Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Wodospad Fossegrimów (K)

    4 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Wodospad Fossegrimów (K)
    Nietrudno domyślić się, że Wodospad Fossegrimów swoją nazwę zawdzięcza pięknym, magicznym istotom, przypominającym mężczyzn. Strażnicy rzek upodobali sobie to miejsce, często siadając tutaj na skałach i grając swoje melodie. Należy uważać, aby nie stracić zmysłów i nie wpaść w taneczny trans, który może skończyć się nawet utopieniem. Na całe szczęście fossegrimowie są nastawieni przyjaźnie i nie chcą krzywdzić ludzi, dlatego ograniczają wpływy swojej magii, gdy tylko dostrzegą ich w pobliżu i uznają, że są traktowani z szacunkiem. Sam w sobie wodospad odcina się na drzewa, które ustępują w tym miejscu wstędze wartkiej wody.


    Kość k6 (nieobowiązkowa)
    1, 2 – Niestety, nie zauważasz tym razem żadnej, magicznej istoty.

    3 – Widzisz przechadzającą się postać półnagiego mężczyzny. To fossegrim, który najwyraźniej przygotowuje się do swojego koncertu.

    4 – Do twoich uszu dociera wyjątkowo piękna melodia. Dopiero później spostrzegasz sylwetkę fossegrima. Jeśli masz postać kobiecą, bardzo trudno jej zebrać myśli, a nawet może wpaść w trans.

    5 – Zauważasz kąpiącego się w rzece, niebywale pięknego mężczyznę. Dopiero później odnotowujesz, że posiada on krowi ogon. To huldrekall, który uśmiecha się w twoją stronę i spróbuje cię uwieść, jeśli tylko twoja postać jest podatna na jego silny urok.

    6 – Słyszysz wspaniały, grany przez fossegrima utwór i następnie dostrzegasz tańczącą kobietę, która niebezpiecznie zbliża się do wód wodospadu. Najwyraźniej pozostaje pod wpływem uroku tej niezwykłej istoty. Czy spróbujesz jej pomóc?
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    21.06.2001

    Przysługa dla artysty
    Bez względu na to, czy natrafiliście na wspomniane miejsce przypadkowo podczas spontanicznej przechadzki, czy celowo chcieliście posłuchać melodii granej przez demony opiekujące się wodospadami, nie usłyszeliście w pobliżu żadnej, ujmującej muzyki. Cisza, która was otaczała, była smagana jedynie miarowym szumem wody oraz szelestem drzew. W chwili, kiedy podeszliście bliżej wodospadu, zauważyliście siedzącego przy brzegu, półnagiego mężczyznę o niezwykłej urodzie, nadającej mu wymiar niemal nieludzkiej i baśniowej postaci. Nieznajomy wyglądał na wyraźnie zasmuconego.
    Nie wierzę, że mogłem tak po prostu je zgubić. Towarzyszyły mi już ponad sto lat… – wyszeptał z rozczarowaniem, jeszcze w danym momencie nieświadomy waszej obecności.

    Jest to wstęp do scenariusza pobocznego Midsommar. Aby zapisać się do rozegrania go, należy zarezerwować miejsce w odpowiednim temacie. Uwaga! Osoby biorące udział w wydarzeniu nie wykonują rzutów k6 podanych w opisie lokacji.

    zapisy na wydarzenie otwarte (0/2 lub 0/3)
    Widzący
    Amandine Tegan
    Amandine Tegan
    https://midgard.forumpolish.com/t3596-amandine-teganhttps://midgard.forumpolish.com/t3617-amandine-tegan#36528https://midgard.forumpolish.com/t3618-pikka#36534https://midgard.forumpolish.com/f117-amandine-tegan


    Przyszła na obchody z Felixem, dokładnie tak jak w zeszlym roku i jeszcze poprzednim. Podobnie też jak za każdym innym razem, pokręciła się z nim dokładnie tyle, by obejść wszystkie kolorowe stoiska. Zaraz potem zostawiła Sommerfelta tam, gdzie działa się bardziej celebracyjna część obchodów, sama zaś, nie będąc tak religijną, ruszyła na drugie kółko wokół festynowych stoisk – i dalej, głębiej w las, nad wodę.
    Może ostatnie przejścia z Brage, a może coś zupełnie innego – coś sprawiło jednak, że ostatnio była... Powiedzmy, mniej rozsądna. Znacznie mniej, niż uczył ją Felix. Znacznie mniej, niż powinna być, biorąc pod uwagę, jak ważna dla niego była. Zapuszczała się do Przesmyku Lokiego, bo mogła. Odwiedzała nieformalne kontakty Felixa – te, o których sądził, że nie wiedziała – bo mogła. I nad Wodospad Fossegrimów też poszła trochę na przekór, doskonale wiedząc, że wizyty takie mogły się różnie skończyć. Bardzo różnie.
    Może właśnie dlatego tu przyszła. Kusić los – znowu.
    Inna rzecz, że Amandine uwielbiała muzykę, a nie była tajemnicą, jak wspaniałymi artystami są fossegrimy. Że słuchanie muzyki w filharmonii a słuchanie tych samych utworów w wykonaniu demonów to zupełnie dwie różne rzeczy. I jakkolwiek nie był to dzisiaj główny powód, dla którego Tegan zboczyła w kierunku wodospadu, nie był też tak zupełnie bez znaczenia.
    Tylko, że muzyki tu w ogóle nie było, a cisza panująca nad wodą była... Dziwna. Niepokojąca.
    Jeszcze nim dotarła nad brzeg, Amandine dostrzegła w oddali... kogoś. Wystarczyło raptem parę kroków bliżej, by Tegan zrozumiała, z kim ma do czynienia. Z taką urodą – oczy dziewczyny zalśniły jaśniej, gdy prześlizgnęła się po sylwetce mężczyzny – nieznajomy mógł być tylko fossegrimem. Musiał być. Kto inny siedziałby nad demonim jeziorem półnagi i rozpaczał z powodu utraty... Czego właściwie?
    Amandine odetchnęła głęboko i, nie dając sobie chwili do namysłu – chwili, w której może jednak rozmyśliłaby się, może cofnęłaby się w las, zaniepokojona i podejrzliwie upatrująca się w samotnej postaci jakiegoś podstępu – raźnym krokiem pokonała te ostatnie parę metrów dzielące ją od mężczyzny.
    - Hej – przywitała się lekko i bez wahania kucnęła obok. Jasnożółta sukienka gładko okryła jej nogi, krótki gorset w grochy nawet w tej pozycji utrzymał sylwetkę Amandine nad podziw prostą i smukłą. – Wszystko w porządku? – spytała miękko i przekrzywiła głowę lekko, chwilę tylko obawiając się, czy urocza kokarda wciąż trzyma się w jej włosach tak, jak powinna.
    O tym, że nie przyszła tu sama, zorientowała się jeszcze zanim nieznajomy zdołał odpowiedzieć na jej pytanie. Kawałek dalej, ponad odsłoniętym razmieniem mężczyzny, dostrzegła drugiego – jasnowłosy, smukły, był zaskakująco znajomy. Może dlatego, że ostatnim razem niemal zderzyła się z nim na schodach, gdy wpadał do Felixa jak do siebie.
    Zmrużyła oczy, nagle nieco bardziej nastroszona, spoglądając, jak Nik – chyba Nik, wydawało jej się, że tak mówił do niego Sommerfelt – idzie, oczywiście, prosto w ich stronę. Świetnie.
    Chrząknęła cicho i zaraz, ostentacyjnie ignorując nowe towarzystwo, znów skupiła się na rozżalonym nieznajomym.
    - Może mogłabym jakoś pomóc? – spytała wreszcie i uśmiechnęła się łagodnie. Propozycja, warto zauważyć, nie była wymuszona, bo Amandine lubiła pomagać. Naprawdę. Jeśli tylko mogła, gotowa była ruszyć na ratunek... Cóż, każdemu, chyba. Miała wielkie serce – zbyt duże i zbyt naiwne, jak się ostatnio okazało. Serce, które łatwo było zbałamucić, wykorzystać, zranić. A jednak...
    Wciąż nie wierzyła, by naprawdę nie warto było pomagać. Nie wierzyła i już. Świat był lepszy, niż próbował opisać go Felix. Może nawet nie w połowie tak dobry i kolorowy, jak jeszcze do niedawna wyobrażała go sobie sama Amandine, ale... Do cholery, musiał być lepszy niż ponure wizje odmalowywane przez Sommerfelta, bo jeśli nie był, Tegan nie miała pojęcia, po co w takim razie się jeszcze na nim męczy.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Świat był jaki był. Nik nigdy nie był religijny, bo w jego wypadku religijność wymagałaby pójścia z bogami na wojnę za to, co mu zrobili. A po co. Lepiej było udowadniać na każdym kroku, że sam decyduje o swoim życiu, co wcale chyba jednak nie było aż takie łatwe. Midsommar traktował zwyczajnie jak rozrywkę. Nie jako święto bogów czy cokolwiek, ale festiwal, na którym można się było zabawić, rozejrzeć i ewentualnie przemyśleć sobie to i owo. Nie, żeby Nik miał jakoś dużo do przemyślenia, ale chyba jednak miał. Dużo. Nadal miał drobne wątpliwości, czy dobrze robił - brak zaufania do wszystkich innych utrudniał poleganie na nich.
    Miesiąc, niby niewiele. Cztery tygodnie. Trzydzieści dni, plus minus. I tyle czasu miałby zostać zdany całkowicie na czyjąś łaskę. Z ciągłym ryzykiem wbicia noża w plecy, bo Nik mimo wszystko spodziewał się po ludziach wszystkiego, co najgorsze. Prędzej czy później zawsze znajdowało się coś, za co mogliby zwrócić się przeciwko niemu. A choć umowa z Felixem miała sens i była porządna, nadal nie dawała Nikowi pełnej gwarancji, że wystarczy, by nie dostał nożem w jakąś część ciała. Powędrował dłonią do blizny na żebrach, bardzo paskudnej pamiątce po rzeczach, które technicznie nie powinny się zdarzyć. A potem Arthur i całość. Westchnął bezgłośnie, odłączając się od tłumów i kierując się teoretycznie przed siebie.
    Jednak to była teoria, bo Nik kierował się dokładnie tam, gdzie technicznie powinien przynależeć. Do swoich pobratymców, do których pasował jak pięść do nosa. Nie wyglądem, bo tym nie odstawał, ale całą resztą charakteru i zachowania. Minęło trochę czasu, zanim zorientował się, że czegoś mu brakuje. Było nienaturalnie wręcz cicho, czego w życiu nie spodziewałby się po wodospadzie fossegrimów! Holt poczuł gwałtowny niepokój i przyspieszył kroku, by znaleźć się nad wodą w tempie ekspresowym, a jego oczom ukazał się fossegrim - cóż, z racji genetyki Nik był całkowicie odporny na jego urok - i to do tego bardzo zasmucony. W towarzystwie jakiejś młodej cizi. W pierwszym momencie Nik nawet pomyślał, że to ona mu coś zrobiła, przynajmniej póki nie usłyszał jej pełnego troski pytania oferującego pomoc.
    Przyjrzał się sukience i gorsetowi dziewczyny, zdając sobie sprawę z tego, że kojarzył tę małą cizię. Staranowała go na schodach, gdy ostatnim razem był u Sommerfelta. Musiała być jego jakąś utrzymanką czy kimś takim, Nik średnio w to wnikał. Wyjątkowo nie był zainteresowany zaklinaczem w tym sensie, bardziej zależało mu na magii, którą tamten władał.
    Pewnie powinien zostawić mężczyznę wraz z dziewczyną, ale po prostu nie potrafił tego zrobić. Jeśli dobrze zrozumiał sytuację, fossegrim stracił swój instrument, a Nik znał ten ból - podobnie czuł się, gdy utracił swoją gitarę. Westchnął wewnętrznie i podszedł do nich, przykucając przy swoim pobratymcu. Może i dżinsy nie były wygodne do takich aktywności, ale za to rozpięta od góry koszula Holta ukazywała jego wisior z białym bursztynem.
    - Nie łam się. - powiedział zachęcającym tonem. - Pomożemy ci, tylko powiedz konkretnie, co się wydarzyło. - Nik swoją aurę trzymał przy sobie, nie roztaczał jej. I kompletnie nie ruszało go stroszenie się utrzymanki Felixa. Bardziej żal mu było cichego wodospadu i załamanego fossegrima.
    Nie uważał, by warto było pomagać. Warto było zaciągać długi od innych, ale od czasu do czasu miewał swoje zrywy. Świat był chujowy, podły i paskudny, ale bywały w nim dobre momenty. Jakby na to nie spojrzeć, jemu też ktoś kiedyś pomógł. Nie wiedział, gdzie byłby teraz, gdyby nie Ulrik i Villiam. Pewnie w grobie. Ale przede wszystkim chciał posłuchać muzyki, zatonąć w niej, a jeśli fossegrim nie będzie miał na czym, to im nie zagra. Jemu nie zagra, bo dziewczyna nie obchodziła go wcale. Zaproponowanie harmonijki nie wchodziło w grę.
    - Serio pomożemy. - dodał zachęcająco.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Prorok
    Prorok


    Nawet osoba mało obeznana z magicznymi istotami Skandynawii byłaby niemal pewna, że ma do czynienia z fossegrimem. Mężczyzna, wyraźnie zakłopotany, wydawał się emanować szczególną aurą. Sprawiał wrażenie niemal nierzeczywistego, wyjętego wprost z opowieści przechodzących z pokolenia na pokolenie. Nawet teraz, smutny i rozżalony wydawał się przyćmiewać malowniczość w pełni obudzonej wiosny przechodzącej ze śmiałością w etap beztroskiej, kolejnej pory roku. Na całe szczęście, w przeciwieństwie do wielu innych podobnych istot, fossegrimowie nie stanowili często zagrożenia. Nie byli podobnie zawistni jak niksy gotowe zesłać śmierć na każdego lekkomyślnego młodzieńca, ani przewrotni i niemoralni jak huldry i huldrekalle. Zachęcony zainteresowaniem fossegrim postanowił otworzyć się przed parą nieznanych mu przybyszy.
    Zgubiłem magiczne skrzypce. Są dla mnie bardzo cenne, towarzyszyły mi, odkąd sięgam pamięcią… – opowiedział z przejęciem. Fossegrimowie byli miłośnikami sztuki, a w szczególności muzyki. Każdy z nich miał naturalny talent do gry na instrumentach. Większość z nich wybierała skrzypce, na których umieli grać nawet najbardziej skomplikowane melodie. Budzili tym samym podziw w środowisku magicznym, a ich potomkowie często zostawali wirtuozami w galdryjskich filharmoniach.
    Pamiętam, że grałem koncert, a później… Później zrobiło mi się ciemno przed oczami. Straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem, odkryłem, że moje skrzypce zniknęły – przyznał z ewidentnym zawstydzeniem. Był bardzo rozżalony i smutny z powodu, że utracił najcenniejszy dla siebie przedmiot. Instrumenty konstruowane przez fossegrimów nie były bowiem zwyczajne. Przypisywano im liczne właściwości wspomagające grę, sprawiające, że melodii słuchało się dużo chętniej, z intensywnym skupieniem. Nikomu nie udało się odtworzyć ich sukcesu, nawet pomimo oszustwa dokonanego przez Ahlströmów, na podstawie którego wznieśli oni swoją reputację klanu magicznego.
    Jeśli pomożecie mi je odnaleźć, obiecuję, że was za to odpowiednio wynagrodzę. Niestety, ale nie będę mógł wam towarzyszyć. Nie chciałbym was rozpraszać, a obecnie mój stan nie pozwala mi na oddalanie się od wody. Potrzebuję…. dojść obecnie do siebie – drgnął, po czym ruszył w kierunku rzeki. Zanurzył się, później znikając w wodzie. Nik doskonale wiedział o tej cesze jego gatunku – każdy z nich potrzebował bliskości wody, zwłaszcza w sytuacjach rozchwiania. Holt podczas rozmowy mógł również wyczuć, że mężczyzna się mu uważniej przygląda, tak, jakby zaczynał rozpoznawać w nim podobieństwo, nie odniósł się on jednak obecnie do swoich ewentualnych spostrzeżeń.

    INFORMACJE

    Poniżej znajdują się etapy, które macie uwzględnić w dalszej części rozgrywki razem z ich wyjaśnieniem. Prorok nie kontynuuje rozgrywki.


    Etap I
    Wyruszacie na poszukiwanie poszlak. Każde z was rzuca kością k100 na spostrzegawczość. W przypadku uzyskania łącznego wyniku 100 i wyżej, słyszycie nieprzyjemne rzępolenie. W przypadku wyników niższych błądzicie przez dłuższy czas, dopiero później podchodząc do miejsca, gdzie słychać uporczywą kakofonię.

    Etap II
    Spostrzegacie młodzieńca, który bezskutecznie próbuje zagrać na skrzypcach urokliwą melodię. Możecie zdecydować, czy wybieracie perswazję albo bezpośrednie uderzenie złodzieja zaklęciami. W pierwszym przypadku rzucacie k100 na charyzmę. Wynik pojedynczej postaci 65 i wyżej gwarantuje wydobycie od rzezimieszka informacji. Wyznaje wam, że zawsze chciał być artystą jak jego ojciec, ale brakowało mu determinacji. Łudził się, że zdobywając skrzypce fossegrima, uda mu się natychmiast opanować umiejętności gry na instrumencie. Postanowił oszołomić demona zaklęciem a następnie ukraść mu jego atrybut. Zrezygnowany odda wam skrzypce, prosząc, abyście nie rozpowiadali o tym wydarzeniu, po czym prędko ucieknie. Jeśli postanowicie użyć zaklęć obowiązuje was klasyczna mechanika rzucania czarów. Możecie wówczas sami, bez przekonywania, odebrać instrument młodzieńcowi.

    Etap III
    Macie do wyboru dwie opcje – możecie zwrócić skrzypce fossegrimowi albo zabrać je ze sobą. Jeśli oddacie instrument demonowi, ten udzieli wam krótkiej lekcji magii twórczej, pozwalając wam uzyskać +1 punkt do tej statystyki. Jeśli postanowicie zabrać ze sobą instrument i go sprzedać w Przesmyku Lokiego, każde z was otrzymuje po 1 punkcie do magii zakazanej lub wiedzy ogólnej (do wyboru przez gracza). Jeśli zdecydujecie się na wybranie jakiegokolwiek innego, obranego przez was wyjścia, nie otrzymujecie żadnych punktów do statystyk.
    Widzący
    Amandine Tegan
    Amandine Tegan
    https://midgard.forumpolish.com/t3596-amandine-teganhttps://midgard.forumpolish.com/t3617-amandine-tegan#36528https://midgard.forumpolish.com/t3618-pikka#36534https://midgard.forumpolish.com/f117-amandine-tegan


    Jeszcze przez dobre parę chwil przyglądała się Nikowi podejrzliwie, gdy podchodził i kucał obok. Kiedy jednak poparł ją, mówiąc, że pomogą, chrząknęła tylko cicho i znów skupiła się na rozpaczającym fossegrimie. No mogą. Mogą pomóc. Razem. Powiedzmy.
    Słuchała uważnie, gdy mówił. Skrzypce. Już na samo to oczy zalśniły jej jaśniej. O demonich instrumentach krążyły legendy i jakkolwiek sama Amandine niespecjalnie w większość takich historii wierzyła, to jednak nie potrafiła też tak całkiem ich przekreślić. Bo w każdej historii kryło się przecież ziarno prawdy. Bo skoro tak wielu ludzi powtarzało, jak fantastyczne są instrumenty fossegrimów, to przecież nie mogło być tak, że wszyscy kłamią.
    A jeśli założyć, że we wszystkich tych legendach naprawdę coś się kryło – to Amandine bardzo, bardzo chciałaby zobaczyć, co dokładnie. Skrzypce. Bogowie, wiele by dała by zobaczyć, co mogłaby zagrać na demonim instrumencie. Co potrafiłaby na nim stworzyć? Czy muzyka grana na jej własnych skrzypcach – wciąż przecież doskonałych, jednych z lepszych, jakie można było dostać na rynku; były przecież prezentem od Felixa – różniłaby się od tej, którą mogłaby zagrać na instrumencie fossegrima?
    Chrząknęła cicho, łapiąc się na tym, że fantazjuje i zmusiła się, by znów skupić na słowach demona. Na tym, że ktoś go... napadł? I że skrzypce są teraz nie wiadomo gdzie.
    - Pomożemy – zapewniła ostatecznie z pełnym przekonaniem. – Oczywiście, że pomożemy – powtórzyła, a potem, gdy mężczyzna raptem chwilę czy dwie później zniknął pod wodą, spojrzała wreszcie na Nika.
    Przez moment spoglądała na Holta tylko, nim wreszcie sapnęła cicho i wyprostowała się, wygładzając sukienkę.
    - Ty jesteś tym, co ostatnio zawraca dupę Felixowi – stwierdziła jak gdyby nigdy nic. – Nazywasz się jakoś? – Zmrużyła oczy lekko. Wiedziała, że blondyn nazywa się Nik, i że miał do Sommerfelta jakiś biznes w związku z zaklinaniem – Felix jej powiedział. Może jednak chciała to usłyszeć z ust samego chłopaka. Może czuła się głupio z myślą, że mieliby się do siebie zupełnie nie odzywać, i może – tylko może – blondyn wcale nie drażnił jej aż tak, jak próbowała to okazać.
    Jeszcze raz mimowolnie wygładziła nieistniejące zagniecenia i odetchnęła powoli.
    - Dobra, chodź. Ktokolwiek je zabrał, te skrzypce, nie może być chyba daleko, nie? – rzucila, nie spodziewając się właściwie odpowiedzi.
    Raźnym krokiem ruszyła w stronę pobliskich zarośli, wybierając kierunek trochę na chybił trafił. Zaraz jednak zwolniła, wreszcie znowu zatrzymała się i sapnęła cicho. To bez sensu. Nie mogli przecież iść na ślepo. Napastnik równie dobrze mógł się przecież teleportować ze skrzypcami cholera wie gdzie.
    Wspierając dłonie na biodrach, rozejrzała się, a im dłużej nie widziała żadnych wskazówek, tym bardziej marszczyła się. Nagle drgnęła lekko.
    - Słyszysz? – spytała, jednocześnie wsłuchując się w... Coś.
    Ponad szum wody wodospadu wznosił się jakby jakiś dźwięk – chyba. Nie była pewna, czy faktycznie coś słyszy, czy to tylko omamy – złudzenie wywołane samą chęcią, by znaleźć cokolwiek, jakikolwiek punkt zaczepienia.
    Zmrużyła oczy i spojrzała na Nika, świdrując go spojrzeniem.

    Rzut na spostrzegawczość: 64

    Do progu sukcesu zostało: 100 - 64 = 36
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Amandine Tegan' has done the following action : kości


    'k100' : 64
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Wewnętrznie jęknął słysząc, że mężczyzna utracił skrzypce. Prywatnie jakoś za tym instrumentem nie przepadał, ale przypomniał sobie, jak sam się czuł, gdy stracił gitarę. A przecież jego gitara była tylko zwykłym instrumentem, a znając życie skrzypce jego pobratymca były na wskroś magiczne. Chyba mu trochę ich pozazdrościł, ale nie dał po sobie nic poznać. Kucająca obok niego cizia od Sommerfelta była najwyraźniej bardziej niż tylko chętna, żeby pomóc fossegrimowi, Nik był więc skłonny nawet sobie odpuścić, gdyby nie dostrzegł błysku w jej oczach. Błysku na słowo skrzypce. Wewnętrznie aż się cały zjeżył, a spodziewając się po ludziach przeważnie najgorszego - łatwiej było się miło rozczarować, choć zwykle wychodziło na jego - miał pełne prawo uznać, że pannica nie będzie chętna, by mężczyźnie skrzypce oddać. Musiał więc dopilnować, by fossegrim odzyskał swój instrument. Widział jego marny stan i chyba nawet robiło mu się go żal.
    - Czyli ktoś zaatakował cię od tyłu i ukradł skrzypce. - podsumował, marszcząc lekko brwi. - Nie wyrzucaj tego sobie, to było przemyślane działanie. Odzyskasz je. - powiedział dobitnie i z pewnością siebie, co brzmiało praktycznie jak obietnica składana pobratymcowi. Skinął tylko głową, gdy ten zaszył się pod wodą. Tak, w pełni rozumiał tę potrzebę, była nawet zbyt oczywista dla kogoś, kto sam był fossegrimem, nawet jeżeli tylko w drugim pokoleniu. Odprowadził go wzrokiem, po czym wyprostował się. Pozycja przykucu nie była najwygodniejsza, trochę zabolały go kolana, ale to nie było nic, czego nie rozchodzi w poszukiwaniu złodzieja. Wzrokiem zmierzył dziewczynę, z jakąś satysfakcją patrząc na nią z góry i cicho prychnął na jej obcesowość pytania. I zwłaszcza, że zahaczyła o Sommerfelta i nikowe zlecenie dla niego. Nie spodobało mu się to, zwłaszcza, jeśli Felix miałby jej powiedzieć, czego konkretnie Nik pragnął. I on zawracał mu dupę? Serio?
    No dobra. Zawracał. I nie żałował ani chwili, bo naprawdę polubił spędzanie czasu z tym gościem i cieszył się jak cholera, że artefakt wcale nie był prosty do wykonania. Więcej argumentów do siedzenia mu na głowie i wpadania ot tak. No i ta odporność Sommerfelta na aury... To budziło fascynację Nika, może i niezdrową, ale budziło. Wszystko razem składało się więc na fakt, że faktycznie zawracał dupę zaklinaczowi. Ale to nie znaczyło, że jakaś małolata, chcąca potencjalnie ograbić fossegrima ze skrzypiec, miała mu ten fakt wypominać. Prychnął więc tylko na jej słowa.
    - Niczego nie zawracam. Prowadzę interesy. - uniósł z kpiną brew w górę, lustrując ją wzrokiem z lekkim rozbawieniem. - I chyba ty powinnaś przedstawić się pierwsza, ostatnio prawie zrzuciłaś mnie ze schodów. Jeszcze uznam, że próbujesz się pozbyć kontrahentów Sommerfelta. - parsknął na nią, ale bez jakiejś specjalnej urazy. Bardziej w tej chwili interesowało go znalezienie skrzypiec, bo było mu po prostu żal tamtego. - Niklas. Ale wystarczy Nik. - z nazwiskiem nie szarżował, zresztą nie wyglądała na kogoś, kogo interesowały roślinki. A już na pewno nic z tej nielegalnej strefy. Ruszył jednak za nią, rozglądając się wokół w poszukiwaniu śladów złodzieja, ale niespecjalnie mu to szło. Był za bardzo zły na kogoś, kto ośmielił się zaatakować tamtego biedaka.
    - Kij wie. Jedyne natomiast, co wiem na pewno, że to skończony skurwysyn. - poinformował dziewczynę, nie tłumiąc złości. - Do tego bez honoru. Co mu zawinił tamten fossegrim? Widać, że to delikatny gość. Nic nikomu nie zawinił. Fossegrimy ogólnie są nieszkodliwe. - zazgrzytał zębami. - A ten co? Zakradł się od tyłu i zabrał mu skrzypce. Przecież ten biedak prawie w depresję wpadł. - no oczywiście, że był oburzony i ani myślał tego faktu kryć. Zasyczał cicho i przystanął, gdy dziewczyna się odezwała.
    - Tylko wodospad. - przyznał zgodnie z prawdą, marszcząc lekko brwi, gdy zaczął się zastanawiać, czy mała ma omamy słuchowe, czy on ogłuchł. Ale raczej pierwsza opcja, w końcu pytanie usłyszał.

    Spostrzegawczość: 2 (too much anger I guess)

    Próg powodzenia: 100 - 64 - 2 = 34, nieudane


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Nik Holt' has done the following action : kości


    'k100' : 2
    Widzący
    Amandine Tegan
    Amandine Tegan
    https://midgard.forumpolish.com/t3596-amandine-teganhttps://midgard.forumpolish.com/t3617-amandine-tegan#36528https://midgard.forumpolish.com/t3618-pikka#36534https://midgard.forumpolish.com/f117-amandine-tegan


    Chyba trochę się zdziwiła – tym, jak Nik przejął się losem fossegrima i tym, jak z marszu uznał, że trzeba mu pomóc. Nie, że można, a właśnie że trzeba. Chyba była zaskoczona, ale – chyba – zdobył tym też u niej jakigoś plusa. Może.
    W żadnym razie nie zmieniło natomiast podejścia Amandine – podejścia mianowicie nastroszonego i podejrzliwego, bo każdy, kto kręcił się zbyt blisko Felixa, był automatycznie niechcianym elementem. Przynajmniej na początku. Przynajmniej dopóki nie upewniła się, że nie jest zagrożeniem dla Sommerfelta.
    Nigdy o tym z Felixem nie rozmawiali, ale dbała o niego nie mniej niż on o nią. I walczyłaby o niego też z wcale nie mniejszym zapamiętaniem.
    Nie kupiła więc tego prostego prowadzę interesy, no bo przecież jasne, że tak. Co innego mógł robić z Sommerfeltem? Felix się nie spoufalał. Nie miał zbyt wielu znajomych – przynajmniej nie takich, których poznałby rzeczywiście inaczej niż przez swoją mniej lub bardziej legalną pracę. No więc jasne, interesy. Ale co poza tym?
    Nie drążyła chyba tylko dlatego, że obruszyła się wyraźnie na bezpodstwne oskarżenia.
    - Nie zrzuciłam cię ze schodów! – sapnęła z oburzeniem, zawahała się. – A nawet jeśli, to sam sobie jesteś winien, sam władowałeś mi się pod nogi. Było patrzeć, gdzie leziesz – burknęła, czując rumieńce irytacji wykwitujące jej na policzkach.
    Jeszcze przez moment przyglądała się Nikowi spod oka, wreszcie westchnęła ciężko, z teatralną niemal rezygnacją.
    - Amandine – rzuciła krótko. Nazwiska też nie podała, choć z zupełnie innych powodów, niż zrobił to Nik.
    I znów – zdziwiła się. Zdziwiła się ogniem w głosie blondyna, wyraźnym przejęciem. Bogowie, co mu się działo? Nie wyglądal na rycerzyka, a jednak dokładnie tak się teraz zachowywał. I jeszcze bronił fossegrimów. Fossegrimów. Przecież ich nikt nigdy nie bronił – nawet nie dlatego, że były jakieś złe, tylko po prostu... No, nikt tego nie robił i tyle.
    Zmarszczyła brwi, zachowując przemyślenia dla siebie. Nie wiedziała jeszcze, dokąd ją one prowadzą, więc nie spieszyła się z wnioskami.
    Gdy Nik nie potwierdził jej domysłów, sapnęła cicho. Tylko wodospad, cholera by to wzięła. Była niemal pewna, że coś słyszała – ale gdy próbowała ponownie zlokalizować dźwięk, nic z tego nie wyszło. Cisza, spokój. Szum wody, szelest drzew. Nic więcej. Skrzywiła się, niezadowolona, poprawiła torbę i – cóż – ruszyła dokładnie tak, jak poprzednio, na ślepo w zarośla. Tym razem nie zatrzymała się, prąc po prostu przez krzaki.
    Przez dłuższą chwilę nie odzywała się, a gdy wreszcie zaczęła, rzucała jakimiś pierdołami. Coś o tegorocznym Midsommar i jak dziwnie było, gdy nad wodospadem nie grała muzyka. Możliwe, że wspomniała coś o zostawionym w centrum obchodów Felixie i niewykluczone, że napomknęła o księdze, którą jakiś czas temu kupiła na kramach. Gadała, choć nie była wcale pewna, czy Nik w ogóle jej słucha. To chyba jednak nie miało dla niej znaczenia.
    Musiała mówić, bo włóczenie się z blondynem w kompletnej ciszy było... Głupie. Niewygodne. Uciążliwe. Niezręczne. I pewnie jeszcze jakieś – niewykluczone, że znalazłaby całą masę dodatkowych określeń, gdyby chciała. Ale nie chciała.
    W którejś chwili ostatecznie zamilkła, bo skończyły jej się tematy. Nachmurzyła się znowu i jeszcze szybciej maszerowała przez krzaki, starając się opędzić od wrażenia, że kręcą się w kółko, a to konkretne drzewo widziała już przynajmniej trzy razy.
    W końcu jednak, zupełnym przypadkiem, trafili wreszcie, gdzie trzeba. Najpierw słychać było rzępolenie – to ten dźwięk słyszała wcześniej, na pewno! – potem jakieś sarknięcia. Raptem kilka kroków wystarczyło, by zaprowadzić ich na polanę, na której rozsiadł się ni mniej, ni więcej, tylko ich poszukiwany złodziej.
    Amandine sapnęła cicho. Młody był, a talentu muzycznego nie miał za grosz. Skrzypce w jego dłoniach były jednak fantastyczne, widziała z daleka. Eleganckie, smukłe, z pewnością nie należały do tego tutaj.
    - Porozmawiajmy z nim – mruknęła wreszcie półgłosem do Nika. – Może po prostu odda?
    Była naiwna? Na pewno. Ale czy się myliła? W tym przypadku chyba akurat niekoniecznie.
    - Hej, cześć – przywitała się, wychodząc z zarośli, a gdy pożal się Boże złodziej uniósł głowę, spoglądając na nią podejrzliwie, Amandine uśmiechnęła się promiennie.
    - Fajne skrzypce. Ale chyba nie twoje, co? – zagaiła miękko i gwałtowny rumieniec muzykanta był odpowiedzią bardziej niż wystarczającą.
    - Ja nie... To... – sapnął chłopak, a Amandine pokręciła głową lekko.
    - Wiemy, czyje są – stwierdziła po prostu. – I wiemy, do kogo powinny wrócić.
    Chłopak przez dobrą chwilę wodził wzrokiem między nią a Nikiem, wyraźnie coraz bardziej spłoszony. A gdy wreszcie zaczął mówić – o bogowie, nie mógł przestać. Amandine nie pragnęła historii jego życia, ale to właśnie dostali. O tym, że chciał być artystą jak jego ojciec, ale nigdy tak naprawdę nie nauczył się grać. Że instrument fossegrima miał – w jego mniemaniu – dać mu umiejętności, których sam nie posiadał. I że, co jasne, nie podziałało – a skoro nie podziałało, to może jednak...
    - Oddam – zapewnił wreszcie, zrezygnowany i wyciągnął skrzypce w ich kierunku. – Weźcie je, ja... Tylko nie mówcie nikomu, dobrze?
    Amandine odetchnęła cicho, oczy świeciły jej się na widok instrumentu. Był wspaniały, była pewna, że...
    - Ty weź – mruknęła do Nika nim zdążyła się rozmyślić.
    Nie chciała być jak ten tu. Nie chciała kraść. Wiedziała, że muszą oddać instrument. Nie była tylko pewna czy, gdyby raz wzięła go w ręce, potrafiłaby to zrobić.

    Rzut na perswazję: 60 (kość) + 5 (charyzma) = 65, udane
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    The member 'Amandine Tegan' has done the following action : kości


    'k100' : 60
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Nawet gdyby odmówiła, nawet gdyby nie chciała, Nik miał swoją wizję skoncentrowaną na złapaniu durnego złodzieja. W grę wchodziło jednak coś jeszcze poza jakąś dziwną i może odrobinę niezrozumiałą dla niego samego solidarnością wobec fossegrima - coś, co Nik nazywał „kodeksem moralnym złodzieja”. Było to rzecz jasna coś, co wymyślił sobie sam, zasłaniając się nim przy rzeczach, których nie chciał robić, ale nie zmieniało to faktu, że teraz, gdy funkcjonował na przyzwoitym poziomie, mógł marudzić w kwestii zleceń. Przede wszystkim Holt nie lubił okradać dzieci i takich naiwniaków. Jakieś to takie było, głupie może, może robiące za za małe wyzwanie, a może po prostu niehonorowe. Nie miał nic przeciwko okradaniu turystów w porcie - sami byli sobie winni nie pilnując gotówki, gdy jej akurat potrzebował - ale że fossegrima ze skrzypiec? I to jeszcze od tyłu w łeb? Nie no, a gdzie zasady fair play...
    Uśmiechnął się lekko, bo oburzenie dziewczyny było wręcz komiczne. Jak nie zrzuciła, jak zrzuciła? No, dobrze, po prostu wpadła na niego pełnym impetem i utrzymał równowagę w zasadzie dlatego, że zamyślony trzymał się poręczy. Inaczej poleciałby na łeb i szyję, robiąc pewnie Amandine za leżankę. Niedoczekanie.
    - Zrzuciłaś. Wleciałaś na mnie na pełnym pędzie i prawie rozbiłaś mi głowę. - wytknął jej z rozbawieniem, ale bardziej w formie żartobliwego przytyku. Zresztą sama zaczęła, że zawraca dupę zaklinaczowi. Przecież nie mógł jej tego darować, wrodzona złośliwość nie pozwalała. Bezczelność też nie. - Ale niech będzie, że ci wybaczam, mała. Nie będę trzymał urazy. - wyszczerzył się do niej.
    Krążenie po lesie było... czasochłonne. A paplanina dziewczyny bawiła go trochę bardziej niż powinna. Sam nie wiedział, czemu zaczął z nią dyskutować. Odpowiadać na jej komentarze, prowadzić całkiem sensowną - i bez złośliwości - dyskusję. Wodospad bez muzyki był dziwny, tu musiał przyznać jej rację. Obecność Felixa na Midsommar wzbudziła złośliwe iskierki w jego oczach, ale pamiętny Biblioteki nie zamierzał znów go zaskakiwać, ale stwierdził na głos, że zawsze może się przywitać. Nawet musiał przyznać, że taka luźna gadka sprawiała mu całkiem sporo przyjemności. Więc kiedy dziewczyna umilkła, wtrącił się ze swoimi tematami, trochę o muzyce, trochę o roślinach, trochę o trudach pozyskania czy przetworzenia tego surowca. Jakby na to nie spojrzeć, był botanikiem, nie krył się z tym i to był jego legalny biznes. Nie widział problemu, by o nim mówić, choć w końcu sam ucichł, gdy dosłyszał rzępolenie.
    Tak, dokładnie tak, rzę-po-le-nie. To nie była gra, tego nie dawało się nazwać w jakikolwiek inny sposób, bo ktokolwiek maltretował te skrzypce sprawiał, że Nika bolały uszy.
    - Dobrze, że Felixa tu nie ma. Załamałby się na takie kaleczenie muzyki. - w głosie Holta brzmiało z jednej strony rozbawienie, z drugiej współczucie. - Ktoś, kto tak... rzępoli, nie powinien w życiu brać instrumentu do rąk. - oznajmił Amandine, bo nawet dzieci uczące się grać nie robiły tego w tak okrutny dla uszu sposób. A potem trafili na polankę i aż westchnął, widząc magiczne skrzypce fossegrima w łapach jakiegoś małolata.
    - Złodzieje rzadko kiedy oddają coś po dobroci. - zjeżył się na jej naiwność i aż przewrócił oczami. Z choinki się cizia urwała czy jak? Kogo Sommerfelt trzymał pod własnym dachem? No chyba, że to było jakieś jego nieślubne dziecko, co mogłoby mieć nawet trochę sensu, skoro aż tak na niego łypała. Chyba jednak nie chciał się w to zagłębiać. - To rób za dobrego glinę. - rzucił jej z westchnięciem, puszczając ją przodem.
    Zaraz potem wyszedł za nią z zarośli, z miną typu chmura gradowa i spiorunował gówniarza wzrokiem. Pozwolił jednak Amandine prowadzić dyskusję, nie mogąc wyjść z „podziwu” w kwestii jej podejścia do złodzieja, jednak kiedy ten zaczął tłumaczyć, jak to walnął tamtego z wody, Nik niekoniecznie umiał się powstrzymać i skutecznie strzelił gówniarza w pysk. Mocno.
    - To teraz mnie posłuchasz. Spróbujesz czegoś takiego jeszcze raz, a połamię ci każdy jeden palec, to wtedy będziesz miał idealną wymówkę, dlaczego nie grasz. - zagroził mu, z mordem w oczach. Nie zamierzał nikomu mówić, a patrząc po przerażonym dzieciaku był pewny, że nie spróbuje tego ponownie. Z zadowoleniem przyjął też fakt, że Amandine jemu kazała zabrać skrzypce.
    - Jasne. - luźno zabrał instrument, odprowadzając wzrokiem złodziejaszka. Uniósł wyżej skrzypce i ostrożnie pogładził ich gryf. Były piękne. Magiczne. Nie, nie chciał ich na stałe, oczywiście, że zamierzał je oddać. Ale i tak nie mógł się powstrzymać, by nie przyłożyć ich do ramienia i nie pociągnąć smyczkiem na próbę, by wyczuć instrument. - Daj mi chwilę… - rzucił cicho, próbując ponownie, zanim załapał zasady na tyle, by kilka wygranych nut było czystych w swym brzmieniu. Dopiero wtedy uśmiechnął się zadowolony i opuścił ręce. - Nie są uszkodzone. Możemy wracać do wodospadu. - oznajmił dziewczynie.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Amandine Tegan
    Amandine Tegan
    https://midgard.forumpolish.com/t3596-amandine-teganhttps://midgard.forumpolish.com/t3617-amandine-tegan#36528https://midgard.forumpolish.com/t3618-pikka#36534https://midgard.forumpolish.com/f117-amandine-tegan


    Nie była pewna, w którym momencie irytacja towarzystwem Nika ustąpiła... Czemuś. Przyjemność to pewnie za dużo powiedziane, ale Holt stopniowo nie tylko przestał jej przeszkadzać, ale też ją zainteresował. Zaciekawił. Gdy raz zaczął mówić, odpowiadać najpierw na jej paplaninę, a potem, gdy Amandine skończyła mówić – przejmując inicjatywę i mówiąc po prostu od siebie, Tegan zaczęła go słuchać. I słuchała do końca, czasem dorzucając coś od siebie, a czasem uśmiechając się tylko nieznacznie.
    Nik był zaskakująco sympatyczny jak na to, że knuł coś z Felixem za jej plecami.
    Gdyby nie odnalezienie w końcu nieszczęsnego złodzieja, być może rozmawialiby dłużej. Skoro jednak pomiędzy wymieniane słowa wdarło się kaleczące uszy rzępolenie, wszystko inne przestało być tak ważne. Bo mieli przecież zadanie do wykonania. Rozżalonego fossegrima do pocieszenia, magiczny instrument do odzyskania.
    Amandine nie czuła się dyplomatką, ale, z drugiej strony, naprawdę nie sądziła, by trzeba było porywać się od razu na rozwiązania siłowe. Widać było przecież, że ten tutaj to dupa a nie prawdziwy złodziej. Nie to, żeby Tegan miała nie wiadomo jakie doświadczenia w rozpoznawaniu kryminału po wyglądzie – chłopaczyna wyraźnie jednak nie radził sobie nie tylko z muzyką, ale też z własnym postępkiem. Amandine więc z pełną premedytacją zignorowała grymaszenia Nika, zaczęła mówić i...
    Była tak blisko. Tak blisko. Chłopak niepotrzebnie tylko zaczął się tłumaczyć.
    Sapnęła cicho, zaskoczona, gdy blondyn bez uprzedzenia uderzył dzieciaka – i zatkało ją na tyle, by nawet niespecjalnie protestowała na znacznie mniej przyjemne upomnienia zaserwowane złodziejowi przez Nika. Patrzyła na blondyna z niedowierzaniem – i może, przez krótką chwilę, także podziwem? – i kręciła głową, nie mogła jednak... Cóż. Nie mogła odmówić mu skuteczności, to na pewno.
    Nie odrywała od blondyna wzroku także wtedy, gdy zabrał skrzypce. Coś kłuło ją pod żebrami a dłonie świerzbiły, by chociaż na chwilę wziąć instrument wręce – tylko, że właśnie dlatego nie mogła. Nie powinna. Amandine nie była złodziejką i nie chciała być, wiedziała jednak, że jeśli pozwoli sobie na chwilę artystycznej przyjemności ze skrzypcami fossegrima, cholernie trudno będzie jej je oddać. Było tak, jakby instrument wabił ją, bałamucił wcale nie mniej niż jeszcze do niedawna robił to Brage – choć może tylko w bardziej niewinny sposób. Amandine miała dość oleju w głowie, by nie sprawdzać swojej silnej woli.
    Co nie znaczyło, że oczy nie zalśniły jej jaśniej, a źrenice nie rozszerzyły się lekko, gdy Nik wziął instrument w ręce i po raptem kilku próbach wydobył z niego kilka czystych, tak bardzo satysfakcjonujących nut. Amandine westchnęła chyba wtedy tylko nieco głośniej i silniej zacisnęła jedną z dłoni na pasku torebki.
    Ona zagrałaby na nich lepiej. Dużo lepiej. I las brzmiałby wtedy...
    Sapnęła cicho i potrząsnęła głową, jakby w ten sposób mogła pozbyć się zupełnie niepotrzebnych myśli.
    - A na czym ty grasz? – palnęła bez zastanowienia by odwrócić swoją uwagę od targających nią pokus. – Na pewno nie na skrzypcach, to widać. Ale na czymś musisz grać. To też widać – wyjaśniła, nie wyjaśniając przy tym tak naprawdę niczego.
    Gdy tylko Nik potwierdził, że ze skrzypcami wszystko w porządku, Amandine raźnym krokiem ruszyła w drogę powrotną, tą samą – jak jej się wydawało – ścieżką jak poprzednio. Pomyliła się raptem dwa razy, nim finalnie odnalazła dobry szlak, prowadzący ich w miarę prostą drogą z powrotem nad wodę.
    Fossegrim już tam na nich czekał.
    - Myślisz, że mógłby nas czegoś nauczyć? – zapytała nagle, jeszcze zanim zbliżyli się do mężczyzny. – Grać. Sama gram na skrzypcach, jestem w tym całkiem dobra – zauważyła nieskromnie. – Ale na pewno mogłabym umieć jeszcze lepiej. Szczególnie, jakby uczył mnie ten tutaj. – Zmarszczyła brwi lekko, wyraźnie myśląc intensywnie.
    - Zapytaj go – rzuciła nagle w przebłysku cwaniactwa. – Zapytasz? Ciebie lubi bardziej, lepiej na niego działasz. – Uśmiechnęła się niewinnie. – Niech nam coś pokaże. – Rozpromieniła się jeszcze bardziej. – Załatw lekcję, a ja cię pochwalę do Felixa. – Wyszczerzyła się w łobuzerskim uśmiechu. – Może nawet da ci wtedy zniżkę na cokolwiek dla ciebie robi. – Z pewnością nie dałby mu zniżki, ale co jej szkodzi trochę zagiąć rzeczywistość?
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    Dziwne było to, że z cizią dało się porozmawiać. To Nik musiał jej przyznać, była naprawdę spoko rozmówcą. No nawet już nie z cizią, bo cizie z nazwy były tępe, a Amandine coś w głowie miała, co było odrobinkę zaskakujące. To nie znaczyło, że przestał być podejrzliwy, czy jednak nie postanowi buchnąć magicznych skrzypiec, ale powiedzmy, że spojrzał na nią odrobinę przychylniej. Nawet jeśli w kwestii ludzkiej natury miała o wiele więcej wiary w innych niż on sam. No dobra, była całkiem przyjazna dla otoczenia. Czyli dokładniej mówiąc dla niego. I musiał do tego przyznać, że ta rozmowa sprawiła mu całkiem dużo przyjemności. Szkoda, że musiała się skończyć.
    Może i niespełniony muzyk wcale nie był złodziejem. Nik jednak doskonale wiedział jedno. Jeśli ktoś nie natłucze mu porządnie w ryj, to kolejnym razem swoimi durnymi pomysłami może napytać o wiele więcej biedy komuś. Bo że sobie, to Nika mało obchodziło, bardziej obawiał się, że kolejnym razem inny fossegrim mógł się nie tylko rozżalić, a zrobić coś innego. Głupszego. Nik westchnął wewnętrznie, gdy zobaczył niedowierzanie w oczach Amandine. Co jej miał powiedzieć? Prawdę? A w życiu. Zresztą jak miałby wyjaśnić coś takiego dziewczynie, która łudziła się, że złodziej dobrowolnie odda swój łup? No ten tutaj oddał akurat, ale był idiotą i wyjątkiem. Inni tego nie robili. Zostawił więc temat w spokoju, bardziej zajmując się skrzypcami. Nie umiał na nich grać, to prawda. Ale wydobycie kilku czystych dźwięków wcale nie było takie trudne. Łatwo było się w nie wsłuchać, przez chwilę nawet miał wrażenie, że same go prowadziły w kierunku muzyki. I wydawały z siebie bardzo przyjemny dźwięk. Nie miał jednak ochoty ich sobie przywłaszczyć, raz, że obiecał - a obietnice Nik traktował bardzo poważnie - a dwa, że zatęsknił za swoją gitarą. Jakoś bardziej ją wolał, nie umiał tego wyjaśnić, po prostu tak było. Uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny. Doskonale wiedział, że daleko było mu do wirtuozerii fossegrima z wodospadu, ale i tak był z siebie dumny, że tak szybko rozgryzł instrument, który miał w rękach pierwszy raz w życiu.
    - Skrzypce mam pierwszy raz w rękach. - wzruszył ramionami, sam nie wiedział czemu. - Kiedyś grałem na gitarze, teraz? Głównie na harmonijce. Tylko trochę wygięły mi się blaszki. - powiedział całkiem szczerze jak na niego. To, że Amandine rozpoznała, że grał, można było tłumaczyć dwojako. Albo powiedział jej Felix albo sama grała. W zasadzie stawiał nawet na oba na raz, bo dziewczyna patrzyła na skrzypce jak ktoś, kto zdecydowanie umiał grać. Tym bardziej należało jak najszybciej je zwrócić.
    Zaśmiał się cicho sam z siebie. Złodziej przeszkadza innemu złodziejowi w kradzieży i jeszcze upiera się, by zwrócić przedmiot kradzieży właścicielowi, żeby nikt go nie ukradł ponownie. No zwariował jak nic - taki był urok Midsommar. Ale mając w pamięci wyraz twarzy złamanego pobratymca… Nie umiał po prostu inaczej. Ruszył za Amandine, pozwalając jej prowadzić, nawet jeśli błądziła. To było akurat zabawne, Nik nie zdradził się jednak, że jako botanik o niebo lepiej najwyraźniej orientował się w lesie. Po co odkrywać wiele kart...
    - A skąd mam wiedzieć? - mruknął zaskoczony. - Tak sądziłem, że grasz. Miałaś za bardzo pożądliwy wzrok patrząc na skrzypce. Ale tak, podobno lekcje od fossegrima wiele dają. - no dobra, sam był ciekawy, co z tego by wynikło. Czy on sam nauczyłby się czegoś nowego. Propozycja Amandine całkiem kusiła...
    - Zdurniałaś. Sama go pytaj, to twój pomysł. Co ja jestem, poseł królewski? Nie ma wykorzystywania. - oburzył się, nie dając się zwieść jej niewinnej mince. Mała cwaniara kuta na cztery łapy! - Zniżkę? Mnie? - ryknął śmiechem. Felix prędzej by go sprał po dupie niż dał zniżkę. - W życiu w to nie uwierzę.
    Podszedł jednak do fossegrima, oddając mu jego własność. Po oczach mężczyzny widział, że nie tego się spodziewał, nie po nich. Nik jedynie przewrócił delikatnie oczami.
    - Obiecałem. - powiedział, tak po prostu. Dostrzegł rozpoznanie w oczach mężczyzny, uśmiech wykwitający na jego twarzy.
    - Nauczę was grać. Chcecie? Zasłużyliście na nagrodę. - zaproponował łagodnym głosem.
    Co innego nie spytać, a co innego odmówić propozycji. Nik zgodził się natychmiast, przysiadając przy brzegu i uważnie słuchając wszystkich wskazówek. Oczy mu błyszczały, ożywił się jak wtedy, gdy zaczął uczyć się magii. I jego własna aura też zaczęła wyrywać się odrobinę spod kontroli. A choć na ich nauczyciela to nie działało, inaczej mogło być z Amandine.


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Amandine Tegan
    Amandine Tegan
    https://midgard.forumpolish.com/t3596-amandine-teganhttps://midgard.forumpolish.com/t3617-amandine-tegan#36528https://midgard.forumpolish.com/t3618-pikka#36534https://midgard.forumpolish.com/f117-amandine-tegan


    Parsknęła cicho. Pożądliwy wzrok? Może. Może i miała. Ale nie trzeba było mówić o tym aż tak głośno. Każdy ma jakieś słabości, nie? Każdy. Amandine nie była wyjątkiem – co jednak nie oznaczało, że była z tego dumna. Nie była. Niezależnie, czy chodziło o mniej lub bardziej przyzwoite fantazje, których przez lata zdążyła nagromadzić całkiem sporo, czy o magiczne skrzypce fossegrima – Tegan nie zamierzała dyskutować o tym, co podsuwała jej wyobraźnia. Na pewno nie. Nie z Nikiem – i z nikim innym też nie. Wystarczyło, że sama myśl o takiej rozmowie rumieniła jej policzki zakłopotaniem.
    Na potwierdzenie jej domysłów na temat lekcji od fossegrima westchnęła tylko cicho – choć chyba wciąż wystarczająco głośno, by Holtowi to nie umknęło.
    - Wykorzystywanie, od razu takie wielkie słowa – rzuciła beztrosko i pokręciła głową. – Proszę o pomoc tylko, nic więcej. Ładnie proszę. – Uniosła brwi znacząco, a na śmiech Nika, który wyraźnie niedowierzał w dobrą wolę Felixa, parsknęła cicho z rozbawieniem. Niezależnie, co z Sommerfeltem knuli, Holt wyraźnie poznał się już na jej ojcu. W porządku, punkt dla niego.
    Przyglądała się blondynowi jeszcze przez chwilę, uśmiechając z rozbawieniem. Nie wierzyła, że to przyznaje, ale naprawdę był sympatyczniejszy niż jej się wydawało. Może jednak nic się nie stanie, jeśli nie odpędzi go od Felixa... Przynajmniej nie od razu.
    Raźnym krokiem pomaszerowała za Nikiem i uśmiechnęła się miękko widząc, jak fossegrim rozpromienia się na widok skrzypiec. Może i kusiło ją, by położyć na nich ręce, ale, bogowie, teraz bardziej niż wcześniej była pewna, że warto było je oddać. Zdecydowanie warto. Uśmiech wdzięcznego demona naprawdę jej wystarczał.
    Chociaż, gdy ostatecznie fossegrim sam zaproponował naukę, Amandine nie zamierzała się opierać. Wiadomo, że nie.
    Bez wahania usiadła obok Nika i już chwilę później wpatrywała się w demona jak zaczarowana. Szeroko otwarte, lśniące dziecięcym entuzjazmem – ale też uwagą – oczy jeszcze bardziej przypominały te sarnie, wielkie, ufne, niewinne. Policzki rumieniły jej się lekko, gdy wodziła wzrokiem za palcami fossegrima, próbując zapamiętać ich układ, podchwycić jakieś wskazówki, jak zmieniać tonacje tak płynnie, jak wydobywać ze skrzypiec dźwięki, których istnienia Amandine dotąd nawet nie była świadoma.
    Gdy fossegrim zaproponował najpierw Nikowi, a potem jej chwilę gry na instrumencie, by mogli sprawdzić w praktyce to, co im pokazał, Tegan przyjęła skrzypce z wielką ostrożnością i oddała je dość szybko, by nie musieć zmagać się z kolejnymi głupimi myślami. Nawet wtedy jednak, gdy instrument znalazł się z powrotem w rękach prawowitego właściciela, wciąż czuła delikatne prowienie w dłoniach, jakby iskrzenie tam, gdzie jeszcze przed chwilą magiczne skrzypce przylegały do jej skóry.
    Było coś przykrego w tym, że kolejnym razem, gdy będzie grała na własnych, nie dadzą jej tego samego. Tęsknota za instrumentem fossegrima być może miała z nią pozostać jeszcze na długie miesiące czy lata.
    Aury Nika – i, być może, także uczącego ich fossegrima – nie zauważyła od razu. Nie potrafiła rozróżnić, czy nagła, zaskakująca intensywność jej uczuć była skutkiem lekcji – co było przecież możliwe, Amandine zawsze dobrze reagowała na sztukę – czy jednak czegoś innego, czegoś obcego, czegoś, co wsączało się w nią podstępnie, podsycając i tak szalejące ostatnio emocje. Tegan nie wiedziała, czy gorące rumieńce na policzkach są skutkiem trzymania w dłoniach magicznych skrzypiec, czy może jednak nieznajomej magii, która szarpała w niej odpowiednie struny.
    Nie wiedziała też czy, gdy spojrzała w którymś momencie Nika, jej zainteresowanie nim wzrosło nagle dlatego, że po prostu sobie na to pozwoliła – przestała się boczyć, stroszyć kolce bez sensu, skoro zobaczyła już, że Holt jest bardziej sympatyczny niż jej się wydawało – czy raczej dlatego, że sam, świadomie lub nie, je w niej rozbudzał.
    Sapnęła cicho, czując, jak policzki palą ją głupio, gdy przypadkiem zerknęła w jasne, przypominające lód oczy Nika.
    Po lekcji jeszcze przez chwilę nie spieszyła się ze wstawaniem. Fossegrim znikł już z powrotem w wodzie razem ze swoimi skrzypcami i choć wodospad znów był cichy, Amandine była pewna, że tym razem nie potrwa to długo. Wspierając dłonie po obu swoich bokach odetchnęła cicho, zakołysała stopami tuż nad taflą wody, zerknęła na Nika raz i drugi. Wreszcie chrząknęła, zakłopotana.
    - Powinnam wracać – stwierdziła ostrożnie. – Felix pewnie będzie mnie szukał – dodała, choć była absolutnie pewna, że wcale nie. Midsommar był specjalnym czasem, specjalnym miejscem dla Sommerfelta. Amandine wiedziała, że nim ojciec sobie o niej przypomni, miną godziny – a może w ogóle wrócą z obchodów oddzielnie. To nie byłoby nic nowego, Felix nierzadko spotykał swoich znajomych, a Tegan swoich, co sprawiało, że rozchodzili się prędko we własne strony i spotykali ponownie albo dopiero późnym wieczorem, albo w ogóle następnego dnia.
    Podrapała nerwowo jedno z odsłoniętych przedramion, mimowolnie bardziej świadomie muskając opuszkami palców wyczuwalną, stosunkowo świeżą jeszcze grubszą linię tatuażu. Wreszcie sapnęła cicho, poprawiła sukienkę, zerknęła na Nika z góry.
    - Wracasz też? – spytała nagle. – Na obchody. Ze mną. To znaczy, czy idziesz ze mną po prostu. Przez las. I potem się rozejdziemy – gdy raz zaczęła się plątać, nie potrafiła przestać.
    Bogowie, nie miała pojęcia, co się z nią działo, ale nie podobało jej się to ani trochę. To Brage ją zepsuł, na pewno. Wszystko, co złe, było teraz przez niego – i przez jej złamane serce.
    Bo przecież nie mogła zgadnąć, że Nik nie jest do końca tym, za kogo się podawał, a jego towarzystwo potrafi nieść za sobą znacznie więcej niż tylko beztroską rozmowę o pierdołach.
    Widzący
    Nik Holt
    Nik Holt
    https://midgard.forumpolish.com/t3451-niklas-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3474-nik-holthttps://midgard.forumpolish.com/t3475-sansahttps://midgard.forumpolish.com/f94-nik-holt


    W klasyfikacji Nika nie było to słabością. On sam patrzył pożądliwie na różne rzeczy. Osoby. O tym pierwszym mówił stosunkowo rzadko i praktycznie do nikogo, o tym drugim tylko do tak zwanych zainteresowanych, gdy miał ochotę na bardzo przyjemną noc spędzoną na pewnych aktywnościach. Amandine nie należała jednak ani do drugiej kategorii ani do osób zaufanych, nie widział więc najmniejszych powodów, by się z nią tymi faktami dzielić. Ot posłał jej tylko pełne domyślności spojrzenie, ciekaw jej reakcji. Nie wyglądała na specjalnie wyzwoloną, by zaczepiać ją w ten sposób. Nie, żeby w ogóle chciał. W jakimś sensie absolutnie nie była w jego typie.
    - Mhm. Pakujesz mnie na minę, mała i nie mów, że jest inaczej. Nie ze mną te numery. - wytknął jej bez najmniejszego wahania, ale za to z szerokim uśmiechem. W ostatecznym rozrachunku i tak wyszło na jej, a Nik w zasadzie nie potrafił ukryć delikatnego zaskoczenia. Ale gardzić tym w żadnym wypadku nie zamierzał.
    Lekcja skrzypiec od prawdziwego artysty... Nawet on nie umiałby zaprzeczyć, że był zachwycony. Zwłaszcza, że fossegrim potrafił uczyć, potrafił opowiadać i miał o wiele więcej cierpliwości niż on w podobnych sytuacjach. Dlatego pomysł Margrét, że miałby kogokolwiek czegokolwiek uczyć był beznadziejny. Chyba że mowa o Felixie i uświadamianiu go o brakach w zabezpieczeniach. To było nawet przyjemne, dzielić się własną wiedzą, nawet jeśli do tej pory nie rozumiał własnej motywacji. Ale satysfakcji też nie mógł się wyprzeć. Ani wtedy ani tym bardziej teraz, gdy kolejny raz wziął w dłonie magiczne skrzypce i mógł zagrać. Kochał muzykę, kochał grać i niech to Fenrir zeżre, poddał się temu całkowicie, wraz z własną aurą, której nawet nie potrafił stłumić. Zapomniał o Amandine, o Midsommar, po prostu grał i żałował jak cholera, gdy jego czas się skończył i musiał oddać skrzypce. Na harmonijce nie dałby rady w ten sposób... Zamknął oczy, słuchając gry dziewczyny, pozwalając myślom płynąć. Powinien kupić sobie gitarę i wrócić do gry na niej. Otworzył oczy, gdy Amandine skończyła.
    - Nieźle grasz. - skomplementował ją z delikatnym uśmiechem i dostrzegł jej rumieńce na policzkach. Zaklął w duchu i natychmiast ściągnął aurę na smycz, orientując się, że trochę za mocno się rozluźnił. Poczuł nagłe rozdrażnienie, czemu ona tu była? Gdyby nie to, mógłby w spokoju pobyć trochę sobą. Zaraz potem jednak zostawił takie myśli w spokoju. To nie była wina dziewczyny, że był kim był i działał na innych jak działał. Udał więc, że zwyczajnie nie widzi jej rumieńców i schował aurę wewnątrz, mocno ściskając się mentalną smyczą. Z jedną Amandine byłby sobie w stanie poradzić, ale z tłumem ludzi? Byli w końcu na Midsommar. Tym bardziej musiał mieć ten artefakt, a do tego potrzebował Sommerfelta. Ale nie teraz i nie w trakcie święta, bez przesady. Nawet on nie miał nastroju na pracę dzisiaj.
    - Tak szybko? Tu jest zbyt przyjemnie, by się ruszać. - powiedział uczciwie i o dziwo, bez podtekstów. Raczej z zaskoczeniem, bo nie wyglądała na kogoś, kto tak szybko chciał się wynosić z wodospad w środku lasu. Nie skomentowałeś tego, że Felix będzie jej szukał, ale tym bardziej zaczął się zastanawiać, kim ona dla niego była. Mieszkali razem, Sommerfelt się miał o nią martwić… Rozluźniony wodą i grą pomyślał, że też by kogoś takiego chciał. Potrząsnął głowę i zmrużył oczy, patrząc na dziewczynę.
    - Znaczy po prostu chcesz towarzystwa przez ciemny i ponury las. - roześmiał się, kwitując plątaninę jej słów. To było dosyć urocze, rumieniła się jak jakaś małolata albo dziewica. Zebrał się do kupy i wstał, otrzepując spodnie. Posłał jej szeroki uśmiech i z humorem roztrzepał jej włosy, tworząc z nich bardzo uroczą i artystyczną szopę. - Chodź, mała. I tak idziemy w tę samą stronę, więc równie dobrze możemy iść razem. Twoje towarzystwo wcale nie jest takie złe, jak na pierwszy raz, gdy nie łypiesz na mnie jak na początku. Jakbyś chciała mnie zamienić w kamień spojrzeniem. - roześmiał się lekko i ruszył przez las, towarzysząc tej małej pannicy. I nadal uważał, że chciała go zrzucić ze schodów!


    Dance with the waves
    Move with the sea.
    Let the rhythm of the water
    Set your soul free.
    Widzący
    Amandine Tegan
    Amandine Tegan
    https://midgard.forumpolish.com/t3596-amandine-teganhttps://midgard.forumpolish.com/t3617-amandine-tegan#36528https://midgard.forumpolish.com/t3618-pikka#36534https://midgard.forumpolish.com/f117-amandine-tegan


    Nieźle grasz.
    Powiedzieć, że Amandine była łasa na pochwały, to jak nic nie powiedzieć. Od małego zmagając się z byciem wiecznie niewystarczającą, teraz, jako dorosła, łaknęła komplementów, pochwał, zapewnień, że ktoś jest z niej dumny. Nie do końca umiała to wszystko przyjmować, ale potrzebowała podobnych potwierdzeń niemal jak powietrza. To one pozwalały jej mozolnie budować poczucie własnej wartości, dzięki nim Amandine zaczynała patrzeć na siebie lepiej, bardziej łaskawie. Nik, co jasne, nie miał o tym wszystkim pojęcia, ale teraz, w tej jednej chwili, Tegan była mu zwyczajnie wdzięczna. Nie musiał jej chwalić, sama przecież wiedziała, że gra dobrze – usłyszeć to jednak z czyichś słów, to było zupełnie coś innego. Coś dobrego i bardzo, bardzo miłego.
    Szczególnie, jeśli pochwała padała z ust mężczyzny, który zwrócił jej uwagę i...
    Ochłonęła. Nie, że na pstryknięcie palcami, ale jeszcze przed momentem wpatrywała się w Nika jak w obrazek – tylko po to, by parę chwil później widzieć w nim wciąż kogoś interesującego, wciąż sympatycznego, ale jednak kogoś zwyczajnego. Zmarszczyła brwi lekko i sapnęła cicho.
    Za dużo. Wszystkiego miała ostatnio za dużo jeśli chodziło o relacje międzyludzkie. Za dużo i nie tak.
    Ostatecznie sapnęła tylko z udawanym oburzeniem – naprawdę nie potrzebowała rycerzyka, coby ją przeprowadził przez zarośla! – i zaraz roześmiała się lekko, kręcąc głową. Skoro tak chciał na to patrzeć, niech mu będzie. Chyba mogła się zgodzić. Skoro przyznała już, że mile ją zaskoczył, okazując się całkiem sympatycznym, mogła chyba też dać mu fory i pozwolić się z niej ponaigrywać. Przynajmniej teraz, na razie.
    Co nie znaczyło, że nie zamierzała w ogóle niczego nie komentować i w ogóle nie pyskować.
    - Może chciałam – odparowała więc teraz bezczelnie. – Chociaż zamiast w kamień, to może w żabę. Albo w takiego paskudnego, gołego ślimaka. Albo w dżdżownicę. Tak, zdecydowanie w dżdżownicę. Pasowałoby ci. – Uśmiechnęła się niewinnie.
    Zaraz potem raźnym krokiem ruszyła za Nikiem – i znów zaczęła mówić. Mniej niż przedtem i mniej chaotycznie, za to – śmielej, z większym entuzjazmem. Pytała o to, skąd znają się z Felixem i co w zasadzie razem robią, ale nie naciskała, jeśli nie chciał jej powiedzieć. Wspominała o swojej pracy w salonie Sommerfelta i nieomieszkała bezczelnie wytknąć, że jeśli ktoś jest tam szefem, to raczej ona – Felix co najwyżej to wszystko opłaca. W którymś momencie wspomniała, że rysuje, a gdy wzmianka o tym za łatwo poprowadziła ją ku szkicowi wydartemu z jej notatnika przez Severina – i do Severina w ogole – szybko zmieniła temat, gładko przechodząc do ciekawostek o tutejszym lesie (nie miała ich zbyt dużo, ale coś wiedziała) i skarbów, jakie można było znaleźć czasem na midgardzkich kramach (chociaż o obłożonej klątwą księdze nie mówiła, nie chcąc znów poczuć zimnego dreszczu przebiegającego jej po plecach na samo wspomnienie tego, jak się wtedy czuła).
    Gdy raptem parę chwil później stanęli już na obrzeżach lasu, z midsommarowymi stoiskami, ogniskami i ucztą znów w zasięgu wzroku, Amandine zwlekała jeszcze przez moment z odejściem. Kiedy zaś w końcu zabrakło jej tematów i powodów, dla których mogłaby zostać z Nikiem jeszcze przez chwilę, uśmiechnęła się miękko, pożegnała się…
    I zapewniła, że następnym razem, gdy spotkają się u Felixa, może nawet upiecze mu coś słodkiego, zamiast zrzucać ze schodów.

    Amandine i Nik z tematu



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.