Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    11.01.2001 – Doki – V. Sørensen & Bezimienny: S. Landsverk

    2 posters
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    11.01.2001

    Zamieszanie w jej życiu coraz bardziej odbijało się echem na jakości jej życia — stała się bardziej roztargniona, zapominalska, ciągle błądziła z głową w chmurach i ciężko było się z nią dogadać, bo w jej umyśle panował mętlik, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyła. Starała się wziąć w garść, poukładać sprawy i funkcjonować w miarę normalnie, ale co rusz łapała się na tym, że przesadnie analizuje każdy szczegół, w wyniku czego tylko niepotrzebnie się nakręca.
    Przez swoje zmartwienia, nastroje i kłopoty w mieście zeszły na dalszy plan, bo choć zdawała sobie sprawę z tego, co się dzieje — coraz większa liczba zaginięć i zgonów, napięcia między galdrami a odmieńcami, często przerażające hasła Wyzwolonych; starała się nie dokładać sobie zmartwień, choć po ostatniej rozmowie z Villemo, po jej wyznaniu, martwiła się o nią. Była niesamowicie odważna, że w tych trudnych czasach zdradziła jej swój sekret. I w zasadzie miała ją dziś odwiedzić, z takim zamiarem znalazła się w dzielnicy Ragnhildy Potężnej — po przemyśleniu chciała z nią porozmawiać, poznać więcej szczegółów, zapytać, czy czegoś potrzebuje i jak sobie radzi.
    Od razu po skończeniu pracy, skierowała się do mieszkania niksy, ale nie zastała jej w środku. Prawdopodobnie powinna się wcześniej zapowiedzieć, choć miała nadzieję, że złapie ją z zaskoczenia, jak ostatnio. Nie mając lepszej perspektywy, spacerem udała się do portu, obejrzeć otwarte jeszcze targi i może wybrać coś na kolację. Może Karl postanowi zjeść razem z nią?
    Wybierając ryby, wdała się w rozmowę ze sprzedawcą i klientem, młodym mężczyzną, który próbował ustalić, jakie wino pasuje do jego wyboru. Pomogła zgodnie ze swoją wiedzą i jeszcze przez moment we trójkę żartowali i ciągnęli kurtuazyjną rozmowę o niczym, a Vivian nie zauważyła w międzyczasie porozumiewawczych spojrzeń, jakie mężczyźni ze sobą wymieniali. Po zapłaceniu podziękowała za usługę i miała już wracać, ale po paru minutach,
    na wysokości doków, usłyszała za sobą bieg, ale że nie zwracała uwagi na takie błahostki, to nawet się nie obróciła, ale ktoś zrobił to za nią. Poczuła szarpnięcie w ramieniu i została odwrócona twarzą do mężczyzny, który jeszcze niedawno stał z nią przy stanowisku z rybami. Z początku myślała, że czegoś zapomniała, ale jego dziki wyraz twarzy zaczynał ją przerażać.
    - C-coś się stało? - zapytała niepewnie, cofając się o krok, gotowa do ucieczki.
    - Jesteś jedną z nich, co nie? - otępienie malujące się na jej twarzy wyrażało zaskoczenie, bo nie wiedziała, o co dokładnie mu chodzi, o co ją oskarża. Mężczyzna odczytał to chyba bardziej jako strach przed wykryciem.
    - Jesteś odmieńcem! Przyznaj się! - podniósł głos i złapał ją agresywnie za ramiona, boleśnie wbijając w nie palce. Szarpnęła się, ale uścisk był za silny, by mogła się wyrwać. Skąd takie wnioski? Czy z tej kilkuminutowej rozmowy, czy już wcześniej ją obserwował? Normalny na pewno nie był.
    - Nie, przysięgam. Nie - zapewniała gorączkowo, czując, jak panika zalewa jej ciało, bo jeśli ktoś jeszcze to podłapie, to gotowi ją tu jeszcze ukamienować. - Proszę… puścić.
    Nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę, bo sam pomysł był absurdalny, ale z drugiej strony mężczyzna też nie wyglądał na tytana umysłu, bardziej człowieka przestraszonego, zamkniętego i radykalnego w działaniach, dlatego sama nie wiedziała, jak go przekonać, że mówi prawdę, a im bardziej próbowała się szarpać i wyrwać, tym mocniej zaciskał kleszcze swoich dłoni.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Sigurd musiał przyznać, że sytuacja w Midgardzie robiła się niezbyt ciekawa. Coraz większy niepokój społeczny był niebezpieczny dla stabilności. Pojawiało się więcej przypadkowych incydentów jak napady i piętnowanie. Zwykli mieszkańcy tracili zaufanie względem swoich sąsiadów i wystarczył tylko mały impuls aby wybuchła tragedia. Przydałby się, ktoś kto będzie mógł zapanować nad sytuacją, lecz Landsverk nie był politykiem. Jedyne co mógł robić to wykonywać swoją pracę Kruczego Strażnika najlepiej jak potrafi. Zwiększone zostały patrole na ulicach, a nawet zaangażowani zostali Wysłannicy. Pod względem zapobiegania incydentów była to dobra decyzja, lecz miała też swoją wadę. Może stać się tak że Strażnicy stracą zaufanie społeczne, które już i tak nie było na dobrym poziomie. Miał tylko nadzieje, że ich działania będą w stanie jakkolwiek pomóc.
    Patrolował ulice, głównego miasta, które były dzisiaj nad wyraz spokojne. Momenty te wykorzystywał na obserwacje, a także rozmyślanie. Jego myśli cały czas krążyły wokół jednej osoby, a konkretniej chodziło o Villemo. Ich ostatnie spotkanie nie zakończyło się najlepiej. Tak naprawdę nie wiedział co ich łączy, ani czy jeszcze ze sobą będą rozmawiać. Zdecydował jednak, że da sobie, a także jej czas. Powiedział jej to co ma do wyznania i jedyne co mógł teraz zrobić to czekać.
    Kolejna trasa patrolowa była przez doki, które nie należały do jego ulubionych miejsc. Jak już miał nadzieje, że będzie to spokojny dzień, tak nie musiał długo czekać aby go odmienić. Zauważył jak jakiś mężczyzna zaczepiał kobietę. W pierwszej chwili nie rozpoznał, że jest mu to znajoma osoba ponieważ stała do niego tyłem. Czekał aż sytuacja się rozwinie i gdy delikwent zaczął emanować agresją postanowił wkroczyć. Był cichy niczym kot, a cała akcja zakończyła się w ciągu sekundy. Bardzo sprawnie zmusił mężczyznę do puszczenia kobiety, wykręcając mu rękę. Aby go uspokoić delikatnie ale stanowczo przycisnął go do ziemi.
    - Nic Pani nie jest? - zwrócił się do kobiety, cały czas na nią nie patrząc, tylko zajmując się agresorem. - Jeszcze raz Ciebie tutaj zobaczę jak napastujesz kobiety to zamknę cię za napad, czy się rozumiemy? - Gdy Sigurd rzucał groźby, był nad wyraz spokojny. Z jego głosu nie było słychać, że był zły. Taki stan najbardziej przerażał jego przeciwników, gdyż nie byli w stanie przewidzieć jego kolejnego kroku. Gdy zrozumiał się z napastnikiem puścił go i w razie jakichkolwiek sztuczek z jego strony stał pomiędzy nim a kobietą. Gdy już sobie poszedł odwrócił się w stronę niewiasty.
    - Już nic niego... Vivian. - mówił i gdy w końcu rozpoznał swoją przyjaciółkę, tym bardziej ucieszył się, że wkroczył do akcji. - Co ty tutaj robisz? - zapytał się z czystej ciekawości, a także z troski. Nierozważne było chodzenie w takie miejsca, zwłaszcza w tej sytuacji w jakiej znalazł się Midgard.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    Ten rok nie zaczął się dla niej najlepiej - styczeń wciąż zaskakiwał i aż strach pomyśleć, co los szykował jej w kolejnych miesiącach. Nie miała pojęcia, że dopiero przyszłe wydarzenia odbiją się echem na całym jej życiu, ale już teraz przypuszczała, że prześladuje ją pech, jakby stała się magnesem na kłopoty. Z jednej strony same ją znajdowały, a z drugiej nie potrafiła się powstrzymać i lgnęła niczym ćma do świecy, w ślepym pragnieniu nieświadoma, że może ją to kosztować wszystko.
    Może była winna w kwestiach, które spędzały jej sen z powiek, ale w tym momencie nie czuła, że zrobiła cokolwiek złego. Spacerowała ulicami, nie wtrącając się w życie innych, robiła zakupy, a uprzejme, kurtuazyjne rozmowy nie były okraszone wyuzdaniem czy nawet zalążkiem flirtu. A jednak została posądzona o bycie odmieńcem z jakiegoś powodu, znanego tylko mężczyźnie, który ją szarpał. Czy jego przerażenie wyżarło mózg, pozostawiając pustą masę, niezdolną do jakiegokolwiek logicznego rozumowania. Gdyby w istocie była osobą ze zdolnościami do mamienia innych, czy nie wykorzystałaby ich teraz, próbując się uwolnić? Mężczyzna miał już utartą wizję w swojej głowie i najwyraźniej żadne słowa nie były w stanie go przekonać. Zastanawiała się, co chciałby z nią zrobić, na jaką karę zasługiwała w jego chorym umyśle? Czy wywlekłby ją na środek, obnażając przed wszystkimi obecnymi na ulicy, a może zabił, ryzykując swoją wolność?
    Ta nieprzewidywalność przerażała dziewczynę, a ogarniająca panika zamykała zdolność wychodzenia z takich sytuacji obronną ręką. Szarpanie nie przynosiło oczekiwanych skutków, rozmowa również nie wchodziła w grę, a choć obawiała się, że jeśli spróbuje go uderzyć, on odda jej ze zdwojoną siłą, to nie mogła pozostawać bierna.
    Na szczęście nie musiała uciekać się do żadnych skrajnych rozwiązań - szybka reakcja kruczego oficera, powalanie agresora i przywołanie go do porządku, uwolniło damę z opresji. Odetchnęła z ulgą, poprawiając ubranie i torebkę, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ręce jej drgają i jest tą sytuacją bardziej roztrzęsiona, niż powinna. Oddychała głęboko, by jak najbardziej dotlenić umysł i wypłukać z niego mgłę paniki. I wtedy zorientowała się, że jej wybawcą jest Sigurd, na widok którego uśmiechnęła się szeroko, dziękując Nornom za to szczęśliwe pojawienie się w kryzysowym momencie.
    - Radziłam sobie - oczywiście próbowała lekceważącym tonem osłabić powagę sytuacji, jednocześnie mając nadzieję, że nie widać po niej, jak bardzo wstrząsnął nią ten atak. Schowała dłonie w kieszeniach kurtki, by nie widać było drżenia, a na usta przywołała lekki uśmiech, jakby w ogóle jej to nie dotknęło, jakby brakowało sekund, by sama go powaliła i pokazała, gdzie jego miejsce. A jednak tego nie zrobiła, będąc skazaną na przyjęcie pomocy, tyle dobrego, że po drugiej stronie barykady stał Sigurd, a nie jakiś obcy oficer.
    - Byłam na targu. Planowałam kogoś odwiedzić, ale nie zastałam jej w domu. Miałam już wracać do domu - nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby się nie zjawił. Nie mogła pozostać wobec tego obojętną. - Dziękuję ci.
    Wykonywał swoją pracę, więc pewnie to dla niego żaden kłopot, a jednak czuła się zobowiązana do podziękowania, bo bez jego pomocy różnie mogło się to skończyć.
    - Dawno cię nie widziałam. Domyślam się, że macie teraz sporo pracy - odezwała się jeszcze, poniekąd nawiązując do tej sytuacji.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Naprawdę liczył na to, że sytuacja w Midgardzie poprawi się jak Krucza Straż będzie uspokajała nastroje społeczne swoją obecnością na ulicach. Nie chciał przypadkiem pogarszać sytuacji, więc zawsze starał się rozładowywać napięcie bez zbędnych zatrzymań i aresztowań. Jeżeli dało się zatrzymać agresje to reagował. Tak samo było w tym przypadku. Wolał wkroczyć zanim ktokolwiek zrobi coś z czego nie będzie mógł się wycofać. Jeden błąd w końcu ułamka sekundy mógł przekreślić całe lata. Ludzie ze strachu mogli posunąć się do najgorszego.
    Cała akcja przebiegła bardzo szybko, a agresor postanowił odpuścić widząc, że nie jest w stanie nic zrobić. Sigurd mógł tylko liczyć iż dostał nauczkę, a także nie zrobi już więcej nic podobnego. Przynajmniej chciał w to wierzyć, że jest w stanie coś zmienić. Doskonale zdawał sobie sprawę, z tego że nie jest w stanie zbawić całego świata, miał tylko nadzieje trochę go poprawić.
    - Jasne. - odpowiedział słysząc jej pierwsze słowa. Nie chciał brnąć w ten temat bo ewidentnie duma Vivian nie pozwoliłaby na wycofanie swoich słów. Gdyby Sigurd ocenił że jest w stanie w miarę pokojowo rozwiązać tą sytuacje sama nie reagowałby. Podjął jednak decyzje aby wkroczyć i w jego przekonaniu było to słuszne.
    - Rozumiem. Jeżeli zamierzałaś wrócić do domu to chodź, odprowadzę Cię. - powiedział rozglądając się dookoła. Było kilku gapiów, którzy byli światkami tego incydentu, a nie chciał eskalować napięcia więc musieli się stąd oddalić. Teraz jak już wiedział że była to Vivian nie chciał zostawiać jej tutaj. Mógł kontynuować patrol idąc z nią.
    - Nie ma sprawy. - odpowiedział z uśmiechem. Zawsze miło było usłyszeć podziękowania, zwłaszcza że były rzadkością. - Tak, mamy sporo pracy. Sytuacja jest napięta, jak sama zauważyłaś. A co u ciebie słychać? - dodał po chwili.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    W jakimś stopniu zdawała sobie sprawę z napiętej sytuacji, ale nie miała pojęcia, że jest aż tak źle, by mężczyźni zaczepiali na ulicy bezbronne kobiety. Wyzwoleni robili z mózgów masy sieczkę, pozostawiając ich w strachu i przekonaniu, że powinni wziąć sprawy w swoje ręce, przez co sami stawali się potworami.
    Ewentualne spacery po zmroku lub w bardziej niebezpieczne rejony Midgardu będzie najwyżej odbywać pod postacią kota. Wtedy przynajmniej uniknie takich nieprzyjemności oraz spotkania z grasującym mordercą. To dość przykra perspektywa, by kobiety bały się chodzić ulicami miasta, ale rzeczywistość brutalnie odziera ze złudzeń. Mogła mieć tylko nadzieję, że Krucza Straż stanie na wysokości zadania i zapewni bezpieczeństwo, nawet jeśli do tej pory nie udało im się powstrzymać zaginięć ani odnaleźć sprawcy. Chciała wierzyć, że nie pozostają bezbronni, że funkcjonariusze wkrótce uporają się z tym problemem.
    - Nie musisz dalej patrolować? - zapytała, nie chcąc przeszkadzać mu w obowiązkach, choć ucieszyła się z propozycji odprowadzenia jej do domu, nadal wewnętrznie roztrzęsiona po tym naruszeniu jej granic. Jeśli dalej obstawiał przy odprowadzeniu, kiwnęła głową, poprawiła torebkę na ramieniu i zaczęła kierować się w stronę domu.
    Doceniała jego wkroczenie do akcji, bardziej niż była w stanie wypowiedzieć, ale Sigurd chyba zdążył już poznać ją na tyle, by wiedzieć, że niechętnie okazuje słabości i woli uchodzić za nieustraszoną.
    - Czy takie... sytuacje często się zdarzają? - zapytała, myśląc o wszystkich tych biednych kobietach, które nie miały tyle szczęścia, co ona dzisiaj i zostały źle potraktowane przez wystraszonych, samozwańczych obrońców miasta. Poczuła nieprzyjemne dreszcze na myśl, co mogło się stać, gdyby Sigurd nie przyszedł w porę.
    - U mnie w porządku - gładkie kłamstwo miało zamaskować morze problemów i wątpliwości, które ostatnio nią targały. Nie była to jednak rozmowa odpowiednia na ten moment, a obarczanie nimi Sigurda nie wydawało jej się w porządku. Wolała się skupić na nim.
    - Hucznie świętowałeś Nowy Rok? - zapytała, przywołując lekki uśmiech, wyrzucając z umysłu nieprzyjemną sytuację. - Kiedy idziemy na lodowisko? Nauczę cię porządnie jeździć, kruczemu nie może brakować tak podstawowych umiejętności.
    Trochę sobie z niego żartowała, ale naprawdę mogła mu pomóc w tej kwestii, chociaż jak ostatnio zauważyła, nie jest to jego ulubiona dziedzina. Co, gdyby ktoś uciekał przed nim na zamarzniętym lodzie w łyżwach? Nie miałby szans, by go dogonić, jeśli sam nie potrafiłby jeździć. Takie doskonalenie umiejętności można też zawsze uwzględnić przy próbach do awansu.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Tłoczne zazwyczaj doki dzisiejszego późnego popołudnia wydawały się znacznie mniej ludne, niż zazwyczaj, to jednak był zapewne skutek ostatnich wydarzeń w Midgardzie, a zakorzeniony w ludziach strach trzymał ich w bliskości swych mieszkań, aby nie zapuszczali się dalej, niż to konieczne, tym bardziej, kiedy na dworze powoli zmierzchało. To jednak nie sprawiało, iż targowisko i okolice doków zupełnie się wyludniały, a będąc jednym z najbardziej obleganych dzielnic w mieście trudno, by widmo jakiejkolwiek grozy zupełnie pozbawiło miejsca, takie jak to zupełnie ludzi. Budowało to obraz wiecznie żywego, trwającego w nieustannej gonitwie miejsca, w jakim o każdej porze dnia i nocy, można było napotkać ludzi, w tym takich, których zwykle porządni obywatele unikali, acz na całe szczęście szczury i im podobne utrapienia oraz koszmary wypełzały dopiero późnym wieczorem.
    Wysłannik już spieszył z odpowiedzią na serwowane pytania – masę pytań, godny prawdziwie szczegółowego przesłuchania, zapewne z miłą chęcią, by na nie wszystkie chętnie odpowiedział, może ubarwił, niektóre z odpowiedzi dodatkową pikanterią, aby wywołać lekki rumieniec na twarzy znajomej, tym samym starając się odgonić złe myśli, które widocznie krążyły nad jej głową, zwłaszcza kiedy dotknięta ręką podjudzonego strachem, ot obawą – człowieka, została potraktowana, niezbyt delikatnie prawie tracąc przy tym panowanie nad sobą. I nie dziwne, gdyż była z zupełnie innej gliny ulepiona, co oficer Kruczej Straży, znacznie bardziej delikatna w pewnym sensie.
    Z gardzieli wąskiej uliczki, przedzierając się, przez grupkę ludzi wybiegł zdyszany młody człowiek w mundurze Kruczej Straży, a kiedy odnalazł Sigurda wzrokiem uśmiech momentalnie zakwitł na jego cherubinkowej twarzyczce, z lśniącymi oczami i rumieńcem zmęczenia podszedł do nich na starcie skinąwszy głową blondynce i poprosił na stronę Wysłannika, któremu długo przedstawiał coś na osobności, szeptem, w jakim jubilerka próżno mogła doszukać się sensowniejszych znamion sensacji, a jaki rozmazywał się w ogólnym szumie ulicy. Tak pojedyncze słowa, mogły trafić do jej uszu, lecz z bez kontekstu naświetlenia sprawy znaczyły one tyle, co nic. Oficer odchrząknął i przedstawił młodszego kolegę po fachu, jako adiutanta, po czym przeprosił Vivian, gdyż obowiązki związane z pracą zmuszały go do powrotu, jednocześnie zapewniając kobiecie eskortę pod postacią zdawać, by się mogło na pierwszy rzut oka młodszego od niej i niewątpliwie niższego młodzieńca, ten wyprężony jak struna czekał  w milczeniu, aż Wysłannik odwróci się do nich plecami i zniknie w tłumie.
    Jestem Lars, a ty? – Wyciągnięta dłoń w kierunku kobiety szła w parze ze szczerym; życzliwym uśmiechem. – Jesteś przyjaciółką oficera Landsverka? – Czujne ucho wyłapałoby, że słowo „przyjaciółka” zostało nieznacznie zaakcentowane, lecz młodzieniec nie przejmował się wydźwiękiem własnych słów i pozwolił, by kobieta go prowadziła.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    W towarzystwie Kruczego Strażnika czuła się znacznie bezpieczniej, a choć sytuacja sprzed kilkunastu minut była nieprzyjemna i potencjalnie groźna, tak nie doszukiwała się w tym głębszego znaczenia i nie zamierzała brać tego za przykład, by nie wychodzić samej na ulicę. Nie lubiła popadać w paranoję, choć strach czasami mącił zdrowy rozsądek, tak chciała pozostać sobą - wolną i beztroską na tyle, na ile pozwalała jej rzeczywistość i obowiązki.
    Lekki niepokój przedarł się do jej świadomości, gdy z uliczki wyleciał młody oficer, kierujący się prosto do Sigurda, który nie miał nawet szansy odpowiedzieć na jej pytania. Skinęła mu uprzejmie głową i czekała na rozwój wydarzeń, bo zadyszany młodzieniec miał pilną wiadomość i funkcjonariusze musieli odejść na chwilę i przedyskutować jakąś niecierpiącą zwłoki sprawę. Czekała, nie próbując podsłuchiwać ani dowiedzieć się o co dokładnie chodzi, bo mogła się domyślić, że ma to związek z pracą, więc nie dotyczy bezpośrednio jej.
    Tak jak przypuszczała, Sigurd musiał wrócić na posterunek, ale młody oficer miał ją odprowadzić dla bezpieczeństwa, co przyjęła z niekrytą ulgą, bo choć niebezpieczeństwo minęło, to nie chciała spacerować już dziś sama, bo jeśli znów dopisze jej takie szczęście jak na targu, to znów ktoś ją zaczepi i dojdzie do przepychanek. Wolała mieć pod ręką kogoś z Kruczej, nawet jeśli nie był tak doświadczony, jak jej kolega. Chłopak wyglądał bardzo młodo, nawet młodziej od niej, więc spodziewała się, że niedawno skończył edukację.
    - Vivian, miło mi - uśmiechnęła się i ujęła dłoń w geście powitania, po czym zaczęła iść przed siebie, kierując się do mieszkania. - Przyjaciółka to chyba za duże słowo. Dobra znajoma prędzej.
    Nie musiała tłumaczyć się przypadkowemu chłopakowi, ale skoro poświęcał swój czas, żeby bezpiecznie dotarła do domu, to i ona mogła się minimalnie wysilić, by dać nieco szerszy obraz znajomości z Landsverkiem.
    - Od dawna pracujesz w Kruczej Straży? - zagaiła z zaciekawieniem, bo mężczyzna wydawał się na tyle otwarty i pogodny, że mogli pociągnąć kurtuazyjną rozmowę, by nie iść smętnie w milczeniu przez resztę drogi.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Lars zdradzał wybitnie zainteresowanie tłem relacji Wysłannika oraz blondynki, która jak przedstawiła się, jako Vivian, jego ciekawość nie brała się z niczego złego z natury swej był dociekliwym człowiekiem i chociaż młody zdradzał w pewnych kwestiach lotność umysłu i dojrzałość kierowaną życiowym doświadczeniem, stąd być może zastanowienie, jak postrzegać blondynkę, którą miał eskortować, czy raczej unikać rozmowy, czy bez cienia wahania się kontynuować ją i tym samym w pewnym sensie umilać czas w drodze do jej mieszkania. Tego Sigurd mu nie powiedział, a i sam wątpił, w szczerość jego wypowiedzi, stąd musiał samemu wybadać sprawę, bo chociaż zapewnienia padające z ust kobiety były i być może prawdziwe, to ten wiedział doskonale, że słowa mogą bywać jedynie kamuflażem, ot zwodniczym cieniem i na ekranie uczuć, tak istotnych, jak i błahych, pozbawionych grama ważności. To nie ulegało kwestii dyskusji jednak dla ułatwienia tak sobie, jak jej czasu przystanął na podaną formę zapewniania, o relacji ich wiążącej. Niegrzecznym była, zbytnia dociekliwość zwłaszcza w takiej sytuacji i przy okolicznościach zupełnie niepasujących jej. Czujne oko gładkiego młodzieńca dostrzegło cień niepokoju podszytego niedawnym zdarzeniem na twarzy Vivian.
    Przed tym, jak się pojawiłem, coś się stało? Wyglądasz na przestraszoną. – Stwierdził, chociaż pytanie pozostawiało otwartą furtkę do dyskusji, tak młodzieniec nie miałby za złe, gdyby blondynka, zbyła go wymijającą odpowiedzią czasy nastały ciężkie, a każdy miał prawo do swych tajemnic.
    Kilka miesięcy… planuję aplikować do Wydziału Poszukiwań, to praca bardzo satysfakcjonująca i dająca wiele dobrego dla ogółu myślę, że ludzie często bagatelizują tą jednostkę do czasu, aż nie spotka ich jakaś tragedia. Chcę pomagać im i nieść dobrą nowinę, ale wiemy to... – spojrzał ze zrozumieniem na blondynkę – że nie zawsze można ją przekazać, bywają paskudne sytuacje i trzeba być na to gotowym, ale mimo wszystko, chcę spróbować. – Uśmiechnął się pogodnie i utorował im przejście w zatłoczonym tunelu łączącym dwie ulice. – Daleko stąd mieszkasz? – Pytanie odrobinę przełamujące ciężki temat, jaki przypadkiem wypłynął na światło dzienne, gdy Lars zaczął opowiadać o powołaniu i motywacji. Czuł się odrobinę zakłopotany, iż tak łatwo poddał się w przypływie nieuzasadnionej szczerości temu, ale nie wstydził się swych przekonań.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    Mężczyzna wyglądał na porządnego młodzieńca, choć niewielkie doświadczenie mógł zdradzać ciekawski błysk w oku. Wiedziała, że potencjalnie mógł szukać sensacji, doszukiwać się głębszych relacji z Sigurdem, ale nie zamierzała się tłumaczyć ze swoich relacji, więc musiał obejść się smakiem, bo nie zdobędzie żadnych rewelacji. Z tego, co wiedziała Sigurd miał już kogoś na oku, ale nie dopytywała, bo sam nic jej nie zdradził, więc domyślała się, że zrobi to w swoim czasie. Sama nie lubiła, gdy ktoś próbował coś z niej wyciągnąć, wtedy jeszcze bardziej się zamykała, więc w odwrotną stronę również nie zamierzała nikogo zmuszać do zwierzeń.
    - Nic takiego, jakiś szaleniec - machnęła ręką, nie chcąc do tego wracać. Napastnik nie wywołał w niej aż tak skrajnych emocji, by teraz miała płakać w rękaw dzielnego oficera, bo choć z początku sparaliżował ją strach, tak była przekonana, że odzyskałaby zdrowy rozsądek w porę, by pokazać mężczyźnie, gdzie jego miejsce. Zaskoczył ją, dlatego w pierwszym odruchu przyjęła pozycję obronną, ale po odpaleniu Sigurd musiałby zbierać z podłogi tamtego łotra.
    Słuchała wypowiedzi oficera i milczała chwilę, trawiąc jego słowa. Faktycznie Wydział Poszukiwań nie był najbardziej prestiżowy w Kruczej Straży, ale chyba nikt nie wątpił, że wykonują kawał dobrej roboty. Nieszczęścia się zdarzają, a ktoś musi być posłańcem złej nowiny, więc współczuła obu stronom. Zaimponował jej tak dojrzałym podejściem, dlatego kiwnęła z uznaniem głową.
    - Brzmi wspaniale. W takim razie życzę powodzenia, obyś faktycznie pomógł niezliczonej ilości osób - odpowiedziała uśmiechem, bo cóż więcej mogła powiedzieć? Mogła mu pogratulować, że miał plany, spełniał się i chciał, by jego życie miało głębszy sens. Ona produkowała biżuterię, czy było w tym coś wzniosłego? Jedynie dla próżności galdrów, chcących wyglądać wykwintnie, przyozdobieni klejnotami z najwyższej półki.
    - To już tutaj - przystanęła przed klatką kamienicy i odwróciła się do oficera, po czym dygnęła jak przystało na panienkę z dobrego domu. - Dziękuję za odprowadzenie.
    Krótkie pożegnanie przypieczętowała krótkim uściskiem dłoni, by zaraz zniknąć za drzwiami do budynku.

    Vivian i Bezimienny z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.