:: Midgard :: Forsteder :: Plac Grünerløkka
Dziwna kamienica (K)
3 posters
Mistrz Gry
Dziwna kamienica (K) Nie 13 Gru - 21:22
Dziwna kamienica (K)
Budynek ten jest osnuty grubą warstwą tajemnic. Nikt nie jest w stanie dokładnie określić jego historii ani podać lat świetności, kiedy miejsce tętniło życiem. Jedno wydaje się pewnym – kamienica tętni nieznaną magią, która sprawia, że przed poruszającą się po schodach osobą, niekiedy otwierają się drzwi do zapomnianego, nadgryzionego przez czas mieszkania. Działa to w sposób najzupełniej losowy; wszyscy, którzy doświadczyli tego zjawiska utrzymują, że zapada na długo, o ile nie na zawsze w pamięci. Po przekroczeniu drzwi wejściowych oczom ukazuje się podniszczona klatka schodowa roztaczająca charakterystyczny zapach wilgoci. Zdobiona balustrada schodów jest częściowo pokryta znamionami korozji. W środku budynku panuje przenikliwy chłód oraz wyjątkowa cisza, czasem mącona wyłącznie wtargnięciem przypadkowego przechodnia.
1 – Masz pecha, tym razem nie otwierają się przed tobą żadne drzwi.
2 – Kiedy jeszcze znajdujesz się na parterze, słyszysz skrzypienie na górnych kondygnacjach kamienicy. Ujawnia ona zawartość swojego strychu, gdzie znajdują się, przykryte pajęczynami i kurzem pudła, regały i przedmioty codziennego użytku.
3 – Drzwi nie stają przed tobą otworem, jednak w zamian za to pęka jedno z okien, rzucających światło na wnętrze klatki schodowej. Rozpryskujące się odłamki szkła omal nie kaleczą ci ręki.
4 – Otwierają się drzwi prowadzące do starego pokoju muzycznego. W jego centralnej części znajduje się zepsuty fortepian.
5 – Otwierają się drzwi prowadzące do czyjejś prywatnej kolekcji obrazów. Artysta wydaje się nie być znany, a jego dzieła oscylują wokół ekspresjonizmu.
6 – Trafiasz na drogę prowadzącą do gabinetu, na którego biurku znajduje się stara maszyna do pisania. W szufladzie biurka możesz odnaleźć zeszyt z amatorską, choć bardzo urzekającą poezją.
Kość k6 (obowiązkowa)
1 – Masz pecha, tym razem nie otwierają się przed tobą żadne drzwi.
2 – Kiedy jeszcze znajdujesz się na parterze, słyszysz skrzypienie na górnych kondygnacjach kamienicy. Ujawnia ona zawartość swojego strychu, gdzie znajdują się, przykryte pajęczynami i kurzem pudła, regały i przedmioty codziennego użytku.
3 – Drzwi nie stają przed tobą otworem, jednak w zamian za to pęka jedno z okien, rzucających światło na wnętrze klatki schodowej. Rozpryskujące się odłamki szkła omal nie kaleczą ci ręki.
4 – Otwierają się drzwi prowadzące do starego pokoju muzycznego. W jego centralnej części znajduje się zepsuty fortepian.
5 – Otwierają się drzwi prowadzące do czyjejś prywatnej kolekcji obrazów. Artysta wydaje się nie być znany, a jego dzieła oscylują wokół ekspresjonizmu.
6 – Trafiasz na drogę prowadzącą do gabinetu, na którego biurku znajduje się stara maszyna do pisania. W szufladzie biurka możesz odnaleźć zeszyt z amatorską, choć bardzo urzekającą poezją.
Sirkku Järvelä
Re: Dziwna kamienica (K) Pią 5 Kwi - 18:42
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
07.06.2001
Czasem włóczyła się po Midgardzie. Nie dlatego, że czegoś w mieście szukała, a dlatego, że mogła – podobnie jak mogła wiele innych rzeczy. Bardzo wiele. Matka postarała się, by Siri od małego wiedziała, że może i choć potem wiedźma trochę zmądrzała, sama doszła do pewnych wniosków które niekoniecznie współgrały z przekonaniami Salme – to jedno przekonanie tkwiło w niej silnie. Że jeśli tylko chciała, to mogła.
O opuszczonej kamienicy wiedziała już od dawna i odwiedzała ją już niejednokrotnie, a jednak... A jednak. Coś tu żyło, tętniło magią, której Siri nie rozumiała – a to ją przyciągało. Bo Sirkku nie lubiła nie rozumieć. To zaprowadziło ją po raz pierwszy do Eetu, to sprawiła, że spędzała z nim lata, to wreszcie kazało jej skrwawiać kolejne zwierzęta, ryjąc w nich – czasem dosłownie, nożem czy rylcem, a czasem tylko na płaszczyźnie magicznej – staranne rządki run. Teraz, tutaj, nie było szamana, który wytłumaczyłby jej tajemnice tego dziwnego miejsca, ale to Siri nie przeszkadzało.
Od dawna nie potrzebowała już Eetu Tauno.
Nie bała się, wchodząc do kamienicy, choć budynek nigdy jej tu nie chciał. Nie wiedziała, skąd to wie, ale wiedziała. Może wyśniła to kiedyś – choć jej sny, jej wizje, nigdy nie miały większego znaczenia – a może czuła podskórnie, jak nieznana siła szarpie ją, drapie i podgryza, próbując ją odstraszyć.
Sirkku się nie bała. Nie sądziła, by miała czego.
Jeszcze przed wejściem poprawiła krótką, bordową kurtkę, otrzepała ją z nieistniejącego pyłu – co najmniej jakby szykowała się na przywitanie z gospodarzami tego domu. Trochę jednak tak się czuła i choć wiele rzeczy mogła, odrobina dobrego wychowania jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło.
Siri była w jakimś sensie damą, choć z pewnością nie taką, jaką wyobrażała sobie większość.
Śmiało weszła do środka, od razu kierując się na standardową już ścieżkę przez puste, niepokojąco ciche wnętrza. Tak jak zawsze zmarszczyła na wejściu nos na charakterystyczny zapach wilgoci i, też jak zawsze, powoli ruszyła prawym skrzydłem kamienicy, wstrzymując się jeszcze z wchodzeniem na górę. Stłumione przez warstwę kurzu kroki Sirkku niosły się miękkim echem. Wiedźma lubiła, jak brzmiały – jakby to miejsce było jej. Tylko jej.
Może było. Może.
Spacerowała niespiesznie kolejnymi korytarzami, mijając pierwsze, drugie, kilka kolejnych zamkniętych drzwi. Budynek był kapryśny. Czasem ochoczo odkrywał przed nią swoje sekrety, innym razem zamykając się przed nią jak naburmuszone dziecko, które najpierw należałoby przekupić, a dopiero potem o cokolwiek pytać.
Siri jednak nigdy nikogo nie przekupowała. Nie targowała się. Dostawała, co jej się należało albo nie – a czasem po prostu sama sobie brała.
Jeszcze na parterze usłyszała skrzypienie gdzieś wyżej i uśmiechnęła się przelotnie.
Strych przywitał ją zapachem kurzu intensywniejszym jeszcze niż w pozostałych pomieszczeniach. Światło dnia z trudem sączyło się przez malutkie, brudne okna, odkrywając przez nią imponującą sieć pajęczyn i jeszcze bardziej godne podziwu konstrukcje z kartonów, starych regałów, mniej lub bardziej zniszczonych przedmiotów codziennego użytku. Wszystko swoją świetność miało już dawno za sobą.
Niespiesznie weszła dalej, drewno poddasza skrzypiało pod jej nogami. Mimowolnie musnęła dłonią kilka pudeł, ryjąc własne ścieżki w grubej warstwie kurzu. Odetchnęła powoli. Niczego nie potrzebowała. Niczego tu nie szukała. Chciała po prostu zrozumieć, chociaż…
Może nawet tego nie. Może dzisiaj chciała tu po prostu być.
Mistrz Gry
Re: Dziwna kamienica (K) Pią 5 Kwi - 18:42
The member 'Sirkku Järvelä' has done the following action : kości
'k6' : 2
'k6' : 2
Nik Holt
Re: Dziwna kamienica (K) Pią 5 Kwi - 18:43
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Opuszczona kamienica. Stara, dziwna, z przerażającą aurą i wydarzeniami unikającymi logicznego wyjaśnienia. Idealne miejsce na spotkania, prawda? Nik też tak uważał. I najwyraźniej nie tylko Nik, skoro to właśnie tu się umówił z pewną osobistością zbyt często oczekującą od niego rzeczy niemożliwych. Które rzecz jasna skrupulatnie wypełniał, bo taki już był. Tyle, że w tej chwili Holt był w dziwnym nastroju. Rewelacje Sommerfelta nie pasowały mu ani na jotę, a książki były średnio wiarygodnym źródłem wiedzy. Villiama spytać nie miał jak, zresztą facet zniknął mu z horyzontu, mamrocząc coś na temat biznesów. Nik zdążył się już do tego przyzwyczaić, więc nawet nie komentował. Felixowi jednak nie ufał na tyle, by o to spytać, Magnus mu nie powiedział, a Asterin nie zamierzał pytać z przyczyn oczywistych. Jednym słowem jego opcje skurczyły się w tempie zastraszającym, ale nie był do końca pewny, czy chciał pytać Sirkku. Była na tyle szurnięta, że mimo wszystko zdarzało mu się wahać w kwestii pytań. Na pewno tych o ślepców. W sumie nawet jej nie mówił, że sam zamierzał…
Westchnął w duchu, wchodząc do kamienicy i wsunął poprawił poły zwykłej, szmacianej kurtki. Było za ciepło, żeby łazić w skórze, zresztą zaczynał wysychać. Powinien jutro skoczyć nad wodę. To był zresztą idealny pomysł. Albo nawet jeszcze dzisiaj. Musiał dobrze przemyśleć następne kroki, a gdzie myślało się lepiej, niż wylegując się w wodzie? Odsuwając na bok myśli o zaklinaczu wsadził rękę do kieszeni, by zaraz potem wyrwać ją, z syknięciem bólu.
- Oż ty mała...! - warknął z oburzeniem, czując paskudny ból opuszka, ale jakby tego było mało, łachotka - bo to ona była przyczyną tego okrzyku - zaczęła spierdzielać do góry. Z jego talarem. Który był mu potrzebny na zupełnie coś innego. Nik nie zamierzał się wahać, natychmiast popędził za stworzeniem, kierując się na strych. Nie otworzyły się przed nim żadne drzwi - trochę pożałował, ale co zrobić - bardziej jednak interesowało go dorwanie tego gryzącego cholerstwa.
- Wracaj tu mała pindo! - krzyknął za łachotką, wlatując na strych, jednak bezczelne stworzenie umknęło przed wzrokiem zirytowanego fossegrima. - Nogi ci z dupy powyrywam. - zazgrzytał zębami, bo jak każdy szanujący się złodziej lubił okradać innych ale nienawidził, gdy to on padał czyimkolwiek łupem. Nawet, jeśli to był tylko jeden talar. A przecież paskudny szkodnik mógł próbować zajumać mu wisiorek. Albo harmonijkę - wargi Nika rozciągnęły się w mimowolnym uśmieszku, gdy pomyślał o minie Sommerfelta, gdy znowu na niej zagra - co byłoby okrutną dla fossegrima stratą.
Już wydawało mu się, że spostrzegł szkodnika, gdy okazało się, że faktycznie coś znalazł, za otwartymi drzwiami strychu. I zdecydowanie nie była to jego złodziejka. Wykrzywił się lekko na widok kobiety, ale był to dosyć przyjazny uśmiech.
- Sirka. - przekrzywił lekko głowę. - Widziałaś małą, cholerną pindę z talarem w ryju, której powyrywam nogi z dupy, jak tylko ją dorwę? Okradło mnie cholerstwo. I ugryzło. - dorzucił jeszcze w ramach wyjaśnienia, pokazując przy tym lekko krwawiący opuszek.
Zaraz potem jednak zaczął rozglądać się po otwartym strychu, bo tutaj go chyba jeszcze nie było. Ostatnio nie miał zresztą za bardzo czasu na plątanie się gdziekolwiek, bo praca i artefakt pochłaniały sporo czasu. Nauka zakazanych zaklęć też, ale tu coraz mocniej zaczynał się wahać. Jeśli - i tylko jeśli - Sommerfelt mówił prawdę, był w czarnej dupie. Nie zostawi na miesiąc biznesu. I już na pewno nie będzie polegał na kimkolwiek, osłabiony i niezdolny do obrony. Ale to pewnie były bzdury, bo Felix nie umiał powiedzieć wprost, że mu się nie chce bawić w nauczyciela.
Westchnął w duchu, wchodząc do kamienicy i wsunął poprawił poły zwykłej, szmacianej kurtki. Było za ciepło, żeby łazić w skórze, zresztą zaczynał wysychać. Powinien jutro skoczyć nad wodę. To był zresztą idealny pomysł. Albo nawet jeszcze dzisiaj. Musiał dobrze przemyśleć następne kroki, a gdzie myślało się lepiej, niż wylegując się w wodzie? Odsuwając na bok myśli o zaklinaczu wsadził rękę do kieszeni, by zaraz potem wyrwać ją, z syknięciem bólu.
- Oż ty mała...! - warknął z oburzeniem, czując paskudny ból opuszka, ale jakby tego było mało, łachotka - bo to ona była przyczyną tego okrzyku - zaczęła spierdzielać do góry. Z jego talarem. Który był mu potrzebny na zupełnie coś innego. Nik nie zamierzał się wahać, natychmiast popędził za stworzeniem, kierując się na strych. Nie otworzyły się przed nim żadne drzwi - trochę pożałował, ale co zrobić - bardziej jednak interesowało go dorwanie tego gryzącego cholerstwa.
- Wracaj tu mała pindo! - krzyknął za łachotką, wlatując na strych, jednak bezczelne stworzenie umknęło przed wzrokiem zirytowanego fossegrima. - Nogi ci z dupy powyrywam. - zazgrzytał zębami, bo jak każdy szanujący się złodziej lubił okradać innych ale nienawidził, gdy to on padał czyimkolwiek łupem. Nawet, jeśli to był tylko jeden talar. A przecież paskudny szkodnik mógł próbować zajumać mu wisiorek. Albo harmonijkę - wargi Nika rozciągnęły się w mimowolnym uśmieszku, gdy pomyślał o minie Sommerfelta, gdy znowu na niej zagra - co byłoby okrutną dla fossegrima stratą.
Już wydawało mu się, że spostrzegł szkodnika, gdy okazało się, że faktycznie coś znalazł, za otwartymi drzwiami strychu. I zdecydowanie nie była to jego złodziejka. Wykrzywił się lekko na widok kobiety, ale był to dosyć przyjazny uśmiech.
- Sirka. - przekrzywił lekko głowę. - Widziałaś małą, cholerną pindę z talarem w ryju, której powyrywam nogi z dupy, jak tylko ją dorwę? Okradło mnie cholerstwo. I ugryzło. - dorzucił jeszcze w ramach wyjaśnienia, pokazując przy tym lekko krwawiący opuszek.
Zaraz potem jednak zaczął rozglądać się po otwartym strychu, bo tutaj go chyba jeszcze nie było. Ostatnio nie miał zresztą za bardzo czasu na plątanie się gdziekolwiek, bo praca i artefakt pochłaniały sporo czasu. Nauka zakazanych zaklęć też, ale tu coraz mocniej zaczynał się wahać. Jeśli - i tylko jeśli - Sommerfelt mówił prawdę, był w czarnej dupie. Nie zostawi na miesiąc biznesu. I już na pewno nie będzie polegał na kimkolwiek, osłabiony i niezdolny do obrony. Ale to pewnie były bzdury, bo Felix nie umiał powiedzieć wprost, że mu się nie chce bawić w nauczyciela.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Dziwna kamienica (K) Pią 5 Kwi - 18:43
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k6' : 1
'k6' : 1
Sirkku Järvelä
Re: Dziwna kamienica (K) Nie 7 Kwi - 18:56
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Tyle historii, tyle wspomnień. Sirkku nie była pewna, jak głęboko chce w nie wchodzić. Jak bardzo chce drążyć, grzebać, jak daleko chce szukać. Czy w ogóle chce szukać. Może nie. Może wcale nie.
Ścierała kurz z pudeł, starych gratów, popękanej ceramiki i w jednej chwili nie bardzo wiedziała, co w zasadzie tu robi. Dlaczego oddycha powietrzem pachnącym stęchlizną, nie pobliskim lasem, i dlaczego gładzi czyjąć przeszłość zamiast zająć się własną przyszłością.
Pozwoliła myślom dryfować i drgnęła dopiero, słysząc na dole głos. Znajomy głos – i znajomą złość.
Oburzenie, krzyk, łoskot kroków na schodach. Cień śmigający przez drzwi na strych, wpadający w labirynt pudeł i zwykłych śmieci. I Nik. Grymas na jego twarzy był jednym z wielu, do jakich zdążyła przyzwyczaić się w ciągu ostatnich czterech lat – nie jej ulubionym, ale znajomym tak samo jak rozczochrana blond czupryna, lekkie rumieńce na policzkach, iskry rozdrażnienia w jasnych oczach.
Zmarszczyła brwi lekko, gdy tłumaczył całe zamieszanie, uśmiechnęła się przelotnie pod nosem, gdy pokazał wspomniany, pogryziony palec.
- Nie widziałam pindy, ryja i talara, ale coś wpadło w kartony – stwierdziła z rozbawieniem.
Dała spokój kreśleniu wzorów w warstwie kurzu, otrzepała dłonie – tyle o ile – i bez pośpiechu podeszła do Nika. Stanęła na palcach, by ucałować go miękko w policzek i zaraz bez pytania sięgnęła po jego skaleczoną dłoń. Pojedyncze, drobne krople krwi zebrały się wzdłuż pozostawionego przez pindę rozcięcia. Sirkku bez wahania zlizała je, sunąc powoli językiem wzdłuż palca mężczyzny.
- Chcesz jej szukać? – spytała zaraz potem jak gdyby nigdy nic, znów zerkając ku kartonom. Metaliczny posmak drażnił jej język. – To tylko jeden talar, Holt. Strasznie dużo grzebania się w syfie... – Ruchem głowy wskazała cały ten panujący na strychu bałagan. – ...jak dla jednego talara.
Znów zostawiła Nika samemu sobie, po własnych śladach wróciła do miejsca, w którym przerwała wędrówkę. Deski znów zajęczały cicho pod jej stopami, wzbity z podłogi kurz zawirował w powietrzu, kłębki zatańczyły w pojedynczych promieniach słońca z trudem wpadającego tu przez brudne okna.
- Jeśli naprawdę chcesz to zrobić… – kontynuowała miękko, bez specjalnego zainteresowania, ale też nie z zupełną ignorancją. – Zamknij drzwi. Cokolwiek to było, było szybkie. I zdeterminowane, by nie dać ci się złapać. – Uśmiechnęła się z rozbawieniem.
Przechodząc obok jednej ze stert kartonów, słyszała cichy szelest tuż za nią, może delikatny brzęk monety. Przekrzywiła głowę lekko, nasłuchując – jednak nic więcej. Nie zamierzała Nikowi pomagać. Nie wiedziała, po co miałaby.
Musnęła opuszkami palców starą, wysoką lampę, gdzieniegdzie nadgryzioną rudą rdzą.
- Dawno cię nie było – rzuciła lekko, nie jako wyrzut i chyba też nie jako pytanie. Ot, proste stwierdzenie faktu, które Nik mógł albo nie mógł pociągnąć. Sirkku nie nalegałaby. Rzadko kiedy domagała się wyjaśnień. Niepotrzebowała wiedzieć niczego, czego Holt sam nie chciałby mówić.
Przełączyła włącznik lampy na próbę, ale, jak łatwo było się spodziewać, nic się nie stało. Urządzenie było stare, zasilająca je magia z pewnością dawno już zwietrzała.
Ścierała kurz z pudeł, starych gratów, popękanej ceramiki i w jednej chwili nie bardzo wiedziała, co w zasadzie tu robi. Dlaczego oddycha powietrzem pachnącym stęchlizną, nie pobliskim lasem, i dlaczego gładzi czyjąć przeszłość zamiast zająć się własną przyszłością.
Pozwoliła myślom dryfować i drgnęła dopiero, słysząc na dole głos. Znajomy głos – i znajomą złość.
Oburzenie, krzyk, łoskot kroków na schodach. Cień śmigający przez drzwi na strych, wpadający w labirynt pudeł i zwykłych śmieci. I Nik. Grymas na jego twarzy był jednym z wielu, do jakich zdążyła przyzwyczaić się w ciągu ostatnich czterech lat – nie jej ulubionym, ale znajomym tak samo jak rozczochrana blond czupryna, lekkie rumieńce na policzkach, iskry rozdrażnienia w jasnych oczach.
Zmarszczyła brwi lekko, gdy tłumaczył całe zamieszanie, uśmiechnęła się przelotnie pod nosem, gdy pokazał wspomniany, pogryziony palec.
- Nie widziałam pindy, ryja i talara, ale coś wpadło w kartony – stwierdziła z rozbawieniem.
Dała spokój kreśleniu wzorów w warstwie kurzu, otrzepała dłonie – tyle o ile – i bez pośpiechu podeszła do Nika. Stanęła na palcach, by ucałować go miękko w policzek i zaraz bez pytania sięgnęła po jego skaleczoną dłoń. Pojedyncze, drobne krople krwi zebrały się wzdłuż pozostawionego przez pindę rozcięcia. Sirkku bez wahania zlizała je, sunąc powoli językiem wzdłuż palca mężczyzny.
- Chcesz jej szukać? – spytała zaraz potem jak gdyby nigdy nic, znów zerkając ku kartonom. Metaliczny posmak drażnił jej język. – To tylko jeden talar, Holt. Strasznie dużo grzebania się w syfie... – Ruchem głowy wskazała cały ten panujący na strychu bałagan. – ...jak dla jednego talara.
Znów zostawiła Nika samemu sobie, po własnych śladach wróciła do miejsca, w którym przerwała wędrówkę. Deski znów zajęczały cicho pod jej stopami, wzbity z podłogi kurz zawirował w powietrzu, kłębki zatańczyły w pojedynczych promieniach słońca z trudem wpadającego tu przez brudne okna.
- Jeśli naprawdę chcesz to zrobić… – kontynuowała miękko, bez specjalnego zainteresowania, ale też nie z zupełną ignorancją. – Zamknij drzwi. Cokolwiek to było, było szybkie. I zdeterminowane, by nie dać ci się złapać. – Uśmiechnęła się z rozbawieniem.
Przechodząc obok jednej ze stert kartonów, słyszała cichy szelest tuż za nią, może delikatny brzęk monety. Przekrzywiła głowę lekko, nasłuchując – jednak nic więcej. Nie zamierzała Nikowi pomagać. Nie wiedziała, po co miałaby.
Musnęła opuszkami palców starą, wysoką lampę, gdzieniegdzie nadgryzioną rudą rdzą.
- Dawno cię nie było – rzuciła lekko, nie jako wyrzut i chyba też nie jako pytanie. Ot, proste stwierdzenie faktu, które Nik mógł albo nie mógł pociągnąć. Sirkku nie nalegałaby. Rzadko kiedy domagała się wyjaśnień. Niepotrzebowała wiedzieć niczego, czego Holt sam nie chciałby mówić.
Przełączyła włącznik lampy na próbę, ale, jak łatwo było się spodziewać, nic się nie stało. Urządzenie było stare, zasilająca je magia z pewnością dawno już zwietrzała.
Nik Holt
Re: Dziwna kamienica (K) Pon 15 Kwi - 18:15
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Historia nigdy nie była czymś, co go interesowałoby. Nik od lat szedł do przodu i praktycznie nie odwracał się wstecz, bo nie miał ku temu żadnego powodu. Strychy jednak i takie zapomniane miejscówki ciekawiły go z innego powodu, można było tam znaleźć różne cenne przedmioty. Artefakty. Czasem różne magiczne cholerstwa. Lubił takie rzeczy, lubił je znajdować, bo sporo można było z nich zyskać. Albo sobie zachować, albo zwyczajnie sprzedać, tak czy tak zawsze mógłby być na plus w takim wypadku. A tu? Nic z tego. Musiał trafić na jakąś paskudną łachotkę. Upierdliwe to było przeogromnie. Nik westchnął wewnętrznie, choć widok Sirkku sprawił mu jakąś przyjemność. Dziewczyna była totalnie szalona i wymykająca się logice. Może dlatego w jakiś sposób jej ufał, choć nierzadko miewał wątpliwości, czy dobrze robi. Jak na razie się jednak nie zawiódł.
- W kartony. Świetnie. - westchnął, bo jedyne, czego na strychu było dostatek, poza kurzem, to właśnie kartonów. Kiedy tylko do niego podeszła, od razu owinął ramię wokół jej talii, na krótką chwilę przytulając kobietę do siebie i nawet nie wzdrygnął się, gdy zlizała jego krew. Jedynie krótko mruknął, uznając, że w jej przypadku nie zdziwi go już chyba nic. Ale przecież wiedział od samego początku, w co dokładnie się pakuje. Nie było sensu temu zaprzeczać.
- Mogłem go zawsze lepiej spożytkować. A w syfie prędzej bym pogrzebał w sumie za ciekawymi magicznymi przedmiotami. Mogłyby być więcej warte niż jeden talar. - ocenił lekko zamyślony. Czy jednak na pewno chciał polować na łachotkę? Tak. Chciał. Kusiło go wypróbować jedno zaklęcie. W innym wypadku pewnie by odpuścił, a tak bez większego namysłu posłuchał Järveli i zamknął drzwi na strych, odruchowo odpalając ognik, gdy otulił ich miękki mrok pomieszczenia. Zaskakująco dobrze się tu czuł.
- Łachotka. Poluję na łachotkę. - powtórzył, przemieszczając się powoli w stronę kartonów. Chciał tylko wypłoszyć stworzenie. Podniósł jednak na chwilę głowę, słysząc jej stwierdzenie. Czy powinien...? Chyba musiał, jeśli chciał wiedzieć. Miał przed sobą całkiem dobre źródło informacji, szurnięte, ale nadal dobre.
- Pracowałem. I uczyłem się. Magii. Takiej, której trudno się uczy. - powiedział powoli, przystając kawałek obok Sirki, jakby wciąż się wahał. W sumie to w niej lubił. Nie drążyła. Przyjmowała to, co mówił i ile mówił bez pchania nosa, gdzie nie trzeba. Chyba dlatego się zdecydował nie bawić się w półsłówka, a przyznać do prawdy. - Uczę się zakazanej magii, chociaż to niełatwe. Swoją drogą, jak wygląda taka przemiana w ślepca? - rzucił niby z głupia franc, ale patrzył przy tym na kobietę, z pełną zaciekawienia uwagą.
Zaraz jednak musiał oderwać wzrok, gdy jego uwagę przykuł ruch kawałek dalej. Wyciągnął z kieszeni drugiego talara i rzucił go, obserwując, jak paskudny gryzoń leci do błyskotki. Uśmiechnął się do siebie, wykonując palcami gest. Feigr-dýr. Rzucił zaklęcie w myślach, chcąc przy okazji zorientować się, czy jego umiejętność działa i na tę kwestię.
Działała.
Usatysfakcjonowany patrzył, jak łachotka pada martwa i podszedł do niej, by zabrać swojego talara. Pewnie w kamienicy było ich więcej, ale Nika średnio to interesowało. Nie był w końcu instytucją charytatywną, by załatwiać ot tak cudze problemy. Przynajmniej jego magia działała, jak trzeba.
- I znalazłem nowy obiekt do irytowania. - dodał z delikatnym rozbawieniem. - Tego twojego zaklinacza od artefaktów. - wrócił w pobliże Sirkku i kucnął obok. - Znalazłaś coś ciekawego?
Próg zaklęcia: 20
Rzut: 84 + 5 > udane
- W kartony. Świetnie. - westchnął, bo jedyne, czego na strychu było dostatek, poza kurzem, to właśnie kartonów. Kiedy tylko do niego podeszła, od razu owinął ramię wokół jej talii, na krótką chwilę przytulając kobietę do siebie i nawet nie wzdrygnął się, gdy zlizała jego krew. Jedynie krótko mruknął, uznając, że w jej przypadku nie zdziwi go już chyba nic. Ale przecież wiedział od samego początku, w co dokładnie się pakuje. Nie było sensu temu zaprzeczać.
- Mogłem go zawsze lepiej spożytkować. A w syfie prędzej bym pogrzebał w sumie za ciekawymi magicznymi przedmiotami. Mogłyby być więcej warte niż jeden talar. - ocenił lekko zamyślony. Czy jednak na pewno chciał polować na łachotkę? Tak. Chciał. Kusiło go wypróbować jedno zaklęcie. W innym wypadku pewnie by odpuścił, a tak bez większego namysłu posłuchał Järveli i zamknął drzwi na strych, odruchowo odpalając ognik, gdy otulił ich miękki mrok pomieszczenia. Zaskakująco dobrze się tu czuł.
- Łachotka. Poluję na łachotkę. - powtórzył, przemieszczając się powoli w stronę kartonów. Chciał tylko wypłoszyć stworzenie. Podniósł jednak na chwilę głowę, słysząc jej stwierdzenie. Czy powinien...? Chyba musiał, jeśli chciał wiedzieć. Miał przed sobą całkiem dobre źródło informacji, szurnięte, ale nadal dobre.
- Pracowałem. I uczyłem się. Magii. Takiej, której trudno się uczy. - powiedział powoli, przystając kawałek obok Sirki, jakby wciąż się wahał. W sumie to w niej lubił. Nie drążyła. Przyjmowała to, co mówił i ile mówił bez pchania nosa, gdzie nie trzeba. Chyba dlatego się zdecydował nie bawić się w półsłówka, a przyznać do prawdy. - Uczę się zakazanej magii, chociaż to niełatwe. Swoją drogą, jak wygląda taka przemiana w ślepca? - rzucił niby z głupia franc, ale patrzył przy tym na kobietę, z pełną zaciekawienia uwagą.
Zaraz jednak musiał oderwać wzrok, gdy jego uwagę przykuł ruch kawałek dalej. Wyciągnął z kieszeni drugiego talara i rzucił go, obserwując, jak paskudny gryzoń leci do błyskotki. Uśmiechnął się do siebie, wykonując palcami gest. Feigr-dýr. Rzucił zaklęcie w myślach, chcąc przy okazji zorientować się, czy jego umiejętność działa i na tę kwestię.
Działała.
Usatysfakcjonowany patrzył, jak łachotka pada martwa i podszedł do niej, by zabrać swojego talara. Pewnie w kamienicy było ich więcej, ale Nika średnio to interesowało. Nie był w końcu instytucją charytatywną, by załatwiać ot tak cudze problemy. Przynajmniej jego magia działała, jak trzeba.
- I znalazłem nowy obiekt do irytowania. - dodał z delikatnym rozbawieniem. - Tego twojego zaklinacza od artefaktów. - wrócił w pobliże Sirkku i kucnął obok. - Znalazłaś coś ciekawego?
Próg zaklęcia: 20
Rzut: 84 + 5 > udane
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Mistrz Gry
Re: Dziwna kamienica (K) Pon 15 Kwi - 18:15
The member 'Nik Holt' has done the following action : kości
'k100' : 87
'k100' : 87
Sirkku Järvelä
Re: Dziwna kamienica (K) Pon 15 Kwi - 21:12
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Lubiła to, jak łatwo Nik się z nią oswoił. Polubił ją? Pewnie też, chociaż Sirkku rzadko sięgała po takie określenia jak sympatia, przyjaźń, miłość. Wiedziała, że ona go lubiła, ale zawsze wzbraniała się przed wyciąganiem wniosków na temat innych – tyleż samo dlatego, że mogły być one mylne, co też dlatego, że chyba nie zawsze chciała wiedzieć, co tak naprawdę ktoś o niej myśli. Nie chciała wiedzieć, czy ktoś ją lubi, bo może gdyby wiedziała, zrobiłoby się niezręcznie – szczególnie, jeśli przedtem rozważała, jakby to było wyryć runy prosto w ciele danej osoby. Nie chciała słuchać, że ktoś się o nią troszy, bo może wtedy okazałoby się, że sama nie potrafi odpłacić się tym samym.
Z Nikiem pracowała od czterech lat, sypiała od czterech lat; blondyn znał ją lepiej niż wielu innych i nawet mimo tego, mimo znajomości wszystkich jej cech, wciąż był obok. Mogła się czasem do niego przytulić, czasem wykąpać razem, zjeść wspólne śniadanie czy kolację. To jej wystarczało. Nie musiała tego w żaden sposób nazywać.
Teraz, gdy objął ją na chwilę, odruchowo przylgnęła do niego bardziej – tylko dlatego, że lubiła ciężar jego dłoni na własnym ciele, jego zapach na własnych ciuchach.
Na wyjaśnienia Nika uśmiechnęła się przelotnie. Nie zamierzała go odwodzić od łowów, skoro tego właśnie chciał. Nie zamierzała drążyć, tłumaczyć, że to bez sensu. Zapytała – wyjaśnił, koniec tematu. To, co ją zaciekawiło, to artefakty. Magiczne przedmioty, które mogłyby się tu kryć. Nie myślała o nich przedtem, nie pragnęła ich też teraz, ale sama myśl, że strych mógłby kryć więcej niż tylko stare, zapomniane lata temu historie, była ciekawa. Dość ciekawa, by oczy Siri zalśniły jaśniej.
Tak. W takich łowach byłaby nawet skłonna mu pomóc.
Nie odezwała się aż do chwili, gdy Nik znów stanął obok. Uczę się zakazanej magii. Zmarszczyła brwi lekko. Holt nie mylił się, uważając, że Sirkku nie będzie drążyć, nie będzie dopytywać. Rzeczywiście tego nie robiła – nie zamierzała robić też teraz. Co nie znaczyło, że była zupełną ignorantką. Że poczynania Nika były jej tak całkiem obojętne.
- Tak, jak coś, czego nie chciałbyś nigdy przechodzić – odpowiedziała jednak gładko, miękko na pytanie Holta, przyglądając mu się tylko uważ niej. – To są tygodnie wyjęte z życia, ja... – sapnęła cicho i potrząsnęła głową. – Nie pamiętam swojej. Nie za wiele z niej pamiętam – poprawiła się. – Gorączka. Wymioty. Halucynacje. Ból. I tak przez trzy tygodnie. Może więcej – wyjaśniała rzeczowo, jednocześnie patrząc, jak łachotka wypadła z kryjówki, dając się złapać na prosty podstęp Nika. – Ktoś będzie musiał się tobą zająć. Nie poradzisz sobie sam. Poważnie, Nik – podkreśliła stanowczo. Znała Holta wystarczająco, by wiedzieć, że będzie protestował. Bagatelizował. Że arogancja nie pozwoli mu przyznać, że na coś nie wystarczy mu siły. Że mógłby potrzebować pomocy. – Nie poradzisz sobie – powtórzyła z naciskiem.
Czuła magię Holta jeszcze zanim niewypowiedziane zaklęcie sięgnęło drobnego ciałka. Zmrużyła oczy lekko, patrząc, jak stworzenie padło martwe. Nie wiedziała, jak długo Nik się uczył, najwyraźniej jednak wystarczająco, by opanować podstawy.
Wspomnienia niezliczonych zwierząt, jakie poświęciła jeszcze pod okiem Eetu Tauno wróciły do niej, nieproszone.
Zmiana tematu była prostym wybiegiem, ale, o dziwo, w tym przypadku chyba nie celowym – to nie tak, że Nik uciekał od wątku zakazanej magii, że jednak zmienił zdanie. Po prostu miał coś nowego, czym mógłby się podzielić, więc się dzielił.
Uśmiechnęła się mimowolnie.
- Felix? – spytała, choć nie znała innego zaklinacza, którego mogłaby polecić z tak czystym sumieniem. – Udało ci się z nim dogadać? – dodała z rozbawieniem. Nie wiedziała, do czego dokładnie Nik potrzebował zaklinacza i nie pytała o to tak samo, jak nie pytała o bardzo wiele innych rzeczy. I to nawet nie tak, że Sirkku trzymała swoją ciekawość na krótkiej smyczy – nie, ona po prostu chyba wcale nie była ciekawa.
Każdy miał swoje sekrety, a Siri nigdy nie potrzebowała ich poznawać.
Na pytanie o ewentualne znaleziska potrząsnęła lekko głową.
- Musiała być kiedyś całkiem ładna. – Ruchem głowy wskazała niedziałającą lampę. Abażur był śliczny, witrażowy, złożony z licznych, kolorowych szkiełek. Sirkku potrafiła sobie wyobrazić, jak musiała wyglądać, kiedy jeszcze magia płonęła w niej jasno.
Może mogłaby ją naprawić? Porzuciła ten pomysł tak szybko, jak się pojawił. Nie była dobra w naprawianiu. Umiała psuć, niewiele więcej.
Zerkając na Nika, w końcu bez wahania klapnęła tyłkiem na zakurzoną podłogę obok chłopaka i uśmiechnęła się miękko.
- Ta magia – wróciła nagle do tematu. – Zakazana. To nie tak – stwierdziła ostrożnie. – Nazywają ją tak ci, którzy jej nie rozumieją. Jak będziesz się uczył, musisz mieć pewność, że rozumiesz – podkreśliła z zaskakującą powagą. – Bo jeśli zrozumiesz, wtedy... – zawahała się. – Wtedy wciąż będzie trudno. Ale inaczej. Lepiej, w jakimś sensie. – Nie potrafiła tego wyjaśnić.
Mimowolnie sięgnęła do Nika, poprawiła mu jeden niesforny kosmyk, musnęła opuszkami palców policzek. Nie dlatego, że tęskniła i nie dlatego, że czuła do chłopaka coś więcej, niż to co zdążyli nazwać już lata temu – nie, Sirkku po prostu rozumiała dotyk inaczej, niż inni. Bardziej prosto. Bez kontekstu i bez podtekstów.
Z Nikiem pracowała od czterech lat, sypiała od czterech lat; blondyn znał ją lepiej niż wielu innych i nawet mimo tego, mimo znajomości wszystkich jej cech, wciąż był obok. Mogła się czasem do niego przytulić, czasem wykąpać razem, zjeść wspólne śniadanie czy kolację. To jej wystarczało. Nie musiała tego w żaden sposób nazywać.
Teraz, gdy objął ją na chwilę, odruchowo przylgnęła do niego bardziej – tylko dlatego, że lubiła ciężar jego dłoni na własnym ciele, jego zapach na własnych ciuchach.
Na wyjaśnienia Nika uśmiechnęła się przelotnie. Nie zamierzała go odwodzić od łowów, skoro tego właśnie chciał. Nie zamierzała drążyć, tłumaczyć, że to bez sensu. Zapytała – wyjaśnił, koniec tematu. To, co ją zaciekawiło, to artefakty. Magiczne przedmioty, które mogłyby się tu kryć. Nie myślała o nich przedtem, nie pragnęła ich też teraz, ale sama myśl, że strych mógłby kryć więcej niż tylko stare, zapomniane lata temu historie, była ciekawa. Dość ciekawa, by oczy Siri zalśniły jaśniej.
Tak. W takich łowach byłaby nawet skłonna mu pomóc.
Nie odezwała się aż do chwili, gdy Nik znów stanął obok. Uczę się zakazanej magii. Zmarszczyła brwi lekko. Holt nie mylił się, uważając, że Sirkku nie będzie drążyć, nie będzie dopytywać. Rzeczywiście tego nie robiła – nie zamierzała robić też teraz. Co nie znaczyło, że była zupełną ignorantką. Że poczynania Nika były jej tak całkiem obojętne.
- Tak, jak coś, czego nie chciałbyś nigdy przechodzić – odpowiedziała jednak gładko, miękko na pytanie Holta, przyglądając mu się tylko uważ niej. – To są tygodnie wyjęte z życia, ja... – sapnęła cicho i potrząsnęła głową. – Nie pamiętam swojej. Nie za wiele z niej pamiętam – poprawiła się. – Gorączka. Wymioty. Halucynacje. Ból. I tak przez trzy tygodnie. Może więcej – wyjaśniała rzeczowo, jednocześnie patrząc, jak łachotka wypadła z kryjówki, dając się złapać na prosty podstęp Nika. – Ktoś będzie musiał się tobą zająć. Nie poradzisz sobie sam. Poważnie, Nik – podkreśliła stanowczo. Znała Holta wystarczająco, by wiedzieć, że będzie protestował. Bagatelizował. Że arogancja nie pozwoli mu przyznać, że na coś nie wystarczy mu siły. Że mógłby potrzebować pomocy. – Nie poradzisz sobie – powtórzyła z naciskiem.
Czuła magię Holta jeszcze zanim niewypowiedziane zaklęcie sięgnęło drobnego ciałka. Zmrużyła oczy lekko, patrząc, jak stworzenie padło martwe. Nie wiedziała, jak długo Nik się uczył, najwyraźniej jednak wystarczająco, by opanować podstawy.
Wspomnienia niezliczonych zwierząt, jakie poświęciła jeszcze pod okiem Eetu Tauno wróciły do niej, nieproszone.
Zmiana tematu była prostym wybiegiem, ale, o dziwo, w tym przypadku chyba nie celowym – to nie tak, że Nik uciekał od wątku zakazanej magii, że jednak zmienił zdanie. Po prostu miał coś nowego, czym mógłby się podzielić, więc się dzielił.
Uśmiechnęła się mimowolnie.
- Felix? – spytała, choć nie znała innego zaklinacza, którego mogłaby polecić z tak czystym sumieniem. – Udało ci się z nim dogadać? – dodała z rozbawieniem. Nie wiedziała, do czego dokładnie Nik potrzebował zaklinacza i nie pytała o to tak samo, jak nie pytała o bardzo wiele innych rzeczy. I to nawet nie tak, że Sirkku trzymała swoją ciekawość na krótkiej smyczy – nie, ona po prostu chyba wcale nie była ciekawa.
Każdy miał swoje sekrety, a Siri nigdy nie potrzebowała ich poznawać.
Na pytanie o ewentualne znaleziska potrząsnęła lekko głową.
- Musiała być kiedyś całkiem ładna. – Ruchem głowy wskazała niedziałającą lampę. Abażur był śliczny, witrażowy, złożony z licznych, kolorowych szkiełek. Sirkku potrafiła sobie wyobrazić, jak musiała wyglądać, kiedy jeszcze magia płonęła w niej jasno.
Może mogłaby ją naprawić? Porzuciła ten pomysł tak szybko, jak się pojawił. Nie była dobra w naprawianiu. Umiała psuć, niewiele więcej.
Zerkając na Nika, w końcu bez wahania klapnęła tyłkiem na zakurzoną podłogę obok chłopaka i uśmiechnęła się miękko.
- Ta magia – wróciła nagle do tematu. – Zakazana. To nie tak – stwierdziła ostrożnie. – Nazywają ją tak ci, którzy jej nie rozumieją. Jak będziesz się uczył, musisz mieć pewność, że rozumiesz – podkreśliła z zaskakującą powagą. – Bo jeśli zrozumiesz, wtedy... – zawahała się. – Wtedy wciąż będzie trudno. Ale inaczej. Lepiej, w jakimś sensie. – Nie potrafiła tego wyjaśnić.
Mimowolnie sięgnęła do Nika, poprawiła mu jeden niesforny kosmyk, musnęła opuszkami palców policzek. Nie dlatego, że tęskniła i nie dlatego, że czuła do chłopaka coś więcej, niż to co zdążyli nazwać już lata temu – nie, Sirkku po prostu rozumiała dotyk inaczej, niż inni. Bardziej prosto. Bez kontekstu i bez podtekstów.
Nik Holt
Re: Dziwna kamienica (K) Czw 18 Kwi - 23:04
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Sirkku była w pewien sposób... wygodna. Nie wymagała tego, czego nie mógł lub nie chciał dać. Nie oczekiwała uczuć, których nie miał. Nie wydurniała się z wyłącznością, jak niektórzy. I nie bawiła się nim, też jak niektórzy. Dlatego mimo tylu lat nadal do niej wracał. Pozwalał sobie na trochę większe rozluźnienie, zdjęcie dwóch czy trzech masek więcej, niż przy innych osobach. Ona wiedziała, gdzie się plątał. Czym się zajmował. Czasem nawet sądził, że wiedziała, ile krwi miał na rękach. Że w ogóle miał. A w tych spokojniejszych chwilach zastanawiał się, czy domyślała się tego, czym tak naprawdę był i zdawał sobie sprawę, że chyba nawet nie przeszkadzałaby mu jej wiedza. Co oczywiście nie znaczyło, że zamierzał radośnie sam jej o tym mówić. Ot po prostu to był taki stan równowagi między nimi, ona być może się domyślała a on nie robił nic, by ewentualnym domysłom zaprzeczyć czy też je potwierdzić. Było idealnie, nawet jeśli czasem zdarzało mu się zagalopować i ujawnić z samego siebie za dużo. Nigdy tego nie wykorzystała. A on nie wykorzystywał tego, co wiedział czy widział u niej. Status równowagi, obopólny szacunek i więcej zaufania niż do kogokolwiek, choć nie mógł tego nazwać pełnym zaufaniem.
Nie potrzebował więcej.
Sirkku wystarczyła mu w zupełności. Zwłaszcza, gdy lgnęła do niego, jak teraz, zaspokajając obudzoną przez Blankę potrzebę okazjonalnego przytulania się. Tak, zdecydowanie Sirkku była wygodna i mógł w pełni udawać, że po prostu idzie jej na rękę. Tak było zdecydowanie dobrze. Przesunął po niej spojrzeniem, gdy przyznawał jej się, co robił.
Żadnej oceny. Żadnych protestów. Żadnego umoralniania albo prób wybicia mu tego z głowy. Uśmiechnął się lekko, kierując ten uśmiech wprost do kobiety. Jednak ten uśmiech błyskiem zniknął, gdy zaczęła odpowiadać na jego pytanie. Coś, czego nie chciałbyś nigdy przechodzić. By to jasna cholera. Wychodziło na to, że Sommerfelt go nie okłamał. Nie, żeby miał powód, ale prawdę mówiąc znał go za krótko, by zaufać mu na słowo. Co innego brunetka. Jej ufał, była na tyle specyficzna, że doskonale wiedział, że gdyby nie chciała udzielić mu odpowiedzi zgodnie z prawdą, to powiedziałaby wprost, a już na pewno nie kłamała. Skoro więc rzucała czymś takim, westchnął ponuro i lekko się wzdrygnął.
- Poradzę, Siri. Będę musiał. - powiedział cicho na jej troskę. Akceptował ją w jakiś dziwny sposób, nie przeszkadzała mu i nie bronił się przed nią. - To nie tak, że mam jakoś specjalnie dużo osób, które mógłbym o coś takiego poprosić. - znała go, musiała wiedzieć, jak cholernie nienawidził być zdany na czyjąś łaskę. Jak nienawidził być przy kimś słaby i bezbronny. Dlatego upierał się przy swoim, że będzie musiał sobie poradzić, chociaż nie miał pojęcia, co będzie dalej. I jak w ogóle uda mu się na własną rękę przejść tę przemianę. Bo mimo wszystko nie zamierzał rezygnować z magii, potrzebował jej, żeby być silniejszym. Za daleko już zaszedł, by się wycofywać.
- Można to tak nazwać. Jest cholernie ciekawym facetem. - w głosie Holta zabrzmiało czyste rozbawienie, gdy to mówił, choć Sirkku wcale nie musiała wiedzieć, z jakich powodów Felix był aż tak ciekawy. Zresztą może się domyślała, nigdy nie był tego pewien. Wprowadzała szczyptę niewiadomych w jego pełne kontroli nad wszystkim życie i to był kolejny powód, dla którego ją lubił. Bo choć odbierała mu kawałek kontroli, to... nie była groźna. Nie budziła w nim niepokoju. Nie to, co inni.
- Gdyby ją odrestaurować byłaby całkiem ciekawa. - zgodził się, przyglądając starej lampie. Nieco magii twórczej, trochę napraw... Było to do wykonania, choć nie była to jego działka. I nawet niespecjalnie chciałoby mu się z tym bawić. Był botanikiem, złodziejem, włamywaczem i mordercą. Demonem. Nie zajmował się naprawą lamp, nawet ładnych.
Sirkku jedna jak zawsze go zaskoczyła. Słuchał jej, słuchał opowieści o magii i przekrzywił głowę, pozwalając się dotykać. Wiedział, że to lubiła. Że tego potrzebowała. I nigdy nie przeszkadzało mu to, bo czasem wyrywała go z ponurych myśli. Zakotwiczała tu i teraz, gdy wracały wspomnienia albo gdy się gubił. Nie teraz, ale czasem. Nigdy jej nie odmawiał.
- Ona jest potęgą, Sirkku. Potęgą, którą nie każdy umie zrozumieć. Zaakceptować. Zakazują jej, bo się boją. Magii nie należy się bać, należy ją szanować i akceptować jej możliwości. - owinął ramię wokół kobiety, czekając co powie jeszcze. Ona w końcu była już po tej drugiej stronie.
Nie potrzebował więcej.
Sirkku wystarczyła mu w zupełności. Zwłaszcza, gdy lgnęła do niego, jak teraz, zaspokajając obudzoną przez Blankę potrzebę okazjonalnego przytulania się. Tak, zdecydowanie Sirkku była wygodna i mógł w pełni udawać, że po prostu idzie jej na rękę. Tak było zdecydowanie dobrze. Przesunął po niej spojrzeniem, gdy przyznawał jej się, co robił.
Żadnej oceny. Żadnych protestów. Żadnego umoralniania albo prób wybicia mu tego z głowy. Uśmiechnął się lekko, kierując ten uśmiech wprost do kobiety. Jednak ten uśmiech błyskiem zniknął, gdy zaczęła odpowiadać na jego pytanie. Coś, czego nie chciałbyś nigdy przechodzić. By to jasna cholera. Wychodziło na to, że Sommerfelt go nie okłamał. Nie, żeby miał powód, ale prawdę mówiąc znał go za krótko, by zaufać mu na słowo. Co innego brunetka. Jej ufał, była na tyle specyficzna, że doskonale wiedział, że gdyby nie chciała udzielić mu odpowiedzi zgodnie z prawdą, to powiedziałaby wprost, a już na pewno nie kłamała. Skoro więc rzucała czymś takim, westchnął ponuro i lekko się wzdrygnął.
- Poradzę, Siri. Będę musiał. - powiedział cicho na jej troskę. Akceptował ją w jakiś dziwny sposób, nie przeszkadzała mu i nie bronił się przed nią. - To nie tak, że mam jakoś specjalnie dużo osób, które mógłbym o coś takiego poprosić. - znała go, musiała wiedzieć, jak cholernie nienawidził być zdany na czyjąś łaskę. Jak nienawidził być przy kimś słaby i bezbronny. Dlatego upierał się przy swoim, że będzie musiał sobie poradzić, chociaż nie miał pojęcia, co będzie dalej. I jak w ogóle uda mu się na własną rękę przejść tę przemianę. Bo mimo wszystko nie zamierzał rezygnować z magii, potrzebował jej, żeby być silniejszym. Za daleko już zaszedł, by się wycofywać.
- Można to tak nazwać. Jest cholernie ciekawym facetem. - w głosie Holta zabrzmiało czyste rozbawienie, gdy to mówił, choć Sirkku wcale nie musiała wiedzieć, z jakich powodów Felix był aż tak ciekawy. Zresztą może się domyślała, nigdy nie był tego pewien. Wprowadzała szczyptę niewiadomych w jego pełne kontroli nad wszystkim życie i to był kolejny powód, dla którego ją lubił. Bo choć odbierała mu kawałek kontroli, to... nie była groźna. Nie budziła w nim niepokoju. Nie to, co inni.
- Gdyby ją odrestaurować byłaby całkiem ciekawa. - zgodził się, przyglądając starej lampie. Nieco magii twórczej, trochę napraw... Było to do wykonania, choć nie była to jego działka. I nawet niespecjalnie chciałoby mu się z tym bawić. Był botanikiem, złodziejem, włamywaczem i mordercą. Demonem. Nie zajmował się naprawą lamp, nawet ładnych.
Sirkku jedna jak zawsze go zaskoczyła. Słuchał jej, słuchał opowieści o magii i przekrzywił głowę, pozwalając się dotykać. Wiedział, że to lubiła. Że tego potrzebowała. I nigdy nie przeszkadzało mu to, bo czasem wyrywała go z ponurych myśli. Zakotwiczała tu i teraz, gdy wracały wspomnienia albo gdy się gubił. Nie teraz, ale czasem. Nigdy jej nie odmawiał.
- Ona jest potęgą, Sirkku. Potęgą, którą nie każdy umie zrozumieć. Zaakceptować. Zakazują jej, bo się boją. Magii nie należy się bać, należy ją szanować i akceptować jej możliwości. - owinął ramię wokół kobiety, czekając co powie jeszcze. Ona w końcu była już po tej drugiej stronie.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Dziwna kamienica (K) Pią 19 Kwi - 20:46
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Poradzę sobie. Będę musiał.
Siri nie złościła się łatwo. Nie dlatego, że nic jej nie drażniło – raczej dlatego, że niewiele rzeczy i osób było dla niej na tyle istotnych, by wzbudzać w niej coś więcej niż uprzejmą obojętność. A jeśli coś było jej obojętne, to nie było warte żywszych uczuć.
Nik nie był jej obojętny.
Oczy błysnęły jej ostrzegawczo na upór mężczyzny i nagle, w jednej chwili, nie były już puste. Nagle to nie zamyślenie czy melancholia, a złość, obawa i troska zakotłowały się w dużych, sarnich oczach. Bo Holt nie miał pojęcia, o czym mówił, a znając go, Sirkku bała się, że zrobi coś głupiego. Bo robił – już przecież nie raz. Tylko, że teraz chodziło o coś więcej niż kradzież nie tego co potrzeba, wpychanie nosa gdzieś, gdzie go nie chcieli. Teraz Nik mówił o czymś, co mogło go zwyczajnie przerosnąć – a konsekwencje tego byłyby... Järvelä chyba nie chciała o tym myśleć. Chyba nie chciała zastanawiać się, co mogłoby się wydarzyć, jeśli Nik rzeczywiście będzie zbyt uparty, by przyjąć jakąkolwiek pomoc.
Bo śmierć przecież wcale nie była najgorszym, co mogło się człowiekowi przytrafić.
- Nik – rzuciła krótko, szczekliwie, świdrując mężczyznę uważnym, rozdrażninym spojrzeniem. – Chociaż raz mógłbyć… – urwała, odetchnęła cicho. – Chociaż raz mógłbyś poudawać chociaż, że słuchasz. Że słuchasz i rozumiesz. – Uśmiechnęła się krzywo, nerwowo potarła przedramię.
- Masz kogo poprosić o pomoc – stwierdziła bez wahania. – Masz mnie. – Nik nie był jej, podobnie jak ona nie była jego. To nigdy nie miało się zmienić. Podobnie stałym był jednak fakt, że Järvelä dbała o ludzi, których zdążyła nazwać bliskimi. A Holt był jej bliski, choć może w nie do końca standardowy sposób.
To, że nie zamierzała oceniać jego decyzji o przemianie, to jedno. To, że nie zamierzała pozwolić, by stała mu się przy tym krzywda, to zupełnie co innego.
Zmiana tematu, choć tylko chwilowa, pozwoliła jej się uspokoić, wyciszyć na tyle, by potem, gdy znów zaczęła mówić, w jej słowach nie było już złości, a tylko autorytet. Nie rozdrażnienie, a tylko upór, by upewnić się, że Nik rozumie. Że wie, na co się porywa.
- To nie tak – zaprotestowała miękko na słowa Holta. – To znaczy, nie do końca. To jest potęga, ale tak naprawdę wcale nie o to chodzi. Jeśli tego szukasz w tej magii, to nie... – zawahała się. Przygryzła wargę i mimowolnie przytuliła się do mężczyzny, gdy zrobił jej miejsce, obejmując ją ramieniem. – Patrzysz na to tak, jak inni – zauważyła ostrożnie. – A powinieneś zupełnie inaczej.
Podwinęła nogi pod siebie, wsparła dłoń na udzie mężczyzny, pogładziła lekko.
- To nie prawda, że nie można się bać. Można. W zasadzie, trzeba. Ja się boję – przyznała śmiało. Nie kłamała. Mogła być ślepcem już od siedmiu lat, mogła uczyć się zakazanych zaklęć jeszcze jako nastolatka, a mimo to bała się. Lubiła swoje klątwy, lubiła kreślić runy i wsączać w nie swoją moc, ale, jednocześnie, bała się ich. Bała się słów, jakie mogła wyszeptać komuś do ucha i siły, jaka za tym stała. Odbieranie komuś zdrowia, życia, nie przynosiło jej satysfakcji. Dawało jej pieniądze, tak, ale to, co czuła, używając tej konkretnej mocy, było uczuciem, którego nie potrafiła nazwać. Rzeczywiście chodziło o potęgę – ale nie tylko o nią. To nie było tak proste.
Problem polegał na tym, że nie potrafiła tego wszystkiego wyjaśnić – na pewno nie tutaj, nie teraz, zupełnie nieprzygotowana do takiej rozmowy.
- Lęk jest potrzebny – powtórzyła wreszcie z większym przekonaniem. – Bo to on najlepiej uczy cię szacunku. Pokory. Musisz się bać, bo jeśli nie będziesz, to... – Potrząsnęła lekko głową, nie kończąc. – Nie jesteś głupi, Nik – dodała miękko. – Wiem, że nie jesteś. Ale jeśli nie będziesz się bał – to akurat będzie głupota.
Milczała przez chwilę, w zamyśleniu drapiąc lekko materiał spodni Holta. Poprawiła głowę na jego ramieniu, w przypływie chwili musnęła lekko ustami jego szyję, pocałowała miękko.
- Kto cię uczył? – spytała w pewnej chwili, zaraz jednak poprawiła się. – Masz kogoś, kto cię uczy? Nie księgi ani inne źródła, ale osobę. Kogoś, kto do ciebie mówi. Masz kogoś takiego?
Siri nie złościła się łatwo. Nie dlatego, że nic jej nie drażniło – raczej dlatego, że niewiele rzeczy i osób było dla niej na tyle istotnych, by wzbudzać w niej coś więcej niż uprzejmą obojętność. A jeśli coś było jej obojętne, to nie było warte żywszych uczuć.
Nik nie był jej obojętny.
Oczy błysnęły jej ostrzegawczo na upór mężczyzny i nagle, w jednej chwili, nie były już puste. Nagle to nie zamyślenie czy melancholia, a złość, obawa i troska zakotłowały się w dużych, sarnich oczach. Bo Holt nie miał pojęcia, o czym mówił, a znając go, Sirkku bała się, że zrobi coś głupiego. Bo robił – już przecież nie raz. Tylko, że teraz chodziło o coś więcej niż kradzież nie tego co potrzeba, wpychanie nosa gdzieś, gdzie go nie chcieli. Teraz Nik mówił o czymś, co mogło go zwyczajnie przerosnąć – a konsekwencje tego byłyby... Järvelä chyba nie chciała o tym myśleć. Chyba nie chciała zastanawiać się, co mogłoby się wydarzyć, jeśli Nik rzeczywiście będzie zbyt uparty, by przyjąć jakąkolwiek pomoc.
Bo śmierć przecież wcale nie była najgorszym, co mogło się człowiekowi przytrafić.
- Nik – rzuciła krótko, szczekliwie, świdrując mężczyznę uważnym, rozdrażninym spojrzeniem. – Chociaż raz mógłbyć… – urwała, odetchnęła cicho. – Chociaż raz mógłbyś poudawać chociaż, że słuchasz. Że słuchasz i rozumiesz. – Uśmiechnęła się krzywo, nerwowo potarła przedramię.
- Masz kogo poprosić o pomoc – stwierdziła bez wahania. – Masz mnie. – Nik nie był jej, podobnie jak ona nie była jego. To nigdy nie miało się zmienić. Podobnie stałym był jednak fakt, że Järvelä dbała o ludzi, których zdążyła nazwać bliskimi. A Holt był jej bliski, choć może w nie do końca standardowy sposób.
To, że nie zamierzała oceniać jego decyzji o przemianie, to jedno. To, że nie zamierzała pozwolić, by stała mu się przy tym krzywda, to zupełnie co innego.
Zmiana tematu, choć tylko chwilowa, pozwoliła jej się uspokoić, wyciszyć na tyle, by potem, gdy znów zaczęła mówić, w jej słowach nie było już złości, a tylko autorytet. Nie rozdrażnienie, a tylko upór, by upewnić się, że Nik rozumie. Że wie, na co się porywa.
- To nie tak – zaprotestowała miękko na słowa Holta. – To znaczy, nie do końca. To jest potęga, ale tak naprawdę wcale nie o to chodzi. Jeśli tego szukasz w tej magii, to nie... – zawahała się. Przygryzła wargę i mimowolnie przytuliła się do mężczyzny, gdy zrobił jej miejsce, obejmując ją ramieniem. – Patrzysz na to tak, jak inni – zauważyła ostrożnie. – A powinieneś zupełnie inaczej.
Podwinęła nogi pod siebie, wsparła dłoń na udzie mężczyzny, pogładziła lekko.
- To nie prawda, że nie można się bać. Można. W zasadzie, trzeba. Ja się boję – przyznała śmiało. Nie kłamała. Mogła być ślepcem już od siedmiu lat, mogła uczyć się zakazanych zaklęć jeszcze jako nastolatka, a mimo to bała się. Lubiła swoje klątwy, lubiła kreślić runy i wsączać w nie swoją moc, ale, jednocześnie, bała się ich. Bała się słów, jakie mogła wyszeptać komuś do ucha i siły, jaka za tym stała. Odbieranie komuś zdrowia, życia, nie przynosiło jej satysfakcji. Dawało jej pieniądze, tak, ale to, co czuła, używając tej konkretnej mocy, było uczuciem, którego nie potrafiła nazwać. Rzeczywiście chodziło o potęgę – ale nie tylko o nią. To nie było tak proste.
Problem polegał na tym, że nie potrafiła tego wszystkiego wyjaśnić – na pewno nie tutaj, nie teraz, zupełnie nieprzygotowana do takiej rozmowy.
- Lęk jest potrzebny – powtórzyła wreszcie z większym przekonaniem. – Bo to on najlepiej uczy cię szacunku. Pokory. Musisz się bać, bo jeśli nie będziesz, to... – Potrząsnęła lekko głową, nie kończąc. – Nie jesteś głupi, Nik – dodała miękko. – Wiem, że nie jesteś. Ale jeśli nie będziesz się bał – to akurat będzie głupota.
Milczała przez chwilę, w zamyśleniu drapiąc lekko materiał spodni Holta. Poprawiła głowę na jego ramieniu, w przypływie chwili musnęła lekko ustami jego szyję, pocałowała miękko.
- Kto cię uczył? – spytała w pewnej chwili, zaraz jednak poprawiła się. – Masz kogoś, kto cię uczy? Nie księgi ani inne źródła, ale osobę. Kogoś, kto do ciebie mówi. Masz kogoś takiego?
Nik Holt
Re: Dziwna kamienica (K) Nie 21 Kwi - 12:23
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Widział ten błysk w oczach Sirkku. Ostrzeżenie mieszane z troską, może trochę złości - z tym ostatnim nie był pewny. Trochę z fascynacją patrzył, jak jej klasyczna melancholia - i szaleństwo - nagle zmieniają się w ostrość inteligencji, pełnej obaw i niepokoju. Miał ochotę westchnąć, zbagatelizować to, ale w jakiś sposób nie umiał, rozchwiany informacjami. Rozchwiany tym, co to dla niego oznaczało. Wbrew temu, co mogła o nim sądzić - tak, wiedział, że miał łatkę jełopa, który pakował się w każde gówno, a do tego był bezczelnym gnojem - potrafił rozpoznać, gdy coś mogło go przerosnąć. Gdy coś było zbyt wiele dla jednej osoby. To była taka sytuacja, ale Sirkku nie wiedziała, jak bardzo nie miał innego wyboru.
- Słucham cię cały czas. Wbrew pozorom, z całkowitym zrozumieniem. - spoważniał, mocniej przytulając dziewczynę do siebie. Mówił prawdę, naprawdę rozumiał. I przyswajał to, co mówiła. Tyle, że poza kwestią zaufania - a jej przecież na swój sposób ufał - była jeszcze kwestia jego genów.
- To bardziej skomplikowane niż myślisz, Siri. - pieszczotliwie przeczesał jej włosy, uśmiechając się smutno, z rezygnacją. - Wiem, że mogę poprosić ciebie. I wiem, że przy tobie nic mi nie zagrozi przez ten miesiąc. Ale z tego, co mówisz, będę flakiem. Niezdolnym kontrolować cokolwiek. Nie poradzisz sobie ze mną, Siri. Nie, kiedy stracę kontrolę. - goryczy na języku nie sposób było ukryć i nawet nie próbował tego robić. Sama ta myśl, że straci kontrolę, była gorzka. Ale świadomość, jaką krzywdę mógłby przypadkiem zrobić kobiecie obok, była sto razy bardziej gorzka i bolesna. Nie przetrwałaby długotrwałego, pełnego uroku fossegrima. Sommerfelt może dałby radę. Był w jakiś sposób odporny, pytanie jak długo. Ale jemu nie ufał wystarczająco, by się aż tak obnażyć. Pomijając wszystko inne, naprawdę nie miał kogo poprosić, bo każdemu, komu ufał, zrobiłby paskudną krzywdę, nie trzymając swojej aury na smyczy. Nawet teraz przecież to robił, ściskał ją wewnątrz siebie, jednocześnie delikatnie gładząc ramię i bok Sirkku, znowu czerpiąc z bliskości, by zakotwiczyć się tu i teraz. Mimo jego chęci wewnętrzny mur popękał, a Holt nie umiał go odbudować. Coraz więcej rys i pęknięć pokazywało się światu, choć na szczęście jedynie przy starannie wybranych osobach.
Spojrzał na nią z uwagą, chwilowa zmiana tematu nie była zła. Nik nie był pewny, czy chce mówić dalej. Czy chce aż tak się odsłonić. Ale na pewno nie chciał jej zrobić krzywdy sobą. Może jednak miał jakieś ludzkie odruchy, a może i nie. Przytulił policzek do jej włosów i przymknął oczy, słuchając.
- Więc jak powinienem? - spytał, ale całkiem spokojnie, łagodnie, z ciekawością w głosie, a nie napastliwością. - Opowiedz mi. Jestem ciekawy. - co spojrzenie to inna wersja, inny sposób pojmowania magii. Był ciekawy, jak widziała ją Sirkku. Hmyknął cicho na jej słowa, by pod wpływem impulsu pociągnąć temat.
- Boję się, Siri. Ale pewnie nie tego, co trzeba. I w tym jest problem. Chcę przestać czuć strach, przestać patrzyć ciągle za siebie i wyszukiwać zagrożeń. Chcę wiedzieć, że cokolwiek się wydarzy, będę mógł się obronić. Siebie. Może kilka zaufanych osób, po których mógłbym się spodziewać tego samego. Przede wszystkim siebie. Trzy razy uciekłem śmierci spod kosy. I pewnie kolejne tyle ucieknę. A może i nie? Chcę mieć ten przywilej, by samemu wybrać sobie moment odejścia. I po to mi ta magia. Jest inna. Potężniejsza. Może trochę uzależniająca. - zaśmiał się cicho, jednak zaraz potem pokręcił głową. - Nie. Żeby mówił, to nie. Uczyłem się zaklęć. Próbowano mnie nimi demonstracyjnie udusić. Ale nie. Nie opowiadali. A co, ty byś chciała? - zaciekawił się, patrząc na nią w nieco inny sposób. Zwłaszcza, gdy chwilę wcześniej czuł jej pocałunek. Kiedyś się zastanawiał, czy byłaby zdolna przegryźć komuś gardło. Pewnie tak, ale jakoś nigdy nie uważał, że zrobiłaby to jemu.
- Słucham cię cały czas. Wbrew pozorom, z całkowitym zrozumieniem. - spoważniał, mocniej przytulając dziewczynę do siebie. Mówił prawdę, naprawdę rozumiał. I przyswajał to, co mówiła. Tyle, że poza kwestią zaufania - a jej przecież na swój sposób ufał - była jeszcze kwestia jego genów.
- To bardziej skomplikowane niż myślisz, Siri. - pieszczotliwie przeczesał jej włosy, uśmiechając się smutno, z rezygnacją. - Wiem, że mogę poprosić ciebie. I wiem, że przy tobie nic mi nie zagrozi przez ten miesiąc. Ale z tego, co mówisz, będę flakiem. Niezdolnym kontrolować cokolwiek. Nie poradzisz sobie ze mną, Siri. Nie, kiedy stracę kontrolę. - goryczy na języku nie sposób było ukryć i nawet nie próbował tego robić. Sama ta myśl, że straci kontrolę, była gorzka. Ale świadomość, jaką krzywdę mógłby przypadkiem zrobić kobiecie obok, była sto razy bardziej gorzka i bolesna. Nie przetrwałaby długotrwałego, pełnego uroku fossegrima. Sommerfelt może dałby radę. Był w jakiś sposób odporny, pytanie jak długo. Ale jemu nie ufał wystarczająco, by się aż tak obnażyć. Pomijając wszystko inne, naprawdę nie miał kogo poprosić, bo każdemu, komu ufał, zrobiłby paskudną krzywdę, nie trzymając swojej aury na smyczy. Nawet teraz przecież to robił, ściskał ją wewnątrz siebie, jednocześnie delikatnie gładząc ramię i bok Sirkku, znowu czerpiąc z bliskości, by zakotwiczyć się tu i teraz. Mimo jego chęci wewnętrzny mur popękał, a Holt nie umiał go odbudować. Coraz więcej rys i pęknięć pokazywało się światu, choć na szczęście jedynie przy starannie wybranych osobach.
Spojrzał na nią z uwagą, chwilowa zmiana tematu nie była zła. Nik nie był pewny, czy chce mówić dalej. Czy chce aż tak się odsłonić. Ale na pewno nie chciał jej zrobić krzywdy sobą. Może jednak miał jakieś ludzkie odruchy, a może i nie. Przytulił policzek do jej włosów i przymknął oczy, słuchając.
- Więc jak powinienem? - spytał, ale całkiem spokojnie, łagodnie, z ciekawością w głosie, a nie napastliwością. - Opowiedz mi. Jestem ciekawy. - co spojrzenie to inna wersja, inny sposób pojmowania magii. Był ciekawy, jak widziała ją Sirkku. Hmyknął cicho na jej słowa, by pod wpływem impulsu pociągnąć temat.
- Boję się, Siri. Ale pewnie nie tego, co trzeba. I w tym jest problem. Chcę przestać czuć strach, przestać patrzyć ciągle za siebie i wyszukiwać zagrożeń. Chcę wiedzieć, że cokolwiek się wydarzy, będę mógł się obronić. Siebie. Może kilka zaufanych osób, po których mógłbym się spodziewać tego samego. Przede wszystkim siebie. Trzy razy uciekłem śmierci spod kosy. I pewnie kolejne tyle ucieknę. A może i nie? Chcę mieć ten przywilej, by samemu wybrać sobie moment odejścia. I po to mi ta magia. Jest inna. Potężniejsza. Może trochę uzależniająca. - zaśmiał się cicho, jednak zaraz potem pokręcił głową. - Nie. Żeby mówił, to nie. Uczyłem się zaklęć. Próbowano mnie nimi demonstracyjnie udusić. Ale nie. Nie opowiadali. A co, ty byś chciała? - zaciekawił się, patrząc na nią w nieco inny sposób. Zwłaszcza, gdy chwilę wcześniej czuł jej pocałunek. Kiedyś się zastanawiał, czy byłaby zdolna przegryźć komuś gardło. Pewnie tak, ale jakoś nigdy nie uważał, że zrobiłaby to jemu.
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Sirkku Järvelä
Re: Dziwna kamienica (K) Nie 21 Kwi - 19:52
Sirkku JärveläŚlepcy
Gif :
Grupa : ślepcy
Miejsce urodzenia : Rovaniemi, Finlandia
Wiek : 31 lata
Stan cywilny : panna
Status majątkowy : przeciętny
Zawód : trucicielka, zaklinaczka
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : pustułka
Atuty : zaślepiony (I), truciciel (II)
Statystyki : alchemia: 20 / magia użytkowa: 5 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 5 / magia runiczna: 20 / magia zakazana: 20 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 5 / sprawność fizyczna: 5 / charyzma: 5 / wiedza ogólna: 5
Nie przestała się jeżyć, ale jej kolce traciły na ostrości pod łagodnym dotykiem Nika. Przyzwyczaiła się do niego – do tego, że był blisko, kiedy go potrzebowała, chciała, ale że zostawiał ją w spokoju zawsze, gdy nie miała ochoty go widzieć. Przyzwyczaiła się do jego dotyku, zapachu i smaku, i do tego, jak to było budzić się obok niego, wtuloną w jego pierś. Przyzwyczaiła się do jego humorów tak, jak on przyzwyczaił się do jej i podobnie też oswoiła się z jego aurą. Aurą, której nigdy tak nie nazywał, ale której istnienia w pewnym momencie przestał się wypierać. Powiedziała mu kiedyś, że czuje co z nią robi, a Nik nie zaprotestował. Powiedziała mu, że lubi jak działa na nią jego magia, i w efekcie dostawała ją częściej. Sirkku nie pytała, nie próbowała w żaden sposób nazywać mocy, którą władał Holt. Mogła się domyślać, ale skoro on nie nadawał jej nazwy, ona też tego nie robiła.
Tak naprawdę to przecież nie miało większego znaczenia.
Teraz jednak, gdy mówił o sobie w taki sposób, Siri słuchała – i była skłonna uwierzyć mu, że faktycznie by sobie nie poradziła. Järvelä nigdy nie udawała, że potrafi więcej, niż w rzeczywistości; że udźwignie więcej, niż faktycznie była gotowa udźwignąć. Dodając do tego pewność, że Nik dawno już przestał jej niedoceniać, ufała mu.
Jeśli twierdził, że Sirkku nie da rady oprzeć się jego magii, jeśli sam przestanie nad nią panować, pewnie właśnie tak było.
Nic na to nie odpowiedziała, jej milczenie nie było jednak ignorancją, a niemym przyznaniem mu racji – akceptacją tego, co mówił. Podobnie, gdy ścisnęła lekko jego udo – nie chodziło o pożądanie, niesubtelną grę wstępną, a raczej utwierdzenie Nika w przekonaniu, że mimo wszystko była obok. Wciąż. Zawsze. Może nie mogła pomóc mu z przemianą, ale z pewnością mogła inaczej.
Odetchnęła cicho, gdy przytulił policzek do jej włosów. W odpowiedzi objęła go lekko w talii, gładząc jego bok najpierw przez materiał koszulki, potem intuicyjnie sięgając pod nią, muskając opuszkami palców jego skórę.
Znała jego ciało niemal tak dobrze jak swoje własne. Po czterech latach ciepło jego skóry, krzywizny jego mięśni były dla niej synonimem komfortu w takim samym stopniu, jak gniazdo uwite z ciepłych koców i kilku poduszek; jak gorąca herbata w chłodny, jesienny wieczór i jak spacer na boso po wilgotnej od rosy trawie.
Wysłuchała go do końca, nim znów zaczęła mówić. Pozwoliła mu postawić kolejne pytania, udzielić jakichś odpowiedzi – pokazać jej, jak świat wyglądał z jego perspektywy. A wyglądał trochę inaczej, niż z jej. Nie bardzo, ale trochę – wystarczająco, by na niektóre tematy patrzyli z delikatnie innego kąta.
Odetchnęła powoli.
- Nie wiem, czy bym chciała, ale mogę to zrobić – zaczęła od końca, szczerze odpowiadając na pytanie odnośnie nauki. Uśmiechnęła się przelotnie. – Jeśli ty tego chcesz, mogę to zrobić – powtórzyła. – Wolę to być ja, niż żeby ktoś… – Nie dokończyła, wzruszyła tylko ramionami. – Wolę to być ja – powtórzyła po prostu.
Nie skomentowała jego doświadczeń z magią zakazaną, ale, jeśli dobrze wsłuchać się w jej cichy, melodyjny ton, łatwo było dosłyszeć w nim jakieś drgnięcie. Nie powiedziała nic na temat bólu, jakie musiał doświadczyć, ale jeśli zwrócić uwagę na jej nieco płytszy oddech, łatwo było zrozumieć, co mogłaby dodać do swoich deklaracji. Nie chcę, żeby ktoś zrobił ci krzywdę.
Podwinęła nogi wygodniej pod siebie, zupełnie nie przejmując się tym, że każde wiercenie się na podłodze strychu sprawia, że zbiera stąd cały nagromadzony przez lata kurz i pył.
Milczała przez chwilę, układając w głowie własne myśli. Nik prosił o radę, a Sirkku nie była pewna, czy umie mu ją dać. Czy potrafi wytłumaczyć mu to, co Eetu Tauno tłumaczył jej lata temu, na zawsze definiując jej postrzeganie odnośnie zakazanych czarów? Nie była pewna. Niewątpliwie mogła jednak spróbować.
- Ta magia cię obroni. Ciebie i innych, których sobie wybierzesz. Da ci siłę, której pragniesz – zgodziła się powoli, starannie dobierając słowa. – Ale tyle samo może ci odebrać. Nie oszalejesz. To znaczy, raczej nie. – Uśmiechnęła się przelotnie, wiedząc, że szaleństwo było jedną z nieprawdziwych teorii rozsiewanych przez tych, którzy zupełnie nie rozumielii tej magii. Utrata zmysłów mogła się zdażyć, ale dotyczyło to przecież każdego. Niezależnie, jakich czarów się używało, łatwo było się pogubić.
- Nie oszalejesz, ale będziesz inny. Ta magia, ona jest... – zawahała się. – Bardziej pierwotna, niż jakakolwiek inna. Bardziej prosta. Wpływa na to, co najbardziej podstawowe. Możesz odebrać nią życie, możesz nią krzywdzić, ale możesz też… – Odetchnęła powoli. – Możesz znacznie więcej. Ta moc to szept, który wielu słyszało jeszcze zanim magii nadano jako taką nazwę. Głos, który wielu słyszało jeszcze zanim nauczyli się rozumieć słowa. Jeśli chcesz zrozumieć zasady rządzące światem, prawa natury, wszystko, co sprawia, że życie toczy się w taki a nie inny sposób, powinieneś zacząć od tych zaklęć, bo one pozwolą ci sięgnąć dość głęboko, żeby... - Urwała nagle, zmarszczyła brwi lekko, wreszcie roześmiała się cicho. Właśnie przez takie monologii wielu brało ją za szaloną. Przez to i przez spojrzenie, tak często puste, zupełnie nieobecne. Przez uśmiech, który pojawiał się na jej twarzy zbyt rzadko, i przez złość, którą okazywała wcale nie częściej.
- Wolałabym ci pokazać – stwierdziła teraz miękko, sięgnęła dłońmi wyżej pod koszulkę Nika, zadrapała lekko paznokciami jego skórę. – Łatwiej pokazać niż mówić. – Wzruszyła lekko ramionami. – Nie tutaj, ale u mnie, mogłabym... – zawahała się. – Coś już umiesz. Nauczę cię więcej. I pokażę, jak zrozumieć – stwierdziła po prostu. Wiedziała, że nie dała mu wiele. Że jej odpowiedzi zrodziły raczej kolejne pytania niż cokolwiek wyjaśniły.
Wiedziała jednak, że Nik jej ufał – na tyle, ile potrafił ufać innym ludziom – i wiedziała, jak tego zaufania nie zawieść. Mogła mu dać, czego pragnął. Jeśli był zdecydowany, jeśli właśnie tego chciał, Sirkku mogła pokazać mu wszystko, czego potrzebował.
Tak naprawdę to przecież nie miało większego znaczenia.
Teraz jednak, gdy mówił o sobie w taki sposób, Siri słuchała – i była skłonna uwierzyć mu, że faktycznie by sobie nie poradziła. Järvelä nigdy nie udawała, że potrafi więcej, niż w rzeczywistości; że udźwignie więcej, niż faktycznie była gotowa udźwignąć. Dodając do tego pewność, że Nik dawno już przestał jej niedoceniać, ufała mu.
Jeśli twierdził, że Sirkku nie da rady oprzeć się jego magii, jeśli sam przestanie nad nią panować, pewnie właśnie tak było.
Nic na to nie odpowiedziała, jej milczenie nie było jednak ignorancją, a niemym przyznaniem mu racji – akceptacją tego, co mówił. Podobnie, gdy ścisnęła lekko jego udo – nie chodziło o pożądanie, niesubtelną grę wstępną, a raczej utwierdzenie Nika w przekonaniu, że mimo wszystko była obok. Wciąż. Zawsze. Może nie mogła pomóc mu z przemianą, ale z pewnością mogła inaczej.
Odetchnęła cicho, gdy przytulił policzek do jej włosów. W odpowiedzi objęła go lekko w talii, gładząc jego bok najpierw przez materiał koszulki, potem intuicyjnie sięgając pod nią, muskając opuszkami palców jego skórę.
Znała jego ciało niemal tak dobrze jak swoje własne. Po czterech latach ciepło jego skóry, krzywizny jego mięśni były dla niej synonimem komfortu w takim samym stopniu, jak gniazdo uwite z ciepłych koców i kilku poduszek; jak gorąca herbata w chłodny, jesienny wieczór i jak spacer na boso po wilgotnej od rosy trawie.
Wysłuchała go do końca, nim znów zaczęła mówić. Pozwoliła mu postawić kolejne pytania, udzielić jakichś odpowiedzi – pokazać jej, jak świat wyglądał z jego perspektywy. A wyglądał trochę inaczej, niż z jej. Nie bardzo, ale trochę – wystarczająco, by na niektóre tematy patrzyli z delikatnie innego kąta.
Odetchnęła powoli.
- Nie wiem, czy bym chciała, ale mogę to zrobić – zaczęła od końca, szczerze odpowiadając na pytanie odnośnie nauki. Uśmiechnęła się przelotnie. – Jeśli ty tego chcesz, mogę to zrobić – powtórzyła. – Wolę to być ja, niż żeby ktoś… – Nie dokończyła, wzruszyła tylko ramionami. – Wolę to być ja – powtórzyła po prostu.
Nie skomentowała jego doświadczeń z magią zakazaną, ale, jeśli dobrze wsłuchać się w jej cichy, melodyjny ton, łatwo było dosłyszeć w nim jakieś drgnięcie. Nie powiedziała nic na temat bólu, jakie musiał doświadczyć, ale jeśli zwrócić uwagę na jej nieco płytszy oddech, łatwo było zrozumieć, co mogłaby dodać do swoich deklaracji. Nie chcę, żeby ktoś zrobił ci krzywdę.
Podwinęła nogi wygodniej pod siebie, zupełnie nie przejmując się tym, że każde wiercenie się na podłodze strychu sprawia, że zbiera stąd cały nagromadzony przez lata kurz i pył.
Milczała przez chwilę, układając w głowie własne myśli. Nik prosił o radę, a Sirkku nie była pewna, czy umie mu ją dać. Czy potrafi wytłumaczyć mu to, co Eetu Tauno tłumaczył jej lata temu, na zawsze definiując jej postrzeganie odnośnie zakazanych czarów? Nie była pewna. Niewątpliwie mogła jednak spróbować.
- Ta magia cię obroni. Ciebie i innych, których sobie wybierzesz. Da ci siłę, której pragniesz – zgodziła się powoli, starannie dobierając słowa. – Ale tyle samo może ci odebrać. Nie oszalejesz. To znaczy, raczej nie. – Uśmiechnęła się przelotnie, wiedząc, że szaleństwo było jedną z nieprawdziwych teorii rozsiewanych przez tych, którzy zupełnie nie rozumielii tej magii. Utrata zmysłów mogła się zdażyć, ale dotyczyło to przecież każdego. Niezależnie, jakich czarów się używało, łatwo było się pogubić.
- Nie oszalejesz, ale będziesz inny. Ta magia, ona jest... – zawahała się. – Bardziej pierwotna, niż jakakolwiek inna. Bardziej prosta. Wpływa na to, co najbardziej podstawowe. Możesz odebrać nią życie, możesz nią krzywdzić, ale możesz też… – Odetchnęła powoli. – Możesz znacznie więcej. Ta moc to szept, który wielu słyszało jeszcze zanim magii nadano jako taką nazwę. Głos, który wielu słyszało jeszcze zanim nauczyli się rozumieć słowa. Jeśli chcesz zrozumieć zasady rządzące światem, prawa natury, wszystko, co sprawia, że życie toczy się w taki a nie inny sposób, powinieneś zacząć od tych zaklęć, bo one pozwolą ci sięgnąć dość głęboko, żeby... - Urwała nagle, zmarszczyła brwi lekko, wreszcie roześmiała się cicho. Właśnie przez takie monologii wielu brało ją za szaloną. Przez to i przez spojrzenie, tak często puste, zupełnie nieobecne. Przez uśmiech, który pojawiał się na jej twarzy zbyt rzadko, i przez złość, którą okazywała wcale nie częściej.
- Wolałabym ci pokazać – stwierdziła teraz miękko, sięgnęła dłońmi wyżej pod koszulkę Nika, zadrapała lekko paznokciami jego skórę. – Łatwiej pokazać niż mówić. – Wzruszyła lekko ramionami. – Nie tutaj, ale u mnie, mogłabym... – zawahała się. – Coś już umiesz. Nauczę cię więcej. I pokażę, jak zrozumieć – stwierdziła po prostu. Wiedziała, że nie dała mu wiele. Że jej odpowiedzi zrodziły raczej kolejne pytania niż cokolwiek wyjaśniły.
Wiedziała jednak, że Nik jej ufał – na tyle, ile potrafił ufać innym ludziom – i wiedziała, jak tego zaufania nie zawieść. Mogła mu dać, czego pragnął. Jeśli był zdecydowany, jeśli właśnie tego chciał, Sirkku mogła pokazać mu wszystko, czego potrzebował.
Nik Holt
Re: Dziwna kamienica (K) Pon 22 Kwi - 18:09
Nik HoltWidzący
Gif :
Grupa : widzący
Miejsce urodzenia : Kohtla-Järve, Estonia
Wiek : 24 lata (udaje, że ma 29)
Stan cywilny : kawaler
Status majątkowy : przeciętny
Genetyka : fossegrim
Zawód : łowca roślin i właściciel sklepu z roślinami
Wykształcenie : III stopień wtajemniczenia
Totem : kruk
Atuty : Miłośnik pojedynków (I), Znawca natury (II), Duch wodospadu
Statystyki : alchemia: 5 / magia użytkowa: 25 / magia lecznicza: 5 / magia natury: 20 / magia runiczna: 5 / magia zakazana: 8 / magia przemiany: 5 / magia twórcza: 11 / sprawność fizyczna: 7 / charyzma: 10 / wiedza ogólna: 5
Czasem, gdy coś palnął, dokładnie tak jak teraz, miał wrażenie, że głaszcze nastroszonego jeża. Sirkku niekiedy przypominała to zwierzątko, nastroszone i oburzone, a mimo to jakoś nigdy nie oberwał jej kolcami. Owszem, burczała na niego nie raz, wyrzucała ze swojej przestrzeni, ale mimo wszystko, nawet jeśli miała dosyć jego towarzystwa, to za każdym razem mijało. Za każdym razem wracał, wcześniej lub później, na początku z przekory, udając, że mu nie zależy, że woli ją tylko denerwować, a z czasem po prostu pojął pewien konkretny fakt. Kiedy go wyrzucała, nigdy nie chodziło o niego per se. To nigdy nie było personalne, zwyczajnie w tamte dni po prostu nie miała ochoty na towarzystwo. Kiedy już w końcu pojął ten fakt – a obrażalskiemu fossegrimowi chwilkę to zajęło – zaczął patrzyć na Järvelę w zupełnie inny sposób. Zupełnie inaczej zaczął ją wtedy traktować, bo to akurat rozumiał. Też przecież miał takie dni, gdzie chciał być kompletnie sam. I wtedy zaczął do niej wracać, bo po prostu chciał. Bo jej towarzystwo było przyjemne, bo ta relacja nie była sztuczna. Tak jak z niksą, to było prawdziwe. Bo ona wiedziała, że Nik był czymś więcej i nie protestowała przeciw temu, zauważając, kiedy pozwalał aurze błądzić, a kiedy trzymał ją ściśle przy sobie. I nigdy nie pytała, nie próbowała mu wyrzucać. Mimo wiedzy i domysłów, nie był w jej oczach czymś gorszym, czego się bał. Uświadomienie sobie tego po spotkaniu z Villemo a potem z Blancą było jak kubeł zimnej wody. Chciał prawdziwych uczuć, prawdziwej relacji. I miał je. W liczbie dwóch na chwilę obecną, ale miał. Przy reszcie przecież nie mógł być pewny.
I właśnie dlatego musiał zrobić wszystko, by osłonić Sirkku przed swoim urokiem, jeśli straci nad nim kontrolę. Była silna, potrafiła wiele rzeczy, ale bez odpowiedniej blokady nie dałaby rady. Pogładził jej dłoń ściskającą jego udo, rozumiejąc ten gest takim, jakim był, milczącym wsparciem i zrozumieniem. Otworzył usta, z wahaniem.
- Pracuję nad czymś. Do tego potrzebowałem zaklinacza robiącego niemożliwe. – nie pytała wtedy, ale teraz to było ważne. Ważne, żeby pokazać jej, że naprawdę jej ufa, bo doskonale przecież wiedział o tym, że trudno było to po nim rozpoznać. – Pracuję nad czymś, co będzie mogło wytłumić moją aurę. Zablokować ją wystarczająco, by cię nie skrzywdziła. Jeśli zdążę, zanim trucizna magii przejdzie przez moje żyły, to chętnie się u ciebie zainstaluję na ten czas. – dodał miękkim tonem, zdając sobie sprawę, że to prawda. Naprawdę nie miałby nic przeciwko zostać pod opieką kobiety, tak długo, jak miałby pewność, że to jej się z nim nic nie stanie. Zaczął sobie uświadamiać z pewnym zaskoczeniem, że nawet nie wiedział kiedy, Ale Sirkku już dawno dołączyła do tej niewielkiej grupy osób, za które podstawiłby własny łeb na szafot. Podobno bliscy byli słabością. Patrząc jednak na wtulającą się w niego alchemiczkę zdał sobie sprawę, że wcale tak nie jest. Ale tylko pod warunkiem, że wybierało się ich z rozsądkiem. Nie, żeby on grzeszył tą cechą.
Uśmiechnął się pod nosem, wtulony w jej włosy, czując, jak wsuwa palce pod jego koszulkę. Mruknął trochę rozbawiony, delikatnie wypuszczając niewielkie pasma swojej aury, pozwalając im ją otulić. Tak tylko trochę, żeby sprawić jej przyjemność. Może kiedyś, gdy będzie pewny, gdy będzie potrafił całkowicie to zablokować, pokaże jej pełnię tej mocy. Może nawet jej zagra, nasączając muzykę magią, jak na prawdziwego fossegrima przystało. Chyba nie miałby nic przeciwko, żeby wiedziała. Tak jak wiedział Ulrik. Po czterech latach wspólnych spotkań nauczył się już, że Sirkku była inna. Inaczej patrzyła na świat. Że była czymś w rodzaju bezpiecznej przystani, gdy przyłaził rozłożyć się w jej łóżku albo na kanapie, bo nie chciało mu się siedzieć samemu. Bo w świecie była podobnie obca co on, z łatką szalonej, choć wcale szalona nie była.
- Sirka. Jeśli nie chcesz, to nie ma problemu. – powiedział uspokajająco, gdy zawahała się, czy chciałaby mu pomóc. Nauczyć. Powiedzieć. – Nie chodzi mi o to, żeby cię do czegokolwiek zmuszać. – spojrzał jej w oczy, unosząc delikatnie jej twarz w górę, naciskając palcem na podbródek. – Tak, w pełni wolę mieć obok kogoś, komu ufam, ale równie dobrze wystarczy mi, jeśli mi po prostu coś opowiesz. Albo potwierdzisz, gdy będę miał wątpliwości, czy słyszę prawdę z cudzych ust. Jak teraz, z przemianą. – wyjaśnił jej swoje stanowisko, może trochę rozczulony jej troską. Może trochę zaskoczony, jak zawsze zresztą, że ktoś mógł się o niego martwić. – Ale wezmę, cokolwiek zechcesz mi dać. – i to też było szczere. Dające jej tyle pola swobody, ile tylko chciała. Pokazywał jej zaufanie, któremu nie okazał chyba jeszcze nikomu, nie zastanawiając się, nad jej celem czy korzyściami, które mogłaby mieć, gdyby go zdradziła. Jakoś nie pasowało mu to do niej. Po prostu nie.
Kiwnął głową, unosząc w górę kąciki ust, bo że był szalony, wiedzieli oboje. W inny sposób niż sama Järvelä, ale nadal w jakimś sensie szalony. Tylko zaklęcia mogły kogoś uczynić takim, magia sama w sobie nie, to akurat rozumiał. Uzależnienie od magii też. Słuchał jej słów, nasiąkał nimi niczym gąbka, łączył w głowie ze swoim obrazem, wpatrując się w dziewczynę z fascynacją i chłonąc wszystko to, co chciała mu opowiedzieć. Pokazać. Uświadomić…
Zaśmiał się, przyciągając ją mocniej do siebie. Drapanie po skórze było miłe. Cholernie to lubił, tak jak szereg innych rzeczy, jak chociażby ciągnięcie za włosy. W ogóle lubił dotyk, choć rzadko pozwalał na niego innym. Dotyk mógł zrobić wiele złego, jeśli ręce były nieodpowiednie. Ręce Sirkku były dobre.
- To pokaż. Przenieś nas do siebie, nie mam nic przeciwko. I niczego dzisiaj nie planowałem. – dodał, tak profilaktycznie, żeby nie martwiła się o jego czas lub jego brak. W razie pilnych klientów będą w stanie dać mu po prostu znać wiewiórem, zostawił taką notkę na drzwiach. Chciał zrozumieć, z czym będzie się mierzyć. Nie, żeby nie był zdecydowany, by iść w tę stronę, ale chciał zrozumieć. Musiał. Żeby wiedzieć, co będzie dalej, chociaż w części. Przymknął oczy, pozwalając Sirkku przenieść ich, gdzie tylko chciała.
Nik i Sirkku z tematu
I właśnie dlatego musiał zrobić wszystko, by osłonić Sirkku przed swoim urokiem, jeśli straci nad nim kontrolę. Była silna, potrafiła wiele rzeczy, ale bez odpowiedniej blokady nie dałaby rady. Pogładził jej dłoń ściskającą jego udo, rozumiejąc ten gest takim, jakim był, milczącym wsparciem i zrozumieniem. Otworzył usta, z wahaniem.
- Pracuję nad czymś. Do tego potrzebowałem zaklinacza robiącego niemożliwe. – nie pytała wtedy, ale teraz to było ważne. Ważne, żeby pokazać jej, że naprawdę jej ufa, bo doskonale przecież wiedział o tym, że trudno było to po nim rozpoznać. – Pracuję nad czymś, co będzie mogło wytłumić moją aurę. Zablokować ją wystarczająco, by cię nie skrzywdziła. Jeśli zdążę, zanim trucizna magii przejdzie przez moje żyły, to chętnie się u ciebie zainstaluję na ten czas. – dodał miękkim tonem, zdając sobie sprawę, że to prawda. Naprawdę nie miałby nic przeciwko zostać pod opieką kobiety, tak długo, jak miałby pewność, że to jej się z nim nic nie stanie. Zaczął sobie uświadamiać z pewnym zaskoczeniem, że nawet nie wiedział kiedy, Ale Sirkku już dawno dołączyła do tej niewielkiej grupy osób, za które podstawiłby własny łeb na szafot. Podobno bliscy byli słabością. Patrząc jednak na wtulającą się w niego alchemiczkę zdał sobie sprawę, że wcale tak nie jest. Ale tylko pod warunkiem, że wybierało się ich z rozsądkiem. Nie, żeby on grzeszył tą cechą.
Uśmiechnął się pod nosem, wtulony w jej włosy, czując, jak wsuwa palce pod jego koszulkę. Mruknął trochę rozbawiony, delikatnie wypuszczając niewielkie pasma swojej aury, pozwalając im ją otulić. Tak tylko trochę, żeby sprawić jej przyjemność. Może kiedyś, gdy będzie pewny, gdy będzie potrafił całkowicie to zablokować, pokaże jej pełnię tej mocy. Może nawet jej zagra, nasączając muzykę magią, jak na prawdziwego fossegrima przystało. Chyba nie miałby nic przeciwko, żeby wiedziała. Tak jak wiedział Ulrik. Po czterech latach wspólnych spotkań nauczył się już, że Sirkku była inna. Inaczej patrzyła na świat. Że była czymś w rodzaju bezpiecznej przystani, gdy przyłaził rozłożyć się w jej łóżku albo na kanapie, bo nie chciało mu się siedzieć samemu. Bo w świecie była podobnie obca co on, z łatką szalonej, choć wcale szalona nie była.
- Sirka. Jeśli nie chcesz, to nie ma problemu. – powiedział uspokajająco, gdy zawahała się, czy chciałaby mu pomóc. Nauczyć. Powiedzieć. – Nie chodzi mi o to, żeby cię do czegokolwiek zmuszać. – spojrzał jej w oczy, unosząc delikatnie jej twarz w górę, naciskając palcem na podbródek. – Tak, w pełni wolę mieć obok kogoś, komu ufam, ale równie dobrze wystarczy mi, jeśli mi po prostu coś opowiesz. Albo potwierdzisz, gdy będę miał wątpliwości, czy słyszę prawdę z cudzych ust. Jak teraz, z przemianą. – wyjaśnił jej swoje stanowisko, może trochę rozczulony jej troską. Może trochę zaskoczony, jak zawsze zresztą, że ktoś mógł się o niego martwić. – Ale wezmę, cokolwiek zechcesz mi dać. – i to też było szczere. Dające jej tyle pola swobody, ile tylko chciała. Pokazywał jej zaufanie, któremu nie okazał chyba jeszcze nikomu, nie zastanawiając się, nad jej celem czy korzyściami, które mogłaby mieć, gdyby go zdradziła. Jakoś nie pasowało mu to do niej. Po prostu nie.
Kiwnął głową, unosząc w górę kąciki ust, bo że był szalony, wiedzieli oboje. W inny sposób niż sama Järvelä, ale nadal w jakimś sensie szalony. Tylko zaklęcia mogły kogoś uczynić takim, magia sama w sobie nie, to akurat rozumiał. Uzależnienie od magii też. Słuchał jej słów, nasiąkał nimi niczym gąbka, łączył w głowie ze swoim obrazem, wpatrując się w dziewczynę z fascynacją i chłonąc wszystko to, co chciała mu opowiedzieć. Pokazać. Uświadomić…
Zaśmiał się, przyciągając ją mocniej do siebie. Drapanie po skórze było miłe. Cholernie to lubił, tak jak szereg innych rzeczy, jak chociażby ciągnięcie za włosy. W ogóle lubił dotyk, choć rzadko pozwalał na niego innym. Dotyk mógł zrobić wiele złego, jeśli ręce były nieodpowiednie. Ręce Sirkku były dobre.
- To pokaż. Przenieś nas do siebie, nie mam nic przeciwko. I niczego dzisiaj nie planowałem. – dodał, tak profilaktycznie, żeby nie martwiła się o jego czas lub jego brak. W razie pilnych klientów będą w stanie dać mu po prostu znać wiewiórem, zostawił taką notkę na drzwiach. Chciał zrozumieć, z czym będzie się mierzyć. Nie, żeby nie był zdecydowany, by iść w tę stronę, ale chciał zrozumieć. Musiał. Żeby wiedzieć, co będzie dalej, chociaż w części. Przymknął oczy, pozwalając Sirkku przenieść ich, gdzie tylko chciała.
Nik i Sirkku z tematu
Dance with the waves
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.
Move with the sea.
Let the rhythm of the water
Set your soul free.