:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Listopad-grudzień 2000
05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken
2 posters
Villemo Holmsen
05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 10:57
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
05.12.2000
Została poinformowana, że przekaże wszystko co najważniejsze nowemu pracownikowi, wytłumaczy zasady działania galerii, przedstawi i pokaże jak wygląda dzień pracy i za co jest się docenianym, a za co ganionym. Nie ukrywała sama przed sobą, że czuje się dumna z tego wyróżnienia. Ponad rok temu to ona była tą, której należało wszystko dokładnie wytłumaczyć i omówić. Dzisiaj stała pod drugiej stronie i nie czuła się z tym źle, wręcz przeciwnie. Choć Olaf zadał jej pytanie czy podejmie się tego zadania, tak doskonale wiedziała, że należało ono do tych z serii retorycznych. Olaf znał na nie odpowiedź, najzwyczajniej nie chciał wydawać wprost polecenia oczekując, że pracownicy będą wiedzieć na czym polega ich układ z szefem.
Galerię zwiedzali ostatni goście więc skierowała się do kafeterii aby zamówić białą herbatę i do tego kawałek ciasta migdałowego, które sobie bardzo upodobała ostatnimi czasy. Ubrana w kobaltową sukienkę, do tego beżowe szpilki, z łabęziem na szyi i upiętymi w eleganckiego koka włosami wyglądała jak prawdziwa Dama Besettelse, którą niewątpliwie była. Jeszcze rok temu nie czuła, że zasłużyła na to miano, teraz wiedziała, że pasuje jej i jest w pełni wypracowane. Tańczyła i śpiewała na górze, tak samo jak na dole, z tą różnicą, że każdy występ był zupełnie inny. Wczoraj dość późno wróciła z bankietu więc dzisiaj mogła za dnia odpocząć i nie pracować na górze, ale wiedziała, że leniuchowaniem nie zyska przychylności szefa, a to właśnie na niej najbardziej Villemo zależało. Ambicje młodej kobiety sięgały dużo głębiej niż bycie tylko kurtyzaną i damą do towarzystwa. Zdawała sobie sprawę, że przed nią jeszcze długa i mozolna droga, musiała zacząć stawiać w niej pierwsze kroki.
Dostrzegając Ramona uśmiechnęła się do niego tym samym przywołując do siebie. Mieli okazję poznać się parę dni wcześniej kiedy został przedstawiony jako nowy pracownik.
-Jak odnajdujesz Besettelse? - Zagadnęła go kiedy zajął miejsce przy stoliku i rozlała herbatę z czajnika do pustej filiżanki specjalnie dla niego przygotowanej. -Czy masz do mnie konkretne pytania? - Odstawiła czajnik, wszystkie ruchy miała idealnie wyćwiczone i wysublimowane. Wiedziała jak uginać łokieć, jak ustawiać głowę, jak patrzeć. Teraz szare tęczówki spoczęły na jego twarzy przyglądając mu się uważnie ale jednocześnie z zaciekawieniem. Na różanych ustach spoczywał delikatny uśmiech z czającą się przekorą w kącikach.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 10:57
Należało przyznać, że Besettelse było całkiem przyjemnym miejscem. Z całą pewnością odbiegało ono od wszystkich miejsc, w których przyszło pracować Ramonowi do tej pory. Prawda była taka, że w jego zawodzie trudno było o miłe i przyjemne miejsce. Zaczynał bowiem od ulicy. Już jako młodzieniec sprzedawał swoje ciało ludziom, którzy chcieli je kupić. Prostytucja wydawała mu się przyjemna. Nie wiedział, czego wynikiem był taki tok myślenia... może brakowało mu rodzicielskiego ciepła w dzieciństwie i teraz poszukiwał go w ramionach zdesperowanych mężczyzn albo też był tak zepsuty, że nie widział w tym nic złego. Bo oczywiście nie widział. Wiele osób mogło patrzeć na jego styl życia z odrazą i zgorszeniem, jednak on sam cieszył się z takiego stanu rzeczy. Może po prostu nie pasował do społeczeństwa? Praca na ulicy szybko jednak pokazała swoje prawdziwe oblicze – była niebezpieczna i nieprzewidywalna. Te dwie cechy skłoniły Ramona do tego, by poszukać miejsca dla siebie. Pracował w kilku przybytkach, których nazwy nie opłacało się nawet wymieniać, w końcu jednak trafił tutaj. Od początku gdy usłyszał o galerii i o tym, czym trudnią się tutejsi pracownicy, wiedział, że znajdzie tu miejsce dla siebie. Można powiedzieć, że idealnie pasował. Piękno i ekskluzywność tego miejsca nie były jednak tym, co go zachęciło. Było tym bezpieczeństwo, które mógł tutaj znaleźć i o którym zapewnił go Olaf. Nie potrzebował nic więcej.
Spacerował korytarzem, gdy natknął się na dziewczynę, która miała go oprowadzić. Był nowym pracownikiem i chociaż zdążył się poznać kilka tajemnic tego miejsca, to nie wiedział wszystkiego. Musiał zostać wprowadzony we wszystko. Z resztą sam chciał wszystko wiedzieć. Nie miał pojęcia co prawda, ile informacji zostanie mu przekazanych i czy będą pokrywać się one z tym, co akurat chciał wiedzieć. Wiedza była bowiem prawdziwą potęgom i chociaż on nie planował nic złego, to jednak wolał wiedzieć niż nie.
Na Villemo starał się zrobić dobre wrażenie. Mieli ze sobą pracować i widywać się często, więc głupim rozwiązaniem byłoby robienie sobie wrogów. Pomimo swojego, w jego opinii, paskudnego charakteru, potrafił się ogarnąć, a jasnowłosą polubił, chociaż nie mógł jej uznać za koleżankę. Nie ufał ludziom, bo na to trzeba było sobie zasłużyć. Wiele w swoim życiu przeszedł, wiele osób poznał i na wielu się zawiódł. Nie mógł pozwolić sobie na kolejne błędy.
– Jest inaczej niż w miejscach, w których przebywałem dotychczas – odpowiedział, uśmiechając się słabo. Nie lubił mówić o swojej przeszłości i nawet kiedy już to robił, to należało się spodziewać, że historia została wymyślona na poczekaniu. Wielu z jego dotychczasowych klientów nie miało nawet pojęcia z kim się spotykało. No ale takie możliwości zapewniała zdolność Ramona do przybierania dowolnego wyglądu. Wychodził więc z założenia, że skoro może wyglądać jak chciał, to i mógł być kim tylko sobie zapragnął zwłaszcza w oczach swoich klientów. W końcu sam przed swoją przeszłością uciec nie mógł.
– Opowiedz mi o wszystkim, o czym powinienem wiedzieć, pytania będą po drodze – powiedział. Nie było sensu pytać o coś, co jasnowłosa i tak by powiedziała. Na pewno w trakcie rozmowy Ramon wpadnie na konkretne pytania.
Spacerował korytarzem, gdy natknął się na dziewczynę, która miała go oprowadzić. Był nowym pracownikiem i chociaż zdążył się poznać kilka tajemnic tego miejsca, to nie wiedział wszystkiego. Musiał zostać wprowadzony we wszystko. Z resztą sam chciał wszystko wiedzieć. Nie miał pojęcia co prawda, ile informacji zostanie mu przekazanych i czy będą pokrywać się one z tym, co akurat chciał wiedzieć. Wiedza była bowiem prawdziwą potęgom i chociaż on nie planował nic złego, to jednak wolał wiedzieć niż nie.
Na Villemo starał się zrobić dobre wrażenie. Mieli ze sobą pracować i widywać się często, więc głupim rozwiązaniem byłoby robienie sobie wrogów. Pomimo swojego, w jego opinii, paskudnego charakteru, potrafił się ogarnąć, a jasnowłosą polubił, chociaż nie mógł jej uznać za koleżankę. Nie ufał ludziom, bo na to trzeba było sobie zasłużyć. Wiele w swoim życiu przeszedł, wiele osób poznał i na wielu się zawiódł. Nie mógł pozwolić sobie na kolejne błędy.
– Jest inaczej niż w miejscach, w których przebywałem dotychczas – odpowiedział, uśmiechając się słabo. Nie lubił mówić o swojej przeszłości i nawet kiedy już to robił, to należało się spodziewać, że historia została wymyślona na poczekaniu. Wielu z jego dotychczasowych klientów nie miało nawet pojęcia z kim się spotykało. No ale takie możliwości zapewniała zdolność Ramona do przybierania dowolnego wyglądu. Wychodził więc z założenia, że skoro może wyglądać jak chciał, to i mógł być kim tylko sobie zapragnął zwłaszcza w oczach swoich klientów. W końcu sam przed swoją przeszłością uciec nie mógł.
– Opowiedz mi o wszystkim, o czym powinienem wiedzieć, pytania będą po drodze – powiedział. Nie było sensu pytać o coś, co jasnowłosa i tak by powiedziała. Na pewno w trakcie rozmowy Ramon wpadnie na konkretne pytania.
Villemo Holmsen
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 10:58
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Odnalazła się w Besettelse bardzo szybko, poczuła się tutaj swobodnie i podobnie jak Ramon - bezpiecznie. To ostatnie, które zapewnił Olaf sprawiało, że sporo napięcia schodziło z ramion, a noce stawały się spokojniejsze. Mogła spać nie obawiając się dnia następnego, wiedząc, że w osobie właściciela galerii ma obrońcę. Wymagającego, przed którym czuła mieszankę strachu i szacunku, ale takiego, na którym mogła zawsze polegać. Nigdy nie doznała z jego strony nieprzyjemności, nigdy nie był brutalny ani pogardliwy. Traktował ją jak narzędzie swojej pracy, ale dbał i rozpieszczał.
-Oby tylko lepiej. - Upiła łyk herbaty. Nie miała zamiaru dopytywać o przeszłość Ramona. Zasada była bardzo prosta i znana wszystkim pracownikom. W momencie podjęcia pracy w galerii przeszłość była zostawiona za progiem, na ulicy. Liczyło się to kim zostawał w murach tego miejsca. -Usiądź proszę. - Wskazała mu miejsce na przeciwko siebie oraz napełnioną filiżankę. -Nasza praca nie jest skomplikowana, ale w rzeczywistości wymaga od nas wiele. - Zaczęła powoli wprowadzać nowego pracownika w sekrety Besettelse. -Na górze zabawiamy gości, rozmawiamy z nimi o sztuce, czasami o wydarzeniach społecznych, tworzymy alegorię i od czasu do czasu mamy małe występy, które ubarwiają oglądanie wszystkich kolekcji. Wernisaże są huczne i ze wspaniałą oprawą. Mamy wtedy obowiązek uczestniczyć i ponownie, zabawiać gości. - Filiżanka nadal tkwiła w jej dłonie, a ona co jakiś czas zerkała na jasny płyn pachnący jaśminem. -Sprzedajemy sztukę poprzez własne ciało. - Powiedziała dobitnie główną zasadę. -Stajemy się sztuką i spełniamy płócienne marzenia senne. Wieczorami otwierają się podziemia galerii, do których ma wstęp niewielu. Fakt, że coś pod nami jest nie jest powszechnie znane i nie mówimy o tym na głos. Na dole czasami też podajemy jedynie drinki, nie pracujemy przy obrazach. Chyba, że wyraźnie ktoś o nas poprosi. Z czasem każdy ma swojego stałego klienta lub klientów. Staje się ich na wyłączność. - Upiła kolejny łyk herbaty aby zwilżyć usta. -Jeden na jedną noc. Mamy być tylko dla tego klienta i na nim skupić całą swoją uwagę. - Nigdy nie było ich więcej, a ci co przychodzili do tego miejsca mieli tego pełną świadomość. Wybierali konkretny dzień tygodnia i wtedy mieli pewność, że upragnione ciało będzie na nich czekać. Spełni każdą zachciankę, odda się w pełni i stworzy iluzję przywiązania. To co sprzedawała galeria to złudzenie, mrzonka, która uzależniała i zawsze wracali po więcej. A ona uwielbia ten dreszczyk podniecenia kiedy wkraczała w obraz, który wybrał klient, kiedy mogła roztaczać przed nim nowy świat, w którym mógł stać się każdym. Przybierała maski, przyjmowała role, które dawały jej wiele satysfakcji. Była aktorką i jak aktorstwo to traktowała. Jej ciało było dla nich świątynią i fakt, że mogli jej dotknąć był zaszczytem. Musieli kupić zaufanie Olafa i to nie za pomocą hojnej sakiewki. Byli prześwietlani, byli sprawdzani czy nie narażą reputacji tego miejsca. -Czy do tego masz jakieś pytania? Jak z twoją znajomością sztuki - obrazów, rzeźbiarstwa, sztuki nowoczesnej?
-Oby tylko lepiej. - Upiła łyk herbaty. Nie miała zamiaru dopytywać o przeszłość Ramona. Zasada była bardzo prosta i znana wszystkim pracownikom. W momencie podjęcia pracy w galerii przeszłość była zostawiona za progiem, na ulicy. Liczyło się to kim zostawał w murach tego miejsca. -Usiądź proszę. - Wskazała mu miejsce na przeciwko siebie oraz napełnioną filiżankę. -Nasza praca nie jest skomplikowana, ale w rzeczywistości wymaga od nas wiele. - Zaczęła powoli wprowadzać nowego pracownika w sekrety Besettelse. -Na górze zabawiamy gości, rozmawiamy z nimi o sztuce, czasami o wydarzeniach społecznych, tworzymy alegorię i od czasu do czasu mamy małe występy, które ubarwiają oglądanie wszystkich kolekcji. Wernisaże są huczne i ze wspaniałą oprawą. Mamy wtedy obowiązek uczestniczyć i ponownie, zabawiać gości. - Filiżanka nadal tkwiła w jej dłonie, a ona co jakiś czas zerkała na jasny płyn pachnący jaśminem. -Sprzedajemy sztukę poprzez własne ciało. - Powiedziała dobitnie główną zasadę. -Stajemy się sztuką i spełniamy płócienne marzenia senne. Wieczorami otwierają się podziemia galerii, do których ma wstęp niewielu. Fakt, że coś pod nami jest nie jest powszechnie znane i nie mówimy o tym na głos. Na dole czasami też podajemy jedynie drinki, nie pracujemy przy obrazach. Chyba, że wyraźnie ktoś o nas poprosi. Z czasem każdy ma swojego stałego klienta lub klientów. Staje się ich na wyłączność. - Upiła kolejny łyk herbaty aby zwilżyć usta. -Jeden na jedną noc. Mamy być tylko dla tego klienta i na nim skupić całą swoją uwagę. - Nigdy nie było ich więcej, a ci co przychodzili do tego miejsca mieli tego pełną świadomość. Wybierali konkretny dzień tygodnia i wtedy mieli pewność, że upragnione ciało będzie na nich czekać. Spełni każdą zachciankę, odda się w pełni i stworzy iluzję przywiązania. To co sprzedawała galeria to złudzenie, mrzonka, która uzależniała i zawsze wracali po więcej. A ona uwielbia ten dreszczyk podniecenia kiedy wkraczała w obraz, który wybrał klient, kiedy mogła roztaczać przed nim nowy świat, w którym mógł stać się każdym. Przybierała maski, przyjmowała role, które dawały jej wiele satysfakcji. Była aktorką i jak aktorstwo to traktowała. Jej ciało było dla nich świątynią i fakt, że mogli jej dotknąć był zaszczytem. Musieli kupić zaufanie Olafa i to nie za pomocą hojnej sakiewki. Byli prześwietlani, byli sprawdzani czy nie narażą reputacji tego miejsca. -Czy do tego masz jakieś pytania? Jak z twoją znajomością sztuki - obrazów, rzeźbiarstwa, sztuki nowoczesnej?
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 10:58
Mógł przyznać, że od chwili zagoszczenia w tym miejscu poczuł się lżej. Jakby ogromny ciężar spadł mu z ramion. Ciężar ciągłego bycia ostrożnym i próby bycia niewidzialnym był ogromny. Miłym uczuciem było móc się od tego uwolnić i zajęć myśli czymś innym, nawet jeśli była to po prostu nauka o sztuce. Tym Ramon nigdy się nie interesował. W jego domu matka nigdy nie skupiała się na pielęgnowaniu w dziecku kreatywności. Byli biedni, więc chłopak musiał być praktyczny, a więc musiał umieć wszystko to, co przynosiło zysk. Jego matka chciała zrobić z niego rzemieślnika, jednak jemu roboty fizyczne nie były w głowie. A przynajmniej nie takie ciężkie, jakich pragnęła od niego rodzicielka. W końcu pracował fizycznie, ale tak, jak sam chciał. Rozumiał, że był wyjątkiem w tej profesji, tak samo jak miał niesamowite szczęście, że nie był do tego w żaden sposób przymuszany. Musiał całkiem nieźle zarządzać swoim losem, że ten doprowadził go tutaj, a nie w gorsze miejsce. Oddychał więc z ulgą za każdym razem, gdy zamiast oglądania zepsucia i marginesu midgardzkich ulic, mógł podziwiać obrazy i wszelkiego rodzaju sztukę. Nawet jeśli nie przepadał za tym, ale jeśli będzie trzeba to polubi.
– Mam nadzieję – powiedział, siadając w miejscu wskazanym przez jasnowłosą. Cieszył się, że ktoś wprowadzi go w tajniki jego nowego miejsca pracy. Nie był to bowiem byle jaki przybytek, więc miał świadomość tego, że w miejscu tym były zasady, którym należało się poddać, czy się tego chciało, czy też nie. On, mimo osiadania duszy indywidualisty, potrafił pójść na kompromis, jeśli widział płynące z tego korzyści.
– Nie wydaje się to skomplikowane – przyznał, gdy kobieta wprowadzała go w szczegóły pracy tutaj. Oczywiście robił to samo praktycznie odkąd zaczął się tym zajmować. Udostępnianie innym swojego ciała nie było więc żadną nowością. Co więcej nie spodziewał się innych scenariuszy. Zabawianie gości i uczestniczenie we wszelkich artystycznych wydarzeniach w galerii było jednak całkiem przyjemnym dodatkiem i urozmaiceniem życia. Można było przez chwilę poczuć się nawet jak członek śmietanki towarzyskiej, nawet jeśli Ramon starał się za wszelką cenę unikać podobnych złudzeń. Nigdy bowiem nie będzie tacy jak oni, tak samo jak oni nigdy nie będą na jego miejscu. Wiedział, że w miejscu tym zderzały się dwa różne światy, których łączył jedynie podobny poziom zepsucia i żądzy.
– Niestety wiem niewiele, nigdy nie wymagano ode mnie znajomości w tej dziedzinie – powiedział zgodnie z prawdą. W końcu do tej pory klienci przychodzili do niego tylko po to, by zaspokoić swoje żądze, a ci którzy zostawali na dłużej wiedzieli, czego od Ramona mogli oczekiwać. Wiedział jednak, że co do tego będzie musiał się doszkolić i w sumie był gotowy na takie poświęcenie.
– A jak działa to wszystko tutaj? Klient wybiera obraz i sala zmienia się dostosowując do obrazu? W jaki sposób? – zapytał. Wątpił, żeby każdy obraz miał swój osobny pokój, więc pewnie działało tutaj jakieś zmyślne zaklęcie, którego nie znał, ale z chęcią chciałby się z takim zaznajomić.
– Mam nadzieję – powiedział, siadając w miejscu wskazanym przez jasnowłosą. Cieszył się, że ktoś wprowadzi go w tajniki jego nowego miejsca pracy. Nie był to bowiem byle jaki przybytek, więc miał świadomość tego, że w miejscu tym były zasady, którym należało się poddać, czy się tego chciało, czy też nie. On, mimo osiadania duszy indywidualisty, potrafił pójść na kompromis, jeśli widział płynące z tego korzyści.
– Nie wydaje się to skomplikowane – przyznał, gdy kobieta wprowadzała go w szczegóły pracy tutaj. Oczywiście robił to samo praktycznie odkąd zaczął się tym zajmować. Udostępnianie innym swojego ciała nie było więc żadną nowością. Co więcej nie spodziewał się innych scenariuszy. Zabawianie gości i uczestniczenie we wszelkich artystycznych wydarzeniach w galerii było jednak całkiem przyjemnym dodatkiem i urozmaiceniem życia. Można było przez chwilę poczuć się nawet jak członek śmietanki towarzyskiej, nawet jeśli Ramon starał się za wszelką cenę unikać podobnych złudzeń. Nigdy bowiem nie będzie tacy jak oni, tak samo jak oni nigdy nie będą na jego miejscu. Wiedział, że w miejscu tym zderzały się dwa różne światy, których łączył jedynie podobny poziom zepsucia i żądzy.
– Niestety wiem niewiele, nigdy nie wymagano ode mnie znajomości w tej dziedzinie – powiedział zgodnie z prawdą. W końcu do tej pory klienci przychodzili do niego tylko po to, by zaspokoić swoje żądze, a ci którzy zostawali na dłużej wiedzieli, czego od Ramona mogli oczekiwać. Wiedział jednak, że co do tego będzie musiał się doszkolić i w sumie był gotowy na takie poświęcenie.
– A jak działa to wszystko tutaj? Klient wybiera obraz i sala zmienia się dostosowując do obrazu? W jaki sposób? – zapytał. Wątpił, żeby każdy obraz miał swój osobny pokój, więc pewnie działało tutaj jakieś zmyślne zaklęcie, którego nie znał, ale z chęcią chciałby się z takim zaznajomić.
Villemo Holmsen
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 10:58
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Nie każdy rozumiał ich pracę, byli tacy, którzy krzywili się na nią i głośno prawili kazania, by pod osłoną nocy korzystać z usług prostytutek. Rankiem znów nakładali purytańskie maski, pod którymi kryła się czysta obłuda. Villemo nie czuła się pokrzywdzona tym jaką pracą się zajmuje. W tym zawodzie był pewien artyzm, zwłaszcza w galerii Olafa.
-Niby nie jest, a jednak… - Uśmiechnęła się delikatnie. -Tu nie chodzi tylko o to aby zaprezentować piękno naszego ciała, aby kusić wyglądem, spojrzeniem, głosem i dotykiem. - Upiła kolejny łyk herbaty. -Chodzi o stworzenie historii, opowiedzenie jej wraz z naszym klientem. - Płótno oddawało jedynie część marzenia, fragment, migawkę, którą mieli przekuć w erotyczną opowieść, pełną smaków, kolorów i subtelności. Jeden taki wieczór, a przeżycie niezapomniane do końca życia. Dlatego wracali po więcej. Tutaj mogli stać się kim tylko chcieli.
-Nie martw się tym. - Zapewniła go ciepłym głosem, który teraz był przyjazny i pełen uprzejmości, ale pod osłoną nocy potrafił kusić i czarować, powodować dreszcze na całym ciele w oczekiwaniu na spełnienie. -Olaf zapewne mówił o jednym dniu wolnym, jednym na naukę, a jednym na lekarza. To właśnie w dniu na naukę wszystkiego się dowiesz. Dzisiaj wprowadzę cię w najprostsze zagadnienia. - Wskazała na teczkę, która leżała spokojnie na blacie obok niej. -Im więcej wiesz, tym łatwiej ci będzie znaleźć porozumienie z naszymi klientami. Tego oczekują. Elokwencji, obycia i znajomości wielu zagadnień. - Mieli nie tylko bawić, ale też stanowić partnera do rozmów. Ładna lalka szybko się nudziła, ale gdy lalka przedstawiała sobą jakąś wartość, to nie porzucali jej z taką łatwością. Podała Ramonowi teczkę, w której zawarte były wstępne informacje do dziedzin takich sztuk jak rzeźba, taniec, malarstwo czy szkło. Wszystko to co galeria miała do zaoferowania. -Mniej więcej tak. - Pokiwała głową. -Klient wybiera obraz, który mu się podoba. Zachęcany jest aby wyraził czego oczekuje. Po to jesteśmy, aby spełniać marzenia. Te najbardziej skrywane, te o których nie mówisz żonie czy mężowi. Mój pierwszy klient wybrał obraz przedstawiający ciemny las i małą chatkę pośród strzelistych drzew. Chciał być wybawicielem, chciał aby kobieta była mu wdzięczna i ową wdzięczność wyraziła. Im więcej poda nam szczegółów, tym lepiej. - Dopiła herbatę i pochyliła się lekko w stronę Ramona. -Charakteryzator ubrał mnie w lekko postrzępioną suknię, ułożył włosy w nieładzie. Iluzja zaś zamienia pokój w ten las i była tam chatka. A w niej siennik, obok palenisko, w którym palił się ciepły, przyjemny ogień. - Zmrużyła lekko oczy, na ustach pojawił się uśmiech, który mówił więcej niż tysiąc słów co wydarzyło się potem. -Byłam bardzo wdzięczną damą w opałach. - Wymruczała ostatnie słowo, po czym wróciła do poprzedniej pozycji. -Tak to właśnie działa. - Odparła już normalnym tonem. -Oczywiście nie zawsze tak jest. Klient nie wie jak wyrazić swoje pragnienie, czasami wstydzi się tego. Należy odpowiednio wyczuć co może zadziałać a co nie. Dużo daje wiedza kim jest, czym się zajmuje za życia. Ktoś kto codziennie stawia czoła niebezpieczeństwu, będzie wolał coś co pomoże mu się odprężyć. Większość szuka odmiany od szarej rzeczywistości. To właśnie im dajemy. Inne życie, przebłysk czegoś całkowicie innego.
-Niby nie jest, a jednak… - Uśmiechnęła się delikatnie. -Tu nie chodzi tylko o to aby zaprezentować piękno naszego ciała, aby kusić wyglądem, spojrzeniem, głosem i dotykiem. - Upiła kolejny łyk herbaty. -Chodzi o stworzenie historii, opowiedzenie jej wraz z naszym klientem. - Płótno oddawało jedynie część marzenia, fragment, migawkę, którą mieli przekuć w erotyczną opowieść, pełną smaków, kolorów i subtelności. Jeden taki wieczór, a przeżycie niezapomniane do końca życia. Dlatego wracali po więcej. Tutaj mogli stać się kim tylko chcieli.
-Nie martw się tym. - Zapewniła go ciepłym głosem, który teraz był przyjazny i pełen uprzejmości, ale pod osłoną nocy potrafił kusić i czarować, powodować dreszcze na całym ciele w oczekiwaniu na spełnienie. -Olaf zapewne mówił o jednym dniu wolnym, jednym na naukę, a jednym na lekarza. To właśnie w dniu na naukę wszystkiego się dowiesz. Dzisiaj wprowadzę cię w najprostsze zagadnienia. - Wskazała na teczkę, która leżała spokojnie na blacie obok niej. -Im więcej wiesz, tym łatwiej ci będzie znaleźć porozumienie z naszymi klientami. Tego oczekują. Elokwencji, obycia i znajomości wielu zagadnień. - Mieli nie tylko bawić, ale też stanowić partnera do rozmów. Ładna lalka szybko się nudziła, ale gdy lalka przedstawiała sobą jakąś wartość, to nie porzucali jej z taką łatwością. Podała Ramonowi teczkę, w której zawarte były wstępne informacje do dziedzin takich sztuk jak rzeźba, taniec, malarstwo czy szkło. Wszystko to co galeria miała do zaoferowania. -Mniej więcej tak. - Pokiwała głową. -Klient wybiera obraz, który mu się podoba. Zachęcany jest aby wyraził czego oczekuje. Po to jesteśmy, aby spełniać marzenia. Te najbardziej skrywane, te o których nie mówisz żonie czy mężowi. Mój pierwszy klient wybrał obraz przedstawiający ciemny las i małą chatkę pośród strzelistych drzew. Chciał być wybawicielem, chciał aby kobieta była mu wdzięczna i ową wdzięczność wyraziła. Im więcej poda nam szczegółów, tym lepiej. - Dopiła herbatę i pochyliła się lekko w stronę Ramona. -Charakteryzator ubrał mnie w lekko postrzępioną suknię, ułożył włosy w nieładzie. Iluzja zaś zamienia pokój w ten las i była tam chatka. A w niej siennik, obok palenisko, w którym palił się ciepły, przyjemny ogień. - Zmrużyła lekko oczy, na ustach pojawił się uśmiech, który mówił więcej niż tysiąc słów co wydarzyło się potem. -Byłam bardzo wdzięczną damą w opałach. - Wymruczała ostatnie słowo, po czym wróciła do poprzedniej pozycji. -Tak to właśnie działa. - Odparła już normalnym tonem. -Oczywiście nie zawsze tak jest. Klient nie wie jak wyrazić swoje pragnienie, czasami wstydzi się tego. Należy odpowiednio wyczuć co może zadziałać a co nie. Dużo daje wiedza kim jest, czym się zajmuje za życia. Ktoś kto codziennie stawia czoła niebezpieczeństwu, będzie wolał coś co pomoże mu się odprężyć. Większość szuka odmiany od szarej rzeczywistości. To właśnie im dajemy. Inne życie, przebłysk czegoś całkowicie innego.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 10:59
Ramon miał dość skomplikowany stosunek do pracy, którą się zajmował. Nie widział w tym nic złego, że sprzedawał swoje ciało dla uciech innych ludzi, bo lubił to. Wydawało mu się, że praca ta była przyjemna, a już na pewno przyjemniejsza od innych prac fizycznych, które mogły mieć większe poważanie w społeczeństwie. Niemniej jednak niewiele osób zdawało sobie sprawę, co tak naprawdę wchodziło w zakres obowiązków, które musiały spełniać osoby do wynajęcia. W końcu było to nie tylko rozkładanie nóg przed tym, kto zapłaci. W Besettelse tych obowiązków pojawiało się jeszcze więcej, bo oprócz samej pracy trzeba było się również poświęcać i szkolić w różnych dziedzinach. Ramonowi bardzo to odpowiadało, bo może nie było tego po nim widać, ale lubił się uczyć i kształcić w różnych dziedzinach i gdyby nie niski status zamożności jego rodziny, to pewnie poszedłby na studia i jego życie mogłoby wyglądać inaczej.
– Rozumiem to doskonale – odpowiedział, odwzajemniając uśmiech. Ten aspekt aktorstwa również mu odpowiadał. Wiele razy podczas swojego życia musiał udawać kogoś innego albo odgrywać życie, które wymyślił na potrzeby swojego własnego bezpieczeństwa. Nie był aktorem, ale pewne umiejętności posiadał. Napił się kilku łyków swojej herbaty, po czym skupił wzrok na kobiecie, z którą rozmawiał. Nie znał jej zbyt dobrze, bo nie miał zbyt wielu okazji by z nią porozmawiać, ale widział, że często przechadzała się po różnych pomieszczeniach tego przybytku. Nie był skłonny do szybkiego ufania obcym osobom, ale od jasnowłosej odbierał jedynie dość profesjonalne nastawienie. Lubił właśnie takich ludzi. – Podoba mi się ten grafik – powiedział, uśmiechając się lekko. Podziwiał, chociaż nie przyzna tego na głos, że panowały tutaj dość przyjemne warunki i pracownicy chyba rzeczywiście mieli dobrą opiekę.
Spojrzał na teczkę, która była obok. Doceniał, że w ogóle dostał jakiekolwiek materiały i nie musiał wyszukiwać wszystkiego na własną rękę. Najgorsze było wyszukiwanie czegoś, jeśli nie miało się pojęcia o tym, gdzie w ogóle zaczął. Od zawsze interesował się ludzkim ciałem, głównie dlatego, że sam potrafił zmieniać swoje własne. Anatomia i wszelkiego rodzaju biologiczne aspekty niesamowicie go interesowały. Ze sztuką natomiast nigdy nie miał za wiele wspólnego. Jedyne co potrafił, to powiedzieć, czy coś mu się podoba, czy nie. Nigdy też nie ciągnęło go do tego, by zagłębić się w tajniki sztuki, ale jak widać los ma swoje własne sposoby.
– Dobrze... a klienci chyba nie oczekują od nas bycia ekspertami z każdej dziedziny, prawda? – zapytał. W końcu można było poznać i nauczyć się wielu rzeczy, ale nie można było wdać się w swobodną rozmowę z ludźmi, którzy daną rzeczą interesują się już od dłuższego czasu. Było to nieosiągalne i ciemnowłosy miał nadzieję, że żaden z klientów nie wymagał, żeby kurtyzany wdawały się w naukowe dysputy na najróżniejsze tematy.
– Rozumiem to doskonale – odpowiedział, odwzajemniając uśmiech. Ten aspekt aktorstwa również mu odpowiadał. Wiele razy podczas swojego życia musiał udawać kogoś innego albo odgrywać życie, które wymyślił na potrzeby swojego własnego bezpieczeństwa. Nie był aktorem, ale pewne umiejętności posiadał. Napił się kilku łyków swojej herbaty, po czym skupił wzrok na kobiecie, z którą rozmawiał. Nie znał jej zbyt dobrze, bo nie miał zbyt wielu okazji by z nią porozmawiać, ale widział, że często przechadzała się po różnych pomieszczeniach tego przybytku. Nie był skłonny do szybkiego ufania obcym osobom, ale od jasnowłosej odbierał jedynie dość profesjonalne nastawienie. Lubił właśnie takich ludzi. – Podoba mi się ten grafik – powiedział, uśmiechając się lekko. Podziwiał, chociaż nie przyzna tego na głos, że panowały tutaj dość przyjemne warunki i pracownicy chyba rzeczywiście mieli dobrą opiekę.
Spojrzał na teczkę, która była obok. Doceniał, że w ogóle dostał jakiekolwiek materiały i nie musiał wyszukiwać wszystkiego na własną rękę. Najgorsze było wyszukiwanie czegoś, jeśli nie miało się pojęcia o tym, gdzie w ogóle zaczął. Od zawsze interesował się ludzkim ciałem, głównie dlatego, że sam potrafił zmieniać swoje własne. Anatomia i wszelkiego rodzaju biologiczne aspekty niesamowicie go interesowały. Ze sztuką natomiast nigdy nie miał za wiele wspólnego. Jedyne co potrafił, to powiedzieć, czy coś mu się podoba, czy nie. Nigdy też nie ciągnęło go do tego, by zagłębić się w tajniki sztuki, ale jak widać los ma swoje własne sposoby.
– Dobrze... a klienci chyba nie oczekują od nas bycia ekspertami z każdej dziedziny, prawda? – zapytał. W końcu można było poznać i nauczyć się wielu rzeczy, ale nie można było wdać się w swobodną rozmowę z ludźmi, którzy daną rzeczą interesują się już od dłuższego czasu. Było to nieosiągalne i ciemnowłosy miał nadzieję, że żaden z klientów nie wymagał, żeby kurtyzany wdawały się w naukowe dysputy na najróżniejsze tematy.
Villemo Holmsen
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 10:59
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Ramon chciał wiedzieć i dokładnie słuchał tego co mówiła co przyjęła z zadowoleniem. Nie mówił wiele, ale jego mimika była wystarczająca aby niksa wiedziała, że uważnie słucha i nie jest obojętny na jej słowa. Miała nadzieję, że odnajdzie się w nowej pracy i wśród obowiązków jakie nakładał na nich Olaf, a ten był bardzo wyrozumiałym pracodawcą jeżeli pracownik przykładał się do pracy.
Nie oszukiwała siebie, że mężczyzna ich lubił, byli narzędziami pracy, tak jak rzeźbiarz trzyma dłuto i nadaje marmurowi kształt tak za pomocą kurtyzan Olaf kształtował swoje imperium. Nie mogli narzekać na swoją pracę, bo choć to oni mieli dawać przyjemność, a nie ją czerpać, poświęcać całą swoją uwagę klientowi, spełniać jego pożądanie tak opieka jaką tutaj mieli wynagradzała zmęczenie fizyczne.
Praca w podziemiach była dla niksy zwyczajnie pracą. Nie czerpała z każdej nocy przyjemności i tego nie oczekiwała. Ona miała być przyjemnością. Ona miała ją zapewniać. Takie samo będzie teraz zadanie Ramona.
-Klient przede wszystkim oczekuje, że nie zabiera na bankiet całkowitego ignoranta. Dlatego wcześniej robione jest rozeznanie terenu. Nim pójdziesz na bankiet dostajesz pełen pakiet informacji. Teczkę, taką jak ta. - Wskazała na tę, którą już Ramon otrzymał. -Nie znam się na finansach i prowadzeniu firmy, ale jak zapoznałam się z materiałem to nie byłam całkowicie niedoinformowana. I to jest ważne dla klienta.- Mieli stanowić piękną oprawę i powód do zachwytu oraz zazdrości. Klienci poprzez swojego partnera na przyjęciu budowali swój własny obraz w oczach kolegów i konkurencji. -Bardzo ważna rzecz. Każdą brutalność musisz od razu zgłosić. - Dodała wstając ze swojego miejsca i zabierając ze sobą swoją filiżankę z herbatą. -Nie godzimy się na okaleczanie czy przemoc, która powoduje nasz fizyczny ból, a nie przyjemność. - Nie miała sama takiej sytuacji, klienci raczej byli częściej spolegliwi i oczekiwani, że to ona będzie przejmować inicjatywę, ale bywało paru, którzy chcieli dominować. Nigdy jednak nie zadawali jej fizycznego bólu aby cieszyć się jej cierpieniem czy dla samego zadawania cierpienia. Ponoć kiedyś taki incydent był, ale klient tego dnia poznał słuszny gniew Olafa.
Wyszła z kafeterii zachęcając Ramona aby poszedł wraz z nią. Skierowała się do sali szklanej, jednej z jej ulubionych w tym miejscu. Teraz była skryta w półcieniu, witraże rzucały niewyraźne obrazy na podłogę. W kącie stał gramofon, do którego od razu podeszła. Igła upuszczona na płytę uruchomiła melodię. -Jak z twoim tańcem? - Zapytała odstawiając obok gramofonu swoją filiżankę. Stanęła na przeciwko Ramona uśmiechając się do niego zadziornie, z małym błyskiem wyzwania w szarym spojrzeniu. -Zatańczymy?
Nie oszukiwała siebie, że mężczyzna ich lubił, byli narzędziami pracy, tak jak rzeźbiarz trzyma dłuto i nadaje marmurowi kształt tak za pomocą kurtyzan Olaf kształtował swoje imperium. Nie mogli narzekać na swoją pracę, bo choć to oni mieli dawać przyjemność, a nie ją czerpać, poświęcać całą swoją uwagę klientowi, spełniać jego pożądanie tak opieka jaką tutaj mieli wynagradzała zmęczenie fizyczne.
Praca w podziemiach była dla niksy zwyczajnie pracą. Nie czerpała z każdej nocy przyjemności i tego nie oczekiwała. Ona miała być przyjemnością. Ona miała ją zapewniać. Takie samo będzie teraz zadanie Ramona.
-Klient przede wszystkim oczekuje, że nie zabiera na bankiet całkowitego ignoranta. Dlatego wcześniej robione jest rozeznanie terenu. Nim pójdziesz na bankiet dostajesz pełen pakiet informacji. Teczkę, taką jak ta. - Wskazała na tę, którą już Ramon otrzymał. -Nie znam się na finansach i prowadzeniu firmy, ale jak zapoznałam się z materiałem to nie byłam całkowicie niedoinformowana. I to jest ważne dla klienta.- Mieli stanowić piękną oprawę i powód do zachwytu oraz zazdrości. Klienci poprzez swojego partnera na przyjęciu budowali swój własny obraz w oczach kolegów i konkurencji. -Bardzo ważna rzecz. Każdą brutalność musisz od razu zgłosić. - Dodała wstając ze swojego miejsca i zabierając ze sobą swoją filiżankę z herbatą. -Nie godzimy się na okaleczanie czy przemoc, która powoduje nasz fizyczny ból, a nie przyjemność. - Nie miała sama takiej sytuacji, klienci raczej byli częściej spolegliwi i oczekiwani, że to ona będzie przejmować inicjatywę, ale bywało paru, którzy chcieli dominować. Nigdy jednak nie zadawali jej fizycznego bólu aby cieszyć się jej cierpieniem czy dla samego zadawania cierpienia. Ponoć kiedyś taki incydent był, ale klient tego dnia poznał słuszny gniew Olafa.
Wyszła z kafeterii zachęcając Ramona aby poszedł wraz z nią. Skierowała się do sali szklanej, jednej z jej ulubionych w tym miejscu. Teraz była skryta w półcieniu, witraże rzucały niewyraźne obrazy na podłogę. W kącie stał gramofon, do którego od razu podeszła. Igła upuszczona na płytę uruchomiła melodię. -Jak z twoim tańcem? - Zapytała odstawiając obok gramofonu swoją filiżankę. Stanęła na przeciwko Ramona uśmiechając się do niego zadziornie, z małym błyskiem wyzwania w szarym spojrzeniu. -Zatańczymy?
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 11:03
Był dobrym słuchaczem, bo umiejętność ta wydawała mu się bardziej opłacalna. Jego klienci nie wymagali od niego, żeby prowadził z nimi rzeczowe dyskusje, bo przychodzili do niego w jednym, konkretnym celu, po czym wychodzili. Ramon nie spędzał z nimi zbyt dużo czasu, biorąc pod uwagę, że klienci sami zbyt długo nie wytrzymywali. Czasami oczywiście trafiali się ludzie, z którymi Ramon rozmawiał, ale rozmowy te tyczyły się tematów, które interesowały również zmiennokształtnego. Niewiele osób zdawało sobie z tego sprawę, ale Ramon był całkiem nieźle obeznany ze sprawami biologii, którą bardzo lubił. Teraz oczywiście wymagano od niego czegoś więcej, co uznawał za nowe doświadczenie. Nie miał nic przeciwko temu, żeby wdawać się w dyskusję, zwłaszcza, że warunki jego pracy uległy drastycznej zmianie na lepsze. Ciągle jednak łatwiej przychodziło mu słuchanie kogoś, niż mówienie.
– To brzmi rozsądnie – odpowiedział. Zbieranie informacji przed spotkaniami z klientem jest bardzo mądrym posunięciem. Dzięki temu Ramon nie musiałby improwizować i przejmować się, że jego klient nie będzie zainteresowany tym, o czym zmiennokształtny próbował rozmawiać. Nie widział przeszkód w tym, że sam musiał się tego wszystkiego poduczyć, bo była to świetna okazja do wzbogacenia swoich własnych umiejętności i wiedzy, a tej oczywiście nigdy nie było za mało. – I rozumiem, że macie teczkę dla każdego klienta, czy są one po prostu zbiorem informacji z poszczególnych tematów? – zapytał zaintrygowany. Zastanawiał się, czy klienci przed skorzystaniem z usług galerii muszą wypełniać jakieś papierki, w których dokładnie zaznaczają, co lubili, a czego nie. Mogło to być niezwykle pomocne, ale również nie spodziewał się, że wszystko będzie tu tak zorganizowane.
– Wychodzenie na bankiety raczej mi nie grozi – zaśmiał się cicho, bo raczej przypuszczał, żeby jakiś mężczyzna, zwłaszcza bogaty i wpływowy, chciałby się pokazywać publicznie z innym mężczyzną. W środowisku galdrów nie było to zbyt często widziane. No ale z drugiej strony Ramon w ogóle nie obracał się w towarzystwie wyższych sfer, więc nic o tym świecie nie wiedział.
Dopił swoją herbatę, zanim Villemo wstała i podążyła w kierunku wyjścia z kafeterii. Odłożył starannie swoją filiżankę na blat stolika, po czym podążył za jasnowłosą. Cóż innego miałby niby zrobić? Kobieta nie musiała dawać mu nic do zrozumienia.
– Taniec? Nikt się jeszcze nie skarżył – odwzajemnił uśmiech. Wydawało mu się, że był z niego całkiem niezły tancerz. Potrafił się poruszać, bo doskonale znał swoje ciało i wiedział, co ono potrafiło, a także utrzymywał je w dobrej kondycji.
– Możemy zatańczyć – powiedział, trochę od niechcenia, bo w sumie na żadne tańce nie był przygotowany.
– To brzmi rozsądnie – odpowiedział. Zbieranie informacji przed spotkaniami z klientem jest bardzo mądrym posunięciem. Dzięki temu Ramon nie musiałby improwizować i przejmować się, że jego klient nie będzie zainteresowany tym, o czym zmiennokształtny próbował rozmawiać. Nie widział przeszkód w tym, że sam musiał się tego wszystkiego poduczyć, bo była to świetna okazja do wzbogacenia swoich własnych umiejętności i wiedzy, a tej oczywiście nigdy nie było za mało. – I rozumiem, że macie teczkę dla każdego klienta, czy są one po prostu zbiorem informacji z poszczególnych tematów? – zapytał zaintrygowany. Zastanawiał się, czy klienci przed skorzystaniem z usług galerii muszą wypełniać jakieś papierki, w których dokładnie zaznaczają, co lubili, a czego nie. Mogło to być niezwykle pomocne, ale również nie spodziewał się, że wszystko będzie tu tak zorganizowane.
– Wychodzenie na bankiety raczej mi nie grozi – zaśmiał się cicho, bo raczej przypuszczał, żeby jakiś mężczyzna, zwłaszcza bogaty i wpływowy, chciałby się pokazywać publicznie z innym mężczyzną. W środowisku galdrów nie było to zbyt często widziane. No ale z drugiej strony Ramon w ogóle nie obracał się w towarzystwie wyższych sfer, więc nic o tym świecie nie wiedział.
Dopił swoją herbatę, zanim Villemo wstała i podążyła w kierunku wyjścia z kafeterii. Odłożył starannie swoją filiżankę na blat stolika, po czym podążył za jasnowłosą. Cóż innego miałby niby zrobić? Kobieta nie musiała dawać mu nic do zrozumienia.
– Taniec? Nikt się jeszcze nie skarżył – odwzajemnił uśmiech. Wydawało mu się, że był z niego całkiem niezły tancerz. Potrafił się poruszać, bo doskonale znał swoje ciało i wiedział, co ono potrafiło, a także utrzymywał je w dobrej kondycji.
– Możemy zatańczyć – powiedział, trochę od niechcenia, bo w sumie na żadne tańce nie był przygotowany.
Villemo Holmsen
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 11:03
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Zaśmiała się dźwięcznie i spojrzała szczerze rozbawiona na Ramona. Pokiwała głową.
-Można tak powiedzieć, że mamy teczkę na każdego. - Na pewno miał ją Olaf zbierając dokładne informacje i plotki o klientach, którzy korzystali z usług jego pracowników. -Jednak to my ją bardziej uzupełniamy. Im dłużej jesteś z danym klientem tym więcej na jego temat wiesz. Uszy i oczy szeroko otwarte. Każda informacja może być na wagę złota. - Tego, który zasila kieszeń Olafa, a tym samym zapewnia im byt i stałą wypłatę. Mogli też liczyć na wdzięczność ze strony klienta, który zadowolony, chętnie obdarowywał nocną ucieczkę licznymi prezentami. -Niektórzy z nas mają szczęście do klienta, który płaci dużo aby mieć kurtyzanę na wyłączność. Jak do tej pory zdarzył się jeden taki przypadek. Co do zasady, kiedy już wyrobisz sobie markę masz od dwóch do czterech stałych klientów.
Zerknęła na niego z ukosa.
-Kto wie… Być może. Warto być przygotowanym. - Może bankiety rzeczywiście nie będą jego dotyczyć, ale już wystawne przyjęcia w murach galerii jak najbardziej, a to oznaczało, że musiał wiedzieć jak się na takich zachowywać. Każda umiejętność mogła okazała się przydatna.
-Świetnie. - Wyciągnęła w jego stronę dłoń aby do niej dołączył na pustym parkiecie. Na bankiecie nie musiał tańczyć, choć może się zdarzyć, że będzie konieczne aby obdarował swoją atencją kobietę. Widziała, że nie był co do tego przekonany, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo z przewrotną niksą, która lubiła drażnić, prowokować i nie tylko erotyką. Ujęła dłoń Ramona w swojej szczupłej i ustawiła się w pozycji wyjściowej do tańca towarzyskiego. Trzymała pewnie ramę, a następnie odchyliła lekko głowę na bok gotowa do rozpoczęcia sunięcia po parkiecie.
Muzyka rozbrzmiała w taktach i niespiesznie postąpiła pierwsze kroki tańca pozwalając aby to Ramon kierował i prowadził na parkiecie. W końcu, taka była najczęściej rola mężczyzny, a jej to kompletnie nie przeszkadzało.
-Można tak powiedzieć, że mamy teczkę na każdego. - Na pewno miał ją Olaf zbierając dokładne informacje i plotki o klientach, którzy korzystali z usług jego pracowników. -Jednak to my ją bardziej uzupełniamy. Im dłużej jesteś z danym klientem tym więcej na jego temat wiesz. Uszy i oczy szeroko otwarte. Każda informacja może być na wagę złota. - Tego, który zasila kieszeń Olafa, a tym samym zapewnia im byt i stałą wypłatę. Mogli też liczyć na wdzięczność ze strony klienta, który zadowolony, chętnie obdarowywał nocną ucieczkę licznymi prezentami. -Niektórzy z nas mają szczęście do klienta, który płaci dużo aby mieć kurtyzanę na wyłączność. Jak do tej pory zdarzył się jeden taki przypadek. Co do zasady, kiedy już wyrobisz sobie markę masz od dwóch do czterech stałych klientów.
Zerknęła na niego z ukosa.
-Kto wie… Być może. Warto być przygotowanym. - Może bankiety rzeczywiście nie będą jego dotyczyć, ale już wystawne przyjęcia w murach galerii jak najbardziej, a to oznaczało, że musiał wiedzieć jak się na takich zachowywać. Każda umiejętność mogła okazała się przydatna.
-Świetnie. - Wyciągnęła w jego stronę dłoń aby do niej dołączył na pustym parkiecie. Na bankiecie nie musiał tańczyć, choć może się zdarzyć, że będzie konieczne aby obdarował swoją atencją kobietę. Widziała, że nie był co do tego przekonany, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo z przewrotną niksą, która lubiła drażnić, prowokować i nie tylko erotyką. Ujęła dłoń Ramona w swojej szczupłej i ustawiła się w pozycji wyjściowej do tańca towarzyskiego. Trzymała pewnie ramę, a następnie odchyliła lekko głowę na bok gotowa do rozpoczęcia sunięcia po parkiecie.
Muzyka rozbrzmiała w taktach i niespiesznie postąpiła pierwsze kroki tańca pozwalając aby to Ramon kierował i prowadził na parkiecie. W końcu, taka była najczęściej rola mężczyzny, a jej to kompletnie nie przeszkadzało.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 11:05
Było to doprawdy interesujące. Ramon oczywiście domyślał się, że Olaf będzie chciał znać jakieś informacje dotyczące klientów, niemniej jednak nie spodziewał się, że wszystko to mogło być aż tak skrupulatnie odnotowywane. Posiadanie takich dokumentów na pewno było niesamowicie przydatne.
– I po co te wszystkie teczki? Chcecie mieć haka na klientów? – zapytał, uśmiechając się lekko. Oczywiście mogła to być tylko pomoc przy pracy z danym klientem, bo w końcu łatwo było się dzięki temu o czymś dowiedzieć albo przypomnieć jakieś istotniejsze fakty. Ramon nie był jednak naiwny, by uwierzyć, że takie teczki miały służyć tylko temu. No a po Olafie mógł spodziewać się dosłownie wszystkiego. Wydawało mu się, że mężczyzna nie zawahałby się szantażować jakiegoś klienta, jeśli miałby dzięki temu poprawić swoją sytuację. Nie odbył z mężczyzną zbyt wielu rozmów, ale znał się na ludziach i trochę potrafił wyczytać z zachowania Wahlberga.
– Od dwóch do czterech... to całkiem nieźle – odpowiedział. Taka ilość klientów nie była czymś okropnym i bardzo mu odpowiadała. W końcu on sam przeżył już czas, gdy jego praca była dość wymagająca. Musiał jakoś przeżyć, a w swojej drodze spotykał nie tylko samych bogatych klientów, a co za tym idzie każde spotkanie nie przynosiło mu pokaźnych zysków. Takie uroki sprzedawania się.
Uśmiechnął się, ujmując dłoń kobiety. Potrafił tańczyć. Nie robił tego zawodowo, ale chyba nigdy nikt od niego tego nie wymagał. Jeśli już przyszło mu tańczyć z jakimś klientem, to zazwyczaj ten nie wymagał od niego wymyślnych figur czy profesjonalizmu, bo wystarczyło zaledwie bliskość innego ciała. Ot taki kontakt fizyczny, by się nieco rozluźnić. Niektórym mężczyznom, z którymi spotykał się Ramon, nie potrzeba było erotyki i wystarczyła odrobina intymności, którą zaspokajał właśnie taniec. Wielu mężczyzn przychodziło do niego by po prostu odpocząć od odgrywania roli, której wymagał od nich świat, ich status i społeczeństwo. Życie na pewno byłoby dużo przyjemniejsze, gdyby świat był bardziej otwarty. Ciemnowłosy wziął głęboki oddech, a po chwili zaczął stawiać pierwsze kroki. Oczywiście prowadził i chociaż początkowo odliczał w głowie kroki, by wbić się w odpowiedni rytm, to później wszystko przychodziło mu już naturalnie, dzięki czemu mógł pozwolić myślom na odpłynięcie w całkowicie innym kierunku.
– A jak wyglądają kontakty z klientami poza galerią? – zapytał z ciekawością. Nie miał bowiem pojęcia, czy takie rzeczy były w ogóle dozwolone i czy klientom było wolno spotykać się z kurtyzanami w miejscach innych niż podziemie galerii.
– I po co te wszystkie teczki? Chcecie mieć haka na klientów? – zapytał, uśmiechając się lekko. Oczywiście mogła to być tylko pomoc przy pracy z danym klientem, bo w końcu łatwo było się dzięki temu o czymś dowiedzieć albo przypomnieć jakieś istotniejsze fakty. Ramon nie był jednak naiwny, by uwierzyć, że takie teczki miały służyć tylko temu. No a po Olafie mógł spodziewać się dosłownie wszystkiego. Wydawało mu się, że mężczyzna nie zawahałby się szantażować jakiegoś klienta, jeśli miałby dzięki temu poprawić swoją sytuację. Nie odbył z mężczyzną zbyt wielu rozmów, ale znał się na ludziach i trochę potrafił wyczytać z zachowania Wahlberga.
– Od dwóch do czterech... to całkiem nieźle – odpowiedział. Taka ilość klientów nie była czymś okropnym i bardzo mu odpowiadała. W końcu on sam przeżył już czas, gdy jego praca była dość wymagająca. Musiał jakoś przeżyć, a w swojej drodze spotykał nie tylko samych bogatych klientów, a co za tym idzie każde spotkanie nie przynosiło mu pokaźnych zysków. Takie uroki sprzedawania się.
Uśmiechnął się, ujmując dłoń kobiety. Potrafił tańczyć. Nie robił tego zawodowo, ale chyba nigdy nikt od niego tego nie wymagał. Jeśli już przyszło mu tańczyć z jakimś klientem, to zazwyczaj ten nie wymagał od niego wymyślnych figur czy profesjonalizmu, bo wystarczyło zaledwie bliskość innego ciała. Ot taki kontakt fizyczny, by się nieco rozluźnić. Niektórym mężczyznom, z którymi spotykał się Ramon, nie potrzeba było erotyki i wystarczyła odrobina intymności, którą zaspokajał właśnie taniec. Wielu mężczyzn przychodziło do niego by po prostu odpocząć od odgrywania roli, której wymagał od nich świat, ich status i społeczeństwo. Życie na pewno byłoby dużo przyjemniejsze, gdyby świat był bardziej otwarty. Ciemnowłosy wziął głęboki oddech, a po chwili zaczął stawiać pierwsze kroki. Oczywiście prowadził i chociaż początkowo odliczał w głowie kroki, by wbić się w odpowiedni rytm, to później wszystko przychodziło mu już naturalnie, dzięki czemu mógł pozwolić myślom na odpłynięcie w całkowicie innym kierunku.
– A jak wyglądają kontakty z klientami poza galerią? – zapytał z ciekawością. Nie miał bowiem pojęcia, czy takie rzeczy były w ogóle dozwolone i czy klientom było wolno spotykać się z kurtyzanami w miejscach innych niż podziemie galerii.
Villemo Holmsen
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 11:05
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
-Być może. - Zaśmiała się dźwięcznie w odpowiedzi. -Wiedza to władza. A za nią Olaf płaci o wiele więcej. - Dodała jeszcze wirując z Ramonem w przyciemnionej sali galerii, gdzie nie było żadnych klientów; nie musieli się obawiać, że ktoś ich usłyszy i wykorzysta słowa jakie padały między nimi. Zakręciła się w kolejnej figurze, a blond włosach zaiskrzyły kolory z witraży. Drobiła kroki w kolejnych figurach ciesząc się tańcem, bo ten był jej żywiołem tak jak woda. Ruch w rytm muzyki sprawiał jej wiele przyjemności i rozjaśnił twarz poprzez uśmiech jaki zakwitł na malinowych ustach. -To liczba, przy której masz zajęcie, ale nie jesteś przepracowany. - Zgodziła się przechodząc w kolejną figurę tańca. Muzyka płynęła wraz z nimi wypełniając puste przestrzeni galerii, dotykając obrazów, które zdawały się poruszać wraz z nią.
Nie musiał perfekcyjnie tańczyć, ale mogło się zdarzyć, że na przyjęciach w galerii będzie musiał zatańczyć z jakąś kobietą. Już po pierwszych krokach wiedziała, że ma świetne wyczucie rytmu i sunie płynnie po parkiecie; mogła przestać, ale miała tak mało okazji do tańczenia, że każdą sposobność wykorzystywała i czerpała z niej czystą przyjemność.
-Zdarza się, że spotykamy się z klientami w miejscach przez nich wyznaczonych. Hotelach, czasami prywatnych mieszkaniach. Jeżeli za to zapłacili, to nie ma żadnych przeszkód. - Wyjaśniła podążając posuwistym krokiem za Ramonem wciąż trzymając odpowiednio ramę, wykonując niemalże idealnie każdą figurę z odpowiednim wygięciem szyi, ustawieniem ciała. Gdy tańczyła z klientem najczęściej chciał bliskości takiej samej jak mężczyźnie spędzający czas z Ramonem. Dreptania w miejscu trzymając ją w mocnym uścisku jakby bali się, że zaraz zamieni się w dym i rozpłynie w powietrzu. Co czyniła wraz z pierwszymi promieniami dnia. Znikała, pozostawiając po sobie zapach lilii i paczuli.
Zakręciła się w ostatniej figurze tańca, po czym muzyka ucichła, a ona ukłoniła się.
-Dziękuję za taniec.- Powiedziała z wdzięcznością głosie. - Przekazałam ci wszystko co wiem. Zapoznaj się z materiałami w teczce i gdybyś miał jakieś pytania czy wątpliwości, to pytaj śmiało. - Podniosła filiżankę z podłogi, a gdy się pochylała spod spódnicy nieśmiało wychylił się fragment koronki pończoch i zapięcie ich pasa. Choć danego dnia była kustoszem to nadal była Damą Besettelse. -Oh, bym zapomniała. Czternastego grudnia mamy wernisaż Jeske. Będzie oczekiwany strój wieczorowy. - Dodała jeszcze posyłając mu delikatny uśmiech.
Villemo z tematu
Nie musiał perfekcyjnie tańczyć, ale mogło się zdarzyć, że na przyjęciach w galerii będzie musiał zatańczyć z jakąś kobietą. Już po pierwszych krokach wiedziała, że ma świetne wyczucie rytmu i sunie płynnie po parkiecie; mogła przestać, ale miała tak mało okazji do tańczenia, że każdą sposobność wykorzystywała i czerpała z niej czystą przyjemność.
-Zdarza się, że spotykamy się z klientami w miejscach przez nich wyznaczonych. Hotelach, czasami prywatnych mieszkaniach. Jeżeli za to zapłacili, to nie ma żadnych przeszkód. - Wyjaśniła podążając posuwistym krokiem za Ramonem wciąż trzymając odpowiednio ramę, wykonując niemalże idealnie każdą figurę z odpowiednim wygięciem szyi, ustawieniem ciała. Gdy tańczyła z klientem najczęściej chciał bliskości takiej samej jak mężczyźnie spędzający czas z Ramonem. Dreptania w miejscu trzymając ją w mocnym uścisku jakby bali się, że zaraz zamieni się w dym i rozpłynie w powietrzu. Co czyniła wraz z pierwszymi promieniami dnia. Znikała, pozostawiając po sobie zapach lilii i paczuli.
Zakręciła się w ostatniej figurze tańca, po czym muzyka ucichła, a ona ukłoniła się.
-Dziękuję za taniec.- Powiedziała z wdzięcznością głosie. - Przekazałam ci wszystko co wiem. Zapoznaj się z materiałami w teczce i gdybyś miał jakieś pytania czy wątpliwości, to pytaj śmiało. - Podniosła filiżankę z podłogi, a gdy się pochylała spod spódnicy nieśmiało wychylił się fragment koronki pończoch i zapięcie ich pasa. Choć danego dnia była kustoszem to nadal była Damą Besettelse. -Oh, bym zapomniała. Czternastego grudnia mamy wernisaż Jeske. Będzie oczekiwany strój wieczorowy. - Dodała jeszcze posyłając mu delikatny uśmiech.
Villemo z tematu
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 05.12.2000 – Kafeteria – V. Holmsen & Bezimienny: R. Bakken Pią 24 Lis - 11:06
Uśmiechnął się szeroko, słysząc odpowiedź kobiety. On również sądził, że wiedza był potężnym narzędziem, które czasami było bardziej skuteczne niż siła fizyczna. Ramon nigdy nie chciał polegać na przemocy. Znał swoje ciało i możliwości i wiedział, że wszelkiego rodzaju bójki nie należały do jego specjalności. Znacznie lepiej wychodziło mu po prostu niemieszanie się w kłopoty. Wolał ich uniknąć, bo dzięki temu żyło mu się spokojniej. Tutaj oczekiwał, że jego sytuacja znacznie się poprawi i już nie będzie musiał przejmować się swoim bezpieczeństwem. Zamiast tego mógł się oddać innym rzeczą, jak na przykład taniec. Nie uważał się za tancerza, ale nie tańczył źle – tyle wiedział na pewno. Z zaskoczeniem jednak spostrzegł, że tańcząc z blondynką przychodziło mu to naturalnie i wyjątkowo dobrze. Jak widać wiele zależało od partnera, a kobieta miała wyjątkowy talent. Można było odnieść nienaturalne wrażenie, że płynęła ona po parkiecie.
– Podoba mi się ta liczba – przyznał, uśmiechając się lekko. Czterech klientów to tylko cztery dni pracy. Nie wydawało mu się to aż tak dużo. Wcześniej musiał przyjmować nawet kilku klientów dziennie, co było okropnie męczące i dość ryzykowne. No ale nie miał wtedy zbytnio innego wyboru. Można było odetchnąć z ulgą.
– Och, rozumiem – odpowiedział. Nieco zaskoczyła go informacja, że będzie mógł wyjść z klientem poza mury galerii, ale w sumie nie powinno go to w ogóle dziwić, bo przecież miał się pokazywać, jako osoba towarzysząca, a przynajmniej w teorii.
Uśmiechnął się spokojnie, dziękując blondynce za wspólny taniec. Niezbyt często miał okazję tańczyć z kobietami, więc oczywiście była to dla niego całkiem przyjemna okazja.
– Ja również dziękuję za taniec i za informacje – uśmiechnął się, skłaniając lekko. Odprowadził również Villemo wzrokiem, a sam pokręcił się jeszcze po kilku miejscach, żeby nieco lepiej rozeznać się w całym tym nowym otoczeniu, po czym wyszedł z galerii by kupić sobie coś do jedzenia.
Bezimienny z tematu
– Podoba mi się ta liczba – przyznał, uśmiechając się lekko. Czterech klientów to tylko cztery dni pracy. Nie wydawało mu się to aż tak dużo. Wcześniej musiał przyjmować nawet kilku klientów dziennie, co było okropnie męczące i dość ryzykowne. No ale nie miał wtedy zbytnio innego wyboru. Można było odetchnąć z ulgą.
– Och, rozumiem – odpowiedział. Nieco zaskoczyła go informacja, że będzie mógł wyjść z klientem poza mury galerii, ale w sumie nie powinno go to w ogóle dziwić, bo przecież miał się pokazywać, jako osoba towarzysząca, a przynajmniej w teorii.
Uśmiechnął się spokojnie, dziękując blondynce za wspólny taniec. Niezbyt często miał okazję tańczyć z kobietami, więc oczywiście była to dla niego całkiem przyjemna okazja.
– Ja również dziękuję za taniec i za informacje – uśmiechnął się, skłaniając lekko. Odprowadził również Villemo wzrokiem, a sam pokręcił się jeszcze po kilku miejscach, żeby nieco lepiej rozeznać się w całym tym nowym otoczeniu, po czym wyszedł z galerii by kupić sobie coś do jedzenia.
Bezimienny z tematu