:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz
2 posters
Bezimienny
03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:34
03.12.2000
Jego herbaciarnia była miłym miejscem dla spotkań towarzyskich. Miała przyjemny wygląd, który podobno sprzyjał rozmowom. On sam bardzo lubił obserwować swoich klientów, gdy rozmawiali. Nie podsłuchiwał oczywiście, bo nie obchodziło go zbytnio to o czym akurat rozmawiali niemniej jednak przyjemniej mu się robiło, gdy wiedział, że to jego przybytek wybrali na miejsce spotkań. Kochał swoją herbaciarnię. Była dla niego wszystkim i ciężko pracował na to, by osiągnąć to co miał. Z początku było trudno, ale szybko wyrobił sobie odpowiednią opinię i grono stałych klientów. Nie potrzebował dużo, zależało mu jedynie na tym, by osiągać jakiś tam zysk. Oczywiście herbaciarnia była tylko jedną z jego działalności. Zajmował się również ważeniem eliksirów i sprzedawaniem roślinek. Z wykształcenia był botanikiem, bo nazwisko do czegoś w końcu zobowiązywało. Nigdy nie sądził, że polubi tę dziedzinę, zwłaszcza że w młodości miał z nią nie po drodze z uwagi na ciągłe nieobecności ojca – również botanika. Miał więc złe skojarzenia.
Na szczęście wszystko się dla niego zmieniło i jak widać wyszło mu to nawet na dobre. Na pieniądzach mu nie zależało, a przynajmniej nie tak bardzo, jak udawał że mu zależy. Najważniejsze było to, ze zysk z herbaciarni pozwalał mu na swoje własne utrzymanie, chociaż o fundusze nie musiał się martwić. No i oczywiście na boku dorabiał sobie wykonując zamówienia na różnego rodzaju specyfiki. Znał się na roślinach, wiedział co zrobić, by wyciągnąć z nich wszystko co najlepsze. Tym razem właśnie miał dostarczyć jeden ze swoich wyrobów.
Przygotowanie wody różanej było stosunkowo proste. Wystarczyło zaparzyć płatki róż gorącą wodą i później przeprowadzić destylację, a pozostałe części kwiatu zalać alkoholem by wzmocnić zapach i uzyskać zdrowotne właściwości różanego pyłku. Nie miał pojęcia, czy właściwości takiej wody różanej były faktem, czy jedynie efektem silnej woli osoby, która z niej korzystała, ale nie przeszkadzało mu to. Nigdy nie mówił, że woda taka faktycznie działa. Przyjemnie pachniała i czasami tylko to wystarczyło, by wciąż pojawiali się nowi nabywcy. Jednym z takich nabywców była kobieta, z którą miał się zobaczyć.
Z Villemo umówił się pod pomnikiem Bogini Sif. Był to jeden z bardziej rozpoznawalnych obiektów, więc miał nadzieję, że nie będą musieli się zbyt długo szukać. Nie lubił czekać na kogoś zbyt długo, bo jednak czas uciekał bardzo szybko, a Anwarowi wiecznie wydawało się, że nie ma go za dużo. Gdy pojawił się na miejscu, to spojrzał na pomnik.
Villemo Holmsen
Re: 03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:36
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Z racji na swój zawód musiała dbać o wygląd, choć geny odziedziczone po matce ułatwiały jej zachowanie dłużej młodości, to nie miała zamiaru spoczywać na laurach i bezczynnie korzystać z dobrodziejstw krwi niks jaka w niej płynęła. Dbała o swój wygląd, który był nie tylko jej wizytówka ale również miejsca, w którym pracowała. Zaniedbanie siebie jawnie mówiło, że nie jest już zainteresowana pracą, a na takie podejrzenia nie mogła sobie pozwolić. Choć wielu krzywiło się na to czym się zajmuje, tak równie wielu korzystało. Mało kto wiedział, że sporą część czasu spędzała w samej galerii a nie na dole. Tam znajdowało się coś ekskluzywnego, dla wybranych i nie każdy otrzymywał zaproszenie by przekroczyć progi gdzie spełnia się najbardziej skrywane pragnienia, te których czasami się wstydzimy, a przychodzą najczęściej ciemną nocą.
Jakiś czas temu spostrzegła, że w szklanej buteleczce zaczyna brakować wody różanej, którą tak bardzo lubiła i ceniła. Korzystała z niej każdego wieczora przed snem lub tuż po pracy kiedy za oknem zaczynało świtać, a ona mogła udać się na zasłużony odpoczynek. Otulał ją wtedy zapach róż, który od kiedy wprowadziła się do Midgardu kupowała tylko od jednego człowieka. Zgłosiła się do niego wcześniej o uzupełnienie zapasów i dzisiaj miała odebrać zamówienie. Spotkanie pod pomnikiem bogini Sif, która stała w otoczeniu, teraz uśpionych, róż wydawał się wręcz celowym wyborem, ale nie miała żadnych pretensji o taki zabieg. Przemierzając alejki ogrodów nie miała problemu ze znalezieniem drogi, ponieważ znała ją doskonale. Niejednokrotnie tędy spacerowała starając się zebrać myśli, poukładać w głowie pewne sprawy, a w ruchu wszystko łatwiej jej przychodziło. Zapewne było to spowodowane tym, że większość swojego życia tańczyła i w wykonując kolejne figury skomplikowanego układu odnajdywała spokój. Po ciężkim treningu wszystkie problemy znacznie prościej rozwiązywała. Ruch był jej sprzymierzeńcem, a kiedy szła wsłuchiwała się w melodię miasta jaka jej towarzyszyła w czasie spaceru. Wyłapywała dźwięki, które składały się na życie tego miejsca, tak naturalne, że większość ich nie słyszała, traktując je jako stale obecne w ich życiu. Dostrzegła majaczący pomnik bogini i przyspieszyła kroku nie chcąc aby Anwar za długo na nią czekał. Ledwo sam dotarł i spojrzał na boginię, a Villemo pojawiła się z drugiej strony w czarnym, dopasowanym płaszczu i z delikatnym acz zdawało się lekko przekornym uśmiechem jaki gościł na jej ustach.
-Dzień dobry. - Powiedziała na powitanie podchodząc bliżej. -Mam nadzieję, że nie kazałam na siebie zbyt długo czekać? - Czasami zwłoka i wydłużanie momentu spotkania było wręcz konieczne i budowało odpowiednią atmosferę, ale nie w tej sytuacji. Anwar robił jej przysługę, że przyniósł zamówienie, a przecież zwykle przychodziła do kawiarni nie oczekując, że będzie się fatygował. -Właśnie kończyła mi się poprzednia buteleczka. - Dodała sięgając po portfel, a z ust poszła para informując o tym, że na zewnątrz panował mróz i miał królować jeszcze przez jakiś czas. Przez to, że część drogi przebyła piechotą nie czuła go tak dotkliwie.
Jakiś czas temu spostrzegła, że w szklanej buteleczce zaczyna brakować wody różanej, którą tak bardzo lubiła i ceniła. Korzystała z niej każdego wieczora przed snem lub tuż po pracy kiedy za oknem zaczynało świtać, a ona mogła udać się na zasłużony odpoczynek. Otulał ją wtedy zapach róż, który od kiedy wprowadziła się do Midgardu kupowała tylko od jednego człowieka. Zgłosiła się do niego wcześniej o uzupełnienie zapasów i dzisiaj miała odebrać zamówienie. Spotkanie pod pomnikiem bogini Sif, która stała w otoczeniu, teraz uśpionych, róż wydawał się wręcz celowym wyborem, ale nie miała żadnych pretensji o taki zabieg. Przemierzając alejki ogrodów nie miała problemu ze znalezieniem drogi, ponieważ znała ją doskonale. Niejednokrotnie tędy spacerowała starając się zebrać myśli, poukładać w głowie pewne sprawy, a w ruchu wszystko łatwiej jej przychodziło. Zapewne było to spowodowane tym, że większość swojego życia tańczyła i w wykonując kolejne figury skomplikowanego układu odnajdywała spokój. Po ciężkim treningu wszystkie problemy znacznie prościej rozwiązywała. Ruch był jej sprzymierzeńcem, a kiedy szła wsłuchiwała się w melodię miasta jaka jej towarzyszyła w czasie spaceru. Wyłapywała dźwięki, które składały się na życie tego miejsca, tak naturalne, że większość ich nie słyszała, traktując je jako stale obecne w ich życiu. Dostrzegła majaczący pomnik bogini i przyspieszyła kroku nie chcąc aby Anwar za długo na nią czekał. Ledwo sam dotarł i spojrzał na boginię, a Villemo pojawiła się z drugiej strony w czarnym, dopasowanym płaszczu i z delikatnym acz zdawało się lekko przekornym uśmiechem jaki gościł na jej ustach.
-Dzień dobry. - Powiedziała na powitanie podchodząc bliżej. -Mam nadzieję, że nie kazałam na siebie zbyt długo czekać? - Czasami zwłoka i wydłużanie momentu spotkania było wręcz konieczne i budowało odpowiednią atmosferę, ale nie w tej sytuacji. Anwar robił jej przysługę, że przyniósł zamówienie, a przecież zwykle przychodziła do kawiarni nie oczekując, że będzie się fatygował. -Właśnie kończyła mi się poprzednia buteleczka. - Dodała sięgając po portfel, a z ust poszła para informując o tym, że na zewnątrz panował mróz i miał królować jeszcze przez jakiś czas. Przez to, że część drogi przebyła piechotą nie czuła go tak dotkliwie.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:37
Wygląd był niesamowicie ważny. Anwar czasem z rozbawieniem przyglądał się środowiskowej hipokryzji, która nakazywała ludziom odrzucać próżność, niemniej jednak z drugiej strony nie wolno było pokazywać się nieprzygotowanym. Anwar codziennie rano tuż po wstaniu z łóżka szedł się ogarnąć. Oczywiście był właścicielem herbaciarni i chociaż nie była ona wielkim biznesem, to jednak musiał się jakoś prezentować. Nie mówiąc już o tym, że należał do znanego w świecie magicznym rodu, a więc jego wygląd z całą pewnością skupiał jakąś uwagę. Nie miał się za najważniejszego członka rodu Rosenkrantzów, wiedział, że nad nim znajdują się osoby o znacznie większej reputacji i rozpoznawalności. On sam jednak świadomie wybrał swoją własną drogę. Herbaciarnia była pasją, która narodziła się w nim przypadkowo dopiero na studiach. Nigdy nie sądził, że znajdzie się właśnie w takim miejscu, ale jak widać los miał na niego konkretne plany i w sumie cieszył się, że właśnie tak skończył. Tak więc rozumiał potrzebę zachowania wyglądu, sam pewnie korzystał z jakichś swoich wyrobów, bo skoro już je robił na zamówienie, to równie dobrze mógł je robić dla siebie. Nie przesadzał jednak. Dla niego najważniejsze i tak było odpowiednie nawodnienie, bo wiedział, że woda działała cuda. Była potrzebna i każdy powinien mieć z nią lepszą relację, ale ludzie często pili ją jedynie wtedy, gdy byli naprawdę spragnieni, a to świadczyło już o odwodnieniu. On sam był temu winien.
Cieszył się okropnie, gdy ktoś zgłaszał się do niego po zakup jakichś specyfików. Żył dzięki swoim mieszankom i eliksirom i w dużej mierze była to zasługa ludzkiej próżności. Nie było w tym nic złego, że ktoś lubił dbać o swój wygląd. Rosenkrantz sam nie należał do osób, które nie spędzały odrobiny czasu na dopieszczanie swojej prezencji. Lubił wyglądać schludnie nie tylko jeśli chodziło o jego fizyczny wygląd, ale również o sposób w jaki się ubierał oraz to w jakim stanie utrzymywał porządek zarówno w mieszkaniu jak i w herbaciarni. Możliwe że był w tym wszystkim zbyt pedantyczny, niemniej jednak jemu osobiście to nie przeszkadzało.
Wpatrując się w pomnik bogini szybko zaczął myśleć, że spotkanie się tutaj, i to w takich niesprzyjających warunkach, było złym pomysłem. Nie przepadał za mrozem, bo sam lubił pławić się w cieple, które panowało zarówno w herbaciarni jak i jego mieszkaniu. Grudzień jednak nie rozpieszczał nikogo, a mróz kaleczył policzki tak mocno, że jasnowłosy miał wrażenie, że są oni rozcinane tysiącem malutkich igiełek. Dlatego też postawił wysoko swój kołnierz, a pod nos nasunął gruby szalik, który posiadał, przeklinając się w duchu, że nie założył na głowę żadnej czapki. Z zamyślenia szybko jednak wyrwała go ciemna sylwetka kobiety, która pojawiła się obok niego.
– Nie, na szczęście nie, chociaż ten mróz każdą sekundę przeciąga w nieskończoność – uśmiechnął się, osuwając nieco szalik, by odsłonić swoją twarz. Nie lubił się tak zakrywać, gdy z kimś rozmawiał, bo miał wrażenie jakby rozmówca mógł to odebrać jako coś niegrzecznego. Drugą dłonią powędrował prosto do obszernej kieszeni swojego płaszcza, z której wyciągnął buteleczkę z wodą różaną.
Cieszył się okropnie, gdy ktoś zgłaszał się do niego po zakup jakichś specyfików. Żył dzięki swoim mieszankom i eliksirom i w dużej mierze była to zasługa ludzkiej próżności. Nie było w tym nic złego, że ktoś lubił dbać o swój wygląd. Rosenkrantz sam nie należał do osób, które nie spędzały odrobiny czasu na dopieszczanie swojej prezencji. Lubił wyglądać schludnie nie tylko jeśli chodziło o jego fizyczny wygląd, ale również o sposób w jaki się ubierał oraz to w jakim stanie utrzymywał porządek zarówno w mieszkaniu jak i w herbaciarni. Możliwe że był w tym wszystkim zbyt pedantyczny, niemniej jednak jemu osobiście to nie przeszkadzało.
Wpatrując się w pomnik bogini szybko zaczął myśleć, że spotkanie się tutaj, i to w takich niesprzyjających warunkach, było złym pomysłem. Nie przepadał za mrozem, bo sam lubił pławić się w cieple, które panowało zarówno w herbaciarni jak i jego mieszkaniu. Grudzień jednak nie rozpieszczał nikogo, a mróz kaleczył policzki tak mocno, że jasnowłosy miał wrażenie, że są oni rozcinane tysiącem malutkich igiełek. Dlatego też postawił wysoko swój kołnierz, a pod nos nasunął gruby szalik, który posiadał, przeklinając się w duchu, że nie założył na głowę żadnej czapki. Z zamyślenia szybko jednak wyrwała go ciemna sylwetka kobiety, która pojawiła się obok niego.
– Nie, na szczęście nie, chociaż ten mróz każdą sekundę przeciąga w nieskończoność – uśmiechnął się, osuwając nieco szalik, by odsłonić swoją twarz. Nie lubił się tak zakrywać, gdy z kimś rozmawiał, bo miał wrażenie jakby rozmówca mógł to odebrać jako coś niegrzecznego. Drugą dłonią powędrował prosto do obszernej kieszeni swojego płaszcza, z której wyciągnął buteleczkę z wodą różaną.
Villemo Holmsen
Re: 03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:37
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Nigdy nie szczędziła wysiłków odnośnie swojego wyglądu. Jej ciało było narzędziem pracy, musiała dbać o nie jak najlepiej potrafiła. Tego też oczekiwał Olaf, że będzie wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafi. Miała skupiać na sobie uwagę nawet wtedy kiedy przebywała w galerii i rozmawiała z gośćmi o sztuce. Kłamstwem by było gdyby powiedziała, że wygląd nie jest najważniejszy. Wszyscy byli wzrokowcami i pierwsze co oceniali to wygląd drugiej osoby. Charakter i osobowość przychodziła z czasem, to fizyczność pociągała i była w pełni tego świadoma. Lubiła też dobrze wyglądać niezależnie gdzie się znajdowała i co aktualnie robiła.
Anwar zapewniał jej jeden ze specyfików, który pomagał w utrzymaniu fizyczności jak najbardziej atrakcyjną. Woda różana należała do jej codziennych rytuałów, kiedy nasączonym płatkiem przemywała skórę twarzy oraz dekoltu miękkimi ruchami dłoni, gdy zapach wnikał w skórę. Czuła się jakby zmywała troski i bolączki całego dnia z siebie. Zdecydowanie tego kosmetyku nie mogło zabraknąć w jej łazience.
-Nie możemy na to pozwolić.- Uśmiechnęła się do niego delikatnie i ciepło, po czym ujęła podaną buteleczkę w dłonie i przekazała zapłatę. -Dziękuję. - Schowała ostrożnie zakup w kieszeni swojego płaszcza. Rosenkratzowie wspierali niksę, choć każdy na innym polu. Elias zawsze zapewniał kwiaty do galerii, a Anwar kosmetyki, których używała przed i po występach. W tym momencie przypomniała sobie o najnowszym jaki miał się odbyć w galerii. Ponownie sięgnęła do kieszeni by wyciągnąć elegancką ulotkę.
-Zapraszam na mój występ, który odbędzie się już niedługo. - Podała zapisaną kartkę, na której widniała data, miejsce oraz tytuł “Taniec rzeźb”. -Pojawią się nowe dzieła sztuki rzeźbiarskiej. Po wszystkim będzie podany poczęstunek i spotkanie z artystami. To miła forma spędzenia wieczoru.
Zachęciła mężczyznę, bo kto wie, może akurat to go zainteresuje, a ona sama lubiła występować przed liczną publicznością. Goście, którzy pojawiali się galerii oczywiście nie mogli równać się ilości tej jaką miewała w teatrze, ale byli równie wdzięczną grupą. Taniec sprawiał jej przyjemność, potrafiła się w nim zatracić i oddać ogromną wręcz ilość emocji bez wypowiadania ani jednego słowa. Głosem oczarowała, obezwładniła ale to tańcem czyniła prawdziwą magię.
Anwar zapewniał jej jeden ze specyfików, który pomagał w utrzymaniu fizyczności jak najbardziej atrakcyjną. Woda różana należała do jej codziennych rytuałów, kiedy nasączonym płatkiem przemywała skórę twarzy oraz dekoltu miękkimi ruchami dłoni, gdy zapach wnikał w skórę. Czuła się jakby zmywała troski i bolączki całego dnia z siebie. Zdecydowanie tego kosmetyku nie mogło zabraknąć w jej łazience.
-Nie możemy na to pozwolić.- Uśmiechnęła się do niego delikatnie i ciepło, po czym ujęła podaną buteleczkę w dłonie i przekazała zapłatę. -Dziękuję. - Schowała ostrożnie zakup w kieszeni swojego płaszcza. Rosenkratzowie wspierali niksę, choć każdy na innym polu. Elias zawsze zapewniał kwiaty do galerii, a Anwar kosmetyki, których używała przed i po występach. W tym momencie przypomniała sobie o najnowszym jaki miał się odbyć w galerii. Ponownie sięgnęła do kieszeni by wyciągnąć elegancką ulotkę.
-Zapraszam na mój występ, który odbędzie się już niedługo. - Podała zapisaną kartkę, na której widniała data, miejsce oraz tytuł “Taniec rzeźb”. -Pojawią się nowe dzieła sztuki rzeźbiarskiej. Po wszystkim będzie podany poczęstunek i spotkanie z artystami. To miła forma spędzenia wieczoru.
Zachęciła mężczyznę, bo kto wie, może akurat to go zainteresuje, a ona sama lubiła występować przed liczną publicznością. Goście, którzy pojawiali się galerii oczywiście nie mogli równać się ilości tej jaką miewała w teatrze, ale byli równie wdzięczną grupą. Taniec sprawiał jej przyjemność, potrafiła się w nim zatracić i oddać ogromną wręcz ilość emocji bez wypowiadania ani jednego słowa. Głosem oczarowała, obezwładniła ale to tańcem czyniła prawdziwą magię.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:38
Oczywistym było, ze osoby, które na życie zarabiały wyglądem musiały o niego dbać, często nawet do przesady. Nie można było bowiem dopuścić do tego, by cokolwiek się stało. Anwar do swojego wyglądu nie musiał na szczęście przykładać zbyt wielkiej uwagi. Uważał się za przystojnego, ale nie wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze, by wyłapywać kolejne niedoskonałości. Nie miał też na to zbyt wiele czasu. Ciągle coś robił, ciągle pracował i doskonalił siebie, swoje umiejętności i herbaciarnię.
O kobiecie, z którą aktualnie rozmawiał nie wiedział zbyt wiele. Nie miał wielu przyjaciół, relacje dobierał sobie wyjątkowo starannie i nigdy nie zależało mu na opinii towarzyskiego. Przyjaciół mógł wyliczyć na palcach jednej dłoni i to w zupełności mu wystarczało. Nie miał pojęcia czym zajmowała się jasnowłosa, jednak mógł zakładać, że wygląd odgrywał dość istotną dla niej rolę. Mógł jednak zgadywać, czy wygląd był istotny dla niej ze względów prywatnych, czy również zawodowo. On sam był jak na społeczność galdrów wyjątkowo mało konserwatywny. Nie interesowało go to, co się działo z innymi ludźmi. Był otwarty na wszystko tak długo, jak ktoś robił coś dla własnej woli, a nie z przymusu. On sam podążał własną ścieżką, więc nie mógł krytykować innych, którzy robili to samo. O kobiecie wiedział, że pracowała w galerii, reszty nie dociekał.
– I ja również dziękuję, daj znać, jeśli będziesz jeszcze czegoś potrzebować – uśmiechnął się. Lubił pieniądze, nie dało się tego ukryć i nawet nie chciał udawać, ze było inaczej. W końcu był właścicielem niewielkiego biznesu i chociaż nie przynosił on dużych zysków, to jednak zawsze udawało mu się być na plusie i na gotówkę nigdy nie musiał narzekać.
– Z chęcią wpadnę, jeśli będę mógł – powiedział, spoglądając na ulotkę. Na sztuce się nie znał. Jego głowę zapełniały myśli o roślinach i herbatkach, na których przepisy ciągle musiał udoskonalać. Sztuką się nie przejmował. Lubił od czasu do czasu obejrzeć coś w teatrze albo pooglądać obrazy, nie wiedział jednak o nich zbyt wiele, więc o śmiałych pociągnięciach pędzlem nie mógł rozmawiać. Kobiecie również nie chciał obiecywać, że się pojawi, bo nie wiedział, czy przypadkiem nie wydarzy się coś ważnego. A dla niego jego herbaciarnia była najważniejsza.
O kobiecie, z którą aktualnie rozmawiał nie wiedział zbyt wiele. Nie miał wielu przyjaciół, relacje dobierał sobie wyjątkowo starannie i nigdy nie zależało mu na opinii towarzyskiego. Przyjaciół mógł wyliczyć na palcach jednej dłoni i to w zupełności mu wystarczało. Nie miał pojęcia czym zajmowała się jasnowłosa, jednak mógł zakładać, że wygląd odgrywał dość istotną dla niej rolę. Mógł jednak zgadywać, czy wygląd był istotny dla niej ze względów prywatnych, czy również zawodowo. On sam był jak na społeczność galdrów wyjątkowo mało konserwatywny. Nie interesowało go to, co się działo z innymi ludźmi. Był otwarty na wszystko tak długo, jak ktoś robił coś dla własnej woli, a nie z przymusu. On sam podążał własną ścieżką, więc nie mógł krytykować innych, którzy robili to samo. O kobiecie wiedział, że pracowała w galerii, reszty nie dociekał.
– I ja również dziękuję, daj znać, jeśli będziesz jeszcze czegoś potrzebować – uśmiechnął się. Lubił pieniądze, nie dało się tego ukryć i nawet nie chciał udawać, ze było inaczej. W końcu był właścicielem niewielkiego biznesu i chociaż nie przynosił on dużych zysków, to jednak zawsze udawało mu się być na plusie i na gotówkę nigdy nie musiał narzekać.
– Z chęcią wpadnę, jeśli będę mógł – powiedział, spoglądając na ulotkę. Na sztuce się nie znał. Jego głowę zapełniały myśli o roślinach i herbatkach, na których przepisy ciągle musiał udoskonalać. Sztuką się nie przejmował. Lubił od czasu do czasu obejrzeć coś w teatrze albo pooglądać obrazy, nie wiedział jednak o nich zbyt wiele, więc o śmiałych pociągnięciach pędzlem nie mógł rozmawiać. Kobiecie również nie chciał obiecywać, że się pojawi, bo nie wiedział, czy przypadkiem nie wydarzy się coś ważnego. A dla niego jego herbaciarnia była najważniejsza.
Villemo Holmsen
Re: 03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:39
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Powiadają, że taniec niks przynosi nieszczęście tym, którzy je obserwują. Właśnie w tej chwili zapraszała mężczyznę do tego aby przyszedł na pokaz jej tańca. Nie miała jednak na myśli uwodzenia go i sprowadzania na manowce. Chciała zachwycać i porywać serca oraz umysły. Jeżeli zaś kiedyś trafi do galerii płóciennych marzeń i jej przyjdzie je spełnić zrobi to z zaangażowaniem i pełnym oddaniem. Praca była dla niej ważna, poświęcała jej sporą część swojego życia. Zadowoleni klienci świadczyli zaś o dobrym jej wykonywaniu. Ze względu na swoje pochodzenie oraz profesję nie zawierała wielu przyjaźni, na ten moment mogła uznać jedną osobę za bliską, która zasługiwała na miano “przyjaciela”. Całą resztę trzymała na bezpieczny dystans, nie chcąc się angażować zbytnio. Natura niks bywa przewrotna i chociaż Villemo udawało się nad nią zapanować tak czasami pozwalała aby brała górę, aby zawładnęła kobiecym umysłem.
-Skoro o tym mowa. - Podchwyciła od razu temat. -Czy coś dla urody jeszcze jest dostępne? - Myślała o jednej dziewczynie w galerii, która bardzo dbała o swoje włosy a niedługo miała mieć urodziny. Specyfik od zaufanej osoby mógł okazać się świetnym prezentem. Po herbaty niksa miała zamiar udać się osobiście do herbaciarni. Uśmiechnęła się zachęcająco kiedy przyjął ulotkę. -Oczywiście. Co jakiś czas organizowane są wernisaże i wystawy, spotkania artystyczne. Inny świat, w którym można się zanurzyć… - Urwała, a nad szarymi oczami na chwilę zbiegły się brwi w przypływie niespodziewanej myśli. -Czy dzieli się pan swoją wiedzą na temat herbat? - Zapytała po chwili kiedy natłok myśli przerodził się w nieśmiały i niecodzienny pomysł. Herbaty zaś należały do hobby młodej kobiety, która ceniła sobie wielce ten wspaniały napar. Kawa nigdy jej nie zachwyciła i nie porwała swoim aromatem. Co innego zaś herbata, która miała wiele smaków i zapachów. Różne dodatki zależne od jej rodzaju wzbogacały jedynie smak, a nie go zabijały. Nie rozumiała po co zmieniać posmak kawy, która jest gorzka, a przecież tak wiele osób robiło.
-Skoro o tym mowa. - Podchwyciła od razu temat. -Czy coś dla urody jeszcze jest dostępne? - Myślała o jednej dziewczynie w galerii, która bardzo dbała o swoje włosy a niedługo miała mieć urodziny. Specyfik od zaufanej osoby mógł okazać się świetnym prezentem. Po herbaty niksa miała zamiar udać się osobiście do herbaciarni. Uśmiechnęła się zachęcająco kiedy przyjął ulotkę. -Oczywiście. Co jakiś czas organizowane są wernisaże i wystawy, spotkania artystyczne. Inny świat, w którym można się zanurzyć… - Urwała, a nad szarymi oczami na chwilę zbiegły się brwi w przypływie niespodziewanej myśli. -Czy dzieli się pan swoją wiedzą na temat herbat? - Zapytała po chwili kiedy natłok myśli przerodził się w nieśmiały i niecodzienny pomysł. Herbaty zaś należały do hobby młodej kobiety, która ceniła sobie wielce ten wspaniały napar. Kawa nigdy jej nie zachwyciła i nie porwała swoim aromatem. Co innego zaś herbata, która miała wiele smaków i zapachów. Różne dodatki zależne od jej rodzaju wzbogacały jedynie smak, a nie go zabijały. Nie rozumiała po co zmieniać posmak kawy, która jest gorzka, a przecież tak wiele osób robiło.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:39
Anwar doceniał czyjeś talenty, bez znaczenia czy były one wyuczone, czy przychodziły naturalnie. Nie był również człowiekiem uprzedzonym. Zdawał sobie sprawę, że wśród społeczności galdrów znajdywały się jednostki, o których opinia publiczna nie miała najlepszego zdania. On sam nigdy nie zaglądał w czyjąś naturę, bo sam nie przepadał za tym, gdy ktoś oceniał jego. Z resztą jego własna siostra odznaczała się pewną wyjątkowością. Będąc niksą, o czym oczywiście Anwar wiedział, bo dwójka była ze sobą niesamowicie blisko, musiała mierzyć się z nieprzychylnością, przed którą nie mogło jej ochronić nawet rodowe nazwisko. Być może właśnie ta niesprawiedliwość sprawiła, że Anwar odznaczał się większą tolerancją. W końcu nie było winą jego siostry, kim się urodziła. Z resztą nikt na to nie miał wpływu i dlatego nie należało na to patrzeć. Do obecności niks był więc przyzwyczajony. Nie znaczyło to, że odporny był na ich urok, niemniej jednak potrafił się opanowywać i nie poddawać wpływom. Możliwe, że w grę wchodziło również to, że sam preferował panów, a więc wdzięki płci pięknej nie działały na niego w żadnej sposób, chociaż oczywiście potrafił docenić piękno każdego człowieka.
– Oczywiście, czego dusza zapragnie, mam receptury na różne płukanki i kremy – odpowiedział. Oczywiście wszystko to było na bazie naturalnych składników, więc nie działało żadnych cudów. Anwar od razu mówił, że jego produkty nie wygładzą zmarszczek, ale na pewno mogą poprawić zdrowie i jakość skóry, a co za tym idzie – zapobiec powstawaniu nowych defektów. No a przynajmniej pozwolą na to, by odwlec je nieco w czasie. Nie było w tym żadnych cudów.
– Z całą pewnością wpadnę – odpowiedział. Obrazy go fascynowały, bo stanowiły urywek czyjejś wyobraźni, który został zatrzymany w czasie. On sam nie posiadał żadnych talentów, a zwłaszcza jeśli chodziło o sztukę. Oczywiście potrafił z niesamowitą dokładnością oddać obraz poszczególnych roślin. Posiadał bowiem swój zielnik, w którym skrzętnie i dokładnie notował swoje przemyślenia i obserwacje. Jak można się domyślić w zielniku tym znajdywały się rysunki wszystkich poznanych przez niego roślin. Musiał nauczyć się rysować w taki sposób, by móc odwzorować wygląd poznanej flory w jak najdokładniejszy sposób. Niestety o ile roślinną anatomię znał i potrafił oddawać jej wszelkie krzywizny, to jeśli chodziło o ludzkie kształty czy jakichkolwiek innych przedmiotów to Anwar nie radził sobie najlepiej.
– Zależy co chcesz wiedzieć, i nie mów mi Pan, jestem Anwar – powiedział, uśmiechając się chytrze. Nie lubił, gdy osoby niewiele młodsze od niego zwracały się jak do starego jarla. Wiadomo, szacunek był rzeczą niesamowicie ważną, ale nie należało w tej kwestii przesadzać. Jeśli zaś chodzi o herbaty, to na ten temat mógł prawić godzinami, oczywiście o ile nie chodziło o rozpowszechnianie swoich autorskich przepisów.
– Oczywiście, czego dusza zapragnie, mam receptury na różne płukanki i kremy – odpowiedział. Oczywiście wszystko to było na bazie naturalnych składników, więc nie działało żadnych cudów. Anwar od razu mówił, że jego produkty nie wygładzą zmarszczek, ale na pewno mogą poprawić zdrowie i jakość skóry, a co za tym idzie – zapobiec powstawaniu nowych defektów. No a przynajmniej pozwolą na to, by odwlec je nieco w czasie. Nie było w tym żadnych cudów.
– Z całą pewnością wpadnę – odpowiedział. Obrazy go fascynowały, bo stanowiły urywek czyjejś wyobraźni, który został zatrzymany w czasie. On sam nie posiadał żadnych talentów, a zwłaszcza jeśli chodziło o sztukę. Oczywiście potrafił z niesamowitą dokładnością oddać obraz poszczególnych roślin. Posiadał bowiem swój zielnik, w którym skrzętnie i dokładnie notował swoje przemyślenia i obserwacje. Jak można się domyślić w zielniku tym znajdywały się rysunki wszystkich poznanych przez niego roślin. Musiał nauczyć się rysować w taki sposób, by móc odwzorować wygląd poznanej flory w jak najdokładniejszy sposób. Niestety o ile roślinną anatomię znał i potrafił oddawać jej wszelkie krzywizny, to jeśli chodziło o ludzkie kształty czy jakichkolwiek innych przedmiotów to Anwar nie radził sobie najlepiej.
– Zależy co chcesz wiedzieć, i nie mów mi Pan, jestem Anwar – powiedział, uśmiechając się chytrze. Nie lubił, gdy osoby niewiele młodsze od niego zwracały się jak do starego jarla. Wiadomo, szacunek był rzeczą niesamowicie ważną, ale nie należało w tej kwestii przesadzać. Jeśli zaś chodzi o herbaty, to na ten temat mógł prawić godzinami, oczywiście o ile nie chodziło o rozpowszechnianie swoich autorskich przepisów.
Villemo Holmsen
Re: 03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:40
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Było zimno, ale skoro udało się im spotkać to uznała, że jeszcze przez chwilę nadwyręży uprzejmość mężczyzny nim zniknie. Nie zdradzając swojego pochodzenia czuła się pewniej, nie musiała się mierzyć z niechęcią, a nie chciała sprawdzać jak dużo osób w jej otoczeniu zaakceptuje fakt, że jest niksą, o pracy w galerii nie wspominając. Czasami już nie miała siły aby tłumaczyć, że jej zadanie nie polega na leżeniu z rozłożonymi nogami przez osiem godzin i przyjmowaniu co chwilę jakiegoś klienta. Ona opowiadała o sztuce swoim ciałem, była muzą, pięknem i spełnieniem marzeń. Była damą, z którą można było pójść na bankiet, a ona znajdzie wspólny język z innymi gośćmi oraz będzie stanowić piękną oraz elegancką oprawę dla partnera. Jeżeli ten wyrazi taką wolę to spędzi z nim noc. Część z tego korzystała, a część nie. Bywały nieraz tygodnie, że miała jednego, stałego klienta i to przez jeden wieczór. Resztę dni spędzała w galerii, po której oprowadzała gości, podejmowała z nimi rozmowy czy też dawała pokazy tańca lub śpiewu. Fizyczność w tej pracy była bardzo ważna.
-Jeżeli to możliwe chciałabym zamówić płukankę i krem do ciemnych włosów. - Złożyła od razu zamówienie wiedząc, że koleżanka ucieszy się z takiego podarunku. Musiały się wspierać w tej branży, a Villemo starała się dwa razy bardziej. Pamiętała te krzywe spojrzenia kiedy wyszło, że jest niksą. Inne pracownice obawiały się, że odbierze im klientów, których przecież nie było tak wielu. Młoda kobieta miała jednak inne ambicje i plany. Wyczuła, że obrazami trafiła bardziej w gusta mężczyzny niż rzeźbami. Zanotowała ten ważny fakt. -Dobrze, jestem Villemo. - Odpowiedziała mężczyźnie uśmiechając się szerzej, a szare tęczówki zaiskrzyły się weselej. -Mam u siebie herbatę oolong mleczną. Ma wspaniały zapach, ale zastanawiam się czy nie otrzymałam jakieś innej odmiany niż standardowa. - Zaczęła kiedy ją zachęciłby mówiła. Herbaty były jej słabością, uwielbiała ich smak oraz zapach, a przy tym całą procedurę parzenia. -Kiedy ją zaparzam, traci swój smak, nie ma tego kwiatowo - mlecznego posmaku jaki powinna mieć. Chyba, że coś źle robię w trakcie etapu parzenia. Miałam nadzieję, że uzyskam jakąś podpowiedź od ciebie.
Zapytanie eksperta mogło okazać się rozwiązaniem całego problemu, który się pojawił.
-Jeżeli to możliwe chciałabym zamówić płukankę i krem do ciemnych włosów. - Złożyła od razu zamówienie wiedząc, że koleżanka ucieszy się z takiego podarunku. Musiały się wspierać w tej branży, a Villemo starała się dwa razy bardziej. Pamiętała te krzywe spojrzenia kiedy wyszło, że jest niksą. Inne pracownice obawiały się, że odbierze im klientów, których przecież nie było tak wielu. Młoda kobieta miała jednak inne ambicje i plany. Wyczuła, że obrazami trafiła bardziej w gusta mężczyzny niż rzeźbami. Zanotowała ten ważny fakt. -Dobrze, jestem Villemo. - Odpowiedziała mężczyźnie uśmiechając się szerzej, a szare tęczówki zaiskrzyły się weselej. -Mam u siebie herbatę oolong mleczną. Ma wspaniały zapach, ale zastanawiam się czy nie otrzymałam jakieś innej odmiany niż standardowa. - Zaczęła kiedy ją zachęciłby mówiła. Herbaty były jej słabością, uwielbiała ich smak oraz zapach, a przy tym całą procedurę parzenia. -Kiedy ją zaparzam, traci swój smak, nie ma tego kwiatowo - mlecznego posmaku jaki powinna mieć. Chyba, że coś źle robię w trakcie etapu parzenia. Miałam nadzieję, że uzyskam jakąś podpowiedź od ciebie.
Zapytanie eksperta mogło okazać się rozwiązaniem całego problemu, który się pojawił.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:40
Skoro już byli na zewnątrz, to oczywiście nie miał większych problemów, by spędzić tutaj więcej czasu. Nie znaczyło to jednak, że oczami wyobraźni nie widział siebie siedzącego w herbaciarni i delektującego się ciepłą herbatą. Lubił kawę, oczywiście, niemniej jednak z picia herbaty zrobił sobie swój prywatny rytuał, któremu uwielbiał się oddawać. Jako dziecko, jego niania raczyła jego i siostrę tylko nielicznymi herbatami, których smak szybko się nudził i nigdy nie był ekscytujący. Teraz jednak żył w świecie, który oferował szeroką gamę smaków i aromatów, której nie sposób było się oprzeć. Nie mówiąc już o tym, że mógł sam komponować swoje mieszanki. Był dumny, że większość z jego naparów była sporządzana według jego własnych przepisów i że cieszyły się one powodzeniem. Obecnie potrafił już wyczuć gusta swojej klienteli, więc wiedział, co może smakować a co za tym idzie – może się sprzedać i przynieść zysk. O ile takie mieszanki stanowiły większość w jego herbaciarni, to nie pozbywał się tych, które miały nieliczne grono wielbicieli. Sam miał już tak wypracowany gust, że znacznie przyjemniej piło mu się właśnie te nieco bardziej oryginalne napary.
– Mam nawet taką mieszankę, z zamówienia, które nie zostało odebrane – powiedział. Co prawda może mieszanka nie została sporządzona na świeżo i już troszkę zalegała w jego składziku, ale to i tak w stu procentach były zasuszone fragmenty roślin, więc nie psuły się one zbyt szybko. Zwłaszcza w tym klimacie. Zimno służyło, chociaż trzeba było pamiętać o dobrym zabezpieczeniu szuszków, żeby nie dostało się do nich wilgotne powietrze. Anwar bardzo dbał o takie rzeczy, jego produkty były najwyższej jakości, jaką tylko mógł zapewnić. Nie były idealne, ale nikt jeszcze nie skarżył mu się na zwiędnięte rośliny albo co gorsza spleśniałe. – Z korą dębu, idealnie podtrzymuje ciemny kolor włosów, wystarczy tylko zaparzyć jak herbatę i poczekać żeby ostygła – powiedział. Co do kremów i innych olejków to pewnie musiałby to zrobić, bo nie przypominał sobie, żeby je miał. Nigdy nie robił niczego na zapas, zawsze wszystko komponował dopiero wtedy, gdy dostawał zamówienie, żeby wszystko było jak najświeższe.
– Nie jestem specjalistą – powiedział. Ciężko mu więc było ocenić, w czym tkwił problem braku smaku w herbacie, bo takich mogło być wiele od krótkiego czasu parzenia, po jakość wody (która sama w sobie mogła mieć dziwny smak przed zagotowaniem) i skończywszy na partii o złej jakości. – Jeśli przyniesiesz mi próbkę to może uda mi się rozwiązać problem – powiedział. No chyba że problem tkwił w samej herbacie i sposobie, w jaki została przyrządzona. Jeśli tak było to nie mógł nic z tym zrobić.
– Mam nawet taką mieszankę, z zamówienia, które nie zostało odebrane – powiedział. Co prawda może mieszanka nie została sporządzona na świeżo i już troszkę zalegała w jego składziku, ale to i tak w stu procentach były zasuszone fragmenty roślin, więc nie psuły się one zbyt szybko. Zwłaszcza w tym klimacie. Zimno służyło, chociaż trzeba było pamiętać o dobrym zabezpieczeniu szuszków, żeby nie dostało się do nich wilgotne powietrze. Anwar bardzo dbał o takie rzeczy, jego produkty były najwyższej jakości, jaką tylko mógł zapewnić. Nie były idealne, ale nikt jeszcze nie skarżył mu się na zwiędnięte rośliny albo co gorsza spleśniałe. – Z korą dębu, idealnie podtrzymuje ciemny kolor włosów, wystarczy tylko zaparzyć jak herbatę i poczekać żeby ostygła – powiedział. Co do kremów i innych olejków to pewnie musiałby to zrobić, bo nie przypominał sobie, żeby je miał. Nigdy nie robił niczego na zapas, zawsze wszystko komponował dopiero wtedy, gdy dostawał zamówienie, żeby wszystko było jak najświeższe.
– Nie jestem specjalistą – powiedział. Ciężko mu więc było ocenić, w czym tkwił problem braku smaku w herbacie, bo takich mogło być wiele od krótkiego czasu parzenia, po jakość wody (która sama w sobie mogła mieć dziwny smak przed zagotowaniem) i skończywszy na partii o złej jakości. – Jeśli przyniesiesz mi próbkę to może uda mi się rozwiązać problem – powiedział. No chyba że problem tkwił w samej herbacie i sposobie, w jaki została przyrządzona. Jeśli tak było to nie mógł nic z tym zrobić.
Villemo Holmsen
Re: 03.12.2000 – Pomnik Bogini Sif – V. Holmsen & Bezimienny: A. Rosenkrantz Pią 24 Lis - 11:41
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Cieszyła się, że mężczyzna przystał na jej prośby i to obydwie. Dzięki temu załatwiła dwie sprawy od ręki i to z osobą, która znała się na rzeczy. Korzystają z wody różanej od Anwara wiedziała, że jest profesjonalistą w swoim zawodzie i dostarcza najlepszej jakości produkty. Nigdy nie mogła narzekać na jakość specyfiku, który już od dłuższego czasu używała. Stała się już stałą klientką, która wychwalała Anwara przed dziewczynami w galerii. Teraz mogła jednej z nich sprezentować podarunek prosto od niego.
-Daj znać kiedy mogę przyjść po odbiór. - Uśmiechnęła się zadowolona z takiego obrotu sprawy. Druga kwestia była dla niej równie istotna, ponieważ herbata była jej słabością. Miała całe albumy na jej temat, różne przyrządy do parzenia herbat zależnie od tego jaką akurat chciała skosztować. Potrafiła o nich rozmawiać godzinami, ale nie miała okazji jeszcze trafić na pasjonata, z którym mogłaby dzielić się swoimi przemyśleniami. Do dzisiaj kiedy natrafiła się jej okazja do spotkania bezpośrednio z Anwarem.
-Być może, ale znasz się na nich, masz większą wiedzę zapewne niż ja. - Odparła nie zrażona jego odpowiedzią, a kiedy zaproponował aby przyniosła próbę rozpromieniła się. -Wspaniale. - Klasnęła zadowolona w dłonie. -Powiedz kiedy mogę ją dostarczyć. Jestem bardzo ciekawa twojej opinii. - Próbowała inaczej ją parzyć, ale za każdym razem coś jej nie pasowało, czegoś brakowało w posmaku. Znała tą konkretną mieszankę, ale z jakiegoś powodu była teraz odmienna. Skoro jej próby poległy, uznała, że powinna skonsultować się z kimś bardziej obeznanym w temacie.
Kiedy umówili się co do daty, która każdemu z nich pasowała pożegnała się jeszcze raz dziękując za wodę różaną i udawała się w drogę powrotną. Tego dnia miała towarzyszyć panu Erikssonowi w bankiecie. Musiała się odpowiednio przygotować; nie tylko ze strojem i makijażem. Przed każdym takim wyjściem dokładnie dowiadywała się kto ma być obecny na bankiecie, o czym będą prowadzone rozmowy, na jaki cel idą środku z aukcji charytatywnej, która najczęściej miała miejsce na takich imprezach. Wszystko to dokładnie notowała i już wiedziała jak zachować się na miejscu, o czym prowadzić dyskusje by nie wyjść na ignorantkę oraz podbić prestiż swojego partnera. Była nie tylko piękną ozdobą ale też jego asem w rękawie. Istniała też szansa, że klient będzie chciał spędzić z nią noc, choć znają pana Erikssona tak się nie stanie.
Villemo i Bezimienny z tematu
-Daj znać kiedy mogę przyjść po odbiór. - Uśmiechnęła się zadowolona z takiego obrotu sprawy. Druga kwestia była dla niej równie istotna, ponieważ herbata była jej słabością. Miała całe albumy na jej temat, różne przyrządy do parzenia herbat zależnie od tego jaką akurat chciała skosztować. Potrafiła o nich rozmawiać godzinami, ale nie miała okazji jeszcze trafić na pasjonata, z którym mogłaby dzielić się swoimi przemyśleniami. Do dzisiaj kiedy natrafiła się jej okazja do spotkania bezpośrednio z Anwarem.
-Być może, ale znasz się na nich, masz większą wiedzę zapewne niż ja. - Odparła nie zrażona jego odpowiedzią, a kiedy zaproponował aby przyniosła próbę rozpromieniła się. -Wspaniale. - Klasnęła zadowolona w dłonie. -Powiedz kiedy mogę ją dostarczyć. Jestem bardzo ciekawa twojej opinii. - Próbowała inaczej ją parzyć, ale za każdym razem coś jej nie pasowało, czegoś brakowało w posmaku. Znała tą konkretną mieszankę, ale z jakiegoś powodu była teraz odmienna. Skoro jej próby poległy, uznała, że powinna skonsultować się z kimś bardziej obeznanym w temacie.
Kiedy umówili się co do daty, która każdemu z nich pasowała pożegnała się jeszcze raz dziękując za wodę różaną i udawała się w drogę powrotną. Tego dnia miała towarzyszyć panu Erikssonowi w bankiecie. Musiała się odpowiednio przygotować; nie tylko ze strojem i makijażem. Przed każdym takim wyjściem dokładnie dowiadywała się kto ma być obecny na bankiecie, o czym będą prowadzone rozmowy, na jaki cel idą środku z aukcji charytatywnej, która najczęściej miała miejsce na takich imprezach. Wszystko to dokładnie notowała i już wiedziała jak zachować się na miejscu, o czym prowadzić dyskusje by nie wyjść na ignorantkę oraz podbić prestiż swojego partnera. Była nie tylko piękną ozdobą ale też jego asem w rękawie. Istniała też szansa, że klient będzie chciał spędzić z nią noc, choć znają pana Erikssona tak się nie stanie.
Villemo i Bezimienny z tematu
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach