:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Wrzesień-październik 2000
30.09.2000 – Jezioro niks – E. Halvorsen, Bezimienny: V. Vapaavuori & Prorok
4 posters
Prorok
30.09.2000 – Jezioro niks – E. Halvorsen, Bezimienny: V. Vapaavuori & Prorok Nie 26 Lis - 23:31
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
30.09.2000
Problem pani Jeppesen z dnia na dzień robił się coraz poważniejszy. Nieustannie kłóciła się ze swoim mężem, który częściej niż zwykle zapuszczał się w stosunkowo niebezpieczne i owiane miejskimi legendami okolice Jeziora Niks. Choć zawsze, jak przystało przecież na kochającą małżonkę, gorąco wspierała go w jego karierze badacza magicznej przyrody – w końcu nie można było mu odmówić wybitnych osiągnięć naukowych, na starość zaczął się robić zwyczajnie uciążliwy i lekkomyślny. Przyzwyczaiła się do jego wypraw poza Midgard, lecz czarę goryczy przelało zainteresowanie zdradzieckimi niksami, na punkcie których pan Jeppesen zaczął mieć niezdrową obsesję. Nic dziwnego więc, że dzisiejszego ranka pokłócili się po raz kolejny – jej mąż początkowo miał wyjść tylko na krótki spacer po Starym Mieście, chcąc niby zaczerpnąć świeżego powietrza i trochę odpocząć od swojej jędzowatej małżonki, lecz ostatecznie przepadł jak kamień w wodę. Zaczęła się o niego martwić, gdy tylko zrozumiała, że tym razem wyjątkowo przesadziła. Mimo że spodziewała się, gdzie mógł być, ze względu na swój stan zdrowotny nie mogła się tam udać. Zaczepiła więc was, gdy wybiegła przed kamienicę po nieudanych próbach proszenia o pomoc swoich sąsiadów, jakby przeczuwała, że mogliście być dziś jej jedynym ratunkiem.
Początkowo nie było łatwo żadnego z was przekonać – w końcu mieliście własne obowiązki i problemy, ale z czasem pani Jeppesen udało się was złamać swoim błagalnym tonem. Opowiedziała całą historię, udzielając wam kilku dalszych wskazówek na temat prawdopodobnego miejsca pobytu swojego męża. Jezioro Niks, choć znajdowało się w okolicach Midgardu, wcale nie było łatwe do znalezienia. Zgodnie ze wskazówkami Britty, teleportowaliście się w jego okolice – tam, gdzie prawdopodobnie za każdym razem Øystein rozpoczynał swoją wyprawę. Mimo że otrzymaliście od niej starą mapę, z której na początku korzystał jej mąż, musieliście najpierw zdecydować, jaki kierunek obrać: albo ruszyć przez Wyklęty Las, albo przez mokradła. Żadna z tras nie zapowiadała się najlepiej, lecz decyzja w tym przypadku należała do was.
Einar Halvorsen
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Żałosne.
Opuścił – złudnie bezpieczny azyl Midgardu, azyl rozpieszczającej go matki-miasta, aby udawać, żałośnie udawać człowieka kierującego się altruizmem – którym przenigdy nie był.
Drzewa, zakleszczały się wokół niego pierścieniem nadchodzącej zasadzki, wyciągały z rozpaczą nagie powykręcane ręce swoich bezlistnych koron, spoglądały z szyderczą mądrością starców o suchych i pomarszczonych brzuchach. Kobiecy głos, w pełni złośliwie powtarzał się w jego głowie, dłużył się jak błagalna, rozpaczliwa modlitwa – świeże wspomnienie pulsowało zaciekle jak drobne i przerażone serce, tętniło każdym ciśniętym w jego oblicze słowem.
Zatrzymany wręcz siłą, gdy udał się na poranne zakupy; kwaśny, zmęczony uśmiech przełamał po chwili wargi. Nie był zadowolony – był absolutnie odległy od jakiejkolwiek, koślawej definicji zadowolenia; rzucony na pastwę losu i towarzystwa którego nie chciał doświadczyć.
Vapaavuori – zdeptany, przeżuty talent, wypluty przez gębę czasu w nijaką formę urzędnika – przywodził na myśl skalane rozczarowaniem dzieciństwo, w którym z zapałem śledził karierę pianisty, wsłuchany w jego mistrzowskie interpretacje. Gdyby, ktoś w przeszłości powiedział kilkuletniemu Einarowi Halvorsenowi, że znajdzie się obok słynnego fossegrima artysty, że będzie wypełniać płuca tym samym powietrzem co on, z całą pewnością nie posiadałby się ze szczęścia; w naiwnej wierze że przecież go nie odrzuci – przecież nie widział ogona.
Dzisiaj – jego obecność wkurwiała go niczym kamyk znajdujący się w bucie, którego nie mógł, w chwili obecnej zdjąć.
– Wyklęty Las albo bagna – zatrzymał się i następnie spojrzał na rozciągniętą mapę. Zbyt wiele z niej nie odczytał, poza tragizmem w postaci dwóch niebezpiecznych ścieżek.
– Wybór jak między wężową ospą a rumienicą – szorstki, niemiły pomruk wydostający się z gardła. W istocie, gdyby miał wybrać, postawiłby na Wyklęty Las. Nie wiedział jednak co tkwiło w głowie szurniętego badacza przyrody (i niksowego piękna?) który rzekomo nie mógł się zbyt daleko oddalić.
– Możemy iść jedną z nich – stwierdził, wskazując na wyznaczone ścieżki. – Możemy też się rozdzielić – dodał znacząco, myśląc że mimo wad, ostatnia z metod zawarła niepowtarzalną zaletę, jakiej jej nie mógł odmówić.
Opuścił – złudnie bezpieczny azyl Midgardu, azyl rozpieszczającej go matki-miasta, aby udawać, żałośnie udawać człowieka kierującego się altruizmem – którym przenigdy nie był.
Drzewa, zakleszczały się wokół niego pierścieniem nadchodzącej zasadzki, wyciągały z rozpaczą nagie powykręcane ręce swoich bezlistnych koron, spoglądały z szyderczą mądrością starców o suchych i pomarszczonych brzuchach. Kobiecy głos, w pełni złośliwie powtarzał się w jego głowie, dłużył się jak błagalna, rozpaczliwa modlitwa – świeże wspomnienie pulsowało zaciekle jak drobne i przerażone serce, tętniło każdym ciśniętym w jego oblicze słowem.
Zatrzymany wręcz siłą, gdy udał się na poranne zakupy; kwaśny, zmęczony uśmiech przełamał po chwili wargi. Nie był zadowolony – był absolutnie odległy od jakiejkolwiek, koślawej definicji zadowolenia; rzucony na pastwę losu i towarzystwa którego nie chciał doświadczyć.
Vapaavuori – zdeptany, przeżuty talent, wypluty przez gębę czasu w nijaką formę urzędnika – przywodził na myśl skalane rozczarowaniem dzieciństwo, w którym z zapałem śledził karierę pianisty, wsłuchany w jego mistrzowskie interpretacje. Gdyby, ktoś w przeszłości powiedział kilkuletniemu Einarowi Halvorsenowi, że znajdzie się obok słynnego fossegrima artysty, że będzie wypełniać płuca tym samym powietrzem co on, z całą pewnością nie posiadałby się ze szczęścia; w naiwnej wierze że przecież go nie odrzuci – przecież nie widział ogona.
Dzisiaj – jego obecność wkurwiała go niczym kamyk znajdujący się w bucie, którego nie mógł, w chwili obecnej zdjąć.
– Wyklęty Las albo bagna – zatrzymał się i następnie spojrzał na rozciągniętą mapę. Zbyt wiele z niej nie odczytał, poza tragizmem w postaci dwóch niebezpiecznych ścieżek.
– Wybór jak między wężową ospą a rumienicą – szorstki, niemiły pomruk wydostający się z gardła. W istocie, gdyby miał wybrać, postawiłby na Wyklęty Las. Nie wiedział jednak co tkwiło w głowie szurniętego badacza przyrody (i niksowego piękna?) który rzekomo nie mógł się zbyt daleko oddalić.
– Możemy iść jedną z nich – stwierdził, wskazując na wyznaczone ścieżki. – Możemy też się rozdzielić – dodał znacząco, myśląc że mimo wad, ostatnia z metod zawarła niepowtarzalną zaletę, jakiej jej nie mógł odmówić.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Bezimienny
To spotkanie jest czystym przypadkiem, który wydarzyć powinien się wcześniej - aż dziw, że Halvorsen nie zjawił się dotychczas w Departamencie; niekwestionowany talent stanowi przecież element godny wsparcia przez oficjalne struktury Midgardu. Myślę o tym, gdy kobieta zaczepia nas na ulicy (może chce przekonać mnie do udzielenia formalnego wsparcia malarzowi - z ogromną chęcią!), i nawet gdy pani Jeppesen opowiada o swoim dramacie, który okazuje się nie mieć związku z moją pracą, wciąż widzę w tym niezwykłe zrządzenie losu; kiwam ze zrozumieniem głową, z ukojeniem ściskam dłoń i - choć nie jest to może rzecz, którą bym planował na swój dzień wolny - zgadzam się pomóc. Czyż to nie idealna okazja, by porozmawiać z malarzem o jego możliwościach rozwoju?
To niesłychane, żeby do tej pory...
Entuzjazm niesionej misji zostaje jednak przygaszony, gdy czuję niechęć bijącą od towarzyszącej mi postaci. Nie rozumiem zupełnie ani urażonych spojrzeń, ani niemiłego tonu głosu, którym mnie raczy. Propozycja przedyskutowania systemu stypendialnego schodzi na dalszy plan, gdy staram się doszukać przyczyn takiego podejścia. Czyżby Halvorsen jednak starał się o dofinansowanie, lecz go nie uzyskał? Czy ktokolwiek byłby tak niekompetentny, by odrzucić jego aplikację, nawet gdyby była najgorzej wypełniona?
Nie pojmuję.
- Zamiana jednego zaginionego na trójkę raczej nie jest naszym celem - zauważam mimochodem; odczuwalna niemal namacalnie odraza udziela się i mnie, szczególnie w sytuacji zupełnego niezrozumienia przyczyn. Nie jesteśmy tu jednak po to, by rozwikłać problemy osobiste, lecz odnaleźć starszego pana, który może nie sprostać wymaganiom energicznych niks. - Wybierzmy jedną - sugeruję i odruchowo czynię krok w stronę Wyklętego Lasu. Najwyraźniej i mój towarzysz przedkłada leśne niebezpieczeństwa nad możliwość utknięcia w środku bagna, więc w niezręcznym milczeniu kontynuujemy wędrówkę.
- Menskr! - Rzucam zaklęcie, bo cóż lepszego mógłbym teraz zrobić, skoro miła pogawędka nie wchodzi w grę.
Żenująco; bez powodzenia.
To niesłychane, żeby do tej pory...
Entuzjazm niesionej misji zostaje jednak przygaszony, gdy czuję niechęć bijącą od towarzyszącej mi postaci. Nie rozumiem zupełnie ani urażonych spojrzeń, ani niemiłego tonu głosu, którym mnie raczy. Propozycja przedyskutowania systemu stypendialnego schodzi na dalszy plan, gdy staram się doszukać przyczyn takiego podejścia. Czyżby Halvorsen jednak starał się o dofinansowanie, lecz go nie uzyskał? Czy ktokolwiek byłby tak niekompetentny, by odrzucić jego aplikację, nawet gdyby była najgorzej wypełniona?
Nie pojmuję.
- Zamiana jednego zaginionego na trójkę raczej nie jest naszym celem - zauważam mimochodem; odczuwalna niemal namacalnie odraza udziela się i mnie, szczególnie w sytuacji zupełnego niezrozumienia przyczyn. Nie jesteśmy tu jednak po to, by rozwikłać problemy osobiste, lecz odnaleźć starszego pana, który może nie sprostać wymaganiom energicznych niks. - Wybierzmy jedną - sugeruję i odruchowo czynię krok w stronę Wyklętego Lasu. Najwyraźniej i mój towarzysz przedkłada leśne niebezpieczeństwa nad możliwość utknięcia w środku bagna, więc w niezręcznym milczeniu kontynuujemy wędrówkę.
- Menskr! - Rzucam zaklęcie, bo cóż lepszego mógłbym teraz zrobić, skoro miła pogawędka nie wchodzi w grę.
Żenująco; bez powodzenia.
Prorok
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Norny nieoczekiwanie postanowiły spleść wasz los – kto by pomyślał, że przyjdzie wam współpracować w takiej sprawie. Podjęliście wspólnie decyzję, lecz którą ścieżkę ostatecznie obrał Øystein Jeppesen – ciężko było stwierdzić. Najważniejsze jednak w tym wszystkim było dotarcie do prawdopodobnego miejsca, gdzie rzekomo miał przebywać zaginiony mężczyzna, choć nie było pewności, czy dalej żył i nie podzielił tragicznego losu innych osobników płci męskiej zwiedzionych śpiewem zdradzieckich stworzeń. O Jeziorze Niks krążyło nieskończenie wiele legend – niemal każdy galdr słyszał przecież o tajemniczych, przypadkowych utonięciach, podobnie jak o Wyklętym Lesie, który w rzeczywistości zyskał swoją nazwę nie bez powodu. Jedni powiadali, że w dawnych czasach mieścił się tu cmentarz, a inni z kolei byli zdania, że swoją nietypową nazwę zyskał dzięki zakazanym eksperymentom regularnie przeprowadzanym przez ślepców. Tylko czy aby na pewno tak było? Mieliście szansę o wszystkim przekonać się na własnej skórze, modląc się przy tym do nordyckich bogów, by podjęta przez was decyzja była właściwa. W końcu żaden z was raczej nie zamierzał błądzić, chcąc mieć to jak najszybciej za sobą.
Im szybciej zagłębialiście się w las, tym bardziej stawał się nieprzystępny, roztaczając dziwnie nieprzyjemną aurę tajemniczości – w dodatku rozłożyste drzewa nie przepuszczały zbyt wiele światła, przez co musieliście wytężyć swój wzrok, jeśli chcieliście cokolwiek więcej zobaczyć. Niezwykle wąska droga, którą ostatecznie postanowiliście obrać, nie wyglądała na często uczęszczaną, lecz wystarczyło się nieco lepiej przyjrzeć, by na pełnej błota i ukrytych kamieni ścieżce dostrzec niedawno wydeptane kroki. Czyżby to były pierwsze ślady pozostawione przez pana Jeppesena? Nie wiadomo, lecz był to już dla was jakiś trop, który należało od razu sprawdzić.
Im szybciej zagłębialiście się w las, tym bardziej stawał się nieprzystępny, roztaczając dziwnie nieprzyjemną aurę tajemniczości – w dodatku rozłożyste drzewa nie przepuszczały zbyt wiele światła, przez co musieliście wytężyć swój wzrok, jeśli chcieliście cokolwiek więcej zobaczyć. Niezwykle wąska droga, którą ostatecznie postanowiliście obrać, nie wyglądała na często uczęszczaną, lecz wystarczyło się nieco lepiej przyjrzeć, by na pełnej błota i ukrytych kamieni ścieżce dostrzec niedawno wydeptane kroki. Czyżby to były pierwsze ślady pozostawione przez pana Jeppesena? Nie wiadomo, lecz był to już dla was jakiś trop, który należało od razu sprawdzić.
Einar Halvorsen
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Znajoma, emocjonalna niestałość.
Pierwszy proch złości opadł, odkrywając mdły, nieszczególny krajobraz pogodzenia się z losem. Złość wykrzesana znikąd, złość, adresowana do zdarzeń na które nie miał i nie mógł mieć kiedykolwiek wpływu. (Chcąc nie chcąc, musi z nim spędzić czas; chcąc nie chcąc, zobowiązany jest szukać pasjonaty-biologa, który mógł służyć - za kilka chwil - jako pokarm dla wygłodniałych ryb). Obarczanie drugiej osoby winą że jej życiorys nie potoczył się zgodnie z jakże naiwnym, jeszcze dziecięcym zamysłem, że nie jest równie wspaniała i idealna jak była w dziecięcych oczach, stając się inspiracją do zaistnienia w okrutnym, artystycznym światku, gdzie tacy jak on mogliby co najwyżej dogadzać im w nocnych klubach i domach uciech - było, w rzeczywistości wysoce nieadekwatnym postępowaniem.
Nie umiał - choćby próbował - skutecznie pozbyć się przeklętego rozgoryczenia, zdrapać go niczym warstwę wytworzonej korozji nadgryzającej rdzą łusek; nie umiał.
Skupienie, zaczęło nareszcie krążyć wokół osoby Jeppesena. Wyklęty Las - bez porównania lepszy niż perspektywa mokradeł, które mogły pochłonąć ich z niefortunnym, mlaszczącym krokiem wiodącym prosto w żarłoczną gardziel podłoża - rozpościerał się przed uważną głębią spojrzenia. Wnikając w wąski korytarz wiodący między drzewami, rozejrzał się, w naiwnej wierze że zdoła dostrzec choć drobne, lecz użyteczne ślady. Prośba, wykrzesana we wnętrzu zetknęła się, zupełnie korzystnym zbiegiem z obecną rzeczywistością. Zatrzymał się dostrzegając odciśnięte, wydaje się, świeże kroki - spoglądając wymownie na towarzysza wyprawy że znalazł coś najwyraźniej godnego zaciekawienia. Nie mając innej, dostępnej alternatywy zdecydował się ruszyć ich tropem, modląc się w duchu do wszystkich (odrzucających go) bóstw aby Jeppesen znalazł się nieopodal, tuż za kilkoma pniami, za dalszą, porastającą gęstwiną. Wytężył zmysły, szczerze próbując znaleźć choćby cokolwiek co może w niedalekiej przyszłości okazać się użyteczne.
Pierwszy proch złości opadł, odkrywając mdły, nieszczególny krajobraz pogodzenia się z losem. Złość wykrzesana znikąd, złość, adresowana do zdarzeń na które nie miał i nie mógł mieć kiedykolwiek wpływu. (Chcąc nie chcąc, musi z nim spędzić czas; chcąc nie chcąc, zobowiązany jest szukać pasjonaty-biologa, który mógł służyć - za kilka chwil - jako pokarm dla wygłodniałych ryb). Obarczanie drugiej osoby winą że jej życiorys nie potoczył się zgodnie z jakże naiwnym, jeszcze dziecięcym zamysłem, że nie jest równie wspaniała i idealna jak była w dziecięcych oczach, stając się inspiracją do zaistnienia w okrutnym, artystycznym światku, gdzie tacy jak on mogliby co najwyżej dogadzać im w nocnych klubach i domach uciech - było, w rzeczywistości wysoce nieadekwatnym postępowaniem.
Nie umiał - choćby próbował - skutecznie pozbyć się przeklętego rozgoryczenia, zdrapać go niczym warstwę wytworzonej korozji nadgryzającej rdzą łusek; nie umiał.
Skupienie, zaczęło nareszcie krążyć wokół osoby Jeppesena. Wyklęty Las - bez porównania lepszy niż perspektywa mokradeł, które mogły pochłonąć ich z niefortunnym, mlaszczącym krokiem wiodącym prosto w żarłoczną gardziel podłoża - rozpościerał się przed uważną głębią spojrzenia. Wnikając w wąski korytarz wiodący między drzewami, rozejrzał się, w naiwnej wierze że zdoła dostrzec choć drobne, lecz użyteczne ślady. Prośba, wykrzesana we wnętrzu zetknęła się, zupełnie korzystnym zbiegiem z obecną rzeczywistością. Zatrzymał się dostrzegając odciśnięte, wydaje się, świeże kroki - spoglądając wymownie na towarzysza wyprawy że znalazł coś najwyraźniej godnego zaciekawienia. Nie mając innej, dostępnej alternatywy zdecydował się ruszyć ich tropem, modląc się w duchu do wszystkich (odrzucających go) bóstw aby Jeppesen znalazł się nieopodal, tuż za kilkoma pniami, za dalszą, porastającą gęstwiną. Wytężył zmysły, szczerze próbując znaleźć choćby cokolwiek co może w niedalekiej przyszłości okazać się użyteczne.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Mistrz Gry
The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości
'k100' : 29
'k100' : 29
Bezimienny
Zdecydowanie bardziej obawiam się możliwości zgubienia się w lesie niż samego spotkania z osławionymi niksami - wprawdzie, co do zasady, nie przepadam za nimi ze względu na nieprzyjemne poczucie braku wpływu. Wprawdzie nie należę do tych, którzy świadomie manipulują otaczającymi ich ludźmi, lecz przecież nie nad każdym elementem mojej aury panuję; chodzi o samą m o ż l i w o ś ć, niekoniecznie jej wykorzystanie. (Przy niksach czuję się skonfundowany niczym kobieta w zetknięciu z homoseksualistą, tak myślę.)
Choć jest przecież Sissel, urocza Sissel, z którą da się jakoś dogadać. Czasem.
Idę za Halvorsenem, z rozczarowaniem konstatując, iż najwyraźniej czeka nas tylko niezręczne milczenie; wprawdzie chętnie zacząłbym rozmowę na temat sztuki i jej wsparcia, ale niechęć aż bijąca od mojego towarzysza zupełnie nie zachęca do podjęcia dyskusji. Najgorsze, że nie mam absolutnie żadnego pojęcia, czym zasłużyłem sobie na taką awersję. Nie przypominam sobie, mimo wertowania pamięci, żebyśmy się kiedyś spotkali, nie łączy nas (chyba) żadna osoba, budząca ewentualne kontrowersje, nie padłem też ostatnio ofiarą jakichś pomówień czy plotek, które mogłyby ukazać mnie w złym świetle.
A może prostu jest chamem? To wiele by wyjaśniało. Ale czy wtedy zgodziłby się pomóc staruszce?
Zatrzymujemy się w końcu nad świeżymi śladami butów; próbuję wydedukować z odcisku, czy faktycznie należy on do Jeppesena, buty starszych badaczy bywają bowiem charakterystyczne, ale, niestety, nie należę najwyraźniej do wybitnych tropicieli. Ślady są niewyraźne, ale i tak nimi podążamy, bo czy mamy lepsze opcje? Jakiekolwiek opcje?
Staram się jednak wypatrzeć c o k o l w i e k, co umożliwiłoby określić słuszność wyboru tej drogi, wskazać, że badacz jest już niedaleko, a najlepiej, gdybym dostrzegł samego poszukiwanego, choć w to dość mocno powątpiewam.
Nadzieję zawsze warto jednak mieć.
Choć jest przecież Sissel, urocza Sissel, z którą da się jakoś dogadać. Czasem.
Idę za Halvorsenem, z rozczarowaniem konstatując, iż najwyraźniej czeka nas tylko niezręczne milczenie; wprawdzie chętnie zacząłbym rozmowę na temat sztuki i jej wsparcia, ale niechęć aż bijąca od mojego towarzysza zupełnie nie zachęca do podjęcia dyskusji. Najgorsze, że nie mam absolutnie żadnego pojęcia, czym zasłużyłem sobie na taką awersję. Nie przypominam sobie, mimo wertowania pamięci, żebyśmy się kiedyś spotkali, nie łączy nas (chyba) żadna osoba, budząca ewentualne kontrowersje, nie padłem też ostatnio ofiarą jakichś pomówień czy plotek, które mogłyby ukazać mnie w złym świetle.
A może prostu jest chamem? To wiele by wyjaśniało. Ale czy wtedy zgodziłby się pomóc staruszce?
Zatrzymujemy się w końcu nad świeżymi śladami butów; próbuję wydedukować z odcisku, czy faktycznie należy on do Jeppesena, buty starszych badaczy bywają bowiem charakterystyczne, ale, niestety, nie należę najwyraźniej do wybitnych tropicieli. Ślady są niewyraźne, ale i tak nimi podążamy, bo czy mamy lepsze opcje? Jakiekolwiek opcje?
Staram się jednak wypatrzeć c o k o l w i e k, co umożliwiłoby określić słuszność wyboru tej drogi, wskazać, że badacz jest już niedaleko, a najlepiej, gdybym dostrzegł samego poszukiwanego, choć w to dość mocno powątpiewam.
Nadzieję zawsze warto jednak mieć.
Mistrz Gry
The member 'Bezimienny' has done the following action : kości
'k100' : 98
'k100' : 98
Prorok
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
W takich miejscach jak Wyklęty Las trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Ty, Einarze, najwyraźniej nie potrafiłeś skupić się na zadaniu, nie do końca będąc w stanie pozbyć się przeklętego rozgoryczenia, które tobą nieoczekiwanie zawładnęło. Próbowałeś je wyeliminować, lecz na próżno – nie udało ci się przez to zauważyć nic, co mogłoby się przydać. Żadnych śladów po Jeppesenie. Jak myślisz, czy aby na pewno wybraliście dobrą ścieżkę? Z jednej strony las wydawał się znacznie lepszą opcją od zdradzieckich mokradeł, a z drugiej – o wiele dłuższą drogą, niż można byłoby się początkowo spodziewać. Inaczej z kolei było z tobą, Viljo, choć początkowo zdawałeś się być pogrążony myślami na temat Halvorsena, w pewnym momencie niespodziewanie doznałeś olśnienia, gdy udało ci się dostrzec coś więcej. Skrawek materiału zawieszony na niskiej gałęzi mógł należeć do zaginionego Jeppesena, zwłaszcza że Britta wspomniała wam o tym, w co był ubrany. Czerwony kolor pasował do jej opisu, w związku z czym wszystko wskazywało na to, że wybraliście właściwą ścieżkę. Tylko czy to był koniec przygód? Czy droga przez Wyklęty Las rzeczywiście miała być taka prosta? To się miało zaraz okazać.
Do tej pory wasza przeprawa przebiegała bezproblemowo, lecz z czasem zaczęło robić się ciemniej – rozłożyste korony przepuszczały coraz mniej światła, a powietrze stało się dziwnie przytłaczające i wilgotne – czy to oznaczało, że byliście już blisko Jeziora Niks? Trudno było powiedzieć, zwłaszcza że gęstwiny, przez które się przedzieraliście, zdawały się nie kończyć, przez co nie pozostało wam nic innego, jak mieć nadzieję, że wkrótce uda wam się dotrzeć do celu.
Einar rzuca kością k6.
1, 2 – potykasz się o jedną z wystających skał, która mogła być w przeszłości elementem nagrobka. Upewnij się, że nic ci się nie stało.
3, 4 – w pewnej chwili natrafiacie na zbłąkanego turystę, który zmierza w waszym kierunku. Może zapytacie go, czy nie widział Jeppesena?
5 – do waszych uszu docierają płacz i krzyki dziecka. Nieświadomie zbliżacie się w ich kierunku i dostrzegacie zawiniątko z niemowlęciem. To myling, który postanawia was wykorzystać.
6 – do waszych uszu dociera śpiew niks. Im dalej w las, tym staje się on głośniejszy, a wy zaczynacie dostrzegać koniec drogi.
Do tej pory wasza przeprawa przebiegała bezproblemowo, lecz z czasem zaczęło robić się ciemniej – rozłożyste korony przepuszczały coraz mniej światła, a powietrze stało się dziwnie przytłaczające i wilgotne – czy to oznaczało, że byliście już blisko Jeziora Niks? Trudno było powiedzieć, zwłaszcza że gęstwiny, przez które się przedzieraliście, zdawały się nie kończyć, przez co nie pozostało wam nic innego, jak mieć nadzieję, że wkrótce uda wam się dotrzeć do celu.
Einar rzuca kością k6.
1, 2 – potykasz się o jedną z wystających skał, która mogła być w przeszłości elementem nagrobka. Upewnij się, że nic ci się nie stało.
3, 4 – w pewnej chwili natrafiacie na zbłąkanego turystę, który zmierza w waszym kierunku. Może zapytacie go, czy nie widział Jeppesena?
5 – do waszych uszu docierają płacz i krzyki dziecka. Nieświadomie zbliżacie się w ich kierunku i dostrzegacie zawiniątko z niemowlęciem. To myling, który postanawia was wykorzystać.
6 – do waszych uszu dociera śpiew niks. Im dalej w las, tym staje się on głośniejszy, a wy zaczynacie dostrzegać koniec drogi.
Einar Halvorsen
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
W zupie półmroku pływały dość niewyraźne kształty – zasłony gęstej szarości nigdy nie są łaskawe, cienie wnikają do rozszerzonych poddanych warunkom źrenic. Nie dostrzegł nic szczególnego – jedynie monotonny krajobraz, świątynia samej natury, wypełniona przez liczne filary drzew. Dawny, upadły pianista miał więcej szczęścia a może był bardziej czujny, nieprzygnieciony przez idiotyzmy emocji które targały jego zbrukanym wnętrzem. Krok za kolejnym krokiem, spokojny rytm oceniony przez równie spokojną, miarową melodię dywanu listowia. Podeszwy lekko zapadające się w zadraśniętym od wilgoci podłożu. Ręce utkwione w ciepłych kieszeniach płaszcza.
Zadarł po chwili głowę.
Do uszu przeniknął śpiew.
Śpiew – który powinien jako naiwny, dość młody i niezamężny mężczyzna uznać za najpiękniejsze zjawisko świata. Głosy, coraz to silniej chwytane przez jego zmysły, były czyste, artystyczne lecz jednocześnie nie wyzwalały w nim pozytywnych wrażeń. Z trudem powstrzymał grymas pragnący wykrzywić twarz.
– Nie chciałem tego usłyszeć – oświadczył na samym wstępie – nie teraz – dodał natychmiast, tworząc z tego sensowną niepodważalną całość. Antypatia, jaką żywił do niks, zakorzeniona w naturze była w tym wyjątkowym przypadku sowicie uzasadniona. Biada panowi Jeppesen jeśli byli spóźnieni; po stokroć biada. Sam, równie prędko połączył fakty; mięśnie napięły się, a pęd serca przyspieszył. Szum pulsu, nacierający i mieszający się z onirycznym występem.
– Szlag – zdołał tylko powiedzieć i rzucił się pędem przed siebie (fragment ubrania, bogowie, on pewnie sam również biegł). Nie mógł, co prawda, pędzić zanadto szybko – nie ryzykował by potknąć się o złośliwe, plączące się po podłożu konary drzew. Łudził się że nie będzie za późno i nie wyłowią z głębiny jeziora trupa. Przeklęte niksy; zapomniał nawet, że w tym momencie wyszła kompletnie na jaw jego własna natura, nieludzka cząstka którą to bez wątpienia musiał mieć, skoro zachował w pełni rozsądek i zmysły. Na rozważania przyjdzie czas znacznie później, skoro pan Jeppesen, jak wynikało z opowieści małżonki był niesłychanie podatny na czar urokliwych istot zamieszkujących jeziora. Las, na szczęście powoli ustępował ze ścieżki, przerzedzał się – tafla akwenu wydawała się blisko, coraz bliżej i bliżej – oby, pomimo bliżej nie dołączyło za późno.
Zadarł po chwili głowę.
Do uszu przeniknął śpiew.
Śpiew – który powinien jako naiwny, dość młody i niezamężny mężczyzna uznać za najpiękniejsze zjawisko świata. Głosy, coraz to silniej chwytane przez jego zmysły, były czyste, artystyczne lecz jednocześnie nie wyzwalały w nim pozytywnych wrażeń. Z trudem powstrzymał grymas pragnący wykrzywić twarz.
– Nie chciałem tego usłyszeć – oświadczył na samym wstępie – nie teraz – dodał natychmiast, tworząc z tego sensowną niepodważalną całość. Antypatia, jaką żywił do niks, zakorzeniona w naturze była w tym wyjątkowym przypadku sowicie uzasadniona. Biada panowi Jeppesen jeśli byli spóźnieni; po stokroć biada. Sam, równie prędko połączył fakty; mięśnie napięły się, a pęd serca przyspieszył. Szum pulsu, nacierający i mieszający się z onirycznym występem.
– Szlag – zdołał tylko powiedzieć i rzucił się pędem przed siebie (fragment ubrania, bogowie, on pewnie sam również biegł). Nie mógł, co prawda, pędzić zanadto szybko – nie ryzykował by potknąć się o złośliwe, plączące się po podłożu konary drzew. Łudził się że nie będzie za późno i nie wyłowią z głębiny jeziora trupa. Przeklęte niksy; zapomniał nawet, że w tym momencie wyszła kompletnie na jaw jego własna natura, nieludzka cząstka którą to bez wątpienia musiał mieć, skoro zachował w pełni rozsądek i zmysły. Na rozważania przyjdzie czas znacznie później, skoro pan Jeppesen, jak wynikało z opowieści małżonki był niesłychanie podatny na czar urokliwych istot zamieszkujących jeziora. Las, na szczęście powoli ustępował ze ścieżki, przerzedzał się – tafla akwenu wydawała się blisko, coraz bliżej i bliżej – oby, pomimo bliżej nie dołączyło za późno.
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Mistrz Gry
The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości
'k6' : 6
'k6' : 6
Prorok
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Mimo że Wyklęty Las nie należał do najprzyjemniejszych miejsc i od zarania dziejów krążyły o nim niestworzone historia, dzięki opatrzności nordyckich bogów udało wam się przemknąć bez większych przeszkód – w pobliżu nie czyhały na was żadne niebezpieczne zwierzęta, a wybór ścieżki, jak się z czasem okazało, był trafny, gdyż w pewnym momencie udało wam się znaleźć skrawek materiału, który prawdopodobnie należał do zaginionego pana Jeppesena. Maszerowaliście wzdłuż obranej drogi, uważnie się rozglądając i zwracając uwagę na każdy szczegół, lecz wtem stało się coś, czego żaden z was się nie spodziewał. Chciałeś zareagować szybko, Einarze, i wcale ci się nie dziwię, że zostawiłeś swojego towarzysza. Tobie, Viljo, nie udało się zareagować w porę, a przez swoją nieuwagę potknąłeś się o wystającą gałąź i wpadłeś w pobliskie w krzaki. Zetknięcie z tajemniczą roślinnością, którą ciężko było zidentyfikować w takich warunkach, nie należało do najmilszych przeżyć, powodując na twojej skórze dziwne zaczerwienienia. Uważaj jednak, by nie zacząć się drapać, to mogłoby się źle dla ciebie skończyć.
Tymczasem ty, Einarze, pobiegłeś przed siebie jak burza, szybko zauważając zmieniający się krajobraz i światło nieśmiało przedzierające się przez rozłożyste drzewa, co mogło tylko jednoznacznie oznaczać, że jesteś już w pobliżu długo poszukiwanego jeziora. Utwierdzał cię w tym też coraz głośniejszy śpiew zdradzieckich niks – byłeś jednak tak skupiony na myśli o ratowaniu pana Jeppesena, że nawet nie zauważyłeś, w którym momencie zostawiłeś Viljo za sobą. Nie mogłeś już zawrócić, nie było na to czasu, gdyż w tak szczególnych okolicznościach liczyła się każda sekunda. W końcu udało ci się dotrzeć do akwenu, a twoim oczom nieoczekiwanie ukazał się Jeppesen w otoczeniu tych dzikich, zwodzących swym śpiewem stworzeń, który powoli zaczynał wchodzić do jeziora. Miałeś jeszcze szansę go przekonać i odpędzić niksy, lecz w każdej chwili mogłeś go stracić z oczu. Nie zastanawiaj się zbyt długo, Einarze.
Einarze, dotarłeś na czas i masz szansę uratować pana Jeppesena, wykazując się swoją kreatywnością i rzucając k100 na charyzmę. Próg powodzenia wynosi teraz 65.
Tymczasem ty, Einarze, pobiegłeś przed siebie jak burza, szybko zauważając zmieniający się krajobraz i światło nieśmiało przedzierające się przez rozłożyste drzewa, co mogło tylko jednoznacznie oznaczać, że jesteś już w pobliżu długo poszukiwanego jeziora. Utwierdzał cię w tym też coraz głośniejszy śpiew zdradzieckich niks – byłeś jednak tak skupiony na myśli o ratowaniu pana Jeppesena, że nawet nie zauważyłeś, w którym momencie zostawiłeś Viljo za sobą. Nie mogłeś już zawrócić, nie było na to czasu, gdyż w tak szczególnych okolicznościach liczyła się każda sekunda. W końcu udało ci się dotrzeć do akwenu, a twoim oczom nieoczekiwanie ukazał się Jeppesen w otoczeniu tych dzikich, zwodzących swym śpiewem stworzeń, który powoli zaczynał wchodzić do jeziora. Miałeś jeszcze szansę go przekonać i odpędzić niksy, lecz w każdej chwili mogłeś go stracić z oczu. Nie zastanawiaj się zbyt długo, Einarze.
Einarze, dotarłeś na czas i masz szansę uratować pana Jeppesena, wykazując się swoją kreatywnością i rzucając k100 na charyzmę. Próg powodzenia wynosi teraz 65.
Einar Halvorsen
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Świat zamknął się w przyspieszonych oddechach.
Serce tłukło się, jak wojownik, za ścianą klatki piersiowej. Oddychał – zbyt szybko, zbyt głośno, zbyt intensywnie – tłocząc w żarłoczne płuca kolejne hausty powietrza. Chwast niepokoju rozrósł się do nieznośnych rozmiarów, przygniatał szpetną prezencją, okazałością, której nie miał najmniejszych pragnień doświadczać. Stało się, wydarzyło: wysłuchał prośby kobiety, przekroczył portal, ironicznie, z osobą dawnego okraszonego dziecięcym wspomnieniem idola-artysty, jednego z licznych, którym zwyczajnie zazdrościł. Myśli na temat Vapaavuoriego wyrwały się niemniej z czaszki, uciekły, błahe i nieistotne. Zaprzestał nawet rozważać, pytać samego siebie, dlaczego były pianista, towarzysz aktualnej niedoli nie znajduje się obok, ani, jak odkrył niedługo później – tuż za jego plecami. Uciekł? Zabłądził? (Wrócić po niego; sprawdzić, później, później; Vapaavuori staje się synonimem później, nie jest już stosem zniszczonych, chłopięcych marzeń, później).
Kroki, oddechy, jedynie kroki, oddechy, rytmiczny duet, napędzany niewielkim zasobem czasu. Tafla jeziora rozciąga się przed spojrzeniem, jakby zachęcająco, pomarszczona nieznacznie chłodem jesiennego porywu.
Znalazł cel całej swojej wyprawy. Ich wyprawy – poprawił się wkrótce później, gdy odruchowo oddalił obecność Viljo. Nie mógł, w chwili obecnej, na niego liczyć.
Jedynie on – on – i tylko on sam, przeciwko zwodniczym niksom. Przeciwko silnej, wymyślnej pułapce transu zauroczenia. Śpiew niczym sidła, zaciskające się głoski, dźwięczne, oplatające nici, wlewane w kanały uszne. Działania, mające zaszkodzić niksom, byłyby samobójstwem – wystarczającą, przebrzydłą drzazgą był fakt odporności na roztaczany czar, co mogły, prędzej czy później rozważyć i odnotować. Nie mógł być wrogiem, ani jego, ani zmysłowych, kobiecych istot – a jednak, musiał zatrzymać mężczyznę.
Przeklęte niksy. Nienawidził ich.
Bogowie, jak bardzo ich nienawidził, szczególnie w grząskim podłożu zastawionego teraz.
Biegł wzdłuż brzegu, próbując, za wszelką cenę próbując dogonić pasjonata-biologa, odurzonego mężczyznę, słabego, podatnego mężczyznę.
– Panie Jeppesen! – krzyknął; gardło zdarte na wióry, krzyknął na ile tylko zdołały pozwolić płuca. Wszystko, byle zatrzymać tę katastrofę, wkrótce nieodwracalną niczym katowski topór opadający ze świstem na potępioną szyję. – Niech pan pomyśli o żonie! – rzucił, co ślina zdołała przynieść w tym momencie na język. Łudził się, że w ten sposób wydobędzie wspomnienia, coś musiało sprawiać, choćby przyzwyczajenie że dwoje ludzi żyło przez lata razem. Słowa które zapadły, były również wytknięciem w kierunku niks; wyczytał kiedyś, że te stworzenia upodobały sobie szczególnie młodych i niezamężnych mężczyzn; kto wie, może będą nieznacznie bardziej łaskawe choćby przez wzgląd na małżonkę.
Pasożyt zmęczenia wkradł się, drążył korytarz, labirynt oplatających go niejasności. Nie miał, pomimo jego wtargnięcia, żadnego zamiaru przestać – miał za zadanie dotrzeć do Jeppesena, dosłownie oraz w przenośni.
charyzma: 25 (statystyka) + 10 (atut) + 27 (k100) = 62/65
Serce tłukło się, jak wojownik, za ścianą klatki piersiowej. Oddychał – zbyt szybko, zbyt głośno, zbyt intensywnie – tłocząc w żarłoczne płuca kolejne hausty powietrza. Chwast niepokoju rozrósł się do nieznośnych rozmiarów, przygniatał szpetną prezencją, okazałością, której nie miał najmniejszych pragnień doświadczać. Stało się, wydarzyło: wysłuchał prośby kobiety, przekroczył portal, ironicznie, z osobą dawnego okraszonego dziecięcym wspomnieniem idola-artysty, jednego z licznych, którym zwyczajnie zazdrościł. Myśli na temat Vapaavuoriego wyrwały się niemniej z czaszki, uciekły, błahe i nieistotne. Zaprzestał nawet rozważać, pytać samego siebie, dlaczego były pianista, towarzysz aktualnej niedoli nie znajduje się obok, ani, jak odkrył niedługo później – tuż za jego plecami. Uciekł? Zabłądził? (Wrócić po niego; sprawdzić, później, później; Vapaavuori staje się synonimem później, nie jest już stosem zniszczonych, chłopięcych marzeń, później).
Kroki, oddechy, jedynie kroki, oddechy, rytmiczny duet, napędzany niewielkim zasobem czasu. Tafla jeziora rozciąga się przed spojrzeniem, jakby zachęcająco, pomarszczona nieznacznie chłodem jesiennego porywu.
Znalazł cel całej swojej wyprawy. Ich wyprawy – poprawił się wkrótce później, gdy odruchowo oddalił obecność Viljo. Nie mógł, w chwili obecnej, na niego liczyć.
Jedynie on – on – i tylko on sam, przeciwko zwodniczym niksom. Przeciwko silnej, wymyślnej pułapce transu zauroczenia. Śpiew niczym sidła, zaciskające się głoski, dźwięczne, oplatające nici, wlewane w kanały uszne. Działania, mające zaszkodzić niksom, byłyby samobójstwem – wystarczającą, przebrzydłą drzazgą był fakt odporności na roztaczany czar, co mogły, prędzej czy później rozważyć i odnotować. Nie mógł być wrogiem, ani jego, ani zmysłowych, kobiecych istot – a jednak, musiał zatrzymać mężczyznę.
Przeklęte niksy. Nienawidził ich.
Bogowie, jak bardzo ich nienawidził, szczególnie w grząskim podłożu zastawionego teraz.
Biegł wzdłuż brzegu, próbując, za wszelką cenę próbując dogonić pasjonata-biologa, odurzonego mężczyznę, słabego, podatnego mężczyznę.
– Panie Jeppesen! – krzyknął; gardło zdarte na wióry, krzyknął na ile tylko zdołały pozwolić płuca. Wszystko, byle zatrzymać tę katastrofę, wkrótce nieodwracalną niczym katowski topór opadający ze świstem na potępioną szyję. – Niech pan pomyśli o żonie! – rzucił, co ślina zdołała przynieść w tym momencie na język. Łudził się, że w ten sposób wydobędzie wspomnienia, coś musiało sprawiać, choćby przyzwyczajenie że dwoje ludzi żyło przez lata razem. Słowa które zapadły, były również wytknięciem w kierunku niks; wyczytał kiedyś, że te stworzenia upodobały sobie szczególnie młodych i niezamężnych mężczyzn; kto wie, może będą nieznacznie bardziej łaskawe choćby przez wzgląd na małżonkę.
Pasożyt zmęczenia wkradł się, drążył korytarz, labirynt oplatających go niejasności. Nie miał, pomimo jego wtargnięcia, żadnego zamiaru przestać – miał za zadanie dotrzeć do Jeppesena, dosłownie oraz w przenośni.
charyzma: 25 (statystyka) + 10 (atut) + 27 (k100) = 62/65
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Mistrz Gry
The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości
'k100' : 27
'k100' : 27
Prorok
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Viljo miał dziś bez wątpienia ogromnego pecha. Choć dzika, leśna roślinność okazała się tylko strasznie wyglądać i nic mu się nie stało z wyjątkiem kilku niegroźnie wyglądających zadrapań, które pojawiły się na jego rękach, wydostanie się z jej pnączy zajęło mu nieco czasu, nim ruszył do przodu, próbując odnaleźć swojego towarzysza. Bez skutku. Zdezorientowany mężczyzna nieświadomie zboczył z drogi, aż w pewnym momencie się potknął i z impetem wywrócił na wystający kamień. Uderzenie było na tyle silne, że Vaapavuori szybko stracił przytomność, groźnie – jak przynajmniej mogło się wydawać na pierwszy rzut oka – rozbijając sobie głowę w środku Wyklętego Lasu. Był teraz zupełnie sam, pozostawiony na pastwę losu i groźnych, niebezpiecznych zwierząt, które w każdej chwili mogły się nim zainteresować i go zaatakować. Pozostało mieć tylko nadzieję, że Halvorsen go odnajdzie i pomoże mu dotrzeć do szpitala, jak tylko uda mu się uporać z nieszczęsnym Jeppesenem. W końcu to właśnie przez niego tutaj się znaleźli.
Tymczasem ty, Einarze, w przeciwieństwie do Viljo, niewątpliwie znajdowałeś się w o wiele lepszej sytuacji. Nie wiedziałeś, co się stało z twoim dzisiejszym kompanem, choć nie umknęło twojej uwadze, że nigdzie go w pobliżu nie było. Nie pozostało ci więc nic innego, jak działać samemu – nie było czasu do stracenia, gdyż pan Jeppesen oddalał się od ciebie coraz bardziej. Odwrócił się do połowy, gdy tylko usłyszał twój donośny głos. Żona? Jaka żona? Mężczyzna nie potrafił racjonalnie myśleć, początkowo nie był w stanie wykrztusić z siebie ani słowa, nie potrafiąc się skupić ani zareagować w towarzystwie tych zniewalająco pięknych stworzeń. Na moment się zatrzymał, jakby coś go tknęło. Jako huldrekall, Einarze, miałeś równie silny dar przekonywania i mogłeś spróbować go odwieść od tego pomysłu. Szkoda tylko, że przeklęte niksy wcale nie zamierzały ci tego zadania ułatwić, a jedna z czterech zaczęła się do ciebie zbliżać, podejrzewając po co, tutaj przyszedłeś. To ona nie zamierzała ci oddać swojej ofiary.
Einarze, masz dalej szansę na to, by powstrzymać i przekonać Jeppesena, rzucając k100 na charyzmę. Próg powodzenia wynosi 65. Jedna z niks zaczyna zbliżać się w twoim kierunku, więc możesz dodatkowo wykonać rzut na dowolną akcję.
Tymczasem ty, Einarze, w przeciwieństwie do Viljo, niewątpliwie znajdowałeś się w o wiele lepszej sytuacji. Nie wiedziałeś, co się stało z twoim dzisiejszym kompanem, choć nie umknęło twojej uwadze, że nigdzie go w pobliżu nie było. Nie pozostało ci więc nic innego, jak działać samemu – nie było czasu do stracenia, gdyż pan Jeppesen oddalał się od ciebie coraz bardziej. Odwrócił się do połowy, gdy tylko usłyszał twój donośny głos. Żona? Jaka żona? Mężczyzna nie potrafił racjonalnie myśleć, początkowo nie był w stanie wykrztusić z siebie ani słowa, nie potrafiąc się skupić ani zareagować w towarzystwie tych zniewalająco pięknych stworzeń. Na moment się zatrzymał, jakby coś go tknęło. Jako huldrekall, Einarze, miałeś równie silny dar przekonywania i mogłeś spróbować go odwieść od tego pomysłu. Szkoda tylko, że przeklęte niksy wcale nie zamierzały ci tego zadania ułatwić, a jedna z czterech zaczęła się do ciebie zbliżać, podejrzewając po co, tutaj przyszedłeś. To ona nie zamierzała ci oddać swojej ofiary.
Einarze, masz dalej szansę na to, by powstrzymać i przekonać Jeppesena, rzucając k100 na charyzmę. Próg powodzenia wynosi 65. Jedna z niks zaczyna zbliżać się w twoim kierunku, więc możesz dodatkowo wykonać rzut na dowolną akcję.
Einar Halvorsen
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Czas stał się wrogiem, kąsającym zachłannie jadem cieknących sekund; kap, kap - jedna po drugiej wyżerająca strukturę choć drobnych szans osiągnięcia sukcesu. Serce uderzało jak dzwon, ostrzegawczo, niosąc szumiący alarm przyspieszonego pulsu. Krew buzowała mu w skroniach, obłok chaosu kłębił się, kłębił w głowie; kalectwo aury spisanej już od początku na zgliszcza klęski, która nie mogła być porównana z obecną potęgą niks. Wpływy jakie mogły wywierać na zachowania mężczyzn były znacznie silniejsze od jego własnych zdolności, zwłaszcza gdy poddawany efektom czaru obiekt nie przejawiał przenigdy zaciekawienia poza samą płcią piękną. Odczuł wrażenie że grad własnych słów odbija się od biologa niczym od obojętnej ściany, nadkruszonej ledwie nieznacznie - odwrócił się jednak nadal nie było w nim zrozumienia. Spróbował znowu, z naiwną wręcz dziecięcą nadzieją podnosząc ton swego głosu, jedynej broni której powinien - którą mógł - użyć.
- Martwiła się - przebudzenie przeszłości, która, spętana pajęczymi nitkami aury z pewnością tkwiła pod kostną opoką czaszki. - Obudziła pół kamienicy - łudził się, łudził się dalej że przebije się przez zgęstniałą błonę zachwytu, rozerwie ją chociaż złością na nadgorliwą żonę. Nic; nic; jedna, potworna niedostateczność i setki przekleństw które mógł wypowiedzieć zepchnięty w stronę rozpaczy.
Szlag.
Wiedział, że nie może się poddać; teraz - albo już nigdy - albo wyłowią ciało - a on, będzie mieć na zniszczonym już dostatecznie sumieniu nieszczęsnego biologa któremu sam na początku nie miał ochoty pomóc. Cholerny Vapaavuori; może on wpadłby na coś, gdyby rzecz jasna znalazł się teraz przy nim.
Był sam.
Musiał działać; możliwie najszybciej, z możliwe największym odciśniętym na tafli rzeczywistości skutkiem. Zmysły wyostrzone do granic pod wszechobecną presją, zdołały dostrzec niewielki rozłam zachodzący wśród niks. Postanowił go wykorzystać na korzyść swoją i pana Jeppesena; atak skierowany choćby na jedną z nich z całą pewnością groził aż czterokrotnym odwetem.
- Wiecie, co się wydarzy - oznajmił zaskakująco pewnym i gładkim tonem. - Przyjdą tu. Wyślą znów swoje służby. Będą naruszać wasz spokój - dodał głośno. Wiedział, czego najbardziej nienawidziły przedstawicielki ich rasy - naruszania terenów nad którymi roztaczały opiekę. Wizyty Kruczej Straży z całą pewnością nie ułatwiały im podobnego zadania; nie mogły spisać każdego na śmierć pod jeziorną taflą.
- Każcie mu odejść, a więcej się tu nie zjawi - zakończył, licząc że chęć spokoju przemówi do pozostałych trzech niks zdolnych przeważyć o losie Jeppesena.
(1) charyzma - do pana Jeppesena: 25 (statystyka) + 10 (atut) + 24 (k100) = 59/65
(2) charyzma - adresowana do niks: 25 (statystyka) + 10 (atut) + 28 (k100) = 63
- Martwiła się - przebudzenie przeszłości, która, spętana pajęczymi nitkami aury z pewnością tkwiła pod kostną opoką czaszki. - Obudziła pół kamienicy - łudził się, łudził się dalej że przebije się przez zgęstniałą błonę zachwytu, rozerwie ją chociaż złością na nadgorliwą żonę. Nic; nic; jedna, potworna niedostateczność i setki przekleństw które mógł wypowiedzieć zepchnięty w stronę rozpaczy.
Szlag.
Wiedział, że nie może się poddać; teraz - albo już nigdy - albo wyłowią ciało - a on, będzie mieć na zniszczonym już dostatecznie sumieniu nieszczęsnego biologa któremu sam na początku nie miał ochoty pomóc. Cholerny Vapaavuori; może on wpadłby na coś, gdyby rzecz jasna znalazł się teraz przy nim.
Był sam.
Musiał działać; możliwie najszybciej, z możliwe największym odciśniętym na tafli rzeczywistości skutkiem. Zmysły wyostrzone do granic pod wszechobecną presją, zdołały dostrzec niewielki rozłam zachodzący wśród niks. Postanowił go wykorzystać na korzyść swoją i pana Jeppesena; atak skierowany choćby na jedną z nich z całą pewnością groził aż czterokrotnym odwetem.
- Wiecie, co się wydarzy - oznajmił zaskakująco pewnym i gładkim tonem. - Przyjdą tu. Wyślą znów swoje służby. Będą naruszać wasz spokój - dodał głośno. Wiedział, czego najbardziej nienawidziły przedstawicielki ich rasy - naruszania terenów nad którymi roztaczały opiekę. Wizyty Kruczej Straży z całą pewnością nie ułatwiały im podobnego zadania; nie mogły spisać każdego na śmierć pod jeziorną taflą.
- Każcie mu odejść, a więcej się tu nie zjawi - zakończył, licząc że chęć spokoju przemówi do pozostałych trzech niks zdolnych przeważyć o losie Jeppesena.
(1) charyzma - do pana Jeppesena: 25 (statystyka) + 10 (atut) + 24 (k100) = 59/65
(2) charyzma - adresowana do niks: 25 (statystyka) + 10 (atut) + 28 (k100) = 63
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Mistrz Gry
The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k100' : 28
#1 'k100' : 24
--------------------------------
#2 'k100' : 28
Prorok
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
Czas stał się bez wątpienia twoim wrogiem, Einarze. Z jednej strony musiałeś jak najszybciej uratować pana Jeppesena, który był już do połowy zanurzony w jeziorze, nie wspominając o tym, że jesienna pogoda raczej nie sprzyjała podobnym kąpielom, a z drugiej – gdzieś z tyłu głowy z pewnością nurtowała cię nagła nieobecność twojego towarzysza dzisiejszej wyprawy. Nie wiedziałeś, co się z nim stało, choć mogłeś się szybko domyślić, że najprawdopodobniej musiał się w tym gąszczu zgubić – byleby nie przytrafiło mu się nic złego. Kto wie, czy nie zboczył przypadkiem gdzieś w kierunku zdradzieckich bagien. Tymczasem pan Jeppesen był coraz bardziej zainteresowany twoimi słowami. Twój dar przekonywania był równie silny, co zwodniczy śpiew niks, dlatego coraz bardziej docierało do niego to, co chciałeś mu przekazać, jakby Jeppesen niespodziewanie oprzytomniał i przypomniał sobie o ukochanej żonie, z którą spędził niemal całe życie. Przecież ją kochał, nawet jeśli nie rozumiała jego pasji i natury żarliwego badacza, która zaprowadziła go w to miejsce. Spojrzał na ciebie trzeźwym wzrokiem, przez moment nawet wydawało ci się, że był niemal gotów wyjść z jeziora, lecz jedna z niks, szczególnie zainteresowana starszym mężczyzną, najwyraźniej nie chciała odpuścić, choć pozostałe były w stanie zaraz się wycofać. Przestały śpiewać, co mogłeś już uznać za dobry znak.
– Co… Co się stało… – Odzyskawszy wreszcie niemal pełną świadomość, pan Jeppesen zorientował się, gdzie się znajdował. Zaczął gwałtownie wymachiwać rękoma i panikować, co mogło tylko ci przysporzyć kolejnych kłopotów. Nie znalazł się jeszcze pod taflą wody, lecz w każdej chwili mogło się tak stać – nie pozostało ci nic innego, jak spróbować go uspokoić i stamtąd wyciągnąć. Był tylko jeden problem – niksa, która stała wam na drodze, wciąż była zagrożeniem. Pozostałe zadziwiająco posłusznie usunęły się w cień, nie były nim tak zainteresowane jak ona, choć też nie zamierzały ci w żaden sposób ułatwić sytuacji. – On tu przychodzi z własnej woli. Nikt go do tego nie zmuszał. To nie twoja sprawa – odpowiedziała zgodnie z prawdą niksa, patrząc ci prosto w oczy. Wiedziałeś, że nie kłamała, sama Britta ci o tym mówiła; miałeś jednak jeszcze szansę ją przekonać, by zostawiła go w spokoju. To była już twoja ostatnia szansa, której nie mogłeś zmarnować. Teraz albo nigdy, Einarze.
Możesz przekonać do siebie niksę, rzucając k100 na charyzmę. Próg powodzenia wynosi 60. Dodatkowo przysługuje ci rzut na dowolną akcję.
– Co… Co się stało… – Odzyskawszy wreszcie niemal pełną świadomość, pan Jeppesen zorientował się, gdzie się znajdował. Zaczął gwałtownie wymachiwać rękoma i panikować, co mogło tylko ci przysporzyć kolejnych kłopotów. Nie znalazł się jeszcze pod taflą wody, lecz w każdej chwili mogło się tak stać – nie pozostało ci nic innego, jak spróbować go uspokoić i stamtąd wyciągnąć. Był tylko jeden problem – niksa, która stała wam na drodze, wciąż była zagrożeniem. Pozostałe zadziwiająco posłusznie usunęły się w cień, nie były nim tak zainteresowane jak ona, choć też nie zamierzały ci w żaden sposób ułatwić sytuacji. – On tu przychodzi z własnej woli. Nikt go do tego nie zmuszał. To nie twoja sprawa – odpowiedziała zgodnie z prawdą niksa, patrząc ci prosto w oczy. Wiedziałeś, że nie kłamała, sama Britta ci o tym mówiła; miałeś jednak jeszcze szansę ją przekonać, by zostawiła go w spokoju. To była już twoja ostatnia szansa, której nie mogłeś zmarnować. Teraz albo nigdy, Einarze.
Możesz przekonać do siebie niksę, rzucając k100 na charyzmę. Próg powodzenia wynosi 60. Dodatkowo przysługuje ci rzut na dowolną akcję.
Einar Halvorsen
Einar HalvorsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 31 lat
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : huldrekall
Zawód : malarz, portrecista
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : kot
Atuty : intrygant (I), artysta: malarstwo (II), odmieniec
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 30 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 40 / wiedza ogólna: 10
Spokojnie, pomyślał, kołysząc myśli do snu niezbędnego w tej chwili opanowania. Opanowania - jak sen - odległego, opanowania które w obliczu zdarzeń zdawało się niemożliwe. Opanowania, które niszczyła pięść serca, roztrzepotany agresor kołaczący mu wściekle za bramą uśmiechów żeber. Mężczyzna-ofiara, obecny na drugim planie mogący w każdym momencie utonąć pod zimną taflą obojętnego jeziora. Mężczyzna-ofiara którego miał uratować. Niksa-oprawca stająca z rezonem przed nim, wzrok jak grot włóczni, która nie może go precyzyjnie dosięgnąć. Odporny - dzięki nieludzkiej krwi, połowa nie-człowieczeństwa esencją, kluczem przetrwania.
- Nie moja sprawa - powtórzył natychmiast za nią, posłał muśnięcie słów na pożarcie powietrzu, na nadgryzienie jej zmysłom. - Powinienem powiedzieć tak jego żonie? - nuta ironii, wytknięcia, jedyne na co w rzeczywistości było go stać. Nie był święty; nie miał zamiaru podobnie zgrywać świętego który szlachetnie będzie ratować każde istnienie ludzkie; aby zapomnieć o tonącym i otępionym mężczyźnie musiał być jednak idiotą - zdecydowanie - w dodatku ślepym i głuchym.
- To ona silnie ucierpi. Jemu, za parę chwil, może być wszystko jedno - spojrzenie świdrujące spojrzenie. Siła, posłana przez okręgi tęczówek skrzyżowana jak miecze podczas zaciekłej walki. Nie uląkł się, podnosząc wciąż dumnie głowę i zachowując spokój. Tak, spokój był jedynym lekarstwem, remedium na każdą z chorób toczących tę sytuację. Uwolnił aurę, pozwolił naturalnym zdolnościom przeplatać się z nićmi głosu; często tłumione, mogły ujawnić się w okazałej formie. Sam w sobie, huldrekallowy czar nie odgrywał roli szczególnie przy samej niksie, lecz słowa, posłane słowa, musiały mieć odpowiednią siłę, która, tym wyjątkowym razem nie tkwiła w samej osnuwającej go aurze. Z trudem utrzymywał powagę - gdyby nie wszystko inne najchętniej wpuściłby w otoczenie krzyk, pozwolił - jego brzydocie i oślizgłości rozlać się jak robactwu. Krzyknąłby, że w istocie jej nienawidzi, podłej manipulantki, zdradliwej suki ukrytej pod piękną twarzą. Zwabiła go, jasna cholera, wiedział że go zwabiła - przynajmniej trwał w przeświadczeniu w którym okazywała się główną winną złaknioną absurdalnego, niepotrzebnego morderstwa. Nie rozumiał dlaczego sądziły, że mógłby być od nich gorszy; mógł co najwyżej być taki sam.
- Spokojnie, panie Jeppesen - znowu wymowny, jakże potrzebny spokój. Ton precyzyjny, bez zająknięcia, niezatrzymany, nieugrzęźnięty w gardle. - Zabłądził pan na spacerze. Brzeg wcale nie jest daleko - przekazał. Sam, niemniej, jeszcze nie ruszył się z miejsca, jeszcze nie skończył swojej płomiennej, pełnej improwizacji przemowy. Los mężczyzny - w rzeczywistości - zależał od samej niksy, znajdował się w smukłych dłoniach. Jej przyzwolenie stało się priorytetem.
- Ten człowiek - odezwał się dalej wyraźnie, kierując do niej swe słowa - jest badaczem przyrody. Mógł, nie zaprzeczam, przekroczyć waszą granicę. Nie zrobił tego celowo, nie miał też złych intencji. Zasłużył na ostrzeżenie, nie zaś na pewną śmierć.
charyzma: 25 (statystyka) + 10 (atut) + 61 (k100) = 96/60
- Nie moja sprawa - powtórzył natychmiast za nią, posłał muśnięcie słów na pożarcie powietrzu, na nadgryzienie jej zmysłom. - Powinienem powiedzieć tak jego żonie? - nuta ironii, wytknięcia, jedyne na co w rzeczywistości było go stać. Nie był święty; nie miał zamiaru podobnie zgrywać świętego który szlachetnie będzie ratować każde istnienie ludzkie; aby zapomnieć o tonącym i otępionym mężczyźnie musiał być jednak idiotą - zdecydowanie - w dodatku ślepym i głuchym.
- To ona silnie ucierpi. Jemu, za parę chwil, może być wszystko jedno - spojrzenie świdrujące spojrzenie. Siła, posłana przez okręgi tęczówek skrzyżowana jak miecze podczas zaciekłej walki. Nie uląkł się, podnosząc wciąż dumnie głowę i zachowując spokój. Tak, spokój był jedynym lekarstwem, remedium na każdą z chorób toczących tę sytuację. Uwolnił aurę, pozwolił naturalnym zdolnościom przeplatać się z nićmi głosu; często tłumione, mogły ujawnić się w okazałej formie. Sam w sobie, huldrekallowy czar nie odgrywał roli szczególnie przy samej niksie, lecz słowa, posłane słowa, musiały mieć odpowiednią siłę, która, tym wyjątkowym razem nie tkwiła w samej osnuwającej go aurze. Z trudem utrzymywał powagę - gdyby nie wszystko inne najchętniej wpuściłby w otoczenie krzyk, pozwolił - jego brzydocie i oślizgłości rozlać się jak robactwu. Krzyknąłby, że w istocie jej nienawidzi, podłej manipulantki, zdradliwej suki ukrytej pod piękną twarzą. Zwabiła go, jasna cholera, wiedział że go zwabiła - przynajmniej trwał w przeświadczeniu w którym okazywała się główną winną złaknioną absurdalnego, niepotrzebnego morderstwa. Nie rozumiał dlaczego sądziły, że mógłby być od nich gorszy; mógł co najwyżej być taki sam.
- Spokojnie, panie Jeppesen - znowu wymowny, jakże potrzebny spokój. Ton precyzyjny, bez zająknięcia, niezatrzymany, nieugrzęźnięty w gardle. - Zabłądził pan na spacerze. Brzeg wcale nie jest daleko - przekazał. Sam, niemniej, jeszcze nie ruszył się z miejsca, jeszcze nie skończył swojej płomiennej, pełnej improwizacji przemowy. Los mężczyzny - w rzeczywistości - zależał od samej niksy, znajdował się w smukłych dłoniach. Jej przyzwolenie stało się priorytetem.
- Ten człowiek - odezwał się dalej wyraźnie, kierując do niej swe słowa - jest badaczem przyrody. Mógł, nie zaprzeczam, przekroczyć waszą granicę. Nie zrobił tego celowo, nie miał też złych intencji. Zasłużył na ostrzeżenie, nie zaś na pewną śmierć.
charyzma: 25 (statystyka) + 10 (atut) + 61 (k100) = 96/60
there's a price to be paid
You're keeping in step In the line Got your chin held high and you feel just fine 'Cause you do What you're told But inside your heart it is black and it's hollow and it's cold just how deep do you believe?
Mistrz Gry
The member 'Einar Halvorsen' has done the following action : kości
'k100' : 61
'k100' : 61
Prorok
ProrokKonta specjalne
Prorok
Prorok
Gif :
Grupa : konto specjalne
– Dobrze – odpowiedziała niechętnie, spoglądając na ciebie z wyraźnym niezadowoleniem wymalowanym na twarzy. Choć twój czar w żaden sposób nie działał na niksę, ani jej na ciebie, ostatecznie postanowiła cię posłuchać i odpuścić. Mimo że musiała to niechętnie przyznać w myślach, było w twoich niezwykle spokojnych słowach sporo racji – tragiczny wypadek badacza magicznej fauny i flory mógł tylko ściągnąć tutaj kolejnych ludzi, a nie chciały, by ktoś niepożądany po raz kolejny wszedł na ich terytorium. Nie miały nic przeciwko zabłąkanym, młodym wędrowcom, którzy raz po raz pojawiali się w okolicach ich wyjątkowo malowniczego jeziora, lecz w tym przypadku mogliby wysłać służby specjalne i zmącić ich święty spokój, a tego żadna z nich nie chciała. Jak doskonale wiedziałeś, Einarze, dzikie niksy najczęściej stroniły od dużych skupisk ludzi. – Tym razem pozwolimy wam odejść, ale jeśli on nie chce swojej zguby, nie może się tutaj więcej pokazywać. To ostatnie ostrzeżenie z naszej strony. – Ostre spojrzenie skierowała na pana Jeppesena, który z twoją pomocą wyszedł wreszcie z lodowatej wody. Udało ci się go wreszcie uspokoić, choć starszy mężczyzna, będąc pod wpływem niezwykle silnego uroku, nie był w stanie zrozumieć, jakim cudem nagle znalazł się w takiej sytuacji.
Po tych słowach niksy postanowiły odejść, pozostawiając was samych i mając nadzieję, że już więcej nie pojawicie się na ich terytorium. Ty, Einarze, mogłeś być z siebie zadowolony – uratowałeś pana Jeppesena przed tragiczną śmiercią w jeziorze, lecz teraz pozostało ci jeszcze znaleźć twojego zaginionego towarzysza dzisiejszej wyprawy. Z pomocą ocalonego badacza natknąłeś się na niego w drodze powrotnej – Viljo leżał z rozbitą głową na jednej z bocznych ścieżek. Później teleportowaliście się wreszcie do szpitala, by najpierw zostawić tam Vaapavuoriego na Oddziale Ratunkowym, a potem odeskortować do domu zaginionego męża Britty.
Einar, Bezimienny i Prorok z tematu
Po tych słowach niksy postanowiły odejść, pozostawiając was samych i mając nadzieję, że już więcej nie pojawicie się na ich terytorium. Ty, Einarze, mogłeś być z siebie zadowolony – uratowałeś pana Jeppesena przed tragiczną śmiercią w jeziorze, lecz teraz pozostało ci jeszcze znaleźć twojego zaginionego towarzysza dzisiejszej wyprawy. Z pomocą ocalonego badacza natknąłeś się na niego w drodze powrotnej – Viljo leżał z rozbitą głową na jednej z bocznych ścieżek. Później teleportowaliście się wreszcie do szpitala, by najpierw zostawić tam Vaapavuoriego na Oddziale Ratunkowym, a potem odeskortować do domu zaginionego męża Britty.
Einar, Bezimienny i Prorok z tematu