Hedda Nilsen
Gość
Hedda Nilsen Sob 9 Sty - 13:03
GośćGość
Gość
Gość
Hedda Signe Nilsen
___Ptasie trele przecięły połacie powietrza, zmieszały się ze śpiewem wiatru.
___Bursztyn wejrzenia zaskrzył.
___Mówiła słowa, na które One odpowiadały — kimkolwiek One były — a odpowiadały bardzo chętnie. Zwierzęta uwielbiały mówić, tylko ludzie należycie nie umieli słuchać, dość szybko to pojęła. Empatia serca rysowała się pod taflą łagodnego spojrzenia. Gasła na czas wielogodzinnych treningów, szczególnie tych przed finalnym pokazem. Po wszystkim wracała.
___Jak Hedda powracała do smutnego więzienia.
___Nieprzerwany krąg życia. Impas codzienności.
___Krzyk i śmiech. Radość oraz płacz.
___Wszystko wymieszane, przeplatane misternym haftem. Niekiedy okraszone nieprzewidywalnością prostych zdarzeń.
___Występ gimnastyczki w repertuarze z dzikimi zwierzętami.
___Plakaty przyciągały. Munchowie wiedzieli, jak mamić klientów oraz gdzie należało szukać aktorów własnego przedstawienia; ironia losu, przemianowanie jednego więzienia w drugie, jeszcze bardziej duszącego.
___Wciąż były takie dni, kiedy wolność nabierała smaku.
___Kilkuletnia dziewczynka uśmiechem witała strudzonego wędrowca, opuszkami drobnych palców smakując miękkości rdzawego, lisiego futra. Odnajdywała przyjaciół poza granicami zdrowego rozsądku, daleko ponad horyzontem sztywnych schematów i podążała daleko w głąb siebie. Nasłuchiwała świergoczących wesoło wróbli przysiadających na krzewie, delektowała się rozmyślaniami łabędzich umysłów skrytych pod śnieżnobiałym pierzem, wreszcie zasypiała przy akompaniamencie opowieści nuconych językiem starego wilka.
___Przygarnęła go, kiedy wreszcie przystanęli, a on — wciąż potężny, jednak wzgardzony własną watahą po nadejściu młodszego i silniejszego — został towarzyszem zabaw, oddanym przyjacielem, podążającym za trupą. Nie mówiła prawie nikomu, otwierając dziecięce serce oraz spowite niezwykłym darem wnętrze, ilekroć znajdowała nowych przyjaciół.
___Jedynie Freydis wiedziała.
___Wymykała się wraz z nią na niezwykłe spotkania, zawsze nieco na uboczu, jakby obawiając się gwałtownej agresji, do której obie dorosły. Wędrowni kuglarze, mimo iż wyciągnęli zza smętnych ścian sierocińca, nigdy nie stanęli obok synonimu rodziny. Wręcz przeciwnie.
___Wykorzystywali i zapewniali o wyjątkowości.
___Jednocześnie łamali i składali.
___Latami uzależniali od siebie, przekradając się między granicą prawa a przestępczości, wpełzając podstępnie do dziecięcych umysłów, jak włamywali się podczas wędrówek do domów napotykanych po drodze, raz na jakiś czas, wykorzystując je dwie — zmiennokształtną oraz zwierzęcoustną, jako smutny obrazek zmiękczający ludzkie serca. Włamywali do tych magicznych oraz całkiem zwyczajnych, śniących. Bowiem kązdy musiał zarabiać na siebie, jeśli nie na cyrkowej arenie, to wsparty własnymi umiejętnościami Wreszcie straciła rachubę czasu, podążając od występu do występu, od kradzieży do kradzieży, od miasta do miasta, żadnego miejsca nie nazywając domem.
___Jedynie przechodnim przystankiem.
___Nigdy tym docelowym.
___Nilsen.
___Nilsen, powtórzyła głucho.
___Takie było nazwisko, które przyozdobiło ramiona długie miesiące wcześniej, które pozwoliło wyrwać ze swoistego marazmu, które poświęciło czas dla wpojenia najróżniejszych odcieni magii przed posłaniem między głośne korytarze Akademii — Mannaz rozbrzmiało jej zachwytem od chwili, w której bursztynowe spojrzenie pomknęło przed siebie.
Przeszła przez młodość głośno, nie oglądając się za siebie.
___Pomiędzy zajęciami był taniec.
___Niewiele różniący się od morderczych treningów, do jakiś nawykło dziecięce ciało cyrkowej gimnastyczki; nikogo to nie dziwiło — giętkość wychudzonego ciała, konstelacje blizn zdobiące miejscami bladą skórę, sine ślady przebijające pod alabastrem okrywającym pajęczyny żył — bo i nikt nie pytał, skąd się TO wzięło. Fragment przeszłości.
___Wspomnienie wpisane we wszystkie sny.
___Niekiedy powracające za dnia, dlatego tańczyła gwałtowniej, zachłanniej, do utraty tchu, bowiem tylko taniec potrafił uwolnić od ciężaru zalegającego na ramionach, przygniatająco rozżarzonego pomiędzy kruchymi spotkaniami ze swoją drugą połówką; wiedziała, nim usłyszała, iż Freydis porzuciła naukę szybciej niż później, nie odnajdując się po tej stronie rzeczywistości.
___— Jestem zmiennokształtna — szeptała gorzko.
___Kiedy Hedda tuliła bezgłośnie do siebie.
Choćby oddała jej calutki świat, to nie byłoby dość.
___Widząc zagubienie wyzierające pod zimnym bursztynem milkła w sobie, nieświadoma, iż pierwsze ziarna ciemności zasiano w sercu ukochanej siostry, prowadząc na drogę, z której nigdy miała nie zejść.
___— Przepraszam.
___Jedno słowo wypowiedziane zbyt pospiesznie drżącymi wargami.
___Jakby podświadomie, wiedziona dziwnym, głębokim impulsem wyciągnęła dłoń przed siebie i smukłymi palcami posmakowała miękkości jego włosów, wyzbyta jakiegokolwiek lęku czy wstrętu. Przepełniona nieludzką wręcz empatią, a może to artystyczna wrażliwość przemawiała ciałem Heddy, której niespodziewanie zabrakło słów; ginęły w milczeniu myśli, których potoki zdradziecko przestawały płynąć.
___— Przepraszam — powtórzyła głucho.
___Echo zagłuszone wówczas ulotnymi namiętnościami, lichymi pragnieniami skrywanymi pod cielesnymi powłokami, którymi oblekli własne myśli, marzenia, lęki, miało powracać latami; pogłos niesiony językiem wiatru niekiedy cichnął, usypiał, jednak zawsze rozbrzmiewał od nowa. Niczym bezpański kundel odnajdujący tego, który go porzucił.
___Wracała, chociaż pragnęła zapominać.
___Dzień po dniu.
___Tydzień po tygodniu.
___Spektakl po spektaklu.
___Oddech za oddechem.
___Sezon za sezonem.
___Tytuł za tytułem.
___Dopóki przeszłość nie ucichła na tyle, by mogła usłyszeć własne myśli.
___Uwieczniona na obrazie wspomnień rodzina przestała być rodziną.
___Rozpadli się wiele lat wcześniej, chociaż wówczas nie wiedzieli, roześmiani szaloną młodością, upojeni tanim alkoholem, szukający samych siebie pośród innych, pozostali ślepi na wszystko; nie dostrzegali spalonych za sobą mostów ani spopielonych szczątek własnych dusz. Byli przegrani oraz bezpańscy. Utkani z własnych słabości, goryczy przeszłości, ukrywanych głęboko pod powierzchnią intensywnych spojrzeń tajemnic przeplatających się nieustannie — byli więźniami we własnych labiryntach.
___Niektórych widziała ostatni raz będąc ledwo dziewiętnastoletnią ptaszyną dopiero uczącą się latać, pozostałych dostrzegała pośród pogubionych fragmentów roztrzaskanej rzeczywistości. Przypominali fragmenty pękniętego lustra, w którym przeglądała się raz po raz, dopóki nie odstawiła pod ścianą, nie nakryła prześcieradłem, nie pozbyła reliktu przeszłości.
___Przez palce obserwowała jaskrawe promienie słońca, dostrzegając jedynie mrok.
___Pożerana głęboką pustką, bólem wypełniającym niegdyś radosne wnętrze, którego ściany przypominały cmentarzysko wszelkich szczęśliwości, powolnie umierała. Ginęła w sobie, ginęła i w Niej. Przestała liczyć dni, jakie minęły od zimnej, grudniowej nocy, która pochłonęła Freydis; tak po prostu, obudziła się jedynie po to, by dostrzec jej zniknięcie. Prawdziwie cierpiała, jeszcze szczerzej szukała wszędzie, gdzie tylko mogła się zaszyć, chociaż podświadomie odpowiadała na niewypowiedziane pytanie.
___Gdzie jesteś?
___Z kim jesteś?
___Tęsknisz?
___Miesiące przemianowane w lata, w których zdążyła się zagubić, popełniając niewybaczalne błędy, rozkwitając pośród zachłannych artystów; pożerana bezgłośnymi wyrzutami sumienia, jak plotkami zarysowanych szpetnie tytułami największych midgardzkich gazet, szmatławców obserwujących każdy jej krok, próbujących zrujnować taneczne objawienie, którym została nazwana kilka sezonów wcześniej.
___Pointy okaleczały stopy.
___Słowa kaleczyły duszę.
___Gorzkie decyzje raniły serce.
___Pięła się w górę po szczeblach hierarchii — koryfejka, solistka, Pierwsza Tancerka. Wszystko tak, jak być powinno. Wpełzanie pod skórę kogoś nowego, kim zmuszona była się stać w walce o tytuł Étoile, gwiazdy jaśniejszej od pozostałych.
___Uciekała do świata, jaki niegdyś pozwolono posmakować i, ku własnemu zaskoczeniu, pośród śniących czuła się jakby lepiej niż gdziekolwiek indziej, kiedykolwiek wcześniej. Obserwowała ich tygodniami beztroski, smakując szalonej normalności, odnajdywała się we wszystkich tych prostotach, którymi żyli i poniekąd — absolutnie nie rozumiejąc — zazdrościła im codzienności.
___Później wracała, jak stęskniony kochanek do tego, czego sercem pożądała najintensywniej.
___Melodia wybrzmiała.
___Przymykała powieki.
___Pozwalała dźwiękom płynąć gwałtownym nurtem, który zabierał ją ze sobą.
___J Ą
___Heddę Nilsen, pierwszą tancerkę, czarnego łabędzia, étoile magicznego baletu.
___Femme fatale, która największą zgubę przynosiła zawsze, tylko i wyłącznie, sobie.
___Łabędź, którym się stała, wciąż filuternie mamił wdziękami.
___Ułuda, jaką niegdyś wykreowała kilkuletnia dziewczynka, zmieniła jedynie widownię ze zwyczajnych, poszarzałych fragmentów kuglarskiej monotonii na zamożnych, głodnych prawdziwego przedstawienia galdrów — obdarzonych magią, jak ona, a jednocześnie tak odmiennych. Ukłony, po których przestrzeń Midgard-Filharmonien wypełniało głuche echo gromkich braw, stanowiły początek i zarazem koniec przedstawienia, po którym tonęła w głębinach samotności.
___Żyła sceną oraz dla sceny, gdzie pozostawiła dożywotnio cząstkę samej siebie. Ogromny fragment serca wydarty niemalże żywcem własnej piersi bił dla świata, który pochłonął wszelką niewinność czy subtelność zagubionej dziewczynki. Wchłonął bezpowrotnie do żarłocznego królestwa sztuki, uwiódł młodzieńczą ambicję bezmiarem doznań i naznaczył dożywotnio zagubioną duszę własnym plugastwem, wtłaczając truciznę dorosłości głębokimi ranami, które uprzednio zadała rzeczywistość.
___Czasem — kiedy ulotne oddechy przeciekały przez palce — odnajdywała Ją wzrokiem. Dostrzegała własną twarz między wariacjami odgrywanymi na scenie; deski teatru drżały niebezpiecznie przy szalonej kombinacji.
___Chaînes.
___Cabriole.
___Fouetté.
___To wszystko okraszone wyraźnym, skrzącym bursztynem Freydis pożerającej łapczywie delikatne ciało swej bliźniaczej siostry, której serce gnało przed siebie dźwiękiem wygrywanej na żywo melodii. Poprzetykany ulotnościami świat gwałtownie rozmywał pejzaże egzystencji, zadawała sobie bezgłośne pytania, czy jeszcze odróżniała jawę od snów, czy język tak gładko porozumiewający się ze zwierzętami nie był pierwszym stopniem szaleństwa. Wszyscy powtarzali, że artyści umierali młodo przez własną wrażliwość.
___Niekiedy tak właśnie czuła.
___Jakby wszystko w niej było martwe, jakby nigdy się nie narodziło. Strumienie łez spływające policzkami pod osłoną zimnej, milczącej nocy wraz z ogromem strupów oraz zasinionych śladów kwitnących pod materiałem skóry okaleczonej treningami stanowiły prawdę, której kurczowo się uczepiła. Odnajdując samą siebie, a jednocześnie zatracając w tym, co tak dobrze znała — w pasji.
___Gwałtownej.
___Namiętnej.
___Szalonej.
___Bowiem taka powinna być. Wymykająca się spomiędzy utartych schematów, przełamująca granice zdrowego rozsądku oraz dobrego smaku, gorsząca ludzi żyjących zza marmurowych pałaców, wśród których skrywali własne pragnienia, bezdusznie oddani własnym konwenansom; mdłym, szarym, martwym.
___Tańczyła do utraty tchu.
___Każdego dnia mówiąc słowa, których żałowała. Sięgając czynów, za które się wstydziła. Chwytając obietnice, które kruszały pod byle uściskiem smukłych palców. Cofając się do łamliwych wspomnień, pożółkłych kartek zapomnianych historii, od których nieustannie uciekała, byle tylko móc wrócić.
___Jeśli wierzyć ludziom — znikali jedynie ci, którzy mieli dokąd wrócić.
___— Pięć lat.
___Pustka pochłonęła jej słowa.
___Podniosła spojrzenie znad własnych dłoni, wypatrując czegoś niezdefiniowanego za oknem, nie potrafiąc skrzyżować zmarniałych tęczówek ze wzrokiem przybranej matki; kobiety, której ciepło serca oraz cierpliwość pozwoliły znaleźć się tu, gdzie była.
___Na scenie.
___Na wielkim spektaklu.
___Niczym Kristine Nilsen trzydzieści lat wcześniej; solistka, która upadła, nim zdołała odtańczyć ostatni akt.
___— Pięć cholernych lat.
___Głos nabrał intensywności, oczy jej pociemniały, a zaciśnięta pięść uderzyła z łoskotem o garderobiany stół. Obracała między palcami stary, przeżarty czasem oraz wyrzutami sumienia medalion wygrawerowany własnym imieniem — wiedziała, kto go podarował; podobizna łabędzia lśniła ostrymi konturami wyżłobionymi w złocie, na odwrocie litery układały się szlakiem jej imienia, we wnętrzu wetknięta fotografia roześmianej twarzy.
___Wiedziała, czym był wisiorek.
___Widziała przez lata, jak Freydis nosiła go dzień za dniem, nigdy się nie rozstając. Do teraz. Do tego pożegnania, jakie odważyła się rozegrać. Ostatni akt.
___— Heddo…
___— Mamo, nie teraz — przerwała gwałtownie. — To pierwszy taniec sezonu, powinien być idealny, dlatego muszę się przygotować, jeśli chcę zachować tytuł Pierwszej Tancerki. Sama wiesz, że balet jest wyjątkowy i jednocześnie wyjątkowo okrutny.
___Oplotła palcami złoty medalion, rzucając mu przydługie spojrzenie, nim wrzuciła do szuflady, gdzie miał czekać do rozegrania ostatniego aktu.
___Ból przyszedł nagle.
___Niespodziewanie otwarło się pod jej stopami piekło, a rozrywający milczenie krzyk uwiązł w gardle, kiedy krwista posoka wypełniła wargi, trysnęła spomiędzy spierzchniętych ust, które pragnęły wypowiadać jakieś słowa. Ani jednemu się to nie udało. Nieludzkie cierpienie wykrzywiające ciało, łamiące bezdusznie kości, sięgające gdzieś głęboko pod powierzchnię mięśni, wydzierające wszelkie myśli, uczucia, radości; połamane skrzydła uderzyły o zimą posadzkę, chłodne echo poniosło się korytarzami bezdennej otchłani.
___Wyrwała się snom.
___Jak umykała za każdym razem.
___Jednak dzisiaj się bała — przerażenie zalęgło się w kąciku ust, pod całunem bursztynowych tęczówek, w drżeniu smukłych palców.
___Serce dziko kołatało w piersi, rwało przed siebie, warczało, próbowało się uwolnić, wraz z nim płuca oddychające gwałtowniej niż kiedykolwiek, łapczywie nabierające tchu, walczące o najpłytszy oddech.
___Norweski białozór poruszył się niespokojnie.
___Wyczuwał Jej strach.
___Ból oraz gniew.
___Zamglonym spojrzeniem sięgnęła jego sylwetki, przywołała własnym językiem, szukając ratunku we wszystkim, co niespodziewanie odnalazło wychudzone ciało tancerki zagubionej między jawą a snem. Przeciągły świst sokolich skrzydeł zamigotał pośród oparów powietrza, niosąc krótkotrwałe ukojenie, jednak nie wydzierając Heddy ramionom koszmaru.
___Wszystko dlatego, iż nie był on snem.
___Wiedziała.
___Jak wiedzą ludzie, którzy tracąc kogoś, gubią samych siebie.
___— Freydis.
___Sięgnęła jej szeptem — ostatni raz.
___I wiedziała, jak to jest utracić świat.
___Wiedziała, bowiem bliźniacza więź łącząca je nierozerwalnie ze sobą nigdy nie kłamała — wiedziała nim poczuła, jak rozpada się na kawałki, jak jej siostra odchodzi stąd tam, dokąd nie mogła za Nią gonić.
śmierć zajrzała w bursztynowe oczy
Mistrz Gry
Re: Hedda Nilsen Czw 21 Sty - 13:11
Karta zaakceptowana
Życie przez lata postawiło na twojej drodze wiele przeszkód i przeciwieństw losu, tobie udało się jednak wyjść na prostą drogę. Hołubione w dzieciństwie poczucie braku i niepełności istnienia zaprowadziło cię do rozkwitu na innym planie – masz ogromny talent, Heddo, nie pozwól, by się przypadkiem zmarnował. Pamiętaj, że nawet w najciemniejszym dniu zawsze rodzi się światło.
Miałaś niełatwe życie, pełne tajemnic i niebezpieczeństw – aby dodać ci otuchy w przyszłych poczynaniach, w prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz od Mistrza Gryamulet w kształcie kota , którego duże, okrągłe oczy inkrustowane są kamieniem górskim i świecą blado w ciemności. Przedmiot ten jest nie tylko znakomitym dodatkiem do każdego ubioru, lecz raz na fabularny miesiąc, przy potarciu amuletu wewnętrzną stroną kciuka, wisiorek przybiera postać prawdziwego zwierzęcia, które jednorazowo może obronić cię przed rzuconym na ciebie zaklęciem z poziomu I. Dodatkowo amuletu zapewnia ci stały bonus +2 do sprawności fizycznej.
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!
Prezent
Miałaś niełatwe życie, pełne tajemnic i niebezpieczeństw – aby dodać ci otuchy w przyszłych poczynaniach, w prezencie na początek rozgrywki otrzymujesz od Mistrza Gry
Informacje
Serdecznie witamy w Midgardzie! Twoja karta postaci została zaakceptowana, w związku z czym otrzymujesz 700 PD na start do dowolnego rozdysponowania. W następnym etapie powinieneś obowiązkowo założyć kronikę i skrzynkę pocztową. Powodzenia na fabule!