiem, Ams, twoje wątpliwości, ale raz dwa, zacznij chociaż pisać pierwsze zdanie. Wtedy już będziesz musiała dokończyć – zachęciła ją pewnym tonem. – Wyślesz, kiedy będziesz chciała, ale zrób teraz chociaż tyle… – Nacisk, który kładła na słowa zelżał i na jej oblicze ponownie wystąpiła troska. Martwiła się o to, czy Amalia weźmie sobie choć część jej słów do serca. Była tu dla niej i chciała, aby spotkanie okazało się jednak owocne – chociażby w tak niewielki krok uczyniony przez przyjaciółkę. Odłożyła widelec i przysunęła pióro jeszcze bliżej, aby Amalia go nie zignorowała. – Z tym, że ja napiszę, to oczywiście, że żartowałam. Nie mam do tego głowy tak szczerze, zwłaszcza jeśli chodzi o TAKIE relacje – przyznała zupełnie szczerze. Prawdopodobnie, gdyby sama napisała coś do mężczyzny, ten przeraziłby się i uciekł, a Amalia nie miałaby w sumie już nigdy możliwości, by przekonać się, czy książka, którą czytał, w jakikolwiek sposób się mu spodobała. – Ty będziesz wiedzieć, co powinnaś napisać – dodała. Kolejne słowa przyjaciółki przyjęła z wielkim uśmiechem i wzruszeniem. To, jak odbierali ją najbliżsi było dla niej niezwykle ważne, dlatego cieszyła się, że panna Stjernen czuje się w jej towarzystwie tak dobrze i swobodnie.
– Dziękuję, kochana. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą. – Posłała przyjaciółce uśmiech, po czym machnęła nożem w powietrzu.
– Aha! Mówiłam ci! To jedna z najlepszych miejscówek! – Musiała oddać gospodarzom tego lokalu, że jak żadni inni, potrafili sprostać gustom nawet największych smakoszy Midgardu. Przychodziła tu dawniej o wiele częściej, jednak zamieszanie wywołane nową pracą, nie pozwalało na taki komfort w ostatnich czasach, dlatego tym bardziej cieszyła się z otrzymanej okazji.
– Hm… Coś wymyślę, ale w między czasie, tak jak ci mówiłam, przyjdź do mojej galerii. Zawsze możemy tam sobie urządzić małą imprezę po zamknięciu – zachichotała. – Mam jeszcze gdzieś zagrzebanych kilka butelek wina. – Opróżnienie jednej z nich w towarzystwie Amalii zdawało się być najlepszym rozwiązaniem i uczyniłaby to z największą przyjemnością.
– Cóż, wydaje mi się, że jesteśmy umówione! – wyrzekłszy ostatnie słowa zauważyła z niemałym zdziwieniem, że prawie skończyła swój posiłek. Czas w dobrym towarzystwie płynął niezwykle szybko. – Jeśli chcesz, możemy po obiedzie przejść się jeszcze po parku – szybko rzuciła propozycję. Dzień był jeszcze długi, a ona nie miała ochoty wracać do domu.
Amalia Stjernen
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
- No dobrze, dobrze. Napiszę – wiedziała, że Lumi nie da jej spokoju, więc się zgodziła i naprawdę tak zrobi – prędzej czy później. Miała czas, a poza tym mogła go jeszcze gdzieś spotkać i osobiście zapytać co słychać i jak mu się czyta książkę. Amalia zawsze wolała kontakt osobisty od pisania. Po prostu stawała naprzeciwko wyzwania i musiała się go podjąć. Jakoś łatwiej było jej stanąć oko w oko z drugim człowiekiem i wziąć sprawy w swoje ręce.
- Znam cię na tyle dobrze, że wiem, że nawet żartując mówisz prawdę. Zmusiłabyś mnie albo sama zaczęła pisać. Już ja wiem swoje – po niej mogła się spodziewać wszystkiego, dosłownie.
- I nie wiem czy ta relacja rozwinie się w jakiś konkret, pewnie nie, ale no wiesz… Wypada nie straszyć człowieka swoim zachowaniem i słowami – Eitri pewnie by pomyślał to samo. Nie należał do otwartych osób, co zauważyła już na początku.
- Zajrzę do ciebie, obiecuję – i zrobi to w bardzo niedalekiej przyszłości. - Nie tylko dlatego, że masz wino – zaśmiała się cicho. Amalia miała mocną głowę, więc nie bała się alkoholu. To nie znaczy, że przesadzała z trunkami, o nie. A jednak kiedy była ku temu okazja, napiła się z przyjaciółmi.
Jedzenie powoli znikało z talerzy, a humor paniom dopisywał. Nie tylko mogły wyjść zadowolone z posiłku, ale także – a może przede wszystkim – ze spotkania. Bardzo potrzebowały rozmowy na wszystkie tematy, jakie im przyszły do głowy. Restauracja je nie ograniczała. Na propozycję spaceru Amalia przystała z ochotą, bo czuła się pełna i potrzebowała ruchu, a poza tym im dłużej przebywała w towarzystwie Lumikki, tym lepiej się czuła.
Amalia miała wiele do powiedzenia. Musiała opowiedzieć przyjaciółce o problemach, obawach, no i tym wszystkim, co ją gryzło. Nie zabrakło także chwil na wesołe opowiastki z kulis pracy w rozgłośni radiowej. Mówiła o nowinkach i niespodziankach dla słuchaczy, które czekają w bliskiej przyszłości. I jakoś się rozchmurzyła.
Kiedy się rozstawały, Amalia obiecała Lumi, że napisze do niej zaraz po tym, jak zbierze się na odwagę by napisać do „tego od książki”. Jeśli się jakoś spotkają, będzie co relacjonować. Oczywiście zapewniła także, że odwiedzi ją w niedługim czasie i znów pogawędzą. Pożegnały się i każda poszła w swoją stronę.
Do następnego spotkania – pomyślała Amalia.
Amalia i Lumikki z tematu
- Znam cię na tyle dobrze, że wiem, że nawet żartując mówisz prawdę. Zmusiłabyś mnie albo sama zaczęła pisać. Już ja wiem swoje – po niej mogła się spodziewać wszystkiego, dosłownie.
- I nie wiem czy ta relacja rozwinie się w jakiś konkret, pewnie nie, ale no wiesz… Wypada nie straszyć człowieka swoim zachowaniem i słowami – Eitri pewnie by pomyślał to samo. Nie należał do otwartych osób, co zauważyła już na początku.
- Zajrzę do ciebie, obiecuję – i zrobi to w bardzo niedalekiej przyszłości. - Nie tylko dlatego, że masz wino – zaśmiała się cicho. Amalia miała mocną głowę, więc nie bała się alkoholu. To nie znaczy, że przesadzała z trunkami, o nie. A jednak kiedy była ku temu okazja, napiła się z przyjaciółmi.
Jedzenie powoli znikało z talerzy, a humor paniom dopisywał. Nie tylko mogły wyjść zadowolone z posiłku, ale także – a może przede wszystkim – ze spotkania. Bardzo potrzebowały rozmowy na wszystkie tematy, jakie im przyszły do głowy. Restauracja je nie ograniczała. Na propozycję spaceru Amalia przystała z ochotą, bo czuła się pełna i potrzebowała ruchu, a poza tym im dłużej przebywała w towarzystwie Lumikki, tym lepiej się czuła.
Amalia miała wiele do powiedzenia. Musiała opowiedzieć przyjaciółce o problemach, obawach, no i tym wszystkim, co ją gryzło. Nie zabrakło także chwil na wesołe opowiastki z kulis pracy w rozgłośni radiowej. Mówiła o nowinkach i niespodziankach dla słuchaczy, które czekają w bliskiej przyszłości. I jakoś się rozchmurzyła.
Kiedy się rozstawały, Amalia obiecała Lumi, że napisze do niej zaraz po tym, jak zbierze się na odwagę by napisać do „tego od książki”. Jeśli się jakoś spotkają, będzie co relacjonować. Oczywiście zapewniła także, że odwiedzi ją w niedługim czasie i znów pogawędzą. Pożegnały się i każda poszła w swoją stronę.
Do następnego spotkania – pomyślała Amalia.
Amalia i Lumikki z tematu