:: Midgard :: Okolice :: Jezioro Golddajávri
Polana przy jeziorze
3 posters
Mistrz Gry
Polana przy jeziorze Pon 14 Gru - 23:25
Polana przy jeziorze
Niedaleko samego jeziora, zanim jeszcze luźno rozmieszczone drzewa przejdą w las, znajduje się niewielka polana, która, choć szczodrze porośnięta barwną roślinnością, wśród której znaleźć można zapewne liczne gatunki lecznicze, rozmieszczona jest na terenach podmokłych. Miękka, uginająca się pod naciskiem stóp ściółka nierzadko okazuje się wyjątkowo zdradliwa, szczególnie dla tych mniej uważnych spacerowiczów, którzy, ruszywszy przed siebie, nie upewnili się o stabilności gruntu. Na samym środku polany bagniste podłoże z kolei przechodzi w głęboką kałużę, która ciągnie się, niby ukryta wśród traw rzeka, aż do umownej granicy z lasem.
Sirkku Järvelä
Re: Polana przy jeziorze Sro 5 Cze - 19:42
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
16 VI 2001 r.
Nie była pewna, jak wiele czasu spędziła na polanie, nim zaczęły swędzieć ją pierwsze ugryzienia tutejszych meszek i nim polnych kwiatów oszołomił ją już wystarczająco, by przestała myśleć. Nie dosłownie, oczywiście – głowa Sirkku rzadko kiedy tak naprawdę zwalniała, choć niewiele emocji znajodwało swoje odbicie na delikatnej twarzyczce trucicielki. Wystarczyło jednak, by cały ten kalejdoskop myśli zatrzymał się na moment, pozostał w jednej konfiguracji, a Siri robiło się lepiej. Spokojniej. Zaczynała czuć się bezpiecznie, komfortowo mniej więcej tak, jak czuła się przy Vernerze, gdy ten brał ją pod swoją opiekę i gdy przez chwilę nie musiała się niczym martwić. Podobnie potrafiła czuć się też przy Niku – choć, co jasne, mimo wszystko w trochę inny sposób – i wyobrażała sobie, że tak samo (lub lepiej) mogłaby czuć się przy Inge, gdyby ten nie zniknął bez słowa te lata temu.
Nie chciała o tym myśleć. Nie po to tu była.
Umówiła się z Asterin – w tym samym miejscu, co zawsze (bo Sirkku nie odwiedzała Midgardu, jeśli nie musiała – lub jeśli nie szła na któryś ze spektakli wystawianych w miejskim teatrze) i, jak zawsze, przyszła na miejsce dużo wcześniej. Podobnie jak zazwyczaj siedziała na miękkiej trawie w miejscu, gdzie nie groziło jej zapadnięcie się w bagniste podłoże, i – również niezmiennie – zajmowała się… W zasadzie niczym. Siedziała. Patrzyła. Oddychała.
Finalnie wyłożyła się w trawie na plecach i przymknęła oczy. Było jej dobrze. Zwyczajnie dobrze.
Nie drgnęła aż do chwili, gdy miękkie kroki zdradziły nadchodzącą Asterin – nawet wtedy jednak Sirkku nie otworzyła oczu i nie podniosła się. Rzadko kiedy to robiła – współpracowały z Eggen nie od dziś i zdążyła już oswoić się nią na tyle, by czuć się w jej towarzystwie dobrze. Zielono, powiedziałaby Sirkku, której nierzadko dużo łatwiej było określić swoje uczucia kolorami niż faktycznymi słowami.
- Słowo, że kiedyś to ja przyjdę do ciebie – rzuciła cicho, słysząc charakterystyczny chlupot i ciamkanie butów na podmokłym gruncie.
Nie była pewna, czy nie o obiecywała tego Asterin już poprzednim razem – a może jeszcze wcześniej. Mogła obiecać. A potem i tak umówiły się tutaj, zawsze tutaj, bo miasto przytłaczalo Jarvelę, dławiło ją i sprawiało, że Siri czuła się źle we własnej skórze.
Jeszcze przez chwilę wystawiała tylko policzki do letniego słońca. Podniosła się do siadu dopiero wtedy, gdy w nosie zakręcił ją znajomy zapach perfum Eggen i gdy niemal czuła już na ramieniu jej ciepło.
- Hej – przywitała się dopiero teraz, niedbale otrzepując rękawy koszulki i zupełnie nie przejmując się znacznie większą ilością trawy, ziemi i wilgoci jakie odbiły się na jej plecach.
Sirkku nigdy nie przejmowała się czymś tak prozaicznym jak trochę brudu – szczególnie, jeśli był to brud pachnący lasem i pobliską wodą.
Odruchowo zgarnęła rozwichrzone włosy do tyłu i przeciągnęła się leniwie.
- Nie wzięłam sakiewki – rzuciła przepraszająco, wstydząc się tego już mniej. To nie był pierwszy raz, kiedy nie zabrała ze sobą pieniędzy – nie celowo, co przez zwyczajne dla siebie roztargnienie – i z pewnością nie ostatni. Początkowo było to niezręczne, szalenie krępujące, teraz jednak... Teraz Sirkku wciąż wolałaby pamiętać, ale, wiedząc już, że Asterin zdążyła się do jej zapominalstwa przyzwyczaić, nie było jej z tym już aż tak źle.
Na koniec i tak przecież zawsze się rozliczała, co do grosza i bez konieczności przypominania jej o zaległej zapłacie. Pilnowała takich rzeczy. Po prostu zabieranie sakiewki nie było tak istotne jak, na przykład, wsłuchanie się w radosny trel leśnego ptactwa czy wystawienie policzków na orzeźwiający wiatr znad jeziora.
Asterin Eggen
Re: Polana przy jeziorze Pią 7 Cze - 10:26
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
- Nie składaj obietnic, których nie zamierzasz dotrzymać - w podmokłej przestrzeni polany rozbrzmiał jej głos, ostry, ale niosący w sobie iskierkę rozbawienia. Chlupot kroków okazywał się zdradliwy, jednak Asterin nigdy nie próbowała podkradać się do Sirkku, gdy spotkały się na pograniczu jeziornej toni i bagnistego nabrzeża, nie uznawała tego za konieczne. Dłonie wciśnięte głęboko do kieszeni tkwiły tymczasem w ciasnym splocie zaciśniętych palców, zdradzających z daleka od ludzkiego oka, jak niekomfortowo czuła się pod gołym niebem, na rześkim, pachnącym życiem przylądku. Nienawidziła tego. Zieleni, niewinności zaklętej w naturze, myśli drażniącej kark fantomowym oddechem, że bezkres błękitnego nieba to balkon bogów, z którego mogą na nią swobodnie spoglądać. Na pustej przestrzeni nie było kryjówek; nie otaczała jej skisła mgła Przesmyku, zakrzywione słabą konstrukcją kamieniczki nie nachylały się nad nią jak obronny baldachim, powietrze nie było dość zepsute, żeby poczuła się z nim bezpiecznie. Nie wychowano jej w tej swobodnej krainie szmagardu, a i tak zdawało się, że nie mogła od niej uciec, nie w pełni. Ostatnio coraz częściej rezygnowała z wizyt w sklepach z komponentami na rzecz wypadów z Vernerem do tego ogromnego i dziwnego świata, gdzie zatapiali się w poszukiwaniach, a jednocześnie balansowali na coraz cieńszej krawędzi profesjonalizmu, którego chyba nigdy między nimi nie było. To tylko pragmatyzm, oszczędność, tłumaczyła sobie, choć jakaś jej część wiedziała, że było inaczej.
Przystanęła na kilka kroków od Järveli, patrząc, jak ta podnosi się do siadu, melancholijna i abstrakcyjnie pasująca do zielonego pejzażu. Była jak inny gatunek rośliny wyrosły z tej ziemi, sennie wyginający płatki ku słońcu, którego refleksy otulały kolorową powierzchnię i tańczyły na jego listkach. Krzywy, pełen niedopowiedzeń uśmiech wyciągnął kącik ust nieco mocniej ku górze, a Asterin odpowiedziała jej krótkim powitalnym skinieniem. Tym razem oprócz narkotyków, których potrzebowała Sirkku, miała ze sobą coś jeszcze: garść plotek. Urywków, które poskładała w całość, jednocześnie zdziwiona i w tym zdziwieniu usatysfakcjonowana, bo to znaczyło, że niemal idealny, harmonijny obrazek Järveli nosił na sobie rysy. Głębokie, korodujące, a więc takie, które przykuwały jej uwagę.
- Pewnie, że nie wzięłaś. Po co miałabyś ją wziąć? - westchnęła z politowaniem; innym razem mogłaby być rozdrażniona dryfującą w chmurach głową kobiety, odwróciłaby się na pięcie i powiedziała, że kolejna transza nastąpi dopiero po tym, jak Sirkku przestanie o takich sprawach zapominać, ale dzisiaj przyświecało jej zgoła coś innego. - Swoją drogą, słyszałam ostatnio ciekawe rzeczy - zaczęła nonszalancko, poprawiwszy pasek torby na ramieniu. W jej wnętrzu kryły się fiolki, których pożądała Järvelä; do tej pory Asterin sądziła, że były jej potrzebne do własnego użytku, zapewne tłumacząc jej roztargnienie, ale prawda okazała się znacznie bardziej interesująca. - O zaklinaczce - ciągnęła znacząco, przypatrując się twarzy rozmówczyni, gdy drugi kącik ust podniósł się ku górze. Przypominała żmiję wylegującą się w słońcu, jeszcze nie gotową do ataku, ale uważnie obserwującą przemykające przy niej zwierzę. - Klanowej. Sarnie oczy, zwinne dłonie, krótkie włosy, ciężka, parszywa magia. Ulotna jak duch. Rzadko odwiedzająca Midgard - Asterin wreszcie zbliżyła się o krok i kucnęła przed znajomą, patrzyła na nią z głową lekko przechyloną do ramienia. W jej oczach na próżno byłoby szukać przy tym groźby: czaiły się tam ogniki zaostrzonej ciekawości, przypominała raczej podróżnika, który w wielkiej, antycznej świątyni natknął się na utajoną i intrygującą komnatę. - I tak sobie pomyślałam, że to musi być zdolna bestia - stwierdziła dosadnie, zniżywszy głos do pomruku. Wiesz, o kim mówię, Sirkku? Wiesz, o kim mówią w przesmykowych kuluarach? Wiesz, jak łatwo poskładać te puzzle, by stworzyć z nich całość, jeśli ktoś wie, czego szukać? - Wielka szkoda, że nie wiem, kto to jest… - dodała z teatralną zadumą, aczkolwiek uśmiech zdradzał coś zupełnie innego. Obie mogły sobie pomóc, Asterin doszła do wniosku, że uczciwa wymiana mogłaby położyć kres zapominastwu Järveli. Już nigdy nie musiałaby się martwić noszeniem przy sobie sakiewki, by opłacić substancje, które warzyła dla niej Eggen - a nietypowa, dość zaskakująca nić sympatii, która związała je ze sobą, mogła to tylko ułatwić, stała się fundamentem pomysłu kiełkującego pod kopułą ciemnozłotych włosów, dziś upiętych w niski, luźny kok.
Przystanęła na kilka kroków od Järveli, patrząc, jak ta podnosi się do siadu, melancholijna i abstrakcyjnie pasująca do zielonego pejzażu. Była jak inny gatunek rośliny wyrosły z tej ziemi, sennie wyginający płatki ku słońcu, którego refleksy otulały kolorową powierzchnię i tańczyły na jego listkach. Krzywy, pełen niedopowiedzeń uśmiech wyciągnął kącik ust nieco mocniej ku górze, a Asterin odpowiedziała jej krótkim powitalnym skinieniem. Tym razem oprócz narkotyków, których potrzebowała Sirkku, miała ze sobą coś jeszcze: garść plotek. Urywków, które poskładała w całość, jednocześnie zdziwiona i w tym zdziwieniu usatysfakcjonowana, bo to znaczyło, że niemal idealny, harmonijny obrazek Järveli nosił na sobie rysy. Głębokie, korodujące, a więc takie, które przykuwały jej uwagę.
- Pewnie, że nie wzięłaś. Po co miałabyś ją wziąć? - westchnęła z politowaniem; innym razem mogłaby być rozdrażniona dryfującą w chmurach głową kobiety, odwróciłaby się na pięcie i powiedziała, że kolejna transza nastąpi dopiero po tym, jak Sirkku przestanie o takich sprawach zapominać, ale dzisiaj przyświecało jej zgoła coś innego. - Swoją drogą, słyszałam ostatnio ciekawe rzeczy - zaczęła nonszalancko, poprawiwszy pasek torby na ramieniu. W jej wnętrzu kryły się fiolki, których pożądała Järvelä; do tej pory Asterin sądziła, że były jej potrzebne do własnego użytku, zapewne tłumacząc jej roztargnienie, ale prawda okazała się znacznie bardziej interesująca. - O zaklinaczce - ciągnęła znacząco, przypatrując się twarzy rozmówczyni, gdy drugi kącik ust podniósł się ku górze. Przypominała żmiję wylegującą się w słońcu, jeszcze nie gotową do ataku, ale uważnie obserwującą przemykające przy niej zwierzę. - Klanowej. Sarnie oczy, zwinne dłonie, krótkie włosy, ciężka, parszywa magia. Ulotna jak duch. Rzadko odwiedzająca Midgard - Asterin wreszcie zbliżyła się o krok i kucnęła przed znajomą, patrzyła na nią z głową lekko przechyloną do ramienia. W jej oczach na próżno byłoby szukać przy tym groźby: czaiły się tam ogniki zaostrzonej ciekawości, przypominała raczej podróżnika, który w wielkiej, antycznej świątyni natknął się na utajoną i intrygującą komnatę. - I tak sobie pomyślałam, że to musi być zdolna bestia - stwierdziła dosadnie, zniżywszy głos do pomruku. Wiesz, o kim mówię, Sirkku? Wiesz, o kim mówią w przesmykowych kuluarach? Wiesz, jak łatwo poskładać te puzzle, by stworzyć z nich całość, jeśli ktoś wie, czego szukać? - Wielka szkoda, że nie wiem, kto to jest… - dodała z teatralną zadumą, aczkolwiek uśmiech zdradzał coś zupełnie innego. Obie mogły sobie pomóc, Asterin doszła do wniosku, że uczciwa wymiana mogłaby położyć kres zapominastwu Järveli. Już nigdy nie musiałaby się martwić noszeniem przy sobie sakiewki, by opłacić substancje, które warzyła dla niej Eggen - a nietypowa, dość zaskakująca nić sympatii, która związała je ze sobą, mogła to tylko ułatwić, stała się fundamentem pomysłu kiełkującego pod kopułą ciemnozłotych włosów, dziś upiętych w niski, luźny kok.
Sirkku Järvelä
Re: Polana przy jeziorze Nie 9 Cze - 20:43
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Gdyby poświęciła chociaż chwilę na przyjrzenie się sobie i Asterin – gdyby kiedykolwiek poświęcała więcej czasu na przyglądanie się ludziom – Sirkku musiałaby zauważyć, jak skrajnie są różne. Tam, gdzie delikatna buźka Siri pozostawała zwykle chorobliwie wręcz spokojna, Eggen potrafiła się uśmiechać, krzywić, ekscytować, złościć – robić to wszystko, co zazwyczaj robili ludzie. Tam, gdzie u Jarveli pojawiało się zdumienie czy, nierzadko, także lęk – na ludzkie zachowania, na bezradność, na przemoc, na szarość i zaduch Midgardu – u Asterin było miejsce tylko na zacięcie, pewność siebie, ostre spojrzenie drapieżnika, krzywy uśmiech politowania. Sirkku była marzycielką, Eggen – realistką. Siri śniła o rzeczach, które miały się nigdy nie wydarzyć – Asterin twardo stąpała po ziemi, z godną podziwu wprawą prąc przed siebie przez szarą, ponurą rzeczywistość Przesmyku.
A jednak, mimo tych różnic – a może, w jakiś pokrętny sposób, dzięki nim? – nić sympatii, jaka zawiązała się między kobietami, wydawała się szczera. Dość szczera, by Järvelä dawno już nie czuła potrzeby brać komentarzy Asterin za bardzo do siebie, i by jej własne roztargnienie nie było już problemem, którego nie dałoby się przejść.
Nie odpowiedziała na retoryczne pytanie znajomej, nie od razu też jednak poświęciła jej kolejnym słową należytą uwagę. To nie tak, że nie słuchała – Sirkku zawsze słuchała, chwytała słowa i układała je w głowie w równe rządki. Po prostu – nie zawsze rozumiała. Nie za każdym razem dostrzegała, do czego wszystkie te sylaby, zdania miały prowadzić.
Teraz potrzebowała chwili, by zrozumieć – a gdy wreszcie to zrobiła, spojrzenie stwardniało jej.
Patrzyła, jak Asterin kuca tuż przed nią. Dostrzegała jej ciekawość, tę udawaną zadumę, widziała tak wiele rzeczy. I tam, gdzie na co dzień kryła się w Sirkku ta codzienna, pozornie niewinna słodycz – tam teraz pojawiła się czujność. W miejsce niepewności wkradła się drapieżna uwaga, w miejsce zwyczajowej dla Jarveli obojętności – jakiś cień, który trudno było nazwać.
Siri nie kryła się ze swoimi umiejętnościami – nie tak, jak być może powinna. Nie opowiadała o nich na prawo i lewo, wszak musiała przecież zadbać o to, by klienci jakoś do niej trafiali – do niej czy do Nika, który od lat już dla niej pośredniczył. Sam fakt, że Asterin wiedziała, nie był zaskakujący, Sirkku spodziewała się, że w którymś momencie Eggen o czymś usłyszy, coś zobaczy.
Chodziło o pytania. O pozornie niewinną ciekawość, w którą Järvelä nie wierzyła za grosz. Nie była aż tak niewinna, aż tak ufna – aż tak naiwna. Łatwo było o tym zapomnieć, ale, ostatecznie, Sirkku też była przecież drapieżnikiem – takim samym jak wielu ślepców w Przesmyku albo lepszym, bo przecież wciąż pozostawała wolna, jej skóry nie zdobiła pieczęć, a jej magia wciąż wrzała w jej żyłach z mocą, przed którą warto bylo skłonić głowę z szacunkiem.
- Równie dobrze możesz po prostu powiedzieć, do czego zmierzasz – stwierdziła teraz miękko. Nie zamierzała zaprzeczać słowom Asterin – przecież kobieta i tak już wiedziała. Gdyby nie była pewna, prawdopodobnie w ogóle nie poruszyłaby tematu. Musiała wiedzieć – a skoro tak, Siri nie widziała powodu, dla którego miałaby się zapierać. Kłamstwo zwyczajnie nie miałoby sensu.
Skrzyżowała nogi po turecku, wsparła łokcie na kolanach, pochyliła się lekko, spoglądając prosto w ciekawskie oczy Asterin.
- O co ci chodzi? – spytała prosto, bez zbędnego kluczenia wokół tematu. Może dlatego, że Sirkku nigdy nie odnajdywała się w kwiecistych dysputach pełnych barwnych metafor – a może po prostu dlatego, że jako drapieżnik, nie zwykła marnować czasu.
Wylegiwanie się pod letnim słońcem nie było marnotrawstwem, ale plątanie się w słowach zamiast prostego wyłożenia własnych potrzeb, uwag, obserwacji – już tak.
A jednak, mimo tych różnic – a może, w jakiś pokrętny sposób, dzięki nim? – nić sympatii, jaka zawiązała się między kobietami, wydawała się szczera. Dość szczera, by Järvelä dawno już nie czuła potrzeby brać komentarzy Asterin za bardzo do siebie, i by jej własne roztargnienie nie było już problemem, którego nie dałoby się przejść.
Nie odpowiedziała na retoryczne pytanie znajomej, nie od razu też jednak poświęciła jej kolejnym słową należytą uwagę. To nie tak, że nie słuchała – Sirkku zawsze słuchała, chwytała słowa i układała je w głowie w równe rządki. Po prostu – nie zawsze rozumiała. Nie za każdym razem dostrzegała, do czego wszystkie te sylaby, zdania miały prowadzić.
Teraz potrzebowała chwili, by zrozumieć – a gdy wreszcie to zrobiła, spojrzenie stwardniało jej.
Patrzyła, jak Asterin kuca tuż przed nią. Dostrzegała jej ciekawość, tę udawaną zadumę, widziała tak wiele rzeczy. I tam, gdzie na co dzień kryła się w Sirkku ta codzienna, pozornie niewinna słodycz – tam teraz pojawiła się czujność. W miejsce niepewności wkradła się drapieżna uwaga, w miejsce zwyczajowej dla Jarveli obojętności – jakiś cień, który trudno było nazwać.
Siri nie kryła się ze swoimi umiejętnościami – nie tak, jak być może powinna. Nie opowiadała o nich na prawo i lewo, wszak musiała przecież zadbać o to, by klienci jakoś do niej trafiali – do niej czy do Nika, który od lat już dla niej pośredniczył. Sam fakt, że Asterin wiedziała, nie był zaskakujący, Sirkku spodziewała się, że w którymś momencie Eggen o czymś usłyszy, coś zobaczy.
Chodziło o pytania. O pozornie niewinną ciekawość, w którą Järvelä nie wierzyła za grosz. Nie była aż tak niewinna, aż tak ufna – aż tak naiwna. Łatwo było o tym zapomnieć, ale, ostatecznie, Sirkku też była przecież drapieżnikiem – takim samym jak wielu ślepców w Przesmyku albo lepszym, bo przecież wciąż pozostawała wolna, jej skóry nie zdobiła pieczęć, a jej magia wciąż wrzała w jej żyłach z mocą, przed którą warto bylo skłonić głowę z szacunkiem.
- Równie dobrze możesz po prostu powiedzieć, do czego zmierzasz – stwierdziła teraz miękko. Nie zamierzała zaprzeczać słowom Asterin – przecież kobieta i tak już wiedziała. Gdyby nie była pewna, prawdopodobnie w ogóle nie poruszyłaby tematu. Musiała wiedzieć – a skoro tak, Siri nie widziała powodu, dla którego miałaby się zapierać. Kłamstwo zwyczajnie nie miałoby sensu.
Skrzyżowała nogi po turecku, wsparła łokcie na kolanach, pochyliła się lekko, spoglądając prosto w ciekawskie oczy Asterin.
- O co ci chodzi? – spytała prosto, bez zbędnego kluczenia wokół tematu. Może dlatego, że Sirkku nigdy nie odnajdywała się w kwiecistych dysputach pełnych barwnych metafor – a może po prostu dlatego, że jako drapieżnik, nie zwykła marnować czasu.
Wylegiwanie się pod letnim słońcem nie było marnotrawstwem, ale plątanie się w słowach zamiast prostego wyłożenia własnych potrzeb, uwag, obserwacji – już tak.
Asterin Eggen
Re: Polana przy jeziorze Pią 14 Cze - 18:15
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Obserwowanie przemiany Siri sprawiło jej wręcz perwersyjną przyjemność. Przyglądała się twardniejącym mięśniom mimicznym, wyostrzającemu się spojrzeniu, obserwowała nową twarz wychylającą się zza maski melancholijnej marzycielki, zdolnej tylko do tego, by ćpać i bujać głową w obłokach. Ćpać, cóż, tak myślała jeszcze do niedawna, ale teraz prawda stała się zamglona i mniej oczywista, a historia skręcała w nieoczekiwanym kierunku, łasząc się do Asterin jak kot spragniony pieszczoty, pazurami zahaczający o jej ciekawość.
Zanim zjawiła się na brzegu jeziora, spodziewała się, że Sirkku zaprzeczy - przynajmniej raz lub dwa uda niewiedzę albo ignorancję, zasłoni się nimi jak tarczą, podsunie, że musiało dojść do nieporozumienia czy pomyłki, ale ona wchłonęła w siebie cienie snujące się między trawami i ani na chwilę nie skorzystała z sarniej niewinności, którą nosiła jak drugą skórę. Irytującej, nieszczerej, ale zapewne sprytnej, skoro tak długo trwała w swojej tajemnicy i wciąż cieszyła się klanowym szacunkiem.
- Ach - wymruczała Asterin, zmrużywszy przy tym oczy, które nie odejmowały wzroku od twarzy rozmówczyni, zupełnie jakby chciała spić z niej każdą najdrobniejszą sekundę nagiej prawdy. Lubiła, kiedy gęste chmury sekretów zaczynały odsłaniać to, co kryło się pod nimi jak zgorzel narosły na podrażnionej tkance; lubiła wbijać w nie kły i patrzeć, jak plują trucizną, a okazało się, że w Jarveli kryło się jej całkiem sporo. - Oto i ona. Zaklinaczka, której szukam - parsknęła cicho, jej uśmiech błyskał lisim podobieństwem, zadowoleniem: nie tyle z samej siebie, co przede wszystkim z obrotu spraw. Do tej pory miała Sirkku za dziewczynę pochłoniętą narkotycznym zepsuciem, ale odkąd zaczęła łączyć kropki, a spośród plotek na Przesmyku ułożyła puzzle, które pasowały do siebie z zaskakującą łatwością, w jej głowie kiełkował pomysł, którego nie zamierzała sobie odmawiać.
Asterin ponad wszystko pragnęła siły. Magii odpowiadającej na jej zew, zdolności stłumienia każdego oporu i zniszczenia każdego zagrożenia, i nigdy nie było jej dosyć; toczyła ją gorączka głodu wykraczającego poza zatrucie magią zakazaną, chciała bowiem sięgać po więcej, uczyć się, szlifować, poddawać się nieustannej próbie, być może przez to, że na próby, którym poddawał ją Wujek, nie miała wpływu. W pewnym sensie brała więc w ręce ster własnego życia i usiłowała wzbić się ponad to, czego nauczył ją ten mężczyzna. Potrzebowała sekretnych broni, nowych zdolności, jeśli w odpowiednim czasie miała go roztrzaskać na kawałki i rozpuścić jego krew we wrzącą, mętną breję.
- O wymianę - wzruszyła ramionami, swobodna i wciąż ciekawa reakcji Jarveli. Jak bardzo strzegła swoich czarów? Czy traktowała je jak swoje, własne, niezbywalne i prywatne, czy byłaby skłonna rozstać się z nimi za odpowiednią pokusę? - Notorycznie zapominasz sakiewek, więc znalazłam rozwiązanie twojego problemu. Znasz magię, która jest mi mniej lub bardziej obca. Magię, której chcę się nauczyć, może nie ze względu czysto na nią, ale na to, czym może się stać w połączeniu z zakazaną. Nekromancją - ciągnęła, czując pełne pragnienia pociągnięcia na splotach własnej duszy. Nie zastanawiała się wcześniej nad podobną opcją, można więc rzec, że rewelacja o zdolnościach Sirkku rzeczywiście podsunęła jej pomysł poszerzenia horyzontów, a gdy poczuła na języku ich fantomowy przedsmak, chciała się nimi nasycić. Przerodzić kości w budulec, podporządkować sobie śmierć i ubrać się w zimny oddech czarów, które balansowały na krawędzi pomiędzy istnieniem i wiecznym, nieodwracalnym gniciem.
- Będziesz mnie uczyć magii runicznej - sprecyzowała, nie widząc ujmy na swoim honorze z powodu owych braków. Nie sprawiało jej problemu przyznanie się do niewiedzy lub niedoświadczenia, gdy faktycznie je w sobie miała; w końcu Wujek zadbał o brak arogancji w tym zakresie, wybił ją z niej, wypalił, wyłamał, wycisnął wraz z każdym siniakiem nauczki. - W zamian używki dostaniesz za darmo. Żadnych więcej krępacji z powodu braku talarów. Hm? - mruknęła przeciągle, po czym westchnęła z niemalże teatralną cierpiętniczością. - Nie żebyś kiedykolwiek była tym skrępowana - dodała z cichym śmiechem, ostrym, ale pokrętnie czułym. Patrzyła przy tym na nią nieustannie, dopóki nie omiotła wzrokiem ziemi wokół swoich stóp, szukając bardziej cywilizowanego miejsca, w którym mogłaby usiąść - ale czekała tam na nią wyłącznie trawa. Morze trawy, szmaragdowej i świeżej, przetykanej drobnymi kolorowymi włóknami polnych kwiatów i przemykających po nich insektów, wszelkich małych obrzydliwości; cóż, trudno, z niezadowolonym pomrukiem usiadła na rozmiękłym podłożu nieopodal kobiety, próbując przy tym nie myśleć, ile żuków i innych stworzeń miała obecnie pod dupą.
Zanim zjawiła się na brzegu jeziora, spodziewała się, że Sirkku zaprzeczy - przynajmniej raz lub dwa uda niewiedzę albo ignorancję, zasłoni się nimi jak tarczą, podsunie, że musiało dojść do nieporozumienia czy pomyłki, ale ona wchłonęła w siebie cienie snujące się między trawami i ani na chwilę nie skorzystała z sarniej niewinności, którą nosiła jak drugą skórę. Irytującej, nieszczerej, ale zapewne sprytnej, skoro tak długo trwała w swojej tajemnicy i wciąż cieszyła się klanowym szacunkiem.
- Ach - wymruczała Asterin, zmrużywszy przy tym oczy, które nie odejmowały wzroku od twarzy rozmówczyni, zupełnie jakby chciała spić z niej każdą najdrobniejszą sekundę nagiej prawdy. Lubiła, kiedy gęste chmury sekretów zaczynały odsłaniać to, co kryło się pod nimi jak zgorzel narosły na podrażnionej tkance; lubiła wbijać w nie kły i patrzeć, jak plują trucizną, a okazało się, że w Jarveli kryło się jej całkiem sporo. - Oto i ona. Zaklinaczka, której szukam - parsknęła cicho, jej uśmiech błyskał lisim podobieństwem, zadowoleniem: nie tyle z samej siebie, co przede wszystkim z obrotu spraw. Do tej pory miała Sirkku za dziewczynę pochłoniętą narkotycznym zepsuciem, ale odkąd zaczęła łączyć kropki, a spośród plotek na Przesmyku ułożyła puzzle, które pasowały do siebie z zaskakującą łatwością, w jej głowie kiełkował pomysł, którego nie zamierzała sobie odmawiać.
Asterin ponad wszystko pragnęła siły. Magii odpowiadającej na jej zew, zdolności stłumienia każdego oporu i zniszczenia każdego zagrożenia, i nigdy nie było jej dosyć; toczyła ją gorączka głodu wykraczającego poza zatrucie magią zakazaną, chciała bowiem sięgać po więcej, uczyć się, szlifować, poddawać się nieustannej próbie, być może przez to, że na próby, którym poddawał ją Wujek, nie miała wpływu. W pewnym sensie brała więc w ręce ster własnego życia i usiłowała wzbić się ponad to, czego nauczył ją ten mężczyzna. Potrzebowała sekretnych broni, nowych zdolności, jeśli w odpowiednim czasie miała go roztrzaskać na kawałki i rozpuścić jego krew we wrzącą, mętną breję.
- O wymianę - wzruszyła ramionami, swobodna i wciąż ciekawa reakcji Jarveli. Jak bardzo strzegła swoich czarów? Czy traktowała je jak swoje, własne, niezbywalne i prywatne, czy byłaby skłonna rozstać się z nimi za odpowiednią pokusę? - Notorycznie zapominasz sakiewek, więc znalazłam rozwiązanie twojego problemu. Znasz magię, która jest mi mniej lub bardziej obca. Magię, której chcę się nauczyć, może nie ze względu czysto na nią, ale na to, czym może się stać w połączeniu z zakazaną. Nekromancją - ciągnęła, czując pełne pragnienia pociągnięcia na splotach własnej duszy. Nie zastanawiała się wcześniej nad podobną opcją, można więc rzec, że rewelacja o zdolnościach Sirkku rzeczywiście podsunęła jej pomysł poszerzenia horyzontów, a gdy poczuła na języku ich fantomowy przedsmak, chciała się nimi nasycić. Przerodzić kości w budulec, podporządkować sobie śmierć i ubrać się w zimny oddech czarów, które balansowały na krawędzi pomiędzy istnieniem i wiecznym, nieodwracalnym gniciem.
- Będziesz mnie uczyć magii runicznej - sprecyzowała, nie widząc ujmy na swoim honorze z powodu owych braków. Nie sprawiało jej problemu przyznanie się do niewiedzy lub niedoświadczenia, gdy faktycznie je w sobie miała; w końcu Wujek zadbał o brak arogancji w tym zakresie, wybił ją z niej, wypalił, wyłamał, wycisnął wraz z każdym siniakiem nauczki. - W zamian używki dostaniesz za darmo. Żadnych więcej krępacji z powodu braku talarów. Hm? - mruknęła przeciągle, po czym westchnęła z niemalże teatralną cierpiętniczością. - Nie żebyś kiedykolwiek była tym skrępowana - dodała z cichym śmiechem, ostrym, ale pokrętnie czułym. Patrzyła przy tym na nią nieustannie, dopóki nie omiotła wzrokiem ziemi wokół swoich stóp, szukając bardziej cywilizowanego miejsca, w którym mogłaby usiąść - ale czekała tam na nią wyłącznie trawa. Morze trawy, szmaragdowej i świeżej, przetykanej drobnymi kolorowymi włóknami polnych kwiatów i przemykających po nich insektów, wszelkich małych obrzydliwości; cóż, trudno, z niezadowolonym pomrukiem usiadła na rozmiękłym podłożu nieopodal kobiety, próbując przy tym nie myśleć, ile żuków i innych stworzeń miała obecnie pod dupą.
Sirkku Järvelä
Re: Polana przy jeziorze Pon 17 Cze - 18:24
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
To nie był pierwszy raz, gdy czuła się okazem. Ciekawostką, którą jej rozmówca studiował tak, jak mógłby studiować szczególnie interesującą roślinę czy egzotyczne zwierzę. Wiedziała, czemu tak się działo – wiedziała, że jest inna, dość inna, by wzbudzać zainteresowanie. Dość inna, by stwarzać pozory. Dość inna, by niemal na każdym kroku być niedocenianą.
Odpowiadało jej to. Lubiła być niedoceniana, bo to uwalniało jej ręce. Nie lubiła jednak, gdy patrzono na nią tak, jak patrzyła teraz Asterin. Jakby była ofiarą (którą nie była) i jakby można było wydawać jej polecenia (nie można było).
Nie uśmiechała się na uśmiech Eggen, nie odpowiadała ciekawością na jej ciekawość. Nie interesowało jej, czego Asterin tak naprawdę od niej chce – bo domyślała się już przecież, że będzie chodziło o magię. Zawsze chodziło o magię, jej magię. Niespecjalnie ciekawiło ją też, dlaczego Eggen chciała jej magii – bo i tutaj miała już swoje założenia. Nie sądziła, by Asterin tak po prostu chciała dać jej zlecenie – była raczej z tych, którzy chcieliby się uczyć. Sirkku nie znała jej motywacji – nie były ze sobą aż tak blisko, by rozmawiać o podobnych rzeczach – ale...
Ale jeśli gdzieś miał leżeć problem, to właśnie tutaj. W tym, że Asterin pragnęła dokładnie tego, czego Järvelä nie będzie mogła – nie będzie chciała – jej dać.
Słuchała jej bez słowa, niewzruszona propozycją – planem – Eggen. Był piękny. Doskonały – i taki prosty. Tylko, że Siri nie przeoczyła kropki tam, gdzie powinien być znak zapytania, i nie umknęło jej przekonanie Asterin, że Järvelä się zgodzi.
A przecież wcale nie musiała.
Zmrużyła oczy, jeszcze przez chwilę świdrując Eggen wzrokiem.
- Po co? – spytała po prostu, kwitując całą przemowę Asterin tym jednym, prostym pytaniem. Nekromancja. Siri nie miała uprzedzeń wobec tej dziedziny magii, jednocześnie jednak była ostrożna. Eetu niewiele mówił jej o obcowaniu ze zmarłymi – ale o to właśnie przecież chodziło. To, co było w ziemi, powinno zostać w ziemi. Jedna z prostych reguł równowagi, których Sirkku może i nie uwielbiała pasjami, które jednak nauczyła się szanować.
- Nie jesteś jedyna, Asterin – stwierdziła spokojnie, nie spuszczając z kobiety oka. – Mogę zaopatrywać się u kogoś innego. Przy kimś innym zapominać sakiewek, kogoś innego nauczyć od nowa, że zawsze spłacam swoje długi. – Uśmiechnęła się krzywo. Nie była pozbawiona wad, wiedziała o tym – ale wiedziała też, że, jednocześnie, jest wiarygodna. Zawsze była. Jej roztrzepanie bywało problemem szczególnie na początku, potem jednak... Potem jej współpracownicy, jej klienci, wszyscy oni uczyli się przymykać na to oko, bo Sirkku nigdy nikogo nie zawiodła. Była profesjonalistką, nawet jeśli na pozór ciężko było to dostrzec.
- Mogę pójść do kogoś innego – powtórzyła nieprzejęta, patrząc, jak Asterin z wyraźną niechęcią siada wreszcie na ziemi nieopodal. – Do kogoś, komu wystarczy złoto, nawet, jeśli wypłacane z opóźnieniem. Powiedz mi więc... – Przekrzywiła lekko głowę. – Dlaczego więc miałabym chcieć cię uczyć, zamiast po prostu zmienić dilera?
Przesunęła dłonią w krótkiej trawie, pozwalając, by źdźbła połaskotały ją lekko.
- Po co ci ta magia, Asterin? – spytała ponownie, złudnie miękko.
Järvelä lubiła uczyć. Lubiła pokazywać innym swoje czary, prowadzić własnymi ścieżkami tak, jak wcześniej prowadził ją Tauno. Obawiała się jednak, że Eggen wcale nie będzie tą, która chętnie nimi podąży. Kobieta miała swoje wyobrażenia na temat Siri i swoją perspektywę na samą magię – i Järvelä była bardziej niż pewna, że punkt widzenia Asterin jest zupełnie przeciwny od jej własnego. Mogły o tym nigdy nie rozmawiać, mogły ograniczać się do uprzejmości, sporadycznych żartów, całej tej gry pozorów – ale pewne rzeczy nietrudno było dostrzec. Sirkku nie zdziwiłaby się, gdyby Eggen już dawno dostrzegła cień zalegający w jej sercu, głód, który szarpał Jarvelę za każdym razem, gdy choć na chwilę straciła nad sobą kontrolę. Nie zdziwiłaby się, gdyby Asterin wiedziała już o jej wizjach – snach – lub gdyby nawet jeszcze przed plotkami domyślała się, że Siri kryje w sobie znacznie więcej sekretów, niż mogłoby się wydawać.
Sama Sirkku widziała natomiast w Eggen jej łaknienie – nienasycone pragnienie... Czego? Siły? Władzy? Niezależności? O czym tak naprawdę marzyła Asterin? Siri podskórnie czuła, że chyba niekoniecznie o tym, o czym śniła ona sama.
Odpowiadało jej to. Lubiła być niedoceniana, bo to uwalniało jej ręce. Nie lubiła jednak, gdy patrzono na nią tak, jak patrzyła teraz Asterin. Jakby była ofiarą (którą nie była) i jakby można było wydawać jej polecenia (nie można było).
Nie uśmiechała się na uśmiech Eggen, nie odpowiadała ciekawością na jej ciekawość. Nie interesowało jej, czego Asterin tak naprawdę od niej chce – bo domyślała się już przecież, że będzie chodziło o magię. Zawsze chodziło o magię, jej magię. Niespecjalnie ciekawiło ją też, dlaczego Eggen chciała jej magii – bo i tutaj miała już swoje założenia. Nie sądziła, by Asterin tak po prostu chciała dać jej zlecenie – była raczej z tych, którzy chcieliby się uczyć. Sirkku nie znała jej motywacji – nie były ze sobą aż tak blisko, by rozmawiać o podobnych rzeczach – ale...
Ale jeśli gdzieś miał leżeć problem, to właśnie tutaj. W tym, że Asterin pragnęła dokładnie tego, czego Järvelä nie będzie mogła – nie będzie chciała – jej dać.
Słuchała jej bez słowa, niewzruszona propozycją – planem – Eggen. Był piękny. Doskonały – i taki prosty. Tylko, że Siri nie przeoczyła kropki tam, gdzie powinien być znak zapytania, i nie umknęło jej przekonanie Asterin, że Järvelä się zgodzi.
A przecież wcale nie musiała.
Zmrużyła oczy, jeszcze przez chwilę świdrując Eggen wzrokiem.
- Po co? – spytała po prostu, kwitując całą przemowę Asterin tym jednym, prostym pytaniem. Nekromancja. Siri nie miała uprzedzeń wobec tej dziedziny magii, jednocześnie jednak była ostrożna. Eetu niewiele mówił jej o obcowaniu ze zmarłymi – ale o to właśnie przecież chodziło. To, co było w ziemi, powinno zostać w ziemi. Jedna z prostych reguł równowagi, których Sirkku może i nie uwielbiała pasjami, które jednak nauczyła się szanować.
- Nie jesteś jedyna, Asterin – stwierdziła spokojnie, nie spuszczając z kobiety oka. – Mogę zaopatrywać się u kogoś innego. Przy kimś innym zapominać sakiewek, kogoś innego nauczyć od nowa, że zawsze spłacam swoje długi. – Uśmiechnęła się krzywo. Nie była pozbawiona wad, wiedziała o tym – ale wiedziała też, że, jednocześnie, jest wiarygodna. Zawsze była. Jej roztrzepanie bywało problemem szczególnie na początku, potem jednak... Potem jej współpracownicy, jej klienci, wszyscy oni uczyli się przymykać na to oko, bo Sirkku nigdy nikogo nie zawiodła. Była profesjonalistką, nawet jeśli na pozór ciężko było to dostrzec.
- Mogę pójść do kogoś innego – powtórzyła nieprzejęta, patrząc, jak Asterin z wyraźną niechęcią siada wreszcie na ziemi nieopodal. – Do kogoś, komu wystarczy złoto, nawet, jeśli wypłacane z opóźnieniem. Powiedz mi więc... – Przekrzywiła lekko głowę. – Dlaczego więc miałabym chcieć cię uczyć, zamiast po prostu zmienić dilera?
Przesunęła dłonią w krótkiej trawie, pozwalając, by źdźbła połaskotały ją lekko.
- Po co ci ta magia, Asterin? – spytała ponownie, złudnie miękko.
Järvelä lubiła uczyć. Lubiła pokazywać innym swoje czary, prowadzić własnymi ścieżkami tak, jak wcześniej prowadził ją Tauno. Obawiała się jednak, że Eggen wcale nie będzie tą, która chętnie nimi podąży. Kobieta miała swoje wyobrażenia na temat Siri i swoją perspektywę na samą magię – i Järvelä była bardziej niż pewna, że punkt widzenia Asterin jest zupełnie przeciwny od jej własnego. Mogły o tym nigdy nie rozmawiać, mogły ograniczać się do uprzejmości, sporadycznych żartów, całej tej gry pozorów – ale pewne rzeczy nietrudno było dostrzec. Sirkku nie zdziwiłaby się, gdyby Eggen już dawno dostrzegła cień zalegający w jej sercu, głód, który szarpał Jarvelę za każdym razem, gdy choć na chwilę straciła nad sobą kontrolę. Nie zdziwiłaby się, gdyby Asterin wiedziała już o jej wizjach – snach – lub gdyby nawet jeszcze przed plotkami domyślała się, że Siri kryje w sobie znacznie więcej sekretów, niż mogłoby się wydawać.
Sama Sirkku widziała natomiast w Eggen jej łaknienie – nienasycone pragnienie... Czego? Siły? Władzy? Niezależności? O czym tak naprawdę marzyła Asterin? Siri podskórnie czuła, że chyba niekoniecznie o tym, o czym śniła ona sama.
Asterin Eggen
Re: Polana przy jeziorze Sro 19 Cze - 11:20
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Groźby Sirkku nie robiły na niej wrażenia, wręcz przeciwnie. Rozlały się po wnętrznościach Asterin goryczą rozczarowania, bo mimo wszystko spodziewała się, że kobieta prędzej dostrzeże obopólną zaletę zaproponowanego przez nią układu i nie będą musiały tracić czasu na zbędne, czcze przekonywania, bo skoro jedna nie była niezastąpiona, to samo można było powiedzieć o drugiej. Głód toczący zmysły Eggen byłby zupełnie zaspokojony w innym miejscu, ale to o Sirkku miała mniemanie na tyle dobre, by zechcieć wystosować ku niej taką ofertę. Naprawdę miała teraz płaszczyć się przed nią, prosić, nakłaniać? Niestety - Asterin nigdy nie działała w taki sposób. Nie zniżała się do zachowania, którego zdawała się oczekiwać od niej Järvelä, tym bardziej gdy na wokandę powołano temat powodów, jakie stały za jej nagłym zainteresowaniem. Powodów, o których opowiedziałaby Magnusowi, pewna, że by je zrozumiał i zatrzymał wyłącznie pomiędzy nimi - ale nie jej. Zmarszczyła więc brwi, uśmiech, do niedawna czuły i ciekawski, zbladł, zastąpiony przez grymas zimna i zdystansowania rozlany na ostrych kantach twarzy.
- Moja sprawa - westchnęła przeciągle, momentalnie zdystansowana. Plany dotyczące nekromancji wabiły ją ku sobie słodką obietnicą przewagi, której Wujek nie będzie w stanie przewidzieć, jeśli utrzyma je w tajemnicy, ale żeby odpowiedzieć Sirkku tak, jak tego oczekiwała, musiałaby streścić jej lata swojego życia. Krwawicę, sekwencję brutalnych kar wypalających z niej człowieczeństwo, rozpacz po stracie kogoś, komu chciała uwierzyć w plany dobrej przyszłości, wyzysk, przyzwyczajenie do obcowania ze śmiercią, którą wreszcie chciała sobie podporządkować.
Wykorzystywanie przez mężczyznę, który zdobył swój mikroświat, włącznie z nią.
- Ani ty nie jesteś jedyna, Sirkku - przypomniała jej rzeczowo. Być może błędnie założyła, że nić sympatii narosła pomiędzy nimi na przestrzeni miesięcy wspólnych interesów wystarczy za odpowiedni argument, ale jeśli Järvelä potrzebowała czegoś innego, powinna wiedzieć, że Asterin nie będzie w stanie jej tego dać. - Możesz iść do kogoś innego, jasne. Ja też mogę. Możesz udawać, że na zapchlonym Przesmyku znajdziesz kogoś jeszcze, kto zaoferuje ci sprawdzone mieszanki, warzone w odpowiednich warunkach, świeże, z nieprzegniłych ingrediencji, za taką stawkę. Śmiało. Poszukaj go - mruknęła i wzruszyła ramionami. Większość warzycieli wypijała połowę specyfiku z każdej fiolki, do reszty dolewając wody albo barwą podobnie wyglądającego soku, licząc na naiwność równie otumanionych narkotykami klientów. Liczyli sobie za to znacznie drożej niż ona, która musiała operować stawkami zarządzonymi przez Wujka w trosce o renomę ich bandy. - Masz moje błogosławieństwo w zmianie dilera, Siri. Chociaż szkoda, bo myślałam, że obie na tym skorzystamy - westchnęła ponownie i z kolejnym grymasem obrzydzenia oparła dłonie na ziemi, tym razem po to, by wspomóc się nimi podczas wstawania.
Wilgoć trawy ciążyła na niej fantomowym, zapewne nieistniejącym wrażeniem, nieważne ile razy strzepnęła materiał spodni, poprawiwszy pasek torby na ramieniu. Buteleczki umieszczone w środku zadźwięczały cicho, ale skoro dotarły na rozstaj dróg, a Järvelä nie posiadała przy sobie pieniędzy, Asterin nie czuła się w obowiązku dopełnienia ostatniej transakcji przed zamknięciem łączących ich tematów - nieważne jak kwaśno smakowały teraz jej myśli, ani jaką gorycz wyniosła z reakcji towarzyszki. Już od dawna powinna wiedzieć, że jakiekolwiek przywiązanie się do ludzi było błędem. Raniło tylko i wyłącznie ją, czy to zamknięte w ramach koleżeństwa, czy sięgające głębiej, dalej. Mimo to nigdy nie potrafiła w pełni odciąć się od dziwnego wrażenia pustki, które zstępowało na nią, gdy ludzie mniej lub bardziej regularnie widywani nagle przestawali pojawiać się na horyzoncie. Wujek przez lata próbował to z niej wyrzucić wraz z przetoczoną krwią, ale zawiódł - a ona w pewnym momencie przestała pokazywać to światu, tę stronę samej siebie.
- To nie jest dla mnie zabawa. To konieczność, przetrwanie - przyznała jednak, mnąc w ustach przekleństwo, bo każdy fragment informacji narażał ją na nieprzyjemności, na zdradę, której nie mogłaby powstrzymać w stosownym momencie. Nie poszukiwała nekromancji z kaprysu, nie po to zwróciła się z tym akurat do Siri, korzystając z wątłych więzów zaufania, które między sobą zawiązały. Tyle tylko mogła jej powiedzieć. Taką odpowiedź mogła jej zaoferować, wbrew sobie, wbrew rozsądkowi, który nakazywał trzymać usta zamknięte na kłódkę. Żadna z nich nie była nie do zastąpienia, ale Asterin mimo to zwlekała z odejściem, nie patrząc już na Jarvelę; jej wzrok prześlizgiwał się po połyskującej tafli jeziora, zanim płuca oczyścił długi, niezadowolony wydech. Nie taki scenariusz przewidziała dla tej rozmowy, ale nawet i do tego powinna była się przyzwyczaić: że jeśli coś ma potencjał na spierdolenie, Norny dołożą wszelkich starań, by tak się stało.
- Moja sprawa - westchnęła przeciągle, momentalnie zdystansowana. Plany dotyczące nekromancji wabiły ją ku sobie słodką obietnicą przewagi, której Wujek nie będzie w stanie przewidzieć, jeśli utrzyma je w tajemnicy, ale żeby odpowiedzieć Sirkku tak, jak tego oczekiwała, musiałaby streścić jej lata swojego życia. Krwawicę, sekwencję brutalnych kar wypalających z niej człowieczeństwo, rozpacz po stracie kogoś, komu chciała uwierzyć w plany dobrej przyszłości, wyzysk, przyzwyczajenie do obcowania ze śmiercią, którą wreszcie chciała sobie podporządkować.
Wykorzystywanie przez mężczyznę, który zdobył swój mikroświat, włącznie z nią.
- Ani ty nie jesteś jedyna, Sirkku - przypomniała jej rzeczowo. Być może błędnie założyła, że nić sympatii narosła pomiędzy nimi na przestrzeni miesięcy wspólnych interesów wystarczy za odpowiedni argument, ale jeśli Järvelä potrzebowała czegoś innego, powinna wiedzieć, że Asterin nie będzie w stanie jej tego dać. - Możesz iść do kogoś innego, jasne. Ja też mogę. Możesz udawać, że na zapchlonym Przesmyku znajdziesz kogoś jeszcze, kto zaoferuje ci sprawdzone mieszanki, warzone w odpowiednich warunkach, świeże, z nieprzegniłych ingrediencji, za taką stawkę. Śmiało. Poszukaj go - mruknęła i wzruszyła ramionami. Większość warzycieli wypijała połowę specyfiku z każdej fiolki, do reszty dolewając wody albo barwą podobnie wyglądającego soku, licząc na naiwność równie otumanionych narkotykami klientów. Liczyli sobie za to znacznie drożej niż ona, która musiała operować stawkami zarządzonymi przez Wujka w trosce o renomę ich bandy. - Masz moje błogosławieństwo w zmianie dilera, Siri. Chociaż szkoda, bo myślałam, że obie na tym skorzystamy - westchnęła ponownie i z kolejnym grymasem obrzydzenia oparła dłonie na ziemi, tym razem po to, by wspomóc się nimi podczas wstawania.
Wilgoć trawy ciążyła na niej fantomowym, zapewne nieistniejącym wrażeniem, nieważne ile razy strzepnęła materiał spodni, poprawiwszy pasek torby na ramieniu. Buteleczki umieszczone w środku zadźwięczały cicho, ale skoro dotarły na rozstaj dróg, a Järvelä nie posiadała przy sobie pieniędzy, Asterin nie czuła się w obowiązku dopełnienia ostatniej transakcji przed zamknięciem łączących ich tematów - nieważne jak kwaśno smakowały teraz jej myśli, ani jaką gorycz wyniosła z reakcji towarzyszki. Już od dawna powinna wiedzieć, że jakiekolwiek przywiązanie się do ludzi było błędem. Raniło tylko i wyłącznie ją, czy to zamknięte w ramach koleżeństwa, czy sięgające głębiej, dalej. Mimo to nigdy nie potrafiła w pełni odciąć się od dziwnego wrażenia pustki, które zstępowało na nią, gdy ludzie mniej lub bardziej regularnie widywani nagle przestawali pojawiać się na horyzoncie. Wujek przez lata próbował to z niej wyrzucić wraz z przetoczoną krwią, ale zawiódł - a ona w pewnym momencie przestała pokazywać to światu, tę stronę samej siebie.
- To nie jest dla mnie zabawa. To konieczność, przetrwanie - przyznała jednak, mnąc w ustach przekleństwo, bo każdy fragment informacji narażał ją na nieprzyjemności, na zdradę, której nie mogłaby powstrzymać w stosownym momencie. Nie poszukiwała nekromancji z kaprysu, nie po to zwróciła się z tym akurat do Siri, korzystając z wątłych więzów zaufania, które między sobą zawiązały. Tyle tylko mogła jej powiedzieć. Taką odpowiedź mogła jej zaoferować, wbrew sobie, wbrew rozsądkowi, który nakazywał trzymać usta zamknięte na kłódkę. Żadna z nich nie była nie do zastąpienia, ale Asterin mimo to zwlekała z odejściem, nie patrząc już na Jarvelę; jej wzrok prześlizgiwał się po połyskującej tafli jeziora, zanim płuca oczyścił długi, niezadowolony wydech. Nie taki scenariusz przewidziała dla tej rozmowy, ale nawet i do tego powinna była się przyzwyczaić: że jeśli coś ma potencjał na spierdolenie, Norny dołożą wszelkich starań, by tak się stało.
Sirkku Järvelä
Re: Polana przy jeziorze Nie 23 Cze - 19:21
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Problem Sirkku polegał na tym, że miała zaskakująco złożony kodeks moralny – czego, być może, trudno było się po niej domyślić. Czuła głód magii jak każdy ślepiec, była od niej uzależniona jak każdy, kto choć raz posmakował zakazanych zaklęć – a jednak wciąż płonęło w niej przekonanie, że cała ta moc... Nie, że jest zła, co po prostu nierzadko nie jest warta tego wszystkiego, czego wymagała od tych, którzy nią władają.
Järvelä niechętnie dzieliła się swoją wiedzą nie dlatego, że zazdrośnie jej strzegła, obawiała się konkurencji, czy łaknęła mocy tylko dla siebie, ale dlatego, że się bała. Siri zwyczajnie nie wierzyła, że z rozdawania tych konkretnych zaklęć na prawo i lewo może wyniknąć cokolwiek dobrego.
Hipokryzja, biorąc pod uwagę, czym sama zajmowała się na co dzień.
Tak czy inaczej, w całym jej oporze wobec Asterin nie było nic osobistego. Dla Sirkku kobieta była ani lepsza, ani gorsza od innych, którzy mogliby łaknąć wiedzy o tym, co zakazane. Była człowiekiem, takim jak inni, z takimi samymi słabościami – i, prawdopodobnie, z takim samym głodem siły. To dlatego Siri zjeżyła się i spoglądała na znajomą podejrzliwie. Bo ten głód – ten cholerny głód – niósł za sobą konsekwencje, które bardzo trudno było przewidzieć, a które nierzadko wiązały się z czyjąś krzywdą.
Słuchała więc słów Asterin, słuchała kontrargumentów, ale dużo bardziej przyglądała się Eggen, chcąc dostrzec w niej... Nie była pewna, co. Może po prostu cokolwiek innego niż to, co widziała w tak wielu innych. Motywacje, którym mogłaby zaufać – lub które przynajmniej nie budziłyby w niej aż takich zastrzeżeń. Pragnienia, które nie byłyby wyłącznie potrzebą wynikającą z uzależnienia, ale czymś więcej, czymś, co dałoby się wytłumaczyć, wybronić. Słuchała więc o tym, że też nie jest jedyna (rzeczywiście, nie była) i że zmiana dilera może wcale nie być taka prosta (pewnie faktycznie by nie była), tak naprawdę słyszała jednak głównie pierwsze słowa Asterin.
Moja sprawa.
Słowa, które zamykały jakieś drzwi. Kończyły relację, którą – choć była daleka od przyjaźni – Sirkku zdążyła polubić. Zrywały te wątłe więzi, które zdążyły z Asterin wytworzyć i sprawiały, że Järvelä zaczynała wątpić, czy w ogóle powinna o kimkolwiek myśleć inaczej, jak o współpracowniku. O Eggen tam myślała i wychodziło na to, że wcale nie było warto.
Tylko, że wcale nie.
Drgnęła lekko, bo gdy spodziewała się już, że Asterin odejdzie – gdy sama Eggen najwyraźniej chciała to zrobić – kobieta odezwała się jeszcze. Konieczność była wbitą szpilą, przetrwanie zakłuło Sirkku pod żebrami.
- Zaczekaj – rzuciła cicho.
Jeszcze przez chwilę przyglądała się kobiecie z dołu, jakby szukając podstępu. To, że go nie znalazła – że Asterin wydawała się szczera, szczerze niezadowolona z tych paru słów za dużo, szczerze ostrożna, gdy mówiła coś czego, być może, nie powinna – o niczym jeszcze nie znaczyło, ale Siri... Cóż, Siri ufała. Nierzadko szybciej i bardziej, niż powinna.
Asterin zaufała jednak już wcześniej, dlaczego więc nie miałaby także teraz?
Podniosła się z gracją z ziemi, z grubsza otrzepała tylko.
- Czego potrzebujesz? – spytała i choć nie była to deklaracja – nie taka, jakiej nie dałoby się podważyć – był to jakiś początek.
- Co umiesz a czego chcesz się nauczyć? – kontynuowała Sirkku, jednocześnie ruszając niespiesznie przez wysokie trawy, lekkim ruchem głowy zachęcając Asterin, by poszła za nią.
Jarveli nie umknął dyskomfort Eggen, gdy ta rozsiadała się na wilgotnej ziemi. Może spacer będzie łatwiejszy?
Järvelä niechętnie dzieliła się swoją wiedzą nie dlatego, że zazdrośnie jej strzegła, obawiała się konkurencji, czy łaknęła mocy tylko dla siebie, ale dlatego, że się bała. Siri zwyczajnie nie wierzyła, że z rozdawania tych konkretnych zaklęć na prawo i lewo może wyniknąć cokolwiek dobrego.
Hipokryzja, biorąc pod uwagę, czym sama zajmowała się na co dzień.
Tak czy inaczej, w całym jej oporze wobec Asterin nie było nic osobistego. Dla Sirkku kobieta była ani lepsza, ani gorsza od innych, którzy mogliby łaknąć wiedzy o tym, co zakazane. Była człowiekiem, takim jak inni, z takimi samymi słabościami – i, prawdopodobnie, z takim samym głodem siły. To dlatego Siri zjeżyła się i spoglądała na znajomą podejrzliwie. Bo ten głód – ten cholerny głód – niósł za sobą konsekwencje, które bardzo trudno było przewidzieć, a które nierzadko wiązały się z czyjąś krzywdą.
Słuchała więc słów Asterin, słuchała kontrargumentów, ale dużo bardziej przyglądała się Eggen, chcąc dostrzec w niej... Nie była pewna, co. Może po prostu cokolwiek innego niż to, co widziała w tak wielu innych. Motywacje, którym mogłaby zaufać – lub które przynajmniej nie budziłyby w niej aż takich zastrzeżeń. Pragnienia, które nie byłyby wyłącznie potrzebą wynikającą z uzależnienia, ale czymś więcej, czymś, co dałoby się wytłumaczyć, wybronić. Słuchała więc o tym, że też nie jest jedyna (rzeczywiście, nie była) i że zmiana dilera może wcale nie być taka prosta (pewnie faktycznie by nie była), tak naprawdę słyszała jednak głównie pierwsze słowa Asterin.
Moja sprawa.
Słowa, które zamykały jakieś drzwi. Kończyły relację, którą – choć była daleka od przyjaźni – Sirkku zdążyła polubić. Zrywały te wątłe więzi, które zdążyły z Asterin wytworzyć i sprawiały, że Järvelä zaczynała wątpić, czy w ogóle powinna o kimkolwiek myśleć inaczej, jak o współpracowniku. O Eggen tam myślała i wychodziło na to, że wcale nie było warto.
Tylko, że wcale nie.
Drgnęła lekko, bo gdy spodziewała się już, że Asterin odejdzie – gdy sama Eggen najwyraźniej chciała to zrobić – kobieta odezwała się jeszcze. Konieczność była wbitą szpilą, przetrwanie zakłuło Sirkku pod żebrami.
- Zaczekaj – rzuciła cicho.
Jeszcze przez chwilę przyglądała się kobiecie z dołu, jakby szukając podstępu. To, że go nie znalazła – że Asterin wydawała się szczera, szczerze niezadowolona z tych paru słów za dużo, szczerze ostrożna, gdy mówiła coś czego, być może, nie powinna – o niczym jeszcze nie znaczyło, ale Siri... Cóż, Siri ufała. Nierzadko szybciej i bardziej, niż powinna.
Asterin zaufała jednak już wcześniej, dlaczego więc nie miałaby także teraz?
Podniosła się z gracją z ziemi, z grubsza otrzepała tylko.
- Czego potrzebujesz? – spytała i choć nie była to deklaracja – nie taka, jakiej nie dałoby się podważyć – był to jakiś początek.
- Co umiesz a czego chcesz się nauczyć? – kontynuowała Sirkku, jednocześnie ruszając niespiesznie przez wysokie trawy, lekkim ruchem głowy zachęcając Asterin, by poszła za nią.
Jarveli nie umknął dyskomfort Eggen, gdy ta rozsiadała się na wilgotnej ziemi. Może spacer będzie łatwiejszy?
Asterin Eggen
Re: Polana przy jeziorze Sro 26 Cze - 19:22
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Asterin zawsze, zawsze, zaskakiwało, że z prawdy mogło wyniknąć coś dobrego. Że obnażenie przed kimś swoich sekretów, nawet delikatnie i ostrożnie, mogło naprawić pozornie nienaprawialną sytuację i napisać scenariusz od nowa przed tym, jak sekwencja filmowych klatek przedwcześnie dobiegnie końca. Nie spodziewała się tego, zrozumiałe więc, że słowa Siri skwitowała lekko uniesionymi do góry brwiami, jedynym symbolem świadczącym o zdziwieniu, którego doznała, kiedy towarzyszka powstrzymała ją przed odejściem. Wzrok powrócił do łagodnych rys Jarveli, a cisza rozciągnęła się pomiędzy nimi jak woda uspokajana po zawrzeniu. Nie było w niej, przynajmniej zdaniem Eggen, przypominającego ostrza sztyletów oczekiwania, nie wydawała się też krępująca. Ot, ich spojrzenia zwarły się na chwilę w tańcu niedopowiedzeń i wycofujących się brawurowych zapewnień obu stron; oczywiście mogły porzucić wypracowaną przez ostatnie miesiące relację, zarówno biznesową, jak i poniekąd towarzyską, ale w głębi duszy chyba żadna nie miała na to ochoty.
- Szczerze? Sama za cholerę nie wiem - przyznała na długim wydechu, oczyszczającym jej płuca niemal jak greckie katharsis. Nie była to magia, o której wiele dowiedziałaby się wśród ślepców, nawet Wujek zdawał się jej unikać, a przynajmniej nigdy po nią nie sięgnął - co w jego przypadku było co najmniej niestandardowe, biorąc pod uwagę jak chętnie afiszował się ze swoimi umiejętnościami przy budowaniu bezlitosnej renomy. - Nie wiem nawet od czego zacząć. Słyszałam pogłoski, strzępki informacji, stąd wiem, że odpowiedzi, których szukam, leżą w magii runicznej, ale poza tym nie udało mi się zgłębić tematu. Albo trafiałam na kogoś, kto truchlał przed samą ideą, albo na imbecyli. Potem usłyszałam o tobie - zrelacjonowała szczerze. Najwyraźniej nawet ślepcy posiadali pewną granicę akceptowalności, za którą nie chcieli wyściubiać nosa, ale ona - ona tego pragnęła. Siły, która zrównoważy walkę z galdrem mającym nad nią dekady doświadczenia. Bo jak bronić się przed samą śmiercią? Jak walczyć z czymś, czego nie sposób ponownie zabić? Głód każdego dnia z wolna przeżerał jej ambicje, a w spojrzeniu utkwionym w Siri pojawiły się zarówno pytanie, jak i wątły, nieumiejętnie ukryty błysk nadziei, po czym ruszyła za nią.
Miękka ziemia pokryta trawą i listowiem tłumiła odgłosy ich kroków, a kiedy nad ich głowami pojawiły się pierwsze korony drzew, Asterin wyraźnie poczuła się swobodniej. W ogromnym niebie było coś, co ją przerażało. Coś zbyt niepodbitego i niedostępnego, przypominało błękitną tęczówkę obserwujących ją nieustannie oczu, przed którymi instynktownie poszukiwała ucieczki. Siri dobrze zatem ją rozgryzła; spacer pod baldachimem gałęzi rozluźnił mięśnie jej barków i nawet oddech naraz zdał się spokojniejszy. Może zaklinaczka bywała cicha i zamyślona, ale to nie znaczyło, że nie obserwowała.
- Znam podstawy podstaw jeszcze ze szkoły i nie zależy mi na szerokiej wiedzy pod rytuały jako takie, jeśli nie okażą się potrzebne. Daleko mi do marzeń o fakultecie czy innym doktoracie z run - kącik ust uniósł się w nierównym uśmiechu, zastanawiała się też, czy Siri z miejsca potrafiła zdiagnozować, co było niezbędne, by zawładnąć nekromancją w sposób, którego poszukiwała Asterin. Zapewne tak: plotki o jej umiejętnościach cieszyły się niemal nabożną czcią wśród ludzi, którzy mieli z nią styczność albo słyszeli o wprawie, z jaką podchodziła do przyjmowanych zleceń. Kto, jak nie ona? - Muszę umieć zasłonić się śmiercią - podkreślone słowo zabrzmiało twardo, zapałem podkreśliwszy, że to, co jej przyświecało, nie było czczą zachcianką ani ziarnem szaleństwa. Lub może było, ale nie w sposób, w jaki uderzało w innych ślepców. Nie zmąciło jej zmysłów. - Widziałam ludzi układających tarcze z kości. Ludzi podnoszących z ziemi martwe ciała za sprawą zaklęcia jak marionetki. Ludzi przebijających skorupę ziemi pnączami ostrych żeber. Tego potrzebuję - dopowiedziała i odruchowo poprawiła skórzaną rękawiczkę przykrywającą pieczęć Lokiego, symbol, od którego nigdy się nie uwolni, symbol zdrady i potępienia. Z tego co widziała, Järvelä nie była obarczona tym niechlubnym piętnem, wymysłem zepsutego, zgniłego prawa - i dobrze. Życzyła jej, żeby stan ten utrzymał się jak najdłużej. - Odwdzięczę się choćby za zaplecze z run, resztę mogę ogarnąć sama - zapewniła, spoglądając na Sirkku. Nie była pewna, czy kobieta opanowała nekromancję ani czy była świadoma powiązanych z nią inkantacji, ale nawet poszerzona świadomość magii rytualnej była tu na wagę złota; płynąca od kogoś, kto rozumiał. Kto okazał się uważny i bystry na tyle, by tkwić w dwóch światach zupełnie jak Verner. Kto w pewien sposób był godzien zaufania. Nie zamierzała też stawiać Jarveli przed koniecznością wprowadzania ją w nekromancję, jeśli, załóżmy, z jakiegoś powodu ta miałaby przed taką propozycją opory - z kolei wdzięczność Asterin Eggen potrafiła być sporo warta tam, gdzie nie docierały klanowe koneksje, i nigdy nie posiadała terminu ważności.
- Szczerze? Sama za cholerę nie wiem - przyznała na długim wydechu, oczyszczającym jej płuca niemal jak greckie katharsis. Nie była to magia, o której wiele dowiedziałaby się wśród ślepców, nawet Wujek zdawał się jej unikać, a przynajmniej nigdy po nią nie sięgnął - co w jego przypadku było co najmniej niestandardowe, biorąc pod uwagę jak chętnie afiszował się ze swoimi umiejętnościami przy budowaniu bezlitosnej renomy. - Nie wiem nawet od czego zacząć. Słyszałam pogłoski, strzępki informacji, stąd wiem, że odpowiedzi, których szukam, leżą w magii runicznej, ale poza tym nie udało mi się zgłębić tematu. Albo trafiałam na kogoś, kto truchlał przed samą ideą, albo na imbecyli. Potem usłyszałam o tobie - zrelacjonowała szczerze. Najwyraźniej nawet ślepcy posiadali pewną granicę akceptowalności, za którą nie chcieli wyściubiać nosa, ale ona - ona tego pragnęła. Siły, która zrównoważy walkę z galdrem mającym nad nią dekady doświadczenia. Bo jak bronić się przed samą śmiercią? Jak walczyć z czymś, czego nie sposób ponownie zabić? Głód każdego dnia z wolna przeżerał jej ambicje, a w spojrzeniu utkwionym w Siri pojawiły się zarówno pytanie, jak i wątły, nieumiejętnie ukryty błysk nadziei, po czym ruszyła za nią.
Miękka ziemia pokryta trawą i listowiem tłumiła odgłosy ich kroków, a kiedy nad ich głowami pojawiły się pierwsze korony drzew, Asterin wyraźnie poczuła się swobodniej. W ogromnym niebie było coś, co ją przerażało. Coś zbyt niepodbitego i niedostępnego, przypominało błękitną tęczówkę obserwujących ją nieustannie oczu, przed którymi instynktownie poszukiwała ucieczki. Siri dobrze zatem ją rozgryzła; spacer pod baldachimem gałęzi rozluźnił mięśnie jej barków i nawet oddech naraz zdał się spokojniejszy. Może zaklinaczka bywała cicha i zamyślona, ale to nie znaczyło, że nie obserwowała.
- Znam podstawy podstaw jeszcze ze szkoły i nie zależy mi na szerokiej wiedzy pod rytuały jako takie, jeśli nie okażą się potrzebne. Daleko mi do marzeń o fakultecie czy innym doktoracie z run - kącik ust uniósł się w nierównym uśmiechu, zastanawiała się też, czy Siri z miejsca potrafiła zdiagnozować, co było niezbędne, by zawładnąć nekromancją w sposób, którego poszukiwała Asterin. Zapewne tak: plotki o jej umiejętnościach cieszyły się niemal nabożną czcią wśród ludzi, którzy mieli z nią styczność albo słyszeli o wprawie, z jaką podchodziła do przyjmowanych zleceń. Kto, jak nie ona? - Muszę umieć zasłonić się śmiercią - podkreślone słowo zabrzmiało twardo, zapałem podkreśliwszy, że to, co jej przyświecało, nie było czczą zachcianką ani ziarnem szaleństwa. Lub może było, ale nie w sposób, w jaki uderzało w innych ślepców. Nie zmąciło jej zmysłów. - Widziałam ludzi układających tarcze z kości. Ludzi podnoszących z ziemi martwe ciała za sprawą zaklęcia jak marionetki. Ludzi przebijających skorupę ziemi pnączami ostrych żeber. Tego potrzebuję - dopowiedziała i odruchowo poprawiła skórzaną rękawiczkę przykrywającą pieczęć Lokiego, symbol, od którego nigdy się nie uwolni, symbol zdrady i potępienia. Z tego co widziała, Järvelä nie była obarczona tym niechlubnym piętnem, wymysłem zepsutego, zgniłego prawa - i dobrze. Życzyła jej, żeby stan ten utrzymał się jak najdłużej. - Odwdzięczę się choćby za zaplecze z run, resztę mogę ogarnąć sama - zapewniła, spoglądając na Sirkku. Nie była pewna, czy kobieta opanowała nekromancję ani czy była świadoma powiązanych z nią inkantacji, ale nawet poszerzona świadomość magii rytualnej była tu na wagę złota; płynąca od kogoś, kto rozumiał. Kto okazał się uważny i bystry na tyle, by tkwić w dwóch światach zupełnie jak Verner. Kto w pewien sposób był godzien zaufania. Nie zamierzała też stawiać Jarveli przed koniecznością wprowadzania ją w nekromancję, jeśli, załóżmy, z jakiegoś powodu ta miałaby przed taką propozycją opory - z kolei wdzięczność Asterin Eggen potrafiła być sporo warta tam, gdzie nie docierały klanowe koneksje, i nigdy nie posiadała terminu ważności.
Sirkku Järvelä
Re: Polana przy jeziorze Czw 27 Cze - 19:55
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Teraz, gdy pozwoliła sobie na myśl, że to nie jest zwykłe widzimisię Asterin, że poza głodem magii, mocy jest w jej prośbie coś więcej – było łatwiej. Na tyle łatwo, by Sirkku sięgnęła po rzeczowe pytania – i starannie zbierała odpowiedzi, układając je w głowie jak puzzle, kawałek po kawałku, aż stworzyły szerszy obraz.
Asterin prosiła o coś, czego Järvelä nie mogła jej dać – ale, jednocześnie, to nie tak, że nie mogła jej dać zupełnie niczego.
- Nie umiem niczego z nekromancji – zastrzegła na początek, by miały jasność. W jej tonie nie było jednak kategorycznej odmowy, zamknięcia Asterin drzwi przed nosem. Nie potrafiła naginać śmierci, nigdy tego nie robiła – nie chciała – tego robić, temat nie był jej jednak obcy. Znała trochę teorii. Znała magię, znała runy.
I znała kogoś, kto rozumiał, jak to jest, przekraczać tę cienką granicę między życiem na śmiercią.
Póki co nie zamierzała jednak sięgać po imię – nie, dopóki nie zapyta, nie sprawdzi, czy ten, o którym myślała, życzył sobie wspominania o nim. Tak, jak Sirkku oczekiwała szacunku wobec jej prywatności i granic, tak samo też szanowała te innych. Poruszanie się wśród ślepców było nieustanną grą kompromisów, szacunku – i siły, tej też. Póki co jednak Järvelä sięgała po te pierwsze niż po czystą moc. Mogłaby wywalczyć sobie pozycję samą swoją magią, dużo bardziej jednak ceniła sobie te układy, które udawało się stworzyć na solidniejszych podstawach niż tylko zastraszenie.
- Nie umiem niczego z nekromancji – powtórzyła teraz – i nie będę w stanie jednoznacznie powiedzieć ci, które rytuały będą potrzebne, a które nie, ale... – Uśmiechnęła się przelotnie. – Wiem, gdzie szukać. Wiem, od czego zacząć. – I zaraz, z jedną krótką tylko przerwą na oddech, dodała miękko: - Pokażę ci.
Milczała potem przez chwilę, układając w głowie myśli. Daleka była od drążenia, dlaczego Asterin tak desperacko potrzebowała tych konkretnych zaklęć – martwoty, zimna, żeber, surowego mięsa. Nie zamierzała dopytywać, nie zamierzała na własną rękę szukać odpowiedzi. Siri operowała słowami dość dobrze, by znaleźć sobie miejsce w społeczeństwie – dużo lepiej jednak posługiwała się emocjami. Tymi, które kryły się w jej własnych oczach (a które nierzadko nie znajdowały odbicia na nieruchomej, obojętnej twarzyczce) i tymi, które wylewały się z ludzi znacznie śmielej, znacznie mniej rozważnie niż świadomie sklecane zdania. Teraz to nie słowa przekonały Sirkku, a to, co dostrzegła w Eggen, gdy ta sięgała po szczerość.
Teraz spacerowała z Asterin przez chwilę, uśmiechając się tylko przelotnie gdy dostrzegła większą swobodę w ruchach Eggen, trochę więcej luzu tam, gdzie jeszcze przed momentem mięśnie dilerki były sztywne, twarde jak kamień. Czyli – zgadła. Sirkku nie zbierała punktów, gdyby jednak to robiła, dopisałaby sobie teraz przynajmniej solidne trzy.
Na wzmiankę o wdzięczności pokręciła tylko głową.
- Nie robię tego dla twojej wdzięczności – odparła krótko, nie napastliwie, ale tak, jak mogłaby przepowiadać deszcz z nadchodzących, ciemnych chmur. I rzeczywiście – jej zgoda nie miała nic wspólnego z oczekiwaniem darmowych używek, lepszych partii ziół spod lady.
Sirkku rzadko kiedy rozumowała w ten sposób. Pod tym względem potrafiła być mocno naiwna.
- Chciałabym, żebyś przychodziła do mnie – rzuciła wreszcie. Jeśli wahała się przed zaproszeniem Asterin do swojego azylu – zupełnie nie było tego po niej widać. – Będzie tam więcej... tego – kontynuowała i uśmiechnęła się z nieznacznym rozbawieniem. – Trawy. Krzaków. Mokrej ziemi. Robaków – wymieniała beztrosko. Nie szydziła z dyskomfortu Asterin, chciała jednak, by ta wiedziała, czego się spodziewać.
Sirkku nie podjęłaby się uczyć jej nigdzie indziej. Tylko u siebie czuła się bezpiecznie. Tylko u siebie wiedziała, że może pozwolić sobie na absolutnie wszystko. Tylko u siebie, we własnym ogrodzie i czterech ścianach własnego domu, miała pewność, że ta ziemia jest jej – i że magia tętniąca w głębokich warstwach czarnoziemu zawsze jej odpowie.
Kiedyś, dawno temu, ktoś wyśmiał ją, gdy o tym mówiła. Sirkku dobrze pamiętała krzywy uśmiech i smak goryczy na języku.
- Tam pokażę ci wszystko, co wiem. – I, jeśli będziesz miała odrobinę szczęścia, dam ci nazwisko, którego potrzebujesz.
Odetchnęła powoli, milczała jeszcze przez moment, wsłuchując się w miękkie odgłosy ich kroków. Gdy znów spojrzała na Asterin, w ciemnych tęczówkach Sirkku tańczyła iskra rozbawienia.
- Czy teraz mogę je dostać? – spytała i lekkim ruchem głowy wskazała torbę Eggen, w której co i raz pobrzękiwały buteleczki.
Asterin prosiła o coś, czego Järvelä nie mogła jej dać – ale, jednocześnie, to nie tak, że nie mogła jej dać zupełnie niczego.
- Nie umiem niczego z nekromancji – zastrzegła na początek, by miały jasność. W jej tonie nie było jednak kategorycznej odmowy, zamknięcia Asterin drzwi przed nosem. Nie potrafiła naginać śmierci, nigdy tego nie robiła – nie chciała – tego robić, temat nie był jej jednak obcy. Znała trochę teorii. Znała magię, znała runy.
I znała kogoś, kto rozumiał, jak to jest, przekraczać tę cienką granicę między życiem na śmiercią.
Póki co nie zamierzała jednak sięgać po imię – nie, dopóki nie zapyta, nie sprawdzi, czy ten, o którym myślała, życzył sobie wspominania o nim. Tak, jak Sirkku oczekiwała szacunku wobec jej prywatności i granic, tak samo też szanowała te innych. Poruszanie się wśród ślepców było nieustanną grą kompromisów, szacunku – i siły, tej też. Póki co jednak Järvelä sięgała po te pierwsze niż po czystą moc. Mogłaby wywalczyć sobie pozycję samą swoją magią, dużo bardziej jednak ceniła sobie te układy, które udawało się stworzyć na solidniejszych podstawach niż tylko zastraszenie.
- Nie umiem niczego z nekromancji – powtórzyła teraz – i nie będę w stanie jednoznacznie powiedzieć ci, które rytuały będą potrzebne, a które nie, ale... – Uśmiechnęła się przelotnie. – Wiem, gdzie szukać. Wiem, od czego zacząć. – I zaraz, z jedną krótką tylko przerwą na oddech, dodała miękko: - Pokażę ci.
Milczała potem przez chwilę, układając w głowie myśli. Daleka była od drążenia, dlaczego Asterin tak desperacko potrzebowała tych konkretnych zaklęć – martwoty, zimna, żeber, surowego mięsa. Nie zamierzała dopytywać, nie zamierzała na własną rękę szukać odpowiedzi. Siri operowała słowami dość dobrze, by znaleźć sobie miejsce w społeczeństwie – dużo lepiej jednak posługiwała się emocjami. Tymi, które kryły się w jej własnych oczach (a które nierzadko nie znajdowały odbicia na nieruchomej, obojętnej twarzyczce) i tymi, które wylewały się z ludzi znacznie śmielej, znacznie mniej rozważnie niż świadomie sklecane zdania. Teraz to nie słowa przekonały Sirkku, a to, co dostrzegła w Eggen, gdy ta sięgała po szczerość.
Teraz spacerowała z Asterin przez chwilę, uśmiechając się tylko przelotnie gdy dostrzegła większą swobodę w ruchach Eggen, trochę więcej luzu tam, gdzie jeszcze przed momentem mięśnie dilerki były sztywne, twarde jak kamień. Czyli – zgadła. Sirkku nie zbierała punktów, gdyby jednak to robiła, dopisałaby sobie teraz przynajmniej solidne trzy.
Na wzmiankę o wdzięczności pokręciła tylko głową.
- Nie robię tego dla twojej wdzięczności – odparła krótko, nie napastliwie, ale tak, jak mogłaby przepowiadać deszcz z nadchodzących, ciemnych chmur. I rzeczywiście – jej zgoda nie miała nic wspólnego z oczekiwaniem darmowych używek, lepszych partii ziół spod lady.
Sirkku rzadko kiedy rozumowała w ten sposób. Pod tym względem potrafiła być mocno naiwna.
- Chciałabym, żebyś przychodziła do mnie – rzuciła wreszcie. Jeśli wahała się przed zaproszeniem Asterin do swojego azylu – zupełnie nie było tego po niej widać. – Będzie tam więcej... tego – kontynuowała i uśmiechnęła się z nieznacznym rozbawieniem. – Trawy. Krzaków. Mokrej ziemi. Robaków – wymieniała beztrosko. Nie szydziła z dyskomfortu Asterin, chciała jednak, by ta wiedziała, czego się spodziewać.
Sirkku nie podjęłaby się uczyć jej nigdzie indziej. Tylko u siebie czuła się bezpiecznie. Tylko u siebie wiedziała, że może pozwolić sobie na absolutnie wszystko. Tylko u siebie, we własnym ogrodzie i czterech ścianach własnego domu, miała pewność, że ta ziemia jest jej – i że magia tętniąca w głębokich warstwach czarnoziemu zawsze jej odpowie.
Kiedyś, dawno temu, ktoś wyśmiał ją, gdy o tym mówiła. Sirkku dobrze pamiętała krzywy uśmiech i smak goryczy na języku.
- Tam pokażę ci wszystko, co wiem. – I, jeśli będziesz miała odrobinę szczęścia, dam ci nazwisko, którego potrzebujesz.
Odetchnęła powoli, milczała jeszcze przez moment, wsłuchując się w miękkie odgłosy ich kroków. Gdy znów spojrzała na Asterin, w ciemnych tęczówkach Sirkku tańczyła iskra rozbawienia.
- Czy teraz mogę je dostać? – spytała i lekkim ruchem głowy wskazała torbę Eggen, w której co i raz pobrzękiwały buteleczki.
Asterin Eggen
Re: Polana przy jeziorze Pon 1 Lip - 14:10
Asterin EggenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Alta, Norwegia
Wiek : 30 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : dawniej prostytutka, obecnie dilerka
Wykształcenie : I stopień wtajemniczenia
Totem : borsuk
Atuty : alchemiczny kolekcjoner (I), zaślepiony (II)
Statystyki : alchemia: 22 / magia użytkowa: 10 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 7 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 39 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Skinęła głową w suchym zrozumieniu. Koniec końców Sirkku wcale nie musiała władać magią, o którą ubiegała się Asterin, by okazać się kluczowym elementem w budowaniu fundamentów, na których wykształci się jej świadomość, bo Eggen wystarczyła skarbnica jej wiedzy. Ogrom posiadanych informacji na temat run, przy których sama nigdy się nie zatrzymała, akceptując ich istnienie, ale nie wychodząc poza to, co oczywiste i codzienne. Była swego rodzaju drogowskazem ukazującym prawidłowy kierunek, jak okazało się już po chwili - słowa okraszone łagodnym, ledwo dostrzegalnym uśmiechem rozpaliły w duszy Asterin podniecenie. Wiem, gdzie szukać.
- Dzięki - mruknęła szczerze, mimowolnie zastanawiając się, czemu Sirkku nigdy nie sięgnęła po tę moc samodzielnie. Odstręczało ją widmo zjednania sobie śmierci i wykorzystania jej do własnych celów? Uważała to za zaburzenie naturalnego porządku? Obawiała się ukąszenia szaleństwa albo głodu, którego naprawdę nie będzie się dało już zaspokoić? Wszystko to było prawdopodobne, a jednak Asterin nie zadała tego pytania, nie napierała tak mocno w prywatność kobiety. Może po prostu nigdy nie była zmuszona szukać tak radykalnych magicznych rozwiązań - i może dzięki temu jej dusza wciąż była nienaruszona.
Naturalnie też, że nie robiła tego dla wdzięczności: ta była zaledwie wartością dodaną, stojącą na półce obok fiolek wypełnionych płynnym narkotykiem, bo właśnie w ten sposób Asterin zinterpretowała jej słowa. Nie miała pojęcia, jak bardzo Järvelä lubiła uczyć, jaką radość odnajdywała w przekazywaniu wiedzy dalej, ale gdyby wiedziała (a prędzej czy później dowie się tego na własnej skórze), zrozumiałaby, że były w tym podobne. Na podobnej zasadzie Eggen uczyła magii zakazanej, dzieląc się latami zgromadzonych doświadczeń i praktyk z tym, kto udowodnił, że był godzien spędzonego przy sobie czasu, jak Verner. Wymagająco, intensywnie, ale zawsze z sukcesem.
Spojrzenie posłane chaszczom na moment zdradziło niechęć, ale kiedy wróciło do twarzy Sirkku, zamiast obrzydzenia wyrażało niezrozumienie i pytanie. Forsberg też lubił otaczać się zielenią, głównie tam oddychał pełną piersią, kiedy mury Midgardu zostawiali daleko za plecami, ale sama Asterin nie potrafiła tego pojąć.
- I to sprawia ci przyjemność? - spytała, aczkolwiek odpowiedź była ewidentna, przemawiała przez każdy mięsień mimiczny Siri, przez błysk jej spojrzenia. Trudno, jeśli taka była dodatkowa cena za naukę, musiała się poświęcić; ciężkie westchnienie zbiegło się z dłońmi niedbale wsuniętymi do kieszeni. - Dobra, byle żeby te robaki po mnie nie popierdalały. Nie uważam się za drogę szybkiego ruchu dla ich harmonogramów - zastrzegła posępnie, bo o ile przywykła do pająków albo karaluchów na Ymirze, tak nienawidziła gąsienic czy innych kokonów. Co najwyżej ćmy, one były względnie w porządku, mimo że głupota doprowadzała je do samozniszczenia. - Kiedyś połknęłam muchę. Przez przypadek - burknęła, wspomnieniami cofnąwszy się o dwie dekady wstecz. Biegała wtedy po Trondheim z kijem w ręce i na przemian okładała nim młodszego kolegę, a potem wyobrażała sobie, że odleci na niej gdzieś daleko. - Jeden z najobrzydliwszych dni mojego dziecięcego życia - pokręciła głową, dramatycznie wyolbrzymiając. Gdyby tylko wiedziała, że już niebawem spadną na nią dni znacznie obrzydliwsze, znacznie gorsze, znacznie bardziej bestialskie, dni, w których każdy okaże się walką o przetrwanie, może nie wymiotowałaby po głupiej muszce tak intensywnie jak wtedy.
- Umowa stoi - skwitowała więc na zapewnienie Sirkku, a po jej wnętrznościach rozlał się ogień głodu. Nie mogła doczekać się pierwszych lekcji, pierwszych żmudnych prób zapamiętywania wiedzy, która Jarveli przychodziła już naturalnie, a która jej przyjdzie zapewne w bólach. Nigdy nie była dobrą uczennicą. Nie przyswajała szkolnych wiadomości zbyt szybko, nie umiała skupić się na pracach domowych. Zmieniło się to dopiero kiedy bardziej dojrzała i Wujek wsunął w jej dłonie pierwszy zakazany grymuar, a teraz potrzebowała właśnie tamtego zapału. To nie było zresztą już kucie na ocenę, nie. To było być albo nie być, drapiące o ściany jej istnienia rozjarzoną potrzebą, a zarazem głęboko ukrytą fascynacją. - Jasne. Tyle, na ile się umawiałyśmy - sięgnęła do torby i wyjęła z niej czarny mieszek, który wręczyła Siri. Każda z buteleczek była dodatkowo owinięta materiałem, żeby nie stłukły się podczas transportu, bo Odyn jeden raczy wiedzieć, ile na ziemi zaczai się na nią korzeni usiłujących podciąć jej nogi, żeby grzmotnęła na grunt - a z towarem nigdy nie ryzykowała. - Niedługo będę miała Szept Wyroczni z pięknego szaleju, jeśli masz ochotę - dodała z uśmiechem. Zgodnie z obietnicą nie zająknęła się już ani słowem o zapłacie: jakoś ugada to z Wujkiem, choćby miała go oszukiwać albo płacić za używki Jarveli z własnej kieszeni.
Asterin i Siri z tematu
- Dzięki - mruknęła szczerze, mimowolnie zastanawiając się, czemu Sirkku nigdy nie sięgnęła po tę moc samodzielnie. Odstręczało ją widmo zjednania sobie śmierci i wykorzystania jej do własnych celów? Uważała to za zaburzenie naturalnego porządku? Obawiała się ukąszenia szaleństwa albo głodu, którego naprawdę nie będzie się dało już zaspokoić? Wszystko to było prawdopodobne, a jednak Asterin nie zadała tego pytania, nie napierała tak mocno w prywatność kobiety. Może po prostu nigdy nie była zmuszona szukać tak radykalnych magicznych rozwiązań - i może dzięki temu jej dusza wciąż była nienaruszona.
Naturalnie też, że nie robiła tego dla wdzięczności: ta była zaledwie wartością dodaną, stojącą na półce obok fiolek wypełnionych płynnym narkotykiem, bo właśnie w ten sposób Asterin zinterpretowała jej słowa. Nie miała pojęcia, jak bardzo Järvelä lubiła uczyć, jaką radość odnajdywała w przekazywaniu wiedzy dalej, ale gdyby wiedziała (a prędzej czy później dowie się tego na własnej skórze), zrozumiałaby, że były w tym podobne. Na podobnej zasadzie Eggen uczyła magii zakazanej, dzieląc się latami zgromadzonych doświadczeń i praktyk z tym, kto udowodnił, że był godzien spędzonego przy sobie czasu, jak Verner. Wymagająco, intensywnie, ale zawsze z sukcesem.
Spojrzenie posłane chaszczom na moment zdradziło niechęć, ale kiedy wróciło do twarzy Sirkku, zamiast obrzydzenia wyrażało niezrozumienie i pytanie. Forsberg też lubił otaczać się zielenią, głównie tam oddychał pełną piersią, kiedy mury Midgardu zostawiali daleko za plecami, ale sama Asterin nie potrafiła tego pojąć.
- I to sprawia ci przyjemność? - spytała, aczkolwiek odpowiedź była ewidentna, przemawiała przez każdy mięsień mimiczny Siri, przez błysk jej spojrzenia. Trudno, jeśli taka była dodatkowa cena za naukę, musiała się poświęcić; ciężkie westchnienie zbiegło się z dłońmi niedbale wsuniętymi do kieszeni. - Dobra, byle żeby te robaki po mnie nie popierdalały. Nie uważam się za drogę szybkiego ruchu dla ich harmonogramów - zastrzegła posępnie, bo o ile przywykła do pająków albo karaluchów na Ymirze, tak nienawidziła gąsienic czy innych kokonów. Co najwyżej ćmy, one były względnie w porządku, mimo że głupota doprowadzała je do samozniszczenia. - Kiedyś połknęłam muchę. Przez przypadek - burknęła, wspomnieniami cofnąwszy się o dwie dekady wstecz. Biegała wtedy po Trondheim z kijem w ręce i na przemian okładała nim młodszego kolegę, a potem wyobrażała sobie, że odleci na niej gdzieś daleko. - Jeden z najobrzydliwszych dni mojego dziecięcego życia - pokręciła głową, dramatycznie wyolbrzymiając. Gdyby tylko wiedziała, że już niebawem spadną na nią dni znacznie obrzydliwsze, znacznie gorsze, znacznie bardziej bestialskie, dni, w których każdy okaże się walką o przetrwanie, może nie wymiotowałaby po głupiej muszce tak intensywnie jak wtedy.
- Umowa stoi - skwitowała więc na zapewnienie Sirkku, a po jej wnętrznościach rozlał się ogień głodu. Nie mogła doczekać się pierwszych lekcji, pierwszych żmudnych prób zapamiętywania wiedzy, która Jarveli przychodziła już naturalnie, a która jej przyjdzie zapewne w bólach. Nigdy nie była dobrą uczennicą. Nie przyswajała szkolnych wiadomości zbyt szybko, nie umiała skupić się na pracach domowych. Zmieniło się to dopiero kiedy bardziej dojrzała i Wujek wsunął w jej dłonie pierwszy zakazany grymuar, a teraz potrzebowała właśnie tamtego zapału. To nie było zresztą już kucie na ocenę, nie. To było być albo nie być, drapiące o ściany jej istnienia rozjarzoną potrzebą, a zarazem głęboko ukrytą fascynacją. - Jasne. Tyle, na ile się umawiałyśmy - sięgnęła do torby i wyjęła z niej czarny mieszek, który wręczyła Siri. Każda z buteleczek była dodatkowo owinięta materiałem, żeby nie stłukły się podczas transportu, bo Odyn jeden raczy wiedzieć, ile na ziemi zaczai się na nią korzeni usiłujących podciąć jej nogi, żeby grzmotnęła na grunt - a z towarem nigdy nie ryzykowała. - Niedługo będę miała Szept Wyroczni z pięknego szaleju, jeśli masz ochotę - dodała z uśmiechem. Zgodnie z obietnicą nie zająknęła się już ani słowem o zapłacie: jakoś ugada to z Wujkiem, choćby miała go oszukiwać albo płacić za używki Jarveli z własnej kieszeni.
Asterin i Siri z tematu