Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    11.10.2000 – Korytarz, Krucza Straż – U. Sorsa & Bezimienny: J. Nansen

    2 posters
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    11.10.2000


    Przysługi ciągnęły się za nami jak smród.
    Co prawda gdyby nie chciało się doczekać ich ostatecznego wykorzystania, można było nie obiecywać absolutnie nic, jednak Sorsa jako człowiek jakiegokolwiek honoru, w sytuacji – bądź co bądź – zagrożenia życia, kiedy to dławił się kłębami dymu w które sam się wpakował, mógł liczyć na pomocną dłoń tak dużo młodszej Josefine, która w sytuacji kryzysowej okazała się nie tylko dojrzała – ale i na wskroś dobra. Patrząc na nią oczywiście przypominał sobie w myślach nieco młodszą Klarę – zawziętą w jego oczach przyszłą lekarkę. W końcu i Nansen znała się na leczeniu, a przynajmniej tak mu wtedy powiedziała, kiedy to kilka lat temu udowadniać miała mu, że okaże się użyteczna, a nie tylko ciekawską kulą u nogi.
    Widocznie dzień w którym on miał pomóc jej nadszedł już dzisiaj.
    Przenoszący z piętra na piętro kawę, został pochwycony pod ramię przez młodszą pracowniczkę wydziału administracji, która widocznie dobrze wiedziała gdzie szukać tego konkretnego pracownika o tej konkretnej porze. Nie był to wielki sekret, w końcu uzależnienie mężczyzny od kawy opiewali pewnie wszyscy skaldowie tego świata. Dobrze – może cześć z nich wciąż zajmowała się klejeniem tekstów o pracoholizmie, ale pewnie stracą oni pracę, gdy Sorsa wreszcie wybierze się za te dwa-trzy lata na zasłużoną emeryturę.
    - Młoda dziewczyna, chce rozmawiać tylko z panem – poinformowano go, a on nieco ospałym spojrzeniem powiódł w kierunku korytarza, na końcu którego, na krzesełku podstawionym dla oczekujących interesantów, siedziała dziewczyna, którą musiał sobie początkowo… Przypomnieć. Nie była w końcu już tak młoda jak wcześniej, chociaż wciąż pozostawała wyraźnie niedotknięta ani cieniem starzenia.
    By upewnić się, musiał spytać.
    - Przedstawiła się? – powiedział spokojnie, chociaż właściwie – była to tylko formalność, słysząc z ust pracowniczki nazwisko Nansen, tylko poruszył trybami wewnątrz głowy i wciskając je na odpowiedni tor – podziękował krótko Kruczej Strażniczce, by udać się w kierunku młodej interesantki. Przy okazji oczywiście prostując na sobie odzienie i nie pozostawiając za sobą kubka z kawą. W końcu mógł pić i rozmawiać – nie była to czynność która zanadto wiązałaby mu wymęczone pracą ręce.
    Zbliżywszy się do dziewczyny – zauważył, ze ta już obdarzyła go uwagą i spojrzeniem. Dla odmiany od obdarzył ją nawet drobnym uśmiechem, gdy wzrokiem wręcz wiercił w niej dziury, doszukując się możliwego powodu objawienia w takim miejscu. I to osobiście i pilnie, nie wysyłając listu. Widocznie coś musiało ją trapić.
    - Dzień dobry, coś poważnego? – przeszedł do rzeczy. - Wolałbym nie spędzać tak rzadkiej w mojej pracy przerwy na pogaduszkach o bzdurkach, ma się rozumieć.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Od rozmowy z Ursulą minęło sporo czasu, jednak słowa wypowiedziane przez przyjaciółkę zagnieździły się w umyśle Jose na dobre, co jakiś czas złośliwie o siebie przypominając, czy to podczas sennych mar, czy nieprzespanych nocy, kiedy Morfeusz nie chciał przyjąć jej w swoje ramiona. Najbardziej martwiło ją to, że panienka Frisk spotkała się z jarlem kilkanaście dni przed jego morderstwem, dostając tajemniczym prezent.
    Przez kolejne tygodnie Josefine zastanawiała się, co powinna zrobić z tą informacją, by pomóc Ursuli a jednocześnie ochronić ją przed ewentualnymi konsekwencji tamtego spotkania, które w oczach Kruczej Straży mogło wydawać się podejrzane. Równie długo biła się z myślami czy powinna w ogóle się w to mieszać, jednak studentka magii rytualnej była jej jedną z najbliższych osób w całym Midgardzie, z tego powodu czuła się za nią w pewien sposób odpowiedzialna.  
    Untamo Sorsa. Imię i nazwisko inspektora pojawiało się w myślach Nansen przed przypadek, tego ranka kiedy wpatrując się we wschód słońca popijała napar z ziół przesłanych przez matkę, jako wyrób do testowania. Niewiele się nad tym zastanawiając zaledwie godzinę później ubrana w formalny strój przekroczyła próg siedzimy Kruczej Straży, prosząc o spotkanie z mężczyzną w podeszłym, wieku. W zdziwieniu unosiła nieznacznie prawą brew, kiedy siedząca za biurkiem kobieta wręcz nieuprzejmy tonem oznajmiła, że nie ma takiej możliwości. Krew w żyłach blondynki zawrzała, wyraz twarzy nabrał ostrzejszych rys, a ton głosu stał się surowszy, gdy po raz kolejny powtórzyła swoją prośbę, chociaż wypowiedziane przezeń słowa zdawały się mieć zupełnie inny wydźwięk.
    Wówczas na reakcję nie musiała długo czekać, choć nie obyło się bez pomocy jednego z przystojnych strażników, którego uwagę Nansen zwróciła prawie od razu. W podzięce posłała w jego kierunku uroczy uśmiech, nie dając po sobie poznać, jak bardzo wymuszony był. Nie czuła się jak dama w opałach, która potrzebuje pomocy, bo przecież zawsze sama sobie świetnie radziła,nawet jeśli teraz przyznać musiała, że być może gdyby nie mężczyzna musiałaby się bardziej natrudzić.
    Minęło trochę lat od czasu ich spotkania, które odbyły swoje piętno nie tylko na Josefine - ta wyglądała dojrzałej, choć równie młodo, jak wtedy w pociągu, natomiast Untamo wydawał się być jeszcze bardziej zmęczony życiem i trapiącymi go problemami, niemniej gdy się do niej uśmiechnął dostrzec mogła w nim to samo, co widziała wtedy w pociągu - młodzieńczą werwę, która zmuszała go do działania i nie pozwalał tak po prostu się wycofać.
    - Dzień dobry, miło Pana znowu widzieć - odpowiedziała na powitanie, wstając z miejsca jak nakazywało dobre wychowanie.
    - Bardzo przepraszam, że Panu przeszkadzam, ale nie wiem do kogo innego miałabym się zgłosić, chodzi o jarla Nørgaard - jej odpowiedź była zdawkowa, jednak nie chciała mówić o szczegółach w miejscu gdzie nawet ściany mogły mieć uczy.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    Po korytarzu strażnicy krzątali się niczym mrówki w mrowisku, pracowici i właściwie po prostu zapracowani – sprawy zaginięć i śmierci wciąż nie dawały im spokoju, naturalnie ciężko było w takim momencie usiedzieć w miejscu, a co dopiero przestać myśleć o tym, co w tym całym ciągu szaleństwa zdarzy się następne – więcej mordów? Wyciszenie? Schwytanie winowajcy i doprowadzenie go przed oblicze sprawiedliwości? A może i Untamo przyjdzie niestety skończyć marnie i nie doczekać rozwikłania tej zagadki?
    Odyn jeden wiedział, chciałoby się rzec.
    Nie czuł jednak, by Josefine miała pojawić się tutaj tylko dla przyjemności – w końcu co to za przyjemność zadawać się z tak podstarzałym i siwym gościem, który widocznie nie miał nawet na tyle dobrego nastroju, by przywitać ją bardziej uprzejmie? Spodziewał się co prawda, że ta przybyła tutaj by wyegzekwować dług wdzięczności, jednak zaskoczenie jakie wymalowało mu się na twarzy w momencie, gdy Nansen przyznała się do powodu wizyty – cóż, ciężko było je ukryć.
    - W takich sprawach – proszę nawet nie przepraszać, chyba że chcesz mnie rozzłościć – powiedział już trochę bardziej zachęcająco, jednak w głosie wciąż wyczuć można było urazę. W końcu nawet jeżeli powód nie był błahy – nici z jego przerwy, ba – szczególnie, jeżeli powód ten nie jest błahy, powinien z niej zrezygnować. A bądź co bądź – sytuacje związane z wysoko urodzonymi, ba – Jarlami, szczególnie tymi, którzy niedawno mieli okazję wyruszyć w podróż na tamten świat, zwykle musiały liczyć na wysoki priorytet. Tak pięknie nierówne było to społeczeństwo. – Proszę za mną na. Pójdziemy w ustronne miejsce.
    By jednak to się stało, musieli pokonać kilka schodów na wyższe piętro, które poprowadziły ich do części kryminalno-śledczej. Tej, w której to Untamo spędzał dnie i noce, tylko podbudowując swój niezwykle chorobliwy pracoholizm. Dzięki temu jednak, jak wiele czasu spędzał w murach tego budynku, wiedział gdzie o tej godzinie mogli przysiąść i poczuć chociaż odrobinę prywatności. Koniec korytarza w pobliżu sali przesłuchań, w której obecnie nikt nie miał szczęścia być dręczonym, wydawał się być idealnym. Jeszcze tylko rzucone po cichu zaklęcie blokujące podsłuchiwanie, które wypuścił z ust, a potem szybki gest, którym zaprosił Josefine do zajęcia miejsca. Sam odstawił kubek na drewniane, boczne oparcie mebla i usiadł zaraz obok niej.
    - Powinniśmy wypełnić najpierw jakieś papiery, ale po prostu poproszę cię o wpisanie tu twoich danych… – mówił, grzebiąc ręką za marynarką. W tym całym zabieganiu lekko trącił łokciem pełny kawy kubek i chyba tylko refleks pozwolił nie zalać nią posadzki. Zaklął w myślach, jednak po chwili wydobył z kieszonki notesik wielkości męskiej dłoni oraz obskubany i obgryziony, mały ogryzek ołówka. Bez zawahania podał te przedmioty Josefine, nakazał zapisać pełne imię i nazwisko, datę urodzenia i dokładne miejsce zamieszkania. Potem odebrał od niej notatnik i pozwolił sobie – Chodzi o coś związanego z jego pogrzebem?



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Josefine wiedziała, że cała ta sytuacja z morderstwami wywołuje napięcie nie tylko wśród takich osób jak ona, które nie były bezpośrednio powiązane z tymi wydarzeniami, ale przede wszystkim u członków Kruczej Straży na których spoczywał obowiązek odnalezienia sprawcy, czy też sprawców. Duża presja, ale również ponaglający czas budziły nerwowość, a tej oznaki Nansen mogła obserwować siedząc na drewnianym krześle w korytarzu, po którym krzątali się strażnicy. Pośród tej bieganiny i poruszenia wydawała się być jedynym spokojnym punktem, chociaż fakt, że odmówiono jej spotkania z Untamo i nakazano czekać wywoływał pewnego rodzaju rozdrażnienie. 
    Dostrzegając postać mężczyzny przestała maltretować dolną wargę, która zmieniła kolor na bardziej intensywny, a skurcz w żołądku nieco się rozluźnił. Nie była pewna czy dobrze postępuję posuwając się do takiego zagrania, jednak słowa przyjaciółki nie dawały jej spokoju, natomiast zadane podczas ich rozmowy pytanie czy jarl mógł wiedzieć, że umrze rozbijało się o myśli blondynki częściej niż powinno, odbierając niekiedy sen. 
    - Tak, ale nie bez powodu przychodzę właśnie do Pana, gdyż chciałabym aby ta rozmowa została między nami - zaznaczyła od razu, zanim mężczyzna poprowadził ich do pokoju, w którym mogli liczyć nie tylko na spokój, ale również dyskrecję, a na tej Jose zależało najbardziej. Może nieodpowiednie było to, że zjawiła się właśnie tu, zamiast szukać Sorsy w mniej formalnym miejscu, jednak nie wiedziała, gdzie takowe istnieje. 
    Weszła do pomieszczenia jako pierwsza, niebieskimi tęczówkami śledząc jego kąty. Z ulgą doszła do wniosku, że niczym szczególnym się nie wyróżnia, dlatego zajęła wskazane przez Untamo krzesło lekko krzywiąc się, kiedy ten wspomniał o papierach. Nie chciała by jej obecność w tym miejscu naznaczona została na kartkach atramentem, bo to zapewne zaczęłoby rodzić pytania, co blondynce było bardzo nie na rękę. 
    - Czy to konieczne? - zapytała, patrząc na mężczyznę wymownie, a jednocześnie dojrzeć można było na dziewczęcej, nieco niewinnej twarzy niechęć. Ostatecznie jednak zapisała to o co ją prosił, oddając notes właścicielowi. 
    - Nie, sprawy prywatne nie pozwoliły mi nawet w nim uczestniczyć, chodzi o samą śmierć jarla - odpowiedziała, podświadomie czując, że te słowa mogą wywołać zainteresowanie u inspektora. - Na kilka tygodni przed tym tragicznym wydarzeniem podarował on pewnej bliskiej mi osobie prezent, co było o tyle dziwne, że nie łączyła ich żadna bardziej zażyła znajomość. - wyjaśniła, od razu rozwiewając kwestie koligacji, jakie mogłyby łączyć Ursule ze zmarłym - Proszę mi powiedzieć, czy to możliwe, że jarl wiedział, że umrze? - wypowiedziała na głos pytanie, które wciąż ją nękało odkąd panna Frisk wysunęła swoje przypuszczenia.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    „Chciałabym by ta rozmowa została miedzy nami”.
    Śmiać mu się chciało gdy to słyszał. Właściwie – nie wiedział już czy same słowa bawią go bardziej czy może sam fakt do kogo właściwie zwracała się z nimi Josefine. Oczywiście – Sorsa był dobrym człowiekiem i zwykle dotrzymywał słowa, jednak nigdy nie obiecywał, że sprzeniewierzy się swojej roli społecznej, byle ulżyć sercu młodej Nansen. Oczywiście – wystarczyło spojrzeć w jej wielkie oczy żeby zmienić zdanie i żeby nawet najtwardsze serce rozmiękczyło się jak gąbka, jednak nie miał zamiaru obecnie przyrzekać. Szczególnie, że sprawa o której mieli rozmawiać nie była sprawą o gatunku „płotka”.
    Ci arystokraci od siedmiu boleści w końcu zawsze byli na świeczniku, i na językach. I o ile nikt na pewno nie miał zamiaru lizać świecznika, tak Sorsa liznął nieco temat pogrzebu jarla, chcąc czy nie chcąc, będąc po prostu częścią magicznej społeczności i swoistej służby bezpieczeństwa, jaką była Krucza Straż. I chociaż Untamo doszedł już raczej na szczyt swojej drabiny kariery, nie licząc raczej na wyższe stanowiska, gdyby tylko poinformował przełożonych o czymś kluczowym w sprawie tak palącej, czy nie mógłby liczyć na pochwałę?
    Pewnie nie. Ale w jego obecnej sytuacji, w której motywacja do pracy stawała się coraz mniejsza, nawet to mogło zaganiać go do pracy.
    - Konieczne, gdybym miał podejść do tego mniej poważnie, musiałabyś zaprosić mnie na kawę – mruknął, jak to na „starca” marudnie przystało, jednak uśmiech, który wyrósł mu na twarzy sugerował, że pewnie żartował. Albo chciał ją udobruchać, co nie było wcale tak mało prawdopodobne. W końcu Sorsa z zasady miał czelność traktować młodszych od siebie nieco z góry. Zwykle stawiając się w roli przyszywanego ojca, jednak ojcowskim nawykiem było chyba to, że „wiedziało się lepiej co jest dobre dla swoich dzieci”. I w przypadku sprawy Josefine – pewnie pokieruje się tym samym, niezdrowym dla zaufania przekonaniem.
    - Czy znali się jakkolwiek? Przypadkiem, zawodowo? – zastanowił się, wynotowując cokolwiek, co było notatkami zrozumiałymi pewnie tylko dla jego samego. Co prawda w sytuacji tej podejrzewał, że to sama Josefine była swoją „koleżanką”, a wypowiadanie się w ten sposób jest dla niej po prostu łatwiejsze, jednak jak często – w domysłach się mylił. – Czy jesteś pewna, że nie wpadła w posiadanie tego przedmiotu przypadkiem? Czy nie była to jakaś pomyłka przy wysyłce? Czym był właściwie ten przedmiot?
    Wszystko to wydawało się mu ważne. Na pytanie dotyczące spodziewania się własnej śmierci odpowiedzieć nie potrafił. Na pewno nie teraz, nie mając żadnych większych informacji w sprawie, ba – będąc wciąż nieco oszołomiony tym, co właśnie usłyszał. Jako jednak, że chciał pomimo tych warunków pozostać jakkolwiek profesjonalny, zachował zimną krew i kamienną twarz.
    Gdyby wiedział, że sprawa była tak poważna, pokierowałby ją na salę przesłuchań. Psia krew.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Już w chwili wypowiadania tych słów czuła, że ciężko będzie liczyć na dyskrecję, chociaż zależało jej głównie na tym, by jej nazwisko nie padło nigdzie w aktach dotyczących zabójstw, bo to mogłoby sprawić, że jej osoba zaczęłaby wzbudzać niepotrzebne zainteresowanie - zwyczajnie chciała pozostać anonimowa. Wiedziała, że nie może wymagać, by informacje jakie postanowiła przekazać mężczyźnie, ten zachował jedynie dla siebie, a jednocześnie nie była do końca świadoma tego, jak to co zamierza powiedzieć może okazać się istotne i że prawdopodobnie pozwolą one na podjęcie kolejnego tropu w sprawie, która wydawała się zatrzymać w martwym punkcie. 
    Patrząc na siedzącego przed nią mężczyznę nie trudno było się domyślić, że obowiązki związane z pracą stawia na pierwszym miejscu, w innym przypadku nie zaszedłby tak daleko w swojej karierze, ale w głębi duszy Jose liczyła również na jego poczucie zobowiązania wobec jej osoby. Pomogła mu wtedy w pociągu, a teraz poniekąd prosząc o spłatę długu wobec sobie również okaże się przydatna. Prawdopodobnie fatum nie bez powodu postawiło na drodze inspektora młodą studentkę, a w każdym razie Jose nie wierzyła w tego typu przypadki, głęboko wierząc - co wpajała jej matka - że życie każdego człowieka, a tym bardziej widzącego zapisane jest w gwiazdach. 
    Kąciki różowych ust drgnęła ledwie zauważalnie w odpowiedzi na żart? - nie była pewna - rzucony przez Sorsę. A potem zaczęła mówić skutecznie unikając tego, by imię i nazwisko przyjaciółki przewinęło się w tej rozmowie. W zamian Untamo zasypał ją gradem pytań, zmuszając by na chwilę umilkła, pozwalając sobie na zastanowienie, które malowało się delikatną zmarszczką na czole. - Nie wiem na jakim stopniu się znali. Nie zapytałam o to, niemniej to właśnie jarl zaprosił tę osobę do siebie, więc musiał wiedzieć kim jest. - odpowiedziała w końcu, ważąc słowa, wciąż próbując przypomnieć sobie czy Ursula wspomniała w ich rozmowie skąd znała jarla, jednak nie umiała niczego takiego zlokalizować wśród swoich wspomnień. - Przypadek jest tu całkowicie wykluczony, gdyż to jarl wezwał ją do siebie, jakoś na dwa tygodnie przed swoją śmiercią. Podarował jej Paliczki Idunn, ale nie wiem czy to ma jakieś znaczenie. Wydaje mi się, że to przedmiot jak każdy inny, nawet jeśli magiczny - tu wzruszyła ramionami, bo naprawdę nie widziała w tym głębszego przekazu, zwłaszcza, że Risk radziła sobie gorzej z warzeniem eliksirów od niej. Zmarszczyła lekko nos widząc zaskoczenie malujące się na twarzy inspektora, co mimowolnie wywołało u niej niepokój. Cała sprawa z zabójstwami była naprawdę nieciekawa, a nie była to jedyna rzecz jaka działa się w Midgardzie, czyżby nadchodził Ragnarök? Pytanie to nie dawało jej spokoju już od kilku miesięcy, a każde nowe zdarzenie jedynie jakby potwierdzało pogłoski.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    W trakcie gdy Josefine mówiła – Untamo nie notował. Zapamiętywał zapewne to co było dla niego istotne, by potem być może wykorzystać zdobytą wiedzę. Wydawało się jednak, że same zdobywane informacje, poza jedną – datą spotkania i drugą – zdobytym przez dziewczynę przedmiotem. Reszta wydawała się błaha – szczególnie, że nawet jeżeli nie znali się zbyt dobrze bądź jeżeli znajomość ta nie mieściła się w ramach tych obyczajowych – i tak nikt z tych zatraconych w swoich dziedzictwach „arystokratów” nie powie nic złego na temat zmarłego, od którego też nie otrzymają już żadnych potwierdzeń z oczywistych powodów.
    Dwa tygodnie przed śmiercią to jednak niewiele. I chociaż Untamo wątpił, by Nørgaard spodziewał się śmierci – nie było to przecież wykluczone. Czemu jednak nie pozwolił by przedmiot ten pozostał w posiadaniu kogoś z jego rodziny? Czemu wybrał… No właśnie. Sorsa nie wiedział nim była dziewczyna, będąca obecnie w centrum ich wszelkich zainteresowań. Była to jego studentka? Przyjaciółka rodziny? Przedstawicielka dalszych gałęzi jego klanu? A może była to Josefine, która właśnie w ten sposób radziła sobie ze stresem związanym ze składaniem zeznań w tak palącej sprawie? Czasami ukrywanie się za maską „koleżanki” pomagało. Starszy Inspektor chciał, ba – gorliwie wierzył w to, że właśnie tak było. I że młoda studentka odważy się powiedzieć coś więcej, jeżeli tylko przypuszczenia były słuszne.
    - Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś, Josefine, ale musisz wiedzieć, że w takiej kwestii istotne mogą okazać się nawet szczegóły. Twoja koleżanka nie odważy pojawić się u nas? Jeżeli jedyne co łączyło ją z Nørgaardem to tamto zdarzenie, przecież nie ma się czego obawiać – próbował ugłaskać Nansen wyjątkowo ojcowskim tonem. Trochę zmęczonym, jak zresztą zmęczony zwykle bywał, jednak bardziej cierpliwym niż ponaglającym. – Myślę, że każde z nas tutaj chciałoby wiedzieć czemu dzieje się to co się dzieje i kto może za tym stać… – schował już za marynarkę swój notatnik i stępiony ołówek o obgryzionej główce. W tym momencie Untamo albo bezgranicznie wierzył swojej pamięci, albo nie spodziewał się, że w rozmowie tej padnie coś bardziej istotnego od tego co dotychczas tam wynotował.
    Teraz sięgnął z powrotem po kubek z kawą i pociągnął z niego od serca, ukradkiem zerkając na Josefine, by po chwili wystosować do niej jeszcze jedną, krótką wiadomość.
    - Każdy z nas się boi, wiele z nas nawet nie sypia po nocach, zadręczając się wyjaśnieniem tego co właściwie się dzieje. Gdybyś kiedyś zauważyła coś podejrzanego lub nie czuła się w pełni bezpiecznie, możesz to do mnie zgłosić – zaoferował, jakby przez ułamek sekundy rozważając jak bardzo podobna do młodej Sorsy była młoda Nansen. Klara była bardziej zawzięta – a przynajmniej na taką wyglądała w oczach kochającego ojca, dla którego własne dziecko było zawsze we wszystkim „bardziej” i „naj”. Widząc jednak drobne podobieństwo spojrzenia oczu jego córki i wielkich, sarnich jakby ślepi Josefine, jakby wbrew zawodowemu chłodowi duszy, musiał wyciągnąć ku niej dłoń. – A jeżeli twojej koleżance przypomni się coś istotnego, powinna koniecznie dać nam znać. Czy przez ciebie, czy osobiście.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Josefine miała  to do siebie, że rzadko kiedy mijała się z prawdą, nawet jeśli ta bywała bardzo niewygodna lub mogła sprawić komuś przykrość- wówczas starała się przekazać ją nieco delikatnej, ale nigdy od niej nie uciekała. Sorsa nie miał o tym pojęcia i być może dlatego w opowieści o koleżance doszukiwał się drugiego dna, które zwyczajnie nie istniało.
    Zdradziła mu wszystko, co wiedziała przez chwilę wpatrując się w twarz pokrytą zmarszczkami w oczekiwaniu. Jak zareaguje? Malujący się tam spokój, nie wskazywał na to,że informacje jakie przekazała są ważne, a jednak patrząc na lekko ściągnięte brwi odnosiła wrażenie, że tak właśnie jest.
    Jakby w nerwowym geście wyrażającym niepewność oblizała dolną wargę, kiedy zapytał czy Ursula zgodziłaby się przyjść do biura straży na rozmowę. Z jednej strony wydawało się to błahostką, a przyjaciółka nie miała nic do ukrycia, jednak z drugiej - czy nie powiedziała jej o jarlu w zaufaniu?
    - Nie jestem pewna, ale mogę z nią porozmawiać - odpowiedziała z wyraźną ostrożnością, gdyż nie chciała składać obietnic bez pokrycia. Na kolejne zdanie opuszczające usta Inspektora przytaknęła ledwie zauważalnie. Oczywiście każdy chciał wiedzieć, co się dokładnie dzieję, dobro ogółu wydawało się stanowić wartość, którą Jose rozumiała, bo obecnie nikt nie mógł czuć się bezpiecznie. Dodatkowo Ursula chciała dowiedzieć się, dlaczego to właśnie ją jarl zaprosił do siebie, a Sorsa mógł pomóc udzielić odpowiedzi na to pytanie. Blondynka widziała w tym same korzyści, ale nie była pewna jak zareaguje na ten pomysł przyjaciółka.
    - Jeśli coś mnie zaniepokoi na pewno się do Pana zgłoszę - oznajmiła, czując że takiej odpowiedzi się spodziewał, bo nie zwykła zwracać się z prośbą o pomoc. Raczej sama radziła sobie z problemami, a zgłaszając się do mężczyzny teraz na względzie miała dobro przyjaciółki. Miała nadzieję, że Ursula zgodzi się na rozmowę, w końcu cała sytuacja bardzo jej ciążyła.
    Widząc spojrzenie, które mężczyzna zatrzymał na niej nieco dłużej niż powinien poczuła się trochę niepewnie. Zupełnie nieprzyzwyczajona do tego, że ktoś darzy ją podobnym; nie znała spojrzenia jakim ojciec darzy córkę, jego postać była nieobecna w życiu dziewczyny.
    - Nie będę panu niczego w tym względzie obiecywać, ale dziękuję bardzo za rozmowę - z tymi słowami na ustach wstała z krzesła, gotowa by Sorsa odprowadził ją do wyjścia.
    - Czy moje nazwisko nie przewinie się nigdzie w aktach? - zapytała jakby z lekkim niepokojem, kiedy wstali z krzeseł.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    Ostatnie pytanie puszczone z ust Josefine dało się przewidzieć – młoda dziewczyna za pewnie nie chciała wyjść na kogoś, kto donosi Straży o wszystkim bo tylko wyda się podejrzane. W społeczności młodocianych zakorzeniła się jakby dziwna niechęć do współpracy z mundurowymi – może spowodowana dziwną niekompetencją młodych jednostek Kruczych, może oczywistą sprzedajnością niektórych funkcjonariuszy którzy za pewną ilość pieniędzy zwykle potrafili przymknąć oko na niezgodne z przepisami przewiny? A może była to kalka podebrana ze świata śniących, gdzie policjanci często jedyne co mieli wspólnego z prawem, to bycie „stróżem prawa”?
    Sorsa nie wiedział. Wiedział jednak, że nie po to wybrał ten zawód by krzywdzić niewinnych. Josefine na wskroś przypominała mu Klarę, a kiedy patrzył w jej wielkie oczy nie umiał powiedzieć jej nic, co miałoby je zasmucić. Oczywiście – mógł stwierdzić w aktach, że informacje te dostał od anonimowego informatora, jednak wtedy obudziłby zarówno ciekawość współpracowników jak i podważył prawdziwość zapisanych na kartach kruczych papierów słów.
    Gdy wstał już z kubkiem kawy w ręku, odwrócił wreszcie te drażniące spojrzenie czujnych, ale zmęczonych oczu. Napił się i zanim jeszcze odszedł, poczekał aż dziewczyna wstanie za nim. Dopiero potem powiedział coś pod nosem.
    - W oficjalnych aktach nie pojawi się twoje nazwisko. Tym samym przysługa została dopełniona – Sorsa był honorowy. Może dlatego od początku ich rozmowy tyle razy w głowie weryfikował co powinni zrobić, byle uzyskać jak najlepszy dla obu stron rezultat. Zanim jednak odsunął się od niej na dobre, nachylił się jeszcze nad niewiele niższą sylwetką dziewczyny i niechlujnie zapisał jedną ręką adres na kartce swojego notesu. Kartka została wyrwana i złożona wylądowała w ręku panny Nansen. – Oficjalnie uznajmy, że rozmawiamy ponieważ jesteś koleżanką mojej córki. Mieszkacie razem w pokoju w akademiku. Jeżeli chcesz nadal pozostać anonimowa, lepiej kontaktuj się ze mną bezpośrednio. To mój adres, zwykle jeżeli nie ma mnie tutaj, to jestem w domu. Najlepiej ślij listy albo możesz nawet przyjść.
    A potem pożegnał dziewczynę miłym gestem chwilowego dotknięcia otwartą dłonią jej pleców i wskazania odpowiedniego kierunku.
    - A teraz jestem zajęty, trafisz sama do wyjścia – powiedział, nim pozostawił Nansen samą na korytarzu, z którego powinna się wydostać na własna rękę. Myślał jednak w głębi serca, że ich układ był w jakiś sposób – uczciwy.

    Untamo i Bezimienny z tematu



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.