Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Lazurowe wakacje (G. Holzinger & O. Wahlberg, czerwiec 2000)

    2 posters
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    Promienie słońca niemal parzyły skórę, choć lato nie nadeszło jeszcze w pełni. A może było to jedynie wrażenie jakie wywierała ciepłota południowego francuskiego wybrzeża? Gretchen jedyne na co miała ochotę, to kąpiel w lazurowych wodach morza śródziemnego. Ewentualnie na zimny koktajl, którego zażyczyła sobie w trakcie długiego spaceru po zabytkowej części Cannes, tej należącej do widzących; miała nadzieję, że wyrwą się z tej ciasnej przestrzeni i zobaczą wszystko, co to miejsce miało do zaoferowania. Ściągnęła kapelusz z szerokim rondem, chroniącym twarz przed słońcem (bo od niego dostawała piegów), dopiero kiedy usiedli w cieniu zadaszonego ogródka jednej z przytulnych, niewielkich restauracyjek, których było tu chyba więcej, niż gdziekolwiek indziej. Okulary przeciwsłoneczne w kocich oprawkach zostawiła na nosie, uznawszy, że tak prezentuje się bardziej tajemniczo.
    - Śniący urządzają tu festiwal filmowy od 1945 roku, wiesz? - wygłosiła przemądrzałym tonem do Olafa, jakby była to wiedza tajemna, dostępna tylko dla nielicznych, podczas gdy wyczytała to w przewodniku dzień wcześniej. Zachwycała ją idea podobnego wydarzenia. Kilka dni poświęconych wyłącznie filmom, ich twórcom i przede wszystkim - ich gwiazdom. Czerwony dywan, blask świateł aparatów, cudowne kreacje, niesamowite przyjęcia; wszystko to po to, aby oddać hołd kinematografii. Najlepszym wręczano nagrody, zapisujące ich w historii na wieki wieków. Oczyma wyobraźni widziała samą siebie ze złotą statuetką, wdzięczącą się na scenie zabytkowego kina, przed zachwyconą widownią. - Galdrowie powinni pomyśleć o własnym, nie sądzisz? Wyobraź to sobie tylko - podjęła Gretchen z przejmującym entuzjazmem, czemu towarzyszył rozłożysty gest dłoni, jakby chciała rozpostrzeć przed Wahlbergiem obraz jaki sama miała w głowie. - Skandynawski Festiwal Filmowy - wyrzekła uduchowionym tonem, jakby odkryła właśnie lek na najpaskudniejszą chorobę świata, jakby nikt nigdy nie pomyślał o tym wcześniej i wydawała się przy tym szczerze zachwycona własnym geniuszem. - Kino jeszcze nie jest u nas tak popularne jak wśród śniących, więc wystarczyłby jeden na całą Skandynawię, nieprawdaż? Przynajmniej na początek - trajkotała, spoglądając wciąż na Olafa, szukając jakby u niego potwierdzenia własnych słów, lecz nie czekała na odpowiedź, mówiła dalej. Wystarczało, że sprawiał wrażenie, jakby słuchał. W momencie, gdy podszedł do nich kelner, by przyjąć zamówienie, uśmiechnęła się do niego promiennie i odezwała po angielsku, prosząc o świeży sok pomarańczowy i lampkę białego, słodkiego wina. Uczyła się angielskiego od dłuższego czasu, święcie przekonana, że czeka ją międzynarodowa kariera. Najpierw podbije magiczną Skandynawię, później Europę, a potem... cóż, cały świat. - Mamy wspaniałych reżyserów, naprawdę, w niczym nie ustępują niemagicznym. Oczywiście, nie zrozum mnie źle, uwielbiam śniących, ich kultura jest fascynująca, nie uważasz? Myślę tylko, że galdrowie za mało doceniają swoje kino. No i jego gwiazdy, oczywiście. - Należało przez to rozumieć, że wciąż nienależycie doceniają i jej kunszt aktorski. - Jaki jest twój ulubiony film? - zagadnęła, wreszcie przenosząc swoją uwagę na Olafa, pod stolikiem przesuwając stopę, by czubkiem szpilki przesunąć po jego kostce.



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Ze spokojem spoglądał w stronę rażąco lazurowej plaży i okalającego ją morza śródziemnego. Francuska Prowansja na cały świat słynęła z oliwek, lawendy i oczywiście festiwalu filmowego, o którym Olaf słyszał dosłownie dwa słowa, nie zaprzątając sobie przesadnie głowy żywym obrazem na taśmie, gdy znacznie ciekawsze elementy sztuki odnaleźć mógł na lnianych twardych płótnach. Wszechobecny gorąc sprawiał, że nie tylko chłodne białe wino, ale i pokryte słońcem kobiety raczyły męskie podniebienie, gdy to zasłużone niemal wakacje (w których trakcie skupiał się również na nawiązaniu kontaktu z jednym z tutejszych mecenasów sztuki działającym jedynie w obszarze rzeźb), trwały w najlepsze w towarzystwie młodej kochanki. Ubrany by w jasne garniturowe spodnie, białą koszulę rozpiętą na górne guziki. Mógł zachować tu anonimowość znacznie większą niż w Midgardzie, co wydawało się wyjątkowym atutem tego miejsca. Zaczesane w tył włosy i świeża opalenizna współgrały ze złotem drogiego zegarka i blond kochanką przy pasie.
    Ach tak? Kiedy się odbywa? Chciałabyś się tam wybrać? — odpowiedział z idealnym zainteresowaniem wypisującym się na twarzy, świadom, że młodziutka aktorka znacznie lepiej zna się na sztuce kinematografii niż on sam, lecz nie spodziewał się obszernych wyjaśnień co do jakości przedstawianych na owym festiwalu dzieł. Problematycznym okazywał się również fakt samej sztuki, Wahlbergowi nad wyraz ciężko było przyzwyczaić się do niemagicznego obrazu, choć sam od dawna miewał wrażenie, że świat galdrów jest dla niego za mały. Nie było jednak zbyt wiele czasu, aby odejmować kroki w tę stronę. Niedawny rozwód, który odcisnął się potwornym piętnem na kondycji psychicznej mężczyzny, obfitował w inne potrzeby niż zgłębianie wiedzy o śniących artystach.
    Odchylił się wygodnie na krześle, spoglądając jeszcze przez chwilę na malujące się wybrzeże, nim wzrokiem powrócił do Gretchen, gdy ta snuła przed nim rozkoszne wręcz wizje, zachwycona własnym pomysłem. Co więcej, mógł zrobić, niżeli uśmiechnąć się szelmowsko kącikiem ust, słuchając jej z uwagą?
    Kinematografia w naszym regionie jest bardzo młoda, nie wiem, jak wiele filmów wartych pokazania selekcjonowanej publiczności można by było na takim pokazać — tonem znawcy, którym przecież był, pałając się sztuką od niemalże urodzenia, wyjaśnił pewne nieścisłości w tym planie. — Ale faktem jest, że podobne festiwale zajmują się również popularyzacją sztuki — na krótki moment podrapał się po brodzie, jakby rzeczywiście zastanawiał się nad tym pomysłem i możliwością wprowadzenia go w życie. Rzecz jasna nie byłby osobą tworzącą, to nie leżało w jego ekspertyzie. Jednak, jeśli znalazłby się odważny, który wziąłby to na swoje barki, Wahlberg z przyjemnością dołożyłby kilka runicznych talarów, czy nawet patronat nad wydarzeniem.
    Gdy tylko podszedł kelner, a Gretchen złożyła zamówienie, tak on sam nie musiał dodawać wiele więcej niż:
    Butelkę.
    Poprawiając zamówienie kochanki, ponownie skupił wzrok jedynie na niej, rozkoszując się widokiem niczym jedną z najpiękniejszych atrakcji w tej okolicy. Miała w sobie niebywały magnetyzm, jędrne doskonałe ciało, i jeśli tylko zdarzało jej się mówić z sensem, tak głos miała słodki i miły dla ucha. Idealna kompozycja na późne popołudnie we francuskiej riwierze. Piękna kobieta, rozkoszny zapach jej młodości, słodkie białe wino i wiszące coraz niżej na lazurowym niebie słońce.
    Lubię dzieła Torfinna Ullanda, choć nie jestem fanem Piętna sukcesu — najpopularniejszy film tego reżysera zdawał się taki miałki i nienaturalny. Tak to już bywało z największymi hitami, miały cieszyć tłok, nie konesera. Czując twardy dotyk czubka szpilki przy swojej nodze, wyprostował się niemal machinalnie, nie spodziewając się owego. Nie był zły, wręcz przeciwnie, drastycznie miły, nakazujący wspomnieć poprzednią i jeszcze poprzednią noc. Każdą. Z wyjątkiem tej, w której w małżeńskim łożu znalazła ich Lykke. — Chyba zgodzisz się ze mną, że jest on wręcz nierealistyczny względem tego, czego w rzeczywistości może spodziewać się aktor w życiu na scenie. A jeśli ty miałabyś wyciąć kawałek swojego życia w film, jaki by był? — zadał szerokie pytanie, spodziewając się rozproszenia przed nim iście artystycznej wizji. Palcami jeszcze przesunął po nadgarstku kobiety, nim kelner zjawił się z chłodną orzeźwiającą butelką wina, którą następnie zgodnie z etykietą go uraczył. Było wyśmienite.
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    - Bardzo bym chciała, to już jednak niemożliwe - równej pobłażliwości tonu głosu mogłoby towarzyszyć rozczulone głuptasie, zdołała się jednak ugryźć w język, świadoma jak kruche jest męskie ego. Westchnęła z żalem, niemal dramatycznie, spoglądając w stronę błękitnych wód. - Zakończył się zaledwie tydzień temu. Już po wszystkim - wyjaśniła Olafowi wreszcie, choć z wyrazu jej twarzy mógł początkowo wysnuć wniosek, że powody są o wiele bardziej poważne i trudniejsze do pokonania. Dlatego nalegała, aby przyjechali tu wcześniej, najlepiej w połowie maja, kiedy odbywał się festiwal śniących. Nieistotny wydawał się fakt, że Wahlberg nie miał kontaktów wśród niemagicznych, zwłaszcza filmowców i nie mógłby zabrać panny Holzinger na festiwal w roli zaproszonych gości. Nie wyobrażała sobie zaś stać w tłumie spoconych, brudnych, zwykłych ludzi, spragnionych ujrzeć słynnych aktorów i reżyserów. Okropne. Może mogłaby sama postarać się o zaproszenia, poprosić o nie agenta, który zajmował się jej kariera, Reuben z pewnością by coś wymyślił, wszystkie te pomysły mogła jednak wrzucić do kosza, kiedy Olaf pozostawał nieugięty, wymawiając się pracą. Czuła się obrażona tym, że zawodowe obowiązki są dla niego ważniejsze od niej, niemal tak bardzo, że o mało co nie odwołała tych wakacji; ostatecznie przekonał ją obietnicą wspólnych wieczorów na gorącej plaży, kolacjami w najlepszych francuskich restauracjach i krótką, bladoróżową sukienką ze złotymi guziczkami z przodu z najnowszej Frue Johansen, którą właśnie miała na sobie.
    Słuszna uwaga, jaką zdecydował się wygłosić, wyraźnie skonfundowała Gretchen. Dlaczego doszukiwał się dziury w całym? Usta wygięły się w niezadowolonym grymasie.
    - Nie musiałby trwać dwa tygodnie tak jak tu. Samych filmów może i nie byłoby wiele, lecz czy rozmowy z twórcami i aktorami nie są ważne? Dyskusje o filmie? - wyliczała, święcie przekonana, że jej pomysł zdałby egzamin, gdyby tylko do realizacji zabrałby sie ktoś z odpowiednimi środkami i gorącym zaangażowaniem. - Przepraszam, ale czy ty właśnie sugerujesz, że filmy nie są dziedziną sztuki? - obruszyła się, spoglądając na Olafa ostro, czego nie mógł dostrzec przez okulary przeciwsłoneczne, zasłaniające teraz pół pięknej twarzy. Podobne sugestie raniły pannę Holzinger do żywego. Czuła się przecież artystką, grę aktorską, teatr i kino uznawała za sztukę równą malarstwu, muzyce i rzeźbie. Wciąż zapominała, że Wahlberg miał do tego podejście zdecydowanie miel liberalne.
    Mawiano, że kobieta jest zmienna jak pogoda, w przypadku pogody można było jednak snuć pewne prognozy, tymczasem humory Gretchen zmieniały się w sposób nieprzewidywalny i chaotyczny. Zanim kelner przyniósł butelkę wina słuchała Olafa z niemal obrażoną miną, jakby zranił ją w okrutny i podły sposób.
    - Och, tak, zgadzam się - pokiwała głową z wcześniejszym entuzjazmem, z chęcią podejmując temat Piętna sukcesu, które i w jej mniemaniu sukcesem w istocie nie było. Film wydawał się Gretchen piekielnie nudny, rozwlekły i przeintelektualizowany. Lubiła używać tego słowa w stosunku do dzieł jakich zwyczajnie nie rozumiała. - Pokazuje aktorów jako próżnych i aroganckich ludzi, bez odrobiny rozsądku i myśli o przyszłości, czyż nie? Strasznie nas spłyca - pożaliła się, nieświadomie kreśląc obraz własnej osoby, choć we własnym mniemaniu nie miała nic wspólnego z Ernstem, głównym bohaterem. Pytanie Wahlberga przywołało znów uśmiech na jej twarzy, rozjaśnił muśnięte słońcem oblicze, choć starała się jego promieni wystrzegać, uznawszy bladość za bardziej szlachetną. Odłożyła na bok okulary, odsłaniając błękitne oczy, których spojrzenie zogniskowało się na przystojnej twarzy kochanka. - Myślę, że byłyby to ostatnie lata i przygotowanie do pierwszej sztuki teatralnej. Oczywiście, mam na myśli pierwszą poważną sztukę, w prawdziwym teatrze, bo gram od długich lat. Odkąd pamiętam na scenie - zaśmiała się perliście - chyba jestem do tego po prostu stworzona. Nie jest jednak łatwo, kiedy wszyscy oceniają cię przez pryzmat ładnej buzi, to może być duży ciężar, nawet sobie nie wyobrażasz - mówiła dalej, lewą dłonią zaciskając palce na kieliszku wina, by zwilżyć nim wargi, drugą zaś przesuwając po stoliku ku jego ręce, gdy jej dotknął. Wreszcie mogli sobie na to pozwolić. Otwartość i swobodę. Przed jego rozwodem - poniekąd - rozumiała konieczność ukrywania się. Potajemne schadzki bywały nawet podniecające. To ryzyko, że ktoś ich nakryje. Gretchen, w przeciwieństwie do Olafa, szalenie to bawiło. Później, kiedy sędzia ogłosił koniec ich małżeństwa - chociaż ponoć to śmierć miała ich rozłączyć, któż by jednak przejmował się oficjalnymi formułkami - liczyła, że będzie normalnie. Co prawda zeznawała w sądzie, że nic ich nie łączy, lecz przecież mogło połączyć już później, czyż nie? Parę miesięcy unikała jego towarzystwa, śmiertelnie obrażona za to, że nalegał na zachowanie ich relacji w sekrecie. - Nie wiem kto mógłby mnie zagrać. Chyba tylko ja sama - stwierdziła pełna samozadowolenia. - A ty jak myślisz? Jest jakaś aktorka, która przychodzi ci do głowy? - spytała podchwytliwie, mrużąc kolorowe od błyszczących cieni powieki.



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Olaf usta wygiął w pobłażliwie czułą i smutną podkówkę, jakby przepraszającym wzrokiem chciał wynagrodzić swoje przewiny. Praca zawsze była i będzie ważniejsza od kolejnej kochanki, nawet jeśli jej czar mamił męski umysł, a pragnienie posiadania owej jedynie dla siebie rosło jak apetyt, w miarę jedzenia. Westchnął ciężko i uniósł brwi nieco w górę, akcentując nimi swoją wyuczoną smutną minę, która nie miała nic wspólnego z rzeczywistymi odczuciami w tej sprawie.
    Widać nie było warto, skoro nie przedstawiali żadnego filmu z twoim udziałem. Być może za rok? — szczerze wątpił, że tak długo potrwa ta znajomość, potrafił się znudzić, tak samo zresztą, jak i ona, a zdecydowanie nie nosiła w sobie materiału na żonę, takowej zresztą Wahlberg absolutnie nie szukał po burzliwym rozwodzie. Gretchen była zbyt nieroztropna i głupiutka była jednak idealną kochanką, perfekcyjną przygodą, znamienitą partnerką na wycieczkę do Francji i doskonałą zabawką. Nie mógłby prowadzić z nią wyczerpujących intelektualnych rozmów, nie powierzyłby jej swoich sekretów (choć i tego nie zrobił w przypadku Lykke), za to uwielbiał patrzeć na jej ciało ubrane w skąpe bikini wygrzewające się z kieliszkiem orzeźwiającego Soixante Quinze pod palmą na piaszczystym wybrzeżu francuskiej riwiery.
    Być może, tak. Taka nowatorska interpretatorska konfraternia stymulująca własny warsztat. O ile oczywiście motywem nie byłby egotyzm, a doskonalenie, choć tego chyba nie unikniemy — zastanawiał się głośno nad sensem całego pomysłu, uśmiechając lekko w rozbawieniu. Znał większość środowiska, wszyscy ci ludzie, zwłaszcza producenci, którzy byli w pewnym stopniu ekwiwalentem mecenasów w sztuce filmowej, należeli do jednej śmietanki towarzyskiej, spotykającej się przy okazji różnego typu przyjęć, czy też, w podziemiach jego galerii sztuki. Filmy wydawały się jednak być takie sztuczne, jakby aktor wcale nie żył przed kamerą. Teatr, opera, balet, te wszystkie żywe formy przekazu znacznie bardziej trafiały w klasyczne gusta Wahlberga. — Absolutnie, skarbie — odparł pospiesznie. — Skąd w twojej pięknej główce takie myśli? Kinematografia to sztuka, z tym że młoda, ale młodość ma u mnie szczególne względy — mrugnął do kochanki, ledwie spojrzeniem przejeżdżając po jej szyi i na ułamek sekundy też dekolcie, by zaraz potem powrócić do schowanych pod okularami oczu.
    Gretchen była szczególnie zabawna, gdy ubzdurała sobie jakąś zagwozdkę niepodpartą niczym sensownym. Nie raz przypominała rozkapryszoną pannę, która przy tupnięciu nogą dostanie to, czego zapragnie i, cóż dodać, Olaf łapał się na to niczym ofiara wpadająca w sieć drapieżnika, odnajdując własną przyjemność w rozpieszczaniu kochanki, aby oddawała mu siebie taką, jakiej jej chciał, ulegle wyciszającą zdenerwowany i zestresowany pracą i byłym już małżeństwem umysł.
    Jakże ironicznym był fakt, że widziała we wspomnianym filmie próżność aktorów, której u siebie nie była w stanie dostrzec. Wahlberg uśmiechnął się spokojnie, słuchając jej z uwagą, gdy słodkim chłodnym winem orzeźwiał się przed dalszą częścią wolnego wieczora. Dzisiaj szczęśliwie mieli go jedynie dla siebie, natomiast on miał wobec tej kobiety swoje plany.
    To prawda, jakby twórca chciał odciąć się od potencjalnych dylematów moralnych. Przecież w tak wrażliwych umysłach, pełnych potasowanych wizji świata postaci, w jakie wciera się aktor, jest o wiele więcej cierpienia i miłości. Natura artysty jest piękna — dodał swoje trzy runiczne talary do całej wypowiedzi kochanki, mówiąc delikatnie, jakby samym głosem próbował gładzić jej ego.
    Zadane w eter pytanie dotyczące filmu, jakiego by sobie zamarzyła na temat własnej osoby otworzyło skrzynkę złotych myśli Gretchen Holzinger. Dłonią sunął dalej w górę łokcia kobiety, ostatecznie przekonany, że, nawet jeśli ktokolwiek ich tu rozpozna, tak zrzuci to jedynie na poczet wakacyjnego romansu. Tymczasem jej skóra była tak miękka, zachęcała, aby wbijać się w nią palcami, oznaczać drobnymi punktami swój byt na każdym jej skrawku i, w końcu, rozpiąć złote guziki bladoróżowej sukienki od projektantki, którą obdarował kobietę niedługo przed wyjazdem.
    To musi być wręcz wyczerpujące, wciąż udowadniać swoją wartość artystyczną, która przecież jest czymś więcej niż tylko twoim zjawiskowym wdziękiem — palcami powędrował nieco wyżej, prosto do brody i ust Gretchen, muskając ją, jakby zaakcentować chciał, że w istocie jest piękna. — Nikt nie byłby w stanie się w ciebie wcielić, słoneczko. Po co wykorzystywać miałkie substytuty, jeśli można mieć gwiazdę? — w końcu chwycił jej dłoń, unosząc ją wyżej, aby na gładkim nadgarstku złożyć krótki, czuły pocałunek. Wtedy też wyprostował się, nabierając po raz kolejny dystansu, jakby w przypomnieniu, że nie są tu całkowicie sami. — No, chyba że miałaby być to historia całego twojego życia, wtedy, daruj mi, ale potrzebowałabyś zastępstwa w roli kilkulatki. W innym wypadku, co najwyżej zmieniać możesz kolor szminki. Opowiedz mi więcej. Wiesz, że każdy przekaz filmowy, i teatralny zresztą też, potrzebuje trudów i bolączek, a także sukcesów. Jakie przybliżyłabyś widzowi? — pytał dalej, szczerze wierząc, że odpowiednio zaopiekowane ego kobiety da mu najwięcej rozrywki, gdy tylko słońce zajdzie za horyzont.
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    Nie dała się nabrać na smutną podkówkę jego ust, wygiętych w przepraszającym wyrazie, uznawszy to za grę mającą ją omamić. Grożącą temu popołudniu niepogodę złego humoru przegnała jedynie sprytnie wpleciona pochwała, dzięki której w uśmiechu znów pokazała rządek białych, równych zębów.
    - Wątpię, Olafie, musiałabym zostać zaangażowana do niemagicznej produkcji, to raczej mało prawdopodobne, chociaż… - Przez chwilę na twarzy Gretchen pojawił się wyraz głębokiego zamyślenia. Właściwie - dlaczego nie? Z rodzinnego domu wyniosła przekonanie, że śniący niczym nie różnili się od widzących, poza brakiem magicznego pierwiastka. Ojciec mawiał, że byli nawet sprytniejsi, skoro potrafili radzić sobie bez magii, wymyślając technologię, która w oczach Gretchen bywała jeszcze bardziej niezrozumiała i złożona od najtrudniejszego czaru. Miała wśród śniących znajomości, wiedziała też, że jej urok działał na nich... Może nawet silniej. Powinna była poważnie się nad tym zastanowić. - Och, tak, z pewnością za rok - wyrzekła słodkim tonem, jakby naprawdę wierzyła, że ich znajomość tyle przetrwa. Wahlberg mógł ją mieć za głupie dziewczątko (niewiele się mylił), lecz panna Holzinger była ciut mniej naiwna niż sądził. Nie tylko on skakał z kwiatka na kwiatek, nudził się kochankami równie szybko, co publika pomniejszymi, nieinteresującymi gwiazdkami. W życiu Gretchen nie nie było wielu stałych. Przyciągała do siebie ludzi niczym ogień ćmy, parząc ich nie mniej boleśnie, co zaczynali rozumieć dopiero czasie. Brała od nich to, czego akurat pragnęła. Ich pieniądze, ciała, żądze, przysługi. Brała tyle, ile potrzebowała i wtedy... Puff. Nie ma jej. Odchodziła bez żalu, zapominała bardzo szybko. Wahlberg wydawał się jedną z takich figur, które zamierzała wyssać do cna i porzucić. Obrzydliwie bogaty, spragniony towarzystwa przez samotność w małżeństwie (jak mówił) i rozwód, do tego szalenie przystojny i ciut starszy. Doskonale wpasowywał się w jej gusta. Przynajmniej na chwilę. Pozwoliła mu wrócić do swojego życia głównie ze względu na to, że grał na fortepianie i miał wspaniale wyćwiczone palce. Może sobie wyobrażał, że była w nim zadurzona na tyle, aby snuć plany bajkowej przyszłości u jego boku, nie wyprowadzała go z tego błędu, świadoma, że mężczyźni uwielbiali myśleć, że kobiety są w nich szalenie zakochane i rzucą się z klifu, jeśli przestanie się nimi interesować. W rzeczywistości był jedynie kolejną przygodą, która wyjątkowo otrzymała rozdział drugi.
    Zapisał na stronie tego rozdziału parę bardzo trudnych słów, przez które Gretchen zamrugała kilkakrotnie skonfundowana. Lubiła rozprawiać o tym jak wielką jest entuzjastą wysokiej sztuki i kultury, lecz muzea i historia raczej ją nudziły. Psa nazwała Makbet, w szkole jednak przysnęła nad lekturą Hamleta. Nieszczególnie lubiła się uczyć. Musiała jednak sprawiać wrażenie.
    - Samodoskonalenie jest bardzo ważne. Jeśli się nie rozwijasz, to się zwijasz - odpowiedziała znów oświeconym tonem znawcy, przekonana, że zabrzmiała mądrze. Czasami nie czuła się komfortowo w jego towarzystwie, kiedy zaczynał rozprawiać o obrazach w jego galerii, o operze jaką miał okazję oglądać w miniony weekend (na którą oczywiście nie mógł jej zabrać, bo nie), zamiast jednak spróbować dowiedzieć się czegoś więcej, po prostu zamykała mu usta pocałunkiem lub przesuwała dłoń w górę uda, sprowadzając męskie myśli na bardziej znajome tory. - Tak to zabrzmiało. - Przez chwilę wydawała się nadąsana, znów jednak zdołał ją przekonać. Miała pamięć złotej rybki. Niekiedy wystarczyło parę słodkich słów i udawana skrucha, aby zapomniała o tym, że w ogóle była obrażona. - Właśnie, właśnie. Młoda sztuka, lecz bardzo obiecująca. Nie można lekceważyć czegoś tylko dlatego, że jest młode, prawda? Malarstwo kiedyś też było młodą sztuką, prawda? - Prawda? Prawda? - Jej uwadze nie umknęło spojrzenie muskające szyję i dekolt, pochyliła się ku niemu więc z premedytacją, znów dotykając czubkiem szpilki męskiej kostki. Pozwoliła sobie na przelotny dotyk, dotknięcie jego dłoni, kusząc, aby sam sięgnął po więcej; zaraz po tym wsparła łokcie o stół i podbródek o splecione dłonie, wpatrując się w Olafa maślanymi oczyma, wsłuchana w kolejne pochwały i zawoalowane komplementy, pieszczące znów jej ego z nie mniejszą czułością niż palce rozpalone od słońca i pragnienia ciało, gdy zapadała noc. Uśmiechała się słodko, jakby opowiadał jej bajkę na dobranoc, ona jednak zamiast usypiać sprawiała, że syrenie oczy błyszczały jeszcze mocniej, ożywione i pragnące więcej.
    - Właśnie. Niewielu zdaje sobie sprawę z tego jaką wrażliwość ma w sobie aktor. To może być zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem, wiesz? - spytała niemal melancholijnym tonem, ciszej i spokojniej, jakby chciała sprawić, że pomyśli o niej jak o poetce bolejącej od jaskółczego niepokoju jaki trawił duszę. Potrafiła być niemal liryczna - w sypialni. Kiwała głową, nie mówiąc nic, nie chcąc przerywać; chciała słuchać dalej, takie słowa zawsze koiły niczym balsam, bo przecież były prawdą - czyż nie? - Nawet nie wyobrażasz sobie jak czasami mi jest ciężko... - wyszeptała zbolałym tonem, mrużąc oczy, jakby cierpiała przez te wszystkie wątpliwości z jakimi musiała się borykać. Czując palce na swoich ustach na jedno uderzenie serca objęła wargami czubek palca wskazującego, muskając opuszek językiem. Odchyliła zaraz głowę, byli przecież w miejscu publicznym. Na ustach jawił się znów uśmiech triumfalny i zadowolony; odpowiedź Olafa okazała się więcej niż poprawna. - Jeśli teraz ci zdradzę, to będziesz wiedział czego się spodziewać. Myślę, że większą przyjemność z oglądania miałbyś, jeśli pozwolę ci na to zaskoczenie. Oczekiwanie wzmaga apetyt, nie sądzisz? - zachichotała. Mógł ją ugłaskać słodkimi słówkami, odegnać w niepamięć każde rzekome faux pas, humory i fochy, mógł nimi zaciągnąć ją do sypialni i dostać to, czego tylko zapragnął, lecz nigdy nie odkrywała własnych kart - przed nikim. Uśmiechnęła się pod nosem myśląc o porzuceniu przez matkę, o lisim ogonie, którego w bólu pozbyła się przed samym wyjazdem i obsesyjnie oglądała własne lędźwie, kiedy tylko zostawała sama, odnawiając zaklęcia maskujące blizny. - Wiesz co myślę? - Pewnie niewiele, mógłby odpowiedzieć. - Myślę, że za mało jest pozytywnych historii. Dających nadzieję, napawających optymizmem i wiarą w lepsze jutro. Wolałabym pokazać to - oświadczyła, przekonana, że Wahlberg pragnie odpowiedzi, podczas kiedy zdecydowanie bardziej pragnął pozbyć się jej bielizny. Zwilżyła wargi chłodnym winem i pochyliła się ku niemu, by posmakować go z męskich ust, składając na nich przelotny pocałunek. Opuszkami palców pogładziła szorstki od zarostu policzek. - Myślę też, że miłym akcentem tej historii byłaby podróż do Francji, z której wróciłabym z tą torebką z wężowej skóry, którą widzieliśmy dzisiaj - zasugerowała niewinnym tonem, pod stolikiem kładąc dłoń na jego udzie.



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Im wyżej jesteś, tym więcej trzymasz, mawiał Oddmund Wahlberg nauczając młodego syna życia, jakie sam znał. Słowa te zapamiętać było łatwo, wdrożyć — nie. Olaf stopniowo kolekcjonował w swojej galerii najwybitniejsze dzieła sztuki, w piwnicach Besettelse najpiękniejsze kobiety, w portfelu — runiczne talary, a w sercu — spacery takie jak te, kobiety o których mógłby zapomnieć następnego dnia, gdyby nie ich czar. Jego największą słabością było piękno, przejawiające się w każdym najmniejszym pragnieniu, a dziś pragnął jej. Zadowolony z wiary, jaką w siebie pokładała, zgadzał się z jej marzeniami o sławie i aktorstwie, nie tylko w świecie w którym przyszło im żyć. Znajomość trwała i w tym momencie nie zamierzał jej kończyć, zbyt dużo zresztą kosztował go rozwód, aby tak po prostu odpuścić sobie obcowanie z filigranową blondynką, która rozpalała najpłomienniejsze ochoty w człowieku. Jeśli miała zostać kimś, tak o wiele wygodniej było mieć ją przy sobie, utrzymać kontakt, albo chociaż zostawić dobre wrażenie, Olaf wiedział, że w przyszłości opłaci się to, nawet jeśli trzymanie jej za słowo graniczyło, przynajmniej według opinii mężczyzny, z głupotą.
    Miał ochotę na zabawę, wszak czyż nie po to znaleźli się na lazurowym wybrzeżu Francji, gdzie żółć słońca pobłyskująca w błękicie otulającego go Morza Śródziemnego? Chciał tańczyć z nią nago pomiędzy falami prywatnej plaży, spijać wino z jej gorących ust muśniętych błyszczykiem i ciągnąć za włosy niczym chłopiec w akademii pierwszego stopnia, który ledwo co wyrwał się spod nadopiekuńczego oka matki.
    Sprawy dotyczące galerii zostały już przez niego załatwione, przynajmniej w większości, a im zostało jeszcze kilka dni rozpusty niezmąconej niepotrzebnymi krzykami, jak to bywało w przypadku jego byłej żony. Wspomnienie, gdy w lnianej sukience pozowała mu do aparatu, rozrzucając wokół siebie na białej greckiej plaży piasek, szybko rozmywało się pod wpływem widoku jej wściekłości i bezcelowych płaczów, które za nic w świecie nie miały jego poszanowania. Tak było łatwiej, tak sobie wmawiał. Irytacja tamtą chwilą spowodowała, że na długo zatrzymał spojrzenie, choć spodziewał się, że siedząca naprzeciwko Gretchen być może nawet tego nie zauważyła. Była znacznie łatwiejsza w obsłudze.
    Tak, mniemam, że można i w ten sposób to ująć? — mrugnął kilkukrotnie, słysząc pewien kolokwializm powiedzenia, po czym uśmiechnął się wręcz rozbrajająco, niemalże pobłażliwie. Nie musisz być mądra, jeśli jesteś śliczna.
    I ona, tak jak była żona Wahlberga, potrafiła mieć swoje humorki, choć tę cechę przypisywał ogółowi kobiet, z jakimi obcował (rzecz jasna była to absurdalnie nieświadoma hipokryzja). Stąpał po cienkim gruncie całe życie, więc i teraz nie sprawiało mu problemów, by lawirować pomiędzy odpowiednimi komplementami, aby ugłaskać piękność i mieć ją znów dla siebie, w sposób, w jaki chciał ją posiąść.
    W takim razie wyraziłem się niejasno — kiwnął jeszcze głową w przepraszającym geście, nie odejmując spojrzenia od kobiety. Zdawał sobie doskonale sprawę, że choć miał kwiecistą mowę, tak mówił zrozumiale. Przesadnie szybkie nakręcanie własnych emocji wpasowywało się w obraz kobiety. Był dżentelmenem, za nic w świecie nie pozwoli, aby to ona musiała przyznawać się do błędu, bynajmniej nie w takiej sprawie.
    To była błahostka, znacznie poważniejszy temat miał dopiero nastać. Wiek i dojrzałość sztuki nie była co prawda sprawą wysoce kontrowersyjną, ale zakochany w malarstwie Olaf miał na ich temat swoje własne zdanie, którego za nic w świecie nie zmieniłby nikt. Choć szanował niemalże każdą formę artyzmu, czy to filmową, czy teatralną, tak płótno zawierało w sobie najwięcej emocji.
    Zakładając, że malunki w Jaskini Altamiry datuje się na trzydzieści pięć tysięcy lat przed naszą erą, to tak... Pewnie można uznać, że malarstwo kiedyś było młodą sztuką. Gretchen, minie wiele czasu, zanim kamera zastąpi pędzel, albo ekran — deski teatru. Nie należy tego lekceważyć, ale to nie jest powód do radości. Popularyzacja zabiła sztukę. Postępuje całkowite odwrócenie dominanty estetycznej w kulturze globalnej. Poprzez burzliwy rozwój znaczenia systemowego i gospodarczego najniższych kast społecznych, nastąpił rozrost form przekazu charakterystycznie prostych, jak słuchowisko radiowe, albo film komediowy, co z kolei ukoronowało całkowitą preponderancję gustu potakiwacza w kulturze i wypchało artyzm na margines. Niekwestionowanym przypieczętowaniem tego faktu było ogłoszenie fałszywej z natury tezy, że artystą może być każdy, bo rozmywają się granice między kreatorem a odbiorcą. Jeśli każdy może być artystą, to nie jest nim nikt — monolog przerwał niemalże gwałtownie, spoglądając na towarzyszącą mu kobietę, po czym wypuścił głośniej powietrze, pewien, że i tak nie zrozumie ani słowa z tego, co powiedział. — Chodzi mi o to, że kultura potrzebuje ram, a każde ich opuszczenie musi być kontrolowane. Moment, w którym kino zastąpi teatr, stanie się początkiem końca sztuki — może i pogląd był niemalże konserwatywny, ale w istocie — dokładnie tak myślał Olaf.
    Błagał los, aby i ona preferowała czerwoną kurtynę od napompowanej kukurydzy sprzedawanej przy kasach biletowych kina.
    Uśmiechając się kącikiem ust na maślane damskie spojrzenie, odsuwał niepokoje związane i z rozwojem sztuk malarskich i nie tak dawnym rozwodem. Była piękna, hipnotyzująca wręcz, a coś w jej spojrzeniu nakazywało podążać za nią, jak za boginią. Poddawał się temu, czerpał z tego korzyści i nie zamierzał oddawać ich ot tak. Gorączką palił ostatnie nitki zdrowego rozsądku, gdy muśnięcie ciała o ciało doprowadzało do szaleństwa.
    Wypijmy za to, za apetyti oczekiwanie. Dziś już nie chciał czekać, już nie miał ochoty, gdy jej skóra w złote godziny lśniła. Mógłby głaskać jej dłoń dalej, wzdrygać się i prostować na niespodziewany dotyk przy udzie, gdy materiał spodni nie przepuszczał linii papilarnych jej palców. Chciałby tańczyć u jej kolan, a potem zamykać pod sobą, niewolić i więzić, aby tylko oddała mu resztki własnej natury, namiętnymi pocałunkami znacząc teren. Przymknął oczy, gdy całowała, kochając smak wina z jej ust, choć przecież pili z jednej butelki. Szumiało nim w uszach, nawet jeśli upił zaledwie trzy łyki z kieliszka, tak czuł się dostatecznie napojony, teraz potrzebował wody. Zimnej wody ratującej duszę. Tej nie było nigdzie, bo nawet morski basen przypominał kocioł. Olaf nie znalazł dla siebie żadnego ratunku, utopił się w winnej suszy.
    Nie potrafił jej odmówić.
    Co zechcesz — ponownie sięgnął po jej dłoń, składając na niej krótki pocałunek, a następnie z kieszeni wyciągnął odpowiednią ilość pieniędzy, wraz z przesadnym napiwkiem za „dyskrecję” i wstał z krzesła, aby podać jej własne ramie do oparcia się. Był przegranym, dawał wykorzystywać się tej kobiecie i nie miał zamiaru z tym walczyć, gdyż nagroda za cierpienie była większa, niż przewidzieli to dla niego bogowie, a jednak czuł, że właśnie to mu się należy, właśnie ona ma być mu rozrywką. — Powinniśmy zabrać je na wynos? — brodą wskazał na stojącą na stole butelkę. W końcu już za nią zapłacił.
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    Niewiele pamiętała ze słów matki i ojca. Macochy, właściwie, od zawsze wiedziała przecież, że Mathilde Holzinger nie była jej prawdziwą matką, choć zwracała się do niej mamo; otrzymywała od niej nie mniej czułości co młodsi bracia, których nosiła pod sercem sama, lecz zapewne znacznie więcej mądrego do powiedzenia miałaby biologiczna matka Gretchen. Nigdy nie dane było im się poznać i nie sądziła, aby to kiedykolwiek miało się zmienić. Mathilde przyjęła ją jak własną córkę, rozpieszczała i dbała o nią, poświęcała jej i chłopcom cały swój wolny czas; nie należała jednak do kobiet błyszczącym czymś więcej niż urodą, z pewnością nie intelektem. Może i zdarzało jej się udzielić Gretchen mądrej rady, lecz poza tymi polecającymi ukrywać swoją demoniczną naturę i kilkoma wskazówkami jak obchodzić się z mężczyznami, pamiętała niewiele. Dobre rady, nawet warte zapamiętania, Gretchen puszczała mimo uszu. W końcu to ona wiedziała najlepiej co jest dla niej dobre i słuszne, powinna była słuchać własnego instynktu i serca; z takim przekonaniem szła przez życie i nieustannie pakowała się w kłopoty. Nie inaczej należało nazwać przecież uwikłanie się w romans z mężczyzną żonatym, a jakby tego było mało, mężczyzną sławnym, którego kroki śledzili dziennikarze gazet plotkarskich, czekając jedynie na potknięcie, aby móc rozpisywać się o tym całymi tygodniami i analizować każdy ruch, gest i uśmiech lub jego brak. Nie potrafiła sobie tego odmówić, nie potrafiła odmówić Wahlbergowi, który czarował słowem nie mniej pięknie, niż pocałunkami. Doskonale wpisywał się w obraz mężczyzny, który ją pociągał - majętny, wpływowy, przystojny i zdecydowany. Konieczność ukrywania się zamiast zniechęcać, jedynie podsycała ekscytację. Dreszczyk adrenaliny wzmagał podniecenie, gdy po raz wtóry rozrywał jej sukienkę na poduszkach małżeńskiego łoża. Pościel pachniała wtedy perfumami Lykke i wcale jej to nie przeszkadzało. Czuła się jakby zwyciężyła. Lis znów przechytrzył wszystkich wokół. Sądziła, że będzie to trwać, dopóki nie znudzi się Olafem tak jak każdym innym przed nim, jego żona zaś nigdy się nie dowie, że będą spotykać się w murach galerii sztuki i spojrzy jej w oczy z promiennym uśmiechem. Podobne podłości cieszyły Gretchen bardziej niż powinny. Chyba jeszcze większy triumf przyniósł finał całej sprawy - nikt nie dał wiary w słowa Lykke, choć ujrzała własnego męża w miłosnym uścisku z inną kobietą na własne oczy. Niezaprzeczalnie czuła jakiś lęk, gdy stawała przed sądem, poważna jak nigdy wcześniej, lecz znów wykaraskała się z kłopotów. Nie na rękę, mimo wszystko, był Gretchen skandal z rozbiciem małżeństwa w roli głównej, choć nigdy nie poczuwała się do winy w najmniejszym stopniu. Olaf przysięgał Lykke wierność, nie ona. Rozsądek podpowiadał, aby unikać tego mężczyzny, choć nie nosił już obrączki na palców, lecz wciąż, w jakimś sensie, ją to ekscytowało. Pożądała wciąż tych silnych emocji i jego pragnienia, które spijała z męskich ust, ciesząc się niepodzielną uwagą (chwilowo) i pożądaniem, przejmującym kontrolę nad nimi obojga. Własnej naturze, pełnej pragnienia, nie potrafiła się oprzeć.
    - To prawda - stwierdziła zdecydowanie, nie wyczuwając pobłażliwości w jego głosie, goszczącej w nim znacznie częściej niż Gretchen mogła przypuszczać. Wszystkie takie prawdy wypowiadała z taką pewnością, jakby była przekonana, że zasługuje na uznanie czwartego stopnia wtajemniczenia i dyplom za zasługi dla filozofii za sam fakt swojego istnienia. Pewność siebie panny Holzinger nie obejmowała jedynie niezaprzeczalnej urody, uroki i talentu aktorskiego - święcie wierzyła, że błyszczy także intelektem i niewiele kobiet mogło jej dorównać. Tak właściwie to żadna. Chciała więc już zaprzeczyć, zapewnić, że Olaf wyraził się jasno, że wszystko rozumie i nie potrzebuje wyjaśnienia, ale gdy zaczął mówić jak rzadko kiedy zamilkła. Mówił i mówił, swymi słowami zabierając Gretchen w podróż w przeszłość, lecz nie do prehistorycznej Jaskini Altamiry, gdzie proste rysunki dawały świadectwo narodzin sztuki, ale do sali wykładowej, której szczerze nienawidziła. Podobnie jak Olaf podjęła studia kulturoznawcze na Instytucie Ansuz. W przeciwieństwie do niego nigdy tego nie chciała, to ojciec nalegał. Właściwie zmusił córkę do tego. Nigdy nie męczyła się jak wtedy. Unikała zajęć, migała się od egzaminów, złościła, że wykładowcy nie wystawiają jej dobrych ocen za ładne oczy i uśmiech, że śmią czegoś od niej wymagać. Gdyby nie przerwała studiów sama, najpewniej by ją po prostu wyrzucono i nawet pieniądze ojca nie załatwiłyby sprawy. Teraz powróciła do tych okropnych czasów. Poczuła się jak na wykładzie z historii sztuki. Wsparła podbródek o dłoń, łokieć o stół i słuchając Olafa, rozprawiającego o popularyzacji mordującej sztukę, poczuła wręcz senność. Niewiele z tego rozumiała, ale nigdy w życiu by się do tego nie przyznała. Gretchen pragnęła, aby filmy z jej udziałem zobaczyli wszyscy widzący i śniący świata, nawet ślepcy. Do teatrów, na których deskach występowała, powinny ustawiać się kolejki sięgające kilkunastu kilometrów. Wszyscy powinni znać jej nazwisko, ot co. - Wiem o co ci chodzi - żachnęła się rozdrażniona sugestią, że znów czegoś nie rozumie. Tak naprawdę wcale nie wiedziała o co mu chodzi. - Kino nie zastąpi teatru, ale też jest sztuką. - Niechęć do zgłębiania tego tematu w podobny sposób była aż zbyt wyraźna. Prawie splotła obrażona ręce na piersiach, sięgnęła jednak po wino; nie chciała się kłócić. Nie tutaj i nie teraz. - Zgodzę się jedynie z tym, że teatr wciąż jest wyższą formą sztuki - tam nie ma miejsca na duble - stwierdziła spolegliwym tonem, przypomniała sobie przecież o torebce. Zachęcona toastem Wahlberga uniosła kieliszek do ust, nie odejmując jednak od jego oczu spojrzenia. Piła je spoglądając prosto w nie.
    Różane usta rozciągnął triumfalny uśmiech, gdy Wahlberg zgodził się na ponowną wizytę w jednym z najdroższych butików w tym mieście. Gretchen nie przyjęłaby przecież odmowy. Na torebkę z wężowej skóry, wartą nawet fortunę, mogła pozwolić sobie sama, szastając pieniędzmi rodziców na prawo i lewo, znacznie bardziej wolała jednak dostawać prezenty. Wtedy podobały jej się bardziej i nie miała oporów przed proszeniem o nie, wyraźnymi sugestiami, nawet mówieniem wprost; nie przywykła do odmowy, na które reagowała złością i fochem, zwykła sięgać wówczas po swój czas krwi i zwyczajnie to wymuszać. Olaf jeszcze Gretchen do tego nie zmusił, zawsze się zgadzał i w swej hojności obdarowywał ją licznymi prezentami, kupując jednocześnie sympatię i dobry nastrój huldry. Co rozgrzewało bardziej niż nowy naszyjnik?
    - Och, nie mam już ochoty na wino. Wolałabym szampana i... coś jeszcze - wyrzekła niedbale, nawet nie spoglądając na butelkę, którą ledwo tknęli i każdy człowiek z odrobiną oleju w głowie mógłby czuć niesmak, że najpewniej zostanie ono wylane, jeśli nie zabiorą go ze sobą. Gretchen nieszczególnie to obchodziło. Nikt tak nie marnował dóbr tego świata jak ona pod wpływem jedynie kaprysów i humorów, które przybrały na sile, gdy poczuła się gwiazdą teatru i kina, klejnotem aktorstwa. - Chodźmy już. - Marudny ton ponaglał, usta wygięły się znów w małą podkówkę i smutny wyraz zastąpił uśmiech miły dla oka dopiero, kiedy spacerowali znów starą, krętą uliczką pełną małych kawiarenek, odrestaurowanych kamienic i sklepików prowadzonych zapewne od dziesiątek lat przez kolejne pokolenia. Jeden z nich opuścili niespełna godzinę później; Gretchen ściskała w rękach nową, lśniącą torebkę z wężowej skóry, nijak pasującą do obecnej kreacji. Myśl o tym zaczęła ją uwierać. Wspięła się więc na palce, ustami sięgając do męskiego ucha. - Wrócimy do hotelu? - zaproponowała niewinnie. Mógł słowa te zrozumieć opatrznie, jako propozycję rozpusty, lecz nie szkodzi, to jedynie Olafa zachęci. Gretchen nie mogła już doczekać się aż się przebierze i w ciszy hotelowego apartamentu sięgną po coś więcej niż wino i szampan, o czym nie wypadało wspominać w miejscach publicznych galdrom o ich pozycji, przynajmniej nie tutaj. Naiwnie wierzyła, że wyjdą dziś jeszcze, zanim zajdzie słońce, które leniwie zaczęło chylić się ku horyzontowi, obejmując Cannes cieplejszym światłem.

    Gretchen i Olaf z tematu



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.