:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Marzec-kwiecień 2001
08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen
3 posters
Viggo Räikkönen
Re: 08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen Sob 17 Gru - 19:39
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
08.03.2001
Niesiony niezrozumiałym impulsem potrzeby przebywania, wśród ludzi nogi samoistnie prowadziły go ku Oslo, jakby podświadomie wyczuwał aurę święta, które mówiąc uczciwie było mu obojętne, tak nigdy nie zaznawszy ciepła rodzinnego ogniska i wspólnego obcowania w tej dla wielu magicznej porze, był pozbawiony jakichkolwiek głębszych doznań. Potrzebował wyrwać się ze swej nory, a towarzystwo ludzi, zwłaszcza w tłumach jak zwykle go męczyło, tak dzisiejszego dnia zaznał go wystarczająco dużo, aby szukając oddechu udać się w miejsce, nieco cichsze, a na pewno mniej ludne, gdy przemykał obok kas biletowych, nikt go nawet nie zatrzymał, aby uiścił opłatę za bilet dzień powoli zmierzał, ku porze, w jakiej na górze wieży zegarowej nie powinno być zbyt wielu ludzi, wręcz przeciwnie, ta winna świecić pustkami, stąd zapewne brak obsługi na wejściu przez ten fakt, bynajmniej nie rozpaczał, ani nie gonił po zakamarkach wiekowego budynku, wręcz przeciwnie wszedł jak do siebie.
Panorama miasta budziła zachwyt, jedynie zryw południowego wiatru mógł drażnić swym lodowym, niemalże pocałunkiem, którego piętno rozchodziło się po ciele nieprzyjemnym dreszczem. Aura tego miejsca mu jednak odpowiadała zupełnie, gdyż znalazł to, czego szukał z góry, miał idealny widok na grupki ludzi przemierzających arterie okolicznych ulic, a sam widok uspokajał. Siedząc na kamiennym murku balustrady z nogami niedbale przewieszonymi ku czającej się w dole pustce, trwał z myślami sięgającymi przeszłości; czasów, gdy uśmiech rozjaśniał oblicze najemnika, znacznie częściej, a chęć do doświadczania życia napełniała go siłą, aby podnieść się z największego gówna, w jakie popadał. Paradoksalnie, jednym z przyjemniejszych okresów, do jakiego lubił wracać, były czasy nauki magii zakazanej, o ironio, jakby mord i przekleństwo na ustach, były czymś podniecającym, jednak z perspektywy człowieka, którym wówczas był, miało to również inny wydźwięk, drugie dno te skryte w uczuciach do kobiety, która, cóż pokazała mu szereg możliwości, ale i poniekąd naznaczyła swą osobą, kształtując według swego upodobania, tych historii miał więcej, a czasem zastanawiał się, dlaczego najszczęśliwsze dni w jego smutnej egzystencji, przypadały na czasy, gdy biegał „na łańcuszku” czyiś zachcianek, to odrobinę irytowało męską dumę, acz jeśli miał być obiektywny; od bitych sześciu lat jest sam sobie prawdziwie panem i jedyny radosnym elementem w tej codzienności były zabawy z psem. Może nazbyt dramatyzował w swym przekonaniu, bo przecież żył i miał się całkiem nieźle, ba nawet zarabiał, co prawda często kosztem innych, ale jednak. Przechodząc płynnie do posumowania myśli prostego mężczyzny, nie było, aż tak źle, bo zawsze mogło być gorzej i z tym pozytywnym akcentem odchylił tułów w tył i kątem oka dostrzegając poruszenie na za plecami. Wiatr mu sprzyjał, na jego liźnięciach poczuł nutkę kobiecych – przyjemnych perfum, a kierowany wrodzoną zwierzęcą czujnością, momentalnie odrzucił wszelką krotochwilę, w jakiej trwał wyczulony na ruch nieznajomej gotów na każdą ewentualność. Miał niewielu wrogów, lecz lęk niesiony echem przeszłości, odbijał na nim swe piętno.
Gretchen Holzinger
Re: 08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen Wto 18 Kwi - 19:21
Gretchen HolzingerWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : okolice Salzburga
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : bogaty
Genetyka : huldra
Zawód : aktorka, wschodząca gwiazda, skandalistka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : bażant
Atuty : intrygant (II), artysta: aktorstwo (I), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 5
Chyba lekko przesadziła.
Lekkomyślność w końcu cię zgubi, powtarzał Ruben, wzdychając ciężko nad młodszą siostrą, kiedy miał dobry humor naturalnie. W innym przypadku krzyczał na nią, że jest po prostu durna, a Gretchen obrażona zadzierała głowę i wychodziła. Po prostu czasami sytuacja wymykała się spod kontroli. To wszystko. Urok rzucony na Jespera, przedsiębiorcy z Oslo, którego okręciła sobie wokół palca chyba okazał się zbyt silny. Nie miała dziś ochoty, by pozwolić mu kleić się do siebie, on zaś nie potrafił się powstrzymać. Nie chciała też kończyć tej znajomości już teraz i kategorycznie odmawiać. Musiała coś wymyślić, by się od niego uwolnić. Uciec, później zaś wmówić, że się zgubiła, tonem głupiego, naiwnego dziewczątka. Zawsze działało.
Marudnym tonem zaczęła narzekać, że jej zimno, propozycję płaszcza odrzuciła, dłonie odepchnęła; zażyczyła sobie kubka gorącej czekolady, ale nie gorzkiej, nie tak rzadkiej jaką podawano w najbliższej kawiarni, miała być najlepsza. Jesper nie mógł odmówić ani własnym pragnieniom, ani życzeniom Gretchen, jak szczeniak pobiegł więc we wskazane miejsce, aby zdobyć dla rudowłosej kubek gorącej czekolady. Ledwie zniknął za zakrętem, zniknęła i Gretchen, gorączkowo szukająca miejsca, gdzie na pewno jej nie znajdzie.
Gdzie nie miałaby ochoty iść?
Do biblioteki, to oczywiste, ale żadnej nie widziała w pobliżu. W akcie desperacji, bo Jesper mógł mieć swoje sztuczki, żeby ją znaleźć, nie był śniącym, a wcale utalentowanym galdrem, wbiegła do wieży zegarowej, która obiecywała niezapomniane widoki. Z portmonetki wyłuskała kilka drobnych, aby zapłacić za bilet (cóż to w ogóle za pomysł, by ktoś taki jak ona musiał płacić…), po czym zaczęła wspinać się po schodach, co rusz oglądając się za siebie, jakby Jesper śledził każdy jej krok. Wspinaczka okazała się dłuższa niż przypuszczała, lecz widok, jaki miała zastać wynagradzał wszelkie trudy. Sądziła, że nikt prócz niej nie zdecydował się dziś na odwiedziny w tym miejscu. Przecież powinni być w pracy, prawda?
Pokonała ostatni stopień i zamarła w bezruchu, niczym posąg. Posąg z burzą ognistych loków, konstelacjami złotych piegów na bladej twarzy i szeroko otwartymi, czekoladowymi oczami.
- Na młot Thora, co ty tutaj robisz! - krzyknęła, dostrzegając wysoką, barczystą sylwetkę mężczyzny, którego profil wydał się dziwnie znajomy. Jakim cudem Jesper ją przejrzał? Czekał tu nad nią? Teleportował się na szczyt wieży zegarowej? Dopiero, kiedy uczyniła krok do przodu, czując napływającą złość i przyjrzała się mężczyźnie bliżej zrozumiała, że to ktoś inny. - Och... proszę wybaczyć. Pomyliłam pana z kimś - wymamrotała, podchodząc bliżej balustrady, na której zacisnęła dłonie w skórzanych rękawiczkach.
Lekkomyślność w końcu cię zgubi, powtarzał Ruben, wzdychając ciężko nad młodszą siostrą, kiedy miał dobry humor naturalnie. W innym przypadku krzyczał na nią, że jest po prostu durna, a Gretchen obrażona zadzierała głowę i wychodziła. Po prostu czasami sytuacja wymykała się spod kontroli. To wszystko. Urok rzucony na Jespera, przedsiębiorcy z Oslo, którego okręciła sobie wokół palca chyba okazał się zbyt silny. Nie miała dziś ochoty, by pozwolić mu kleić się do siebie, on zaś nie potrafił się powstrzymać. Nie chciała też kończyć tej znajomości już teraz i kategorycznie odmawiać. Musiała coś wymyślić, by się od niego uwolnić. Uciec, później zaś wmówić, że się zgubiła, tonem głupiego, naiwnego dziewczątka. Zawsze działało.
Marudnym tonem zaczęła narzekać, że jej zimno, propozycję płaszcza odrzuciła, dłonie odepchnęła; zażyczyła sobie kubka gorącej czekolady, ale nie gorzkiej, nie tak rzadkiej jaką podawano w najbliższej kawiarni, miała być najlepsza. Jesper nie mógł odmówić ani własnym pragnieniom, ani życzeniom Gretchen, jak szczeniak pobiegł więc we wskazane miejsce, aby zdobyć dla rudowłosej kubek gorącej czekolady. Ledwie zniknął za zakrętem, zniknęła i Gretchen, gorączkowo szukająca miejsca, gdzie na pewno jej nie znajdzie.
Gdzie nie miałaby ochoty iść?
Do biblioteki, to oczywiste, ale żadnej nie widziała w pobliżu. W akcie desperacji, bo Jesper mógł mieć swoje sztuczki, żeby ją znaleźć, nie był śniącym, a wcale utalentowanym galdrem, wbiegła do wieży zegarowej, która obiecywała niezapomniane widoki. Z portmonetki wyłuskała kilka drobnych, aby zapłacić za bilet (cóż to w ogóle za pomysł, by ktoś taki jak ona musiał płacić…), po czym zaczęła wspinać się po schodach, co rusz oglądając się za siebie, jakby Jesper śledził każdy jej krok. Wspinaczka okazała się dłuższa niż przypuszczała, lecz widok, jaki miała zastać wynagradzał wszelkie trudy. Sądziła, że nikt prócz niej nie zdecydował się dziś na odwiedziny w tym miejscu. Przecież powinni być w pracy, prawda?
Pokonała ostatni stopień i zamarła w bezruchu, niczym posąg. Posąg z burzą ognistych loków, konstelacjami złotych piegów na bladej twarzy i szeroko otwartymi, czekoladowymi oczami.
- Na młot Thora, co ty tutaj robisz! - krzyknęła, dostrzegając wysoką, barczystą sylwetkę mężczyzny, którego profil wydał się dziwnie znajomy. Jakim cudem Jesper ją przejrzał? Czekał tu nad nią? Teleportował się na szczyt wieży zegarowej? Dopiero, kiedy uczyniła krok do przodu, czując napływającą złość i przyjrzała się mężczyźnie bliżej zrozumiała, że to ktoś inny. - Och... proszę wybaczyć. Pomyliłam pana z kimś - wymamrotała, podchodząc bliżej balustrady, na której zacisnęła dłonie w skórzanych rękawiczkach.
Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie
Viggo Räikkönen
Re: 08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen Nie 21 Maj - 17:06
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Najpierw ją poczuł, później zobaczył.
Przez maskę zastygłego spokoju przemknął grymas gniewu, miał nadzieję pomedytować w ciszy, z dala od tłoku, tymczasem bogowie w swej przekorze zsyłają mu kobietę o włosach pocałowanych przez ogień, a w burzy loków jej twarz jaśniała śmiertelną bladością upstrzoną cętkami piegów. Obserwacja ta zbiegła się w czasie z pokazem dobrych manier młodej kobiety, która w głosie zdradzała manieryzm przywykły do wydawania poleceń, jej postawa i bogate odzienie dodatkowo utwierdzały berserkera w tym przypuszczeniu. Jego wprawne oko wszak przywykło do oglądania możnych tego świata przy kasynowym stole, gdzie z lekkością przegrywali krocie, za które niejeden galard dałby się pokroić. Skrzywił się, nieznacznie, kiedy w nozdrzach poczuł nachalne nuty perfum.
– Najwidoczniej – burknął odpychając się ciałem od kamiennego murka i podchodząc do kobiety. – Szuka pani kogoś, czy wręcz przeciwnie próbuje się ukryć? – skrzyżował przedramiona na piersi oczekując odpowiedzi. Skoro przerwała mu cieszenie się samotnością uznał, że przynajmniej pozna przyczynę okrzyknięcia go imieniem innego mężczyzny. Coś jednak przebijało się z wejrzenia nieznajomej, co również go powstrzymało w pierwszej chwili przed opuszczeniem wieży zegarowej, bez choćby rozmowy. Przez moment nawiedziło go dziwne przeczucie, że ów kobieta, jest mu dziwnie podobna, bynajmniej nie pod względem charakteru, a czegoś głębszego, lecz była to jedynie ulotna, nic nieznacząca myśl.
Gdyby Viggo bywał częściej w kinach, być może poznałby w niej aktorkę, jednak ten pozostawał jednak niedomyślny w tej kwestii. Jego styl życia, zapewne dla takiej osoby jak ona mógłby wydawać się nie do pomyślenia, a celowe skazywanie się na życie w głuszy za dziwactwo. Spoglądał na nią bez szczególnej sympatii, ale też nie jawiła mu się jako ktoś zły, ot neutralny wzrok przemknął po jej twarzy i zastygł, gdzieś nad ramieniem w pustej przestrzeni horyzontu.
Przez maskę zastygłego spokoju przemknął grymas gniewu, miał nadzieję pomedytować w ciszy, z dala od tłoku, tymczasem bogowie w swej przekorze zsyłają mu kobietę o włosach pocałowanych przez ogień, a w burzy loków jej twarz jaśniała śmiertelną bladością upstrzoną cętkami piegów. Obserwacja ta zbiegła się w czasie z pokazem dobrych manier młodej kobiety, która w głosie zdradzała manieryzm przywykły do wydawania poleceń, jej postawa i bogate odzienie dodatkowo utwierdzały berserkera w tym przypuszczeniu. Jego wprawne oko wszak przywykło do oglądania możnych tego świata przy kasynowym stole, gdzie z lekkością przegrywali krocie, za które niejeden galard dałby się pokroić. Skrzywił się, nieznacznie, kiedy w nozdrzach poczuł nachalne nuty perfum.
– Najwidoczniej – burknął odpychając się ciałem od kamiennego murka i podchodząc do kobiety. – Szuka pani kogoś, czy wręcz przeciwnie próbuje się ukryć? – skrzyżował przedramiona na piersi oczekując odpowiedzi. Skoro przerwała mu cieszenie się samotnością uznał, że przynajmniej pozna przyczynę okrzyknięcia go imieniem innego mężczyzny. Coś jednak przebijało się z wejrzenia nieznajomej, co również go powstrzymało w pierwszej chwili przed opuszczeniem wieży zegarowej, bez choćby rozmowy. Przez moment nawiedziło go dziwne przeczucie, że ów kobieta, jest mu dziwnie podobna, bynajmniej nie pod względem charakteru, a czegoś głębszego, lecz była to jedynie ulotna, nic nieznacząca myśl.
Gdyby Viggo bywał częściej w kinach, być może poznałby w niej aktorkę, jednak ten pozostawał jednak niedomyślny w tej kwestii. Jego styl życia, zapewne dla takiej osoby jak ona mógłby wydawać się nie do pomyślenia, a celowe skazywanie się na życie w głuszy za dziwactwo. Spoglądał na nią bez szczególnej sympatii, ale też nie jawiła mu się jako ktoś zły, ot neutralny wzrok przemknął po jej twarzy i zastygł, gdzieś nad ramieniem w pustej przestrzeni horyzontu.
Gretchen Holzinger
Re: 08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen Wto 27 Cze - 18:19
Gretchen HolzingerWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : okolice Salzburga
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : bogaty
Genetyka : huldra
Zawód : aktorka, wschodząca gwiazda, skandalistka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : bażant
Atuty : intrygant (II), artysta: aktorstwo (I), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 5
Zdradziło ją szczere zaskoczenie na twarzy, bo nie spodziewała się go tutaj. Nie miał daru Odyna (chyba) i nie potrafił czytać w jej myślach (inaczej przecież dawno uciekłby od niej czym prędzej). Była przekonana, że wybierając kryjówkę na chybił trafił będzie bezpieczna. Odwiedzanie muzeum i tym podobnych punktów nie leżało w kręgu lisich zainteresowań. Chyba, że było to muzeum poświęcone teatrom i kinematografii. Tam wypadałoby się pokazać. Tam mógłby jej szukać, na szczycie Wieży Zegarowej? Wątpliwe, a jednak przez kilka sekund myślała, że ją przejrzał. Jakimś cudem. Do tego znalazł się na balkonie pierwszy, musiałby się jednak teleportować, a przypuszczała, że było to niemożliwe, skoro należało uiścić drobną zapłatę za wstęp. Koniec końców odetchnęła z ulgą, nie spodziewając się, że to może być dopiero początek kłopotów, że z deszczu wpadła pod rynnę.
- Skąd to przypuszczenie? - zaśmiała się perliście, przechylając głowę i spoglądając na mężczyznę z pobłażaniem, jakby czuła się szczerze rozbawiona tym pytaniem. - Dlaczego miałabym się ukrywać? Czyżbym wyglądała podejrzanie? - ironizowała dalej, lecz bez prześmiewczej nuty, raczej starając się odwieść rozmówcę od podobnych przypuszczeń, które zdecydowanie nie były jej na rękę. Po cóż miała odkrywać się przed nieznajomym?
Z drugiej jednak strony... Do głowy wpadła jej myśl, że mogłaby wykorzystać jego obecność, gdyby Jesper okazał się sprytniejszy i mądrzejszy niż sądziła (wysoce prawdopodobne) i zdołał ją tu znaleźć. Pełne wargi rozciągnęły się więc w uśmiechu, który podsycała demoniczną aurą, pragnąc by jak promień słońca padał na przystojną, męską twarz z właściwym sobie ciepłem.
- Może pan się tu ukrywa? - odbiła pałeczkę Gretchen z błyskiem w oku.
- Skąd to przypuszczenie? - zaśmiała się perliście, przechylając głowę i spoglądając na mężczyznę z pobłażaniem, jakby czuła się szczerze rozbawiona tym pytaniem. - Dlaczego miałabym się ukrywać? Czyżbym wyglądała podejrzanie? - ironizowała dalej, lecz bez prześmiewczej nuty, raczej starając się odwieść rozmówcę od podobnych przypuszczeń, które zdecydowanie nie były jej na rękę. Po cóż miała odkrywać się przed nieznajomym?
Z drugiej jednak strony... Do głowy wpadła jej myśl, że mogłaby wykorzystać jego obecność, gdyby Jesper okazał się sprytniejszy i mądrzejszy niż sądziła (wysoce prawdopodobne) i zdołał ją tu znaleźć. Pełne wargi rozciągnęły się więc w uśmiechu, który podsycała demoniczną aurą, pragnąc by jak promień słońca padał na przystojną, męską twarz z właściwym sobie ciepłem.
- Może pan się tu ukrywa? - odbiła pałeczkę Gretchen z błyskiem w oku.
Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie
Viggo Räikkönen
Re: 08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen Pon 10 Lip - 12:13
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Nie wiedział dlaczego, ale kobieta od pierwszej chwili skojarzyła mu się z kolorowym egzotycznym ptakiem, co słodko ćwierka. Wyróżniała się niewątpliwie na tle innych kobiet, wręcz przyciągała spojrzenia. Zdawała się jednak w tym wszystkim, jakaś przerysowana i fałszywa. Jego zwierzęca natura i doświadczenie z toksycznymi kobietami alarmowały go o niebezpieczeństwie czającym się pod wachlarzem długich rzęs.
Czy wyglądała podejrzanie? Cóż, gdyby miał się, nad tą kwestią pochylić, to poza rzucaniem się w oczy za sprawą swych włosów i dziwnej magnetycznej aurze, to tak wyglądała podejrzliwie. Jej śmiech i sposób bycia, mógł wpędzać mężczyzn w zakłopotanie, ba zapewne oczekiwała, że tak działa. Jemu wydało się to jednak odrobinę przerysowane zachowanie.
Mógł się tego spodziewać, że sprytna kobieta odbije piłeczkę. Z ust najemnika wymknęło się ciche westchnięcie. I nim odpowiedział na zadane pytanie, zastanowił się, dlaczego w ogóle wchodzi w konwersację z tą, nieco irytującą, acz w sposób niezrozumiały przyciągającą kobietą.
– Tak i nie. – Stwierdził, zawieszając spojrzenie na chmurach, nad rudowłosą. Chwilę trwało nim podchwycił temat ponownie, lecz zaczął niechętnie. – Nie przepadam za ludźmi – uśmiechnął się, bardzo szczerze. Było to prawdą, co prawda mógł doprecyzować, że chodziło mu o tłumy i zgiełk, że woli milczeć, niż rozmawiać, obserwować, niż być w centrum wydarzeń, ale nie doprecyzował, o co mu dokładnie chodziło, nie chciało mu się otwierać przed nieznajomą z takich informacji. Żałował, że zakłóciła mu spokój, przez to musiał znaleźć inne ustronne miejsce.
– Wydajesz się znajoma. – Chociaż nigdy ze sobą nie rozmawiali, był tego pewien. Mężczyzna zdał się na chwilę szczerej uprzejmości, by nie przerywać rozmowy w takim momencie i nie wychodzić. Skoro obydwoje znaleźli się, w tym zacisznym miejscu, mógł wysilić się i podreperować kontakty między ludzkie. – Występujesz w cyrku? – Podrapał się niepewny po skroni, na ustach cisnęło mu się wiele innych profesji, bywając w kasynach, widywał kobiety o równie wyzywającej urodzie, które towarzyszyły swym partnerom. Być może mignęła mu kiedyś, a może i nie. Cyrk wydawał się bezpieczniejszą formą pytania. Wiedział, że ludzie, a w szczególności kobiety bywały bardzo impulsywne, gdy zadawało się im nieodpowiednie pytania, problem polegał na tym, iż trudno czasem odnaleźć się w tym, co może za takowe zostać potraktowane. Viggo miewał z tym problemy przyzwyczajony raczej do słuchania, niżeli prowadzenia konwersacji.
Czy wyglądała podejrzanie? Cóż, gdyby miał się, nad tą kwestią pochylić, to poza rzucaniem się w oczy za sprawą swych włosów i dziwnej magnetycznej aurze, to tak wyglądała podejrzliwie. Jej śmiech i sposób bycia, mógł wpędzać mężczyzn w zakłopotanie, ba zapewne oczekiwała, że tak działa. Jemu wydało się to jednak odrobinę przerysowane zachowanie.
Mógł się tego spodziewać, że sprytna kobieta odbije piłeczkę. Z ust najemnika wymknęło się ciche westchnięcie. I nim odpowiedział na zadane pytanie, zastanowił się, dlaczego w ogóle wchodzi w konwersację z tą, nieco irytującą, acz w sposób niezrozumiały przyciągającą kobietą.
– Tak i nie. – Stwierdził, zawieszając spojrzenie na chmurach, nad rudowłosą. Chwilę trwało nim podchwycił temat ponownie, lecz zaczął niechętnie. – Nie przepadam za ludźmi – uśmiechnął się, bardzo szczerze. Było to prawdą, co prawda mógł doprecyzować, że chodziło mu o tłumy i zgiełk, że woli milczeć, niż rozmawiać, obserwować, niż być w centrum wydarzeń, ale nie doprecyzował, o co mu dokładnie chodziło, nie chciało mu się otwierać przed nieznajomą z takich informacji. Żałował, że zakłóciła mu spokój, przez to musiał znaleźć inne ustronne miejsce.
– Wydajesz się znajoma. – Chociaż nigdy ze sobą nie rozmawiali, był tego pewien. Mężczyzna zdał się na chwilę szczerej uprzejmości, by nie przerywać rozmowy w takim momencie i nie wychodzić. Skoro obydwoje znaleźli się, w tym zacisznym miejscu, mógł wysilić się i podreperować kontakty między ludzkie. – Występujesz w cyrku? – Podrapał się niepewny po skroni, na ustach cisnęło mu się wiele innych profesji, bywając w kasynach, widywał kobiety o równie wyzywającej urodzie, które towarzyszyły swym partnerom. Być może mignęła mu kiedyś, a może i nie. Cyrk wydawał się bezpieczniejszą formą pytania. Wiedział, że ludzie, a w szczególności kobiety bywały bardzo impulsywne, gdy zadawało się im nieodpowiednie pytania, problem polegał na tym, iż trudno czasem odnaleźć się w tym, co może za takowe zostać potraktowane. Viggo miewał z tym problemy przyzwyczajony raczej do słuchania, niżeli prowadzenia konwersacji.
Gretchen Holzinger
Re: 08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen Pon 10 Lip - 15:24
Gretchen HolzingerWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : okolice Salzburga
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : bogaty
Genetyka : huldra
Zawód : aktorka, wschodząca gwiazda, skandalistka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : bażant
Atuty : intrygant (II), artysta: aktorstwo (I), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 6 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 5
Była świetną aktorką.
Zarówno na scenie, jak i w życiu, gdzie nie przestawała grać. Słodki uśmiech przekonywał o jej niewinności i dobrych zamiarach, przyjemny ton głosu nie zdradzał złych intencji, doskonale panowała nad mimiką i mową własnego ciała, malując przed innymi swój obraz. Obdarzona naturalną charyzmą, podszytą demoniczną aurą była trudna do rozszyfrowania dla przypadkowego mężczyzny, który widział ją zaledwie dwie minuty. Jakże mógł stwierdzić, że jest w niej coś fałszywego, jeśli od lat nabierali się na jej czar wszyscy wokoło? Musiałby posiąść dar Odyna, aby odczytać prawdziwe myśli kłębiące się pod burzą płomiennych loków.
Wydajesz się znajoma. Cóż, nic dziwnego, cisnęło się jej na usta, skoro najprawdopodobniej widział ją na srebrnym ekranie, jeśli tylko nie odrzucał kultury, wywodzącej się od śniących, bo o czytanie gazet plotkarskich go raczej nie podejrzewała. Chociaż kto wie? Może do porannej kawy lubił wertować Ratatoskr? Wizja ta wydawała się jej zabawna.
Uśmiech zamarł na pełnych ustach Gretchen, ona zaś zastygła w bezruchu na kilka chwil.
- Coś ty powiedział? - spytała niemal bezgłośnie, czując jak złość rozgrzewa ją zamiast wina, a mięsnie się napinają. Nie rozumiała tego pytania. Nie rozumiała skąd w nim ta nagła nieuprzejmość, chamstwo wręcz, na które nie zasłużyła. Wyglądała jakby występowała w cyrku? Cóż za śmieszność, co za potwarz, której nie mogła i nie zamierzała mu darować. Wyprostowała się i uniosła dumnie głowę. Była świetną aktorką, wschodzącą gwiazdą i niegdyś gorzko pożałuje swoich słów, tego była pewna. Jak mógł ją tak obrazić? - Wychowali cię w lesie? - spytała z pogardą, mrużąc przy tym gniewnie oczy i mocniej zaciskając dłonie na balustradzie, ale tylko na chwilę. Odwróciła się ku niemu i uchwyciła jego spojrzenie, wpatrując się w oczy obcego mężczyzny intensywnie, starając się ze wszech miar, aby jej demoniczna aura przybrała na sile.
Nie należy zadzierać z demonem. Taką mu dziś da nauczkę. Nauczy go uprzejmości wobec kobiet.
Nie miała w planach używać na nim swego uroku, bo i po co? Wszystko jednak zmieniło się za sprawą pozornie niewinnego pytania, które wyprowadziło pannę Holzinger z równowagi. Użyła więc swej mocy, by rzucić na mężczyznę urok i wziąć jego umysł we władanie.
- Przeprosisz mnie teraz grzecznie, na kolanach przyniesiesz mi bukiet kwiatów i obiecasz, że już nigdy nie zachowasz się jak burak w stosunku do obcej damy. Rozumiemy się? - nakazała mu władczo, kierując nań urok huldry.
| przypominam, że Gretchen jest aktorką, ma 30 w charyzmie oraz atut Intrygant II i po minucie rozmowy Viggo nie jest w stanie określić, czy jest fałszywa, czy też nie. Proszę nie nadużywać wiedzy gracza.
rzut na użycie aury na Viggo:
59 (k100) + 30 (charyzma) + 10 (atut odmieniec) = 99
Zarówno na scenie, jak i w życiu, gdzie nie przestawała grać. Słodki uśmiech przekonywał o jej niewinności i dobrych zamiarach, przyjemny ton głosu nie zdradzał złych intencji, doskonale panowała nad mimiką i mową własnego ciała, malując przed innymi swój obraz. Obdarzona naturalną charyzmą, podszytą demoniczną aurą była trudna do rozszyfrowania dla przypadkowego mężczyzny, który widział ją zaledwie dwie minuty. Jakże mógł stwierdzić, że jest w niej coś fałszywego, jeśli od lat nabierali się na jej czar wszyscy wokoło? Musiałby posiąść dar Odyna, aby odczytać prawdziwe myśli kłębiące się pod burzą płomiennych loków.
Wydajesz się znajoma. Cóż, nic dziwnego, cisnęło się jej na usta, skoro najprawdopodobniej widział ją na srebrnym ekranie, jeśli tylko nie odrzucał kultury, wywodzącej się od śniących, bo o czytanie gazet plotkarskich go raczej nie podejrzewała. Chociaż kto wie? Może do porannej kawy lubił wertować Ratatoskr? Wizja ta wydawała się jej zabawna.
Uśmiech zamarł na pełnych ustach Gretchen, ona zaś zastygła w bezruchu na kilka chwil.
- Coś ty powiedział? - spytała niemal bezgłośnie, czując jak złość rozgrzewa ją zamiast wina, a mięsnie się napinają. Nie rozumiała tego pytania. Nie rozumiała skąd w nim ta nagła nieuprzejmość, chamstwo wręcz, na które nie zasłużyła. Wyglądała jakby występowała w cyrku? Cóż za śmieszność, co za potwarz, której nie mogła i nie zamierzała mu darować. Wyprostowała się i uniosła dumnie głowę. Była świetną aktorką, wschodzącą gwiazdą i niegdyś gorzko pożałuje swoich słów, tego była pewna. Jak mógł ją tak obrazić? - Wychowali cię w lesie? - spytała z pogardą, mrużąc przy tym gniewnie oczy i mocniej zaciskając dłonie na balustradzie, ale tylko na chwilę. Odwróciła się ku niemu i uchwyciła jego spojrzenie, wpatrując się w oczy obcego mężczyzny intensywnie, starając się ze wszech miar, aby jej demoniczna aura przybrała na sile.
Nie należy zadzierać z demonem. Taką mu dziś da nauczkę. Nauczy go uprzejmości wobec kobiet.
Nie miała w planach używać na nim swego uroku, bo i po co? Wszystko jednak zmieniło się za sprawą pozornie niewinnego pytania, które wyprowadziło pannę Holzinger z równowagi. Użyła więc swej mocy, by rzucić na mężczyznę urok i wziąć jego umysł we władanie.
- Przeprosisz mnie teraz grzecznie, na kolanach przyniesiesz mi bukiet kwiatów i obiecasz, że już nigdy nie zachowasz się jak burak w stosunku do obcej damy. Rozumiemy się? - nakazała mu władczo, kierując nań urok huldry.
| przypominam, że Gretchen jest aktorką, ma 30 w charyzmie oraz atut Intrygant II i po minucie rozmowy Viggo nie jest w stanie określić, czy jest fałszywa, czy też nie. Proszę nie nadużywać wiedzy gracza.
rzut na użycie aury na Viggo:
59 (k100) + 30 (charyzma) + 10 (atut odmieniec) = 99
Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie
Mistrz Gry
Re: 08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen Pon 10 Lip - 15:24
The member 'Gretchen Holzinger' has done the following action : kości
'k100' : 59
'k100' : 59
Viggo Räikkönen
Re: 08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen Pią 1 Wrz - 12:20
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Elektryzujący głos rudowłosej podnosi włosy na karku, w jej oczach dostrzega irytację, której się zupełnie nie spodziewał, owszem był ociupinkę zjadliwy i mało uprzejmy, ale żeby ją to tak ugodziło? – Po części, to tak… i w sierocińcu – odpowiada, grając w jej grę, acz robi to z sobie zauważalnym spokojem, bez ekscytacji po prostu, mówiąc wprost pozostaje sobą. Jego krotochwila przerodziła się w najczystszą z możliwych zniewagę, dostrzega to i momentalnie żałuje, że dał się w to wciągnąć, mógł minąć ją i zejść z wieży, miast tego on zaczyna bawić się w rozmowę z nią, ściąga uwagę, a co gorsza działa mu na nerwy ton wypowiadanych przez nią słów. Jakby uważała się za lepszą od wszystkich. Mogło być to mylne przeświadczenie, lecz swoje widział i znał kobiety, które prezentowały podobne zestawy cech. Zwykle omijał je. Tym razem nie dał rady i dodatkowo nagrabił sobie, za co czeka go niewątpliwie sroga reprymenda z jej ust.
Jej słowa rzucane z taką dbałością, o każdą literkę cuchnęły mu niewątpliwie przerośniętym ego. Wzrok mimowolnie krążył wokół postaci rudowłosej, lecz sam zainteresowany nie zdradzał jej osobą, zbytniego zainteresowania do czasu, gdy poczuł w trzewiach dziwne mrowienie, a paniusia przed nim stawała się z nagła, coraz to bardziej atrakcyjna. I owszem Räikkönen potrafił dostrzec piękno nawet w takiej flądrze jak ona, lecz czar chwili sprawiał, że nasilało się to odczucie z każdym uderzeniem serca. – Co jest…? – Mruknął pod nosem, gdy myśli mimowolnie popłynęły w kierunku jej kształtnych bioder. Słowa o kwiatach pozostawały chwilowo bez echa. Jego mózg wolno przetwarzał informacje, które rejestrował, musiało wszystko zostać uporządkowane. – Ale, bogowie – dawno nie odczuwał podobnego uczucia, może nigdy? Wprawdzie bywał zakochany, ale urok zauroczenia, był czymś znacznie słabszym, a jednak on potrzebował, zawsze czasu w swej topornej formie pozostają tak romantycznym, jak elokwentny.
– Dziwna jesteś. – Przeciera powieki ze znużenia, chce by, to minęło jak najszybciej. Niepewny krok w tył i oparcie się o mur dzwonnicy poparty uderzeniem potylicy o kamienie sprawia, że ból na moment znaczy się znacznie wyraźniej niż zauroczenie, w którego sidła wpadała jego osoba. – Kobieto, daj żyć… żartowałem przecież – odpowiada z trudem. Bo nie myśli trzeźwo. Pragną, aby niedźwiedź w tej chwili, mógł z niego wyjść, lecz musiałaby zrobić coś absolutnie głupiego, by do tego doszło. Wówczas wewnętrzna bestia mogłaby go uwolnić – prawdopodobnie. Nie wiedział wszak, na co ją stać.
| moja postać nie jest związana ze sztuką, ani nie ogląda filmów, a jeśli już to przywiązuje do postaci minimum uwagi, więc nie zna, może jakby jej wizerunek był na talarach magicznych, to i owszem, bo z nimi ma na co dzień styczność. Viggo ma wyjątkowego nosa do takich kobiet, więc bazując na mowie ciała, mógł podejrzewać, jaka rudowłosa jest, co nie oznacza, że mógł wstrzymać się jeszcze 5 minut, by tak określić ją.
Charyzma: 89+10=99
wynik gracza A (posiadacza genetyki) jest mniejszy lub równy wynikowi gracza B – postać B odczuwa lekkie, zdolne do kontrolowania zauroczenie. Dostrzega aurę, jej uwaga zostaje zwrócona;
Jej słowa rzucane z taką dbałością, o każdą literkę cuchnęły mu niewątpliwie przerośniętym ego. Wzrok mimowolnie krążył wokół postaci rudowłosej, lecz sam zainteresowany nie zdradzał jej osobą, zbytniego zainteresowania do czasu, gdy poczuł w trzewiach dziwne mrowienie, a paniusia przed nim stawała się z nagła, coraz to bardziej atrakcyjna. I owszem Räikkönen potrafił dostrzec piękno nawet w takiej flądrze jak ona, lecz czar chwili sprawiał, że nasilało się to odczucie z każdym uderzeniem serca. – Co jest…? – Mruknął pod nosem, gdy myśli mimowolnie popłynęły w kierunku jej kształtnych bioder. Słowa o kwiatach pozostawały chwilowo bez echa. Jego mózg wolno przetwarzał informacje, które rejestrował, musiało wszystko zostać uporządkowane. – Ale, bogowie – dawno nie odczuwał podobnego uczucia, może nigdy? Wprawdzie bywał zakochany, ale urok zauroczenia, był czymś znacznie słabszym, a jednak on potrzebował, zawsze czasu w swej topornej formie pozostają tak romantycznym, jak elokwentny.
– Dziwna jesteś. – Przeciera powieki ze znużenia, chce by, to minęło jak najszybciej. Niepewny krok w tył i oparcie się o mur dzwonnicy poparty uderzeniem potylicy o kamienie sprawia, że ból na moment znaczy się znacznie wyraźniej niż zauroczenie, w którego sidła wpadała jego osoba. – Kobieto, daj żyć… żartowałem przecież – odpowiada z trudem. Bo nie myśli trzeźwo. Pragną, aby niedźwiedź w tej chwili, mógł z niego wyjść, lecz musiałaby zrobić coś absolutnie głupiego, by do tego doszło. Wówczas wewnętrzna bestia mogłaby go uwolnić – prawdopodobnie. Nie wiedział wszak, na co ją stać.
| moja postać nie jest związana ze sztuką, ani nie ogląda filmów, a jeśli już to przywiązuje do postaci minimum uwagi, więc nie zna, może jakby jej wizerunek był na talarach magicznych, to i owszem, bo z nimi ma na co dzień styczność. Viggo ma wyjątkowego nosa do takich kobiet, więc bazując na mowie ciała, mógł podejrzewać, jaka rudowłosa jest, co nie oznacza, że mógł wstrzymać się jeszcze 5 minut, by tak określić ją.
Charyzma: 89+10=99
wynik gracza A (posiadacza genetyki) jest mniejszy lub równy wynikowi gracza B – postać B odczuwa lekkie, zdolne do kontrolowania zauroczenie. Dostrzega aurę, jej uwaga zostaje zwrócona;
Mistrz Gry
08.03.2001 – Wieża zegarowa – G. Holzinger & V. Räikkönen Pią 1 Wrz - 12:20
The member 'Viggo Räikkönen' has done the following action : kości
'k100' : 89
'k100' : 89