Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern

    2 posters
    Widzący
    Folke Baantjer
    Folke Baantjer
    https://midgard.forumpolish.com/t506-folke-baantjerhttps://midgard.forumpolish.com/t558-folke-baantjer#1500https://midgard.forumpolish.com/t559-havamalhttps://midgard.forumpolish.com/f102-folke-baantjer


    06.02.2001

    Pamięć była dla niego wyjątkowo okrutna – jątrzyła się jak otwarta rana, niezdolna zagoić się pod bandażem upływającego czasu; broczyła pod powiekami za każdym razem, gdy zamykał oczy, jak gdyby przeszłość próbowała wydostać się z jego ciała przez wąskie otwory źrenic, lecz zamiast tego zbierała się pod nimi cienką warstwą wilgoci. Nie potrafił zapomnieć widoku bezwładnego ciała, które wyłoniło się spod śniegu – w snach wydawało mu się, że ramię, o które potknął się w lesie, zaciskało zmartwiałe palce na jego kostce i budził się z ustami rozchylonymi przerażeniem, w ostatniej chwili grzęznącym pod grdyką, jakby obawiał się nawet tego; odwracał wzrok od długich kolumn nekrologów, które zajmowały ostatnie strony gazet, chodził jedynie odśnieżonymi ścieżkami i czuł na karku dropiatość niewygodnej sztywności za każdym razem, gdy ktoś podnosił głos do krzyku, bo wyobrażał sobie potworność tego, co mógł zobaczyć. Stał się w ostatnim czasie dużo bardziej nerwowy – pod skórę znów wpełzło drżenie dziecięcych odruchów, sposób, w jaki odsuwał się gwałtownie, gdy ktoś unosił rękę ponad wysokość mostka, drętwienie rąk pod wpływem huku zamykanych drzwi (wczoraj zatrzasnął je przeciąg, a on przez chwilę nie mógł poruszyć się z miejsca, jakby głośny stukot nie wydobył się spod metalowego zamka, ale z wnętrza jego własnego serca) i ucisk gęstniejącego w przełyku niepokoju, zalepiającego wszystkie słowa w ciężar pojedynczego wydechu.
    Kiedy podniósł z parapetu cienką kopertę, uparcie przełykana dotąd panika podeszła mu z powrotem do gardła; unikał Björna, odkąd spotkali się w jego mieszkaniu końcem listopada, bo ilekroć wracał myślami do powiązanych z nim wspomnień, nie potrafił nie dostrzegać w nich bieli jego spojrzenia, jak gdyby ta cecha wylała się gęstym tuszem na ich przyjaźń i teraz ślad po niej brudził każdą ze wspólnych fotografii. Nie potrafił wyjawić Gudrun prawdy i do dzisiaj nie był wprawdzie pewien, czy powinien – nie chciał trzymać za żebrami płochliwego zwierzęcia cudzego sekretu, nie wiedział, czym je wykarmić, jak pielęgnować i czy wolno mu było wsuwać dłonie pomiędzy pręty własnych kości. W tajemnicy przed Bertramem czytał broszury „Początku”, jakby spodziewał się odnaleźć wśród nich jakieś pocieszenie, ciepłą obietnicę, którą mógłby trzymać pomiędzy dłońmi, ogrzewając sztywniejący pod opuszkami lęk – kiedy wychodził z domu, kierując się w stronę biblioteki, upewnił się, że wciąż posiadał je w kieszeni płaszcza, wymięte pod palcami, którymi przesuwał nerwowo wzdłuż brzegu kartki. Niegdyś widywali się co tydzień – Björn został z nim na zapleczu, kiedy choroba schwyciła mięśnie gwałtowną konwulsją; ból ćmił pod skronią, a on nie mógł podnieść się z podłogi, więc oparł tylko ramię o brzeg drewnianego krzesła, wdzięczny za jego milczenie. Teraz wspomnienie to wydawało mu się odległe i zmatowiałe, mimo to czuł w piersi wstydliwy ciężar poczucia winy – nie potrafił nawet zaprosić go do własnego mieszkania.
    Chociaż biblioteka nigdy nie była zupełnie pusta, skromny zaułek na pierwszym piętrze pogrążony był w ciszy – kiedy był młodszy, często zaszywał się w tym miejscu, przytłaczając niewielki stół stosem ciężkich lektur i pogrążając się w łagodnym szemraniu otaczających go książek, które przywodziło na myśl zadowolone mruczenie kota; tym razem, siedząc samemu pod jedną z wysokich szaf, nie mógł jednak powstrzymać drżenia w lewym kolanie, więc nakrył je dłonią, próbując skupić się na treści książki, którą rozchylił na przypadkowej stronie, lecz zdania rozmywały mu się przed oczami, a litery chwiały się lekko, uciekając ku wąskim ramom marginesu – przekonywał się, że była to tylko niecierpliwość.



    YOU'RE GROWING TIRED OF ME
    you love me so hard and I still can't sleep

    sorry, l don't want your touch
    It's not that I don't want you, It's just that
    I fell in love with a war and it left a scar
    06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5 nobody told me it ended 06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Przyjaźń z Folke była dla niego bardzo ważna, choć zdawać by się mogło, że w ostatnich miesiącach się nieco rozmyła, zbiegając się najpierw z niespodziewanym wyjazdem Björna z Midgardu do Ameryki Południowej, a później, gdy zdążyli sobie wyjaśnić powód zniknięcia i częściowo nadrobić stracony czas, z wyjątkowo niefortunnym wyjawieniem sekretu podczas niezapowiedzianej wizyty Baantjera w jego mieszkaniu. Do tej pory, nie licząc zaledwie kilku wtajemniczonych ślepców, mało kto wiedział w rzeczywistości o tym, że Guildenstern był ślepcem; był jednak pewien, że po Przesmyku Lokiego krążyły już plotki na jego temat. Z tygodnia na tydzień coraz ciężej było mu ukrywać prawdę na temat tego, kim był, lecz w tym momencie miał związane ręce – na prośbę Magisterium w dalszym ciągu musiał zgrywać przykładnego dziedzica Guildensternów. Nie podobała mu się rola, jaką przyszło mu odgrywać; wciąż mało rozumiał z tego, co działo się w Midgardzie, jednak nie miał innego wyjścia, jak wykazać się elastycznością i dostosować się do obecnej sytuacji. W międzyczasie nieświadomie wpadł w sidła intrygi Margit i Thomasa, którzy postanowili zeswatać go z najmłodszą córką Nørgaardów, planując przy okazji przyspieszony ślub, jakby w obawie, że Björn mógłby po raz kolejny zniknąć bez słowa, celowo unikając swoich powinności. Gdyby tylko mógł, najchętniej by tak uczynił, lecz resztkami sił próbował powstrzymać się od podejmowania pochopnych decyzji, wiedząc, że w tym momencie nie miał dokąd się udać. Jego życie kończyło się na Midgardzie, a póki tak było, chciał pielęgnować relacje z ludźmi, na których szczerze mu zależało.
    Cześć, Folke. Przepraszam za spóźnienie, czasem ciężko jest się odnaleźć w Wielkiej Bibliotece. – Nie kłamał, od wejścia do środka budynku zdążył zgubić się kilka razy, pytając przypadkowych pasterzy o drogę. Przez moment nawet zastanawiał się, czy aby na pewno Baantjer zjawił się w umówionym miejscu – w końcu nie rozmawiali ze sobą od ponad dwóch miesięcy, lecz Guildenstern chciał mu dać trochę czasu na przemyślenie i ustosunkowanie się do tego, co się wówczas wydarzyło. Nie wiedział jednak, czy uda im się odbudować przyjaźń; czy Folke będzie w stanie na niego spojrzeć bez oceniania go za nieodwracalne, podjęte w przeszłości decyzje. Szczerze żałował swojej lekkomyślności i naiwności, która zwiodła go na manowce; gdyby tylko było to możliwe, zapewne bez wahania cofnąłby czas, nie dopuszczając do końcowej przemiany w ślepca i powstrzymując się przed dalszym zgłębianiem sekretnych tajników magii zakazanej. – Mam tylko nadzieję, że nie czekasz na mnie zbyt długo – powiedział nieco ściszonym głosem Guildenstern, uważnie rozglądając się po wnętrzu zapełnionym regałami z książkami. Wielka Biblioteka nigdy nie była miejscem wolnym od ludzi, jednak tym razem wyjątkowo mieli szansę, by w spokoju porozmawiać, po co zresztą dziś się spotkali.
    Dziękuję, że przyszedłeś. – Bo to początkowo wcale nie było dla niego takie oczywiste. Choć jego przyjaciel zadeklarował w ostatnim liście, że pojawi się na miejscu, to jednak do samego końca miał wątpliwości. – Co u ciebie słychać, Folke? – odezwał się po chwili milczenia, siadając przy stole naprzeciwko Baantjera i przyglądając się książce, którą zaczął w międzyczasie czytać. Wbrew pozorom, przez dwa miesiące bardzo dużo mogło się zmienić, a Guildenstern, jak mógł się domyślić Baantjer, był tego żywym dowodem. W końcu wszystkie magiczne media od kilku dni rozpisywały się o jego zbliżającym się ślubie z najmłodszą córką Nørgaardów.
    Widzący
    Folke Baantjer
    Folke Baantjer
    https://midgard.forumpolish.com/t506-folke-baantjerhttps://midgard.forumpolish.com/t558-folke-baantjer#1500https://midgard.forumpolish.com/t559-havamalhttps://midgard.forumpolish.com/f102-folke-baantjer


    Czasem, kiedy tu przychodził, wyobrażał sobie, że mógłby pozostać w bibliotece na zawsze – zamknąć własne życie w twardej, zdobionej okładce i wsunąć je pomiędzy przegrody drewnianej szafy, położyć się pomiędzy kartkami książki, której nikt od dawna nie zdejmował z regału i pozwolić, by nakryła go warstwa kurzu, ciepła i miękka jak wełniana kołdra; wyobrażał sobie, że mógłby schować się w tym miejscu na kilka lat, zanim ktoś wziąłby go do ręki, przesuwając palcami po miękkim grzbiecie i wertując strony w poszukiwaniu zdania, które zatrzymałyby wzrok pomiędzy linijkami – co by przeczytali w papierowej wersji jego duszy? Wyjmował sentencje z własnego pamiętnika, układając je ostrożnie pod cienką skórą powiek, a potem zamykał oczy, pochylony nad powieścią, której treść przenikała do jego świadomości, gubiąc się pomiędzy pnączami myśli – w tym czasie dziennikarze podążali jeszcze za nim na ulicach, a plakaty wciąż wisiały na fasadach kamienic, choć wiele z nich porwał wiatr, pozostawiając jedynie przyklejone do cegieł pasmo barwionego papieru. Unikał wzrokiem bystrych spojrzeń aparatów, próbując zamknąć się we własnym życiu jak w tekturowym pudełku, obudować je z każdej strony, aż sam zacząłby kurczyć się razem z nim, uciekać głębiej wewnątrz własnego ciała, pod kostne pręty żeber, przyklękając w cieniu wzniesionego nad sercem mostka. Dzisiaj jego życie znów było ciche, lecz biblioteka napełniała go tym samym, dziecinnym pragnieniem ucieczki – daleko, w krajobraz miasta nieprzetrawionego grozą, w fabułę, o której wiedział, że posiadała szczęśliwe zakończenie.
    Drgnął lekko, unosząc głowę znad książki, gdy Björn zatrzymał się przy stole – wciąż wyglądał tak samo, pozornie niezmieniony ciężarem własnych intencji; gdyby nie wiedział, mógłby uznać go za tego samego człowieka, który zawsze uśmiechał się przez próg sklepowej lady, nie potrafił jednak zapomnieć mglistej bieli jego spojrzenia i ciemnych żył, które, uwypuklone na jasnej cerze, wspięły się wzdłuż szyi winoroślą czarnych pnączy. Przeglądał tylne strony gazet, zapłakane długimi kolumnami nekrologów i nie był w stanie przegnać spod skroni myśli – czy Björn wiedział o tym wszystkim?
    To labirynt – uśmiechnął się lekko, kiwając mu głową na powitanie. – Dlatego zawsze lubiłem tu przychodzić, wydawało mi się, że za każdym razem trafiałem w zupełnie inne miejsce. – wypełnione książkami regały sięgały prawie stiukowego sufitu – pamiętał, że kiedy był młodszy, wyobrażał sobie, że gdyby nie dach, drewniane szafy rosłyby w nieskończoność, dopóki nie sięgnęłyby nieba. – Dopiero przyszedłem – zapewnił go, odkładając na bok książkę, która zamknęła się z cichym westchnięciem – wcześniej nie spojrzał nawet na tytuł, teraz, kiedy leżała na blacie stołu, zauważył jednak, że wyszła spod pióra Isto Rautiainena i wyglądała na bardzo starą; roztarł między palcami płowy osad kurzu. Dwa miesiące, które zdystansowały ich pośpiesznie upływającym milczeniem, wydały mu się nagle ciężkie i namacalne, jakby zasiadły obok nich przy niewielkim stole, opierając łokcie o brzeg blatu – nie był pewien, czy potrafił rozmawiać z nim tak, jakby nic się nie wydarzyło i odruchowo sięgnął dłonią do wymiętej broszury „Początku”, którą wciąż trzymał w kieszeni przewieszonego przez oparcie płaszcza, lecz pytanie mężczyzny wybiło go z nerwowego zamyślenia, więc uniósł brodę, urywkowo zatrzymując spojrzenie na jego zielonych oczach. Pomyślał o martwym mężczyźnie, którego cztery dni temu znalazł w lesie.
    Dobrze – odparł bez przekonania, bo wydawało mu się, że jeśli zacząłby mu opowiadać, mógłby dowiedzieć się czegoś, czego nie chciał wiedzieć. Przez chwilę znów zapadła pomiędzy nimi cisza, wymowna i dusząca, w końcu odkrztusił jednak słowa z napiętych strun krtani, spoglądając na przyjaciela z płochliwą niepewnością. – Björn… – zaczął, trudząc się, by nie uciec spojrzeniem pomiędzy wypełnione książkami regały, jego głos zniżył się tymczasem do szeptu. – Czy Silje wie?



    YOU'RE GROWING TIRED OF ME
    you love me so hard and I still can't sleep

    sorry, l don't want your touch
    It's not that I don't want you, It's just that
    I fell in love with a war and it left a scar
    06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5 nobody told me it ended 06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Björn lubił otaczać się książkami, choć Wielka Biblioteka zawsze wydawała mu się zbyt majestatyczna, a co za tym idzie – niesamowicie przytłaczająca. Mimo że często tu przychodził, także w trakcie studiów, to jednak nigdy nie potrafił się w niej odnaleźć, niejednokrotnie gubiąc się między krętymi labiryntami. Nic dziwnego, że ostatecznie z niemałym trudem odnalazł dokładne miejsce, w którym miał się spotkać dzisiaj z Folke – nie wiedział, jak przygotować się do tego spotkania, nie potrafiąc do końca przewidzieć, w jakim kierunku to wszystko się potoczy. Choć Baantjer do tej pory zapewniał go listownie o swojej dyskrecji, to młody Guildenstern miał co do tego wątpliwości, obawiając się przy tym szczerze, że najprawdopodobniej wcale nie będzie tak łatwo odbudować ich przyjaźni i zaufania, które już zostało przez niego nadszarpnięte. Minęły już ponad dwa miesiące odkąd widzieli się po raz ostatni – od tamtego feralnego momentu dużo zdążyło się wydarzyć, choć nie zamienili ani jednego słowa, nie licząc lakonicznego listu sprzed kilku dni, który Björn postanowił wystosować pod adresem Folke. Chciał wierzyć, że Baantjer nie uzna go, o ile już tego nie uczynił, za potwora; przecież nie był żadnym z tych morderców, o których rozpisywały się na co dzień gazety.
    Chyba trochę tak jest – przyznał po krótkim namyśle, gdy zajął już miejsce na przeciwko swojego przyjaciela. Niezręczną ciszę przerwał podstawowym pytaniem, chcąc dowiedzieć się, co było u niego słychać, jednak Folke postanowił szybko przejść do konkretów. Björn mógł się domyślić, że będzie starał się od niego wyciągnąć jak najwięcej informacji podczas ich dzisiejszego spotkania. – To nie takie proste, jak mogłoby się wydawać – powiedział ściszonym głosem, pochylając się bliżej w kierunku Baantjera. Nie chciał kłamać, za bardzo zależało mu na przyjaźni z Folke, który teraz, znając o nim całą prawdę, patrzył na niego podejrzliwie, jak i ze strachem. – To nie była moja wola. Ja i Silje… W rzeczywistości nic nas nie łączy i nigdy nie łączyło. To tylko wymysł naszych rodziców, ale nie mogę nic zrobić. Jestem przeklętym dziedzicem – westchnął ze zrezygnowaniem Björn, decydując się tym samym na niemal całkowitą szczerość. Rozejrzał się asekuracyjnie po bokach, kontynuując swoją wypowiedź: – Nie chcę wzbudzać… niepotrzebnych podejrzeń. Nie chcę się ujawniać, nie teraz, gdy nastroje w Midgardzie są, jakie są. – Guildenstern świadomie postanowił pominąć swoje powiązania z Magisterium, których zapewne Folke by nigdy nie zrozumiał i nie zaakceptował.
    Chcę, żebyś wiedział, że nie mam nic wspólnego z tym, co się aktualnie dzieje w Midgardzie. A to, co się ze mną stało, to wyłącznie wypadek, moja głupota... – Tylko czy Baantjer mu w to uwierzy? Czy uda mu się zagrać wystarczająco dobrze, by przechytrzyć samego aktora? – Nie wiem, czy chcesz o tym akurat słuchać, ale jestem ci winny wyjaśnienia. Po raz kolejny. – Miał nadzieję, że wyjawienie swojej historii choć trochę mu pomoże. Mimo iż Björn nie miał już siły się dalej ukrywać, to na ten moment nie miał innego wyjścia – Folke miał się stać zaraz pierwszą osobę, która niemal całkowicie poznała jego brudny sekret.
    Widzący
    Folke Baantjer
    Folke Baantjer
    https://midgard.forumpolish.com/t506-folke-baantjerhttps://midgard.forumpolish.com/t558-folke-baantjer#1500https://midgard.forumpolish.com/t559-havamalhttps://midgard.forumpolish.com/f102-folke-baantjer


    Coraz rzadziej wychodził z domu – z dala od wyściełanych ogłoszeniami ulic i witryn podklejonych pierwszymi stronami gazet łatwiej było mu ukryć swój strach, schować go głęboko pod przykurczonym osierdziem i zamknąć oczy, zamiast wpatrywać się bezczynnie w odsłonięty fragment nieba, zaszyty ściegiem srebrzystych konstelacji, dopóki Bertram nie podnosił się z materaca, przysłaniając okno i odgradzając ich od świata grubym materiałem zasłony. Kiedy nie mógł spać, przypominał sobie twarze przyglądające mu się z rozwieszonych po mieście plakatów i długie kolumny nekrologów, od których starał się odwracać wzrok, nie przewracając ostatniej strony, zanim kładł gazetę na rosnącym pod parapetem stosie makulatury – coraz częściej śniło mu się, że wśród spisu zmarłych i zaginionych odnajdywał znajome nazwisko, a potem budził się z sercem posiniaczonym o twarde pręty żeber; nie powinieneś tego czytać, słyszał, ale nie umiał słuchać, więc kręcił tylko powoli głową i dociskał dłońmi skronie, jakby próbował w ten sposób wygłuszyć własne myśli pod sklepieniem czaszki, nie mógł jednak od nich odpocząć – strach nieustannie mrowił go pod skórą, zaciskając się bolesnym drętwieniem wokół serca, a on z coraz większą pewnością uświadamiał sobie, że nie potrafił żyć w tym mieście, które ciążyło mu na barkach jarzmem grozy, do jakiej wszyscy zdołali się przyzwyczaić, jaka utknęła tymczasem w jego świadomości niczym ostry fragment szkła, rozniecający infekcję wokół napuchniętej tkanki.  
    Wstydził się, że lęk przywarł do niego tak trwale – wydawało mu się, że musiał nieustannie ukrywać go pod skórą, by nie wypłynął na mieliznę fizjonomii, nawet teraz, siedząc w otoczeniu spiętrzonych na regałach książek, czuł jednak, że tętno wzbierało mu nerwowym rytmem, pomijając akordy miarowego bicia i sprawiając, że dłonie, wsparte na twardej okładce, drżały lekko, wycofując się ostrożnym ruchem w stronę kieszeni. Nie chciał ufać własnym podejrzeniom, lecz nie potrafił wyprzeć z pamięci mętnych oczu przyjaciela, źrenic zatopionej w bieli wypowiedzianego zaklęcia i labiryntu żył, który wypełzł spod białej skóry, uwidaczniając się na szyi i przedramionach czarnymi smugami, rozwidlającymi się na twarzy w cienkie kapilary – Björn był ślepcem, lecz był także jego przyjacielem; jak wiele mu nie mówił? Pomyślał, że Bertram uznałby go za naiwnego – jak mógł wciąż mu ufać, widząc obraz ciążącej na ciele przemiany? Nawet on nie był dość prostoduszny by wierzyć, że ślepcem można było uczynić się przypadkiem.
    Przykro mi – chciał powiedzieć coś więcej, ale serce zastygło mu popłochem w piersi, a struny krtani ledwie poruszyły oddechem, który osiadł na wargach wraz z szeptem wypowiadanych słow. – Dopóki... dopóki ludzie będą znikać, nastroje się nie poprawią – zaczął ostrożnie, choć otaczający ich gmach biblioteki był zupełnie pusty. – Wszyscy się boją… co będzie dalej, ja... – nie rozumiał jego spokoju; zastanawiał się, czy ten wydawał mu się takim jedynie przez własny strach. – Ja też się boję, nie mogę przestać o tym myśleć, o tych wszystkich ludziach... Budzę się w nocy, bo śnią mi się ich twarze, próbuję przestać zastanawiać się, co się z nimi stało. Niektórych nigdy nie odnaleziono. – poczuł bolesny ucisk wokół gardła i przełknął ślinę, powoli unosząc wzrok na twarz przyjaciela. – Jak to się stało, Björn? Dlaczego... dlaczego... – podjął, ale nie potrafił wyartykułować pytania, które zastygło mu na wargach cichą wątpliwością. – Naprawdę chciałbym wierzyć, że nie jesteś z tym powiązany – odparł zamiast tego, a w jego głosie przebrzmiała nuta nadczułej desperacji.



    YOU'RE GROWING TIRED OF ME
    you love me so hard and I still can't sleep

    sorry, l don't want your touch
    It's not that I don't want you, It's just that
    I fell in love with a war and it left a scar
    06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5 nobody told me it ended 06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Björn również coraz rzadziej wychodził ze swojego mieszkania – już nie był tym samym towarzyskim chłopakiem, który kiedyś z uśmiechem brylował na salonach, nawet jeśli w rzeczywistości robił to tylko z przymusu. Od powrotu do Midgardu nieustannie spędzał każdą wolną chwilę w swojej pracowni, pochylając się nad kolejnymi eliksirami czy bardziej skomplikowanymi recepturami. Dla własnego bezpieczeństwa wolał się nie wychylać, by przypadkiem ktoś niepożądany nie poznał głęboko skrywanej przez niego tajemnicy. Nie podobało mu się więc to, że po raz kolejny, zupełnie nie z własnej woli, był na świeczniku całego społeczeństwa galdrów. Zaręczyny, które hucznie obwieścili całemu światu Guildensternowie i Nørgaardowie, dzieląc się tą radosną nowiną na łamach najważniejszych magicznych mediów, mogły być gwoździem do trumny dla samego Björna, dlatego starał się być nad wyraz ostrożny i robić wszystko, byleby się z rozpędu nie zdradzić. O tym, że był ślepcem wiedziała zaledwie garstka osób, głównie powiązana z Magisterium, toteż wolał by tak na razie pozostało. Początkowo nie planował powiedzieć o sobie Baantjerowi, lecz w tym momencie nie miał innego wyjścia, jak wyjawić mu prawdę po tym, jak nakrył go na korzystaniu z zaklęć, które obnażyły jego naturę. Zacisnął dłonie na drewnianym blacie, z niemałą uwagą wsłuchując się w słowa Folke.
    To zrozumiałe. – Dopóki sytuacja w Midgardzie się nie uspokoi, nie zmieni się nastawienie do ślepców. Guildensten domyślał się, że był tylko kolejnym, nic niewartym pionkiem w grze Magisterium przeciwko Radzie – nie znał do końca ich planów na przyszłość, nie wiedział, jakie w rzeczywistości mają cele i jak długo będą jeszcze trwały rytualne morderstwa; obawiał się jednak, że nie miał innego wyjścia, jak do nich dołączyć, skoro lada moment mógł być przekreślony przez własnych bliskich. Nie mógł w żaden sposób cofnąć swojej przemiany, dlatego decyzja w tym przypadku zdawała się jednoznaczna. – Chyba wszyscy jesteśmy przerażeni. Ja też boję się o swoich bliskich, nie mam pojęcia, co będzie dalej, ani kto będzie następny... Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, choć obawiam się, że jak ktoś się o mnie dowie, to od razu mnie z tym mimowolnie powiąże... Bardzo łatwo jest wrzucić wszystkich do jednego worka… – Starał się brzmieć wiarygodnie, lecz nie miał pojęcia, na ile udało mu się zdobyć zaufanie Folke. Nawet jeśli do tej pory osobiście nie przyłożył ręki do rytualnych morderstw i nie wiedział, czy byłby w stanie ponownie posunąć się do czegoś podobnego, to jednak nie był bez winy, utrzymując kontakt z ślepcami czy dopuszczając się do zabójstwa.
    Nie mam nic na swoją obronę, Folke. Byłem zwyczajnie głupi – zaczął niepewnie, zastanawiając się, jak powinien był rozpocząć swoją historię. – Poznałem kogoś, z kim nawiązałem bardzo bliską relację… Być może nawet za bliską… – Nie zdradził mu konkretnego imienia, choć spodziewał się, że Folke prawdopodobnie będzie dopytywał go o szczegóły. – Byliśmy więcej niż przyjaciółmi. Nawet nie wiem, w którym momencie wyjawił mi tajniki magii zakazanej. Zaczęło się niewinnie od czytania starych, prawie niedostępnych woluminów. Zaciekawiło mnie to, może nawet za bardzo, aż zacząłem powoli praktykować nowe zaklęcie… – zrobił przerwę, rozglądając się jeszcze raz po sali, czy przypadkiem nikt ich nie podsłuchuje. – Wciągnąłem się w to bardzo szybko, zupełnie nieplanowanie, na początku nie myślałem o żadnych konsekwencjach… Byłem zbyt krótkowzroczny, a wierz mi, Folke, przemiana przychodzi tak nagle, w najmniej spodziewanym momencie... Cholernie łatwo zatracić się w magii zakazanej. To dlatego wtedy wyjechałem z Midgardu. Zostałem z tym wszystkim sam i nie potrafiłem sobie z tym poradzić; nie wiedziałem, co się dzieje z moim ciałem, przez co nie miałem innego wyjścia, jak uciec. – Guildenstern spuścił swoją głowę, jakby ze strachu przed jakąkolwiek reakcją Baantjera.
    Widzący
    Folke Baantjer
    Folke Baantjer
    https://midgard.forumpolish.com/t506-folke-baantjerhttps://midgard.forumpolish.com/t558-folke-baantjer#1500https://midgard.forumpolish.com/t559-havamalhttps://midgard.forumpolish.com/f102-folke-baantjer


    Nie potrafił patrzeć na niego w ten sam sposób lub – być może – nie potrafił patrzeć w ten sam sposób na świat, którego szary krajobraz coraz częściej przypominał mu winietę, naciekającą głębiej w obraz rzeczywistości; strach przymarzał szronem do okien, dłonie zaciskały się mocniej na porcelanowych kubkach, a serce siniaczyło się o żebra, uspokajane dopiero inkantacją przylegającej do mostka troski – zamykał oczy, kiedy Bertram opierał dłonie na jego piersi i oddychał, dopóki nie zrównali się tętnem, nawet wtedy nie umiał jednak zapomnieć, jak blada była twarz kobiety, którą odnalazł w lesie, jej policzki pozbawione zaczerwienionej pieszczoty mrozu, źrenice nieruchome pod kotarą przymrużonych powiek, sine, lekko rozchylone usta, jakby przed śmiercią próbowała jeszcze prosić o pomoc, ale głos zastygł jej w gardle, ale nikt jej nie usłyszał. Nie potrafił patrzeć na niego w ten sam sposób, bo obawiał się, do czego był zdolny – nigdy nie pytał, jakie dokładnie zaklęcia spisano w zakazanych woluminach, ale widział czerwień run nakreślonych ostrzem na gołej skórze, pamiętał, jak krew rozlała się u progu kamiennej świątyni, słyszał o zaginięciach, z których ludzie nigdy nie powracali żywi i nie mógł zrozumieć, dlaczego Björn pragnął się z nim zobaczyć. Było wiele rzeczy, o które chciał go zapytać – bał się uzyskać odpowiedź na którąkolwiek z nich.
    Posłuchaj... Björn, ja naprawdę nie... nie zamierzam... – poczuł, jak niepewność podchodzi mu do gardła widocznym drżeniem, słowa potykają się o szczerbienia szkliwa; odruchowo wsparł dłonie o brzeg grubej okładki, nagle czując, że nie powinien tu przychodzić – powietrze w bibliotece było prawie nieruchome, a on przez chwilę słyszał jedynie szemranie własnego oddechu i myślał o tym, jak łatwo byłoby go uciszyć. – Nie powiem nikomu o tym, co widziałem. R-rozmawiałem z Gudrun podczas święta Łucji, ale obiecuję, że nie powiedziałem... o niczym jej nie powiedziałem – zsunął łokcie z blatu, sięgając palcami z powrotem ku wymiętej ulotce “Początku”, po czym posunął nerwowo wzrokiem w głąb korytarza, choć odosobniona część biblioteki wciąż pozostawała pusta, a ich przyciszone głosy nie mogły sięgać dalej niż za próg jednego z pobliskich regałów. – Nie chcę cię oceniać, nie powinienem był… nie powinienem o tym wiedzieć. Po prostu... kiedy widzę, jak wiele osób znika... co się z nimi dzieje? Dlaczego... – urwał, niepewny, czy mógł go o to pytać, czy rzeczywiście chciał o tym wiedzieć – twarze, które pamiętał z zarastających kamienice plakatów nawiedzały go jak duchy, zjawy zaszytego pod osierdziem strachu, zaklinowanego zbyt ciasno pod aortą, by potrafił pozbyć się go na stałe. –Pomyślałem... – zaczął od nowa, ściskając palce mocniej na schowanej w kieszeni ulotce, po czym ostrożnie wyciągając ją na stół i przesuwając w stronę Björna. – Być może... mogliby ci pomóc.
    Poczuł, jak oddech więźnie mu w gardle, więc pozwolił przyjacielowi mówić, dopóki kark nie zdrętwiał mu skurczem powracającej świadomości, że mieli ze sobą więcej wspólnego niż początkowo sądził, że w innych okolicznościach – być może – Björn zdołałby go zrozumieć, a on miałby dość odwagi, by mu się zwierzyć. Przez chwilę siedzieli w ciszy – oboje z lekko pochylonymi głowami i niepewnością przezierającą się przez skórę w postaci dropiatych śladów; chciał go zapytać, od jak dawna czuł się w ten sposób, czy od początku wiedział o skłonnościach własnego serca, czy kiedykolwiek się bał.
    Kochałeś go? – wszystko wydało mu się nagle zrozumiałe, jakby wraz ze słowami rozsupłał się gruzeł na jego świadomości – kilkanaście miesięcy temu był jeszcze przekonany, że miłość była tak okrutna jak mężczyzna, który go o niej przekonywał; jak wiele rzeczy zrobił tylko dlatego, że Malthe tego chciał? – Co się z nim stało?



    YOU'RE GROWING TIRED OF ME
    you love me so hard and I still can't sleep

    sorry, l don't want your touch
    It's not that I don't want you, It's just that
    I fell in love with a war and it left a scar
    06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5 nobody told me it ended 06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Wierzę ci, Folke, że nie powiesz nikomu o tym... Ufam ci... To zrujnowałoby całe moje życie. – Björn uparcie chciał mu wierzyć, choć ostatecznie nie miał żadnej pewności, co do tego, czy Folke przypadkiem go nie zdradzi. Byli dobrymi przyjaciółmi, lecz przez ostatni czas i wydarzenia zdążyli się od siebie na tyle oddalić, że powoli zaczynał czuć się obco w jego towarzystwie. Z jednej strony, gdyby tylko mógł, zrobiłby wszystko, byleby tylko Baantjer się o nim nie dowiedział, wymazując z ich relacji nieszczęsny wieczór, a z drugiej – nawet jeśli miał na co dzień mnóstwo obaw i wątpliwości, po raz pierwszy poczuł paradoksalną ulgę, jakby kamień spadł mu z serca. Tajemnica, którą w sobie nosił, nie należała już wyłącznie do niego. – Tak, Gudrun mówiła mi o tym, że mieliście okazję spotkać się na święcie Łucji. Jestem ci naprawdę wdzięczny, że nic jej nie powiedziałeś… Nie wiem, jakby zareagowała, gdyby tylko miała pojęcie, kim się stałem... – Istniał cień nadziei, że Gudrun będzie jedyną osobą, która byłaby w stanie go zrozumieć, wybaczyć i zaakceptować, lecz w tej chwili wolał jeszcze nie ryzykować, chcąc poczekać na odpowiedni moment. O ile taki kiedykolwiek w ogóle nadejdzie. Teraz, gdy ulice Midgardu skąpane były w szkarłatnej krwi niewinnych ofiar, lepiej było się nie wychylać.
    Co to jest? – zareagował z wyraźnym zdziwieniem w głosie Guildenstern, spoglądając przy tym pytająco na siedzącego naprzeciwko Baantjera. Chwilę później przeniósł swój wzrok na ulotkę na temat organizacji, o której nigdy wcześniej nie słyszał. – Początek? Nie znam ich – powiedział szczerze, powątpiewając jednocześnie w to, czy coś podobnego miało jakikolwiek sens. Próbował przecież wielu rzeczy, by odwrócić proces przemiany, lecz doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że było to niewykonalne. Björn nie był pierwszym ani ostatnim galdrem, który szukał na to sposobu, lecz z czasem, zniechęcony rezultatami, zaprzestał swoich rozpaczliwych poszukiwań i coraz śmielszych eksperymentów. Przynajmniej na razie, bowiem teraz musiał zająć się ważniejszymi sprawami, które zaprzątały jego głowę. – Myślisz, że to jest odpowiednie miejsce dla mnie? Ja... Ja nie jestem żadnym przestępcą; nie jestem też jakoś uzależniony od magii zakazanej... – Kolejne kłamstwa, które wydobyły się z ust Guildensterna. Nie mógł się przecież przyznać do tego, że udało mu się od niej uwolnić – to było niemożliwe. – Ale, oczywiście, mogę spróbować. Gdzie się o nich dowiedziałeś? – dopytał jeszcze raz mężczyzna.
    Chyba tak – wyszeptał niepewnie, zastanawiając się przez dłuższy czas nad odpowiedzią – Na pewno w tamtym momencie. Ale teraz już nie. – To przeszłość, do której Björn nie chciał już wracać. Początkowo rozpaczliwie szukał Haakona, chciał się dowiedzieć, co się z nim stało i dlaczego go opuścił, lecz postanowił odpuścić – zmarnował już zbyt wiele czasu na człowieka, którego nigdy nie powinien był wpuścić do swojego życia. – Uciekł. Zostawił mnie z tym wszystkim zupełnie samego. Tak naprawdę wykorzystał mnie i... – urwał na moment mężczyzna, pokornie spuszczając głowę i rozważając, czy powinien był powiedzieć Baantjerowi o swojej teorii. – Wiesz, mam wrażenie, że zrobił to z zemsty... Wydaje mi się, że chciał zemścić się na kimś z mojej rodziny, a ja... A ja byłem głupi i naiwny, wierzyłem mu w każde słowo... – Gdyby tylko mógł, cofnąłby czas, by nic podobnego się nie wydarzyło, lecz teraz było już na to za późno; młody Guildenstern musiał ponieść konsekwencje za swoje czyny, choć w dalszym ciągu mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że był ślepcem, a teraz nie pozostało mu nic innego, jak zaufać Folke i mieć nadzieję, że zachowa wszystkie informacje dla siebie.
    Widzący
    Folke Baantjer
    Folke Baantjer
    https://midgard.forumpolish.com/t506-folke-baantjerhttps://midgard.forumpolish.com/t558-folke-baantjer#1500https://midgard.forumpolish.com/t559-havamalhttps://midgard.forumpolish.com/f102-folke-baantjer


    Był zbyt naiwny, by odnaleźć się w świecie, który nigdy nie wybaczał błędów – nosił na ciele blizny po każdym posłusznym skinieniu głową, każdym nieprzemyślanym uśmiechu i każdej uprzejmości, której nie powinien był odwzajemniać; wierzył w każde przepraszam, które Malte kierował w jego stronę, choć dłonie wciąż miał przy tym jeszcze zaciśnięte w pięści, a głos nieostygły z uprzedniego gniewu – nie potrafił okazywać na głos swojej urazy, więc nieustannie zapewniał, że nic się nie stało, choć czuł pod żebrami ucisk świeżego siniaka i wzdrygał się za każdym razem, gdy ktoś podnosił przy nim głos do krzyku. Dzisiaj przyszło mu na myśl, że być może był naiwny również względem Björna – patrzył na jego dłonie, niezdolny unieść wzroku wyżej, jakby obawiał się, że znów dostrzeże jedynie mleczną osnowę białek i wyobrażał sobie, jak folgowały zaklęciom, których nie wolno było galdrom wypowiadać na głos. Byli przyjaciółmi, lecz teraz fakt ten wydawał mu się uwięziony głęboko w przeszłości, jakby miał miejsce lata temu, w świecie, który nie wyściełał się jeszcze żałobnym kirem i rzeczywistości, która nie nosiła w sercu tak wiele strachu – kilka miesięcy przeobraziło miasto prawie nie do poznania, a on nie mógł przypomnieć sobie, jak wyglądało bez naciekającej wokół winiety, sprawiającej, że krajobraz zawsze czerniał wyraźnie w kątach spojrzenia. Wydarzyło się zbyt wiele rzeczy, odkąd zwykł regularnie odwiedzać pracownię Björna – nie był pewien, czy potrafiliby jeszcze wrócić do tamtych czasów; być może przysypała je już zbyt gruba warstwa ziemi.
    To nie moja tajemnica, nie powinienem być osobą, która ją zdradzi – odparł po chwili, przypominając sobie troskliwy niepokój w oczach Gudrun, połysk zeszklonej obawy, który sprawiał, że miał ochotę wyjawić jej wszystko, czego się dowiedział; była być może jedyną osobą, która wiedziałaby, co robić. Mężczyzna wziął tymczasem do ręki wymiętą ulotkę “Początku”, śledząc wzrokiem paragrafy drukowanego tekstu; zdawał sobie sprawę, że obietnice, jakie składała organizacja, były pochlebne i niemiarodajne, odkąd przechowywał w kieszeni złożoną kartkę, urastała w nim jednak nadzieja – a być może znowu jedynie dziecięca naiwność – że “Początek” mógł przyczynić się do zmiany. – Nie będą potrafili odwrócić tego, przez co przeszedłeś, ale... wydaje mi się… – zawahał się, nagle zdjęty płochliwą niepewnością, która wzmogła serce do szybszego bicia. – Będą wiedzieli, przez co przechodzisz. Popełniłeś błąd, to jeszcze nie jest wyrok. W końcu pojawi się sposób na odwrócenie przemiany, ale do tego czasu... będzie ci potrzebna pomoc, a ja nie wiem... nie wiem, jak... – otarł oczy brzegiem rękawa, milcząc przez dłuższą chwilę, zanim udało mu się odpowiedzieć na kolejne pytanie. – Często przyglądam się ogłoszeniom, które pojawiają się w mieście, staram się zapamiętywać twarze... na wszelki wypadek. – drgnął na wspomnienie kobiety, którą kilka dni temu znalazł pośród zmarzliny leśnej podszycia – widział jej twarz już wcześniej na jednym z miejskich plakatów i wciąż nie potrafił wybaczyć sobie, że nie pamiętał, jak miała na imię. – Zobaczyłem ulotkę na fasadzie kamienicy – dodał w końcu, ruchem głowy wskazując na trzymaną przez Björna kartkę.
    Przykro mi – znowu to powtarzał, przełykając stającą mu w gardle obawę; chciał zapytać go, dlaczego nigdy nic nie powiedział, ale wiedział, że nie miał prawa tego oczekiwać – sam spędził niemal trzydzieści lat życia przetrzymując swoje uczucia w ciasnym milczeniu, niezdolny przyznać się do cudzej przemocy bez zdradzania się z tym, kim był. – Nigdy nie myślałem, że jesteś naiwny, miłość potrafi skłonić człowieka do wielu rzeczy. – czuł na języku cierpki posmak żalu, który wypełnił mu usta aż po podniebienie, więc odwrócił nerwowo wzrok, jakby obawiał się, że Björn mógłby dostrzec prawdę w jego spojrzeniu. – Znamy się tyle czasu... nie zasługiwałeś na to, co się stało. Nie jesteś złym człowiekiem.



    YOU'RE GROWING TIRED OF ME
    you love me so hard and I still can't sleep

    sorry, l don't want your touch
    It's not that I don't want you, It's just that
    I fell in love with a war and it left a scar
    06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5 nobody told me it ended 06.02.2001 – Cichy Zakątek – F. Baantjer & B. Guildenstern WQ7k0i5
    Ślepcy
    Björn Guildenstern
    Björn Guildenstern
    https://midgard.forumpolish.com/t466-bjorn-guildenstern#1241https://midgard.forumpolish.com/t561-bjorn-guildenstern#1509https://midgard.forumpolish.com/t562-njordhttps://midgard.forumpolish.com/f116-bjorn-guildenstern


    Folke miał w tym momencie rację: to nie była jego tajemnica. Z jednej strony młody Guildenstern powinien być zadowolony i jednocześnie uspokojony, że Baantjer nie zamierza nikomu o tym powiedzieć, lecz z drugiej – pomimo jego zapewnień, nie był w stanie pozbyć się wątpliwości, które w dalszym ciągu zakrzątały jego umysł. Mimo że chciał wyjawić Gudrun prawdę o sobie, a podczas ich styczniowego spotkania był o krok od tego, by powiedzieć kilka słów za dużo, to jednak podejrzewał, że jego starsza siostra prawdopodobnie nie wykazałaby się podobnym zrozumieniem, co Folke, nawet jeśli i ono pozostawiało wiele do życzenia. Utkwił więc w martwym punkcie, w którym nie wiedział, jak miał się ostatecznie zachowywać, podobnie jak nie miał pojęcia, jak będzie wyglądała ich przyjaźń. Przyjaźń, która została poważnie naruszona nieodwracalnym przekroczeniem granic przez Björna – w końcu od zarania dziejów ślepcy budzili strach i odrazę w społeczeństwie galdrów, a Folke nie był raczej w tej kwestii wyjątkiem, dystansując się od niego po odkryciu prawdy i patrząc w jego kierunku z niemałym przerażeniem. Młody Guildenstern nie mógł więc nie dostrzec diametralnej zmiany w ostatnim zachowaniu Baantjera, który nie potrafił już patrzeć na niego w ten sam sposób, co kiedyś. Wszystko zmieniło się bezpowrotnie, a Björnowi daleko było do tej samej osoby, którym był przed wyjazdem z Midgardu.
    Oczywiście – poparł go alchemik po krótkim namyśle, na potwierdzenie kiwając nieznacznie głową. – To moja tajemnica. – Tajemnica, z którą musiał teraz żyć. Niecelowe wyjawienie jej Baantjerowi przyniosło mu ulgę, lecz była ona tylko tymczasowa, powodując jeszcze więcej problemów niż wcześniej. – Chciałbym powiedzieć o tym wszystkim Gudrun, ale... Ale to nie jest takie łatwe – dodał na zakończenie Björn, w międzyczasie przyglądając się bliżej ulotce, którą wręczył mu Folke. Nie zaszkodziło spróbować, nawet jeśli nigdy wcześniej nie miał okazji usłyszeć o tej organizacji; nie chciał mu też pokazać, że do całego pomysłu był raczej sceptycznie nastawiony. – Myślisz, że kiedyś pojawi się coś takiego? Wierz mi, sam próbowałem wielu sposobów, by odwrócić tę przemianę… Byłem w różnych miejscach, szukałem odpowiedzi, ale nic się do tej pory nie udało. – Przez pewien czas próbował nawet wynaleźć eliksir, który odwracałby przemianę w ślepca, lecz wszystkie jego próby zakończyły się fiaskiem, w związku z czym Guildenstern podjął decyzję, by zaprzestać dalszych eksperymentów. Przynajmniej na jakiś czas, bowiem w przyszłości ponownie chciał się za to zabrać.
    Jak widać byłem cholernie naiwny, że dałem się na to wszystko nabrać… Nie cofnę już czasu i tego, co się wydarzyło, choć bardzo bym chciał – powiedział z wyraźnie słyszalnym przygnębieniem w głosie Björn, zabierając od niego ulotkę i powoli podnosząc się z miejsca. – Ja... Ja... Bardzo dziękuję ci, Folke, za to, że zgodziłeś się ze mną dzisiaj spotkać, ale będę się już zbierał. Teraz wiesz już wszystko, dlaczego zachowywałem się tak a nie inaczej. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i jeszcze będziemy mogli dalej się przyjaźnić. – Tymi oto słowami zakończył swoją wypowiedź; Guildenstern spojrzał jeszcze raz na Baantjera, a następnie odwrócił się na pięcie, udając się w kierunku wyjścia z Wielkiej Biblioteki.

    Björn i Folke z tematu


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.