:: Strefa postaci :: Niezbędnik gracza :: Archiwum :: Archiwum: rozgrywki fabularne :: Archiwum: Styczeń–luty 2001
18.12.2000 – Pub „U Morleya” – V. Holmsen & Bezimienny: N. Lundqvist
2 posters
Villemo Holmsen
18.12.2000 – Pub „U Morleya” – V. Holmsen & Bezimienny: N. Lundqvist Czw 23 Lis - 12:17
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
18.12.2000
Wracała już z pracy do siebie. W planach miała gorącą kąpiel, dobra książka przy kominku. Nic nadzwyczajnego ale po ciężkim dniu pracy należało się jej i nie miała zamiaru sobie odmawiać takich drobnych przyjemności.
Tego dnia pogoda postanowiła im dokuczyć, a zimny wiatr wdzierał się przez ubranie drażniąc skórę i powodując dreszcze.
Nie spodziewała się nagłego spotkania na środku ulicy z jednym z partnerów biznesowych Olafa. Oczywiście, że znała tego mężczyznę, widywała go w galerii. Tylko co robił w tej okolicy, bo raczej nie mieszkał. Być może załatwiał inne sprawy biznesowe. W każdym razie nie wiedzieć kiedy zmieniła swoje wieczorne plany i zgodziła się pójść z nim na drinka. Pub "u Morleya” był tuż obok i kusił ciepłym wnętrzem, które mogło uchronić ich od nieprzyjemnego wiatru, z każdą minutą się nasilającego. Nie zastanawiając się długo przekroczyli progi tego przybytku i zajęli miejsce przy jednym z wolnych stolików. Wnętrze tego miejsca przywodziło na myśl stare pocztówki sprzed wieków, zdawało się, że czas się tu zatrzymał i to w dobrym tego słowa znaczeniu.
W kominku przyjemnie trzeszczało drewno dając tym samym wspaniałe ciepło i zachęcając do spędzenia w pubie najbliższych paru godzin.
-W końcu nie zapytałam, co pana tutaj sprowadziło? - Zagadnęła niksa kiedy już siedzieli wraz ze swoimi trunkami w dłoniach, a ciało powoli nagrzewało się od przyjemnego ciepła bijącego z kominka. Istniała szansa, że nie była to wielka tajemnica acz prozaiczna sprawa biznesowa albo prywatna. Prezentów na Jule szukano wszędzie, a nie od dziś wiadomo, że co galdr to różne upodobania i pasje.
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach
Bezimienny
Re: 18.12.2000 – Pub „U Morleya” – V. Holmsen & Bezimienny: N. Lundqvist Czw 23 Lis - 12:18
Dzień był ciężki i zdawał się ciągnąć w nieskończoność.
Wyjątkowo skąpe pokłady cierpliwości Lundqvista były na wyczerpaniu; dawno nie pamiętał, by wszystko szło tak dokumentnie źle. Problemy w pracy – tej nieoficjalnej, zdecydowanie bardziej dochodowej – odcisnęły bolesne piętno już na samym początku grudniowego dnia. Przemytnicza machina była skomplikowanym mechanizmem; wystarczyło, by tylko jedna osoba wykruszyła się ze skrupulatnie zaplanowanych działań, a wszystko trafiał szlag. Nic więc dziwnego, że taka wiadomość z samego rana doprowadziła Niklausa niemal na skraj; wypalił pod rząd cztery papierosy i zaliczył długi, przesycony przekleństwami spacer wzdłuż portu, by wyciszyć szalejący gniew.
W jego przypadku opanowanie było jak najbardziej potrzebne i wskazane.
Wkrótce jednak pojawiło się rozwiązanie problemu – tylko po to, by na głowę przemytnika zwalił się kolejny. Pospieszne przygotowania do wyjątkowo ważnej transakcji zostały zakłócone przez kolejne patrole Kruczej Straży przewijające się przez port. W ostatnim czasie było ich zbyt wielu; zdawali się zjawiać znikąd, rozprzestrzeniać po jego włościach niczym zaraza. Po raz kolejny musiał zadbać o ukrycie cennego ładunku, zapewnienia sobie alibi – w razie potrzeby – i wciśnięcie odpowiedniej kwoty runicznych talarów (w akompaniamencie wyjątkowo treściwych gróźb) do rąk potencjalnego świadka nerwowych działań. Kolejne komplikacje, już nieco mniejsze lecz liczne, nawarstwiały się wraz z upływem czasu, nie pozwalając nawet na chwilę wytchnienia.
Ostatecznie, gdy zapadł już wieczór, postanowił się upić.
Nie po to, by zapomnieć o tym przeklętym dniu i wszystkich próbach, na jakie wystawiły go wredne Norny – lecz dla potrzeby wyciszenia. W przypadku niektórych alkohol wzmagał agresję, w jego – otępiał emocje, wyciszał i nierzadko ukołysał do snu. Nie miał wcale ochoty na nic drogiego i wyrafinowanego, czym raczył się zwykle w towarzystwie bogatych znajomych i partnerów w interesach, dlatego postanowił zawitać w pubie „U Morley’a”. Nim jednak dotarł na miejsce, wpadł na znaną sobie kobietę; i chociaż nie był w nastroju do pogawędek, pod wpływem jej oczywistego uroku uznał, że nie wypada damy zbywać. W dodatku był to chyba pierwszy raz, gdy widział ją poza jej miejscem pracy, co stanowiło widok dość niezwykły – przynajmniej w jego mniemaniu.
- Wystarczy Niklaus – poprawił ją spokojnie, gdy już siedzieli na miejscu, a on zdążył pociągnąć pierwszy łyk zimnego, ciemnego piwa. – Chyba to co wszystkich, Lilije. Po ciężkim dniu nic tak człowieka nie cieszy jak możliwość wypoczynku w znajomym miejscu.
Celowo nie wdawał się w szczegóły, żeby nie zanudzić rozmówczyni; w rzeczywistości unikał rozmów o pracy, bo o fakcie, iż zajmował się przemytem wszystkiego co nielegalne, wiedzieli tylko ci, którzy z usług korzystali. Rozsiadł się wygodniej na krześle, na moment milcząc i wsłuchując się w gwar toczonych wokół rozmów.
- Bywałaś tu wcześniej? O tym miejscu krąży wiele legend – zagadnął uprzejmie, by nie przedłużać milczenia; kobieta już zapewne wiedziała, że nie bywał zbytnio rozmowny. Zastanawiał się, czy aby nie mieszkała w pobliżu, ale uznał, że pytać nie wypada.
Wyjątkowo skąpe pokłady cierpliwości Lundqvista były na wyczerpaniu; dawno nie pamiętał, by wszystko szło tak dokumentnie źle. Problemy w pracy – tej nieoficjalnej, zdecydowanie bardziej dochodowej – odcisnęły bolesne piętno już na samym początku grudniowego dnia. Przemytnicza machina była skomplikowanym mechanizmem; wystarczyło, by tylko jedna osoba wykruszyła się ze skrupulatnie zaplanowanych działań, a wszystko trafiał szlag. Nic więc dziwnego, że taka wiadomość z samego rana doprowadziła Niklausa niemal na skraj; wypalił pod rząd cztery papierosy i zaliczył długi, przesycony przekleństwami spacer wzdłuż portu, by wyciszyć szalejący gniew.
W jego przypadku opanowanie było jak najbardziej potrzebne i wskazane.
Wkrótce jednak pojawiło się rozwiązanie problemu – tylko po to, by na głowę przemytnika zwalił się kolejny. Pospieszne przygotowania do wyjątkowo ważnej transakcji zostały zakłócone przez kolejne patrole Kruczej Straży przewijające się przez port. W ostatnim czasie było ich zbyt wielu; zdawali się zjawiać znikąd, rozprzestrzeniać po jego włościach niczym zaraza. Po raz kolejny musiał zadbać o ukrycie cennego ładunku, zapewnienia sobie alibi – w razie potrzeby – i wciśnięcie odpowiedniej kwoty runicznych talarów (w akompaniamencie wyjątkowo treściwych gróźb) do rąk potencjalnego świadka nerwowych działań. Kolejne komplikacje, już nieco mniejsze lecz liczne, nawarstwiały się wraz z upływem czasu, nie pozwalając nawet na chwilę wytchnienia.
Ostatecznie, gdy zapadł już wieczór, postanowił się upić.
Nie po to, by zapomnieć o tym przeklętym dniu i wszystkich próbach, na jakie wystawiły go wredne Norny – lecz dla potrzeby wyciszenia. W przypadku niektórych alkohol wzmagał agresję, w jego – otępiał emocje, wyciszał i nierzadko ukołysał do snu. Nie miał wcale ochoty na nic drogiego i wyrafinowanego, czym raczył się zwykle w towarzystwie bogatych znajomych i partnerów w interesach, dlatego postanowił zawitać w pubie „U Morley’a”. Nim jednak dotarł na miejsce, wpadł na znaną sobie kobietę; i chociaż nie był w nastroju do pogawędek, pod wpływem jej oczywistego uroku uznał, że nie wypada damy zbywać. W dodatku był to chyba pierwszy raz, gdy widział ją poza jej miejscem pracy, co stanowiło widok dość niezwykły – przynajmniej w jego mniemaniu.
- Wystarczy Niklaus – poprawił ją spokojnie, gdy już siedzieli na miejscu, a on zdążył pociągnąć pierwszy łyk zimnego, ciemnego piwa. – Chyba to co wszystkich, Lilije. Po ciężkim dniu nic tak człowieka nie cieszy jak możliwość wypoczynku w znajomym miejscu.
Celowo nie wdawał się w szczegóły, żeby nie zanudzić rozmówczyni; w rzeczywistości unikał rozmów o pracy, bo o fakcie, iż zajmował się przemytem wszystkiego co nielegalne, wiedzieli tylko ci, którzy z usług korzystali. Rozsiadł się wygodniej na krześle, na moment milcząc i wsłuchując się w gwar toczonych wokół rozmów.
- Bywałaś tu wcześniej? O tym miejscu krąży wiele legend – zagadnął uprzejmie, by nie przedłużać milczenia; kobieta już zapewne wiedziała, że nie bywał zbytnio rozmowny. Zastanawiał się, czy aby nie mieszkała w pobliżu, ale uznał, że pytać nie wypada.
Villemo Holmsen
Re: 18.12.2000 – Pub „U Morleya” – V. Holmsen & Bezimienny: N. Lundqvist Czw 23 Lis - 12:18
Villemo HolmsenWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Bærum, Norwegia
Wiek : 23 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : niksa
Zawód : aktorka
Wykształcenie : II stopień wtajemniczenia
Totem : łabędź
Atuty : akrobata (I), złotousty (I), śpiew jezior
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 0 / magia przemiany: 10 / magia twórcza: 6 / sprawność fizyczna: 15 / charyzma: 30 / wiedza ogólna: 17
Zwykle poza galerią widywano ją z klientami, z którymi akurat spędzała czas i stanowiła oprawę jego spotkań biznesowych. Czasami się zdarzało, że spotykała klientów poza murami cichych podziemi, ale wtedy bywali w towarzystwie żon lub narzeczonych więc udawali, że nie widzą Lilije, a ona nie zdradzała po sobie, że ich spostrzegła. Była poza pracą, a ich przecież nie łączyło nic poza czystym biznesem.
Nic nie stało na przeszkodzie aby owinęła wokół Niklausa swoją aurę niczym miękkim, jedwabnym szalem, ale nie miała do tego podstaw. Nie otrzymała polecenia od Olafa aby go uwieść, poza tym otrzymała aż do Julu wolne od pracy w podziemiach. Miała zamiar z urlopu skorzystać; nie mogła całkowicie zapanować nad swoją aurą, ta jej towarzyszyła cały czas od chwili narodzin, nie podkręcała jej bardziej. Miała miło łaskotać rozmówcę i go zaczepiać aby poczuł przy niej odprężenie i spokój, którego najwyraźniej poszukiwał. To mu mogła podarować nie pobierając żadnej opłaty. Nie oczekiwała również, że będzie zabawiał jej rozmową, nie musiał, mogła w spokoju milczeć sącząc piwo. Również szukała chwili spokoju i złapania oddechu. Zwykle pomagał w tym spacer, ale pogoda ich dzisiaj nie rozpieszczała. Upiła łyk piwa pozwalając sobie usiąść swobodniej niż zwykle. Nie musiała kusić swoim ciałem, ruchami i spojrzeniami. Być może Olaf by ją skarcił za taką postawę, ale była zmęczona po całym dniu i potrzebowała odpoczynku, tak jak każda inna, ciężko pracująca osoba.
-Mieszkam niedaleko i zaraz po przeprowadzce odkryłam to miejsce. - Odpowiedział, bo nie było to żadną tajemnicą. -Na razie dotarło do mnie, że sam Morley to postać iście legendarna. Nikt nie wie kim był i jak wyglądał, ale każdy o nim słyszał. - Odpowiedziała z cichym rozbawieniem w głosie. Postanowiła zdjąć płaszcz kiedy dostatecznie się rozgrzała. Ubrana w granatowy, wełniany golf, do tego spodnie i wysokie kozaki, nie wyglądała jak dama z galerii, gdzie odziane w podkreślające figurę stroje dziewczęta krążyły po szkarłatnych salach podziemia. Włosy zebrane w luźny warkocz, a oczy jedynie podkreślone delikatną kreską. Nigdy byś nie rzekł, że pracuje jako kurtyzana. -Jakie jeszcze legendy krążą o tym miejscu? Mieścił się tutaj szlak przemytniczy? Piraci mieli swoją kryjówkę? Kogoś znanego złapano w zasadzkę? - Rzuciła parę pomysłów jakie przyszły jej do głowy, a były trochę związane z morzem i opowieściami pirackimi jakich wiele słyszała w swoim życiu. Sama chętnie zgłębiała rzeczoną tematykę; będąc stworzeniem wodnym ciągnęło ja do wszystkiego co z tym żywiołem związane. Szybko jednak zdała sobie sprawę z tego, że musi jeszcze coś załatwić.
Villemo z tematu
Nic nie stało na przeszkodzie aby owinęła wokół Niklausa swoją aurę niczym miękkim, jedwabnym szalem, ale nie miała do tego podstaw. Nie otrzymała polecenia od Olafa aby go uwieść, poza tym otrzymała aż do Julu wolne od pracy w podziemiach. Miała zamiar z urlopu skorzystać; nie mogła całkowicie zapanować nad swoją aurą, ta jej towarzyszyła cały czas od chwili narodzin, nie podkręcała jej bardziej. Miała miło łaskotać rozmówcę i go zaczepiać aby poczuł przy niej odprężenie i spokój, którego najwyraźniej poszukiwał. To mu mogła podarować nie pobierając żadnej opłaty. Nie oczekiwała również, że będzie zabawiał jej rozmową, nie musiał, mogła w spokoju milczeć sącząc piwo. Również szukała chwili spokoju i złapania oddechu. Zwykle pomagał w tym spacer, ale pogoda ich dzisiaj nie rozpieszczała. Upiła łyk piwa pozwalając sobie usiąść swobodniej niż zwykle. Nie musiała kusić swoim ciałem, ruchami i spojrzeniami. Być może Olaf by ją skarcił za taką postawę, ale była zmęczona po całym dniu i potrzebowała odpoczynku, tak jak każda inna, ciężko pracująca osoba.
-Mieszkam niedaleko i zaraz po przeprowadzce odkryłam to miejsce. - Odpowiedział, bo nie było to żadną tajemnicą. -Na razie dotarło do mnie, że sam Morley to postać iście legendarna. Nikt nie wie kim był i jak wyglądał, ale każdy o nim słyszał. - Odpowiedziała z cichym rozbawieniem w głosie. Postanowiła zdjąć płaszcz kiedy dostatecznie się rozgrzała. Ubrana w granatowy, wełniany golf, do tego spodnie i wysokie kozaki, nie wyglądała jak dama z galerii, gdzie odziane w podkreślające figurę stroje dziewczęta krążyły po szkarłatnych salach podziemia. Włosy zebrane w luźny warkocz, a oczy jedynie podkreślone delikatną kreską. Nigdy byś nie rzekł, że pracuje jako kurtyzana. -Jakie jeszcze legendy krążą o tym miejscu? Mieścił się tutaj szlak przemytniczy? Piraci mieli swoją kryjówkę? Kogoś znanego złapano w zasadzkę? - Rzuciła parę pomysłów jakie przyszły jej do głowy, a były trochę związane z morzem i opowieściami pirackimi jakich wiele słyszała w swoim życiu. Sama chętnie zgłębiała rzeczoną tematykę; będąc stworzeniem wodnym ciągnęło ja do wszystkiego co z tym żywiołem związane. Szybko jednak zdała sobie sprawę z tego, że musi jeszcze coś załatwić.
Villemo z tematu
Najsłodsze piosenki Opowiadają o najsmutniejszych myślach