Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    17.09.2000 – Przystanek magibusów – U. Sorsa & Bezimienny: T. Toppinen

    2 posters
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    17.09.2000

    Zimne krople deszczu odbijały się od parasoli podążających wzdłuż drogi galdrów, którzy w życiu wykazali się nieco większą przezornością. Ci bowiem, którzy nie wychodzili w tej kwestii przed szereg i średnio śledzili prognozy pogody z pewnością mogli czuć się jednak poszkodowani. Damskie fryzury układane na lakier pokrywały się sztywnymi skorupami, a te męskie, z zasady krótsze, opadały na czoło i przypominały bardziej przemokłe piórka przepióreczki, niż faktyczną, niegdyś szykowną czuprynę.
    W końcu po co nosić czapkę w połowie września. Lepiej odmrozić sobie uszy, przemoczyć sobie siwiznę, a potem pociągać nosem pochylonym nam dokumentami do późna.
    I właśnie w taki sposób komentował w głowie swoją sytuację Untamo, który próbując żwawszym krokiem przedostawać się od daszka, do daszka, docierając w końcu do przystanka z którego dotrzeć miał magibusem prawie pod same drzwi swojego mieszkania. I o ile zwykle nie zwracał uwagi na ten środek transportu, korzystając z możliwości zrobienia codziennych zakupów w pobliskich sklepach po drodze (która krótka nie była, ale powiedzmy sobie szczerze – Sorsa który wracał z pracy do równie obfitego w zajęcia domu tylko marzył o tym, by chociaż przez te pół godziny nie wykonywać żadnych obowiązków – ani tych inspektora, ani pełnego przyzwoitości syna), tak teraz ani myślał go ignorować. Woda wdzierająca się przez szwy wełnianego, nieprzystosowanego do takich ulew płaszcza, skutecznie pobudzała jego ciało do rozgrzewania się na wszelkie możliwe sposoby – gęsia skórka, drżące ciało i szczękające zęby.
    Właśnie w stanie takim jak ten przystanął na niewielkim przystanku, zaraz zresztą po tym, jak drzwi magibusa zamknęły, a ten umknął nim Untamo zdążył pomagać do kierowcy przez lusterko. Tłumaczył sobie, że pewnie go nie zauważono, chociaż, znając życie – busiarz mógł zrobić to nawet specjalnie. Ze zwykłej złośliwości.
    Co za tym szło, obecnie Untamo wpatrywał się w rozbijające się o przeźroczysty sufit krople i zaplatając ramiona na piersi i przysiadając na krawędzi wysokiej donicy z bladymi kwiatami. Nieco zmarniałe, jednak bez przesady, widocznie utrzymywały się żywe przy takich typowo skandynawskich temperaturach tylko ze względu na bycie magicznymi kwiatami.  
    Obecnie stał tu sam, jednak nie miało to potrwać długo.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Zdawanie raportu było dla niej najnudniejszą części pracy obserwatora. Szybko zdołała się wtopić w społeczność śniących, znaleźć pracę w redakcji jednego z bardziej popularnych fińskich tabloidów jako sekretarka i z łatwością kopiować dla siebie zarówno publikowane artykuły, jak i teksty odrzucane przez redaktora naczelnego. Problemem było jedynie to, że w tak pieczołowicie gromadzonych przez nią materiałach nie było nic interesującego.
    Gdy wychodziła z budynku na chodnik spadły pierwsze ciężkie krople. Skryła się pod parasolem i ruszyła brukowanymi uliczkami. Chciała odwiedzić ciotkę nim powróci do swojego malutkiego mieszkania w Helsinkach. Normalnie zapewne przeszłaby ten kawałek piechotą, przyglądając się wystawom sklepów i cieszą się z krótkiej obecności w Midgardzie, który tak bardzo odbiegał od szarych Helsinek. Kochała portowe miasto pełne Finów małomównych i pędzących w sobie tylko wiadomych kierunkach. Ale to w Midgardzie spędziła dzieciństwo. To miejsce zawsze darzyła sentymentem. Tak bardzo chciała stąd uciec, a jednak tak bardzo tęskniła.
    Parasol nie okazał się dostateczną ochroną przed deszczem. Zbliżała się do przystanku, gdy odjeżdżający magibus przejechał przez sporych rozmiarów kałużę, znacząc jej spodnie mętną wodą. Mogłaby przysiąc, że kierowcę ubawiła ta sytuacja. Ją bawiło to znacznie mniej. Coraz bardziej żałowała, że nie zrezygnowała z wizyty u ciotki. W tej chwili zapewne opuszczałaby miasto, a przy odrobinie szczęścia w Helsinkach zastałaby popołudniowe słońce.
    Skryła się pod wiatą przystanku początkowo ignorując obecność mężczyzny, który najwyraźniej był dużo bardziej poszkodowany przez kapryśną wrześniową pogodę, skupiona na próbie osuszenia ubrania zaklęciem. Dość szybko jednak zorientowała się, że nie jest tu sama. Nieznajomy siedział na krawędzi jednej z dwóch kamiennych donic, nieco schowanej pod wiatą chroniącą przed deszczem. Rosnące w niej białe kwiaty sprawiały wrażenie wyschniętych i zmarniałych. Spękana ziemia chłonęła krople wody jak gąbka. Ten deszcz miał przynajmniej jakiś plus, choć nie sądziła, że pomoże to zaniedbanym roślinom roztaczającym wokół siebie słodkawy zapach jaśminu.
    Nie wiedziała dlaczego, ale nabrała ochoty na rozmowę z nieznajomym. To było do niej zupełnie niepodobne. Na co dzień jak stereotypowa Finka unikała jak ognia rozmów z obcymi. Ale dziś postanowiła się złamać.
    - Pogoda nas dziś nie rozpieszcza, choć Pan miał chyba mniej szczęścia ode mnie.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    Starszy Inspektor z zasady szastał zaklęciami na prawo i lewo. Właściwie – nie wyobrażał sobie, by mógł nagle zapomnieć jak wykonywać któreś z tych codziennego użytku, będąc wręcz patologicznie uzależnionym od ich działania. I chociaż w zachowaniu tym nie było raczej nic dziwnego, bo pewnie większość galdrów zgodziłoby się z nim… Obecnie widocznie zachował się trochę nie po swojemu. Nawet przez myśl nie przeszło mu bowiem osuszyć się zaklęciem do momentu, w którym nie ujrzał zajmującej się tym Tyyne.
    Ale nim to się stało - szum życia miejskiego i szum deszczu zagłuszył nieco kroki zbliżającej się do przystanku kobiety, jednak nawet to nie przeszkodziło w jej późniejszym zauważeniu. Po przetarciu twarzy dłonią i strąceniu kropli deszczu z brwi i rzęs – mógł oprzeć spojrzenie na sylwetce wyraźnie młodszej Obserwatorki. Wyprostował się, a w jego głowie zawitała totalna dekoncentracja, jakby coś nadludzkiego nakazywało mu gapić się na nią niczym ta sroka w gnat. Wbrew samemu sobie wręcz, przeczesał przemoczone włosy palcami. Sam nie wiedział czemu poczuł nagle, że nie może wyglądać jak moka kura. Może to obecność damy tak na niego działała, a może nagle przemówiła przez niego jakaś troska o własny wizerunek.
    Na wilgotnych palcach zauważył, że zdecydowanie zbyt wiele włosów pozostało przy okazji zdjętych z głowy. Zmartwił się tym, to naturalne, jednak wieczny stres i mało zróżnicowana dieta mogły stać za chwilowym łysieniem. Chciał myśleć, że nie jest jeszcze w wieku, w którym powinno się martwić przerzedzeniem fryzury. Tak bardzo chciał w to wierzyć.
    I właśnie nad tym przemyśleniem nakryły go słowa Toppien. Słowa, których nie spodziewał się z początku. Potem racjonalizował sobie jej zachowaniem jego wcześniejszym nietaktownym łypaniem, jednak gdy ta zbliżyła się nieco, całe racjonalne myślenie wzięło w łeb, a Sorsa czuł się nietypowo. Na tyle nietypowo, by obecnie nie potrafić nazwać tego uczucia słowami. Głowa rozrywana ekscytacją, serce bijące szybciej niż w standardzie – czy to zawał? Nie, a skąd. Złapał się za pierś, jakby nagle miały dopaść go duszności, jednak nic podobnego nie nadeszło.
    Czuł się jak dzieciak, któremu ktoś po raz pierwszy wpadł w oko. A że uczucie to tak bardzo mu nie pasowało, czuł się też nieswojo.
    - Pewnie oddałbym nawet resztkę mojego szczęścia na rzecz pani… Gdyby pani tylko poprosiła – powiedział, a potem uśmiechnął się niezręcznie. Chyba w tym całym zabieganiu zapomniał już jak rozmawiać z innymi taktowanie i bez przesadnego uniżenia. – Przepraszam, nie powinienem. To był taki… Żart.
    Zamrugał kilka razy jakby bez sensu. Dawno już nie czuł takiej pustki w głowie. Zawsze znajdował wręcz idealne słowa na każdą okazję, ba – czasami może uchodził nawet za złotoustego, teraz cóż… było inaczej.
    - Nie wiem, może to moje głupie, pokręcone myśli, ale mam wrażenie, że skądś panią znam. Dobrze znam – zakręcił się w swoich myślach. Coś w końcu sugerowało mu, że jest w stanie zaufać Tyyne. Że może opowiedzieć jej o wszystkim tym, co go trapi, a ta potraktuje go zrozumieniem. Jakby znali się od lat, a on mógł na niej polegać.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Nagle poczuła się jak w czasach szkoły, gdy każda rozmowa z chłopcami była dla niej bardziej stresująca niż egzaminy, a zarazem ciekawsza od wszystkichzbereźnych książek, które potępiała jej matka razem wziętych. Jej policzki zapłonęły ciepłem świadczącym o rozlewających się po nich szkarłatnych rumieńcach. Nie chciała się teraz rumienić, ale im bardziej próbowała powstrzymać swój organizm przed taką reakcją, tym było gorzej. Na Bogów, była dorosłą kobietą, a rozmowa przyprawiała ją o palpitacje serca, jak byle podlotka. W jej głowie niespójne myśli grały w berka i żadnej z nich Tyyne nie była w stanie teraz złapać.
    Odpowiedź mężczyzny ją zaskoczyła. Do tego stopnia, że nie była w stanie poskładać rozsypanych w jej umyśle słów w zdanie posiadające początek, koniec i sens. Milczała płoniąc się jak nastolatka. Długo. Na tyle długo, że je rozmówca postanowił opatrzyć swoją poprzednią wypowiedź przepraszającym i wyjaśniającym komentarzem. Co robić, co robić? Myśl Tyyne, myśl, nie możesz tu przecież stać jak kołek. Zaczęłaś rozmowę to ją kontynuuj.
    -I tak mam spore szczęście, że trafiłam na sympatycznego rozmówcę. W końcu mogłam tu moknąć sama. – Gdy wypowiadała te słowa rumieniec sięgnął chyba jej uszu, które na szczęście skutecznie ukrywała burza ciemnych loków. Jej ręce drżały. Miała ochotę na papierosa. To zawsze pozwalało jej się opanować, zebrać myśli, nabrać dystansu do sytuacji w której się znajdowała. Nie możesz zapalić. Co on sobie o tobie pomyśli. Dziewczyna ze śmierdzącym papierosem. To nie wypada.
    Głos mężczyzny przerwał jej wewnętrzny spór pomiędzy nałogiem, a chęcią zyskania w oczach rozmówcy. Czy go znała, nie potrafiła powiedzieć. Może i skądś go kojarzyła, ale czy kiedykolwiek dotąd mieli okazję się zapoznać i wymienić choć kilka zdań? Tak, nie, może, nie wiem. Z jakiegoś powodu wzbudził jej zaufanie, pomimo znacznej różnicy wieku i prawdopodobnie również statusu. Zrobiła kolejny krok w jego kierunku i po chwili zastanowienia usiadła obok na krawędzi donicy z kwiatami. Do jej nozdrzy znów wdarł się słodki jaśminowy zapach białych kwiatów, tym razem jednak dużo wyraźniejszy. Był niemal mdlący, a jednocześnie uspokoił ją skuteczniej niż wypalenie paczki papierosów naraz.
    -Mam wrażenie jakbym Pana znała całe życie i jednocześnie widziała pierwszy raz. Czy to nie szalone? – W jej głowie falami pojawiały sięwspomnienia o których nie mówiła nikomu. Gdyby te informacje dostały się w niepowołane ręce, jej dopiero co zdobyta posada zawisłaby na włosku. Właśnie dlatego poprzysięgła sobie, że ten jeden sekret nigdy nie ujrzy światła dziennego. Ale przecież mogła go powierzyć komuś tak godnemu zaufania. Coraz większą pokusą była dla niej wizja zrzucenia z siebie tego ciężaru. – Od pewnego czasu męczy mnie pewna sprawa. Nie chciałam o tym nikomu wspominać, bo ktoś złośliwy mógłby to wykorzystać przeciwko mnie. Ale Panu chyba mogę zaufać? – Czuła, że to świetny pomysł. Czuła, że to beznadziejny pomysł. Ale komu mogłaby powierzyć taki sekret, jeśli nie temu mężczyźnie?
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    Widocznie w tym wszystkim troska o poznanie cudzej tożsamości blaknęła. To kim była Tyyne, jak się nazywała i czym się zajmowała było na ten moment zupełnie nieważne. To, że pozostawała tak niepoważnie wręcz młodsza również nie stawiało rozsądku Untamo w stan gotowości. Gdy zbliżyła się do niego serce zabiło jeszcze mocniej, a gdy przysiadła na krawędzi tej samej donicy – miał przez moment ochotę wstać i uciec, nie zważając nawet na to jak gęsto spadały obecnie krople deszczu. Widocznie nie przywykł do uczucia tego durnego rodzaju zauroczenia, które ani trochę nie pasowało do jego ogólnej powagi i zdystansowanego charakteru.
    Mimo wszystko – jego nogi jakby zastygły, a oczy zamrugały intensywnie. Przez chwilę milczał, jakby trawiąc znaczenie słów do niego kierowanych. Zabawnym mogło być to, jak na zmianę milczeli do siebie, przeplatając to pojedynczymi zdaniami. Mogło przypominać to grę w szachy, kiedy każde  nich po kolei namyślało się nad właściwym, najkorzystniejszym ruchem, który nie zaprzepaści tej relacji, której żadne z nich właściwie nie mogło rozumieć.
    Ale teraz rozsądek nie podsuwał mu jeszcze opcji, by mógł być zupełnie obcy ciemnowłosej dziewczynie. Teraz wszystko wskazywało na to, że znali się od lat, a ona, potwierdzając to swoimi słowami, tylko pogrążyła Untamo głębiej w tym bagnie magicznego uroku.
    - To nie szalone, też to czuję… Chyba, że obydwoje oszaleliśmy.
    Żebyś ty wiedział, Sorsa.
    Kiedy Toppinen układała usta w kolejne słowa, Untamo patrzył na nią po raz kolejny – jakby martwym, zapatrzonym w jeden punkt wzrokiem. Co prawda jej wiadomość docierała do jego uszu, jednak po raz kolejny – zawiesił się i zanim zdążył (rzecz jasna) przytaknąć, obiecując, że jest osobą godną jej zaufania i nigdy jej nie zawiedzie… Wydawał się być omotany urokiem makijażu jaki zdobił twarz Tyyne.
    - Oczywiście, w życiu nie będę dla ciebie złośliwy – obiecał sennym głosem, jakby wciąż omotany tym co czuł i tym co widzi. Dopiero po chwili nieco opanował swój stan osłupienia i ponowił te przyrzeczenie jeszcze gorliwiej. – Boli mnie serce na myśl, że mogłabyś sądzić inaczej. Jestem tu dla ciebie, możesz mówić o czym tylko chcesz. Mnie samego wiele obecnie trapi. Chciałbym móc być z kimkolwiek szczerym…
    Dobrze, że nikt inni obecnie nie zbliżał się do przystanku, bo w innym  wypadku mógłby obserwować jak komicznie wyglądają te dwie, przemoknięte postacie. By jednak dodać wszystkiemu jeszcze więcej powagi, odważny w swoich bzdurnych uczuciach Untamo, postanowił złapać zatroskaną Tyyne za dłoń i ogrzać ją w swoich rękach.
    Prawdziwy romantyk.



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Grube krople deszczu miarowo uderzały o dach chroniący przed kaprysami pogody Tyyne i jej rozmówcę. Rytmiczny stukot wychodził na pierwszy plan w długich pauzach dzielących zdania. Nigdy dotąd nie miała takiego problemu z zebraniem myśli i przekazaniem ich drugiej osobie. Z jednej stronu czuła, niedającą się logicznie wyjaśnić, ufność w stosunku do mężczyzny. Z drugiej zaś paraliżował ją lęk przed kompromitacją. Ostatecznie jednak to zaufanie zwyciężyło strach. Zebrała się na odwagę by opowiedzieć to, co od dłuższego czasu nie bez przyczyny skrywała przed wszystkimi.
    - Popełniłam ogromny błąd w pracy. – Zaczęła opowiadać wbrew zdrowemu rozsądkowi. Zawahała się na moment i była już gotowa wstać i uciec, gdy jej dłoń oplotły ciepłe palce mężczyzny, skutecznie odganiając jesienny chłód i wszelkie rozterki gnieżdżące się jeszcze w jej głowie. – Byłam na imprezie w Helsinkach i za dużo wypiłam. Nie wiem jak to się stało, że użyłam zaklęcia na oczach śniących. Zwykle nawet tutaj odruchowo robię większość rzeczy bez magii, ale wtedy nie myślałam rozsądnie. Ci ludzie nie zapamiętali tego nawet. Po narkotyku który zażyli widzieli dziwniejsze rzeczy. Ale tak czy inaczej to skrajny brak profesjonalizmu ze strony obserwatora. – Jej dłoń drżała z nerwów, a nie mogła sobie w tych okolicznościach pozwolić na uspokajającego papierosa. Wyjawiła właśnie sekret mogący ją kosztować posadę, którą piastowała od niespełna miesiąca. Spojrzała w oczy nieznajomego. A może znajomego. Słyszała jego uspokajające słowa, ale wszystko było teraz dla niej ledwie zrozumiałe. Jakby leżała gdzieś głęboko pod wodą i próbowała zrozumieć co mówi do niej osoba stojąca na brzegu.
    Z odmętów jej umysłu wyrwał ją mocniejszy uścisk dłoni. Uspokajający i pewny. Znów znalazła się tu i teraz dostrzegając, poza niebieskimi tęczówkami, także oznaki zmęczenia, stresu i trosk u rozmówcy. – Mam wrażenie, że coś Pana trapi. – Nie wiedziała dlaczego powiedziała te słowa na głos. W jej głosie wybrzmiała autentyczna troska, jakby rozmawiała z kimś bliskim. Pozwoliła niespiesznym słowom mężczyzny płynąć, wybijając się z równomiernego stukotu kropel deszczu cichnącego powoli. Przebijające się przez chmury promienie słońca chylącego się powoli ku zachodowi  zwiastowały poprawę pogody.
    Magibus podjechał na przystanek, a chwilę później ruszył dalej nie zabierając jednak żadnych nowych pasażerów. W tym momencie nie miało już znaczenia po co tu przyszła. Liczyła się tylko ta jedna rozmowa. Mężczyzna również zdawał się zapomnieć na co właściwie czeka i nawet nie spojrzał w stronę magibusa i jego kierowcy, którego mina dobitnie świadczyła o tym, że nie spodziewał się takiego widoku.
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    Wysłuchiwanie komentarzy o ogromnych błędach w pracy było dla Untamo czymś… Naturalnym. Szczególnie naturalnym jeżeli wzięło się pod uwagę zawód jaki wykonywał. Tutaj łatwo było o błąd, o jedno źle postawione pytanie, źle postawiony zarzut, który mógł przyczynić się do brania Kruczej Straży tylko za bandę niedouczonych idiotów…
    W każdym razie, nawet gdyby nie znajdował się pod wpływem magicznego wpływu donicy, na której przyszło im obojgu przecież przysiąść, pewnie wysłuchałby żali Tyyne z cierpliwością godną spowiednika. Co prawda teraz nie wyobrażał sobie, by mógł donieść na nieszczęsną dziewczynę i zagrozić jej posadzie – ba, w obecnej sytuacji serce mówiło mu, że broniłby ją własną piersią w wypadku gdyby wszystko to się wydało. Co jednak będzie czuł w momencie gdy zauroczenie zniknie, a on wróci do smutnej codzienności Kruczego Strażnika? Tego nie mogli być pewni, w końcu to czego dopuściła się osoba szczególnie na jej stanowisku, zakrawało o ogromną głupotę.
    - Nie wiem co powiedzieć… Rozmawiałaś z tymi ludźmi potem? Jesteś pewna, że nie zauważyli niczego dziwnego? – próbował wyciągnąć z niej więcej, chociaż jedyne czym obecnie się kierował to przekonanie, że im bardziej uda się jej rozłożyć sytuację na części pierwsze, tym bardziej uspokoi się i zacznie myśleć trzeźwo. O ile w warunkach jakich ich zastano w ogóle można mówić o jakiejkolwiek trzeźwości umysłu. – To… Tylko śniący, większość z nich byt mocno sobie wszystko racjonalizuje i… Na pewno próbowali wyjaśnić to sobie rozumem, proszę, nie martw się. Przecież nikt nie pozbawi cię posady bez dowodów.
    Oczywiście, że gdyby uparli się – same solidne oskarżenie wystarczyłoby żeby pozbawić tak młodą pracownicę stanowiska. Ba – może nawet przekreśliliby jej szansę na zatrudnienie w podobnych instytucjach, podżegając plotki. Na chwilę obecną był to jednak sekret dzielony między nim a ją – zresztą, nie jedyny jak się miało okazać, bo gdy tylko objawiono przed Sorsą, że faktycznie coś go trapi, jakby przez chwilę zadrżał, zaciskając mocniej palce na jej dłoni. A potem wysypał się niczym drobne z portfela, jakkolwiek durno to porównanie nie brzmiało.
    - Ja… Też mam coś na sumieniu. Proszę, nie oceniaj mnie przez pryzmat tego wszystkiego, ja działałem… Trochę w emocjach, na Odyna. Nie śledziłem losów matki mojego dziecka od… Uh, lat! Od wielu, wielu lat. Poukładała sobie życie z innym, nie było lekko, ale przecież jakoś dajemy sobie radę. Ale moja córka chciała ją poznać. Zbliżyć się, może spędzać z nią więcej czasu. Nie widziały się nigdy wcześniej, od urodzenia mała ze mną… – przełknął ślinę, jakby wahając się przed mówieniem dalej. Ale tylko krótką chwilę, w końcu czemu miałby wstydzić się przed tak dobrą dla niego Tyyne, której bliskość leczyła wszystkie rany na sercu? – Gdy jednak ta udawała, że to nie jej córka, odesłała ją i kazała się nie pokazywać, a moje najdroższe dziecko tonęło we łzach… Musiałem napsuć jej trochę życia. Podsunąłem coś żeby cofnąć jej męża na niższe stanowisko, chociaż to wszystko było tylko kłamstwem… Upewniłem się, żeby dowiedział się o jej innym dziecku. Napsułem ich relację, chociaż mogłem się powstrzymać…
    Brzydził się tym co zrobił, jednak ból który odczuwała w tym czasie Klara przelał się i na niego. Nie był mściwym człowiekiem. Serio. Po prostu popełnił jeden, drobny błąd…



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss

    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Pozwoliła mężczyźnie zalać ją potokiem słów. Uwolnić cały żal i wyspowiadać się przed nią z tego, co na nim ciążyło. Widziała w jego twarzy wyrzuty sumienia i swoisty wstyd z powodu takiego, a nie innego rozwiązania tej sytuacji. Postąpił impulsywnie, głupio, w obiektywny sposób niemoralnie. Ale ona dostrzegła w tej sytuacji kochającego ojca, który dla swojego dziecka nie cofnie się przed niczym. W jakiś sposób rozumiała jego decyzję.
    - Nie powinnam pochwalać takiego podejścia. Tak naprawdę ten mężczyzna został ukarany za cudzą winę. – Obserwowała mężczyznę, który wpatrywał się w nią, jakby licząc na dalszą tyradę. Oczekując od niej potępienia. A jednak nie potrafiła. Nie potrafiła go tak po prostu skreślić. Oskarżyć. – Ale mimo wszystko to rozumiem. Kochający rodzić zrobi wszystko by obronić swoje dziecko przed krzywdą. W pewnym sensie chciałabym, żeby mój ojciec walczył o mnie i moją siostrę tak, jak Pan walczy o swoją córkę. – Miała wrażenie, że w oczach rozmówcy dostrzegła mieszankę ulgi i smutku. Wiedziała, że nawet słowa zrozumienia i pociechy z jej strony nie sprawią, że sobie wybaczy. Tak jak ona nie wybaczy sobie nigdy tej pomyłki, mogącej zniszczyć jej karierę, nieważne jak wiele uspokajających zdań wypowie ten nieznajomy, choć tak bliski jej mężczyzna. Oboje chcieli z siebie zrzucić problemy. Oboje nosili w sobie ciężar przekraczający ich siły. Oboje potrzebowali odrobiny zrozumienia. Ale nawet to nie cofnie czasu i nie pozwoli im zmienić raz podjętych decyzji.
    - Oboje mamy co nieco na sumieniu. Ale nie ma ludzi bez skazy. – Spojrzała jeszcze raz na swojego towarzysza. Nie wiedziała czy tak jak ona boi się konsekwencji, czy bardziej świadomości do czego był zdolny. – Najlepiej będzie, jeśli to zostanie między nami. Akurat Panu mogę zaufać. – Bo mogła mu zaufać. Nie wiedziała dlaczego, ale była tego pewna.
    Mężczyzna jakby na potwierdzenie swoich słów i zawartego między nimi przymierza milczenia zerwał jeden z białych kwiatów zdobiących (choć może bardziej próbujących zdobić) przystanek. Podarował go jej z ceremoniałem godnym bukietu setki czerwonych róż. Ale i w jej oczach ten jeden kwiat wart był więcej. Znów oplotła ją delikatna woń jaśminu. I znów jej zmysły zmącone tą wonią całkowicie przytłumiły jej zdrowy rozsądek. Nie potrzebujesz jego obietnic. Mogłabyś wyznać wszystkie swoje grzech na tym szarym przystanku, a byłyby one strzeżone pilniej niż największe tajemnice Midgardu. Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że ten człowiek może zdradzić twoje sekrety. Każdy mógłby to zrobić, ale nie on.
    - Dziękuję. Jest piękny. – W jej oczach był piękny. Piękniejszy niż najdroższy bukiet. Miał poczucie, że jest w nim więcej szczerych uczuć, niż w jakimkolwiek innym prezencie.
    Deszcz ustał zupełnie. Wrześniowe słońce odbijało się w kałużach, a ostatnie grube krople spadały na ziemię z dachów i drzew mokrych od niedawnej ulewy. Teoretycznie mogli się rozejść. Nic nie trzymało ich już w tym miejscu. Więc dlaczego nadal tu tkwili?
    Widzący
    Untamo Sorsa
    Untamo Sorsa
    https://midgard.forumpolish.com/t785-untamo-sorsa#3100https://midgard.forumpolish.com/t800-untamo-sorsa#3270https://midgard.forumpolish.com/t801-flo#3271https://midgard.forumpolish.com/f99-untamo-sorsa


    I chociaż na chwilę obecną zaklęcie pod jakiego wpływem się znajdowali wydawało się nie ustępować, trafiając Sorsie to kolejnymi falami do głowy – wstyd który go przeszywał toczył obecnie walkę z tym, jak bardzo chciał spędzać czas w towarzystwie Tyyne. Nieznajomej, której imię nie było mu potrzebne, ba – wydawało się tak wielką błahostką. W końcu przy tym jak wielką ekscytację czuł w jej obecności reszta była tylko pyłem.
    Teraz mogli przyrzekać sobie dochowanie tajemnicy, zanosząc ją nawet do grobu, chociaż wróć – czuł, że faktycznie, nie musiał słyszeć od niej nawet cienia obietnicy, skoro wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że panienka Toppinen jest po prostu uosobieniem chyba wszystkiego co dobre w świecie, a już na pewno wszystkiego dobrego co spotkało go tego dnia czy nawet w tym tygodniu… Lub miesiącu. Właściwie – już dawno przestał odmierzać życia rytmem przyjemności i szczęśliwych zdarzeń. Teraz wyznawał po prostu kalendarz nieszczęść, smutku i apatii.
    - Wcale nie obroniłem jej przed krzywdą, chyba w tym jest problem – wyrzucił z siebie, chociaż w głębi serca wiedział, że nie powinien odkrywać przed nikim swoich słabości. Że nie powinien pozwalać poznać prawdy o tym co go drażni, by nie dostać później gradu ciosów w miękką tkankę umysłu. Dopiero dreszcz zwątpienia obudził go ze stanu krótkiego zagubienia. – Ale nie ma okoliczności łagodzących – postąpiłem tak, jak nie powinien postąpić ktoś na moim stanowisku. Chciałbym tylko wiedzieć jak mógłbym im to wynagrodzić, o ile w ogóle się da.
    A kiedy to powiedział, do jego uszu dotarło pytanie o bezpieczeństwo ich sekretów, które w tym momencie – zasmuciło go i oburzyło na raz – przecież powinna czuć, że on sam oddałby dla niej serce czy położył się w kałuży, byleby tylko Tyyne była w stanie pokonać ją bez ryzyka przemoczenia butów. Jak mógłby zrobić jej taką krzywdę i wyznać komuś jej sekrety.
    Obecnie, gdy wciskał jej w dłonie ten pąk kwiecia – nie wyobrażał sobie sytuacji w której mógłby tak postąpić. Być może jednak za chwilę, kiedy to już trafi do nich, że magibus który przyjechał na przystanek to ten, który powiezie Untamo w kierunku domu. Och, ta chwila nastąpić miała właśnie teraz.
    - To… Mój magibus – powiedział jakby smutno. – Muszę wracać, muszę zrobić obiad dla matki… – musiał się tłumaczyć, czuł widocznie taką potrzebę wobec Toppinen, której wbrew racjonalnemu myśleniu – trudno mu było teraz opuścić. – Możemy się jeszcze spotkać, prawda?
    Oby nie, Sorsa. W końcu następnym razem możesz nie być taki milutki.
    Ale jeszcze nie teraz – teraz dopiero miał przekonać się o tym, że opuszczając zasięg przystanku, po krótkim pożegnaniu obarczonym ciężarem niespotykanego, szerokiego uśmiechu, wszystko zacznie na nowo nabierać szarych barw codzienności. A słowa które z siebie wyrzucił wcale nie przysłużą się do ulgi na sumieniu – wręcz przeciwnie.

    Untamo i Bezimienny z tematu



    I'm prepared for this
    I never shoot to miss



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.