Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Atelier Frue Johansen

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Atelier Frue Johansen
    Atelier Frue Johansen mieści się na samym końcu ulicy Handlowej i jest ulubionym miejscem każdej kobiety, która nie boi się eksperymentować ze swoim wyglądem. Został założony przez stosunkowo młodą Norweżkę, której niespodziewanie udało się podbić serca całej Skandynawii. Niewielkie przedsiębiorstwo z biegiem lat zamieniło się w dobrze prosperujący dom mody. W witrynie na parterze zawsze można podziwiać najnowszą kolekcję Frue Johansen – na dwóch kolejnych piętrach kamienicy z końca XIX wieku mieszczą się za to pozostałe pomieszczenia, takie jak przymierzalnia, szwalnia, przechowalnia czy gabinet samej właścicielki.
    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    20.06.2001

    Któraż kobieta nie lubi zakupów, zwłaszcza tych odzieżowych. Vaia nie była wyjątkiem, absolutnie nie, choć do strojnisi było jej bardzo daleko, bo ubrania powinny być po prostu wygodne i umożliwiać skopanie komuś tyłka. Skrzywienie zawodowe? Pewnie tak. Solidne skrzywienie warto dodać. Kompletnie nie znała się więc ani na modzie, ani na seksownych ciuszkach, zresztą nie potrzebowała wcale ubierać się w rzeczy, w których miałaby się komukolwiek podobać. Nie miała nawet takiej osoby, chociaż głupie myśli pojawiały się od czasu do czasu.
    I właśnie jedna z takich myśli zatargała ją wprost w objęcia ulicy handlowej. Jakby się tak zastanowić, w pełni zasługiwała na jakiś nowy ciuszek. Istniała całkiem spora szansa, że coś wpadnie jej w oko, a poza tym chyba jednak wypadało trochę uzupełnić garderobę. Ostatnio udało jej się zniszczyć kilka ubrań, czy to podczas misji czy w trakcie rytuału. Może i decyzja o przeprowadzeniu go była ryzykowna. Może i skrajnie nieodpowiedzialna, bo przecież mogła nie wrócić. Ale jakoś tak… nie żałowała. Czuła się kompletna. Czuła się szczęśliwa i pełna ulgi, gdy zrozumiała to, co powinna zrozumieć już dawno. Była zwyczajnie sobą, nawet jeśli tak troszeczkę naruszyła granice, których ruszać nie powinna. Ale co tam. Żyła. Nikomu nic się nie stało. I nawet irytujące temperatury midgardzkiego lata – to jest kpina, nie lato! – nie przeszkadzały jej aż tak mocno. Niedługo pewnie znowu zaczną, ale teraz była zbyt zadowolona chyba z wszystkiego, żeby się tym faktem przejmować.
    Pół drogi spędziła rozmyślając, jakie w ogóle ubrania były jej potrzebne. Na pewno kilka bluzek. Koszulek. Może jakaś jedna ozdobna i fikuśna, ale przede wszystkim coś pod mundur i ot tak, na co dzień. Najlepiej w jej stylu, ale znając życie tutaj takich rzeczy nie uświadczy, żeby odsłaniały większość ramion. Cóż, zostawało jej się pogodzić z tym faktem. A może znalazłaby jakieś nowe, fajne spodnie? To wcale, a wcale nie był aż tak beznadziejny pomysł, choć patrząc na tym, że jej myśli skręcały do ciuchów, które jej się podobały, ale w życiu by nie ubrała ich na siebie… Cóż. Zakupy zapowiadały się ciekawie.
    Jak zwykle zresztą zatrzymała się przed Atelier Frue Johansen. Średnio radziła sobie z tą nazwą, dla jej ojczystego języka była dość dziwna, ale jednocześnie charakterystyczna. Zajrzała przez szybę, patrząc na ubrania wystawione w witrynce. Nic w sumie, co przyciągałoby jej wzrok, no może poza jedną sukienką. Wyglądała na bardzo luźną i zwiewną, wprawdzie w jakieś kwiatki, ale duże, co wyglądało naprawdę ładnie, błękit też był całkiem całkiem, a do tego miała odsłonięte całkowicie ramiona. Ale była przy tym skandalicznie krótka, a Vaia nie nosiła sukienek. Przynajmniej nie w Midgardzie, bo w Brazylii, kiedyś, jej się zdarzało. Chwilę walczyła z sobą samą, by w końcu dojść do twórczego wniosku, że przecież nic jej nie szkodzi zajrzeć do sklepu i obejrzeć z bliska, prawda? Na pewno z bliska znajdzie jeszcze więcej argumentów, by na ciuszek nie spojrzeć.
    Poprawiła przerzuconą przez ramię torbę i weszła do środka Atelier, z zamiarem skierowania się wprost do sukienki, która przykuła jej uwagę. No ale zamiary lubią się zmieniać, zwłaszcza, gdy ku własnemu zaskoczeniu dojrzała znajomą twarz wśród eleganckich kreacji. Od razu zmieniła więc miejsce docelowe, by podkraść się za Asterin, choć jej kroki na pewno były słyszalne.
    - Proszę proszę, kogo moje oczy widzą. – zaśmiała się lekko, naprawdę z radością. Dawno nie widziała kobiety, ot nie stykało im się. – Też przyszłaś pooglądać, co mają ciekawego? – dopiero po wzajemnym rozpoznaniu przytuliła kobietę na powitanie. – Dawno się nie widziałyśmy!


    You die before me and I'll kill you.
    Ślepcy
    Asterin Eggen
    Asterin Eggen
    https://midgard.forumpolish.com/t3631-asterin-eggen#36721https://midgard.forumpolish.com/t3638-asterin-eggen#36796https://midgard.forumpolish.com/t3639-magnus#36803https://midgard.forumpolish.com/f119-asterin-eggen


    Była niczym rysa na eleganckiej porcelanie handlowego dystryktu na Ostatniej Walkirii - jak keloidowa blizna na miękkiej, mlecznej skórze, jak ślad farby schlapującej niedbale na meble, nie do zdarcia ani wyczyszczenia. Nie zważała jednak na podejrzliwe, niechlubne spojrzenia, ciągnące się za nią jak tren sukienki. Wypłowiałe czarne spodnie przykrywały sięgające kostki obramowania butów na płaskim obcasie, natomiast kobaltowa, dość przylegająca bluzka zdawała się zbyt zwyczajna, by można było przekroczyć w niej próg atelier. Wyjątkowo nie nosiła dziś rękawiczek - za pomocą fela sektina wyzbywając się atramentowego piętna z dłoni, ukrywając znamię chociaż na moment, na jedną złudną chwilę pozwalającą jej poczuć się tak, jak pięć lat temu, gdy jej ciało było wolne od dowodów najcięższej zdrady. W dzielnicy Walkirii kryło się zbyt wiele zmiennych nie do przewidzenia i nie zamierzała ryzykować linczu ze strony zaściankowego społeczeństwa.
    Pieniądze, których jej nie brakowało, zalegały w skrytkach, przeznaczone na przyszłość, która równie dobrze mogła nigdy nie nadejść - w pewnym sensie przyrównując Asterin do sroki, która preferowała upychać swoje skarby w gnieździe, zamiast je trwonić. Nie oznaczało to, że nie miała jej zachcianek, och, tych miała od groma: piękne sukienki, apaszki, rękawiczki, urokliwa biżuteria, połyskliwe buty czy bielizna tak aksamitna w dotyku, jakby utkano ją z pajęczyny. Wydobywała ze swoich sakiewek porcję talarów i karmiła nimi przemysł odzieżowy, tylko po to, by następnie upchnąć zdobycze gdzieś w szafach, w szufladach. Nikt ani na Ymirze, ani tym bardziej na Przesmyku nie powinien podejrzewać jej o dobrą sytuację materialną, noszenie wszystkich tych rzeczy było zresztą niezgodne z obrazem, który chciała sobą budować - rynsztokowej dilerki, uwikłanej w brutalne interesy półświatkowego potentata, przybocznej szanowanego, niesławnego człowieka.
    Każdego miesiąca mimo wszystko pozwalała sobie na kolejne zakupy, uważając, by nikt znajomy nie stał się tego świadkiem. Wyruszała samotnie, oddalała się od stałych kątów i uliczek pełnych znajomych twarzy, strząsała z siebie płaszcz codziennych spojrzeń, do których przywykła, by zapuścić się w rewir cieszący się pewną elegancją, schludnością, czymś, co mieszkańcy Midgardu uznaliby po prostu za normalność.
    Czymś, co jej normalnością jednakże nie było. Wodziła wzrokiem po kolorowych witrynach, zatrzymywała spojrzenie na przykuwających uwagę manekinach, przesuwała nawet opuszkami po szkle, rozważając, czy dana rzecz stanie się tą, którą zabierze ze sobą do domu. Zwichrzone, niesforne kosmyki włosów w kolorze zboża niemal całkowicie wysunęły się z nisko zaplecionego koka, język klikał o podniebienie w kontemplacji. Nie miała złudzeń, że ekspedientki w Atelier Frue Johansen patrzyły na nią jak na wymoczka, może podejrzewały, że Asterin miała zamiar coś stąd ukraść, ale musiała przyznać, że stosownie kryły się ze swoimi obawami. Gdyby nie była uważniejsza, mogłaby nawet tego nie zauważyć - z kolei ich postawa złagodniała niejako, kiedy zaszyła się w przymierzalni i raz na jakiś czas prosiła je o doniesienie odpowiedniego rozmiaru. Większość spódnic była na nią za długa (przeklęte krótkie nogi, jakby boskie wyroki nie dość miały ją wkurwiać, to jeszcze to), w mnogości spodni wyglądała jak strach na wróble, z którego nogawki smętnie zwisają w kierunku ziemi, ale znalazło się kilka ubrań, które okazały się na nią zaskakująco dobre. Zostawiła je w okupowanej przez siebie przymierzalni, po czym wyszła jeszcze na chwilę, by urządzić ostateczny rekonesans po sklepowych alejkach, upewniwszy się tym samym, że nie przegapiła niczego, czego jej serce mogłoby zapragnąć. Odgłosy kroków, tutaj, w miejscu, gdzie były oczywiste, jej nie alarmowały - zrobił to jednak znajomy głos, który sprawił, że natychmiast zamarła, niczym dziecko przyłapane na niecnym uczynku. Przecież nikt nie miał jej tutaj spotkać! Obróciła się w kierunku Vai powoli, zarumieniona, z szeroko otwartymi oczyma, spostrzegłszy, że radosny ton kobiety sprawił, że oblało ją trudne do nazwania ciepło.
    - Jak mogłaś mnie nakryć? Tak świetnie się z tym ukrywałam - burknęła z urazą, prędko rozświetloną przez półksiężyc jej własnego uśmiechu - wciąż zakłopotanego i poruszonego, skoro był to jej sekret, skrupulatnie pielęgnowana tajemnica, której odkrycie przysporzyło ją o szybsze bicie serca i dziwne napięcie. Mimo to przytuliła przylegającą do niej Vaię, zamknąwszy ją w niemal niedźwiedzim uścisku, mocnym, stanowczym i celowo przerysowanym. - Nikomu nie mów, że mnie tu widziałaś - przestrzegła, lekko stukając opuszkami o policzek towarzyszki w znajomej, powitalnej pieszczocie. - Nigdy wcześniej tu nie byłam, bo witryna sprawiała wrażenie kija w dupie, ale pomyślałam, że dziś spróbuję. I jest całkiem nieźle - przyznała, rozbawiona czerwienią wstępującą na policzki kręcącej się nieopodal pracownicy, która jej podsumowanie panującej w Atelier atmosfery musiała odebrać personalnie. - A ty? Myślałam, że wybierasz inne sklepy - rzuciła swobodnie; to samo można by powiedzieć o Asterin, najwyraźniej więc tkwiły w tym obie, łamiąc skojarzenia trwale dopisane do swoich osób, do swoich charakterystyk, preferencji pokazywanych światu. - Co ci wpadło w oko? - zagaiła, szczerze ciekawa. Podszyte irytacją zażenowanie na odkrycie swojej tajemnicy zaczynało powoli ustępować - bo może dzielić z kimś ten sekret wcale nie byłoby źle? Z Vaią, właśnie z nią.

    Fela sektina – pozwala przez jedną rozgrywkę ukryć Pieczęć Lokiego. Używanie częściej niż raz w miesiącu może doprowadzić do choroby kończyny i jej samoistnej amputacji.
    40 | 24 + 31 + 5 = 60, gra gitara
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Asterin Eggen' has done the following action : kości


    'k100' : 24
    Widzący
    Vaia Cortés da Barros
    Vaia Cortés da Barros
    https://midgard.forumpolish.com/t3586-vaiana-cortes-da-barros#36https://midgard.forumpolish.com/t3599-vaiana-cortes-da-barros#36182https://midgard.forumpolish.com/t3600-hector#36189https://midgard.forumpolish.com/f120-vaia-cortes-da-barros


    Będąc w Midgardzie Vaia całkowicie zdążyła się już przyzwyczaić do spojrzeń ludzi, spoczywających na niej czasem z siłą ciężkiej materii okrywającej ciało. Była obca, wyróżniała się swoją karmelową cerą, burzą czarnych loków i niskim wzrostem. Zawsze ktoś się na nią gapił, spojrzeń w sklepach nawet już nie dostrzegała. Zresztą w Brazylii też się na nią gapili, najczęściej ze względu na blizny. Gdzie by nie pojechała i tak przyciągała spojrzenia, choć w Midgardzie akurat było najlepiej, bo były to spojrzenia rzucane po prostu komuś, kto nie wyglądał na rodzimego mieszkańca tych stron. Albo dziewczynie wiosną zawiniętą w kilka swetrów, takie były chyba najlepsze. Przyzwyczaiła się.
    Także nawet w Atelier, gdy weszła tam w swoich trampkach, pociętych dżinsach i koszulce z zabawnymi napisami, z narzuconą skórzaną kurtką jeszcze pamiętającą czasy Warty, musiała wzbudzać spojrzenia. I wzbudzała je, ale jak typowy kot albo je ignorowała, albo jeszcze odpowiadała swoim własnym, obijając speszenie w kierunku patrzących. Teraz jednak mogła się serdecznie uśmiać, bo jakby na to nie spojrzeć, razem z Asterin pasowały tu jak pięść do nosa ze swoimi strojami. Przynajmniej blondynka miała bardzo podobny wzrost do jej własnego, więc nie wyglądały zabawnie w powitalnym przytulasku.
    - No taki już mój urok no, znajduję złe miejsca w złym czasie. - roześmiała się lekko na wyrzut kobiety, tylko udając zawstydzenie. W sumie cieszyła się, że ją tu spotkała, zawsze lepiej było pytać kogoś, jak się wygląda w kreacji niż ufać lustrom. Te umiały zakłamywać rzeczywistość a poza tym Vaia znała się na ciuchach tak samo jak na przewidywaniu przyszłości - czyli wcale.
    - Milczę niczym omszony głaz... O ile pomożesz mi coś dobrać. Bo moja znajomość mody opiera się o wszystko, w, czym wygodnie można skopać zadki elementowi przestępczemu. - puściła jej oczko i w swobodny sposób poprawiła ten jej idealny koczek. Sama swoich włosów nawet nie próbowała okiełznać, ograniczając się w razie potrzeby do ściągnięcia ich gumką albo klamrą. Raz jeden, do ślubu, elegancko je wyprostowała i miała fantazyjne upięcie. Dziewczyny męczyły się z tym przez 5 godzin i Vaia uznała, że nigdy więcej. No ale wtedy dopiero wyglądała...
    - Ja często tu przechodzę. Tak o zerknąć przez witrynę. Ale gdzie mnie do eleganckich kreacji, więc zwykle szlam dalej, żeby uzupełnić jakieś spodnie czy koszulki. Zresztą widać. - odsunęła się lekko, wskazując na swój strój. - Ale nikt nie broni mi oglądać… Tam jest taka jedna sukienka, ale ja nie noszę sukienek, a poza tym jest za krótka. I nie mam do niej butów. I jest zdecydowanie za lekka w kwestii waszych temperatur tutaj, czy ty uwierzysz, że nasza zima potrafi być cieplejsza niż wasze lato? - przewróciła oczami, a od strony ekspedientki dobiegło jej zduszone parsknięcie śmiechem, gdy nie potrafiła powstrzymać reakcji na narzekanie Vai. - Nic nie poradzę! - puściła żartobliwie oczko do dziewczyny, wracając wzrokiem do Asterin. - Chociaż popatrz na tamtą… W życiu bym tego nie ubrała, czułabym się jak idiotka, ale jest piękna. - westchnęła, wskazując na manekin i długą kreację odsłaniającą całkiem sporo ciała, ale w ten rozpalający wyobraźnię sposób, a nie wulgarny. - Nadal potrzebuję bluzek i spodni. Masz coś ciekawego na oku? Pomóc ci coś wybrać? - uśmiechnęła się szeroko, porzucając chwilowo swoje plany, bo eleganckie rzeczy nie były jej typem. Nie pasowała do nich i tyle.


    You die before me and I'll kill you.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.