Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    06.01.2001 – Pokój przesłuchań nr 1 – G. Holzinger & Bezimienny: F. Tiedemann

    3 posters
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    06.01.2001

    Nowy rok, nowa sprawa. Tiedemann podejrzewał, że tak właśnie będzie – zmiana z kalendarzowego grudnia na styczeń nie przyniosła żadnych zmian, galdrowie nie przestali łamać prawa magicznego, choć wszyscy mieli nadzieję, że przynajmniej na początku nie będzie tak gorąco, jak można by było się tego spodziewać. Tym razem nie przydzielono mu niczego poważnego – przynajmniej tak mu się początkowo wydawało. Dopiero po dokładnym przejrzeniu akt Frederik zdał sobie sprawę, że był to wyjątkowo interesujący przypadek – w ostatnim czasie nie trafiło w jego ręce nic podobnego, gdyż głównie pracował wraz z Eitrim nad sprawami związanymi z licznymi zabójstwami na ulicach Midgardu. Svein Gundersen był dobrze znanym  – także Tiedemannowi – reżyserem filmowym w świecie galdrów, który bez wątpienia mógł się pochwalić licznymi sukcesami na swoim koncie. Wszystko jednak wskazywało, że nawet on, jedna z najbardziej popularnych postaci współczesnego kina, nie stał ponad prawem – pod koniec grudnia niespodziewanie odkryto jego liczne przekręty, a w magicznych mediach zaczęto rozpisywać się o problemach finansowych Gundersena. Krucza Straż była już gotowa go zaaresztować i przesłuchać, sęk w tym, że mężczyzna rozpłynął się w powietrzu. Ślad po nim zaginął, a ostatnią osobą, z którą był według świadków widziany, była niejaka aktorka Gretchen Holzinger.
    Brzmi niemiecko – mruknął do siebie Tiedemann, nie mogąc nie zauważyć w trakcie przeglądania akt sprawy germańskiego pochodzenia imienia i nazwiska kobiety, którą miał zaraz przesłuchać. Udał się do sali z kilkuminutowym opóźnieniem, lecz nie było to spowodowane jego winą, gdyż musiał zamienić wcześniej kilka słów z komendantem Kruczej Straży. – Proszę mi wybaczyć za ten poślizg – dodał na samym wstępie, gdy tylko sprężystym krokiem przekroczył próg pomieszczenia, niemal w ogóle nie zwracając uwagi na Gretchen. Dopiero po chwili uniósł wzrok znad dokumentów, z zaskoczeniem w oczach dostrzegając przed sobą wyjątkowo piękną kobietę, która wręcz onieśmieliła go swoją urodą. W końcu rzadko kiedy w kwaterze Kruczej Straży można było spotkać kogoś podobnego. – Starszy oficer Frederik Tiedemann – przedstawił się od razu, po czym usiadł naprzeciwko niej, kładąc obszerne akta na stole. – Gretchen Holzinger, jak mniemam? Czy wie pani w jakiej sprawie została pani wezwana? – zadał podstawowe pytanie Frederik, przyglądając się jej bardzo uważnie. Był ciekaw, co w rzeczywistości łączyło ją z Gundersenem; szczerze powątpiewał, że były to tylko sprawy biznesowe. Nieraz słyszało się o aktorkach, które w zamian za rolę były w stanie zrobić wszystko. Gretchen mogła wiedzieć coś więcej, tylko czy była gotowa wyspowiadać się przed oficerem?
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    To skandal, pomyślała Gretchen, szykując się do wyjścia. Złością emanował każdy jej ruch, kiedy siedząc przy toaletce rozczesywała złociste pukle i związywała je w wysoki, koński ogon błękitną wstążką. Jak w ogóle śmią kazać mi się stawić na komendzie? Nie mogą umówić się na spotkanie tam, gdzie będzie mi wygodnie, jeśli czegoś ode mnie chcą? To oni mnie potrzebują, nie ja ich, co to w ogóle za prawo? jęczała poprzedniego wieczora wszystkim, którzy chcieli słuchać (i tym co nie chcieli także) - głównie gosposi i braciom. Przeczytawszy list od oficera Kruczej Straży, wzywającego ją na przesłuchanie, zaśmiała się i niemal wyrzuciła go do kominka, aby spłonął, tak jak ich nadzieje, że im pomoże, dopóki Klaus nie uświadomił siostry, że ma prawo zobowiązuje ją do stawienia się w siedzibie Kruczej Straży, inaczej pociągną ją do odpowiedzialności lub co gorsza - zaczną podejrzewać. Co za strata czasu, warczała pod nosem, zapinając guziki płaszcza podszytego futrem arktycznych lisów, zanim opuściła dom, aby udać się w długą i jakże męczącą podróż do dzielnicy Ostatniej Walkirii.
    Monumentalny budynek nie robił na niej wrażenia. Jego próg przekraczała z miną obrażoną, pełnymi wargami wygiętymi w podkówkę, czując, że już wyrządzili jej ogromną krzywdę. Mogła w tej chwili przygotowywać się przecież do roli. Zaledwie tydzień dzielił ją od pierwszego dnia zdjęciowego na planie nowego filmu, czy zdawali sobie z tego sprawę? Oczywiście, że nie, bo to były poufne informacje. Nieważne, mogli się tego domyślać, że ktoś taki jak ona jest niezwykle zajęty. Przy recepcji stanęła ze zbolałą miną, sprawiając wrażenie umęczonej, jakby samo przyjście tutaj sprawiało jej ogromny ból i było wielkim wysiłkiem, więc powinni traktować jej obecność jako łaskę. Pozwoliła się zaprowadzić do jednej z sali przesłuchań i myślała sobie, że paskudne mają tu wnętrza. Surowe i ascetyczne, po prostu brzydkie, aż wzdrygnęła się, kiedy wprowadzono ją do klaustrofobicznego pokoiku, gdzie stał jedynie stół i dwa krzesła, w dodatku niewygodne. Zsunąwszy płaszcz z ramion położyła go sobie na kolanach, kiedy już usiadła, obawiając się, że może się pobrudzić; ile osób siedziało tu wcześniej? Pewnie jakieś szczury z dzielnicy Ymira Starszego. Znów się wzdrygnęła.
    Przesłuchanie miało odbyć się o trzynastej. Zegar wskazywał trzynastą pięć, a w sali wciąż była sama. W wyrazie zniecierpliwienia wystukiwała rytm długimi, perłowymi paznokciami i nie przestała, dopóki oficer nie uniósł na nią spojrzenia. Zaskoczył ją - okazał się przystojnym, młodym mężczyzną, a spodziewała się gbura otyłego od pączków i z osadem po kawie na bujnym wąsie pod nosem.
    - Czy pan zdaje sobie sprawę, że mój grafik jest bardzo napięty? - spytała zbolałym tonem, wyraźnie sugerując, że wybaczenie wspomnianego poślizgu może być wątpliwe. Nie tyle jego imię, co nazwisko także brzmiało niemiecko, jak i jej własne; poczuła się lekko zaintrygowana. - Owszem. Gretchen Holzinger - potwierdziła urażona. Nie poznawał jej twarzy? Zdobiła już nie raz i nie dwa stronnice gazet. - Nie mam zielonego pojęcia, oficerze Tiedemann, byłoby więc dobrze, gdyby wyjaśnił mi pan jak mogę pomóc, choć szczerze wątpię, abym mogła - wyrzekła tonem niewinnego głuptaska, który jest zaskoczony całym zajściem.



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Czy pani zdaje sobie sprawę, że mój grafik jest równie napięty? – zaczął ją przedrzeźniać, patrząc na nią z lekkim politowaniem. Nie raz i nie dwa miał już do czynienia z podobnymi osobami, ndlatego nie zamierzał przebierać w słowach. Był oficerem Kruczej Straży i – jak każda osoba, która pracowała dla tej wyjątkowo niewdzięcznej instytucji – miał zdecydowanie za wiele obowiązków. Kilka minut spóźnienia było w granicach tolerancji, przynajmniej w mniemaniu Tiedemanna. – Każdy z nas ma swoje sprawy na głowie – dodał jeszcze po chwili namysłu, nieco łagodniejszym tonem głosu, spoglądając to na Holzinger, to na akta sprawy. W Kurczej Straży brakowało ludzi do pracy, zwłaszcza teraz, gdy Midgard pochłonięty kolejnymi morderstwami. Sprawy piętrzyły się na stosie, często nierozwiązane lub porzucone z braku dowodów, podczas gdy Frederik wraz ze swoimi towarzyszami robili co mogli, jednak to wciąż najwyraźniej było za mało. Nic dziwnego, że Tiedemann potrzebował urlopu – z wielką chęcią pojechałby z Elsą i Henrikiem do Bawarii, by odwiedzić swoją dalszą rodzinę, lecz na ten moment nie pozostało mu nic innego, jak skupić się na obowiązkach i szczegółowym przesłuchaniu Holzinger.
    Dobrze, pani Holzinger. – Frederik był zwyczajnym ignorantem, który – nie licząc najważniejszych rubryk w Oraklu czytanych rano przy śniadaniu lub przerwie – bardzo rzadko wczytywał się w to, co na co dzień wypisywały magiczne media. W przeciwieństwie do Sveina Gundersena, raczej nie kojarzył jej osiągnięć – dla młodego Tiedemanna wszystkie aktorki wyglądały tak samo. Miały ładną twarz i zazwyczaj niewiele do powiedzenia, co sprawiało, że bardzo łatwo było o nich zapomnieć. –  Przejdźmy do meritum sprawy – odchrząknął cicho Tiedemann, a następnie spojrzał poważnym wzrokiem na Holzinger, która najwyraźniej nie do końca wiedziała, co tutaj robiła. – Jest pani wezwana w sprawie zaginięcia i malwersacji Sveina Gundersena. Jak udało nam się ustalić, jest pani ostatnią osobą, która go widziała. Zgadza się? – Nie ona pierwsza próbowała go zwieść niewinnym tonem, nie był przecież oficerem od kilku dni, dlatego dla podparcia swojej tezy postanowił pokazać jej zdjęcia, które zrobił jeden z jego zaufanych kolegów. W międzyczasie podsunął kobiecie krótkie oświadczenie do wypełnienia, które pouczało o odpowiedzialności karnej za składanie nieprawdziwych zeznań.
    Na początek zadam kilka pytań. – Po tych słowach podsunął zdjęcie jasnowłosej kobiecie, w międzyczasie uważnie obserwując mimikę twarzy Holzinger. Nie mogła teraz się wywinąć i powiedzieć mu, że nie miała z nim nic wspólnego. – Proszę mi powiedzieć, czy zna pani tego mężczyznę? – Na pierwszej fotografii, którą pokazał Tiedemann, było widać Gretchen ze Sveinem przed wejściem do restauracji. Wszystko wskazywało na to, że coś ich kiedyś ze sobą łączyło. Czy były to tylko zawodowe interesy? A może jednak coś więcej?
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    A co mnie to obchodzi?, mówiło spojrzenie Gretchen. Błękitne oczy roziskrzyły się od rozdrażnienia, gdy oficer zaczął ją przedrzeźniać, zamiast wylewnie przeprosić za to, że śmiał wysłać jej śmieszne wezwanie, zawracać głowę. Przywykła do innego traktowania. Moje sprawy są ważniejsze, chodziło po złotowłosej główce, na usta zaś cisnęły się kolejne słowa pełne pretensji i oburzenia, że nie traktuje tego, co powiedziała wystarczająco poważnie. Czym oni mogli się tutaj zajmować poza piciem kawy i jedzeniem pączków? Pewnie całymi dniami spisywali niepotrzebne nikomu raporty, żartowali w pokoju socjalnym, wystawiali mandaty za nieprawidłowe parkowanie magicznych samochodów i zastanawiali się jak zaprosić tu kogoś interesującego - takiego jak ona. W końcu im się udało. Pan Tiedemann miał szczęście, którego najwyraźniej nie potrafił docenić. Jeszcze.
    - Panno - poprawiła go, unosząc przy tym dłonie, by poprawić kosmyki złotych włosów, zupełnie przypadkowo, żeby zauważył wreszcie, że nie nosi obrączki na palcu, w przeciwieństwie do niego. Odruchowo zerknęła na jego, kiedy tylko wszedł do pokoju. Skinęła też łaskawie głową, zgadzając się, aby przeszedł do rzeczy, jakby to ona miała dyktować przebieg tego spotkania, a nie oficer Kruczej Straży, prowadzący przesłuchanie. Poczuła lekki niepokój. Może wiedzieli o wszystkich tych przyjęciach, organizowanych przez Gundersena, gdzie narkotyki zażywano z równą lekkością co sok pomarańczowy, na których była obecna? Co jeśli rodzice się dowiedzą? Ojciec by się wściekł i odciął ją od pieniędzy. Nie wyobrażała sobie gorszego scenariusza. - Zaginięcia? Malwersacji? - powtórzyła za nim, przerażona i zdziwiona, otwierając przy tym szeroko oczy. Zniknęło rozdrażnienie i obrażony, zbolały ton; wyglądała na szczerze zszokowaną. Słowa malwersacje nie rozumiała do końca, ale to nie miało większego znaczenia. - Jak to zaginął? Nie możecie go znaleźć? Miałam zagrać w jego filmie - rozpaczała, a kiedy uniosła znów dłonie do twarzy w dramatycznym geście, zadrżały wyraźnie. Nie chciała w to uwierzyć. - Obiecał mi główną rolę - dodała niezadowolona. Samo w sobie zniknięcie człowieka nieszczególnie ją interesowało, tym nie była przejęta; zniknięcie Sveina oznaczało jednak, że nie dojdzie do prac nad filmem i właśnie to krzyżowało jej plany. Opuściła spojrzenie na fotografię, którą jej wskazał. - Chyba widać, że znam, prawda? - odparła, bo to przecież wynikało ze zdjęcia. Aż tak głupia nie była, aby się tego wypierać. Zreflektowała się zaraz, przypomniawszy sobie, że to przecież przesłuchanie. - Znam pana Gundersena. Tak jak mówiłam, obiecał mi główną rolę. Jestem aktorką. Tylko to nas łączyło. Filmy - mówiła Gretchen, sięgając po pióro i podane dokumenty, na które ledwie rzuciła okiem, zanim je podpisała, nie do końca zdając sobie sprawę co. Nie kłamała. Naprawdę łączyły ich filmy. Kilka przyjęć, kiedy to upoiła się używkami wszelkiego rodzaju tak mocno, że nie pamiętała ich przebiegu również, ale przecież o to nie pytał. - Ostatni raz widzieliśmy się… Hmmm... - Paznokcie znów zastukały kilkukrotnie o stół. - Może tydzień temu? Wydawał się dziwnie zdenerwowany, ale myślałam, że jest przejęty pracą.



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Dobrze, panno Holzinger. – Pozwolił się poprawić, choć jego reakcja zaowocowała tylko ostentacyjnym wywróceniem oczu. W tym przypadku mieli o wiele ważniejsze sprawy, niż zajmowanie się odpowiednimi formami grzecznościowymi. Nie zamierzał jednak traktować jej w żaden sposób ulgowo, bowiem młodemu Tiedemannowi było znacznie bliżej do klasycznego służbisty, który za każdym razem starał się sumiennie wykonywać swoje obowiązki. Wysłuchał zatem tego, co do powiedzenia miała Holzinger, jednak – jak to zwykle bywało w tego typu sytuacjach – rzadko kiedy wierzył swojemu rozmówcy. Lata doświadczeń sprawiły, że do wszystkiego podchodził z odpowiednią dawką dystansu i niezbędnej podejrzliwości. Gretchen z kolei wyglądała na szczerze zszokowaną i zdziwioną całym zajściem związaną z Gundersenem, choć nie mógł wykluczyć, że była po prostu wyjątkowo dobrą aktorką, która na zawołanie potrafiła przybierać rozmaite pozy w zależności od okoliczności. Frederik spojrzał jeszcze na moment na akta sprawy, zerkając kątem oka na siedzącą naprzeciwko rudowłosą kobietę, po czym postanowił wyklarować całą sytuację.
    Zaginął kilka dni temu – wyjaśnił oficer, kręcąc lekko głową na słowa Holzinger. – Stało się to pod koniec grudnia. Mamy dowody na to, że była to zaplanowana ucieczka, gdyż jednocześnie zniknęło wiele rzeczy z jego mieszkania. – Kiedy usłyszał o propozycji Gundersena, który obiecał jej rolę w najnowszym przedsięwzięciu filmowym, mimowolnie pozwolił sobie na lekko sceptyczny, nieco kpiący uśmiech. W Kruczej Straży wiedzieli już od pewnego czasu, że w ostatnim czasie kinematografia w jego wykonaniu była tylko sprytną przykrywką dla kolejnych malwersacji finansowych. – Proszę mi powiedzieć, kiedy pani złożył podobną ofertę? I nie wiedziała pani nic o tym, że to była tylko ściema? Nie proponował pani przypadkiem możliwości współreżyserowania filmu? – Tiedemann nie zdziwiłby się, gdyby w podobny sposób chciał dodatkowo wyciągnąć od niej pieniądze, bowiem mieli już w tej sprawie jeszcze jeden, bardzo zbliżony przypadek, o którym na razie nie zamierzał wspominać. Chciał poznać najpierw wersję Gretchen, w związku z czym miał zaraz zadać jej jeszcze kilka ważnych dla całej sprawy pytań.
    Tydzień temu – powtórzył automatycznie Tiedemann, a następnie spojrzał poważnie na Holzinger: – Pamięta może pani, o czym jeszcze pani rozmawiała z Gundersenem? Proszę się dobrze zastanowić nad odpowiedzią. Skoro był podczas tamtego spotkania dziwnie zdenerwowany, nie wspomniał przypadkiem o czymś, co mogłoby być kluczowe dla śledztwa? Nie mówił przypadkiem o żadnym wyjeździe? – W tym momencie liczył się każdy, nawet najmniejszy szczegół, który mógłby ich doprowadzić do poszukiwanego reżysera. W końcu to młoda Holzinger widziała go jako ostatnia. Odłożył papiery na bok, kładąc ręce na blacie i wpatrując się nieco natarczywie w Gretchen.
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    Czuła dziwny dyskomfort. Rzadko rozmowa z mężczyzną układała się aż tak źle. Oficer Kruczej Straży wyzłośliwiał się, przewracał oczami i ironizował, zamiast próbować wkraść się w kobiece łaski. Przywykła do zupełnie innego traktowania, oczekiwała innego traktowania, była przecież kimś lepszym i wyjątkowym. Jeśli nie za sprawą ogona i demonicznej aury, to chociażby nazwiska. Nigdy nie słyszał o jej ojcu, który uchodził za wyjątkowo uzdolnionego projektanta mody? Pewnie nie, bo mężczyźni tacy jak on nieszczególnie interesowali się światem mody i sztuką, lecz z tego Gretchen nie do końca zdawała sobie sprawę. Uniosła tylko wyżej brodę, dumna i niekryjąca urazy, wydymając pełne usta w podkówkę. Przynajmniej do momentu, w którym nie uderzyły ją tragiczne wiadomości. Nieszczególnie obchodziła ją krzywda Gundersena, ani nawet niebezpieczeństwo jakie mógł na siebie ściągnąć, jedynie to, że ona na tym zniknięciu ucierpi. Właściwie już ucierpiała, skoro musiała stawiać się w siedzibie Kruczej Straży na przesłuchania prowadzone przez tak aroganckiego oficera.
    - Ucieczka?! - powtórzyła za nim znów, jakby nie dowierzała temu, co słyszy. - Niemożliwe. Absolutnie niemożliwe. Ktoś musiał go porwać, jeśli zniknął! - żachnęła się, uderzając w stół otwartą dłonią, jakby właśnie odkryła nowy kontynent, świdrując spojrzeniem czekoladowych oczu twarz Frederika. Zdawała się nie słyszeć argumentów przemawiających za zaplanowaną ucieczką. - Przebąkiwał o tym jeszcze w listopadzie. Mówił, że pracuje nad scenariuszem, ze nie chce przychodzić do mnie z pustymi rękami, ale obiecywał, że widzi mnie jako gwiazdę swojego nowego filmu - mówiła z przejęciem, rozcierając skronie, bo przeczuwała, że z tej złości zaraz dostanie migreny. - Właściwie... mówił, że jestem wyjątkową artystką, więc mogłabym wziąć większy udział w procesie kreatywnym... - dodała z wahaniem. Wtedy czuła się mile połechtana propozycją wyreżyserowania kilku scen. Nigdy wcześniej nie myślała, że mogłaby sprawdzić się i w tej roli. Znacznie bardziej lubiła grać.
    Ciężkie westchnienie przerwało monolog, a na usłanej licznymi konstelacjami złotych piegów twarz spochmurniała od wyraźnego rozżalenia. Poczuła się oszukana. Jeśli Gundersen naprawdę planował ucieczkę, to dlaczego obiecywał jej gruszki na wierzbie, wmawiał, że będzie główną gwiazdą jego filmu i stanie się jeszcze bardziej rozpoznawalna? Naiwne, rozbuchane ego Gretchen wierzyło mu w każde słowo. Nie czuła więc oporu, aby zdradzić Frederikowi więcej.
    - Mężczyźni w moim towarzystwie nierzadko bywają poddenerwowani, więc nie wzbudził moich podejrzeń - zaśmiała się lekko, wzruszając przy tym nonszalancko ramieniem i przekładając rude loki za ramię. - Właściwie wydawało mi się, że próbuje w jakiś sposób... Zdobyć moją sympatię. Wspominał, że moglibyśmy wyruszyć razem w daleką podróż, gdy już zarobimy na tym filmie. Mówił chyba o... Tajlandii? Ale powiedziałam mu, że jest tam brudno i tanio, więc odpada - trajkotała, próbując sobie przypomnieć jak najwięcej.
    Frederik wpatrywał się w nią niemal natarczywie, lecz nie zdołał Gretchen w żaden sposób zawstydzić. Wprost przeciwnie. Ona także położyła ręce na stole, wspierając się nań łokciami i pochyliła w stronę Tiedemanna, próbując uchwycić jego spojrzenie tak, aby poddał się działaniu jej aury.
    - Bardzo bym chciała, aby pan go odnalazł, panie władzo - wyrzekła powoli i ciszej.

    aura: 61 (k100) + 30 (charyzma) + 10 (atut) = 101



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Gretchen Holzinger' has done the following action : kości


    'k100' : 61
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Frederik raczej rzadko zwracał uwagę na inne kobiety niż jego żona – w przeciwieństwie do swoich kolegów z wydziału, mężczyzna był wyjątkowo przykładnym oficerem Kruczej Straży, któremu nie w głowie były skoki w bok i zdrady małżeńskie. W pracy nie dawał im żadnej taryfy ulgowej, nie zwracając na ich naturalne wdzięki, a poza nią nie chciał być jednym z tych, co po służbie idą do pobliskiego baru, by wyrwać przypadkowe panienki na lśniącą odznakę na mundurze. Nie dało się ukryć, że miał problemy z alkoholem, lecz nigdy nie przyszło mu do głowy, by w jakikolwiek sposób zranić Elisabet. Rodzina była dla niego najważniejsza, dlatego obserwował swoich kolegów zwykle z niemałym politowaniem w oczach, zastanawiając się później, jak się czują, gdy wracają do domu, okłamując bez najmniejszego zachowania swojej żony. Życie Tiedemanna nie było idealne, ale – nawet pomimo problemów w związku, które nawarstwiały się z miesiąca na miesiąc – nie przeszło mu na myśl, by zrobić coś, co mogłoby jeszcze bardziej pogorszyć ich relacje. Nie sposób było nie zauważyć, że Gretchen była piękną kobietą, lecz Tiedemann starał się nie spoufalać.
    Nikt go nie porwał – zaprzeczył stanowczo Frederik, podnosząc na moment głowę znad dokumentów. – Przynajmniej z tego, co udało nam się do tej pory ustalić – dodał szybko Tiedemann, stanowczo odsuwając na bok absurdalne teorie ze strony Gretchen. Ożywił się na moment, gdy usłyszał, że Gundersen w ostatnim czasie zaproponował jej możliwość współrealizowania filmu. Był to chociaż jakiś sensowny trop w tej zaskakująco dziwnej sprawie, dlatego Frederik miał w tym przypadku szczerą nadzieję, że kobieta opowie mu na ten temat coś więcej. – Tak, tak, w to akurat nie wątpię, że jest pani wyjątkową artystką… Ale czy chciał, by pani – lub nawet pani rodzina – bezpośrednio zainwestowała w jego tworzenie? – zapytał dociekliwie, patrząc na nią wyczekująco i w międzyczasie notując najważniejsze informacje dotyczące przesłuchania. Gdyby tak się stało, Holzinger mogłaby stracić prawdopodobnie część pieniędzy, które przepadły jak kamień w wodę wraz z reżyserem – w końcu zabrał ze sobą wszystko to, co do niego należało, zostawiając za sobą puste, opróżnione niemal w całości mieszkanie. Żadnego śladu.
    Tajlandia? – dopytał ze zdziwieniem oficer, podejrzewając, że był to zapewne tylko kolejny ślepy zaułek w śledztwie. Nie mógł jednak niczego pominąć, dlatego skrupulatnie zanotował nazwę kraju i postawił obok niego znak zapytania, wpatrując się w nią poważnym, surowym wzrokiem. – A czy twój przyjaciel ostatnio nie wspominał ci przypadkiem może o jakimś innym kraju w Europie? Czy miał może jakieś inne posiadłości poza granicami magicznej Skandynawii? – zastanawiał się głośno, czy przypadkiem Gundersen wspominał jej na ten temat, lecz zaraz jego myśli skupiły się wokół czegoś innego. Nie wiedział, co się stało, lecz gdy tylko lekko się pochyliła i uchwyciła jego spojrzenie, oficer posłusznie skinął głową. – Tak... Tak, oczywiście, zrobię wszystko, co w mojej mocy, byleby go odnaleźć. To mój obowiązek – zapewnił ją od razu.
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    Nie wierzyła w przysięgi składane przez ołtarzem.
    Nawet bogowie nie byli w stanie dopomóc omotanym potężnym urokiem galdrom i śniącym, którzy nie potrafili przezwyciężyć magii demona. Niekiedy nie potrzebowała nawet podsycać własnej aury, roztaczając wokół siebie ów urok, wystarczyła ładna buzia i kilka słodkich słów. Szczególnie mężczyznom. Byli tacy prości, tak banalni, nierzadko Gretchen myślała o nich z głębokim politowaniem, zaśmiewając się do łez z ich naiwności i rozumu. Częściej myśleli główką, zamiast głową i gotowi byli ryzykować straceniem rodziny oraz zrujnowaniem własnego małżeństwa dla kilku chwil uniesień. Nawet jeśli wciąż mieli w głowie tę przysięgę i szczerą miłość do małżonki w sercu, poddawali się jej magii, po którą panna Holzinger sięgała bez najmniejszych skrupułów. Nigdy nie dbała o to, czy na ich palcu lśni obrączka. Może nawet tym bardziej zwracali jej uwagę, niektórzy - jak Tiedemann - mogli okazać się wyzwaniem, ona zaś była ambitna. Powtarzała z dumą, że nie ma mężczyzny, który mógłby jej się oprzeć. Czuła wręcz rozbawienie na myśl o tym jak będą się gimnastykować, by wytłumaczyć noc poza domem. Cóż, w przypadku Kruczego Strażnika byłoby to po stokroć prostsze.
    Z doświadczenia wiedziała już, że stróże prawa byli wierni sprawiedliwości, lecz swym żonom już nieszczególnie.
    - A skąd pan to wie?! - odparowała, pochylając się nad stołem i mrużąc oczy, jakby nie dowierzała w wiarygodność ustaleń Kruczej Straży. To ona znała Gundersena. Nie chciało jej się wierzyć w to, że sam po prostu uciekł, kiedy w kraju czekała nań świetlana kariera. Całe to gadanie o przekrętach finansowych... Z pewnością by się z tego wymigał, jeśli by chciał. Sprawiedliwość nie dosięgała galdrów, którzy mieli ciężkie portfele od runicznych talarów. - Jestem - potwierdziła, nonszalancko odrzucając rude loki na plecy, nie wyczuwając ironii w jego głosie. - Właściwie... Tak. Wspominał, że mój ojciec mógłby zaprojektować suknię do sceny finałowej i zainwestować w film. Ale jaki to ma związek? - pytała niecierpliwie Gretchen, wystukując o blat znów miarowy rytm, bo ona, w przeciwieństwie do oficera Tiedemanna nie łączyła tych kropek, dla niej nic nie układało się w sensowną całość. Liczyło się to, że nie zagra głównej roli. - Tajlandii albo Tajwanie. A może Tanzanii? Turcji? Nie pamiętam. Na pewno jakoś tak... - Chyba była wtedy zbyt odurzona alkoholem, by zapamiętać co producent filmowy szeptał jej wówczas do ucha. On także wypił wówczas za dużo i nie potrafił powściągnąć języka. Gretchen nie należało zdradzać własnych sekretów.
    Na wspomnienie o posiadłości poza granicami magicznej Skandynawii Gretchen znów spochmurniała.
    - Naturalnie, przecież to obywatel świata... Wciąż obiecywał mi przyjęcia na Cyprze, gdzie jego przyjaciel ma dom na plaży - przyznała ze znużeniem, nie sądząc, aby to miało jakiekolwiek znaczenie. Dom przecież nie należał do niego, dlaczego miałby się więc tam ukrywać?
    Nie odejmowała spojrzenia z jego twarzy, podtrzymując działanie demonicznej magii, nie chcąc pozwolić i jemu na to. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, przyjmując to zapewnienie, wyobrażając sobie, że oficer Tiedemann osobiście sprowadzi Gundersena do Midgardu, aby mógł nakręcić obiecany film.
    - Czy coś mu grozi, panie oficerze? - spytała niewinnym tonem, niby to przypadkiem przekładając pod stołem nogę na nogę, by musnąć czubkiem buta męską kostkę. - Wie pan, zależy mi na tym filmie... Czy może mi pan obiecać, że wszystko skończy się dobrze? Powie mi pan, gdy odnajdzie Gundersena?



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie
    Konta specjalne
    Bezimienny
    Bezimienny
    https://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.comhttps://midgard.forumpolish.com


    Wiem, bo pracuję nad tą sprawą. Sprawdzamy każde poszlaki i wszystko wskazuje na to, że Gundersen zwiał z kraju, zabierając ze sobą cały dobytek – odpowiedział twardo Tiedemann, choć ciężko było mu być podobnie stanowczym, co wcześniej. Niezwykły urok Gretchen mieszał mu w głowie; próbował się powstrzymać przed tym, by nie patrzeć na nią łapczywie; by nie pożerać jej wzrokiem, lecz było to w tym momencie niemal niemożliwe. – Dlatego, że jeśli pani ojciec zainwestował w film, prawdopodobnie stracił swoje pieniądze. – A to, czy je w najbliższej przyszłości odzyska, pozostawało już wielką niewiadomą. Choć Krucza Straż robiła wszystko, by znaleźć Gundersena, to mieli bardziej naglącą sprawą – dwadzieścia siedem morderstw miesięcznie przyprawiało ich o zawroty głowy, wzbudzając w społeczeństwie galdrów strach i poczucie braku bezpieczeństwa. Czym wobec tego były oszusty sławnego reżysera? – Prawdopodobnie nie miał nawet zamiaru nagrywać żadnego filmu. Naszym zdaniem był on tylko kolejną przykrywką dla jego finansowych przekrętów. Zakładamy, że chciał zwabić nowych inwestorów i ich oszukać, by potem uciec z kraju – wyjaśnił Gretchen po raz ostatni, która zdawała się w dalszym ciągu nie rozumieć powagi sytuacji i przestępstwach Gundersena, dlatego Tiedemann miał nadzieję, że jego słowa do niej zaraz dotrą.
    Czyli może być wszędzie – westchnął z wyraźnym zrezygnowaniem Tiedemann, spuszczając na moment wzrok z jej twarzy, po czym wrócił automatycznie do swoich notatek i dokumentacji leżącej na biurku. Starał się na bieżąco notować każde słowo, które padło podczas tego przesłuchania; pomimo niespotykanej urody i aury Holzinger, był ostatecznie niezadowolony z jego przebiegu, gdyż nie udało mu się dowiedzieć niczego, co mogłoby stanowić w tym przypadku swoisty przełom. Wszystko wskazywało na to, że Gretchen była nieświadoma jego przekrętów, a trop, który do niej prowadził, okazał się ślepy. – Niestety... – Frederik podniósł głowę, spoglądając po raz kolejny na Holzinger i powstrzymując się przed tym, by nie zabrzmieć zbyt pesymistycznie. – Choćbym chciał, nie mogę obiecać, że wszystko skończy się dobrze, ale na pewno panią poinformujemy, gdy odnajdziemy pana Gundersena. To dla nas priorytet – zapewnił oficjalnym tonem głosu Frederik, w międzyczasie zbierając dokumenty, które jej wcześniej pokazał, do teczki. – Wszystko jednak wskazuje na to, że pan Gundersen skończy swoją karierę w Forcie Nordkinn. A szkoda, bo był według mnie całkiem niezłym reżyserem. – W końcu byli w posiadaniu niezbitych dowodów świadczących o jego występkach.
    Widzący
    Gretchen Holzinger
    Gretchen Holzinger
    https://midgard.forumpolish.com/t1679-gretchen-holzinger#17264https://midgard.forumpolish.com/t3559-gretchen-holzinger#35749https://midgard.forumpolish.com/t1686-prinzessin#17418https://midgard.forumpolish.com/


    Gretchen znów zrobiła nadąsaną minę. Nie podobały jej się słowa oficera Tiedemanna. Ani trochę. Nie pasowały do wizji rzeczywistości, którą miała w głowie Gretchen (odbiegała od tej prawdziwej, lecz uparcie odwracała wzrok od faktów). Najchętniej zatknęłaby sobie uszy, nakazała mu milczenie, wciąż miała jednak w pamięci, że to oficjalne przesłuchanie, siedziba Kruczej Straży i słowa młodszego brata, przestrzegającego huldrę przed kłopotami, które mogłaby na siebie ściągnąć, chcąc zmanipulować swoim czarem przedstawiciela prawa. Cóż, od odrobiny demonicznej aury nie mogła się powstrzymać, to było silniejsze od niej.
    - Wciąż nie chce mi się w to wierzyć…. - podsumowała niechętnie, wyraźnie niezadowolona, bo jak to tak? Gundersen naprawdę miałby porzucić taką szansę na sukces jakim był film z nią w roli głównej? Mógłby się na nim wzbogacić. Tatuś już by o to zadbał. Informacją o tym, że Leopold Holzinger mógł stracić zainwestowane już w ten projekt pieniądze (nie wiedziała o tym zbyt dużo, nie zawracała sobie głowy podobnymi błahostkami) nie przejęła się szczególnie. Ojca było na to stać, zapewne jego konto bankowe nawet tego nie odczuje. Pozostawiła to bez żadnego komentarza. To przecież nie był już jej problem.
    - Co też pan mówi! Nie słuchał go pan, nie rozmawiał z nim, kiedy mówił o tym filmie... - zaprotestowała natychmiast, wwiercając w przystojną twarz oficera rozgniewane spojrzenie czekoladowych oczu. - Na pewno chciał go nakręcić. Jeśli zniknął, to... to... Może ktoś mu groził! - zawołała Gretchen z pełnym przekonaniem. Myśl ta wpadła do jej rudej głowy zaledwie przed chwilą, lecz wydawała się zdecydowanie bardziej prawdopodobna niż takie oszustwo.
    Piekła ją myśl, że mogła tak bardzo dać się oszukać. Wolała to wypierać.
    - Nie wszędzie. Powiedziałam panu gdzie może być, prawda? Zanotował to pan? - poprawiła go obrażonym tonem. Może i nie była w stu procentach pewna pełnej nazwy, lecz wymieniła kilka krajów, o którymś z nich wspominał z pewnością. To znacznie zawężało zakres poszukiwań, czyż nie? - Będę zatem wyczekiwać pańskiej wiewiórki, panie Tiedemann. Wierzę wciąż, że to jedynie okropne nie porozumienie, oficerze. Taki talent jak talent Gundersena nie może się zmarnować, naprawdę. Mój także. Musi pan zrobić wszystko, aby sprowadzić go do kraju. On MUSI nakręcić ten film. Proszę mi wierzyć - zapewniała go gorąco Gretchen.
    Odnosiła jednak nieprzyjemne wrażenie, że oficer nie wydawał się przekonany jej zapewnieniami o niewinności reżysera. Pokój przesłuchań opuściła zaledwie kwadrans później, po dopełnieniu formalności, z niezmiennie nadąsaną i kwaśną miną, pewna jednak, że tego tak nie zostawi.

    Gretchen i Bezimienny z tematu



    Gdziekolwiek jesteś
    - bądź przy mnie
    Cokolwiek czujesz
    - czuj do mnie
    Jakkolwiek nie spojrzysz
    - patrz na mnie
    Czymkolwiek jest miłość
    - kochaj się we mnie


    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.