:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik
2 posters
Bezimienny
06.12.2000
Gdyby nie związane z uczelnią obowiązki, od dnia ukazania się ostatniego numeru Ratatoskr nie wychodziłby z domu, zawinąłby się w kokon zrobiony z grubej kołdry i przeczekał w nim do wiosny, aż sprawa ucichnie. Mógłby również spróbować uciec z Midgardu, gdzieś daleko na południe, jak najbardziej, gdzie nie ma nocy polarnej, a zima jest łagodna i ciepła jak płomienie ogniska na Midsommar. Mógłby zmienić nazwisko, odciąć się od wszystkiego, co dotąd mu znane i spróbować żyć na własną ręką. Mógłby, lecz po co? Martwiłby się o Safíra i obwiniał o wydarzenia z aukcji nawet na drugiej półkuli, z nowym nazwiskiem i czystą kartą. Stracić pamięć — najdoskonalsze, jednak najbardziej drastyczne rozwiązanie. Kim byłby bez bagażu własnych doświadczeń? Naprawdę miałby szansę stać się szczęśliwą osobą?
Z zamyślenia wyrwała go znajoma twarz, spojrzenie krzyżujące się wraz z jego własnym, gdy ich sylwetki minęły się na korytarzu.
— Ursula! — zawołał, ruszając w ślad za jasnowłosą dziewczyną — Zaczekaj, Ursulo!
Już nawet nie był wściekły, już nawet nie obchodziło go, czy to rzeczywiście ona stała za ociekającym nienawiścią listem (bo kto inny, kto? Przecież Safír był najwspanialszą osobą na świecie, jakim sposobem ktoś tak dobry i ciepły mógłby mieć wrogów?); pragnął zapomnieć, skupić się na czymś pożyteczniejszym, aby zmusić umysł do wysiłku innego niż rozmyślanie o rzeczach, których zmienić nie mógł. Był naprawdę gotów napisać ten pierdolony rozdział i udawać, że nic się nie stało; nie był zresztą człowiekiem mściwym. Emocjonalnym, owszem, lecz nie szukał zemsty.
Wreszcie udało mu się dogonić Ursulę; był przy tym zdyszany jak po maratonie, a jednocześnie blady jak śmierć — od dnia, w którym ukazał się artykuł, czuł się, jakby stał jedną nogą w grobie. Stracił apetyt, mało spał. — Masz może chwilę? Chciałbym porozmawiać z tobą o artykule...
Ursula Frisk
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:06
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Minęło już kilka dni od opublikowania artykułu, na którym znalazł się napisany przeze mnie list. Nie jestem do końca pewna, co mną kierowało. Brak przeprosin za kłopot, który wyrządził mi ich podopieczny, a może to, że mężczyzna nie potraktował mnie poważnie, tylko jak córcię z bogatej rodziny. Mimo wszystko stało się, przelałam frustrację na papier i niczego nie żałuję. Przynajmniej na razie.
Miałam mieszane odczucia odnośnie propozycji Viktora. Brałam pod uwagę, że mogę być w kręgu osób podejrzanych, ale list napisałam w taki sposób, że raczej nie będą w stanie mi niczego udowodnić. Zresztą była tam naprawdę duża liczba osób, którym ich zachowanie mogło nie przypaść do gustu, a jeśli artykuł nie kłamał i rzeczywiście mężczyzna był śniącym, to tym bardziej powinien uważać na swoje zachowanie. Safír sam nastawił sobie policzka.
Propozycja współpracy wydawała mi się podejrzana, brałam pod uwagę, że może to być jakiś skombinowany przez nich podstęp, ale wcale nie musiało tak być. Skąd chłopak znałby nazwiska doktorów z mojego instytutu? Raczej byłam pewna mojego stypendium, ale dodatkowe punkty i zaproponowana nauka pisania artykułów mi nie zaszkodzi.
Odkręciłam tylko głowę, gdy usłyszałam znajomy męski głos, wołający mnie na jednym z korytarzy. Widząc sylwetkę młodego blondyna, serce podskoczyło mi lekko do gardła, chociaż zachowałam kamienną minę. Nie byłam pewna, czemu tak się zestresowałam jego widokiem. Może jego blada aparycja? Wyglądał źle, naprawdę źle i domyślałam się, że to ja dołożyłam do tego swoją cegiełkę. Mimo wszystko ja też nie byłam lepsza - makijaż nie zakrywał już sinych worów pod oczami, spowodowanych niedoborem snu, odsłaniając również pojedyncze szare piegi na mojej twarzy. Na domiar złego przyduży sweter w czerwono-czarne paski zdobiła plama z porannej kawy na lewym rękawie. Przynajmniej nie odstawaliśmy od siebie wyglądem.
- Viktorze... - Uśmiechnęłam się z lekkim trudem, przesuwając się, żeby umożliwić przemieszczanie się innym studentom. - Akurat miałam wracać do siebie, więc jestem wolna do końca dnia. Proponuję się gdzieś przemieścić… tu jest dosyć tłoczno - Zaśmiałam się trochę nerwowo i zaprowadziłam chłopaka na graniczący z korytarzem dziedziniec, gdzie akurat znajdowała się jedna pusta ławka. Usiadłam na niej niepewnie i spoglądając na chłopaka, odezwałam się po dłuższej chwili:
- Zły dzień? W listach wydawałeś się… żywszy? - Wysłałam chłopakowi pytające spojrzenie, chociaż byłam pewna, czym to jest spowodowane. Był to idealny moment na sprawdzenie intencji chłopaka i ewentualnego kłamstwa odnośnie artykułu, którego temat był według mnie dosyć nietypowy.
Miałam mieszane odczucia odnośnie propozycji Viktora. Brałam pod uwagę, że mogę być w kręgu osób podejrzanych, ale list napisałam w taki sposób, że raczej nie będą w stanie mi niczego udowodnić. Zresztą była tam naprawdę duża liczba osób, którym ich zachowanie mogło nie przypaść do gustu, a jeśli artykuł nie kłamał i rzeczywiście mężczyzna był śniącym, to tym bardziej powinien uważać na swoje zachowanie. Safír sam nastawił sobie policzka.
Propozycja współpracy wydawała mi się podejrzana, brałam pod uwagę, że może to być jakiś skombinowany przez nich podstęp, ale wcale nie musiało tak być. Skąd chłopak znałby nazwiska doktorów z mojego instytutu? Raczej byłam pewna mojego stypendium, ale dodatkowe punkty i zaproponowana nauka pisania artykułów mi nie zaszkodzi.
Odkręciłam tylko głowę, gdy usłyszałam znajomy męski głos, wołający mnie na jednym z korytarzy. Widząc sylwetkę młodego blondyna, serce podskoczyło mi lekko do gardła, chociaż zachowałam kamienną minę. Nie byłam pewna, czemu tak się zestresowałam jego widokiem. Może jego blada aparycja? Wyglądał źle, naprawdę źle i domyślałam się, że to ja dołożyłam do tego swoją cegiełkę. Mimo wszystko ja też nie byłam lepsza - makijaż nie zakrywał już sinych worów pod oczami, spowodowanych niedoborem snu, odsłaniając również pojedyncze szare piegi na mojej twarzy. Na domiar złego przyduży sweter w czerwono-czarne paski zdobiła plama z porannej kawy na lewym rękawie. Przynajmniej nie odstawaliśmy od siebie wyglądem.
- Viktorze... - Uśmiechnęłam się z lekkim trudem, przesuwając się, żeby umożliwić przemieszczanie się innym studentom. - Akurat miałam wracać do siebie, więc jestem wolna do końca dnia. Proponuję się gdzieś przemieścić… tu jest dosyć tłoczno - Zaśmiałam się trochę nerwowo i zaprowadziłam chłopaka na graniczący z korytarzem dziedziniec, gdzie akurat znajdowała się jedna pusta ławka. Usiadłam na niej niepewnie i spoglądając na chłopaka, odezwałam się po dłuższej chwili:
- Zły dzień? W listach wydawałeś się… żywszy? - Wysłałam chłopakowi pytające spojrzenie, chociaż byłam pewna, czym to jest spowodowane. Był to idealny moment na sprawdzenie intencji chłopaka i ewentualnego kłamstwa odnośnie artykułu, którego temat był według mnie dosyć nietypowy.
Bezimienny
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:06
Zgodziła się.
Odetchnął z ulgą. Odnosił nieprzyjemne wrażenie, że podczas aukcji nie wywarł na niej najlepszego wrażenia i po tym na pewno nie będzie chciała mieć z nim nic wspólnego (a przecież starał się wcielić w rolę mediatora, załatwić sprawę pokojowo, bez ofiar, uciąć temat i skupić się na czymś innym; miał dobre intencje i nie zależało mu na eskalacji konfliktu — być może dlatego nie został wymieniony z imienia i nazwiska w liście, zakładając, że jego autorem mogła być rzeczywiście Ursula? Jego jedynym dowodem były jednak domysły, co oznaczało, że dowodów na winę panny Frisk praktycznie nie miał), a tu proszę — nawet zaciągnęła go w nieco ustronniejsze miejsce. Posłusznie przeszedł za nią na dziedziniec, wsłuchując się w skrzypienie śniegu pod ich butami. Schował ręce do kieszeni, niepewien, co powinien z nimi zrobić i zajął miejsce obok dziewczyny. Nigdy nie wiedział jak powinien się zachować w podobnej sytuacji; patrzyć jej w oczy, czy może tego unikać? Na pewno nie powinien patrzeć na usta, jeszcze pomyśli, że chce ją pocałować i kolejne nieporozumienie murowane. Patrzył więc prosto przed siebie, na zimowe niebo odbijające się w oknach po drugiej stronie placu.
— Co? — zamrugał kilkukrotnie powiekami, próbując zrozumieć o czym Ursula mówi. Och, skoro nawet ona to zauważyła, to jak źle musiało z nim być? — Ach, nie, to nic — posłał jej uśmiech, tak fałszywie szeroki, że aż rozbolała go szczęka — Zasiedzieliśmy się na akademikach, po prostu.
Bzdura. Od publikacji artykułu ograniczył wszelkie kontakty z ludźmi z uczelni do niezbędnego minimum, nie mówiąc już o imprezach. Ale dziewczyna nie musiała tego wiedzieć. Nie miała prawa tego wiedzieć, a on nie zamierzał jej się z niczego zwierzać.
— Cieszę się, że się zgodziłaś — powiedział w końcu, dyskretnie przenosząc spojrzenie na jej profil. — Myślałem nad... hmm... Wiesz, ciężko mi to ubrać w słowa, ale zastanawiałem się nad pisaniem o obciążeniu psychicznym, jakie odczuwają medium w związku z odprawianymi rytuałami. Czy zechciałabyś się zająć częścią teoretyczną dotyczącą właśnie rytuałów? Ja zająłbym się psychologicznym aspektem, a badania, proponuję iść w jakościowe, nie ilościowe, zrobilibyśmy razem?
Odetchnął z ulgą. Odnosił nieprzyjemne wrażenie, że podczas aukcji nie wywarł na niej najlepszego wrażenia i po tym na pewno nie będzie chciała mieć z nim nic wspólnego (a przecież starał się wcielić w rolę mediatora, załatwić sprawę pokojowo, bez ofiar, uciąć temat i skupić się na czymś innym; miał dobre intencje i nie zależało mu na eskalacji konfliktu — być może dlatego nie został wymieniony z imienia i nazwiska w liście, zakładając, że jego autorem mogła być rzeczywiście Ursula? Jego jedynym dowodem były jednak domysły, co oznaczało, że dowodów na winę panny Frisk praktycznie nie miał), a tu proszę — nawet zaciągnęła go w nieco ustronniejsze miejsce. Posłusznie przeszedł za nią na dziedziniec, wsłuchując się w skrzypienie śniegu pod ich butami. Schował ręce do kieszeni, niepewien, co powinien z nimi zrobić i zajął miejsce obok dziewczyny. Nigdy nie wiedział jak powinien się zachować w podobnej sytuacji; patrzyć jej w oczy, czy może tego unikać? Na pewno nie powinien patrzeć na usta, jeszcze pomyśli, że chce ją pocałować i kolejne nieporozumienie murowane. Patrzył więc prosto przed siebie, na zimowe niebo odbijające się w oknach po drugiej stronie placu.
— Co? — zamrugał kilkukrotnie powiekami, próbując zrozumieć o czym Ursula mówi. Och, skoro nawet ona to zauważyła, to jak źle musiało z nim być? — Ach, nie, to nic — posłał jej uśmiech, tak fałszywie szeroki, że aż rozbolała go szczęka — Zasiedzieliśmy się na akademikach, po prostu.
Bzdura. Od publikacji artykułu ograniczył wszelkie kontakty z ludźmi z uczelni do niezbędnego minimum, nie mówiąc już o imprezach. Ale dziewczyna nie musiała tego wiedzieć. Nie miała prawa tego wiedzieć, a on nie zamierzał jej się z niczego zwierzać.
— Cieszę się, że się zgodziłaś — powiedział w końcu, dyskretnie przenosząc spojrzenie na jej profil. — Myślałem nad... hmm... Wiesz, ciężko mi to ubrać w słowa, ale zastanawiałem się nad pisaniem o obciążeniu psychicznym, jakie odczuwają medium w związku z odprawianymi rytuałami. Czy zechciałabyś się zająć częścią teoretyczną dotyczącą właśnie rytuałów? Ja zająłbym się psychologicznym aspektem, a badania, proponuję iść w jakościowe, nie ilościowe, zrobilibyśmy razem?
Ursula Frisk
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:07
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Osobiście nie uważam, że należę do tych wrednych dziewczyn, które wzbudzają takie zainteresowanie na korytarzach uczelni. Raczej nie poświęcam dużo czasu na kontakty towarzyskie, dlatego nie rozumiałam, czemu chłopak nie chciał na mnie spojrzeć. Dziwnie się rozmawiało do jego profilu. W akademii nauczyłam się kiedyś, że utrzymywanie kontaktu to rzucenie wyzwania w świecie zwierząt. Nie uważałam się za jakiegoś predatora, więc tylko zmarszczyłam czoło, ale ten po dłuższej chwili wreszcie uraczył mnie swoim spojrzeniem.
- Szczerze nie spodziewałam się, że taki z Ciebie imprezowicz! - Zachichotałam tylko cicho i teraz ja spojrzałam w górę ku zimowemu niebu. - Ja nie mam teraz prawie na nic czasu... egzaminy, procesja, wszystko się nagromadziło w szybkim tempie...- Westchnęłam ciężko i znowu mój wzrok powędrował na lico chłopaka. Czy rzeczywiście imprezował? Nie miałam pojęcia, ale nie chciałam sobie tym zawracać głowy.
- Na Odyna, ty tak serio? - Nie wytrzymałam i zaśmiałam się, troszkę za głośno, słysząc jego propozycję na temat artykułu. Chłopak nie miał żadnego pojęcia na temat magii runicznej. - Przystopuj trochę, my nie piszemy pracy dyplomowej! - Odezwałam się, gdy udało mi się wreszcie uspokoić. - Rytuały z duchami to popaprany temat, a do tego trudno znaleźć jakieś medium. Proponuję napisać taki temat: " Skutki umysłowe wyroczni po udanej wizji, spowodowanej rytuałem seidr ", czy coś w tym stylu... ubierzesz to w ładne merytoryczne słowa - Zabawa z takimi bytami jest zbyt niebezpieczna. Nie jestem medium, a znam ryzyko odprawiania takich rytuałów przez zwykłych galdrów. - Uwierz mi, twój temat jest ciekawy, ale zająłby nam przy dobrych wiatrach kilka miesięcy - Kompletnie już zapomniałam o tym artykule. Chłopak chyba rzeczywiście chciał współpracy przy tym projekcie. Może mimo wszystko powinnam być bardziej ostrożna?
- Szczerze nie spodziewałam się, że taki z Ciebie imprezowicz! - Zachichotałam tylko cicho i teraz ja spojrzałam w górę ku zimowemu niebu. - Ja nie mam teraz prawie na nic czasu... egzaminy, procesja, wszystko się nagromadziło w szybkim tempie...- Westchnęłam ciężko i znowu mój wzrok powędrował na lico chłopaka. Czy rzeczywiście imprezował? Nie miałam pojęcia, ale nie chciałam sobie tym zawracać głowy.
- Na Odyna, ty tak serio? - Nie wytrzymałam i zaśmiałam się, troszkę za głośno, słysząc jego propozycję na temat artykułu. Chłopak nie miał żadnego pojęcia na temat magii runicznej. - Przystopuj trochę, my nie piszemy pracy dyplomowej! - Odezwałam się, gdy udało mi się wreszcie uspokoić. - Rytuały z duchami to popaprany temat, a do tego trudno znaleźć jakieś medium. Proponuję napisać taki temat: " Skutki umysłowe wyroczni po udanej wizji, spowodowanej rytuałem seidr ", czy coś w tym stylu... ubierzesz to w ładne merytoryczne słowa - Zabawa z takimi bytami jest zbyt niebezpieczna. Nie jestem medium, a znam ryzyko odprawiania takich rytuałów przez zwykłych galdrów. - Uwierz mi, twój temat jest ciekawy, ale zająłby nam przy dobrych wiatrach kilka miesięcy - Kompletnie już zapomniałam o tym artykule. Chłopak chyba rzeczywiście chciał współpracy przy tym projekcie. Może mimo wszystko powinnam być bardziej ostrożna?
Bezimienny
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:07
Nie chciał na nią patrzeć. Nie był w stanie, bowiem każde spojrzenie przypominało mu nieszczęsną aukcję, przeklęty list do Ratatoskr i nerwowość ukrytą za pismem Safíra. Bał się, że jeżeli skrzyżuje z nią wzrok nie wytrzyma i zasypie ją pytaniami, albo, o zgrozo, oskarżeniami, których jedyną podstawą była nieprzyjemna wymiana zdań pomiędzy Ursulą, a jego przyjacielem (czy miał prawo nadal nazywać go przyjacielem wobec wydarzeń minionego tygodnia). Musiał więc skupić się na czymś innym, pochwycić jedną myśl i za wszeką cenę się jej trzymać.
— Też sam siebie o to nie podejrzewałem — odparł z łagodnym, lecz nieszczerym uśmiechem, groteskowo kontrastującym ze zmęczeniem odbijającym się sińcami pod jego oczami. — Och, przykro mi to słyszeć, Ursulo. Mimo wszystko powinnaś znaleźć trochę czasu, aby odpocząć i… — urwał, zastanawiając się przez chwilę, czy słusznie zrobi, składając dziewczynie propozycję. Ostatecznie postanowił jednak, że warto poświęcić się dla miłości, a on dla Safíra był gotów do wszelkich poświęceń. Poza tym, chodziło tylko o wybadanie gruntu. — Moja przyjaciółka, Klara, robi w niedzielę imprezę w Spire. Nie sądzę, aby miała coś przeciwko, gdybym cię przyprowadził. Zgódź się, zasłużyłaś na chwilę oddechu.
Nie wiedział jeszcze, że obie studentki się znają i że nawet bez jego interwencji Ursula miała pojawić się na posiadówce u Sorsy. Ale nie uprzedzajmy faktów, pozwalając, by zaskoczenie wymalowało się na jego twarzy bruzdą przecinającą czoło.
— Serio — odparł najpoważniej, jak tylko potrafił, zupełnie nie rozumiejąc powodu, dla którego jego towarzyszka się roześmiała. — Nigdy nie pisałaś artykułu, prawda? One mają charakter pracy, tyle, że uproszczonej — westchnął, karcąc się w duchu za swój genialny pomysł zaproszenia pierwszoroczniaczki do współpracy przy rozdziale do monografii. Nie zamierzał jednak przerywać przedstawienia, za późno zresztą było, aby się wycofać. — Cóż… Wiem, że w Toivoa jest jedno medium, ale… Och, to nieważne, twój pomysł podoba mi się bardziej. Niech będzie: Wpływ rytuału seidr na stan psychofizyczny Wyroczni? Co o tym myślisz?
— Też sam siebie o to nie podejrzewałem — odparł z łagodnym, lecz nieszczerym uśmiechem, groteskowo kontrastującym ze zmęczeniem odbijającym się sińcami pod jego oczami. — Och, przykro mi to słyszeć, Ursulo. Mimo wszystko powinnaś znaleźć trochę czasu, aby odpocząć i… — urwał, zastanawiając się przez chwilę, czy słusznie zrobi, składając dziewczynie propozycję. Ostatecznie postanowił jednak, że warto poświęcić się dla miłości, a on dla Safíra był gotów do wszelkich poświęceń. Poza tym, chodziło tylko o wybadanie gruntu. — Moja przyjaciółka, Klara, robi w niedzielę imprezę w Spire. Nie sądzę, aby miała coś przeciwko, gdybym cię przyprowadził. Zgódź się, zasłużyłaś na chwilę oddechu.
Nie wiedział jeszcze, że obie studentki się znają i że nawet bez jego interwencji Ursula miała pojawić się na posiadówce u Sorsy. Ale nie uprzedzajmy faktów, pozwalając, by zaskoczenie wymalowało się na jego twarzy bruzdą przecinającą czoło.
— Serio — odparł najpoważniej, jak tylko potrafił, zupełnie nie rozumiejąc powodu, dla którego jego towarzyszka się roześmiała. — Nigdy nie pisałaś artykułu, prawda? One mają charakter pracy, tyle, że uproszczonej — westchnął, karcąc się w duchu za swój genialny pomysł zaproszenia pierwszoroczniaczki do współpracy przy rozdziale do monografii. Nie zamierzał jednak przerywać przedstawienia, za późno zresztą było, aby się wycofać. — Cóż… Wiem, że w Toivoa jest jedno medium, ale… Och, to nieważne, twój pomysł podoba mi się bardziej. Niech będzie: Wpływ rytuału seidr na stan psychofizyczny Wyroczni? Co o tym myślisz?
Ursula Frisk
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:07
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Ostatni czas jest dla mnie lekko przytłaczający. Chodzę raczej, jak w zegarku i nawet ta rozmowa z Viktorem zaburza mi rytm dnia. Niemniej jednak w ciągu ostatnich dwóch miesięcy udało mi się troszkę przekonać do imprez. Mimo wszystko staram się bawić z umiarem, bo edukacja jest dla mnie najważniejsza i nie chciałabym, żeby odbiło się to negatywnie na moich wynikach w nauce.
- Czekaj... przyjaźnisz się z Klarą? - Zmarszczyłam czoło, tym samym mrużąc oczy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, skąd rozpoznałam sylwetkę Viktora podczas aukcji. Wydaję mi się, że widziałam go kilka razy na kampusie w jej obecności, mimo że zdawało mi się, że Klara gustuje w innym rodzaju towarzystwa. - Też ją znam i słyszałam o tym "wydarzeniu". Jednak dziwi mnie data... chyba ma się to odbyć w niedzielę? - Spojrzałam się pytająco w stronę chłopaka. Nie uważałam, że jest to dobry pomysł, zjawić się tam. Zdziwiło mnie, jak chłopak potrafi być nachalny, dokładnie tak samo, jak w listach. Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi na jego prośbę. Czemu mu tak zależy na mojej obecności?
- Przecież wspominałam ci w liście, że nigdy tego nie robiłam. Minął zaledwie drugi miesiąc mojego studiowania... - Westchnęłam tylko ciężko, widząc małe niezadowolenie chłopaka. Nie rozumiałam zbytnio, czego ode mnie oczekiwał, po tym jak szczerze odpisałam mu o swoich umiejętnościach, a raczej ich aktualnego braku. Nie uważam, że napisanie artykułu jest dla mnie nie do zrobienia, ale po prostu nigdy nie miałam okazji spróbować napisać taką pracę.
- Och, Toivoa? Słyszałeś zapewne na aukcji, jak rozmawiałam z tym... mężczyzną - Zacięłam się na chwilę, bo nie byłam zbytnio pewna jego godności. List pisałam z dwa tygodnie temu, a te islandzkie nazwiska zawsze sprawiały mi kłopot. - Fesinor? Fe... Dobra, przecież wiesz, o kim mowa... Wracając do tematu - jestem trochę uprzedzona do tej placówki, po niemiłych doświadczeniach związanych z ich wychowankiem, dlatego wolałabym nie pracować z dziećmi z tej instytucji... i wciąż uważam, że zabieranie się za temat medium jest zbyt obszerny. Związane z nimi są kilka rytuałów, niektóre z nich są dosyć skomplikowane, a do tego nie wszystkie są legalne w dzisiejszych. Trudno tutaj byłoby napisać coś stuprocentowo, ponieważ wszystkie informację nie są udostępniane publicznie. Musisz mi po prostu zaufać w tej kwestii - Uśmiechnęłam się do chłopaka znowu nieszczerze. Chciałam obadać grunt, wspominając w ten sposób o sierocińcu, ale też sprawdzić jego zamiary. Miałam nadzieję, że szczerze chce ze mną popracować nad tym artykułem, bo założę się, że mało pierwszaków zabiera się za takie rzeczy, a to zawsze jest coś, przez co uda mi się wyjść przed szereg z szarej masy studentów.
- Czekaj... przyjaźnisz się z Klarą? - Zmarszczyłam czoło, tym samym mrużąc oczy. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, skąd rozpoznałam sylwetkę Viktora podczas aukcji. Wydaję mi się, że widziałam go kilka razy na kampusie w jej obecności, mimo że zdawało mi się, że Klara gustuje w innym rodzaju towarzystwa. - Też ją znam i słyszałam o tym "wydarzeniu". Jednak dziwi mnie data... chyba ma się to odbyć w niedzielę? - Spojrzałam się pytająco w stronę chłopaka. Nie uważałam, że jest to dobry pomysł, zjawić się tam. Zdziwiło mnie, jak chłopak potrafi być nachalny, dokładnie tak samo, jak w listach. Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi na jego prośbę. Czemu mu tak zależy na mojej obecności?
- Przecież wspominałam ci w liście, że nigdy tego nie robiłam. Minął zaledwie drugi miesiąc mojego studiowania... - Westchnęłam tylko ciężko, widząc małe niezadowolenie chłopaka. Nie rozumiałam zbytnio, czego ode mnie oczekiwał, po tym jak szczerze odpisałam mu o swoich umiejętnościach, a raczej ich aktualnego braku. Nie uważam, że napisanie artykułu jest dla mnie nie do zrobienia, ale po prostu nigdy nie miałam okazji spróbować napisać taką pracę.
- Och, Toivoa? Słyszałeś zapewne na aukcji, jak rozmawiałam z tym... mężczyzną - Zacięłam się na chwilę, bo nie byłam zbytnio pewna jego godności. List pisałam z dwa tygodnie temu, a te islandzkie nazwiska zawsze sprawiały mi kłopot. - Fesinor? Fe... Dobra, przecież wiesz, o kim mowa... Wracając do tematu - jestem trochę uprzedzona do tej placówki, po niemiłych doświadczeniach związanych z ich wychowankiem, dlatego wolałabym nie pracować z dziećmi z tej instytucji... i wciąż uważam, że zabieranie się za temat medium jest zbyt obszerny. Związane z nimi są kilka rytuałów, niektóre z nich są dosyć skomplikowane, a do tego nie wszystkie są legalne w dzisiejszych. Trudno tutaj byłoby napisać coś stuprocentowo, ponieważ wszystkie informację nie są udostępniane publicznie. Musisz mi po prostu zaufać w tej kwestii - Uśmiechnęłam się do chłopaka znowu nieszczerze. Chciałam obadać grunt, wspominając w ten sposób o sierocińcu, ale też sprawdzić jego zamiary. Miałam nadzieję, że szczerze chce ze mną popracować nad tym artykułem, bo założę się, że mało pierwszaków zabiera się za takie rzeczy, a to zawsze jest coś, przez co uda mi się wyjść przed szereg z szarej masy studentów.
Bezimienny
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:07
Roześmiał się w duchu; Ursula dopiero co rozpoczęła swoją akademicką przygodę, zapewne grzecznie chodziła na wszystkie wykłady i ćwiczenia, przygotowywała na każde zajęcia, słuchała się profesorów, którzy byli przekonani, że ich przedmiot jest najważniejszy oraz drżała przed legendarnymi postrachami uczelni. Viktor natomiast – mimo, że był dopiero na drugim roku – nauczył się już podchodzić do studiowania z nieco większym dystansem. Jasne, nadal uczył się pilnie (w końcu walczył o stypendium za wybitne wyniki w nauce), ale nie uważał, by edukacja była sprawą życia i śmierci i nie poświęcał jej każdej wolnej chwili (ściana książek w mieszkaniu sama się przecież nie przeczyta).
— Czekaj… ty też znasz Klarę? — przeniósł na nią zdziwione spojrzenie. Przyjaciółka nigdy nie wspominała mu o znajomej z pierwszego roku, ale z drugiej strony, nie wspomniała również o znajomości z Safírem, o którym, jak się później okazało, wiedziała dosyć dużo (czyżby mówiąc, że Viktor może nie być jedynym, który się w nim kocha, miała na myśli to, że Fenrisson z kimś się spotyka? Kiedy się nad tym zastanawiał, brzmiało to całkiem prawdopodobnie; nigdy bowiem nie rozmawiali na te tematy, jedynie w połowie listopada napomknął o nieudanych związkach, a zaraz potem dodał, że teraz jest szczęśliwy, zatem wszystko układało się w logiczną całość — musiał kogoś mieć). — Tak wyszło — wzruszył ramionami. Nie pierwszy i nie ostatni raz pójdzie na zajęcia na kacu, to naprawdę nic wielkiego. Ursula powinna zacząć się przyzwyczajać; przez najbliższe kilka lat tak może wyglądać jej życie. Chyba, że postanowi jednak pozostać przy roli panny z dobrego domu, o nienagannych manierach i doklejonym uśmiechu.
Chciał zaprotestować. Wygarnąć jej, że on też jest sierotą, że gdyby nie ciotka, trafiłby do podobnego przytułku, bo ojciec-ślepiec, z każdym dniem coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, nie byłby w stanie się nim zająć. Czy wówczas siedziałaby obok niego tak spokojnie i rozmawiała o artykule? Wątpił. I już otwierał usta, aby powiedzieć jej, o myśli na ten temat, lecz w porę się powstrzymał, przypominając sobie, co jakiś czas temu usłyszał na jednych z zajęć poświęconych technikom manipulacji. Postanowił zatem zmienić taktykę i znów posłał Ursuli uśmiech.
— Przykro mi, że cię to spotkało… — westchnął ze współczuciem, chociaż to nie jej współczuł, a chłopcu, który na nią trafił. Być może gdyby na aukcji nie pluła jadem na dzieciaka, patrzyłby na nią przychylniej, teraz czuł jedynie jak po jego plecach przechodzą nieprzyjemne dreszcze, gdy nie potrafiła wymówić nazwiska przyjaciela. Celowo, zapewnie; cały Midgard huczał od plotek, a na pewno cały kampus, zastanawiający się kim mógł być tajemniczy student, z którym widziano Fenrissona. Nie miał jednak zamiaru dłużej ciągnąć tematu. — Dobrze, dobrze — uniósł ręce w geście kapitulacji — Zostańmy przy Wyroczniach.
Chociaż wcale nie uśmiechało mu się z nią współpracować.
— Czekaj… ty też znasz Klarę? — przeniósł na nią zdziwione spojrzenie. Przyjaciółka nigdy nie wspominała mu o znajomej z pierwszego roku, ale z drugiej strony, nie wspomniała również o znajomości z Safírem, o którym, jak się później okazało, wiedziała dosyć dużo (czyżby mówiąc, że Viktor może nie być jedynym, który się w nim kocha, miała na myśli to, że Fenrisson z kimś się spotyka? Kiedy się nad tym zastanawiał, brzmiało to całkiem prawdopodobnie; nigdy bowiem nie rozmawiali na te tematy, jedynie w połowie listopada napomknął o nieudanych związkach, a zaraz potem dodał, że teraz jest szczęśliwy, zatem wszystko układało się w logiczną całość — musiał kogoś mieć). — Tak wyszło — wzruszył ramionami. Nie pierwszy i nie ostatni raz pójdzie na zajęcia na kacu, to naprawdę nic wielkiego. Ursula powinna zacząć się przyzwyczajać; przez najbliższe kilka lat tak może wyglądać jej życie. Chyba, że postanowi jednak pozostać przy roli panny z dobrego domu, o nienagannych manierach i doklejonym uśmiechu.
Chciał zaprotestować. Wygarnąć jej, że on też jest sierotą, że gdyby nie ciotka, trafiłby do podobnego przytułku, bo ojciec-ślepiec, z każdym dniem coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, nie byłby w stanie się nim zająć. Czy wówczas siedziałaby obok niego tak spokojnie i rozmawiała o artykule? Wątpił. I już otwierał usta, aby powiedzieć jej, o myśli na ten temat, lecz w porę się powstrzymał, przypominając sobie, co jakiś czas temu usłyszał na jednych z zajęć poświęconych technikom manipulacji. Postanowił zatem zmienić taktykę i znów posłał Ursuli uśmiech.
— Przykro mi, że cię to spotkało… — westchnął ze współczuciem, chociaż to nie jej współczuł, a chłopcu, który na nią trafił. Być może gdyby na aukcji nie pluła jadem na dzieciaka, patrzyłby na nią przychylniej, teraz czuł jedynie jak po jego plecach przechodzą nieprzyjemne dreszcze, gdy nie potrafiła wymówić nazwiska przyjaciela. Celowo, zapewnie; cały Midgard huczał od plotek, a na pewno cały kampus, zastanawiający się kim mógł być tajemniczy student, z którym widziano Fenrissona. Nie miał jednak zamiaru dłużej ciągnąć tematu. — Dobrze, dobrze — uniósł ręce w geście kapitulacji — Zostańmy przy Wyroczniach.
Chociaż wcale nie uśmiechało mu się z nią współpracować.
Ursula Frisk
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:07
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Naukę zawsze stawiałam na pierwszym miejscu, ale chyba było to spowodowane tym, że nie miałam zbytnio nic innego do roboty. Teraz też ciężko pracuję, bo chcę pokazać rodzicom, że mogę coś osiągnąć, nie siedząc za biurkiem w Stortingu.
- Poznałam ją w październiku na jakiejś domówce.. - Odpowiedziałam Viktorowi szczerze na pytanie. Początek roku akademickiego, z tego co zauważyłam, obfity jest w różnorakie otrzęsiny, więc na kilku z nich również pojawiłam się ja, gdzie poznałam parę osobistości, takich jak właśnie Klara.
- Dziękuję Viktorze za te słowa wsparcia... Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego po tobie, tym bardziej że na aukcji nie odezwałeś się za żadną ze stron... Żeby tak zaatakować starszego człowieka w tak zimny, listopadowy dzień..? Viktorze nawet nie wiesz, jak go to śmieszyło... Ten koszmarny śmiech odbijający się echem między drzewami... Nie mogłam pozostawić tego zmarzniętego starca, który stracił pokaźną sumę pieniędzy - Nadal dramatyzowałam, wyolbrzymiając tę sytuację. Może uznać, że kłamię, ale znowu pozostałam szczera. Tamten chłopak naprawdę zachował się okrutnie. - Zdaję sobie sprawę, że pewnie zmanipulował tamtego mężczyznę, a ten zrobił ze mnie potwora na aukcji... - Westchnęłam dramatycznie i ciężko, dalej brnąc w ten temat. - Znalazłam nawet przy nim narkotyki, ale i tak wyświadczyłam chłopakowi przysługę, nie wspominając o tym Kruczej Straży, bo i tak już był w poważnych tarapatach... Ale teraz spójrz z mojej perspektywy jeszcze na całą tę sytuację - wychowanek Toivoi miał przy sobie narkotyki, zaatakował spacerującego starszego mężczyznę, nie wspominając już jakim językiem odzywał się w moją stronę… Dlatego właśnie nie chciałabym współpracować z tamtą placówką… i jeszcze żadnego przepraszam ze strony ich opiekunów, tylko pretensje...- Ostatnie zdanie wypowiedziałam ciszej i ciężej, ale w taki sposób, żeby Viktor je usłyszał. Byłam ciekawa, jak zachowa się w tej sytuacji, zaatakuje mnie, po tym jak wypowiedziałam się w taki sposób na temat jego bliskiej osoby, czy dalej będzie mi współczuł?
- Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło... Przepraszam za tą niepotrzebną przerwę, powinniśmy skupić się na artykule... - Uśmiechnęłam się, cały czas starając się udawać smutną i próbując przeszyć Viktora wzrokiem. Czekałam na jakiś zły ruch, obnażający jego złe intencję.
- Poznałam ją w październiku na jakiejś domówce.. - Odpowiedziałam Viktorowi szczerze na pytanie. Początek roku akademickiego, z tego co zauważyłam, obfity jest w różnorakie otrzęsiny, więc na kilku z nich również pojawiłam się ja, gdzie poznałam parę osobistości, takich jak właśnie Klara.
- Dziękuję Viktorze za te słowa wsparcia... Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tego po tobie, tym bardziej że na aukcji nie odezwałeś się za żadną ze stron... Żeby tak zaatakować starszego człowieka w tak zimny, listopadowy dzień..? Viktorze nawet nie wiesz, jak go to śmieszyło... Ten koszmarny śmiech odbijający się echem między drzewami... Nie mogłam pozostawić tego zmarzniętego starca, który stracił pokaźną sumę pieniędzy - Nadal dramatyzowałam, wyolbrzymiając tę sytuację. Może uznać, że kłamię, ale znowu pozostałam szczera. Tamten chłopak naprawdę zachował się okrutnie. - Zdaję sobie sprawę, że pewnie zmanipulował tamtego mężczyznę, a ten zrobił ze mnie potwora na aukcji... - Westchnęłam dramatycznie i ciężko, dalej brnąc w ten temat. - Znalazłam nawet przy nim narkotyki, ale i tak wyświadczyłam chłopakowi przysługę, nie wspominając o tym Kruczej Straży, bo i tak już był w poważnych tarapatach... Ale teraz spójrz z mojej perspektywy jeszcze na całą tę sytuację - wychowanek Toivoi miał przy sobie narkotyki, zaatakował spacerującego starszego mężczyznę, nie wspominając już jakim językiem odzywał się w moją stronę… Dlatego właśnie nie chciałabym współpracować z tamtą placówką… i jeszcze żadnego przepraszam ze strony ich opiekunów, tylko pretensje...- Ostatnie zdanie wypowiedziałam ciszej i ciężej, ale w taki sposób, żeby Viktor je usłyszał. Byłam ciekawa, jak zachowa się w tej sytuacji, zaatakuje mnie, po tym jak wypowiedziałam się w taki sposób na temat jego bliskiej osoby, czy dalej będzie mi współczuł?
- Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło... Przepraszam za tą niepotrzebną przerwę, powinniśmy skupić się na artykule... - Uśmiechnęłam się, cały czas starając się udawać smutną i próbując przeszyć Viktora wzrokiem. Czekałam na jakiś zły ruch, obnażający jego złe intencję.
Bezimienny
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:07
Przyjął jej wyjaśnienia kiwając głową. Klara i domówki – brzmiało to wielce prawdopodobnie zważywszy na zamiłowanie przyjaciółki do wszelkiego rodzaju imprez. Podobnie zresztą rozpoczęła się jej znajomość z Viktorem i z czasem – to znaczy wraz z kolejnymi spotkaniami spędzonymi na wspólnym spożywaniu napojów wysokoprocentowych – eskalowała w coś głębszego, poważniejszego i miał nadzieję, że długotrwałego.
To nie tak, że nie obrał żadnej ze stron; wybrał Safíra (i Safíra zawsze by wybierał, wspierałby go nawet, gdyby wiedział, że ten nie ma racji, stał przy nim, gdyby mieli za wroga cały świat), ale ostatnim, czego potrzebowali na aukcji była sprzeczka z małolatą, która widziała jedynie czubek własnego nosa. I pomyśleć, że gdyby biologiczny ojciec Viktora nie był tchórzem i przyjął na siebie odpowiedzialność za romans z jasnowłosą pielęgniarką, jego życie mogłoby być podobne do życia Ursuli.
Złość narastała z każdym wypowiadanym przez nią słowem pogardy wobec wychowanka Toivoi, którego – mimo, że wcale go nie znał – robiło mu się coraz bardziej żal. Nie miał pojęcia, jakie motywy stały za kradzieżą, ale podejrzewał, że nie była to tylko szczeniacka zabawa. Ale czy ktoś, kto miał wszystko podstawiane pod nos, byłby w stanie zrozumieć?
— Safír od zawsze miał dobre serce — czuł się zobowiązany stanąć w obronie przyjaciela, a jednocześnie nie chciał wywołać kolejnego nieporozumienia (życie Viktora było wystarczająco dramatyczne w tamtym momencie); nie miał wszak jeszcze pewności, czy to Ursula nie napisała listu do Ratatoskr. Krążył więc pomiędzy wiernością względem Fenrissona, a chęcią przypodobania się młodszej znajomej. — Szkoda, że ktoś postanowił mu zaszkodzić obrzydliwymi plotkami — przeszedł do ofensywy, sięgając po paczkę papierosów ukrytą w kieszeni płaszcza. Z grzeczności podsunął ją najpierw dziewczynie, nie spodziewając się, że się poczęstuje, po czym sam przypalił jednego – zapalniczką, bez używania magii. Zdawał sobie sprawę z tego, że generowało to swego rodzaju podejrzenia o paranie się magią zakazaną (częściowo słuszne), lecz Viktor działał już machinalnie. — Myślę, że wiem już wszystko, co chciałem wiedzieć. Dziękuję, Ursulo. Omówię jeszcze tematykę artykułu z moim profesorem i dam ci znać do końca tygodnia.
Nie wierzył jej, przynajmniej nie całkowicie. Jeżeli jednak miała rację i dzieciaki z sierocińca rzeczywiście zażywały narkotyki, powinien o tym niezwłocznie poinformować Safíra. Ale do wieczora zapomniał.
To nie tak, że nie obrał żadnej ze stron; wybrał Safíra (i Safíra zawsze by wybierał, wspierałby go nawet, gdyby wiedział, że ten nie ma racji, stał przy nim, gdyby mieli za wroga cały świat), ale ostatnim, czego potrzebowali na aukcji była sprzeczka z małolatą, która widziała jedynie czubek własnego nosa. I pomyśleć, że gdyby biologiczny ojciec Viktora nie był tchórzem i przyjął na siebie odpowiedzialność za romans z jasnowłosą pielęgniarką, jego życie mogłoby być podobne do życia Ursuli.
Złość narastała z każdym wypowiadanym przez nią słowem pogardy wobec wychowanka Toivoi, którego – mimo, że wcale go nie znał – robiło mu się coraz bardziej żal. Nie miał pojęcia, jakie motywy stały za kradzieżą, ale podejrzewał, że nie była to tylko szczeniacka zabawa. Ale czy ktoś, kto miał wszystko podstawiane pod nos, byłby w stanie zrozumieć?
— Safír od zawsze miał dobre serce — czuł się zobowiązany stanąć w obronie przyjaciela, a jednocześnie nie chciał wywołać kolejnego nieporozumienia (życie Viktora było wystarczająco dramatyczne w tamtym momencie); nie miał wszak jeszcze pewności, czy to Ursula nie napisała listu do Ratatoskr. Krążył więc pomiędzy wiernością względem Fenrissona, a chęcią przypodobania się młodszej znajomej. — Szkoda, że ktoś postanowił mu zaszkodzić obrzydliwymi plotkami — przeszedł do ofensywy, sięgając po paczkę papierosów ukrytą w kieszeni płaszcza. Z grzeczności podsunął ją najpierw dziewczynie, nie spodziewając się, że się poczęstuje, po czym sam przypalił jednego – zapalniczką, bez używania magii. Zdawał sobie sprawę z tego, że generowało to swego rodzaju podejrzenia o paranie się magią zakazaną (częściowo słuszne), lecz Viktor działał już machinalnie. — Myślę, że wiem już wszystko, co chciałem wiedzieć. Dziękuję, Ursulo. Omówię jeszcze tematykę artykułu z moim profesorem i dam ci znać do końca tygodnia.
Nie wierzył jej, przynajmniej nie całkowicie. Jeżeli jednak miała rację i dzieciaki z sierocińca rzeczywiście zażywały narkotyki, powinien o tym niezwłocznie poinformować Safíra. Ale do wieczora zapomniał.
Ursula Frisk
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:07
Ursula FriskWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Midgard, Norwegia
Wiek : 20 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Genetyka : medium
Zawód : studentka Instytutu Eihwaz (magia rytualna, I rok)
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : wąż
Atuty : mistrz rytuałów (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 14 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 15 / magia runiczna: 25 / magia zakazana: 5 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 6 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Domyślałam się, że chłopak mimo wszystko nie jest po mojej stronie. Na własne oczy widziałam, jak patrzył się na Safíra tamtego wieczoru, więc byłam wręcz pewna, że nie jest to zwykłe przyjacielskie uczucie.
- Może z racji jego wielkiego serca, nie zauważa problemów w tej placówce, które trzeba jak najszybciej rozwiązać… - Uśmiechnęłam się ciepło, jednocześnie w lekko prowokujący sposób. Toivoa jest tylko dla mnie kozłem ofiarnym w tej sytuacji. Nie mam szczerze nic do tamtych dzieciaków, ale będę trzymać się swojego zdania - trzeba się nimi wreszcie należycie zająć.
- Słyszałam o tym, co Ratatoskr napisał w najnowszym wydaniu... - Miałam wrażenie, że jest to cisza przed burzą, niemniej jednak nie mogę bać się o tym mówić, a tym bardziej udawać, że nic o tym nie wiem, gdy całe miasto jest wstrząśnięte tą informacją. - Wspominałeś chyba w liście, że nie jesteś z Midgardu? Ja wręcz przeciwnie, urodziłam się tutaj. Od zawsze widziałam, że panują tutaj dosyć dziwne prawa - Zaczęłam, teraz już całkowicie poważnie. - Coroczna aukcja jest właśnie zbiorem najważniejszych osobistości, które przedstawiają również konserwatywne poglądy, tyczy się to śniących i... - Zacięłam się tutaj, próbując zebrać odpowiednie słowa. - ...i heteronormatywności. Nie zrozum mnie źle - ja nie przedstawiam takich poglądów, ale nie wszyscy podzielają moje, czy twoje zdanie - Westchnęłam ciężko i pozwoliłam na chwilę ciszy między nami. Założę się, że zapewne tym listem wyświadczyłam komuś przysługę. Małe prawdopodobieństwo było, że tylko ja widziałam, jak kończyła się ich obecność na aukcji, a fakt, że śniący przemawiał na takiej uroczystości, również nie był czymś, do czego nasza galdryjska społeczność jest przyzwyczajona.
- Dobrze, w takim razie czekam na list z instrukcjami od ciebie - Kiwnęłam głową, ale jeszcze nie zamierzałam się zbierać, bo postanowiłam poczekać na ewentualną reakcję blondyna.
- Może z racji jego wielkiego serca, nie zauważa problemów w tej placówce, które trzeba jak najszybciej rozwiązać… - Uśmiechnęłam się ciepło, jednocześnie w lekko prowokujący sposób. Toivoa jest tylko dla mnie kozłem ofiarnym w tej sytuacji. Nie mam szczerze nic do tamtych dzieciaków, ale będę trzymać się swojego zdania - trzeba się nimi wreszcie należycie zająć.
- Słyszałam o tym, co Ratatoskr napisał w najnowszym wydaniu... - Miałam wrażenie, że jest to cisza przed burzą, niemniej jednak nie mogę bać się o tym mówić, a tym bardziej udawać, że nic o tym nie wiem, gdy całe miasto jest wstrząśnięte tą informacją. - Wspominałeś chyba w liście, że nie jesteś z Midgardu? Ja wręcz przeciwnie, urodziłam się tutaj. Od zawsze widziałam, że panują tutaj dosyć dziwne prawa - Zaczęłam, teraz już całkowicie poważnie. - Coroczna aukcja jest właśnie zbiorem najważniejszych osobistości, które przedstawiają również konserwatywne poglądy, tyczy się to śniących i... - Zacięłam się tutaj, próbując zebrać odpowiednie słowa. - ...i heteronormatywności. Nie zrozum mnie źle - ja nie przedstawiam takich poglądów, ale nie wszyscy podzielają moje, czy twoje zdanie - Westchnęłam ciężko i pozwoliłam na chwilę ciszy między nami. Założę się, że zapewne tym listem wyświadczyłam komuś przysługę. Małe prawdopodobieństwo było, że tylko ja widziałam, jak kończyła się ich obecność na aukcji, a fakt, że śniący przemawiał na takiej uroczystości, również nie był czymś, do czego nasza galdryjska społeczność jest przyzwyczajona.
- Dobrze, w takim razie czekam na list z instrukcjami od ciebie - Kiwnęłam głową, ale jeszcze nie zamierzałam się zbierać, bo postanowiłam poczekać na ewentualną reakcję blondyna.
Bezimienny
Re: 06.12.2000 – Korytarz, kampus uniwersytecki – U. Frisk & Bezimienny: V. Vårvik Nie 26 Lis - 12:08
Słowa Ursuli wypowiadane pod adresem przyjaciela były co najmniej krzywdzące i dalece odbiegającej od prawdy. Wiedział przecież, że Safír jak nikt inny przejmował się losem tych dzieci, że dbał o nie – czasami Viktor pozwalał sobie żartować, że powinien je wszystkie adoptować – i starał się chronić na tyle, na ile był w stanie. Zdawał sobie sprawę również z tego, jak wiele znaczy dla niego ta praca, jak wielką radość sprawia mu pomimo zmartwień odciskających swe piętno na jego twarzy. Chciał wykrzyczeć, jak bardzo się myli, jak bardzo nie ma racji wypowiadając się o Fenrissonie w ten sposób, ale podejrzewał, że dziewczynie właśnie o to chodziło, dlatego nie mówił nic, tylko uparcie palił swojego papierosa, wpatrując się przed siebie.
— Gdybym wiedział, jakie panuje tu zezwierzęcenie i brak poszanowania cudzej prywatności, chyba nigdy nie odważyłbym się przyjechać — mruknął zniesmaczony, kierowany negatywnymi emocjami. Przecież tam, skąd pochodził, wcale nie było lepiej; małe społeczności różnią się od plotkarskich mediów jedynie tym, że wieści rozchodzą się na mniejszą skalę.
— Jest śniącym, to prawda, ale nie czyni go to w żaden sposób od nas gorszym. Wręcz przeciwnie, Ursulo; uważam, że Safír jest lepszym człowiekiem niż my wszyscy razem wzięci. — kochał go, podziwiał i chciał krzyczeć z bezsilności, kiedy widział, jak wylewa się na niego wiadro pomyj, a on nic nie mógł na to zaradzić. — I co ma do tego orientacja? On był tam ze mną, cały wieczór ze mną, a ja… tak się składa, że mam dziewczynę — kłamstwo, obrzydliwe kłamstwo, ale Viktor wiedział doskonale, że w tej jednej kwestii dziewczyna się nie myli, że galdrowie krzywą patrzą na tych, którzy kochają osoby tej samej płci (chciał powiedzieć „inaczej”, lecz w porę się zreflektował; był pewien, że jego miłość nie różniła się ani trochę od tej społecznie akceptowanej), a jemu i ciotce wystarczyło już ostracyzmu.
— W takim razie nie będę cię już dłużej zatrzymywał — rzucił, gasząc papierosa o stojący obok nich śmietnik. — Do zobaczenia w niedzielę u Klary.
Bo co do tego, że przyjdzie, nie miał żadnych wątpliwości.
Ursula i Bezimienny z tematu
— Gdybym wiedział, jakie panuje tu zezwierzęcenie i brak poszanowania cudzej prywatności, chyba nigdy nie odważyłbym się przyjechać — mruknął zniesmaczony, kierowany negatywnymi emocjami. Przecież tam, skąd pochodził, wcale nie było lepiej; małe społeczności różnią się od plotkarskich mediów jedynie tym, że wieści rozchodzą się na mniejszą skalę.
— Jest śniącym, to prawda, ale nie czyni go to w żaden sposób od nas gorszym. Wręcz przeciwnie, Ursulo; uważam, że Safír jest lepszym człowiekiem niż my wszyscy razem wzięci. — kochał go, podziwiał i chciał krzyczeć z bezsilności, kiedy widział, jak wylewa się na niego wiadro pomyj, a on nic nie mógł na to zaradzić. — I co ma do tego orientacja? On był tam ze mną, cały wieczór ze mną, a ja… tak się składa, że mam dziewczynę — kłamstwo, obrzydliwe kłamstwo, ale Viktor wiedział doskonale, że w tej jednej kwestii dziewczyna się nie myli, że galdrowie krzywą patrzą na tych, którzy kochają osoby tej samej płci (chciał powiedzieć „inaczej”, lecz w porę się zreflektował; był pewien, że jego miłość nie różniła się ani trochę od tej społecznie akceptowanej), a jemu i ciotce wystarczyło już ostracyzmu.
— W takim razie nie będę cię już dłużej zatrzymywał — rzucił, gasząc papierosa o stojący obok nich śmietnik. — Do zobaczenia w niedzielę u Klary.
Bo co do tego, że przyjdzie, nie miał żadnych wątpliwości.
Ursula i Bezimienny z tematu