Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    05.01.2001 – Drinkbar „Złote łuski”, Sztokholm – I. Soelberg & A. Ahlström

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    05.01.2001

    Im więcej życiowego doświadczenia zbierała i im dalej sięgała swoimi wpływami i reputacją, tym chętniej wracała tutaj, gdzie wszystkie się zaczęło. Szwecja była jej domem, a ona sama dopiero po latach przebywania zarówno w na terenie całej Skandynawii, jak i właściwie w niektórych daleko oddalonych części świata, doceniła bliskość miejsc w których pochodziła. Doceniała możliwość porozumiewania się w języku, który był jej rodzimym, doceniała też to, że na lokalnych ziemiach była osobą rozpoznawalną, często szanowaną nawet nie tylko ze względu na przytłaczającą popularność jej ojca, a jej własną reputację. Wchodząc do baru, często mogła liczyć na szczery uśmiech, kilka spojrzeń jakby upewniających się co do jej tożsamości, pojedynczy drink na koszt firmy czy lepsze miejsce w którejś z loży.
    Anne-Marie doceniała swojskość Szwecji, ale często czuła też pociąg do tego co odległe. Korespondencja wymieniona ze znajomymi ojca pochodzącymi z Japonii sugerowała, że za kilka najbliższych tygodni być może przyjdzie im wybyć daleko na wschód. Skrzypaczka już od dawna planowała zgłębić tajniki magicznych instrumentów z tamtych stron świata, oprzeć chciała w końcu na tym swoją działalność naukową w Instytucie. Uważała, że bez wprowadzenia nowych opcji do lokalnej muzyki, nigdy nie będzie w stanie osiągnąć sławy porównywalnej ze sławą jej ojca - musiała działać, nawet, jeżeli kwestie prywatne takie jak potencjalnie kolejne małżeństwo miałyby zostać zagrożone. Wiedziała, że była kobietą. Wiedziała też jakie obowiązki spoczywać miały na niej, jako na córce pierwszego w kolejce Ahlströma. Musiała poszerzać wpływy, ale jako kobieta postępowa zdawała sobie sprawę, że mogła robić to również jako słynny muzyk. Jej bracia również cieszyli się popularnością, również próbowali sięgać po sławę z lepszym czy gorszym skutkiem, jednak nie znajdowali się pod tak palącym piętnem i tak przenikliwym gradem spojrzeń jak skrzypaczka. Bez względu na postępowość Klanu w końcu, kobieta zawsze będzie towarem który należało sprzedać dobrze. Powiedzenie "dość" w kierunku klanu Eriksenów mogło ujść jej na sucho, jednak kolejne potknięcie mogłoby oznaczać utratę tak dobrych relacji z resztą rodziny.
    Póki jednak zerwała się ze smyczy i miała szansę zaspokajać tylko i wyłącznie własne zachcianki, chciała oddychać pełna piersią.
    Znali się z Ivarem od lat. Chociaż relacja ta daleka była od bliskiej, bo raczej zwyczajnie okazjonalna, Anne-Marie przypominała sobie czasami o istnieniu dawnego "czeladnika". Kiedy spojrzeniem spotkali się na wernisażu w lokalu Wahlberga, skrzypaczce przeszło przez myśl by zamienić razem kilka słów. Jako jednak, że na samym wydarzeniu szansy na to nie mieli, gdy tylko przegnano już widmo Jul i przedsylwestrowego zamieszania, Ahlström wystosowała odpowiedni list do Soelberga, zapowiadając mu możliwość spotkania się w ulubionym drinkbarze w Sztokholmie. Ujrzeć mieli się przy kontuarze, tak też się stało. Anna przybyła pierwsza, tak jak wypadało zresztą zapraszającej. Ubrana w długą, aksamitna sukienkę o prostym kroju i ufryzowana przy pomocy złotych spinek, wpasowywała się w charakter wnętrza. Ba, kolczyki które miała na sobie mogłyby nawet uchodzić za ozdobę lokalu, bowiem połyskiwały kryształem niczym szkło, w którym podano im trunki.
    Co robiłeś u Wahlberga? Czyżby opłacało się mu zapraszać Ivara Soelberga by utrzymać dobre relacje z Kruczą Strażą? - dopytała wyraźnie zaczepnie. Zadecydowali, że w dniu dzisiejszym spożywać będą whisky z lodem, toteż przed ich nosem po chwili wylądować miały dwie schłodzone magią szklaneczki oraz butelka dobrej jakości trunku. Anne-Marie nigdy nie odmawiała sobie używek, nie sięgając chyba tylko po tytoń. Pamiętała eksperymentalne czasy studenckie i nawet pomimo licznych nauczek jakie wtedy dostała, wciąż czasami rozważała zażycie. Na ten moment alkohol musiał jej jednak wystarczyć. - Za kilka tygodni planowałam wyjazd poza Europę, póki tu jestem chciałam się jednak z tobą spotkać. Porozmawiać, zaktualizować w głowie twój stan… - stwierdziła, a potem cicho rzuconym zaklęciem przechyliła butelkę ku szklankom, napełniając je skąpą dawka trunku. W dalszej kolejności zdecydowała się jedynie na drobny żart. - Nie pytam jak idzie ci gra na skrzypcach, pewnie dawno już to zaniedbałeś…
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Woń cygar i koniaku przesiąknęła mury tego miejsca na wskroś w mieszance feeri perfum męskich, tak stanowczych i ciężkich, co kobiecych nasuwających lekkość i zmysłowość odnajdywał swoją drogę wytyczoną jasnym szlakiem pewności siebie i dojrzałości, jaką przebył od momentu, w którym pierwszy raz zawitał w tym lokalu. Tony filozoficznych rozmów i elokwentnych iście akademickich wykładów, dane mu było ujrzeć na własne oczy, gdy pierwszy raz przekroczył próg tego niezwykle eleganckiego i cieszącego oko lokalu. Zanurzył się wówczas w zapachach, tym sporadycznie spotykanym specyficznym, acz w gruncie rzeczy gryzącym i jednocześnie łagodnym aromacie. Aura miejsca przywodziła na myśl stare kluby dżentelmenów z Wielkiej Brytanii, nic dziwnego sporo nawiązań ku tamtym minionym czasom widać było wokół, jakby w hołdzie wzniesione, ale i niesiona nowoczesną falą wkradało się sporo tego, co bardziej znane i nie tak obce. Lokal przyjmował w swe progi wiele nazwisk, tak wpływowych, jak i uznawanych, ich brzmienie podbijało prestiż, tak oto rodziła się sława i tradycja. Każdy szanujący się polityk, biznesmen, bankowiec czy oficer powinien od czasu, do czasu zajrzeć w to miejsce, utopić sakwę talarów w tutejszych drinkach i skusić się na doskonałe cygara.
    Nie zdziwił się, że Ahlström zaprosiła go w to miejsce wybór, gdy tylko przeczytał w liście, jaki padł, zdał się naturalny i odpowiedni, tak im, jak i pozycji, jaką piastowali w społeczeństwie, a na tyle elastyczny i prosty dla formy relacji, jaka ich łączyła, że słowo; „niezobowiązujący” pasowało idealnie, czas spędzony niegdyś ze skrzypaczką, był dobrym okresem w jego życiu, pełnym pasji i ambicji, teraz nieco opadł, lecz bynajmniej nie zniechęcony, wręcz przeciwnie, wiedział czego oczekuje i do czego dąży, cele stały się klarowne, mniej rozmyte i działania ku ich realizacji, na pewno precyzyjniejsze. Dojrzeli tak on, jak i ona. Wystarczyło mu spojrzeć ulotnie na złotowłosą, gdy na wystawie w tłumie dostrzegł jej rys twarz, by zrozumieć, że kobieta zmieniła się, to nie tak, iż potrzebowała zmiany, zwyczajnie ewoluowała, naturalnie i umyślnie. Chciał poznać, jakie ma nowe pasje, na czym chce się skupić, co ją pociąga w muzyce, jakie nurty nowe odkrywa i będzie zgłębiać? Dostrzegł wiele więcej, a tylko przemknął przez jej klasycznie piękne oblicze, w którym tliło się tak wiele myśli i marzeń.
    Klasyczna elegancja, była mu niezwykle bliska, w dobrze skrojonym garniturze czuł się wyjątkowo swobodnie i komfortowo, tak i dziś nie było wyjątku od tej reguły, jedynie klasyczny krawat odstawił, na rzecz muchy. Gdy dostrzegł ją, kąciki ust lekko drgnęły. Podszedł niespiesznie, cieszył się z tego spotkania. Po wymianie uprzejmości zaskoczyła go pytaniem o wernisaż. Miał ochotę westchnąć i potrzeć czoło w geście pozornego zakłopotania, lecz powstrzymał się z tak aktorskimi zagraniami.
    To nie od niego dostałem zaproszenie, lecz od debiutantki, która wystawiała swe prace w galerii – uśmiechnął się, z nutką nostalgii, koniec końców po dziewczynie ślad zaginął, a on sam miał, zbyt wiele na głowie, aby poszukiwać odpowiedzi uznając sprawę za zakończoną i nie pogłębiając dołka w jaki mógłby się wpakować.
    Czyżbyś celowała w daleki wschód? – Spojrzał nań przenikliwie, przypominając sobie kreację blondynki na wernisażu, nie należał do ludzi nadmiernie ciekawych, liczyła się teraźniejszość i moment, w którym byli tu razem, odwrócił więc wzrok, po chwili poświęcając się w zupełności taksowaniu koloru alkoholu w kryształach.
    Nagły uśmiech odmłodził twarz Wysłannika o dobre kilka lat. Iskierki w szaro-żelaznych oczach ociepliły znacząco surowość, jaka w nich zalęgła. – Poświęcam się temu zawsze, gdy mam czas. Myślę, że byłabyś zadowolona, słysząc moją grę. – Świadom, jak wielka dzieliła ich przepaść, wolał słuchać jej gry, niżeli samemu wystawiać się na strzał, bo ten może celnie zachwiać jego znikomą o dziwo, pewnością siebie, w tej materii. Nie był i owszem ze szkła, krytykę i lekcje Anny znosił, jakiś czas, nim ich drogi się rozdzieliły, ale obawiał się najgorszego.
    Jak się czujesz? – Zapytał, poważniejąc i z troską, o jaką mogła go nie podejrzewać.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Gdy Ivar wyjaśnił jej jak pojawił się na wernisażu, mogła jedynie pobujać głową ze zrozumieniem, zbliżyć szkło do ust i ukryć za nim umiarkowanie skutecznie poszerzający się prędko uśmiech. Ruda, bardzo młoda artystka znajdująca się pod ramionami Wahlberga przyciągała tamtego wieczora wszystkie spojrzenia – była jego znajomą, kochanką, sąsiadką, rodziną? Mogła spodziewać się przecież wszystkiego. Bez względu jednak na to, jakie były fakty, Ahlström poczuła się nieco rozbawiona kontrastem jaki prezentowali. Helvig i Ivar, oczywiście. Komentarz na ten temat miała zostawić dla siebie, jednak czując atmosferę swoistych plotek pomiędzy długo niewidzącymi się znajomymi, poczuła się jakby zmuszona.
    - Nie podejrzewałam cię o takie zamiłowanie do sztuki. Szczególnie takiej – rzucała na ślepo, właściwie sama nie wiedząc, o co powinna go w tej kwestii podejrzewać. Malarstwo było przecież tak specyficzne – każdego cieszyło inne, każdemu inne podobało się bardziej, a jeszcze dobitniej widać to było na ścianach w ich mieszkaniach. Anna w końcu pomimo miłości do sztuki konceptualnej, często pochylała się też nad tym co tradycyjne. Tradycyjne za granicą, jednak wciąż tradycyjne. – Sama musiałam jednak szybko się zebrać, być może nie doceniłam tego tak mocno jak mogłabym przy dłuższym obcowaniu. Od pewnego czasu staram się częściej pokazywać w miejscach, w których wcześniej nie bywałam – oznajmiła, jakby chcąc podkreślić już na wszelkie możliwe sposoby, że odmieniony stan matrymonialny wpłynął na nią. Z korzyścią, jak chciała wierzyć. Faktycznie jednak, wyszła nieco ze światka muzycznego, sięgając też po znajomości bardziej czy mniej dawne. Decydowała się na obranie nowego kierunku rozwoju i dobrze – w końcu dopiero teraz czuć się mogła zupełnie dobrze. Na swoim i bez zbędnego balastu.
    Nie wiedziała jak długo tak wytrzyma, jednak czy to ważne?
    - Właśnie tak… Chciałabym poczuć powiew inspiracji, świeżości – mówiła, kiedy ten zadał jej strategiczne pytanie. Czuła, że wymagano od niej w tym wypadku odpowiedzi nieco bardziej rozbudowanej, że wszystko to było tylko płomyczkiem, który miał rozpalić jej dalszą chęć do otwartych rozważań, jednak nie podchwyciła go. Jeżeli będzie chciał wiedzieć więcej, dopyta. Na ten moment zadowolić musiał się tylko krótkim: - Do Japonii.
    Kiedy szklanka zadzwoniła o blat, Anne-Marie poprawiła się jedynie na siedzisku i z zadowoleniem i pewną dumą uśmiechnęła się na wiadomość o niezaprzestaniu gry. Nie wiedziała ile mogło być prawdy w pustych słowach Soelberga, jednak nie rozważała mrocznych scenariuszy – chciała wierzyć, że ten nie miał powodów jej okłamywać. Nie w tej sprawie i nie teraz, kiedy znali się już na tyle długo, po drodze porzucając uczniowsko-nauczycielskie relacje.
    - Lepiej. Dobrze – odpowiedziała na jego pytanie. Tutaj, gdy odpowiedź z pewnością nie mogła ograniczyć się do jednego słówka, podjęła rozmowę chętniej, ciągnąc temat siebie samej. Zmieniło się od kiedy ostatni raz utrzymywali żywszy kontakt. Ona sama też była już bardziej poukładana, mniej szczebiocząca, bardziej doświadczona. – Wróciłam do rodzinnego nazwiska, dogadałam się z Gaute i zostałam w naszym małżeńskim mieszkaniu, załatwiliśmy szybki rozwód, dogadaliśmy się, udało się nie nadszarpnąć reputacji, relacja pomiędzy klanami podobno nie jest zagrożona… Gdyby nie rodzice, nie udałoby mi się tego tak sprawnie załatwić – nie dodała jednak tego, że gdyby nie rodzice, nigdy nie byłaby w tak niekomfortowej sytuacji, tkwiąc w wysoce uczuciowym związku z niezainteresowanym nią medykiem. – Teraz skupiam się na muzyce. W tym jestem dobra, tak myślę. A ty? Życie cię oszczędza?
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Uśmiechnął się kącikami ust, dość wymownie, tym samym odpowiadając blondynce, gdyż mówiąc uczciwie, to sam siebie nie podejrzewał, o takie zamiłowanie do sztuki, jakkolwiek to doświadczenie miłe, tak uważał je za definitywnie zakończone i traktował to w formie miłego wspomnienia, czegoś przelotnego jak letni deszczyk po godzinach upiornego skwaru. Samo wydarzeni, chociaż poczynione z pompą i przepychem, było raczej wydmuszką próżności pozbawioną głębi, gdzie celebrowane były wszelkie atrybuty daleko idące od sztuki, nie przepadał za takimi wydarzeniami, być może to jego głęboko zakorzeniona prostota właśnie wychodziła na światło dzienne, ale nie żałował, iż tak znacząco różnił się od śmietanki towarzyskiej tamtej wystawy. W gruncie rzeczy, mógł jednak określać to wyjście za zadowalające, gdyż dzięki niemu siedział właśnie naprzeciwko znajomej sprzed lat. Jakby ich spojrzenia, tak przecież ulotne w tłumie stały się zapalnikiem do odnowienia relacji. Wyciągnięcia dłoni z cisnącymi się na usta pytaniami. Świadomi i dojrzali o te kilka lat znacznie bardziej dojrzali i pewnie czego chcieli od życia. To budowało nowy pomost tej relacji na gruzach dawnego, acz krótkiego epizodu.
    Domyślam się. Powiew wolności, bywa odświeżający. – Dopowiedział swoją myśl, jaka zakiełkowała po wypowiedzi kobiety. On sam musiał przyznać, że lepiej czuł się ze sztuką na osobności, bez przesadnego zgiełku, gdy mógł cieszyć się ciszą i rozmyślać nad danym dziełem. O wiele przyjemniej odbierał takie delektowanie się malarstwem. Co prawda jego gusta dotykały bardziej klasycznych pejzaży i portretów nie bardzo potrafiąc się odnaleźć w nowoczesnym świecie pędzla i by móc należycie docenić daną pracę.
    Zdawkowa odpowiedź nie usatysfakcjonowała go, ale nie chciał być również wścibski doceniając otwartość i szczerość rozmówczyni zakonotował w głowie jej odpowiedź. Teraz, gdy wiedział o jej planach i sympatiach do kraju kwitnącej wiśni zrozumiałą i czytelną stała się jej kreacja podczas wernisażu. Już wówczas wiele mówiąca mogła jednak zmylić chwilowym kaprysem lub zauroczeniem, a gdy poznało się jej plany na najbliższą przyszłość rozwiewała wszelkie wątpliwości. Pasowało jej to.
    Cieszę się, że udało się to tak poukładać. – Zdawkowa odpowiedź, ale to wystarczyło. Nie znali się na tyle dobrze, by mógł rozwijać wątek, dopytywać o sprawy, które go nie dotyczyły, daleki był od węszenia niby pies za kością i mieszania się w nieswoje sprawy. Z natury oszczędny w takich kwestiach, chciał poznać tylko jej stronę i to, jak się czuła, nic więcej. W gruncie rzeczy zależało mu tylko i wyłącznie właśnie na tym. Bez rozwijania wątku. A świadomość, że jest dobrze zupełnie mu wystarczyła. Mógł bez żadnych zahamowań sięgać po kolejne wątki i tematy rozmowy, być może bardziej satysfakcjonujące i ciekawsze. Czuł pewne napięcie, jakby zapomniał jak prowadzić konwersację, niezobowiązującą. Praca i natłok wydarzeń w jego życiu odbijały się zawsze na sferze prywatnej. Przez co mógł być postrzegany jako mruk i sztywniak, któremu trudno wyjść z raz objętej roli.
    Uważam, że jesteś w tym bardzo dobra. – Jego opinia niewiele świadczyła, nie był krytykiem, daleko mu do znawcy, była tylko i wyłącznie wyrazem uznania z domieszką, niewielką wprawdzie, bo tu nie o to chodziło sympatii. Po prostu świadomość, tego ile pracy, wysiłku i wyrzeczeń wymaga taka gra, na takim poziomie i przez tyle lat dawała do myślenia.
    Daję radę. – Uśmiech mówił wiele więcej, lecz usta te nawykłe do niewyrażania żalów i smutków, były stonowane w wyrażaniu jakichkolwiek opinii. – Przyjemny lokal, bardzo go lubię – Spojrzał ponad ramieniem złotowłosej po zebranych ludziach, by po kilku sekundach wrócić do partnerki. Uśmiechał się przy tym odrobinę zalotnie.
    Nie sądziłem, że to powiem, lecz bardzo dojrzałaś. Chociaż radośnie trajkoczącej Anne-Marie z lat naszej młodości nic nie mogło podówczas przebić. To jednak z miłą odmianą poznaję cię na nowo. – Uśmiech odsłonił perłowo biały garnitur, który kontrastował z karnacją człowieka, jaki więcej czasu spędza na świeżym powietrzu, niżeli za biurkiem.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Gadka Ivara nie kleiła się chyba za bardzo, zresztą – czego mogła spodziewać się po takim służbiście, przywiązanym do swojej pracy i do swoich przekonań moralnych. Pamiętała młodsze czasy, kiedy to zgodnie ze swoją naturą próbowała zwrócić na siebie uwagę Ivara, który pochopnie z początku postanowił ją jej ofiarować. Kolejne wycofywanie się, sprowadzanie jej tylko do roli nauczycielki, młodszej koleżanki, aż wreszcie urwanie relacji… Anne-Marie była prawie pewna, że nie przyszedł również na jej ślub. Było to lata temu, a na samej ceremonii pojawiło się naprawdę wiele osób. Mogła pominąć szczegół, ale nie mogła przecież zapomnieć, że kiedyś to wszystko wyglądało inaczej.
    Pewnie faktycznie dojrzała, porzuciła niektóre wątpliwości, którymi się karmiła. Z niektórymi przykrymi nawykami zżyła się jeszcze bardziej, wyciskając z nich samą esencję, którą mogła zalewać innych, w tym również Soelberga. Nie trzepotała już tak sztucznymi rzęsami, chociaż wciąż je nosiła.
    - Myślisz, że tylko ja dojrzałam? – dopytała z uprzejmym uśmiechem i faktycznie uprzejmym tonem. Przemknęła spojrzeniem po sylwetce Strażnika i zatrzymawszy się na chwilę na jego dłoni, tej która znajdować się miała najbliżej wypełnionego trunkiem szkła, tylko westchnęła. Dalszy ton nadal był uprzejmy, jednak u podwalin czaiła się pewna uraza. – Ty wreszcie przyjmujesz moje zaproszenia i nie masz oporów wyjść gdzieś sam na sam. Od lat mieszkamy niedaleko siebie, przecież dobrze o tym wiem. Nie wiem czy żywiłeś do mnie urazę, dlatego przerwałeś nasze nauki… Bałeś się kontaktu z mężatką? Gaute? Moich rodziców? Nigdy do końca sobie tego nie wyjaśniliśmy… – ale czy właściwie powinni? Czy po latach to wszystko miało jeszcze jakiekolwiek znaczenie? Każde z nich było w innym punkcie – Ivar był Wysłannikiem, ona już bardziej słynną niż wcześniej skrzypaczką. Anne-Marie była wtedy młodsza, pewnie była też dużo głupsza, jednak już tedy rozumiała niektóre tajemnice życia towarzyskiego. Nie lubiła niedopowiedzeń, nie lubiła pozostawać zawieszona w przestrzeni, zbywana. – Nie chcę brzmieć roszczeniowo, wszystko co było przecież było i nigdy nie wróci… Ale chyba mogę liczyć na trochę szczerości, teraz kiedy i tak nie ma to już znaczenia – próbowała wskórać coś kolejnym proszącym spojrzeniem dużych oczu. Nie była już tak dziewczęca i niewinna, wiedziała, że sztuczki te stracą pewnie zasadniczo na sile kiedy przekroczy trzydziestkę…
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Mężczyzna wprawiony w zamyślenie pytaniem towarzyszącej mu kobiety studiował przez chwilę wspomnienia przywołując w pamięci obraz dawnego siebie. Już wówczas przedstawiał wiele cech, jakie z czasem rozwijały się i nabierały głębi, musiał jednak przyznać, że tliło się w nim w ten czas znacznie więcej pozytywnej energii, niezmącone pragnienia przedstawiały klarowny obraz, a założone cele zdawały się być na wyciągnięcie ręki. Musiał dojrzeć, zmienić punkt patrzenia na pewne sprawy i zrezygnować z niektórych przyjemności. Wymagania z roku na rok stawały się bardziej restrykcyjne, a charakter i nieustępliwość w dążeniu do celu zdawały się nie zauważać zmian, jakie powoli następowały. Nieudane relacje z kobietami nie były tłumaczone bynajmniej pracą, czy trybem życia. Starał się tak tego nie postrzegać, owszem miało to jakiś wpływ, lecz bardziej obwiniał samego siebie, że nie potrafił dać od siebie więcej, niż mógłby, tak zaabsorbowany na punkcie wykonywanej pracy, będącej jego pasją i życiową drogą zawsze przekładając ją ponad wszystko inne, ponad własne potrzeby i najbliższych. Zrozumiał pewne niuanse tego błędnego koła zajeżdżania się na śmierć w momencie, gdy śmierć otarła się o życie jego brata. Wówczas potrafił odrzucić wszystko, co było przez tyle lat dla niego tak ważne i skupić się tylko na nim. Pielęgnować i troszczyć się, a także znosić paskudne samopoczucie. Te tygodnie oddechu sprawiły, że naprawdę miał czas przemyśleć swoje życie, to jaką drogą podąża i co odrzucił. Związki nawet jeśli miały charakter przelotny, u podstawy miały zalążek czegoś więcej, czegoś, co bagatelizował i ignorował, bojąc się poniekąd zobowiązań i wyrzeczeń, narzuconej obroży, która mogłaby go odsunąć od wymarzonej pracy i tego, w czym był naprawdę dobry. Znał naprawdę niewielu kruczych, którzy mieli szczęśliwe związki, chyba wyjątkiem w jego najbliższym otoczeniu był dziadek, a tak? Raczej żałosny los był mu pisany. Na starość grać w pokera, czy szachy z jeszcze starszym od siebie już siwiejącym inspektorem. Wątpił, aby brata czekał podobny mu los wypychał go do ludzi, chciał by poznał kogoś, by był szczęśliwy.
    Patrząc na Anne, miał wrażenie, że i ona przewinęła się, że mogła stanowić jakąś dłuższą historię w jego życiu. Lecz nie podjął próby, zwyczajnie wykorzystał talent skrzypaczki do własnych egoistycznych celów i zostawił, kiedy uznał, że już wystarczy, że to bezpieczna granica, jakiej nie nie chciał przekroczyć.
    Zmieniłem się. Prawda. Widzę teraz wyraźniej pewne rzeczy. – Uśmiechnął się, bo chociaż gdy ta mówiła kąciki ust drgały, niemal nanosząc na twarz wyraz drwiny, to powstrzymał się przed tym. Nie chciał w końcu zaprzepaścić wyciągniętej dłoni, nawet jeśli to on musiałby się pochylić, by odsłonić prawdziwe oblicze zza maski, którą co dnia zakładał. Szczerość za szczerość? Dawno nie słyszał podobnego banału.
    Jakkolwiek to nie zabrzmi, to myślę, że na tamtą chwilę byłaś dla mnie jedynie kimś, kto pokazał, jak grać. Nie czułem do ciebie ani niechęci, o jaką niektórzy mogliby mnie podejrzewać, ani sympatii. Z czasem, gdy już nie mieliśmy kontaktu, a moja wiedza, o tobie płynęła jedynie z plotek nabrałem sympatii do twojej muzyki. Na wernisażu, kiedy zobaczyłem cię po latach pomyślałem, że stałaś się w końcu artystką. I chyba dlatego przyjąłem to zaproszenie, chciałem porozmawiać. – Uśmiechnął się i spojrzał w przestrzeń przed sobą, mógł postąpić inaczej, skąpiąc słów mruknąć coś nietaktownego i uciąć temat, co jednak szkodziło spróbować, sprawdzić kto przed nim siedzi? Czy pusta skorupa trzepocząca sztucznymi rzęsami, ot maszynka w rękach ojca do produkcji pieniędzy, czy kobieta pewna swego i tego, w jakim kierunku jej kariera zmierza?
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Odpowiedź wydawała się szczera, uczciwa. Jakby nienaturalnie szczera, biorąc pod uwagę rozmowy które Anne-Marie przeprowadzała na co dzień. Z początku nie wiedziała nawet jaki wyraz twarzy ubrać na tę okazję, nie czuła jednak by Ivar chciał wykorzystać jej potencjalną szczerość do swoich celów. Sam wydawał się obnażać poniekąd swoje intencje – przybył tu by porozmawiać, przekonać się o tym jak mogła się zmienić, może upewnić się w swoich przypuszczeniach. Obydwoje dorośli, ale czy dojrzeli? On na pewno, wydawało jej się, że mówił jeszcze mniej niż dawniej, jego twarz przetykały pojedyncze mimiczne zmarszczki, oczy nie lśniły już tak jak kiedyś. Wciąż jednak ubierał się schludnie, elegancko, wciąż był przystojny, ale ba – mężczyźni z wiekiem tylko zyskiwali. Kobiety zyskiwały do pewnego momentu, gdy potem czekała ich tylko równia pochyła w dół. Ahlström nie pozostawało wiele czasu, chociaż myśleć wolała o sobie jako o wiecznie szczęśliwej i wiecznie pięknej.
    - Powiedzieć, że jesteśmy podobni to lekka przesada – zauważyła ostrożnym tonem, krążąc spojrzeniem gdzieś nad jego ramieniem, a palcami gdzieś w okolicy swoich ust, jakby zastanawiając się nad pewną zależnością. Anne-Marie posiadała podstawową wiedzę o świecie – ba, wiedziała może nawet więcej, w końcu lubiła wiedzieć co znajduje się na ludzkich językach, nie pominęła więc rodowodu jakim pochwalić mógł się Soelberg. Chociaż ten na początku ich znajomości średnio chciał zdradzać swój fach, zręcznie unikając wyznania w postaci prostej odpowiedzi na jej dręczące możliwie pytania, byli w tym świecie ludzie którzy mogli odpowiedzieć. Poczynając od ojca, dalej krążąc ku jego znajomym, aż wreszcie poznać jej przyszło prawdę. Nigdy nie uważała, by Ivar miał się czego wstydzić, a kiedy dowiedziała się, że do czynienia ma z Kruczym Strażnikiem, zdziwiła się jeszcze bardziej i zastanowiła nad sensem podchodów tych. – Ale coś nas przecież łączy. Twój ojciec i twój dziadek byli tacy jak ty, Kruczymi Strażnikami, mężczyznami którzy wydeptywali ci ścieżki. Ja noszę z powrotem moje rodowe nazwisko, wciąż wykonuję wole ojców i dziadków jarlów… Nie chciałeś się kiedyś od tego uwolnić? – pytanie niczym na wywiadzie, do którego zabierała się niczym pies do jeża, poprzedzając je przecież tak solidną zapowiedzią, niezdrowym w długości wstępem. – Zaczynanie od zera jest pewnie satysfakcjonujące, te całe wiesz – przebijanie się do ludzi, walka o wpływy… – mówiła wciąż, chociaż każdy kto znał jej historię mógłby się przecież zaśmiać. Owszem, byłą dobrym muzykiem, owszem, miała predyspozycje by w przyszłości zostać nazwana wirtuozem w swojej dziedzinie, jednak gdyby nie ojciec nie osiągnęłaby nawet połowicznego sukcesu w tak krótkim czasie. Nie miała nawet trzydziestu lat, a mówiono o niej. Nie wydawała się mieć pełnej świadomości, jak wiele miała szczęścia, a jak bardzo nie doceniała go, rozważając w głowie to co mogłoby być, gdyby zaczynała z czystą kartą. Zniechęcenie przecież przyszłoby szybko, gdyby napotykała niepowodzenia i nie mogła zasłaniać się swoim nazwiskiem.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Przyjemny ciężar szkła ciążył w dłoni, która podniosła naczynie do góry, ku lekko rozchylonej linii ust. Skosztował mocnego alkoholu, bez wyraźniejszego wyrazu opinii na twarzy, jakby połykał powietrze nieskażone dymem papierosów. Obojętność stalowego spojrzenia spoczęła na krysztale oceniając jego zawartość w tle pobrzmiewał uroczy głos Anne-Marie, to był niewątpliwie plus tej rozmowy, tego spotkania, melodia płynąca z ust, sam jej dźwięk. Soelberg nie był znawcą muzyki, lecz mniemał, iż kobieta jako profesjonalistka w tym, co robi zapewne i głos miała wyćwiczony, mógł ją o to zapytać, jednakże nie podejmował, tego tematu czując, że zbyt wiele dobrych słów mogłoby to uwolnić, a te raczej chciał ograniczać w jej obecności. I tak zbyt wiele mówił dając się poniekąd uwieść tej grze, którą ona nazywa rozmową. Powrócił wzrokiem do kobiety starając się panować nad wyrazem twarzy, by nie zdradzić po sobie negatywnych, czy wręcz przeciwnie uczuć. Zastanawiając się, na co może sobie względem niej pozwolić, chętnie rozebrałby ją z tych szat próżności, odkrywając tym samym jej prawdziwe oblicze skrywane przed światem zewnętrznym, z obawy, a może z obowiązku? Tego pojąć nie potrafił, a nurtująca kwestia zaczynała coraz silniej przebijać się w myślach dotyczących jej osoby.
    Czyżby? Naprawdę myślisz, że to nas łączy i po co szukasz tych podobieństw? – Zapytał, autentycznie ciekaw jej intencji. Cała ta gra, być może ukartowana przez artystkę zakładała, że dobrowolnie wpadnie w jej sidła zwierzając się ze swoich myśli podczas, gdy ona będzie sączyła drinki? Oczekiwała wyjawienia sekretów, a sama pozostawała nieszczera względem nawet samej siebie? Drażniąca pestka w owocowym deserze, tak piękna przecież, a jednocześnie toksyczna. Orbitująca wokół swojego ego i spraw jej bliskich, wszystko inne ignorując. Czy taka rzeczywiście była?
    Co ty możesz o tym wiedzieć Ty, której wszystko podano na srebrnej tacy, czy było w twoim życiu coś, o co musiałaś zawalczyć osobiście? – Zmrużył powieki, wpijając się w bladość jej twarzy szukając iskry żywej reakcji w tej marmurowej rzeźbie fizjonomii. Wysługi jego przodków obraz sławy dziadka, był i owszem czymś o co i on sam zabiegał, jednakże nie ułatwiało to drogi po szczeblach kariery, wręcz przeciwnie, nieustanne porównania i podważanie kompetencji, jakby to dzięki pamięci o nim znalazł się w tak młodym wieku wśród elitarnego grona wysłanników, to pytanie, jakie rodziły kuluary Kruczej Straży, czy starszy Soelberg wda się w ojca, czy dziadka? Spędzi resztę życia na nic niewnoszącej pracy, a może osiągnie coś ponad normę? On sam wielokroć się na tym łapał, na tym błędnym kole myśli, jakie spływały w chwilach kryzysu, lecz nic to. Stawiał sprawę jasno, sam o sobie decydując był inny, niż swoi krewni, być może nawet zdoła prześcignąć ich w swych zasługach, a może rzuci odznakę w kąt i postanowi otworzyć browar? Któż to mógł wiedzieć; pasja była jednym, przekonanie o słuszności działań, drugim, czasem jednak to było za mało, a człowiek zwyczajnie tracił „iskrę” i musiał szukać czegoś innego, co wypełni pustkę.
    Czego oczekujesz po tym spotkaniu, po mnie? Zaprosiłaś mnie tylko po to, by powspominać dawne czasy, jeśli tak, to myślę, że już to zrobiliśmy i możemy przejść do następnego etapu. – Głos jakim mówił, nawet nie drgnął strun poruszanych, przy wydawaniu rozkazów, lecz wyczuwalna w nim stanowczość przebijała się w cicho wybrzmiałych słowach.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Gdy Ivar mówi o „złotej tacy”, Anna marszczy brwi nieznacznie. Maska zaczyna się kruszyć, jakby szczerość którą ofiarowali sobie wzajemnie powoli brała górę nad rozumem, który nakazywał dbać o reputację za wszelką cenę. Dokonanie w głowie rachunku zysku i strat, dokonanie też rachunku sumienia – Anna nieświadoma jest przecież tego, jak dużo trudniej byłoby jej, gdyby nie miała opiekuna w postaci ojca i gdyby polegać musiała na mecenasach czy własnych, wyszarpanych z pojedynczych robótek pieniądzach. Ile razy zostałaby wykorzystana tylko dlatego, że była ładna. Ile razy zostałby oszukana tylko dlatego, że potrafiła poświęcić się sprawie. Nie miałaby żadnej „kwoty wejściowej”, którą mogłaby dysponować. Nie miałaby opieki dziadka, będącego przecież Jarlem. Nie miałaby skrzypiec, których magiczna moc przekazywana była im z pokolenia na pokolenie.
    Anne-Marie była jednak tylko sobą, co za tym szło – nie posiadła refleksji. Jeszcze. Zamilkła niczym spłoszone zwierzę na oskarżycielskie słowa Ivara, który chyba właściwie nie chciał jej dokuczyć, a raczej przemówić jej do rozsądku. Wytknąć jasny błąd w rozumowaniu.
    Ahlström nie umiała zrozumieć tego, że to on może mieć rację, a że ona miała zwyczajnie błądzić, doszukując się wśród nich podobieństw, które są dla niej wygodne. Gdy pytanie o to, o co faktycznie sama zawalczyć musiała w życiu wisi w powietrzu nieodpowiedziane już przez dłuższą chwilę, skrzypaczka wreszcie decyduje się na to, by odpowiedzieć:
    - Dlaczego jesteś dla mnie taki złośliwy? – pytaniem na pytanie. Anna wydaje się wciąż niechętna do otwarcia się na myśl, że wszystko co osiągnęła było tylko i wyłącznie zasługą jej nazwiska. Oczywiście – nie dało się odmówić jej tego, że nie zaprzepaściła dostanej szansy, dbała o reputację, dbała o dobre imię swoje i ojca. Tworzyła muzykę, kształciła się, komponowała niewielkie dzieła. – Próbuję znaleźć nam wspólny punkt. Wywalczyć przestrzeń dla nowej odsłony naszej relacji – mówi już lekko przejęta. Anna umie operować językiem, kłamać i szydzić tak, by nikt nie zauważył. I tym razem próbuje go przecież czarować. – Nie chcę krzywdzić cię słowami, nie chcę byś sam reagował tak… Obronnie. Jeżeli dokuczyłam ci – przepraszam – mówi, sięgając po szklankę i wypijając z niej zawartość. Tylko lód na dnie naczynia skrzypi cicho, gdy kostki jego zderzają się ze sobą. – Ale do kompletu brakuje mi tu jeszcze „było ci łatwiej, bo jesteś kobietą” – wylała z siebie odrobinkę żalu, plamiąc nim swoją twarz. – Nie wiem czy jesteś świadomy, ale ja zawsze będę tylko córką znanego kompozytora. Wnuczką, córką, siostrą jarla. Jak mi się poszczęści, to może nawet żoną, ale już tego nie chcę – mówiła zgodnie z prawdą. Zawsze będzie dodatkiem, nie tą, o której mówią w pierwszej kolejności. Niektórym kobietom to odpowiadało, Anna widocznie jednak nie mogła się tym zadowolić, żyjąc w cieniu sukcesów ojca, po których – to prawda – mogła wspiąć się do pewnego stopnia. Tak jednak jak z synami znanych aktorów – zawsze będą tylko synami znanych aktorów, którzy poszli w ślady ojca. – Na pewno nie oczekiwałam tego po tym spotkaniu. Myślę, że to już… Nieważne.
    Zacisnęła usta. Czy żałowała, że pojawiła się tutaj? Tak, bolało ją też to, że Ivar okazał się tak wyszczekany. Oczywiście, lubiła szczerych i zdecydowanych mężczyzn, szczególnie tych, którzy działali wbrew przyjętym normom, może dlatego tak ciągnęło ją do ogólnego, ludzkiego ścierwa i może dlatego czasami wspominała Pettera. Teraz jednak poczuła się ugodzona, zaskoczona reakcją Soelberga. Była zupełnie niegotowa na rozmowę o takich torach.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Cierpliwość, to coś co można hartować wystawiając na próby, przez lata doskonalić się w panowaniu, nad mimiką twarzy, nad emocjami, które podskórnie pragnęły wydostać się na wolność, kierowane tym, czy tamtym słowem sprawiały wrażenie ptaków wyrywających się do lotu, by rozprostować w przestrzeni nieba skrzydła i dumnie zademonstrować swe upierzenie. Soelberg trzymał je na smyczy, na łańcuchu żelaznej woli – posłuszne mu, nie śmiały wyjść poza sztywno zarysowane ramy, był bezwzględny w ich tłumieniu. Tak zapalczywie to czynił zwłaszcza w momentach, takich jak ten, gdy gadzi język słodkich kłamstw próbuje wedrzeć się podstępem, pod jego maskę, dotrzeć do umysłu i zarazić go chorobą oślepiając i powstrzymując zapędy rozsądku. Wypraktykowane schematy rozmów ich następstwa i koleje, to wszystko było znane mu na pamięć potrafił przejrzeć drugą osobę w jej intencjach – podświadomość czule szeptała do ucha, o zachowaniu rozwagi. Niegdyś podatny na słowo demona, od tamtej chwili stając się jeszcze bardziej czujny. Manipulacja, ta prosta i niewymagająca gra w rękach kobiety, która przyszła na świat pośród żmij, była dla takiej czymś zwykłym i przychodzącym z zaskakującą łatwością. Emocjonalny szantaż, strach wyzierający z oczu, drżenie muśniętych szminką ust, gdy serca rytm pozostaje, ten sam, bez zmian wychwytuje nowe słowa i reakcje ciała. Wysłannika uderzyło, to jak kobieta próbowała postępować z nim – z człowiekiem, którego wydawało mu się darzyła sympatią, być może się przeliczył. Nie byłby to pierwszy raz. Sparzony na tym polu, wolał trzymać wszystko dla siebie, by nie okazać słabości, by pod żadnym pozorem, nie dać możliwości wyciągnięcia prawdy z zakamarków duszy. Stając się podobny posągowi, ot kupa zimnego marmuru, nic ponadto.
    Słuchał jej z najwyższą uwagą, i bez cienia sarkazmu zachowując godna siebie powagę. Szarość spojrzenia, jedynie z każdym wypowiedzianym słowem tężała, stawała się nie do wytrzymania, ciężar ten, jaki wypraktykował w rozmowach z kryminalistami, z ludźmi, którzy jedynie z nazwy nimi mogli być – uderzał równie mocno co krzyk w krainie ciszy, co uderzenie otwartej dłoni w jędrny policzek. Zimny i nieludzki, pozbawiony szacunku, jakim jeszcze wszak przed momentem otaczał skrzypaczkę. Wszystko to, przez zmianę roli, jaka nastąpiła, brak krytycyzmu względem samej siebie, przekonanie o wyjątkowości, narcyzm. Anne-Marie, mogła uchodzić za gwiazdeczkę, za śliczną laleczkę u boku ojca, jednak brakowało jej siły przebicia, to próbowała rekompensować sobie w taki oto sposób? Przyszpilając życzliwego jej mężczyznę do ściany za pomocą słów? Czy choćby jedno z nich było szczere, czy wypływająca farsa stanowiła prawdziwy apel do podświadomości Wysłannika, czy jedynie prośbę o pokorne złożenie broni, bo w chwili uniesienia emocje mogą wypłynąć samoistnie z ust tym samym obnażając brzydką prawdę i zaszkodzić nieskalanej reputacji? Oficer podzielał wolność słowa, nie chował się za utartymi schematami, nie próbował z niej zakpić, ani wykpić, ot przypomnieć, kim była w oczach świata. Może zatem to frustracja przez nią przemawiała? Nie miał bladego pojęcia, dlaczego tak uniosła się i próbowała go podejść.
    Dziękuję za to spotkanie. Ureguluje rachunek przy barze – uśmiechnął się, kącikami ust, oczy pozostawały niezmiennie obojętne, nieprzychylne jej. Sądził idąc na to spotkanie, że spotka się, z kimś więcej, niż tylko uroczą laleczką na sznurkach ojca, że skrzypaczka dojrzała i w jakimś stopniu tak właśnie było, niestety poszło to w zupełnie innym kierunku. – Odezwę się, za kolejne siedem lat. Dobranoc. – Słowa, pomimo iż mogły zdradzać wesołość stanowiły wydmuszkę, bez pokrycia w rzeczywistości. Jego zachowanie, wobec kobiety, było uzasadnione poczuł, że ta pomimo kilku danych jej prób, nie potrafi zdać się na szczerość w rozmowie, dlatego nie zamierzał jej kontynuować postępując w oczach wielu, jako zimnokrwisty dupek, aczkolwiek oszczędzając tym samym kilka godzin z wieczoru, które będzie mógł wykorzystać poddając się pod dyktando zaległej pracy.

    Ivar i Anne-Marie z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.