:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Wrzesień-październik 2000
24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz
2 posters
Ursula Frisk
24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:08
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
24.09.2000
Botanika nigdy nie była moją mocną stroną. Ograniczałam się raczej do wiedzy potrzebnej mi do przygotowania rytuału, choć nawet wtedy wspierałam się księgami, aby nie popełnić zielarskiego błędu. Zawsze uważałam, że każdą informację na temat roślin uda mi się znaleźć w bibliotece. Nic bardziej mylnego. Wystarczyło jedno bardzo rzadkie ziele, abym była w sytuacji bez wyjścia. Nie wiedziałam, jak o nie dbać. Czasami je podlewałam, aby kłącza nie zwiędły, ale nie miałam większego pojęcia, co zrobić, aby wyrosły nowe. Jeżeli każda porcja Paliczków Idunn, potrafi zastąpić każdy składnik eliksiru, to jest to naprawdę cenny okaz. O ile zmarły jarl mówił prawdę, ale po co miałby kłamać?
Postanowiłam poprosić o pomoc eksperta w tej sprawie, a znam tylko jednego - właściciel mojej ulubionej midgardzkiej herbaciarni. Akurat tematycznie pochodzi z klanu Rosenkrantz, więc umiejętności zielarskie musi mieć zapisane we krwi. Słyszałam kiedyś historie o zaczarowanych różach, które rozkochują w sobie daną osobę, którą podobno wymyślił pewien jarl, założyciel tego rodu. Historia jest moim zdaniem bardzo interesująca. Szkoda, że nie prowadzili więcej badań na ten temat. Może udałoby im się opracować nowe metody panowania nad ludzkimi emocjami za pomocą niepozornych kwiatów. Chociaż szczerze gorzej by było, gdyby już im się to udało, a całą sprawę utajnili.
Zgodnie z umówioną listownie godziną i miejscem, pojawiłam się na nadmorskiej promenadzie. Zabrałam ze sobą tajemniczą roślinkę, chowając mały słoiczek z nią do skórzanej torby na ramię. Musiałam przyjść trochę przed czasem, ponieważ nigdzie na deptaku nie byłam w stanie wypatrzeć Anwara. Gdy oglądanie wszechobecnych rzeźb mi się znudziło, oparłam się o kamienną barierkę i swój wzrok skupiłam na horyzoncie, jednocześnie podziwiając zimne, lekko wzburzone morze. Nigdy bym nie sądziła, że miasto zrobi tutaj taki przytulny kąt. Z dzieciństwa pamiętam to miejsce, jako jedno z bardziej niebezpiecznych w Midgardzie. Czasy się zmieniły, a możliwość oglądania, jak z roku na rok miasto się rozrasta, napawa mnie dumą, że byłam w stanie być tego świadkiem. Jedyny problem, który teraz grozi każdemu mieszkańcu, to te tajemnicze zabójstwa. Nie pozostało nam jednak nic innego niż modlić się do Bogów o koniec tej męki. Może babcia miała rację? Ragnarök jest bliżej, niż myślimy...
Bezimienny
Re: 24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:08
Anwar w czasach swojego dzieciństwa gardził botaniką. Jego ojciec, który pałał ogromną miłością do roślin był dla chłopca idealnym przykładem, przez który nawet nie chciał myśleć o tej ścieżce rozwoju. Nie dało się bowiem ukryć, że częste wyjazdy mężczyzny i jego nieobecność w życiu rodzeństwa Rosenkrantz sprawiały, że botanika stała się dziedziną, która odbierała rodzica i niszczyła rodzinę. Przynajmniej taki pogląd kwitł w umyśle kilkulatka. Sprawa ta jednak zmieniła się z biegiem lat, kiedy to miłość do flory zaczęła kiełkować w Anwarze. Przez długi jednak czas traktował to jako pasję, bo na zdecydowanie się na powiązanie z tym życia przyszło później. Jak jednak można się domyślić, Anwar wrodził się z tym w ojca i podobnie jak on, mógłby podróżować po świecie zbierając ciekawe i egzotyczne okazy. Na całe szczęście jego herbaciarnia skutecznie trzymała go w miejscu. Dla wielu osób mogłoby to okazać się sporą przeszkodą, ale nie dla blondyna, który cenił sobie tę prywatną kotwicę, która zmuszała go do podejmowania rozważnych decyzji i w końcu zmuszając do przewartościowania wielu rzeczy i całego swojego życia. Bo właśnie w momencie rozpoczęcia swojego biznesu Anwar zaczął się zmieniać na człowieka, który miał inną piramidę wartości, niż miało to miejsce w przeszłości. Przestał już wpatrywać się wyłącznie w siebie i zaczął patrzeć na to, co działo się dookoła. Można więc powiedzieć, że zmiana ta wyszła na dobre dla wielu osób, bo w przeszłości nie był człowiekiem, z którym łatwo było żyć.
Normalnie rzadko udawał się na spotkania z ludźmi. Nie dlatego, że nie lubił, ale po prostu często wolał oddać się swoim sprawom, a nie podzielać uwagi na innych. Było to nieco kiepskim zachowaniem, niemniej jednak Anwar nigdy nie był osobą, która lubiła tracić czas na rzeczy, które nie wydawały mu się ważne. Oczywiście nie znaczyło to, że nie pozwalał sobie na towarzyskie spotkania – po prostu nie było to zbyt często. W tym wypadku było jednak inaczej, bo Ursula uderzyła w największą słabość Anwara, czyli botanikę. Wiadomość o posiadaniu dziwnej i nieznanej rośliny rozbudziła w Anwarze ciekawość o tak potwornych rozmiarach, jakich nie czuł już od jakiegoś czasu. Trudno było go bowiem zaciekawić. Biorąc pod uwagę, że o większości roślin wiedział już wiele, to wiadomość, że mogło istnieć coś, czego nie znał była zachęcająca na tyle, by wyjść z domu.
Na miejscu pojawił się o umówionej godzinie. Starał się być punktualnym, nie zawsze mu to wychodziło, ale tak właściwie, to nie mógł się doczekać tego spotkania. I nawet te wszystkie tajemnicze morderstwa nie były w stanie go zatrzymać.
Uśmiechnął się lekko, gdy udało mu się odnaleźć blondynkę. Nie czekając zbyt długo, postanowił podejść.
– Mam nadzieję, że nie czekałaś zbyt długo – powiedział na powitanie.
Normalnie rzadko udawał się na spotkania z ludźmi. Nie dlatego, że nie lubił, ale po prostu często wolał oddać się swoim sprawom, a nie podzielać uwagi na innych. Było to nieco kiepskim zachowaniem, niemniej jednak Anwar nigdy nie był osobą, która lubiła tracić czas na rzeczy, które nie wydawały mu się ważne. Oczywiście nie znaczyło to, że nie pozwalał sobie na towarzyskie spotkania – po prostu nie było to zbyt często. W tym wypadku było jednak inaczej, bo Ursula uderzyła w największą słabość Anwara, czyli botanikę. Wiadomość o posiadaniu dziwnej i nieznanej rośliny rozbudziła w Anwarze ciekawość o tak potwornych rozmiarach, jakich nie czuł już od jakiegoś czasu. Trudno było go bowiem zaciekawić. Biorąc pod uwagę, że o większości roślin wiedział już wiele, to wiadomość, że mogło istnieć coś, czego nie znał była zachęcająca na tyle, by wyjść z domu.
Na miejscu pojawił się o umówionej godzinie. Starał się być punktualnym, nie zawsze mu to wychodziło, ale tak właściwie, to nie mógł się doczekać tego spotkania. I nawet te wszystkie tajemnicze morderstwa nie były w stanie go zatrzymać.
Uśmiechnął się lekko, gdy udało mu się odnaleźć blondynkę. Nie czekając zbyt długo, postanowił podejść.
– Mam nadzieję, że nie czekałaś zbyt długo – powiedział na powitanie.
Ursula Frisk
Re: 24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:09
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Starałam się nie myśleć o tej tajemniczej sprawie zagrażającej miastu, jednak mimo wszystko nie potrafiłam. Martwiłam się o siebie, rodzinę i przyjaciół. Może to być kwestia czasu, a zanim się obejrzę, to stracę bliskie mi osoby. Dopiero znajomy głos wyrwał mnie z rozmyśleń i wpatrywania się w horyzont.
- Nie martw się - przyszłam jakieś pięć minut temu - Uśmiechnęłam się i odeszłam od kamiennego ogrodzenia. Otworzyłam moją skórzaną torbę i wyjęłam z niej tajemniczą roślinę, którą podałam do obejrzenia Anwarowi. Wiedziałam, że będzie nią niezwykle zafascynowany. Nie jest to codzienna sprawa. - Oto są, podobno, "Paliczki Idunn" - Spojrzałam się z ciekawością na chłopaka, licząc, że udzieli mi jakiś interesujących porad na temat tajemniczego zioła. Czy brak żadnych wiadomości o nim w informacjach udzielanych przez bibliotekę publiczną jest jakąś większą sprawą? Nie mam w zwyczaju wierzyć w teorie spiskowe, ale z racji ostatnich wydarzeń nie jestem niczego pewna i również niczego nie wykluczam.
Kątem oka zauważyłam przechodzących obok młodszych oficerów Kruczej Straży. Ich lica były przejęte. Szeptali o czymś, a przez bijąca od nich smutną aurę, przeszedł mnie dreszcz. Czułam, że nie był to dobry omen. Zagryzłam zęby i obserwowałam, jak oddalali się w głąb portowej dzielnicy. Mam nadzieję, że z Larsem wszystko w porządku.
- Wyglądali na zmartwionych - Zaczęłam, patrząc się stale w stronę odchodzących mężczyzn. - To chyba nie jest dobry znak? Następne zgony? Może jakieś nowe poszlaki? - Westchnęłam ciężko i oderwałam od nich wzrok. Nie fatygowałam tutaj Anwara, żeby spekulować o tajemniczych morderstwach, jednak wciąż z tyłu głowy miałam ten widok. Mój szósty zmysł podpowiada, że w mieście dzieje się coraz gorzej.
- Podobno kłącze tej rośliny jest w stanie zastąpić każdy składnik eliksirów. Nie miałam okazji tego wypróbować… Zauważyłam też, że nie zapowiada się, żeby wyrosły z niej nowe kłącza... - Przewróciłam oczami i wróciłam do tematu, czekając na reakcję chłopaka i licząc, że podzieli się on jakimiś wskazówkami.
- Nie martw się - przyszłam jakieś pięć minut temu - Uśmiechnęłam się i odeszłam od kamiennego ogrodzenia. Otworzyłam moją skórzaną torbę i wyjęłam z niej tajemniczą roślinę, którą podałam do obejrzenia Anwarowi. Wiedziałam, że będzie nią niezwykle zafascynowany. Nie jest to codzienna sprawa. - Oto są, podobno, "Paliczki Idunn" - Spojrzałam się z ciekawością na chłopaka, licząc, że udzieli mi jakiś interesujących porad na temat tajemniczego zioła. Czy brak żadnych wiadomości o nim w informacjach udzielanych przez bibliotekę publiczną jest jakąś większą sprawą? Nie mam w zwyczaju wierzyć w teorie spiskowe, ale z racji ostatnich wydarzeń nie jestem niczego pewna i również niczego nie wykluczam.
Kątem oka zauważyłam przechodzących obok młodszych oficerów Kruczej Straży. Ich lica były przejęte. Szeptali o czymś, a przez bijąca od nich smutną aurę, przeszedł mnie dreszcz. Czułam, że nie był to dobry omen. Zagryzłam zęby i obserwowałam, jak oddalali się w głąb portowej dzielnicy. Mam nadzieję, że z Larsem wszystko w porządku.
- Wyglądali na zmartwionych - Zaczęłam, patrząc się stale w stronę odchodzących mężczyzn. - To chyba nie jest dobry znak? Następne zgony? Może jakieś nowe poszlaki? - Westchnęłam ciężko i oderwałam od nich wzrok. Nie fatygowałam tutaj Anwara, żeby spekulować o tajemniczych morderstwach, jednak wciąż z tyłu głowy miałam ten widok. Mój szósty zmysł podpowiada, że w mieście dzieje się coraz gorzej.
- Podobno kłącze tej rośliny jest w stanie zastąpić każdy składnik eliksirów. Nie miałam okazji tego wypróbować… Zauważyłam też, że nie zapowiada się, żeby wyrosły z niej nowe kłącza... - Przewróciłam oczami i wróciłam do tematu, czekając na reakcję chłopaka i licząc, że podzieli się on jakimiś wskazówkami.
Bezimienny
Re: 24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:09
Uśmiechnął się, słysząc odpowiedź dziewczyny. Cieszył się, że nie musiała na niego czekać zbyt długo. Był jaki był, ale spóźniać się nie lubił. Uważał to za odpowiednią dozę przyzwoitości i szacunku. W końcu spóźnieniami można było dać komuś do zrozumienia, że nie szanowało się tej konkretnej osoby. Oczywiście zapewne było to ogromną przesadą, bo były różne przypadki, przez które ktoś nie mógł się stawić na czas.
– Cieszę się, nie lubię się spóźniać – przyznał, po czym szybko przeniósł spojrzenie z dziewczyny na roślinę, którą trzymała w dłoniach. W końcu to właśnie z tego powodu zdecydował się na wyjście z domu. Ursulę oczywiście lubił, lubił z nią rozmawiać, niemniej jednak to sprawa tej tajemniczej rośliny zaprzątała mu głowę przez cały czas.
– Przyznam, że na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykła paproć – stwierdził zapewne oczywistą rzecz. Tyle to i Ursula mogła wydedukować na własną rękę. – W moich notatkach nie znalazłem nic na ich temat, nawet samej nazwy – przyznał szczerze. Nigdy nie ukrywał, że czegoś nie wie, bo taka była natura naukowca. Każdy z nich żył bowiem z czyichś odkryć, mając nadzieję, że samemu odkryje coś ważnego. Anwar uwielbiał rośliny, a im mniej o nich wiedział, tym bardziej go fascynowały. Nie inaczej było w przypadku Paliczków Idunn. Zmrużył oczy.
Oczywiście Anwar przejęty oglądaniem rośliny, nie zauważył przechodzących oficerów i dopiero uwaga Ursuli odwróciła jego uwagę.
– Hmm.. kto? – zapytał, odwracając się za siebie, niemniej jednak jego oczom ukazały się dwie oddalające się już sylwetki. Ostatnie wydarzenia, jakie miały miejsce w Midgardzie rzeczywiście budziły niepokój. Co jak co, ale Krucza Straż stała na pierwszej linii, więc wiedzieli najwięcej. Nic dziwnego że się niepokoili. On sam wolał sobie tym wszystkim głowy nie zaprzątać, bo źle by na tym skończył. Nie chciał popadać w panikę, ale z całą pewnością stał się ostrożniejszy.
– Cóż, wygląda mi to na jakiś gatunek paproci, z którym nie miałem do czynienia. Nie widzę jednak zarodników, które mogłyby pomóc – stwierdził. Nie wiedział, jak miałby pomóc, chociaż obecnie wiedział trochę więcej o roślinie, bo jej wygląd mógłby go naprowadzić na cokolwiek. Wiedział, że ta zagadka nie da mu spokoju. – Koniecznie musisz to sprawdzić – powiedział. On z całą pewnością nie czekałby zbyt długo na to, by przekonać się, czy kłącze rzeczywiście mogłoby zastąpić dowolny składnik eliksiru.
– Cieszę się, nie lubię się spóźniać – przyznał, po czym szybko przeniósł spojrzenie z dziewczyny na roślinę, którą trzymała w dłoniach. W końcu to właśnie z tego powodu zdecydował się na wyjście z domu. Ursulę oczywiście lubił, lubił z nią rozmawiać, niemniej jednak to sprawa tej tajemniczej rośliny zaprzątała mu głowę przez cały czas.
– Przyznam, że na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykła paproć – stwierdził zapewne oczywistą rzecz. Tyle to i Ursula mogła wydedukować na własną rękę. – W moich notatkach nie znalazłem nic na ich temat, nawet samej nazwy – przyznał szczerze. Nigdy nie ukrywał, że czegoś nie wie, bo taka była natura naukowca. Każdy z nich żył bowiem z czyichś odkryć, mając nadzieję, że samemu odkryje coś ważnego. Anwar uwielbiał rośliny, a im mniej o nich wiedział, tym bardziej go fascynowały. Nie inaczej było w przypadku Paliczków Idunn. Zmrużył oczy.
Oczywiście Anwar przejęty oglądaniem rośliny, nie zauważył przechodzących oficerów i dopiero uwaga Ursuli odwróciła jego uwagę.
– Hmm.. kto? – zapytał, odwracając się za siebie, niemniej jednak jego oczom ukazały się dwie oddalające się już sylwetki. Ostatnie wydarzenia, jakie miały miejsce w Midgardzie rzeczywiście budziły niepokój. Co jak co, ale Krucza Straż stała na pierwszej linii, więc wiedzieli najwięcej. Nic dziwnego że się niepokoili. On sam wolał sobie tym wszystkim głowy nie zaprzątać, bo źle by na tym skończył. Nie chciał popadać w panikę, ale z całą pewnością stał się ostrożniejszy.
– Cóż, wygląda mi to na jakiś gatunek paproci, z którym nie miałem do czynienia. Nie widzę jednak zarodników, które mogłyby pomóc – stwierdził. Nie wiedział, jak miałby pomóc, chociaż obecnie wiedział trochę więcej o roślinie, bo jej wygląd mógłby go naprowadzić na cokolwiek. Wiedział, że ta zagadka nie da mu spokoju. – Koniecznie musisz to sprawdzić – powiedział. On z całą pewnością nie czekałby zbyt długo na to, by przekonać się, czy kłącze rzeczywiście mogłoby zastąpić dowolny składnik eliksiru.
Ursula Frisk
Re: 24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:09
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Sama też nie należałam do spóźnialskich. Zawsze przychodziłam wręcz pięć minut wcześniej. Jest to moje takie dziwactwo, wyniesione z domu. Nie przeszkadzało mi ono, tylko pomagało w wielu ważnych i stresujących dla mnie sytuacjach, nawet jeżeli musiałam przez to poczekać na drugą osobę kilka minut dłużej. Najważniejsze jest to, że i tak potrafię zająć się sobą przez dłuższą chwilę, przez co oczekiwanie nie schodzi mi się milion sekund.
- Coś paprociowate, to na pewno. Mam to od dłuższego czasu i tak jak mówiłam - nie wyrastają żadne nowe kłącza... - Westchnęłam ciężko. - A co jeżeli te właściwości to prawda? Wtedy każde kłącze jest na wagę złota. Może zastąpić składniki roślinne i zwierzęce z gatunków, które wyginęły już lata temu... Trudno będzie się zdecydować, na co można zużyć tę jedną z siedmiu szans... - Spojrzałam się z lekkim zapałem na mężczyznę. Czy roślina w rękach wprawnego botanika, może rozpocząć nową erę alchemii? Trudno było odpowiedzieć mi na to pytanie, szczególnie że botanikiem nazwać siebie nie mogę, choć w mojej głowie pojawiła się już wizja odnośnie tej rośliny. Gdyby tylko istniał sposób na jej skopiowanie, który zachowa jej niezwykłe właściwości...
- A te zarodniki? Może uda się je jakoś wyhodować? Byłbyś w stanie dać mi jakieś wskazówki odnośnie jak najlepszego pielęgnowania typowej paproci? Szanse wydają się nikłe, ale nic nie szkodzi spróbować… - Spytałam się, coraz bardziej zaciekawiona tym tajemniczym tematem. W miarę duże zróżnicowanie paproci może utrudniać ten temat, ale miałam szczerą nadzieję, że właścicielowi herbaciarni uda się znaleźć jakiś sposób. Oczywiste jest to, że w zamian za pomoc będzie pierwszą osobą, której użyczyłabym tych zarodników. Mógłby się na tym niewyobrażalnie wzbogacić, czego herbaciarnia nie byłaby w stanie mu tego zapewnić. Mimo to dla własnej rozrywki wciąż mógłby prowadzić ten biznes... albo przynajmniej dać mi swój sekretyny sposób na robienie tej cholernej herbaty...
- Coś paprociowate, to na pewno. Mam to od dłuższego czasu i tak jak mówiłam - nie wyrastają żadne nowe kłącza... - Westchnęłam ciężko. - A co jeżeli te właściwości to prawda? Wtedy każde kłącze jest na wagę złota. Może zastąpić składniki roślinne i zwierzęce z gatunków, które wyginęły już lata temu... Trudno będzie się zdecydować, na co można zużyć tę jedną z siedmiu szans... - Spojrzałam się z lekkim zapałem na mężczyznę. Czy roślina w rękach wprawnego botanika, może rozpocząć nową erę alchemii? Trudno było odpowiedzieć mi na to pytanie, szczególnie że botanikiem nazwać siebie nie mogę, choć w mojej głowie pojawiła się już wizja odnośnie tej rośliny. Gdyby tylko istniał sposób na jej skopiowanie, który zachowa jej niezwykłe właściwości...
- A te zarodniki? Może uda się je jakoś wyhodować? Byłbyś w stanie dać mi jakieś wskazówki odnośnie jak najlepszego pielęgnowania typowej paproci? Szanse wydają się nikłe, ale nic nie szkodzi spróbować… - Spytałam się, coraz bardziej zaciekawiona tym tajemniczym tematem. W miarę duże zróżnicowanie paproci może utrudniać ten temat, ale miałam szczerą nadzieję, że właścicielowi herbaciarni uda się znaleźć jakiś sposób. Oczywiste jest to, że w zamian za pomoc będzie pierwszą osobą, której użyczyłabym tych zarodników. Mógłby się na tym niewyobrażalnie wzbogacić, czego herbaciarnia nie byłaby w stanie mu tego zapewnić. Mimo to dla własnej rozrywki wciąż mógłby prowadzić ten biznes... albo przynajmniej dać mi swój sekretyny sposób na robienie tej cholernej herbaty...
Bezimienny
Re: 24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:10
Westchnął, bo nie wiedział, co miał powiedzieć dziewczynie na temat tej rośliny, poza tym, że wygląda jak paproć. Nie był jednak w stanie sklasyfikować jej do żadnego ze znanych mu gatunków, czy rodzin. Mogło to znaczyć, że roślina ta rzeczywiście była rzadka albo jedyna w swoim rodzaju. W tą drugą opcję oczywiście ciężko było mu uwierzyć, bo jakie było prawdopodobieństwo, że jedyny okaz tej rośliny znajdzie się w posiadaniu panny Frisk? Anwar nie wierzył w takie zbiegi okoliczności. Sprawa wydała mu się jednak niesamowicie interesująca.
– Nigdy czegoś takiego nie widziałem – odpowiedział szczerze. Nie było większego sensu w udawaniu specjalisty i znawcy, jeśli się czegoś nie wiedziało. Nie chciał też wprowadzać dziewczyny w błąd. – No cóż, nie dowiesz się tego, jeśli nie sprawdzisz – powiedział, uśmiechając się lekko. On sam z wielką chęcią sprawdziłby prawdziwość tego stwierdzenia. Nie zastanawiałby się zbyt długo i zapewne od razu wyciągnąłby kociołek. Ursula musiała sobie jednak poradzić sama, bo o ile Anwar z chęcią zabrałby roślinę do siebie i porobił jakieś eksperymenty, to jednak nie był aż tak chciwy, by odbierać dziewczynie potencjalnie cenną rzecz, bo jeśli jasnowłosa miała rację, to była w posiadaniu zapewne jednej z najcenniejszych roślin jakie znał.
– Ta roślina musi być wyjątkowa, skoro nie jest w stanie rozmnażać się przez kłącza. Zazwyczaj jest tak, że jak się odetnie kłącze, to wyrośnie z niego nowa roślina. W tym wypadku musi to być jakaś dziwna i okropna adaptacja, albo celowy zabieg osoby, którą ją wyhodowała – stwierdził. Tak, coś mu w tej roślinie śmierdziało, bo nie zgadzało się z biologią roślin, ale nie był w stanie stwierdzić jednogłośnie.
– Paprocie nie lubią bezpośredniego słońca, muszą mieć odpowiednią ziemię z drenażem, żeby nie było zbyt moro, ale trzeba je często podlewać. Najlepsze są temperatury pokojowe. Nie są trudne w hodowli, ale nie wiem, jak będzie w tym wypadku, skoro nie pojawiają się nowe kłącza – odpowiedział. Mógł Jedynie rozłożyć ręce w tym wypadku. Nie wiedział, czy jego wiedza na temat paproci w ogóle okaże się przydatna. Coraz bardziej zaczynał skłaniać się ku myśli, że nie była to normalna paproć.
– Skąd masz tę roślinę? I na wszelki wypadek nie mówiłbym o niej zbyt głośno – ostrzegł, co nie powinno być w ogóle niczym dziwnym, skoro już sama Ursula zauważyła, że każde kłącze może być na wagę złota, to inni ludzie również mogą dojść do podobnych wniosków.
– Nigdy czegoś takiego nie widziałem – odpowiedział szczerze. Nie było większego sensu w udawaniu specjalisty i znawcy, jeśli się czegoś nie wiedziało. Nie chciał też wprowadzać dziewczyny w błąd. – No cóż, nie dowiesz się tego, jeśli nie sprawdzisz – powiedział, uśmiechając się lekko. On sam z wielką chęcią sprawdziłby prawdziwość tego stwierdzenia. Nie zastanawiałby się zbyt długo i zapewne od razu wyciągnąłby kociołek. Ursula musiała sobie jednak poradzić sama, bo o ile Anwar z chęcią zabrałby roślinę do siebie i porobił jakieś eksperymenty, to jednak nie był aż tak chciwy, by odbierać dziewczynie potencjalnie cenną rzecz, bo jeśli jasnowłosa miała rację, to była w posiadaniu zapewne jednej z najcenniejszych roślin jakie znał.
– Ta roślina musi być wyjątkowa, skoro nie jest w stanie rozmnażać się przez kłącza. Zazwyczaj jest tak, że jak się odetnie kłącze, to wyrośnie z niego nowa roślina. W tym wypadku musi to być jakaś dziwna i okropna adaptacja, albo celowy zabieg osoby, którą ją wyhodowała – stwierdził. Tak, coś mu w tej roślinie śmierdziało, bo nie zgadzało się z biologią roślin, ale nie był w stanie stwierdzić jednogłośnie.
– Paprocie nie lubią bezpośredniego słońca, muszą mieć odpowiednią ziemię z drenażem, żeby nie było zbyt moro, ale trzeba je często podlewać. Najlepsze są temperatury pokojowe. Nie są trudne w hodowli, ale nie wiem, jak będzie w tym wypadku, skoro nie pojawiają się nowe kłącza – odpowiedział. Mógł Jedynie rozłożyć ręce w tym wypadku. Nie wiedział, czy jego wiedza na temat paproci w ogóle okaże się przydatna. Coraz bardziej zaczynał skłaniać się ku myśli, że nie była to normalna paproć.
– Skąd masz tę roślinę? I na wszelki wypadek nie mówiłbym o niej zbyt głośno – ostrzegł, co nie powinno być w ogóle niczym dziwnym, skoro już sama Ursula zauważyła, że każde kłącze może być na wagę złota, to inni ludzie również mogą dojść do podobnych wniosków.
Ursula Frisk
Re: 24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:10
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Okoliczności dostania tej tajemniczej rośliny były nadwyraz dziwne. Podarował mi je sam ostatnio zmarły jarl, dosłownie dwa tygodnie przed jego śmiercią. Nie pojawiłam się przez to też na pogrzebie. Nie chciałam jakiś zbędnych wizyt u Kruczej Straży, tylko ze względu na moją matkę, która reputację naszej rodziny traktuje bardzo poważnie. Dotąd nikt nie połączył mnie z tymi wydarzeniami i mam nadzieję, że sprawy tak się będą miały do końca. Jednak cały czas rozmyślam, czy jednak nie iść z tym na komisariat, z czystej ciekawości. Nigdy nie poznałam motywu tego mężczyzny i wątpię, że poznam jeśli zabrał ten sekret ze sobą do grobu.
- Właśnie w tym rzecz, że boję się tego sprawdzić… Jeżeli to prawda, to nie chciałabym zużyć tego na jakiś niepotrzebny mi eliksir lub jeżeli składniki na dany preparat jestem w stanie bez problemu zdobyć. Będę musiała pomyśleć, na co go wykorzystać… Chyba że ty masz jakiś niezły pomysł? - Rzuciłam pytające spojrzenie w stronę blondyna. Nie znałam się zbytnio na eliksirach. Ogarniałam tylko te podstawowe, chociaż nawet ich ważenie sprawiało mi nie raz kłopot, gdy robiłam dziury w kociołku. Nie przejmuje się tym jednak zbytnio, bo wierzę, że każdy jest stworzony do czegoś innego, dlatego zajmuję się rytuałami, a nie zabawą w alchemika.
- Dobra, pomyślę o nowym podłożu - Kiwnęłam głową w odpowiedzi na rady Anwara. Większość z tych rzeczy była mi znana, bo o dziwo znam się trochę na botanice. Do odprawiania rytuałów potrzebne mi są często różne rośliny, o których z ciekawości zdarza mi się czytać. Niemniej jednak moja wiedza nie jest też jakaś obszerna, więc uwagę odnośnie podłoża rozważę, ale najpierw sprawdzę, czy przypadkiem roślina już się w niej nie znajduje.
- Uhh, dostałam ją od... - Przybliżyłam się do mężczyzny w celu zachowania jak największej dyskrecji, szczególnie że jeszcze przed sekundą kręcili się tutaj oficerowie Kruczej Straży - jarla Nørgaarda... i to na dwa tygodnie przed tym jak został zamordowany... - Wyszeptałam z lekkim niepokojem i odsunęłam się z powrotem na swoje miejsce. - Nie dowiemy się już raczej, czemu mi ją dał, a na tamten moment byłam zbyt zmieszana, żeby o to zapytać… - Westchnęłam tylko ciężko i pozwoliłam, żeby cisza, czasami zakłócona przez morze, wdała się na kilka sekund w rozmowę. - Wiesz o tym tylko ty i Jose. Nie wiem, czy się znacie, ale jest naprawdę godna zaufanie. Jest znachorką i studiuje medycynę w tutejszym instytucie - Jose należy do jednych z najbliższych mi osób, dlatego ona dowiedziała się o całej sprawie pierwsza. Jest zawsze chętna pomagać, co bardzo w niej cenie. W dzisiejszych czasach brakuje takich szczerych altruistów.
- Właśnie w tym rzecz, że boję się tego sprawdzić… Jeżeli to prawda, to nie chciałabym zużyć tego na jakiś niepotrzebny mi eliksir lub jeżeli składniki na dany preparat jestem w stanie bez problemu zdobyć. Będę musiała pomyśleć, na co go wykorzystać… Chyba że ty masz jakiś niezły pomysł? - Rzuciłam pytające spojrzenie w stronę blondyna. Nie znałam się zbytnio na eliksirach. Ogarniałam tylko te podstawowe, chociaż nawet ich ważenie sprawiało mi nie raz kłopot, gdy robiłam dziury w kociołku. Nie przejmuje się tym jednak zbytnio, bo wierzę, że każdy jest stworzony do czegoś innego, dlatego zajmuję się rytuałami, a nie zabawą w alchemika.
- Dobra, pomyślę o nowym podłożu - Kiwnęłam głową w odpowiedzi na rady Anwara. Większość z tych rzeczy była mi znana, bo o dziwo znam się trochę na botanice. Do odprawiania rytuałów potrzebne mi są często różne rośliny, o których z ciekawości zdarza mi się czytać. Niemniej jednak moja wiedza nie jest też jakaś obszerna, więc uwagę odnośnie podłoża rozważę, ale najpierw sprawdzę, czy przypadkiem roślina już się w niej nie znajduje.
- Uhh, dostałam ją od... - Przybliżyłam się do mężczyzny w celu zachowania jak największej dyskrecji, szczególnie że jeszcze przed sekundą kręcili się tutaj oficerowie Kruczej Straży - jarla Nørgaarda... i to na dwa tygodnie przed tym jak został zamordowany... - Wyszeptałam z lekkim niepokojem i odsunęłam się z powrotem na swoje miejsce. - Nie dowiemy się już raczej, czemu mi ją dał, a na tamten moment byłam zbyt zmieszana, żeby o to zapytać… - Westchnęłam tylko ciężko i pozwoliłam, żeby cisza, czasami zakłócona przez morze, wdała się na kilka sekund w rozmowę. - Wiesz o tym tylko ty i Jose. Nie wiem, czy się znacie, ale jest naprawdę godna zaufanie. Jest znachorką i studiuje medycynę w tutejszym instytucie - Jose należy do jednych z najbliższych mi osób, dlatego ona dowiedziała się o całej sprawie pierwsza. Jest zawsze chętna pomagać, co bardzo w niej cenie. W dzisiejszych czasach brakuje takich szczerych altruistów.
Bezimienny
Re: 24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:10
Mruknął cicho pod nosem. Był zafascynowany tą rośliną i z całą pewnością zrobiłby z niej niezły użytek. Być może jednak dobrze, że nie posiadał takiej, bo jeszcze wpadłby na zbyt szalony pomysł. Nigdy bowiem nie było wiadomo, jak daleko może się ktoś posunąć, dopóki na jego drodze nie pojawią się odpowiednie warunki i możliwości.
– No ale dopóki nie sprawdzisz, to nie będziesz wiedzieć – powiedział od razu. – Lepiej mieć sześć magicznych kłączy i wiedzieć, jak ich użyć, niż siedem bezużytecznych – stwierdził szybko. Bezużytecznych w tym znaczeniu, że jeśli dziewczyna nie sprawdzi ich właściwości, to roślina będzie się marnować na półce. Lepiej być przygotowanym i ogarniętym w tym, co się miało. Anwar pewnie nie czekałby ze sprawdzeniem właściwości rośliny i na pewno znalazłby jakieś eliksiry, które mógłby dzięki roślinie przygotować. W końcu niektóre składniki były albo drogie, albo już niespotykane. – Poza tym szóstka to dobra liczba, parzysta – zaśmiał się cicho. Nie miał nic do pozostałych liczb, on sam lubił symetrię i gdy wszystkiego było po równo, ale nie wybrzydzał. Po prostu chciał popchnąć Ursulę do tego, by się nie bała i spróbowała. – Jeśli sama czegoś nie wymyślisz, to z chęcią wezmę jedno kłącze na przetestowanie – odpowiedział. Oczywistym było, że z chęcią by to zrobił, nawet nie miał zamiaru udawać, że było inaczej. Nie chciał się oczywiście prosić i namawiać na to blondynki, przeciwnie – chciał by to ona sama doszła do odpowiednich wniosków, w końcu była to jej roślina.
– Och, w takim razie to na pewno musi być wyjątkowa roślina – przytaknął. Może rzeczywiście nie trzeba było o niej mówić w miejscach publicznych, bo zbyt wiele osób mogłoby się nią zainteresować. – Spokojnie, nikomu nie powiem – obiecał. Oczywiście było to prawdą. Dziewczyna mogła mu ufać, bo nie dość że był miłym człowiekiem, to jeszcze na dodatek wolał nie mieszać się w żadne dziwne sprawy. Roślina oczywiście była bardzo interesująca, ale nie widział sensu zajmować się nią, zwłaszcza jeśli kiedyś należała do jarla, który teraz już nie żył. Być może nie żył właśnie przez tę roślinę? To dodatkowo powodowało, że Anwar nie chciał mieć jej w posiadaniu ani też nie chciał wiedzieć o niej zbyt dużo, nawet jeśli wiedział już chyba wszystkie najistotniejsze informacje.
– Zróbmy tak, ty spróbujesz się dowiedzieć o tych właściwościach nieco więcej, a jeśli nie podołasz, to przyjdź do mojej herbaciarni i ci wtedy pomogę – zaproponował.
– No ale dopóki nie sprawdzisz, to nie będziesz wiedzieć – powiedział od razu. – Lepiej mieć sześć magicznych kłączy i wiedzieć, jak ich użyć, niż siedem bezużytecznych – stwierdził szybko. Bezużytecznych w tym znaczeniu, że jeśli dziewczyna nie sprawdzi ich właściwości, to roślina będzie się marnować na półce. Lepiej być przygotowanym i ogarniętym w tym, co się miało. Anwar pewnie nie czekałby ze sprawdzeniem właściwości rośliny i na pewno znalazłby jakieś eliksiry, które mógłby dzięki roślinie przygotować. W końcu niektóre składniki były albo drogie, albo już niespotykane. – Poza tym szóstka to dobra liczba, parzysta – zaśmiał się cicho. Nie miał nic do pozostałych liczb, on sam lubił symetrię i gdy wszystkiego było po równo, ale nie wybrzydzał. Po prostu chciał popchnąć Ursulę do tego, by się nie bała i spróbowała. – Jeśli sama czegoś nie wymyślisz, to z chęcią wezmę jedno kłącze na przetestowanie – odpowiedział. Oczywistym było, że z chęcią by to zrobił, nawet nie miał zamiaru udawać, że było inaczej. Nie chciał się oczywiście prosić i namawiać na to blondynki, przeciwnie – chciał by to ona sama doszła do odpowiednich wniosków, w końcu była to jej roślina.
– Och, w takim razie to na pewno musi być wyjątkowa roślina – przytaknął. Może rzeczywiście nie trzeba było o niej mówić w miejscach publicznych, bo zbyt wiele osób mogłoby się nią zainteresować. – Spokojnie, nikomu nie powiem – obiecał. Oczywiście było to prawdą. Dziewczyna mogła mu ufać, bo nie dość że był miłym człowiekiem, to jeszcze na dodatek wolał nie mieszać się w żadne dziwne sprawy. Roślina oczywiście była bardzo interesująca, ale nie widział sensu zajmować się nią, zwłaszcza jeśli kiedyś należała do jarla, który teraz już nie żył. Być może nie żył właśnie przez tę roślinę? To dodatkowo powodowało, że Anwar nie chciał mieć jej w posiadaniu ani też nie chciał wiedzieć o niej zbyt dużo, nawet jeśli wiedział już chyba wszystkie najistotniejsze informacje.
– Zróbmy tak, ty spróbujesz się dowiedzieć o tych właściwościach nieco więcej, a jeśli nie podołasz, to przyjdź do mojej herbaciarni i ci wtedy pomogę – zaproponował.
Ursula Frisk
Re: 24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:10
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić… a raczej z tą dziwną paprocią. Anwar zachęca mnie do szybkiego sprawdzenia jej właściwości, ale te kłącza są na wagę złota, jeśli ich właściwości są takie, jak powiedział mi jarl. Do podstawowych eliksirów, raczej nie używa się jakiś trudnych do zdobycia składników, a moje umiejętności alchemickie nie pozwalają mi na ważenie jakiś zaawansowanych roztworów.
- Masz może jakiś pomysł na eliksir w miarę łatwy, do którego potrzeba trudno dostępnego składnika? Moja wiedza alchemicka naprawdę nie jest za dobra... - Westchnęłam tylko ciężko. Może Jose miałaby jakieś pomysły? Jest przecież dobra z warzenia eliksirów, ale nie jestem pewna, czy chce ją znowu w to plątać. - Dobra, najwyżej ci je kiedyś podrzucę do herbaciarni... ale będę chciała przy tym być! - Postawiłam jeden warunek, który wydawał mi się całkowicie fair.
- Zamierzam postudiować jeszcze księgi botaniczne, może uda mi się coś znaleźć. Jestem pewna, że w bibliotece uniwersyteckiej mogłoby być coś na ten temat, ale prawdopodobnie nie w zbiorach udostępnionych publicznie - Nawet jeśli nie znajdę niczego ciekawego, to zdobyta wiedza pomoże w ewentualnym badaniu rośliny.
- Dobra, odezwę się pewnie za jakiś czas, jak się odpowiednio przygotuję… a teraz będę lecieć, mam jeszcze parę spraw do ogarnięcia - Uśmiechnęłam się ciepło i pożegnałam starszego mężczyznę, po czym skierowałam się w stronę dzielnicy handlowej.
Ursula z tematu
- Masz może jakiś pomysł na eliksir w miarę łatwy, do którego potrzeba trudno dostępnego składnika? Moja wiedza alchemicka naprawdę nie jest za dobra... - Westchnęłam tylko ciężko. Może Jose miałaby jakieś pomysły? Jest przecież dobra z warzenia eliksirów, ale nie jestem pewna, czy chce ją znowu w to plątać. - Dobra, najwyżej ci je kiedyś podrzucę do herbaciarni... ale będę chciała przy tym być! - Postawiłam jeden warunek, który wydawał mi się całkowicie fair.
- Zamierzam postudiować jeszcze księgi botaniczne, może uda mi się coś znaleźć. Jestem pewna, że w bibliotece uniwersyteckiej mogłoby być coś na ten temat, ale prawdopodobnie nie w zbiorach udostępnionych publicznie - Nawet jeśli nie znajdę niczego ciekawego, to zdobyta wiedza pomoże w ewentualnym badaniu rośliny.
- Dobra, odezwę się pewnie za jakiś czas, jak się odpowiednio przygotuję… a teraz będę lecieć, mam jeszcze parę spraw do ogarnięcia - Uśmiechnęłam się ciepło i pożegnałam starszego mężczyznę, po czym skierowałam się w stronę dzielnicy handlowej.
Ursula z tematu
Bezimienny
Re: 24.09.2000 – Promenada nadmorska – U. Frisk & Bezimienny: A. Rosenkrantz Nie 26 Lis - 19:11
Trochę źle się czuł tym, że nie pomógł dziewczynie znaleźć konkretnych odpowiedzi, ale nie chciał jej okłamywać. Mówił szczerze i przyznał, że nie ma pojęcia, co to była za roślina i jakie mogła mieć właściwości. Wszystko jednak przemawiało za jej niezwykłością i Anwar był pewny, że nie mylił się w swoich przypuszczeniach. Ursula będzie jednak musiała zdecydować, czy chce dalej żyć w nieświadomości, czy może zaryzykuje jedno kłącze.
– Eliksir Bezoarowy, jeśli nie masz bezoarów na zbyciu – zaśmiał się. On sam nie posiadał żadnego, bo ten składnik szczególnie wzbudzał w nim dziwny wstręt. W końcu pochodziły one z żołądków i jelit, a to były miejsca, których Anwar nie chciał eksplorować. – Zawsze dobrze jest mieć w swojej kolekcji jakieś antidotum tak na wszelki wypadek – powiedział. Wydawało mu się, że każdy szanujący się galdr powinien być w taki eliksir zaopatrzony.
– Poczytaj, masz czas. Nie musisz się spieszyć z odkrywaniem roślinnych tajemnic – stwierdził. On oczywiście paliłby się do tego, by tę zagadkę rozwiązać jak najszybciej, ale nie było to przecież nic takiego ważnego. – Jeśli będziesz potrzebować mojej pomocy, to wiesz, gdzie mnie znaleźć – uśmiechnął się, skinąwszy lekko głową dziewczynie na pożegnanie. Odprowadził Ursulę jeszcze wzrokiem, po czym sam również ruszył w kierunku swojej herbaciarni.
Bezimienny z tematu
– Eliksir Bezoarowy, jeśli nie masz bezoarów na zbyciu – zaśmiał się. On sam nie posiadał żadnego, bo ten składnik szczególnie wzbudzał w nim dziwny wstręt. W końcu pochodziły one z żołądków i jelit, a to były miejsca, których Anwar nie chciał eksplorować. – Zawsze dobrze jest mieć w swojej kolekcji jakieś antidotum tak na wszelki wypadek – powiedział. Wydawało mu się, że każdy szanujący się galdr powinien być w taki eliksir zaopatrzony.
– Poczytaj, masz czas. Nie musisz się spieszyć z odkrywaniem roślinnych tajemnic – stwierdził. On oczywiście paliłby się do tego, by tę zagadkę rozwiązać jak najszybciej, ale nie było to przecież nic takiego ważnego. – Jeśli będziesz potrzebować mojej pomocy, to wiesz, gdzie mnie znaleźć – uśmiechnął się, skinąwszy lekko głową dziewczynie na pożegnanie. Odprowadził Ursulę jeszcze wzrokiem, po czym sam również ruszył w kierunku swojej herbaciarni.
Bezimienny z tematu