:: Midgard :: Okolice :: Jezioro Golddajávri
Opuszczona chatka
3 posters
Mistrz Gry
Opuszczona chatka Pon 14 Gru - 23:18
Opuszczona chatka
Zaledwie kilka kilometrów od jeziora Golddajávri, na niewielkim wzniesieniu, znajduje się drewniana chatka, będąca niegdyś – jak głosi legenda – siedzibą czarownic, które wewnątrz odprawiały nie tylko magiczne rytuały, lecz parały się także zielarstwem oraz alchemią, niekiedy, w zamian za drobną przysługę, użyczając swoich ingrediencji desperackim galdrom, którzy odważyli się zwrócić do nich po pomoc. Obecnie domek stoi pusty, a jego ściany oraz dach, nadgryzione zębem czasu, gdzieniegdzie ukruszyły się bądź zostały nadgryzione przez żerujące na nich korniki. Mimo że wiele osób wciąż omija to miejsce szerokim łukiem, znajdują się i tacy, którzy w ramach zakładu bądź z czystej ciekawości wchodzą do środka, by upewnić się czy aby na pewno mieszkające tu niegdyś wiedźmy nie pozostawiły po sobie żadnych śladów.
● Ingrediencje roślinne: czosnek syberyjski (I), mech torfowy (I), konwalia majowa (I), wełnianka wąskolistna (I), cis pospolity (II), płomykówka błotna (III);
● Ingrediencje zwierzęce: czarokot (I) – sierść, zęby, julbock (I) – sierść, krew, łachotki (I) – kości łachotek;
● Ingrediencje specjalne: bezoar, zwierzęca łapa.
Ingrediencje
W tym temacie możesz znaleźć ingrediencje. Aby je zdobyć, wystarczy napisać posta, wykonać rzut kością zgodny z mechaniką zbierania składników i rozliczyć się w aktualizacji rozwoju.● Ingrediencje roślinne: czosnek syberyjski (I), mech torfowy (I), konwalia majowa (I), wełnianka wąskolistna (I), cis pospolity (II), płomykówka błotna (III);
● Ingrediencje zwierzęce: czarokot (I) – sierść, zęby, julbock (I) – sierść, krew, łachotki (I) – kości łachotek;
● Ingrediencje specjalne: bezoar, zwierzęca łapa.
Viggo Räikkönen
Re: Opuszczona chatka Sro 20 Gru - 11:06
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
10.05.2001
Wiatr pomrukiwał w koronach drzew, niosąc ulotną zapowiedź nadchodzącego deszczu. Interpretował, niemal bezbłędnie zmiany pogody wyczuwając je zmysłami, które zakorzeniły się w tutejszej aurze. Pełnym krytycyzmu spojrzeniem obejrzał się na strzechę; krokwie w niektórych miejscach, były zbutwiałe, a dach nie gwarantował szczelności. W świetle kaganka przestrzeń starej chatki wyglądała jeszcze mroczniej, niż w zupełnych ciemnościach. Jednakże wpasowała się wprost idealnie pod to, do czego mieli zamiar ją wykorzystać. Czuł unoszący się w powietrzu, dobrze znany mu fetor strachu. To zwątpienie również wyzierało ze spojrzenia oszusta, którego w obejmach żelaznych kajdan więził w ścianach tego miejsca. Odosobnienie i leśna głusza zewsząd ich otaczająca, były autem, jaki wykorzystał i na jakim mu niewątpliwie zależało. Świadom kolejnych wydarzeń, miał brać w nich czynny udział. Bez grymasu niezadowolenia wykonywał wszystkie rozkazy, które mu blondynka zleciła w tej kwestii, dość osobistej, bo uderzającej bezpośrednio w jej osobę. Znał tajniki sprawy na tyle dokładnie na ile było to niezbędne, aby dorwać osobnika spoczywającego przed nimi, tuż pod ścianą w pozycji półsiedzącej z wykręconymi ramionami w tył. Skrępowany i przymocowany za pomocą kajdan oraz łańcucha do jednej z drewnianej beli, był bezbronny. Skórzany pas na ustach blokował wyrazy strachu i skruchy, które odmalowane o oczach uderzały w postać oprawcy.
– Zaraz spadnie deszcz – oświadczenie, płytkie i treściwe, informujące o fakcie, który mógł pozostać bez komentarza, ale chciał przerwać tę ciszę. Nie przepadał za napięciem, jakie towarzyszyło podobnym scenom; jakby jakaś klatka z pamięci wyrwana za pomocą rozpalonych do czerwoności obcęg przebudzała się w jego umyśle i przytaczała przed oczami szereg scen z przeszłości, które pragnął zachować w najmroczniejszych zakamarkach swej duszy. Podszedł do blondynki ze śmiałością w ruchach, lecz widocznie odmalowanym zniecierpliwieniu wyzierającym w brudnozielonych oczach. – Musisz? – wiedział, że nie powinien drążyć, że decyzja należała wyłącznie do niej, ale jednak zapytał, jakby chcąc doprecyzować jej życzenie. Räikkönen wolał czyste rozwiązania, bez babrania się w całym tym bagnie i nadmiernej brutalności. Sprawa mogła, zostać załatwiona od ręki na tyle płynie, że przed pierwszymi kroplami wiosennego deszczu dotarłby na skraj lasu. Jego wzrok szukał odpowiedzi na twarzy kobiety próbując wyczytać z niej emocje i dalsze wskazówki.
Westchnął cicho odwrócony plecami do złodzieja, a profilem zwrócony, ku Margrét. Potarł dłonie o siebie rozgrzewając, nieco zmarznięte knykcie. Sprowadzenie w to miejsce tego osobnika nie było zadaniem, nadmiernie męczącym wręcz odbyło się zaskakująco łatwo. Wpadł w zastawione przez najemnika siła i nim się obejrzał, już leżał pod ścianą w pozycji embrionalnej; pojękując z bólu zadanego w sposób konwencjonalny i taki, który dawał berserkerowi satysfakcję. Użycie magii w tym celu, było dla niego zbyteczne, lecz podejrzewał, że jego towarzyszka, będzie miała w tym temacie zupełnie odmienne zdanie i liczył się z kilkugodzinnym teatrem tortur.
Po czasie spuścił z jej oblicza wzrok i wykonał kilka kroków do wyjścia. Otwierając przegniłe drzwi wyjrzał na zewnątrz, gdzie drzewa i krzewy w mroku przybierały nieraz fantazyjne kształty, lecz nie dostrzegł niczego z tego, czego szukał. Ani śladu ludzkiej obecności. Wątpił zresztą, aby ktokolwiek chciał fatygować się w to miejsce zwłaszcza w nocy i przy takiej pogodzie. Byli sami.
Margrét Jäderholm
Re: Opuszczona chatka Wto 9 Sty - 20:36
Margrét JäderholmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Höfn, Islandia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : handlarka magicznych artefaktów, völva
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : zaślepiony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 11 / wiedza ogólna: 5
Stała z założonymi na piersiach rękoma, oczekując na dogodny moment, by rozpocząć. Rzadko pozwalała sobie uczestniczyć w podobnych scenach, ale ten konkretny przypadek uderzał personalnie w jej dumę, a tego nie potrafiła przełknąć. Domyślała się, że niektórzy mężczyźni postrzegali ją jako słabą kobietę, głupiutką blondynkę, której wszystko z nieba spadło i czasami nawet wykorzystywała ten fakt dla własnych korzyści. Tym razem została jednak bezczelnie oszukana i okradziona. W jakim celu? Tego zamierzała się dowiedzieć oraz odzyskać swoją własność, a przy okazji zdobyć należną satysfakcję z ukarania złodzieja. Nie zależało jej tyle na sprawiedliwości, bardziej na zemście. Nie potrafiłaby odpuścić, jej charakter na to nie pozwalał - nie wybaczała, kiedy ktoś obrał drogę przeciw niej.
Czuła się tym pewniej, mając u boku oddanego mężczyznę, gotowego wykonać jej mało moralne polecenia. Fakt, że był berserkerem natomiast, zwiększał ostrożność kobiety, bo jeśli jakimś cudem zacząłby się przemieniać, to nie miałoby dla niego znaczenia, kogo atakuje, więc musiałaby szybko uciec, żeby uratować życie. Z drugiej strony na tyle dobrze znała mężczyznę, że widziała w jego zachowaniu nawet najmniejsze objawy niezadowolenia, a co dopiero rosnącego rozdrażnienia. Zwykle wykonywał podobne zadania w samotności, teraz musiał odrobinę ustąpić jej miejsca, szczególnie że nie zamierzała być jedynie biernym widzem.
- Dobrze. Może odstraszy błądzących wędrowców - deszcz w niczym nie przeszkadzał, wręcz pomagał w zagłuszeniu krzyków. Wolała uniknąć niepotrzebnych komplikacji w postaci świadków. Nie spodziewała się, że wiele osób odwiedza tę chatkę, nie po ilości kurzu i pajęczyn, które oblepiały każdy kąt. Rozglądając się po pomieszczeniu, mimowolnie wracała wspomnieniami do swojego dzieciństwa i ubogiej izdebki, a w niej okrutnych, biologicznych rodziców.
Pokręciła delikatnie głową, próbując wyrzucić z niej niepotrzebne myśli. Nie mogła się teraz rozpraszać, nie chciała tego przeciągać, bo każda dodatkowa chwila, zwiększała ryzyko wykrycia.
Na zadane pytanie odwróciła gwałtownie twarz w jego kierunku, zdziwiona, że w ogóle je zadał. Zamiast odpowiedzi otrzymał przeciągłe spojrzenie zmrużonych oczu. Oczywiście, że nie MUSIAŁA. Nic nie musiała. Robiła to dlatego, że chciała, że MOGŁA. Znał ją jednak na tyle, by wiedzieć, że gdyby to nie była jej ostateczna decyzja, to nie organizowałaby tego całego przedsięwzięcia, nie marnowałaby ich czasu na nieprzemyślane pomysły. A skoro już tutaj byli, to jedynie groźba złapania na gorącym uczynku mogła ją zawrócić z obranej ścieżki. A tak się nie stanie, ponieważ podjęła wszelkie środki bezpieczeństwa, by nie zostać wykrytymi. Porozstawiała nawet pułapki wokół, żeby w porę dowiedzieć się o intruzach i ewakuować. Jej przepowiednie również nie zwiastowały nieszczęścia, dlatego bez dalszej zwłoki przystąpiła do działania.
- Dlaczego mnie okradłeś? Ktoś cię nasłał? Czy myślałeś, że masz do czynienia z bezmyślną blondynką i możesz bezkarnie zabrać moją własność? - zadała pytanie, górując nad porwanym mężczyzną. Z pozycji władzy jej głos brzmiał dystyngowanie, nawet jeżeli zawierał tony groźby.
Patrzyła beznamiętnie na wijące się ze strachu ciało, by zaraz jednym sprawnym ruchem opuścić materiał z jego ust, umożliwiając mu komunikację. Niestety opuszczające jego wargi kwilenie, nie przyniosło oczekiwanej odpowiedzi.
- Odpowiedz albo... - tu spojrzała na Viggo, który miał być jej żelazną pięścią. Nie chciała jeszcze używać zaklęć, naprawdę chciała dać złodziejowi szansę, żeby wytłumaczył swoje postępowanie.
- N-nikt. Ja s-sam.
Domyślała się, że nikt wyżej nie stałby za kradzieżą, ale nie mogła uwierzyć mu ot tak. Najpierw musiał posmakować kary za kłamstwo, tym samym tracąc zapał do ewentualnych zwodów.
- Czy aby na pewno? - zapytała, odstępując dwa kroki, by zrobić miejsce na pouczający cios.
Czuła się tym pewniej, mając u boku oddanego mężczyznę, gotowego wykonać jej mało moralne polecenia. Fakt, że był berserkerem natomiast, zwiększał ostrożność kobiety, bo jeśli jakimś cudem zacząłby się przemieniać, to nie miałoby dla niego znaczenia, kogo atakuje, więc musiałaby szybko uciec, żeby uratować życie. Z drugiej strony na tyle dobrze znała mężczyznę, że widziała w jego zachowaniu nawet najmniejsze objawy niezadowolenia, a co dopiero rosnącego rozdrażnienia. Zwykle wykonywał podobne zadania w samotności, teraz musiał odrobinę ustąpić jej miejsca, szczególnie że nie zamierzała być jedynie biernym widzem.
- Dobrze. Może odstraszy błądzących wędrowców - deszcz w niczym nie przeszkadzał, wręcz pomagał w zagłuszeniu krzyków. Wolała uniknąć niepotrzebnych komplikacji w postaci świadków. Nie spodziewała się, że wiele osób odwiedza tę chatkę, nie po ilości kurzu i pajęczyn, które oblepiały każdy kąt. Rozglądając się po pomieszczeniu, mimowolnie wracała wspomnieniami do swojego dzieciństwa i ubogiej izdebki, a w niej okrutnych, biologicznych rodziców.
Pokręciła delikatnie głową, próbując wyrzucić z niej niepotrzebne myśli. Nie mogła się teraz rozpraszać, nie chciała tego przeciągać, bo każda dodatkowa chwila, zwiększała ryzyko wykrycia.
Na zadane pytanie odwróciła gwałtownie twarz w jego kierunku, zdziwiona, że w ogóle je zadał. Zamiast odpowiedzi otrzymał przeciągłe spojrzenie zmrużonych oczu. Oczywiście, że nie MUSIAŁA. Nic nie musiała. Robiła to dlatego, że chciała, że MOGŁA. Znał ją jednak na tyle, by wiedzieć, że gdyby to nie była jej ostateczna decyzja, to nie organizowałaby tego całego przedsięwzięcia, nie marnowałaby ich czasu na nieprzemyślane pomysły. A skoro już tutaj byli, to jedynie groźba złapania na gorącym uczynku mogła ją zawrócić z obranej ścieżki. A tak się nie stanie, ponieważ podjęła wszelkie środki bezpieczeństwa, by nie zostać wykrytymi. Porozstawiała nawet pułapki wokół, żeby w porę dowiedzieć się o intruzach i ewakuować. Jej przepowiednie również nie zwiastowały nieszczęścia, dlatego bez dalszej zwłoki przystąpiła do działania.
- Dlaczego mnie okradłeś? Ktoś cię nasłał? Czy myślałeś, że masz do czynienia z bezmyślną blondynką i możesz bezkarnie zabrać moją własność? - zadała pytanie, górując nad porwanym mężczyzną. Z pozycji władzy jej głos brzmiał dystyngowanie, nawet jeżeli zawierał tony groźby.
Patrzyła beznamiętnie na wijące się ze strachu ciało, by zaraz jednym sprawnym ruchem opuścić materiał z jego ust, umożliwiając mu komunikację. Niestety opuszczające jego wargi kwilenie, nie przyniosło oczekiwanej odpowiedzi.
- Odpowiedz albo... - tu spojrzała na Viggo, który miał być jej żelazną pięścią. Nie chciała jeszcze używać zaklęć, naprawdę chciała dać złodziejowi szansę, żeby wytłumaczył swoje postępowanie.
- N-nikt. Ja s-sam.
Domyślała się, że nikt wyżej nie stałby za kradzieżą, ale nie mogła uwierzyć mu ot tak. Najpierw musiał posmakować kary za kłamstwo, tym samym tracąc zapał do ewentualnych zwodów.
- Czy aby na pewno? - zapytała, odstępując dwa kroki, by zrobić miejsce na pouczający cios.
Viggo Räikkönen
Re: Opuszczona chatka Pon 22 Sty - 17:39
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Ponura mina towarzyszyła mu przez cały dzień, jakby nie potrafił rozstać się z tym wyrazem twarzy, nawet na sekundę. To był, zwykły niemy wyraz dezaprobaty na poczynione przygotowania, których jednak nie komentował w sposób inny, niżeli za pomocą tej miny. Humorki Margrét nie stanowiły dla niego zagadki – znał ją na wylot; wiedział, czego mógł się po kobiecie spodziewać, jakich brudnych sztuczek mogła użyć; do jakiej manipulacji była zdolna i jak potrafiła okraść z myśli, by wykorzystać do własnych celów. W tym wszystkim pozostawała jednak na wielu frontach niedoświadczona, zbyt emocjonalna, traciła grunt, kiedy coś wymykało się, spod jej kontroli, to było niedobre, brak zdystansowania, w niektórych aspektach ich „pracy” mógł słono kosztować. Jednakże rozumiał ją, była młoda, ambitna, pragnęła pokazać się z jak najlepszej strony, przemawiało przez nią tyle i jeszcze więcej pozytywnych, jak i negatywnych cech, ale schodziła z raz obranej ścieżki i to mu odpowiadało, przynajmniej była zdecydowana i potrafiła się określić.
Wzruszył ramionami w odpowiedzi; pozostając niemym obserwatorem tej sceny wątpił, aby komukolwiek, chciało się zaznawać wędrówki w takich okolicznościach, gdy pogoda wyraźnie nie dopisywała, a z ołowianych chmur nieustannie padał deszcz, co gorsza wieczorna pora stanowiła ostateczny argument, mimo to wolał wyjrzeć przez próg, aby przeczesać wzrokiem rzadki las w tej okolicy. Kiedy zamknął za sobą drzwi, podszedł do więźnia z lekkim wyrazem współczucia – ona mu nie odpuści – ta myśl, wręcz współczująca, przemknęła przez spokojny umysł berserkera.
Skinął kobiecie głową w lot, pojmując aluzję. Jego cios był prosty, lecz w swej brutalności zadany precyzyjnie, wprost pod żebra. Mordobicie mogło stanowić pewien rodzaj gry wstępnej, gdyż w minie złodzieja trudno, było doszukać się skruchy, czy choćby zwątpienia, był przestraszony, bał się bólu, ale Viggo spotykał takie typy i wiedział, że prosta przemoc fizyczna, tu nic nie zdziała. Wymagało się użycia środków, które znacznie bardziej otworzą pole dyskusji, wzbogacając je o solidną dawkę bólu. By jednak mieć pewność co do wyciągniętej pospiesznie analizy, zadał porwanemu jeszcze kilka ciosów równie precyzyjnie, co pierwsze wymierzanych. Grad kopnięć pozornie chaotyczny obijał ściany żeber i wyduszał powietrze z gardła, a ich siła nie pozostawiała złudzeń. Mężczyzna, chociaż trawiony wątpliwościami, pozostawał niezachwianym narzędziem w rękach blondynki.
– To nic nie da… – mruknął wyraźnie niepocieszony, jego pierś widocznie falowała pod wierzchnim okryciem, a oddech nieznacznie przyspieszył, lecz poza tym nie było widać po nim zmęczenia. – Już czas – zawyrokował śmiertelnie poważnym tonem, który zadziałał więcej niż wcześniejsze akty przemocy. Złodziej zatrząsł się, jak schwycona w sieci ryba, zakwiczał przejmująco i byłby zaczął wyć rozpaczliwie, prosząc o łaskę, gdyby nie uderzenie pięści, co pozbawiło go na moment tchu. Zakneblował go ponownie i upewnił się, że pozostałe łańcuchy trzymają go wystarczająco mocno. Wstał i wytarł z niesmakiem wierzch dłoń w spodnie.
Wzruszył ramionami w odpowiedzi; pozostając niemym obserwatorem tej sceny wątpił, aby komukolwiek, chciało się zaznawać wędrówki w takich okolicznościach, gdy pogoda wyraźnie nie dopisywała, a z ołowianych chmur nieustannie padał deszcz, co gorsza wieczorna pora stanowiła ostateczny argument, mimo to wolał wyjrzeć przez próg, aby przeczesać wzrokiem rzadki las w tej okolicy. Kiedy zamknął za sobą drzwi, podszedł do więźnia z lekkim wyrazem współczucia – ona mu nie odpuści – ta myśl, wręcz współczująca, przemknęła przez spokojny umysł berserkera.
Skinął kobiecie głową w lot, pojmując aluzję. Jego cios był prosty, lecz w swej brutalności zadany precyzyjnie, wprost pod żebra. Mordobicie mogło stanowić pewien rodzaj gry wstępnej, gdyż w minie złodzieja trudno, było doszukać się skruchy, czy choćby zwątpienia, był przestraszony, bał się bólu, ale Viggo spotykał takie typy i wiedział, że prosta przemoc fizyczna, tu nic nie zdziała. Wymagało się użycia środków, które znacznie bardziej otworzą pole dyskusji, wzbogacając je o solidną dawkę bólu. By jednak mieć pewność co do wyciągniętej pospiesznie analizy, zadał porwanemu jeszcze kilka ciosów równie precyzyjnie, co pierwsze wymierzanych. Grad kopnięć pozornie chaotyczny obijał ściany żeber i wyduszał powietrze z gardła, a ich siła nie pozostawiała złudzeń. Mężczyzna, chociaż trawiony wątpliwościami, pozostawał niezachwianym narzędziem w rękach blondynki.
– To nic nie da… – mruknął wyraźnie niepocieszony, jego pierś widocznie falowała pod wierzchnim okryciem, a oddech nieznacznie przyspieszył, lecz poza tym nie było widać po nim zmęczenia. – Już czas – zawyrokował śmiertelnie poważnym tonem, który zadziałał więcej niż wcześniejsze akty przemocy. Złodziej zatrząsł się, jak schwycona w sieci ryba, zakwiczał przejmująco i byłby zaczął wyć rozpaczliwie, prosząc o łaskę, gdyby nie uderzenie pięści, co pozbawiło go na moment tchu. Zakneblował go ponownie i upewnił się, że pozostałe łańcuchy trzymają go wystarczająco mocno. Wstał i wytarł z niesmakiem wierzch dłoń w spodnie.
Margrét Jäderholm
Re: Opuszczona chatka Wto 30 Sty - 0:04
Margrét JäderholmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Höfn, Islandia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : handlarka magicznych artefaktów, völva
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : zaślepiony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 11 / wiedza ogólna: 5
Kobieta ta jest jak płomień, który nie gaśnie nawet w najtrudniejszych warunkach. Jej pewność siebie bije z każdego gestu, każdego spojrzenia. Głęboko w jej oczach tkwi determinacja, która nie ulega wątpliwościom ani obawom. Jej cel jest wytyczony na horyzoncie jak gwiazda, która prowadzi ją przez mrok i trudności. Nie cofnie się przed niczym, by go osiągnąć. Bez skrupułów, bez wahania, bezwzględnie podąża naprzód. Emanuje siłą i pewnością, której nie sposób przeoczyć. Nie potrzebuje akceptacji czy pochwał, bo wie, że ma w sobie wystarczająco dużo mocy, by pokonać każdą przeszkodę. Nie boi się ryzyka, ponieważ wie, że sukces nie przychodzi bez wysiłku i poświęceń.
Gdy ktoś odważy się wystąpić przeciwko niej, ta kobieta nie uznaje kompromisów ani litości. Jej mściwa natura wyłania się jak cień w chwili zagrożenia, gotowa zniszczyć każdego, kto stanie na jej drodze. Patrząc na złodzieja, widziała w nim jedynie ofiarę czekającą na rzeź. Jego los był już przesądzony, gdy zdecydował się na swoje czyny. Wiedziała, że był tylko nic nie znaczącym pionkiem w grze wyżej postawionych od niego. Nie potrafiła jeszcze przejrzeć wszystkich ruchów na planszy, ale jej umiejętność przepowiadania przyszłości pozwalała zyskać przewagę, jakiej przeciwnicy nie mieli. To nie była przypadkowa kradzież, te przedmioty były cenne, potrzebne do konkretnego celu i zamierzała się dowiedzieć, kto wystąpił przeciw niej i w jakim celu. Marionetka może nie mieć wszystkich niezbędnych odpowiedzi, ale ugnie się pod naciskiem i wyśpiewa, co wie. Oczywiście, że nie zamierzała odpuszczać złodziejowi, bo nawet kiedy powie jej wszystko, co chciała wiedzieć, to nagrodą nie będzie wolność tylko śmierć - w jej ocenie to przejaw litości, by uwolnić go od cierpienia, najpierw zadanego przez nią i berserkera, a potem osobę, która go wynajęła, gdy dowie się o jego zdradzie. Problem w śliskich typach, nieznających honoru był taki, że nie znali pojęcia lojalności i gotowi byli sprzedać się temu, kto da więcej. A obecnie to ona miała najwięcej do zaoferowania, bo aż jego życie, a przynajmniej tak na to patrzył.
Beznamiętnie obserwowała poczynania Viggo, próbującego zmusić go do współpracy siłą. Widziała bezwzględność mężczyzny i bezradność drugiego, jak dwa przeciwne bieguny, stykające się w śmiertelnym tańcu.
- Nie. Powie mi, kto go przysłał i gdzie znajdują się teraz moje księgi - spojrzała na swojego prywatnego osiłka, próbując mu przekazać, że potrzebuje tych informacji, by odzyskać własność i ukarać prawdziwie winnych. Płotka i tak zginie, ale głowa rekina prędzej czy później również wyląduje na jej tacy. Bo jeśli cokolwiek o niej wiedział, to że nie miała marzeń, miała cele, do których dążyła, nawet po trupach.
- To moje ostatnie ostrzeżenie. Bein-illr - wypowiedziała zaklęcie, po którym więzień zaczął się wić w spazmach, oszołomiony bólem powolnego łamania kości, przebijającego skórę. - Mogę to zatrzymać. To wszystko się skończy, gdy zaczniesz współpracować.
Podeszła powoli do skrępowanego mężczyzny, umęczonego własnym cierpieniem. Widziała ból w jego spojrzeniu, oczy szalejące z rozpaczy, a jednak nie czuła zupełnie nic. Nie dbała o jego los, chciała tylko osiągnąć cel. Ściągnęła knebel z jego ust, trzymając się bezpiecznej odległości, choć był zbyt zajęty krzyczeniem z bólu.
- Jeśli nie powiesz mi wszystkiego, co wiesz. Będziesz konał przez wieczność. Będę cię torturować, potem leczyć na tyle, żebyś wytrzymał ciąg dalszy. Zastanów się, czy chcesz przez to przechodzić dla kogoś, kto nie kiwnąłby dla ciebie palcem - zatrzymała zaklęcie, gdy zobaczyła zmianę w jego postawie, jakby nagle zapragnął spełnić jej prośbę i uwolnić się od cierpienia. Spojrzała na Viggo, by podał więźniowi odrobinę wody - na tyle, by zaschnięte gardło mogło przemówić, nie dość, by ugasić pragnienie. Potrafili porozumiewać się bez słów, więc po prostu czekała, aż wykona nieme polecenie, a mężczyzna zacznie mówić.
Gdy ktoś odważy się wystąpić przeciwko niej, ta kobieta nie uznaje kompromisów ani litości. Jej mściwa natura wyłania się jak cień w chwili zagrożenia, gotowa zniszczyć każdego, kto stanie na jej drodze. Patrząc na złodzieja, widziała w nim jedynie ofiarę czekającą na rzeź. Jego los był już przesądzony, gdy zdecydował się na swoje czyny. Wiedziała, że był tylko nic nie znaczącym pionkiem w grze wyżej postawionych od niego. Nie potrafiła jeszcze przejrzeć wszystkich ruchów na planszy, ale jej umiejętność przepowiadania przyszłości pozwalała zyskać przewagę, jakiej przeciwnicy nie mieli. To nie była przypadkowa kradzież, te przedmioty były cenne, potrzebne do konkretnego celu i zamierzała się dowiedzieć, kto wystąpił przeciw niej i w jakim celu. Marionetka może nie mieć wszystkich niezbędnych odpowiedzi, ale ugnie się pod naciskiem i wyśpiewa, co wie. Oczywiście, że nie zamierzała odpuszczać złodziejowi, bo nawet kiedy powie jej wszystko, co chciała wiedzieć, to nagrodą nie będzie wolność tylko śmierć - w jej ocenie to przejaw litości, by uwolnić go od cierpienia, najpierw zadanego przez nią i berserkera, a potem osobę, która go wynajęła, gdy dowie się o jego zdradzie. Problem w śliskich typach, nieznających honoru był taki, że nie znali pojęcia lojalności i gotowi byli sprzedać się temu, kto da więcej. A obecnie to ona miała najwięcej do zaoferowania, bo aż jego życie, a przynajmniej tak na to patrzył.
Beznamiętnie obserwowała poczynania Viggo, próbującego zmusić go do współpracy siłą. Widziała bezwzględność mężczyzny i bezradność drugiego, jak dwa przeciwne bieguny, stykające się w śmiertelnym tańcu.
- Nie. Powie mi, kto go przysłał i gdzie znajdują się teraz moje księgi - spojrzała na swojego prywatnego osiłka, próbując mu przekazać, że potrzebuje tych informacji, by odzyskać własność i ukarać prawdziwie winnych. Płotka i tak zginie, ale głowa rekina prędzej czy później również wyląduje na jej tacy. Bo jeśli cokolwiek o niej wiedział, to że nie miała marzeń, miała cele, do których dążyła, nawet po trupach.
- To moje ostatnie ostrzeżenie. Bein-illr - wypowiedziała zaklęcie, po którym więzień zaczął się wić w spazmach, oszołomiony bólem powolnego łamania kości, przebijającego skórę. - Mogę to zatrzymać. To wszystko się skończy, gdy zaczniesz współpracować.
Podeszła powoli do skrępowanego mężczyzny, umęczonego własnym cierpieniem. Widziała ból w jego spojrzeniu, oczy szalejące z rozpaczy, a jednak nie czuła zupełnie nic. Nie dbała o jego los, chciała tylko osiągnąć cel. Ściągnęła knebel z jego ust, trzymając się bezpiecznej odległości, choć był zbyt zajęty krzyczeniem z bólu.
- Jeśli nie powiesz mi wszystkiego, co wiesz. Będziesz konał przez wieczność. Będę cię torturować, potem leczyć na tyle, żebyś wytrzymał ciąg dalszy. Zastanów się, czy chcesz przez to przechodzić dla kogoś, kto nie kiwnąłby dla ciebie palcem - zatrzymała zaklęcie, gdy zobaczyła zmianę w jego postawie, jakby nagle zapragnął spełnić jej prośbę i uwolnić się od cierpienia. Spojrzała na Viggo, by podał więźniowi odrobinę wody - na tyle, by zaschnięte gardło mogło przemówić, nie dość, by ugasić pragnienie. Potrafili porozumiewać się bez słów, więc po prostu czekała, aż wykona nieme polecenie, a mężczyzna zacznie mówić.
Mistrz Gry
Re: Opuszczona chatka Wto 30 Sty - 0:04
The member 'Margrét Jäderholm' has done the following action : kości
#1 'k100' : 99
--------------------------------
#2 'k6' : 2
#1 'k100' : 99
--------------------------------
#2 'k6' : 2
Viggo Räikkönen
Re: Opuszczona chatka Sob 17 Lut - 13:19
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Skinął głową w potwierdzeniu słów, które padły zaraz po akcie przemocy, był pewny, że złodziej zacznie ćwierkać, gdyż nie było takich, którzy milczeli; wszyscy mówią – wystarczy tylko odpowiednio zapytać. Ten duet miał, ku temu możliwości, zasoby i sprzyjające okoliczności, gdyby czas naglił, mogliby faktycznie czuć umykające godziny na karku, lecz znajdowali się w odosobnieniu. Wyciszona lokalizacja znajdująca się na uboczu, była wprost idealną pod spędzenie tu więźnia i długą, wręcz wlokącą się nieskończenie kakofonię krzyków i błagań. Litość stanowiła w tym przypadku niekwestionowaną kartę przetargową, co jednak nie oznaczało wolności, chyba że przez takową postrzegamy wyzwolenie z ramion cielesności, wówczas ta mogła odegrać swą rolę, lecz najpierw, musieli dostać akt dobrej woli, coś, co pozwoli im zamknąć rozdział i skupi uwagę na kolejnych działaniach. Mężczyzna był zatem skazany za swą głupotę, bo ośmielił się okraść kogoś, kto zdecydowanie, był zbyt dobitnie naznaczony przez los, aby jakakolwiek skrucha zaiskrzyła na serca dnie. Wręcz powiedziałby, że Margrét, była jedną z najokrutniejszych osób, jakie poznał w swym życiu, to bywało zaskakujące ile siły i determinacji siedzi w tej nietuzinkowej postaci, o blond włosach.
Wzdrygnął się mimowolnie, ten dreszcz przeszył całe ciało, jak orkan, co z nagła budzi się do życia siejąc spustoszenie. Tak on w reakcji na rzucony czar westchnął lekko i cofnął się, o krok. Widok powykręcanego ciała wstrząsanego dreszczami bólu, był zatartym wspomnieniem z czasów przeszłości. Przygryzł dolną wargę, nie potrafiąc odwrócić spojrzenia od cierpiącego. Było to jednocześnie fascynujące, co przerażające, jak siła dawnej niewoli, mogła być wciąż w ciele berserkera żywa. Choć wiedział, czego może się spodziewać po swej pani, tak potrafiła go zaskakiwać, gdy chodziło o rzeczy dla niej cenne. W każdym wypadku potrafiła działać, tak aby osiągnąć zamierzony cel, niezależnie od tego, jak niesprzyjające okoliczności stawały jej na drodze. Ona wbrew zdrowemu rozsądkowi parła przed siebie, niosąc swą ambicję podsycaną w filigranowej piersi. Kiedyś stanie na szczycie piramidy po szczeblach, której tak śmiało kroczy, to było nieuniknione wierzył w to szczerze, gdyż znał ją lepiej, niż ktokolwiek inny. I nie opuści jej, dopóki nie zwolni go ze służby.
Nie spodobało mu się, gdy podeszła do więźnia, krzywo spojrzał, kiedy zdjęła knebel. Szkoda było zachodu, wszak miała jego od fizycznej roboty. Słowa kobiety wtapiały się w obraz bólu wypływającego z gardła złodzieja, ten znajdował się w potrzasku, bez wyjścia, mógł jedynie oszczędzić sobie dalszego cierpienia – mówiąc. Tym samym skazywał się na pewną śmierć, lecz przynajmniej zakończy ona falę bólu, którego doświadczał. Dla niego to była całkiem niezła propozycja.
Podał mężczyźnie wody, choć ten z początku krztusił się niemiłosiernie, tak Räikkönen znalazł w sobie odrobinę cierpliwości, aby zachować, szczyptę ludzkiej twarzy i pozwolił torturowanemu na spokojne ugaszenie pragnienia. – Nie masz drogi odwrotu. Wpadłeś i poniesiesz konsekwencje, lecz czy warto cierpieć? – wzruszył ramionami i odwrócił się plecami do więźnia. Jego wzrok odnalazł twarz Margrét; mogła z niego wyczytać determinację, ale również chęć działania. Wiedział, że jeśli uzna to za jedyne wyjście, może opuścić ich na tę noc, a on wykorzysta wszystkie swoje umiejętności, aby wydobyć z więźnia prawdę, chociaż ten po wszystkim nie będzie w stanie chodzić, czy nawet ruszać rękami. Czasem najprostsze metody przynosiły najlepsze rezultaty, choć zaklęcie, którym posłużyła się wyrocznia, zdecydowanie odbiegało od delikatnych. Tak z całą pewnością nie zamierzał, nigdy stanąć między nią, a celem, który ta pragnie osiągnąć. Nie wiedział, czy miały w sobie siłę, aby walczyć przeciw niej. Odetchnął głęboko i zanurzył się z czułością w ledwie wyczuwalnej nucie damskich perfum - okrutna, zła i podła, ale miała wyjątkowo dobry gust. Jego oprawcy z przeszłości cuchnęli potem i cebulą, ten nieszczęśnik miał przynajmniej niezapomniane widoki na sam koniec swej marnej egzystencji.
Wzdrygnął się mimowolnie, ten dreszcz przeszył całe ciało, jak orkan, co z nagła budzi się do życia siejąc spustoszenie. Tak on w reakcji na rzucony czar westchnął lekko i cofnął się, o krok. Widok powykręcanego ciała wstrząsanego dreszczami bólu, był zatartym wspomnieniem z czasów przeszłości. Przygryzł dolną wargę, nie potrafiąc odwrócić spojrzenia od cierpiącego. Było to jednocześnie fascynujące, co przerażające, jak siła dawnej niewoli, mogła być wciąż w ciele berserkera żywa. Choć wiedział, czego może się spodziewać po swej pani, tak potrafiła go zaskakiwać, gdy chodziło o rzeczy dla niej cenne. W każdym wypadku potrafiła działać, tak aby osiągnąć zamierzony cel, niezależnie od tego, jak niesprzyjające okoliczności stawały jej na drodze. Ona wbrew zdrowemu rozsądkowi parła przed siebie, niosąc swą ambicję podsycaną w filigranowej piersi. Kiedyś stanie na szczycie piramidy po szczeblach, której tak śmiało kroczy, to było nieuniknione wierzył w to szczerze, gdyż znał ją lepiej, niż ktokolwiek inny. I nie opuści jej, dopóki nie zwolni go ze służby.
Nie spodobało mu się, gdy podeszła do więźnia, krzywo spojrzał, kiedy zdjęła knebel. Szkoda było zachodu, wszak miała jego od fizycznej roboty. Słowa kobiety wtapiały się w obraz bólu wypływającego z gardła złodzieja, ten znajdował się w potrzasku, bez wyjścia, mógł jedynie oszczędzić sobie dalszego cierpienia – mówiąc. Tym samym skazywał się na pewną śmierć, lecz przynajmniej zakończy ona falę bólu, którego doświadczał. Dla niego to była całkiem niezła propozycja.
Podał mężczyźnie wody, choć ten z początku krztusił się niemiłosiernie, tak Räikkönen znalazł w sobie odrobinę cierpliwości, aby zachować, szczyptę ludzkiej twarzy i pozwolił torturowanemu na spokojne ugaszenie pragnienia. – Nie masz drogi odwrotu. Wpadłeś i poniesiesz konsekwencje, lecz czy warto cierpieć? – wzruszył ramionami i odwrócił się plecami do więźnia. Jego wzrok odnalazł twarz Margrét; mogła z niego wyczytać determinację, ale również chęć działania. Wiedział, że jeśli uzna to za jedyne wyjście, może opuścić ich na tę noc, a on wykorzysta wszystkie swoje umiejętności, aby wydobyć z więźnia prawdę, chociaż ten po wszystkim nie będzie w stanie chodzić, czy nawet ruszać rękami. Czasem najprostsze metody przynosiły najlepsze rezultaty, choć zaklęcie, którym posłużyła się wyrocznia, zdecydowanie odbiegało od delikatnych. Tak z całą pewnością nie zamierzał, nigdy stanąć między nią, a celem, który ta pragnie osiągnąć. Nie wiedział, czy miały w sobie siłę, aby walczyć przeciw niej. Odetchnął głęboko i zanurzył się z czułością w ledwie wyczuwalnej nucie damskich perfum - okrutna, zła i podła, ale miała wyjątkowo dobry gust. Jego oprawcy z przeszłości cuchnęli potem i cebulą, ten nieszczęśnik miał przynajmniej niezapomniane widoki na sam koniec swej marnej egzystencji.
Margrét Jäderholm
Re: Opuszczona chatka Sro 20 Mar - 18:53
Margrét JäderholmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Höfn, Islandia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : handlarka magicznych artefaktów, völva
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : zaślepiony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 11 / wiedza ogólna: 5
Tortury nie robiły na niej większego wrażenia, chociaż sama rzadko miała okazję, by brać w nich czynny udział. Od brudnej roboty miała Viggo, ale nie tylko. Jego również nie narażała w niepewnych sytuacjach, w obawie, że mogłaby go stracić. Mądrze dysponowała swoimi zasobami, dobierając odpowiednie osoby do konkretnych zadań. Tym razem wzięła sprawy w swoje ręce, bo sytuacja uderzyła w nią personalnie i nie potrafiła przejść obojętnie, zostawiając działanie komuś innemu. Nawet jeśli ufała Viggo, że doprowadzi sprawę do końca tak, jak tego oczekiwała. Jeszcze nigdy jej nie zawiódł i wiedziała, że prędzej zginie próbując, niż wróci z porażką. Oczywiście to wiązało się z wzajemnym szacunkiem, bo nie dawała mu zadań, które wykraczałyby poza jego możliwości. Taki układ, gdzie to ona była mózgiem operacji, a on mięśniami, sprawdzał się bezbłędnie od wielu lat. Oboje czerpali z tego wymierne korzyści, współpracowali rozumiejąc się bez słów, dzięki czemu teraz nie musiała się tłumaczyć. Proste komunikaty wystarczały, żeby zrobił to, czego oczekiwała.
Nie czerpała przyjemności z okrucieństwa, nie robiła tego dla chorej satysfakcji, chciała tylko uzyskać niezbędne informacje, a niestety najlepszym sposobem było bezduszne krzywdzenie. Nie mrugnęła nawet powieką na krzyki mężczyzny i jego wijące się z bólu ciało. Nie czuła współczucia, ani żalu, właściwie nie czuła nic. Liczył się tylko cel na horyzoncie, a że "świadek" zaczynał się łamać (dosłownie i w przenośni), to byli coraz bliżej. Wszystko, co robiła miało określony motyw. Jej słowa i propozycja w stosunku do więźnia miały wyłącznie skłonić go do mówienia, nie były przejawem nagłej dobroci.
Pochyliła się nad nieszczęśnikiem, a głęboki dekolt odsłonił więcej niż powinien, choć skupiona na celu, nie zwróciła na to uwagi.
- Chcę nazwisko. Powiedz mi, co wiesz - wymruczała, sprawiając wrażenie niemal przyjaciółki, która spotkała się, by poplotkować. Naprzemienny kij i marchewka były chyba najbardziej skuteczne w wyciąganiu informacji od topornych jednostek. Wpatrywała się intensywnie w zmarnowanego mężczyznę, czekając cierpliwie. Był wymęczony, a odrobina wody nie zdołała ugasić pragnienia. Widziała jego wahanie, gorączkowo zastanawiał się, czy dalsze cierpienie jest warte zachodu. Z przyjemnością obserwowała jego twarz, gdy opuściła ją wszelka nadzieja, w końcu poddając się woli kobiety.
- Crane.
Nazwisko brzmiało dziwnie znajomo, ale w tym momencie nie potrafiła przypisać do niego konkretnej osoby.
- Po co mu księgi? Dlaczego ze mną zadarł? Gdzie go znajdę? - pytania opuściły jej usta powoli, dając więźniowi czas na zastanowienie. Opuścił głowę w milczeniu, a dla niej był to dostateczny sygnał, by przyspieszyć przesłuchanie. Trzeba iść za ciosem. Dosłownie. Spojrzała na Viggo i odsunęła się, żeby przypomniał ofierze, że nie będą się z nim cackać.
Patrząc, jak wykonuje jej wolę, poczuła delikatny dreszczyk ekscytacji, jakby fakt, że skuty mężczyzna podał nazwisko, dodał jej swobody i wprawił w lepszy nastrój, bo wiedziała, że teraz będzie w stanie odnaleźć winowajcę. Zdecydowanie nie powinna czuć teraz pożądania, ale widząc niedźwiedzia w takiej surowej odsłonie, z krwią na rękach, miała ochotę go...
- Lubię cię takiego - podeszła blisko i stanęła na palcach, by przeczesać jego włosy w niemal czułym geście, gdyby nie to, że w ostatnim momencie chwyciła za końcówki i pociągnęła niedelikatnie, jasno komunikując mu swoje myśli.
Jęki świadka wcale by jej nie przeszkadzały, stałyby się jedynie akompaniamentem, a kałuża jego krwi pościelą. Odwróciła się do skutego biedaka, celowo ocierając się o Viggo.
- Ostatnia szansa. Mów co wiesz albo twoje tortury nie ustaną dopóki nie oszalejesz z bólu.
Czekała w milczeniu przez moment i już myślała, że będzie musiała spełnić swoją groźbę. Na szczęście dla niego i dla nich, zaczął wyrzucać z siebie słowa. Wszystko, czego potrzebowała do identyfikacji i szczegóły zamówienia. Wszystko, co wiedział. Doskonale. Nie wierzyła mu tak na 100%, ale wystarczyło jej nazwisko, żeby zweryfikować resztę. Teraz mogli dokończyć dzieła, a potem tu posprzątać, żeby nie pozostał po ich obecności nawet ślad.
Nie czerpała przyjemności z okrucieństwa, nie robiła tego dla chorej satysfakcji, chciała tylko uzyskać niezbędne informacje, a niestety najlepszym sposobem było bezduszne krzywdzenie. Nie mrugnęła nawet powieką na krzyki mężczyzny i jego wijące się z bólu ciało. Nie czuła współczucia, ani żalu, właściwie nie czuła nic. Liczył się tylko cel na horyzoncie, a że "świadek" zaczynał się łamać (dosłownie i w przenośni), to byli coraz bliżej. Wszystko, co robiła miało określony motyw. Jej słowa i propozycja w stosunku do więźnia miały wyłącznie skłonić go do mówienia, nie były przejawem nagłej dobroci.
Pochyliła się nad nieszczęśnikiem, a głęboki dekolt odsłonił więcej niż powinien, choć skupiona na celu, nie zwróciła na to uwagi.
- Chcę nazwisko. Powiedz mi, co wiesz - wymruczała, sprawiając wrażenie niemal przyjaciółki, która spotkała się, by poplotkować. Naprzemienny kij i marchewka były chyba najbardziej skuteczne w wyciąganiu informacji od topornych jednostek. Wpatrywała się intensywnie w zmarnowanego mężczyznę, czekając cierpliwie. Był wymęczony, a odrobina wody nie zdołała ugasić pragnienia. Widziała jego wahanie, gorączkowo zastanawiał się, czy dalsze cierpienie jest warte zachodu. Z przyjemnością obserwowała jego twarz, gdy opuściła ją wszelka nadzieja, w końcu poddając się woli kobiety.
- Crane.
Nazwisko brzmiało dziwnie znajomo, ale w tym momencie nie potrafiła przypisać do niego konkretnej osoby.
- Po co mu księgi? Dlaczego ze mną zadarł? Gdzie go znajdę? - pytania opuściły jej usta powoli, dając więźniowi czas na zastanowienie. Opuścił głowę w milczeniu, a dla niej był to dostateczny sygnał, by przyspieszyć przesłuchanie. Trzeba iść za ciosem. Dosłownie. Spojrzała na Viggo i odsunęła się, żeby przypomniał ofierze, że nie będą się z nim cackać.
Patrząc, jak wykonuje jej wolę, poczuła delikatny dreszczyk ekscytacji, jakby fakt, że skuty mężczyzna podał nazwisko, dodał jej swobody i wprawił w lepszy nastrój, bo wiedziała, że teraz będzie w stanie odnaleźć winowajcę. Zdecydowanie nie powinna czuć teraz pożądania, ale widząc niedźwiedzia w takiej surowej odsłonie, z krwią na rękach, miała ochotę go...
- Lubię cię takiego - podeszła blisko i stanęła na palcach, by przeczesać jego włosy w niemal czułym geście, gdyby nie to, że w ostatnim momencie chwyciła za końcówki i pociągnęła niedelikatnie, jasno komunikując mu swoje myśli.
Jęki świadka wcale by jej nie przeszkadzały, stałyby się jedynie akompaniamentem, a kałuża jego krwi pościelą. Odwróciła się do skutego biedaka, celowo ocierając się o Viggo.
- Ostatnia szansa. Mów co wiesz albo twoje tortury nie ustaną dopóki nie oszalejesz z bólu.
Czekała w milczeniu przez moment i już myślała, że będzie musiała spełnić swoją groźbę. Na szczęście dla niego i dla nich, zaczął wyrzucać z siebie słowa. Wszystko, czego potrzebowała do identyfikacji i szczegóły zamówienia. Wszystko, co wiedział. Doskonale. Nie wierzyła mu tak na 100%, ale wystarczyło jej nazwisko, żeby zweryfikować resztę. Teraz mogli dokończyć dzieła, a potem tu posprzątać, żeby nie pozostał po ich obecności nawet ślad.
Viggo Räikkönen
Re: Opuszczona chatka Pon 25 Mar - 14:50
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Wiedział, że powie oni wszyscy, zawsze mówią, nie było takiego, co milczał. Nieodgadniony grymas przemknął przez twarz Räikkönena z nagła uświadomił sobie, że byli już bliżej niż dalej przekroczenia bariery, tej charakterystycznej granicy wytrzymałości na zadawany ból, każdy miał inną, to jasne, lecz dzisiejsza noc stanowiła pokaz kruchości i przełamywania barier, jakie upartość zrodzona z chciwości stawiała przed tym osobnikiem. Był świadom, że czeka go marny los, mimo to mógł oszczędzić sobie cierpienia, które ani nie przysporzy mu powagi, ani nie uchroni przed śmiercią. Czy warto było tak cierpieć? Nie wiedział, jak postąpiłby w podobnej sytuacji, acz niewątpliwie wolałby zginąć w walce, niż na torturach. To by mu uwłaczało. Stanowiąc plamę na honorze, był wojownikiem starej daty: upartym i zawziętym trzymającym się swych wartości. I chociaż w ustach ślepca, tego przeklętego przez społeczeństwo słowa te mogły brzmieć trywialnie, tak jednak Viggo posiadał, coś na kształt własnego kodeksu, czy raczej wizji postępowania i dopóki jego występki mieszczą się w granicach wątpliwej moralności, dopóty będzie sypiał spokojnie. Z wiekiem przychodzą rozterki, człowiek zaczyna mieć wątpliwości, a wówczas łatwiej popełnić błąd, ot zawahać się i stracić na moment koncentrację, a to niebezpieczne i szalenie ryzykowne, takie rozmyślania. Hamował się z wygłaszaniem ich w obecności Margrét, aby nie wywoływać zbędnych, wręcz niepotrzebnych dyskusji, które z góry były skazane na porażkę. Ponadto wolał nie siać niepotrzebnego dylematu, tych wątpliwości co do swej przydatności. Wiedział, że szacunek, jakim go darzy, mógłby zaważyć o jego przydatności i odsunęłaby go od najważniejszych spraw. Nie zamierzał rezygnować z niej.
Będąc ostrzem w ciemności, powiernikiem i kochankiem stanowił nieodłączny element, jej „garderoby” zawsze tam, gdzie ona. To mu odpowiadało, ta rola, jaką miał do spełnienia u jej boku, niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, nigdy nie żałował, że ścieżki przeznaczenia ich złączyły, to było dobre – miał swój cel, swą drogę i jakąś głębszą wartość w życiu. To było dobre, każdy powinien mieć jakiś punkt odniesienia i dążyć do niego. Nawet jeśli on sam go nie dostrzegał, tak dla niego tym czymś, tym promieniem nadziei była ona.
Jego ruch był ostry, zbyt ostry, jak na stan, w jakim znajdował się przesłuchiwany. Cios wydobył z piesi dech, a głowa mężczyzny opadła bezsilnie na pierś. Tak jakby mieszanka pożądania kierowana, wobec blondynki łączyła się z agresją drzemiącą w głębi bersekrera. Był stworzony do serwowania bólu, a pierwotne odruchy, tak przecież wzmagane przy boku Margrét sprawiały, że wychodziło z niego wszystko, co najgorsze. Uśmiech zastygł na wargach. Krwawy ślad zdobił jego tors licznymi kropelkami, jakby niedbale zgniótł w dłoni mięsisty owoc, a jego sok wytrysnął z mocą na wszystkie strony. Oddychał przez usta lekko chrapliwie. Bliskość, którą mu zaserwowała na srebrnej tacy, rozbudziła go. Wiedziona instynktem wyczuła ten idealny moment, aby pobudzić go i sprawić, że myśl klarowna przestała zaćmiewać osąd sytuacji. Słowa, jakie padały, ta rozmowa stanowiły tło. Serce w piersi mocniej zabiło, gdy wsłuchany w szum krwi ignorował wszystko.
Nagle odwrócił się w ich stronę. Zdawało mu się, że wszystko zostało powiedziane mina wyroczni była nieodgadniona, ale jej oczy zdradzały ją. Podszedł do niej w dwóch krokach i objął ciało filigranowej kobiety przyszpilając ją do ściany. Przywarł do niej z gwałtownością, jakby stłumione pragnienie obnażyło swą prawdziwą twarz. Dłońmi oplatał uda, zaciskając palce na delikatnej skórze.
– Możemy kończyć? – wymamrotał z ustami przy jej uchu. Twarz zatopił w zgięciu między barkiem, a szyją szczecina zarostu drażniła, a gorące usta muskały ciało kochanki. Zapach krwi, potu i strachu mieszał się z szalenie drogimi perfumami, które z lubością wdychał.
Będąc ostrzem w ciemności, powiernikiem i kochankiem stanowił nieodłączny element, jej „garderoby” zawsze tam, gdzie ona. To mu odpowiadało, ta rola, jaką miał do spełnienia u jej boku, niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, nigdy nie żałował, że ścieżki przeznaczenia ich złączyły, to było dobre – miał swój cel, swą drogę i jakąś głębszą wartość w życiu. To było dobre, każdy powinien mieć jakiś punkt odniesienia i dążyć do niego. Nawet jeśli on sam go nie dostrzegał, tak dla niego tym czymś, tym promieniem nadziei była ona.
Jego ruch był ostry, zbyt ostry, jak na stan, w jakim znajdował się przesłuchiwany. Cios wydobył z piesi dech, a głowa mężczyzny opadła bezsilnie na pierś. Tak jakby mieszanka pożądania kierowana, wobec blondynki łączyła się z agresją drzemiącą w głębi bersekrera. Był stworzony do serwowania bólu, a pierwotne odruchy, tak przecież wzmagane przy boku Margrét sprawiały, że wychodziło z niego wszystko, co najgorsze. Uśmiech zastygł na wargach. Krwawy ślad zdobił jego tors licznymi kropelkami, jakby niedbale zgniótł w dłoni mięsisty owoc, a jego sok wytrysnął z mocą na wszystkie strony. Oddychał przez usta lekko chrapliwie. Bliskość, którą mu zaserwowała na srebrnej tacy, rozbudziła go. Wiedziona instynktem wyczuła ten idealny moment, aby pobudzić go i sprawić, że myśl klarowna przestała zaćmiewać osąd sytuacji. Słowa, jakie padały, ta rozmowa stanowiły tło. Serce w piersi mocniej zabiło, gdy wsłuchany w szum krwi ignorował wszystko.
Nagle odwrócił się w ich stronę. Zdawało mu się, że wszystko zostało powiedziane mina wyroczni była nieodgadniona, ale jej oczy zdradzały ją. Podszedł do niej w dwóch krokach i objął ciało filigranowej kobiety przyszpilając ją do ściany. Przywarł do niej z gwałtownością, jakby stłumione pragnienie obnażyło swą prawdziwą twarz. Dłońmi oplatał uda, zaciskając palce na delikatnej skórze.
– Możemy kończyć? – wymamrotał z ustami przy jej uchu. Twarz zatopił w zgięciu między barkiem, a szyją szczecina zarostu drażniła, a gorące usta muskały ciało kochanki. Zapach krwi, potu i strachu mieszał się z szalenie drogimi perfumami, które z lubością wdychał.
Margrét Jäderholm
Re: Opuszczona chatka Pią 29 Mar - 14:07
Margrét JäderholmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Höfn, Islandia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : handlarka magicznych artefaktów, völva
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : zaślepiony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 11 / wiedza ogólna: 5
Margrét również miała swoje zasady. Nie był to żaden kodeks honoru, bardziej zbiór przekonań, którymi kierowała się w życiu. Ambicja pchała ją coraz wyżej, w idealnym świecie chciała mieć władzę absolutną i ugiąć galdrów do swojej woli, ale zdawała sobie sprawę, że w praktyce ten cel jest prawie niemożliwy. Samo dojście na szczyt Magisterium było nie lada wyzwaniem, acz bardziej prawdopodobnym - do tego dążyła, żeby nie być jedynie kukiełką w teatrze. Nie, ona chciała teatr na własność, być jednocześnie prezesem i marionetkarzem. Niestety nie przewidziała śmierci Lauge, a w konsekwencji zamieszania w świecie ślepców. Czuła, że to dobry moment, by zostać odnotowaną, a jednocześnie wiedziała, że musi być ostrożna, bo wybór przegranej strony będzie wiązał się z życiową porażką.
Wyboista droga do celu wiązała się także z pobocznymi trudnościami, z sytuacjami takimi, jak dzisiaj. Czy kradzież ksiąg miała ją sprowokować, czy wybadać jej reakcję? Nie wiedziała, czego się spodziewać po mężczyźnie, który faktycznie za tym stał. Musi to sprytnie rozegrać, dowiedzieć się wszystkiego o przeciwniku, zanim uderzy.
Viggo miał dla niej większe znaczenie, niż byłaby w stanie przyznać. Ich więź zapewniała lojalność rzadko teraz spotykaną, bo choć otrzymywał wypłatę, wiedziała, że nie robi tego dla pieniędzy. Należał do niej w każdym aspekcie, nawet nieprzewidywalnej części berserkera, której przecież racjonalnie się bała. Mimo to, ufała mu na tyle, by spędzać noce pod jednym dachem, by nie obawiać się nawrzeszczeć na niego, uderzyć go, czy sprowokować. Czasami świadomie testowała jego cierpliwość, zastanawiając się na jak wiele może sobie pozwolić (oczywiście w kontrolowanych warunkach, gdzie miałaby szanse szybkiej ucieczki). Wiedziała, że nie we wszystkich kwestiach się zgadzali, ale dopóki nie kwestionował jej decyzji i wykonywał należycie swoje obowiązki, nie stanowiło to dla niej problemu.
Ze świecącymi z podekscytowania oczami, obserwowała ten niesamowity obraz przemocy - rozprysk krwi stanowił punkt kulminacyjny, zarówno dla ofiary na skraju wytrzymałości, jak i dla nich, bo otrzymali ostatecznie to, czego potrzebowali. Patrzyła na mężczyznę ze wzbierającym pożądaniem, co z łatwością udało mu się rozszyfrować. Znał ją na wylot, nawet jeśli jej twarz pozostawała bez wyrazu.
Wyczuła jego gwałtowność, zanim nastąpiła. To charakterystyczne zwierzęce odbicie w oczach było dowodem, że jego instynkt przejął kontrolę. I bardzo jej to odpowiadało. Uniósł ją jak szmacianą lalkę, przywierając całym ciałem, tym samym brudząc świeżą krwią jej ubranie. Uniosła rękę i w pierwotnym odruchu, uderzyła otwartą dłonią jego policzek.
- Teraz będę musiała spalić tę sukienkę - warknęła, choć w żadnym stopniu nie była zła, przeciwnie, całkiem zadowolona z przebiegu sprawy. Kawałek szmaty nie byłby w stanie wytrącić ją z równowagi, szczególnie że stać ją na zakup kolejnych.
Przemoc była tu pożądana i mogłaby wymieniać szereg czynności, które chciałaby, żeby podjął, ale mieli robotę do wykonania. Odciągnęła go od swojej skóry władczym pociągnięciem za włosy, zmuszając go by na nią spojrzał.
- Tak. Zrób to szybko - wyszeptała na tyle blisko jego ust, że muskały się delikatnie, niczym trzepot motylich skrzydeł.
Ich więzień powiedział im wszystko i nie mógł być bardziej użyteczny, więc po wszystkim zasługiwał na szybką śmierć - taką, jaką mu obiecała. Właściwie nie musiała zostawać na egzekucję, ale chciała zobaczyć mężczyznę w akcji. Wydobywała z niego najgorsze instynkty, czerpała z tego niemałą przyjemność.
Wyboista droga do celu wiązała się także z pobocznymi trudnościami, z sytuacjami takimi, jak dzisiaj. Czy kradzież ksiąg miała ją sprowokować, czy wybadać jej reakcję? Nie wiedziała, czego się spodziewać po mężczyźnie, który faktycznie za tym stał. Musi to sprytnie rozegrać, dowiedzieć się wszystkiego o przeciwniku, zanim uderzy.
Viggo miał dla niej większe znaczenie, niż byłaby w stanie przyznać. Ich więź zapewniała lojalność rzadko teraz spotykaną, bo choć otrzymywał wypłatę, wiedziała, że nie robi tego dla pieniędzy. Należał do niej w każdym aspekcie, nawet nieprzewidywalnej części berserkera, której przecież racjonalnie się bała. Mimo to, ufała mu na tyle, by spędzać noce pod jednym dachem, by nie obawiać się nawrzeszczeć na niego, uderzyć go, czy sprowokować. Czasami świadomie testowała jego cierpliwość, zastanawiając się na jak wiele może sobie pozwolić (oczywiście w kontrolowanych warunkach, gdzie miałaby szanse szybkiej ucieczki). Wiedziała, że nie we wszystkich kwestiach się zgadzali, ale dopóki nie kwestionował jej decyzji i wykonywał należycie swoje obowiązki, nie stanowiło to dla niej problemu.
Ze świecącymi z podekscytowania oczami, obserwowała ten niesamowity obraz przemocy - rozprysk krwi stanowił punkt kulminacyjny, zarówno dla ofiary na skraju wytrzymałości, jak i dla nich, bo otrzymali ostatecznie to, czego potrzebowali. Patrzyła na mężczyznę ze wzbierającym pożądaniem, co z łatwością udało mu się rozszyfrować. Znał ją na wylot, nawet jeśli jej twarz pozostawała bez wyrazu.
Wyczuła jego gwałtowność, zanim nastąpiła. To charakterystyczne zwierzęce odbicie w oczach było dowodem, że jego instynkt przejął kontrolę. I bardzo jej to odpowiadało. Uniósł ją jak szmacianą lalkę, przywierając całym ciałem, tym samym brudząc świeżą krwią jej ubranie. Uniosła rękę i w pierwotnym odruchu, uderzyła otwartą dłonią jego policzek.
- Teraz będę musiała spalić tę sukienkę - warknęła, choć w żadnym stopniu nie była zła, przeciwnie, całkiem zadowolona z przebiegu sprawy. Kawałek szmaty nie byłby w stanie wytrącić ją z równowagi, szczególnie że stać ją na zakup kolejnych.
Przemoc była tu pożądana i mogłaby wymieniać szereg czynności, które chciałaby, żeby podjął, ale mieli robotę do wykonania. Odciągnęła go od swojej skóry władczym pociągnięciem za włosy, zmuszając go by na nią spojrzał.
- Tak. Zrób to szybko - wyszeptała na tyle blisko jego ust, że muskały się delikatnie, niczym trzepot motylich skrzydeł.
Ich więzień powiedział im wszystko i nie mógł być bardziej użyteczny, więc po wszystkim zasługiwał na szybką śmierć - taką, jaką mu obiecała. Właściwie nie musiała zostawać na egzekucję, ale chciała zobaczyć mężczyznę w akcji. Wydobywała z niego najgorsze instynkty, czerpała z tego niemałą przyjemność.
Viggo Räikkönen
Re: Opuszczona chatka Pon 15 Kwi - 20:30
Viggo RäikkönenŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Saariselkä, Finlandia
Wiek : 36 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : berserker
Zawód : najemnik, zawodowy szuler
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : niedźwiedź
Atuty : lider (I), pięściarz (II), niedźwiedzia furia
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 20 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 20 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Uśmiechnął się paskudnie, czasem zapominał, że przyparta do ściany potrafiła dalej kąsać, a chociaż drażniła kogoś, wobec kogo miała pewne pokłady zaufania, tak berserker, nigdy nie pochwycił myśli negatywnej, czy też wrogiej wobec jej działań, to jednak nie oznaczało, że mogła swobodnie bawić się z ogniem, bo kiedyś, może się sparzyć. Miał pewność, że była tego świadoma i daleko w zaczepnych działaniach nie ośmieliłaby się zabrnąć w obawie przed konsekwencjami. Chociaż odczuwał w dniach takich pętle przywiązania, czy poczucie przynależności do kogoś, tak miał w sobie coś z pierwotnej natury samotnika, a życie wśród lasów i gór z dala od cywilizacji zawsze go przyciągało. Pustelnikiem, co prawda nigdy nie zamierzał zostać, ale zwierzęta znacznie mniej irytowały, niż ludzie.
Oderwał się od ciała Margrét z niechęcią i cofnął o kilka kroków. Z wyrazem dezaprobaty dostrzegł ślady krwi na sukience, nieco jej się dziwił, że sięgała po tego typu garderobę idąc na tortury, gdzie miała odgrywać główną rolę. Ale nie powiedział słowa skargi, to była wyłącznie sprawa wyroczni.
Ciężar spojrzenia spoczął na torturowanym. Był skazany na lekką i szybką śmierć, a ciało zostanie skryte przed ciekawskim wzorkiem. Nie pierwsza to tego typu robota i zapewne nie ostatnia, a mimo to czuł niezidentyfikowany ciężar na sercu, gdy wykonywał swą powinność, jakby wyrzuty sumienia obudziły się nie w porę. Jeśli by nawet wypuścili go, to nie pocieszyłby się biedak wolnością, zbyt długo. Prędzej czy później spotkałby go koniec, być może znacznie okrutniejszy od tego, jaki mu zafundowali.
– Brakuje mi akcji. Takiej z prawdziwego zdarzenia – westchnął, kiedy sprzątał wnętrze rudery. Nigdy nie lubił pozostawiać po sobie bałaganu, a ostrożności, nigdy za wiele. Dopiero kiedy zgasił kaganek i wyszedł, przed chatę podjął dalszą myśl. – To było, zbyt łatwe. Tak sobie myślę, że za szybko i za gładko wyśpiewał wszystko, co wiedział. – Rzucając słowa w próżnię liczył na pochwycenie tematu przez blondynkę. Był ciekaw, jakie wyciągnęła z tego zdarzenia wnioski, o ile jakiekolwiek nieścisłości zamajaczyły jej przed oczami.
– Tak czy inaczej, zdobyłaś informacje. Lecz nim przystąpimy do kolejnego etapu; sugerowałbym długą kąpiel i przemyślenie dalszych kroków – w kierowanych słowach dało się wyczuć sugestię zaproszenia. Jego wanna była wystarczająca, a cichość miejsca, w którym mieszkał inspirowała, niekoniecznie do zbrodni, ale i ku temu mogła się przysłużyć. Wiedział, że uwielbiała swoje mieszkania, a zwłaszcza sypialnię, lecz próbował przekonać kobietę do zmiany planów.
Oderwał się od ciała Margrét z niechęcią i cofnął o kilka kroków. Z wyrazem dezaprobaty dostrzegł ślady krwi na sukience, nieco jej się dziwił, że sięgała po tego typu garderobę idąc na tortury, gdzie miała odgrywać główną rolę. Ale nie powiedział słowa skargi, to była wyłącznie sprawa wyroczni.
Ciężar spojrzenia spoczął na torturowanym. Był skazany na lekką i szybką śmierć, a ciało zostanie skryte przed ciekawskim wzorkiem. Nie pierwsza to tego typu robota i zapewne nie ostatnia, a mimo to czuł niezidentyfikowany ciężar na sercu, gdy wykonywał swą powinność, jakby wyrzuty sumienia obudziły się nie w porę. Jeśli by nawet wypuścili go, to nie pocieszyłby się biedak wolnością, zbyt długo. Prędzej czy później spotkałby go koniec, być może znacznie okrutniejszy od tego, jaki mu zafundowali.
– Brakuje mi akcji. Takiej z prawdziwego zdarzenia – westchnął, kiedy sprzątał wnętrze rudery. Nigdy nie lubił pozostawiać po sobie bałaganu, a ostrożności, nigdy za wiele. Dopiero kiedy zgasił kaganek i wyszedł, przed chatę podjął dalszą myśl. – To było, zbyt łatwe. Tak sobie myślę, że za szybko i za gładko wyśpiewał wszystko, co wiedział. – Rzucając słowa w próżnię liczył na pochwycenie tematu przez blondynkę. Był ciekaw, jakie wyciągnęła z tego zdarzenia wnioski, o ile jakiekolwiek nieścisłości zamajaczyły jej przed oczami.
– Tak czy inaczej, zdobyłaś informacje. Lecz nim przystąpimy do kolejnego etapu; sugerowałbym długą kąpiel i przemyślenie dalszych kroków – w kierowanych słowach dało się wyczuć sugestię zaproszenia. Jego wanna była wystarczająca, a cichość miejsca, w którym mieszkał inspirowała, niekoniecznie do zbrodni, ale i ku temu mogła się przysłużyć. Wiedział, że uwielbiała swoje mieszkania, a zwłaszcza sypialnię, lecz próbował przekonać kobietę do zmiany planów.
Margrét Jäderholm
Re: Opuszczona chatka Pon 20 Maj - 17:22
Margrét JäderholmŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Höfn, Islandia
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : wyrocznia
Zawód : handlarka magicznych artefaktów, völva
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : zaślepiony (I), pasjonat run (II), trzecie oko
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 11 / wiedza ogólna: 5
Nie lekceważyła go, doskonale zdawała sobie sprawę z natury mężczyzny; czasami igrała z ogniem, ale mimo wszystko robiła to świadomie, znała potencjalne konsekwencje swoich działań, dlatego nigdy nie przekraczała pewnych granic. Oboje musieli wykazywać się rozsądkiem, a ich wybory często ograniczały kompromisy. W momencie, w którym stwierdziłaby, że nie może mu dłużej ufać, ich drogi musiałyby się rozejść. Chyba oboje nie chcieli dopuszczać do siebie takiego scenariusza, dlatego w tym całym szaleństwie można dostrzec ogromne oddanie i wzajemny szacunek, nawet jeśli każde miało zupełnie inną pozycję i rolę - znali swoje miejsce w tej relacji.
Jej sukienka została zniszczona, ale wolałaby zmarnować całą szafę, niż ubrać się w łachmany, nawet na potencjalnie brudną robotę. Skazany w swoich ostatnich godzinach życia przynajmniej patrzył na piękną, zadbaną kobietę w skąpym ubraniu - to pewnie marne pocieszenie, ale w beznadziejnej sytuacji trzeba doszukiwać się choćby najmniejszych plusów. Patrzyła z niekrytą fascynacją na proces odbierania życia. Viggo zdawał się robić to mechanicznie, jakby była to najbardziej naturalna rzecz pod słońcem. Czy prowadził ranking morderstw, liczył stracone dusze, czy może to jednak zbyt ckliwe, jak na jego gust? Musi go kiedyś o to zapytać. Tymczasem patrzyła na zwłoki z mrowiącą pod skórą ochotą, by użyć magii przywoływania. Oczywiście na tym etapie była to strata energii i czasu, dlatego jej myśli pozostały wyłącznie w sferze fantazji, jednak uświadomiła sobie, że dawno nie miała okazji, by porządnie się zabawić. Z zamyślenia wyrwał ją męski głos, a jego myśli krążyły w podobnej sferze, co często im się zdarzało. Posłała mu słodki uśmiech, zadowolona z jego entuzjazmu do działania.
- Nie martw się. Czeka nas polowanie na grubszą rybę - miała przeczucie, że w najbliższej przyszłości nie będą mogli narzekać na nudę. Musiała to dobrze rozegrać, przemyśleć każdy ruch zanim zaatakuje, tu nie było miejsca na pomyłki. Nie mogła też zignorować tak jawnej zaczepki, ale przede wszystkim musiała zdobyć jak najwięcej informacji. - Nie, to zwykła płotka. Nie wiedział nic ważnego, ale sprawdzę jego wersję, zanim zaplanuję dalsze kroki.
Tacy ludzie na ogół byli tchórzliwi - wiedział, że nie ma nic do stracenia, a miał nadzieję, że nagrodą za prawdę będzie wolność. Myślał wyłącznie o sobie, niestety wybrał niebezpieczną ścieżkę kariery i zadarł z niewłaściwą osobą. Jego pracodawca również przekona się o tym boleśnie na własnej skórze.
Cierpliwie czekała, aż uprzątnie bałagan, na koniec z przesadną dokładnością weryfikując, czy nie pozostał po ich obecności nawet ślad. Poroznosiła jeszcze trochę pajęczyn, by pomieszczenie sprawiało wrażenie dawno opuszczonego, a potem stanęła obok mężczyzny i splotła ich dłonie.
- Dobra robota… miśku - wyszczerzyła zęby, sprawiając wrażenie zadowolonej. Sytuacja nie była idealna, ale może wyniknie z niej coś dobrego. W głowie klarowały się jej zarysy planów, wiedziała dokładnie, co trzeba zrobić. A jego propozycja po ciężkim dniu wydała się bardzo pożądana. - Dodaj do tego masaż i chodźmy.
Nie musiał jej namawiać, co prawda musiała zebrać myśli, ale potrzebowała też relaksu, a właśnie on mógł jej to zapewnić.
Margrét i Viggo z tematu
Jej sukienka została zniszczona, ale wolałaby zmarnować całą szafę, niż ubrać się w łachmany, nawet na potencjalnie brudną robotę. Skazany w swoich ostatnich godzinach życia przynajmniej patrzył na piękną, zadbaną kobietę w skąpym ubraniu - to pewnie marne pocieszenie, ale w beznadziejnej sytuacji trzeba doszukiwać się choćby najmniejszych plusów. Patrzyła z niekrytą fascynacją na proces odbierania życia. Viggo zdawał się robić to mechanicznie, jakby była to najbardziej naturalna rzecz pod słońcem. Czy prowadził ranking morderstw, liczył stracone dusze, czy może to jednak zbyt ckliwe, jak na jego gust? Musi go kiedyś o to zapytać. Tymczasem patrzyła na zwłoki z mrowiącą pod skórą ochotą, by użyć magii przywoływania. Oczywiście na tym etapie była to strata energii i czasu, dlatego jej myśli pozostały wyłącznie w sferze fantazji, jednak uświadomiła sobie, że dawno nie miała okazji, by porządnie się zabawić. Z zamyślenia wyrwał ją męski głos, a jego myśli krążyły w podobnej sferze, co często im się zdarzało. Posłała mu słodki uśmiech, zadowolona z jego entuzjazmu do działania.
- Nie martw się. Czeka nas polowanie na grubszą rybę - miała przeczucie, że w najbliższej przyszłości nie będą mogli narzekać na nudę. Musiała to dobrze rozegrać, przemyśleć każdy ruch zanim zaatakuje, tu nie było miejsca na pomyłki. Nie mogła też zignorować tak jawnej zaczepki, ale przede wszystkim musiała zdobyć jak najwięcej informacji. - Nie, to zwykła płotka. Nie wiedział nic ważnego, ale sprawdzę jego wersję, zanim zaplanuję dalsze kroki.
Tacy ludzie na ogół byli tchórzliwi - wiedział, że nie ma nic do stracenia, a miał nadzieję, że nagrodą za prawdę będzie wolność. Myślał wyłącznie o sobie, niestety wybrał niebezpieczną ścieżkę kariery i zadarł z niewłaściwą osobą. Jego pracodawca również przekona się o tym boleśnie na własnej skórze.
Cierpliwie czekała, aż uprzątnie bałagan, na koniec z przesadną dokładnością weryfikując, czy nie pozostał po ich obecności nawet ślad. Poroznosiła jeszcze trochę pajęczyn, by pomieszczenie sprawiało wrażenie dawno opuszczonego, a potem stanęła obok mężczyzny i splotła ich dłonie.
- Dobra robota… miśku - wyszczerzyła zęby, sprawiając wrażenie zadowolonej. Sytuacja nie była idealna, ale może wyniknie z niej coś dobrego. W głowie klarowały się jej zarysy planów, wiedziała dokładnie, co trzeba zrobić. A jego propozycja po ciężkim dniu wydała się bardzo pożądana. - Dodaj do tego masaż i chodźmy.
Nie musiał jej namawiać, co prawda musiała zebrać myśli, ale potrzebowała też relaksu, a właśnie on mógł jej to zapewnić.
Margrét i Viggo z tematu