Midgard
Skandynawia, 2001
Planer postów


    Sypialnia Vivian

    3 posters
    Konta specjalne
    Mistrz Gry
    Mistrz Gry
    https://midgard.forumpolish.com/https://midgard.forumpolish.com/


    Sypialnia Vivian
    Nieduży, prostokątny pokój służy Vivian za sypialnię, strefę odpoczynku i azyl. Znajduje się tutaj pojedyncze łóżko, kompaktowe biurko (na którym maluje lub projektuje biżuterię), a po przeciwnej stronie stoi szafa, która cudem mieści jej ubrania.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    01.05.2001

    Kiedy promienie wschodzącego słońca delikatnie oświetlały pokój Vivian, budząc go spokojną grą świateł i cieni, otworzyła oczy z lekkim zmrużeniem. Poczuła chłód porannej bryzy przenikającą przez uchylone okno, kojącą w dotyku, jak wstęp do nowego dnia. Niebo rozciągało się nad miastem jak płótno, malowane szerokimi pociągnięciami kolorów. Powoli zmieniające się odcienie odcinane były na tle delikatnych chmur, które płynęły powoli, jakby tańczyły na niebiańskim horyzoncie. Rozglądając się po pokoju, przesuwając wzrokiem po znajomych przedmiotach, jej spojrzenie zatrzymało się na parapecie. Coś tam było, od zewnętrznej strony. Vivian uniosła się na łokciach, pochwyciła oddech rannego powietrza, a serce zabiło jej szybciej, gdy jej oczy skierowały się ku temu nieoczekiwanemu znalezisku. Była to elegancka skrzyneczka prezentowa, zdobiona złotym papierem i delikatną kokardką, która migotała w pierwszych promieniach słońca.
    Otworzyła szerzej okno i z lekkim dreszczem emocji, Vivian wyciągnęła dłoń, aby sięgnąć po pudełko. Jej palce delikatnie dotknęły gładkiej powierzchni opakowania, poczuła się jak dziecko otwierające prezenty w czasie świąt Bożego Narodzenia.
    Połyskująca fiolka, uroczo ułożona w miękkim wnętrzu pudełka, przywitała ją z tajemniczym blaskiem. Vivian wzięła ją w dłonie, czując subtelność szkła w dotyku, a światło odbijało się od jej powierzchni, jakby emanowało magicznym światłem, obiecującym coś nowego, coś nieodkrytego. Fascynacja i podekscytowanie ogarnęły ją, gdy czytała krótki liścik z zastosowaniem eliksiru. Według instrukcji, po dodaniu mikstury do eliksiru, miała zwiększać jego ilość. Podpisał się anonimowy darczyńca, ale czy powinna wierzyć na słowo, czy jednak lepiej sprawdzić działanie, by uniknąć efektów ubocznych?
    Wieść o śmierci Lauge Nørgaarda sprowadziła ulgę i wybuch radości, która przemknęła przez serca mieszkańców, jak wiosenny wiatr przez liście drzew. Teraz, ulice tętniły życiem, a twarze sąsiadów promieniały uśmiechami, które dawniej zakładały cienie podejrzeń i lęku. W obliczu tej nowej atmosfery dobra i nadziei, prezenty zaczęły pojawiać się jak magiczne zjawiska. Był to znak, że Midgard powraca do życia, a ludzie znów zaczynają troszczyć się o siebie nawzajem.
    Z fiolką w ręku, wbiła spojrzenie w widok za oknem.  Rozpostarta przed nią panorama zawsze przyprawiała ją o uczucie spokoju i zachwytu. Światło porannej mgły, która unosiła się nad brukowanymi uliczkami, nadawało otoczeniu tajemniczości i niezwykłej atmosfery. Na ulicach zaczynały pojawiać się pierwsze osoby, spokojnie kierując się w swoje codzienne miejsca pracy, a miejski krajobraz ożywał powoli pod wpływem światła wschodzącego słońca. Czy to któryś z przechodniów podrzucił jej tę miłą przesyłkę? A może czeka na nią od zeszłego wieczoru? Była tak zmęczona, że nie spojrzała nawet w stronę parapetu, od razu rzucając się do łóżka na spoczynek.
    Skoro ludzie odzyskiwali nadzieję, może czas, żeby i ona przełamała swoje bariery?  
    Zrozumienie, jak ważny dla niej był ten gest anonimowego dobroczyńcy, skłoniło Vivian do podjęcia decyzji o zrobieniu podobnego dobrego uczynku dla jednego z sąsiadów. To uczucie wdzięczności skłoniło ją do chęci rozszerzenia tego uczucia szczęścia na innych. W ten sposób, chciała kontynuować ten łańcuch dobroci, który przy odrobinie szczęścia zakiełkuje dalej. Będzie musiała przemyśleć kilka kwestii, przede wszystkim co dać - tu najbardziej oczywistą odpowiedzią byłaby biżuteria. Postanowiła, że po kolacji przysiądzie rzetelnie do tego zadania, wybierze konkretny pomysł i zrealizuje go najlepiej, jak będzie potrafiła.
    Ostatecznie schowała fiolkę na dno szuflady biurka, z myślą, że użyje mikstury, gdy będzie tego potrzebować.
    zt
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    05.06.2001


    Czuł się źle.
    Emocjonalny koktajl uderzał do głowy, sprawiał, że zacinał się przy podejmowaniu prostych decyzji, dawał w kość podczas samotnych dni, gdy myśli natarczywie kołatały, nie dając za grosz oddechu. Stając się tym samym, niejako niewolnikiem własnego sumienia, chociaż przecież nic złego nie zrobił. To go irytowało, ta lawina, przed jaką uciekał od tylu tygodni, aż wreszcie wydawało mu się, iż sięgnęła go w końcu, podczas ostatniej rozmowy z Vivian – złotowłosa kompletnie nie akceptowała jego argumentów, wręcz traktowała wszystko wedle swojej miary jemu, zarzucając najgorsze z cech żałość, jaką pozostawiła po swoim teatralnym odejściu to, w jaki sposób się zachowali – obydwoje nastręczał wiele kwaśnych komentarzy.
    Był tym drugim. To raniło męską dumę. Nigdy wcześniej nie dopuściłby to podobnej sytuacji, nigdy wcześniej nie wyznawał miłości, komuś, kto tego uczucia nie potrafi oddać w pełni. Ona śmiała mu zarzucać tak wiele, pozostając przy tym głucha na to wszystko, co jej mówił. Żałosny obraz człowieka omamionego uczuciem do kobiety, której nigdy nie będzie miał, która z sercem na tacy odda się innemu.
    Nie szukał innych powodów do picia. Do hulanki i zabawy. Pragnął odetchnąć. Bezapelacyjnie ostatnia noc, była sposobem na odreagowanie; tak jasnym i oczywistym, że trudno się spierać z sensem takowego postępowania. Chciał odetchnąć pozbawiony trosk, co piętrzyły się na obolałych barkach. Tym niemniej niezrozumiałym były jego kolejne czyny, gdy miast odpoczywać po przyjemnym wieczorze w tawernie spędzonym w towarzystwie znajomego z rana samego zerwał się na nogi i włóczył po najpaskudniejszych zakątkach miasta, już wówczas czuł się źle. Łamanie w kościach i dreszcze zdawały się, być namacalnym świadectwem udręki emocjonalnej, jakiej doznawał. Kłótnia z Vivian była czymś znanym, ale pierwszy raz poczuł, że ją traci. Był bezbronny, wobec tych odczuć dlatego poszukiwał najprostszych doznań. Takich, co to przełamią na moment ból – dziwny, ale charakterystyczny, odczuwalny w całym ciele, a jednocześnie niewynikający z żadnej fizycznej dolegliwości. Chciał, aby znalazło się kilka śladów, będących kontrargumentami dla odczuwalnego cierpienia. Potrzebował tego bardziej od seksu, alkoholu, czy nawet morza.
    Pierwszego sam sprowokował, wystarczyło niewiele, zwykle starcza zaledwie iskra, ta natomiast padła bardzo celnie; szamotanina, a po niej krótka wymiana uprzejmości, której towarzyszyła obojętność, jakby to było machinalne, bez podszewki, ot tak po prostu.
    Później, gdy przemywał twarz, przy studni zastanawiał się, jak doszło do drugiego i trzeciego spięcia z kolejnymi jemu podobnymi – ludźmi wychowanymi na ulicy. Nie przypominał sobie, nawet słów, jakie wobec nich kierował, czyniąc to niemal z automatu.
    Dreszcze nasilały się.
    Słońce skryło się za dachami domów i magazynów dzielnicy portowej, a przenikliwe wołanie mew gasło, wraz z nim. Świat krył się, pod kurtyną nocy, a w głowie marynarza szumiała tęsknota. Przez ułamek chwili zastanawiał się, nad dalszymi krokami wiedział, że mógł pójść wszędzie, wszak nie brakowało miejsc do tego, by się napić, upodlić, pobić, czy zaznać cielesnej przyjemności. Był rozbity, tak dosłownie, jak i w przenośni. Twarz skrywała sino-purpurowa mozaika siniaków, z których każdy ważył tyle, co muśnięcie puchu. Prawdziwy ciężar ciosów, tkwił wewnątrz tam, gdzie ognisko choroby rozpanoszyło się już na dobre.
    Uderzył pięścią w drzwi trzykrotnie, a kiedy te zostały uchylone wszedł, bez zaproszenia kierując swe kroki, ku jakże dobrze znanej mu sypialni. Nie obchodziło go nic. Mogła go wyrzucić, choćby przez okno, wezwać kruczą straż, czy starszych braci. Okrzyknąć przed społeczeństwem najpaskudniejszym słowem, a mimo to instynktownie szukał bliskości, jak niemowlę matki, jak poeta wódki, jak świeczka ognia. Padł na łóżko bez ducha.
    Nadszarpnięta u kołnierza flanelowa koszula koloru morskiej głębi nosiła ślady krwi, te widoczne były również na knykciach dłoni. Twarz i tors pulsowały tępym bólem, a suchość w gardle pozbawiała dźwięczności młodego głosu odbierała wszelką ochotę do rozmów. Zimno stawało się nieznośne, dlatego owinął się niedbale kocem, na którym z początku leżał przy tej czynności osunął się na podłogę i na wpół siedząc oparty plecami o łóżko patrzył zamglonym, acz trzeźwym wzrokiem w pustkę.
    Gorączka go wreszcie dosięgła.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    Była zwyczajnie przybita. Od kilku tygodni ciążyła jej rozmowa, a raczej kłótnia z Arthurem. Była przekonana, że mężczyzna ma o niej najgorsze zdanie, pewnie słusznie, i najprawdopodobniej żałuje, że w ogóle ją ratował tamtego felernego dnia. Starała się funkcjonować normalnie, choć smutek uderzał w najmniej pożądanych momentach. Serce reagowało jak złamane, po rozstaniu, bo właściwie nie wiedziała, na czym stanęło, co będzie dalej. Czy będą potrafili w ogóle dojść do porozumienia, czy każde uda się w swoją stronę? Już kilka razy siadała do listu, chciała się z nim spotkać i wszystko wyjaśnić, a jednak za każdym razem rozrywała papier, a jego resztki lądowały w koszu. Co miałaby napisać? Żałowała, że tak to się potoczyło, a jednocześnie była przekonana, że odezwałby się do niej, gdyby tylko chciał. Gdyby potrafił odpowiedzieć na jej ostatnie słowa, ale przecież nie mógł im zaprzeczyć, gdy były całkowitą prawdą.
    Donośne walenie do drzwi, choć krótkie, poderwało ją na równe nogi. W pierwszym momencie oślepił ją strach, bo była zupełnie sama w mieszkaniu, a na wolności wciąż pozostawał jej oprawca. Czy przyszedł dokończyć dzieła? Czy dowiedział się, że zgłosiła ten atak i chciał się zemścić? Paraliżujący strach na moment odciął jej władanie w kończynach, ale zaraz potem świadomość zdawała się podpowiadać jej logiczne argumenty, że gdyby faktycznie ktoś chciał ją napaść, to nie pukałby do drzwi, robiąc hałas na klatce schodowej i alarmując sąsiadów. Może to Karl? Może wnosił coś ciężkiego i potrzebował pomocy? A może coś się stało i nie mógł otworzyć drzwi? Ostrożnie podeszła do drzwi i uchyliła je, w szparze i półmroku korytarza rozpoznała sylwetkę Arthura, dlatego automatycznie otworzyła drzwi szerzej.
    - Co ty tu... - nie zdążyła dokończyć, bo mężczyzna bezceremonialnie władował się do środka, nawet nie zdążyła mu się przyjrzeć, gdy od razu skierował swe chwiejne kroki do jej sypialni. Przez chwilę stała oniemiała, z wciąż otwartymi drzwiami wejściowymi, wpatrywała się przejście do jej pokoju. Czy on naprawdę myślał, że po ich ostatniej rozmowie, wejdzie tutaj jak gdyby nigdy nic i tak po prostu skończą w łóżku? Można było w ich historii odnaleźć takie przypadki, ale jeszcze nigdy nie pokłócili się tak, jak ostatnio. Oczekiwała szczerej rozmowy, gdy oboje ochłoną i wypracują jakieś wnioski, dlatego teraz czuła się zagubiona. Miała ochotę go wyrzucić, wykrzyczeć mu jeszcze więcej niż ostatnio i sprać na kwaśne jabłko. Czuła agresję, mrowiącą w czubkach palców i bała się, że wyzwoli to wybuch, a przecież nie chciała mu zrobić krzywdy, nie tak naprawdę.
    Niczym burza gradowa, zatrzasnęła z hukiem drzwi od mieszkania i pognała do sypialni, we wściekłości zaczynając tyradę już od środka salonu.
    - Czy ty naprawdę myślisz, że możesz tak po prostu... - zamarła, gdy zobaczyła jego stan, jego posiniaczoną twarz i zastygłą krew w kąciku ust. Łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu, a ręce zadrżały - pierwszy raz widziała go w takim stanie, a im dłużej oceniała szkody, tym więcej ich mogła naliczyć. Nie wiedziała, czy krew na koszuli należy do niego, częściowo na pewno, ale w jakim stopniu sam został ranny? Czy potrzebował medyka? Co powinna zrobić? Panika odbijała się echem w głowie, jakby stres zamknął dostęp do logicznego myślenia.
    - Coś ty narobił - wyszeptała w przerażeniu, podchodząc bliżej. Gdy osunął się na podłogę do pozycji siedzącej, opierając się o łóżko, uklęknęła przy nim i dotknęła delikatnie męskiej podbródka, by obrócić jego twarz ku swojej, tym samym zmuszając go do spojrzenia jej w oczy. Nie wyczuwała od niego alkoholu, ale to nie znaczyło, że nic nie zażył.
    - Arthur - przywołała go w nadziei, że skupi się na tyle, by odpowiedzieć na jej pytania. - Potrzebujesz medyka? Kto ci to zrobił?
    Odgarnęła jego włosy do tyłu i dopiero teraz poczuła, jaki jest rozpalony. Zacisnęła usta w wąską linię; musiała wziąć się w garść i pomóc mu najlepiej, jak potrafiła. Daleko jej było do medyka, nie specjalizowała się też w magii leczniczej, ale miała w mieszkaniu leki na gorączkę i płyny dezynfekujące. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba zacząć je wycierać. Drżącymi palcami zaczęła rozpinać jego koszulę, by ocenić, czy nie ma pod nią jakichś ran - brudną szmatę zmięła w rękach i odrzuciła w kąt, nie zważając, że w normalnych okolicznościach byłoby jej szkoda zmarnowanego ubrania. Dokładnie oglądała każdy kawałek skóry jego klatki piersiowej, brzucha i pleców, by ocenić, czy nie ma żadnych ran, poza tymi, które już dostrzegła.
    Widzący
    Arthur Mortensen
    Arthur Mortensen
    https://midgard.forumpolish.com/t914-arthur-mortensenhttps://midgard.forumpolish.com/t956-arthur-nisse-mortensen#5269https://midgard.forumpolish.com/t957-ravihttps://midgard.forumpolish.com/f89-dom-panstwa-nilsen


    Słowa Vivian, tylko w nieznacznym stopniu docierały do marynarza pozostając, bez wyraźnej odpowiedzi, jedynie wzrokiem wykazywał większą, niż do tej pory czujność kierując go na twarz blondynki, przy tym przybrał delikatny uśmiech. Nie musiał, wcale rozumieć sensu słów wystarczyło jedno uważniejsze spojrzenie, aby odczytać emocje, które nią władały. Jeśli miał być szczery, to nie wiedział, dlaczego zaszedł tak daleko, miast wracać i utonąć w pościeli własnego łóżka, skąd brał się ten magnetyzm między nimi? Jakim prawem wchodził do jej mieszkania, bez wcześniejszej zapowiedzi, zwłaszcza po tym, co się wydarzyło kilka tygodni temu, gdy ich przyłapano, kiedy ostra nota spłynęła zarówno na nią, jak i na niego? Brakowało odpowiedzi na tak wiele z niezadanych nigdy pytań, tak wiele spośród wypowiedzianych słów zasługiwało na przemilczenie. Czy potrafili się wyłącznie unieszczęśliwiać? W ostatnim czasie wydawało się, że kierowali tę relację na znacznie spokojniejsze wody, lecz chyba prawdziwą sielanką był sam początek, gdy niewinne zauroczenie spłynęło na marynarza, a ona sama błąkała się w labiryncie swych nierozwiązywalnych problemów natury emocjonalnej. Wszystko, co wydarzyło się później stanowiło obraz tragedii przeplatanej z chwilami zapomnienia. Może trwała przy nim w tej specyficznej relacji wyłącznie z przyzwyczajenia? Znajdując w ramionach marynarza wytchnienie od ciężaru depresyjnej codzienności, gdy jednak światło gaśnie pozostawała sama z własnymi przemyśleniami, co wówczas o nim sądziła, jakimi uczuciami go darzyła, czy to miłość, czy tylko fizyczne oddanie?
    Nie zarejestrował momentu, gdy zdjęła z jego ramion koszulę, dopiero dotyk jej chłodnych dłoni na skórze uświadomił mężczyznę o bliskości, jaka ich dzieliła, a właściwie stanowiła most porozumienia. Z uniesioną ku górze twarzą śmiało, jak na osłabionego gorączką sięgał po namiastkę kontaktu wzrokowego, a gdy nachylała się nad nim złowił ją w sieć błękitnego spojrzenia.
    Potrzebuje cię – odparł, zaskakująco przytomnie, jak na stan, w którym się znajdował. A słowa zostały potwierdzone czynami, bo nienachalnie, ale stanowczo złapał ją za przeguby rąk i przyciągnął do siebie. Nie pozwalając na ucieczkę z jego zasięgu. Pragnął bliskości, tego charakterystycznego ciepła; zapachu skóry, delikatności w dotyku. Zanurkował twarzą w załamaniu ramienia, między karkiem, a barkiem – tonąc. Chłonął kochankę całym sobą, a jego dłonie błądziły po jej ciele odnajdując przetarte i dobrze znane szlaki. Pocałował ją – tak lekko, jakby robił to pierwszy raz. – Mogę? – zreflektował się. Czuł jak świat wokół nich wiruje, byli zamknięci w malutkim pokoiku pośrodku tej dziwnej karuzeli. Mieszanka zawrotów głowy i podniecenia uderzyła z siłą fali sztormowej rozbijającej się o burtę krypy, jaką metaforycznie stanowił on sam w obecnym stanie. Wiedział, że powoli sięgał dna, ale póki dryfował, była jakakolwiek nadzieja na dotarcie do portu. Przytulił Vivian mocniej do piersi, tak jakby obawiał się momentu, w którym czar chwili pryśnie, a ona zniknie mu z oczu, jak morska piana. – Strasznie tęskniłem za tym… – westchnął z policzkiem wtulonym w ramię dziewczyny.
    Widzący
    Vivian Sørensen
    Vivian Sørensen
    https://midgard.forumpolish.com/t1502-vivian-srensen?nid=1#13829https://midgard.forumpolish.com/t1508-vivian-srensen#13842https://midgard.forumpolish.com/t1507-imp#13841https://midgard.forumpolish.com/f101-karl-srensen


    Po krótkich oględzinach zorientowała się, że nie ma na jego ciele widocznych skaleczeń, poza czerwonymi punktami świadczącymi o uderzeniach. Nie ulegało wątpliwościom, że wdał się w bójkę, a męska duma powstrzymywała go przed
    Serce zabiło szybciej na tak proste, ale ważne słowa - potrzebuję cię. Czy naprawdę jej potrzebował, czy umęczony bólem i wysoką temperaturą, odnalazł drogę w znajome progi, gdzie wiedział, że nie odmówią mu pomocy? Narastające emocje kazały jej skłaniać się bardziej w podszepty serca, które go tu przywiodły. Mógł przecież iść do domu, do szpitala, do "przyjaciółek" albo kogokolwiek innego. Tymczasem w momencie słabości wolał być przy niej, to o czymś świadczyło. Nie była może ekspertem od znaków, wiele z nich ignorowała, czasem za mocno skupiała się na negatywnych aspektach, które przysłaniały pozytywne, ale cała złość, którą do tej pory dusiła, przez kilka tygodni, uleciała. Może nie całkowicie, może jeszcze znajdzie ujście, gdy mężczyzna będzie w pełni świadomy.
    - Jestem przy tobie - wyszeptała, wodząc czule palcami po jego ramieniu. Jeśli nie chciał medyka, nie zamierzała nikogo wzywać, z gorączką mogli walczyć sami, jeśli nie wymknie się spod kontroli. Nie miała w tym względzie specjalnych zdolności, natomiast sama bywała chora, opiekowała się czasami braćmi (a wiadomo jak chorują mężczyźni - śmiertelnie), dlatego czuła pewnego rodzaju wewnętrzny spokój, że sobie poradzi i z cierpliwością pozwalała mu na wszystko - przylgnęła do niego, gdy przyciągnął ją bliżej. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że w cieplejsze dni jej piżama należała raczej do skąpych, więc czuła, jak jego dotyk mocniej, szczególnie gdy przemierzał nagie fragmenty skóry. Kiedy oddech zaczął przyśpieszać, a jej ciało bezwiednie reagowało na pieszczotę, przywołała się do porządku (niechętnie), choć jej tego nie ułatwiał.
    Kiwnęła lekko głową na pytanie - wcale nie musiał się upewniać, jej reakcje odpowiadały głośniej niż słowa. Przymknęła powieki, zatracając się na moment. Czemu właściwie się kłócili?
    - Ja też - wymruczała, całując go w skroń, wciąż tkwiąc w uścisku, bo choć nigdzie się nie wybierał, to nie chciała opuszczać go ani na moment. Nie mogła jednak ignorować dreszczy, rozpalonego ciała i mętnego wzroku.
    - Zajmę się tobą. Chodź, położysz się do łóżka - poprosiła, czekając, czy wykaże chęć wdrapania się na łóżko, w czym gotowa była pomóc, okrywając go szczelnie kołdrą. - Pójdę po kilka rzeczy i za moment wracam.
    Oderwała się od niego i wyszła dopiero, gdy był w pełni stabilny. W łazience wyszukała wszystkie niezbędne leki - przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, a także wzięła czysty ręcznik i miskę z ciepłą wodą i mydłem. Z kuchni zabrała jeszcze szklankę z wodą i tym sposobem jej ręce były pełne, a wracając do pokoju, ledwo zachowała równowagę.
    - Musisz wziąć tabletki, a ja pozbędę się krwi - nie chodziło tu o pobrudzenie pościeli, ale nie chciała go zostawiać na noc z zaschniętą krwią, niewiadomego pochodzenia - częściowo oczywiście jego, ale pośrednio może i czyjąś jeszcze.



    Styl wykonali Einar i Björn na podstawie uproszczenia Blank Theme by Geniuspanda. Nagłówek został wykonany przez Björna. Midgard jest kreacją autorską, inspirowaną przede wszystkim mitologią nordycką, trylogią „Krucze Pierścienie” Siri Pettersen i światem magii autorstwa J. K. Rowling. Obowiązuje zakaz kopiowania treści forum.