:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa
2 posters
Amalia Stjernen
16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa Sob 25 Lis - 18:05
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
16.11.2000
Amalia nie była w najlepszej formie. Chociaż bardzo starała się trzymać, lęk przed nieznanym obezwładniał ją coraz częściej. Póki była sama i nie mogła z nikim rozmawiać o tym, co miało się wydarzyć, była bardzo spięta i nerwowa. Starała się w pracy brzmieć pewnie i wesoło, ale nie zawsze jej to wychodziło. Mimo szczerych chęci nie potrafiła do końca się pozbierać. Intensywnie myślała o tym, kiedy otrzyma jakąś wiadomość od Eitriego i kiedy się spotkają. Chciała mieć za sobą rytuał, bo nawet jeśli nic nie osiągną, będzie wiedziała, że nic się nie zmieni. Bo czy mogło być gorzej? Ona i tak była w rozsypce. Czy tego chciała, czy nie, nie potrafiła się uwolnić od natarczywych myśli i powracającego bólu. Bała się, że sobie nie poradzi i nie udźwignie tego, co mieli zamiar zrobić. Im dłużej czekała, tym bardziej pogrążała się w ciemnych myślach. Na szczęście mogła wziąć urlop i chociaż jakoś nastawić się na to, co miało nastąpić.
Rozesłała kilka wiadomości z prośbą o spotkanie do kilku osób, ale nie otrzymała od wszystkich odpowiedzi. Nieważne. Każdy miał swoje problemy i obowiązki.
Tego dnia potrzebowała nie tylko rozmowy, ale i słodyczy. Jej miejscem docelowym była więc pijalnia czekolady. Smakołyki miały jej pomóc wpłynąć na samopoczucie. Poza tym, to było bardzo dobre miejsce do spotkania.
Jak zawsze miała przy sobie książkę, kolejną, którą odkładała na później, lecz w końcu znalazł się dla niej czas. Usiadła w jednym z kącików, z którego dobrze było widać wejście i tam rozłożyła swoją lekturę. Chęć na słodycze wzrastał jednak z każdą minutą. Zamówiła więc sobie coś i otworzyła książkę w miejscu, w którym przerwała czytanie.
Amalia zawsze chowała się w książkach, gdy było jej źle. Oderwanie się od codzienności było trudne, ale z dobrą powieścią, możliwe. Chociaż na chwilę. Panna Stjernen wybierała takie historie, które mają różne zakończenia. Nie zawsze te szczęśliwe. Ważna była całość, a drogi rozwiązania zawsze mogły być różne, jak w życiu. Nie wszystko kończyło się dobrze.
Nagle przerwała czytanie, wyjęła z torebki długopis i notatnik, po czym zaczęła pisać wiadomość. Natchniona lekturą zapisywała kolejne myśli. Do kogo pisała? Nieważne. Czy wyśle ten list? Możliwe. Eleganckie pismo pokrywało coraz to większe ilości miejsca na papierze. W pewnym momencie kobieta się zawahała i urwała. Spojrzała w okno, jakby szukając słowa, czy zdania, które pasowałoby jej w tym miejscu najbardziej. Pozwoliła sobie myślom błądzić wokół osób, sytuacji i nawet nie zauważyła wchodzącej do lokalu osoby, która chwilę później wymówiła jej imię.
Bezimienny
Re: 16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa Sob 25 Lis - 18:05
Obudziła się w pozycji embrionalnej, skulona pod kocem pachnącym mieszanka słodkich przypraw i tytoniu. Kark ją bolał od spania na kanapie w niewygodnej pozycji. Nie pamiętała wieczornego rytuału, więc musiała zasnąć na kanapie jeszcze w trakcie urodzinowych rozrywek. Untamo zaś przeniósł się do drugiego pokoju, zostawiając ją przykryta kocem. Kochane. Ale czuła, że bardzo potrzebuje prysznica. Na szczęście zostawiła trochę ubrań na zmianę w szafkach swojego rodzinnego mieszkania.
Klara zawsze sprawiała wrażenie osoby bardzo przystępnej, zarówno dla osób z tych najniższych klas społecznych jak i tych najwyższych. W znacznej większości przypadków, gdy spotykała się z jednymi bądź drugimi, nie czuła się przydzielona do kategorii służącej lub snobki. To dzięki temu bardzo łatwo stapiała się z tłumem, mogąc poznać ludzi z każdej klasy społecznej i w jakiś sposób poznać ich punkt widzenia. Nie było niczym specjalnym dla dziewczyny, że spotykała gdzieś znajomą twarz, choć nie powiedziałaby, że każdy w Midgardzie ją rozpoznawał. Nie, bez przesady... Choć może kiedyś? Jako sławną, uznaną lekarkę z osiągnięciami na polu naukowym? Takiej sławy naprawdę by chciała.
Właśnie taka wkroczyła do baru. Przystępna. Choć niepokój ostatnich dni nadal ciążył na jej sercu jak twardy kamień, traktowała ludzi pogodnym uśmiechem. Niektórzy panowie w średnim wieku potrafili bardzo to doceniać, twierdząc, że zobaczenie uśmiechniętej młodej kobiety od razu polepsza dzień. I chociaż takie komentarze niewątpliwie były peszące, Klara nie wstydziła się odpowiedzieć niewielką zaczepką. Z resztą, zapewne każda dziewczyna usłyszała kiedyś coś podobnego.
Wstąpiła tylko na chwilę. Chciała zabrać ze sobą małą paczkę czekolady, którą jako młoda nastolatka dosypywała sobie do cappuccino, gdy dopiero przekonywała się do smaku kawy. Sądziła, że to będzie wspaniałe zwieńczenie wczorajszej nostalgii. Czuła się lepiej, dużo lepiej niż przez kilka ostatnich dni dzięki miłym słowom i wieczorowi przy słodyczach... Czasami potrzeba było tak niewiele. Nie spodziewała się jednak, że już na wejściu zobaczy znajomą osobę. I to na tyle sympatyczną, że z chęcią się przywitała, wyrywając kobietę z jej zamyślenia. - Amalia? Witaj! - Uśmiech Klary był niewątpliwie szczery, jednak z pewnością nie najbardziej radosny jaki miała w zanadrzu.
Klara zawsze sprawiała wrażenie osoby bardzo przystępnej, zarówno dla osób z tych najniższych klas społecznych jak i tych najwyższych. W znacznej większości przypadków, gdy spotykała się z jednymi bądź drugimi, nie czuła się przydzielona do kategorii służącej lub snobki. To dzięki temu bardzo łatwo stapiała się z tłumem, mogąc poznać ludzi z każdej klasy społecznej i w jakiś sposób poznać ich punkt widzenia. Nie było niczym specjalnym dla dziewczyny, że spotykała gdzieś znajomą twarz, choć nie powiedziałaby, że każdy w Midgardzie ją rozpoznawał. Nie, bez przesady... Choć może kiedyś? Jako sławną, uznaną lekarkę z osiągnięciami na polu naukowym? Takiej sławy naprawdę by chciała.
Właśnie taka wkroczyła do baru. Przystępna. Choć niepokój ostatnich dni nadal ciążył na jej sercu jak twardy kamień, traktowała ludzi pogodnym uśmiechem. Niektórzy panowie w średnim wieku potrafili bardzo to doceniać, twierdząc, że zobaczenie uśmiechniętej młodej kobiety od razu polepsza dzień. I chociaż takie komentarze niewątpliwie były peszące, Klara nie wstydziła się odpowiedzieć niewielką zaczepką. Z resztą, zapewne każda dziewczyna usłyszała kiedyś coś podobnego.
Wstąpiła tylko na chwilę. Chciała zabrać ze sobą małą paczkę czekolady, którą jako młoda nastolatka dosypywała sobie do cappuccino, gdy dopiero przekonywała się do smaku kawy. Sądziła, że to będzie wspaniałe zwieńczenie wczorajszej nostalgii. Czuła się lepiej, dużo lepiej niż przez kilka ostatnich dni dzięki miłym słowom i wieczorowi przy słodyczach... Czasami potrzeba było tak niewiele. Nie spodziewała się jednak, że już na wejściu zobaczy znajomą osobę. I to na tyle sympatyczną, że z chęcią się przywitała, wyrywając kobietę z jej zamyślenia. - Amalia? Witaj! - Uśmiech Klary był niewątpliwie szczery, jednak z pewnością nie najbardziej radosny jaki miała w zanadrzu.
Amalia Stjernen
Re: 16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa Sob 25 Lis - 18:06
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Amalia wyrwała się z zamyślenia słysząc swoje imię. Odwróciła głowę i ujrzała znajomą, przyjazną twarz. Natychmiast wstała, odłożyła długopis na kartkę, po czym podeszła do dziewczyny, by ją uściskać na powitanie. Norweżka zawsze była taka serdeczna wobec ludzi, których szczerze lubiła i ceniła.
- Witaj, moja droga – powiedziała, po czym odsunęła się od dziewczyny. - Przysiądziesz się? - zaproponowała natychmiast.
- Oczywiście, jeśli nie gonią cię żadne ważne sprawy, nie chciałabym się narzucać i przeszkadzać – dodała szybko. Amalia nigdy nie lubiła być dla innych problemem. Miło było wpaść na kogoś przyjaznego, a ona potrzebowała kontaktu z innymi osobami. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Weszłam tu po to, by poprawić sobie humor. Coś słodkiego zawsze działa na mnie zbawiennie – przyznała. Sięgnęła po kartkę, którą zapisała mniej więcej do połowy i schowała ją między kartki książki, która ciągle leżała na stoliku. Długopis ułożyła obok, jakby spodziewając się, że dokończy jeszcze pisanie później. Usiadła na swoim miejscu i objęła dłońmi filiżankę z gorącą czekoladą.
- Jak się masz? - zapytała kobieta ze szczerą troską. Dostrzegła, że jej uśmiech nie jest tak promienny jak to zwykle bywało w jej przypadku. Stjernen była wrażliwa na tym punkcie, potrafiąc oceniać emocje. Sama przecież była w takim stanie, że targały nią sprzeczne emocje, raz była w naprawdę dobrym humorze, innym razem coś ją przytłaczało. Balansując na granicy, potrafiła odgadnąć nastroje innych osób. I coś najwyraźniej ją trapiło.
- Dawno nie rozmawiałyśmy – zauważyła. - Swego czasu częściej na siebie wpadałyśmy – o tak, jakoś miały szczęście spotykać się czasami w najmniej oczekiwanym momencie. Ale zawsze to były miłe spotkania. Amalia polubiła Klarę i chętnie słuchała o jej karierze naukowej. Obie pomagały innym, chociaż każda w inny sposób. Panna Stjernen chciała dać innym uśmiech poprzez miłe, motywujące słowa i dawkę rozrywki od rana. Może to niewiele, wolałaby leczyć, stawiać na nogi, pomagać ulżyć w bólu, ale nie było jej to pisane. Ona sama potrzebowała przecież pomocy.
- Tak się cieszę, że spotykam kogoś znajomego. Ostatnio brakuje mi towarzystwa – przyznała.
Martwiła się tym, że wciąż nie miała odpowiedzi na listy od przyjaciół. Każdy wydawał się być nieobecny, zajęty, a ona? Samotna. Martwiła się o nich, a także o to, czy aby nie zrobiła jakiegoś błędu, skoro się nie odzywali. Ale przywykła do takiego stanu. Tyle, że im bliżej wyjazdu było, tym gorzej się czuła. Strach ją obezwładniał, a nikomu nie mogła o tym powiedzieć. Trzymała się uparcie światła, które dostrzegała w mroku. Bez niego by zwariowała. Tak zupełnie…
- Witaj, moja droga – powiedziała, po czym odsunęła się od dziewczyny. - Przysiądziesz się? - zaproponowała natychmiast.
- Oczywiście, jeśli nie gonią cię żadne ważne sprawy, nie chciałabym się narzucać i przeszkadzać – dodała szybko. Amalia nigdy nie lubiła być dla innych problemem. Miło było wpaść na kogoś przyjaznego, a ona potrzebowała kontaktu z innymi osobami. Bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Weszłam tu po to, by poprawić sobie humor. Coś słodkiego zawsze działa na mnie zbawiennie – przyznała. Sięgnęła po kartkę, którą zapisała mniej więcej do połowy i schowała ją między kartki książki, która ciągle leżała na stoliku. Długopis ułożyła obok, jakby spodziewając się, że dokończy jeszcze pisanie później. Usiadła na swoim miejscu i objęła dłońmi filiżankę z gorącą czekoladą.
- Jak się masz? - zapytała kobieta ze szczerą troską. Dostrzegła, że jej uśmiech nie jest tak promienny jak to zwykle bywało w jej przypadku. Stjernen była wrażliwa na tym punkcie, potrafiąc oceniać emocje. Sama przecież była w takim stanie, że targały nią sprzeczne emocje, raz była w naprawdę dobrym humorze, innym razem coś ją przytłaczało. Balansując na granicy, potrafiła odgadnąć nastroje innych osób. I coś najwyraźniej ją trapiło.
- Dawno nie rozmawiałyśmy – zauważyła. - Swego czasu częściej na siebie wpadałyśmy – o tak, jakoś miały szczęście spotykać się czasami w najmniej oczekiwanym momencie. Ale zawsze to były miłe spotkania. Amalia polubiła Klarę i chętnie słuchała o jej karierze naukowej. Obie pomagały innym, chociaż każda w inny sposób. Panna Stjernen chciała dać innym uśmiech poprzez miłe, motywujące słowa i dawkę rozrywki od rana. Może to niewiele, wolałaby leczyć, stawiać na nogi, pomagać ulżyć w bólu, ale nie było jej to pisane. Ona sama potrzebowała przecież pomocy.
- Tak się cieszę, że spotykam kogoś znajomego. Ostatnio brakuje mi towarzystwa – przyznała.
Martwiła się tym, że wciąż nie miała odpowiedzi na listy od przyjaciół. Każdy wydawał się być nieobecny, zajęty, a ona? Samotna. Martwiła się o nich, a także o to, czy aby nie zrobiła jakiegoś błędu, skoro się nie odzywali. Ale przywykła do takiego stanu. Tyle, że im bliżej wyjazdu było, tym gorzej się czuła. Strach ją obezwładniał, a nikomu nie mogła o tym powiedzieć. Trzymała się uparcie światła, które dostrzegała w mroku. Bez niego by zwariowała.
Bezimienny
Re: 16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa Sob 25 Lis - 18:06
Sama reakcja Amalii na przywitanie się bardzo zaskoczyła Klarę. Nieco zdziwiona odwzajemniła uścisk, nie uznała go jednak za przesadnie natarczywy. To prawda, że udało im się pogadać zdecydowanie więcej niż raz i nigdy z jej strony nie spotkało Klary nic złego lub niepokojącego. Kobieta w jej oczach była po prostu miłą i życzliwą osobą. Tak rzadko spotykała takie na swojej drodze.
- Akurat mam wolną chwilę… - Wprawdzie był dzień powszedni, ale akurat miała wolniejszy czas. Wczoraj w końcu odbębniła zarówno dyżur w pracy, jak i przed odwiedzeniem taty wstąpiła na wykład... Niestety spóźniona. Z resztą trudno było zatrzymać ją na dłuższą chwilę, więc rozmowa kobiet zapewne też nie zajmie za długo, ale wolała zachować tę znajomość. Kto wie, może kiedyś się jej przyda.
Zajęła miejsce naprzeciwko kobiety, rozglądając się powolnie. Nie była tutaj dawno, ale nic się nie zmieniło. Od wytroju aż po słodki zapach kakao unoszący się w powietrzu. Zawsze lubiła urokliwe wnętrze wypełnione w większości lakierowanym na brązowo drewnem. Takim w kolorze czekolady. Mlecznej najlepiej.
- Wiesz, to nawet jest udowodnione, że coś słodkiego poprawia nasze samopoczucie. Jednak należy pamiętać, że tylko chwilowo. Podobnie jak inne używki. A jednak takie to przyjemne, prawda? - Od niechcenia, kątem oka i niezbyt natarczywie, zerknęła na rzeczy, które Amalia chowała przed sobą, robiąc szybki porządek. Nie posądzała, że były w nich jakieś sekrety, a zabieg miał na miejscu raczej poprawienie prezencji miejsca, jednak obudziło to w głowie kobiety krótką myśl. Co mogła zapisywać na tych pergaminach, skoro tak szybko je ukryła?
- Ostatnio jest... Trudniej niż wcześniej. Widzisz, po długiej walce moja droga babcia, odeszła do Niflheim. - Ton jej słów porównywalny był do osób, które przeżyły tragedię i zdążyły się z nią pogodzić. Tak, jakby śmierć przyszła już dawno temu, a pierwotny żal ustąpił. Chciała mieć za sobą wszelkie kondolencje, domysły na temat nieodpowiedniego humoru. Choć te słowa przepełniał przerażający chłód, to bardziej niż śmierć tak bliskiej osoby martwiło ją co będzie dalej. To żywi zamartwiali swoje głowy i próbowali radzić sobie w świecie, w którym nie było już tych bliskich, to na nich powinna się skupić. Na swoim ojcu, którego widocznie przygniatała samotność. Powinność mówiła, że najlepszym wyjściem będzie trwanie przy nim i wpierdanie tak dobrze jak potrafiła. Tak wiele mu zawdzięczała, zapewne więcej niż inne dzieci swoim ojcom. Z drugiej strony, zrezygnowałaby z części swojej młodości, która była jej tak potrzebna, by nie zwariować ze wszystkimi obowiązkami na barkach. - Bo wcześniej częściej bywałam u taty w pracy, teraz trochę mi nie po drodze, zwłaszcza gdy zaczęłam praktyki uzdrowicielskie. A powiedz co słychać u Ciebie? Jak praca?
Amalia nie mogła wiedzieć i pewnie nigdy nie dowie się, jak wiele Klara poświęcała by być w tym miejscu, w którym była. Nigdy nie myślała o medycynie jako sposobie na pomaganie ludziom, choć gdy ten pomysł pojawił się w jej głowie, chodziło właśnie o Essi. Teraz kończyła swoją edukację dla prestiżu, który niósł za sobą zawód uzdrowiciela, dla zaspokojenia własnej ciekawości i dla zrozumienia, że człowiek w środku nie jest tylko odrobiną czerwonych bebechów.
- Akurat mam wolną chwilę… - Wprawdzie był dzień powszedni, ale akurat miała wolniejszy czas. Wczoraj w końcu odbębniła zarówno dyżur w pracy, jak i przed odwiedzeniem taty wstąpiła na wykład... Niestety spóźniona. Z resztą trudno było zatrzymać ją na dłuższą chwilę, więc rozmowa kobiet zapewne też nie zajmie za długo, ale wolała zachować tę znajomość. Kto wie, może kiedyś się jej przyda.
Zajęła miejsce naprzeciwko kobiety, rozglądając się powolnie. Nie była tutaj dawno, ale nic się nie zmieniło. Od wytroju aż po słodki zapach kakao unoszący się w powietrzu. Zawsze lubiła urokliwe wnętrze wypełnione w większości lakierowanym na brązowo drewnem. Takim w kolorze czekolady. Mlecznej najlepiej.
- Wiesz, to nawet jest udowodnione, że coś słodkiego poprawia nasze samopoczucie. Jednak należy pamiętać, że tylko chwilowo. Podobnie jak inne używki. A jednak takie to przyjemne, prawda? - Od niechcenia, kątem oka i niezbyt natarczywie, zerknęła na rzeczy, które Amalia chowała przed sobą, robiąc szybki porządek. Nie posądzała, że były w nich jakieś sekrety, a zabieg miał na miejscu raczej poprawienie prezencji miejsca, jednak obudziło to w głowie kobiety krótką myśl. Co mogła zapisywać na tych pergaminach, skoro tak szybko je ukryła?
- Ostatnio jest... Trudniej niż wcześniej. Widzisz, po długiej walce moja droga babcia, odeszła do Niflheim. - Ton jej słów porównywalny był do osób, które przeżyły tragedię i zdążyły się z nią pogodzić. Tak, jakby śmierć przyszła już dawno temu, a pierwotny żal ustąpił. Chciała mieć za sobą wszelkie kondolencje, domysły na temat nieodpowiedniego humoru. Choć te słowa przepełniał przerażający chłód, to bardziej niż śmierć tak bliskiej osoby martwiło ją co będzie dalej. To żywi zamartwiali swoje głowy i próbowali radzić sobie w świecie, w którym nie było już tych bliskich, to na nich powinna się skupić. Na swoim ojcu, którego widocznie przygniatała samotność. Powinność mówiła, że najlepszym wyjściem będzie trwanie przy nim i wpierdanie tak dobrze jak potrafiła. Tak wiele mu zawdzięczała, zapewne więcej niż inne dzieci swoim ojcom. Z drugiej strony, zrezygnowałaby z części swojej młodości, która była jej tak potrzebna, by nie zwariować ze wszystkimi obowiązkami na barkach. - Bo wcześniej częściej bywałam u taty w pracy, teraz trochę mi nie po drodze, zwłaszcza gdy zaczęłam praktyki uzdrowicielskie. A powiedz co słychać u Ciebie? Jak praca?
Amalia nie mogła wiedzieć i pewnie nigdy nie dowie się, jak wiele Klara poświęcała by być w tym miejscu, w którym była. Nigdy nie myślała o medycynie jako sposobie na pomaganie ludziom, choć gdy ten pomysł pojawił się w jej głowie, chodziło właśnie o Essi. Teraz kończyła swoją edukację dla prestiżu, który niósł za sobą zawód uzdrowiciela, dla zaspokojenia własnej ciekawości i dla zrozumienia, że człowiek w środku nie jest tylko odrobiną czerwonych bebechów.
Amalia Stjernen
Re: 16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa Sob 25 Lis - 18:06
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
Amalia uśmiechnęła się ciepło do Klary.
- Czasami dobra chwila niż nic – odpowiedziała. - Warto poprawiać sobie humor w taki, czy inny sposób. Ja lubię posiedzieć przy czymś słodkim, lub po prostu samej coś robić w kuchni. Kiedy jestem poza domem, po prostu wchodzę do różnych miejsc i spędzam w nich jak najwięcej czasu. Niejednokrotnie rozkładam swoje klamoty i pracuję gdzieś siedząc. Ale to bardzo miło przy okazji raczyć się czymś, co poprawia nastrój – stwierdziła, po czym dodała:
- Najbardziej lubię jednak rozmowę, dlatego bardzo się cieszę z naszego spotkania – nic nie mogło zastąpić kontaktu z drugim człowiekiem. Amalia uwielbiała mieć kogoś obok siebie, wtedy czuła się lepiej.
Słysząc o tym, co spotkało Klarę, westchnęła.
- Przykro mi. Wiem, jakie to trudne, gdy się traci kogoś bliskiego – wraz ze śmiercią swojego brata bliźniaka, odeszła część niej samej. Od tamtej pory zawsze towarzyszyło jej poczucie ogromnej straty i pustka w sercu. Pomijając fakt, że ciągle czuła, iż odszedł z jej winy. Śmierć zawsze towarzyszyła jej na każdym kroku, stąd wiedziała, jak bardzo boli taka strata. Z czasem było lżej i łatwiej, ale w jej wypadku pewne sprawy powracały jak rzucony w przestrzeń bumerang.
- Ja nie pozbierałam się po własnej stracie, a minęło już tyle lat… - przyznała. Nie było tajemnicą, że jej bliźniak umarł. Wiele osób o tym wiedziało, tylko nie każdy rozumiał jak to ją przytłoczyło. Trauma z dzieciństwa nie została uleczona w pełni, a po polepszeniu jej stanu psychicznego, przyszła kolejna fala żalu. Amalia tonęła w nim, stawiając temu czoła w pojedynkę. Została jej ostatnia deska ratunku, ale czy Eitri jej pomoże?
- Życie jest trudne – powiedziała krótko. Szczególnie jeśli kogoś żegna się zbyt szybko. Nigdy nie jest się na to przygotowanym, chociaż każdy prędzej czy później odchodzi.
Na kolejną uwagę pokiwała głową.
- Rozumiem – odparła. Sama chciała pójść na medycynę, ale jej nie wyszło. Była nie tylko zbyt słaba w pewnych dziedzinach, ale także brakowało jej sił psychicznych. Jej zdrowie samo wymagało pomocy. - Wszystko dobrze w pracy. Nie narzekam na nudę, chociaż robię sobie małą przerwę. Potrzebuję urlopu na poukładanie pewnych spraw i krótką wizytę w rodzinnym mieście. Chociaż praca przynosi mi satysfakcję i radość, myślę, czy nie pójść na jakieś kursy i nauczyć się czegoś nowego, może zmienić zajęcie… Naprawdę nie wiem. Praca w radiu mnie nie męczy, przeciwnie, ale jestem chyba zbyt łagodna na bycie dziennikarką. Sama się czasem dziwię jak w ogóle udało mi się skończyć ten kierunek. Im jestem starsza, tym bardziej brakuje mi waleczności jeśli chodzi o zbieranie informacji. Z drugiej strony w programie, który współprowadzę potrzeba po prostu dobrej energii i rozrywki, a nie plotek i sensacji. Mimo wszystko sama nie wiem. Od jakiegoś czasu brakuje mi pewności siebie – taka była prawda. Amalia była niepewna, zlękniona i otaczały ją same ponure myśli.
- Ale jakoś się żyje i idzie do przodu. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale tak to już w życiu jest – uśmiechnęła się, chociaż był to uśmiech smutny. Wyraźnie było widać, że była przygnieciona przez emocje i zdarzenia. Z drugiej strony kto nie był? Każdy miał swoje problemy.
- Czasami dobra chwila niż nic – odpowiedziała. - Warto poprawiać sobie humor w taki, czy inny sposób. Ja lubię posiedzieć przy czymś słodkim, lub po prostu samej coś robić w kuchni. Kiedy jestem poza domem, po prostu wchodzę do różnych miejsc i spędzam w nich jak najwięcej czasu. Niejednokrotnie rozkładam swoje klamoty i pracuję gdzieś siedząc. Ale to bardzo miło przy okazji raczyć się czymś, co poprawia nastrój – stwierdziła, po czym dodała:
- Najbardziej lubię jednak rozmowę, dlatego bardzo się cieszę z naszego spotkania – nic nie mogło zastąpić kontaktu z drugim człowiekiem. Amalia uwielbiała mieć kogoś obok siebie, wtedy czuła się lepiej.
Słysząc o tym, co spotkało Klarę, westchnęła.
- Przykro mi. Wiem, jakie to trudne, gdy się traci kogoś bliskiego – wraz ze śmiercią swojego brata bliźniaka, odeszła część niej samej. Od tamtej pory zawsze towarzyszyło jej poczucie ogromnej straty i pustka w sercu. Pomijając fakt, że ciągle czuła, iż odszedł z jej winy. Śmierć zawsze towarzyszyła jej na każdym kroku, stąd wiedziała, jak bardzo boli taka strata. Z czasem było lżej i łatwiej, ale w jej wypadku pewne sprawy powracały jak rzucony w przestrzeń bumerang.
- Ja nie pozbierałam się po własnej stracie, a minęło już tyle lat… - przyznała. Nie było tajemnicą, że jej bliźniak umarł. Wiele osób o tym wiedziało, tylko nie każdy rozumiał jak to ją przytłoczyło. Trauma z dzieciństwa nie została uleczona w pełni, a po polepszeniu jej stanu psychicznego, przyszła kolejna fala żalu. Amalia tonęła w nim, stawiając temu czoła w pojedynkę. Została jej ostatnia deska ratunku, ale czy Eitri jej pomoże?
- Życie jest trudne – powiedziała krótko. Szczególnie jeśli kogoś żegna się zbyt szybko. Nigdy nie jest się na to przygotowanym, chociaż każdy prędzej czy później odchodzi.
Na kolejną uwagę pokiwała głową.
- Rozumiem – odparła. Sama chciała pójść na medycynę, ale jej nie wyszło. Była nie tylko zbyt słaba w pewnych dziedzinach, ale także brakowało jej sił psychicznych. Jej zdrowie samo wymagało pomocy. - Wszystko dobrze w pracy. Nie narzekam na nudę, chociaż robię sobie małą przerwę. Potrzebuję urlopu na poukładanie pewnych spraw i krótką wizytę w rodzinnym mieście. Chociaż praca przynosi mi satysfakcję i radość, myślę, czy nie pójść na jakieś kursy i nauczyć się czegoś nowego, może zmienić zajęcie… Naprawdę nie wiem. Praca w radiu mnie nie męczy, przeciwnie, ale jestem chyba zbyt łagodna na bycie dziennikarką. Sama się czasem dziwię jak w ogóle udało mi się skończyć ten kierunek. Im jestem starsza, tym bardziej brakuje mi waleczności jeśli chodzi o zbieranie informacji. Z drugiej strony w programie, który współprowadzę potrzeba po prostu dobrej energii i rozrywki, a nie plotek i sensacji. Mimo wszystko sama nie wiem. Od jakiegoś czasu brakuje mi pewności siebie – taka była prawda. Amalia była niepewna, zlękniona i otaczały ją same ponure myśli.
- Ale jakoś się żyje i idzie do przodu. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale tak to już w życiu jest – uśmiechnęła się, chociaż był to uśmiech smutny. Wyraźnie było widać, że była przygnieciona przez emocje i zdarzenia. Z drugiej strony kto nie był? Każdy miał swoje problemy.
Bezimienny
Re: 16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa Sob 25 Lis - 18:06
Prychnęła, jednak w bardzo łagodnym, rozbawionym tonie. - Był pewien uzdrowiciel, który wykazał, że już sam zapach słodkości może pobudzić produkcję hormonu szczęścia, jeśli utożsamiamy sobie czekoladę właśnie z nim. A zazwyczaj tak jest... Dlatego to sprawia tyle przyjemność. - Zaczytywanie się ostatnio w nowatorskich badaniach. Chociaż dla jej babci nie było już nadziei od dawna, medycyna stała się jej pasją. Czasami nawet przesadną. - Również się cieszę, że mamy okazję się spotkać. Ostatnio nie było nam po drodze. Byłaś ostatnio w Kruczej Straży? Jak tam się mają? - Zastanawiała się co słychać… Z resztą, chciała też wiedzieć czy nie mówili o sytuacji jej taty.
- Nie oczekuję współczucia. Była bardzo chora od dawna. - Czasami Klara zastanawiała się czy to nie lepiej, że śmierć przyniosła Essi ukojenie. Choć pewnie ta wolałaby odejść do Valhalli, gdzie mogłaby kłócić się i walczyć o swoje do końca świata. Właśnie taką była osobą. - Chociaż jest mi żal, że nie byłam w stanie tego zatrzymać, byłam też przygotowana od długiego czasu... Wiem, że gdyby tutaj była, nie chciałaby widzieć jak zatrzymuję się w miejscu z jej powodu. Kto wie, może kiedyś spotkamy się w krainie zimna i będę mogła spojrzeć jej w oczy z dumą, że miałam wspaniałe życie. - Klara wyglądała na ogromną pragmatyczkę, która nie dałaby się pogrążyć emocjom. Teraz też tak wyglądała. Chociaż jej zielone, jasne oczy wydawały się nie do końca obecne, nie były przepełnione smutkiem, który widziała teraz u Amalii, na samo wspomnienie jej brata.
Czy ona też powinna się tak zachowywać? Dlaczego nie czuła większego żalu? Jej tata przecież płakał… Nawet wczoraj.
Naprawdę podziwiała kobietę przed sobą. Mówiła o swoich słabościach w taki swobodny sposób. - Nie słyszałam tego w audycji, więc potrafisz świetne modulować głosem. - Zdecydowane nie powiedziałaby, że jest ona niepewna siebie. Klara oparła oba łokcie na blacie przed sobą, słuchając historii kobiety aż do samego końca.
Klara wyglądała na nieskupioną, choć niemal perfekcyjnie okazywała, że jednak cały czas słucha swojej towarzyszki. I rzeczywiście te słowa wpadały jej do uszu, ale jakoś później z nich wypadały. Zastanawiała się jak się teraz zachować. Tata wyraźnie nie był w dobrej kondycji, powinna się nim zaopiekować, jednak wtedy już na zawsze zrezygnuje ze swojego życia. W imię tego, by być za kogoś odpowiedzialną… To takie do niej niepodobne. Dlatego jej natura krzyczała smutkiem, gdy tylko próbowała wywołać u siebie tę empatyczną stronę.
- Nie oczekuję współczucia. Była bardzo chora od dawna. - Czasami Klara zastanawiała się czy to nie lepiej, że śmierć przyniosła Essi ukojenie. Choć pewnie ta wolałaby odejść do Valhalli, gdzie mogłaby kłócić się i walczyć o swoje do końca świata. Właśnie taką była osobą. - Chociaż jest mi żal, że nie byłam w stanie tego zatrzymać, byłam też przygotowana od długiego czasu... Wiem, że gdyby tutaj była, nie chciałaby widzieć jak zatrzymuję się w miejscu z jej powodu. Kto wie, może kiedyś spotkamy się w krainie zimna i będę mogła spojrzeć jej w oczy z dumą, że miałam wspaniałe życie. - Klara wyglądała na ogromną pragmatyczkę, która nie dałaby się pogrążyć emocjom. Teraz też tak wyglądała. Chociaż jej zielone, jasne oczy wydawały się nie do końca obecne, nie były przepełnione smutkiem, który widziała teraz u Amalii, na samo wspomnienie jej brata.
Czy ona też powinna się tak zachowywać? Dlaczego nie czuła większego żalu? Jej tata przecież płakał… Nawet wczoraj.
Naprawdę podziwiała kobietę przed sobą. Mówiła o swoich słabościach w taki swobodny sposób. - Nie słyszałam tego w audycji, więc potrafisz świetne modulować głosem. - Zdecydowane nie powiedziałaby, że jest ona niepewna siebie. Klara oparła oba łokcie na blacie przed sobą, słuchając historii kobiety aż do samego końca.
Klara wyglądała na nieskupioną, choć niemal perfekcyjnie okazywała, że jednak cały czas słucha swojej towarzyszki. I rzeczywiście te słowa wpadały jej do uszu, ale jakoś później z nich wypadały. Zastanawiała się jak się teraz zachować. Tata wyraźnie nie był w dobrej kondycji, powinna się nim zaopiekować, jednak wtedy już na zawsze zrezygnuje ze swojego życia. W imię tego, by być za kogoś odpowiedzialną… To takie do niej niepodobne. Dlatego jej natura krzyczała smutkiem, gdy tylko próbowała wywołać u siebie tę empatyczną stronę.
Amalia Stjernen
Re: 16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa Sob 25 Lis - 18:07
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
- I dlatego warto po nią sięgać – uśmiechnęła się Amalia.
Na pytanie odnośnie wizyty u Kruczej Straży, pokręciła głową.
- Nie było mnie tam od jakiegoś czasu. W prawdzie mieszkam blisko i utrzymuję stały kontakt z kilkoma osobami, ale nie byłam tam od dawna. Niektórzy nie lubią dziennikarzy, bo myślą, że przychodzą jedynie po jakieś ciekawe kąski. Nie można się temu dziwić, ale mimo to trochę to przykre. Wiesz, chodzi mi o to, że wrzucają wszystkich do jednego worka – Amalia szczerze martwiła się o kilka osób, a wiadomości jakie zdobywała, najczęściej zatrzymywała dla siebie.
Eitri też nie mówił o pracy, a ona nie nalegała na zwierzenia. Było wiele tematów, które mogli poruszyć i zajęcie nie było najważniejsze. Gdyby nawet zjawiła się tam z tacą pełną domowego ciasta, wielu patrzyłoby na to podejrzliwie, jak na pułapkę i podstęp.
Odnośnie straty bliskiej osoby, Amalia mogła tylko zgodzić się ze słowami dziewczyny.
- Nasi bliscy nie chcieliby, abyśmy byli smutni i rozpamiętywali ich odejście. A jednak to trudne. Mija czas, jest łatwiej, ale zawsze kogoś brakuje obok – zauważyła. Taka była jednak kolej rzeczy i nic nie można było na to poradzić. Po prostu człowiek się rodził i umierał, jeden wcześniej, drugi później. Nie rozmawiały jednak o tym dłużej, bo nikt nie lubił był męczony tym samym tematem. Amalia wiedziała, że drążenie tego było trudne. Po prostu trzeba się było z tym pogodzić. Ona nie potrafiła tego zrobić z własną stratą.
- Staram się, naprawdę. I kocham swoje zajęcie, ale mimo wszystko… - wzruszyła ramionami. Amalia powinna mieć większe poczucie własnej wartości, ale ono było naprawdę niskie. Poza tym zawsze chciała być kimś innym, a praca w radiu było po prostu zastępstwem za to, co chciała robić. Ważne było, że dawała innym uśmiech i siłę, do porannego wstawania i przejścia do swoich obowiązków.
Panna Stjernen upiła łyk ciepłego napoju. Potem uśmiechnęła się znowu do swojej towarzyszki.
- Jak ci idzie na studiach? - zapytała. - Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze – dodała. Zauważyła, że dziewczyna jest trochę nieswoja, może coś się stało, ale nie śmiała zapytać. Nie jej sprawa. Każdy miał swoje własne problemy, a nie o każdym z nich mówiło się innym. Amalia nie należała do osób wścibskich, przeciwnie. Zależało jej na dobrych relacjach z innymi i ważyła swoje słowa, by nie wyjść na ciekawską i nietaktowną.
Na pytanie odnośnie wizyty u Kruczej Straży, pokręciła głową.
- Nie było mnie tam od jakiegoś czasu. W prawdzie mieszkam blisko i utrzymuję stały kontakt z kilkoma osobami, ale nie byłam tam od dawna. Niektórzy nie lubią dziennikarzy, bo myślą, że przychodzą jedynie po jakieś ciekawe kąski. Nie można się temu dziwić, ale mimo to trochę to przykre. Wiesz, chodzi mi o to, że wrzucają wszystkich do jednego worka – Amalia szczerze martwiła się o kilka osób, a wiadomości jakie zdobywała, najczęściej zatrzymywała dla siebie.
Eitri też nie mówił o pracy, a ona nie nalegała na zwierzenia. Było wiele tematów, które mogli poruszyć i zajęcie nie było najważniejsze. Gdyby nawet zjawiła się tam z tacą pełną domowego ciasta, wielu patrzyłoby na to podejrzliwie, jak na pułapkę i podstęp.
Odnośnie straty bliskiej osoby, Amalia mogła tylko zgodzić się ze słowami dziewczyny.
- Nasi bliscy nie chcieliby, abyśmy byli smutni i rozpamiętywali ich odejście. A jednak to trudne. Mija czas, jest łatwiej, ale zawsze kogoś brakuje obok – zauważyła. Taka była jednak kolej rzeczy i nic nie można było na to poradzić. Po prostu człowiek się rodził i umierał, jeden wcześniej, drugi później. Nie rozmawiały jednak o tym dłużej, bo nikt nie lubił był męczony tym samym tematem. Amalia wiedziała, że drążenie tego było trudne. Po prostu trzeba się było z tym pogodzić. Ona nie potrafiła tego zrobić z własną stratą.
- Staram się, naprawdę. I kocham swoje zajęcie, ale mimo wszystko… - wzruszyła ramionami. Amalia powinna mieć większe poczucie własnej wartości, ale ono było naprawdę niskie. Poza tym zawsze chciała być kimś innym, a praca w radiu było po prostu zastępstwem za to, co chciała robić. Ważne było, że dawała innym uśmiech i siłę, do porannego wstawania i przejścia do swoich obowiązków.
Panna Stjernen upiła łyk ciepłego napoju. Potem uśmiechnęła się znowu do swojej towarzyszki.
- Jak ci idzie na studiach? - zapytała. - Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze – dodała. Zauważyła, że dziewczyna jest trochę nieswoja, może coś się stało, ale nie śmiała zapytać. Nie jej sprawa. Każdy miał swoje własne problemy, a nie o każdym z nich mówiło się innym. Amalia nie należała do osób wścibskich, przeciwnie. Zależało jej na dobrych relacjach z innymi i ważyła swoje słowa, by nie wyjść na ciekawską i nietaktowną.
Bezimienny
Re: 16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa Sob 25 Lis - 18:07
Kiwnęła głową ze zrozumieniem. - Trudno jest mi ich winić, przyznaję. Sama pewnie byłabym podejrzliwa w takiej sytuacji. W końcu nie wszyscy Cię znają. Może gdyby znali, rzeczywiście byłabyś chętniej tam wpuszczana... Niestety często dziennikarze pracują nawet po godzinach pracy, szukając tematu na reportaż. Na szczęście u mnie nie ma takiego problemu, jeśli ktoś nie jest chory, nie może nawet specjalnie wejść do środka. Na razie pracuję w laboratorium i pomagam w klinice, kiedy nie ma wolnych rąk. - Rzeczywiście, lekarze też niechętnie odnosili się do reportaży. Zazwyczaj dziennikarze byli szybko odsyłani do rzecznika lub ordynatora. Ludzie patrzyli na nich spod byka, bo niestety często przekłamywali oni faktyczne wydarzenia. Zbyt często. Wystarczyło jedno głupie słowo ze strony osoby speszonej obecnością kamery i kryzys wizerunkowy gotowy.
- Ja bym z pewnością nie chciała. Cokolwiek by się ze mną stało, wolałabym, by moi bliscy szli do przodu. A na pogrzebie tańczyli, śpiewali i pili do rana. - Zaśmiała się pod nosem. Mówienie o tak trudnym temacie przychodziło jej łatwo, zupełnie jakby właśnie mówiła o pogodzie dziś rano.
- Mimo wszystko? - Pociągnęła temat. Nigdy nie zauważyła, żeby Amalia była niezadowolona z tego w którą stronę podążyło jej życie. Może było w tym nieco więcej. Tyle ludzi wybiera zawód, bo tak wyszło lub był dobrze płatny, zupełnie zapominając o tym, by kierować się tym, co lubią robić i co sprawia im przyjemność…
A czasami, kiedy zaczynamy zajmowac się czymś zawodowo, przestaje to być takie przyjemne.
- Studia to pestka. Nie sprawia mi kłopotu, żeby siedzieć na zajęciach i się uczyć. Więcej energii zabierają praktyki. - Przyznała. Chociaż teraz powinna miec więcej czasu na odpoczynek... Szczęście w nieszczęścu. - Na pewno będę musiała kupić sobie nowy płaszcz na zimę… Mam kilka na oku nawet. Ten mi się już kompletnie znudził. - Próbowała zmienić temat na jakiś lżejszy, przyjemniejszy. Może kierowało nią stereotypowe myslenie, ale Amalia wyglądała według niej na kobietę lubiącą temat ubrań i dobrej prezencji. Nie, żeby Sorsa tego nie lubiła... Nawet bardzo lubiła!
- Ja bym z pewnością nie chciała. Cokolwiek by się ze mną stało, wolałabym, by moi bliscy szli do przodu. A na pogrzebie tańczyli, śpiewali i pili do rana. - Zaśmiała się pod nosem. Mówienie o tak trudnym temacie przychodziło jej łatwo, zupełnie jakby właśnie mówiła o pogodzie dziś rano.
- Mimo wszystko? - Pociągnęła temat. Nigdy nie zauważyła, żeby Amalia była niezadowolona z tego w którą stronę podążyło jej życie. Może było w tym nieco więcej. Tyle ludzi wybiera zawód, bo tak wyszło lub był dobrze płatny, zupełnie zapominając o tym, by kierować się tym, co lubią robić i co sprawia im przyjemność…
A czasami, kiedy zaczynamy zajmowac się czymś zawodowo, przestaje to być takie przyjemne.
- Studia to pestka. Nie sprawia mi kłopotu, żeby siedzieć na zajęciach i się uczyć. Więcej energii zabierają praktyki. - Przyznała. Chociaż teraz powinna miec więcej czasu na odpoczynek... Szczęście w nieszczęścu. - Na pewno będę musiała kupić sobie nowy płaszcz na zimę… Mam kilka na oku nawet. Ten mi się już kompletnie znudził. - Próbowała zmienić temat na jakiś lżejszy, przyjemniejszy. Może kierowało nią stereotypowe myslenie, ale Amalia wyglądała według niej na kobietę lubiącą temat ubrań i dobrej prezencji. Nie, żeby Sorsa tego nie lubiła... Nawet bardzo lubiła!
Amalia Stjernen
Re: 16.11.2000 – Pijalnia „Sjokolade” – A. Stjernen & Bezimienny: K. Sorsa Sob 25 Lis - 18:07
Amalia StjernenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Trondheim, Norwegia
Wiek : 27 lat
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : zamożny
Zawód : prezenterka radiowa/cukiernik amator (po godzinach)
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : krytyk (I), złotousty (II)
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 15 / magia lecznicza: 10 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 15 / sprawność fizyczna: 10 / charyzma: 15 / wiedza ogólna: 10
- Ależ oczywiście – zgodziła się. - Znam takich, którzy chętnie poszukują sensacji. Taka praca. Gdyby nie to, że prowadzę luźny program rozrywkowy, pewnie byłabym zmuszona do tego, czego unikam od dawna. Gdyby przyszło mi zmienić coś w pracy, z pewnością nie zgodziłabym się na takie wyłudzanie informacji – Amalia była zbyt uczciwa do tego typu zajęcia. Nie chciała bawić się w coś takiego. Potrafiła zdobywać wiadomości, ale robiła to w zupełny inny sposób niż niektórzy. Obserwowała i zbierała to, co inni jej powiedzieli, nie było w tym podstępu. Tak, chyba nie nadawała się do dziennikarstwa w czystej postaci. Radio na szczęście oferowało o wiele więcej możliwości.
- I dobrze, im mniej problemów z dziennikarzami tym lepiej – odparła szybko. Sama byłaby zła, gdyby ktoś przeszkadzał w pracy i do tego zmieniał fakty, gdy przyszło o jakieś komentarze.
Amalia uśmiechnęła się smutno.
- Tak, ja chyba też bym tego chciała dla siebie. Pogrzeby to dołujące przeżycie – miała traumę od czasu pochówku jej bliźniaka i unikała takich uroczystości. Czasem musiała gdzieś pójść, ale ogólnie wolała się nie pojawiać. Pogrzeby kojarzyły jej się źle, przytłaczały ją i sprawiały, że czuła duszności i zawroty głowy. No i samo mówienie o tym było nieprzyjemne.
- Mimo iż kocham, to, co robię, może warto poszukać dla siebie także innej drogi. Jakiegoś wyjścia alternatywnego. Jest wiele rzeczy, które lubię. I chociaż nie mam problemów ze wczesnym wstawaniem, czasem dobrze byłoby nie zrywać się tak bladym świtem z łóżka – uśmiechnęła się.
Coś za coś – jeśli miała prowadzić poranny program i budzić innych ludzi, musiała się poświęcić. Szło się przyzwyczaić.
Amalia wysłuchała Klary i odpowiedziała jej:
- Och, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Na pewno sobie poradzisz z praktykami – dziewczyna wydawała jej się dość upartą i silną osobą. Podziwiała takie charaktery.
- Praca dla innych daje dużo satysfakcji – zauważyła. - To takie miłe, gdy ktoś czuje wdzięczność za bezinteresowną pomoc. Każdy uśmiech i miłe słowo to coś cennego – chciała być kimś, kto ratuje życie, ale nie nadawała się do tego zupełnie. Była zbyt wyniszczona psychicznie, chociaż tylko najbliżsi wiedzieli, z czym stara się od lat uporać. Lubiła pracować, bo wtedy zajmowało ją coś innego, a wyrzuty sumienia nie przejmowały nad nią kontroli. Kiedy o tym pomyślała, znów przypomniał jej się Eitri, który dał jej nadzieję na lepsze dni. Cieszyła się, że może liczyć na przyjaciela w takich trudnych chwilach.
Na zmianę tematu zareagowała kolejnym uśmiechem. Owszem, Amalia lubiła zakupy i dobrą prezencję. Dbała o swój wizerunek i elegancję. Nie przesadzała jednak. Chociaż było ją stać na wiele, nie wydawała pieniędzy na prawo i lewo. Chętnie dzieliła się z potrzebującymi tym, co miała i jeśli miała szczerze wyznać, na co wydawała najczęściej dla siebie, to kawa, słodycze i książki.
- Ja zaś myślę nad zmianą fryzury. Może skrócę trochę włosy? - zmiany były czasami dobre. - I w sumie też muszę zrobić jakieś zakupy. Przydałoby się coś wyjściowego – tylko fakt był taki, że rzadko gdzieś bywała, poza spotkaniami służbowymi lub z przyjaciółmi. Miała kilka sukienek, które wisiały w garderobie, ale ile razy można pokazywać się w tym samym przy tych samych osobach?
- Niby wiem, co mi się podoba i czego szukam, ale jakoś lubię mieć towarzystwo podczas zakupów. Opinia drugiej osoby bardzo się dla mnie liczy. Czasem wydaje mi się, że wszystko pasuje, a ktoś patrząc z boku stwierdza, że albo krój nie taki, albo kolor nie odpowiedni – dobrze było się kogoś poradzić. Pomyślała o swojej najlepszej przyjaciółce i tym, że tak dawno się nie widziały, ani nigdzie razem nie wyszły. Trzeba było to zmienić, o ile uda jej się ją w ogóle złapać. Po tym, jak porozmawiały, Amalia i Klara wyszły z pijalni.
Amalia i Bezimienny z tematu
- I dobrze, im mniej problemów z dziennikarzami tym lepiej – odparła szybko. Sama byłaby zła, gdyby ktoś przeszkadzał w pracy i do tego zmieniał fakty, gdy przyszło o jakieś komentarze.
Amalia uśmiechnęła się smutno.
- Tak, ja chyba też bym tego chciała dla siebie. Pogrzeby to dołujące przeżycie – miała traumę od czasu pochówku jej bliźniaka i unikała takich uroczystości. Czasem musiała gdzieś pójść, ale ogólnie wolała się nie pojawiać. Pogrzeby kojarzyły jej się źle, przytłaczały ją i sprawiały, że czuła duszności i zawroty głowy. No i samo mówienie o tym było nieprzyjemne.
- Mimo iż kocham, to, co robię, może warto poszukać dla siebie także innej drogi. Jakiegoś wyjścia alternatywnego. Jest wiele rzeczy, które lubię. I chociaż nie mam problemów ze wczesnym wstawaniem, czasem dobrze byłoby nie zrywać się tak bladym świtem z łóżka – uśmiechnęła się.
Coś za coś – jeśli miała prowadzić poranny program i budzić innych ludzi, musiała się poświęcić. Szło się przyzwyczaić.
Amalia wysłuchała Klary i odpowiedziała jej:
- Och, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Na pewno sobie poradzisz z praktykami – dziewczyna wydawała jej się dość upartą i silną osobą. Podziwiała takie charaktery.
- Praca dla innych daje dużo satysfakcji – zauważyła. - To takie miłe, gdy ktoś czuje wdzięczność za bezinteresowną pomoc. Każdy uśmiech i miłe słowo to coś cennego – chciała być kimś, kto ratuje życie, ale nie nadawała się do tego zupełnie. Była zbyt wyniszczona psychicznie, chociaż tylko najbliżsi wiedzieli, z czym stara się od lat uporać. Lubiła pracować, bo wtedy zajmowało ją coś innego, a wyrzuty sumienia nie przejmowały nad nią kontroli. Kiedy o tym pomyślała, znów przypomniał jej się Eitri, który dał jej nadzieję na lepsze dni. Cieszyła się, że może liczyć na przyjaciela w takich trudnych chwilach.
Na zmianę tematu zareagowała kolejnym uśmiechem. Owszem, Amalia lubiła zakupy i dobrą prezencję. Dbała o swój wizerunek i elegancję. Nie przesadzała jednak. Chociaż było ją stać na wiele, nie wydawała pieniędzy na prawo i lewo. Chętnie dzieliła się z potrzebującymi tym, co miała i jeśli miała szczerze wyznać, na co wydawała najczęściej dla siebie, to kawa, słodycze i książki.
- Ja zaś myślę nad zmianą fryzury. Może skrócę trochę włosy? - zmiany były czasami dobre. - I w sumie też muszę zrobić jakieś zakupy. Przydałoby się coś wyjściowego – tylko fakt był taki, że rzadko gdzieś bywała, poza spotkaniami służbowymi lub z przyjaciółmi. Miała kilka sukienek, które wisiały w garderobie, ale ile razy można pokazywać się w tym samym przy tych samych osobach?
- Niby wiem, co mi się podoba i czego szukam, ale jakoś lubię mieć towarzystwo podczas zakupów. Opinia drugiej osoby bardzo się dla mnie liczy. Czasem wydaje mi się, że wszystko pasuje, a ktoś patrząc z boku stwierdza, że albo krój nie taki, albo kolor nie odpowiedni – dobrze było się kogoś poradzić. Pomyślała o swojej najlepszej przyjaciółce i tym, że tak dawno się nie widziały, ani nigdzie razem nie wyszły. Trzeba było to zmienić, o ile uda jej się ją w ogóle złapać. Po tym, jak porozmawiały, Amalia i Klara wyszły z pijalni.
Amalia i Bezimienny z tematu