Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    26.09.2000 – Salon – F. Ahlström & Bezimienny: N. Oldenburg

    2 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    26.09.2000

    Doprawdy, zdumiewające.  
    Palce oplotły sygnet, który dumnie zdobił jego dłoń. Badały gładkość powierzchni, rozpoznawały dobrze znaną strukturę. Gładziły główny element; obrasowywały elegancką koronę, której znaczenie znał każdy mieszkaniec magicznej Skandynawii. Upajał się świadomością szmaragdu, który stykał się z jego opuszkami.  Idealnie dopasowany do dłoni, pasujący, jakby od zawsze należał do niego, choć jego historia trwała o wiele dłużej niż jego krótkie i marne życie. Codzienność noszenie tego pierścienie nie zmazywały przyjemnego uczucia, które rozbrzmiewało w jego trzewiach. Po tylu latach posiadania nadal duma, pycha i zachłanność kierowały jego myślami. Należał do niego i tylko niego, tak jak pozycja w klanie. Posiadał również specyficzną zdolność, która w świecie kłamców i zdrajców była nadzwyczaj skuteczna. Pokazywał prawdę, gdy to nienawiść rościła się w jego towarzystwie. Nie obawiał się, że teraz będzie konieczny do użycia. Freja była jedną z nielicznych osób, które go naprawdę poznały i chciały przebywać w jednym pokoju. Niejednych zgnilizna duszy, by odstraszyły. Ona sama zdawała się je kolekcjonować, jak skarby, które następnie stawały się jej własnością. Może jedne zepsucie, rozpoznawało kolejne? Może po prostu lubiła ryzyko, zabawa na granicy, która pchała ją do przodu? Nie odważył się na odpowiedź, nie była mu do niczego potrzebna.  
    Biblioteka pachniała książkami i perfumami, nosiła znamiona jej jestestwa. Zapraszała w znajome progi, które poznawał jako dzieciak, a teraz wkraczał jako mężczyzna. Pobyt w Niemczech przedłużył się, musiał dopiąć sprawę do końca, gdyż nie ufał, że ktokolwiek kompetentny znajdował się w pobliżu. Prawdę mówiąc uważał, że nikogo kompetentnego prócz niego w departamencie nie było - banda idiotów, która zdobyła pozycje albo dzięki koneksją albo niesamowitemu popisowi lizusostwa. Zdążył ich poznać, czasem mu się wydawało, że ich smród przenikał jego ubrania, gdy opuszczał Storting. Dni zamieniły się w tygodnie, a życie w Skandynawii toczyło się swoim krwawym rytmem zapoczątkowanym miesiące temu.  
    Odwrócił się od okna słysząc kroki gospodyni, gdyż tylko ona mogła tak władczo poruszać się w tym domu.  
    - Dobrze Cię widzieć - niski, delikatnie wibrujący głos opuścił jego usta. Szczerość zawładnęła jego słowami; Freja należała do nielicznych, którzy na nią zasługiwali. Przez lata znajomości, przyjaźni i doradztwa, gdy jeszcze zagubienie miotało nim po każdym kącie pomieszczenia. Za bycie swą wspaniałą i wybitną osobą; nawet on z takim przekonaniem o własnej genialności potrafił ją docenić i dostrzec prawdę. - Przywiozłem Ci drobiazg z Niemczech, handlarz zapowiadał, że oryginał. Nie do mnie jednak należy ocena.  
    Wskazał na portret przedstawiający młodą kobietę. Według handlarza namalowany został przez Hertericha, był on znanym monachijskim malarzem. Nikolai widział wielokrotnie jego prace w czasie pobytu w Bawarii, lecz jego wiedza zawsze pozostawała mierna w porównaniu do jego towarzyszki. Wiele się od niej nauczył, ale malarstwo nadal pozostawało tajemnicą. Usiadł na fotelu z gracją człowieka, który zaznał w swym życiu treningu tańca. Dłonie znalazły oparcie, miękkość materiału delikatnie otulała poduszki.  
    - Śmierć  Nørgaarda, co za strata - głos wyrażał obojętność, jakby człowiek był tylko kolejnym padniętym stworzeniem. Wiedział kim był, gdyż znał wszystkich, lecz nie dzielił z mężczyzną żadnych wspomnień. Kolejny martwy, nic nowego. Problem, który początkowo nieliczny pojmowali, obecnie zaglądał do domów nawet uprzywilejowanych mieszkańców. Ci nadal tańczyli, jak im zaśpiewano - bez pomysłu i talentu.  
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Serce leniwie uderzało o kościaną klatkę. Spokój ciasno owijał całe ciało, nie pozostawiał skrawka skóry bez ochrony, którą w przeciągu ostatniego miesiąca ceniła nader mocno przez brak godnego partnera do rozmowy i myśli prześcigające się w swych dynamicznych ruchach. Oddychała głęboko, miarowo, rozciągając granice władzy nad mechanizmy utrzymujące istnienie przy zdrowych zmysłach. Cichutkie mruczenie kotki leniwie rozciągającej się na kolanach znacząco  ułatwiało łapczywe łykanie rzeczywistości - w bezustannym krążeniu po echu samotności potrzebowała kotwicy. Freja, bogini wyniesiona na piedestał przez Odyna, na swoich powierników wybrała właśnie te stworzenia obdarzone wyjątkową bystrością umysłu. Umysł pozornie obojętny na czułości okraszone ciepłem nieświadomie lgnął do każdej iskierki. Umniejszała w tym większość galdrów, bowiem ich wątłe płomyki nie zapaliłyby choćby lichej zapałki. Ukoić swój niepokój mogła wyłącznie w towarzystwie duszy Nikolaia. Oboje znali swe niedoskonałości, nauczyli się je kochać i tak kroczyli przez życie, nie znając lepszego sposobu na umocnienie więzi. Przez niezwykle silne przywiązanie nie mogąc ujrzeć jego twarzy cierpiała bardziej niż podejrzewał. Troszczyła się o niego na swój własny, jednocześnie chory i zdrowy sposób, służąc rozsądkiem choćby w godzinie duchów.
    Służąca nieśmiało uchyliła drzwi i szeptem rozchylającym zasłony senności zaanonsowała przybycie Nikolaia Oldenburga.
    Nareszcie. Nie mogła się doczekać.
    Zanim wynurzyła się spod sterty dokumentów poczekała na zniknięcie dziewczyny. Dopiero wtedy pośpiesznie uporządkowała pliki do odpowiednich szuflad, ostatni raz zerknęła na kotkę drzemiącą w posłaniu i wyszła, zamykając za sobą drzwi gabinetu. Pośpiesznym krokiem najpierw skierowała się w stronę garderoby - wszak nie mogła zaprezentować się przyjacielowi w pomiętym ubraniu - aby po doprowadzeniu się do względnego porządku ruszyć do biblioteki. Wydawało jej się, że każda następnego nieobecność była dłuższa od poprzedniej, choć najczęściej mijała się z prawdą. Z niecodzienną dla swego serca ekscytacją oczekiwała wszelakich oznak jego istnienia, które ceniła ponad wszystko inne. Zwłaszcza ponad siebie.
    Jego sylwetka wyraźnie odcinała się na tle okna rozświetlonego popołudniowymi promieniami słońca. Był tu, a jednocześnie wydawał się tak nierealny. Nierzeczywisty.
    Ciebie również. Myślałam, że nie doczekam się twojego przybycia — odparła miękko, z czułością zarezerwowaną wyłącznie dla niego. Twarz Freji rozświetlił uśmiech - kąciki ust posłusznie uniosły się ku górze z lekkim wysiłkiem, jakby zapomniały o tej funkcji. Ujrzenie go było niezwykłym darem, ponieważ nie miała w zwyczaju przybierać go codziennie, gdy przemierzała szare ulice miasta bądź ścierała się z podopiecznymi. Nikolai sprawił, że znowu odżyła. Dzięki niemu na nowo poznała znaczenie domu. — Nie oszukał Cię, bo mamy do czynienia z oryginałem. Przepiękny.
    Szczerość umocniła zadowolenie bijące z jej pewnej siebie postawy. Kobieta przedstawiona na płótnie została ujęta przez malarza z dbałością o szczegóły, poczynając od subtelne nakreślonych rysów twarzy, a kończąc na lśniącym materiale sukni w żywym odcieniu czerwieni. W innych okolicznościach zapewne nie byłaby nim aż tak zachwycona, lecz niezwykłości dodawał fakt podarowania go przez wyjątkową osobę. Stanęła tuż za fotelem, ułożyła smukłe dłonie na barkach przyjaciela i w milczeniu przypatrywała się obrazowi, nie widząc potrzeby - na razie - opiewania w nieskończoność oczywistego piękna.
    Odwołano mi przez to kilka wernisaży. Jedynie pod tym względem mogę mówić o stracie.
    Całun wił się wokół społeczności galdrów i coraz śmielej wsuwał się w szpary futryn. Śmierć ochoczo ściskała boki rumaka poganiając biedne zwierzę do galopu, a sama ścinała głowy niczym dojrzałe kłosy zboża. Śmiała się z nich, drwiła, wytykała bezsilność. Wbrew nerwowym nastrojom jakaś część jej nie odczuwała strachu. Nie przy nim. Wtłaczając do płuc haust świeżego pochyliła się i mimowolnie oplotła Nikolaia ramionami, chowając nos w charakterystycznym zagłębieniu szyi, a jedną z dłoni układając na wysokości serca.
    Tęskniłam za tobą.
    Żarliwość bijąca z jej słów utwierdzała ich autentyczność.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Powroty posiadały pewną nostalgiczną nutę, która poruszała sercem w sławetnym rytmie tęsknoty. Oczekiwanie na ponownie ujrzenie tego, co drogie albo tego, co odrażające. Wyczekiwanie na poczucie dogłębnego wrażenia znajomości; bycia we właściwym miejscu we właściwym czasie. Powroty były o wiele trudniejsze niż ucieczki, które zawsze przychodziły mu zbyt łatwo. Mógł fałszywie nazywać je taktycznymi odwrotami; poszukiwaniami, które nigdy nie miały się zakończyć, ale tchórzliwa natura potrafiła wygrać bitwę z pełną glorii odwagą. Kłamstwem było, że ucieczka była prosta, ale zawrócenie z obranej drogi było zadaniem, które wymagało przyznania się do błędu. Jako, że rzadko je popełniał, tym trudniej było mu przyznać się do ich istnienia.  
    Powroty do ludzi, szkaradnych stworzeń, które nie były warte starań i energii. Zdradliwe i kłamliwe, w tym sensie będące podobne do niego, lecz zawsze czuł się inny, lepszy.  Może dlatego, że dostrzegał parszywość natury, z którymi przyszło bytować ludziom, a może dlatego, że upadł już dawno? Z narkomanii nie była powrotu, raz dosięgła - nigdy nie odejdzie. Niektórzy upadają mniej spektakularnie, lecz za to nigdy nawet się nie podnoszą - całe życie na kolanach. I pomimo swojego przekonania o nietrwałości ludzkich relacji, w głębi duszy chciał ponownie ujrzeć twarze. Żałosne, doprawdy. Gdy kotara ciemności przysłania wiosenną zieleń, w ciemności widział Sissel tego wieczoru w Niemczech, kiedy uśmiechała się niepokornie i łamała serca. Elyse, która z każdym powrotem była coraz większa, w swym dziecięcym istnieniu będąc najwspanialszym z aniołów. Lumi, gdy siadywali wspólnie na tarasie i z entuzjazmem opowiadała mu o wyprawach, przeszłości, zwycięstwach i porażkach. Wreszcie Freja, której mimiki nie mógł rozszyfrować; wpatrzona w obraz, będąca myślami daleko poza pomieszczeniem. Tajemnicza i dostojna, wzniesiona na piedestały. Był szczerze żałosny, skazany na marnotrawco.  
    Powrotu do kraju, do domu. Niezależnie czy po latach ucieczki czy po tygodniach obowiązków służbowych. Zawsze teleportował się w pewnej odległości od Cytadeli, powoli spacerując znaną i przyjazną drużką.  Marsz, który pozwalał na wzięcie głębokie oddechu i poczucia w płucach, że był w Danii; był tam, gdzie powinien. Gdy wzrok podziwiał wzniosły majestat Cytadeli, którą miał współposiadać i zarządzać. Kultywować jej wielkość, sprawiać, żeby była serdeczniejszym domem dla przyszłych pokoleń niż dla niego. Znał każdy pokój, korytarz i tajne wejścia. Ogrody nie stanowiły dla niego tajemnicy, choć za każdym razem odkrywał je na nowo. Prócz tęsknoty, odczuwał nieprzejednaną przyjemność z przyszłego posiadania tego miejsca. Chytra i zachłanna dusza, zawsze przecież tego pragnął. Człowiek był pełen słabości - pokus, sentymentu i pragnień. Nieliczni potrafili je okiełznać, on do nich należał - może dlatego na koniec dnia był jednak sukinsynem.  
    Idealnie wykreowany uśmiech objawił się na jego twarzy, Freja Ahlström pozostawała nieprzejednana. Rozpoznał czułość w jej głosie, lata przyjaźni sprawiły, że emocje znajdywały między nimi miejsce. Niepotrzebne, lecz godne istnienia.  
    - Zawsze w końcu przybywam – stwierdzenie opuściło jego usta, wzrok podążył za właścicielką w kierunku obrazu. Jego słowność była powszechnie doceniana, nigdy nie rzucał słów na wiatr. Niezależnie czy były to obietnice czy groźby - wcześniej czy później spełniały się. Skinął tylko głową, słysząc potwierdzenie autentyczności obrazu. Następnym razem, gdy potrzeba odnajdzie jego osobę, jego zaufanie do handlarza będzie większe, a co za tym idzie również jego hojność.  
    - Codziennie musiałem w Niemczech tłumaczyć sytuacje. Widziałem ten cichy osąd o niekompetencje w ich oczach, trudno się nie zgodzić - degustacja wyrażała wszelkie emocje, które towarzyszył jego osobie. Jego rolą było, by wizerunek nie został nadmiernie nadszarpnięty, a sytuacja była tylko wypadkową przypadków. Działania rady, Kruczej Straży i wszelkich autorytetów władzy nie ułatwiały zadania – zagubieni we własnych poczynaniach.  Poczuł jej dłonie na barkach, automatycznie jego własna przykryła jej i dała krótki uścisk. Krótki moment bliskości, szybko został przerwany przez jego ciche parsknięcia.  
    - Frejo, ludzie jak my nie tęsknią - ironiczny uśmiech przyozdobił jego twarz. Żądają i pragną, wydają polecenia i straszą, ale nie tęsknią, a jeśli to tylko w milczeniu. Kolejny uścisk dłoni wysłał zapewnienie, że rozumie, gdyż i jego serce rozumiało tęsknotę, choć usta nie pozwoliłyby jej na zajęcia miejsca w powietrzu. - Opowiesz mi proszę, co też mnie ominęło.  
    W jej życiu, w kraju i na świecie. Soczyste plotki, gwałtowne zdrady i niezliczona ilość upadków. Wszystko, co najlepsze ludzie mieli do zaoferowania sobie nawzajem. Cały repertuar, w którym ciężko było o innowacje – dusza pozostawała niezmieniona.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Pajęcza sieć osobliwych emocji została utkana wokół serca. Nie opierała się, nie była w stanie wyzbyć się biernego oporu wobec zdradliwych ruchów wyszarpywanych osowiałej duszy przez przytomniejszy umysł, który starał się ratować to, co do uratowania pozostało. Szczątki jestestwa rozpaczliwie szukały zaczepienia w czymś pewnym, stałym, choć nie pozostawała temu świadoma tak bardzo jak miałoby to miejsce za czasów młodości. Do odruchów świadczących o posiadaniu człowieczeństwa niewątpliwie wliczała milczącą radość pojawiającą się w towarzystwie tych, dzięki którym nie przekształcała się w potwora. Lepkość silnego strachu nie osiadała na głównej osnowie istnienia. W napięciu przed kolejnym atakiem dyskomfortu oczekiwała chwil na zaczerpnięcie oddechu, wszak walka z własnymi demonami wyczerpywała bardziej niż stykanie się z obcymi.
    Świadomie przyzwyczajała się do samotności. W ponurym, mglistym świecie pozbawionym lśnienia przestawała się starać wyrwać się z pęt, uważając ten stan za w zupełności normalny. Obrazy przesuwające się przed oczami w pełni odzwierciadlały bolesną katatonię myśli. Czasami wprawiane w ruch, przesuwały się zgodnie z wyćwiczonymi oczekiwaniami, których niespodziewane odruchy przywracały do życia martwe warstwy. Nawet w tak beznadziejnym stanie starała się za wszelką cenę wpleść w oddech w odrobinę normalności dla sprawnego funkcjonowania pośród innych. Starała się dla niego, nikłego drgnięcia w osobliwym tańcu przywiązania kreowanym przez lata bycia nieugiętym oparciem i cierpliwym nauczycielem, dla Lumikki, prawdziwej gwiazdy w wielkiej łasce stąpającej po ziemi. W pryzmacie poświęcenia dostrzegała wyłącznie ich, swą przybraną rodzinę, bowiem więzy krwi nie łączyły ich tak bezpośrednio jak tego chciała. Na krańcu świadomości błąkał się również cień mężczyzny złaknionego podobnym jej poczuciem niezrozumienia, lecz teraz nie mogła się na nim skupić, skoro uparcie odsuwał się od rozsądnej granicy przytomności. W boleśnie niecodziennym szczęściu kierowała spojrzenie ku licu Nikolaia rozświetlonego uśmiechem.
    Wciąż nie potrafiła przyzwyczaić się do niecierpliwych ruchów emocji. I choć on także zawsze nie wydawał się skory do obcowania z nimi, tak w jej istocie znajdowało się więcej rezerwy, obojętności, czego powoli zaczynała się wyzbywać. Stopniowo otwierała się na doświadczenia mogące wdrożyć niepokojąco dużą dawkę dyskomfortu, pogłębionego niepewną sytuacją w świecie pełnym bezmyślności, skrajnej hipokryzji oraz głupoty.
    Im dłużej nic z tym nie zrobią, tym większym staniemy się pośmiewiskiem — litania niezadowolenia wreszcie znalazła swe ujście. — Klnę się na bogów, niech wyrzucą tego przeklętego Hallströma i wybiorą kogoś kompetentnego, inaczej wszyscy znajdziemy się na uczcie Odyna prędzej niż chcemy — nieprzenikniona gorycz spowodowana bezradnością sączącą się z zachowania Głosiciela Prawa sprawiła, że obojętność wobec politycznych intryg przygasła na ułamek chwili. Orędownik bezpieczeństwa powinien zapewnić swoim owieczkom bezpieczeństwo, a zamiast tego otrzymywali zaledwie ułamek potrzebnej pomocy - nie martwiła się o siebie, lecz o niektóre z słabszych jednostek trwających w fundamencie magicznego świata, potrzebnych do spójnego funkcjonowania całego organizmu. Wystarczy jeden malutki błąd, a piramida odwiecznych praw runie łatwiej niż domek z kart pod wpływem powiewu wiosennej bryzy.
    Słowa Nikoalaia mimo dzierżonej sympatii sprawiły, że w niezwykłym jak na nią zjawisku wywróciła oczami, po czym ostatni raz uścisnęła go w niemym geście oparcia i odsunęła się.
    Wybacz, czasami się zapominam. Z biegiem czasu tobie też zacznie się to zdarzać coraz częściej — rzekła rozbawionym tonem głosu, nie mogąc powstrzymać się przed odrobiną zgryźliwości. Z uśmiechem błądzącym na ustach zajęła miejsce na kanapie obok, opierając się wygodnie o poduszki wypełnione miękkim pierzem, tym samym minimalizując poczucie osłabienia rozchodzącego się wzdłuż mięśni zszokowanych pędzącą głupotą wielu mieszkańców Midgardu.
    Niestety nie jestem zbyt dobrym źródłem wiadomości, ponieważ zdecydowałam się w chwale i glorii wolności odmówić wzięcia udziału w nadętym pogrzebie Nørgaarda. Nie miałam najmniejszej ochoty oddawać czci człowiekowi uważającego się za lepszego od naszych rodzin — westchnięcie znowu przepełniła czara goryczy. Daleko było jej do smutku za kimś, do kogo nawet nie żywiła szacunku. Pojawienie się na uroczystości pożegnalnej zrównywałby ze zdradą. — Co prawda nie miałam ostatnio czasu nad nim dywagować, bo moi podopieczni ciągle wystawiają moją cierpliwość na próbę. Gdyby w ich sercach nie czaił się talent już dawno zostaliby wyrzuceni. Jeden z nich w szczególności, skoro za wszelką cenę stara się dopchać do cudzych sypialni.
    Na samo wspomnienie ostatniej rozmowy z Einarem przechodziły ją dreszcze. Pozornie nieskończone pokłady cierpliwości zaczynały się kurczyć.
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Arystokraci stanowili ciekawe kreatury, przyzwyczajone do swego miejsca ponad innymi, choć swymi żałosnymi talentami wystawiali ich wszystkich na pośmiewisko. Dorastając w poczuciu wyższości, na każdym kroku słysząc o swojej wyjątkowości. Nikt nie mógł mieć im za złe, że w końcu uwierzyli w te naiwne bzdury. Może robili to dla ukojenia własnych dusz (dumy?), a może z czystego obowiązku? Rodzice nakazują Ci być wielcy, niezależnie od tego czy posiadasz jakiekolwiek predyspozycje do owych zacnych osiągnięć. Tak rodzi się idiota – beztalencie przekonane o swojej wybitności, tylko śmiech pozostaje. Zbyt często dostrzegał takich w czasie swojego dorastania, napotykając na słabych i chciwych, którzy nie zasługiwali na żadną uwagę. Nazwisko, które nosili zmieniało wszystko, gdyż nawet głupiec może być niebezpieczny, gdy dobrze się go poprowadzi. Nie oskarżał każdego z nich o nadmierną niezależność, do tego potrzebne było myślenie. Skandalicznie wysokie wymagania, zgadzał się. Oczywiście można było spotkać wyjątki, chlubne i godne zbadania, lecz pochłaniające czas i zainteresowanie. Czasem było jednak warto, nawet dla małej szansy, że spotkasz człowieka, który będzie potrafił utrzymać twoje zaciekawienie i może odkryje coś nowego, co twój własny zamroczony umysł nie dostrzegł.  
    Nawet jednak w tak wspaniałej grupie musiały istnieć podziały, wręcz naturalnie rozdzielały nieprzejednane jednostki. Jeśli zaś one istniały, musiała również być hierarchia. Najwięksi z wielkich, bogowie wśród śmiertelników. Niosący za sobą zapach pieniądze i bierzmo władzy, aurę zwycięstwa. Osoby, które osiągnęły już szczyt i teraz muszą go utrzymać, co było o wiele trudniejszym wyzwaniem. Wszędzie można było doszukać się głodnych przeciwników, którzy czyhali na każdy błąd. Czy tak właśnie czuli się Hallströmowie? Zlęknieni, że ich panowanie dobiega końca i nowy świat nadchodzi?  
    Niedługo, nic przecież nie trwa wiecznie — uśmiech zadowolenia kroczył po jego ustach, drapieżny i niebezpieczny, tylko nieliczni mogli dostrzec. — A już na pewno nie władza, na szczęście nas wszystkich.  
    Ci którzy pragną wieczności od początku skazani byli na porażkę. Była ona niemożliwa i tylko głupiec poświęcałby jej czas. Władza zawsze kusiła, a dążenie do niej było ponadczasowym przymusem, który zapalał trzewia. Jej smak, najsłodszego z owoców, był nieporównywalni z niczym innym, choć cierpkość, która zaskakiwała na końcu powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich. Czasy się zmieniają, a wraz z nimi zmieniają się ludzie, społeczeństwa i oczekiwania. Można się dostosować lub odejść w zapomnienie, nie było drogi po środku. Opuszki palca wróciły do pierścienie, instynktownie szukając ukojenia w jego znajomych rysach. Przypomnienie, które nigdy nie pozwalało mu na pełen relaks. Zwłaszcza teraz, gdy bieg historii przyśpieszył, a fala mogła albo ich wznieść lub zniszczyć ostatecznie.  
    Uważasz, że muszę o takie rzeczy się już zamartwiać? Cholera, a jeszcze tyle do zrobienia — pokręcił głową, współgrając w rozbawionym tonie. W jego słowach mienił się jednak cień prawdy, cichy strach na temat ulotności czasu. Z każdym dniem było go mniej, a plany nadal czekały na realizacje. Było jeszcze daleko do końca, potrzebował więcej. Czy Freja również bała się pewnego końca? Lat, których było za mało, by ostatecznie poczuć zadowolenie ze swojego jestestwa. Może tylko on zapatrzony w przyszłość, bał się jej krótkości. Powstał z fotela, podchodząc do regału z książkami, gdzie odkrył same klasyki, które winien znać. Śledził litery, układające się w całość i stanowiące całą pamiątkę po człowieku. Jedyny znak, że ktoś taki istniał - artyści mieli łatwiej, by pozostawić po sobie ślady. Spojrzał na przyjaciółkę ponad ramieniem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Doprawdy, sam nie chciałby uczestniczyć w tym pogrzebie, lecz zbyt wiele ważnych ludzi odwiedziły to wydarzenie, by całkowicie je ominąć. Dlatego wysłał swojego szpiega w postaci Sissel, która zawsze potrafiła stworzyć lepsze przedstawienie niż to oficjalne. Przynajmniej o tym informowały gazety, zawsze głodne sensacji.  
    Musisz jednak docenić pasje. Pchanie się do czyiś łóżek może być męczące — męczące, ale zarazem ekscytujące. Pełne swobody, figlarności i zadziorności; zapomnienia na jedną noc. Te czasy miał już za sobą, Sissel prędzej skróciłaby go o głowę niż na to pozwoliła, lecz wspomnienia (bardziej lub mniej udane pozostaną z nim). — Masz kogoś godnego uwagi? Zastanawiałam się nad nowym portretem.  
    Z okazji zbliżającego się ślubu, warto byłoby stworzyć portret ich małej rodziny. Był pewien, że godnie prezentowałby się w gazetach, gdyż tylko w takim celu można stwarzać sentymentalne pamiątki. Zawiśnie w Cytadeli Królewskiej jako kolejne dzieło, ich mały ślad, jeśli się okaże, że całe ich życie to pasmo porażek.
    Widzący
    Freja Ahlström
    Freja Ahlström
    https://midgard.forumpolish.com/t739-freja-ahlstrom#2633https://midgard.forumpolish.com/t749-freja-ahlstromhttps://midgard.forumpolish.com/t1024-fafnirhttps://midgard.forumpolish.com/f83-freja-ahlstrom


    Obawiała się, że brawura idąca wraz z każdym posunięciem Hallströmów nie pozwala im trzeźwo spojrzeć na zmieniający się świat. Tkwili zamknięci w wyobrażeniu swej dominacji, a tym samym poczuciu wyższości nad pozostałymi rodzinami, choćby miały one dzierżyć podobne racje polityczne. Odyn powinien już dawno upomnieć się o karę za tak śmiało okazywaną pychę. Żarliwe płomienie gorejącej nadziei szeptały do ucha najwyższego z Azów o to, żeby skierował spojrzenie ku nim, ku zdrajcom najświętszych powinności. Od dawien dawna właśnie tak ich postrzegała. Byli zarazą plamiącą godność każdego z mieszkańców magicznego świata. Być może posuwała się w swym stwierdzeniu zbyt daleko, lecz nie mogła pozostać obojętna wobec tak jaskrawych przykładów nieudolności.
    Popełniając oczywiste błędy nie znajdą sobie przyjaciół. A już na pewno nie pośród naszych rodzin — odkąd sięgała pamięcią, zawsze żywiła niechęć wobec przedstawionego przez nich podejścia względem wielu kwestii, choćby traktowania pozycji zajmowanych przez kobiety. Z uśmieszkiem igrającym na wargach uświadomiła sobie, że takie działanie mogło być zamierzone, wszak potęga płci pięknej często przełamywała wpół męskie karki. — Tresują się wzajemnie jak psy, ale nie potrafią zapanować nad innymi. Zdecydowanie powinni zmienić strategię — rozbawienie przesuwało się zarówno po brzegu tembru głosu, jak i spojrzenia, bowiem w takich chwilach nie potrafiła przestać naigrywać się z postawy przyjętej przez Hallströmów. Było to na tyle naturalne, że prawie tego nie zauważała.
    Psom, które za dużo szczekały, w rozumianym zwyczaju zakładało się kaganiec.
    Nikolai był brakującym elementem układanki. Częścią, bez którego nie potrafiła zdrowo funkcjonować, niezbędną iskrą do zapalenia tlącego się wewnątrz ognia. Spoglądając na jego oblicza była dumna, że w pewien sposób była odpowiedzialna za to, kim się stał. I tym samym miała przyjemność przekomarzać się z nim jak równy z równym.
    Zawsze możesz zacząć zapisywać ważniejsze rzeczy do zrobienia — mrugnęła sugestywnie, jednoznacznie wskazując mu na ewentualność prowadzenia szczegółowego notesu. — Podobno mężczyźni miewają gorsze problemy z pamięcią niż kobiety, więc nie masz na co czekać — wyłącznie ostatkiem sił woli powstrzymywała się przed parsknięciem śmiechem. Stosunkowo rzadko zastanawiała się nad tym, że przestała się cieszyć przychylnością czasu. Ciało naznaczone pajęczyną bruzd było aż zbyt mocnym przypomnieniem upływających lat. W perspektywie pogrzebu, który z perfidną przyjemnością ominęła, podobne temu rozmyślania zdawały się wyjątkowo ponure. Wolała patrzeć na twarz przyjaciela i cieszyć się tym, że może wymieniać z nim pełne upojenia słowa, niż rozmyślać nad kruchością ludzkiego losu. Tylko przez ułamek chwili poczuła bolesną szpilę wbijającą się pomiędzy żebra - wkrótce to on miał stanąć przed obliczem bogów, ślubując wierność swojej ukochanej skrytej za jedwabnym woalem niewinności. Bała się, że przyzwyczajona do jego towarzystwa, zbyt okrutnie odczuje brak znajomego tembru głosu.
    Prędko odsunęła od siebie przykre obrazy. Nie powinna zamartwiać się na zapas.
    Głośne, naznaczone znużeniem westchnięcie wysunęło się zza pociągniętych krwistoczerwoną szminką warg. Sądziła, że choć na moment oderwie się od nieprzyjemności związanych z obejmowaną funkcją.
    Staram się go doceniać, niestety wyjątkowo mocno działa mi na nerwy. Powstrzymuję się przed wyrzuceniem go spod swojej kurateli, bo talent ma równie wysoki co mniemanie o sobie. Namalowałby Ci przepiękny portret, ale... nie wiem, czy chciałbyś, żeby kręcił się obok Ciebie.
    Wolała być ostrożna.

    Freja i Nikolai z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.