Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Przedostatnie piętro (V. Holmsen & A. Fenrisdóttir, listopad 1999 rok)

    2 posters
    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Ostatnie miesiące były niczym dzika jazda, w której wózek rozpędza się jak szalony i nie ma jak go zatrzymać, ponieważ hamulce się zepsuły. Niczym koncert, w którym królują głośne nuty i uderzenia w bębny zwiastujące szereg nieszczęść a nie nagły zwrot akcji. Tak się jednak stało i w przeciągu miesiąca sprzedała mieszkanie po rodzicach przeprowadzając się do Midgardu, miejsca, które miało stać się jej nowym domem. Lokum, które zakupiła należało do starszej pani, po której rodzina nie chciała trzymać pamiątek ani tym bardziej staromodnej przestrzeni, która stała się własnością Villemo. Ta zaś cieszyła się, że udało się jej w miarę tanio zdobyć własny dach nad głową i jeszcze trochę pieniędzy zostało na drobne naprawy i remonty. Ściskając klucz do mieszkania z bijącym sercem wchodziła do kamienicy. Szare spojrzenie oczy wykrojonych w migdał toczyło się po ścianach i schodach na sam koniec spostrzegając windę, z której miała zamiar skorzystać by wywiozła pudła i kartony. Nie miała wiele swojego dobytku, ale na tyle sporo, że chodzenie po schodach byłoby nie lada wyczynem nawet dla całkiem wysportowanej, młodej kobiety, którą była. Zawiązała jasne pukle włosów w kucyk by nie przeszkadzały w czasie pracy i otworzyła drzwi do windy wnosząc do jej środka pierwsze pudła. Zablokowała wejście aby ktoś przypadkiem nie przywołał windy z jej dobytkiem i znosiła cierpliwie wszystko co miała. Najcięższe były książki, a najlżejszy futerał ze skrzypcami ojca, który ułożyła na samym szczycie z wielką pieczołowitością. W głowie usłyszała ich brzmienie kiedy rodzic ćwiczył utwory, a ona tańczyła do nich porwana muzyką i dźwiękami, które były jej bliskie i tak naturalne jak oddychanie. Pogładziła czule futerał uśmiechając się blado, po czym weszła do windy i wcisnęła przycisk przedostatniego piętra, na którym znajdowało się jej mieszkanie. Drzwi zamknęły się sprawnie i poczuła to śmieszne uczucie w żołądku kiedy ruszyła w górę. Poczuła jak zasycha jej w ustach, rozpoczęła nowy etap życia. Otrzymała pracę, którą wielu nazwało by moralnie niebezpieczną ale ona cieszyła się, że skończyła ze śpiewaniem w pubach i tańczeniem na stołach ku uciesze gawiedzi. Nie było w tej pracy finezji i piękna, a w nowej… w nowej miała szansę aby odbić się, wykorzystać swoje umiejętności nabyte i wrodzone. Krew niks była w niej gorąca i domagała się uwolnienia, co Villemo starała się tłumić by nie wzbudzać negatywnych emocji u innych. Choć melodia jej życia teraz cicho się sączyła, nie dudniła w uszach, nie triumfowała to kobieta liczyła po cichu, że pewnego dnia znów odzyska grunt pod nogami, znów muzyka i sztuka stanie się jej żywiołem. Praca w galerii miała być przystankiem do czegoś większego. Nie mogła się poddawać, nie mogła ulegać negatywnym myślom choć te nie były jej obce.
    Z rozmyślań wyrwał ją zgrzyt windy, przeraźliwy i przeszywający aż do kości. Wtem winda gwałtownie się zatrzymała.
    -Chyba jaja sobie ze mnie robicie.. - Powiedziała cicho rozglądając się dookoła, szukając informacji na temat tego co się zepsuło.- No nie… Błagam, nie teraz.


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Zdecydowaną większość swojego czasu spędzała na terenie Instytutu, pomagając profesorowi Nørgaardowi w badaniach. Dla Abigel stanowił prawdziwy autorytet i imponował jej swoją rozległą wiedzą w dziedzinie magii rytualnej. Praca u jego boku to wielki zaszczyt, który jednocześnie otwierał szeroko drzwi licznym możliwościom. Szykowała na boku nowy projekt, który zamierzała mu wkrótce przedstawić, chcąc zasięgnąć opinii czy jej wyliczenia w ogóle mają prawo bytu. Wracając do domu z Instytutu zasiadała wśród ksiąg i stert dokumentów oraz notatek, poszukując rozwiązań na potencjalne zagrożenia, które mogłaby na swojej drodze napotkać. Do tego ta mglista wizja nadchodzącego niebezpieczeństwa - skąd ta monotematyczność u Norn? Czy nie mogłyby wreszcie zesłać czegoś mniej dramatycznego, pozbawionego ulic spływających krwią? Nagromadzenie obowiązków i zmęczenie koszmarami wycieńczało do cna, powodując problemy z koncentracją. Potrzebowała odskoczni.
    Tamtego dnia wyjątkowo nie udała się na kampus, korzystając z wolnego, które mogła wykorzystać na błogie lenistwo i pieczenie słodkości, jakich od kilku dni pragnęła bardziej, niż zwykle. Wczesnym popołudniem podniosła się z łóżka, mogąc sobie wreszcie pozwolić na dłuższy sen. Nieodzownym przyjacielem okazał się być eliksir uspokajający, którego właściwościom zawdzięczała zasypianie i brak męczących koszmarów. Długa kąpiel, czarna kawa i ulubiony, zielony sweter o dużych oczkach. Jeszcze raz pochyliła się nad notatkami, przegryzając pajdę z solonym masłem. Nakreśliła kilka pospiesznych linii, poprawiając runy i dodając parę słów, dzięki którym po powrocie przypomni sobie nagłą myśl, która mogła ją przybliżyć do sukcesu. Uśmiechnęła się z triumfem, jednocześnie rozglądając się po kuchni w poszukiwaniu inspiracji do zakupów. Doniczki na parapecie zamieniły się miejscami, między nimi wylądował pusty, pleciony koszyk, jaki zamierzała później wypełnić owocami. Krytycznym okiem oceniła tą drobną zmianę, zastanawiając się czy nie jest zbyt subtelna, by następnie wzruszyć ramionami - podczas gotowania i tak wszystko zmieni swoje miejsce. Narzuciła wełniany płaszcz i zatrzasnęła drzwi do mieszkania, myślami przechodząc przez kolejne półki sklepowe, planując już swoją nową trasę. Jakie wino byłoby najlepsze do dzisiejszego lenistwa, porto do ciasta czekoladowego, a może riesling do budyniowego kremu?
    Znajomy, charakterystyczny zgrzyt wyrwał ją z rozmyślań i przystanęła na moment, by nasłuchiwać czy winda podniesie się po tej chwilowej niedyspozycji i ruszy dalej. Odpowiedziała jej cisza. Przestąpiła więc kilka kolejnych kroków, schodząc do półpiętra i zatrzymując się przy drewnianych drzwiach szybu.
    - Halo, dzień dobry? - odezwała się głośno, chcąc mieć pewność, że potencjalna zamknięta w windzie osoba, będzie mogła ją usłyszeć. - Czy wszystko w porządku? - zapytała, również nasłuchując i ściągnęła brwi w zastanowieniu. Winda w tym budynku rzadko kiedy funkcjonowała prawidłowo, więc wszyscy mieszkańcy zwykli poruszać się schodami. Czy był ktoś, kto się zapomniał? A może ktoś przybył tu po raz pierwszy, chcąc odwiedzić znajomego? Abigel przestąpiła z jednej nogi na drugą, zaciskając mocniej dłoń na pasku torby.
    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Szukała zawzięcie czegoś co może jej pomóc z upartą windą, która stanęła i nie miała zamiaru się ruszyć. Czy skakanie coś zmieni? Zwykle chyba takie zachowanie powodowało zatrzymanie się windy albo jej ruch w dół. Jeszcze się rozbije! To nie było rozsądne rozwiązanie sprawy. Nie mogła tkwić w tej windzie całą wieczność, miała co robić. Musiała się wprowadzić do nowego mieszkania, jakoś je oswoić, sprawdzić czy rodzina jednak zdecydowała się coś zabrać nim ona zawali mieszkanie swoimi bibelotami. Czekały ją odwiedziny w sklepie, bo nie miała zamiaru głodować. Zastanawiała się nad kupnem wina, serów i chrupiącej bułki. Z takim zestawem usiadłaby przed kominkiem i delektowała się smakiem wina w kieliszku i słuchała dźwięku trzaskającego drewna otulonego ogniem. Teraz zapowiadało się, że większość dnia spędzi w windzie. Kobieta westchnęła cicho nie bardzo wiedząc co teraz ma zrobić i wtedy usłyszała wołanie z góry. Podniosła głowę, ale przecież nie mogła nic zobaczyć.
    -Halo?! - Zawołała chcąc się upewnić, że się nie przesłyszała i ktoś przybył jej z ratunkiem. -Dzień dobry! - Ucieszyła się i nie kryła tego kiedy głos nie okazał się omamem słuchowym. Jeszcze umysł nie płatał jej figli. -Utknęłam w windzie i nie wiem co zrobić! Ma pani jakiś pomysł?
    Liczyła na to, że osoba, która ją znalazła należy do mieszkańców kamienicy więc wie jakie należy poczynić działania by winda ruszyła. Miała nadzieję, że ta nie rozłoży bezradnie ramion mówiąc, że nie potrafi jej pomóc i sobie pójdzie. Villemo miała świadomość, że wtedy nie pozostanie jej nic innego jak rozpaczliwie krzyczenie i uderzanie pięściami w ścianę. Jutro miała zacząć pierwszy dzień w pracy, raczej liczne siniaki i zadrapania na dłoniach nie były wskazane.


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Słysząc w odpowiedzi głos, westchnęła ciężko - a więc jednak ktoś zaciął się w środku. Mogłaby sprawę zignorować i wrócić do własnych zajęć, ale dzień wolny i brak ograniczenia czasowego to tylko niektóre z powodów, dla których zdecydowała się zostać. Należała do osób, które chętnie wyciągają dłoń po pomoc potrzebującym, nic więc dziwnego, że zamiast odejść, wyprostowała się, odgarniając niesforny kosmyk włosów z twarzy za ucho, lustrując badawczym spojrzeniem zasunięte wejście.
    - Spokojnie, statystycznie windy rzadko kiedy spadają, roztrzaskując się w szybie - oznajmiła średnio pocieszająco, przykładając do drzwi dłoń i koncentrując się na wywołaniu wizji, czy przypadkiem Norny nie chcą wskazać jej potencjalnego zagrożenia. Widząc w odpowiedzi wyłącznie ciszę odetchnęła z ulgą, dziś obejdzie się bez tragedii, raczej. - Proszę się czegoś złapać, może szarpnąć! - ostrzegła lojalnie, z doświadczenia już wiedząc, że kiedy pada prąd, winda potrzebuje specjalnej zachęty do dalszej pracy.
    Zsunęła torbę z ramienia, odstawiając ją na jeden ze stopni i przymknęła oczy, unosząc dłonie i łącząc je ze sobą. Zaklęcie, którego zamierzała użyć, było zwykle stosowane w innych sytuacjach, lecz i w tej konkretnej należało być bardzo ostrożnym. Wyszeptana inkantacja zaklęcia Elding przywołała między palcami kobiety jaśniejącą kulę, rozległy się syczenie i ciche trzaski. Kula wirowała przez moment, nabierając kształtu i umacniając się w swej sile, kiedy Abigel pchnęła kulę w maszynę, przenosząc wytworzoną energię. Wina wydała z siebie serię ponurych dźwięków, zgrzytnęło, trzasnęło i ruszyła w dalszą drogę na następne piętro. Fenrisdóttir odsunęła się o krok, obserwując jak tablica numeryczna uruchomiła się, wskazując kolejne numery. Uśmiechnęła się do siebie, prędko zgarniając torbę, którą przerzuciła przez ramię i wbiegła z powrotem kilka stopni, by dotrzeć na następne piętro, chcąc upewnić się, że zamkniętej w środku osobie nic się nie stało.
    - Jest pani cała? - zapytała nieco zaniepokojonym tonem, kiedy drzwi windy rozsunęły się szeroko na przedostatnim piętrze.
    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Rzadko spadają? Też mi pocieszenie. Nie mogła jednak marudzić, bo ktoś jednak przyszedł jej z pomocą więc dziękowała, że nie utknęła na dłużej w windzie.
    -Dobrze! - Zawołała chwytając się poręczy, która była zamontowana na jednej ścianie windy i czekała aż tak ruszy. Słysząc charakterystyczny zgrzyt jak wcześniej uśmiechnęła się szeroko, winda ruszyła znów ku górze, nie jakoś wybitnie szybko, ale w końcu zatrzymała się i drzwi zostały rozsunięte. Teraz dopiero zobaczyła swoją wybawczynię.
    -Dziękuję. - Uśmiechnęła się z wdzięcznością wychodząc z windy i znów blokując tak aby nie zjechała nagle w dół. Przyszło jej na myśl, że ta mogła żyć własnym życiem i uciec z kartonami niksy. -Nic mi nie jest. Najadłam się tylko strachu. - Zapewniła swobodnie kobietą i wyciągnęła w jej stronę dłoń. -Villemo Holmsen. Wprowadzam się dzisiaj. Pani też tu mieszka?
    Podejrzewała, że najprawdopodobniej poznała właśnie nową sąsiadkę, która właśnie przybyła jej z pomocą niczym rycerz na białym koniu. Sięgnęła po jedno z pudeł i złapała pewnie. -Mam nadzieję, że da się pani zaprosić na herbatę w ramach podziękowania? - Zagadnęła jeszcze wyciągając staroświeckie klucze do mieszkania, którego od dzisiaj miała nazywać domem i wracać każdego dnia po pracy. Nadal czuła się jak we śnie, z którego zaraz miała się wybudzić i znów krążyć po pubach oraz knajpach gdzie śpiewała i tańczyła ku uciesze prostej gawiedzi. Potrzebowała jeszcze chwili aby oswoić się z nową rzeczywistością, a poznawanie nowych osób znacznie to ułatwiało. Mogła przecież podążyć za śpiewem krwi i zaszyć się przy jakimś jeziorze, wieść żywot demona za jakiego niektórzy ją uważali, ale przecież w niej jedynie grało echo przeszłych pokoleń. Wiedziała, że nie odnalazłaby się w dzikiej przyrodzie, nie teraz kiedy była wychowana w mieście i to scena była jej życiem. Woda jednak od czasu do czasu wzywała, a ona ulegała tej rzewnej pieśni, która poruszała serce i umysł. Chłodne fale obmywały stopy i dawały jej siłę; nawet przemiana wtedy nie była aż tak bolesna.
    -Czy ta winda zawsze nie chce współpracować? - Zapytała jeszcze wracając myślami do swojej wybawicielki.


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Przed jej oczami stanęła nieco niższa, jasnowłosa kobieta otoczona kartonami, przywołując na myśl tylko jedno skojarzenie, które, jak się zaraz okazało, było zgodne z prawdą. Nie często pojawiali się tu nowi lokatorzy, więc blondynka natychmiast przykuła uwagę wyroczni.
    - Abigel Fenrisdóttir, zgadza się - przedstawiła się, jednocześnie przytakując na pytanie o miejsce zamieszkania. Wyciągnęła dłoń, odpowiadając delikatnym uściskiem. - To zwykła, sąsiedzka pomoc, nie sądzę, by… - urwała, widząc utkwione w sobie stalowoszare spojrzenie. - Herbata brzmi świetnie. - Skąd ta nagła zmiana zdania? Miała przecież wybrać się do sklepu i spędzić dzień, krzątając się w kuchni w błogiej samotności, ale czy nowe towarzystwo nie będzie równie dobrym sposobem na odskocznię od problemów codzienności? Kierując się ciekawością, chciała poznać kobietę, którą w najbliższym czasie miała zacząć codziennie widywać. Kim była, skąd się wzięła i dlaczego Norny postawiły ją akurat na jej drodze?
    - Ma swoje humorki - odparła z przepraszającym uśmiechem. - Rzadko kiedy ktoś z niej korzysta, zwykle jest to ktoś nowy. - Wszyscy lokatorzy wyższych pięter kamienicy, nauczeni doświadczeniem, decydowali się na mniej problemowe schody.
    - Potrzebujesz z tym pomocy? - zapytała, wskazując gestem głowy na kartony blokujące wejście do windy. - Wezmę część z nich. - Poprawiła własną torbę na ramieniu, po czym sięgnęła po bagaże, wyłapując spojrzeniem futerał na skrzypce. Wskazywał na związek nieznajomej ze sztuką, co wywołało na twarzy wyroczni delikatny uśmiech. Czyżby miała znaleźć kompana do wspólnych improwizacji? Przeniesienie wszystkich pudeł zajęło im krótką chwilę i już wkrótce po tym Abigel rozglądała się po przestrzeni mieszkania, mieszczącego się tuż pod jej własnym.
    - Polecam wymienić okna. W chłodniejsze dni, kiedy wilgoć i chłód wdzierają się do środka, ramy pokrywają się grubym szronem. - Wskazała dłonią na jedno z okien, identyczne do tych, które miała u siebie kilka lat temu, podczas własnej przeprowadzki. Remont przedłużał się niemiłosiernie, w pokojach przez długi czas były wyłącznie drewniane podłogi i śnieżnobiałe ściany. - Jak ci się podoba okolica? - Odwróciła się do nowej sąsiadki, lustrując ją spojrzeniem, chcąc odkryć co nią kierowało przy podjęciu decyzji o zamieszkaniu w tej dzielnicy. Nie słynęła wszak z najlepszej opinii, ciągły gwar portu nie pozwalał osiągnąć pełni spokoju, której zwykle szuka się we własnym kącie.
    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Uśmiechnęła się promiennie do Abigel i z pełną gracją podała jej pudło kiedy zaoferowała pomoc w noszeniu rzeczy.
    -Dziękuję. Pójdzie sprawniej. - Pchnęła nogą drzwi do mieszkania i położyła pudło w korytarzu. -Tutaj możesz odkładać pudła. - Wskazała miejsce pod ścianą i raźnym krokiem udała się w stronę windy, która nie zamykała się i grzecznie stała jakby czekając aż zostaną wszystkie kartony i torby wyciągnięte z jej wnętrza. Zamknęła drzwi kiedy ostatnie pudła znalazły się wewnątrz mieszkania. Ściany miały kolor pudrowego różu, w powietrzu unosił się zapach kurzu zmieszanego z dymem świec, palonym drewnem i lawendowymi perfumami. Ten ostatni zdawał się wżerać w ściany i każdą deskę podłogi. -Czeka mnie sporo pracy. - Powiedziała z rozbawieniem w głosie i spojrzała na okna. -Aż tak? - Był listopad, nie sądziła że zdąży przed zimą. Istniała spora szansa, że najbliższą zimę spędzi pod kocem i przy kominku, co wcale nie było takie złe. -Masz kogoś sprawdzonego, kto mógłby się tym zająć? - Zagadnęła jeszcze, bo a nuż widelec nowo poznana sąsiadka ma gdzieś ukryte namiary na fachowca. -Herbata. - Z tymi słowami skierowała się do kuchni, w której po poprzedniej właścicielce całkiem sporo rzeczy zostało. Villemo jednak cofnęła się do jednego z kartonów i wyciągnęła metalowe pojemniki z herbatą oraz kubki. Rozpaliła za pomocą zaklęcia magiczną kuchenkę i ustawił na niej czajnik. Otworzyła pudełka i zachęciła Abigel aby podeszła i wybrała swój smak. -Te miałam na wierzchu więc masz do wyboru Oolong z fiołkami, białą z piwonią oraz czarną z pomarańczą i cytryną oraz bratkami. - Sama sięgnęła po pierwszą z wymienionych i napełniła zaparzaczkę suszem herbacianym, kiedy sąsiadka wybrała swój smak zrobiła dokładnie to samo.
    -Blisko jest woda. - Odpowiedziała bez wahania kiedy została zapytana o to czy podoba się jej okolica. -W domu rodzinnym też mieszkałam blisko portu. - Niksy kochały wodę, a skoro mogła mieszkać jak najbliżej jej to ta dzielnica wydawała się jej najlepszą z możliwych. -Jak się tu mieszka? - Zagadnęła ciekawa czy krążą w dzielnicy jakieś miejskie legendy, o których jeszcze nie słyszała. -Dotarło do mnie, że do pewnego momentu nie była to najlepsza dzielnica. -Czajnik zagwizdał cicho informując, że woda jest gotowa. Villemo odstawiła na chwilę go na bok czekając aż woda się uspokoi, po czym ostrożnie zalała swoją herbatę i po chwili dopiero tą, którą wybrała Abigel. -Mogę dać cukier, ale zalecam spróbować na sam początek bez cukru i innych dodatków aby poczuć smak herbaty.


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    O ile Abigel nie przeszkadzałaby niska temperatura w mieszkaniu, skoro zwykle nie spędzała w nim wiele czasu, tak jej rośliny mogłyby się zbuntować. Zdążyła postawić w salonie dwa fikusy, których preferencje cieplno-wodne prędko opanowała. Jako że zieleń wpływała pozytywnie na urozmaicenie wnętrz, postanowiła wkrótce powiększyć swoją gromadkę.
    - Gdzieś mam namiary, ale musiałabym poszukać w notatkach. - Przeszła kilka kroków do uchylonego pudełka i zajrzała do środka, przesuwając zaciekawionym spojrzeniem po herbacianej kolekcji Holmsen. - Poproszę czarną z pomarańczą, cytryną i bratkami - uśmiechnęła się, zsuwając torbę z ramienia i układając ją na jednym z krzeseł. Rzadko kiedy pijała herbatę, będąc od kilku długich lat zatwardziałym kawoszem. Uwielbiała tą przyjemną, oblepiającą kubki smakowe gorycz, raczej nie sięgając po parzone liście, ale towarzystwo sąsiadki zadziałało na nią inspirująco. Choć postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że Abigel potrzebuje trzymania się stałych zasad, tak w głębi duszy była przecież ciągłym chaosem dążącym do zmiany. Intrygowało ją to, co nieznane, nieodkryte możliwości, nieograniczony potencjał. Każda rewolucja zaczynała się od małego kroku, dlaczego nie zrobić go teraz, korzystając z okazji?
    - Prawdę mówiąc, nie spędzam tu zbyt wiele czasu. Pracuję naukowo na Instytucie Eihwaz i to tam głównie można mnie znaleźć. Ale sąsiedzi są raczej sympatyczni, poza tym że piętro niżej mieszka rodzina z małym dzieckiem, którego płacz potrafi czasem doprowadzić do szału - zdradziła Abigel, obserwując jak Villemo uzupełnia oba kubki gorącą wodą. Sąsiedztwo małych dzieci bywało uciążliwe, zwłaszcza w momentach, kiedy wracała zmęczona do domu po całym dniu wycieńczającej pracy i jedynym sposobem na zagłuszenie niosącego się rurami lamentu, jest zwiększenie głośności gramofonu. - Poza tym w okolicy mieszka wciąż wiele biedniejszych rodzin, ulice nie są tak zadbane, jak w samym sercu Midgardu, ale finalnym rozrachunku nie jest źle. - Mieszkała tu już od dwóch lat i przeniosła się tu ze względu na brata, który po ataku warga długo dochodził do siebie. Nie mogła przykuć go do jednego miejsca, by mieć go stale na oku, sama także ciągle była w pracy, co także uniemożliwiało w pełni realizację założonego planu.
    - Widziałam futerał na skrzypce. Grywasz hobbystycznie czy zawodowo? - wyjawiła na głos swoje zainteresowanie muzykalnością sąsiadki, kiedy jej wzrok ponownie spoczął na ustawionych w przejściu pudłach.
    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Podała Abigel kubek z herbatą, którą wcześniej wybrała i oparła się biodrem o blat kuchenny ujmując swój kubek w obydwie dłonie. Lekko parzył, ale nie przeszkadzało jej to, a trunek ten należał do jednych z jej ulubionych. Posłała wdzięczny uśmiech sąsiadce kiedy ta zapewniła, że poszuka namiarów na fachowców. Małe, płaczące dziecko mogłoby być problematyczne jeżeli będzie wracać zmęczona po pracy do domu. Była jednak przekonana, że znajdzie i na to remedium w swoim czasie. Upiła łyk herbaty delektując się jej mlecznym posmakiem, który tak bardzo sobie upodobała. Ze słów kobiety wnioskowała, że jak to zwykle miało miejsce, portowe dzielnice rządziły się swoimi prawami. Nigdy nie należały do najczystszych dzielnic, pełnych bogatych mieszkańców, ale jednocześnie były na swój sposób bezpieczne. Nikt tu nie zadawał zbędnych pytań, każdy skupiony na swoim życiu nie zaglądał w okna sąsiadów.
    -Instytut Eihwaz? - Podchwyciła zgrabnie podany jej temat. -Czym się zajmujesz dokładnie? - Zapytała jeszcze ciekawa nowej znajomości. Podążyła za wzrokiem kobiety na pudła, które wniosły do mieszkania przed chwilą. -To skrzypce mojego ojca. - Odpowiedziała po chwili uśmiechając się przy tym z lekką nostalgią w szarym spojrzeniu. -Ja nie gram. Tańczę i śpiewam. Jestem aktorką teatralną. - Dodała jeszcze, choć przecież miała za chwilę podjąć pracę w galerii to zgodnie z tym co mówił jej nowy pracodawca, nie była kurtyzaną, a Damą, Artystką i Tancerką. Jej samej to pasowało, nie miała jeszcze odwagi mierzyć się z oceniającymi ją spojrzeniami. Nie wiedziała jeszcze jak dokładnie będzie wyglądało jej życie w tym mieście, kogo pozna, z kim nawiąże relacje i na jakiej stopie. Upiła ponownie łyk herbaty. -Interesujesz się muzyką? - Zagadnęła jeszcze zaintrygowana osobą sąsiadki, z którą zdawało się, że znalazłaby wspólne podłoże w postaci zainteresowań. Aż dziw bierze, że Norny sprawiły, że to właśnie Abigel uratowała ją z felernej windy. Czy plotły tak sprytnie nici ich życia, czy może wychodziły pewne sprawy czystym przypadkiem, gdy owe nici im się zaplątały niesforne? Nie znała się na tym więc nie analizowała zbytnio ów zagadnienia. Brała życie takim jakie jest, chwytała okazję i różne możliwości aby nieść się na melodii życia, która potrafiła być niezwykle brutalna, wręcz szarpiąca struny.


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Ze skinieniem głowy przyjęła wręczony jej kubek. Jako wielbicielka chłodu z trudem utrzymywała gorące naczynie w dłoniach, więc zaraz odstawiła je na blat, czekając aż nieco ostygnie. Musiała jednak przyznać, że herbata kusiła swoim kwiecisto-cytrusowym zapachem, jakże różnym od ciężkiego aromatu ukochanej kawy. Ktoś kiedyś wspomniał, że powinna ograniczyć wypijane ilości tej czarnej, mrocznej esencji, ale Abigel rzadko kiedy słuchała rad innych osób. W międzyczasie zdjęła z siebie płaszcz, przewieszając go przez oparcie stojącego nieopodal krzesła.
    - Zajmuję się działalnością badawczą w zakresie magii rytualnej. Sporo kreślenia run, wypełniania dokumentów, czasem coś wybuchnie, ale lubię tę pracę. Nie można się nudzić - mówiła pogodnie i zgodnie z prawdą. Nie potrafiła wyobrazić sobie innego życia czy zmiany profesji. Zadawanie pytań i poszukiwanie nań odpowiedzi było tym, co ją interesowało i co dawało szeroki, nieograniczony wręcz potencjał. Wciąż miała w głowie wiele problemów i nurtujących kwestii, jakie zamierzała rozwikłać, a obecna praca jej to umożliwiała. - Oh świetnie! - stwierdziła, unosząc w zdumieniu brwi. Villemo zaskoczyła ją pozytywnie swoją profesją. Nie znała dotychczas żadnej aktorki, już była ciekawa opowieści zza kulis. - W którym teatrze można cię zobaczyć? - Nie wiedziała jeszcze, że ukochana scena panny Holmsen spłonęła i dlatego też przeniosła się do tej dzielnicy. Była ciekawa czy miała może już dotychczas okazję zobaczyć Villemo na teatralnych deskach, choć sięgając pamięcią do kilku miesięcy wstecz, nie potrafiła znaleźć dnia, w którym wybrała się na jakikolwiek spektakl.
    - Moja matka była nauczycielką muzyki, więc siłą rzeczy wniknęłam w ten świat - wyjaśniła pokrótce. - Gram na pianinie, ale tylko hobbystycznie. W Midgardzkich galeriach i klubach można spotkać licznych, o wiele bardziej ode mnie uzdolnionych osób. W barze Alfheim każdego dnia występują inni artyści, polecam ich czasem odwiedzić. - Bywała w tym lokalu często, chcąc złapać chwilę oddechu od pracy i aby móc zanurzyć się w artystycznym świecie, choć na moment stać się jego częścią.
    Sięgnęła wreszcie po swój kubek, nie mogąc już oprzeć się aromatycznej słodyczy i mącąc lekko parującą taflę swoim oddechem, upiła łyk. Czując mrowienie na nieco spierzchniętych ustach, uśmiechnęła się mimowolnie.
    Widzący
    Villemo Holmsen
    Villemo Holmsen
    https://midgard.forumpolish.com/t1299-villemo-holmsen#10804https://midgard.forumpolish.com/t1319-villemo-lilije-holmsen#10812https://midgard.forumpolish.com/t1318-melodi#10809https://midgard.forumpolish.com/


    Herbata była tym co nazywa się wielkim zainteresowaniem. Towarzyszyła jej każdego dnia, kiedy kawa odrzucała swoją goryczą, choć nie zapachem. Smak był jednak zbyt ciężki dla podniebienia niksy. Herbata zaś, tak różna w swoich smakach i jednocześnie delikatna trafiła w jej gusta i została już na zawsze; obecna każdego dnia, każdego poranka.
    -Brzmi bardzo imponująco. - Otworzyła szerzej oczy słuchając słów sąsiadki. Nie miała wcześniej do czynienia z osobami z naukowego świata. Jej rzeczywistość obracała się wokół artystów, marzycieli, twórców, którzy potrafili opowiadać niesamowite historie za pomocą dźwięków i obrazów. Świat nauki całkowicie obcy zdawał się być równie fascynujący, ale wątpiła aby kiedyś go zrozumiała. -Masz jakieś publikacje? Swoje na ten temat? Czy bardziej same badania? - Była ciekawa czy może poczytać o pracy Abigel. Pytanie o teatr sprawiło, że drgnęła, wiedziała że kiedyś padnie. Na jasnej, gładkiej twarzy, wręcz zbyt idealnej, pojawił się cień smutnego uśmiechu. -Spłonął. Pracowałam w Baerum. Dlatego przeprowadziłam się tutaj. Znalazłam pracę w galerii. Tam będę mogła… wykorzystać swój talent. - Dodała zaraz chcąc zapewnić, że jakoś daje sobie radę w życiu. Nie wątpiła, że umiejętności aktorskie bardzo się jej przydadzą w nowej pracy, a Olaf nadmienił, że nie powinna też ukrywać swojej wiedzy o sztuce. Miała zamiar skorzystać z tej rady licząc, że uda się jej osiągnąć coś więcej. Jeszcze nie wiedziała gdzie melodia życia ją rzuci, gdzie znajdzie się za rok, ale ekscytacja była większa kiedy wyczekiwała tego momentu. Aura krwi zawibrowała wokół niej dość mocno, choć nie miała prawa oddziaływać na jej towarzyszkę. Uwodzić potrafiła magią jedynie mężczyzn. Kobiety musiała swoją osobowością. -Bar Alfheim? - Podchwyciła w lot temat chcąc zejść z jej aktualnego zatrudnienia. -Koniecznie się tam wybiorę. Przebywanie wśród artystów potrafi być bardzo inspirujące. - Upiła łyk swojej herbaty ciesząc się jej delikatnym smakiem. Dostrzegając lekki uśmiech na ustach Abigel odebrała jako jeden z lepszych komplementów. -Być może kiedyś wybierzemy się tam razem? - Zagadnęła jeszcze przechylając lekko głowę na bok i uśmiechając się przy tym przyjaźnie. Odebrała kobietę bardzo pozytywnie i czuła w kościach, że mogą znaleźć nić porozumienia, choć pochodziły z dwóch różnych światów.


    Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Zdumienie nowej sąsiadki nieco jej schlebiało. Uśmiechnęła się szerzej, szczerze zadowolona, że ma wreszcie do czynienia z kimś, kto jest żywo zainteresowany jej pracą i w dodatku nie jest związany z Instytutem.
    - Pracuję w zespole profesora Nørgaarda i to pod jego nazwiskiem wydawane są wszystkie nasze prace - wyjaśniła krótko brak własnych publikacji. - Mam kilka pomysłów na nowości, ale wciąż wymagają doszlifowania, zanim przedstawię je radzie. - Planowała badania na temat właściwości pojedynczych cząstek magicznych i to na nich spędzała większość swojego czasu, kiedy nie pracowała przy oficjalnych projektach profesora. Był wymagającym przełożonym, wymagał zaangażowania, jak i dyscypliny, ale i nie blokował dodatkowej pracy swoich podwładnych. Abigel nie raz sięgała po jego porady, chcąc spojrzeć na notatki z innej strony.
    - Oh, przykro mi - rzuciła nieco zaskoczona na wieść o spalonym teatrze. Nie wiedziała o zaistniałej tragedii, zbyt skupiona na własnych obowiązkach, nie zawsze dostrzegała świat, który żył przecież własnym życiem poza jej kontrolą czy świadomością. - Mam nadzieję, że odnajdziesz się w nowym miejscu. I zaprosisz na jakąś premierę. - Puściła jej oczko, zainteresowana umiejętnościami Villemo. Naturalnie nie zamierzała wpraszać się na imprezę, a zwyczajnie zasięgnąć świata, który istniał wokół niej, a którego obecność zdarzało jej się ignorować. Nie wyczuła wibrującej wokół Holmes aury, lecz ta nie była jej potrzebna, by zapałać sympatią do nowej sąsiadki. Abigel ze zdziwieniem zauważyła jak szybko udało im się dojść do porozumienia, odnaleźć wspólny język.
    - Chętnie. Lokal znajduje się w centrum, w starej części Midgardu. Oprócz dobrej muzyki serwują klientom świetne drinki - dodała, choć pewnie nie trzeba było dłużej namawiać Villemo. Panna Fenrisdóttir najchętniej sięgała po schłodzony schnapps, który powstawał na jej rodzimej Islandii. Mieszanki mchów moczonych w alkoholu pozostawiały specyficzny smak i aromat zielonych szyszek oraz gliny - aż dziw brał, że posiadali go w swoim asortymencie.
    Spędziły razem kolejny kwadrans, nim Abigel przypomniała sobie o oryginalnym planie na ten dzień. Dopiła herbatę, żegnając się z sąsiadką i zbiegła (schodami!) w dół kamienicy, ciesząc się z nowo poznanego towarzystwa.

    Abigel i Villemo z tematu



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.