:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk
2 posters
Villemo Holmsen
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
09.01.2001
Wiadomość od Sigurda przyniesiona przez jego wiewiórkę wcale jej nie zaskoczyła ale jednocześnie sprawiła, że serce niksy zabiło mocniej. Wspólna kolacja, nic nadzwyczajnego, ale ona sama nic nie mogła pozostawić przypadkowi. Uzbrojona w najnowsze kreacje oraz zapachy mogła pomóc swojej naturze olśnić mężczyznę po raz kolejny.
Wyciągnęła z szafy czarną suknię, która dokładnie podkreślała jej figurę, z rozcięciem ukazywała smukłą nogę niksy w trakcie poruszania się. Przed lustrem nałożyła perfekcyjny makijaż, a złote pukle puściła luzem wcześniej je odpowiednio układając. Nie nakładała biżuterii, to suknia była całą jej ozdobą oraz perfumy, które zawsze pozostawiały po sobie delikatny ślad, ścieżkę za którą można podążyć.
Stopy wsunęła w lakierowane pantofelki z ozdobną klamrą, która odbijała światło mieniąc się przy tym wieloma kolorami.
Patrzyła na siebie w odbiciu lustra tuż przed wyjściem; miała świadomość jak wygląda i jak przyciąga wzrok bez użycia samej aury. Natura obdarzyła ją zdolnością posiadania dłużej młodości, zbyt idealna, zbyt piękna aby była człowiekiem. Przekleństwo krwi, które skazywało na wieczną samotność, choć jej matka związała się z galdrem, to zawsze najbardziej kochała wodę i wolność. Pozwoliła sama się związać więzami przywiązania, porzucić swoją krew, ale w muzyce jaką grała córka zawsze wyczuwała tęsknotę za oddaniem się własnej naturze.
Patrząc w szare oczy zadawała sobie pytanie czy jest wstanie podjąć taką samą decyzję? Miała wiele pytań, na które nigdy już nie pozna odpowiedzi.
Powoli wkroczyła do restauracji, która była przedziwnie pusta. Fakt ten sprawił, że zaczęła wątpić czy przyszła na dobrą godzinę. Wskazówki zegara pokazywały punkt dziewiętnasta. Kelner pojawił się znikąd prosząc o jej płaszcz, który chętnie mu oddała, a następnie poprosił aby poszła za nim, co również uczyniła. Od razu zwróciła uwagę na wiszącą kotarę od strony baru, której wcześniej tam nie było. Zmarszczyła delikatnie brwi zastanawiając się czy Sigurd wyrzucił dosłownie wszystkich na czas kolacji? Wtem dostrzegła Kruczego Strażnika, który siedział przy jednym zastawionym stoliku. Jak zwykle w nienagannej czerni, do której sama się dopasowała, wyczekiwał jej przybycia.
-Cóż to ma być?- Zapytała bez wyrzutów w głosie starają się trzymać aurę na smyczy, krótkiej i ciasnej, wręcz dławiącej. Czy nadal będzie tak zachwycony obcując z nią kiedy aura praktycznie nie będzie dotykać jego umysłu? Kiedy nie pozbawiony własnej woli będzie słyszał jej głos, gdy aura będzie ledwo dotykać jego stóp.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:02
Organizacja takiego wydarzenia nie należała do najłatwiejszych. Po pierwsze, musiał działać z wyprzedzeniem. Żeby zarezerwować całą knajpę na konkretną godzinę, trzeba było dogadać się z właścicielami, odpowiednio wcześniej. Co ważniejsze, trzeba było odpowiednio dużo zapłacić, aby się im to się opłacało. Sigurda akurat nie szczędził pieniądza,, zwłaszcza na swoje dobre pomysły, chociaż czy był to "dobry pomysł" będzie w stanie ocenić dopiero po reakcji swojej wybranki.
Siedzą przy stoliku i czekając na Villemo, ze stresu już z tysiąc razy rezygnował z niespodzianki i tysiąc razy do niej wracał. Dawno nie czuł takiego niepokoju. Niby nic takiego, zaprosił dziewczynę którą lubił na kolacje, wielu pomyśli że to zwykła rzecz. Być może tak by było gdyby nie dodatkowe pomysły.
Gdy przyszła Sigurd wstał z miejsca czekając przy stoliku. Przykuła jego wzrok swoim zgrabnym wejściem, ubrana w bardzo ładną sukienkę. Dostrzegł, że postarała się, żeby wyglądać idealnie. Gdzieś tam w jego głowie cały czas były pewne wątpliwości. Nie wiedział czy ubierała się tak dla niego konkretnie, czy dlatego że to była jej praca? Sam też nie był pewny czy chciałby znać na to odpowiedź.
- Wyglądasz ślicznie. - powiedział z dużym uśmiechem i odsunął jej krzesło aby mogła zasiąść przy stoliku. Zrobił to samo na przeciwko niej. Usłyszał jej pytanie i rozszerzył swój uśmiech. Wziął za butelkę wina i zaczął im rozlewać do kieliszków, które przyniósł kelner. - Chciałem z tobą gdzieś wyjść, jednocześnie trochę ciebie zaskoczyć, zdradzając pewną tajemnicę, o której tak naprawdę nikt nie wie. Wynająłem lokal na nasz użytek, aby ta tajemnica nie doszła na zewnątrz, a co gorsza do moich kompanów z Kruczej Straży. - rozpoczął monolog i odłożył butelkę. - Wybacz na chwilkę. - dodał i wstał z miejsca podchodząc do kotary. Chwycił za nią i odwrócił się w jej stronę. Chwilę poczekał aby napięcie wzrosło, a następnie zerwał materiał. Oczom Villemo zamiast baru ukazała się scena teatralna. Wszedł na nią, przez co od razu poczuł tremę. Pewnie to jeden z powodów dlaczego nie mógłby występować publicznie.
- Moim największym sekretem jest to, że umiem całkiem dobrze śpiewać. Urzekłaś mnie swoim anielskim głosem, więc pozwól chociaż trochę się odwdzięczyć. - dodał ze sceny spoglądając na Villemo. Rzucił nawet na siebie czar Clamora zwiększając siłę głosu, tylko po to, żeby lepiej wyjść.
- My mother told me, Someday I will buy, Galleys with good oars, Sail to distant shores. - zaczął śpiewać, a po jego mimice było widać, że bardzo się stara. Powtórzył pierwszą zwrotkę, lecz za pomocą magii doszło jeszcze kilka jego głosów w różnych tonacjach, a także kilka instrumentów muzycznych, dając ładny efekt męskiej a capelli - Stand up on the prow, Noble baroque I steer, steady course to the haven, Hew many foe-men, Hew many foe-men. - zaśpiewał całą piosenkę, która nie należała do najdłuższych, a także miała dość krótki tekst, ale miał nadzieje, że wyszło dobrze. Po całym przedstawieniu ukłonił się ze sceny.
Siedzą przy stoliku i czekając na Villemo, ze stresu już z tysiąc razy rezygnował z niespodzianki i tysiąc razy do niej wracał. Dawno nie czuł takiego niepokoju. Niby nic takiego, zaprosił dziewczynę którą lubił na kolacje, wielu pomyśli że to zwykła rzecz. Być może tak by było gdyby nie dodatkowe pomysły.
Gdy przyszła Sigurd wstał z miejsca czekając przy stoliku. Przykuła jego wzrok swoim zgrabnym wejściem, ubrana w bardzo ładną sukienkę. Dostrzegł, że postarała się, żeby wyglądać idealnie. Gdzieś tam w jego głowie cały czas były pewne wątpliwości. Nie wiedział czy ubierała się tak dla niego konkretnie, czy dlatego że to była jej praca? Sam też nie był pewny czy chciałby znać na to odpowiedź.
- Wyglądasz ślicznie. - powiedział z dużym uśmiechem i odsunął jej krzesło aby mogła zasiąść przy stoliku. Zrobił to samo na przeciwko niej. Usłyszał jej pytanie i rozszerzył swój uśmiech. Wziął za butelkę wina i zaczął im rozlewać do kieliszków, które przyniósł kelner. - Chciałem z tobą gdzieś wyjść, jednocześnie trochę ciebie zaskoczyć, zdradzając pewną tajemnicę, o której tak naprawdę nikt nie wie. Wynająłem lokal na nasz użytek, aby ta tajemnica nie doszła na zewnątrz, a co gorsza do moich kompanów z Kruczej Straży. - rozpoczął monolog i odłożył butelkę. - Wybacz na chwilkę. - dodał i wstał z miejsca podchodząc do kotary. Chwycił za nią i odwrócił się w jej stronę. Chwilę poczekał aby napięcie wzrosło, a następnie zerwał materiał. Oczom Villemo zamiast baru ukazała się scena teatralna. Wszedł na nią, przez co od razu poczuł tremę. Pewnie to jeden z powodów dlaczego nie mógłby występować publicznie.
- Moim największym sekretem jest to, że umiem całkiem dobrze śpiewać. Urzekłaś mnie swoim anielskim głosem, więc pozwól chociaż trochę się odwdzięczyć. - dodał ze sceny spoglądając na Villemo. Rzucił nawet na siebie czar Clamora zwiększając siłę głosu, tylko po to, żeby lepiej wyjść.
- My mother told me, Someday I will buy, Galleys with good oars, Sail to distant shores. - zaczął śpiewać, a po jego mimice było widać, że bardzo się stara. Powtórzył pierwszą zwrotkę, lecz za pomocą magii doszło jeszcze kilka jego głosów w różnych tonacjach, a także kilka instrumentów muzycznych, dając ładny efekt męskiej a capelli - Stand up on the prow, Noble baroque I steer, steady course to the haven, Hew many foe-men, Hew many foe-men. - zaśpiewał całą piosenkę, która nie należała do najdłuższych, a także miała dość krótki tekst, ale miał nadzieje, że wyszło dobrze. Po całym przedstawieniu ukłonił się ze sceny.
Villemo Holmsen
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:02
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Coś szykował, była tego pewna. Widziała napięcie mięśni, skupienie na twarzy, pewną niepewność. Przekrzywiła z zaciekawieniem głowę zasiadając na wyznaczonym jej miejscu. Czekała aż kieliszek zostanie napełniony alkoholem i będzie mogła posmakować trunku.
-Tajemnica? - Zagadnęła przeciągając ostatnie sylaby, nie odrywała od niego wzroku bardzo zaintrygowana tą całą konspiracją. Zmarszczyła nieznacznie brwi kiedy wstał i udał się do baru. Podążyła za nim wzrokiem nie rozumiejąc do końca co się dzieje, a gdy materiał opadł ukazując scenę, na jasnej twarzy kobiety odmalowało się prawdziwe zaskoczenie. Uśmiechnęła się mieszaniną niezrozumienia i rozbawienia całą sytuacją. -Chyba śnię… - Powiedziała cicho patrząc jak mężczyzna wkracza na scenę. Mogłoby być zabawne gdyby jego koledzy z Kruczej Straży zobaczyli jak śpiewa, jak wykonuje koncert tylko dla niej. Skupiła się na brzmieniu męskiego głosu, jak wibrował w powietrzu, poruszał struny przestrzeni, osiadał na ścianach. Na malinowych ustach błąkał się delikatny uśmiech gdy niksa wsłuchiwała się w tembr głosu, wyłapywała te momenty wahania i niepewności, które w niczym nie przeszkadzały. W tym całym pokazie było coś niezwykle intymnego i nieoczekiwanego, zwykle to ona sama przygotowywała show dla klienta. Stawała się jego muzą, artystką którą mógł podziwiać w każdym calu. W trakcie posiłku, później w swoim domu gdzie oddawał się pasji wraz z kurtyzaną.
Melodia rozbrzmiała, zakończyła się, a niksa zaczęła bić brawo wstając ze swojego miejsca.
-Nie spodziewałam się.- Odparła z szerokim uśmiechem kiedy schodził ze sceny. -Wspaniały masz głos. - Skomentowała gdy był bliżej. -Taki talent nie może się marnować. - Wiedziała, że nie będzie nigdy gwiazdą estrady, realizował się na zupełnie innym polu, ale całe wystąpienie i wysiłek jaki włożył w jego realizację zaimponowało jej niezwykle. Taki wysiłek należało nagrodzić. -Jestem pod wrażeniem. - Szare spojrzenie iskrzyło się delikatnie gdy podniosła do góry kieliszek w toaście. Trzymała aurę na smyczy, nie pozwalała się jej wymknąć spod jej ręki. Chciała sprawdzić czy to co czuje Sigurd to tylko jej zdolności, wiele ryzykowała. Pozna też prawdę, nawet jeżeli miała ją zaboleć, miała sprawić, że odrze ją ze wszystkich złudzeń. Wolała jednak to niż ciągłe upajanie go swoją aurą i żyć w tym oszustwie. Zostanie na stałe jej klientem lub rzeczywiście stał się kochankiem i nie był całkowicie bezwolny, poddany jej naturze, gotowy zrobić wszystko o co poprosi upojony jej istotą.
-Tajemnica? - Zagadnęła przeciągając ostatnie sylaby, nie odrywała od niego wzroku bardzo zaintrygowana tą całą konspiracją. Zmarszczyła nieznacznie brwi kiedy wstał i udał się do baru. Podążyła za nim wzrokiem nie rozumiejąc do końca co się dzieje, a gdy materiał opadł ukazując scenę, na jasnej twarzy kobiety odmalowało się prawdziwe zaskoczenie. Uśmiechnęła się mieszaniną niezrozumienia i rozbawienia całą sytuacją. -Chyba śnię… - Powiedziała cicho patrząc jak mężczyzna wkracza na scenę. Mogłoby być zabawne gdyby jego koledzy z Kruczej Straży zobaczyli jak śpiewa, jak wykonuje koncert tylko dla niej. Skupiła się na brzmieniu męskiego głosu, jak wibrował w powietrzu, poruszał struny przestrzeni, osiadał na ścianach. Na malinowych ustach błąkał się delikatny uśmiech gdy niksa wsłuchiwała się w tembr głosu, wyłapywała te momenty wahania i niepewności, które w niczym nie przeszkadzały. W tym całym pokazie było coś niezwykle intymnego i nieoczekiwanego, zwykle to ona sama przygotowywała show dla klienta. Stawała się jego muzą, artystką którą mógł podziwiać w każdym calu. W trakcie posiłku, później w swoim domu gdzie oddawał się pasji wraz z kurtyzaną.
Melodia rozbrzmiała, zakończyła się, a niksa zaczęła bić brawo wstając ze swojego miejsca.
-Nie spodziewałam się.- Odparła z szerokim uśmiechem kiedy schodził ze sceny. -Wspaniały masz głos. - Skomentowała gdy był bliżej. -Taki talent nie może się marnować. - Wiedziała, że nie będzie nigdy gwiazdą estrady, realizował się na zupełnie innym polu, ale całe wystąpienie i wysiłek jaki włożył w jego realizację zaimponowało jej niezwykle. Taki wysiłek należało nagrodzić. -Jestem pod wrażeniem. - Szare spojrzenie iskrzyło się delikatnie gdy podniosła do góry kieliszek w toaście. Trzymała aurę na smyczy, nie pozwalała się jej wymknąć spod jej ręki. Chciała sprawdzić czy to co czuje Sigurd to tylko jej zdolności, wiele ryzykowała. Pozna też prawdę, nawet jeżeli miała ją zaboleć, miała sprawić, że odrze ją ze wszystkich złudzeń. Wolała jednak to niż ciągłe upajanie go swoją aurą i żyć w tym oszustwie. Zostanie na stałe jej klientem lub rzeczywiście stał się kochankiem i nie był całkowicie bezwolny, poddany jej naturze, gotowy zrobić wszystko o co poprosi upojony jej istotą.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:02
Sigurd niesamowicie się stresował. Nie chciał spalić, aby nie wyszło to źle. Nie był profesjonalistą, ale jak na amatora radził sobie, przynajmniej mu się tak wydawało. Dopóki nie skończył koncertu, nie znał dokładnie jej zdania. Słysząc jej brawa ukłonił się niczym artysta na scenie teatralnej. Szedł i podszedł do ich stolika.
- Cieszę się, że mogłem Cię zaskoczyć. I poważnie, lepiej żeby moi towarzysze ze Straży o tym nie wiedzieli. Ich żarty ciągnęły by się za mną przez całą karierę, a nawet dłużej. - uśmiechnął się siadając na przeciwko kobiety. Gdyby to wyszło na jaw śmieliby się z niego za każdym razem. Nie chciałby dostać jakiejś krzywej ksywki. Uchodził raczej za poważnego i potężnego, i naprawdę wolałby ten obraz utrzymywać. Przynajmniej łatwiej mu szły wszelkiego rodzaju negocjacje, czy lepsze misje.
- Ten talent jest zazwyczaj słuchany tylko przez moją słuchawkę prysznicową, wiedząc że nikt mnie tam nie usłyszy. - powiedział z lekkim uśmiechem. Sigurd nie lubił być w centrum uwagi, wolał trzymać się na uboczu mając doskonały widok na całe otoczenie, aby w razie możliwości reagować. Pewnie przez to jego kariera skończy się na Wysłannika. Komendantem raczej nie zostanie, gdyż ta rola łączy się z babraniną w politykę, której nie znosił. Może i dobrze pokierowałby ludźmi, ale wszelkie zaściankowe gierki i intrygi go odpychają.
- Może coś zamówimy. Pewnie zgłodniałaś słuchając tego fałszowania, bo ja na pewno. - dodał i podał jej kartę z menu, aby coś sobie wybrała.
- Cieszę się, że mogłem Cię zaskoczyć. I poważnie, lepiej żeby moi towarzysze ze Straży o tym nie wiedzieli. Ich żarty ciągnęły by się za mną przez całą karierę, a nawet dłużej. - uśmiechnął się siadając na przeciwko kobiety. Gdyby to wyszło na jaw śmieliby się z niego za każdym razem. Nie chciałby dostać jakiejś krzywej ksywki. Uchodził raczej za poważnego i potężnego, i naprawdę wolałby ten obraz utrzymywać. Przynajmniej łatwiej mu szły wszelkiego rodzaju negocjacje, czy lepsze misje.
- Ten talent jest zazwyczaj słuchany tylko przez moją słuchawkę prysznicową, wiedząc że nikt mnie tam nie usłyszy. - powiedział z lekkim uśmiechem. Sigurd nie lubił być w centrum uwagi, wolał trzymać się na uboczu mając doskonały widok na całe otoczenie, aby w razie możliwości reagować. Pewnie przez to jego kariera skończy się na Wysłannika. Komendantem raczej nie zostanie, gdyż ta rola łączy się z babraniną w politykę, której nie znosił. Może i dobrze pokierowałby ludźmi, ale wszelkie zaściankowe gierki i intrygi go odpychają.
- Może coś zamówimy. Pewnie zgłodniałaś słuchając tego fałszowania, bo ja na pewno. - dodał i podał jej kartę z menu, aby coś sobie wybrała.
Villemo Holmsen
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:02
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Zaśmiała się dźwięcznie widząc iście teatralny ukłon, a dźwięk jej śmiechu odbił się od ścian restauracji, w której byli całkowicie sami.
-Będę milczeć jak zaklęta. -Wykonała gest zamykania ust na klucz i wyrzuciła go za siebie uśmiechając się przy tym do mężczyzny delikatnie. -Ja już znam ten sekret, zatem wyczekuję kolejnych koncertów. - Wiedziała, że miał wibrujący mocno głos, teraz poznała go w innej odsłonie. Wysiłek jaki włożył w całe przedsięwzięcie mocno ją zaskoczyło; nie spodziewała się. To było coś nowego, chciał sprawić jej przyjemność, aby spędziła miło czas. Coś drgnęło w niksie, struna, którą uciszała od jakiegoś czasu. Bezskutecznie. Z każdym spotkaniem poznawała go lepiej, przebywając w jego mieszkaniu miała okazję zerknąć na to jakie książki czyta, jakie gazety leżą na stoliku kawowym oraz jaka muzyka sączy się z radia. To wiele mówiło o samym mężczyźnie. Nie widziała zaś żadnych śladów jego żony, z którą się rozwiódł. Nie było ani jednej rzeczy, która mogła do niego należeć. Nie wiedziała co sprawiło, że stał się rozwodnikiem choć mocno ją to intrygowało. Sięgnęła po podane menu i przebiegła je wzrokiem by ostatecznie wybrać lekkie carpaccio i do tego białe wino. -Potrafisz śpiewać, dobrze gotujesz.. Jakie jeszcze tajemnice skrywa Sigurd Landsverk? - Zapytała po chwili uważnie mu się przyglądając. Przechyliła nieznacznie głowę ku ramieniu, a złote pukle opadły delikatnie ukazując miękką linię kobiecej szyi. Poznawanie drugiej osoby było istną przygodą, na którą chętnie się wybierała i uczyła się w jej trakcie jak najwięcej. Zbierała wspomnienia i wiedzę niczym do skrzynki z pamiątkami, do której później wracała i z pewną nostalgią odkurzała w pamięci. Byli przedziwną parą i choć na początku wiedziała kim są tak teraz chciała od nowa się dowiedzieć kim się stali.
-Będę milczeć jak zaklęta. -Wykonała gest zamykania ust na klucz i wyrzuciła go za siebie uśmiechając się przy tym do mężczyzny delikatnie. -Ja już znam ten sekret, zatem wyczekuję kolejnych koncertów. - Wiedziała, że miał wibrujący mocno głos, teraz poznała go w innej odsłonie. Wysiłek jaki włożył w całe przedsięwzięcie mocno ją zaskoczyło; nie spodziewała się. To było coś nowego, chciał sprawić jej przyjemność, aby spędziła miło czas. Coś drgnęło w niksie, struna, którą uciszała od jakiegoś czasu. Bezskutecznie. Z każdym spotkaniem poznawała go lepiej, przebywając w jego mieszkaniu miała okazję zerknąć na to jakie książki czyta, jakie gazety leżą na stoliku kawowym oraz jaka muzyka sączy się z radia. To wiele mówiło o samym mężczyźnie. Nie widziała zaś żadnych śladów jego żony, z którą się rozwiódł. Nie było ani jednej rzeczy, która mogła do niego należeć. Nie wiedziała co sprawiło, że stał się rozwodnikiem choć mocno ją to intrygowało. Sięgnęła po podane menu i przebiegła je wzrokiem by ostatecznie wybrać lekkie carpaccio i do tego białe wino. -Potrafisz śpiewać, dobrze gotujesz.. Jakie jeszcze tajemnice skrywa Sigurd Landsverk? - Zapytała po chwili uważnie mu się przyglądając. Przechyliła nieznacznie głowę ku ramieniu, a złote pukle opadły delikatnie ukazując miękką linię kobiecej szyi. Poznawanie drugiej osoby było istną przygodą, na którą chętnie się wybierała i uczyła się w jej trakcie jak najwięcej. Zbierała wspomnienia i wiedzę niczym do skrzynki z pamiątkami, do której później wracała i z pewną nostalgią odkurzała w pamięci. Byli przedziwną parą i choć na początku wiedziała kim są tak teraz chciała od nowa się dowiedzieć kim się stali.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:02
Ucieszył się widząc jej reakcje. Po jej mimice i słowach mógł wyczytać zaskoczenie, a także zadowolenie. O to mu głównie chodziło.
- Być może jeszcze jakieś będą koncerty, tylko zespół długo przygotowuje się aby wydać nowe piosenki. - zażartował. Bez przygotowania na pewno nie będzie chciał śpiewać. Do tego występu przygotowywał się już jakiś czas, trenując przy każdej, możliwej okazji będąc sam. Zawsze wybierał moment i chwilę w której wiedział, że nikt go nie nakryje na tym niecnym procederze.
To prawda, że poznawali siebie coraz lepiej. Sekrety, pragnienia, lecz i tak mało o sobie wiedzieli. Na przykład przeszłość Sigurda była cały czas nieznana niksie. Nie robił tego specjalnie, ponieważ to nie była żadna tajemnica. Rzadko kiedy bez pytania jest w stanie mówić o samym sobie. Gdy ktoś mu bliski pyta się dlaczego rozwiódł się z żoną otrzymuje tą odpowiedz, nawet z całą historią.
- Każdy sekret będę odkrywać kawałek po kawałku, aby się tobie za szybko nie znudzić. - uśmiechnął się i także zamówił to samo co Villemo. Nie chciał śpieszyć się z nagłym ujawnianiem wszystkich swoich talentów. Gdyby odkrył je wszystkie to czym mógłby ją zaskoczyć kolejnego dnia? Jego zdaniem nie był zbyt kreatywny. Był tylko Kruczym Strażnikiem. Trzymał się prawa, działał według ustalonych procedur i rzadko kiedy wyrywał się z szeregu. Być może i miał ambicje zdobycia tytułu najlepszego kruczego w Midgardzie, ale do końca sam nie wiedział co to dokładnie oznacza. Byłyby to statystyki dotyczące złapanych przestępców? Czy rozwój kariery? Pewnie dla każdego było to coś innego.
- A może kiedyś wspólnie coś zagramy na scenie, dla samych siebie? - dodał obracając kieliszek w dłoni.
- Być może jeszcze jakieś będą koncerty, tylko zespół długo przygotowuje się aby wydać nowe piosenki. - zażartował. Bez przygotowania na pewno nie będzie chciał śpiewać. Do tego występu przygotowywał się już jakiś czas, trenując przy każdej, możliwej okazji będąc sam. Zawsze wybierał moment i chwilę w której wiedział, że nikt go nie nakryje na tym niecnym procederze.
To prawda, że poznawali siebie coraz lepiej. Sekrety, pragnienia, lecz i tak mało o sobie wiedzieli. Na przykład przeszłość Sigurda była cały czas nieznana niksie. Nie robił tego specjalnie, ponieważ to nie była żadna tajemnica. Rzadko kiedy bez pytania jest w stanie mówić o samym sobie. Gdy ktoś mu bliski pyta się dlaczego rozwiódł się z żoną otrzymuje tą odpowiedz, nawet z całą historią.
- Każdy sekret będę odkrywać kawałek po kawałku, aby się tobie za szybko nie znudzić. - uśmiechnął się i także zamówił to samo co Villemo. Nie chciał śpieszyć się z nagłym ujawnianiem wszystkich swoich talentów. Gdyby odkrył je wszystkie to czym mógłby ją zaskoczyć kolejnego dnia? Jego zdaniem nie był zbyt kreatywny. Był tylko Kruczym Strażnikiem. Trzymał się prawa, działał według ustalonych procedur i rzadko kiedy wyrywał się z szeregu. Być może i miał ambicje zdobycia tytułu najlepszego kruczego w Midgardzie, ale do końca sam nie wiedział co to dokładnie oznacza. Byłyby to statystyki dotyczące złapanych przestępców? Czy rozwój kariery? Pewnie dla każdego było to coś innego.
- A może kiedyś wspólnie coś zagramy na scenie, dla samych siebie? - dodał obracając kieliszek w dłoni.
Villemo Holmsen
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:02
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
-W takim razie należy zespół zmotywować. - Śmieje się lekko i swobodnie. Choć jeszcze parę dni temu do śmiechu jej nie było. Rozsypywała się na drobne kawałki niczym kryształowa waza, która upadła z wysoka. Posklejana za pomocą słów wsparcia i własnego uporu stała starając się dokładnie ukryć każde pęknięcie i rysę. Nie było to łatwe, ale masek posiadała wiele i sięgała po nie każdego dnia. Aura wiła się u jej stóp niczym wąż, który gotowy jest do ataku, wystarczy jeden gest, jedna myśl by oplótł Sigurda niewidzialnym cielskiem, zaćmił umysł, nakłonił do uległości wobec niksy. Na czubku kobiecego palca mógł tańczyć w takt muzyki, który ona dyktuje. Jednak skróciła smycz, boleśnie, wręcz czując jak w jestestwie tworzy się żywa rana. Los każdego demona, który starał się przetrwać w tym świecie by wieść w miarę spokojne życie. Villemo jeszcze się oszukuje, ale jak długo to potrwa?
-Czyli to taka gra? - Zapytała unosząc lekko brew ku górze, a malinowe usta posmakowały winy w kieliszku. -Ty odkrywasz, czy też mam prawo sięgnąć ku jednemu z nich? - Rzucała mu wyzwanie w leniwym uśmiechu, z którym czaiła się przekora zdradzana przez błysk w oku. Znudzić? Spojrzała z lekkim powątpiewaniem na niego, bo to przecież on płacił za to aby wiecznie zaskakiwała, aby się z nią nie nudził, aby stanowiła dla niego rozrywkę. To nie ona miał się nie znudzić drugą osobą. Mówił jej dlaczego zdecydował się na ten ruch, ale czy mówił to on czy otumaniony umysł aurą niksy? Nie znała odpowiedzi na to pytanie, ale mogła spróbować potwierdzić słowa Kruczego Strażnika. -Razem na scenie? - Kolejne pytanie, dzisiaj dużo ich zadawała, bo z każdym wypowiedzianym zdaniem ją zaskakiwał. Czy taki miał dzisiaj cel? Wciąż ją zadziwiać? -Czyż wciąż na niej nie jesteśmy? W wiecznym teatrze, w opowieści, którą razem piszemy. Który to już rozdział? Bo chyba nadal jesteśmy w tomie pierwszym.
-Czyli to taka gra? - Zapytała unosząc lekko brew ku górze, a malinowe usta posmakowały winy w kieliszku. -Ty odkrywasz, czy też mam prawo sięgnąć ku jednemu z nich? - Rzucała mu wyzwanie w leniwym uśmiechu, z którym czaiła się przekora zdradzana przez błysk w oku. Znudzić? Spojrzała z lekkim powątpiewaniem na niego, bo to przecież on płacił za to aby wiecznie zaskakiwała, aby się z nią nie nudził, aby stanowiła dla niego rozrywkę. To nie ona miał się nie znudzić drugą osobą. Mówił jej dlaczego zdecydował się na ten ruch, ale czy mówił to on czy otumaniony umysł aurą niksy? Nie znała odpowiedzi na to pytanie, ale mogła spróbować potwierdzić słowa Kruczego Strażnika. -Razem na scenie? - Kolejne pytanie, dzisiaj dużo ich zadawała, bo z każdym wypowiedzianym zdaniem ją zaskakiwał. Czy taki miał dzisiaj cel? Wciąż ją zadziwiać? -Czyż wciąż na niej nie jesteśmy? W wiecznym teatrze, w opowieści, którą razem piszemy. Który to już rozdział? Bo chyba nadal jesteśmy w tomie pierwszym.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:02
- Być może. - powiedział tajemnicą nie zdradzając nic więcej. Uśmiechnął się cwanie. Gdyby Sigurd wiedział, że Villemo ma taki ciężki okres, pewnie ten wieczór wyglądałby zupełnie inaczej. Owszem, był detektywem, ale żeby nabrać jakichkolwiek podejrzeć trzeba spełnić kilka warunków. Po pierwsze musiałby być świadomy, że coś jest nie tak. Nie posiadał takich odczuć. Był nią zauroczony, a wiedząc jaka początkowa relacja ich łączyła wolał o tym nie myśleć, poddając się słodkiej iluzji normalnego życia. Po drugie była bardzo dobrą aktorką. Z połączenia tych dwóch czynników, nie będzie w stanie zauważyć, że coś ją dręczy.
- Ja ci nie odbiorę prawo do zadawania pytań. Jeżeli chcesz coś wiedzieć to droga wolna. - osobiście był ciekawy jej pytań. Z racji jego pracy dostaje wiele różnych pytań, które z reguły dotyczą tajnych spraw straży, przez co nie mógł odpowiedzieć. Jak będzie w tym przypadku? Był zaintrygowany.
- Jeżeli mówimy o teatrze życia to tak, jesteśmy w nim razem. Bardzo możliwe, że cały czas jesteśmy w tomie pierwszym. Nie chciałabyś razem ze mną przejść do tomu drugiego? - zrobiło się dość poważnie. Sigurd skorzystał z chwili i zrobił dość ryzykowny ruch, który mógł się skończyć na wiele, różnych sposobów. Miał już kilka gotowych scenariuszy jej odpowiedzi w głowie. Jego serce zaczęło mocniej bić, niż gdy był na scenie. Po sekundzie milczenia nawet zaczął żałować, że odważył się to powiedzieć, ale teraz już nie było wycofania. Jeżeli nie uzyska odpowiedzi w najbliższym czasie, ta niepewność go w końcu pochłonie.
- Ja ci nie odbiorę prawo do zadawania pytań. Jeżeli chcesz coś wiedzieć to droga wolna. - osobiście był ciekawy jej pytań. Z racji jego pracy dostaje wiele różnych pytań, które z reguły dotyczą tajnych spraw straży, przez co nie mógł odpowiedzieć. Jak będzie w tym przypadku? Był zaintrygowany.
- Jeżeli mówimy o teatrze życia to tak, jesteśmy w nim razem. Bardzo możliwe, że cały czas jesteśmy w tomie pierwszym. Nie chciałabyś razem ze mną przejść do tomu drugiego? - zrobiło się dość poważnie. Sigurd skorzystał z chwili i zrobił dość ryzykowny ruch, który mógł się skończyć na wiele, różnych sposobów. Miał już kilka gotowych scenariuszy jej odpowiedzi w głowie. Jego serce zaczęło mocniej bić, niż gdy był na scenie. Po sekundzie milczenia nawet zaczął żałować, że odważył się to powiedzieć, ale teraz już nie było wycofania. Jeżeli nie uzyska odpowiedzi w najbliższym czasie, ta niepewność go w końcu pochłonie.
Villemo Holmsen
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:03
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Atmosfera gęstniała, stawała się dusząca kiedy padały kolejne słowa, prowadzące do nieuchronnego. Starła się z własnymi lękami i pragnieniami, obowiązkiem, powinnością a marzeniem. Czuła jak ciężar rozmowy opada na stół całunem, który przygniatał do krzesła, a przyniesione danie, choć piękne podane na talerzu, teraz chciało w gardle ugrząźć. Cały apetyt minął, ale jadła kolejne kęsy nie chcąc zdradzić się słowem czy spojrzeniem. Czy coś by to zmieniło? Choć mówił, że nie zważa na to, że jest niksą i poddaje się w pełni temu co los im przyniesie to czy był w pełni świadom, że jest na uwięzi?
Relacja, która wcześniej fascynowała teraz stawała się boleścią więc czy chciała aby dalej trwała?
-Wybacz moją śmiałość, ale pamiętam, że byłeś żonaty. Co się stało? - Zapytała gdy otrzymała na to pozwolenie. Kwestia, którą ją ciekawiła od jakiegoś czasu, bo przecież za rozstaniem zawsze kryje się jakaś historia, której jeszcze nie poznała. Być może kiedy ją usłyszy zmieni zdanie, spojrzy na całą ich opowieść z innej strony.
Uniosła spojrzenie i zamarła w połowie ruchu. Wybrzmiały słowa, które jeszcze jakiś czas temu by ją radowały, ale teraz gryzący ból wątpliwości zatopił w niej swoje kły powodując niewidzialne krwawienie. -Czy jesteś gotów na tom drugi? Zwykle właśnie tam zaczyna się największa burza. Zawiązuje się cała historia, a bohaterowie stają przed wieloma, nieraz ciężkimi wyborami. Wystawiani na próbę często żałują podjętych decyzji. - Czy Villemo była gotowa aby zamknąć piękną kolacją tom pierwszy, dając czytelnikowi złudne wrażenie, że teraz nic innego go nie czeka jak spokojna opowieść obyczajowa z małym deszczem w tle, który jedynie rosi smutkiem twarz by zaraz być osuszoną przez promienie słoneczne szczęśliwego zakończenia. Czuła jak podskórne lęki powracają ze zdwojoną siłą, a na rozbitej porcelanie pojawiają się kolejne pęknięcia. Ukrytą dłon pod stołem zacisnęła w pięść gniotąc materiał sukienki na kolanie. Za parę dni będzie musiał dać znać Olafowi czy chce przedłużenia umowy czy rezygnuje z usług niksy. Wiele od niej zależało, ale czy Sigurd mówił to w pełnej świadomości umysłu? Choć trzymała aurę blisko siebie, nie pozwalała aby dotknęła choćby czubka jego głowy, tak wcześniej chętnie go nią oplatała. Czy nadal był pod wpływem?
Relacja, która wcześniej fascynowała teraz stawała się boleścią więc czy chciała aby dalej trwała?
-Wybacz moją śmiałość, ale pamiętam, że byłeś żonaty. Co się stało? - Zapytała gdy otrzymała na to pozwolenie. Kwestia, którą ją ciekawiła od jakiegoś czasu, bo przecież za rozstaniem zawsze kryje się jakaś historia, której jeszcze nie poznała. Być może kiedy ją usłyszy zmieni zdanie, spojrzy na całą ich opowieść z innej strony.
Uniosła spojrzenie i zamarła w połowie ruchu. Wybrzmiały słowa, które jeszcze jakiś czas temu by ją radowały, ale teraz gryzący ból wątpliwości zatopił w niej swoje kły powodując niewidzialne krwawienie. -Czy jesteś gotów na tom drugi? Zwykle właśnie tam zaczyna się największa burza. Zawiązuje się cała historia, a bohaterowie stają przed wieloma, nieraz ciężkimi wyborami. Wystawiani na próbę często żałują podjętych decyzji. - Czy Villemo była gotowa aby zamknąć piękną kolacją tom pierwszy, dając czytelnikowi złudne wrażenie, że teraz nic innego go nie czeka jak spokojna opowieść obyczajowa z małym deszczem w tle, który jedynie rosi smutkiem twarz by zaraz być osuszoną przez promienie słoneczne szczęśliwego zakończenia. Czuła jak podskórne lęki powracają ze zdwojoną siłą, a na rozbitej porcelanie pojawiają się kolejne pęknięcia. Ukrytą dłon pod stołem zacisnęła w pięść gniotąc materiał sukienki na kolanie. Za parę dni będzie musiał dać znać Olafowi czy chce przedłużenia umowy czy rezygnuje z usług niksy. Wiele od niej zależało, ale czy Sigurd mówił to w pełnej świadomości umysłu? Choć trzymała aurę blisko siebie, nie pozwalała aby dotknęła choćby czubka jego głowy, tak wcześniej chętnie go nią oplatała. Czy nadal był pod wpływem?
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:03
Czas żartów i delikatnej atmosfery powoli zaczął zanikać, na poczet powagi. Wcześniej mieli jedną, poważną rozmowę, lecz czuł w kościach, że ta która ich czeka będzie tą najważniejszą. Nie był w stanie przewidzieć przyszłości, najprawdopodobniej nie chciałby posiadać takiego daru, ponieważ złe wizje przyniosły by po tysiąc więcej smutku niż te dobre. Ludzie często zapominają o zwycięstwach, a pamiętają o porażkach. Aby zbudować odpowiedni grunt pod rozmowę postanowił odpowiedzieć jej na pytanie.
- To prawda, żeby w całości to zrozumieć muszę opowiedzieć od początku. - powiedział po posiłku z lekkim, nostalgicznym uśmiechem. - Jak pewnie wiesz pochodzę z rodziny Landsverków. Moja rodzina jest bogata, obraca się kręgach wpływowych Galdrów i trzyma rękę na pieniądzach Midgardu. Od zawsze zajmowała się bankierstwem i to była tradycja... tradycja, którą złamałem dołączając do Kruczej Straży. Gdy byłem dzieckiem był światkiem działania detektywów i od razu coś w sobie poczułem, że też jest to moim przeznaczeniem. Nie podobało się to mojemu ojcu, który widział we mnie swojego następcę. Żeby się nie kłócić z rodziną ukrywałem swoje plany na przyszłość, grając pod dyktando jakie mi dawali, ale jak zawsze, prawda w końcu wyjdzie na jaw. Zostając strażnikiem rozwścieczyłem ojca. Byłem świadomy tego, że nie jest mi w stanie nic zrobić… w końcu wielu Strażników jest klientami w banku i nie mógł sobie pozwolić na skandal, ale postawił mi warunek. Zaaranżował moje małżeństwo. Jak się pewnie spodziewasz ani ja, ani moja była żona nie byliśmy z tego zadowoleni, lecz zgodziliśmy się na to. Były dobre i złe chwile. Zawsze bardziej żyliśmy koło siebie niż ze sobą. Wszystko się zmieniło, gdy moja kariera zaczęła nabierać tępa. Awansowałem do Wysłanników Forsetiego. W tym oddziale presja jest duża i trzeba zrobić dużo wyrzeczeń, aby na samym początku się utrzymać, ale - co pewnie jest najgorsze - nie przeszkadzało mi to, że zacząłem ją zaniedbywać. Ciągle mnie nie było, często znikałem bez słowa i o większości rzeczach nie mogłem rozmawiać. Nie wytrzymała tego i wcale się nie dziwie. Rozstaliśmy się w zgodzie akceptując to. Obydwoje dusiliśmy się i żeby złapać oddech trzeba było to zakończyć. To chyba cała historia. - opowiedział całość miłym, lekko cichym głosem. Dawno tak dużo o sobie nie mówił, ale miło było z siebie to wyrzucić. Niestety... po tym pojawiła się kolejna, poważna rozmowa.
- Jeżeli nie ruszymy dalej i zostaniemy w miejscu nic się nie zmieni. Ja jestem gotów zrobić ten krok, lecz czy ty też? Zadaj sobie pytanie, czy tego naprawdę pragniesz? Czy jesteś szczęśliwa? Jeżeli nawet przeze ułamek sekundy musisz się zastanowić, to znaczy że jest coś nie tak. Co cię tak naprawdę zatrzymuje? - powiedział poważniej. Na ostatnie pytanie wydaje mu się, że zna odpowiedz, lecz czy ona ma podobne wnioski?
- To prawda, żeby w całości to zrozumieć muszę opowiedzieć od początku. - powiedział po posiłku z lekkim, nostalgicznym uśmiechem. - Jak pewnie wiesz pochodzę z rodziny Landsverków. Moja rodzina jest bogata, obraca się kręgach wpływowych Galdrów i trzyma rękę na pieniądzach Midgardu. Od zawsze zajmowała się bankierstwem i to była tradycja... tradycja, którą złamałem dołączając do Kruczej Straży. Gdy byłem dzieckiem był światkiem działania detektywów i od razu coś w sobie poczułem, że też jest to moim przeznaczeniem. Nie podobało się to mojemu ojcu, który widział we mnie swojego następcę. Żeby się nie kłócić z rodziną ukrywałem swoje plany na przyszłość, grając pod dyktando jakie mi dawali, ale jak zawsze, prawda w końcu wyjdzie na jaw. Zostając strażnikiem rozwścieczyłem ojca. Byłem świadomy tego, że nie jest mi w stanie nic zrobić… w końcu wielu Strażników jest klientami w banku i nie mógł sobie pozwolić na skandal, ale postawił mi warunek. Zaaranżował moje małżeństwo. Jak się pewnie spodziewasz ani ja, ani moja była żona nie byliśmy z tego zadowoleni, lecz zgodziliśmy się na to. Były dobre i złe chwile. Zawsze bardziej żyliśmy koło siebie niż ze sobą. Wszystko się zmieniło, gdy moja kariera zaczęła nabierać tępa. Awansowałem do Wysłanników Forsetiego. W tym oddziale presja jest duża i trzeba zrobić dużo wyrzeczeń, aby na samym początku się utrzymać, ale - co pewnie jest najgorsze - nie przeszkadzało mi to, że zacząłem ją zaniedbywać. Ciągle mnie nie było, często znikałem bez słowa i o większości rzeczach nie mogłem rozmawiać. Nie wytrzymała tego i wcale się nie dziwie. Rozstaliśmy się w zgodzie akceptując to. Obydwoje dusiliśmy się i żeby złapać oddech trzeba było to zakończyć. To chyba cała historia. - opowiedział całość miłym, lekko cichym głosem. Dawno tak dużo o sobie nie mówił, ale miło było z siebie to wyrzucić. Niestety... po tym pojawiła się kolejna, poważna rozmowa.
- Jeżeli nie ruszymy dalej i zostaniemy w miejscu nic się nie zmieni. Ja jestem gotów zrobić ten krok, lecz czy ty też? Zadaj sobie pytanie, czy tego naprawdę pragniesz? Czy jesteś szczęśliwa? Jeżeli nawet przeze ułamek sekundy musisz się zastanowić, to znaczy że jest coś nie tak. Co cię tak naprawdę zatrzymuje? - powiedział poważniej. Na ostatnie pytanie wydaje mu się, że zna odpowiedz, lecz czy ona ma podobne wnioski?
Villemo Holmsen
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:03
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Życie zawodowe ponad życie prywatne, tak brzmiała konkluzja rozwodu małżeństwa, które było ceną za realizację własnych marzeń i podążania drogą, którą sam wybrał.
-Wysoka stawka. - Skomentowała w przerwie między kolejnymi zdaniami. Zapłacił ją. Położył pod topór ojcowskiej złości swoje własne szczęście by zerwać z innymi więzami. Odważna decyzja, która wiele musiała go kosztować, ale wyszło też na to, że dzięki temu bardzo dużo zyskał. Stał się niezależny i z tego co zrozumiała, osiągnął pewną pozycję, która sprawiała, że nawet rozwód - jeżeli rozwścieczył kogoś z rodziny - to samego Sigurda już nie dotykał bezpośrednio. Najwidoczniej mógł sobie na pozwolić.
Korzystając z usług jakie oferowały podziemia Olafa trafił na nią, a ona związała go swoją mocą i teraz pytała czy jest gotowy na dalsze kroki. O naiwna nikso - zaśmiała się z samej siebie, drwina wierciła w umyśle kobiecym bolesne dziury, a melodia znów zamilkła, szarpana jedynie od czasu do czasu. -Czy wiesz dlaczego jesteś gotowy? - Zapytała, a szare spojrzenie przybrało kolor stali. Jasne rysy wyostrzyły się, głos stał się mocny i ostry niczym brzytwa. Nadal piękna, ale już zdystansowana i niebezpieczna. -Jestem demonem, Sigurdzie. - Tym właśnie była i czas aby sobie to uświadomił. -Demonem, który sprawia, że męskie umysły są mi podległe. Gdy chcę, potrafię sprawić, że wszyscy padają do mych stóp. Nie potrafią myśleć o nikim innym, tylko o mnie. Wpadają w obsesję. - Każde słowo wypowiadała wyraźnie, akcentując je, a aura teraz skulona warowała u jej nóg. -To co nazywasz kolejnym krokiem jest niczym innym a iluzją, złudzeniem wytworzonym przez moje zdolności. - Oparła się o krzesło, na którym siedziała. Być może właśnie straciła klienta, ważną relację, którą budowała od jakiegoś czasu i w której się łudziła, że znajdzie szczęście i prawdziwe uczucie. Teraz sprawdzała czy ono rzeczywiście istniało, czy nie karmiony aurą, widzący również jej drugie oblicze nadal będzie mówił o kolejnych tomach tej wodnej przygody. Jak bardzo chciał wciąż tkwić przy Pani Jeziora i spoglądać razem z nią w przyszłość? Jak długo mogło to trwać kiedy na ulicach pojawiali się ci, którzy najchętniej by wygnali Villemo z miasta, zakuli w kajdany i przykuli do kamienia w pobliżu jakiegoś jeziora, by nigdy nie zbliżyła się do skupisk ludzkich. -Jesteś Kruczym, co by się stało gdyby ktoś z twojego departamentu czy biura dowiedział się, że jesteś związany z niksą i to kurtyzaną? - Ponowne pytanie, które wskazywało, że gdzieś się pogubili. Tworzyła od nowa mur i chociaż nie chciała to każdą cegłę, którą wyłamał znów układała - pieczołowicie i dokładnie. -Mówisz, że budowałeś swoją karierę. Co w sytuacji kiedy się ona posypie z powodu mojego istnienia?
-Wysoka stawka. - Skomentowała w przerwie między kolejnymi zdaniami. Zapłacił ją. Położył pod topór ojcowskiej złości swoje własne szczęście by zerwać z innymi więzami. Odważna decyzja, która wiele musiała go kosztować, ale wyszło też na to, że dzięki temu bardzo dużo zyskał. Stał się niezależny i z tego co zrozumiała, osiągnął pewną pozycję, która sprawiała, że nawet rozwód - jeżeli rozwścieczył kogoś z rodziny - to samego Sigurda już nie dotykał bezpośrednio. Najwidoczniej mógł sobie na pozwolić.
Korzystając z usług jakie oferowały podziemia Olafa trafił na nią, a ona związała go swoją mocą i teraz pytała czy jest gotowy na dalsze kroki. O naiwna nikso - zaśmiała się z samej siebie, drwina wierciła w umyśle kobiecym bolesne dziury, a melodia znów zamilkła, szarpana jedynie od czasu do czasu. -Czy wiesz dlaczego jesteś gotowy? - Zapytała, a szare spojrzenie przybrało kolor stali. Jasne rysy wyostrzyły się, głos stał się mocny i ostry niczym brzytwa. Nadal piękna, ale już zdystansowana i niebezpieczna. -Jestem demonem, Sigurdzie. - Tym właśnie była i czas aby sobie to uświadomił. -Demonem, który sprawia, że męskie umysły są mi podległe. Gdy chcę, potrafię sprawić, że wszyscy padają do mych stóp. Nie potrafią myśleć o nikim innym, tylko o mnie. Wpadają w obsesję. - Każde słowo wypowiadała wyraźnie, akcentując je, a aura teraz skulona warowała u jej nóg. -To co nazywasz kolejnym krokiem jest niczym innym a iluzją, złudzeniem wytworzonym przez moje zdolności. - Oparła się o krzesło, na którym siedziała. Być może właśnie straciła klienta, ważną relację, którą budowała od jakiegoś czasu i w której się łudziła, że znajdzie szczęście i prawdziwe uczucie. Teraz sprawdzała czy ono rzeczywiście istniało, czy nie karmiony aurą, widzący również jej drugie oblicze nadal będzie mówił o kolejnych tomach tej wodnej przygody. Jak bardzo chciał wciąż tkwić przy Pani Jeziora i spoglądać razem z nią w przyszłość? Jak długo mogło to trwać kiedy na ulicach pojawiali się ci, którzy najchętniej by wygnali Villemo z miasta, zakuli w kajdany i przykuli do kamienia w pobliżu jakiegoś jeziora, by nigdy nie zbliżyła się do skupisk ludzkich. -Jesteś Kruczym, co by się stało gdyby ktoś z twojego departamentu czy biura dowiedział się, że jesteś związany z niksą i to kurtyzaną? - Ponowne pytanie, które wskazywało, że gdzieś się pogubili. Tworzyła od nowa mur i chociaż nie chciała to każdą cegłę, którą wyłamał znów układała - pieczołowicie i dokładnie. -Mówisz, że budowałeś swoją karierę. Co w sytuacji kiedy się ona posypie z powodu mojego istnienia?
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:04
Historia o jego byłej żonie zakończyła się równie szybko co rozpoczęła. Do rozmów o przeszłości mogą zawsze wrócić, ponieważ teraz zaczęli rozmawiać o przyszłości i co może z niej wyniknąć. Jeszcze tak poważnie między nimi nie było, ale obydwoje byli świadomi, że kiedyś dojdzie do takiej sytuacji. Tylko prorocy wiedzieli jak to się dokładnie zakończy oni, żyli w błogiej nieświadomości licząc na najlepszy scenariusz.
- Więc to o to chodzi, o twoją moc? - powiedział trochę wzburzony, że to było jej argumentem, że tym tłumaczyła sobie jego gotowość, aby przejść na wyższy poziom ich znajomości. Teraz już zaczął rozumieć i samodzielnie dopisywać jej postrzeganie. Zabolało go to, że myślała iż jego uczucia są dziełem mocy niksy, jakby nic co razem zrobili, stworzyli się zupełnie nie liczyło.
- Nie interesuje mnie co by powiedzieli inni, zwłaszcza że co drugi ma jeszcze większe tajemnice niż ta. - takie argumenty względem niego nie podziałają. Jak już wcześniej opowiadał umiał sobie radzić gdy cały świat był przeciwko niemu, zawsze znajdzie drogę aby osiągnąć swoje ambicje. Poświęcił na tym ołtarzu relacje rodzinne, byłą żonę, ale w jego mniemaniu było warto.
- Dlaczego miałaby się posypać moja kariera? Mój wizerunek nie ma najmniejszego znaczenia, gdyż nie dołączyłem do wysłanników za piękną buzię i nieskazitelne nazwisko. Jestem oceniany pod względem moich umiejętności i oceny sytuacji, która w krytycznym momencie ma kluczową wartość. - nie rozumiał też tego argumentu. Może i był osobą publiczną, ale nie polityczną. Nie musiał dobrze się prezentować, aby zwabić wyborców, czy przekonywać ludzi. Był Wysłannikiem Forstiego, Galdrem który najpierw spuszcza wpierdol, a dopiero potem zadaje pytania.
- Jeżeli taka jesteś pewna, że mieszasz mi w głowie to przeprowadźmy mały eksperyment. - powiedział i wstał z miejsca stając za swoim krzesłem. - Walnij mnie swoją mocą, z całej siły. Jeżeli masz racje, na pewno zauważysz jak zmieni się moje postrzeganie. - Sigurd był człowiekiem praktycznym. Jeżeli coś było łatwe do udowodnienia, nie wahał się ani chwili aby oszczędzić zbędnych debat czy kłótni.
- Więc to o to chodzi, o twoją moc? - powiedział trochę wzburzony, że to było jej argumentem, że tym tłumaczyła sobie jego gotowość, aby przejść na wyższy poziom ich znajomości. Teraz już zaczął rozumieć i samodzielnie dopisywać jej postrzeganie. Zabolało go to, że myślała iż jego uczucia są dziełem mocy niksy, jakby nic co razem zrobili, stworzyli się zupełnie nie liczyło.
- Nie interesuje mnie co by powiedzieli inni, zwłaszcza że co drugi ma jeszcze większe tajemnice niż ta. - takie argumenty względem niego nie podziałają. Jak już wcześniej opowiadał umiał sobie radzić gdy cały świat był przeciwko niemu, zawsze znajdzie drogę aby osiągnąć swoje ambicje. Poświęcił na tym ołtarzu relacje rodzinne, byłą żonę, ale w jego mniemaniu było warto.
- Dlaczego miałaby się posypać moja kariera? Mój wizerunek nie ma najmniejszego znaczenia, gdyż nie dołączyłem do wysłanników za piękną buzię i nieskazitelne nazwisko. Jestem oceniany pod względem moich umiejętności i oceny sytuacji, która w krytycznym momencie ma kluczową wartość. - nie rozumiał też tego argumentu. Może i był osobą publiczną, ale nie polityczną. Nie musiał dobrze się prezentować, aby zwabić wyborców, czy przekonywać ludzi. Był Wysłannikiem Forstiego, Galdrem który najpierw spuszcza wpierdol, a dopiero potem zadaje pytania.
- Jeżeli taka jesteś pewna, że mieszasz mi w głowie to przeprowadźmy mały eksperyment. - powiedział i wstał z miejsca stając za swoim krzesłem. - Walnij mnie swoją mocą, z całej siły. Jeżeli masz racje, na pewno zauważysz jak zmieni się moje postrzeganie. - Sigurd był człowiekiem praktycznym. Jeżeli coś było łatwe do udowodnienia, nie wahał się ani chwili aby oszczędzić zbędnych debat czy kłótni.
Villemo Holmsen
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:04
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Spodziewała się, że będzie się bronił. Nie dowierzał jej słowom, być może nawet z nich kpił uważając, że to głupota i żaden argument. Otumaniony umysł bronił się przed odebraniem przyjemności obcowania z niksą. Była niczym narkotyk, od którego łatwo się było uzależnić. Wzburzenie wyczuła w głosie od razu, po pierwszym załamaniu głosu, gdzie ciepły baryton zamienił się w chłodne tony, które przecinały gęste powietrze między nimi, a lodowa ściana rosła i stawała się coraz wyższa.
Pokręciła głową z niedowierzaniem kiedy pytał o swoją karierę. Czy nie widział co się dzieje? Czy specjalnie to ignorował?
-Co zrobisz kiedy Krucza Straż otrzyma nakaz wyłapania i wypędzenia z miasta każdego kto posiada demoniczną krew? - Zapytała utkwiwszy w nim stalowe spojrzenie, które ani trochę nie iskrzyło się srebrem. -Wykonasz rozkaz?
Co zrobi kiedy będzie miał wybrać między niksą a pracą? Opowiadając o swoim rozwodzie jasno pokazał, że wybrał karierę nad życie prywatne, a to dawało już jej odpowiedź. Co chciał jej udowodnić mówiąc, że osiągnął swoją pozycję dzięki ciężkiej pracy. Przecież już wcześniej o tym wspomniał. Czy był tak bardzo otoczony jej aurą, że nawet jak trzymała ją na smyczy to nie dostrzegał powagi sytuacji. Kolejna cegiełka wróciła na swoje miejsce w wyłomie muru. Z każdym wypowiedzianym słowem sięgała po kolejną. -Jeżeli to zrobię, to gdy ją wycofam nie będziesz pamiętał niczego. Niczym wycięty fragment z życia, pozostaną jedynie mgliste wspomnienia i emocje. - Uprzedziła go, ponieważ była gotowa podjąć wyzwanie pewna tego co mówiła. Mało kto się jej opierał, nawet jak się starali i stawiali czynny opór to w końcu ulegali i padali do jej stóp. Ojciec miał silną wolę, matka nie była wstanie całkowicie na niego wpłynąć, ale i tak potrafiła. Kiedy Villemo uniosła spojrzenie ponownie na Sigurda jej spojrzenie zamieniało się w płynne srebro.
-Schowaj się. - Powiedziała do kelnera, który nie wiedział co się dzieje, ale wystarczyło dotknięcie aury aby skłonił się głęboko i odszedł zostawiając ich samych. Popuściła sznur, którym trzymała swoją energię, a ta niespiesznie zaczęła otulać postać Sigurda, muskać twarz oraz włosy, osiadać na skórze, a stalowe spojrzenie zamieniło się w iskrzące srebro, które wpatrywało się w Kruczego Strażnika. Rysy twarzy złagodniały, włosy znów mieniły się złotem. Przechyliła lekko głowę ku ramieniu oplatając galdra coraz ciaśniej aurą o zapachu jaśminu i paczuli. -Sigurdzie… - głos kobiety był aksamitny i delikatny niczym najczystszy jedwab pieszczący uszy. Powietrze wibrowało pełne ekscytacji i wizji możliwości jakie dawała niska i jej ciało. Wyciągnęła w jego stronę jasną dłoń i uśmiechnęła się zachęcająco by do niej podszedł, by mógł poczuć jedwabistości jej skóry.
Aura pokrywała całą jego osobę nie dając swobody, nie pozwalając na inną myśl tylko o niej. Mógł tańczyć tak jak chciała, a on nie miał świadomości, że jego umysł jest w uwięzi. -Usiądź mój drogi- Zachęciła go łagodnie, ale wiedziała, że zrobi wszystko bez szemrania. Jeżeli chciała to zniewalała i właśnie to robiła, a serce niksy łkało kiedy oczy widziały jak wykonuje każde polecenie. Miała nad nim pełnię władzy i nie sprawiało jej to żadnej przyjemności. Nie chciała aby takim właśnie był - bezwolnym. Przymknęła na chwilę oczy aby uspokoić szalejącą moc, powoli i spokojnie zaczęła ją wycofywać. Nitka po nitcce, ostrożnie niczym sznurek wełny, którą zwijała w kłębek. Aura rwała się aby dalej władać mężczyzną, ale to ona dyktowała warunki a nie jej moc. Odwołując ją powoli też Sogurd miał wracać do zdrowych zmysłów. Chciała sprawdzić, w którym momencie staje się sobą, kiedy jej aura już na niego nie wpływa. Błagała w myślach aby był silny aby nie pozwalał aurze nim władać, bo jeżeli tak było, to wszystko traciło sens.
Wcześniej nie wykorzystywała na nim pełni swojej mocy, ale w chwilach ekstazy i uniesienia nie panowała nad nią, wtedy pozwalała aby szalała niczym burza śnieżna. Czy w ten sposób matka żyła z ojcem? Jakże teraz jej brakowało aby rozwiać wszelkie wątpliwości córki.
Pokręciła głową z niedowierzaniem kiedy pytał o swoją karierę. Czy nie widział co się dzieje? Czy specjalnie to ignorował?
-Co zrobisz kiedy Krucza Straż otrzyma nakaz wyłapania i wypędzenia z miasta każdego kto posiada demoniczną krew? - Zapytała utkwiwszy w nim stalowe spojrzenie, które ani trochę nie iskrzyło się srebrem. -Wykonasz rozkaz?
Co zrobi kiedy będzie miał wybrać między niksą a pracą? Opowiadając o swoim rozwodzie jasno pokazał, że wybrał karierę nad życie prywatne, a to dawało już jej odpowiedź. Co chciał jej udowodnić mówiąc, że osiągnął swoją pozycję dzięki ciężkiej pracy. Przecież już wcześniej o tym wspomniał. Czy był tak bardzo otoczony jej aurą, że nawet jak trzymała ją na smyczy to nie dostrzegał powagi sytuacji. Kolejna cegiełka wróciła na swoje miejsce w wyłomie muru. Z każdym wypowiedzianym słowem sięgała po kolejną. -Jeżeli to zrobię, to gdy ją wycofam nie będziesz pamiętał niczego. Niczym wycięty fragment z życia, pozostaną jedynie mgliste wspomnienia i emocje. - Uprzedziła go, ponieważ była gotowa podjąć wyzwanie pewna tego co mówiła. Mało kto się jej opierał, nawet jak się starali i stawiali czynny opór to w końcu ulegali i padali do jej stóp. Ojciec miał silną wolę, matka nie była wstanie całkowicie na niego wpłynąć, ale i tak potrafiła. Kiedy Villemo uniosła spojrzenie ponownie na Sigurda jej spojrzenie zamieniało się w płynne srebro.
-Schowaj się. - Powiedziała do kelnera, który nie wiedział co się dzieje, ale wystarczyło dotknięcie aury aby skłonił się głęboko i odszedł zostawiając ich samych. Popuściła sznur, którym trzymała swoją energię, a ta niespiesznie zaczęła otulać postać Sigurda, muskać twarz oraz włosy, osiadać na skórze, a stalowe spojrzenie zamieniło się w iskrzące srebro, które wpatrywało się w Kruczego Strażnika. Rysy twarzy złagodniały, włosy znów mieniły się złotem. Przechyliła lekko głowę ku ramieniu oplatając galdra coraz ciaśniej aurą o zapachu jaśminu i paczuli. -Sigurdzie… - głos kobiety był aksamitny i delikatny niczym najczystszy jedwab pieszczący uszy. Powietrze wibrowało pełne ekscytacji i wizji możliwości jakie dawała niska i jej ciało. Wyciągnęła w jego stronę jasną dłoń i uśmiechnęła się zachęcająco by do niej podszedł, by mógł poczuć jedwabistości jej skóry.
Aura pokrywała całą jego osobę nie dając swobody, nie pozwalając na inną myśl tylko o niej. Mógł tańczyć tak jak chciała, a on nie miał świadomości, że jego umysł jest w uwięzi. -Usiądź mój drogi- Zachęciła go łagodnie, ale wiedziała, że zrobi wszystko bez szemrania. Jeżeli chciała to zniewalała i właśnie to robiła, a serce niksy łkało kiedy oczy widziały jak wykonuje każde polecenie. Miała nad nim pełnię władzy i nie sprawiało jej to żadnej przyjemności. Nie chciała aby takim właśnie był - bezwolnym. Przymknęła na chwilę oczy aby uspokoić szalejącą moc, powoli i spokojnie zaczęła ją wycofywać. Nitka po nitcce, ostrożnie niczym sznurek wełny, którą zwijała w kłębek. Aura rwała się aby dalej władać mężczyzną, ale to ona dyktowała warunki a nie jej moc. Odwołując ją powoli też Sogurd miał wracać do zdrowych zmysłów. Chciała sprawdzić, w którym momencie staje się sobą, kiedy jej aura już na niego nie wpływa. Błagała w myślach aby był silny aby nie pozwalał aurze nim władać, bo jeżeli tak było, to wszystko traciło sens.
Wcześniej nie wykorzystywała na nim pełni swojej mocy, ale w chwilach ekstazy i uniesienia nie panowała nad nią, wtedy pozwalała aby szalała niczym burza śnieżna. Czy w ten sposób matka żyła z ojcem? Jakże teraz jej brakowało aby rozwiać wszelkie wątpliwości córki.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:04
Rozmowa zaczynała robić się nie tylko poważna, ale i emocjonalna. Zaczynały padać trudne i ważne pytania, na które nie było łatwych odpowiedzi. Na początku nie wyobrażał sobie tak spędzonego wieczoru zwłaszcza po jego koncercie, lecz jak już do tego doszło nie miał zamiaru się wycofywać. Przysłuchał się dokładnie jej pytaniom, które dla niego były dość absurdalne i nie wierzył, że je słyszy. Sigurd wierzył w Kruczą Straż, wierzył w to co robił i dla kogo.
- Po pierwsze Krucza Straż nigdy by takiego nakazu nie wykonała. Chronimy wszystkich. Nie ważne czy ktoś jest galdrem, śniącym, czy ma domieszkę tak zwanej demonicznej krwi. - wyjaśnił, lecz wiedział, że ta odpowiedz ją nie usatysfakcjonuje, zwłaszcza jakie padło kolejne pytanie, które go zabolało. Wtedy też doszło do niego, że Villemo w niego nie wierzy.
- Dobra, załóżmy hipotetycznie, że masz racje. Krucza Straż dostała taki rozkaz. Pytasz się co bym zrobił? Nie wykonałbym rozkazu, ponieważ to nie byłaby już Straż do, której dołączyłem. - odpowiedział. Na samą myśl, że rozważała taką opcje mózg mu zaczął parować. Nie wyobrażał sobie, że mógłby jej coś zrobić, lub jej podobnym tylko dlatego, że mają domieszki innej krwi. To stwierdzenie gryzie się całkowicie z jego światopoglądem.
Stojąc i czekając na jej moc spoglądał na nią. Nie miał jak się do tego przygotować, ponieważ nie wiedział co go dokładnie czeka. Poszedł całkowicie na żywioł. Po chwili zaczął czuć intensywnie jej zapach jaśminu i paczuli. Spoglądając na nią, widział jak promienieje. Było to przyjemne i miłe uczucie. W ciągu ułamku sekund stracił nad sobą kontrolę. Nie był w stanie myśleć i wyglądał jak nie on. Był niczym Draugr, który wstał mimowolnie z grobu, gdy jego dusza błądzi po świecie żywych czekając, aż walkirie powiodą go do wrót Wahali. Usiadł na miejscu tak jak rozkazała, cały czas nie był sobą. Świadomość zaczął odzyskiwać dopiero gdy Villemo popuszczała moc aury. Była to jednak ciężka batalia wewnętrzna. Na początku ponownie mógł spoglądać na co innego niż ona, a ruchy jego głowy sygnalizowały jakby go bolało. Po chwili zorientował się, że ponownie siedzi przy stoliku całkowicie nie pamiętając jak się tutaj znalazł. Aura była silna, a im mocniej się jej przeciwstawiał tym czuł głębszy ból. Przyszedł mu do głowy jeden pomysł, a zarazem kosztował wielkiego wysiłku. Złapał za główkę noża z obiadu i ścisnął go mocno w dłoni przecinając skórę, pobudzając tym samym zewnętrzne ośrodki nerwowe, które skutecznie wspomogły walkę wewnętrzną. Odzyskał świadomość, męcząc się przy tym. Spojrzał na nią po tym całym wysiłku oddychając głębiej. Czuł się jakby przebiegł cały maraton.
- Kazałaś mi usiąść. - odezwał się w końcu powoli rozumiejąc co się tutaj stało. Był podatny na jej aurę. Pierwszy raz w życiu poczuł się całkowicie bezbronny, bo nawet nie wiedział kiedy to się stało. W tej też chwili zaczął szperać w swojej pamięci czy ma w niej luki i chcąc czy nie, nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości. Pamiętał każdy wieczór i chwilę z jaką z nią spędził. Żaden dzień odkąd się spotykali nie był całkowicie zapomniany. To mu wystarczało.
- Pamiętam doskonale każdy dzień i wieczór jaki ze sobą spędziliśmy, jeżeli miałabyś mnie w ten sposób kontrolować nie powinienem o tym wiedzieć, tak samo jak nie pamiętam jak tutaj usiadłem. - odezwał się, a skaleczoną rękę obwiązał chustą, dość ciasno, aby rana drażniła jego skórę. - Poczułem twoją moc i przyznaje, jest potężna. Jeżeli dalej cię to martwo, mogę zapewnić, że mnie nie. Zauroczyłem się w niksie, która kocha malarstwo, muzykę, teatr, sztukę, moją okropną kuchnię i jeszcze gorszy głos. Thor mi światkiem, że oddałbym serce, by móc z nią znowu wyjść do teatru, podziwiać piękno wytwarzane przez ciężką pracę aktorów. Chciałbym by mi w końcu zaufała, tak jak ja to zrobiłem. - dopowiedział, chcąc podkreślić, że nadaj jej ufał. Jeżeli ona nie mogła tego zrobić w stosunku do niego to nie wiedział co jeszcze powinien zrobić.
- Przepraszam, że tak wyszedł ten wieczór, ale tak jak sama powiedziałaś… krok naprzód zmusza do poważnych rozmów. Nie żałuje tego. Czyny znaczą więcej niż tysiąc słów. Jeżeli będziesz chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie znaleźć. - odpowiedział i kończąc swój prowizoryczny bandaż. Następnie powoli powstał i ruszył w stronę wyjścia, aby się stąd teleportować.
Bezimienny z tematu
- Po pierwsze Krucza Straż nigdy by takiego nakazu nie wykonała. Chronimy wszystkich. Nie ważne czy ktoś jest galdrem, śniącym, czy ma domieszkę tak zwanej demonicznej krwi. - wyjaśnił, lecz wiedział, że ta odpowiedz ją nie usatysfakcjonuje, zwłaszcza jakie padło kolejne pytanie, które go zabolało. Wtedy też doszło do niego, że Villemo w niego nie wierzy.
- Dobra, załóżmy hipotetycznie, że masz racje. Krucza Straż dostała taki rozkaz. Pytasz się co bym zrobił? Nie wykonałbym rozkazu, ponieważ to nie byłaby już Straż do, której dołączyłem. - odpowiedział. Na samą myśl, że rozważała taką opcje mózg mu zaczął parować. Nie wyobrażał sobie, że mógłby jej coś zrobić, lub jej podobnym tylko dlatego, że mają domieszki innej krwi. To stwierdzenie gryzie się całkowicie z jego światopoglądem.
Stojąc i czekając na jej moc spoglądał na nią. Nie miał jak się do tego przygotować, ponieważ nie wiedział co go dokładnie czeka. Poszedł całkowicie na żywioł. Po chwili zaczął czuć intensywnie jej zapach jaśminu i paczuli. Spoglądając na nią, widział jak promienieje. Było to przyjemne i miłe uczucie. W ciągu ułamku sekund stracił nad sobą kontrolę. Nie był w stanie myśleć i wyglądał jak nie on. Był niczym Draugr, który wstał mimowolnie z grobu, gdy jego dusza błądzi po świecie żywych czekając, aż walkirie powiodą go do wrót Wahali. Usiadł na miejscu tak jak rozkazała, cały czas nie był sobą. Świadomość zaczął odzyskiwać dopiero gdy Villemo popuszczała moc aury. Była to jednak ciężka batalia wewnętrzna. Na początku ponownie mógł spoglądać na co innego niż ona, a ruchy jego głowy sygnalizowały jakby go bolało. Po chwili zorientował się, że ponownie siedzi przy stoliku całkowicie nie pamiętając jak się tutaj znalazł. Aura była silna, a im mocniej się jej przeciwstawiał tym czuł głębszy ból. Przyszedł mu do głowy jeden pomysł, a zarazem kosztował wielkiego wysiłku. Złapał za główkę noża z obiadu i ścisnął go mocno w dłoni przecinając skórę, pobudzając tym samym zewnętrzne ośrodki nerwowe, które skutecznie wspomogły walkę wewnętrzną. Odzyskał świadomość, męcząc się przy tym. Spojrzał na nią po tym całym wysiłku oddychając głębiej. Czuł się jakby przebiegł cały maraton.
- Kazałaś mi usiąść. - odezwał się w końcu powoli rozumiejąc co się tutaj stało. Był podatny na jej aurę. Pierwszy raz w życiu poczuł się całkowicie bezbronny, bo nawet nie wiedział kiedy to się stało. W tej też chwili zaczął szperać w swojej pamięci czy ma w niej luki i chcąc czy nie, nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości. Pamiętał każdy wieczór i chwilę z jaką z nią spędził. Żaden dzień odkąd się spotykali nie był całkowicie zapomniany. To mu wystarczało.
- Pamiętam doskonale każdy dzień i wieczór jaki ze sobą spędziliśmy, jeżeli miałabyś mnie w ten sposób kontrolować nie powinienem o tym wiedzieć, tak samo jak nie pamiętam jak tutaj usiadłem. - odezwał się, a skaleczoną rękę obwiązał chustą, dość ciasno, aby rana drażniła jego skórę. - Poczułem twoją moc i przyznaje, jest potężna. Jeżeli dalej cię to martwo, mogę zapewnić, że mnie nie. Zauroczyłem się w niksie, która kocha malarstwo, muzykę, teatr, sztukę, moją okropną kuchnię i jeszcze gorszy głos. Thor mi światkiem, że oddałbym serce, by móc z nią znowu wyjść do teatru, podziwiać piękno wytwarzane przez ciężką pracę aktorów. Chciałbym by mi w końcu zaufała, tak jak ja to zrobiłem. - dopowiedział, chcąc podkreślić, że nadaj jej ufał. Jeżeli ona nie mogła tego zrobić w stosunku do niego to nie wiedział co jeszcze powinien zrobić.
- Przepraszam, że tak wyszedł ten wieczór, ale tak jak sama powiedziałaś… krok naprzód zmusza do poważnych rozmów. Nie żałuje tego. Czyny znaczą więcej niż tysiąc słów. Jeżeli będziesz chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie znaleźć. - odpowiedział i kończąc swój prowizoryczny bandaż. Następnie powoli powstał i ruszył w stronę wyjścia, aby się stąd teleportować.
Bezimienny z tematu
Villemo Holmsen
Re: 09.01.2000 – Restauracja „La Dolce Vita” – V. Holmsen & Bezimienny: S. Landsverk Nie 26 Lis - 23:05
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Aura opatuliła całego mężczyznę, a ten z maślanym wzrokiem, który niczego nie widzi posłusznie wykonał jej polecenie. Zza drzwiami kelner wydał głośne westchnienie, wręcz jękliwe, doskonale wiedziała co ono oznacza. Przymknęła oczy kiedy aura do niej wracała, a wraz z nią świadomość Sigurda. Walczył ze sobą, łapał za nóż, ale nie odwodziła go od tego, choć czerwień mocno barwiła biel obrusa; dowód tego co potrafiła zrobić z człowiekiem.
-Tak. - Przyznała cicho i uśmiechnęła się smutno. Doświadczył jej potęgi, tego, że zawsze będzie podatny na jej urok. Świadomość, że może na nim coś wymusić, sprawić, że będzie uległy niczym lalka powinna go zmartwić; stało się wręcz przeciwnie.
Ze zdumieniem słuchała jak zapewniał, że nie przejął się tym w ogóle, jak nie jest zmartwiony, że może mieć go w swoim władaniu. Zaufanie oraz zauroczenie - dwa słowa, które sprawiły, że serce niksy cicho zaśpiewało. Tak jak nie śpiewało od bardzo dawna. Szare spojrzenie nabrało na chwilę miękkości, a rozum informował, że to sprowadzi na nią kłopoty. Świat się zmieniał na jej oczach, zapewniał, że nigdy nie stanie przeciwko niej. Ale czy takie zapewnienia miały sens?
Odprowadzając go wzrokiem zrozumiała, że nie spaliła wszystkich mostów, jeszcze była szansa i nadzieja. Nie odwrócił się od niej i dawał wybór niksie. Teraz wszystko zależało od niej.
Wypiła do dna wino z kieliszka. Kelner zamroczony wrócił do stolika nadal nie rozumiejąc co się właśnie stało. Uśmiechnęła się do niego przepraszająco bo wiedziała, że jeszcze przez najbliższe noce będzie śnił o niksie marząc by posiąść ją całą.
Villemo z tematu
-Tak. - Przyznała cicho i uśmiechnęła się smutno. Doświadczył jej potęgi, tego, że zawsze będzie podatny na jej urok. Świadomość, że może na nim coś wymusić, sprawić, że będzie uległy niczym lalka powinna go zmartwić; stało się wręcz przeciwnie.
Ze zdumieniem słuchała jak zapewniał, że nie przejął się tym w ogóle, jak nie jest zmartwiony, że może mieć go w swoim władaniu. Zaufanie oraz zauroczenie - dwa słowa, które sprawiły, że serce niksy cicho zaśpiewało. Tak jak nie śpiewało od bardzo dawna. Szare spojrzenie nabrało na chwilę miękkości, a rozum informował, że to sprowadzi na nią kłopoty. Świat się zmieniał na jej oczach, zapewniał, że nigdy nie stanie przeciwko niej. Ale czy takie zapewnienia miały sens?
Odprowadzając go wzrokiem zrozumiała, że nie spaliła wszystkich mostów, jeszcze była szansa i nadzieja. Nie odwrócił się od niej i dawał wybór niksie. Teraz wszystko zależało od niej.
Wypiła do dna wino z kieliszka. Kelner zamroczony wrócił do stolika nadal nie rozumiejąc co się właśnie stało. Uśmiechnęła się do niego przepraszająco bo wiedziała, że jeszcze przez najbliższe noce będzie śnił o niksie marząc by posiąść ją całą.
Villemo z tematu
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach