Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    10.01.2001 – Labirynt ulic – I. Soelberg & Bezimienny: S. Nørgaard

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    10.01.2001

    Nie było czasu na przemyślenia. Nie było czasu choćby na zaczerpnięcie oddechu – to, co zobaczyła, przeraziło ją na tyle, że chyba raz na zawsze wyleczy się ze spacerów po zmroku. Nawet kosztem lepszego nastroju, większej ciszy i spokoju powoli wkradającego się (choć tylko pozornie) na ulice Midgardu.
    Tym razem ten został zakłócony – i to wcale nie przez byle co.
    Wracała spoza granic miasta. Zajęcia na uczelni skończyły się już dawno temu, a wczorajsza wizyta w bibliotece była na tyle owocna, że w jej notatniku pojawiły się kolejne pomysły na dalszy ciąg opowiadań, które Hlin Gersemi mogłaby publikować w gazetach, lub chociażby wierszy będących wyrazem jej najgłębszych uczuć, ciągot, żali, wątpliwości i strachu. Tych w ostatnich dniach miała wystarczająco dużo, aby wystarczyło jej materiału na co najmniej pół roku – teraz jednak porzuciła każdą jedną myśl o swoich nadchodzących dziełach.
    Biegła. Biegła przed siebie, wpadła pomiędzy midgardzkie uliczki, mijając kolejne, ciasne, bez tchu, bez zastanowienia. I nie wiedziała już nawet, czy szukała pomocy, czy chciała znaleźć się jak najdalej, w bezpiecznym miejscu – najlepiej w ramionach brata, albo matki, którzy zawsze wiedzieli, co powiedzieć i jak ją ochronić. Zawsze dodawali jej otuchy. Nawet jeśli Lasse czasem stroił z niej sobie żarty albo brzydko ciągnął za włosy, gdy była mała – dziś już nie pamiętała żadnej z tych rzeczy. Dziś liczyło się tylko to, aby znaleźć miejsce bezpieczne.
    Za którymś zakrętem wręcz wpadła na mężczyznę. Uderzenie było tak gwałtowne, że sama cofnęła się pod jego impetem, zamroczona. Zabrakło jej tchu w płucach i minęło kilka sekund, nim zorientowała się, iż wypadałoby chociażby przeprosić – lecz czy miała na to czas?
    Lustrując oszołomionym spojrzeniem, z którego na nowo zaczęła wyzierać desperacja, sylwetkę mężczyzny, wiedziała, że nie mogła się pomylić – z samego Asgardu sam Forseti zesłał jej funkcjonariusza Kruczej Straży. Gdy zaczerpnęła powietrza, wyciągnęła ku niemu ramiona, nim dłonią odbiła w drugą stronę.
    Pomo-… Walka… Tam… - dyszała, zziajana jak ktoś, kto normalnie poruszał się znacznie bardziej powoli, uciekając się co najwyżej do pieszych wędrówek niż biegnięcia maratonu.
    Dłonią wskazywała za siebie, choć gdy odwracała głowę, zdała sobie sprawę, że uliczka w każdym aspekcie wyglądała dokładnie tak samo jak ta, którą biegła jeszcze chwilę temu. I jeszcze jedną chwilę temu.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Zmierzch tego dnia zastał go jeszcze w pracy, pochylony nad biurkiem śledził ostatnie linijki raportu, czytając w myślach, a sceny minionych wydarzeń, niczym klatki w niemym kinie przemykały przed oczami. Filiżanka z kawą stała do połowy pełna, już dawno ostygła, teraz była jedynie gorzkim zimnym naparem, który można przełknąć, bez emocji, pospiesznie wstając z fotela. Nawet nie skrzywił się, gdy odstawił puste naczynie na spodeczek, było mu już wszystko jedno. Chłodny dreszcz przeszył kark pozostawiając gęsią skórkę, lecz mężczyzna niewzruszony, tylko zacisnął szczelniej szal, by zimy północny wiatr nie powiewał go, gdy będzie wracał. Odkładając dokumenty do sejfu wiedział już, że wróci okrężną drogą, zwykle tak czynił, kiedy sytuacja w pracy wymagała od niego wspięcia się na wyżyny zrozumienia motywów i działań, by w końcu rozwikłać to, co skrywały niepasujące do siebie elementy układanki. Potrafił często siedzieć, tak pogrążony w myślach całymi godzinami, bywało, że niejedną noc spędził w objęciach miękkiego fotela, przy dogasających węglikach mieniących się rumieniem czerwoności. Wówczas to promienie świtu witające nowy dzień oświetlały elegancki salon Soelbergów padały na skamieniały obraz wysłannika, tego czasem z zamyślenia podrywała dopiero krzątanina brata, kot, który domagając się posiłku wskakiwał na kolana, a on zawsze mimowolnie podnosił się i szykował do kolejnego dnia służby. Z automatu, bez krzywego grymasu, mogącego zastąpić uśmiech.
    Rześkie nocne powietrze służyło mu lepiej, niż cokolwiek innego opuszczając mury siedziby pożegnał skinieniem znajome twarze z recepcji, które obejmowały nocną wartę i energicznym krokiem maszerował przez miasto. Sporadycznie zdarzało się, widzieć go w mundurze zwłaszcza w nocy dziś nie było specjalnej okazji, jednak nie przebierał się w cywilne ubranie, chcąc zaoszczędzić czas. Zboczył umyślnie z trasy, by zagłębić się w labiryncie uliczek, nie chcąc rozstawać się z zimową aurą wieczornego spaceru krążył po dobrze mu znanych zakątkach, a także swobodnie gubił w miejscach mniej znanych. Idąc nie patrzył, jak daleko zajdzie, był w stanie zamyślenia, rozważań i snucia rozwiązań. Nie zwracał, zatem uwagi na mijanych przez siebie ludzi.
    Nie usłyszał zbliżających się kroków na ośnieżonej drodze, ten szaleńczy rytm biegu zatarł się w przestrzeni. A wysłannika dopiero uzmysłowił kontakt z ciałem drugiej osoby, o tym, że za mocno pogrążył się w myślach, i kiedy miał już składać szczere przeprosiny, za swą nieuwagę, tak w tej samej chwili dostrzegł rumieńce na bladej twarzy i chwilę później zdyszany głos doszedł jego uszu.
    Spokojnie, niech pani odetchnie. – Łagodny ton wypowiedzi płynął swobodnie z ust Soelberga, jego uwaga skierowana była z początku na kobietę, lecz gdy ta oglądała się zza siebie, podążył i tam spojrzeniem, niczego nie dostrzegając, ani nie słysząc. – Czy może mnie pani zaprowadzić w to miejsce? – Zapytał, po chwili namysłu mając cichą nadzieję, że to nie by pułapka zastawiona przez ślepców. Idealna przynęta, kto takiej ptaszynie odmówiłby pomocy? Uśmiechnął się, kącikiem ust do swoich myśli.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Teraz, kiedy znalazła już odpowiednią osobę, która w istocie mogła jej pomóc, poczuła, jak chłód przerażenia spływa wzdłuż jej przełyku (a może to tylko przełknięte mroźne, zimowe powietrze Midgardu), kiedy stała tuż przy funkcjonariuszu Kruczej Straży, zaalarmowanym przez nią samą, i rozglądała się nerwowo dookoła.
    Ja… - wydukała nerwowo, nim urwała, by umilknąć ponownie.
    Słowa mające nieść uspokojenie gdzieś umknęły jej umysłowi, prześlizgnęły się nad jej uszami, nie docierając do rozsądku. Nerwowy, urywany oddech widoczny był tego mroźnego wieczoru w postaci pary co i rusz jawiącej się przed jej twarzą – a panienka Nørgaard rozglądała się dalej nerwowo po okolicy.
    Była pewna, że przyszła z tamtej strony. Tak, stamtąd przybiegła…
    To w tę stronę… - powiedziała dość niepewnie, wskazując dłonią kierunek, z którego przybiegła.
    Teraz czuła się nie tylko przerażona i bezradna, ale także zestresowana, że funkcjonariusz mógłby posądzić ją o coś, o jakieś intencje, których nie miała. Czuła się tym bardziej zrozpaczona, bo nie tak dawno temu znalazła się w całkiem podobnej sytuacji – z tym, że niebezpieczeństwo, które spotkała, nie używało magii, a zwykłej siły i upojenia alkoholowego zamraczającego umysł. Chciała pomóc tej hordzie pijaków, kiedy każdy inny by nawet na nich nie splunął, pozwalając się nawzajem powybijać, ale zostały jej związane ręce. Wciąż dręczyły ją wyrzuty sumienia i wciąż bała się sięgać po wydania gazet. Chociaż te, które mogły o pijackiej awanturze donosić, już dawno minęły, Silje wciąż bała się zmierzyć z własnymi demonami i wyrzutami, że być może mogła im pomóc, być może mogła uratować życie.
    Mimo że doskonale wiedziała, że nie mogła.
    A sam fakt, że dzisiaj żyła, że znalazł się ktoś, kto ją stamtąd wyciągnął, mogła nazwać cudem.
    Zerknąwszy krótko i nerwowo na funkcjonariusza, podążyła wskazanym przez siebie kierunkiem, uliczką, którą przybiegła – przynajmniej aż do rozwidlenia, gdy stanęła na środku skrzyżowania, bez większego pojęcia, gdzie teraz powinna iść.
    Może udałoby się jej znaleźć własne ślady na śniegu…?
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Soelberg odwykł wyraźnie od tego typu spotkań i interwencji działania oddziału prewencyjnego, było nieraz istnym utrapieniem, a znoszenie paniki, strachu i całego emocjonalnego wycieku, jaki wylewał się ze świadków owych wydarzeń stanowiło poligon doświadczalny dla cierpliwości. Próba jakiegokolwiek porozumienia się, była wyraźnie utrudniona, kobieta była w szoku i chyba sama sobie nie dowierzała w to co widziała, a przynajmniej takie przypuszczenie miał Ivar.
    Starał się rozumieć, był zaznajomiony z tym jak powinno się postępować i robił zawsze wszystko, co w jego mocy, aby uspokoić i wyklarować sytuację. W tym przypadku przez myśl przemknęła, nawet propozycja rzucenia zaklęcia „strilla” minusem zastosowanego, było jednakże często występujący bełkot pod wpływem euforii pacjent, jest niezdatny do jakiejkolwiek konwersacji, a wszak potrzebował informacji. Wprawdzie mógł rzucić czar wykrywający ludzką obecność, lecz i on miał wadę w postaci, choćby tego, iż znajdowali się w dość ciasnej i gęsto zaludnionej części miasta, a to nie przyniosłoby żadnego skutku. Rozważał ostatnią opcję na wykrycie śladów zakazanej magii w powietrzu, jednak byli jak mu się zdawało za daleko od miejsca walki i jedynie zawodna pamięć dziewczyny mogła ich nakierować na jakiś trop.
    Rozumiem pani strach, lecz proszę mi zaufać. Nic już pani nie grozi, zapewniam. – Oficer był w tym dobry, potrafił kłamać z takim przekonaniem, jakby to była prawda. Możliwość wpływania na ludzi i ich reakcje należała do jednych z najbardziej pożądanych, często liderzy potrafili garstką słów pociągnąć za sobą tłum, wlać w serca zgromadzonych otuchę i nadzieję. On nie był wielkim mówcą, daleko mu było do takiego miana, aczkolwiek starał się być dobry w tym co robi, a że należało pocieszyć i uspokoić, to właśnie na tym mu w tej chwili zależało.
    Widząc niepewność, co do swoich decyzji u kobiety nie łamał się tym, lecz zmienił taktykę. – Tamci ludzie, kimkolwiek byli niewątpliwie już zniknęli. Takie sytuacje w niemal centrum miasta przykuwają uwagę. Krucza Straż, już została poinformowana. Jednak czy przyjrzała się pani owym mężczyznom? – Strach miał wielkie oczy, często pod jego wpływem ludzie tracili w zupełności głowę i kierowani paniką sięgali po najprostsze rozwiązania. Zastanawiał się, z jakiej gliny dziewczyna o błękitnych oczach została ulepiona, czy znajdzie w sobie odwagę, czy jednak polegnie?
    Nazywam się Ivar Soelberg, jestem oficerem w Kruczej Straży, jak panienka zapewne już zdążyła zauważyć. – Podał kobiecie dłoń, chcąc przełamać sztywny protokół i nieco ocieplić ich relacje.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Nie, oczywiście, jej nic nie groziło, ale przecież tu nie chodziło o to! To znaczy… nie tylko o to. To była tylko jedna połowa problemu – poczucie zagrożenia i ucieczka (zresztą udana) do bezpiecznego (jak jej się zdawało) miejscu. A druga do ściągnięcie pomocy, bo przecież oni się tam mogą pozabijać! Już wolała, żeby oboje przesiadywali resztę życia w więzieniu niż istnienie zakończyli w danej chwili, w danym momencie, tylko dlatego, że nikt nie zareagował, a przecież mógł… Co z tego, że po śmierci pewnie trafiliby do Walhalli, niesieni na śnieżnobiałych ogierach dosiadanych przez Walkirie, skoro mogli pocieszyć się życiem jeszcze trochę, na tym świecie…
    Dlatego niespecjalnie zrozumiała taktykę, jaką przyjął Kruczy, gdy próbował ją uspokoić i mówił, że nic jej nie groziło. Oczywiście, nic jej nie groziło, ale przecież nie po to go alarmowała. Mogłaby zwyczajnie przebiec dalej, gdyby tylko nie był jej potrzebny…
    Czy przyjrzała się mężczyznom?
    Nie miałam czasu… ale mogłabym spróbować sobie przypomnieć… - To chyba byłoby łatwiejsze niż znalezienie drogi powrotnej, tym bardziej, że nawet nie słyszała szamotaniny ani odgłosów walki. – Nie znałam żadnego z nich. Wyglądali na starszych, mieli na pewno ponad trzydzieści lat… i… wydaje mi się, że to byli ślepcy… - głos ściszyła niemal do szeptu, orientując się, że oddech nagle się uspokoił i była w stanie wydusić z siebie coś więcej niż tylko urywane zdania, a w zasadzie jedynie słowa.
    Spojrzała na jego wyciągniętą dłoń nieco ze zdumieniem. Nie spotkała w swoim życiu zbyt wiele funkcjonariuszy Kruczej Straży, niemniej czy tak wyglądały normalne procedury…? A może tak…? Może chodziło wzbudzenie zaufania…?
    Dlatego, po chwili wahania, podała mu dłoń.
    Silje. Silje Nørgaard – chyba kiedyś w szkole mówili, żeby przy takich zgłoszeniach przedstawiać się pełnym imieniem i nazwiskiem. Może o to chodziło właśnie?
    Gdzieś w odmętach jej przestraszonego umysłu umknął drobny szczegół, że nazwisko brzmiało jakoś tak znajomo.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Słowa z ust blondynki płynęły swoim rytmem słuchał jej, jednak myśli wybiegały w kierunku walki, która rzekomo miała miejsce tuż pod ich nosem. Uroki życia w mieście, ot harcujące szczury, które wylazły z kanałów toczyły swoją bitwę w cieniu kamienic, w zakamarkach ulic, był przyzwyczajony. Nad ranem wyciągną trupa z rynsztoku, do jakiego zostanie niedbale zrzucony, czy znaleziony w ślepej uliczce pośród śmieci i innych odpadków, to nie miało znaczenia, ta obojętność malująca się na twarzy Soelberga, mogła napawać lękiem, gdyby kobieta go znała lepiej, może zrozumiałaby, iż z jego punktu widzenia, taki obraz miał się nieco lepiej. Awanturnicy, o ile się nie pozabijali zostaną, a może już zostali złapani patrole krążą po ulicach nieprzerwanie i nawet jeśli te wydają się puste i niepilnowane, to było li tylko złudzenie. Zwłaszcza w ostatnich miesiącach, kiedy tak wielu ludzi znikało. W odruchu sprawiedliwości niesionej podrygiem serca zapewne popędziłby wlokąc świadka za sobą do miejsca walk, by tam rozstrzygnąć nieprzyjemność, jednakże był doświadczony i zmęczony. Gdyby nie pewność, że ktoś tam jest i gdyby nie wiedza o patrolach, jakie przemierzają miasto, mógłby zareagować inaczej owszem. Tak zgaszony niczym pet ugasił swą dyktowaną pośpiechem emocję, jaka z początku odmalowała się na twarzy.
    Ślepcy? Doprawdy? To ciekawe, że akurat o nich pani wspomina. – Strach miał wielkie oczy, a obraz zwykłej pijackiej przepychanki, mógł urosnąć do miana walki na śmierć i życie. – Proszę spróbować sobie przypomnieć wszystko, co pamięta pani, od momentu wyjścia z...? – Ostrość spojrzenia na ulotny moment wpiła się w blade oblicze dziewczyny. – Niebezpiecznie jest spacerować w takich godzinach, nie czyta pani gazet, nie wie, co się dzieje? – Podejrzliwość przerodziła się w pytanie, a świadomość tego jak upierdliwy był, wcale nie raziła.
    Nazwisko, od którego się wszystko zaczęło; pogrzeb, złodziej, amulet i cały ten cyrk, a intuicja podpowiadała, że te będzie się jeszcze przewijać w raportach, miał szczęście, czy pecha? Nie potrafił zdecydować, co sprawiało, że norny tak usilnie lubiły uprzykrzać mu życie. – Jeśli panienka sobie tego życzy możemy podejść do siedziby Kruczej Straży, by tam przedstawić zaistniałą sytuację, lub też mogę odprowadzić panią do domu i na dniach sporządzę odpowiedni raport z uwzględnieniem pani zeznań dotyczących tego zajścia. – Podniósł wzrok i sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza po papierośnicę. Poczęstował Silje i sam wyciągnął białego papierosa elegancko zwiniętego widać było, że dokładność odzwierciedlał, nawet w takich drobnostkach, jak zwykły skręt wypełniony tytoniem. Dopiero przed włożeniem go do ust na powrót przypomniał sobie o jej obecności. – Będzie ci przeszkadzało? – Bezpośrednie pytanie przecięło ciszę między nimi, lecz wzrok utkwiony, gdzieś w końcu ulicy nie drgnął nawet. Obojętny.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Moment, w którym świadomość spadła na nią, był bolesny i wręcz miażdżący, lecz najwidoczniej konieczny, by dostrzec prawdziwe odbicie tej sytuacji, być może częściowo i z perspektywy Kruczego Strażnika stojącego przed nią. On jej nie wierzył przemknęło przez jej myśl nagle, lecz boleśnie, niczym precyzyjny cios nożem, szybki, gładki i doskonale skuteczny, rozrywający wszelką nadzieję na… na co w zasadzie? Na przyniesienie pomocy? Na zażegnanie sporu, na jakąkolwiek sprawiedliwość?
    Nie tak dawno temu spotkała na murach pewnego mężczyznę. On także nie był zainteresowany rozstrzygnięciem czy zażegnaniem sporu, choć była to tylko pijacka burda przed nowym rokiem. Chciała im pomóc, lecz wyraźnie mówił nie. Wyniósł ją stamtąd – to był jedyny jego podryg empatii, lecz awanturników zostawił samych sobie.
    Zupełnie jak ten mężczyzna chciał zostawić tamtych.
    Czy więc była ostatnią osobą na świecie, którą naprawdę obchodził los kogoś więcej niż siebie samej? Czy żyjąc przez dwadzieścia lat pod bezpiecznym kloszem domowej posiadłości przegapiła gdzieś dostrzeżenie, jak bardzo świat był brutalny, a ludzie egoistyczni?
    Dlaczego teraz to na nią patrzył się tak, jakby to ona winna była całemu zamieszaniu, lub miała je w ogóle wymyślić?
    Zza miasta – odpowiedziała mu tylko krótko. Cały zapał, cała chęć została brutalnie zgaszona przez podejrzliwość i obojętność malującą się na twarzy mężczyzny.
    W rzeczywistości, gazety niespecjalnie przeglądała. Nigdy nie obchodziło jej za bardzo, co działo się wokół. Polityczne spory, sprzeczki niewiadomo o co, kiedy jeden podkładał nogę drugiemu i śmiał się z cudzego nieszczęścia. Co więcej mogła z nich wyczytać? Im coś bardziej skandaliczne, tym lepiej. Krew i brutalność przyciągała wzrok bardziej niż jakiekolwiek rozważania na temat dobra. Nigdy na pierwszą stronę nie trafi informacja o altruistycznym czynie. Lepiej, aby nagłówki spływały krwią i łzami.
    Jak można więc było je czytać z zapartym tchem, śledzić, co będzie dalej, śliniąc się jak głodna hiena nad padliną przed zatopieniem w nią zębów?
    Na nic były słowa o dalszym raporcie – co on pomoże w sytuacji, kiedy jeden zginie z ręki drugiego? Co za różnica, czy złoży go na komendzie, czy też kilka dni później, skoro nic już nie odwróci zaistniałej sytuacji?
    Przygaszone spojrzenie odwróciło się z zawodem, nie reagując nawet na oferowanego papierosa, powracając do mężczyzny jedynie na krótką chwilę, kiedy zadał pytanie.
    Nie. I… chyba trafię sama do domu – odpowiedziała mu krótko, zwracając swoją twarz w stronę alejek, które wyglądały identycznie.
    Będzie jednak ciężko, ale była na tyle zmotywowana, że mogłaby błądzić tutaj przez następny tydzień. Była zawiedziona, wstrząśnięta, zdenerwowana. I nade wszystko potrzebowała wyrzucić gdzieś te emocje. Gdziekolwiek. Byle nie na drugiego człowieka.
    Widzący
    Ivar Soelberg
    Ivar Soelberg
    https://midgard.forumpolish.com/t595-ivar-soelberghttps://midgard.forumpolish.com/t3612-ivar-soelberg#36393https://midgard.forumpolish.com/t632-gnahttps://midgard.forumpolish.com/f74-ivar-i-eitri-soelberg


    Spoglądał na dziewczynę zza kurtyny czarnych rzęs odrobinę znudzony zaistniałą sytuacją, nie bardziej dający w wątpliwość prawdziwość jej słów, gdyż w dobie obecnych czasów, każdy widział zza rogiem ślepca, a ta powszechna panika społeczeństwa nijak nie służyła ich sprawie, tym bardziej powątpiewał, by kobieta miała czas na bliższą obserwację walki dwójki magów, co jednak nie ulegało kwestii to jej bezpieczeństwo, tu na piedestale postawione i z tego względu postanowił wykorzystać autorytet władzy, jaką miał nad nią.
    Proszę teleportować się bezpośrednio do miejsca zamieszkania – suchy przekaz, pozbawiony cienia wyrazu jakiejkolwiek emocji, był skrajnie odmienny od tego, czego prawdopodobnie oczekiwała. Miał głowę przesiąkniętą istotniejszymi sprawami, kwestią sporów i spraw, o jakich nie mówiło się głośno, gdyż klauzula tajności wiązała obdarowanych tę wiedzą ludzi. Stając w obliczu rozchwianej pannicy, miał przed oczami obraz autentycznego przejęcia z nutą wyraźnego strachu, lecz jakkolwiek rzecz straszna się zza rogiem kamienicy nie działa, tak ona była bezpieczna i to powinna docenić, nie kwestionując działań i mylnych wyobrażeń Kruczej Straży. Romantyzm zdechł pozostała otoczka zepsucia i zgnilizny w szarym bezbarwnym świecie, a przynajmniej wiele oczu go takim widziało. W Soelbergu tliła się jeszcze nadzieja na odbudowę zachwianego porządku i przywrócenie dobrego mienia organizacji, dla jakiej pracował, gdyż te w ostatnich tygodniach zostało nadszarpnięte, przez padlinożerców czających się jedynie na sposobność, by dorwać się do nierozwikłanej sprawy, tudzież innych kompromitacji. Byli tylko ludźmi podatnymi na pomyłki, gdy regularne godziny pracy wydłużały się w ciąg nadgodzin.
    Sprawdzę to. Po głębszym zastanowieniu lepiej mieć pewność, absolutną – odpowiada, bezbarwnie ze stanowczością w spojrzeniu, które ponagla do zniknięcia. Miał nadzieje, że dziewczyna wyciągnie jakiekolwiek wnioski z tego spaceru, pomijając nieprzyjemnego oficera.

    Ivar i Bezimienny z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.