Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    15.02.2001 – Salon – A. Mortensen & Bezimienny: R. Nystrom

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    15.02.2001

    W kuchni wrzało od zamieszania jakie czyniła Rosalinda krzątająca się pomiędzy garnkami. Nie wiedziała czemu się tak przejmuje, ale od tak dawna nie gotowała dla nikogo innego niż dla siebie samej i ojca. Obawiała się, że zapomniała jak się to robi. Na pewno zaraz coś przypali i nie będzie miała co podać na stole. Śmiała się sama z siebie, kiedy przyprawy po raz kolejny wypadły jej z dłoni, a ona zerkała nerwowo na przepis choć znała go doskonale na pamięć. Nic nie mogła pozostawić przypadkowia, a przecież lubiła eksperymentować w kuchni. W momencie kiedy książka kucharska spadła na ziemię uznała, że los daje jej znać, aby przestała się tak denerwować. Wtedy też przystanęła i wytarła dłonie w ścierkę. W piecu piekło się już ciasto, na kuchence dusiła się potrawka, a czerwone wino już nabierało mocy. Wszystko było gotowe, nie powinna tak się denerwować. Z tą myślą weszła do salonu gdzie na ciężkim, dębowym stole rozłożyła zastawę. Zebrała kubki po kawie jakie zostawił po sobie ojciec oraz wywietrzyła pomieszczenie, bo miał niezdrowy nawyk palenia w salonie, chociaż wielokrotnie prosiła, aby nie wychodził z nimi poza kuchnię. Wzrok na chwile zatrzymał się na starych zdjęciach wiszących na jednej ze ścian. Widziała całą ich rodzinę, ona siedząca na kolanach u ojca, nie miała więcej jak pięć lat. Uśmiechała się szeroko do obiektywu, Marie obejmowała czułą dłonią syna - brata, którego Rosalinda straciła. Zabrało go morze, podobnie jak Torstena. Ich zdjęcie ślubne wisiało zaraz obok. Uśmiechnęła się smutno.
    Dziś przyjdzie, Arthur. Zrobiłam ciasto, które zawsze chwalił. Twoje ulubione. Zdarzało się jej toczyć te dziwne rozmowy z duchem męża, echa jego istnienia wciąż były obecne w jej życiu. Choć, obrączkę już zdjęła i schowała do szkatułki. Nie była już żoną, była wdową. Zbyt młodą. Westchnęła cicho i zdjęła kuchenny fartuch odwieszając go na kołek w kuchni. Była praktycznie gotowa na przyjęcie gościa. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Nie była już tak zmęczona, twarz zaczynała znów nabierać blasku, oczy nie były tak matowe jak kiedyś. Wracała do świata żywych, żegnała Torstena obiecując, że kiedyś się spotkają, ale jeszcze nie teraz.
    Pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Szybko je otworzyła, aby ciepłym uśmiechem powitać mężczyznę.
    -Witaj - przepuściła go w progu. -Proszę. Kurtkę możesz odwiesić tutaj. - Wskazała na wieszaki, a kiedy weszli w głąb mieszkania zwróciła się do Arthura. -Posiłek jeszcze dochodzi, więc może skusisz się na małego drinka na zaostrzenie apetytu?
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Potrzebował jak nigdy wcześniej powiewu wytchnienia od przytłaczającego natłoku wydarzeń. Brakowało mu morza, szumu fal i rozkołysanego pod stopami pokładu, upominając się w myślach, że zbyt wiele czasu zabawił na lądzie i teraz z tym większym trudem znów wyrwie się w morze, nawet przemytniczy proceder zawiesił na kołku, jakby instynktownie wyczuwając, że zbyt rozchwiany jest i zaabsorbowany innymi kwestiami spędzającymi sen z powiek, aby jeszcze koncentrować się, na tak wymagającym skupienia zajęciu. Wolał nie wpaść w łapy Kruczych ani tym bardziej podpaść jakiemuś ślepcowi, ci ostatnio stali się dla niego swego rodzaju odmieńcami, ot gatunkiem ludzi, od których musiał odpocząć. Zdecydowanie za dużo czasu, wśród nich spędzał, a jego myśli poczęły orbitować wokół tematów, jakie nigdy wcześniej nie ośmieliły się wybrzmieć w umyśle marynarza.
    Cieszył się na to spotkanie, na wspólny posiłek zwieńczony wedle ich tradycji deserem. Wyczuwając, że wszystko jakoś się ułoży i wystarczyło uzbroić się w odrobinę cierpliwości, aby efekty same pojawiły się w zasięgu wzroku. Przeglądając się w lustrze, przed wyjściem poprawił rozmierzwione w chaotycznym nieładzie blond włosy i dłońmi sięgnął kołnierza granatowo-czarnej materiałowej koszuli w kratę poprawiając go, wyglądał przyzwoicie, a przynajmniej w swojej ocenie. Szyję oplatały dwa skórzane naszyjniki na jednym z nich wisiał onyksowy oszlifowany kamień z kolei drugi zwieńczony był srebrną kotwicą, niezbyt oryginalne, ale lubił prostotę przekazu. Zabierał ze sobą drobny upominek dla kobiety pod postacią wina, jakie zakupił podczas pobytu w Lubece, w Niemczech, a także plastikowy pojemnik wypełniony maślanymi, kruchymi ciastkami przełożonymi różaną marmoladą. Bezczynność, jaka go ostatnio nawiedziła sprawiała, że nie potrafił usiedzieć w miejscu i wymyślał sobie nowe zajęcia, gdyby musiał czekać dłużej na umówione spotkanie najprawdopodobniej sam przygotowałby kolację, tym samym odciążył zapracowaną wdowę.
    Pukając do drzwi, był równo o czasie z lekka zaróżowionymi od mrozu policzkami w chwili, kiedy kobieta zaprosiła go do środka wszedł, bez wahania. Po wymianie uprzejmości wręczył jej wino zawinięte w słomianą wstążkę i pudełko z ciasteczkami. – Proszę. Uznałem, że może ci posmakować. To czerwone niemieckie wino z intensywną nutą czekolady, w sam raz do deserów – zaznaczył na wstępie, chcąc przedstawić trunek należycie. Lubił to. Alkohole, kuchnia, były czymś, w czym się odnajdywał i chętnie zbierał wszelką wiedzę.
    Aha, no i ciasteczka, troszkę się zagalopowałem z ich ilością, ale może twojemu ojcu również posmakują i może nawet się uśmiechnie… – Zmartwiał, bo nie miał pojęcia, czy ten jest w domu, a wolał go nie prowokować. Uwolniony spod ciężaru prezentów mógł spokojnie rozebrać się i wejść za blondynką do środka.
    Chętnie. Jest tak mroźnie na dworze, że przyda się coś na rozgrzanie. – Szedł wolno, lustrując ciekawym wzrokiem salon i zatrzymując na dłużej spojrzenie na ramkach zdjęć. – Mam nadzieję, że lepiej się już czujesz, zresztą widać po tobie, że tak, chociaż może nie powinienem tak mówić, zważywszy na to, że pewnie jesteś zmęczona przygotowaniem kolacji. – Słowotok, w jaki wpadł zdradzał delikatnie jego zaniepokojenie o jej osobę. Mógł tylko domyślać się, jak było jej trudno w obecnej sytuacji.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Ujęła prezenty podane jej przez Arthura.
    -Uprzejmy jak zawsze. - Skomentowała ciepło i z pewną nutą rozczulenia. Wspomnienie poprzednich wizyt wróciło bumerangiem do umysłu kobiety. -Dziękuję.
    Zaniosła wino oraz ciasteczka do kuchni, gdzie te przełożyła do swojej miski, aby oddać tą, w której marynarz przyniósł łakocie. Ojca nie było w domu, a Rosalinda nie przeszkadzała gościowi w dyskretnym rozglądaniu się, spostrzegła kotwicę na jego piersi. Podobną miał Torsten, ale zawiązaną wokół nadgarstka, teraz spoczywała w szkatułce wraz z obrączką. -Na rozgrzanie… - Podchwyciła sprawnie prośbę i sięgnęła ku butelką alkoholu, który miała w szafce. Nie minęła długa chwila jak wróciła z dwiema szklankami, wypełnionymi bursztynowym płynem. -Drinka tego nauczyli mnie jeszcze w trakcie nauki na położną. - Oznajmiła z rozbawieniem, ponieważ bycie wsparciem medycznym i duże ilości alkoholu trochę się wykluczały, ale przecież każdy miał swoją młodość. -W sam raz na zimowe dni. - Drink przywodził na myśl aromaty związane z zimą - pomarańcza i piernikowe przyprawy. Przyjemnie rozgrzewał krtań oraz pozostawiał na języku korzenny posmak. W niebieskich tęczówkach pojawiła się lekka nagana. -Nie mów tak. Przygotowanie kolacji było czystą przyjemnością, ze szczyptą chaosu. - Trochę obawiała się tego spotkania, nie wiedziała czy będzie potrafiła spędzić przy stole czas z innym mężczyzną niż zmarły mąż czy ojciec, ale okazało się, że strach był bezpodstawny. Rozmowa przychodziła jej swobodnie i z przedziwną łatwością. Kolejna tama puściła, pozwoliła sobie na swobodę i przyjęcie do swojego świata kolejnej osoby. -Dzisiaj szef kuchni podaje łososia z makaronem i warzywami, zaś na deser ciasto migdałowe. - Oznajmiła zapraszając marynarza gestem dłoni do stołu, gdzie mogli jeszcze chwilę poczekać, aż dania będą gotowe do wyłożenia. Upiła łyk drinka i usiadła na jednym z wolnych miejsc. -Gdzie ostatnio pływałeś, czy nie możesz o tym opowiedzieć? - Zagadnęła.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Nie zwykł przychodzić w gościnę z pustymi rękami, ta odrobina kultury zakorzeniona w dzieciństwie przez matkę objawiała się w wielu jego zachowaniach sam z siebie zwyczajnie czuł ochotę obdarowywania znacznie bardziej, niżeli bycia obdarowywanym, to zawsze wywoływało w nim pewną nieśmiałość i niejakie zakłopotanie. – Proszę – posłany kobiecie uśmiech, należał do grona tych szczerze uprzejmych, czuł się swobodnie w jej towarzystwie, chociaż nie wiedział, ile w tym zachowaniu kryło się sentymentu, swego rodzaju przyzwyczajenia do odmiennego stanu rzeczy. Te jednak myśli nie zaprzątały umysłem marynarza, bowiem wzrok błękitnych oczu dostrzegł zainteresowanie, jakie ta wyraziła spojrzeniem na jego pierś i wyswobodzone spod materiału koszuli ozdoby. Domyślił się, że ta drobnostka mogła skojarzyć jej się z mężem, co prawda podobne tej wisiorki nosiła cała rzesza ludzi.
    Och, zaskoczyłaś mnie – czuł, że coś robi, ale nie spodziewał się takiego efektu, to było bardzo miłe z jej strony, a jednocześnie pokazywało jej obraz w troszkę innym świetle. Zwykł patrzeć na Rosalindę przez pryzmat jej zmarłego męża, to nie tak, iż jej nie dostrzegał, jakby była tylko powietrzem, nic z tych rzeczy. Po prostu wydawała mu się zawsze bardzo poważna i dojrzała nad wiek, chociaż był od niej niewiele starszy, to mimo wszystko. Nie tak, że swym czynem, czy słowem zdradzał, jakieś braki, a sam traktował ją z szacunkiem i czasem odnosił wrażenie, że jego przygody oraz perypetie były dla niej godne politowania, ot i skarcenia za głupie zachowanie z kolei ona musiała być odpowiedzialna przez wzgląd na pracę, a i emanowała od niej jakaś aura smutnej tajemnicy, która kładła się cieniem na weselszym spojrzeniu. Nigdy o to nie pytał, nawet rzut oka na stare fotografie nie dawał mu obrazu jej rodziny. Wiedział, że teraz kobieta dźwiga kolejne brzemię i musi być jej bardzo ciężko, stąd starał się, jak potrafił nie myśleć o ostatnich wydarzeniach, o bójce w barze, by nie dorzucać do tego wora kolejnych zmartwień. Pragnął, aby ten wieczór przeminął w pogodnej atmosferze i nastroił akuszerkę pozytywnie.
    Dziękuję za drinka – trzymając go w ręku upił odrobinę i słuchał kolejnych słów, biorąc je za pewnik, przytaknął. Nie miała podstaw, ku temu, aby zwodzić go i mylić, więc zakładał, że tak w istocie czuła, a on swą osobą nie narzuca się. Przyjmując zaproszenie, usiadł. Na przedstawienie głównego dania, mimowolnie rozpromieniał. – Uwielbiam łososia, ale nurtuje mnie ta szczypta chaosu, co to za sekretna przyprawa? – Błękit serdecznych oczu odnalazł jej twarz, a uśmiech zdradzał humorystyczną wstawkę w zdaniu.
    Ostatnio, byłem na Islandii, ale była to prywatna wycieczka. Ogólnie luty jest bardzo spokojnym miesiącem i wątpię, bym gdzieś wypłynął. Trochę szkoda, bo ogromnie mi się nudzi, ale staram sobie jakoś organizować czas, a tobie jak idzie praca? – Wypił połowę drinka, a jego cudowne składniki zaznaczyły się już dobitnie przemytnikowi ogrzewając go od środka.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Nie zwykł przychodzić w gościnę z pustymi rękami, ta odrobina kultury zakorzeniona w dzieciństwie przez matkę objawiała się w wielu jego zachowaniach sam z siebie zwyczajnie czuł ochotę obdarowywania znacznie bardziej, niżeli bycia obdarowywanym, to zawsze wywoływało w nim pewną nieśmiałość i niejakie zakłopotanie. – Proszę – posłany kobiecie uśmiech, należał do grona tych szczerze uprzejmych, czuł się swobodnie w jej towarzystwie, chociaż nie wiedział, ile w tym zachowaniu kryło się sentymentu, swego rodzaju przyzwyczajenia do odmiennego stanu rzeczy. Te jednak myśli nie zaprzątały umysłem marynarza, bowiem wzrok błękitnych oczu dostrzegł zainteresowanie, jakie ta wyraziła spojrzeniem na jego pierś i wyswobodzone spod materiału koszuli ozdoby. Domyślił się, że ta drobnostka mogła skojarzyć jej się z mężem, co prawda podobne tej wisiorki nosiła cała rzesza ludzi.
    Och, zaskoczyłaś mnie – czuł, że coś robi, ale nie spodziewał się takiego efektu, to było bardzo miłe z jej strony, a jednocześnie pokazywało jej obraz w troszkę innym świetle. Zwykł patrzeć na Rosalindę przez pryzmat jej zmarłego męża, to nie tak, iż jej nie dostrzegał, jakby była tylko powietrzem, nic z tych rzeczy. Po prostu wydawała mu się zawsze bardzo poważna i dojrzała nad wiek, chociaż był od niej niewiele starszy, to mimo wszystko. Nie tak, że swym czynem, czy słowem zdradzał, jakieś braki, a sam traktował ją z szacunkiem i czasem odnosił wrażenie, że jego przygody oraz perypetie były dla niej godne politowania, ot i skarcenia za głupie zachowanie z kolei ona musiała być odpowiedzialna przez wzgląd na pracę, a i emanowała od niej jakaś aura smutnej tajemnicy, która kładła się cieniem na weselszym spojrzeniu. Nigdy o to nie pytał, nawet rzut oka na stare fotografie nie dawał mu obrazu jej rodziny. Wiedział, że teraz kobieta dźwiga kolejne brzemię i musi być jej bardzo ciężko, stąd starał się, jak potrafił nie myśleć o ostatnich wydarzeniach, o bójce w barze, by nie dorzucać do tego wora kolejnych zmartwień. Pragnął, aby ten wieczór przeminął w pogodnej atmosferze i nastroił akuszerkę pozytywnie.
    Dziękuję za drinka – trzymając go w ręku upił odrobinę i słuchał kolejnych słów, biorąc je za pewnik, przytaknął. Nie miała podstaw, ku temu, aby zwodzić go i mylić, więc zakładał, że tak w istocie czuła, a on swą osobą nie narzuca się. Przyjmując zaproszenie, usiadł. Na przedstawienie głównego dania, mimowolnie rozpromieniał. – Uwielbiam łososia, ale nurtuje mnie ta szczypta chaosu, co to za sekretna przyprawa? – Błękit serdecznych oczu odnalazł jej twarz, a uśmiech zdradzał humorystyczną wstawkę w zdaniu.
    Ostatnio, byłem na Islandii, ale była to prywatna wycieczka. Ogólnie luty jest bardzo spokojnym miesiącem i wątpię, bym gdzieś wypłynął. Trochę szkoda, bo ogromnie mi się nudzi, ale staram sobie jakoś organizować czas, a tobie jak idzie praca? – Wypił połowę drinka, a jego cudowne składniki zaznaczyły się już dobitnie przemytnikowi ogrzewając go od środka.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Woal żałoby sprawiał, że Mortensen spoglądał na kobietę inaczej, niż wcześniej, stąd być może brała się pewna rezerwa, jakby ta nie mogła zrobić niczego głupiego, tudzież niewłaściwego, jakby przez pamięć jej męża, a jego przyjaciela szacunek względem niej wzrastał tylko i trudno mu było z takim stanem rzeczy walczyć, to było nieuniknione, ale i nie wieczne, nic wszak takie nie było. Musiał to przetrawić na swój sposób i oswoić się z myślą, że jego już nie ma, chociaż przemytnik odnosił wrażenie, że ten w pewnym stopniu pozostanie, wśród nich, dopóki pamięć o nim będzie pielęgnowana.
    Nie znał jej od tej strony i gdyby się, tak nad tym zastanowić dochodził do wniosku, że niewiele wiedzieli o sobie, a przynajmniej z takiej wiedzy wykraczającej poza utarte schematy obiadowych – kameralnych rozmów, to czyniło ją w jego oczach tym bardziej interesującą. Słuchał jej opowieści z iskierkami ciekawości zaklętymi w błękicie spojrzenia, tak chłonął historię, że gdy ta skończyła posłał jej delikatny uśmiech i dodał od siebie:
    Podobnie dzieje się, kiedy pijesz na dworze, zwłaszcza w zimę, gdy wracasz z takiego mocno zakrapianego kuligu i siadasz przy ogniu w cieple, nagle tracisz grunt pod nogami i rozpływasz się – odpłynął, do wspomnień wypijając resztę rozgrzewającego drinka, który mimowolnie odświeżał wspomnienia z przeszłości.
    Jej nagły zryw i cień strachu, jaki padł na twarz, tym samym burząc obraz rozleniwionej i pogodnej młodej akuszerki sprawił, że marynarz zmartwiał i w mig pojął, w czym rzecz. Bez zastanawiania się, bez zbędnej kalkulacji pognał z pomocą, aby zażegnać kryzys. Posłuszny jej poleceniom poczuł się zrazu jak na oddziale, tudzież łajbie, a dyktowane komendy, były proste i rzeczowe. Spełniał każdą z nich i nie wchodził kobiecie, pod nogi z doświadczenia wiedział, jak to drażni, a samemu uwielbiał dyrygować w kuchni, tym samym odrobinę inna rola, niż ta przyjmowana dotychczas, o dziwo spodobała mu się, co prawda było to zaledwie kilka sekund, ale poczuł, że był w tym potencjał, który można w przyszłości wykorzystać.
    Oparzyłaś się? – Kątem oka obserwował jej twarz, ale skupiony na innych czynnościach, a następnie na winie nie zarejestrował, czy miała styczność z gorącą blachą, stąd pytanie, gdyż wolał mieć pewność. Kolejność wydarzeń, odrobinę go uspokoiła, ale nie na tyle, by przed skosztowaniem jedzenia nie spojrzeć pytająco na blondynkę.
    Jej słowa wylewały się potokiem, który pochłaniał tak szczęśliwy w tak prostym sposobie spędzania wolnego czasu, przecież nie robili nic wybitnie pasjonującego, a czuł odprężenie rozlewające się falą spokoju po ciele, bardzo mu tego brakowało, możliwe, iż zdradzał się z tym przed nią, ale nie liczył się z tym – potrzebował oddechu.
    Mówiąc uczciwie, potrzebuje odpoczynku. Cieszę się, z tego spotkania może zabrzmi to banalnie, ale jest ono takim powiewem normalności, jakiej mi brakowało ostatnio. Nie chcę wchodzić w szczegóły po prostu, czuje się tu dobrze – posłany uśmiech, miał w sobie szczyptę melancholii, to nie ulegało kwestii. Jednak nie chciał tak kończyć wypowiedzi, dlatego uzupełnił ją dodając: – Chcę odpocząć możliwe, że skupię się na pasjach, może spróbuję fotografii, zawsze o tym myślałem. Magiczny aparat i moje zamiłowanie do wędrówek oraz żeglugi to może nieść ze sobą całkiem miłe połączenie, co myślisz? - był ciekaw jej zdania tego, co mogłaby mu doradzić, a może sama skrywała jakieś pragnienia, które chciałaby zrealizować? Wszystko było lepsze, niż siedzenie i błądzenie w labiryncie myśli.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Zawsze widywali się w obecności Torstena, to on ich spajał i sprawił, że się poznali. Wykreowali swój zwyczaj, który po śmierci marynarza zniknął i nie miała o to żalu. Niespodziewane spotkanie odświeżyło wspomnienia oraz rodziło pytanie, czy bez Torstena znajdą nić porozumienia, czy to właśnie jego obecność była niezbędna.
    -Pamiętam jak na jednym kuligu przestrzegano mnie przed zbytnim raczeniem się trunkami. - Napomknęła kiedy Arthur podzielił się swoimi doświadczeniami. Rozmowę jednak przerwały sprawy kuchenne, którymi należało się uporać jeżeli chcieli coś zjeść, co nie będzie smakowało jak węgiel. Ku ich radości i uldze, wspólnymi siłami uratowali posiłek. ten zaś znalazł się na stole i mogli cieszyć się dalej spokojnym wieczorem. W kuchni przyjęła naturalną dla siebie rolę, tej która kieruje. To samo było w trakcie porodu, to ona musiała zachować spokój, a wydawanie prostych komend i zadań uspokaja samą rodzącą i jej spanikowaną rodzinę.
    -Nie - pokręciła głową i jako dowód pokazała swoje dłonie, te zaś nie nosiły żadnych śladów poniesionych obrażeń w kuchennej batalii. Mogła teraz cieszyć się posiłkiem, uśmiechać się swobodnie, zdejmować z siebie woal żałoby. Nadal ostrożnie i z lekką obawą; bywały dni kiedy miała wyrzuty sumienia, że zaczyna cieszyć się życiem. Torsten przecież nie chciał, aby całe życie spędziła w cieniu, omijając plamy słońca, jakie mogą pojawić się na jej drodze. W jedną właśnie wkroczyła.
    -Cieszę się, że przyszedłeś. - Uśmiechnęła się z wdzięczności i ujęła kieliszek w geście małego toastu.-Za spotkanie i powiew normalności. - Upiła łyk, by dokończyć swój posiłek. -Jesteś zawsze mile widziany i jeżeli chcesz, możesz przyjść za tydzień na kolejny obiad. - Być może wrócą do starych zwyczajów. Wydawało się jej, że Arthur potrzebuje w kimś oparcia, osoby, która po prostu będzie bez drążenia i zadawania zbędnych pytań. -Fotografia? - W niebieskich oczach malowało się zaskoczenie.-Brzmi jak bardzo ciekawy pomysł. Miałeś kiedyś z nią styczność? Natura jest piękna, możesz uchwycić niesamowite obrazy. - Nie znała się na tym, ale jak większość ludzi lubiła patrzeć na ładne ujęcia i się nimi zachwycać. -Sama wróciłam do dziergania, co zimową porą jest bardzo przydatne. - Zaśmiała się z samej siebie, ponieważ siedzenie przed kominkiem z szydełkiem lub drutami wydawało się mało atrakcyjne, ale miało działanie kojące. Lubiła te spokojne wieczory. -Czas na deser.
    Oznajmiła, aby zaraz przenieść ciasto migdałowe oraz wino od Arthura.
    -Będziesz czynił honory? - Podała mu butelkę oraz nowe kieliszki, sama zaś zajęła się krojeniem ciasta.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Odetchnął z nieskrywaną ulgą, gdy Rosalinda zaprezentowała mu swą dłoń – całą i zdrową, obawiał się, iż mogła odnieść obrażenia w tej nierównej walce z czasem i targana pośpiechem nie zabezpieczyć się właściwie przed gorącą blachą. Kiedy usiedli swobodnie do stołu poddał się temu, co figurowało na talerzu odczekawszy moment, aby to gospodyni pierwsza zaczęła, po czym z ochotą i smakiem przystąpił do jedzenia. Jego entuzjazm, był nader widoczny, lecz nie zasypywał kobiety jeszcze komplementami, chciał to zrobić pod koniec posiłku, być może nawet po nim, aby wydźwięk tych słów niósł głębsze przesłanie, a nie jedynie wynikające z kurtuazji.
    Dziękuję za zaproszenie. – Odparł, momentalnie posyłając w jej kierunku najserdeczniejszy uśmiech, jaki miał w swej gablocie. Jej kolejne słowa sprawiły, że poczuł ulgę, bowiem zastanawiał się, jak może to wszystko odbierać, czy nie jest za szybko na pewne kroki i jak się czuje z tą świadomością, iż byli tylko we dwoje w jej domu, co mogło nosić znamiona swego rodzaju intymności w kontakcie. Tak wiele myśli, tak niewiele słów wypływało pod tym adresem, jakby w obawie o naruszalność chwili, która trwała niezmącona złą, ani przykrą myślą. Miał nadzieje, że kobieta odnajdzie szczęście nie chciał skazywać jej na wieczną żałobę i pogrążenie w smutku oraz samotności. Nie zasługiwała na taki los – wiedział to. I chociaż nigdy nie zakwestionowałby oddania w miłości do zmarłego męża, tak życie pisało różne scenariusze, a czas miał ogromną siłę sprawczą na ludzkie rany, nawet te najboleśniejsze. Oczywistym było, że nie zapomni o nim, tak jednak w myślach Arthura kłębiło się wiele pytań, niekoniecznie skierowanych bezpośrednio do niej, co do nieznajomego w mroku czającego się i oglądającego sceny te z życia zwykłych śmiertelników; od tragedii, po radość, jakże życie potrafiło być bezwzględne, a jednocześnie piękne.
    To brzmi świetnie, lecz uważam, że powinno działać naprzemiennie. I tym razem to ja dla ciebie coś ugotuje. – Chciał dać sobie, jak i jej namiastkę normalności i tchnienie spokoju. Czując podświadomie, że takie wyjście i spędzenie razem czasu pożegna na czas, jakiś złe myśli, co spływają na umysł w momentach największej samotności. Wprawdzie nie wiedział, jak ta czuła się z tym wszystkim, to było nowe dla niego, taka sytuacja i zastanawiał się jak podchodzić do tematu zdając się na swą intuicję, która w żadnej mierze nie mogła być uznana za nieomylną. Nie chciał popełnić błędu nakreślając te spotkania jakimkolwiek mianem, woląc orbitować na znanych mu wodach i kreślić kolejne rozdziały tej znajomości, być może z czasem blondynka otworzy się również na innych i ten most, jaki Arthur buduje zostanie utrwalony przez innych? Tego nie wiedział na pewno nie chciał zostawić jej teraz samej z tym wszystkim.
    Przelotny i niepełny, ale chcę spróbować. Dziękuje – jej słowa, były cenne dla marynarza widział w niej pewne cechy, a raczej naleciałości przejęte od Torsteina, więc tym pewniej się w tym czuł. – Poważnie? – Przez myśl przepłynęły mu dziesiątki wspomnień związanych z matką, która wieczorami w dni wolne od pracy w karczmie dziergała przy kominku, stąd pewna dawka nostalgii uwidoczniła się na twarzy przemytnika.
    Podniósł się z miejsca, nieco ospale, ale pomógł jej z naczyniami, aby odnieść do kuchni, gdy poprosiła go o przysługę skinął, bez słowa i otworzył wino. Polewając do kieliszków czuł sielskość chwili i prawdziwy spokój, jakiego dawno nie kosztował.
    Charakter tych spotkań. Naszych obiadów, był mi bliski również przez wzgląd na taką rodzinną aurę. Myślę, że powinniśmy to kontynuować, bez względu na to, jak i w jakim gronie będziemy się podczas nich spotykać. Po prostu myślę sobie, że szkoda to zmarnować zwłaszcza w tych czasach, tak niepewnych i mrocznych. – W namyśle bawił się kieliszkiem wprawiając wino w kolisty ruch, by po chwili spojrzeć na akuszerkę poważniejąc.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Zapomniała już jak to jest przyjemnie spędzić z kimś czas w trakcie posiłku i dzielić się anegdotami czy też wspomnieniami z życia. Miło było razem jeść i zwyczajnie rozmawiać, dawno tego nie robiła, bo choć wychodziła na spotkania to przygotowanie posiłku dla kogoś i wspólne jego spożycie, było czymś zupełnie innym. Zwykle w tym domu była sama z ojcem i nigdy nie czuła się tu zupełnie jak u siebie. Zewsząd wdzierały echa przeszłości, jej demony, które gnębiły i czaiły się na jej ojca. To on nieustannie wracał do przeszłości, nie potrafił pójść dalej. Niestety tę cechę musiała przejąć po nim, również często oglądała się za siebie, ale starała się ostatnimi dniami iść przed siebie. Wychodzić z domu i nie spoglądać tęsknie w stronę pustego łóżka. Pozostały jedynie pojedyncze pamiątki po mężczyźnie, który dał jej tak wiele powodów do radości w życiu. Musiała trwać, podążać dalej ścieżką istnienia, nawet jeżeli miała już do końca iść nią sama, wspierana przez przyjaciół i znajomych, od których nie mogła oczekiwać, że będa wiecznie u jej boku.
    -Twoje słynne krewetki! - Powiedziała od razu przypominając sobie jak kiedyś Arthur prowadził dyskusję przy stole z Torstenem na ten temat. Pierwszy raz na wspomnienie męża nie zrobiło się jej smutno, wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się do własnych myśli. Świadomość tego uderzyła ją mocno. Nie czuła wyrzutów sumienia, czy właśnie powoli wkraczała na kolejny etap żałoby? Czy może obecność marynarza sprawiła, że było jej jakoś łatwiej, ponieważ stanowił on pomost pomiędzy starym życiem, a tym co teraz się w nim działo. -W takim razie niech sprawia ci to radość. - Nie musiał być wielkim i znanym aby miał zajęcie i czerpał z niego radość. -Poważnie. - Zaśmiała się dźwięcznie i wskazała na fotel, na którym leżał nieskończony szalik, który właśnie dziergała w wolnych chwilach. Deser w połączeniu z winem od marynarza smakował wyśmienicie, ale jego poważny ton sprawił, że spojrzała na niego uważniej. Niebieskie, łagodne i pełne zrozumienia spojrzenie spotkało się z tym, w którym wciąż trwał sztorm, choć w oddali, nadal był widoczny. -Oczywiście. Będzie to dla mnie bardzo miłe. - Zapewniła mężczyznę. Spotkania przy wspólnym stole często łączyły ludzi, sprawiały, że ci się otwierali i jednocześnie znajdywali ukojenie, chwile beztroski i poczucie, że mają wokół siebie życzliwych ludzi. -Jeżeli chcesz kogoś zaprosić, to nie krępuj się. Chętnie kogoś poznam - zapewniła jeszcze swojego towarzysza, a potem rozłożyła po jeszcze jednym kawałku ciasta, a reszta spotkania upłynęła im na swobodnej rozmowie, nigdzie się nie spieszyli, ponieważ czasem zarządzali tym razem oni, a nie on nimi.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Musiał pogodzić się z tym obrazem rzeczywistości przyjąć niejako na klatę fakt, że aura ich wspólnych obiadów diametralnie uległa zmianie i tylko bogowie wiedzą, co przyszłość pokaże osobiście nie widział w tym niczego złego nawet kultywacja, tej tradycji w ich gronie, mogła być czymś przyjemnym i nieskrępowanym ciszą niezręczności, pomimo iż brakowało, wśród nich tego, który złączył ich w tym zwyczaju zapraszając młodego marynarza do stołu.
    Dla mężczyzny było to coś równie nowego, co dla wdowy i spędzanie razem czasu, mogłoby wydawać się dość odbiegające od tego, co powinni, a czego nie, zwłaszcza że w jakimś sensie naprawdę zależało mu na Rosalindzie i nie chciał, aby ponownie wróciła do maski smutku, jaka spowijała ją przez tak długi czas.
    Nie takie słynne, ale bardzo je lubię, to prawda. – Uśmiechnął się do siebie, bo poczuł się doceniony, takie szczegóły wyłapywane mimochodem w rozmowie, jaka odbyła się tak dawno, że samemu o niej zapomniał, to było przyjemne uczucie móc, czegoś takiego doświadczyć. – Sporo, by się znalazło przepisów, które lubię. Staram się w tym powoli wyrabiać, to naprawdę mnie odpręża. Mam na myśli gotowanie. – Rozmowa o kuchni zdawałaby się w jego przypadku tematem rzeką wypływającym przy drobnym choćby napomnieniu tematyki kulinarnej, nic dziwnego zatem, że Torsten uciekał od Arthura, kiedy ten przybierał, niemal mentorski ton i snuł swe wywody prawiąc z pasją, o tym, co uwielbiał.
    Lubię twój śmiech – stwierdził, bo w murach ponurego domu zadźwięczał on niezwykle pogodnie, jakby na moment ulotny, mógł rozgonić ciężar smutku, jaki spoczywał na jej barkach. W pierwszym odruchu uznając to za dobry znak, za coś, co może zwiastować jej powrót na łono społeczeństwa, Powinna się uśmiechać, częściej on sam łapał się na tym zwyczaju, być może przez podróże do południowych krajów, gdzie ludzie byli znacznie bardziej otwarci i wylewni w okazywaniu uczuć zwłaszcza tych pozytywnych. To wszakże nic, ot drobna reakcja, ale przemytnik miał przeczucie, iż mogła naprawę stanowić cegiełkę pod fundament nowej drogi życia, jaką podąży akuszerka.
    Myślałem o tobie sugerując to, ale szczerze przemyślę to – dzisiejsza ucieczka od problemów, jakie ostatnimi tygodniami go dręczyły, była powiewem świeżego powietrza, lecz nie była to próba ucieczki, chciał zaryzykować i wejść w szalejącą nawałnicę emocji w nadziei na zmiany to, że był człowiekiem naiwnym wiedziało niewielu, lecz za to znacznie więcej osób poznało ślad jego upartości, zwłaszcza gdy mu na kimś lub na czymś zależało.
    Powrócił do rozmowy, która toczyła się w swoim rytmie wdzięczny za to spotkanie i możliwość spędzenia miło czasu.

    Arthur i Bezimienny z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.