:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Wrzesień-październik 2000
19.09.2000 – Kawiarenka, Storting – U. Frisk & Bezimienny: V. Vapaavuori
2 posters
Ursula Frisk
19.09.2000 – Kawiarenka, Storting – U. Frisk & Bezimienny: V. Vapaavuori Nie 26 Lis - 12:12
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
19.09.2000
Zawsze miałam wrażenie, że Storting jest dużym kontrastem w dzielnicy Ymira Starszego. Budowle w tej części miasta rzadko kiedy są remontowane, a większość kamienic wymaga większego odnowienia. Zbytnio też nie rozumiałam co na celu miało przeniesienie punktu administracyjnego z centrum Midgardu w tak naprawdę w jedną z najgorszych miejsc, jakie można było wybrać. Wysoki poziom przestępczości w tutejszych włościach na pewno nie dodawał otuchy przy nocnych powrotach z urzędniczej pracy.
Moi rodzice jednak traktowali to miejsce jak drugi dom. Byli zadowoleni ze swojej pochłaniającej czas pracy. Nigdy nie rozumiałam, co takiego fajnego jest w babraniu się w papierach. Osobiście dla mnie byłaby to katorga. Większość dni wygląda pewnie tutaj tak samo, a wszechobecny wyścig szczurów nie jest korzystny dla zdrowia psychicznego pracowników. Udało mi się przekonać rodziców, z wielkim trudem, że nie chce studiować jakiejś ekonomii. Teoretycznie miałabym zapewnioną w miarę dobrze płatną pracę, ale to nie jest miejsce, w którym wytrzymałabym dłużej niż miesiąc. Sama minimalistyczna architektura tego budynku przyprawiała mnie o mdłości. Śnieżnobiałe ściany, niekończących się korytarzy, powodowały u mnie zawrót głowy. Musiałam niestety czasami tutaj przebywać. Często donoszę coś mojemu zapracowanemu ojcu. Tak samo jest dzisiaj. Jak zawsze z niechęcią przekroczyłam próg budynku i od razu skierowałam się do wind, jak to mam zawsze w zwyczaju. Mijający mnie ludzie w większości wyglądali tak samo. Pewnie nawet w prawdziwym życiu nie wyróżniali się czymkolwiek z szarej masy. Poniekąd było to smutne, oglądając ich zmęczenie zapisane w twarzach, ale najwyraźniej takie jest ich fatum.
Po doniesieniu dokumentów zamierzałam wydostać się z budynku, jednak przechodząc obok niedużej kawiarenki, zauważyłam, że kolejka jest mniejsza niż zazwyczaj. Ostatnie problemy ze snem sprawiły, że zaczęłam nadużywać kofeiny. Tylko ona trzymała mnie na nogach, natomiast dzisiaj jeszcze nie miałam okazji napić się kawy, dlatego postanowiłam zatrzymać się na jakieś piętnaście minut albo przynajmniej do czasu, aż zbierze się tutaj jakiś większy tłum. Po zakupieniu najzwyklejszego cappuccino usadowiłam się gdzieś z boku, licząc, że zdążę wypić ją w spokoju i się ewakuować, zanim przyjdą urzędnicy na przerwę.
Bezimienny
Re: 19.09.2000 – Kawiarenka, Storting – U. Frisk & Bezimienny: V. Vapaavuori Nie 26 Lis - 12:13
Chcę uciec.
U w i e l b i a m swoją pracę, naprawdę, każdy druczek, tabelkę i wymianę korespondencji, nieprzypadkiem przecież określają mnie mianem pracoholika, ale bywają takie dni, kiedy wzywa mnie woda. To te dni przełomowe, gdy przekraczam już granicę między zastanawianiem się, czy kiepskie samopoczucie to wynik nadmiaru whisky wczoraj wieczorem, a obezwładniającą koniecznością wyruszenia na morską wyprawę. Natura fossegrima bywa nieubłagana; można odwlekać, gdy jest się zapracowanym, ale nadchodzi moment, kiedy należy złożyć natychmiast podanie o urlop i w najbliższym możliwym dniu uciec z miasta nim będzie za późno.
Machinalnie wypełniam więc swoje ukochane druczki, tabelki, podpisuję listy, aż wreszcie wypatruję luźniejszego momentu i niemal wybiegam z biura. Korci świat na zewnątrz, korci natychmiastowe ruszenie w podróż, ale znam się na tyle dobrze by wiedzieć, że mogę sobie bezpiecznie pozwolić jedynie na wielkie okna kawiarni. To chyba ta pora, gdy jeszcze nie ma w niej tłoku, czasami ci wyżsi szczeblem pozwalają sobie na nienormowaną przerwę, a czasami tym bardziej sprytnym udaje się wyjść po kawę wcześniej. Tym razem faktycznie kawiarenka zdaje się niemal pusta - a przynajmniej w porównaniu ze zwyczajowym gwarem, gdy wszyscy nagle zbiegają się po bułeczki i mogą wreszcie się nagadać.
Zamawiam czarną kawę i cynamonową bułeczkę właśnie - są naprawdę dobre - i szukam dobrego miejsca. Moje ulubione jest akurat zajęte i w sumie zamierzam złamać swoje przyzwyczajenia, kiedy dociera do mnie, że rozpoznaję osóbkę przy nim siedzącą.
- Panna Frisk - witam się kurtuazyjnie i gestem pytam, czy mogę się dosiąść. Zapewnie nie zawracałbym jej głowy, gdyby nie wybrała mojego stolika. Ursula jest dość rozpoznawalną osobą w Stortingu, biorąc pod uwagę pozycje jej rodziców oraz ich gościnność, której sam już często doświadczałem. - Polecam, są wy-bor-ne - mówię z zapałem, wskazując na swój talerzyk.
U w i e l b i a m swoją pracę, naprawdę, każdy druczek, tabelkę i wymianę korespondencji, nieprzypadkiem przecież określają mnie mianem pracoholika, ale bywają takie dni, kiedy wzywa mnie woda. To te dni przełomowe, gdy przekraczam już granicę między zastanawianiem się, czy kiepskie samopoczucie to wynik nadmiaru whisky wczoraj wieczorem, a obezwładniającą koniecznością wyruszenia na morską wyprawę. Natura fossegrima bywa nieubłagana; można odwlekać, gdy jest się zapracowanym, ale nadchodzi moment, kiedy należy złożyć natychmiast podanie o urlop i w najbliższym możliwym dniu uciec z miasta nim będzie za późno.
Machinalnie wypełniam więc swoje ukochane druczki, tabelki, podpisuję listy, aż wreszcie wypatruję luźniejszego momentu i niemal wybiegam z biura. Korci świat na zewnątrz, korci natychmiastowe ruszenie w podróż, ale znam się na tyle dobrze by wiedzieć, że mogę sobie bezpiecznie pozwolić jedynie na wielkie okna kawiarni. To chyba ta pora, gdy jeszcze nie ma w niej tłoku, czasami ci wyżsi szczeblem pozwalają sobie na nienormowaną przerwę, a czasami tym bardziej sprytnym udaje się wyjść po kawę wcześniej. Tym razem faktycznie kawiarenka zdaje się niemal pusta - a przynajmniej w porównaniu ze zwyczajowym gwarem, gdy wszyscy nagle zbiegają się po bułeczki i mogą wreszcie się nagadać.
Zamawiam czarną kawę i cynamonową bułeczkę właśnie - są naprawdę dobre - i szukam dobrego miejsca. Moje ulubione jest akurat zajęte i w sumie zamierzam złamać swoje przyzwyczajenia, kiedy dociera do mnie, że rozpoznaję osóbkę przy nim siedzącą.
- Panna Frisk - witam się kurtuazyjnie i gestem pytam, czy mogę się dosiąść. Zapewnie nie zawracałbym jej głowy, gdyby nie wybrała mojego stolika. Ursula jest dość rozpoznawalną osobą w Stortingu, biorąc pod uwagę pozycje jej rodziców oraz ich gościnność, której sam już często doświadczałem. - Polecam, są wy-bor-ne - mówię z zapałem, wskazując na swój talerzyk.
Ursula Frisk
Re: 19.09.2000 – Kawiarenka, Storting – U. Frisk & Bezimienny: V. Vapaavuori Nie 26 Lis - 12:14
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Moi rodzice bardzo często zapraszali innych urzędników, czy po prostu szanowane osobistości na niedzielne obiady. Oczywiście nie robili tego bez przyczyny. Dobra reputacja była wymagana w pracy w Stortingu. Takie spotkania dodawały trochę prestiżu moim rodzicom. Nie miałabym nawet nic przeciwko - lubili swoją pracę, ale zawsze ja byłam w to wplątywana. Jak wyhodowany egzotyczny kwiat, przedstawiana byłam urzędnikom, po czym miałam siedzieć przy stole, słuchać, uśmiechać się i ładnie wyglądać. Pamiętam tylko kilka takich obiadów, kiedy to wręcz miałam zakaz pokazywania się gościom. Tłumaczyli to tym, że byłam u koleżanki, co oczywiście było kłamstwem i musiałam siedzieć na tyle cicho w swoim pokoju, żebym nie była głośniej niż gramofon puszczający nadętą muzykę dla nadętych snobów. Afera za czasów akademii, której ofiarą byłam ja, sprawiła, że własna matka się mnie powstydziła, a ojciec nie miał raczej nic do gadania. Nie chciała, żebym nadszarpnęła jej reputację i to wszystko przez głupie zainteresowania. Jednocześnie nie chciałam brać w tym udział, ale ukłucie w sercu, obecne gdy rodzicielka prawiła mi kazania, pamiętam do dzisiaj.
Brązowy kolor kawy był idealną odskocznią od wszechobecnej bieli. Złapałam za małą saszetkę z cukrem, która została dołączona do ciepłego napoju i szybkim ruchem rozerwałam jej górną warstwę. Dosypałam tyle słodzika, aż opakowanie było do połowy puste. Już miałam wziąć pierwszy łyk, kiedy to usłyszałam znajomy męski głos:
- Dzień dobry, panie Vapaavuori - zwróciłam się w stronę mężczyzny i uśmiechem wskazuję miejsce naprzeciwko mnie. Był on jednym z częstych gości moich rodziców. Miałam tylko nadzieję, że nie pomyliłam nazwiska. Teraz będę musiała zachować pełnie manier, żeby uniknąć listu z domu rodzinnego, z prawdopodobnie niepochwalającą treścią. - Nie wątpię - odpowiedziałam, spoglądając na cynamonową bułeczkę, która wcale nie wyglądała lepiej od tych z piekarni na głównej ulicy Handlowej. Chociaż, czego można spodziewać się po takim miejscu. Tutejsza kawiarnia musi oszczędzać na produktach. Zresztą kto by nie oszczędzał na ludziach ściśniętych w regularnie ustawionych biurach, poniekąd jak szczury? - Jak mija panu dzień? - spytałam z lekkim zaciekawieniem w głosie, aby utrzymać konwersację, a następnie wzięłam łyk ciepłego cappuccino.
Brązowy kolor kawy był idealną odskocznią od wszechobecnej bieli. Złapałam za małą saszetkę z cukrem, która została dołączona do ciepłego napoju i szybkim ruchem rozerwałam jej górną warstwę. Dosypałam tyle słodzika, aż opakowanie było do połowy puste. Już miałam wziąć pierwszy łyk, kiedy to usłyszałam znajomy męski głos:
- Dzień dobry, panie Vapaavuori - zwróciłam się w stronę mężczyzny i uśmiechem wskazuję miejsce naprzeciwko mnie. Był on jednym z częstych gości moich rodziców. Miałam tylko nadzieję, że nie pomyliłam nazwiska. Teraz będę musiała zachować pełnie manier, żeby uniknąć listu z domu rodzinnego, z prawdopodobnie niepochwalającą treścią. - Nie wątpię - odpowiedziałam, spoglądając na cynamonową bułeczkę, która wcale nie wyglądała lepiej od tych z piekarni na głównej ulicy Handlowej. Chociaż, czego można spodziewać się po takim miejscu. Tutejsza kawiarnia musi oszczędzać na produktach. Zresztą kto by nie oszczędzał na ludziach ściśniętych w regularnie ustawionych biurach, poniekąd jak szczury? - Jak mija panu dzień? - spytałam z lekkim zaciekawieniem w głosie, aby utrzymać konwersację, a następnie wzięłam łyk ciepłego cappuccino.
Bezimienny
Re: 19.09.2000 – Kawiarenka, Storting – U. Frisk & Bezimienny: V. Vapaavuori Nie 26 Lis - 12:14
Ursula jest dla mnie postacią równie zagadkową, co godną sympatii; nie wynikającej wprawdzie z cech, które jednoznacznie bym do niej przypisał (zdaje się zawsze wypadać poprawnie blado i nijako uprzejmie podczas spotkań zdecydowanie nie należących do właściwych jej naturze), lecz bardziej ze względu na pewne małe podobieństwa pomiędzy nami. Wprawdzie ja dość chłonnie przyjmowałem wpajaną mi od dziecka rolę, poddawałem się jej bez zastrzeżeń i dopiero utrata najmocniejszego spiritus movens mojej kariery nakazała mi podważyć dotychczasowe pewniki, jednak nie zmienia to faktu, że momentami miałem poczucie, jakbym oglądał swoje życie z krzesła ustawionego w kącie, a najważniejsze decyzje były podejmowane bez mojego udziału.
Oczywiście to tylko przypuszczenia; może Ursula n a p r a w d ę jest istotą zwyczajnie bez wyrazu - to przecież nic złego, zdarza się - zaś to ja, w wyobraźni, dodaję jej postaci dodatkowej głębi.
Czyż to nie doskonała szansa, by się przekonać?
- Właściwie... marzę o tym, żeby już się stąd wyrwać - mówię ściszonym głosem, niby to poufale zwierzając jej się ze swojej niechęci do pracy. - To ten dzień, kiedy praca biurowa jest niczym czarna dziura pozbawiona upływu czasu - uściślam zaraz, żeby przypadkiem nie pomyślała, że nie lubię swojej pracy w ogóle. Bo lubię; traktuję ją jako społeczną misję, która została mi powierzona, by kultura i sztuka magicznej Skandynawii trwała i rozwijała się bez przeszkód.
- A tobie? Jak wygląda dziś świat poza Stortingiem? - pytam żartobliwie, choć na usta ciśnie się chyba studiujesz cośtam, nie masz żadnych zajęć dzisiaj?, ale to byłaby typowa zagrywka jakiegoś nudziarza, który klasyfikuje dzieci swoich znajomych jedynie poprzez etap ich edukacji / kierunek studiów i nie bardzo dopuszcza myśl, że ich osobowości mogą być bardziej złożone.
A ja nie jestem nudziarzem, mam nadzieję. I naprawdę interesuje mnie, czym zajmuje się Ursula, gdy nie przynosi rodzicom dokumentów lub wysłuchuje bezsensownych rozmów urzędników przy obiedzie. Już wiem, że pija cappuccino. Słodzone.
Ja piję czarną bez cukru i zagryzam bułeczką, ale to przecież nie oznacza, że nie mamy szans się porozumieć.
Oczywiście to tylko przypuszczenia; może Ursula n a p r a w d ę jest istotą zwyczajnie bez wyrazu - to przecież nic złego, zdarza się - zaś to ja, w wyobraźni, dodaję jej postaci dodatkowej głębi.
Czyż to nie doskonała szansa, by się przekonać?
- Właściwie... marzę o tym, żeby już się stąd wyrwać - mówię ściszonym głosem, niby to poufale zwierzając jej się ze swojej niechęci do pracy. - To ten dzień, kiedy praca biurowa jest niczym czarna dziura pozbawiona upływu czasu - uściślam zaraz, żeby przypadkiem nie pomyślała, że nie lubię swojej pracy w ogóle. Bo lubię; traktuję ją jako społeczną misję, która została mi powierzona, by kultura i sztuka magicznej Skandynawii trwała i rozwijała się bez przeszkód.
- A tobie? Jak wygląda dziś świat poza Stortingiem? - pytam żartobliwie, choć na usta ciśnie się chyba studiujesz cośtam, nie masz żadnych zajęć dzisiaj?, ale to byłaby typowa zagrywka jakiegoś nudziarza, który klasyfikuje dzieci swoich znajomych jedynie poprzez etap ich edukacji / kierunek studiów i nie bardzo dopuszcza myśl, że ich osobowości mogą być bardziej złożone.
A ja nie jestem nudziarzem, mam nadzieję. I naprawdę interesuje mnie, czym zajmuje się Ursula, gdy nie przynosi rodzicom dokumentów lub wysłuchuje bezsensownych rozmów urzędników przy obiedzie. Już wiem, że pija cappuccino. Słodzone.
Ja piję czarną bez cukru i zagryzam bułeczką, ale to przecież nie oznacza, że nie mamy szans się porozumieć.
Ursula Frisk
Re: 19.09.2000 – Kawiarenka, Storting – U. Frisk & Bezimienny: V. Vapaavuori Nie 26 Lis - 12:14
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Rzadko kiedy wdawałam się w takie rozmowy z urzędnikami. Pan Vapaavuori był właściwie jednym z nielicznym, który w pewien sposób otworzył się przede mną i dał mi do zrozumienia, że praca w Stortingu potrafiła być męczarnią. Wiedziałam o tym. Każdy pracownik o tym wie, ale rzadko kiedy ludzie potrafią się do tego przyznać. Co może być ciekawego w papierkowej robocie? Zapewne nic, choć są fanatycy zabawy z dokumentami, tacy jak mój ojciec.
- Nie myślał pan, żeby kiedyś się stąd wyrwać? - spytałam, patrząc zachęcająco na mężczyznę. Może nie powinnam zadawać tego pytania, może zachowuję się niegrzecznie, ale miałam wrażenie, że leży mu coś na sercu. - Po prostu nie przyjść do biura, z dnia na dzień? Wziąć namiot i pierwszym promem pojechać na Yan Mayen? Nie wracać do tego miastowego zgiełku? - zadałam następne pytania, po czym wzięłam następny łyk ciepłego cappuccino. Osobiście nie zostawiłabym Midgardu, jednocześnie nie uważam, że jest to najlepsze miasto do osiedlenia się dla każdego widzącego. Jest zarazem okrutne, ale potrafi zapewnić człowiekowi duży rozwój. Na ulicach nigdy nie jest spokojnie, choć zależy to również od dzielnicy. Mimo to ostatnie wydarzenia mocno wstrząsnęły mieszkańcami. Nigdy nie było tak źle, a od zawsze działo się tutaj dużo. Brak informacji od Kruczej Straży tylko wzmagał w nas niepokój. Mam nadzieję, że te morderstwa szybko się skończą. Ofiary należą do wszystkich grup społecznych - od biedoty po jarla. Nikt nie może i nie powinien czuć się bezpiecznie. Sprawa dotyczy każdego z nas.
- Mi? Trochę robiłam za kuriera, a co do reszty dnia to nie mam planów. Ostatnie dwa tygodnie przed końcem wakacji, więc została jeszcze chwila wolnego. - Uśmiechnęłam się do urzędnika. Aktualnie domykam tylko pewnie sprawy, aby studia w Eihwaz zacząć bez zbędnych problemów. - Świat na zewnątrz wygląda tak samo jak na co dzień - zajęci Galdrowie w pośpiechu przemierzają brudne ulice, udając, że nic złego się nie dzieje. Udają, że nie widzą starego żebraka, proszącego o pieniądze, przyśpieszając jedynie kroku, gdy ten chce coś powiedzieć. Społeczeństwo jak zwykle jest niemiłe - westchnęłam bez zbędnej idealizacji naszej miejskiej populacji. Również siebie miłą nazwać nie mogę - też nie zatrzymałam się nad schorowanym bezdomnym, wstępnie wyobrażając sobie, jaki on leniwy i zły nie był, przez co skończył na ulicy. Miejska dżungla, tylko najsilniejsi przeżyją, fraza bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej.
- Nie myślał pan, żeby kiedyś się stąd wyrwać? - spytałam, patrząc zachęcająco na mężczyznę. Może nie powinnam zadawać tego pytania, może zachowuję się niegrzecznie, ale miałam wrażenie, że leży mu coś na sercu. - Po prostu nie przyjść do biura, z dnia na dzień? Wziąć namiot i pierwszym promem pojechać na Yan Mayen? Nie wracać do tego miastowego zgiełku? - zadałam następne pytania, po czym wzięłam następny łyk ciepłego cappuccino. Osobiście nie zostawiłabym Midgardu, jednocześnie nie uważam, że jest to najlepsze miasto do osiedlenia się dla każdego widzącego. Jest zarazem okrutne, ale potrafi zapewnić człowiekowi duży rozwój. Na ulicach nigdy nie jest spokojnie, choć zależy to również od dzielnicy. Mimo to ostatnie wydarzenia mocno wstrząsnęły mieszkańcami. Nigdy nie było tak źle, a od zawsze działo się tutaj dużo. Brak informacji od Kruczej Straży tylko wzmagał w nas niepokój. Mam nadzieję, że te morderstwa szybko się skończą. Ofiary należą do wszystkich grup społecznych - od biedoty po jarla. Nikt nie może i nie powinien czuć się bezpiecznie. Sprawa dotyczy każdego z nas.
- Mi? Trochę robiłam za kuriera, a co do reszty dnia to nie mam planów. Ostatnie dwa tygodnie przed końcem wakacji, więc została jeszcze chwila wolnego. - Uśmiechnęłam się do urzędnika. Aktualnie domykam tylko pewnie sprawy, aby studia w Eihwaz zacząć bez zbędnych problemów. - Świat na zewnątrz wygląda tak samo jak na co dzień - zajęci Galdrowie w pośpiechu przemierzają brudne ulice, udając, że nic złego się nie dzieje. Udają, że nie widzą starego żebraka, proszącego o pieniądze, przyśpieszając jedynie kroku, gdy ten chce coś powiedzieć. Społeczeństwo jak zwykle jest niemiłe - westchnęłam bez zbędnej idealizacji naszej miejskiej populacji. Również siebie miłą nazwać nie mogę - też nie zatrzymałam się nad schorowanym bezdomnym, wstępnie wyobrażając sobie, jaki on leniwy i zły nie był, przez co skończył na ulicy. Miejska dżungla, tylko najsilniejsi przeżyją, fraza bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej.
Bezimienny
Re: 19.09.2000 – Kawiarenka, Storting – U. Frisk & Bezimienny: V. Vapaavuori Nie 26 Lis - 12:14
Ręka unosząca kubek z kawą na moment zamiera w ruchu, gdy pada pytanie, którego się nie spodziewam. Zastanawiam się nagle, czy Ursula w ogóle wie o tym, czy zajmowałem się przed rozpoczęciem kariery urzędniczej; jest w końcu w takim wieku, że jej mogła nie natrafiać już na artykuły w których opisywany byłby wybitny pianista Viljo Vapaavuori. Dociera do mnie znienacka, że faktycznie od lat piętnastu nie zagrałem publicznego koncertu i osoby w wieku Ursuli mogą nie wiedzieć kim jestem.
Nie wiem, jak czuję się z tym nagłym objawieniem. Naprawdę, nie wiem.
- Myślę regularnie - odpowiadam bez większego skrępowania; żaden to wstyd, tak mi się wydaje, że nie wszystko mi się tu podoba. Dlatego też chętnie wybieram delegacje, które pozwalają oderwać się od biurka i zobaczyć coś nowego - a jeśli ich brakuje, konieczny jest krótki urlop w celu nawodnienia się. - Niestety chyba lubię swoją pracę i jej całkowite porzucenie na razie nie wchodzi w grę. - Dopiero po wypowiedzeniu tych słów głośno, zdaję się sobie sprawę z nieplanowanej niepewności przekazu. Składam to na karb potrzeby powrotu do natury, choć ziarno niepewności zostaje zasiane.
Najwyraźniej nie powinienem rozmawiać z młodymi dziewczętami, skoro podważają nagle moje życiowe pewniki.
- A ty, Ursulo? Jak często udaje ci się uciec? - pytam, starannie unikając tonu oskarżycielskiego, który próbuje przedostać się pomiędzy głoskami. Skoro już się tak przerzucamy motywującymi szpileczkami...
Przegryzam bułeczkę, przyglądając się jej uważnie podczas roztaczania wizji zimnego, nieczułego świata; zdaje się, że się nie myliłem, podejrzewając ją o bycie ciekawą osóbkę, choć, oczywiście, wypowiedź przyjmuję jako manifest młodzieńczego zaangażowania, które może prędko zgasnąć pod wpływem dalszych zetknięć z prozą życia. - Cóż, MY jesteśmy społeczeństwem - odpowiadam, nie siląc się na ton kaznodziejski; jestem raczej realistą przyjmującym, iż dajemy się zmanipulować psychologii tłumu, by potem na niego narzekać. - ...dlatego tworzone są takie miejsca jak Storting - żeby, przynajmniej w teorii, rozwiązywać problemy w odpowiedzialności pojedynczej, nie zbiorowej. - Cóż, każdy jest zajęty sobą. Szczególnie obecnie - ludzie przestają wierzyć w dobre intencje drugiego; doszukują się oszustwa, więc bronią się swoją znieczulicą. - Wzruszam ramionami i upijam łyk kawy gorzkiej ja moje własne słowa.
Cóż, ja nie jestem tu od rzucania kamieniami, to na pewno.
Nie wiem, jak czuję się z tym nagłym objawieniem. Naprawdę, nie wiem.
- Myślę regularnie - odpowiadam bez większego skrępowania; żaden to wstyd, tak mi się wydaje, że nie wszystko mi się tu podoba. Dlatego też chętnie wybieram delegacje, które pozwalają oderwać się od biurka i zobaczyć coś nowego - a jeśli ich brakuje, konieczny jest krótki urlop w celu nawodnienia się. - Niestety chyba lubię swoją pracę i jej całkowite porzucenie na razie nie wchodzi w grę. - Dopiero po wypowiedzeniu tych słów głośno, zdaję się sobie sprawę z nieplanowanej niepewności przekazu. Składam to na karb potrzeby powrotu do natury, choć ziarno niepewności zostaje zasiane.
Najwyraźniej nie powinienem rozmawiać z młodymi dziewczętami, skoro podważają nagle moje życiowe pewniki.
- A ty, Ursulo? Jak często udaje ci się uciec? - pytam, starannie unikając tonu oskarżycielskiego, który próbuje przedostać się pomiędzy głoskami. Skoro już się tak przerzucamy motywującymi szpileczkami...
Przegryzam bułeczkę, przyglądając się jej uważnie podczas roztaczania wizji zimnego, nieczułego świata; zdaje się, że się nie myliłem, podejrzewając ją o bycie ciekawą osóbkę, choć, oczywiście, wypowiedź przyjmuję jako manifest młodzieńczego zaangażowania, które może prędko zgasnąć pod wpływem dalszych zetknięć z prozą życia. - Cóż, MY jesteśmy społeczeństwem - odpowiadam, nie siląc się na ton kaznodziejski; jestem raczej realistą przyjmującym, iż dajemy się zmanipulować psychologii tłumu, by potem na niego narzekać. - ...dlatego tworzone są takie miejsca jak Storting - żeby, przynajmniej w teorii, rozwiązywać problemy w odpowiedzialności pojedynczej, nie zbiorowej. - Cóż, każdy jest zajęty sobą. Szczególnie obecnie - ludzie przestają wierzyć w dobre intencje drugiego; doszukują się oszustwa, więc bronią się swoją znieczulicą. - Wzruszam ramionami i upijam łyk kawy gorzkiej ja moje własne słowa.
Cóż, ja nie jestem tu od rzucania kamieniami, to na pewno.
Ursula Frisk
Re: 19.09.2000 – Kawiarenka, Storting – U. Frisk & Bezimienny: V. Vapaavuori Nie 26 Lis - 12:14
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Nie zdawałam sobie sprawy z poprzedniej kariery pana Vapaavuori. Może rodzice kiedyś o tym wspominali, może był to temat jednej z rozmów na obiadach dla gości, ale widocznie nie przejmowałam się na tyle tym tematem, aby o nim pamiętać. Po słowach mężczyzny jasne było dla mnie, że raczej nie wytrzyma długo przy aktualnym zajęciu. Co z tego, że lubi swoją pracę urzędnika, jeżeli regularnie myśli o jej porzuceniu? Nie wydaje mi się, żeby było to zdrowe podejście. Wreszcie zmęczy się nią na tyle, że z nią skończy, czego szczerze mu życzę.
- U mnie jest trochę inaczej. Żyję w Midgardzie od urodzenia, więc cały ten miastowy zgiełk jest dla mnie normą, nie miałam nigdy lepszej alternatywy, czy porównania - Uśmiechnęłam się, po czym odłożyłam na stolik, prawie pustą filiżankę. - Rzadko się nim męczę, ponieważ zazwyczaj stawiam na swoje własne towarzystwo w swojej własnej strefie komfortu, jednak czuję, że ostatnie wydarzenia mogą być w stanie zmienić wszystko i obrócić życie każdego o sto osiemdziesiąt stopni - westchnęłam ciężko, mając na myśli tajemniczą falę morderstw ogarniających granicę miasta. Rzeczywiście temat ten zamartwiał mnie bardzo, spędzając mi sen z powiek. Trudno było mi nie myśleć o bliskich mi osobach. Nie wiadomo kto może być następną ofiarą, a Krucza Straż stale prowadzi dochodzenie i nie zapowiada się, aby szybko znaleźli winnych.
- Wydaje mi się, że tak po prostu wygląda życie. Na przestrzeni wieków ludzie nauczyli się, że zawsze wychodzi gorzej altruista, niż cwany egoista. - Słowa te może były powiedziane z lekkim żalem, ale były jak najbardziej szczerym przemyśleniem. Osoby empatyczne o dużym sercu mogą być z łatwością wykorzystywane. Stawiając dobro innych, nad własne można się czasem srogo rozczarować. - Oczywiście nie zawsze tak jest, ale z tego co zauważyłam, to zazwyczaj tak się dzieje - dodałam jeszcze małą uwagę, kiwając głową. - Właśnie dlatego znieczulica opanowała świat. Wydaję mi się, że najgorszy jest fakt bezsilności, że nikt nie jest w stanie tego zmienić - westchnęłam ciężko, spoglądając się w ciemną taflę kawy. Nie sądziłam, że rozmowa z panem Vapaavuori pójdzie w takim kierunku. Było to dla mnie miłe zaskoczenie. Pouczająca jest sama dyskusja z człowiekiem ze starszej generacji. Ciekawe jest poznanie zdania osoby bardziej doświadczonej przez życie, można uniknąć powtórzenia jej błędów lub przedstawić zupełnie nową stronę patrzenia na pewne sprawy. - Muszę już iść. Miło było z panem porozmawiać - dodałam na odchodne, po czym pożegnałam się z panem Vaapavuori.
Ursula i Bezimienny z tematu
- U mnie jest trochę inaczej. Żyję w Midgardzie od urodzenia, więc cały ten miastowy zgiełk jest dla mnie normą, nie miałam nigdy lepszej alternatywy, czy porównania - Uśmiechnęłam się, po czym odłożyłam na stolik, prawie pustą filiżankę. - Rzadko się nim męczę, ponieważ zazwyczaj stawiam na swoje własne towarzystwo w swojej własnej strefie komfortu, jednak czuję, że ostatnie wydarzenia mogą być w stanie zmienić wszystko i obrócić życie każdego o sto osiemdziesiąt stopni - westchnęłam ciężko, mając na myśli tajemniczą falę morderstw ogarniających granicę miasta. Rzeczywiście temat ten zamartwiał mnie bardzo, spędzając mi sen z powiek. Trudno było mi nie myśleć o bliskich mi osobach. Nie wiadomo kto może być następną ofiarą, a Krucza Straż stale prowadzi dochodzenie i nie zapowiada się, aby szybko znaleźli winnych.
- Wydaje mi się, że tak po prostu wygląda życie. Na przestrzeni wieków ludzie nauczyli się, że zawsze wychodzi gorzej altruista, niż cwany egoista. - Słowa te może były powiedziane z lekkim żalem, ale były jak najbardziej szczerym przemyśleniem. Osoby empatyczne o dużym sercu mogą być z łatwością wykorzystywane. Stawiając dobro innych, nad własne można się czasem srogo rozczarować. - Oczywiście nie zawsze tak jest, ale z tego co zauważyłam, to zazwyczaj tak się dzieje - dodałam jeszcze małą uwagę, kiwając głową. - Właśnie dlatego znieczulica opanowała świat. Wydaję mi się, że najgorszy jest fakt bezsilności, że nikt nie jest w stanie tego zmienić - westchnęłam ciężko, spoglądając się w ciemną taflę kawy. Nie sądziłam, że rozmowa z panem Vapaavuori pójdzie w takim kierunku. Było to dla mnie miłe zaskoczenie. Pouczająca jest sama dyskusja z człowiekiem ze starszej generacji. Ciekawe jest poznanie zdania osoby bardziej doświadczonej przez życie, można uniknąć powtórzenia jej błędów lub przedstawić zupełnie nową stronę patrzenia na pewne sprawy. - Muszę już iść. Miło było z panem porozmawiać - dodałam na odchodne, po czym pożegnałam się z panem Vaapavuori.
Ursula i Bezimienny z tematu