Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    13.01.2001 – Skaliste zejście – I. Soelberg & Bezimienny: R. Myklebust

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    13.01.2001

    Rozmaite pomysły istniały, nie znaczyło to jednak, że były najrozsądniejszym wyborem. Mimo wszystko, chyba właśnie na to się zdecydowała, z jednej strony chyba nawet samej pamiętając czytany przed paroma tygodniami artykuł na temat zdrowotnych właściwości wody, która w zimę potrafiła nabierać niemal zabójczo niskich temperatur, z drugiej słuchając zachwytów, które jeden z uzdrowicieli zachwalał niemal przed wszystkimi, wyjątkowo mocno błyskając swoimi białymi zębami, tak jakby już nie mógł doczekać się tego, kto nabierze się na ten żart-niekoniecznie-niespodziankę. A z trzeciej…wątpliwości zaczęły ją już ogarniać kiedy obserwowała majaczącą w jasnym lodzie przerębel.
    Chociaż obserwować wydawało się momentami słowem nad wyraz, bo ciemność zapadała niezwykle szybko, sprawiając, że dni wydawały się w niej bardziej tonąć i się przez nią przedzierać ku kolejnym świtom niż trzymać się jakiegoś ustalonego rytmu. Wiedziała co to oznacza dla niej – napływ pacjentów, nie radzących sobie ze wszystkim, co właśnie się działo, pogłębiających swój stan wszelką ciemnością. Dobrze, że szukali pomocy, gorzej, że co raz częściej była potrzebna. Jej jednak brak światła miał nie przeszkadzać, przynajmniej nie teraz gdy za jej plecami przyjemnie strzelało ognisko, co jakiś czas wypluwając z siebie górę iskier kiedy tylko jedno z polan osuwało się, tworząc jakiś ruch pomiędzy płomieniami. Wciąż czuła ciepło, niemal nieznośne w całej sytuacji kiedy mróz dalej szczypał jej policzki.
    Jak w ogóle człowiek przygotowywał się do tego? Z pewnością nie mogła po prostu tam wskoczyć, pozwalając sobie na zanurkowanie w zimnej wodzie bez jakiegoś przygotowania. A przygotowanie leżało przecież w jej naturze i musiała sięgnąć po wszelkie możliwe środki aby kąpiel i jej późniejsze skutki nie były aż tak odczuwalne. Więc oczywiście, przyniosła koce, przyniosła gløgg w ciemnej butelce, przed wyruszeniem tutaj unosząc go w stronę światła i przyglądając się, jak kołysze się lekko w butelce, przypominając sobie jeszcze o kubkach. A potem, mimo magii, stwierdziła iż najlepiej będzie zebrać ze sobą również grube ubrania aby móc potem zanurzyć się w miękkich warstwach. W końcu element psychologicznego podejścia do opieki nad sobą był równie ważny i ciężko było go zmienić, nawet gdy ciało było już zaopiekowanie.
    Jedyne, czego nie przewidziała w tej całej przygodzie, to obecność Ivara, chociaż nie była ona zaskakująca całkowicie. W końcu kiedy wyświadczyła przysługę, odnosząc lekarstwo do siedziby Kruczej Straży, a uprzejma rozmowa do której zobowiązywały maniery i zwykła ludzka uprzejmość. Soelberg miał chyba jednak słuch domowego zwierzęcia, które z krańca kraju wydawało się słyszeć szelest otwieranej szafki z przygotowanym zapasem jedzenia. Zainteresował się, ona nie odmówiła i właśnie teraz stali, czekając chyba na jakiś niewypowiedziany jeszcze do tej pory pierwszy ruch którejś ze stron.
    Założyła strój, na który wcisnęła się w sukienkę, na którą nałożyła płaszcz, który ostatecznie skończył niedaleko ogniska, elegancko złożony i położony tak, aby jak najmniej się zabrudził, a teraz stała, owinięta w jeden dodatkowy koc, spoglądając na stojącego właśnie obok niej Ivara i próbując nie nastawiać się negatywnie, ale cóż, im więcej czasu spędzała w okolicy, gdzie skaliste zejście stanowiło wyzwanie a brak naturalnych przeszkód sprawiał, że czuło się chłód jeszcze mocniej, tym bardziej wątpiła w swoje możliwości w tym temacie.
    - Chcesz może wybrać się pierwszy? – Drobny uśmiech pojawił się przez krótką chwilę na jej ustach, zaraz zastąpiony przez lekkie ściągnięcie brwi kiedy na nowo spojrzenie powędrowało w ciemną wodę.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Jednym z postanowień na nowy rok, jakie złożył przed samym sobą, było związane z życiem poza pracą, bowiem zdało mu się ono uciekać z każdym rokiem, jak piach przez palce, tak gwałtownie i prędko, że nim się obejrzy pozostanie, bez wspomnień na przyszłe lata. Odrobina swobody w poukładanym harmonogramie dnia nie zaszkodzi zwłaszcza komuś takiemu, jak on, tak argumentując kierowany rozsądkiem uciszał szamoczące się w piersi sumienie, które nie dawało mu jednak spać spokojnie podczas gdy nierozwikłane sprawy piętrzyły się na blacie biurka zalewając umysł setkami myśli, od jakich trudno momentami uciec. Odpowiedzialność, jaka spoczywała na barkach jego wydziału, a także całej placówki, była ogromna wszyscy czuli, tę presję nie miał złudzeń, że od kilku miesięcy żyli na świeczniku, a każdy ich krok, każde niepowodzenie, czy kompromitacja, były publicznie rozszarpywane, przez podżegaczy w postaci gazet, często stanowczo za często zdawało mu się, że te sięgały po tematy wyssane z palca, byle tylko ugodzić w czuły punkt i zwrócić ludzi przeciwko nim. Stąd, gdy całkowitym przypadkiem usłyszał o propozycji kąpieli w lodowatej wodzie rzuconej zapewne w formie żartu, by pobudzić towarzystwo do wymiany zdań i dalszej konwersacji podchwycił nieoczekiwanie, ku zaskoczeniu zapewne wszystkich temat. W ten oto sposób znalazł się, nad jeziorem Golddajávri, kilka kilometrów za miastem w towarzystwie młodej medyczki. Od słowa do czynu w czasie tak prędkim, że nie zdołał się wykręcić ważnymi sprawami w konsekwencji stał teraz z torbą przewieszoną przez ramię wpatrzony z miną nieodgadnioną w zamarzniętą taflę jeziora i marzł.
    Niewielkie wyrąbane w lodowej skorupie oczko mrugało zalotnie odbijając promienie paleniska, jego czarna toń, bynajmniej nie zachęcała do zanurzenia się w niej, a mimo iż znajdowali się przy brzegu, gdzie relatywnie rzecz biorąc powinno być bezpiecznie odczuwał podświadomie niechęć. Intuicja nigdy się nie myliła w takich kwestiach, a jedynie czystą głupotą byłoby ignorowanie jej. Trudno zatem orzec, co nim kierowało, kiedy spokojnym krokiem podchodził do ziejącej pustki. Przełamując obawy wiedział, że nie strach, był tu najgorszy, bo ten zwalczył w zarodku, jednak zimno, jakie przyjdzie i owładnie całym ciałem, mogła doprowadzić do szeregu komplikacji. Znacznie lepiej sobie zawsze radził w górach na wysokości, niż w wodzie, czy pod jej powierzchnią. Odczuwalny potocznie określany „respekt” miał zawsze do dyscyplin powiązanych z tym nieobliczalnym żywiołem.
    Przypominam, że to był twój pomysł – grymas zwątpienia widoczny przez kilka ulotnych sekund na twarzy wysłannika, był oznaką pewnej słabości. Zimno jako takie nie stanowiło dla niego wyzwania można było przywyknąć, acz z tego, co wyśledził badając temat, miało się ono nijak do tego, które znał w konsekwencji, należało się przełamać. Odstawić na bok rozsądek i pokonać własne lęki. – Za stary na to jestem – mruknął, pod nosem wyraźnie markotny, ale wszedł. Pokonując pierwszy odruch ucieczki zagłębił się po kolana w lodowatej wodzie. Dopiero w tym momencie obejrzał się na Rannveig. – Idziesz, czy mam tu tak sam stać, aż zamarznę? – Nawet w takiej chwili sarkazm go nie opuszczał.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Łatwo było się zatracić w niektórych rzeczach, a potrzeba było zdystansować się aby nic nie mogło pociągnąć ją za sobą. Wybrała specjalizację psychiatryczną, bo każde ratowanie życia było cenne, lecz jako przyszły (nie tak szybko ale bardzo przyszły) jarl, będzie musiała sobie radzić z ludźmi, więc poznanie ich od podstaw, rozpoznanie, z czym mierzą się na co dzień wydawało jej się dobrym pomysłem. Dlatego kiedy słuchało się wszystkiego, trzeba było nabrać dystansu, bo łatwiej było w tym utonąć niż w zimnej wodzie w przerębli która majaczyła przed nią.
    Miała wątpliwości, niespodziewanie nieprzygotowana na to, co miał oznaczać dla niej los, jednocześnie też zupełnie nieprzygotowana na to, aby mieć jednak trochę…rozrywki? Nie była przecież spięta, ani nie unikała wyjść na miasto, na wszystko jednak spoglądając z perspektywy zdrowego rozsądku. Kąpiel w lodowatej wodzie wydawała się nie mieć jakiegoś logicznego wytłumaczenia kiedyś tak stało się na zimnie…a jej natura sprawiała, że niechętnie odsunęłaby się od tego, zwłaszcza w towarzystwie. Może to strach, może to zacięcie, nie chciała jednak wyjść na kogoś, kto rezygnuje.
    - A jednak, z naszej dwójki to tobie można pozazdrościć odwagi. – Mogło to brzmieć jako sarkastyczna uwaga, a jednak uniesienie kącika ust w tym momencie było całkiem szczere. Nigdy nie postawiło jej życie jeszcze przed sytuacją, w której musiałaby walczyć, pracować pod wielkim stresem albo poddawać się najgorszej możliwej presji. Takie rzeczy miały jeszcze przyjść i dopiero wtedy będzie mogła wiedzieć, jak stawia czoła przeciwnościom losu albo czy w ogóle daje sobie z tym radę. Krucza Straż na pewno dawała wiele okazji aby poznać siebie pod najróżniejszymi wyzwaniami.
    - W opinii doświadczonego lekarza zaprzeczam tej kwestii o wieku. – Albo chodziło o fakt, że przecież była nie tak młodsza od niego, przecież aż tak młodsza nie była. Mimo wszystko, jakby się nad tym zastanowić, dwadzieścia siedem lat przy zakończeniu kursu…to potrafiło rzucić światło na to, jak wiele życia spędzało się na samej nauce.
    Odchrząknęła cicho, ostrożnie zsuwając z siebie koc i pozwalając mu opaść na ziemię. Zaraz też obok wylądowała jasna sukienka, a chwilę potem wełniane skarpety i buty. Przeskoczyła w stronę przerębli, jednak w przeciwieństwie do Ivara, nie stawiała na ostrożne zanurzenie się powoli – w tym wypadku mogła sobie jedynie pozwolić na katowanie się zimnie.
    - Niemożliwe, na pewno twoje optymistyczne podejście odpycha jakiekolwiek zimno. – Pozwoliła sobie zażartować, przynajmniej mogąc cieszyć się dość…specyficznymi ostatnimi słowami gdyby jednak kąpiel w jeziorze miała się okazać jej ostatnim działaniem. Wsunęła się zwinnie do wody, niemal zastygając w miejscu, kiedy zimna woda otuliła ją, wciskając się niemal od razu do nosa i oczu, a sama nie dała rady wytrzymać nawet sekundę dłużej, wynurzając się niemal natychmiast i łapiąc oddech, nie mogąc powstrzymać drgawek i spoglądając na Ivara spod włosów, które teraz całkowicie przysłoniły jej widok, przylepiając się do twarzy oraz ramion.
    - Zły pomysł. - Ledwie wykrztusiła z siebie słowa, nie mogąc nawet mówić bez zaciskania szczęki.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Mroźne zimowe powietrze uderzało w odkryte i wrażliwe ciało, te kąsało nieprzyjemnie sprawiając, że ciało pokrywało się gęsią skórką i drżało wewnętrznie. Wchodzenie w takim stanie do wody, było nieprzyjemnym doświadczeniem, którego właśnie doświadczał, bez poczynionej wcześniej rozgrzewki wolał stopniowo pełznąć w stronę głębiny przyzwyczajając się do zimna, niżeli na gwałt skakać i ryzykować komplikacje zdrowotne począwszy od szoku termicznego po tachykardię, a skończywszy na hiperwentylacji, gdyż płuca i serce wariują wystawione na nagłe obciążenie, pomimo zdrowego trybu życia i nieprzeciętnej formy, był więcej niż zachowawczy w tym „morsowaniu”. Rozsądek brał górę nad zbyt entuzjastycznym zrywem, który konsekwencje może mieć opłakane zwłaszcza dla organizmu nieprzyzwyczajonego do tego typu aktywności i chociaż zimne kąpiele miały szereg plusów, tak nie zawsze szły one w parze z koniecznością ich wykonywania, kiedy zwyczajnie organizm odmawiał posłuszeństwa.
    Nie myl odwagi z szaleństwem – kwaśna uwaga wypłynęła z pogrążonej w grymasie twarzy mężczyzny, który powoli zamieniał się w bryłę lodu, a przynajmniej tak odczuwał. Biorąc pod uwagę warunki klimatyczne, noc i fakt, gdzie się znajdowali za sukces, mógł uznać sam fakt rozebrania się. Wesołość jednak przyszła nieoczekiwanie, a to za sprawą słów rzuconych przez Rannveig, najpierw patrzył na nią badawczo zastanawiając się, czy ta przypadkiem nie raczyła żartować, następnie zaśmiał się – krótko, drwiąc z niej i tym samym dając upust dyskomfortowi, na jaki się wystawiał. W szarych oczach wysłannika jednak iskierki zapłonęły i nawet zimowa aura północy nie była zdolna ich zdławić. – Dziewczyno ty masz jeszcze mleko pod nosem. – Rzucił kąśliwie i na tym poprzestał, chwilowo dręczenie doświadczonego lekarza, co prawda w jej wieku jego kariera nabierała rozpędu i chociaż doświadczenia, aż takiego, jakie by chciał nie posiadał, to determinacji, ambicji i samozaparcia mu nie brakowało. Pozycja, w jakiej się znajdował, bynajmniej nie dawała mu tego przywileju do podcinania skrzydeł, gdyż w Kruczej Straży, byli ludzie o większych kompetencjach, niż on. Ale musiał przyznać, że ta dawka śmiechu, nieco poprawiła mu samopoczucie zwłaszcza, że takie momenty należały do rzadkości.
    Kiedy zsunęła z siebie pierwszą warstwę, a te z miękkością upadły na kamienistą pokrytą drobinkami śniegu plażę odwrócił wzrok i wszedł głębiej do jeziora. Woda sięgała mu pasa i dopiero w tym momencie postanowił zanurzyć się cały z wyjątkiem głowy. Zależało mu jeszcze na zatokach i szkoda było mu uszu, aby narażać je na tego typu tortury. To co z kolei go zaskoczyło, było sunącą po tafli jeziora, niemal nagą kobietą skaczącą nonszalancko do wody.
    Idiotyczny, nawet bym powiedział – ponury obraz jego twarzy zdradzał znacznie więcej, lecz kulturalnie powstrzymywał swe karcące uwagi dla siebie.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Spoglądała na ostrożne przygotowanie Ivara, zastanawiając się nad wszystkim, ale prawda była taka, że ostatecznie nie wiedziała, czemu się zdecydował na obecność tutaj, ale mimo wszystkich kąśliwych uwag i zwyczajowego entuzjazmu, cieszyła się, że był tutaj. Samej pewnie by się na to nie zdobyła, ale również…chyba po prostu cieszyła się z tego, że nie była sama. A i samo towarzystwo Soelberga nie było takie najgorsze, mimo jego całego ciętego języka. Może rzeczywiście był najlepszym wyborem na tę sytuację?
    - Przepraszam, z naszej dwójki na pewno prędzej wsadziłbyś dłoń w pysk Fenrira, jeżeli cię zadowala takie podejście. – Czy w takim razie brak szaleństwa i brak odwagi czynił ją nudną? Nigdy się oczywiście nad tym nie zastanawiała, ale czy to była prawda? Na litość, chyba nie mogła być aż tak nudna? Czy nie lepiej w takim wypadku było być szalonym? Nie, może lepiej nie, patrząc na wielce radosne podejście Ivara pewnie jeszcze spotkałaby się z równie entuzjastycznym podejściem. Dobrze, że nie wybrał opieki medycznej, bo w takim wypadku na pewno pacjenci zaczęliby uciekać ze szpitala.
    - Masz rację, zmieniam zdanie, ja jeszcze jestem młoda ale ty pewnie pomagałeś tworzyć świat i opowiadałeś żarty kiedy to się działo. – Uniosła lekko brwi, zaraz też nie mogąc powstrzymać już wesołego parsknięcia, przysłaniając dłonią jakby nie chciała aby ktoś go widział. Dopiero potem skupiła się na nowo na wejściu…a potem na przeraźliwym chłodzie, który wydawał się już przejmować całe ciało i nie dopuszczać do siebie żadnego innego uczucia.
    - W takim razie powodzenia dalej, ja już się wykąpałam. – Więc mogła wyjść, bo przecież nikt nie powiedział jej, na ile musi pozostać w miejscu, nie pamiętała tez aby określano że trzeba siedzieć dopóki się nie chce. Bez większego oczekiwania wysunęła się z wody, brnąc przez nią tak, jakby musiała poruszać się nie przez wodę, ale przez gęstą zawiesinę, niemal wyskakując z wody, robiąc to jednak ostrożnie – nie chciała rozbić sobie nosa tylko dlatego, że za szybko śpieszyła się do ciepłego koca. Na początku i tak złapała za skarpety, wsuwając je na stopy, wiedząc, że w tym momencie czuć będzie raczej nieprzyjemne lepienie się ubrań do skóry. Zaklęcie rozgrzewające będzie dobrym pomysłem, ale najpierw chciała dotrzeć do ogniska i móc usiąść, by jakkolwiek móc sobie dać czas na skupienie. I zebrać ubrania aby włożyć je na siebie kiedy nie będzie ślizgać się przy przerębli.
    - Będę czekać na brzegu jeżeli kiedyś postanowisz wyjść… - Uniosła lekko brwi, po czym z uśmiechem skierowała się w stronę ogniska, mimo wszystko drżąc dalej jakby właśnie atak padaczki znalazł ją podczas chodzenia. Nie wiedziała czy Ivar również zamierza już uciec z zimnej kąpieli, czy jednak bardziej woli popisać się, że wytrzymać dłużej, ale na to już nie zamierzała zwracać uwagi. Przynajmniej dopóki nie zacznie się topić, wtedy wróci na pewno.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Zdecydowanie brakowało mu takich wyjść w ostatnich miesiącach poświęcał się mocno pracy, która nierzadko przynosiła umiarkowane efekty, co niestety odbijało się na podłym samopoczuciu. Związany tymi zmartwieniami nie poświęcał wiele uwagi życiu towarzyskiemu, jakie w danej chwili było przyjemnością, na jaką nie mógł sobie pozwolić, by nie rozpraszało. Dopiero od stosunkowo niedawna, coraz częściej wyłamywał się z tego zgubnego schematu i starał się wygospodarować czas dla bliskich, a także i samego siebie. To wyjście, tak mocno nacechowane spontanicznością, iż mogło zaskakiwać ludzi, którzy znali go wyłącznie przez pryzmat pracy stawało się kolejnym krokiem, ku jako takiej poprawie swojego samopoczucia równoznacznej z przysłowiowym oddechem przed skokiem na głęboką wodę i ponownym zatraceniu się.
    Zapewne – rzucił krótko, acz z nonszalanckim uśmiechem, jakby szaleństwo i odwaga, były czymś, co na co dzień pielęgnuje. Poniekąd i tak było, kto normalny pchałby się w podobny fach, gdzie ryzykowało się życiem i odpowiadało za towarzyszy. Ta odpowiedzialność, nieraz stanowiąca owoc goryczy była ciężarem trudnym momentami do uniesienia i przede wszystkim zniesienia, nie dziwiło zatem, że tak wielu Kruczych Strażników pomagało sobie chodząc na terapie, czasem sięgało to dalej i kierowano ich do osób takich, jak Myklebust na całe szczęście Soelberg nigdy nie wdział w sobie problemów, z jakimi nie potrafiłby się uporać. Prawdopodobnie zbyt pewny swego i wielce nieufny wobec obcych, którzy mogliby zacząć gmerać, w jego umyśle omijał ich, jak tylko mógł.
    Myślałem, że dzielnie będziesz mi wtórować, a ty tak prędko podkulasz ogon i uciekasz. – Spojrzał za nią z udawanym wyrzutem, to cud, że przełamała strach i zdecydowała się wejść. Prawdę powiedziawszy wątpił, by zdała się na to. Nie znał jej, zbyt dobrze jednakże z tego jak ją zapamiętał, mógł prorokować, że raczej wymięknie, niżeli pokona strach. Jak życie pokazało pomylił się. Nie musiała na niego długo czekać dosłownie chwilę po niej wyszedł z lodowatej wody, by znaleźć odrobinę ciepła przy ognisku. Nie wahał się jednak z rzuceniem adekwatnych czarów, które w tym momencie znacznie ułatwią funkcjonowanie i zapobiegną dalszemu upiornemu potrzaskiwaniu zębów, niekontrolowanemu drżeniu kończyn oraz przywrócą zakłóconą równowagę w organizmie.
    Heitr – skierował dłonie na kobietę żal mu było oglądać ją tak chorobliwie bladą tonącą pod grubym kocem. Magia była cudownym remedium, z jakiego warto było korzystać w chwilach takich, jak ta. Ponownie wypowiedział zaklęcie, tym razem jednak skierował je na siebie, a efekt czuło się od razu. Dopiero teraz sięgnął po garderobę pozostawioną przy ognisku i zaczął powoli się ubierać.
    Zdecydowanie wolę saunę – stwierdził z przekonaniem w głosie sięgając po parę skórzanych rękawiczek. – Ale nie powiem ciekawe doświadczenie. Jak się trzymasz? – Szarość spojrzenia spoczęła na twarzy kobiety spokój i łagodność wybrzmiewały w tonie głosu, były zdecydowanie odmienne, niż chwilę temu. Jakby zupełnie niepasujące do obrazu Wysłannika.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Praca dla wielu osób, w tym dla niej samej, była w jakiś sposób ucieczką, bo pozwoliła się zająć czymkolwiek tak po prawdzie. Gdyby bywały dni, gdzie nikt nie skontroluje tego, jak bardzo poświęcasz się wszystkim i czy w ogóle wychodzisz z biura albo gabinetu, znała osoby które poświęciłyby się temu już na stałe, nie mogąc nawet zorientować się, który dzień i która noc właśnie trwała. Nie było to zdrowe, lecz czy obecnie ktoś uważał, że to dobry powód aby przyjść z tym i o tym porozmawiać? Mało kto. Odwiedziny u osób zajmujących się psychiką ludzi dalej wydawały się czymś wyjątkowo wstydliwym. Mimo, że dla niej było jak lustro, które pozwalało nie tylko dojrzeć siebie, ale siebie zrozumieć.
    - Tylko jak wilk ci zje rękę to jednak…wpadnij to jakoś załagodzić. – Tak na wszelki wypadek, tak jakby wątpił że mógł do niej przyjść gdyby coś się stało. Pewnie i tak trafiłby od razu na inny oddział, ale gdyby spotkały go nieszczęścia na mieście i bliżej miał do jej mieszkania…wolała udzielić mu pomocy niż zostawić go bez jakiegoś wsparcia.
    - Czym będę radośnie machać jeżeli ogon mi odpadnie? – Zawołała jeszcze za sobą, przechylając lekko głowę gdy niemal skacząc dotarła w końcu do brzegu. Mogła znosić docinki, mogła słuchać różnych opinii, ale w każdym momencie nie zamierzała się tym przejmować. No dobrze, może w wypadku wielkiej dezaprobaty jarla czy matki wzięłaby to sobie do serca, w innych wypadkach jednak…ile ludzi tyle opinii i gdyby martwić się każda, można było pochłonąć się w szukaniu siebie w słowach innych. A teraz, kiedy spojrzała na niego, pewna była, że on się na to zdecyduje. Szaleństwo czy nie, to wymagało pewnego przekroczenia granicy, w ten pozytywny raczej sposób.
    - Dziękuję… - nie czuła nawet tego, jak spina swoje mięśnie dopóki magia nie rozgrzała jej ciała a ona mogła odetchnąć. Włosy nie lepiły się już do ciała, zamiast tego pusząc się miękko i falami opadając na materiał koca. – Odzyskałam swoją naturalną wełnę. – Fakt, że długość jej włosów oraz to, że mocno się puszyły sprawiał, że tuż po kąpieli wyglądała tak jakby zamieniła się na sierść z owcami. Mimo tego, że widok ludzkiego ciała nie był jej obcy, dyskretnie odwróciła wzrok kiedy Ivar się ubierał, dając mu nieco prywatności.
    - Prawda, albo wieczór przy kominku. I z kocem. I może odrobiną wina. – Miała trochę do powiedzenia na ten temat, ale chyba nie chciała teraz rozwijać przed nim fantazji. Może przez to, że brzmiała tak bardzo przyziemnie i była to taka prosta fantazja…a może przez to, że nie mogła nawet powiedzieć o zwierzęciu w tych rozważaniach, a co dopiero o obecności drugiego człowieka.
    - Ciekawe na tyle, że możemy jednak się umówić aby go nie powtarzać. Ale jak ktoś zapyta, to powiem, że dzielnie pływałeś tak długo, że prawie wszedł świt. – Uśmiechnęła się lekko, sięgając dłonią jeszcze pod kamień, na którym siedziała, tak aby wyłuskać butelkę i dwa emaliowane kubki. – A skoro się wysuszyliśmy…- Płyn zachlupotał kiedy przechyliła ciemne szkło, nalewając dwie porcje i jedną podając Ivarowi. – Ja się trzymam. A ty? – Pytanie może nabrało nieco głębszego sensu kiedy rozważała, czy pyta go o tę sytuację, czy może jednak…o wszystko ostatnimi czasy.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Ciepło powoli rozchodziło się po ciele falą przypływu ogarniało pojedyncze członki nierównomiernie, ale z każdą sekundą coraz skuteczniej wypierając z organizmu zimno, które wpiło się w żywą tkankę. To bezcenne doświadczenie, pomimo amatorki, jaką odstawili było w gruncie rzeczy, czymś czego w przyszłości nie zamierzał powtarzać, a przynajmniej nie umyślnie. Lubił zimne kąpiele po saunie wskoczyć z pomostu prosto w objęcia jeziora i nie wypływać, nim pierwsze pocałunki chłodu nie obejmą czule torsu, to jednak było inne doświadczenie, aczkolwiek nosiło znamiona podobieństwa. To umiarkowane zadowolenie uwidoczniało się na twarzy w oczach, które, co rusz spoglądały zaciekawione na Rannveig, ta zniosła to całkiem nieźle, obiektywnie rzecz ujmując spodziewał się gorszej postawy, wręcz obawiał się, że tylko on zmoczy się, a tu proszę zaskoczenie, jakiego doznał rzutowało na jej osobę promykiem nadziei, że jednak nie taka zła jest.
    Burza włosów faktycznie przyciągała wzrok, te po wyschnięciu napuszyły się i prezentowały urokliwie, stąd też wykwit uśmiechu, wiele znaczącego na ustach Soelberga. Był dziwnie spokojny, jakby kąpiel w lodowatej wodzie oczyściła umysł ze zbędnych myśli i przywróciła mu harmonię. Patrzył w niebo w rozkwitającą nad ich głowami zorzę polarną, łapiąc się na zachwycie, wszak widok tak dobrze znany od dziecka, a mimo to uderzał za każdym razem z taką siłą, jakby pierwszy raz ją widział. Fascynacja w szarych tęczówkach zrodziła iskierki podekscytowania wypłynęła niedostrzegalnym rumieńcem na twarz, kąciki ust podniesione radośnie ku górze odkryły garnitur białych zębów kontrastujących z karnacją i cieniem zarostu. Spoglądał w przestrzeń nad ich głowami, nawet wówczas gdy mówiła o wieczorze przy kominku z winem, brakowało w tym zestawieniu jeszcze kota, on zapewne by go uwzględnił trudno wykreślić sierściucha z tego planu, kiedy ten, co wieczór wskakiwał na kolana i niezależnie od stopnia zmęczenia, czy akurat powziętej czynności zawsze dostawał gram czułości, ot ten należny po całym dniu nieobecności.
    Nie musisz nic mówić – stwierdził, bez namysłu. Spokój pobrzmiewający w głosie, mógł być relaksujący z lekka zachrypnięty, ale ciepły. W momencie, kiedy o ścianki kielichów obiła się ciecz płynu, który chomikowała od samego początku skupił na niej wzrok. Wciąż nieprzyzwyczajony do tej puszystej czapki na głowie Rannvieg, musiał powstrzymywać w zarodku uszczypliwość komentarzy, jakie niemal prosiły się, by wydostać się w tym momencie na wolność.
    Też – nie było to dla niego niczym specjalnym, nie teraz kiedy trzymał w ręku alkohol i rozgrzany w ciepłym zimowym okryciu spoglądał na nią. Blask ogniska dodawał chwili niezapomnianego uroku lubił takie momenty wewnętrzny estetyzm zapisywał je na długo w pamięci.
    Inuici wierzą, że zorza polarna jest uosobieniem dusz zmarłych, które wędrują po niebie – upił łyk gorącego pomimo chłodu napoju i powrócił do obserwacji nocnego nieba.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Otulona w końcu ciepłem ubrań, magii oraz koca, czuła się jakby nigdy nie zanurzyła się w lodowatej przerębli, a raczej spędziła przyjemny wieczór. Gdyby nie fakt, że mróz wciąż szczypał każdą odsłonięty kawałek skóry, mimo wszystko dość szybko rumieniąc jej policzki – a może to wciąż ciepło i odrobina alkoholu – i sprawiając, że w tym zakresie nic się nie zmieniło. Sama też mogła ze zdumieniem odkryć, że podobało jej się to i poza kąpielą…dzisiejszy wieczór mogła uznać za bardziej niż udany, zarówno pod względem towarzystwa jak i momentem, w którym skończyli. Skierowała jeszcze spojrzenie na niebo, zastanawiając się, czy gwiazdy dziś skryte były za chmurami, czy może jednak uda się którejś wyjrzeć.
    Dopiero po chwili spojrzeniem wróciła na Ivara, z cichą zazdrością będącą jednak głównie rozbawieniem widząc, że jemu za wiele nie ujęła ta kąpiel, prawda jednak była, że chyba w większości przypadków to płeć piękna zamartwiała się swoim wyglądem, mężczyźni…też się martwili, ale, zawsze miała wrażenie, że jednak mniej. Przeczesała jeszcze włosy, układając je tak, że mogły robić obecnie za komfortowy szalik.
    - Do ciebie też by to pasowało, ale może trzeba by dodać chomika do tego zestawienia. – Chomiki potrafiły być urocze z pozoru, w środku jednak znajdowało się zacięcie. Albo króliki – te potrafiły być niezwykle uparte i nade wszystko stawiać na swoim. Głównie na swoim, okręcając dom dookoła siebie, nie ważne, co akurat się działo. Może powinna sprawić sobie królika? W takich wypadkach na pewno przydałoby mieć się kogoś charakternego, mogłaby nawet ćwiczyć przed spotkaniem z Ivarem, albo zaprzyjaźnić z nim królika.
    Uniosła jeszcze swój kubek w ramach niemego toastu, zaraz jednak upijając łyk, z zastanowieniem i pewną fascynacją spoglądając na niebo. Niezależnie od tego, ile razy widziało się wędrujące po niebie światła, czy to było zwykłe mignięcie którego wypatrywało się jak spadającej gwiazdki, czy może jednak długie pasma, barwiące niebo rozmaitymi kolorami. Nieustająca, jak się wydawało w tych miesiącach, ciemność mimo wszystko ustępowała przed światłem, a siedzącym na ziemi mogło wydawać się tak łatwe aby wyciągnąć dłoń i zanurzyć ją w tym wszystkim. Przez chwilę jednak powędrowała spojrzeniem na Ivara, swój uśmiech chowając w kolejnych łykach kiedy dojrzała jak z niemal dziecięcym zachwytem wpatrywał się w niebo.
    - W takim razie mają wielkie szczęście, że nawet po swojej śmierci mogą wędrować nad ziemią i oglądać ją, pilnując swoich przodków. – Miała nadzieję, że sama również mogłaby to zrobić, bo po śmierci za wiele do robienia chyba nie było. A tak mogłaby się jakoś przydać. O ile oczywiście nie zostałaby zignorowana przez przodków – tego nie rób, tego lepiej też nie.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Ciepły alkohol rozlewał się po przełyku, kubki smakowe wyłapywały doskonale znane smaki lubił ten rodzimy napój stworzony dla dni takich jak ten. Burgundowe krople ostały się na ściankach pucharu strącił je nieznacznym, lecz stanowczym ruchem i odstawił naczynie na kamień. Skinieniem głowy podziękował za tą przyjemność, jaką mu zaoferowała.
    Nie przepadam za gryzoniami – uśmiechnął się, chociaż wypowiedź mogła nosić znamiona nieprzyjemnego odburknięcia, tak w istocie nie było, ot myśl uchodząca przez usta szybciej, niż rozum ją przeanalizował wymykając się tym samym zgrabnie z jego sideł. Gryzonie stanowiły plagę miast, a trzymanie takiegoż w klatce we własnym domu było w oczach Soelberga dziwną fanaberią. Nigdy zresztą tego specjalnie nie rozumiał wyszczególniając wszelkie wady i zalety, te pierwsze brały zdecydowanie górę i w jego spojrzeniu przekreślały trzymanie takiego stworzenia w domu. Być może kot miałby zabawkę i obiekt obserwacji, ale i też nie na długo, w końcu jego pazury zagłębiłby się w puchatej kulce kończąc definitywnie jej żywot.
    Jak dla mnie to niezbyt kusząca perspektywa zwłaszcza dla kogoś, kto chciałby po śmierci odpocząć – już pomijał kwestie posiadania jakichkolwiek obiektów do takowej obserwacji. Samemu nie planował posiadania rodziny, ani tym bardziej dzieci, to kłóciłoby się z pracą, jaką wykonywał, a jaka wiązała się z wysokim ryzykiem poniesienia śmierci lub trwałego kalectwa. Wysłannicy byli wysyłani do najgorszego gówna, jakie tylko było do zwalczenia na wszelkie sposoby likwidując zagrożenie stawali się ostrzem sprawiedliwości, które rozświetla ciemność, czy jednak nie byli przy tym wykorzystywani przez społeczeństwo? Garstka osób w perspektywie całego narodu, miała dźwigać brzemię odpowiedzialności, co więcej wizja rodziny, dzieci przy tym zupełnie mu nie pasowała. Byłby słabym materiałem na życiowego partnera, cóż to za facet, który wiecznie przedkłada pracę i obowiązki ponad bliskich? Czas spędzany w zaciszu domowego ogniska liczony w strzępach chwil, jakimi była li tylko regeneracja przed dalszą służbą, która kobieta chciałaby być ciągle tą drugą?
    Świadom, że jeśli podejście do pracy i wykonywanych obowiązków nie zmieni się, to nigdy nie zdecyduje się na taki krok. Wolał spędzić życie w samotności, ale nie krzywdząc nikogo przy tym, niż żyć z przeświadczeniem, że było się tragicznym partnerem i jeszcze gorszym ojcem. Nauczony doświadczeniem swojego rodzica nie zamierzał powielać jego błędów. Ten wyraz frustracji na jego twarzy w momentach klęski zawodowej i przejaw agresji na najbliższych, były w oczach starszego z braci Soelbergów, czymś niedopuszczalnym, tak nie powinien zachowywać się prawdziwy mężczyzna. Obwiniać za swe porażki rodzinę, bo śmiała czegokolwiek od niego oczekiwać? Absurd.
    Uśmiech naniesiony na usta kobiety przegnał momentalnie czarne chmury znad czupryny oficera. Był miły i sprawiający, że wypite wino smakowało jeszcze lepiej. – Powinniśmy się zbierać. Nie mogę dopuścić do tego, byś przez te nocne szaleństwo rozchorowała się – otrząsnął płaszcz z drobin śniegu, które oblepiły go, gdy ten leżał na ziemi. Płomienie ogniska powoli usychały nie mając paliwa, po którym mogłyby wspinać się ku niebu, a wystawione na działanie mrozu zagaśnie nawet żar w przeciągu kilku najbliższych godzin. – Odprowadzę cię do domu – mieli niebezpieczne czasy, ponadto jego duma nie pozwoliłaby mu na oddalenie się od niej, bez złożenia takiej propozycji.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    - Królik by do ciebie pasował. – Nigdy nie traktowała jego tonu jako czegoś, co mogłoby ją urazić, przyzwyczajając się raczej do wizji gdzie po prostu burczał na wszystkich, bo taki miał odruch. Ale może widziała to z perspektywy osoby, która na co dzień stykała się z ludźmi którzy na jej widok chowali się gdzie tylko mogli albo próbowali ją złapać aby wydrapać jej oczy. Albo uniesieni wściekłością potrafili skoczyć na nogi i rzucić pierwszą rzeczą, którą mieli pod ręką. Przy tym Ivar był dla niej usposobieniem entuzjazmu i radości.
    - Ja już się nie łudzę, że uda mi się odpocząć po śmierci. – Uśmiechnęła się, tym raczej jednak melancholijniej. W przeciwieństwie do Ivara nie mogła uznać, że nie wyjdzie za mąż, czy tez raczej mogłaby uznać, ale to mało szczęśliwie skończyłoby dla całej rodziny, więc na pewno presja by była zbyt wielka. Cóż, przy odrobinie szczęścia w jej wypadku, zdarzy jej się wyjść za kogoś, kogo rodzina zaakceptuje a kogo będzie mogła traktować jak przyjaciela; miłość wydawała się konceptem tak złudnym, że łatwiej było myśleć o łapaniu mgły gołymi dłońmi niż o jej wyobrażeniu. Dbałaby o dzieci, dbałaby o męża, ale jakoś…może nie powinna o tym rozmyślać, po prostu poczekać czy kogoś przed nią nie postawią i nawet się tym nie martwić? Czy tak nie było łatwiej – pozwolić innym na wszystko i mieć to z głowy? Ukojenie pewnie znalazłaby w pracy, potem w obowiązkach jarla jeżeli przyszłość by pozwoliła. Jak nie, cóż…lata przyuczeni poszłyby na marne, ale może miałaby wolność której nigdy nie szukała i o którą nigdy nie prosiła.
    Powoli zaczęła widzieć dno swojego kubka i nawet jeżeli nikt jeszcze nie powiedział o tym głośno, wiedziała, że ich wizyta w tym miejscu zaczęła powoli dobiegać końca. Szkoda, bo zawsze miała odruch w odwlekaniu dnia, który wydawał się majaczyć gdzieś na horyzoncie, a którego odciągać nie mogła w nieskończoność.
    - Jakbyś rozchorował lekarza mógłbyś mówić, że jest to jakieś osiągnięcie. – Podniosła się ze swojego miejsca, sięgając jeszcze po jego kubek i chowając wszystkie swoje rzeczy, spoglądając, czy niczego nie zabrała. Wątpiła, aby jej wielce tego brakowało, może poza złotym zegarkiem z którym się nie rozstawała nawet na chwilę…no może poza drobnymi wydarzeniami takimi jak ta kąpiel. Spojrzała na niego, zastanawiając się, czy już odruchowo powiedział o odprowadzeniu, czy raczej był to przejaw nie tylko obowiązków, ale i troski. Narzekać jednak nie zamierzała, zawsze to bezpieczniej no i mimo wszystko to było bardzo miłe z jego strony.
    - Dziękuję, jeżeli to nie dla ciebie problem, to będę bardzo wdzięczna. – Skorzystać z okazji zamierzała, zwłaszcza że nawet w środku miasta nie było wiadome, co może się wydarzyć, a co dopiero na obrzeżach. Będąc gotową do drogi zdała się na Ivara, żegnając go jeszcze lekkim uściskiem zanim nie rozstali się przed jej mieszkaniem.

    Ivar i Bezimienny z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.